Postawię śmiałą tezę: każdy z nas ma jakiś talent. Problem leży w tym, ze nie każdy wie jaki jest jego talent. Czy świat nie byłby lepszy, gdyby ludzie zajmowali się tym w czym są najlepsi, a praca sprawiałaby im przyjemność?
Można być utalentowanym w każdej dziedzinie, żadna dziedzina nie jest gorsza od drugiej, tylko, że nie wszyscy zdają się wierzyć w to stwierdzenie. Talent nie musi być plastyczny, matematyczny czy muzyczny. Można równie dobrze gotować lepiej od innych, malować się, dbać o włosy, być ekspertem w mitologii greckiej, rozpoznawać gatunki ptaków… Perfekcyjna Pani Domu udowadnia, że można być utalentowanym w sprzątaniu! Rozumiecie? To nie świat ma narzucać Wam talent, tylko sami musicie go w sobie wskrzesić.
Skąd mam wiedzieć w czym jestem dobry? Na zielono moje własne doświadczenia w danej dziedzinie.
Po pierwsze ze swojej przeszłości. Na pewno były takie rzeczy, które robiłeś z pasją w dzieciństwie, a były też takie których nie znosiłeś. Chodziłeś zadowolony na pewne lekcje, innych unikałeś. Lubiłeś spędzać czas wolny w taki, a nie inny sposób. To już może Cię naprowadzić na właściwy kierunek.
Ja zawsze lubiłam plastykę, od dziecka dużo rysowałam, potrafiłam się kompletnie zatracić podczas rysowania i pisania. Na tle innych dzieci wyglądałam trochę jak typowy introwertyk. Podczas gdy inni lubili się dużo ruszać, grać w piłkę, biegać, ja zdecydowanie wolałam zaszyć się sama w kącie z kartką papieru i ołówkiem lub książką. Lubiłam pisać, miałam swój mały zeszycik z opowiadaniami, do każdego opowiadania były obowiązkowo rysunki. Poza tym uwielbiałam rysować kobiety w różnych strojach i zawsze koleżanki prosiły mnie żebym rysowała im panny, a one je kolorowały.
Po drugie z otoczenia. Muszą być takie rzeczy za które jesteś komplementowany. Muszą być takie dziedziny w których jesteś pytany o radę. Musisz być w czymś dobry.
Mnie często pytano o poradę w kwestii doboru stroju albo odpowiednich kolorów. Tak jakoś wychodziło, że nie musiałam się z tym afiszować, ale koleżanki wiedziały, że fajnie się ze mną robi zakupy albo że mogę podać dobry pomysł na zaaranżowanie jakiegoś ubrania. Bardzo często słyszę, że potrafię znaleźć w second handzie perełki albo że nikt by nie pomyślał, że np. dane buty można połączyć z konkretną spódnicą.
Po trzecie z obserwacji i miłości do działania. Kiedy się zatracasz? Co lubisz robić? Jakiego momentu nie możesz się doczekać? Co Cię ekscytuje?
To chyba oczywiste, że pisząc bloga robię to z pasją :) Kiedy już siadam do komputera i zaczynam od pierwszego zdania nie ma odwrotu. Tak samo jest z odpowiedziami na maile i doradzaniem w kwestii ubioru. Wyobrażam sobie osobę, której mam doradzić i wyobrażam sobie, że jestem nią. I dopóki nie dojdę do konkretnych wniosków odnośnie stylu tej osoby, ona siedzi w mojej głowie.
Po czwarte z marzeń. Nie wierzę, że przed snem nie zamykasz oczu i nie śnisz na jawie o czymś czego chciałbyś najbardziej na świecie. Czy to będzie rządzenie państwem, czy daleka wyprawa, czy bycie pod ostrzałem fleszy, czy czytanie książki w hamaku to też może świadczyć pośrednio o Twoich aspiracjach, o tym czego naprawdę w życiu chciałbyś.
Marzę o tym, by zawodowo zajmować się doradzaniem ludziom w sprawie stylu. Często wyobrażam sobie jak przychodzi do mnie skromna kobieta, a wychodzi po rozmowie ze mną pewna siebie i uśmiechnięta. Widzę siebie oczyma wyobraźni wśród kobiet, które motywuję do tego by o siebie zadbać i zaufać swojemu instynktowi. Widzę siebie na jakimś wykładzie, z mikrofonem w ręku, tłumaczącą ludziom, że trzeba uporządkować swoje życie, a najlepiej zacząć od garderoby, bo od razu będzie widać konkretne wyniki.
Polecam Wam bardzo inspirujący artykuł dotyczący poszukiwania swojego talentu na Zen Habits. Jakie Wy macie talenty? Czy na chociaż jeden z tych podpunktów potraficie konkretnie odpowiedzieć?
Poruszyłaś ciekawy i nieco smutny dla mnie temat. W dzieciństwie próbowałam różnych rzeczy: kurs taneczny- szybko się zniechęciłam, bo nie miałam wyczucia rytmu; kółko plastyczne- chodziłam tam, żeby być poza domem, mieli fajne materiały na których pracowaliśmy, ale moje pracy nigdy nie były wyjątkowe; gra na keyboardzie- nauczyłam się grać, ale w życiu niczego bym nie skomponowała; teatr- przestałam chodzić na zajęcia, ze względu na powierzoną mi rolę, która mi nie leżała.. Uważam, że wszystko robię przeciętnie. Jedynie nauka języków idzie mi dość sprawnie, ale nie umiem patrzeć na to w kategorii talentu, gdyż pojęcie talent w moim mniemaniu oznacza tworzenie jakiejś wyjątkowej, artystycznej wartości.. Mam 25 lat, a czuję się taka zagubiona.
Nie ma ludzi przeciętnych. Nie traktuj siebie tak surowo. Teatr, sztuki plastyczne to ńie wszystko. Uwierz, znam artystôw, którzy niby są świetni, a ludzie z nich kiepscy bardzo, często źli, egosistyczni, narcystyczni. Artyzm to nic szczególnego i nie świadczy o żadnej wyjąkowości, wyższości itp. Jesteś na pewno wspaniałą osobą.Ńie daj się omotać przez świat sztuki, ona bywa często bardzo powierzchowna!
Pewnie już to dostrzegłaś i to jako młoda osoba. To Twoja wyjątkowość – zdolnosć do refleksji. To dopiero sztuka! Życzyłabym tego niejednej „artystycznej duszy” ! Pozdrawiam Cię bardzo ciepło
W dużej mierze zgadzam się z Devą, ona świetnie zauważyła, że nie wiedzieć czemu skupiasz się wyłącznie na jakichś artystycznych odmianach talentu. A przecież talenty są w dużej mierze na ogół prozaiczne. Tak strasznie spłaszczyłaś wspaniałą rzecz jaką jest sprawność w nauce języków, gdy tymczasem jest to bardzo konkretny, mogący przynosić wymierne korzyści talent, który jest obecny tylko u małej grupy ludzi. Zamiast skupiać się na tym co Ci nie wychodziło, powinnaś dziękować losowi, że tak szybko się przekonywałaś, że dane rzeczy to nie Twoja broszka i nie brnęłaś w nie dalej. Kochana Ty masz DOPIERO 25 lat! Ludzie odkrywają swoje talenty często na starość. Zastanów się jak możesz drążyć swoją cudowną umiejętność, zrób sobie plan, ucz się, baw się tym co jest dla Ciebie przyjemność, a nie pożałujesz!!!
Dziękuję za miłe słowa. Zdolność do refleksji to chyba wynik życiowych doświadczeń, których się trochę uzbierało.. Martwi mnie też fakt, że 'nieposiadanie talentu’ i inne czynniki sprawiają, że nie jestem pewna siebie. Mój facet też mi zawsze powtarza, że Nasz związek byłby jeszcze lepszy, gdybym była pewniejsza siebie i pozbyła się kompleksów, których według niego nie powinnam mieć. Mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień który pokaże, co odpowiada mi najbardziej. Pisałam też blogi, ale bardzo szybko mnie to nudziło.
