Uwielbiam szare niebo. Nie chcę żeby taka pogoda się skończyła.
Chcę drodzy czytelnicy, żebyście wiedzieli, że to, co pokazuję na blogu to nie są stylizacje. Ja się tak po prostu ubieram. Ustaliłam sobie, że pokażę swoją twarz nie dlatego, że chcę się chwalić swoim stylem, lecz po to, żeby wszyscy wiedzieli, kto znajduje się po drugiej stronie monitora. I żeby była jasność: ja się sobie naprawdę podobam taka, jaka jestem. Praktycznie cały czas chodzę na czarno, mocno się maluję, kupuję za duże ubrania i pokazuję na blogu to samo ubranie dziesięć razy. Jestem zadowolona z każdego swojego zdjęcia na blogu, bo każde zdjęcie jest prawdziwe.
A tym razem, wyglądam przecudownie w dwóch najwygodniejszych koszulkach na świecie. I muszę powiedzieć, że coś takiego jak bawełniana, zwykła koszulka na długi rękaw zawsze ratuje mi życie. To jest najbardziej uniwersalna rzecz w mojej szafie, bo nakładam na nią jakąkolwiek koszulkę, dorzucam legginsy i trampki i idę… Czyli podsumowując: kiedy mam dzień typu „nie mam się w co ubrać” wyciągam tę koszulkę i problemy się same rozwiązują. Bardzo proszę byście mi podały jakie są Wasze awaryjne ubrania, które zawsze się sprawdzają. Co jest taką Waszą ostatnią deską ratunku w szafie?
U mnie na takie rzeczy mówi się „okryjbieda” :D Mam jedną taką swetrową narzutkę, która pasuje do wszystkiego, więc w dniach kryzysowych narzucam na siebie dowolną bluzkę typu basic i ową narzutkę i czuję się super :)
Takie coś mi też by się przydało, bo nie mam uniwersalnego swetrzyska rozpinanego, ani narzuty. Zawsze dlatego kombinuję coś z nakładaniem krótkiego rękawa na długi. A bluz sportowych rozpinanych to już mam trochę dość:)
jejj, chciałabym mieć takie podejście do siebie :) moim z kolei ciuchem awaryjnym jest szary, ogromny t-shirt i znoszone ulubione jeansy, bo jak nie mam co na siebie włożyć to przynajmniej muszę czuć się wygodnie :)
Poza tym szarość jest bezpieczna, nie ma wtopy przy łączeniu z jakimkolwiek innym kolorem:) Też się odnajduję w szarości często.
Mario, Ty zawsze wygladasz przecudownie! Pewnie wlasnie dlatego, ze dobrze czujesz sie we wlasnej skorze. Od samego poczatku bylo dla mnie jasne, ze idea przyswiecajaca temu blogowi nie bedzie przedstawianie zestawow do skopiowania, czy chwalenie sie ciuchami (ktore Ty masz, a my mozemy pomarzyc), lecz szerzenie pewnej filozofii modowej (i zyciowej). Kazda kobieta moze wygladac zachwycajaco. Wystarczy, ze w to uwierzy! I po prostu polubi siebie.
Jesteś zbyt dobra:))) Po prostu garstkę tego co jest zebrałam i się tym cieszę, a jak mi się zdarza kupić to myślę przedtem i się nie boję wydać już większej sumy, jeżeli wiem, że do końca życia będę nosić:) I masz 100% racji, że wiara w siebie jest NAJWAŻNIEJSZA. Nawet w koszulce zwykłej da się zrobić wrażenie. A nawet w sukience od Valentino można wyglądać jak siedem nieszczęść jak się samej siebie nie akceptuje. Serio.
Ładnemu we wszystkim ładnie. :)
W odpowiedzi na pytanie nie będę oryginalna: ciemne proste dżinsy są dobre na prawie każdą okazję, może poza Filharmonią i pogrzebem. ;)
To faktycznie może być dobre wyjście z każdej sytuacji – ciemne jeansy. Ale dla mnie osobiście jeansy są czymś nad czym muszę myśleć. Bardziej uniwersalne są dla mnie materiałowe spodnie albo legginsy.
