Małe ogłoszenie na początek. Ostatnie spotkanie autorskie ze mną odbędzie się w Krakowie 18. maja o godzinie osiemnastej w księgarni Book Book (ul. Krakowska 41). Utworzyłam już wydarzenia na facebooku w związku z tym, proszę się zapisywać :) Serdecznie zapraszam!
Natomiast 19. maja będę na Targach Książki w Warszawie. O jedenastej, przez około godzinę, będę podpisywać książki na stoisku Znaku, można przyjść, przybić pionę, pogadać. Liczę na Was! Targi Książki odbędą się w tym roku na PGE Narodowym.
Moje kochane, ja myślałam, że już o kolorach napisałam dużo, że to się przejadło, a tymczasem na spotkaniach autorskich dostaję jeden wielki kolorowy sygnał: WIĘCEJ!!! To super, bo ja sama uwielbiam pisać o kolorach i to tylko mnie pobudza do działania! Jedyne czego w tym całym świecie kolorów nie lubię za bardzo, to zbytniego patrzenia na analizę jakby to było coś nie do zmiany, nie do inspiracji, tylko niewolnictwo względem swojego typu. Ale to już zdążyłam Wam napisać ze sto razy i wszyscy chyba wiedzą, że mam bardzo liberalne podejście do analizy :)
Zapraszam Was więc na kolejny wpis, w którym porównuję obrazy do palet poszczególnych typów urody. Tym razem wybrałam nieoczywiste, jak mi się wydaje, inspiracje, ale to tylko dlatego, że fajnie wkroczyć na wyższy poziom i dopatrywać się w danych grupach kolorów pewnych niuansów.
Czysta (wyraźna) zima
Henri Fantin-Latour – Róg stołu (1873)
Postąpiłam tutaj bardzo samolubnie, bo spojrzałam na ten typ urody przez pryzmat swojego gustu, więc od razu wiadomo, że pojawia się biel i czerń oraz sporo srebra. I mamy tu dodane subtelne akcenty w postaci odrobiny złota, bladego różu i kapki pomarańczowego, ale przede wszystkim cytrynowego odcienia żółci. Bardzo ładny schemat, który widzę na stylizacji dosłownie w ten sposób: biała koszula, czarne spodnie, srebrne bransoletki i apaszka, najlepiej biało-czarna z żółtym akcentem. A propos cytryn, trzy ładne rzeczy: plakat, skarpety i pierścionek z cytrynem. A ja wciąż szukam żółtej sukienki dla siebie :)
Prawdziwa (chłodna) zima
Max Liebermann, Country house w Hilversum (1901)
Jeden z moich ulubionych obrazów, bo nie zamierzam owijać w bawełnę – chciałabym tak mieszkać. Z estetycznego punktu widzenia, wszystko dla mnie jest tu pociągające, ale zapewne duże znaczenie ma fakt, że właśnie wszystkiego tu nie widać i można sobie wiele „dowyobrazić”. Prawdziwa zima mogłaby przełożyć na część swojej szafy kontrast bieli i zieleni, a do tego jeszcze podbić to czernią. Bardzo dawno temu zrobiłam kilka zestawów, które od razu kojarzą mi się z tym obrazem. W dalszym ciągu podoba mi się taka estetyka.
Intensywna (ciemna) zima
Edouard Manet, Portret Berthe Morisot (1870)
Ten obraz ma idealne kolory, by przyrównać go do palety intensywnej zimy. Choć od samego ubrania prezentowanego na bohaterce, bardziej pociągające jest dla mnie to, co dzieje się w tle. A więc zderzenie brązu z brudnymi różami czy śliwkami i miejscami bordem, czerń oraz przybrudzone niebieskości i szarość. Na takim tle biel musi robić wrażenie. Poza tej pani jest jak dla mnie odpychająca, ja bym tak sobie nie dała zrobić obrazu lub zdjęcia :)
Intensywna (ciemna) jesień
Alphonse Legros, Świątynia (1860)
Gdy tylko zobaczyłam ten obraz, pomyślałam, że bardzo wiele by zyskał, gdyby oprawić go grubą, ozdobną złotą ramą. Ta surowość potrzebuje jakiegoś bogatego urozmaicenia. Tak samo w stylizacjach intensywnej jesieni widziałabym nie tylko ciemne neutrale, ale również mocne biżuteryjne akcenty – bursztyn, stare złoto, ciężką skórzaną bransoletę… Sam obraz wydaje mi się niepokojąco smutny, ale to tylko potwierdza moją teorię, że może nas poruszać nie tylko to, co przyjemne.
