Oglądanie obrazów, zapoznawanie się z twórczością „nowych” dla mnie malarzy to jest coś, co sprawia, że nawet w chorobie (nie mogłam mówić, tak mnie gardło bolało) się zachwycam i postękuję ochami i achami. Zapraszam Was do oglądania kolejnego zestawienia pięknych obrazów porównanych do typów kolorystycznych. I zachęcam jednocześnie do dystansu. To jest tylko gadanie o kolorach. Analiza kolorystyczna nie jest wyrocznią, wyrokiem, karą. Jak mi się kiedyś spodoba jakieś ubranie w kolorze z moich koszmarów – bladym różu lub łososiu, być może, BYĆ MOŻE założę. W końcu nawet dałam radę takim pomadkom, a moja mamusia powiedziała, że „w tym pomarańczku to nawet nawet…”(klikasz na własną odpowiedzialność) :)
Czysta zima -> William Holman Hunt – Przebudzone sumienie (ok. 1853)źródło zdjęcia
Tym razem czysta zima na bogato. Z jakichś mało mi znanych powodów, czysta zima kojarzyła mi się dotąd z oszczędnością formy. Lodowate kolory – takie, których nie osiągamy dodając do nich bieli, ale wręcz na odwrót – dodając je do bieli, osadzałam zawsze w minimalistycznych klimatach, bliskich jakiejś surowości. A tutaj mamy nagromadzenie detali. Od razu jak zobaczyłam ten obraz, przypomniał mi się oglądany wiele lat temu w jakimś czasopiśmie wnętrzarskim, dom Hanny Bakuły. Nie wygrzebię niestety tego z pamięci, jaka to była gazeta, ale gdy wpisze się w google „dom Hanny Bakuły” to mniej więcej widać o co chodzi.
Prawdziwa zima -> Frederick Lee Bridell – Koloseum w świetle księżyca (1859)źródło zdjęcia
Koloseum swoją drogą, ale spójrzcie na to niebo. To co się dzieje w lewej górnej ćwiartce obrazu, to jest sztos (no trudno, użyłam tego słowa). Znowu podoba mi się ta brudnawość prawdziwej zimy – to, że z czystym zimnym kolorem i bardzo błyszczącą biżuterią można łączyć szarość, taupe, ziemistość, grafit, a nie tylko czerń. I nawet niekoniecznie trzeba wtedy dawać jakieś mocne akcenty w makijażu, można przydymić oko, usta zostawić naturalne.
Intensywna zima -> Gillis Mostaert – Krajobraz z wojną i pożarem (1569)źródło zdjęcia
Nie tak ciemno jak zawsze, bo chciałam wyraźnie nawiązać do tego jak intensywna zima ma dużo wspólnego ze stonowanym latem. W pewnym sensie te wszystkie kolory są stonowane, ale jednocześnie głębokie – na tym obrazie nie przeczą sobie te dwie cechy kolorów. Z własnego doświadczenia wiem, że jak mam przy twarzy barwy takie, jak na samej górze obrazu, może cera nie jest jakaś rozbudzona, ale wtedy moje oczy wyglądają jakby były czarne, co jest dość efektowne.
Intensywna jesień -> Johannes Verkolje I – Posłaniec (ok. 1674) źródło zdjęcia
Posłańcu, oddawaj płaszcz. Tej pani z obrazu chyba też się podoba :) Jak mi się podoba, że ta suknia na dole wygląda jakby była z papieru… Piękny kolor dla intensywnej jesieni oczywiście, a te zagniecenia przyprawiają mnie właśnie o estetyczne dreszcze. A obrus to już w ogóle nadaje się idealnie do przerobienia na narzutkę, pelerynę, płaszcz. Każdy poszczególny materiał jest tutaj 10/10 dla intensywnej jesieni – nie zapominajmy o zasłonie i stroju pana, który odbiera przesyłkę.