Miałam cudowną, doskonale leżącą, bawełnianą, kilkuletnią tunikę – niestety już ją wyeksploatowałam. Wciąż szukam godnego następcy. W kwestii spodni to ostatnio „przyrosły” do mnie szare bawełniane rurki. Zdejmuję tylko do prania i snu, ale i to robię bardzo niechętnie ;)
Bardzo ładnie wyglądasz w tej fryzurze, zwłaszcza na 1 zdjęciu. Lubię, gdy kosmyk zasłania oko.
Jak coś jest idealne i kochane bardzo ciężko znaleźć zastępstwo. Niestety wszystkie rzeczy się eksploatują z wyjątkiem skórzanych, które dla mnie z wiekiem są coraz ładniejsze. Dziękuję – z grzywki już raczej nie zrezygnuję:)
Z ogromną przyjemnością czytam Twojego bloga. I właściwie nie chodzi o Twój własny styl, ale sposób myślenia. Inne blogi o modzie wydają mi się puste i nudne (dziś ubrała się tak/ wczoraj miałam to na sobie…). Osoba, która ma coś do powiedzenia zawsze napisze coś ciekawego. Prowadzisz dialog z czytelnikiem i to jest świetne. Tak trzymaj.
W sprawie „ostatniej deski ratunku” już chciałam napisać, że nie mam takiego uniwersalnego stroju, a jednak przypomniałam sobie, że przecież mam w szafie żakiet, który w zdumiewający sposób pasuje do wielu rzeczy i dodaje ostatniego szlifu całości. Sama nie wiem, co on ma takiego w sobie, bo już powoli powinnam szukać zastępstwo dla niego a takiego samego nie znajdę…
Dziękuję za te wszystkie miłe myśli. Dobra energia już do mnie płynie:))) Nie, no jasne, że takiego drugiego żakietu już nie znajdziesz. Ale na pewno coś fajnego wskoczy Ci do szafy niepostrzeżenie, jak już nie będziesz szukać:)
witaj Mario, od kilku dni oglądam Twoją stronę i bardzo mi sie podoba. Jedno co dziś mnie uderzylo to Twoje włosy, zdecydowanie najlepiej (dla mnie) wyglądasz w tych dłuższych z grzywką…pozdrawiam
Dzięki Gosiu. Masz na myśli cieniowane włosy do ramion? Bo będę dążyć teraz do własnego koloru (dlatego ścięłam) i długości do ramion (bez cieniowania) i długiej grzywki.
tak , mam na myśli cieniowane włosy do ramion z grzywką. Możesz dążyć do długości do ramion bez cieniowania ale grzywkę krótką mogłabyś zostawić moim zdaniem, podkreśla piękno Twoich oczu. Chyba wyglądasz w niej młodziej, a te cieniowane włosy dodały Ci dodatkowej lekkości. Jest takie jedno zdjęcie: bluzka w paski i spódnica przewiązana paskiem….po prostu bella :)
A Twój kolor naturalny to tez ciemny?
A ja tak analizuję sobie Twoją analizę kolorystyczną i analizuję i kurde nie mogę siebie zanalizowac do końca, niby jestem zima bo i włosy czarne i oczy niebieskie ale dobrze mi w kolorach później jesieni więc ciepłych, no sama nie wiem….
