Jak tylko zobaczyłam tę spódnicę, wiedziałam, że musi być moja. Takie jesienne kolory i wzór kraty zawsze będą mi się kojarzyć z jedną najpiękniejszych kreacji jakie widziałam na czerwonym dywanie, czyli sukni od Louis Vuitton, którą miała na sobie Alicia Vikander na rozdaniu nagród SAG w 2016 roku. I jeszcze dodatkowo trochę z Klimtem. Same przyjemne skojarzenia, a gdy teraz jeszcze jestem tak zakochana w brązach to już wszystko poskładało się w zgrabną całość :)
Bluzka Marie Zelie
Spódnica Marie Zelie
Kolczyki Kajo Jewels
Torebka Cholewiński
Buty Tamaris
Szminka Bourjois Rouge Velvet odc. 11
(bardzo trwała, polecam!)
Zdjęcia zrobione w Pałacu Bursztynowym w Strzekęcinie.
Marka Marie Zelie w tym sezonie bardzo mnie zaskoczyła, bo wypuściła płaszcze i to takie dość mocno osadzone w konkretnym stylu. Wiem, że są tutaj dziewczyny, którym podobają się aż tak wyraźnie romantyczne klimaty, więc zerknijcie tutaj. Ja w tym sezonie szukam czegoś kompletnie odwrotnego, czyli stawiam na oversize i brak taliowania. Mam tyle płaszczyków, ale akurat luźnego brak :)
W dalszym ciągu lubię nawiązania do retro, ale zawsze staram się je jakoś uwspółcześnić. Nie widzę siebie zbyt przestylizowanej. Wręcz myślę, że to chyba najgorsze, co mogłabym sobie zafundować – skorupę makijażu, nienaturalne pazury, sztywną i pracochłonną fryzurę -> to wszystko, to tak bardzo nie ja!!! Jestem w kwestii tego swojego nieogarnięcia (patrząc na to negatywnie) czy naturalności (patrząc na to pozytywnie) niereformowalna. Co nie znaczy, że na innych to odrzucam. Wręcz przeciwnie, niektórych podziwiam za dopinanie wszystkiego na ostatni guzik.
A w jakiej kwestii Ty jesteś niereformowalna? Co dla Ciebie jest oczywiste w Twoim stylu?
Strasznie mi się podoba gra kolorów na Tobie; odcień włosów, cery, makijaż, te brązowe kolczyki, czerń z brązem. Scenografia też jest przemiła:)
Byłabyś skłonna zrobić analizę stylu Erin O’Connor ? Bardzo niezwykła kobieta, a styl dotrzymuje jej kroku.
Dzięki, nie wykluczam, charakterna osoba :)
Te plaszcze sa świetne, ale cena…1700zł..ja wiem,.ze.każdy ma swoj budżet na ubrania i swoje wydatki, ale toż to polowa pensji przeciętnego Polaka (przy dobrych wiatrach)
ahh jestem za biedna na piękne rzeczy :)
Tylko te buty nie do końca wyszły… Troszkę takie niezgraby. Uważam, że te byłby wdzięczniejsze https://www.zalando.pl/jonak-vespa-czolenka-purple-j2111b02x-i11.html ze spódnicą to już w ogóle:)
Te podlinkowane nie podobają mi się w ogóle i nie o wdzięczność mi chodziło :) Jeszcze cięższe platformy od tych moich bym nawet założyła!
Wszystko przepiękne poza butami. Ten model jest nie. Po prostu nie. Robi nogom i stylizacji krzywdę. Ale spodnica jest super! :)
Rewelacyjne zdjęcia, fajnie, naturalnie wyszły. Inaczej niż dotąd zapozowałaś i efekt jest super. Ja jestem niereformowalna podobnie do Ciebie. Fryzura, makijaż na mnie muszą iść w stronę naturalności, np nie znoszę lakieru do włosów ani podkładu do makijażu, nawet puder źle toleruję.
Dziękuję, no inaczej zdecydowanie, bardzo się rozluźniłam :) A co do pudru to biały puder jest super, bo ładnie zmatowi, może nawet rozświetli, a nie zostawi brzydkiego sztucznego koloru.
Tak, ta spódnica jest zachwycająca. Złota jesieni! Rude liście na szarych gałęziach buków . Jej geometryczność jest z lekka rozmyta, jak kręgi na wodzie, na których drgają jesienne kolory. Rozjaśnia Cię :)
Jeśli chodzi o niereformowalność, to chyba tendencja anty – oversize. Przypuszczam, że z jednej strony dlatego, że jestem niewysoka, z drugiej, że łatwiej łączyć ubrania przylegające niż obszerne.
I jeszcze… jak dotąd, nieprzekłucie uszu. Nie zdecydowałam się jako nastolatka, a teraz mam wrażenie, że czułabym się „ofiarą kultury”, wtłoczona w pewien schemat i em… kurą domową?… xD Chociaż nadciąga ważna uroczystość, kto wie, może się przełamię.
Dziękuję, właśnie ta rozmyta geometryczność mnie tak urzekła! Przekłucie uszu to moment, a potem są po prostu decyzje czy zakładać kolczyki, czy nie. No bez przekłutych uszu kolczyków nie założysz, więc w tym sensie nieprzekłucie jest dla mnie bardziej ograniczające :)
Owszem, ponadto wiele kolczyków jest bardzo ładnych. Najbardziej jednak chodzi o nieodwracalność zjawiska (spalone mosty, wymarłe tury) i pewien szantaż: albo noszenie kolczyków, albo kropki na uszach.
Ja jestem niereformowalna w kwestii układania, modelowania włosów oraz sztucznych pazurów. Po prostu to nie ja, włosy muszą być swobodne, a paznokcie naturalne (malowanie lakierem jest OK, kolory- bordo lub bardzo jasny róż). Co do paznokci, to zauważyłam tak silną tendencję do hybryd, przedłużania, ozdabiania, że na naturalne paznokcie patrzy się już niczym na oznakę zaniedbania, haha.
Mario wyglądasz fenomenalnie. Uwielbiam takie geometryczne wzory. To jedna z najlepszych Twoich stylizacji, chociaż przyznam, że sama zdecydowanie wolę spodnie, niż spódnice/sukienki.
Klara, dokładnie! Teraz niehybrydy oznaczają, że się nie dba. Tak jakby przez intensywność tych upiększeń standardy idą w dziwną stronę. Myślę że naturalne paznokcie i nieprzedłużone rzęsy naprawdę mogą za chwilę być postrzegane jako zaniedbanie :( Dziękuję za komplement.
Ha, ale chyba tylko przez inne dziewuchy. Ja nie robię hybryd i ostatnio jeden taki powiedział mi, że podobają mu się moje paznokcie, bo są normalne :). A co do doczepianych rzęs, latem widziałam reakcję mojego męża i naszych kolegów na dwie przypadkiem spotkane studentki – koleżanki mojej siostry z roku, które miały doczepione okropnie długaśne rzęsy. Oni zwyczajnie wyglądali, jakby te rzęsy ich przerażały :). W każdym razie, odsunęli się od tych dziewczyn, a potem, kiedy odeszły, skomentowali ich wygląd i nie były to przychylne wypowiedzi, a dotyczyły właśnie tych rzęs. Mojej siostrze kazali następnym razem nie stawać tak blisko koleżanek, bo jej podrapią okulary… Tak więc, upiększanie się jest OK, ale w racjonalnych granicach, bo mężczyźni jednak nie są ślepi… :)
A co do stylizacji, jest piękna, taka jesienna właśnie i wzór na spódnicy też jest oryginalny.
a zwykłym lakierem można malować? :) dobrze nałożony lakier hybrydowy na naturalnej płytce jest nie do odróżnienia od zwykłego.