Prawdziwa jesień -> Francois Gerard – Portret Józefiny (1801)źródło zdjęcia
A w tym wnętrzu chciałabym usiąść we współczesnym ubraniu. Cudowny wystrój, który ma wszystko, co lubię – czerwony dywan, miękką kanapę i rośliny w tle. Pani też ładnie wygląda, ma świetny szal, ładną cerę i fajne kolczyki. Uwielbiam takie klimaty. Kolory oczywiście wszystkie do wykorzystania przez prawdziwą jesień.
Stonowana jesień -> Adriaen Jansz Kraen – Martwa natura źródło zdjęcia
Taka właśnie srebrna, brudna biżuteria jak te sztućce i czajnik, świetnie by wyglądała ze stonowanymi kolorami (coś w stylu tego pierścioneczka). Jakaś kapka czerwieni na usta, by tu się jeszcze przydała i biała koszula, nie ostra biel, tylko taka, jak na tym obrusie. Martwe natury w tym stylu przypominają mi zdjęcia jedzenia na instagramie.
Stonowane lato -> Aureliano Beruete – Rzeka Manzanares (1908)źródło zdjęcia
Trochę pogodniejszy niż zwykle obraz dla stonowanego lata. Na wodzie można zaobserwować ładne zderzenie szarości, błękitu, brązu i fioletu. Moja przyjaciółka, która jest stonowanym latem, kupiła jakiś czas temu sukienkę w kolorze takim jak na niebie i zrobiła piorunujące wrażenie dobierając do niej szare zamszowe buty. Teraz zapragnęła jeszcze trochę się rozjaśnić i szuka dla siebie często cielistości, delikatniejszych różów, a nawet pasteli.
Prawdziwe lato -> John Frederick Peto – Sklep biednego człowieka (1885)źródło zdjęcia
Może to nie są kolory wybierane w pierwszej kolejności przez prawdziwe lata, ale jedno wiem: kolory nie muszą być zdechłe, żeby były spokojnymi. Wszystko jest względne. Taka zieleń kurtki wydaje mi się wzorowa do niebieskiej sukienki, czerwonych ust, brązowych włosów. Wszystkie rzeczy na półkach w „rzeczywistości” mają chłodniejszy kolor, ale tutaj są poddane działaniu promieni słonecznych :)
Delikatne lato -> Louis Leopold Boilly – Prezent od zalotnika (ok. 1790)źródło zdjęcia
Patrzę na tę suknię, takim samym wzrokiem jak pan patrzy na panią. Piękna interpretacja jasnego lata, choć wcale nie taka znowu za jasna. Znowu tło ma poukrywane fajne rzeczy, które nie do końca dostrzega się na pierwszy rzut oka, bo widzimy głównie niewiastę. Tam na ścianie z tyłu są ciekawe szarości, jakby zmieszane z błękitem, a na bliższych ścianach kolor przypomina mi to, co robiłam z kredkami pastelowymi w dzieciństwie – nakładałam na siebie różne jasne kolory w nadziei, że wyjdzie mi kolor ludzkiej skóry, a wychodziło takie właśnie brudne coś. Bardzo ładne brudne coś, tylko nie do końca mi o to chodziło wtedy.
Delikatna wiosna -> Pal Szinyei Merse, Rozwieszanie prania (1869)źródło zdjęcia
Energiczne wymachiwanie pędzlem kończy się właśnie w taki sposób. Znowu wygrywa dla mnie niebo i już oczywiście w myślach pojawiają się biała koszula i turkusowy naszyjnik. Dużo żółcieni i piękna czerwień w postaci chustki na głowie postaci u dołu obrazu. Być może ta postać ma ubrudzoną spódnicę, ale ja wolę wyobrazić sobie piękną rozkloszowaną spódnicę w morskim kolorze z ogromnym wzorem przedstawiającym krajobraz, klimaty podobne jak u Driesa Van Notena pięć lat temu.
Prawdziwa wiosna -> Pieter Leermans – Młoda kobieta z gitarą (ok. 1680)źródło zdjęcia
Piękne, wyraziste kolory. Moją misją jest chyba przedstawianie prawdziwej wiosny jako dość tajemniczej pory roku :) Na obrazie najbardziej wart uwagi jest ten maryjny błękit na kołnierzu i rękawach – typowy kolor prawdziwej wiosny. Świetnie wygląda jako akcent, bez żadnej konkurencji z innym mocnym kolorem. Dałabym jedynie wiśnię na usta jakąś, żeby było w miarę wyraźnie.