Prawdziwa (ciepła) jesień
Edward Hopper, Nocne marki (1942)
Zawsze przedstawiam prawdziwą jesień, dbając o to, by pojawiało się przy tym typie dużo złota i czerwieni, bo mam w głowie pewien ideał tego typu. Tym razem wzbiłam się ponad to. Chciałam bardziej tajemniczego, mrocznego wydania tego typu, dlatego szukałam kolorów jesieni w obrazach Hoppera i wybrałam nokturn, o dziwo. Prawdziwa jesień też może być nastrojowa, tajemnicza, może mieć ciemny makijaż, nosić ciemne kolory, zasłaniać się ciemnymi oprawkami okularów.
Stonowana (zgaszona) jesień
Luigi Premazzi, Sala Nowej Rzeźby w Nowym Ermitażu (1856)
Bardzo łatwo przychodzi mi skojarzyć typ stonowanej jesieni z rzeźbą, z kamieniem czy z muzealnymi salami. Jest to dla mnie w pewien sposób naturalne, że tam, gdzie eksponowana jest sztuka, tło w pewnym sensie musi być zachowawcze i ja właśnie tak lubię interpretować ten typ urody – jako nienachalny, względnie neutralny, pozbawiony pstrokatości, dający oddech. Dlatego na stonowanych jesieniach lubię „monumentalne” ubrania, rozumiem przez to bardzo podstawowe formy jak trencz, koszula, eleganckie spodnie i szlachetne materiały jak złoto, len, skóra.
Stonowane (zgaszone) lato
Albert Weisberger, Przejażdżka po angielskich ogrodach w Monachium (1910)
Nie mogę się nadziwić temu, jak te wszystkie z pozoru chaotyczne pociągnięcia pędzlem po oddaleniu się od monitora dają efekt zdjęcia! Oglądanie tego obrazu w galerii musi być niesamowitym przeżyciem. Idealne odwzorowanie letniej palety. Bo właśnie te kolory od razu kojarzą się ze stonowanym latem, ale jeszcze ważniejsza wydaje mi się miękkość na tym obrazku. Tu nie ma ostrych linii i wyraźnych konturów i ja tak właśnie postrzegam stonowane lato. Widzę je w miękkości materiałów, makijażu bez krech, a raczej z plamami kolorów i w kolorach ubrań, które wyglądają mgliście, a nie tak jakby były wystawione na ostre słońce.
Prawdziwe (chłodne) lato
Karoly Ferenczy, Słoneczny poranek (1905)
A z kolei prawdziwe lato postrzegam już trochę konkretniej i nawet „pozwoliłabym” mu na kontrast. Nikt nie powiedział, że kontrast musi oznaczać zawsze biel i czerń. Widzę teraz bardzo duży potencjał w łączeniu koloru tego sezonu – lawendy z ciemną zielenią. Cień wszystko łagodzi. Letnie kolory to zimowe kolory, ale za mgłą, w cieniu lub widziane o zmroku, a więc już nie takie ostre. I oczywiście podoba mi się to, co zostało tutaj zrobione z liśćmi, czyli budowanie ich za pomocą różnych odcieni zieleni i czerni.
