Dzisiaj będzie o moim stylu. Ostatni wpis, który dobrze opowiadał o tym, jakie przyświecają mi estetyczne idee opublikowałam bardzo dawno temu, bo w połowie 2015 roku Jaki klimat jest Twoim klimatem. Tak naprawdę on cały czas jest aktualny, bo dobrze oddaje moje poczucie estetycznej wrażliwości i upodobań. Jednak czasu upłynęło sporo i przydałoby się doprecyzować niektóre rzeczy, a na niektórych mocniej się skupić.
A jako, że mam w mojej głowie bardzo wyrazisty obraz siebie w najbliższej przyszłości oraz mam zawężoną grupę pojęć, które są u mnie teraz na absolutnym szczycie, nie pozostaje mi nic innego jak to nowe rozpisanie stylu zrobić w wersji najprostszej, najlepszej i najbardziej przejrzystej. Przed Wami więc moja Lista klasyków (stan na początek 2018 roku, bo jak wiadomo wiele rzeczy się może pozmieniać).
Gdy skończyłam pisać książkę, poczułam silną potrzebę zastosowania się radykalnie do swoich własnych porad. A więc po kolei:
Od Versace do Owensa
Brzmi to na pewno dziwnie, ale tak właśnie chciałabym określić granice swojego stylu. Jest coś w estetyce obydwu tych domów mody, co mnie pociąga, choć pozornie wydają się one nie mieć wspólnego mianownika. Ja tych mianowników widzę kilka i widzę tu szansę na spójność. Dla mnie oni są podobni do nich, ale zdaję sobie sprawę z tego, że mogę być jedyną osobą na świecie, która tak to postrzega.
Dosłownie zachłysnęłam się ostatnio estetyką domu mody Versace, zaczęłam się interesować historią związaną z rodzeństwem Versace, oglądać dostępne pokazy i przyznam, że jestem bardzo ciekawa serialu American Crime Story 2 z Penelope Cruz w roli Donatelli. Planuję kupić szal Versace, ale jeszcze nie jestem do końca zdecydowana, która forma będzie dla mnie najlepsza. Na razie zadowoliłam się tą sukienką, która kojarzy mi się z estetyką włoskiego domu mody.
Trochę surowizny chciałabym jednak u siebie przemycić. W gruncie rzeczy cały czas wspaniale czuję się w „workach”. Lubię taką Marię w dużo za dużych ubraniach, w ciężkich butach, czarnym oku, skórze. I będę taką siebie rozwijać, bo nie chcę niczego zakłamywać. W polskim Vogue jest ciekawy artykuł o Owensie, związany z wystawą jego prac w Mediolenie.
Czerń
Przyznam, że nie pamiętam takiego momentu w moim życiu, w którym czarny mi się nie podobał. Ten kolor towarzyszył mi już od podstawówki. Kiedy w szkole była moda na małe plecaki, ja jako jedyna miałam czarny lakierowany plecaczek, a dziewczynki najczęściej wybierały róż i błękit. Pamiętam, że modne były też sportowe kamizelki, princeski, ażurowe narzutki robione na szydełku, rybaczki – mówimy cały czas o podstawówce – ja to wszystko miałam czarne :) Moje serce było i jest i chyba zawsze będzie czarne…
Chciałabym, żeby większość moich gór (bluzek, swetrów i koszulek) była w tym kolorze. Czerń postrzegam jako bazę, ale taką bazę, która może być czymś ozdobiona, a wcale nie musi. Dla mnie czerń jest samodzielna, choć jednocześnie też bardzo plastyczna. Wspaniale łączy się ze srebrem i złotem, czego zamierzam intensywnie doświadczać w najbliższym czasie. Czerń plus złoto to wg mnie elegancja, dojrzałość, bogactwo, a czerń plus srebro to z kolei mrok, młodość, siła. Dajcie mi znać jak Wy postrzegacie te połączenia!
Zieleń
Już nie tylko butelkowa zieleń, ale też i ostrzejsza – szmaragdowa towarzyszy mi coraz częściej. Lubię zieleń na pograniczu z niebieskim: turkusy, morskości, a nawet zieleń jaśniejszą: miętową, limonkową. Lubię zgniłą zieleń, lubię zieleń militarną. Pozytywne odczucia względem tego koloru tylko potęgują się u mnie z czasem i nawet sama jestem zaskoczona tym, że piszę te słowa mając na powiekach kreski zrobione zieloną kredką.
Bardzo komfortowo czuję się tej zimy w połączeniu czarnego płaszcza z zieloną małą torebką jak tutaj czy tutaj. Na wiosnę kupiłam już UWAGA zielony trencz, o ten. Na swoją obronę dodam, że na pierwszy rzut oka wydaje się czarny, trzeba się dobrze przyjrzeć, by dostrzec zieleń.
Zieleń jest dla mnie na tyle ważna, że wymieniłam ją koło czerni na liście klasyków, ale są też inne kolory, które darzę uczuciem.
Ciemne kolory
A są to wszelkie barwy kojarzące się z mrokiem, smutkiem, czasem elegancją, a czasem dostojnością. I te kolory w gruncie rzeczy dobrze oddają ducha typu urody jakim jest intensywna zima. Są to w szczególności burgund i wiśnia, kobalt i granat, czekoladowy brąz, oberżyna, grafit i stalowy, no może jakiś ciemny róż, choć do różu mam chwilową awersję…
Nie gustuję w stylizacjach na których pojawia się kilka kolorów. Wolę połączyć czerń lub biel z jedną ‚kolorowszą” barwą albo postawić na jeden kolor od stóp do głów. Ale jednocześnie muszę przyznać, że np. błękit jeansów lub paski na koszulce traktuję jako neutral i tu już nie miałabym oporów przed dodawaniem jakichś innych kolorów.
Srebro, złoto, ciężka biżuteria
Jeden z najważniejszych moich postulatów. Mam teraz ogromną potrzebę obwieszania się biżuterią. I to nie taką malutką, minimalistyczną, delikatną, ale właśnie ciężką, mocną, świecącą, bogatą. Czuję jakby taka biżuteria stawiała kropkę nad i w moim przypadku. Zwłaszcza kolczyki przy mocno podkreślanych ustach przywodzą skojarzenia z silną kobietą (power dressing, supermodelki, Dynastia). Przeczesuję pchli targ, internet w poszukiwaniu kolczyków czy klipsów z lat 80-tych i co chwila udaje mi się znaleźć coś ciekawego np. takie klipsy.
A już za główny cel stawiam sobie mieszanie srebra i złota. Uwielbiam takie połączenie na kimś, ale na sobie nie do końca potrafię je „wyegzekwować”. Torebki Fendi mają świetnie okucia w obu kolorach i wygląda to wspaniale, jak np. tutaj.
Lakier
Lakierowana skóra na butach to dla mnie żadna nowość. Jednak chciałabym to uwielbienie połysku rozszerzyć również na ubrania i torebki. Gdzieś tam nieśmiało w myślach widzę siebie w winylowym płaszczu i to niekoniecznie w czarnym.
Natomiast lakierek na butach przestał mi się wydawać odświętny, jest już po prostu wpisany w mój „normalny” wygląd.
Skóra z fakturą
To samo dotyczy niegładkiej skóry. Tak się składa, że tłoczenia na wzór skóry krokodyla przeżywają teraz jakiś renesans, ale ja się z tego bardzo cieszę. W Massimo Dutti kupiłam taką torebkę. A bardzo podoba mi się również shopper od Zofii Chylak.
Elegancja, rock, orient
Te trzy składniki wpisuję razem, bo wyrażają dobrze pewien rodzaj podejścia do akcentowania bazy ubraniowej.
Przez elegancję nie rozumiem bycia przesadnie wystrojonym, a tylko wybór elegancji w przypadku, kiedy nachodzi mnie jeszcze jakieś wahanie, co do bardziej sportowego stylu. Z tym jednym elementem muszę uważać. Sport to jest dla mnie bardzo wygodna i taka szybka, bezmózgowa ścieżka z której prawie nigdy nie jestem po czasie zadowolona. Często mnie ciągnie takie ułatwianie sobie życia, a później żałuję. Chciałabym być tutaj dla siebie surowsza i ten sport z mojego codziennego wyglądu raczej eliminować. Stąd wpisałam tu elegancję. Poza tym lubię siebie w prostych zestawach typu koszula i czarne spodnie plus męskie buty.
Rock w typowym znaczeniu tego słowa: skóra, ćwieki, czerń, dużo srebra, mocny makijaż – jest to dla mnie zupełnie naturalne. Na blogu nie widać tego tylko dlatego, że po prostu było w zeszłym roku mniej postów i nie było jak tego pokazać.
W szafie chciałabym mieć orientalne szale, które traktuję jako najlepsze uzupełnienie zestawu czarna gładka bluzka i jeansy lub prostej małej czarnej, a także sporo ciężkich kolczyków czy bransolet w takim stylu.
Liście
Niezmiennie moim ukochanym wzorem są liście. Ale nie jestem wobec nich bezkrytyczna, nie myślcie sobie. Nie tak łatwo znaleźć rzeczy z tym wzorem, które nie byłyby zbyt dosłowne. Przeszkadza mi, kiedy liść jest jakby przedrukowywany z natury, wyglądający jak zdjęcie. O wiele bardziej cenię interpretacje na temat tego motywu czy przedstawienie go bardziej symbolicznie niż dosłownie. A że o to trudno, mam tylko trzy sukienki z tym wzorem, ale za to jakie: 1, 2, 3! No w sumie trzy to nie tak mało :)
Mocne usta
Zastanawia mnie to, jak ja się malowałam zanim sobie postanowiłam, że to na usta będę kładła nacisk w makijażu. Gdy teraz nakładam jasny błyszczyk, czuję, że to o wiele za mało. Nawet neutrale są u mnie na tyle mocne, by usta w nich były wyraźnie zarysowane. Nie ukrywam, że maluję się dość intensywnie, nawet na co dzień, bo bardzo to lubię. Teraz zdecydowanie przeżywam fascynację nakładaniem ogromnych ilości różu na policzki.
Gładkie włosy
Muszę mieć dłuższe włosy. Jeszcze z pięć centymetrów i będzie super. Cały czas – proste równa się najlepsze. Dyskutowałyśmy pod wpisem o włosach nad suplementami i zdecydowałam się na Kerabione. Na razie jeszcze nie widzę efektów, ale zaczekam z ocenami do końca kuracji.