Czysta wiosna -> Bartolomeo Bimbi – Pomarańcze, limonki, cytryny i cytrusy (ok. 1715)źródło zdjęcia
Kwintesencja moich zainteresowań teraz. Egzotyczne owoce i ciemne tło, zieleń jako uzupełnienie. Cała kompozycja (choć słowo ustawka mi tu lepiej pasuje) przepiękna. Chcę tego typu bluz, spódnic, sukienek. Chcę to nosić i chcę to jeść. Zawsze jak widzę tego typu wyłaniające się z ciemności rośliny, mam wrażenie, że coś tam jeszcze się czai innego.
Który obraz podoba Wam się najbardziej? Czy któryś obraz wzbudził w Was jakieś uczucia, które Was same dziwią?
Podobne wpisy:
Typy urody jak obrazy cz. 1, 2
Typy urody jak krajobrazy – 1, 2, 3.
Typy urody jak kwiaty
Typy urody jak filmy – 1, 2, 3.
Typy urody jak wnętrza – 1, 2, 3.
Zachęcam do wejścia na Wybór Marii. Dostałam kod rabatowy do Sephory dla czytelników, więc zrobiłam selekcję z rzeczami, które sama chciałabym kupić.
Nigdy nie brałam udziału w Share Week, jakoś zawsze przegapiałam, ale tym razem dałam radę :) Trzy blogi, które chciałabym Wam polecić ze swojej strony to:
Pani Swojego Czasu – blog o produktywności, prowadzony przez energiczną, zdecydowaną i odważną kobietę. Dla mnie i treści, które zamieszcza Ola, i sama Ola są bardzo inspirujące.
Piękno i minimalizm – blog na którym nie ma tematów tabu. Bogusię cenię za to, że pisze bardzo wyczerpujące i szczere recenzje oraz że pokazuje prawdziwe, nietuningowane żadnymi filtrami, życie. To jest osoba, której rekomendacjom ufam.
Sanna’s Land of Illusion – uwielbiam oglądać zdjęcia z podróży Zuzi i nie mogę się nadziwić, jak z każdego miejsca w którym się znajduje, umie wyciągnąć coś bliskiego swojemu stylowi. Zuzia ma też super stylówki i fajnie mieszka. Estetyczna uczta.
Jak fajnie, chciałam nawet w jakimś komentarzu pytać czy będzie u ciebie shareweekowy wpis :) no i kolory, Mario, ja tak uwielbiam jak o nich opowiadasz! :)
A to stonowane lato….. ach, rozumiem potrzebę rozjaśniania, bo jako ten typ widzę, że szarość owszem spoko, ale tak najpiękniej to jest mi w czymś co ma kolor. Szarość łatwa i bezpieczna, bazowa, ale dopiero brudny róż albo takie zgaszone niebieskości tworzą cudowny efekt z moją twarzą.
Myślę dokładnie to samo, szarość jako baza (a jeszcze lepiej taupe), ale muszę być ożywione kolorem. U mnie to malinowa czerwień, jagodowy, bordo, zgaszony turkus, głęboki, zgaszony róż. Żadnych bladych fioletów, które zwykle są przypisywane temu typowi.
Dokładnie. Też bym raczej coś mocnego robiła. Przyjaciółka nosi do tej sukienki granatową ramoneskę. Jak jeszcze podmaluje się mocniej to super już naprawdę wygląda!
Wiem, wiem, że to wcale nie jest łatwe tak rozjaśniać. Stonowane lato to dosyć ciemny typ przecież i nawet sama taka jasna szarość może być za blada, warto coś tam jeszcze mocniejszego dorzucić. W końcu zdążyłam na tego share weeka, ogólnie jak już wyłażę z choróbska to się czuję tak energiczniej, że bym coś chciała zrobić nowego, ale to dam znać wtedy :)
Dla mnie jasny szary jest niekorzystny, Za to lubię grafit. Czyli, jak napisałaś, raczej ciemne kolory. Jak nieraz mówiłaś, stonowane lato zmierza w stronę intensywnej zimy. Mnie ciemna zima kojarzy się (niezbyt oryginalnie) z nocą, a stonowane lato z cieniem.