Przepraszam, nie żebym czepila się dawania rad akurat Tobie, ale tak jakoś mnie kusi, a może po prostu Ty potrąciłaś jakiś kamyczek, bo poszukujesz i teraz taka mała lawina refleksji. Podpisuje sie pod Marią, jest tak jakbyś właśnie to, co jest Twoją niezwykłością , to co jest właśnie Twoim talentem pomijała… Zdarza sié, że skupiamy sie na nie swoich niezwykłościach i nazywamy je czymś przeciétnym , a inni tego nie mają. Na tle tysiąca przebojowych, pewnych siebie, śmigających tu i tam , osoba niepewna siebie naprawdę się wyróżnia. To śliczna cecha, zaleta. Może narzeczony tego nie dostrzega. Mój mądry i kochany mężczyzna powiedział mi kiedyś ” Twoja kruchośč jest twoją siła…” To prawda miałam szczęście usłyszeć takie budujące słowa z ukochanych ust…a zawsze wydawało mi się, że jestem za delikatna, za drobna, że zginę w tłumie, że ńikt mnie nie zobaczy, nie wysłucha, że muszę tę swoją subtelność przeskoczyć…
Myślałam , że to moja niedoskonałość, a to przecież moja istota,..
Sprawił, źe popatrzyłam na siebie inaczej, zdrowiej.
Każdy z nas ma odpowiednią dla siebie ilość talentów, ale czy potrafimy się nimi cieszyć?
Od dziecka lubiłam czytać. Później doszło jeszcze zainteresowanie psychologią. Odkąd pamiętam zawsze znajomi przychodzili się do mnie wyżalić, poradzić, albo wygadać. Jestem zamknięta w sobie i ciężko mi przychodzi mówienie o sobie, ale słuchać- to ja umiem:).
Poza tym często dostaję komplementy za potrawy, którymi częstuję gości. I to są moje talenty.
P.s. myślałam, że dziś nie będzie postu…bo urodziłaś, ale chyba maleństwo chce jeszcze trochę pobyć w Twoim brzuszku. pozdrawiam i trzymam kciuki za poród
Jeszcze nie chce wyjść, miałam taką nadzieję, że to się zdarzy wczoraj lub dzisiaj… Ale teraz mam dostęp do neta i w zależności od tego co powie wieczorem lekarz jeszcze tu chyba pobędę :) Bardzo fajne, takie empatyczne talenty, takie z myślą o innych ludziach :)
Oj czasem trudno jest znaleźc swój talent, jako dziecko lubiłam rysować, ale według mojej mamy nigdy nie byłam zbyt dobra, powiem więcej mama rysowała sama i kazała mi zanosić swoje rysunki bym miała jak najlepsze oceny, lubiłam śpiewać choć za grosz nie mam wyczucia rytmu więc co z tego że lubie jak fałszuję przeraźliwie. Obecnie zajęłam się rękodziełem mam małe sukcesy, choć ciągle nie mogę się odciąć od tej małej dziewczynki i od matki która mi mówi ja bym dała więcej zielonego byłoby ładniejsze, staram się jak mogę ale nie jest to proste, niestety często rodzice kładą nam kłody pod nogi :(
Och zdecydowanie masz talent!!! Twój blog jest pełny pięknych rzeczy. Mama musi zrozumieć, że nie jesteś jej kserem. Jesteś nie gorsza i nie lepsza od niej, tylko po prostu inna – masz swój gust, jesteś swoim własnym mecenasem :)
Zawsze marzyłam o tym, by zarabiać – pisząc. Łącząc słowa. Od niepamiętnych czasów wiedziałam, że jestem w tym diablo dobra (a świat, nawet niechętny, potwierdzał.) Od kilku miesięcy moje marzenie się spełnia. Każdego dnia. Jestem freelancerem, nie przysługuje mi państwowa opieka zdrowotna. Nie miewam dni wolnych od pracy ani premii za dobrze wykonany projekt.. Nie wiem, ile zarobię w następnym miesiącu. Prawdę mówiąc, nigdy nie pracowałam tak ciężko, jak teraz.
Jak również – nie muszę codziennie kisić się w śmierdzących autobusach. Więdnąć godzinami w wyziębionym klimą biurze. Usmiechać się do ludzi, którzy działają mi na nerwy. Wkładać ubrań, w których mi niewygodnie – albo które sprawiają, iż czuję się aseksualną nudziarą.
Jestem biedna jak mysz kościelna. (Na razie.) Ale szczęśliwa.
A piszesz naprawdę dobrze :)
Bardzo dziękuję.
Nina, ja mam to samo. Z tą różnicą, że zawsze moje życie kręciło się wokół książek. I teraz mija siedem lat, gdy o nich piszę i powoli leci drugi rok, gdy je… wydaję :)
Ten moment, kiedy łzy Ci lecą ze zmęczenia, ale wiesz, że wypuściłaś coś dobrego… Rewelacja! Cieszę się już samym czytaniem takich wpisów :)
Mario, u nas we Wro startuje taki projekt, moim zdaniem rewelacja: http://www.odd.wroclaw.pl/
Można być dawcą krwi, działać w teatrze improwizowanym, uczyć wuefu albo być świetnym ojcem. Idę niebawem opowiadać o tym, co robię.
I wreszcie, po wielu latach, przestaję kopać samą siebie, tylko cieszę się tym, kim jestem :)
A, i Mario, jeszcze jedna historia z naszej dawnej korespondencji: cała kapsułkowa szafa, którą właśnie spisałam i uparcie realizuję jest ciemna. Dzięki, że zobaczyłaś we mnie tę „skórę i motor”, jesteś wielka! :*
Kama, super jest ten projekt, wszystkie buzie bardzo natchnione :) Ale się cieszę, że kapsułka się posuwa do przodu. Na pewno będzie efekt na długo i po tym całym planie przyjdzie taka ulga i satysfakcja, że już się tak nie trzeba zajmować tym całym myśleniem o szmatach :)))
No, jak Ty wiesz, o co mi chodzi :D
Nina nie dość, że masz talent do pisania to jesteś też odważna. Jak każda osoba, która decyduje się na to, by uwierzyć w siebie i wziąć odpowiedzialność za swój los tylko i wyłącznie w swoje ręce. Wierzę też, że z taką pewnością siebie jesteś skazana na sukces. Jaki tylko sobie obmyślisz…
Mario, dzięki, przyjemnie coś takiego usłyszeć /przeczytać. Do tego sukcesu stroma droga i daleka, ale to nic. :)
A ja bym kilka takich umiarkowanych talentów. Do pisania, do rysowania, do nauki języków obcych, do rysowania. W rezultacie w niczym nie jestem wybitnie dobra. Narysuję coś – i widzę potem, ile ma to niedociągnięć, krzywo postawionych kresek, zła perspektywa, itp. Napiszę coś – i początkowo jestem tym zachwycona, z czasem dostrzegam jak niedoskonałe owo dzieło jest. Z nauką języków obcych jest tak, że do jakiegoś momentu idzie mi gładko, a potem dojdę do pułapu, którego nie mogę przeskoczyć. Za to mam pełno antytalentów, jeśli chodzi o umiejętności praktyczne: słabą orientację w przestrzeni (nie umiem czytać map), nie jestem najlepsza jeśli chodzi o sprzątanie, nie jestem szczególnie bystra i szybka, a jest to rynku pracy wielce pożądane w dzisiejszych czasach.
Może to zabrzmi jakbym się nad sobą użalała, albo kokietowała publikę – ale przedstawiłam siebie, myślę, w dość obiektywnym świetle. I prawdę mówiąc, akceptuję mój brak wybitnych uzdolnień, jak również swoje wszystkie słabości.
Zabrzmi to bardzo nieskromnie, ale zawsze uważałam, że mam wiele talentów. Wprawdzie teraz zastanawiam się, czy to nie jest trochę tak, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.
Jednak pewne słowa zdeterminowały moje wybory. Usłyszałam, że takiego umysłu ścisłego jak mój nie można marnować. Był więc mat-fiz, była Politechnika, a teraz są badania naukowe. I nie żałuję:).