Platformy, obcasy
Płaskie buty pójdą w odstawkę. O wiele bardziej komfortowo czuję się na obcasach. Typ buta jaki niesamowicie działa mi teraz na wyobraźnię, to takie jakby buty hrabiego.
Jak widzicie mam wielką ochotę na obranie bardzo konkretnego kierunku. Wpłynął na to głównie proces tworzenia książki – bardzo się przy niej zdyscyplinowałam i postanowiłam, że przynajmniej w kwestii stylu coś wyostrzę, coś popchnę do przodu, coś zmienię na radykalniejsze. Czuję się po tych postanowieniach tak, jakbym dosłownie: umyła twarz zimną wodą. Chce się uporządkować tę sferę życia bardzo bezkompromisowo, wyostrzyć!!!
Przeniosłam Wybór Marii na pinterest. Będę tam umieszczać produkty, które mi się spodobały, które chcę kupić lub już kupiłam. Po kliknięciu w zdjęcie zazwyczaj przeniesie Was do strony produktu, oczywiście może się zdarzyć, że produkt jest już niedostępny. Ta tablica może być pewnym obrazem mojego gustu, bo umieszczam tam rzeczy na które patrzę wyłącznie pod kątem swojej szafy. Jak widać nie przypisuję się do jednej grupy cenowej. Czasem podobają mi się rzeczy od projektantów, a czasem zachwycę się czymś tanim na chińskiej aukcji. Nauczyłam się już jakiś czas temu, że wszystko jest dla ludzi. Nie ma co się snobować i nie ma co skreślać czegoś, bo jest tanie.
Kolej na Was. Co byście wyostrzyły w swoim stylu? Pytam czysto teoretycznie. To nie musi być deklaracja, że oto od teraz będę brnąć w taki, a taki motyw. Na luzie!
Ostatnio jestem rozdarta… uwielbiam modę i ciągle próbuję odnaleźć swój „idealny” styl, ale nie potrafię. W ubiegłym roku stawiałam na „grzeczną dziewczynkę” sukienka od Marie Zelie była moją ukochaną. Pod koniec roku zaczęłam się dusić w tym klimacie i doszłam do wniosku, że jednak uwielbiam też jeansowe spodnie z dziurami, sportowe buty… i ogólnie przepych. Później doszłam do wniosku, że moja szafa jest nudna i wszyscy mnie ciągle traktują jak małą, słodką dziewczynkę noszącą bluzeczki z kokardami i mimo, iż wiele osób mi mówi, że taki styl mi pasuje, to ja nie jestem przekonana, czy chcę ciągle być kojarzona z takim lookiem. Lubię też bardzo kolor czarny i w pewnym momencie doszłam do wniosku, że 3/4 mojej szafy jest w czerni i że może na wiosnę zaszaleję z kolorami… Teraz czytam Twój post i zazdroszczę, że jesteś w stanie tak jasno określić co jest dla Ciebie naj.
Ja też nie umiem jednoznacznie określić swojego stylu, ale wiesz co? Zaakceptowałam to, że raz mam ochotę na bluzę i jeansy, a nazajutrz na ołówkową spódnicę i szpilki. I choć przez to podejście nie mam tak małej ilości ciuchów, jak bym chciała, to nie chcę wciskać na siłę w jeden styl ;)
Hehe na te rozterki polecam Kibbe :) :) :)
Mój gust w duzej mierze uksztaltowali rodzice i chrzestna (zima, androgeniczna figura, bardzo drobna jak Audrey, nosząca bardzo surowe i swietnej jakosci ubrania- kolorowe kaszmirowe szale, biale koszule, jeansowe dzwony lub spodnie garniturowe, piekna bizuterie, skorzane kurtki, zero spodnic czy sukienek, piekne welniane swetry). Ja raczej zamiast do skory mam slabosc do zamszu. Lubię rzeczy delikatnie podniszczone, biale lniane koszule do delikatnych, skorzanych lordsow i ciemnozielony h spodni. Lubię male, bardzo krotkie czarne sukienki z kolorowymi szalami. Bardzo czesto noszę jeansy, biale nisko zapięte lniane koszule, jeansy i mokasyny. Mam wlosy w kolorze ciemnoblond, dlugie i lekko falowane. Dosc czesto noszę szarą marynarkę o kroju ramoneski, albo luzna szarą bluzkę z baskinką, z czarną chustką na szyi i do podartych rurek. Raczej moj styl opisałabym jako 'arystokarta na wygnaniu’. Lubię dobrej jakosci materiały, proste kolory (biel, czern, szmaragd, zgniła zieleń, szarości). Chyba nie mam zadnych postananowień ani planów co do zmiany mojego stylu, bo pomimo, że intryguje mnie lodowy krajobraz, zimne, czyste barwy albo las jesienią ja najchętniej widzę się w krajobrazie szkocji. Jeziora, mrok, wrzosowiska, tajemniczość, przygoda, ciepła herbata w przeszklonej, starej kawiarni, wygodny sweter, ciemny, gryzący, szary sweter, zgubiona fioletowa pomadka w torebce-worku, drewniane schody w starej kamienicy, wino pite podczas deszczu, palone świeczki, kolorowe witraże, zapach nagrzanych włosów, pośpiech, delikatna melancholia.
Urzekl mnie twoj komentarz…kiedys takie bylo moje zycie :) chcialabym do tego wrocic.
Bardzo fajny klimat!
Mnie też. Ja bym o sobie powiedziała, że mój styl to…jakość. Kaszmir kupuję w sh, w TKmax-ie.
Nie noszę dżinsów, tylko cygaretki. Materiałowe. Skórzane botki na obcasie. Wełniane/kaszmirowe proste swetry. No i jedwabna chustka zamotana pod szyją. Do tego proste włosy i porządny stary zegarek. A sukienki to latem. I tylko do gołych nóg. Lekko opalonych. Do cygaretek też koszule. Żadnego akrylu czy poliestru. Ma być prosto i naturalnie. Może być sukienka-worek lniana. A może być dopasowana wełniana, mała czarna. Wolę u kogoś parkiet nadgryziony zębem czasu, niż nowe panele. Wolę starą porcelanę (nawet z niemodnym już dziś wzorem) niż toporny kubek. I…nie lubię być 'modna’. Co nie znaczy, że jestem retro. Kocham wszystko na czym czuć tzw. jakość. Nie mylimy tego z marką.
Mario, kocham Twego bloga. I dziękuję za piękne komentarze mądrych kobiet:)
Muszę to napisać – cudowny komentarz, cudowne inspiracje (BTW planuję w tym roku zwiedzić Szkocję, ale jeszcze nie wiem, w jakiej porze roku) i z pewnością piękny i ciekawy styl :)
To jest całkowicie normalne i to się dzieje przez większą część naszego życia: że chce się dużo, chce się być różnymi dniami różnymi osobami i to jest spoko, bo ja też przez to przechodziłam. Ale może to być tak, że przez tę książkę, przez to myślenie 24h na dobę o tych sprawach mam już serdecznie dość rozkminek i sama z siebie naturalnie zapragnęłam się mocno określić. Czuję się z tym taka wyzwolona, taka lekka teraz, że naprawdę w ciągu najbliższych dni robię porządek w szafie i nie oglądam się na to, co było. Ale to nie jest zmiana z dnia na dzień, tylko skutek czegoś, no i nie jest to zbyt spontaniczne, tylko wynikające z potrzeby. Nie widzę, by określanie się na siłę miało przynieść jakiś dobry rezultat, bo gdybyś w każdej tej przeżytej skrajności siebie odnajdywała, to nie chciałabyś z niej uciekać. Jak widać to jeszcze nie jest to, jeszcze jest szukanie. Ale próbować trzeba, aż do czasu, gdy zaskoczy. Bo to dookreślenie siebie daje bardzo dużo satysfakcji.
Mario, a jak udało Ci się określić? Ja się swego czasu wahałam między kilkoma stylami i nie umiałam wybrać. Na przykład czerń/ciemne kolory versus jaśniejsze, żywe kolory. Ta pierwsza opcja bardzo podoba mi się jesienią i zimą, w porze wiosenno-letniej feeria barw i wzory (na szczęście od lat podobają mi się te same typy wzorów), i weź tu się określ :). Tak to jest, kiedy podoba nam się zbyt wiele rzeczy na raz.
Udało się tak, że z tych rzeczy, które mam w szafie i kosmetyczce, starałam się przez pewien czas robić najlepsze zestawy, jakie tylko są możliwe. Ja mam takie okresy w ciągu roku, że mi totalnie „zwisa” mój wygląd, a mam takie, że chce być miss world :) I trafiło na taki okres miss world plus byłam już po intensywnym pisaniu książki (której tematyka ma tu ogromne znaczenie, bo zachciało mi się zastosować do własnych teorii) i chciałam wyściubić nos sprzed kompa i jak się odwaliłam, wyszłam do ludzi i poczułam się [no dobra, wiem jak to durnie zabrzmi] piękna, to złożyłam sobie deklaracje sama przed sobą – będziesz piękna, nawet jak cię najdzie okres najgorszego „zwisu” i będziesz piękna na swoich zasadach (czytaj zgodnie ze swoim gustem, a nie żadnym kanonem), że potem to już tylko naturalnie zostały przy mnie te czynniki, które mnie piękną robią i one są na liście.
Ja, jeżeli chodzi o gamę kolorystyczną, to w głowie mam dwie – przyznaję – sprzeczne ze sobą wizje.
Czerń/ciemne kolory – bardzo widzą mi się z taką lekko mroczną bądź retro biżuterią – kamee, sztuczne perły, niektóre naszyjniki z Restyle’a, jako dodatek np. torebka którą z owego sklepu sobie nabyłam:
https://restyle.pl/product-pol-1417-Cameo-bag-RED-ROSE-Czarna-Gotycka-Torebka-z-czerwona-roza.html
Koronki, coś co na swój użytek nazwę wypadkową stylu gotyckiego, wiktoriańskiego i retro -mniej więcej wiadomo, o co chodzi. Makijaż… oczywiście ciemny :)
Dodam, że w ciemnych kolorach jest mi do twarzy, o ile są chłodne i dość nasycone. Nie mogą być bardzo przygaszone, bo wtedy gasnę i ja.