Pozdrawiam Cię serdecznie
Tak, mam chyba średni brąz. Już się pojawiają spore odrosty nareszcie:) Gosiu, prześlij mi swoje zdjęcia na maila, a Ci powiem co nieco o Twoim typie urody:)
Ty masz średni brąz a ja mam ciemny brąz i też już pojawiają się spore „odrosty” tylko jak dla mnie nie nareszcie bo to siwe odrosty są…a ja tak nie cierpię farbowania włosów, no ale chodzić z pasmami siwych włosów to trochę postarzające jest:) Chociaż ja mam tylko siwe na grzywce….nie , nie będę na razie farbować, co tam:)
Dziękuję Ci Mario i bardzo się cieszę ,że chcesz mnie zanalizować kolorystycznie, poszukam jakiś zdjęć i wyślę do Ciebie i w końcu będę wiedziała :)
pozdrawiam i miłego dnia życzę
A ja się Gosiu nie boję siwych włosów. To znaczy na razie tak mówię, póki ich jeszcze nie widzę, ale sądzę, że utrzymam tę opinię:) Natura wie co robi…
To, że pokazujesz te same ubrania w kilku stylizacjach, jest ogromnym atutem Twojego bloga :) mało która z nas może sobie pozwolić na posiadanie pełnej! szafy wielkości standardowego M-2. Poza tym jesteś tak szczupła i proporcjonalna, że po prostu musisz wyglądać świetnie – nie masz innego wyjścia :)
Mnie ratuje większość ubrań, które mam w szafie. 2 pary spodni – szare rurki i dobrze skrojone klasyczne jeansy. bluzka bawełniana (95% bawełna 5% elastan) najchętniej szara, obcisły golf (szary, czarny, koralowy) – sweter(ek) (elegancki, bardziej luzacki, z paskiem, bez paska, szary, grafitowy, czarny) do tego kolorowy make-up, kolczyki i ju ;)
Piękne kolczyki na zdjęciu – nie kusiło Cię na turkusowe/kobaltowe/granatowe oko (kreska eyelinerem?) nie widzę dobrze na zdjęciach, ale wydaje mi się,że masz ciemnobrązowe oczy )
Tak mam ciemnobrązowe oczy, ale coś ostatnio robię mocną krechę i unikam kolorów na oczach. Ale może pójdę w kierunku granatu, fajny pomysł. W niebieskich cieniach do powiek wyglądam bardzo niekorzystnie. Ten arsenał, który wymieniłaś jest bardzo przemyślany. Fajne zestawy pewnie robisz i nie marudzisz, że nie masz w co się ubrać:)
Bardzo podoba mi się Twoja filozofia ubierania !
Trochę mi zajęło czasu dojście do niej, ale teraz 100% satysfakcji:)
” … ja się sobie naprawdę podobam taka, jaka jestem. Praktycznie cały czas chodzę na czarno, mocno się maluję, kupuję za duże ubrania i pokazuję na blogu to samo ubranie dziesięć razy. Jestem zadowolona z każdego swojego zdjęcia na blogu, bo każde zdjęcie jest prawdziwe.”
Mario jesteś naprawdę mądrą kobietą, masz swoje zdanie. Jak szczęśliwsze byłyby kobiety, gdyby miały takie podejście do życia jak Ty , i nie chwaląc się ;) ja – najważniejsze to być zadowolonym z siebie, bo to oznacza, że lubimy i akceptujemy siebie, co dalej przekłada się na stosunek do świata.
Mój dyżurny zestaw – ciemne proste dżinsy, jasny t-shirt i granatowy rozpinany sweterek z cienkiej wełenki do połowy bioder , do tego buty na słupku. Prosto, schludnie i odmładzająco.
I też kocham szare niebo… to niepopularne, ale ja nie przepadam za słońcem, które mnie najzwyczajniej męczy ,i pewnie mogłabym mieszkać na północy Europy nie popadajac w depresję :)
.
Żadnej depresji, widocznie szary nas napawa optymizmem:))) Twój zestaw bym pewnie mogła w ciemno pożyczyć, bo brzmi to tak prosto i zachęcająco. Tak, zadowolenie z siebie przede wszystkim. Kurczę, nasze życie jest takie krótkie, po co sobie stwarzać głupie problemy:)
A bo te szafiary przyzwyczaiły Szanownych Oglądających do jakichś wyszukanych stylizacji od jakiegoś tam Lanvin, MMM i innych wydziwów. I jak człowiek wygląda zwyczajnie, to się potem głupio może poczuć.. Dlatego cieszę się, że opuściłam tę społeczność dawno temu, uznaję to za wstydliwy epizod w moim życiu.
Kochamy Cię Mario za to, że jesteś autentyczna!