Fajny talent, widać, ze szybko zdefiniowany, wykorzystywany i satysfakcjonujący. Marzenie :)
Ajcyrtap, gdy to przeczytałam, przypomniał mi się jeden z ostatnich postów Zwierza Popkulturalnego (http://zpopk.pl/swinki-gonna-pietruszka-czyli-czytelniku-nie-bedziesz-idealny.html). Talent jest talentem, jakoś się utarło, że jeśli nie jest się w czymś wybitnym, to nie można tego nazwać pasją. Przecież przede wszystkim chodzi o robienie czegoś, co sprawia nam przyjemność, nie musi być od razu doskonale. Sam kult talentu poszedł moim zdaniem w dziwną stronę – w powszechnym rozumieniu, gdy mówisz, że „X to moja pasja” = „Robię X perfekcyjnie, siedzę godzinami nad każdym detalem”. Jest to mylne i bardzo krzywdzące dla wielu osób przekonanie, dzięki któremu mnóstwo ludzi porzuciło coś tylko dlatego, że nie byli w tym świetni już na starcie. Talent, zainteresowanie to coś, co robimy dla siebie – i to właśnie pasja pozwala nam go rozwijać, a nie w drugą stronę. Każdy zaczyna od zera, uczy się i dąży do perfekcji. Gdyby ktoś nie czuł zamiłowania do jakiejś konkretnej dziedziny, szybko straciłby chęci.
Moimi talentami zawsze były języki – zarówno obce, jak i ojczysty. Uwielbiam pisać i rozwijam ten talent na studiach. W dzieciństwie, podobnie jak Ty, bardzo dużo rysowałam – choć nie znosiłam innych form plastycznych i dlatego nie miałam jak się rozwijać… Rodzice chcieli mnie zapisać na jakieś koło, ale 20 lat temu było tylko plastyczne, gdzie lepiło się z gliny, malowało farbami, a tego robić nie chciałam. Również mam dobre oko do ubrań, kolorów. Zawsze bardzo szybko liczyłam w pamięci – to chyba też talent i jednocześnie przydatna umiejętność :) Od dziecka jestem za to antytalentem sportowym, zwłaszcza w uwielbianej w szkołach lekkoatletyce. Szkoda, że żaden nauczyciel nie zauważył, jak bardzo jestem gibka i rozciągnięta, dopiero po latach odkryłam jogę. Grunt to znać swoje mocne strony, wsłuchać się w siebie, wtedy łatwiej będzie znaleźć drogę. Raz chciałam działać wbrew pasji i wrodzonym talentom – skończyło się to zmianą studiów po semestrze.
Asiu świetnie opisałaś to, co podcina ludziom już na starcie skrzydła. Talent to nie jest perfekcja, to bardziej sprawa przyjemności i pasji. Z czasem jesteśmy się w stanie wzbogacać o maleńkie elementy każdego talentu, także nie warto dawać za wygraną tylko dlatego, że coś co lubimy może nam na początku nie wychodzić :)
Jako mała dziewczynka i nastolatka uwielbiałam rysować, czytać i pisać. Chyba byłam typową humanistką :) Szło mi nieźle, zbierałam piątki za wypracowania, chwalono mnie na plastyce. No i pochłaniałam tony książek.
A potem obudziło się we mnie zamiłowanie do biologii i poszłam na studia przyrodnicze. To był dobry wybór, odkryłam i polubiłam biologię molekularną i genetykę. Ale studia uśpiły we mnie zapał do rozwijania innych talentów.
Dziś wszystko udaje mi się szczęśliwie łączyć :) W pracy zajmuję się biologią molekularną, lubię to i idzie mi naprawdę dobrze. A poza pracą piszę, maluję coś albo ozdabiam, czytam to, na co mam ochotę. A gdzieś po drodze odkryłam w sobie jeszcze inne talenty, jak gotowanie i zdolności interpersonalne :)
Naprawdę cieszę się moimi talentami i tym, że mogę je rozwijać :)
A Ty masz talent do inspirujących postów Mario! :)
Bardzo miłe talenty i świetnie, że jesteś nich świadoma, nie wstydzisz się o nich mówić. Ja do nie dawna jeszcze bym w życiu siebie za nic publicznie nie pochwaliła. Ale takie pisanie jakie uprawiam sprzyja wzrostowi pewności siebie i wierze w siebie :)
Bardzo fajny tekst! Taki motywujący. Często wydaje nam się, że talent, to takie duże słowo, bo TALENT to miał Mickiewicz, Picasso, Einstein… A wcale nie jest tak, talentem może być robienie przepysznych ciast, piękne malowanie paznokci czy bardzo dobra jazda samochodem. Wszystko… Ważne jest to żeby mieć w sobie tyle pewności, żeby się innym pochwalić!
I żeby to nam jeszcze sprawiało ogromną przyjemność i to wszystko już wystarczy, żeby nazwać to talentem. Wszystko…
Moim wielkim, niespełnionym marzeniem jest, aby się wreszcie określić i zacząć poświęcać się czemuś w 100% – jak dotąd mi się nie udało :-D Projektuję i robię biżuterię, chwytam się wszelkiego rękodzieła, bo kocham wieczorami „dłubać”, oprócz tego pasjonuje mnie moda, stylizacja i okołomodowe tematy. Chciałam iść na ASP i projektować ale nie umiem rysować i na pewno bym się nie dostała. Wylądowałam na prawie – z jednej strony się cieszę, bo niektóre dziedziny są naprawdę ciekawe ale z drugiej strasznie się męczę siedząc w kodeksach. Szczerze mówiąc nie wiem, czy w ogóle mam jakiś talent i czy kiedykolwiek odnajdę swoją drogę.
Zauważ, że określiłaś się w TYLKO dwóch dziedzinach. To świadczy o tym, że wiesz gdzie szukać. Pora na ciebie, żebyś się otworzyła. Żebyś nie kombinowała i nie ograniczała siebie. Nie wszyscy wielcy aktorzy pokończyli szkoły teatralne!!!
Po przemyśleniu sprawy uznałam, że nie tylko talent jest ważny ale też odwaga, by za nim podążać i realizować się w tym, co naprawdę kochamy i co nas cieszy i pociąga a niekoniecznie w roli, którą widzą dla nas inni. Czuję się zbyt małym kurczakiem, by rzucić studia (może przydadzą się, żeby sobie rozkręcić kiedyś własną działalność) ale wiem, że nie dam się uwięzić na resztę życia w ciasnej kancelarii. Tak jak piszesz Mario – studia to nie wszystko :-)
Och tak! Twoje posty, Mario są naprawdę szalenie inspirujące!
Czytając tekst powyżej, mam w głowie tylko jedno: kwiaty! Moje zamiłowanie do kwiatów spełnia wszystkie wymienione przez Ciebie warunki. Daje kojącą samotność, odpoczynek – bo ja mam od zawsze tak, że potrzebuję dość sporo być sama. Dobrze jest mi być sam na sam z moim zajęciem. Mogę się zatracić, nikt mnie nie popędza… Cisza, kwiaty i ja. I kawa. Kwiaty to ulotność, to niejednoznaczność, to czyste emocje. Nie umiem swoich emocji wyrazić słowami, idzie mi to opornie, jak po grudzie ( z pisaniem jest lepiej, ale mówienie… okropność!) – kwiaty pomagają wyrazić to za mnie. Kwiaty wreszcie to czyste piękno – feeria barw, zapachów, kształtów, struktur; to okazja do zabawy konwencją i łączenia różnych kolorów i faktur.
Marzenie? Rzucić kiedyś mój beznadziejny zawód, w którym się nie odnajduję, mieć możliwość zdobycia porządnego florystycznego wykształcenia i kwiatami sprawiać komuś radość. Obdarowywać pięknem. Zaskakiwać – w dobrym tego słowa znaczeniu. Wiecie, co to za uczucie, gdy Panna Młoda jest zachwycona swoim bukietem, nad którym ślęczałam pół nocy? Tymczasem pozostaje mi ciągnąć i zawód, i pasję. Ale może kiedyś…
A że kwiaty to jest TO odkryłam dopiero po trzydziestce, bo wcześniej przechodziłam przez inne chwilowe fascynacje, głównie rękodzielnicze, i wciąż to nie była ta bajka. Wygląda więc na to, że czasem odkrycie talentu i pasji zajmuje lata (a ja wcale nie jestem przypadkiem ekstremalnym).