Delikatne (jasne) lato
Theo van Rysselberghe, Rodzina w sadzie (1890)
Stary obraz, a bardzo ładnie odzwierciedla trendy tego sezonu: pastele, wiklinowe koszyki, bufiaste rękawy :) Może już mnie ponosi, ale chętnie zobaczyłabym kobietę o typie urody delikatnego lata w stylizacji żywcem wziętej z tego obrazu. I nawet przewiązałabym zabudowaną, skromną sukienkę wstążką jak ta kobieta na drugim planie. Ostatnio widziałam na ulicy połączenie sukienki retro ze sportowymi butami w typie airmaxów i uważam, że wygląda to świetnie – ekstrawagancko i współcześnie.
Delikatna (jasna) wiosna
Mary Cassatt, Młoda matka przy szyciu (1900)
Ciepło, subtelność, skupienie biją z tego obrazu. Moją uwagę zwraca zaś to, jak pięknie zachowuje się biel w otoczeniu ciepłych kolorów. Już wtedy nie jest taka dosadna i bezkompromisowa, tylko jakby dostosowuje się do ciepłoty pozostałych barw. Sukienka kobiety łączy w sobie przepięknie żółcie i błękity, widziałabym połączenie tego typu na apaszce, a może nawet na paznokciach czy powiece. Dziewczynka z kolei ma prześliczne pomarańczowe rumieńce, aż chciałoby się musnąć buzię czymś opalizującym dla odmiany.
Prawdziwa (ciepła) wiosna
Jules-Ferdinand Medard, Martwa Natura
Rety, jakie to jest piękne. Zaryzykuję stwierdzenie, że ten obraz jest jeszcze piękniejszy niż rzeczywisty bukiet, który służył tu jako wzór. Kwiaty jak żywe. Bardzo mi pasuje ta wizja do biżuterii, która jest lansowana w tym sezonie jako must have, a która mi się szalenie podoba swoją drogą, w takim stylu. Ten obraz to spokojniejsze wydanie prawdziwej wiosny. Bardziej melancholijne niż to najczęściej prezentowane przeze mnie. A więc wiosna w lejącej, miękkiej narzutce, z kwiatowymi kolczykami w uszach, może z zamszową torebką z frędzlami.
Czysta (wyraźna) wiosna
John Singer Sargent, Carnation, Lily, Lily, Rose (1885)
I znów – niezbyt oczywiste ujęcie typu czystej wiosny, który zawsze przedstawiam dość mocno, żeby nie powiedzieć przaśnie. Znów biel i zieleń jako główni aktorzy w tym kontraście, ale też i rozświetlenie wszystkiego wyraźnym kolorem, raczej ciepłym – różem, pomarańczem, a nawet jakimś neonem. Kwiatowe duszące perfumy. I znowu obraz wpisuje się doskonale w trendy, a dokładniej w białe, bieliźniane koszule i sukienki, hafty, bufiaste rękawy, falbany.
Czy któryś z obrazów przykuł Waszą uwagę?
bardzo mi się spodobało prawdziwe chłodne lato i tan fiolet, którego wciąż jest tak mało na ulicach i w sklepach z zielenią….
Ja już go widzę dość dużo, a pewnie będzie jeszcze więcej! Tak po cichu liczę jeszcze na żółty :)
Mario- na początku chciałam Ci podziękować, że jesteś! Poznałam Twój blog ok. pół roku temu i wpadłam jak „śliwka w kompot”….. Z niecierpliwością oczekuję na nowe wpisy. Trzymasz niesamowicie wysoki poziom, inspirujesz,
dajesz do myślenia, skłaniasz do refleksji… Wszystko w cudownie lekkim, inteligentnym i smakowitym wydaniu. Odmieniłaś moje spojrzenie na samą siebie, modę, sztukę. Wciąż się uczę i muszę przyznać, że sprawia mi to wielką przyjemność i wytchnienie. Oczywiście kupiłam
Twoją książkę- strzał w dziesiątkę! Chciałabym poprosić Cię o kilka słów nt stylu Louise Brooks- niesamowitej kobiety, która wyprzedziła epokę, w jakiej przyszło Jej żyć. Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
P.S. Czy jest możliwym zorganizowanie spotkania autorskiego w Opolu? Miasto niewielkie, ale ma swój klimat:)
Mario, a czy planujesz jeszcze wpisy z kategorii „Pomysł na styl”?
