Nadszedł ten moment w którym jestem gotowa przedstawić Wam kolejną serię porównań urody kobiecej do słynnych obrazów. Pierwszy taki wpis cieszył się dużą popularnością, koniecznie dajcie znać czy ten też Wam się podoba.

Tym razem celowałam w stosunkowo ciemniejsze obrazy. Chciałam w mroku odszukać kolory dla wszystkich pór roku. W każdym z tych dzieł jest coś niepokojącego, przynajmniej ja widzę tam pewną dozę tajemnicy. Przejdźmy do rzeczy.

Czysta zima -> Jan Davidszoon de Heem – Wazon z kwiatami (ok. 1670)wazon z kwiatamiźródło zdjęcia

W tej pięknej martwej naturze ujawnia się największa moc kontrastu. Z czerni wyłaniają się najpiękniejsze chłodne kolory czystej zimy. Kwiaty są jakby lodowate, rozbielone. Na czarnym tle ich kolor jest maksymalnie wyrazisty, nie prezentowałyby się tak na żadnym innym tle. Choć to duże uproszczenie, to ja widzę tu po prostu brunetkę z ustami muśniętymi jasnoróżowym, perlistym błyszczykiem, policzkami podkreślonymi brzoskwiniowym bronzerem, w satynowej ciemnoniebieskiej bluzce.

Prawdziwa zima -> Pierre-Auguste Renoir – Łyżwiarze w Lasku Bulońskim (1868)renoirźródło zdjęcia

Tutaj oczywiście też mamy duży kontrast bieli i czerni. Obrazek wydaje się wręcz stereotypowym przedstawieniem typu prawdziwej zimy, w końcu sceneria na nim jest zimowa :) Ale wybrałam go z trochę innego powodu. Prawdziwa zima jest bowiem często utożsamiana wyłącznie z żywymi kolorami – z czerwienią, kobaltem czy fuksją. Tymczasem ta pora roku wygląda też znakomicie w przybrudzonych, ziemistych kolorach, zwłaszcza jeśli są podbite błyskiem, takim jak np. białe złoto, srebro, kryształ, a czasem też stare złoto i żółte złoto. Myślę tutaj o takim obrazku typu: platynowa blondynka z zadziorną chłopięcą fryzurą, w dużej tunice w kolorze taupe, oczami mocno podkreślonymi czarnym eyelinerem i mnóstwem ciężkiej srebrnej biżuterii na rękach.

Intensywna zima -> Wilhelm Trübner – Jeździec Ida Görz (1901)trubnerźródło zdjęcia

W tym wypadku byłam bardzo stronnicza. Moje myśli płyną ostatnio w kierunku czekoladowego brązu i łączenia go z czernią. To wydaje mi się znakomitym rozwiązaniem na jesień i zimę. Poraża mnie moc tego obrazu – niewyobrażalnie trudno jest uchwycić takie ciemne postaci na równie ciemnym tle. I nie tylko kolory, ale też wyobrażenie faktur wydaje się tutaj ważne. Widzę to tak: tafla czarnych, długich włosów opadająca na ciemnobrązowy wełniany płaszcz, czarne zamszowe rękawiczki i delikatnie wystający na nadgarstku złoty zegarek.

Intensywna jesień -> Simon Luttichuys – Śniadanie z szynką (ok. 1650) luttichuysźródło zdjęcia

Tak, nawet szynka może być piękna. Wszystkie odcienie brązu, złota i czerni współgrają na tym obrazie. Nic się tu nie kłóci, kontrast wcale nie jest tu istotny. Mamy po prostu ciepłe barwy, osnute dodatkowo ciemnością. Widzę tutaj opaloną dziewczynę w jedwabnej oliwkowej koszulce nocnej, odpoczywającą na wielkim łóżku z żakardową narzutą i bogatymi poduszkami w kolorze starego złota, z kubkiem cappuccino na szafce obok.

Prawdziwa jesień -> John Singer Sargent – Party na łódkach (1889)sargentźródło zdjęcia

Ten obraz jest najpogodniejszy. Poprzednio umieściłam przy ciepłej jesieni śmierć, teraz mamy imprezę. Pogoda niczym złota, polska jesień. Atmosfera leniwa. Na pierwszym planie rudości, ale oprócz nich ciemniejsze brązy, brudne żółcienie, zgniła zieleń i odrobina fioletu. Wszystko pięknie zaakcentowane kremowymi strojami postaci. Widzę tutaj rudzielca z kręconymi włosami, w czekoladowych grubych oprawkach okularów, zaczytującego się książką o twardej zielonej oprawie i tytule napisanym złotymi literami, na wygodnym fioletowym fotelu obitym aksamitem.

Stonowana jesień -> Caspar David Friedrich – Wejście na cmentarz (1825)friedrichźródło zdjęcia

Patrzymy ni to na brązy, ni to na zielenie. Piękne kolory, które jak widać można podbić czymś chłodnym, bo stonowana jesień ma w sobie również i chłód. Brudne barwy, w takim romantycznym ujęciu są niespotykane, a właśnie koronki, satyna, moher prezentują się w nich szlachetnie. Widzę tutaj nieumalowaną szatynkę w kaszmirowym dużym golfie w kolorze zgniłej zieleni i szarych wełnianych skarpetkach, siedzącą przed kominkiem na dużej misiowej poduszce w kolorze baby blue.