Pozdrawiam!
Ale świetny i jaki konkretny talent i pasja… Od razu pomyślałam o Urzędzie Pracy i jakimś szkoleniu, albo o pójściu na jakiś „termin” do kwiaciarki czy florystki. Moja przyjaciółka poszła właśnie na taki weekendowy kurs szycia organizowany przez krawcową i dużo wyniosła. Ziarnko do ziarnka… Ale Ty pewnie już jesteś na wyższym poziomie, nieprawdaż? :)
Dziękuję ;)
No właśnie w grę wchodzą już albo studia podyplomowe florystyka, albo szkoła florystyczna z prawdziwego zdarzenia (dwuletnia nauka) i egzaminy na florystę lub na mistrza florystyki – takie marzenie mam, o! Na razie jednak brak możliwości i czasowych (dzieci i praca na „normalnym” etacie) i finansowych, bo to kosztowna impreza jest. Ale wierzę, że kiedyś się uda.
A to rzeczywiście, uderzasz już w profesjonalne rejony. Po blogu też widać, że to dla Ciebie bardzo pasjonujące :)
Bardzo osobiste pytanie Mario, ale że jest to blog ogólno dostępny, a nie pogawędka przy herbatce (którą chętnie bym z Tobą wypiła), to podzielę się wyłącznie jedną sprawą, z wielu:)
Mam niebywałą łatwość aranżowania pomieszczeń na zasadzie „coś z niczego”, co wykorzystują aktualnie moi przyjaciele.
To chyba pozostałość z dzieciństwa, bo moja mama nigdy nie ingerowała w wystrój mojego pokoju. Mogłam tam robić co chciałam, a działo się dużo, w zależności od upodobań. Jest to też chyba w moich genach, ponieważ przemeblowywanie pomieszczeń działo się ot tak naturalnie w moim domu rodzinnym.
Haha, ja mam talent z pesymizmu. Byłbym świetnym specjalistą oceny ryzyka, albo ekszpertem od FMEA ;)
A tak na poważnie, to sama nie wiem. Chyba mam talent do planowania i analiz wszelakich. No i jestem filozof-amator.
O, dobrze wiedzieć, zgłoszę się, kiedy będę potrzebować FMEA dla wdrożenia technologii ;)
FMEA to praca dla zespołu projektowego: technolog, prawnik, któś od zarządzania i ktoś, kto to wszystko ogarnia i opracuje tebelę, wskaźniki i zapyta >a co będzie, jeśli…<. Tym ostatnim kimś mogę być ja :)
O, o, i świetnie! :)
Ja w dalszym ciagu zazdroszczę ludziom, którzy odnaleźli swoja pasję, całkowicie się jej oddali i są w stanie na niej zarabiać. Moje marzenie to sytuacja, kiedy praca=pasja!
Mam talent do zauważania błędów – swoich i cudzych. Prawie nigdy nie jestem zadowolona z tego, co zrobię. Potrafię zatracić się w szyciu, ale krawcową nie chciałabym być; nawet na szycie dla siebie nie mam ostatnio ochoty.
Wiem, że nie tolerujesz krytyki i jej nie chcesz na blogu, więc skasuj, proszę, mój komentarz, ale w Twoim dzisiejszym wpisie brakuje naprawdę wielu przecinków.
Oj interpunkcja to z pewnością nie mój talent. Postaram się poprawić, tylko trochę nie mam czasu, a chciałabym w końcu odpisać na komentarze :)
Dziecięciu musi być naprawdę dobrze w Twoim brzuszku :)
No i myślę, że jesteś naprawde blisko realizacji swoich marzeń – skromna Dziadova po analizie i lekturze Twoich postów zbiera niewiarygodne ilości komplementów ;)
Talent to dziwna sprawa. Praca sprawia mi przyjemność (jestem chemikiem pracującym trochę w nauce, trochę dla przemysłu), ale czegoś mi tam jeszcze oprócz pracy manualnej i intelektualnej brakuje – chciałabym wykładać. Ot, marzy mi się skrycie, ze oprócz poszerzania wiedzy i rozwiązywania problemów przekazuję swoje doświadczenia. Zresztą wiele osób mówi, że lubi mnie słuchać i mam talent do robienia ,,szoł” z projektowych nasiadówek.
Ale to i tak jest wszystko żadnym komunikatem z zewnątrz, bo otoczenie zawsze doprowadza mnie do szału stwierdzeniami, że powinnam pójść na ASP. Szczerze powiedziawszy mało co jest mi w stanie tak spieprzyć dzień jak tego typu teksty, bo rysuję tylko dla odreagowania i nie wyobrażam sobie robić tego ciągle.
Temat bardzo ciekawy. Od kilku lat nie pracuję (wcześniej w biurze), więc kwestia odkrycia czym mogłabym się zajmowac zawodowo jest dla mnie priorytetowa. Tym bardziej, że mieszkam w mieście z bezrobociem w granicach 20%. Tu trudno o jakąkolwiek pracę…
Już dawno doszłam do wniosku, że gdyby każdy pracował w zawodzie odpowiadającym jego talentom świat byłby lepszy, ludzie zadowoleni, a prace wykonywane porządnie. Ale rzeczywistośc jest taka, że ludzie pracują gdzie tylko mogą, często bez kompetencji (nie mówiąc już o zamiłowaniu), w ciągłym stresie.
Co do moich talentów:
– Lubię i potrafię pisac (dawniej artykuły, listy a nawet zwykłe wypracowania)
– Mam zdolności analityczne
– Interesują mnie zagadnienia z zakresu psychologii
– Kiedyś interesowałam się biologią a zwłaszcza ornitologią
– Kocham przyrodę, spokój jaki mi daje kontakt z nią.
A w moim mieście oferty pracy dotyczą głównie pracy w sklepie, telemarketingu i opieki nad starszymi osobami za granicą. Jak pogodzic talent i predyspozycje z rzeczywistością?
W jakiś sposób pokazać światu swoje zainteresowania i dążyć do samodzielnego stworzenia sobie na ich podstawie stanowiska pracy.
Mario- pozwól, że nie napiszę Pani Mario, bo znam Cię jak by to było naście lat ;) Tak, masz talent- do łączenie i inspirowania ludzi. Nawet moja siostra obserwuje Cię na facebook’u (O tempora, o mores!).
P.S. Zdrówka Wam życzę i duuużo CKM’u (cierpliwości, konsekwencji, miłości).
Kiedy byłam mała uwielbiałam rysować, pisać opowiadania i uczyć się języków. Pierwszych dwóch nie rozwinęłam, trzeci niby tak, ale jak przyszło co do czego to pisać, owszem, ale mówić już słabiej, gula w gardle i po ptakach. Teraz trochę śpiewam, ale to podobnie jak z językiem, solówki nie zaśpiewam. Komplementy to za ortografię i za to, że podobno jestem mądra. Często mi się ludzie zwierzają. Potrafię się zatracić w czytaniu, bardzo lubię czytać. A siebie wyobrażam sobie jako osobę niezależną, w ruchu. Ale tak nie jest. Nie wiem czy to dobry punkt wyjścia…
P. S. Bardzo fajny cytat pod zdjęciem.
Nie będzie łatwo, ale spróbuję…
Moja średnia przez wszystkie lata nauki i studiów to najczęściej „5.0” ,byłam naprawdę dobra ze wszystkiego, nie uchodząc za kujona, byłam laureatką olimpiad.
Dobrze jeżdżę.
Dobrze gotuję (ale nie znoszę popisów dla gości, wolę gotować dla swoich).
Mam zmysł estetyczny i talent do poszukiwania i tworzenia harmonii w otoczeniu, (dopiero wtedy czuję spokój, gdy nie czuję „zgrzytu”).Wielokrotnie słyszałam,że mam najpiękniejszy dom i ogród, jaki ktoś w życiu widział, i, że to niewiarygodne, że zaprojektowałam wszystko sama. Od pana zajmującego się profesjonalnie projektami wnętrz usłyszałam, że „wygryzłabym niejedno studio projektowe”.
Mam wyczucie estetyki i jak to moja mama mówi „mam oko”, potrafiłabym ubrać innych, bo mam wyczucie proporcji.