Tak, z całą pewnością będą. Tylko najpierw pokażę stylówkę inspirowaną memphis :)
W 100% się zgadzam. Również czekam na żółty, bo uwielbiam ten kolor, a ciągle wszystko tylko zgłaszane i pastelowe. Ile można czekać na żywe kolory?
Pozdrawiam,
Kasia
Ja to ten żółty maltretuje w kontekście sukienki tylko. Ale te żywe kolory są w sklepach Kaśko! Nie przesadzajmy, że nie ma :)
Wow, znowu kolorki <3 I od razu mój faworyt – czyli czysta zima. Potem następna jest… stonowana jesień, która dostała mocno klasyczny, ale niezwykle elegancki obraz :)
Prawdziwe lato też jest cudne, mroczne, niepokojące i to jest doskonale oddane. Ostatnio mam jakieś fazy na kolor fioletowy :)
Tak, stonowana jesień jest bardzo elegancka i to akurat w takim znaczeniu tego słowa, które dla mnie osobiście jest najbardziej pociągające. Serce moje unosi się przy tym obrazie :)
Widać mi non stop za mało żywych kolorów :)
Pozdrawiam,
Kasia
Piękny post❤ Ja sama jestem stonowaną jesienią i zachwyca mnie trafność z jaką postrzegasz ten typ:) Subtelność, eteryczność wyzbyta z kontrastów, gdzie ani ciepło ani chłód nie grają głównej roli, dla niewprawionego oka zapewne nijakość , przesądzają o unikatowości. Czytelną analogię widziałam zawsze w obrazie Whistlera Harmony in Grey and Green: Miss Cicely Alexander . Przy całej swojej zdawkowości ten typ oszołamia w towarzystwie szlachetnej prostoty i najklasyczniejszej z klasycznych elegancji (większość projektów Ulyany Sergeenko).
Przy okazji kochana, czy masz zamiar robić jeszcze wpisy o stylu co ciekawszych gwiazd? Jeżeli tak to proponuję Ci Elizabeth Debicki, której królewska dystynkcja i nieomylny wizerunek totalnie mnie zauroczyły, i która genialnie wpisałaby się w filozofię Twojego bloga:)
Pozdrawiam serdecznie
Widzę, że rzeczywiście podobnie postrzegamy ten typ! Nie wiem, teraz jakoś nie myślę o stylu konkretnych osób, a bardziej o jakich ideach, czyli wolałabym na przykład w jednej idei podeprzeć się przykładem kilku osób. Ta pani rzeczywiście wydaje się ciekawa, choć przyznaję, że jej nie znałam!
Cześć,
Powodzenia na spotkaniach autorskich! Przyda Ci się dużo siły, bo to na pewno będzie męczące.
Ale piękny obraz wybrałaś na mój typ urody -Rodzina w sadzie. Bardzo mi się podoba, chętnie powiesilabym go w salonie :)
Pozdrawiam,
Kasia
Kaśko, zostało mi tylko jedno spotkanie jeszcze, ale faktycznie, potrzeba sporo energii na to! Aczkolwiek bardzo mi się podoba taka formuła, w której mam kontakt bardzo bardzo bliski z czytelnikami!
Miałam właśnie zapytać o Targi Książki w Warszawie- a tu proszę, marzenia się spełniają!
Dziękuję! To znaczy, że będziesz kochana?
Wszystko na to wskazuje, że tak! Już się cieszę !
Musiałam przeczytać kilka razy, bo moje dziecię przerywało mi okrzykami zachwytu nad kolorami swoich nowych farb i odkrywanymi mieszankami. Czyli jest w Tobie dziecięca i dziewczęca wrażliwość na kolory:)
A ja się zachwycam niebieskościami delikatnego lata i kolorem tych lampionów czystej wiosny.