No dajże spokój. Ja to właśnie uważam, że dzięki Twojej autentyczności na blogu powinnaś być z siebie dumna. Byłaś sobą i wiele osób się na Tobie poznało. Ja to bym wręcz dopingowała Twój come back do blogosfery:)
Ale ja się zmieniłam :) Przybrało mi się :D
Że niby plus size? W sumie to dalej jest niszowe, sukces gwarantowany, jeszcze przy tak oryginalnym stylu…
pięknie!
kiedyś miałam coś podobnego szarego, asymetrycznego, ale się zużyło.
a ja czasami- zamiast na takie basciowe longsleevy-
topy czy koszulki ubieram na koszulowe bluzki z długim rękawem.
Ja to w ogóle koszul unikam, bo mi to nie leży za bardzo. Czy to to w ogóle wygodne jest nałożyć koszulkę na koszulę? Nigdy nie widziałam żeby tak robił kto, jesteś szpiegula wyjątkiem:)
ja właśnie koszulove-love.
hm, ja tam zakładam koszulki na koszulę, bo tak mi wygodnie,
a jednocześnie mam wrażenie, że trochę oszukałam to moje „dresiarstwo”.
Takie podejście do tematu, bardzo mi się podoba. Można czerpać inspiracje, co z czym łączyć itp. Mnie inspirują te blogi, gdzie ktoś pokazuje jak się ubiera na co dzień, a nie przebiera.
Super – prostota rządzi:)
O, dzięki. Też raczej preferuję prawdę, nawet najgorszą niż bezmyślne udawanie:)
ale ja zawsze mam dylemat, ile razy można pokazywać tę samą spódnicę w połączeniu z tą samą koszulką ;-)
no chyba, że ważne są też pozy i pozycje ;-)
że raz zdjęcie z dzióbkiem, innym razem- siedzące fotelowe.
O tak, tego właśnie tutaj brakuje – zdjęć z dzióbkiem. Dzięki Szpiegu:)
Szpiegulo Twój dylemat przypomina mi matkę bohaterki ksiązki Przyjaciele Marty Madery (polecam – boki mozna zrywać ze śmiechu, ale i zamyśleć się) kiedy to tytułowa Marta będzie wkróce organzować dziecki chrzciny. Jej matka naciska, żeby kupiła sobie na tę okoliczność nową kurtkę :
„… mamie tym razem chodziło o ubranko dla mnie. Czy mam odpowiednie. Jakieś mam, goła przecież nie pójdę. Ale czy mam kurtkę. Nową. Bo ostatnią mam sprzed dwóch lat. No to co, że sprzed dwóch lat? Nieświeża? Utlenia się z czasem? Nie zauważyłam. Mam jeszcze inne kurtki. Sprzed pięciu lat. I sprzed siedmiu. I z czasów przedmaturalnych.
Koniecznie muszę mieć nową? Powinnam. Bo w tamtej rodzina już mnie widziała. Nie widzę w tym nic przerażającego. Widziała mnie też w poprzednich pięciu. A także bez kurtki. Niektórzy widzieli mnie nawet w stroju kąpielowym i jakoś nie padli trupem.
Ale może bym jednak pochodziła po mieście i coś sobie znalazła? Ależ ja nic nie zgubiłam. No dobra. Mogę pochodzić, mogę nawet pobiegać, byle nie teraz! ” …
:)
Jedynymi osobami które się przejmują tym, że inni nas zobaczą w tym samym stroju jesteśmy MY. Tak naprawdę reszta świata ma nas głęboko gdzieś i pewnie nie zauważana nawet tych samych wdzianek:))) Człowieki to jednak bardzo na sobie skupione istoty.
wzdech, miałam aspirację zostać takim małym pępuszkiem świata. a tu nic z tego ;-)
szczerze- to mnie by się nie chciało az tak latać za ciuchami, jak tym dziewczynom się chce, bo one ciągle w czymś nowym.
ale niestety nie mam już kurtki sprzed matury, ale za to mam kurtkę jeszcze ze studiów. ;-)
a na poważnie: mnie jest tak wygodnie z tym moim obecnym status quo.
czasami mam tylko coś takiego, że na chwilę potrzebuję jakieś zmiany itp- i w tedy kupuję za grosze jakąś kieckę w esha, w której chodzę miesiąc czy dwa, a potem bez sentymentów ją wyrzucam,
i wracam do swoich stałych ciuchów.