Mam umiejętność syntezy i analizy, nie mam problemów z podejmowaniem decyzji w pracy.
Moim hobby zawsze była psychologia, w ciągu kilku lat rozpracowałam Enneagram, czytałam sporo Junga, mam intuicję i sporą wiedzę psychologiczną, szybko rozpoznaję z kim mam do czynienia.
Mam „upierdliwie” wręcz dobrą pamięć, mniej więcej od czwartego roku życia pamiętam wszystko łącznie z kolorami sukienek koleżanek w przedszkolu.
Mam intuicję i tzw prorocze sny.
Mam umiejętność dostrzegania dobra w innych i potrafię wspierać ludzi, lubię i potrafię słuchać .
Potrafię rozładowywać konflikty, wyciszać innych.
Niektórzy mówią, że lubią ze mną przebywać, bo poprawiam nastrój.
Jeśli chodzi o odkrywanie swoich talentów i pasji to ciągle jeszcze jestem w drodze… W przybliżeniu imogłabym określić,że moją pasją jest piękno i wgląd w naturę ludzką. To mnie nigdy nie męczy.
Julianne, nie masz Ty swojego bloga?
Nie mam.
Wszystko fajnie, dobrze się czyta Twoje teksty i tak dalej, cały czas z niezmiennym uporem przekonujesz że jesteś świetna w doborze ubrań czy kolorów, tylko… ja tego nie widzę u Ciebie. Przepraszam, ale patrząc na Twoje zdjęcia bardzo często widzę źle ubraną, przeciętną dziewczynę, która pisze jedno (i robi to fajnie), ale… sama wygląda wyjątkowo nieciekawie. Przez co, nie ukrywam, jesteś dla mnie trochę niewiarygodna. Ale jak to się mówi – szewc bez butów chodzi. Twoje notki są arcyciekawe, nie zrozum mnie źle, ale jak publikujesz swoje zdjęcia to pojawia mi się nad głową takie „WTF” w chmurce. Ikony stylu masz bezbłędne, dobierasz fantastyczne zdjęcia znanych osób, wręcz perełki… ale, no cóż, Twoje stylizacje i zachwyty na swój temat to definitywnie najsłabszy punkt tego bloga. To się nie klei po prostu.
Ja myślę, że na tym blogu wszyscy są jakby „w drodze”, Maria też…
Wszyscy ludzie są w drodze :) Mówię to ja: filozor-amator :D
A możesz zdradzić, jak wg Ciebie powinna wyglądać Maria prowadząca ten blog? Tak jak sobie ją wyobrażałaś, zanim zobaczyłaś zdjęcie.
Ciekawa jestem, bo mi akurat jej wizerunek pasuje do zim, które znam.
Oszczędny w dodatki i bardzo minimalistyczny kolorystycznie.
Tez mnie to zdumiewało na początku…. ale już nie zdumiewa. Większość projektantów mody i ludzi , którzy ją tworzą, a nie tylko z niej korzystają to szaraczki. Po prostu kreowanie i wymyslanie moze być na tyle wyczerpujące, że na potrzeby własnego wizerunku najatrakcyjniejsze są właśnie proste formy i skrajny wręcz minimalizm.
Podsumowując, minimalizm autorki bloga nie podważa w moich oczach jej wiarygodności. Wiarygodność zbudowało wyczucie stylu i mody u innych, a w końcu o to chodzi.
Wyraziłaś swoje zdanie…ok. Tak postrzegasz rzeczywistość stylizacji. Masz prawo, chociaż nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że takie wymagania jakie stawiasz są bardzo nie na czasie…
Maria jest sobą! Wzbudza w nas zaufanie, bo harmonizuje w sobie wszystko, co składa się na jakość wizerunku – swoją osobowość, swoją urodę, swoje atuty, swoje aspiracje, marzenia, poszukiwania i w koñcu wybory. Przede wszszystkim pokazuje nam , jak trzymać się swojej palety kolorystycznej. Jest już trochę dziewczyn, kobiet wyedukowanych przez Marię w kwestii doboru kolorów i one Jej ufają, bo widzą w niej dziewczynę, kobietę zespojoną ze swoją paletą kolorystyczną.
Może przejrzyj jeszcze raz historię tego bloga i przyjrzyj się stylizacji Mariii jeszcze raz. Może Tobie coś tam nie pasuje, bo jesteś kimś innym ale nigdzie nie ma złego ubrania. Między innymi tej prawdzie, którą Maria pokazuje na swój temat ufamy my i dlatego zawsze znajdujemy inspirację dla siebie. To konsekwentna, osoba w stylizacjach nie wykraczających poza swoją paletę kolorystyczną i wierna swojemu stylowi, otwarta na poszukiwania i nowe odkrycia. A Ty chciałabyś zobaczyć Marię przebraną za kogo???
Przepraszam , to do Olgi było , nie wiem czemu wyskoczyło tutaj
W dobrym miejscu wskoczyło, ale widzę, że Olga i tak nas olała.
Myślę że to, co Olga uważa za wadę Marii, reszta czytelniczek odczuwa jako zaletę. Maria nikogo nie udaje, nie przebiera się, nie kupuje tony ubrań po to tylko by pokazać je na blogu, nie wkłada 10 cm szpilek i nie chadza w nich po molo jak Tuskowa, nie maluje jej profesjonalna wizażystka, byle tylko mieć więcej odsłon, i nie przebiera się w w inne ciuchy po zrobieniu zdjęć na bloga. Maria jest taka jak my, i za to ją kochamy.
Hmm…, nie napiętnowałabym tak Olgi (która i tak nas olała). Jestem na blogu od miesiąca, więc niejako łyknęłam wszystko od razu i od początku wolałam czytać niż oglądać Marię, choć uważam, że to bardzo ładna dziewczyna. Styl Marii mnie nie inspiruje, bo dla mnie jest, powiedziałabym…zbyt zgrzebny…. Rozumiem, że Maria właśnie tak chce wyglądać…Ja dla porównania zawsze noszę szpilki i tzw. artystyczny rozpiździel na głowie i dla mnie to jest absolutnie naturalne. Ludzie po prostu różnią się, więc nie przykładajmy swojej miary do innych.
W nawiązaniu do tego jak bardzo ludzie się różnią, dadam jeszcze, że ja nawet talent Marii lokowałabym gdzie indziej, niż Ona sama…Oczywiście uważan, że Maria ma ogromną wiedzę o modzie i wizerunku, ale ja uważam, że jej największym talentem (obserwowanym tutaj na blogu) jest umiejętność inspirowania innych do zmian.To jest wielki dar.O takich ludziach mówi się, że mają charyzmę. Moda to tylko kawałeczek życia no i stylizacja to jeszcze nie styl…
dotknęłaś jednej z zalet Marii: to nie jest blog szafiarski, Maria nie pokazuje swoich ciuchów żeby się ktoś nimi inspirował, tylko po to, by pokazać jak ona w praktyce stosuje rzeczy o których pisze.To jedyny blog traktujący, czy ocierający się o modę, w którym ciuchy Marii mają tak drugorzędną rolę.
Świetnie to ujęłaś : „Rozumiem, że Maria właśnie tak chce wyglądać…” Tego uczy każdą z nas, i dlatego ją czytamy
Olga, to nie jest kwestia mojego stylu czy pozytywnego nastawienia do siebie. Masz po prostu jakieś wyobrażenie i ja go nie spełniam. Problem absolutnie nie leży po mojej stronie, bo ja jestem z siebie i swojego stylu bardzo zadowolona i chciałabym żeby każda kobieta tak miała w stosunku do siebie.
Ale się Maria zdziwi jak wróci.
Brak przecinków i brak odpowiedniego wizerunku.
Już sama nie wiem co gorsze…
;)
A czy tak ciekawy blog nie mógłby być jeszcze lepszy (czytelniejszy)?