Prawdziwą zimę i delikatną wiosnę mogłabym powiesić sobie na ścianie. Za to czysta zima ma w sobie coś takiego, że najdłużej patrzyłam na ten obraz, ma w sobie jakąś niesamowitą świeżość – nawet większą niż wiosenne obrazy.
Piękne zdjęcia na tym blogu o podróżach, choć muszę przyznać, że ostatnio przestałam zaglądać na blogi, tylko Twój stałe odwiedzam ;)
A ja z kolei na prawdziwą jesień się gapię jak sroka w gnat! Już mówiłam Wojtkowi – super, co nieeee? Byśmy chcieli tak mieszkać :) Klimatyczne są te zdjęcia u Zuzi <3
Niezmiennie największe wrażenie robi na mnie kunszt z jakim artyści malują tkaniny, załamania, odbijanie światła, fakturę, bogactwo materii, tym razem papierowa sukienka i czerwony kocyk z frędzlami wygrywają.
Jeśli chodzi o kolorystykę w odniesieniu do stylu, to preferuję obraz dla stonowanego lata, widzę dziewczynę w przecieranych dżinsach, luźnej koszuli w złamanej bieli włożonej w spodnie z paskiem, z torbą i w sandałach z koniakowej, ceglastej skóry.
Patrzę na obrazy jak kompletny laik i póki nie przeczytam opisu czy interpretacji to widzę tylko jedną rzecz czy postać. Np na obrazie dla stonowanej jesieni widziałam tylko pieróg i po przeczytaniu opisu zdziwiona przewinęłam, żeby zobaczyć w ogóle jakieś srebra.
Mnie zawsze tak „wciągają” światło i mrok na obrazach. Tutaj nie mogłam oderwać wzroku od „Koloseum w świetle księżyca” – te niebo, te pochodnie – majstersztyk !
Nie mogę się nie zgodzić. Jeszcze raz sobie przewinęłam i rzeczywiście gapię się teraz na pochodnie :)
Widziałam niedawno obraz olejny lokalnego artysty ze swoich okolic, ciemny pokój, naprawdę ciemny i szpara w okiennicy, taka wąska jak od wypaczonej deski, a z tej szpary wlewa się do środka słońce. Nie do opisania efekt, aż raziło w oczy, jak prawdziwe słońce w ciemnym pokoju, nie ogarniam jak to można osiągnąć, stałam długo w nosem w tym obrazie i tyle zobaczyłam, że w tym słońcu dużo bieli było użyte.
Na mnie też te rzeczy wywierają największe wrażenie. No i niebo, zawsze się dziwię, że niebo nigdy nie jest tak po prostu niebieski :) Nie mówiąc już, że niektóre obrazy wyglądają po prostu jak fotografie!
Obsesja na puncie nieba :) Moim zdaniem miał ją J.W Turner, np. na tym obrazie, który zamieszczałaś w drugiej części cyklu „Rybak na morzu” – niebo jest tam niesamowite – a cały obraz wygląda moim zdaniem jak fotografia właśnie. Zresztą Turner namalował chyba niebo w każdym możliwym kolorze, wietrze, porze dnia i roku. Jeżeli ktoś uwielbia oglądać takie obrazy to zachęcam je przejrzeć :)
Świetny post:) Obrazy stonowane lato i delikatna wiosna są piękne, pozdrawiam!:)
http://www.ladymademoiselle.pl/
Fajnie, że się podobają :)
Uwielbiam ten cykl ! Jako urodowy kameleon (taki dziwny typ urody zielono-niebiesko-szare oczy, bardzo jasne blond włosy, skóra o wyraźnie żółtych tonach, chyba stonowane lato, raz ciepłe, raz zimne w zależności od światła, pory roku, ubrań) inspiruję się wszystkimi latami. Uwielbiam obraz dla prawdziwego lata – mam bluzkę w kolorze sklepu i zbieram w niej same komplementy (nawet moi trzej bracia ostatnio zauważyli, że „nieźle, całkiem nieźle”) ! Postaram się przemycić też trochę kolorystyki z „Przebudzonego sumienia” chociaż może być ciężko, bardzo podobają mi się te połączenia kolorów. Na lato planuję zakup sukienki w kolorach nieba z obrazu stonowanego lata – ostatnio mocno zadbałam o cerę (opłaca się !) więc wreszcie mogę spokojnie sobie na taką pozwolić ( nie lubię mocnego makijażu do ubrań w tych kolorach).