Stonowane lato -> Friedrich von Amerling – Wizerunek dziewczyny (1837)wizerunek dziewczyny amerlingźródło zdjęcia

Robiłam kiedyś moodboardy dla rudowłosych i umieściłam tam Sansę Stark jako przykład rudzielca w barwach stonowanego lata. Ten obraz mógłby być kontynuacją tej myśli. Dziewczyna jest, określiłabym to, „pozytywnie rozmemłana”. Jakąś powolność, nutkę melancholii mają stonowane lata, ubrane w swoje kolory. To również jest ciemna pora roku, tylko po prostu nie tak mocna i kontrastowa jak zima. Widzę tutaj pannę młodą o mlecznej cerze, z aksamitną wstążką wplecioną w luźno upięty kok, w sukni w pudrowym fiolecie, przetykanej srebrną nitką, z bukietem hortensji w dłoni.

Prawdziwe lato -> Harald Sohlberg – Letnia noc (1899)letnia nocźródło zdjęcia

Późny wieczór. W dzień było gorąco, ale teraz, żeby posiedzieć na tarasie trzeba okryć ramiona kocem. Widok na jezioro, słychać świerszcze, pachnie lasem. Nie widać już wyraźnie kolorów. Powoli wszystko zlewa się w szarość. Rankiem najpewniej będzie mgła. Widzę tutaj mysie włosy upięte w niedbałego koczka, porwane celowo jeansy i rękę z błękitnymi mulinowymi bransoletkami nalewającą wino objedzonym i hałaśliwym gościom przy grillu.

Delikatne lato -> Robert Salmon – The Estridge off Dover (1800)salmon robertźródło zdjęcia

Błękit i woda – sztandary delikatnego lata. Przełamywane delikatną bielą żagli i chmur. Delikatne lata są posągowe, dostojne, dumne albo łagodne, radosne, zrelaksowane. Delikatne lata stoją pastelami, nie potrzebują kontrastu, w sumie nie potrzebują też za dużo koloru. Widzę tu zmokniętą blondynkę w białej mokrej koszuli przylepiającej się do ciała, waniliowe paznokcie na dłoniach nerwowo otwierających przezroczysty parasol, rozmazany na policzkach błękitny tusz do rzęs.

Delikatna wiosna -> Aleksandr Vladimirovich Makovsky, Tańczący żuraw (1897)tańczący żurawźródło zdjęcia

Cudowny obraz przepełniony słońcem. W sumie to nie wiem czy ten mężczyzna tańczy z żurawiem, czy usiłuje go pochwycić, ale podoba mi się kontakt wzrokowy między nimi. Zielenie i błękit na górze obrazu są idealne dla delikatnej wiosny. A poza tym dużo beżu, żółtego złota, oranże. Widzę tutaj pogodną blondynkę w kwiecistej sukience retro i groszkowym fartuszku, wałkującą ciasto w kuchni z żółtą lodówką i szafkami z jasnego drewna.

Prawdziwa wiosna -> Santiago Rusinol – Ogród w Aranjuez (1908)ogród w aranjuezźródło zdjęcia

Ten obraz wygląda jak fotografia. Wiosny kojarzą mi się właśnie z ostrością i wyrazistością. Ja nigdy nie odmówiłabym wiośnie bieli i czerni. Ale oczywiście ta pora roku żyje „kolorowymi” kolorami. Ogród, kwiaty, słońce są naturalnymi skojarzeniami. Widzę tu włosy zasłonięte jedwabną chustką w kwiaty, duże ciemne okulary przeciwsłoneczne, torbę w formie koszyka i paznokcie pomalowane w kolorach tęczy, wszystko na uśmiechniętej, zrelaksowanej plażowiczce.

Czysta wiosna -> Sandro Botticelli – Wiosna (ok. 1482)botticelliźródło zdjęcia

Czysta wiosna wydaje mi się najbardziej dynamiczna. Schronienia szuka w cieniu, ale to tylko znaczy, że świeci bardzo mocne słońce. Centralna postać jest archetypem wszystkich wiosen. Widzę tu blask fleszy i czerwoną suknię wieczorową z dużą kokardą na ramieniu, z trenem sunącym po szerokich schodach, wyścielonych zielonym dywanem, w budynku, którego ściany zrobione są z luster i złotych paneli.

Który obraz podoba Wam się najbardziej?  Czy odnajdujecie gdzieś choć cząstkę siebie? Czy jakieś rozwiązania artystyczne przypadły Wam szczególnie do gustu?

Podobne wpisy:
Typy urody jak obrazy cz. 1
Typy urody jak krajobrazy – 1, 2, 3.
Typy urody jak kwiaty
Typy urody jak filmy – 1, 2, 3.
Typy urody jak wnętrza – 1, 2, 3.