No mógłby, mógłby, będę się starać z tymi przecinkami, bo powinnam :)
Ja zupełnie nie mam żadnego talentu.Zero.Taka ze mnie kura domowa.Interesuje się perfumami.Tj.dużo o nich czytam,porównuję.Sprawia mi to przyjemność.Dla moich znajomych to jest śmieszne.Dla nich zapach, to tylko zwykłe psikadełko.Dla mnie to cos więcej,jakaś głębia.Coś co ciężko mi wyrazić słowami.Żyję sobie w takim moim świecie.Ta rzeczywistość mnie przytłacza.Gotować nie lubię,owszem gotuję,ale z przymusu,bo rodzina,dzieci.Nie rajcuje mnie to.Kocham przyrodę,chciałabym ja fotografować.Ale co ,aparatu nie mam,nie stać mnie.Po za tym znowu najbliźsi…
Jak to można robić zdjecia np kwiatkom,dla nich to nudne i nieciekawe.Czuję,że jestem wrażliwcem,ale nikt mnie nie rozumie.
Wrażliwość na przyrodę i perfumeryjny nos to naprawdę dar. Zresztą kwiaty i zapachy to bardzo spójne połączenie.
Może warto poszukać na forach internetowych ludzi z pasją taką jak twoja. Trzeba rozwijać niezwykłe talenty, nawet wbrew otoczeniu.
Znalazłam takie coś:
http://www.faniperfum.pl/
http://www.perfunauci.pl/
Może tam znajdziesz bratnie dusze.
Cicha Woda,dziękuję :)
A poza tym mimo że moja praca mnie męczy, to sama jej dziedzina mnie pasjonuje.
I lubię Twój blog:)
świetnie rozumiem Beti, ostatnie zdanie mogę spokojnie skraść i opisać nim siebie „czuję, że jestem wrażliwcem ale nikt mnie nie rozumie”. Jest w moim codziennym życiu tyle rzeczy, które mnie zachwycają , wzruszają, sprawiają nawet, że mam łzy w oczach z tego zachwytu, jednocześnie wydają mi się tak błahe i śmieszne w oczach innych, że wstydzę się nimi zachwycać… I chyba przez to tłumienie swoich emocji wydaję się ludziom niewzruszona… Ale tu miało być o talentach no więc chyba mam jakieś, zawsze lubiłam i podobno umiałam rysować, szyć zabawki, pluszaki, robić batiki i inne takie, ogólnie wszystko co związane w jakiś sposób z rękodziełem tyle tylko, że zawsze moimi pracami zachwycali się obcy ludzie a nie Ci na których zdaniu naprawdę mi zależało a to potrafi podciąć skrzydła bardzo skutecznie. Zdarzało się wręcz, że nie wierzyłam komuś kto chwalił moje prace, i gdy kolejna pani plastyczka zachwycała się jakimś moim rysunkiem myślałam sobie „co za wariatka, przecież tata uznałby to za coś niewartego uwagi i poświęconego czasu”, z tego wszystkiego zostało mi dziś cholernie niskie poczucie własnej wartości i masa, masa marzeń (na szczęście), wierzę że praca nad sobą i samozaparcie pozwoli mi je kiedyś spełnić, a chyba jestem na dobrej drodze bo na prezent urodzinowy zażyczyłam sobie od męża maszynę do szycia:D
Umiejętność zachwycenia i zadziwienia się tym co nas otacza – to dla mnie taka cecha, którą posiadają dzieci i którą niestety większość z ludzi traci dorastając. Bo to takie głupie i „dziecinne”. Och nie! To jest piękne! Jak cudownie że masz to w sobie :)
Ja sama często się wzruszam drobiazgami albo mam ochotę krzyczeć na głos: jakie cudowne jest dziś to słońce! Długo traktowałam swoją wrażliwość jak wadę, coś czego trzeba się pozbyć, bo mnie osłabia. Od pewnego momentu zaczęłam jednak widzieć to jako dar, który mogę dobrze i źle wykorzystać. Bywają takie momenty że chcę się tym zachwytem podzielić z kimś i nie potrafię tego wzruszenia ubrać w słowa. Mimo wszystko czuję się z tym wyjątkowa :)
Ojej jak pięknie, dziękuję makate:) Ja też bardzo się cieszę, że mam tę umiejętność, że potrafię dostrzec piękno w rzeczach z pozoru nieatrakcyjnych, a jeszcze bardziej cieszę się, że jest więcej takich osób i nie wstydzą się do tego przyznać:) To pewnie zabrzmi strasznie egoistycznie i dziwnie ale czuję się z tym czasem tak trochę lepsza od innych, nie że się tym pysznię czy coś, po prosty czasem żal mi kogoś kto tego piękna świata nie widzi. A z drugiej strony może jest tak, że to wcale nie znika wraz z dorosłością tylko po prostu myśl, że to „głupie i dziecinne” hamuje w nas tą wrażliwość, to to głupie myślenie „co powiedzą ludzie”, myślenie, którego nie znają dzieci…
Właśnie, są takie momenty że słowa wydają się zbyt „zwyczajne” by coś opisać… Ktoś pyta „Jesteś zamyślona czy smutna? Czemu nic nie mówisz?” a Ty myślisz „Co mam powiedzieć… żadne słowo tego nie opisze. Lepiej by było gdybyś wszedł do mojej głowy i zobaczył moje myśli…” :)
Hmm…lubię gotować i piec. Myślę, ze mam do tego dryg. Rysować też potrafię całkiem niezle – z plastyki mialam zawsze celujący, a mój nauczyciel podpytywał mnie, czy nie chcę iść do szkoły plastycznej. Nie chciałam. Robię też biżuterię i uważam, ze idzie mi calkiem nieźle (tylko czasu mało). Z przedmiotów najbardziej lubiłam matematykę. Byłam najlepsza w klasie. Do dziś, gdy np. pomagam siostrzenicom męża w matematyce, to po prostu czuję jak mnie wciągają te wszystkie działania i liczby :) Gdyby nie fatalny poziom nauczycieli matematyki w moim liceum, to pewnie poszłabym na studia matematyczne. Ale nie poszłam, bo za dużo było zaleglości. Lubię też historię i dużo czytam (a właściwie czytałam, bo majac małe dzieci w domu czytam głównie etykiety i ewentualnie przepisy z książek kucharskich ;)). Zainteresowania historią pociągnęły mnie ku filozofii, a potem teologii. Moje otoczenie mówi, ze jestem typową intelektualistka i ze mam talent do nauczania innych (to mnie akurat zaskakuje). Szwagierka twierdzi, zę się marnuję i powinnam uczyć w szkole :) Lubię analizować, badac, dociekać i w wyobraźni widzę siebie jako naukowca na uniwersytecie. Kiedyś spróbuje to zrealizować i pójdę na studia doktoranckie. A z plastycznych spraw, to zrobie sobie też kurs fotografii i kupię porządny aparat, bo to też mój konik :)
PS. Fajny temat poruszyłaś.
Bardzo ciekawy post. Podobnie jak wiele osób komentujących posiadam talent plastyczny. Natomiast od paru lat uaktywnił się nowy, często potrafię rozpoznać kiedy ktoś kłamie, nawet u osób które znam słabo. Zawsze miałam taka intuicje, która mi podpowiadała w jakimś ktoś jest rzeczywiście nastroju, taki wewnętrzny barometr ale ostatnio zauważyłam ze to się jeszcze nasiliło
Wasze wpisy bardzo mnie zainspirowały :). Właśnie zdałam sobie sprawę,
że ostatnio dość mocno w siebie nie wierzę i nie wiem dlaczego.
W dzieciństwie lubiłam muzykę, tańczyć i śpiewać, marzyłam, by zostać
wokalistką, albo tancerką. Oczywiście były komentarze od bliskich w stylu
„bycie artystą to trudny zawód” itd, które skutecznie mnie zniechęciły :/.
W podstawówce lubiłam przedmioty artystyczne oraz przyrodnicze.
Ostatecznie biologia byłam moim nr 1, choć niepewna swoich zdolności
wylądowałam w ekonomiku. Ukończyłam go, jednak w trakcie nauki
zaczęłam myśleć o studiach, które nie były związane z bankowością.
Ostatecznie poszłam na roczne studium architektury wnętrz, a później
na studia plastyczne. W tym czasie zaczęłam też pisać wiersze. Niby
konkretne talenty/zainteresowania, ( ostatecznie artystyczne :P), jednak
ciągle prześladowała mnie myśl, że „mogłam się zająć muzyką”, albo inną
dziedziną. Że może byłabym w czymś innym jeszcze lepsza. Na studiach
malarskich najbardziej lubiłam przebywać z muzykami; śpiewać i tańczyć.