Koszula+marynarka+dzinsy+botki na obcasie ;)
Nie da się w tej konfiguracji popełnić błędu, bo nawet jak kolory będą nie takie, to ktoś nas weźmie za oryginała, hihi:)
Doznalam olsnienia!!! Na tych zdjeciach wygladasz jak mloda Kate Bush. Ja cie! I to zachmurzone jesienne niebo. Chyba znowu przeczytam „Wichrowe wzgorza”
Jak to? Wygooglowałam, nie podobna ona wcale do mnie kłamczuszko:)
Slucham? A tutaj http://www.friendsreunited.com/birthday-kate-bush/Memory/790026de-340e-4a61-8386-a00a003b3f42 tez nie?
Ja tego nie widzę. No naprawdę nie widzę tego, hahaha:)
A moimi deskami ratunku są dwa beżowe swetry p jeden na guziki, drugi przez głowę :))
O, to chyba swoją paletkę kolorów masz już dawno rozgryzioną:)
o, ale wiesz, ten wpis trochę mnie wyleczył z takich niby kompleksów.
bo wiesz, na co dzień epatuję raptem 3 spódnicami na zmianę.
nie, żebym potrzebowała więcej, ale czasami widuję kolesiany z biur obok, i trochę mnie przerasta to, że one ciągle mają coś nowego.
A ja dzisiaj w pracy byłam w tym samym co wczoraj. Niby nic wielkiego, ale jednak jestem zadowolona.
Nie mogę się na Ciebie napatrzeć – od kolczyków aż po buty. A te buty są, nawiasem mówiąc, wspaniałe. Ja też takie chce. :)
Jak miło. Takie staruszki z tych butów i nie oszukujmy się do najwygodniejszych nie należą. Gdzieś tam są dla mnie idealne, skórzane pantofelki:))))
Mario jak zwykle wyglądasz świetnie :) Naturalnie, świeżo, bezpretensjonalnie i prawdziwie.
U mnie bazowe są dwie narzutki, prosty top i… spodnie, dotąd dżinsy, ale zakończyły właśnie żywot i dziś znalazłam następcę: parę spodni z obniżonym krokiem, w których czuję się trochę jakbym tylko miała założyć buty, przewiązać szyję szalem i wybiec z domu: nieważne czy do tramwaju czy na samolot do… dokądkolwiek :)
Takie boyfriendy czyli? Ale czad, jak ja lubię takie luzackie spodnie… I biała bokserka do tego i trampy. Ojej, moja wyobraźnia tego nie wytrzyma.
Dokładnie tak! o, takie: http://www.unisono.eu/uploads/products/11jpg0206e9070.jpg
sprawdziłam połączenie z luźną białą koszulą-tuniką i prostymi koszulkami jest idealnie :)
Fajne, dosyć odważne są:)
Mogę się pod Twoim wpisem podpisać. Jakiś miesiąc temu zaczęłam taki mały eksperyment, trochę z ciekawości, a bardziej z konieczności, bo nie zanosi się za bardzo, abym sobie przez najbliższy rok kupiła jakiś ciuch. No więc wychodząc z domu, wkładam na siebie to, co mam w szafie, obrzucam wzrokiem oraz myślą (tzn. szumnie mówiąc – poddaję refleksji:) I czasem mi wychodzi, że oto właśnie mam na sobie „zestaw ratunkowy”. Zatem piszę, jak to się stało, że dostał ode mnie taką nazwę śliczną oraz po co i dlaczego tak akurat, nie inaczej ja to wkładam. Muszę przyznać, że takie „poddawanie refleksji” skutkuje dość zaskakująco, a czasem też pokrzepiająco, by nie powiedzieć – pocieszająco. Dla mnie oczywiście. Bo niby zakupoholiczką nie jestem, a wręcz niechętnie rozstaję się z ulubionymi częściami garderoby, ale jednak nie kupować z braku potrzeb, a nie kupować z braku możliwości to jest duża różnica. I też przysłowiowe dziesięć razy pokazuję na fotkach tę samą rzecz:) Pozdrawiam!