Teraz wersja wiosenno-letnia: tutaj kłaniają się kolory również chłodne i czyste. Uwielbiam tedy łączyć je z biżuterią przywołującą na myśl jakieś etniczne motywy, choć raczej nie afrykańskie, a raczej indyjskie, taki Bliski Wschód. W ogóle ożywa o tej porze moje zamiłowanie do zwiewnych wzorzystych tunik, albo bardziej gładkich rzeczy, ale o zdecydowanie żywej kolorystyce. Makijaż wtedy również jest bardziej kolorowy, mogę np. nałożyć żółty cień na powiece i połączyć z żywszym odcieniem szminki (oczywiście dopasowanym do karnacji). Brzmi to trochę, jakbym przemieniała się w papugę, ale po pierwsze, papugi są piękne, po drugie, kiedyś pojechałam do pracy w takim ultra wielobarwnym stroju (żółta bluzka z lekkim fioletowym kwiecistym wzorem, wzorzyste przewiewne getry/legginsy – zwał jak zwał) i zebrałam komplementy. No i teraz bądź tu mądry i pisz wiersze, jak w obydwu wydaniach jednakowoż dobrze się czuję :).
Ale dla mnie to wcale się nie wyklucza. W ogóle nie widzę potrzeby określania kolorów w niektórych przypadkach. Przecież wszystko zamyka spójnie dość określony styl. Można w jego obrębie być i jasnym, i ciemnym, i zgaszonym, i żywszym. Czy to konieczne, żeby tak zamykać się na jakieś kolory? U mnie jest to kwestią bardzo wyraźnych preferencji. Po prostu nie ma problemu, żeby nazwać jakoś jednorodnie grupę kolorów, które mi się podobają, ale gdyby tak nie było, to w ogóle bym się tym nie truła :) I tak samo, jak sobie założę orient na siebie, to raczej już wtedy nie będę grała jakimiś rockowymi dodatkami. To przecież nie ma być tak, że wszystko z listy musisz zawsze zawierać w jednej stylizacji. Odpuść, pliz.
Naprawdę widzisz w tym spójność? Jedyny spójny element wyboru stroju w moim przypadku, to świadomość które odcienie mi pasują :)
Tak! Jeśli tak bardzo chcesz to usystematyzować to wystarczy sobie zapisać coś na zasadzie: wszystkie kolory oprócz tych, których nie znoszę i wymienić te, co do których jesteś pewna, że ci nie pasują, czyli zgaszone, ciepłe…
To cieszę się, że jednak moja szafa nie stanowi takiego misz-maszu, jak myślałam :)
Jeśli chodzi o zgaszone odcienie, to wyjątek stanowi może kolor niebieski, który generalnie jest bardzo przyjaznym mi kolorem. Jeżeli chodzi o ciepłe kolory, to pasuje mi dość sporo odcieni żółtego i trawiasta zieleń.
Nieco filozoficznie ale może tym stylem, jest TO COŚ, do czego się zawsze powraca? Po jakiejś przygodzie, zdradzie z innym kolorem, fasonem itd, gdy już się przejedliśmy lub przeżyliśmy przygodę ?;-)
Nie sądzę. Styl to coś, co każdy definiuje inaczej. Ja np. znam osobę która średnio co kilka lat radykalnie odmienia swoją garderobę, a punktem wyjścia jest jakaś zmiana w jej głowie i negacja tego, do czego się przyzwyczaiła.
hej Madzia! ojej jakbym słyszała siebie, też miałam okres na grzeczne sukienki, albo mundurkowy styl dziewcząt, a teraz znów czuję, że to nie ja. Zastanawiam się nawet czy jestem typem osoby, która kiedykolwiek w życiu się na coś zdecyduje konkretnego? Jedno co mogę faktycznie przyznać, że czuję się lepiej w ciemnych ubraniach, to fakt, ale z drugiej wiem, że dobrze wyglądam w zdefiniowanych formach, ale nie wiem jak dojść do jakiejś spójności. Czy u Ciebie się coś zmieniło w tej kwestii od tego czasu? Pozdrawiam!
U mnie skonkretyzowały się w tym roku kolory. Mam piękną, spójną szafę, w której bazą są biel, beż i granat, a akcentem fiolet i złoto. Wiosną fiolet zamienię na głęboką fuksję i oranż, latem dojdzie też turkus. Styl zaczyna się wreszcie klarować, coraz bardziej uświadamiam sobie, że lubię proste ubrania i maksymalnie jeden kolorowy akcent w stroju, ukochane kwiatowe wzory niekoniecznie są dla mnie, tak samo jak falbanki. Chciałabym się czuć bardziej kobieco i konkretnie, niż słodko i dziewczęco.
No i najważniejsze – wreszcie przeszłam z etapu planowania szafy do realizacji. Niektóre ubrania wiszą na mojej wish liście od dobrych 3-4 lat, niezmiennie, a do mojej szafy trafiały jakieś przypadkowe ubrania, z których nie byłam wcale zadowolona. Już sobie nie pozwalam na taką samowolkę, trzymam się listy i ją realizuję – kupiłam białą koszulę, czarną i fioletową torebkę ze skóry i czarne skórzane rękawiczki, które były strzałem w dziesiątkę. Czuję, że powoli wychodzę z pułapki idealnej szafy na papierze i łachów w garderobie ;-)
Mam podobnie. Próbowałam określić siebie i swój styl, ale póki co nie jestem gotowa na te wyrzeczenia i ograniczenia. Chcę się bawić, móc jednego dnia być bardziej rockowa, innego bardziej na sportowo a jeszcze innego romantycznie. Bywają jednak dni, że zazdroszczę osobom, które mają określony styl i kierunek, ale to nie dla mnie. Nie dojrzałam do tego jeszcze :D
PS. Buty z ostatniego linka cudne :-)
Magdalena, chyba kupię coś takiego w złotym kolorze. Trochę mam cykora, ale chyba kupię :)
Ale świetnie, właśnie wyjście z głowy jest najtrudniejsze. Bo papier to wszystko przyjmie, tylko potem ciężej z realizacją :) Mam dokładnie to samo z czuciem się kobieco, wolę to niż słodko i dziewczęco – zdecydowanie :)
Podoba mi się kierunek, w którym zmierzasz :) Uważam, że dobrze do Ciebie pasuje.
U mnie też sytuacja się wyklarowała ostatnio. Przede wszystkim wyklarowały się kroje. Wiem, co mi służy i mam coraz mniej chęci do kombinowania. Ale wydaje mi się, że wszystkie klimaty, które lubię też wskoczyły na swoje miejsce.
Na co dzień ma być Francja – nonszalancko, młodzieńczo, paski, granat i baleriny. Może być rockowo, może być skóra i podarte jeansy, ale zawsze lekko, niezobowiązująco i z przymrużeniem oka.
Latem wkrada się Maroko – mozaikowe wzory, naturalne materiały, koralikowe zdobienia. Ale to tylko inspiracja, jak YSL w Marrakeszu.
Na wyjścia pojawia się Japonia – kimonowe detale, orientalne wzory na tle czerni lub granatu, mocniejsza kreska nad okiem.
Na wyjątkowe okazje lata 20′ – błysk, szampan i cekiny, ale formy raczej chłopięce, płaskie buty, proste kroje.
Makijaż (eyeliner + róż) i fryzura (bob z grzywką, we francuskim nieładzie) są stałe, biżuterii niewiele ;)
Nie no, rewelacja <3
Dziękuję, miło mi :) To efekt wielu prób i eksperymentów, z których wreszcie jestem zadowolona. Jeszcze muszę popracować nad zimową odsłoną stylu, tu nie ma pełnej satysfakcji ;)
Mario, a propos Orientu… może udałoby Ci się załatwić jakąś zniżkę do tego sklepu? https://www.magia-kaszmiru.pl/kategoria-produktu/szale-z-jedwabiu/
Kolory i wzory tych szali są zabójcze!
O rety piękne, napiszę maila. Też bym chciała!
Parę lat temu, gdy zaczynałam pracować nakupiłam ubrań jak głupia. Na nieszczęście w modzie był właśnie oversize który do mnie nie pasuje a ja koniecznie chciałam być modna. Tyle w tym dobrego że to wygodny styl więc teraz noszę te worki po domu. Co do reszty to ubrania są z tak różnych bajek że trudno byłoby się zdecydować na jeden konkretny styl. Obecnie gdy kupuję nowe rzeczy (na zamianę starych) staram się to robić tak żeby pasowały do reszty, tzn. żeby można było budować stylizacje w kilku stylach. Są to głównie subtelne (bardziej romantyczne niż hipisowskie) boho, słowiańskie etno (głownie kożuch zimą), styl romantyczny, coś zbliżonego do preepy ( do pracy, bo w pracy lubię mieć kołnierzyk) i styl zbuntowany ( chyba tak delikatnie zbuntowanym że trudno go nazwać rockowym). Głównie to nałożyłam sobie karby żeby nie wychodzić poza pewne określone kolory i fasony. Odrzuciłam sztuczną biżuterię, fikuśne ozdoby do włosów, śmieszne koszulki,
A tak w ogóle to może byś Mario zrobiła wpis o domach mody, tzn. jak wygląda kobieta Diora, Jak Armaniego, jak Ralpha Laurena, Versace, CK, D&G, YSL itd?
Tak, po stokroć tak!!! Przyłączam się do prośby!
O tak! Dzisiaj sobie z Zośką szłyśmy to też o czymś takim pomyślałam :)
Ja chciałabym częściej wybierać cygarety aniżeli dżinsowe rurki. Zaczęłam wprowadzanie ich od czerwieni, aby nie czuć się w nich zbyt formalnie. Może dla kogoś to zabawne, jednak dla mnie, rurkowej osoby, to dość spora różnica w tzw. randze stroju :) Mario, uwielbiasz liście i pięknie je unosisz. Myślę, że nie każdemu w takich florystycznych motywach korzystnie. Mnie natomiast kuszą kwiaty. Może to taki oczywisty wybór, no ale cóż zrobić. Jak je nosić – w Twoim odczuciu estetyki – aby nie miały nazbyt infantylnego wydźwięku? Pozdrawiam !
Kwiaty są o tyle niebezpieczne, że albo mogą wyglądać infantylnie, albo babciowo. Mi się po prostu podobają połączenia typu czarny golf + spódnica w kwiaty, czyli ogólnie kwiaty tylko w jednym elemencie stroju, a reszta rzeczy bardzo podstawowa – gładka czarna prosta :) Fajnie też wyglądają kwiaty do takiego chłopczycowatego stroju np. bardzo luźne jeansy, biały luźny t-shirt, a do tego jakiś płaszcza albo narzutka w kwiaty. No i preferuję kwiaty na ciemnym tle, ale to już oczywiście kwestia gustu.