Dzięki Mario za nieustanne inspiracje !
Jakbym czytala opis swojej corki :-O
Cieszę się, że coś Cię zainspirowało! Dla mnie takie kolory jak to niebo super wyglądają ze srebrną biżuterią, więc na to też bym Cię namawiała :)
Podsuwam pomysł na wpis o doborze stroju kąpielowego pod typ urody :-)
O tak ! Nigdy nie potrafię sobie dobrać ! Wybieram jakieś neonowe kolory ( nie wiem dlaczego, przecież zupełnie nie pasują do mojego typu, ale chyba sugeruję się zdjęciami poopalanych dziewczyn w żarówiaście żółtych bikini, nie zwracając uwagi na to, że mają nie dość, że włosy inne to i kolor skóry ;) )i wyglądam potem jak „śmierć na wczasach” – i to dosłownie.
Super pomysł, aż mi się chce szukać teraz :)
Kupiłam sobie niedawno kurtkę w kolorze nieco jaśniejszym niż obraz prawdziwego lata i jestem nią zachwycona, mam też bluzę w podobnym kolorze – dzięki za pomysł z połączeniem go z niebieską sukienką! Piękny wybór dla prawdziwego lata, bardzo nieoczywisty, a rwnocześnie coś w nim jest. Zazwyczaj bardziej przemawiają do mnie krajobrazy morskie (vide: stonowane lato), ale nie mogę oderwać wzroku od tej zieleni. Widzę się w takich kolorach jesienią i zimą, zanim nadejdzie moje wyczekiwane „prawdziwe” lato i biało-niebieski szał.
Super, że Ci się podoba. Na pewno taki zielony będziesz też ładnie wyglądać po prostu z czernią i jakąś czerwienią spokojną na ustach :)
Najbardziej podoba mi się obraz dla czystej wiosny. Bardzo apetyczny :) Przemawiają do mnie kolory dla zimy i jesieni. Wpisują się w moje wyobrażenie o tych typach. Natomiast mam inna wizję stonowanego i prawdziwego lata. Jeśli chodzi o prawdziwe lato, to z odcieni zieleni wybrałabym dla niego miętowy. A stonowane lato… sadzę, że to dobra propozycja dla jasnej wersji tego typu kolorystycznego. Ja w tych kolorach bym zginęła. Mój niebieski to kolor nieba przed burzą , albo morza w pochmurny dzień.
To prawda, tylko zawsze daje stonowanemu latu jakieś ciemności i chciałam choć raz mu ulżyć :)
Przepiękne obrazy.Podoba mi się jak Mario skupiasz się na całości teksturze, kolorach kompozycji, ekspresji.Jak zwykle mój typ nie zawiódł:)
Świetnie. Właściwie wystarczy się chwilę na obraz pogapić i odpowiedzieć sobie na pytanie, co mi się w nim najbardziej podoba :)
Naprawde lubie ten cykl :-)
Nie bede sie wypowiadala na temat obrazow, ani kolorow, bo na zadnym sie nie znam ;-) Lubie na nie patrzec i tyle.
P.S. Mamusia baaardzo Cie kocha!
P.S.´Nie nos pomaranczku!! :-D
P.S.´´Blogi sobie poogladam
A ja już zaczęłam wierzyć w to, że mamusia może mieć rację :)
Zawsze, ale to zawsze czytam Twoje posty! Więc tym bardziej mi miło, że znalazłam się w Twoich typowaniach na share week ;) Ogromne dzięki!
