Małe ogłoszenie na początek. Ostatnie spotkanie autorskie ze mną odbędzie się w Krakowie 18. maja o godzinie osiemnastej w księgarni Book Book (ul. Krakowska 41). Utworzyłam już wydarzenia na facebooku w związku z tym, proszę się zapisywać :) Serdecznie zapraszam!

Natomiast 19. maja będę na Targach Książki w Warszawie. O jedenastej, przez około godzinę, będę podpisywać książki na stoisku Znaku, można przyjść, przybić pionę, pogadać. Liczę na Was! Targi Książki odbędą się w tym roku na PGE Narodowym.

Moje kochane, ja myślałam, że już o kolorach napisałam dużo, że to się przejadło, a tymczasem na spotkaniach autorskich dostaję jeden wielki kolorowy sygnał: WIĘCEJ!!! To super, bo ja sama uwielbiam pisać o kolorach i to tylko mnie pobudza do działania! Jedyne czego w tym całym świecie kolorów nie lubię za bardzo, to zbytniego patrzenia na analizę jakby to było coś nie do zmiany, nie do inspiracji, tylko niewolnictwo względem swojego typu. Ale to już zdążyłam Wam napisać ze sto razy i wszyscy chyba wiedzą, że mam bardzo liberalne podejście do analizy :)

Zapraszam Was więc na kolejny wpis, w którym porównuję obrazy do palet poszczególnych typów urody. Tym razem wybrałam nieoczywiste, jak mi się wydaje, inspiracje, ale to tylko dlatego, że fajnie wkroczyć na wyższy poziom i dopatrywać się w danych grupach kolorów pewnych niuansów.

Czysta (wyraźna) zima

Henri Fantin-Latour – Róg stołu (1873)

Postąpiłam tutaj bardzo samolubnie, bo spojrzałam na ten typ urody przez pryzmat swojego gustu, więc od razu wiadomo, że pojawia się biel i czerń oraz sporo srebra. I mamy tu dodane subtelne akcenty w postaci odrobiny złota, bladego różu i kapki pomarańczowego, ale przede wszystkim cytrynowego odcienia żółci. Bardzo ładny schemat, który widzę na stylizacji dosłownie w ten sposób: biała koszula, czarne spodnie, srebrne bransoletki i apaszka, najlepiej biało-czarna z żółtym akcentem. A propos cytryn, trzy ładne rzeczy: plakat, skarpety i pierścionek z cytrynem. A ja wciąż szukam żółtej sukienki dla siebie :)

Prawdziwa (chłodna) zima

Max Liebermann, Country house w Hilversum (1901)

Jeden z moich ulubionych obrazów, bo nie zamierzam owijać w bawełnę – chciałabym tak mieszkać. Z estetycznego punktu widzenia, wszystko dla mnie jest tu pociągające, ale zapewne duże znaczenie ma fakt, że właśnie wszystkiego tu nie widać i można sobie wiele „dowyobrazić”. Prawdziwa zima mogłaby przełożyć na część swojej szafy kontrast bieli i zieleni, a do tego jeszcze podbić to czernią. Bardzo dawno temu zrobiłam kilka zestawów, które od razu kojarzą mi się z tym obrazem. W dalszym ciągu podoba mi się taka estetyka.

Intensywna (ciemna) zima

Edouard Manet, Portret Berthe Morisot  (1870)

Ten obraz ma idealne kolory, by przyrównać go do palety intensywnej zimy. Choć od samego ubrania prezentowanego na bohaterce, bardziej pociągające jest dla mnie to, co dzieje się w tle. A więc zderzenie brązu z brudnymi różami czy śliwkami i miejscami bordem, czerń oraz przybrudzone niebieskości i szarość. Na takim tle biel musi robić wrażenie. Poza tej pani jest jak dla mnie odpychająca, ja bym tak sobie nie dała zrobić obrazu lub zdjęcia :)

Intensywna (ciemna) jesień

Alphonse Legros, Świątynia  (1860)

Gdy tylko zobaczyłam ten obraz, pomyślałam, że bardzo wiele by zyskał, gdyby oprawić go grubą, ozdobną złotą ramą. Ta surowość potrzebuje jakiegoś bogatego urozmaicenia. Tak samo w stylizacjach intensywnej jesieni widziałabym nie tylko ciemne neutrale, ale również mocne biżuteryjne akcenty – bursztyn, stare złoto, ciężką skórzaną bransoletę… Sam obraz wydaje mi się niepokojąco smutny, ale to tylko potwierdza moją teorię, że może nas poruszać nie tylko to, co przyjemne.

Prawdziwa (ciepła) jesień

Edward Hopper, Nocne marki  (1942)

Zawsze przedstawiam prawdziwą jesień, dbając o to, by pojawiało się przy tym typie dużo złota i czerwieni, bo mam w głowie pewien ideał tego typu. Tym razem wzbiłam się ponad to. Chciałam bardziej tajemniczego, mrocznego wydania tego typu, dlatego szukałam kolorów jesieni w obrazach Hoppera i wybrałam nokturn, o dziwo. Prawdziwa jesień też może być nastrojowa, tajemnicza, może mieć ciemny makijaż, nosić ciemne kolory, zasłaniać się ciemnymi oprawkami okularów.