Dziś mam już jakieś osiągnięcia, udało mi się wydać tomik poezji
i zorganizować kilka wystaw, mimo to, ciągle mam niedosyt.
Być może dlatego, że wciąż jestem bez pracy zawodowej. Niby wiem,
czego chcę od życia, ale nie ma dla mnie pracy. Bardzo bym chciała
zrobić doktorat, a później zostać na uczelni, ale ciężko się jest na niego
dostać. A gwarancji na zatrudnienie nie ma :/.
Wydaje mi się, że zawsze warto dążyć do tego, co się najbardziej lubiło. Doskonałym przykładem jest moja mama – wybrała zawód analityczny, chociaż jest urodzoną artystką, w dodatku ma wielki talent do pracy z dziećmi. Robimy teraz razem sporo, żeby ją przywrócić na te tory, które sprawiłyby jej przyjemność – i mamy nadzieję, że chociaż jest późno, to nie jest za późno!
Ogółem, kiedy czytam o Twoich umiejętnościach, to jest strasznie fajne, że masz wyczucie i doświadczenie z pięknem słowa, obrazu i dźwięki – ta rzecz daje Ci naprawdę szerokie pole do działania i kształtowania współbrzmienia i ostatecznego wyrazu tych trzech elementów. To coś, co czasem strasznie przeszkadza, kiedy jestem np. w teatrze albo na koncercie – niespójność tego, co widzę z tym, co słyszę. Dużo rzeczy istniejących potrzebuje Twojego ulepszenia! ;)
Co do doktoratów, nie wiem, jak jest u Was, ja swój wspominam koszmarnie. Niby inna dziedzina, ten tego, ale za dużo niedogodności – kasy jak przy wolnostrzelcowaniu, ubezpieczenia brak, w robocie najmilej widziana od 7 do 7 ;) Może więc nie jest to aż taki ,,raj utracony” jak wielu ludzi go postrzega ;)
Karolina, ja Cię widzę na warsztatach tańca intuicyjnego:) Wiem, że są organizowane kilka razy w roku.
Doktorat może sobie przemyśl. Lepiej robić co się lubi, niż być przez kilka lat niewolnikiem jakiegoś miernego Profesora.
Teraz takie czasy, że łatwiej nawiązać współpracę z Uczelną jak się ma osiągnięcia zawodowe niż dyplomy.
Pytania bardzo dla mnie aktualne, zwł. że myślę o tym, co w życiu dalej robić, szczególnie zawodowo.
W dzieciństwie bardzo lubiłam czytać, co zostało mi do tej pory. Ech, też nie biegałam na okrągło po podwórku i nawet przez długi czas swojego życia byłam zła na siebie, że tak słabo gram we wszelkie gry zespołowe… Teraz wiem że inne sporty dla mnie, i że czytanie nie jest gorsze ;) Poza tym zawsze byłam dobra z matmy i lubiłam siedzenie nad trudnymi zadaniami.
Co do opinii innych -często słyszę że ciekawie opowiadam, zwłaszcza dzieciom (o historii i moim mieście, bo to moja zawodowa działka). I faktycznie lubię to. Czasami robię sama kartki z życzeniami albo jakieś drobne ozdoby do domu. I te rzeczy też innym się podobają. Przy czym lubię raczej komponować niż tworzyć od zera – po prostu dbać o harmonię. Lubię piękno wokół siebie. Przy okazji przygotowań do ślubu wciągnęłam się w planowanie różnych elementów, zadbanie o detale… to mnie pasjonowało i zostało docenione przez wiele osób. Nie wiem jak tę cechę nazwać ;)
Poza tym uwielbiam gotowanie, pieczenie i jedzenie pysznych rzeczy. Najlepiej w towarzystwie innych.
I….wciąż zastanawiam się jak te moje różne pasje połączyć :)
Bo jeśli chodzi o marzenia to mam ich wiele. Chciałabym mieć takie miejsce (kawiarnię?) w którym dbałam bym o różne elementy, w którym ludzie czuliby się dobrze, w którym panowałoby ciepło. Fascynuje mnie podróżowanie, ale na pewno nie chciałabym bym cały czas być w drodze. Stałe miejsce jest mi potrzebne i wyprawy traktuję raczej jak coś dodatkowego. Lubię ludzi i lubię do nich gadać. Fascynuje mnie ich zasłuchanie :)
Jeszcze raz dziękuję Ci Mario za inspirujące myśli – ostatnio sporo ich było co mnie bardzo cieszy :)
Mario, szczerze zycze Ci, ze Twoje marzenie odnosnie profesjonalnego doradzania w sprawie stylu sie spelni :-)
Milo bylo przeczytac, co robia w zyciu inne czytelniczki :-) Pytanie o talenty, jak ktos zauwazyl, jest dosyc prywatne.. ja dosyc duzo poszukiwalam, i pewne talenty/pasje czekaja w tej chwili na lepsze czasy. Mam scisly umysl i zdolnosci analityczne i lubie znajdowac piekno w roznych niszowych dziedzinach, o ktorych malo kto wie. Probuje swoich sil w pracy naukowej. Po godzinach ostatnio pasjonuje sie analiza kolorystyczna, zawsze interesowal mnie wyglad kobiet, tylko jakos nie widzialam w tym dla siebie miejsca. A w analizach akurat jestem dobra :-) Odkad pamietam, zastanawialam sie widzac jakas kobiete, co moglaby zrobic, by wygladac bardziej atrakcyjnie. Teraz zastanawiam sie, jakimi sa typami i czy nie szkodza sobie nieodpowiednimi kolorami. Moze kiedys pojde ta droga dalej? Narazie probuje doprowadzic siebie do stanu, z jakiego bede zadowolona ;)
Z takiej pasji jak analiza kolorystyczna przynajmniej mam korzysc dla siebie. Jakis czas temu, bedac w Kew Garden, zapalila mi sie zaroweczka, ze ja wlasciwie chcialabym miec i pielegnowac ogrodek, i ze to byla moja pierwsza zyciowa pasja (wiek przedszkolny). Ale bez ziemi i kapitalu i z perspektywami przeprowadzek. to moge sobie spokojnie zostawic te pasje na pozniej ;)
Dopiero od niedawna zauważam swoje talenty i rozwijam je w wolnym czasie (niewiele tego czasu). mam 39 lat i dopiero teraz kocham siebie, nie chcę się zmieniać i jestem szczęśliwa. Wierzę w to, że każdy człowiek został stworzony jako arcydzieło, i Maria i ja i taki żul pod mostem też. Każdy dostał talenty, ale nie każdy miał właściwe otoczenie żeby je rozwijac.. Właściwe otoczenie to moim zdaniem przede wszystkim miłość od najbliższych. Jeśli jej zabrakło, to nie kochamy siebie. No bo jak?, z próżnego nie nalejesz. Mój mąż na przykład uważa, że nie ma zbytnio żadnych talentów. A ja widzę, że umie negocjować jak nikt, wszystko załatwi. Czy to nie talent? Odpręża się jak prowadzi samochód, robi to dobrze. To nie jest talent? Co z tego , że nie umie wbić gwoździa w ścianę. Nie musi, on umie co innego. Nie skupiajmy się kobiety na tym czego nie potrafimy i nie porównujmy się z innymi. Każda z nas jest ARCYDZIEŁEM . koniec kropka:)
Mam wrażenie, że znalazłam się tu sierotka w gronie utalentowanych. Nie umiem rysować, śpiewać przeciętnie, grać na żadnym instrumencie nie umiem. Sportowo jestem noga zupełna. Nie umiem i nie lubię gotować. Kwiatki w doniczkach mi padają, choć o nie dbam.
O rajuśku, przecież dopiero tylko kawałek rzeczywistości wymieniałaś! A relacje z ludźmi, a cała masach różnych nauk i zagadnień, a wielki wór wszelakich umiejętności? Świat nie kończy się na sporcie, gotowaniu, kwiatach i artystycznych zajęciach ;)
Może jeszcze nie znalazłaś swojego talentu, ale że go masz to pewne :) powodzenia w szukaniu – to fajna przygoda!