Ostatnie dwa lata uzupełniałam bazę, teraz czuję, że już jest prawie kompletna ( o ile nie trzeba będzie jej wymienić na większy rozmiar;-( ), więc u mnie też teraz czas na wyostrzanie. Chciałabym pójść z akcentami w stronę orientu (może jakiś szal, biżuteria), trochę w stronę epoki wiktoriańskiej (bazowa bluzka z koronką, biżuteria, buty na obcasie) i jednocześnie rock (marzy mi się skórzana ramoneska). Cały czas też sięgam chętnie po styl folkowy (kwiaty, hafty) i chcę iść w to głębiej. Do tego potrzebuję uzupełnić stroje weekendowe o prostą bawełnianą bluzę, buty typu slip-on. Widzę się też z torebką typu o-bag :D. Może się wydawać, że te style do siebie nie pasują, ale w mojej szafie chyba całkiem zgrabnie spina je paleta kolorów bazująca na granacie, czerni, szarości i czerwieni z akcentem musztardowej żółci.
Spoko spoko, już Ty dobrze wiesz co robić z taką mieszanką. Z tego co piszesz, to plan w głowie jest konkretny :)
Dziękuję za odpowiedź :) to prawda, że należy zachować umiar i postawić na jeden element (w tym przypadku) kwiatowy, zachowując resztę gładką. Osobiście czasem wybieram jeden kolor dla całej sylwetki, dopieszczając stylówkę tylko jednym akcentem – jedwabną apaszką w kwiaty, np.czerń total look + apaszka fioletowe kwiaty na czarnym tle lub zupełnie odwrotnie – biały total look i pudroworóżowe kwiaty na beżowej torebce. Póki co – ostrożnie. Moja krawcowa zawsze powtarzała, że „w prostocie elegancja”. Tego się trzymam :) Chcę dodać, korzystając z okazji, że Twój blog jest świetny, widać, że wkładasz weń serce. Dzięki Tobie czuję się bardziej hm… świadoma stylowo? Chyba tak. Od czterech miesięcy Cię czytuję, przewertowałam również archiwum. Odwalasz kawał dobrej roboty.
Wracając jeszcze do starszego wpisu o postanowieniu zadbania o ciało i prowadzenia zdrowego stylu życia (to był chyba wpis z przed pięciu lat ). Jestem ciekawa – udaje Ci się wytrwać? Niedawno zostałam mamą. Wcześniej byłam aktywna, potem miałam syndrom okropnego lenia, teraz ponownie buduję formę. Wchodzi to w nawyk? Oczywiście mówię tu o rzeczywistości z coraz to starszym brzdącem. Jak było u Ciebie (u Was?)
Pozdrawiam !
Czytając Twój komentarz wyobraziłam sobie połączenie wiktoriańskiej bluzki z koronką i stójką (?) z orientalnymi kolczykami i ramoneską, i się rozmarzyłam… Brzmi bogato, ale aż nabrałam ochoty na taki zestaw!
Mnie też się takie połączenie niezwykle podoba, no ale w tym zestawie tylko jeden element może być „na bogato”, np. kolczyki. Reszta musi stanowić tło.
H&M ostatnio wypuściło taką kolekcję kolczyków w bogatej gamie kolorystycznej, dużych, naprawdę widocznych. I dosyć drogich jk na sztuczną biżuterię – 39, 90, 49, 90 zeta :) Wolę poczekać na przecenę.
Mario podziwiam Cię za konsekwencję. Od kilku miesięcy czytam Twój blog, ostatnio skończyłam całe archiwum, które jest dla mnie bogactwem do inspiracji…Odkąd pamiętam nigdy nie zastanawiałam się nad zagadnieniami, które omawiasz w postach. Nie chodzi mi o takie sprawy jak np.: co założyć do czerwonej sukienki itp ale o świadome zakupy, budowanie spójnej garderoby. Zdałam sobie sprawę,że zawsze kupowałam ubrania które podobały mi się ale niestety nie myślałam do czego będę je nosiła i wyszło, że mam ogrom ciuchów w szafie a chodzę ciągle w tych samych i często nie mam się w co ubrać, bo nic do niczego nie pasuje. Twój blog zapoczątkował u mnie chęć i postanowienie WIELKIEJ zmiany. Przede wszystkim zdecydowałam się na kolory ze swojej palety i sprecyzowałam kilka uniformów. Tego będę się trzymać…Twój nowy post pokazuje jak bardzo się zmieniasz, Na początku ubierałaś się fajnie ale według mnie był to spotykany styl, teraz stajesz się juz nietuzinkowa ;) A czerń i srebro ? Podoba mi się Jest bardzo klasyczny, Pozdrawiam Serdecznie
Dziękuję Ci bardzo! To napisz mi jeszcze jak sądzisz jakim jesteś typem urody i choć kilka słów o Twoim uniformie, żebym sobie mogła wyobrazić :)
Bardzo mi sie podoba Twoja koncepcja stylu. Ja idę bardziej w sztywniackim kierunku, powoli rezygnuje z dżinsów, sportowych butów nie mam, nawet baletki odchodzą a nadchodzą lordsy. Zimą nadal lubie mieć ciepło, więc nie mogę zrezygnować z ciepłych swetrów, ale teraz noszę tylko własnoręcznie zrobione. Wczoraj odebrałam płaszcz z Zary – sztywniacko-męski, do tego fuksja lub czerwien na usta i do przodu!
O jaaaa, kocham tak ubrane kobiety – w męskim stylu i jeszcze z czerwonymi ustami. Dla mnie to klasa.
Odnosząc się do dzisiejszego wpisu:
Czerń i złoto – hmm, jakoś zawsze wolałam czerń w duecie ze srebrem. Ale jakoś niedawno nabyłam sobie kolczyki czarne z „pozłacanymi” (oczywiście w cudzysłowie, bo prawdziwe złoto kosztowałoby dla mnie majątek, a tak jedynie 15 zł przecenione z 35) elementami z Claire’s i jestem zadowolona.
Mocne usta… fascynację mrokiem na wargach przeżywam od dawna i kiedy jestem w drogerii, oczy moje instynktownie kierują się w stronę szaf z pomadkami o ciemnych kolorach. Podobno lepiej mi w jasnych, a ciemne postarzają. Hmm… ostatni mój zakup to nowość od Sephory Lip Stories nr 31 (matowa) i to zadało kłam temu stwierdzeniu, bo nie tylko nie wyglądałam staro, ale wyglądałam świeżo i po prostu dobrze.
Co bym chciała wyostrzyć? Na pewno dodać trochę fioletów, noszę się z kupnem czegoś, ale dotychczasowa moda nie pozwalała. Zaś co od biżuterii: podoba mi się mroczny styl, choć mniej typowo halloweenowe czy „satanistyczne” akcenty, a coś nadal „w klimacie”, ale mniej oczywistego, chociażby ten naszyjniki, uważam, że jest piękny:
https://restyle.pl/product-pol-966-Naszyjnik-WILD-ROSES-Kolia-z-rozami-i-burgundowym-kamieniem.html
Co do mrocznej biżuterii to kocham wyroby tej laski http://www.aliciahannahnaomi.com/shop/ :) Ona zresztą jest mega piękna cała i mogę się gapić na jej insta bez końca…
Mnie się to raczej kojarzy z odkopanymi wyrobami biżuteryjnymi z wczesnego średniowiecza poddanymi renowacji :)
Podobnie jak Dordor wyżej, ostatnie dwa lata spędziłam tworząc szafę od podstaw. Siłą rzeczy, czasem trzeba było pójść na kompromisy – to jest pierwsza rzecz do poprawy, ale za to w baaardzo odległej przyszłości. Nie zamierzam pozbywać się cieszących mnie ubrań tylko po to, by kupić jeszcze… i jeszcze… i jeszcze lepsze. Ale gdy będą wymagały wymiany to zamierzam żelaźnie trzymać się rzeczy wykonanych z poszanowaniem dla człowieka i planety. Mimo iż tego nie widać z zewnątrz, ja traktuję to jako integralną część mojego stylu.
Drugim zadaniem do wykonania jest dokończenie paru dziedzin wymagających dopracowania: loungewear, piżam, tego typu klimatów. Wiele z tego już odpicowałam podczas pracy nad faktycznymi ubraniami, bo jeśli coś wymagało wymiany to już wtedy celowałam w rzeczy przemyślane i w miarę możliwości najlepsze. Ale kilka kwestii leży i kwiczy ;) Tę część traktuję jako dość pilną.
Idąc tym tokiem myślenia, tak w połowie drogi pomiędzy krótkodystansowym uzupełnieniem palących braków a bardzo długodystansowym dopracowaniem opisanym na początku znajduje się to, co tutaj nazywasz wyostrzaniem stylu. Na pewno musiałabym go jeszcze do końca zidentyfikować, bo na razie mam tylko kilka podstawowych punktów: ubrania kojarzące się z klimatami fantasy, historycznymi mundurami, inspiracje męską odzieżą, kulturą rockową i stylem preppy. Jednym z moich marzeń jest surdut podobny do tego w jakim często występuje Irena Kamińska-Radomska: http://jastrzabpost.pl/wp-content/uploads/2016/06/Dr-Irena-Radomska-Kamin%CC%81ska-wikipedia.jpg, ale nie jestem pewna jak bym w nim wyglądała i czy miałabym z czym go nosić ;) Kocham chodzić w spodniach i chciałabym wreszcie dojść do tego, czy awersja do kiecek to faktyczna antypatia czy po prostu siła przyzwyczajenia/lęk przed opuszczeniem strefy komfortu. Pod ten sam dylemat mogłabym podciągnąć też kwestię noszenia butów na obcasie,
Tak inspirując się Twoją listą mogłabym powiedzieć, że bez tych elementów nie czułabym się sobą: granatowy kolor, stonowane kolory, kreski zrobione eyelinerem, loki. Doszło do tego, że zastanawiam się nad makijażem permanentnym żeby oszczędzić sobie czasu na czymś, co i tak robię co rano ;)
Ania, no masz plan niewątpliwie. A pewnie z Twoją zawziętością spełnisz go na 200% haha. Surdut jest ekstra, pewnie bym spadła z krzesła jakbyś w nim wystąpiła, zresztą wszyscy by zwrócili uwagę! Czy my się widzimy w Poznaniu w kwietniu?
