Ostatnio rozmyślałam o kwestiach natury estetycznej, dokładniej o tym, że ludzie teraz tak bardzo dążą do perfekcji i że przez tę perfekcję (chodziło mi głównie o design i wystrój wnętrz, ale potem przekładałam to sobie również na modę) zatracamy trochę indywidualność naszych domów i stylu. Myślałam sobie też o tym, jakby to było, gdyby obedrzeć przedmioty z ich powłoki estetycznej do minimum i skupić się wyłącznie na ich funkcjonalności. Jakby to było: urządzić dom lub mieszkanie rzeczami pierwotnymi w swojej formie, rzeczami, które nie są obciążone żadnym zdobieniem, a mają nam wyłącznie służyć do określonego celu. Albo nie rezygnować z żadnej rzeczy tylko dla tego, że jest już stara i brzydka, ale spełnia w dalszym ciągu swoją funkcję – raczej delektować się upływem czasu i doceniać tę rzecz. I tak sobie pisałam w swoim notesiku (sekretny notesik w którym rodzą się szkielety postów) te wszystkie myśli i sama sobie pod nosem mruczałam jakie to jest odkrywcze i genialne…

Aż tu nagle, jakiś miesiąc później, przypadkiem, podczas przeglądania stron o wystroju wnętrz inspirowanym japońskim stylem przekonałam się, że ja wcale tego nie wymyśliłam. To było już wcześniej, jakieś 600 lat temu, wymyślone prze Japończyków właśnie. To nazywa się Wabi-Sabi.

Słowo Wabi oznacza prostotę, słowo Sabi oznacza piękno wynikające z upływu czasu. Wabi-Sabi jest jedną z opok japońskiego designu. Gdybym miała opisać znaczenie tego pojęcia w jednym zdaniu, ujęłabym to tak -> znajdowanie piękna w tym, co niedoskonałe i tym, co muśnięte upływem czasu. Dla mnie jest to bardzo pociągająca filozofia, choć przyznaję, że interesuje mnie głównie jej warstwa estetyczna.

W naszej kulturze bardzo gloryfikujemy perfekcjonizm i pewną sztuczność. Nasze domy aspirują wyglądem do tych z katalogu, nasze szafy pękają w szwach od tego, co sieciówki kreują jako modne. Nie ma chwili na zatrzymanie się, na delektowanie się tym, co stało się z daną rzeczą na skutek jej ciągłego używania. Jeśli coś nie jest perfekcyjne, jest po prostu wymieniane na nowe. Nie ma refleksji nad funkcjonalnością rzeczy i nie ma szacunku do rzeczy.wabi sabi Leonard CohenWe wszystkim możemy znaleźć szczelinę, tamtędy przedostaje się światło.

A kiedyś Wabi-Sabi było u nas na porządku dziennym. Byliśmy do niego zmuszeni. Przez to, że w sklepach nie było produktów, trzeba było szanować każde ubranie: cerować skarpetki, reperować buty u szewca, radzić sobie z każdą plamą domowymi sposobami, kombinować z aplikacjami jeżeli na bluzce pojawiła się dziurka… W pewnym sensie musieliśmy lubić rzeczy, które się niszczyły, bo nie było możliwości zamiany ich na nowe.

Ale i teraz doszukuję się jak tylko mogę piękna w czymś, co na pozór nie wydaje się piękne. Życie w duchu Wabi-Sabi to popijanie herbaty z wyszczerbionego kubka, który ma dla nas sentymentalne znaczenie i nie zostanie zastąpiony żadnym designerskim cudeńkiem. To podawanie niedzielnego obiadu na tracącym kolory obrusie od babci. To radość, kiedy Twoje dziecko wybiera zamiast grających, świecących, kolorowych organek  szarą myszkę bez noska, którą bawił się lata temu jego kuzyn. To ulubiona skórzana torba, która pięknie się starzeje i co roku jest coraz bardziej miękka. To jeansy, które gdy je kupiłaś były sztywne, ale teraz układają się na pupie jak druga skóra. To pierścionek, który jest w Twojej rodzinie od pokoleń.

Wabi-Sabi w odniesieniu do mody będzie dbałością o ubranie, wybieraniem surowców, które się ładnie starzeją, kreatywnością w naprawianiu ubrania. W odniesieniu do domu będzie urządzaniem wnętrza dzięki przedmiotom, który skradły naszą duszę na pchlim targu, akceptowaniem tego, że rzeczy przez ciągłe używanie mogą tracić swój pierwotny wygląd, dbaniem o czystą przestrzeń, tak by zagracenie nie przesłaniało nam piękna ukochanych rzeczy.

W pewnym sensie można również praktykować tę ideę w odniesieniu do naszego ciała. Szacunek do ciała, mimo upływającego czasu, akceptacja swojego lustrzanego odbicia i podkreślanie urody, a nie maskowanie swojego wieku jest najlepszym prezentem, jaki możemy sobie podarować na każde urodziny. Ciekawa jestem czy w Waszym życiu pojawia się Wabi-Sabi? Jakimi rzeczami delektujecie się mimo że nie są one nowe? Jakie rzeczy są dla Was wraz z upływem czasu coraz bardziej piękne?

Podobny wpis: Szacunek do rzeczy