Dzięki, Makate, za zainteresowanie. Jakoś bardziej zauważam swoje braki. Np. szyję sobie ubrania, ale nie umiem powiedzieć (szczególnie ostatnio), że potrafię szyć, bo wiem, jak bardzo to jest niefachowe.
A od wczoraj mam nowa pasje – klasyfikacje osobowosci, np, mtbi i jak to moze uproscic zycie! Na pewno bedzie to moja pasja dopoki implikacje w moim zyciu sie nie wyczerpia. Do czytelniczek wciaz poszukujacych: mysle, ze moze to byc bardzo pomocne w odnalezieniu/zrozumieniu swoich talentow :-)
Polecam
ooo to jest temat, którym się interesuje od dawna. Sama nie mam żadnych talentów, a próbowałam wielu wielu rzeczy, oprócz tych oczywistych. Natomiast talenty widzę u wszystkich na około i mnie to dobija. Nawet podczas szukania pracy i pisania CV wychodzi moja beznadzieja. A pracodawcy szukają zawsze kogoś ciekawego i wpisanie w CV że moją pasją są np. czytanie, chodzenie po górach i muzyka, mija się z celem. A ja nie jestem po prostu ciekawa. Pytam czasami moich znajomych nawet czy widzą we mnie jakiś talent, wprowadzając ich w niezłe zakłopotanie. Chociaż raz usłyszałam, że dobrze się ze mną rozmawia i (od logopedy mojego dziecka) że jestem cierpliwa.
Przeczytałam wiele książek psychologicznych, żeby może się jakoś odblokować, rozwinąć i dochodzę do wniosku że osoby przeciętne, bez talentów istnieją i ja jestem najlepszym tego przykładem.
Pozdrawiam, Agnieszka – nowa czytelniczka ;)
No nie wiem. Mam wpisane w CV swoje artystyczne osiągnięcia,
niby jest to coś oryginalnego, a jakoś trzeci rok szukam pracy
i nikt na to nie zwraca uwagi :/.
Myślę, że to zależy od definicji słowa „talent”.
Słownik języka polskiego PWN:
1. «wybitne uzdolnienie do czegoś»
2. «człowiek obdarzony wybitnymi zdolnościami twórczymi»
Szerzej:
1. «niezwykła, nieprzeciętna zdolność twórcza; wybitne uzdolnienie do czegoś»
Talent aktorski, literacki, malarski, muzyczny.
Niepospolity, wybitny, samorodny, wrodzony talent.
Talent do rysunku, do języków, do tańca.
Talent do interesów.
Rozwijać, marnować talent.
Zdradzać, objawiać talent do czegoś.
◊ Talenty towarzyskie «umiejętność zabawiania, ożywiania towarzystwa; cechy charakteru sprzyjające temu (wdzięk, elokwencja, poczucie humoru itp.)»
2. «człowiek obdarzony wybitnymi zdolnościami twórczymi»
Młode talenty.
Szukać nowych talentów.
Większość ludzi jest przeciętnych w tym słownikowym sensie – że nie ma wybitnych zdolności. Maria poszerzyła zakres tego terminu, może stąd stwierdzenia, że się nie ma talentu.
Tylko odpowiedzmy sobie na pytanie, co to znaczy „wybitne”? Ja swoje zdolności oceniam jako co najwyżej nieco powyżej przeciętnej. Czy w takim razie mam talent, czy jeszcze nie?
Podoba mi się ten wpis , na pozór nie mający wspolnego z modą. Jednak motywujesz Mario nas do myslenia o sobie w pozytywny sposób, pewność siebie jest dla mnie czymś bardzo odległym … w tym jak wyglądam, ubieram się, oraz w tym co potrafię.. to co uznaję za swój talent nigdy nie jest dla mnie do konca mega dobre. Nie jestem w niczym mega dobra. Uczę się wielu rzezcy które mnie kręcą, w których się zatracam;) Kocham fotografię(!!!) uwielbiam fotografować ludzi, a zwłaszcza kobiety. Tworzę sesje i całą historię. Zdarzają się plenery ślubne ostatnio na moim koncie była pierwsza sesja ciążowa :) Kontakt z drugą osobą przez pośrednictwo obiektywu jest dla mnie czymś niesamowitym, ale i tak wiem, że są lepsi, że kariery nie zrobię:) I nie chcę na tym zarabiać! Za bardzo to kocham. Uważam, że zarabianie na pasji może w pewnym momencie gasić zapał. W pracy nie robisz tego jak chcesz, znajdzie sie ktoś, kto zacznie narzucać inny sposób działania, w grę wchodzą również pieniądze… Nie potrafię wycenić swojej pracy:) Dlatego mocno waham się czy zajmować się zawodowo fotografią.
A tak poza tym studiuję wzornictwo , uczę się projektowania, i szycia, rysuję, maluję. :)) A po magistrze szukam pracy, która będzie sie wiązać z ciuchami – lubię to .
Jeśli sie mylę, wyprowadźcie mnie z błędu. Kończę studia i codziennie zadaje sobie pytanie co mam dalej ze sobą zrobić…
Pozdrawiam autorkę bloga :) Jestem nową czytelniczką, a to mój pierwszy komentarz:)
Talentów masz multum, a że młoda jesteś, to sporo czasu na wykorzystanie. Tylko nie bądź przypadkiem perfekcjonistką („mega dobra”) – to bardzo męczy.
Czytając pierwszy „zielony” fragment, jakbym czytała o sobie – uwielbiałam rysować i pisać opowiadania ;)
Później jakoś to zanikło, ale do tej pory lubię coś tam sobie popisać.
Poza tym uwielbiam czytać książki i chyba właśnie to mogła bym określić jako swoją pasję. Na drugim miejscu chodzenie po górach ;)
Bardzo mądry wpis. kolejny! ;)
Pasja a talent?
Wpis i komentarze przeczytałam z zaciekawieniem. U mnie raczej nie ma z tym problemu – jestem niezła w kilku dziedzinach, ale naprawdę „wybija” się u mnie jedna i to uznaję za swój prawdziwy talent. Zgodnie z tym wybrałam studia i po 4 latach mogę stwierdzić, że jestem w tym naprawdę dobra. Walczę z perfekcjonizmem – on zabija radość z tego, co się robi, każe ciągle porównywać do innych. Niestety, takiego podejścia nauczyłam się dopiero niedawno, wcześniej oskarżałam się o brak dostatecznego zaangażowania i ubolewałam nad tym, że inni są ode mnie lepsi. Na szczęście w zawodzie artysty tak naprawdę lepsi i gorsi nie istnieją, są tylko bardziej lub mniej doceniani. A największa umiejętność to docenić to, co już się ma.
A mnie od zawsze pasjonował świat oglądany przez obiektyw aparatu. To moje największe hobby- patrzenie i wyciąganie ze świata to co chciałabym pokazać innym, jak ja to widzę, co mnie porusza.
Od dziecka lubię też tworzyć i ulepszać… Lubię czuć, że robię COŚ, tylko uczucie tworzenia- czy to biżuteria, czy odnowiony stolik albo żyrafa z masy solnej :)
Lubię też poruszać moje otoczenie: zmieniać, porządkować a później patrzeć jak od pomysłu przeobraziłam coś na nowo.
No i kosmetyka, taki mój kierunek studiów wybrany z chęci i pasji.
Talent nie musi być wyjątkowy tylko ma wypływać z serca i chęci, pasji :)
Wspaniałe, wizjonerskie, można by rzec, podejście do sprawy talentu. Sama zawsze twierdzę, że osobowość człowieka składa się nie tylko z realiów, ale również z marzeń i świadomych bądź podświadomych „kreacji”.
A ja jestem zdania, że „talent” ma tylko nieliczna grupa ludzi którym udało się na swoich talentach wybić. Reszta co najwyżej ma predyspozycje. Jeśli komuś np. wmawiają, że ma do czegoś talent, ten ktoś się stara, ale nie udaje mu się zrobić z niego pożytku, to moim zdaniem powinien sobie odpuścić.