Ja tam sobie robię hybrydy sama w domu, i wygląda to jak zwykły lakier do paznokci, który po prostu dłużej się trzyma. Moje paznokcie zawsze są krótkie i zaokrąglone, naturalny kształt. Myślę, że wszystko jest dla ludzi, nawet przedłużane rzęsy, ale to przesady sprawiają, że takie wspomagania są kojarzone negatywnie.
Dla mnie takie sztuczne rzesy i paznokcie są oznaką niezadowolenia ze swojego wyglądu i wrecz braku pewnosci siebie w wersji naturalnej.
Ja się kompletnie nie posuwam do aż tak daleko idących wniosków. A to dlatego, że granica tutaj jest bardzo umowna i absolutnie nie można wszystkiego tłumaczyć kompleksami czy brakiem pewności siebie. Bo można np. powiedzieć, że kobiety robią sobie operacje plastyczne, bo nie są pewne siebie; że kobiety doczepiają sobie rzęsy, bo nie są pewne siebie; bo kobiety robią sobie jakikolwiek makijaż, bo nie są pewne siebie czy kobiety się myją, bo nie są pewne siebie. Granicę można przesuwać i dochodzić do absurdów. Przestrzegam przed takimi skrótami myślowymi, bo są niezwykle krzywdzące. Ja tylko mogę w swoim imieniu mówić o tym, że takie rzeczy nie podobają mi się na sobie czy zauważam zmianę standardów wokół siebie, ale naprawdę nie generalizowałabym z tą pewnością siebie :)
Szukanie wymówek i nie mówienie wprost prawdy w oczy jest domeną kobiet. Tutaj nie trzeba niczego uogólniac czy generalizowac. Porównywanie przyklejenia rzes do nie umycia sie to jest sprowadzanie tematu do absurdu. Kobiety po prostu chcą sie podobać innym, a próbowanie do tego dokładać teorii i wymówek to zwykłe oszukiwanie się. Kobiecy makijaż zakrywający niedoskonałości swojej cery jest po to żeby czuć sie ze sobą lepiej i nie wyglądać gorzej od innych. Chcialabym, żeby każda kobieta była na codzień w 100% naturalna. Sama na codzień lekko się maluję i staram się dążyć do tej naturalności. Uważam, że gdybyśmy całkowicie sie akceptowały to żadnej z nas nie chciałoby się poprawiać natury.
Chciałam pokazać, że dla każdego istnieje inna granica naturalności i nie jest w porządku ustalanie z góry, że doklejanie rzęs świadczy o braku pewności siebie (bo to, że dla Ciebie to jest granicą, nie oznacza, że dla innych ta granica nie stoi w innym miejscu). Jak tylko mówisz o sobie i o tym, gdzie Ty stawiasz sobie granice, to wszystko jest spoko, bo o to pytałam i o swoich granicach też pisałam we wpisie. Ale jednak będę prosiła, żeby nie mówić tak o innych kobietach i nie wyciągać o nich zbyt daleko idących wniosków :)
Jestem nauczona mówić prawdę, jestem osobą szczerą. Rozumiem sytuację, w której ktoś nie ma rzęs czy brwi w ogóle itp., bo tu mowimy o sytuacjach kiedy kobiety chcą przesadnie siebie upiększyć. Uważam, że każdy ma prawo do oceniania wygladu innych. Jak dziewczyna zrobi z siebie totalnie sztuczną lalę, że bedzie to wygladać nieestetycznie to też „nie można generalizować”? Próbujesz tu narzucić własne widzenie świata. Zabraniasz krytykować ludzi, które np. tatuują sobie twarz, bo maja jeszcze dalej przesuniętą granicę. Ja nikomu nie zabraniam tego robić, ale nie zabraniam ludziom śmiać się z tego albo głośno o tym mówić. A Ty próbujesz za wszelką cene nakłonić do tolerancji, którą mylisz z akceptacją.
Pytam głównie z ciekawości – co robisz jak widzisz kogoś, czyj wygląd Ci się nie podoba? Mówisz takiej osobie? Pomijam tu naprawdę bliskie, bezpieczne relacji, w których powiedzenie komuś „a co to za pantalony” nie wiąże się ze sprawieniem przykrości.
Oczywiście, jak łatwo się domyśleć, pytam też dlatego, że dla mnie to by było niewyobrażalne, żeby komuś, bez pytania, powiedzieć coś negatywnego na temat wyglądu. Mogę oczywiście dokonać jakiejś oceny w myślach, to automatyczne i naturalne, ale nie widzę powodu, żeby dzielić się tymi myślami – w końcu to tylko moja ocena.
W ogóle to fascynujące skąd w ludziach taka potrzeba kontroli – tak ja to odbieram – wyglądu innych (obcych!) ludzi, że są skłonni wywierać jakąś presję (komentarzami, śmiechem) na zmianę ich ubrania, fryzury itd. Czemu to takie ważne?
Oczywiście, że nie powiem komuś na ulicy: „ej ale z Ciebie tapeciara” albo „weź to odklej bo wyglądasz śmiesznie”. Niech każdy robi ze sobą co chce, oszpeca się albo „upiększa”. Każdy ma po to wolną wolę i nie musi sugerować opiniami innych, jeśli tak mu jest dobrze. Mówię tu tylko, że nie można komus zabronić wygłaszania opinii na dany temat. Każdy ma prawo do własnej oceny, takiej jaka mu się podoba. Nie będę udawać, że jest generalnie ok, jeśli sie z czymś nie zgadzam, razi mnie to, czy dla mnie jest brzydkie czy nieestetyczne.
Naprawdę akceptujesz naśmiewanie się i komentowanie wyglądu innej osoby? Nie uważasz, że za każdym takim przypadkiem może kryć się jakaś historia, może nawet niekoniecznie szczęśliwa? Albo użyłaś błędnie sformułowań, albo powinnaś się nad sobą zastanowić
Ale Pani sobie przeczy sama sobie. Naturalność jest jedna, nie ma tu granic przesuniętych w lewo czy w prawo, naturalni jesteśmy wtedy, kiedy nie mamy żadnych doklejek, tatuaży, czy kolczyków na sobie. Dorabianie jakichś teorii, że nie można krytykować kogoś za sztuczne rzęsy bo ktoś chciał mieć je o długości 3 cm jest zwykłym nietolerowaniem zdania drugiej osoby. Jest swoistą cenzurą i atakiem na wolność słowa i przekonań. Każdy ma prawo krytykować za co chce i kogo chce bo wg Pani przecież, każdy ma jakąś „granicę” tolerancji. Ja jako mężczyzna zawsze mówię to co myślę a nie to co wypada.
Czy chciałby pan, żeby inni ludzie również mówili prawdę na pana temat, a nie to co wypada? To ja powiem, że panu po prostu brak taktu. Do dżentelmena panu daleko.
Moi znajomi jak najbardziej mówią mi prawdę, jak się ubiorę jak idiota to mi to powiedzą. To że pani nikt nie powie że wygląda pani źle nie oznacza, że nie mówią o tym za plecami. Jeżeli boi się pani krytyki to proszę z domu nie wychodzić. Pani daleko do rozumnej kobiety, wpisuje się pani w stereotypy perfekcyjnie :)
Piotr – po co tu wchodzisz i prowokujesz kłótnie agresywnymi, a co najmniej niegrzecznymi uwagami?