Niestety, nie :( Postanowiłam wybrać się na Meet Beauty Conference, a z jakichś dziwnych powodów oba wydarzenia odbywają się dokładnie w ten sam weekend – z tym, że moje w Warszawie…
Widzę, że część inspiracji mamy wspólną ;)
Mam żakiet BARDZO podobny do tego surdutu, tylko krótszy, do bioder (bo żakiet), bez pasków na rękawach, i w innej kolorystyce (granatowy ze srebrnymi guzikami). Lubię go, ale faktycznie nie do wszystkiego pasuje, moim zdaniem najłatwiej go zestawić z prostą sukienką. Jeśli spodnie/spódnica, to raczej z wysokim stanem, bo ten fason odsłania brzuch. No i ponieważ jest taki oryginalny i „na bogato”, reszta stylizacji musi być maksymalnie nieskomplikowana, żeby nie było wrażenia przesytu. Osobiście nie lubię nudnych marynarek ;)
A mogłabyś mi napisać gdzie go kupiłaś? Mam świadomość, że to pewnie dawny zakup i już nie dostanę dokładnie tego, ale zupełnie nie wiem gdzie poszukać czegoś w tym stylu :( Pluję sobie w brodę, bo miałam okazję zapytać panią doktor osobiście, ale wstydziłam się :<
W ogóle taki jaki masz Ty (bez pasków, kolorystyka) pasowałby mi nawet bardziej! Zakochałam się w moim wyobrażeniu tego ubrania :)
Może być ciężko :( Ja swój kupiłam 3 lata temu w Camaieu, ale od tamtego czasu regularnie tam zaglądałam i nigdy potem nie widziałam już nic interesującego (swoją drogą był na wyprzedaży, bo kompletnie nie miał brania – taka Gwiazdka w środku lata;)). Nigdy nie widziałam czegoś podobnego, jedyne co mi się kojarzy w tym klimacie, to jakieś warianty military jacket na stronach sklepów z modą alternatywną, ale one są z reguły czarne lub khaki oraz z szamerunkami (jak np. http://demonicratter.blogspot.co.uk/2014/11/phaze-short-military-jacket-ljamr01.html), i dla mnie to nie było w 100% to. Albo gorzej, z koronką, falbankami czy inszymi zdobieniami, że niby takie „wiktoriańskie” :P – np. https://www.emp-shop.pl/p/emo-military-tail-jacket/371749.html#start=1
Miłość od pierwszego wyobrażenia jest problematyczna… Może pani doktor byłaby lepszym źródłem informacji zakupowych :)
Właściwie nie miałabym nic przeciwko delikatnemu szamerunkowi, zwłaszcza że tutaj jest w kolorze samego żakietu, więc dalej jest to spójne, ale czarny kolor na pewno tu odpada. Raz że unikam go przy twarzy (a do czegoś takiego nie założę przecież chusty/szala w bardziej twarzowym kolorze), a dwa że takich wampirycznych klimatów chciałabym uniknąć :D No nic, pozostaje szukać. Ale dziękuję za wszystkie rady <3
Trochę podobny, ale niestety czarny: https://www.mangooutlet.com/pl/kobieta/kurtki-kurtki/kurtka-w-stylu-wojskowym_81083608.html?c=99&n=1&s=prendas.familia;4,304
Jeśli już wspomniałaś o sukienkach, to napisz proszę, czy masz jeszcze tę od Natalii Siebuły i jak się sprawdza w noszeniu:
https://ubierajsieklasycznie.pl/sukienka-od-natalii-siebuly/
Pamiętam, że się nią zachwycałam, ale była niestety niedostępna…
Noszę produkt zastępczy :)
Mam i noszę często. Jest super dla mnie. Uszyta na zasadzie dwa kawałki razem, ale ja i tak mam do niej słabość. No po prostu taka moja :)
Aniu ja mam piękny żakiet w tym stylu Ralpha Laurena. Niby trochę wyższa półka, ale dorwalam go w TK maxx w cenie Akceptowalnej. Ralph ma sporo rzeczy w podobnym stylu, warto się rozglądać.
Mario, bardzo podoba mi się w jakim kierunku poszedł Twój styl w zeszłym roku. Mamy ze sobą sporo wspolnego: czerń, mocną biżuterię i usta, zamiłowanie do elegancji i obcasow. Moje klasyki to zdecydowanie bardziej Owens niż Versace, poza tym Vivienne Westwood zarówno w odsłonie eleganckiej jak i punckowej. Poza tym jedna sylwetka: czerń blisko ciała, ekstrawaganckie buty, srebrna industrialna i geometryczna biżuteria, drapowania, asymetrie i zamki błyskawiczne, czarna skóra, op art, dobre materiały. W lecie jedwabna zwiewnosc, trochę koloru, złoto w biżuterii, łagodniejszy wizerunek. To co muszę wypracować, to podjęcie wreszcie decyzji, czy uspojnic wizerunek letni z jesienno-zimowo-wczesnowiosennym, czy potraktować te dwa-trzy miesiące ciepła jako oddech od mojej zwykłej surowości.
Nie przedobrzyć tylko :) Skoro tak pięknie i logicznie to potrafisz ująć w słowa, to weź już to zostaw i się ciesz, że znalazłaś. Super.
Mario, bardzo ci kibicuje i pozytywnie zazdroszcze takiego zdecydowania i wyklarowania stylu. Ciesze sie,ze rezygnujesz ze sportowych strojow,bo jak ktos tu kiedys trafnie skomentowal,masz zbyt dostojna urode na takie numery (oczywiscie nie dajmy sie zwariowac,bywaja sytuacje,ze trzeba wskoczyc w adidaski). Ja obecnie przezywam kryzys,wrocilam do pracy po kilku latach(syn odchowany) i ubieram sie koszmarnie. Wiem jak chce wygladac,mam ku temu srodki, a wygladam zupelnie inaczej. Nie rozumiem siebie.
Spokojnie, po kolei, no przecież nie wszystko naraz. Przecież nie kupisz jednej sukienki i świat się od tego nie zmieni, tylko potrzeba troszkę czasu. A ciekawe, może nie czujesz się dość wygodnie w swoich ubraniach i przez odbierasz to jak byś wyglądała gorzej?
Raczej chodzi o moje wnetrze. Mam wiele pieknych ubran,ktore mi odpowiadaja pod kazdym wzgledem,inspiruje mnie Victoria Beckham i styl opisany wyzej w komentarzu,tzw.arystokrata na wygnaniu,tylko…ostatnio wybieram bezpieczne jeansy,jakies bezplciowe sweterki,parke,bo wydaje mi sie,ze nigdy nie ma dobrego czasu,zeby sie wystroic,ze to bez sensu. Mam nadzieje,ze to chwilowy,zimowy kryzys,bo nie moge na siebie patrzec,a jednoczesnie nie umiem uwolnic sie z tej pulapki. Ehh…kobiety :-)
Moze wlaśnie warto pracować nad przelamaniem bariery psychicznej zwiazanej z tym, ze „nie ma okazji”. No bo na dobra sprawe wiekszość z nas nie ma na codzień jakiejś zatrwazajacej ilości okazji, aby sie stroić – ot, praca, rodzina, czasem kawa czy piwo ze znajomymi. Jakbym miala przy ubieraniu sie stosować sie rygorystycznie do oceny sytuacji, to wiekszość czasu spedzalabym w przypadkowych butach, szarej spódnicy i bezplciowym tiszercie (zreszta przez jakiś czas tak troche bylo – miewalam zmiany w pracy od 8 do 19 i mój wyglad w tych dniach byl prosta konsekwencja przeświadczenia, ze moglabym spokojnie przyjść w pizamie, bo i tak caly dzień nie zobaczy mnie nikt oprócz kolezanek z biura). No i chyba bym zwariowala :) Czemu od czasu do czasu nie spróbować powiedzieć sobie, ze mozna być Victoria Beckham od tak, w środku tygodnia i miedzy przedszkolem a praca? Oczywiście wszystko bez spinania sie i malymi kroczkami :)
Co do sukienek w liście, ja pamiętam u Ciebie jeszcze jedną taką stylizację: https://ubierajsieklasycznie.pl/sukienka-w-drzewa/
Tam też wyglądałaś ślicznie! Niesamowite, że przez tyle lat jeszcze Ci się liście nie znudziły – dla mnie to konsekwencja w stylu, czyli coś, czego koniecznie trzeba pogratulować :) Tak trzymaj!
Zapomniałam o tej sukience, nie mam jej już, nie pamiętam nawet co z nią zrobiłam, ale pamiętam, że jakoś mi się odwidziała, bo zaczęłam ją postrzegać jako za krótką.
W fajnym kierunku idziesz! Bardzo to wszystko spójne ze sobą.
Ja chciałabym znaleźć ciekawsze buty niż mam. Coś w stylu AS98, coś wyglądającego jak szyte ręcznie i przeżute przez bezzębną staruszkę. Zwłaszcza z wiosennych modeli nie umiem niczego wybrać.
Co do ubrań, to ostatnio kręci mnie czarno-srebrny styl geometryczno-futurystyczny w połączeniu z owensowskimi zwisami. Muszę przetrawić ten temat, póki co mam tylko pomysły na dodatki.
„przeżute przez bezzębną staruszkę” jest to dla mnie określenie roku, a mamy dopiero luty :))) Jaaaaaa, taki styl byłby mega, uwielbiam na to patrzeć. Trzeba mieć dużo pewności siebie, żeby coś takiego dźwignąć i wyglądać tak silnie, a nie na zagubioną.
chciałabym w tym roku używać częściej czerwonej szminki i chciałabym bardzo aby ta szminka weszła do moich klasyków…
Trzymam kciuki kobieto za Ciebie. Polecam szminki pop z Clinique, mają kremową konsystencję i się nimi łatwo maluje, są boskie.
Dzięki za podpowiedź.
Mario! Bardzo podoba mi się Twój sty, oraz kierunek, w którym zmierza. Uważam, że idealnie podkreśla Twoją urodę. W moim, obecnie, stawiam głównie na: rozkloszowane sukienki (z różnych materiałów i w różnych kolorach), płaszcze czarne, grafitowe i beżowe, czarne spodnie i spódnice, białe koszule, proste swetry. Kolory zimne, stonowane (sukienek, swetrów i t-shirtów). Buty firmy Dr.Martens (różne fasony, kolor głownie czarny), dwie duże torebki (czarna i beżowa) od Józefa Dzikiego. Do tego małe kolczyki i duży zegarek. Czasem pierścionek lub bransoletka. Delikatny makijaż oraz niefarbowane, gładkie włosy (bob do końca szyi). Dodatkowe elementy to marynarskie paski, szkocka krata, szaliki.