Rzeczywiście ten wpis to high level:)
No to się bardzo cieszę! Czy u Was też farby tak idą jakby to były bułki? Bo ja to tak średnio raz na dwa tygodnie plakatówki muszę kupować :)
Nareszcie !!! :)))
:)
Wszystkie _bardzo_ mi się podobały, za wyjątkiem… moich, letnich (tu zgaszone lato). Najwyraźniej jestem na etapie wyparcia:) i plamek, ciapek, migotliwości na sobie nie lubię, muszę mieć konkretną plamę koloru; w kwestii kresek zgadzam się, ale i tak często je robię, tylko takim metalicznym eyelinerem, który nie daje b.ostrego efektu. Obrazy dla jesieni i zimy za to przyciągają mnie bardzo.
No nie mogę, a mnie to stonowane lato przenosi w lepszy świat! Tak bym chciała, żeby było na co dzień!
Oczarowało mnie prawdziwe lato i czysta wiosna. Od obu obrazów bije według mnie mrok i spokój.
Zgadzam się, i one super udowadniają, że mrok to nie musi być coś „strasznego”, w sensie, że odpowiednio ujarzmiony może być pozytywnym doznaniem estetycznym. Mam wrażenie, że nie każdy to wie :)
Właśnie wróciłam do wpisu 'energia typów urody’ i tam mam podobnie – rozpoznaję się w typie zgaszonego lata, ale klimat czystej zimy jest dla mnie magiczny. Bardzo lubię książki Neila Gaimana, on tworzy dokładnie ten klimat:)
Obraz Sargent’a mi się najbardziej podoba. Lilie, lampiony i małe dziewczynki w białych sukienkach czy koszulach nocnych, klimat trochę jak w Przekleństwach Niewinności. Nocne marki Hopper’a to po prostu klasyk, zresztą większość jego obrazów uwielbiam za minimalizm i taką geometrię. No i jeszcze obraz do Stonowanego Lata jest cudny, nie znałam wcześniej tego autora. W ogóle uwielbiam Mario porównania typów urody do obrazów. W Twoich galeriach można wypatrzeć sporo perełek. ;)
Bardzo dziękuję, to bardzo przyjemne tworzyć takie wpisy i poznawać co chwilę coś nowego i ciekawego. Jest to samonakręcająca się lawina inspiracji!
Najbardziej podoba mi się Głęboka Zima. Pani na obrazie ma piękne dłonie. Zachwycają mnie kolory oraz takie detale jak obraz w obrazie. Piękna jest też Głęboka Jesień – smutek, głębia i mistycyzm nadają temu obrazowi niesamowity klimat. Fascynuje mnie obraz Weisbergera przypisany do Stonowanego Lata. Z bliska wydaje się być rozmyty i nijaki, ale faktycznie kiedy widz oddala się od obrazu, obraz nagle nabiera głębi i życia. Nawet plamy słońca na drodze wydają się migotać i tańczyć. Niesamowity obraz. Zaciekawiło mnie również zestawienie lawendy oraz ciemniej zieleni, ale nie jestem jeszcze pewna jakbym chciała ten trend rozegrać u siebie. Jak zawsze – przepiękny wpis ☺
Dzięki Martka, ja bym to widziała na torebce, choć oczywiście pewnie ciężko znaleźć torebkę z lawendą i zielenią :) Ten obraz stonowanego lata to jakaś niesamowita zagadka dla mnie!
Dla mnie cudowna prawdziwa jesień. Wciąż odkrywam swój typ urody, ten jest jednym z podejrzeń ;)
Oj, żeby to jeden! ;) Ale w fotel wbił mnie „Country house w Hilversum” Maxa Liebermanna!