Jak patrzę na obrazy to ja stąpam gdzieś pomiędzy wiosną a latem, czy słusznie nie wiem, ale podobam się w sobie w tych odcieniach.
Bardzo mi miło Bogusia. Przesyłam dużo LOVE :)
Dzięki Marii trafiłam na twój blog. Będę zaglądać :)
Absolutnie uwielbiam ten cykl. Tu największe wrażenie zrobiło na mnie „sztosowe” niebo dla chłodnej zimy, w ogóle cały ten obraz, nie tylko kolorystyka ale też faktury, detale, w ogóle całość bardzo do mnie trafia. I na tym obrazie widzę najkorzystniejsze dla mnie kolory – zimne, intensywne, ale też nieoczywiste i przydymione. Nosiłabym grafitowe spodnie, szarą bluzkę i duży srebrny naszyjnik z mocno niebieskimi kamieniami, a do tego mocniejszy makijaż oczu.
Teraz, patrząc na obrazy, doszło do mnie, że kolory dedykowane dla stonowanych pór roku są dla mnie często za ciepłe, więc mam kolejny element do układanki pod tytułem „jakim jestem typem kolorystycznym i dlaczego”.
Ale fajny zestaw Ci wyszedł, szczerze mówiąc ja też nosiłabym!!!
Czysta zima jest moim faworytem. Po niej, na tym samym poziomie prawdziwa wiosna, delikatne i jasne lato. Też zwróciłam uwagę na niebo nad rzeką Manzanares. Jeszcze zanim przeczytałam opis pomyślałam, że fajnie byłoby coś dorwać w takich kolorach.
Zaintrygował mnie Twój dzisiejszy styl wypowiedzi. Chyba w żadnym innym wpisie się nie pojawił :)
Cieszę się, że spodobały się niektóre obrazy. Styl wypowiedzi rzeczywiście wyszedł taki trochę luźniejszy niż zwykle jak się nad tym zastanowić, ale w trakcie pisania nie rozmyślałam nad tym :)
Spodobały mi się wszystkie! Te, które wymieniłam, zostały moimi faworytami :)
Mario namieszałaś mi w głowie ;-). Zawsze miałam się za prawdziwe lato a w kolorach z obrazu Peto niespecjalnie się odnajduję. Niebieski na pudełku i bibułkowy róż jak najbardziej tak, ale zieleni i pomarańczy mówię stanowczo nie. Za to kolorystyka z obrazu dla stonowanego lata jak najbardziej moja (poza burymi krzaczkami). To może jednak jestem stonowanym latem? Albo typem przejściowym? Szkoda, że nie robisz już analiz…
Jeśli zawsze miałaś się za prawdziwe lato, raczej obstawaj przy swoim. Proszę, nie pozwól, by takie drobnostki jak pojedynczy obraz burzyły jakiś porządek :) Poza tym lata się przenikają.
Ojej, wchodzę tutaj sobie i czytam, czytam i nagle czytam coś… o sobie!
Jesteś kochana, bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa (sama to bym o sobie tak nie pomyślała, hihi), to przemiłe :)
ściskam
zuza
Cieszę się, że sprawiłam Ci przyjemność :) Ślę uściski!
Ten „pomarańczek” jest bardzo bliski jednemu z kolorów Dark Winter, który na wachlarzu kolorystycznym produkowanym przez True Colour Australia ma nr 7.1. Ten sam kolor ma lakier Golden Rose nr 50 (z serii Rich Colour, kwadratowa buteleczka). https://pl.pinterest.com/pin/484207397418711155/ – na tym pinie niezbyt dobrze oddany, ale to pierwszy kwadracik od lewej w 7 rzędzie od góry.
Takie właśnie koralowe kolory są dla mnie bardzo ciężkie. I ja bym mogła coś wyrzucić z tej paletki to za nie bym się wzięła w pierwszej kolejności hihi.
