Przy okazji tekstu o wizji swojego stylu (Szafa od podstaw – wizjonerka) pojawiło się wiele pięknych komentarzy. Skłoniło mnie to do dalszych rozważań i drążenia tematu. Przede wszystkim, w mojej głowie zrodziła się taka refleksja, którą na pewno ktoś już przede mną wysnuł, ale o której warto pamiętać. Ciekawa jestem czy się z tym zgadzacie. Ujęłabym to w ten sposób:

Problemy w realizacji celu są błahostką w porównaniu z problemem nieposiadania celu.

Dla formalności: to się tyczy każdej dziedziny życia, ale my rozpatrujemy to w kategoriach stylu.

Droga czytelniczko, wiem, że to jest trudne – zdecydowanie się na jakiś konkretny styl i myśl, że trzeba będzie, od tej pory, konsekwentnie go budować, rezygnując przy okazji z innych stylów. Wiem, że sama myśl o tym, że trzeba dołożyć starań, żeby dojść do satysfakcjonującego rozwiązania kwestii stylu (spójnej garderoby, braku problemów z porannym wybieraniem stroju, czucia się super w swoich ubraniach i podziwu otoczenia) jest dla Ciebie przytłaczająca. Bo oznacza to planowanie, przeglądanie szafy, porządki, inspirowanie się, poszerzanie wiedzy, zakupy, zwroty, szukanie produktów, nierzadko rozczarowanie, zmęczenie itd. Wiem, że jeszcze przed podjęciem decyzji jest Ci po prostu szkoda tych stylów na które się nie zdecydujesz i z których będziesz musiała zrezygnować.

Ale napiszę Ci jedno: stan w którym znajdujesz się teraz to marazm. To pozorny komfort braku konkretnej decyzji, który jednak nie pozwala Ci na rozwinięcie Twojego potencjału, tylko wytwarza wokół Ciebie mgiełkę przez którą widać Ciebie w pięćdziesięciu procentach (może w dwudziestu, może w siedemdziesięciu…). Ta mgiełka to mieszanka różnych stylów, która nie pokazuje Ciebie dość dobrze. Ta mgiełka to wygodne t-shirty i jeansy kupione bez zastanowienia. To kolory, które wydawały się ładne w oświetleniu sklepowym, ale dla Twojej twarzy nie robiące nic. To urzekający sweter o pięknej formie, który wisi w szafie od roku, ponieważ tak naprawdę gryzie i źle się w nim czujesz. To dziesiątki zakładek z blogami modowymi (każdy w innym stylu), które mają służyć Ci za inspirację, ale przez ich mnogość nie jesteś w stanie nic dla siebie wybrać. To wieczna rozterka w co się ubrać, kiedy góra koszulek dosłownie wylewa się z szafy. To pustka w portfelu, przepełnione półki w garderobie i wyrzuty sumienia po każdych zakupach.wizja styluJeśli zawsze będziesz próbował być normalnym, nigdy nie dowiesz się, jak wspaniałym możesz być – Maya Angelou (źródło zdjęcia)

Gdy pozbędziesz się mgiełki, Twoje otoczenie i Ty (w lustrze) ujrzycie stuprocentową Ciebie.

Pozbywasz się mgiełki przez nakreślenie wizji -> przez marzenia o samej sobie. Myślisz o tym, jak chciałabyś być postrzegana i jak chciałabyś wyglądać w przyszłości. W jakiej scenerii czujesz się najlepiej, jakie przedmioty otaczają Cię w Twojej idealnej przyszłości. Co myślą ludzie, którzy Cię wtedy obserwują. Co myślisz Ty, patrząc w lustro. Zauważ, że Twoje myśli (dobrze zacząć myśleć o stylu przed snem) będą sprecyzowane i oparte na Twoim guście. Ty tak naprawdę wiesz, czego chcesz, tylko masz trudność z wypowiedzeniem tego na głos i z pracowaniem nad tym, żeby wizja stała się rzeczywistością. Być może masz też trudność z uwierzeniem w nieomylność Twojego gustu. Bo w końcu co sezon zmienia się główny trend, w sklepach pojawiają się produkty tak nachalnie promowane, że nie wyobrażasz sobie szafy bez któregoś z nich, a reklamy internetowe z ciuchami wyskakują Ci nawet, gdy przeglądasz wyniki ostatniej kolejki w serwisie lokalnej gazety. To wszystko poniekąd wyręcza Cię w myśleniu o tym, co Tobie się tak naprawdę podoba, a to jest właśnie najistotniejsze przy budowaniu stylu.

Można zrobić sobie detoks od internetu i chodzenia na zakupy, ale można też bardziej wgłębiać się w siebie i pytać się siebie, co tak naprawdę kocham, co mnie estetycznie „podnieca”, co mogłoby wyrazić mnie najpiękniej i zaufać sobie. Nie bać się, po prostu postawić grubą kreskę i zacząć wszystko od nowa.

Ja tak zrobiłam po urodzeniu dziecka. Ubrania na mnie nie pasowały, nie byłam zadowolona z zawartości mojej szafy, bo mimo, że miałam wizję w postaci ograniczenia kolorów (do bieli, czerni i szarości + cielistości, jeans i skóra, srebro i złoto) na półkach leżały tylko czarne ubrania. Spytałam więc siebie, co naprawdę kocham. Spytałam: jaki klimat jest moim klimatem i napisałam Wam o tym. I od tamtej pory wszystko zaczęło mieć nowy sens. Nic się nie stało, że wizja się trochę zmieniła, że wpuściłam kolory, bo to dalej byłam ja. I tak krążę, wokół wymienionych kolorów, krążę wokół niekomplikowania sobie sylwetki, po prostu wizja została zmodyfikowana i wypływa bardziej z serca niż ze sztywnej reguły. Chcę Ci powiedzieć, że stawiając sobie cel, a wcześniej określając swoją wizję, nie pozbawiasz się możliwości eksperymentowania, lecz nakierowujesz się na właściwe tory i zawsze masz prawo modyfikacji tego stylu, który będzie wypracowany przez konsekwencję. Zawsze możesz coś zmienić, ale te zmiany będą sensowne, jeśli postawisz pierwszy krok – zdecydujesz się zaufać swojej wizji i popłynąć z nią.

Do stylu trzeba dochodzić stopniowo – małymi lub większymi krokami, ale regularnymi. Te kroki są trudne, lecz trudność tych kroczków jest niczym w porównaniu z obecnością mgiełki, która nie pozwala Ci być super sobą. Pozbywamy się mgiełki, określając swój cel, czyli styl do którego będziemy dążyć. Ten cel jest realizacją Twojej wizji siebie. To jest po prostu podjęcie decyzji w oparciu o Twoje marzenia.

Co jest największą przeszkodą w krystalizacji wizji Twojego stylu? Czy masz swoją wizję, jak widzisz siebie w przyszłości? Czy ufasz swojemu gustowi i wiesz dobrze co Ci się podoba?