No proszę, jest połowa lutego, a to dopiero moje pierwsze zdjęcia ze stylówką na blogu. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo to oznacza, że metoda na zakupy (nie mam nic), którą wymyśliłam sobie z końcem tamtego roku, dobrze się sprawdza.

Nie poszerzam szafy o nowe rzeczy. Nic, co wzbudza jakiekolwiek wątpliwości do niej nie trafia. Odkryłam przy okazji, jakie to wspaniałe uczucie być takim wybrednym :) Kombinuję z tym, co mam i otwieram się na to, że coś mnie może zachwycić.

Dzisiaj pokazuję Wam jedyną nowość, która weszła ostatnio do mojej szafy, czyli naszyjnik od Orskiej. Pisałam o nim we wpisie o ciekawych markach biżuteryjnych. Niedawno dostałam go w prezencie od marki i szczerze powiem, że na żywo jest jeszcze piękniejszy niż na zdjęciach. Tutaj mam go dość blisko przy szyi, ale w weekend byłam na domówce i założyłam tę sukienkę, a do niej naszyjnik bardziej pasował mi w dłuższej wersji.

Naszyjnik Orska
Spodnie H&M
Torebka Lauren Ralph Lauren
Botki Bayla
Płaszcz A2

 

 

Zawsze czekałam z takimi materiałowymi spodniami do wiosny, zdawało mi się, że botki niedobrze się z nimi prezentują, ale zmieniłam zdanie. Teraz jest tak ciepło, że nie trzeba nawet zakładać pod spód rajstop :) Te spodnie noszę również z grubszym i luźniejszym swetrem, wtedy przód swetra wkładam do środka, a reszta jest puszczona luzem.

Bardzo zaczęłam „celebrować” strój codzienny, takie właśnie zwyklaki, siłę uniformu, prostoty, wygody i tym bardziej doceniam elementy, które robią różnicę – biżuterię, makijaż, torebkę…

Mam do Was pytanie związane z metodą na zakupy – nie mam nic. Czego ostatnio nie kupiłyście? Czy raczej: czego z rozmysłem nie wpuściłyście do szafy, choć było blisko?