A mnie właśnie te dziwne, dość chłodne, niezbyt intensywne korale fascynują. Piękne na tle ciemnego grafitu albo z oksydowanym srebrem. Dziś koleżanka miała na kalendarzu zdjęcie z dzięciołem, który właśnie akcentował swój łebek i chyba skrzydełka tym kolorem – reszta szaro-czarna. Pięknie ciemno-zimowy był. Zgadzam się, że może w makijażu będą wyglądać jak coś co siedzi nam na twarzy i się odkleja, ale w ubraniu…
A ja bym chciała takie gniecione coś jak ta piękna sukienka z obrazu Posłaniec. Jako ciemna jesień potwierdzam – taki kolor jest chyba jedynym jasnym kolorem w którym wyglądam ok :).
Kojarzy mi się to z takimi dekoracyjnymi pojemnikami z papieru, gniecionymi właśnie, które chyba jeszcze są dość modne we wnętrzach jeszcze :)
Wszystkie obrazy podobają mi się. Najbardziej jednak, jeśli chodzi o kolorystykę, zwróciły moją uwagę, czysta zima i prawdziwa wiosna. Mimo, iż moje stonowane lato jest również super, widać, że pociągają mnie kontrasty.
Ojej, jak zobaczyłam obraz dla prawdziwego lata… to znów zaczęłam myśleć, że jestem stonowanym :D. choć, jak już gdzieś pisałam, nie jest mi przydatne aż tak precyzyjne określenie. I te czerwone usta – ja i czerwone usta? No way.:D Za to obrazy dla jesieni świetnie ilustrują różnice między typami. Nie wyobrażam sobie mojego męża (intensywnej jesieni <3) w kolorach pozostałych podtypów. A w ogóle to pewien kłopot dla mężczyzn, któremu podoba się klasyczna elegancja, kiedy jego uroda absolutnie najmocniej rozkwita w pomidorowej czerwieni! No i w bieli – niech będzie. Oczywiście po nim to spływa i może jest w tym jakiś urok, że mężczyzna trochę przygasza swoją urodę granatem i szarościami. A faktura sukni z "Posłańca" absolutnie wspaniała!
Oczarował mnie pierwszy obraz, wygląda jak ilustracja z starych książek z bajkami, z mojego dzieciństwa – piękne kolory, styl i detale! :) To detale mi się zawsze bardzo podobały w tego typu ilustracjach, można było je studiować niezły kawał czasu :D No tak, wszyscy skupiają się na kolorach, a ja na warsztacie pracy.
I również z chęcią usiadłabym obok tej Józefiny od prawdziwej jesieni, a znając siebie pewnie też bym się tak garbiła :’) Całkowicie podpisuję się pod opisem tego obrazu.
Mrrr… Lubię te twoje wycieczki po muzeach Mario :)
I tym razem mnie zaskoczyłaś, bo obaliłaś stereotypy kolorystyczne dzięki tym obrazom. Bardzo, ale to bardzo zachwycili mnie reprezentanci intensywnej i prawdziwej jesieni, te ciemne brązy, złoto i czerwienie działają na mnie stymulująco. Tym bardziej, że mi widocznie na wiosnę odbiło i zaczynają podobać mi się szarości (co prawda na mocnym wzorze, ale jednak), także unikane przeze mnie ciemne fiolety oraz… golfy. Chcę dać im choc jedną szansę… :)
Także prawdziwe lato, ta zieleń podoba mi się szalenie, mogłabym kraść. Natomiast najbardziej podbił moje serce opis dla prawdziwej zimy. Jest to coś, z czym intuicyjnie muszę się zgodzić.
Hej, no właśnie z takimi ostrymi granicami klasyfikacji to raczej mam kłopot… Może to wrodzona skłonność do buntu ;) ale może to jest tak, że czasem człowiek znajduje się w przestrzeni pomiędzy – ja chyba gdzieś między intensywną zimą a stonowanym latem, przy czym moje miesce w tej przestrzeni jest zmienne. Taka niejednoznaczność jest kłopotliwa dla ograniczania ilości ubrań, funkcjomowania z tzw capsule wardrobe, bo jest po prostu trudniej zamkąć się w jakiejść grupie kolorów. Tzn można, jasne, ale jeśli czasem chce się pokazać swoją moc, a innym razem miękkość, to trzeba się zgodzić na to, że w garderobie będą niemal skrajnie różne kolory – jakby z innej bajki. Ale chyba nie ma wyjścia i trzeba się na to przystać – tak sobie mówię, bo widzę, że to w jakich kolorach wyglądam korzystniej zmienia się w zależności od pory roku, od światła. Dlatego myślę, że jeśli chcę podkreślać w sobie to, co w danym momencie, w danym kontekście pogodowym czy nastrojowym zagra optymalnie, to muszę tolerować pewną niespójność w szafie. Albo może to jest taka spójność trudniejsza do określenia, bo oparta na zgodności ze mną w danym momencie w czasie, taka spójność dynamiczna :) co myślisz Mario o tym?