Ale super <3
Zachwyciło mnie twoje dzisiejsze zobrazowanie zgaszonej jesieni, To mój numer 1. Ale jest kilka obrazów , które, moim zdaniem także świetnie przedstawiają kolorystykę dopasowanych do nich typów kolorystycznych : prawdziwe lato (wielki plus za fiolety), chłodna i ciemna zima. Ogólnie, dzisiejsze propozycje bardzo do mnie przemawiają (zdecydowanie bardziej niż poprzednie zestawienia z tego cyklu). Podoba mi się również ujęcie mojego typu – zgaszonego lata. Nie jakieś rozmyte, wyblakłe fiolety i szarości, które są dobre tylko dla części przedstawicielek tego typu. Wreszcie widzę mocne, głębokie kolory przenikające się wzajemnie. Tajemnica i przygaszenie. Jakaś nieoczywistość obrazu, płynność, miękkość. To wszystko oddaje moje postrzeganie tego typu, jako (w wielu przypadkach) potrzebującego zgaszonych, dość ciemnych, głębokich, aksamitnych kolorów, miękkich dzianin, krojów, wzorów w których nie ma ostrości, wyrazistości, symetrii, wszystko jest lekko przydymione, ale nie blade ani nijakie.
Ponieważ dziś Mario powracasz do kwestii kolorów dodam, że ostatnio oglądam serial: Zagadki kryminalne Panny Fisher i jestem zachwycona uroda i kreacjami głównej bohaterki. Wydaje mi się, że to czysta zima. Czy dobrze ją oceniam? Pięknie wygląda w czystych kolorach, bieli czerni, czerwieni, bordo. A kreacje (trudno je nazwać inaczej), choć zupełnie niedzisiejsze idealnie do niej pasują i mnie zachwyciły.
Zapomniałam dodać, że całkowicie zgadzam się co do makijażu dla stonowanego lata: żadnych krech :)
Niesamowity obraz wybrałaś dla chłodnej zimy. Miałabym wielką ochotę zajrzeć do tego domu i ogrodu! Bardzo podobają mi się też przykłady dla stonowanego lata (mój typ) i chłodnego lata. Intuicyjnie tak właśnie postrzegam te typy kolorystyczne. Stonowane lato jest pokazane jak dla mnie wręcz genialnie. Kolory, ich natężenie, te rozmyte kontury… Dzięki takim porównaniom i Twoim wpisom polubiłam swój typ kolorystyczny. Piękna jest też ciepła wiosna. Te kwiaty musiały wspaniale pachnieć.
Oj, Mario, naprawdę zielenie chwyciły Cię za serce! Tak pięknie nam je tu przedstawiasz, że jeszcze trochę i mnie do niej przekonasz ;)
Mario a jaką ciekawą bazę poardzilabys stonowanemu latu, które lubi ekstrawagancję i fiolet :)
Ruda piękność w czerwonej sukience z obrazu Hoppera od razu zwróciłą moją uwagę i to ona jest dla mnie ciepłą jesienią.
Cudowne obrazy i zestawy kolorów :)
Najbardziej zachwycił mnie ten dla czystej wiosny (absolutnie wszystko!) i dla ciepłej jesieni – od razu w mojej głowie pojawił się obraz kobiety w stylu retro: kasztanowo-rude loki, czerwona szminka, granatowy płaszcz (np. jak Twój najnowszy nabytek), kobieca morska albo szmaragdowa sukienka (np. taka jak https://www.wish.com/product/5895834a07576c0e2cd850de tylko inny odcień), czarne t-bary, jedwabna apaszka albo szal we wzór w kolorach wyblakłego złota i kości słoniowej, ciężkie, niepokojące perfumy i melancholia w oczach…
Najmniej spodobało mi się moje jasne lato, ale to pewnie dlatego, że jestem dość nietypowym delikatnym latem, które potrzebuje odrobinę… „mroku”? :P Kontrastu i ciemnych kolorów, najlepiej czerni, na których tle jasne kolory i błyszczące dodatki się ładnie wybijają i podkreślają urodę :)
Przy drugim spojrzeniu chciałam dodać, że obraz dla stonowanego lata jest piękny i intrygujący, a w tym dla jasnego lata podobam się, że wszystkie kolory są podbite błękitem i żadne nie są „brudne” :P
Mario, z tą stonowaną jesienią trafiłaś w punkt! :D
Jeden z najmilszych komplementów, jakie kiedykolwiek usłyszałam brzmiał: „Wyglądasz jak zabytek” ;)
Ja trochę nie w temacie: żeby się zapisać na spotkanie w Krakowie wystarczy zaznaczyć na fb „wezmę udział”? Czy coś jeszcze? Bo bardzo bym chciała!