Nie zna mnie pan, więc określenie mnie nierozumną kobietą, na podstawie jednej krótkiej wypowiedzi, świadczy tylko źle o panu. Niestety, ale to, co ludzie mówią o innych, najbardziej świadczy o nich.
Czy twoi znajomi mają nieomylne wyczucie stylu? A po co cię informują, że nie tak dzisiaj się ubrałeś? Przemyśl to po prostu.
Szowinista i mizogin, który uzależnia swoje wybory od cudzych opinii. Świetlana postać nam przybyła do społeczności:D
Ach jak ja zazdroszczę możliwości noszenia takich lekko marszczonych w pasie sukienek i spódnic!
Ja niestety mam figurę typu J.Lo i żadne marszczenia mi nie służą…
Dla mnie np hybrydy mają funkcję całkowicie użytkową- nie jestem w stanie normalnie bez nich funkcjonować, paznokcie ciagle mi się łamią i wyginają :/ nie ma to żadnego związku z pewnością siebie
Tak, przestrzegam tutaj przed generalizowaniem i w ogóle włączaniem w to kwestii pewności siebie. Rozmawiajmy o tym, co się komu na sobie podoba, ale nie róbmy takich przypuszczeń „psychologicznych” o innych ludziach :)
Ewa Wiktoria
„Czy chciałby pan, żeby inni ludzie również mówili prawdę na pana temat, a nie to co wypada? To ja powiem, że panu po prostu brak taktu. Do dżentelmena panu daleko.”
a później pisze pani:
„Nie zna mnie pan, więc określenie mnie nierozumną kobietą, na podstawie jednej krótkiej wypowiedzi, świadczy tylko źle o panu. Niestety, ale to, co ludzie mówią o innych, najbardziej świadczy o nich.”
Czyli pani może mnie obrażać ale ja mam siedzieć cicho? Cóż za podwójne standardy. Żądam równouprawnienia! :D Wyszła pani na idiotkę tylko. Moralność sytuacyjna, jak Kali ukraść krowę to dobrze, ale jak Kalemu to źle :) MAło inteligentna i spostrzegawcza jest pani… I ta podwójna moralność…
Zazdrość-Zawiść-Same Niskie Uczucia!
Figura J. Lo to brzmi bardzo dobrze, nie ma co zazdrościć. I zgadzam się, że to niskie uczucia – szkoda życia :)
O ile suknia Alicji mi się w ogóle nie podoba, o tyle Twój zestaw bardzo!
Spódnica to kwintesencja nawet nie secesji, a stylu Art Deco. ;)
Swoją drogą, jak to jest, ze brąz podobno postarza? U Ciebie wyglada stylowo i nowocześnie.
Dziękuję. Na pewno zależy od aranżacji. W pewnym sensie każdy kolor może postarzać. A od siebie dodam tylko, że nie uważam, żeby postarzanie było zawsze czymś złym :) Raczej szukałabym dla siebie czegoś w czym bym się super czuła, niż patrzyła na pogrubianie, postarzanie itd.
„A od siebie dodam tylko, że nie uważam, żeby postarzanie było zawsze czymś złym :) ” o tak, jak miło to czytać! Uważam dokładnie tak samo. Dziś niestety dominuje infantylizacja kobiecego wizerunku i każdy przejaw klasyki w stroju od razu jest przez szeroką publikę (zwłaszcza internautek) kategoryzowany jako to straszne, wyklęte POSTARZANIE. Wszystko, co nie jest odmładzaniem- jest dzisiaj postarzaniem. Czy to nie straszne? Mam wrażenie, że ta tendencja wyjątkowo silna jest w Polsce i USA. W Niemczech, Francji czy Skandynawii zupełnie tak się tego nie postrzega.
Jako, że mnie by chciano 'postarzać’ powiem, że to po prostu indywidualna kwestia co komu pasuje lub robi krzywdę. Ja już mam taką naturę, figurę i przede wszystkim rysy twarzy, że wyglądam na wiele lat mniej niż mam i w dziewczęcych krojach, ale wcale nie przesłodzonych czy infalntylnych, wyglądam po prostu naturalnie i spójnie :) Za to przy próbach 'nadania mi powagi’ wyglądam i czuję się jak przebrana. Moja mlodsza ode mnie przyjaciólka wprost przeciwnie – naturalnie dobrze wygląda w 'postarzających’ ją ubraniach, więc od ogólnych tendencji czy opinii ważny jest nasz konkretny przypadek i świadomy wybór ;)
Wydaje mi się, że to wyklinanie „postarzania” ma związek z modą na neonowe kolory. Często można natknąć się na stwierdzenia w gazetach czy w internetach, że intensywny kolor „odmładza”, w związku z czym rodzime „celebrytki” wszystkie jak jeden mąż zaczynają pokazywać się w neonach, obojętnie, czy im rzeczywiście pasują, czy też nie. Ja, jak chodziłam do liceum, to pamiętam, że ówczesna moda nie była nastawiona na „odmładzanie” czy podkreślanie wieku nastoletniego w wyglądzie. Wręcz przeciwnie, dominowały albo klasyczne, albo sportowe fasone, raczej proste, i w stonowanych kolorach (które, jak wiadomo z drugiej strony, też nie każdemu najlepiej pasują). Wydaje mi się jednak, że trudniej zrobić sobie krzywdę niezbyt pasującym stonowanym kolorem niż niepasującym neonem :) W pierwszym przypadku będzie się po prostu nieco rozmytym, w drugim będzie wyglądało się jak clown.
Nigdy nie uważałam że brąz postarza, dopiero czytając blogi modowe się z tym określeniem spotkałam.
Moim zdaniem to nie prawda, po prostu trzeba go odpowiednio łączyć z innymi kolorami, brąz jest piękny, nie tylko na takich deseniach ale przede wszystkim na zamszu, skórze, dużo zależy tez od odcienia. Genialnie wygląda z odcieniami turkusu i ciemnego błękitu a także z fioletem (zobacz kolekcje na jesień projektantów które Maria wrzuciła).
Kurcze „pocięło” mi posta;) Natomiast odpowiadając na zadane pytanie: niereformowalna jestem w kwestii:
1. Butów do spódnicy, nigdy przenigdy nie założyłabym płaskich no chyba że jest to letnia spódnica lub sukienka maxi, wtedy ładne sandałki wchodzą w grę.
2. Nie lubię też sukienek bez podkreślonej talii, czuje się jak w worku i od razu robi się mnie dwa razy więcej. 3. Sylwetka musi mieć konkretną linię, wszelkie przylegające mocno cienkie „klejące się” rzeczy też odpadają.
No i żadnych ciuchów w których muszę się zastanawiać czy mi coś nie wystaje, czegoś nie widać… nie wiem jak te gwiazdy na ściankach to wytrzymują ja bym oszalała chyba z tymi mega rozcięciami i dekoltami;)
Mario, wyglądasz świetnie! Bardzo w moim guście. Też lubię elementy retro, ale właśnie tylko elementy. Reszta współczesna. Niereformowalność w moim stylu to także naturalność i trochę nonszalancji. Muszę mieć wszystko zgrane, ale tak po mojemu. Żadnej sztywności.