Ciekawa jestem co Maria na to , bo mam bardzo podobnie. Niby ciemna zima w miesiacach zimowych a latem jakby lato. Odnalazlam aie w koloracz morza: zima granat, czerń i ciemny morski, a latem na tym ciemnym tle duzo turkusu i kobaltu. Ponury, ciemny klimat nie pasuje latem do moich zdecydowanie jasniejszych wlosow, ciemniejszej cery i słonecznych kolorow w otoczeniu
kolory soft summer i deep winter mogą się przenikać, mogą od siebie pożyczać.Poza tym jest jeszcze soft summer deep.
Obraz stonowanego lata to kolory, które zawsze się u mnie pojawiają.
Sam obraz też mógłby zawisnąć u mnie na ścianie.
Malarstwo to sztuka nieznana przeze mnie, świetnie poczytać, jak ktoś dostrzega tu różne rzeczy.
Zawsze marzyłam o takiej sukni delikatnego lata….
Świetna galeria! Trudno wybrać faworyta wśród tylu wspaniałości. Zawsze mnie zastanawia w jaki sposób szukasz kolejnych inspiracji do tego cyklu, masz jakieś ulubione strony o sztuce, tradycyjne przeglądanie papierowych albumów, a może masz wykształcenie artystyczne?
Piękne obrazy. A typ urody? U mnie nie da się dopasować ..:)
Piękny jest obraz dla prawdziwej zimy. Niesamowicie wygląda to niebo, prawie jak w trójwymiarze. Podoba mi się też ten dla intensywnej jesieni, niesamowicie się wybija ta jasna suknia na ciemnym tle.
Ja to w ogóle chyba lubię kontrasty, mają moc przyciągania uwagi, zwłaszcza jasny detal na ciemnym tle.
Na razie daję sobie spokój z poszukiwaniem swojego typu, jeśli w ciągu dwóch lat do tego nie doszłam, to już nie dojdę. Potrzebuję uzupełnić szafę na wiosnę, bo została mi jedna para spodni i dwie koszulki, ale kolory będę wybierać na czuja. Muszę tylko „dojrzeć” do decyzji o zakupach, bo na razie na samą myśl mi gorzej ;-)
Ja nie mogę oderwać oczu od stonowanej jesieni i cieszę się, że tym razem nie jest ona najbardziej „rozmytym” obrazem, jak do tej pory :) Te kolory mnie fascynują. Od zawsze szarpię się między stonowanym latem a stonowaną jesienią, prawie na pewno jestem latem (o ile stonowane lato może w miarę spoko wyglądać w żółto-musztardowym a nawet w mandarynkowym pomarańczu), ale jak patrzę na ten obraz, albo na twoją propozycję jedzonka dla stonowanej jesieni, to głęboko żałuję ;) Kolory stonowanej jesieni zawsze mnie bardzo uspokajają.
Nie wiem, czy jestem stosowanym czy prawdziwym latem, ale bardzo podoba mi się wizją sukienki w kolorach nieba i morza z obrazu dla Aureliano ☺
Uwielbiam Twoje zestawienia obrazów, widoków itp. dla poszczególnych typów urody. Zawsze starasz się rozwijać w czytelniczkach ogólną wrażliwość estetyczną – bo moda powinna stanowić jedność z naszym podejściem do życia, gustem itp.
Piękny i kreatywny pomysł na wpis :) Też ciekawi mnie analiza kolorystyczna, dlatego przeczytałam i obejrzałam z ciekawością!