Czy te torby od Józefa nie są zanadto nieporęczne. One wyglądają spoko, ale jakoś mnie przeraża, że taką walizę twardą się nosi. Czy może ja mam jakieś dziwne wyobrażenie?
Dla mnie nie są twarde. Nie lubię takich „flakowatych”. Są lekko sztywne, ale nosi się je znakomicie. Kocham je! Zaraziłam miłością do nich dwie koleżanki. Też mają po czarnej i beżowej, i też są bardzo zadowolone. Obecnie, nawet nie patrzę w stronę innych torebek. Kupiłam do nich, szyte na wymiar kosmetyczki na zamek, tak więc mam całą zawartość bezpieczną. Poza tym, lubię duże torebki, bo zawsze mam całe mnóstwo skarbów. Hahaha
Bardzo podoba mi się Twoja lista, pięknie wykrystalizowana, krótsza i mniej 'porozbijana’ niż ta poprzednia. Wiem, że powinnam siąść i to ustalić, ale zanim to zrobię, muszę siąść i porozmawiac ze sobą na temat tego, czego chcę więcej w życiu i co mi tak naprawdę sprawia przyjemność, bo stare schematy nie działają, muszę ustalić nowe. Z ustalaniem stylu/ klimatu/ uniformu jeśli chodzi o ciuchy mam problem, bo zwykle po jakimś czasie czuję, że stałam się więźniem schematu, że jest nudno – pewnie częściowo dlatego, że ubiór nigdy dla mnie nie był sposobem na manifestowanie siebie, tylko przebraniem podkreślającym profesjonalizm. Ostatnio pociągają mnie klimaty vintage, ale muszę je włączyć do szafy jakoś niedosłownie, impresjonistycznie, bo klimaty odtworzeniowe są nie dla mnie. Jedyne, czego jestem pewna na nadchodzący rok, to to, że chcę mniej spodni, a więcej szminki.
No to może właśnie nie siąść, tylko się sobie poprzyglądać. Bo nie ma co też tak na siłę wyznaczyć schemat i potem tylko mieć wyrzuty, że się go łamie. Mniej spodni, więcej szminki i się zobaczy, co z tego wyniknie :)
Mario ja mam dwie torby od jozka i je uwielbiam. Wysoka jakość bije po oczach, rewelacyjna skóra. Polecam, o ile lubi się dość surowy styl. Sugerowalabym jednak pionową, pozioma jest nieco nieporeczna, ciągle się o coś zawadza. To moje standardowe torby do pracy i na zakupy.
Ja mam poziome, bo łatwiej w takich utrzymać porządek i bardziej mi się podobają. Zgadzam się jednak, że często się o coś zawadza, zwłaszcza w sklepach. Nie zbliżać się do półek z porcelaną. Hahaha
Ciężka, bogata biżuteria kojarzy mi się z Kolekcją Wiktoriańską od YES :)
Niezłe, niezłe – łącznie z ceną :)
Miałam na myśli innego rodzaju biżuterię, ale ta o której mówisz też mi się akurat podoba :)
Dzięki – no tak właśnie planuję: może nie siąść, a popróbować nowych rzeczy. Pozdrawiam Cię bardzo!:)
Chciałabym wyostrzyć mój styl w ubiorze do pracy. Albo inaczej – przemycić w nim więcej siebie. Tylko nie wiem, jak to zrobić przy zestawie biała/błękitna koszula + materiałowe spodnie, z zakazem „dużej” biżuterii.
Może jakieś ciekawe buty i makijaż?
W sumie normalnie noszę lakierowane bordowe oksfordki, więc buty są „moje”. Maluję się zawsze tak samo, nie mam czasu ani ochoty na próbowanie czegoś nowego o 6:30.
A jak się malujesz?
Oczy cieniami, białymi i brązowymi, takie nude w sumie. Podkład, tusz, czarna kredka do brwi, jak mi się chce, to róż.
Dość bezpieczna opcja na co dzień. Jeśli w Twojej pracy obowiązuje dyskretny makijaż, to raczej nie „poszalejesz” w tym zakresie.
Twój styl idzie w kierunku bardzo mi bliskim, podobne kolory (i czerń na pierwszym miejscu), rockowe ubrania, ciężka biżuteria i duże orientalne szale to także moje klasyki i to od dawna. A od pół roku chodzę z wielką torbą z tłoczonej lakierowanej skóry, więc teraz to też mój klasyk, tylko nowy.
U siebie chcę w tym roku więcej asymetrii, skórzanych ubrań (najbardziej chcę znaleźć idealną ramoneskę). Poza tym, planuję rozstanie z oversizem i kloszowymi krojami dołów, nie służą mi niestety. Chciałabym więcej dopasowanych ubrań, więcej rockowych elementów i bardziej dopracowany ubiór na co dzień. Może też więcej kolorów, butelkowej zieleni i burgundu.
Gdybym chciała określić swój styl jedną inspiracją, jednym słowem byłby by to Nokturn… Obraz przedstawiający nocną scenę. Granat, czerń, grafit, zieleń butelkowa, burgund – jeśli chodzi o kolory. Wzory – wszystko dozwolone, tylko na ciemnym tle, choć u mnie to głównie kwiaty, czasem jakiś wzór inspirowany średniowieczem, naturą (tablice roślin i zwierząt, zielniki), sztuką – jakiś ciemny print (jeśli o to chodzi, najbardziej lubię medicine). Biżuteria – złoto i srebro, jako gwiazdy. Mam ochotę na lakierowane buty – bo strasznie podobało mi się odbicie światła nocą na jeziorze (na żywo i w sztuce np. Łabędzie w Ogrodzie Saskim nocą – J. Pankiewicz), a podobne odbicie jest na butach, skojarzenie bardzo daleko idące, no ale cóż… Mam kilka białych ubrań w szafie (choć staram się już nie kupować białych), ale wtedy muszą mieć odrobinę ,,ciemności” – wzór nawet mały ma być mocny, graficzny, dobrze by był kolor ciemny (ogólnie idzie to właśnie w zielniki czy tablice ze zwierzętami ze starych książek np. https://wearmedicine.com/p/medicine-top-damski-by-kuba-sokolski-szary-8463 ). Jedna turkusowa bluzka też się znajdzie, ale czerń plus duży złoty naszyjnik i jest mroczek. Makijaż – tusz, korektor, plus mocne usta. Włosy – platyna wchodząca w szarość z lekkim odrostem mysiego koloru. Jestem chyba ciemną zimą (mocno brązowe oczy, naturalnie ciemne usta, ciemne brwi, włosy mysie), ale włosy ciemne powodowały, że wyglądałam na zmęczoną (szczególnie z małym makijażem). Na bank jestem typem zimnym tyle wiem :) Może mój styl nie jest szczególnie określony, bo naprawdę można pozwolić sobie u na dużą dowolność, ale jeszcze jestem trochę przed 30 i pozwalam sobie poeksperymentować, ale później chcę dalej go budować w stronę nokturnu tylko do końca nie wiem jakiego… W jaki obraz nocy iść?
Jeśli chodzi o mieszanie biżuterii złotej i srebrnej to mi się podoba, jak jest jej dużo np. złota gruba i kilka cienkich srebrnych. Czerń i srebro to tak samo dla mnie elegancja (podobają mi się srebrne kolczyki z węglem), no a czerń i złoto to luksus, do tego opalona skóra i jestem na południu Europy:)
Tak niezobowiązująco mówisz? No to jakbym schudła te 5 kilosów, to by mi się styl wyostrzył :D Podobają mi się bluzki włożone do spodni, no ale z wzgl. na newralgiczne miejsce to wolę zakładać na wierzch. No ale to tak naprawdę niezobowiązująco;)
Od pewnego czasu myślę o kapeluszu, to by było coś dla mnie! Coś w tym stylu, najlepiej szary https://pl.pinterest.com/pin/258464466098993571/
Chciałabym go do najprostszych zestawów typu dżinsy, bluzka i długi kardigan.
Mój styl jest całkiem inny niż Twój, chociaż też się zmienia:) Jeśli chodzi o kolory, to buty i torebki w kolorze koniaku, płaskie, biżuteria delikatna, w kolorze białego złota. Jasne dżinsy z wysokim stanem (bez dziur). Sukienki, bluzki, swetry i okrycia wierzchnie w kolorze, ale bez wzorów. Kolor zgaszony, pudrowy róż, ciemna, butelkowa zieleń, na specjalne okazje strażacka czerwień, burgundowy, błękitny. W makijażu błyszczyk oraz róż w odcieniu delikatnego różu, podkreślone brwi. Mało czerni, mało bieli.
Moje wyostrzanie stylu to:
1. Stawianie na ksztalt i kolor (wlaśnie „ksztalt” mi jako slowo w tym kontekście bardziej pasuje niz „fason” – lubie jak ubranie mozna opisać za pomoca architektonicznych metafor, jak ma ciekawe linie i bryle; dobrze sie w te idee wpisuje np. Marii „sukienka – niewdziecznica” albo kupiony przeze mnie kilka lat temu trencz z Mango, który nosze jak sukienke: https://i.pinimg.com/736x/bc/da/d6/bcdad668eda4a4f91018b5c5914b11e5–trench-coat-women-trench-coats.jpg).
2. Pokonywanie strachu przed monochromatycznościa (jakoś ciagle troche pokutuje w mojej glowie uprzedzenie, ze outfit w jednym kolorze = nuda, ale niedawno zaczelam sie przemagać i widze, ze mozna to bardzo dobrze ograć).
3. Wybieranie kolorów, w których moje wlosy wygladaja bardziej rudo (mój naturalny kolor to truskawkowy blond i zawsze uwielbialam ten rudy aspekt, ale dopiero niedawno odkrylam, ze mozna go wydobywać i podkreślać za pomoca odpowiednich kolorów ubrań). Dobrze sie sprawdzaja granat, kobalt, cieple fiolety i czerwień, ale szukam dalszych mozliwości…
4. Elegancja – dojrzala kobiecość – zachowawczość – dawne czasy – power dressing, czasem z lekkim powiewem Bizancjum. Troche ten klimat oddaje ten obraz: http://gallery.allpainter.com/meredith-frampton/meredith-frampton-marguerite-kelsey-207372.jpg oraz obrazy Andrieja Remnewa: http://en.remnev.ru/gallery/paints.