No to rzeczywiście mamy bardzo podobnie :)
Jeżeli za niereformowalność uchodzi negacja gremialnych kanonów to ja nie toleruję długich włosów, opalenizny, długich kolorowych paznokci, dużego biustu i mocnych oczu. Pasteli, sportowych butów i lustrzanych okularów przeciwsłonecznych i bluzek hiszpanek. Bardzo to ma alergogenny potencjał w moim przypadku:D W przypadku kumulacji powyższych grożą ekscesy żołądkowe.
Bardzo zasadniczo… Ciekawi mi czy nie tolerujesz np. długich włosów czy dużego biustu tylko u siebie czy też u innych kobiet? Wiesz niektóre z nas z natury mają duży biust, kochają swoje długie włosy… A to ma, jak piszesz „alergogenny potencjał” dla Ciebie, więc żeby Ciebie nie drażnić, to należałoby zmniejszyć wszystkie duże piersi i obciąć długie włosy??? Smutne to…
Chyba nie o to Marii chodziło…
Nie chodzi mi o walkę z naturą, ale jakoś nie mogę wykrzesać z siebie uznania dla aroganckiego, przaśnego epatowania skomercjalizowanymi „pseudoatutami”, prostolinijnego zasadzania na tym atrakcyjności i windowania kanonów. Wiem, że to dość nonkonformistyczne i antysystemowe podejście, bo to co ogół gloryfikuje dla mnie jest tylko tandetną komerchą. Chyba jednak udało mi się wstrzelić w „niereformowalność” – bo ta immanentnie oznacza choć trochę coś oburzającego:D
W porządku… W poprzednim komentarzu napisałaś jedynie, że nie tolerujesz między innymi dużego biustu i długich włosów, bez podania co to konkretnie dla Ciebie oznacza, więc odebrałam, jak odebrałam. Masz prawo, wiadomo :)
Ja także ubolewam nad tym jak bardzo współczesne kobiety odeszły od swego naturalnego piękna, ale bardziej skupiam się na sobie, na tym, aby sama nie wcisnąć się, może całkiem nieświadomie w kanony współczesnego piękna, niż na ocenianiu innych kobiet i mówieniu im, że ze swoją sztucznoscią, rozumianą na mój sposób są „be”. Ja nigdy nie miałam sztucznych rzęs, sztucznych paznokci, wzorzystego manicure, doczepionych włosów, permanentnego makijażu, sztucznej opalenizny, zabiegów z użyciem wypełniaczy itp., ale uważam i tym staram się kierować w życiu, że każdy ma prawo do własnych decyzji, zwłaszcza tych dotyczących wyglądu. Zmęczona jestem tym ciągłym ocenianiem z każdej strony… Dajmy sobie więcej luzu i bądźmy tolerancyjne, bo wszystkie przecież jesteśmy kobietami, z dużym biustem, długimi włosami czy sportowymi butami :) Z resztą, czy to tylko wygląd nas definiuje??? Czy delikatnie opinająca duży biust pastelowa sukienka połączona ze sportowymi butami nie może iść w parze z wrażliwością, mądrością, dobrym sercem i piękną duszą?
Pozdrawiam Cię ciepło :)
Karolina, jasne że może i to jest bardzo budujące jak ktoś stoi w opozycji do swojego nieciekawego wyglądu. Ale ja mówię o lwiej większości, to częsty klasyk; co w głowie to na zewnątrz. Zaobserwowałam już nie raz i nie dwa, że osoby pasywnie przyjmujące wiodące trendy nierzadko są na bakier z samodzielnym, trzeźwym myśleniem. Racjonalnymi i jednocześnie twórczymi ocenami. Bo taki mają styl życia – nie orientują się na żadne głębsze rozważania, a tylko bezmyślnie biorą to co jest w ich najbliższym zasięgu. Nie dotyczy to tylko mody. Myślę, że to wszystko zazębia się dużo bardziej, wbrew temu co teraz powtarzają wszyscy o rozdzielności imageu i osoby.
I tak i nie. Ja na studiach kilka razy przejechałam się na ocenie „ooo ta, to chyba nawet nie umie czytać” oczywiście w kontekście do tzw. „zrobionych lasencji”. Dwie z nich zrobiły dr na polibudzie i teraz tam pracują, więc miały czas i na książki i na paznokcie (skrót myślowy). Co do body shaming polecam bloga aniamaluje.com – Ania dużo pisze na ten temat, poleacam zacząć od: http://www.aniamaluje.com/2016/06/moje-ciao-nie-jest-grzechem-wiec-nie.html
Mi dość trudno przyszło nie ocenianie „po wyglądzie”, wiadomo pierwsze wrażenie jest tylko jedno, ale czasem bywa mylne. Działa to też w drugą stronę – krótkie włosy i paznokcie, czy spódnica za kolano nie gwarantują lotności, wysokiego ilorazu inteligencji czy kompetencji…
a ja właśnie szukam takiej prostej bluzki czarnej do spódnic/spodni – czy poleciłabyś tę z Marie Zelie, czy jest cienka czy raczej grubsza oraz jeżeli mogę spytać o rozmiar? :) Nie cierpię dopinania na ostatni guzik i „grzecznego” wyglądu, popieram zdecydowanie wybór butów do stylizacji.
coś wyglądem jednak komunikujemy, wiec jeżeli ktoś jest zrobiony od A do Z pod plastik fantastic to musi się liczyć z tym, że może być oceniany jako głupi, jako pusty, niezbyt poważny. Wiem że pozory mogą mylić, ale jesteśmy tylko ludźmi, na codzien posługujemy się wygodnymi dla mózgu uproszczeniami, bo rozkminiając i dogłebnie analizując wszystko (również ukryte piękno i inteligencję w tandetnie ubranej osobie) nie przetrwalibyśmy:) Ja nie będę udawać że jak mnie taka osoba mija to natychmiast doklejam jej etykietkę w głowie, potem się reflektuję że nie powinnam nikogo oceniać po wyglądzie, ale jednak ta pierwsza myśl się pojawia.
Cienka, ale nie cieniutka, nieprześwitująca. 36, choć normalnie noszę 38!
Ale zestaw! Spódnica ma ma świetne połączenie kolorów, dzięki szarościom, te jesienne barwy nie są takie cieplusie:)
Podoba mi się zestawienie tych dwóch zdjęć na dole, gdzie się tak chichrasz po lewej, a po prawej pozujesz jak „tap madel”:)
Powtórzę za BB: stylowo i nowocześnie.
U mnie niereformowalne są brwi, których prawie nie mam:D Tzn są jasne i delikatne. Jeszcze zanim nastał boom na grube, wyraźne brwi, a to fryzjerka, a to kosmetyczka mi sugerowały przyciemnienie, ale choć obiektywnie może i lepiej jak są chociaż trochę podkreślone i ciemniejsze, bo wtedy staję się bardziej wyraźna, to nie jestem ja i nieswojo się czuję!
Fajnie wyglądasz, wydaje mi się, że takie mocne, geometryczne wzory są z Tobą w jakiś sposób spójne :)
Co do moich niereformowalnych punktów to przychodzą mi do głowy dwa:
1) nonszalacja
wiadomo, że każdy ma na myśli trochę co innego, u mnie to taka miejsko-młodzieńczo-french-chicowa nonszalancja, tego typu: https://i.pinimg.com/564x/e5/d4/e5/e5d4e574bf5ab59f6dffd32ac2c7cf7c.jpg albo https://i.pinimg.com/564x/a0/57/79/a0577994be7dd8daff6bf7a9d59e3bba.jpg
2) płaskie buty.