Wystarczy przyjść, nie trzeba się nigdzie zapisywać. Na facebooku jest wydarzenie dla formalności założone, żeby wieści się rozniosły! Bardzo mi miło, zapraszam <3
Podbija pytanie, też bym chciała się wybrać!
Agnieszka, przyjdź po prostu Kochana, nie trzeba nic klikać. To jest tylko informacja. Bardzo dziękuję <3
Piszesz niesamowicie interesujące posty! Czytam i czytam Twoje wpisy odnośnie typów urody, patrzę na obrazy szukam w tym „moich” kolorów, czytam opisy poszczególnych pór roku i porównuję barwy, próbuję dopasować w któryś schemat do siebie bardziej, a mimo to dalej mam wątpliwości czy jestem ciepła, czy zimna. Ciągle waham się pomiędzy delikatnym jasnym latem, delikatną jasną wiosną i stonowanym latem. Zawsze myślałam że jestem cieplejszym typem urody, ale znajduję też w sobie te zimne aspekty. Generalnie moim naturalnym odcieniem jest mysi blond, oczy są nie wiadomo jakie – raz niebieskie raz bardziej szare innym razem zielonkawe, jestem naturalnie bardzo blada i raz wydaje mi się że idę bardziej w stronę ciepłą inny razem w chłodną :D Co do ubioru, też właściwie nie mam konkretnie scharakteryzowanej szafy, mam i ostrzejsze i bardziej stonowane odcienie. Chciałabym znaleźć jakieś swoje miejsce na tym morzu kolorów dookoła mnie, ale chyba dalej jeszcze błądzę :) Pozdrawiam Cię serdecznie!
Nie będę oryginalna – mnie też najbardziej urzekł obraz Hoppera :) Moim typem jest stonowane lato, ale obraz dla tej pory roku niezbyt do mnie przemawia… Chyba jednak wolę konkret niż takie maźnięcia, może po prostu źle się zdiagnozowałam :D
Chętnie przeczytałabym w serii „Typy urody jak…” Twój wpis o… teledyskach :) myślę, że to jest genialne źródło inspiracji. Myślisz, że jest na to szansa w Twoim wykonaniu? :)
O matko, TAK dla teledysków! :)
Odnośnie typów kolorystycznych. Warto pamiętać, że dopasowanie do naszej karnacji to jedno, ale poza kolorem oczu/włosów/cery mamy jeszcze rysy twarzy, sylwetkę i ogólnie własny styl. Nie każde Stonowane Lato musi nosić się w takiej miękkiej, zwiewnej estetyce :) Ja mam dość ostre rysy twarzy i sylwetkę, która źle wygląda w takich ubraniach, więc po prostu ich nie noszę.
W takich przypadkach zamiast rozmytych cieni można zastosować ostrą kreskę w zgaszonym fiolecie czy zieleni, zamiast drapowań postawiać na doskonale skrojony żakiet czy ramoneskę w kolorze ze „swojej” palety i tak dalej :)
Ja chyba w ogóle traktuję całą analizę kolorystyczną tak, jak Maria przykazała – czyli nie jak obowiązek, a jako pomoc ;) Noszę dużo czerni, choć nie powinnam i lubię połączenie czarnego z białym (choć też nie powinnam). Ale lubię i już trudno, no ;)