Zwiewność, ale taka która wiaze sie z sila – jak rozpuszczone wlosy Pocahontas, szkaplerz mniszki, rosyjska ksiezna w cerkwi, surowy górski albo wyzynny krajobraz, stare pieśni adwentowe (to oczywiście osobiste, bardzo subjektywne skojarzenia).
Moje klasyki: glebokie odcienie niebieskiego, dlugość midi, rozkloszowane sukienki i spódnice, rzucajaca sie w oczy bizuteria, wzór w ptaki (mam tylko pare rzeczy z tym motywem, ale to taki troche mój znak rozpoznawczy).
We wpisie z 2015 roku piszesz, Mario, o wspomnieniach z dzieciństwa, które oddaja nasz klimat. Wlaśnie niedawno zdalam sobie sprawe, ze mam takie wspomnienie, bardzo specyficzne. To ilustracja Jana Marcina Szancera ze zbioru koled, tutaj ja znalazlam w troche ucietej wersji: http://4.bp.blogspot.com/-vfa4Zkdls88/UoeMbEM6LaI/AAAAAAAADQM/UNeP5zhqIwA/s1600/P1030789.JPG. Ta kolorystyka i jej glebia, polaczenie skromności i „ludowości” z pewnym monumentalizmem, to coś mi estetycznie gra w duszy. Niemalze odkad pamietam, jedno z moich wyobrazeń o najpiekniejszym ubraniu, to wlaśnie rozlozysta ciemnoniebieska sukienka.
/Oczywiście „kolorów, PRZY których moje wlosy wygladaja bardziej rudo”, nie „w” :D Nie, naprawde nie farbuje mojego truskawkowego blondu na kobalt :D /
Mario, a jak Ty się kiedyś malowałaś? Zrobisz kiedyś wpis o „ewolucji” Twojego makijażu?
1. Od chanel do Tommiego hilfigera
2. Czerń jest super, więc i u mnie zostaje! chociaż serce miałam przez 20lat całkowicie różowe…
3. Czerwony – bo to jedyny intensywny kolor jaki akceptuję! (nie nazwę granatowego, butelkowej zieleni czy śliwki intensywnymi)
4. Neutralne i podstawowe kolory to moja miłość!
5. Biżuteria? tylko srebrna!
6/7 Skóra? Zdecydowanie matowa! lub z lekkim połyskiem. No i gładka!
8. Elegancja, marine i… styl domowy! po domu lubię wyglądać ładnie, ale wygodnie i często mieszam to z elegancją np. duża bluza+płaszcz i sztyblety
9. PASKI, PASKI, PASKI! TO MÓJ WZÓR NUMER JEDEN, EVER!
10. Tylko płaskie buty! obcasy chowam na dnie szafy.
11. Matowe, nudziakowe usta!
12. Ten punkt też zostaje, gładkie włosy górą! :)
I o to prosty przykład jak klasyka wcale nie musi być nudna. Wręcz przeciwnie, każdy interpretuje ją po swojemu I TO JEST WŁAŚNIE SUPER! Zwykłe, czarne szpilki z migdałkiem są tak samo klasyczne co bordowe lakierki. i ta Twoja torebka boska <3
Otoz. Moze nie jest to na temat pod tym wpisem, ale tak jakos z nowym rokiem naszla Mnie taka mysl….hmmm . Tyle ludzi czyta , korzysta z Twojego bloga , ale tak mnie zastanowilo jak wiele otrzymalas slow wdziecznosci, za to co robisz, a przeciez kosztuje to sporo Twojego czasu. Byc moze otrzymujesz?…. Nie wiem….. Ja zagladam tutaj od prawie roku i mam sporo frajdy, sporo skorzystalam czytajac wpisy. Tak wiec z nowym rokiem przede wszystkim bardzo dziekuje Ci Mario za tego bloga i zycze wielkiego wzrostu, rozwoju i dzielenia sie tym z Nami.
Elzbieta, jest mi strasznie miło, że tak ładnie to napisałaś. Uspokajam: czuję się doceniona, w tym roku również zmotywowana, dostaję sporo wiadomości, że blog się przydaje i sprawia przyjemność :) Jesteś kochana!
Mario, szczerze zazdroszczę tak jasno sprecyzowanego stylu! Według mnie posiadanie tzw. „signature look” jest fantastyczną sprawą, a świadomość, że dla samej siebie wyglądamy dobrze i czujemy sie pięknie przekłada sie na postrzeganie nas przez innych :)
Czytam Twojego bloga od 2015 roku i dla mnie momentem przełomowym dla mojej garderoby było rozpoznanie swojego typu kolorystycznego i pasującej palety kolorów. Wiele osób neguje analizę kolorystyczną bądź też traktuje ją jedynie jako inspirację, ale w moim przypadku analiza i trzymanie się swoich kolorów wybitnie się sprawdza. Jestem stonowaną jesienią, przy czym u mnie nie działa „pożyczanie” palety od stonowanego lata, tylko od prawdziwej jesieni – można powiedzieć, że jestem na pograniczu tych dwóch typów. Zauważyłam, że u mnie bardziej chodzi o wybrieranie ubrań w odpowiednich kolorach niż fasonach czy w konkretnym stylu. Bardzo ułatwia mi to zakupy, gdyż „przesiewam” ofertę sklepu pod względem kolorów i później wybieram to, w czym wyglądam najlepiej. Choćby dana rzecz szalenie by mi się podobała ale kolor jest nieodpowiedni to zakup jest nietrafiony. Wcześniej podświadomie wybierałam odpowiednie kolory, ale były one przeplatane „wpadkami” w postaci intensywnych, krzykliwych kolorów na ubraniach i intensywnych różowych pomadkach czy różach do policzków. Zdarzało się, że wydawałam kupę pieniędzy na np. dobrej jakości, intensywny kobaltowy sweter po to, by stwierdzić że coś (wtedy nie wiedziałam co) jednak jest z nim nie tak i sweter leżał w szafie a ja chodziłam w sprawdzonych rzeczach.
Zatem jeśli chodzi o wyostrzenie mojego stylu to powiedziałabym że u mnie to „ślepe” podążanie za swoją paletką kolorów, które u mnie zawsze się sprawdza i moja garderoba wreszcie mi się podoba :) Jeśli miałabym wyodrębić listę moich klasyków to będą to:
1. Klimat safari – kremy, beże, khaki, jasne brązy
2. Wełniane i kaszmirowe, mięsiste swetry w camelowych kolorach
3. Zamsz i skóra w odcieniach brązu
4. Sukienki podkreślające talię ale niezbyt dziewczęce
5. Biżuteria z żółtego złota (ale niezbyt przytłaczająca), bursztyn, koral
6. W makijażu kolory ziemi, brzoskwinie, nude, brązy
7. Jak najdalej od czerni w okolicach twarzy
8. Kawa z mlekiem i ciasto czekoladowe, kakao, nugat, lody orzechowe z bakaliami, łąka w lecie po zachodzie słońca, złota polska jesień, kasztany, wieczór pod kocem przy kominku w drewnianym domku w górach…
Nie mogę doczekać się zakupu Twojej książki :)
Ja wyostrzyłam swój styl przeskakując niemal wyłącznie na proste sukienki i buty na choćby minimalnym obcasie. Kolory- podobne jak u Ciebie Mario (też jestem intensywną zimą) czarny i ciemnozielony, przy czym ten drugi kolor jest dla mnie dominujący i zielonych kiecek mam więcej. Nie tęsknię za innymi kolorami, bo nie za specjalnie się w nich czułam.
W dodatkach lubię prostotę, więc ograniczam się do czerni, chociaż celuję teraz w kapelusz i rękawiczki bordo, które chcę nosić wczesną wiosną do przejściowego płaszcza.
Z biżuterii jestem wierna bialemu złotu i tak chyba zostanie
Jedyne nad czym muszę popracować to makijaż, bo leń ze mnie w tej kwestii straszliwy
Twój wpis pojawił się w idealnym momencie dla mnie. Jestem właśnie na tym etapie co Ty, ostatnio z paru rzeczy zrezygnowałam, w których nie czułam się do końca sobą i zatęskniłam za spójnym konsekwentnym stylem, który będzie moim znakiem rozpoznawczym, a więc moje klasyki:
1. Od Jane Birkin do Emmanuelle Alt- czyli stylowe Francuzki, także współczesne francuskie it girl
2. Elegancja, prostota, nonszalancja
3. Czerń i ciemne kolory
4. Spodnie- po prostu, w nich jestem sobą, a więc cygaretki, dobre jeansy, sukienki tylko na większe wyjścia
5. Delikatna, złota biżuteria
6. Klasyczne rozwiązania: solidny jeans, biała koszula, skóra, szlachetne materiały, wełniane i kaszmirowe swetry
7. Włosy tuż przed ramiona, podkreślone oko, na wieczór czerwona szminka
● Plaskie buty, nie dluzsze niz za kostke
● Bizuteryjny srebrny, delikatny minimalizm, (pierscionek i naszyjnik)
● Krecone wlosy
● Mocne oko i rozswietlona twarz
● Jesli juz wzor, to KWIATY (no i paski, ale to raczej neutral)
● Zgaszone kolory
● Skorzane, gladkie torebki: worek lub listonoszka
● Bez szalenstw, raczej w strone minimalizmu niz przepychu
● Czesciej jeansy, rzadziej sukienki (krotkie; dlugie spodnice latem)
● Plaszcz lub dluga kurtka
Dziekuje Ci Mario, czytanie Twojego bloga pomoglo mi poczuc sie lepiej w moich ubraniach!