Ty odrzucasz przestylizowanie w makijażu, paznokciach, włosach, ja zdecydowanie też, ale też przede wszystkim odrzucam maksymalizm w ciuchach, po prostu naprawdę dobrze mi w prostocie z lekkim odchyłem w miękkość i kobiecość (ale bez przegięcia).
Ta spódnica dodaje Ci uroku. Od razu mi się z jakimś malarstwem skojarzyła, dzięki Tobie wiem, że to o Klimta chodziło. Bardzo ładnie cała Twoja sylwetka wygląda, jest w tym coś bardzo Twojego, niebanalnego.
Ah, jakie piękne są te płaszcze Marie Zelie! Będą mi się śnić po nocach, bo to niestety kompletnie nie mój budżet.. :)
Stylówka i zdjęcia bardzo miłe dla oka, wcale nie powiedziałabym, że to nie jest dopięcie na ostatni guzik – wręcz przeciwnie! Przemyślenie każdego szczegółu, łącznie ze scenerią zdjęć to jest właśnie dla mnie dopracowanie i ogarniętość, bez względu na to czy wybiera się obcasy i sukienkę czy trampki i jeansy.
Jak to napisałam to uświadomiłam sobie, że o tym w zasadzie jest Twoja książka ;)
Zosiu, byłam tam na ślubie koleżanki i zapamiętałam ten wzór w kratkę kamienny na ziemi :) Dzięki <3
Bardzo podoba mi się ten wzór – kojarzy mi się z książkami na półkach ❤
Dokładnie, a jak to teraz napisałaś to przyszedł mi do głowy Interstellar :)
Wyglądasz pięknie! Piękne jest to połączenie wzoru spódnicy z dodatkami w kolorze szylkretu, kojaży mi się z przeszklonymi elementami architektury art deco. Wzór jest generalnie świetny, nie jest łatwo zdobyć coś w takich szlachetnych odcieniach.
Ja jestem niereformowalna w kwestii: sportowych elementów stroju (a już szczególnie butów, nigdy w życiu nie miałam na sobie sportowych butów i nie zamierzam), jeansów i ogólnie rzeczy z tego materiału, no i minimalizmu we wszelkich aspektach życia.
Jestem
Wyglądasz pięknie w tym zestawie, bardzo podoba mi się tło Twoich zdjęć, co to za miejsce? Ja cię postrzegam jako osobę dopiętą na ostatni guzik, może dlatego że zawsze masz pomalowane ładnie usta, co nie jest częste dziś, no i ogólna elegancja. Natomiast naturalne pazury w ogóle nie są dla mnie oznaką zaniedbania, wręcz przeciwnie – czyste, zdrowe paznokcie, ładnie przycięte są dla mnie mega estetyczne i praktyczne jednocześnie. Ja mam coś takiego że lubię podkreślać to co ładne, ale nie tworzyć nowych konstrukcji. Dlatego nie doczepiam rzes, wolę jakieś serum na wzmocnienie, żeby mieć co tuszować:) Tak samo paznokcie – krotkie są ok, lubię french manicure i na okazję stosuję, ale poza tym…..nie. Jestem niereformowalna jeżeli chodzi o szpilki – nie zakładam, i kolor włosów – mam naturalny, nie eksperymentuję. Lubię wyglądać tak ładnie, ale trochę od niechcenia. Chyba Coco Chanel powiedziała że przed wyjściem trzeba zdjąć z siebie jedną rzecz i wtedy dopiero jest ok.
hmmmm…….spodnica nie w moim typie…..ale w sumie ciekawa….niestety nie podoba mi sie dlugosc.Moim zdaniem zadne nogi, nawet tak ladne jak Twoje nie wygladaja korzystnie w takiej dlugosci
Jak różnie ludzie widzą to samo. Ja uwielbiam taką długość spódnic i sukienek, na dodatek uważam, że prawie wszystkim dobrze w tej długości. Moim nogom na 100% jest w niej idealnie.
Świetnie wyglądasz! Ta spódnica taka malarska, bardzo Twoja, skojarzyła mi się z Klimtem:)
Widziałam płaszcze Marie Zelie, ten krój jak dla mnie trochę zbyt sukienkowy. A szukam teraz porządnego wełnianego płaszcza, najlepiej jeszcze z podszewką – mój po ponad dziesięciu latach (aż sama nie wierzę, że to tyle czasu) już dokonuje żywota;). Może zrobiłabys jakiś przegląd? Albo któraś z dziewczyn może wie, gdzie szukać czegoś porządnego i raczej ponadczasowego kroju?
O ludzie, dopiero przeczytałam pierwszy akapit, wcześniej mi jakoś umknął, z tym Klimtem skojarzenia widzę podobne:D:D
Całkiem fajne są wełniane płaszcze z domieszką kaszmiru robi marka Trzy Igły, długość do kolana lub za kolano. Wadą może być to, że nie mają watowania więc sprawdzają się tylko kiedy nie ma dużego mrozu, przynajmniej u mnie :) Słyszałam jeszcze o Probe i tam można dostać płaszcz z ociepleniem.
Bardzo ładna spódnica. Dla mnie mogłoby być jeszcze więcej brązowego koloru. Niby brąz jest modny, ale jakoś nie widzę zalewu brązowych ciuchów na wystawach.
Ja jestem niereformowalna w bardzo wielu kwestiach. Najważniejsze to brak makijażu oprócz szminki. Na wakacjach pożegnałam się nawet z korektorem pod oczy, który był drugim (poza szminką) moim kolorowym produktem do makijażu, i jakoś nie chce mi się do niego wracać-chyba że trafi mi się nieprzespana noc. No po prostu makijaż, poza ustami, to nie dla mnie.
Sportowe rzeczy. Nie uprawiam sportów wymagających specjalnych strojów, a wyraźnie sportowe ciuchy noszone na co dzień to wg mnie totalne nieporozumienie. Ja wyglądam w nich wyjątkowo niekorzystnie i źle się w takich ubraniach czuję. Nie szukając daleko przykładu: ostatnio spędziłam dzień na sprzątaniu – ubrana w moje najstarsze sprane dżinsy i bluzę z kapturem, którą kupiłam na okazje typu wycieczki rowerowe za miasto, siedzenie na działce przy ognisku itp. Kiedy miałam wyjść DO ŚMIETNIKA, założyłam swoją wersję butów sportowych-czyli czarne skórzane trampki, no ale w tej bluzie z kapturem, choć była czarna i gładka, po prostu NIE MOGŁAM wyjść!!! Nazwijcie mnie freakiem, ale zdjęłam ją i włożyłam płaszcz. Ubrania sportowe to tak bardzo nie ja…
Szpilki. Im wyższe i cieńsze, tym gorzej. To dla mnie takie samo narzędzie opresji jak gorset w XIX wieku. Nie mieści się w moim światopoglądzie. Nikt mnie nie przekona, że „odpowiednio wyprofilowane” mogą być „wygodne”.
Faktycznie bardzo ładna u mnie ze spódnicami jest jedna wielka masakra praktycznie każda na mnie źle wygląda, przyczyna tkwi w sporych biodrach i mocnym wcięciu w talii i dość pokaźnych udach, wszelkie rozkloszowane odpadają. Uszyłam sobie dwie porostu jedną czarna za kolano drugą jasna na lato chciałabym coś innego ale jakos nie umiem szukać odpowiednich spódnic. Pieknie wyglądasz
Kilka dni temu zakochałam się właśnie w tym bordowym płaszczu, ale oczywiście nie za tą cenę, szczególnie że jest jednak trochę zbyt rozkloszowany..