Haha, rzeczywiście jest istotna różnica. Refleksja wiążąca się z ubraniami poprawia mi od razu nastrój i czasami daje mi podkładkę pod powtarzanie tego samego stroju kilka razy. Nie wiążę potrzeby posiadania „zestawów ratunkowych” z zakupoholizmem, ale bardziej z wyróżnianiem pewnych ubrań i preferowaniem ich nad innymi. Jak już kupuję, to na podstawie doświadczenia potrafię powiedzieć, że dane ubranie będę szanować i bez obawy powtarzać.
A w ogóle to wczoraj zapomniałam dodać, że kadry masz genialne. Też lubię taką pogodę:))
A dziękuję bardzo. Uwielbiam pokazywać to, co jest nade mną:)
Myślę, że też nie będę oryginalna. Moim zestawem awaryjnym są: 1- czarne jegginsy, które farbowałam już wielokrotnie, bo jakoś szybko schodzi z nich kolor, albo to ja chodzę w nich za często ;) 2- czarne botki, które są naprawdę meega wygodne i w których mogę bić rekordy w długodystansowym chodzeniu na obcasach i 3- jasnoniebieska koszula w męskim stylu, z rękawem do łokcia, która jest moim najnowszym nabytkiem wyszukanym w second-handzie. Dla mnie zestaw idealny. Nigdy nie czułam się tak dobrze w koszuli (a mam ich dużo),a przez to, że jest luźniejsza równie dobrze nadaje się do wyjścia ze znajomymi na piwo, jak i do pracy ;). No i jest niebieska, a to mój kolor ( zdaje się, że jestem zimą, o ile naturalnym kolorem zimy mimo czarnej oprawy oczu może być średni brąz).
Pozdrawiam ;)
Pewnie, że brązy mogą świadczyć o zimach. Recykling pełną gębą. Super. Musisz naprawdę kochać te spodenki;) Uwielbiam to,że kobiety sobie radzą. Ja też bym nie miała sumienia wyrzucić jak bym tak lubiła…
Szacun za to farbowanie! W czasach, kiedy jedno stare i zniszczone mozna bez trudu wymienic na inne, nowe, takie podejscie do ubran wywoluje obwis szczeki. Magda, szczerze Cie podziwiam.
Na blog trafiłam poprzez wpis Nadine. I wpadłam po uszy. Dużo przydatnych rzeczy się dowiedziałam. I może wreszcie uda mi się skompletować moją garderobę
Bardzo bym tego pragnęła:) Porządek w szafach dla Wszystkich!!!
Awaryjny zestaw na każdą okazję – proste granatowe jeansy – rurki, szary obcisły sweterek długości w kolanko – noszę rozpięty, ładnie lekko wygląda, do tego albo ascetyczna granatowa koszulka – kwintesencja koszulki z rękawkiem zero ozdób, albo granatowa, delikatna koszulka z lekko przezroczystej bawełny. Plus, koniecznie – szal, ubranie bez tego się nie liczy – szal szaro-bury, szal w kolorze czerwonego wina, albo stara dobra „arafatka”. Plus płaskie czarne baletkowate buty, albo trampki.
W życiu nie będę elegancka, jestem zbyt wygodna :D
ps. ta asymetryczna bluzka budzi we mnie dziki entuzjazm!
Haha, dzięki. Czyli bezpieczne kolory, które można swobodnie miksować. To mi się podoba, bardzo mi się podoba:)
Mnie najbardziej podobasz się w takiej dokładnie długości włosów
Zdecydowanie takim moim ciuchem jest koszulka w biało czarne pasy, kardigan i jeansy na gumce :D
kolczyki <3
Moja ostatnia deska ratunku: dżinsy rurki, botki i bawełniana, dłuższa tuniko-koszula w czarno–białą drobną kratę. Ostatnio ten zestaw uratował mi życie, kiedy miałam rozmowę w sprawie pracy – wiem, mało efektowne, ale miałam jakiś fatalny dzień i nic nie chciało leżeń na mnie jak należy. Stwierdziłam, że chrzanię dress code i jadę tak, jak mi wygodnie, dobrze, swobodnie, w stroju, w którym czuję się pewna siebie. Pracę dostałam ;)