Mario, kiedy można spodziewać się Twojej książki? :)
U mnie to granat, czerń, nieustannie umalowane usta, cygaretki, koszula, fantazyjnie skromne sukienki z charakterystycznymi detalami (wbrew pozorom/dopasowaniu, ale zależnie od nastroju, maluję je na wszystkie kolory świata, dorabiając się 86. kosmetyków do ust). Zainspirowałaś mnie do kupna: https://www.zalando.pl/guess-torebka-black-gu151h0s5-q11.html tym wpisem. Teraz zastanawiam się nad: https://www.zalando.pl/lauren-ralph-lauren-spodnica-olowkowa-navy-l4221b02y-k11.html oraz https://www.zalando.pl/nuemph-abriela-koszula-blueprint-nu121e04g-k11.html (na razie te ceny wydają mi się lekko przesadzone, więc czekam na promocję). :)
Moja lista:
– czerń, biel, błękit, fiolet, granat
– lakier na butach
– srebro
– rozmaite botki na obcasie
– spodnie, spodnie, spodnie! (musiałam nachodzić się w sukienkach, by zrozumieć, że w nich nie jestem sobą…)
– ładna bielizna, miękkie, czarne staniki
– długie, rozwiane włosy
Mario, zawsze prowokujesz do rozmyślań, Twoje wpisy jak i komentarze czytelniczek…
Po długich przemyśleniach: odkryłam u siebie teraz trzy tendencje:
-french chic: ciemne spodnie, bluzki w paski, zamszowe czarne botki na niskim słupku, balerinki na słupki, koszule w groszki, drobna złota biżuteria etc.,
– safari/etno: duże naszyjniki typu boho/folk, sukienki safari (szmizjerki), rude skórzane, zamszowe rzeczy, torby typu koszyki, espadryle
– arystokrata na wrzosowisku (zapożyczone od koleżanek wyżej;)): grube klasyczne swetry, tweedy, kratki, wełniane marynarki, romantyczne bluzki w kwiaty na ciemnym tle.
Do tego zaobserwowałam w sobie w tym roku upodobanie do odrobinę przeskalowanych marynarek w stylu korpo lat 90-tych, ale w zależności od wzoru lub koloru mogę dorzucić do pierwszej kub trzeciej kategorii.
A jestem zgaszoną jesienią, która ostatnio trochę wbrew sobie, a dzięki fryzjerce wróciła na jedyne słuszne tory rudawego brązu…
No i z wiekiem stwierdziłam, że można zainwestować w trochę lepsze dodatki typu torebki. Ponieważ korsy mnie obrzydzają, na chloe nie stać, postawiłam na polskie pracownie: Kulik rządzi!
Od liceum ciągnęło mnie w stronę boho, ale wydawało mi się, że jeśli nie będę w tym konsekwentna (czytaj: nie będę wyglądała jak hippis z festiwalu), to nie będę prawdziwie stylowa, a na to jestem zbyt praktyczna i wygodnicka, jednak. Więc krążyłam tu i tam, kupując przypadkowe szmatki w różnych stylach, licząc, że znajdę w końcu taki, który będzie mi bardziej pasował. Nie znalazłam, co teraz wydaje mi się oczywiste.
Dzięki temu blogowi zrozumiałam, że nie muszę chodzić na co dzień w zamaszystych spódnicach i tonie biżuterii, żeby być boho. Na dodatek przekonałam się, że wcale nie lubię wyrazistej biżuterii w wielkich ilościach! Zakładam teraz proste, zwykłe ubrania i delikatnie je tylko podrasowuję jednym lub dwoma elementami. Jak długa spódnica, to z prostą koszulką, jak dzwony, to do marynarki lub klasycznego sweterka, jak makramowa kamizelka, to na gładki t-shirt i z chinosami. Latem jestem bardziej boho, zimą skręcam delikatnie w kierunku „brytyjskiej nonszalancji” – tweed, sztruks, krata, ciepłe swetry i łaty na łokciach. Nie przesadzam w żadną stronę.
– granat, brązy, czerń jako baza – jestem intensywną jesienią;
– oliwkowe zielenie i wszystkie odcienie czerwieni i rudości – doskonale ze sobą i bazą grają;
– subtelna, złota biżuteria – i nigdy za dużo na raz;
– proste, klasyczne buty – skórzane (lub płócienne na lato), czarne lub brązowe; prędko nie wyjdą z mody, więc mogę zainwestować w najlepszą jakość;
– brązowa skórzana torebka listonoszka – ze Słonia Torbalskiego, rzuca się w oczy i zbiera komplementy; poluję jeszcze na coś mniejszego i czarnego, ale równie charakternego;
– klasyczne okrycia wierzchnie: skórzana ramoneska, wełniany płaszcz, granatowa parka, dżinsowa katana – tak jak buty, nie zdezaktualizują się, więc mogę zapłacić za nie więcej;
– organiczne wzory typu paisley – kwintesencja boho; dlugo mi zajęło uświadomienie sobie, że klasyczne paski wyglądają na mnie kanciasto… o dziwo, duże, barwne kraty są już „miękkie”;
– kamizelki – garniturowe, swetrowe rodem z college’u, ażurowe narzutki – to taki mój znak rozpoznawczy i sposób na podrasowanie zbyt monotonnego zestawu (i przy okazji dogrzanie się);
– artystyczny nieład na głowie – idealnie nadaje objętości dość cienkim włosom;
– ciemne oko, neutralne usta – mając ładną, oliwkową cerę i wyrazistą urodę (krzaczaste czarne brwi a la Frida Kahlo), wystarcza mi trochę korektora, maskara i czarna lub brązowa kredka, nie lubię u siebie koloru na ustach;
Tym, co bym chętnie u siebie poprawiła, to lepsza jakość bazy (szczególnie dżinsy, porządna tweedowa marynarka) i większa konsekwencja kolorów i wzorów (pozbyć się z szafy kompletnie niemoich błękitu, różu i szarości, resztki pasków i innych mocno geometrycznych wzorów). Chciałabym też podnieść sobie poprzeczkę i częściej nosić koszule (jako świeżo upieczona mama cenię swobodny dostęp do biustu, jakkolwiek dziwnie to brzmi), a rzadziej bawełniane t-shirty (a już na pewno wyeliminować te z nadrukami!).
Mnie się bardzo podobają kolory ciemnej jesieni, ciepłe, prawie czyste i „umrocznione”. Ciemna jesień ma bardzo piękne „ustne” kolory, wśród których są ciemne głębokie brązy – coś, co mnie nie niestety nie pasuje :(
Ostatnio myślałam o swoim stylu dość sporo, bo wraz ze zmianą rozmiaru na mniejszy, mogę sobie wreszcie pozwolić na to, czego od dawna chciałam, a w co szkoda mi było inwestować. Powoli zaczynam kompletować szafę. Szukam dobrej jakości materiałów, wyłącznie naturalnych i nie ważne czy to przepiękny wełniany płaszcz z ciucholoandu, za 20zł, czy jedwabna apaszka ze sklepu z chorymi cenami, ma być takie jak chcę, nie ma w mojej szafie miejsca na rzeczy „prawie dobre”, albo „podoba mi się, ale…” Postawiłam na ciemne kolory, głównie brązy, zielenie, stare złoto. Na kwiatowe motywy, oraz szale. Brązową skórę i zamsz. Drewnianą biżuterię, półszlachetne kamienie, duże ozdoby i mocny, przydymiony makijaż oka. I jest mi z tym świetnie.
Ja wyostrzyłam i bardzo ucharakterniłam styl poprzez dodanie do spokojnych, klasycznych krojów w stonowanych kolorach dodatków lub poszczególnych elementów garderoby z motywem pantery. Torebka w panterę, etui na okulary w panterę, marynarka w panterę, spódnica w panterę, szal w panterę i jedziemy. Jestem zachwycona, bo wreszcie mam coś, z czym znajomi mnie kojarzą, jednocześnie dużo rzeczy do siebie pasuje, a cały ten efekt kiczu jest wyjątkowo zabawny. :)
Ja tez lubie pantere :) I przez to, ze dlugo obracalam sie w towarzystwie sluchajacym punk rocka i rockabilly, (prawie) w ogóle nie kojarzy mi sie z kiczem…
Dior Addict… Moja największa perfumeryjna pomyłka. Użyłam może kilka razy. Zachodzę w głowę, co mnie skłoniło żeby kupić flakonik. Może któraś z Pań ma chęć odkupić bądź wymienić się na coś innego? :D
Pamiętam Twoją spódnicę Mario, taką lakierowaną. Była extra!
Mario, z czym zestawiłabyś taką torebkę? W jakim klimacie ją widzisz?
https://www.kazar.com/pl/zdjecia/produkty/zielono-czarna-torebka-na-ramie/13792/fullscreen_616dc710807e2a2c6a2477303082b83c.jpg?v=1
W prostym, ciemnym z jakąś biżuterią np. czarny golf, granatowe jeansy, złoty wisiorek długi na szyi, czarne buty albo welurowe legginsy, gruby zielony sweter za tyłek, czarne botki – zimowe klimaty mi do niej pasują :)
Pięknie dziękuję :)
Dopiero teraz czytam tego posta, rzadko komentuję, więc można uznać, że wywarł na mnie duże wrażenie ;)
Ten tekst jest taki… smakowity :D wiem, że dziwnie to brzmi, ale to określenie najbardziej mi pasuje, bo czytałam ze smakiem po prostu.
Ja ostatnio mam jedną myśl przewodnią – spódnice i sukienki jako podstawa. Dobrze się w nich czuję, a mam wrażenie, że noszenie spodni to u mnie takie właśnie pójście na łatwiznę, z której nie jestem zadowolona. I chyba muszę być bardziej radykalna, schować te spodnie na jakiś czas, żeby zmienić nawyki ;)
Moja obecna lista klasyków:
1. Ciemna baza, przy czym niekoniecznie czarna – ostatni rok pokazał mi zalety koloru granatowego, który jest taką lżejszą wersją czerni, kiedy chcemy ubrać się na ciemno, a niekoniecznie uciekać się do czerni.
2. Buty „motocyklowe” – nie muszą być bardzo oćwiekowane, ale muszą być mniej więcej w tym stylu i być czarne. Wiosenne obuwie też zamierzam sprawić sobie w tym fasonie.
3. Wyrazista biżuteria – duże wiszące kolczyki to coś, co nie zmienia się u mnie od lat. Zmieniają się formy, zmienia stylistyka, ale nie zmienia to, że biżuteria jest u mnie akcentem mocno określającym klimat w jakim utrzymany jest strój.
4. Mocne usta – lubię na nie kłaść akcent w stroju. Po bardzo wielu eksperymentach zaakceptowałam, że służą mi czyste i żywe róże, czerwienie i fiolety i tego powinnam się trzymać, oraz że mat wygląda na mnie zbyt płasko i lepszy jest połysk w różnej formie.
5. Skromność – w sensie, lubię być zakryta, nawet latem. Jak spódnica, to najkrócej za kolano, jak bluzka, to bez głębokiego dekoltu czy odkrytych ramion. Zakryta czuję się najbardziej komfortowo, nie mam strachu, że coś odstaje.