Niereformowalna jestem chyba pod wieloma względami – na pewno naturalności i minimalizmu w makijażu, fryzurze i biżuterii, unikaniu oversize i bezkształtnych fasonów a jeszcze bardziej obcasów ;) Nigdy nie miałam hybryd, szpilek, farbowanych stałą farbą włosów czy ostatnio niezbędnych pomalowanych brwi xD
Cześć,
A ja niereformowanie nie lubię brązów i niestety ale ta spódnica zupełnie mi się nie podoba. Wszystko co jest brązowe nieodzownie kojarzy mi się ze stylem babcinim i nie potrafię tego zmienić.
Pozdrawiam,
Kasia
Heh, jakoś mi się wyobraziło, że ta spódnica to maxi. To by mnie zachwyciło – teraz jest uroczo, ale dość grzecznie, szczególnie w połączeniu z butami. Może to jakaś prywatna schiza, długo sama nosiłam podobną długość spódnic, aż przeszło mi zupełnie i na wiele lat.
Ależ ja lubię nowoczesne retro! Super wyglądasz Maria, i ten odcień szminki wprost cudny, więc lecę w tym tygodniu do sklepu żeby go kupić. Podobnie jak Ty lubię styl z elementami tetro, ale jednak w wersji nowoczesnej. Nie czułabym się dobrze z wystylizowaną fryzurą, makijażem z epoki i całą resztą. Co za dużo, to niezdrowo;), choć podoba mi się na kimś, ale ja bym się czuła po prostu przebrana. Uściski! :)
Ja również unikam przestylizowania i jakiejś takiej drapieżności, ostrości w stylu mocno graficznego makijażu oka czy asymetrycznych cieć, unikam sztywnej elegancji. Unikam też drugiej skrajności: dresów, oversize itp. – dla mnie oczywistym jest że muszę być gdzieś pośrodku i chociaż czasem chciałabym inaczej to wiem że nie mogę bo będę źle wyglądać.
Natomiast jeśli idzie o kolory to od zawsze kocham wszystkie romantyczne barwy z niebieskim na czele. Do tego ecru, zieleń, pudrowy róż i dzięki Tobie Mario fiolet do którego wcześniej byłam uprzedzona. Trochę może korciły mnie barwy jesieni ale nigdy, przenigdy nie myślałam o tym żeby nosić neony. Kojarzą mi się z kostiumami pływackimi i kombinezonami narciarskimi. Nie i jeszcze raz nie :-)
Fantastyczne sa zdjęcia, na których sie usmiechasz lub smiejesz. Moze mam cos nie tak z pojęciem elegancji czy klasy, ale uśmiech dla mnie prywatnie to plus 10 do stylizacji ☺️
A mnie się właśnie podoba Maria z poważną, dostojną miną. W ogóle taki dostojny i wyrafinowany wyraz twarzy u kobiet podoba mi się dużo bardziej, niż pełen uśmiech.
Przyjemnie się to ogląda.Ubranie a nie przebranie,pasuje na wiele okazji,nie rzuca się w oczy,ale przy dokładniejszym oglądaniu tylko zyskuje.
Ja nie lubię u siebie rzeczy obcisłych,całe ciało mnie boli jak trochę podnoszę więc unikam.Chyba często jestem reformowalna.Jeśli ktoś mnie przekona ,że coś jest dla mnie dobre,dobrze w tym wyglądam to próbuję.
Totalnie niereformowalna jestem w kwestii fryzury – ma być idealnie powtarzalna przy zerowym wysiłku, dawać się ułożyć na wodę i trzymać bez niczego. Od 13 lat chodzę do jednego fryzjera, kilka lat temu doszliśmy do naprawdę krótkiego pixie i to jest to! Dzięki niemu pokochalam swoje włosy, bo uświadomił mi, że istnieją kobiety, które bardzo by chciały codziennie bezwysilkowo wyglądać tak samo, a nie jest im to dane.
Mario, ja też zupełnie podzielam Twoje podejście do 'looku’ retro. Są ludzie, na których pełne odtworzenie świetnie wygląda, ale ja wolę unowocześnioną wariację na temat.
I jeszcze: buty są świetne, i jeśli ktoś ich nie rozumie, to znaczy, że – no, właśnie – że nie rozumie T-barów:-) moim zdaniem paski świetnie grają z wzorem geometrycznym.
Pięknie wyglądasz Mario. Spódnica świetna. Kolory piękne. Uwielbiam spódnice i sukienki. Jak ktoraś z moich poprzedniczek ja też bardzo kojarzę geometrię/ graficzne wzory z Twoim stylem. No i zachwycam się geometrią w tle kostka, schody i krawężniczki – idealna sceneria.
U mnie geometria nie przechodzi – to jedna z tych w sumie wielu niereformowalnych rzeczy w garderobie które mnie przytłaczają i tną mi figurę na segmenty. To samo dotyczy kropek/ groszków. Zaraz obok idą neonowe barwy i strój sportowy na niesportowe okazje – czytam, że nie tylko ja tak mam :) i czuję się mniej dziwna. W stroju sportowym biegam czy ćwiczę, pracuję w ogrodzie albo chodzę na grzyby, w góry – nic więcej. Conajmniej dziwnie czuję też się w puchowych kurtkach – mam tylko jedną i zakładam tylko kiedy muszę, w płaszczu czuję się najlepiej. Unikam braku talii oversize i – wyglądam jak w worku, przechodzi jedynie sweter do obcisłej ołówkowej spódnicy, wtedy jest balans.
O hybrydach na paznokciach, wachlarzach sztucznych rzęs, wypełnionych ustach i doczepkach włosów nawet nie wspominam, bo to smutne co teraz uważa się za standarty kobiecego piękna… no i śmieszna sprawa – nie umaluję na czarno/ niebiesko/ zielono paznokci, trzymam się czerwono – różowej klasyki, a ekstrawagancją są dla mnie odcienie złota :)
Wspaniała sesja, bardzo radosna i lekka. Masz piękne usta i fajnie, że je ostatnio mocno podkreślasz! Spódnica ma fajny krój, ale wzór mi się niestety nie podoba, po prostu nie mój styl ;) Ale za to jak byś miała panterkową spódnicę… ;) Tak swoją drogą czy zimie takiej jak Ty pasuje panterka? Bo czuję, że chyba jesienie najlepiej w niej wyglądają. A prawdziwe lato może założyć panterkę bez szkody? ;)
Takim moim niereformowalnym elementem jest noszenie długich i rozpuszczonych włosów, koniecznie nie farbowanych, chociaż chyba nie wytrzymam bez farbowania długo, bo zaczynam intensywnie siwieć, a mam dopiero 33 lata :/ Marzą mi się też długie siwe włosy, też naturalne, ale ten przejściowy stan jest dla mnie nie do zaakceptowania.
Uwielbiam jeszcze podkreślanie talii, raczej nie noszę obcasów, bo mi nie wygodnie, zwiewne szale lub kominy, duże wzorzyste kolczyki to coś co muszę mieć i jesienią i zimą noszę wzorzyste rajstopy, uwielbiam to i jak którejś z tych rzeczy nie ma to źle się czuję.