Stonowana (zgaszona) jesień

Luigi Premazzi, Sala Nowej Rzeźby w Nowym Ermitażu  (1856)

Bardzo łatwo przychodzi mi skojarzyć typ stonowanej jesieni z rzeźbą, z kamieniem czy z muzealnymi salami. Jest to dla mnie w pewien sposób naturalne, że tam, gdzie eksponowana jest sztuka, tło w pewnym sensie musi być zachowawcze i ja właśnie tak lubię interpretować ten typ urody – jako nienachalny, względnie neutralny, pozbawiony pstrokatości, dający oddech. Dlatego na stonowanych jesieniach lubię „monumentalne” ubrania, rozumiem przez to bardzo podstawowe formy jak trencz, koszula, eleganckie spodnie i szlachetne materiały jak złoto, len, skóra.

Stonowane (zgaszone) lato

Albert Weisberger, Przejażdżka po angielskich ogrodach w Monachium  (1910)

Nie mogę się nadziwić temu, jak te wszystkie z pozoru chaotyczne pociągnięcia pędzlem po oddaleniu się od monitora dają efekt zdjęcia! Oglądanie tego obrazu w galerii musi być niesamowitym przeżyciem. Idealne odwzorowanie letniej palety. Bo właśnie te kolory od razu kojarzą się ze stonowanym latem, ale jeszcze ważniejsza wydaje mi się miękkość na tym obrazku. Tu nie ma ostrych linii i wyraźnych konturów i ja tak właśnie postrzegam stonowane lato. Widzę je w miękkości materiałów, makijażu bez krech, a raczej z plamami kolorów i w kolorach ubrań, które wyglądają mgliście, a nie tak jakby były wystawione na ostre słońce.

Prawdziwe (chłodne) lato

Karoly Ferenczy, Słoneczny poranek  (1905)

A z kolei prawdziwe lato postrzegam już trochę konkretniej i nawet „pozwoliłabym” mu na kontrast. Nikt nie powiedział, że kontrast musi oznaczać zawsze biel i czerń. Widzę teraz bardzo duży potencjał w łączeniu koloru tego sezonu – lawendy z ciemną zielenią. Cień wszystko łagodzi. Letnie kolory to zimowe kolory, ale za mgłą, w cieniu lub widziane o zmroku, a więc już nie takie ostre. I oczywiście podoba mi się to, co zostało tutaj zrobione z liśćmi, czyli budowanie ich za pomocą różnych odcieni zieleni i czerni.

Delikatne (jasne) lato

Theo van Rysselberghe, Rodzina w sadzie (1890)

Stary obraz, a bardzo ładnie odzwierciedla trendy tego sezonu: pastele, wiklinowe koszyki, bufiaste rękawy :) Może już mnie ponosi, ale chętnie zobaczyłabym kobietę o typie urody delikatnego lata w stylizacji żywcem wziętej z tego obrazu. I nawet przewiązałabym zabudowaną, skromną sukienkę wstążką jak ta kobieta na drugim planie. Ostatnio widziałam na ulicy połączenie sukienki retro ze sportowymi butami w typie airmaxów i uważam, że wygląda to świetnie – ekstrawagancko i współcześnie.

Delikatna (jasna) wiosna

Mary Cassatt, Młoda matka przy szyciu (1900)

Ciepło, subtelność, skupienie biją z tego obrazu. Moją uwagę zwraca zaś to, jak pięknie zachowuje się biel w otoczeniu ciepłych kolorów. Już wtedy nie jest taka dosadna i bezkompromisowa, tylko jakby dostosowuje się do ciepłoty pozostałych barw. Sukienka kobiety łączy w sobie przepięknie żółcie i błękity, widziałabym połączenie tego typu na apaszce, a może nawet na paznokciach czy powiece. Dziewczynka z kolei ma prześliczne pomarańczowe rumieńce, aż chciałoby się musnąć buzię czymś opalizującym dla odmiany.

Prawdziwa (ciepła) wiosna

Jules-Ferdinand Medard, Martwa Natura

Rety, jakie to jest piękne. Zaryzykuję stwierdzenie, że ten obraz jest jeszcze piękniejszy niż rzeczywisty bukiet, który służył tu jako wzór. Kwiaty jak żywe. Bardzo mi pasuje ta wizja do biżuterii, która jest lansowana w tym sezonie jako must have, a która mi się szalenie podoba swoją drogą, w takim stylu. Ten obraz to spokojniejsze wydanie prawdziwej wiosny. Bardziej melancholijne niż to najczęściej prezentowane przeze mnie. A więc wiosna w lejącej, miękkiej narzutce, z kwiatowymi kolczykami w uszach, może z zamszową torebką z frędzlami.

Czysta (wyraźna) wiosna

John Singer Sargent, Carnation, Lily, Lily, Rose (1885)

I znów – niezbyt oczywiste ujęcie typu czystej wiosny, który zawsze przedstawiam dość mocno, żeby nie powiedzieć przaśnie. Znów biel i zieleń jako główni aktorzy w tym kontraście, ale też i rozświetlenie wszystkiego wyraźnym kolorem, raczej ciepłym – różem, pomarańczem, a nawet jakimś neonem. Kwiatowe duszące perfumy. I znowu obraz wpisuje się doskonale w trendy, a dokładniej w białe, bieliźniane koszule i sukienki, hafty, bufiaste rękawy, falbany.

Czy któryś z obrazów przykuł Waszą uwagę?