Dari – polecam bloga Pepsi Elliot, tam jest dużo m.in o problemach z włosami :)
Dziękuję, zerknę na pewno, ale oprócz siwienia, nie mam żadnego problemu z włosami. Lubię ich naturalny kolor i dlatego nie chcę się farbować. A niestety na siwienie chyba jeszcze nikt lekarstwa nie znalazł :(
Problem pigmentacji włosów też jest tam poruszony :)
Mi coś Mario nie gra w proporcjach i w tych butach, jakby zniekształcały Ci nogi. Ale to może być kwestia zdjęć..
Podciagnelabym spódnicę i zwęziła ją ciut w talii. I koniecznie czarne matowe rajstopy w tym wydaniu, albo do gołych nóg złote mokasyny.
Ps. I jak pisała osoba w pierwszym komentarzu, bardzo podoba mi się gra kolorów na Tobie, szczególnie w obrębie twarzy. Ubiór sylwetki to powtarza jak echo.. :)
Ja nie mogę zrezygnować z wygody (buty MUSZA być wygodne, czytaj płaskie), naturalnych materiałów i naturalnego wyglądu (żeby nie było za bardzo widać, ze coś poprawialam:) …
Bardzo fajny klimat, kolory super a do torebki wciąż wzdycham- ale niestety buty dla mnie zbyt retro, przez to cały zestaw nie wygląda współcześnie, kojarzy mi się przez to z modą z lat 2006-2007 kiedy były modne takie wzory i buty. Klasyczne szpilki z trójkątnym noskiem byłyby dużo lepszym wyborem.
Zdecydowanie jestem niereformowalna w kwestii kolorów. Jestem w stanie założyć najwyżej jeden czarny element, a i tak najlepiej ze wzorem. Po prostu kolor jest dla mnie strefą bezpieczeństwa. Mogę nawet cała ubrać się na żółto i do tego czarny kapelusz, swoją drogą wtedy dostaję najwięcej komplementów. Żadnych crop topów, dużych toreb na ramię(tylko plecak lub niewielka listonoszka) czy kolorowych adidasów. Co ciekawe, kolor czasami jest w stanie przekonać mnie do formy ubrania, której normalnie bym nie założyła. Np. męska kurtka przeciwdeszczowa w żywym kolorze staje się możliwa do noszenia. Buty w najprostszej możliwej formie, najlepiej z brązowej skóry. Paznokcie na króciótko i bezbarwny lakier, głównie z racji wykonywanych zajęć, w których dłuższe by mi przeszkadzały, ale też takie najbardziej mi się podobają. No, i niereformowalna jestem w kwestii mężczyzn/chłopców, krótkie włosy są be i jak na razie uznałam za atrakcyjnych może dwóch brunetów(ze znanych osobiście). Za rude włosy +100 do wyglądu
O matko. O matko. Taka stylowka (czarna obcisla bluzka z rekawem 3/4 i dekoltem w lodke + wzorzysta spodnica midi) nalezy do moich totalnie ulubionych: takich, przy ktorych szybciej mi bije serce – i wszystko jedno, czy znajduja sie na mnie, czy na kims. Co do moich niereformowalnosci, sporo rzeczy juz tutaj padlo:
– przeklute uszy (ladne kolczyki przerabiam sobie na klipsy)
– regulacja brwi (mam dosc mocno zarysowane & I am proud of it)
– spodnie (niewygodnie mi w nich i czuje sie w nich totalnie nieatrakcyjnie)
– zasada, ze do sukienki czy spodnicy absolutnie koniecznie musza byc obcasy (a fige! :D nosze baleriny i kozaczki na plaskim, i nie zamierzam tego zmieniac)
– wyrazne guziki (nikt mnie nie przekona, ze guzik to cos ladnego)
– drobne kolczyki na sztyfcie (z racji punktu pierwszego nie dotyczy mnie samej, ale nie podobaja mi sie na innych… budza we mnie skojarzenia z pierwszymi kolczykami dziewieciolatek w osiedlowej podstawowce i wydaja mi sie jakos tak… nie licujace z dojrzala kobiecoscia).
Uwielbiam tę Twoją sesję, to chyba będzie moja ulubiona Twoja!
Jadąc dzisiaj do pracy, zastanawiałam się, w jakim stylu jestem ubrana – modnie czy niemodnie, retro czy nieretro. Doszłam do wniosku, że po prostu w swoim. Jak pisałam na IG, kupiłam ostatnio cudowne t-bary na słupku, które pasują mi praktycznie do prawie każdej mojej spódnicy i sukienki, do których także pasują sandały w stylu Brickenstocka. Myślę zatem, że to styl na pograniczu dziewczęcego retro (niech granicą tu będzie czerwona aksamitna sukienka z MZ, w której wyglądam jak aniołek św. Mikołaja spod choinki) i boho. I to jest ta moja niereformowalność – raz hipis, zawsze hipis, ale kręcą mnie sukienki z „Mad men”.
Zakochałam się w tej szmince, uściski!
W ogóle nie wyglądasz retro, Mario :) Wyglądasz jak Ty – proste, nieprzekombinowane zestawienia stylistyczne, spójne kolorystycznie. Strasznie mi się podoba to, że nawet jak wybierasz wzory, to nigdy nie są jaskrawe, są stonowane i nie dominują w całej stylizacji.
Ja jestem niereformowalna, jeśli chodzi o stosunek do zwierzęcych wzorów – w mojej opinii zawsze to wygląda tandetnie i nadaje się ewentualnie jako charakteryzacja do filmu o jaskiniowcach (choćby „Flinstonowie”) :)
Mario, a może wpis o dobieraniu butów i torebek do określonego stylu, klimatu… mam z tym problem.
Popieram pomysł w stu procentach!
Uwielbiam, kiedy torebka i buty stanowią kropkę nad i w stylizacjach, tak jak u Ciebie, Mario. Niestety, wszystkie moje buty są jakieś nijakie. A kiedy już kupię sobie jakieś z przytupem, to oczywiście nigdy nie noszę, bo mi do niczego nie pasują albo łatwiej złapać za sprawdzone czółenka czy balerinki. Z torebkami jest jeszcze gorzej – kupuję jakąś, noszę do zajechania i powtarzam proceder.
Zakochałam się w płaszczu. Bardzo często noszę rozkloszowane spódnice i sukienki i marzyłam o czymś takim, ale nie jest łatwo znaleźć rozkloszowany płaszcz chociaż w połowie wełniany. Teraz tylko muszę się przemyśleć, czy inwestycja w aż taką jakość ma sens, bo cena trochę powalająca.
I chciałabym Ci podziękować, Mario, za prowadzenie tego bloga. Jesteś dla mnie ogromną inspiracją, teraz, kiedy Twój styl skręcił w mniej sportowe klimaty nawet bardziej niż na początku. Dzięki wprowadzeniu metody „wszystko mam” udało mi się znacząco ograniczyć zakupy, a kiedy coś kupuję, to jest to w stu procentach moje. W szafach wciąż mam zakupowe porażki, kupione pod wpływem impulsu i do tej pory ani razu nienoszone, ale staram się ich powoli pozbywać. Najważniejsze dla mnie było odkrycie, jak bardzo uwalniające jest ograniczenie się do swojego stylu i rezygnacja z przypadkowych inspiracji. Tylko z tymi butami wciąż mam problem ;)
Mario! Ja co prawda z zupelnie innej beczki, ale moze pomozesz… Jak nosic pasek w plaszczu typu trencz kiedy nie chce go wiazac? Czy ma sobie dyndac po prostu czy co…Mam kilka takich plaszczy, nawet zimowy i zawsze ten problem powraca, zwlaszcza kiedy ide po porostu rozpieta. Help!!!
Dyndać, ja bym zostawiła dyndający. Ale oczywiście można z tyłu sobie zawiązać, jak tutaj: https://pl.pinterest.com/pin/553309504210598417/
Ja jak sie spiesze to wkladam koncowki paska do kieszeni, bo nie lubie dyndajacych
Nie jestem co prawda Marią, ale ja związuję pasek na plecach – coś takiego robię jak na tym obrazku:
http://1.bp.blogspot.com/_jSrnxOv6ZmU/SkHw00tGQoI/AAAAAAAAAgM/z4s3ipp5L-E/s400/H.W+trench+back.JPG
uważam że nieco nonszalancko to wygląda, no i nie gubię tego paska :)
Haha, Asiu byłam o trzy minuty szybsza :)
Bardzo dziekuje i Marii i Tobie :)
Fajna stylizacja, lubię połączenie takich gładkich obcisłych bluzeczek (najlepiej czarnych) ze spódnicą o kroju A. Tylko u mnie koniecznie musi się spódnica kończyć nad kolanem.
Generalnie jestem „trudno reformowalna”: gdy wchodzi jakiś nowy trend, i jest on dość daleki od tego, co było do tej pory, to mija baaaardzo dużo czasu zanim się do niego przekonam. Dobre dwa sezony przekonywałam się do spodni rurek. Mam jednak wrażenie, że od jakiegoś czasu trendy są na tyle krótkotrwałe, że zanim zdążę się do nich przekonać, one już przemijają :) Nazwałabym się „zachowawczą”, niestety czasem oznacza to że ubieram się nudno :(
Tak jak Dziewczyny wyżej pisały, też jestem fanką naturalności, jednak uważam, że pewne upiększenia są spoko w granicach rozsądku. Hybryda na naturalnej płytce jest bardzo ładna i trwała (nieodmiennie żałuję że nie mogę jej stosować), ale żelowe czy akrylowe bardzo długie i grube paznokcie są już nieestetyczne. Tak samo z rzęsami czy brwiami – po prostu do pewnej granicy upiększają, a po jej przekroczeniu – szpecą. Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem.
Mario, czy przygotujesz zestawienie ciepłych, wciąż calkiem eleganckich kurtek zimowych?
Pięknie wygladasz..widac ,ze stylizacja bardzo przemyslana, lącznie z tłem do zdjęc! Super szminka i torebka.
Spodnica ciekawa..na Tobie wygląda super. Z czym jeszcze procz gladkiej, jednokolorowej bluzki/sweterka bys ją stylizowala? Bo mysle nad spodnica, co prawda w innym wzorze..i jednak zostaja do ubioru tylko gładkie i proste góry,hmm.
Moim zdaniem, Twój najslabszy punkt wielu stylizacji to buty.
T- bary sa super i rozumiem nawiazanie do ksztaltów ze spódnicy, ale…jednak nie dla mnie.
Mnie ta spódnica przypomina chodnik albo wykładzinę, Nie włożyłabym jej.
Mnie ta spódnica przypomina chodnik albo wykładzinę, Nie włożyłabym jej. Totalnie nie mój styl.
Mario, wyglądasz pięknie! Ja w tym samym zestawie czułabym się dziwnie, bo nie jest to do końca „mój” zestaw, ale na Tobie moim zdaniem wszystko świetnie gra.
Przyglądam się Marie Zelie już od jakiegoś czasu i chyba w końcu ulegnę (kusi mnie ogromnie Helle Victoria ruda!). Ma piękny wzór – a jeszcze niedawno odrzucałam wszystkie wzory…
Też jestem trochę niereformowalna. Żadne animal printy u mnie nie przejdą, choć w kwestii wzorów coraz bardziej dopuszczam wyskoki :) Też stawiam na naturalność i tu od lat nic się nie zmienia (choć dopiero niedawno polubiłam malowanie paznokci, wcześniej odrzucałam nie tylko długie szpony, ale jakikolwiek kolor, teraz nie chciałabym z tego rezygnować. Warunek jest jeden: kolor jednolity, żadnych wzorków). Mam jeszcze kilka swoich modowo-stylowych dziwactw, które NIE PRZEJDĄ, ale nigdy nie mówię nigdy. Po prawie 30 latach nauczyłam się jeść pomidory, więc może i pewnego dnia założę dżinsową kurtkę lub mokasyny…? :)
I raz jeszcze: naprawdę pięknie Ci w jesiennych kolorach. I świetny kolor na ustach, co to? :)
Pierwszy raz komentuję choć podglądam od lat. Ale muszę napisać: jest idealnie! Nic bym nie zmienila, proporcje, kolory, wzory – wszystko współgra z Tobą harmonijnie! Czekałam na spódnicę takiej długości na Tobie (może coś przegapiłam), bo Twoja sylwetka aż o to prosi (zazdroszczę!). Jestem zachwycona. Nie bardzo rozumiem co sie może nie podobać w Twoich butach, moim zdaniem dobrałaś je wyśmienicie. Porównując Twoje stylizacje sprzed paru lat i te ostatnie oraz to jak dziś wyglądasz (włosy, makijaż) muszę napisać: jesteś jak wino! Wyglądasz na swój wiek, w najlepszym znaczeniu tego słowa, nie udajesz nikogo innego, widać że jesteś pewna siebie i swoich wyborów. Gratuluję znalezienia swojego stylu. Obawiam się, że z racji warunków, choć jestesmy w tym samym wieku, wyglądałabym przy Tobie jak niedoubrana smarkula;) A może tylko bym się tak czuła. Nie widzę za bardzo na Tobie tych oversizów, to coś dla innego typu figury i „emploi”, ale… you’re the boss;)
Ja podobnie jak inne czytelniczki- od lat mówię „nie” farbowaniu włosów i sztucznym paznokciom czy hybrydom (jak dla mnie są zbyt idealne, żeby choć udawać naturalne, choc to musi byc wygoda i oszczednosc czasu). Mieszkam we Francji, a tu podejście do naturalności jest zupełnie inne, moze to dlatego. Jednak jedyne, czego bym sobie nie zrobiła nigdy to tatuaż. Też nie cierpię (na sobie!) panterki i innych wzorów zwierzęcych ale może kiedyś się skuszę na jakieś balerinki w „panterkę” w chłodnej tonacji?
Pozdrawiam!
Hej Helen, dziękuję za pierwszy komentarz. Ja też nie lubię tatuaży, a francuską naturalność podpatruję jedynie na zdjęciach, ale to też jest dla mnie frajda. A z ciekawości, myślisz że ile mam lat?
Ha, Mario, wybacz ale nie wejdę w tę zgadywankę;) Może zabrzmiałam pretensjonanie, może powinnam była pisać o przedziale wiekowym? Myślę, że jesteś elegancką kobietą między 30 a 40! Jestem blisko?;)
Kocham takie buty. Ładny zestaw, choć spódnica „nie moja” ale to nie ja ją noszę.
Super, że przełamywany jest stopniowo tradycyjna rola tych butów – wcześniej były zarezerwowane tylko dla tańca towarzyskiego i były stanowczo passe we wszystkim, co tym sportem nie było. Spódnica z pewnością ciekawa, bardzo pasuje w jesienny nastrój i sprawdzi się z pewnością z ciepłymi rajstopami :)