Nadszedł ten moment w którym jestem gotowa przedstawić Wam kolejną serię porównań urody kobiecej do słynnych obrazów. Pierwszy taki wpis cieszył się dużą popularnością, koniecznie dajcie znać czy ten też Wam się podoba.
Tym razem celowałam w stosunkowo ciemniejsze obrazy. Chciałam w mroku odszukać kolory dla wszystkich pór roku. W każdym z tych dzieł jest coś niepokojącego, przynajmniej ja widzę tam pewną dozę tajemnicy. Przejdźmy do rzeczy.
Czysta zima -> Jan Davidszoon de Heem – Wazon z kwiatami (ok. 1670)źródło zdjęcia
W tej pięknej martwej naturze ujawnia się największa moc kontrastu. Z czerni wyłaniają się najpiękniejsze chłodne kolory czystej zimy. Kwiaty są jakby lodowate, rozbielone. Na czarnym tle ich kolor jest maksymalnie wyrazisty, nie prezentowałyby się tak na żadnym innym tle. Choć to duże uproszczenie, to ja widzę tu po prostu brunetkę z ustami muśniętymi jasnoróżowym, perlistym błyszczykiem, policzkami podkreślonymi brzoskwiniowym bronzerem, w satynowej ciemnoniebieskiej bluzce.
Prawdziwa zima -> Pierre-Auguste Renoir – Łyżwiarze w Lasku Bulońskim (1868)źródło zdjęcia
Tutaj oczywiście też mamy duży kontrast bieli i czerni. Obrazek wydaje się wręcz stereotypowym przedstawieniem typu prawdziwej zimy, w końcu sceneria na nim jest zimowa :) Ale wybrałam go z trochę innego powodu. Prawdziwa zima jest bowiem często utożsamiana wyłącznie z żywymi kolorami – z czerwienią, kobaltem czy fuksją. Tymczasem ta pora roku wygląda też znakomicie w przybrudzonych, ziemistych kolorach, zwłaszcza jeśli są podbite błyskiem, takim jak np. białe złoto, srebro, kryształ, a czasem też stare złoto i żółte złoto. Myślę tutaj o takim obrazku typu: platynowa blondynka z zadziorną chłopięcą fryzurą, w dużej tunice w kolorze taupe, oczami mocno podkreślonymi czarnym eyelinerem i mnóstwem ciężkiej srebrnej biżuterii na rękach.
Intensywna zima -> Wilhelm Trübner – Jeździec Ida Görz (1901)źródło zdjęcia
W tym wypadku byłam bardzo stronnicza. Moje myśli płyną ostatnio w kierunku czekoladowego brązu i łączenia go z czernią. To wydaje mi się znakomitym rozwiązaniem na jesień i zimę. Poraża mnie moc tego obrazu – niewyobrażalnie trudno jest uchwycić takie ciemne postaci na równie ciemnym tle. I nie tylko kolory, ale też wyobrażenie faktur wydaje się tutaj ważne. Widzę to tak: tafla czarnych, długich włosów opadająca na ciemnobrązowy wełniany płaszcz, czarne zamszowe rękawiczki i delikatnie wystający na nadgarstku złoty zegarek.
Intensywna jesień -> Simon Luttichuys – Śniadanie z szynką (ok. 1650) źródło zdjęcia
Tak, nawet szynka może być piękna. Wszystkie odcienie brązu, złota i czerni współgrają na tym obrazie. Nic się tu nie kłóci, kontrast wcale nie jest tu istotny. Mamy po prostu ciepłe barwy, osnute dodatkowo ciemnością. Widzę tutaj opaloną dziewczynę w jedwabnej oliwkowej koszulce nocnej, odpoczywającą na wielkim łóżku z żakardową narzutą i bogatymi poduszkami w kolorze starego złota, z kubkiem cappuccino na szafce obok.
Prawdziwa jesień -> John Singer Sargent – Party na łódkach (1889)źródło zdjęcia
Ten obraz jest najpogodniejszy. Poprzednio umieściłam przy ciepłej jesieni śmierć, teraz mamy imprezę. Pogoda niczym złota, polska jesień. Atmosfera leniwa. Na pierwszym planie rudości, ale oprócz nich ciemniejsze brązy, brudne żółcienie, zgniła zieleń i odrobina fioletu. Wszystko pięknie zaakcentowane kremowymi strojami postaci. Widzę tutaj rudzielca z kręconymi włosami, w czekoladowych grubych oprawkach okularów, zaczytującego się książką o twardej zielonej oprawie i tytule napisanym złotymi literami, na wygodnym fioletowym fotelu obitym aksamitem.
Stonowana jesień -> Caspar David Friedrich – Wejście na cmentarz (1825)źródło zdjęcia
Patrzymy ni to na brązy, ni to na zielenie. Piękne kolory, które jak widać można podbić czymś chłodnym, bo stonowana jesień ma w sobie również i chłód. Brudne barwy, w takim romantycznym ujęciu są niespotykane, a właśnie koronki, satyna, moher prezentują się w nich szlachetnie. Widzę tutaj nieumalowaną szatynkę w kaszmirowym dużym golfie w kolorze zgniłej zieleni i szarych wełnianych skarpetkach, siedzącą przed kominkiem na dużej misiowej poduszce w kolorze baby blue.
Stonowane lato -> Friedrich von Amerling – Wizerunek dziewczyny (1837)źródło zdjęcia
Robiłam kiedyś moodboardy dla rudowłosych i umieściłam tam Sansę Stark jako przykład rudzielca w barwach stonowanego lata. Ten obraz mógłby być kontynuacją tej myśli. Dziewczyna jest, określiłabym to, „pozytywnie rozmemłana”. Jakąś powolność, nutkę melancholii mają stonowane lata, ubrane w swoje kolory. To również jest ciemna pora roku, tylko po prostu nie tak mocna i kontrastowa jak zima. Widzę tutaj pannę młodą o mlecznej cerze, z aksamitną wstążką wplecioną w luźno upięty kok, w sukni w pudrowym fiolecie, przetykanej srebrną nitką, z bukietem hortensji w dłoni.
Prawdziwe lato -> Harald Sohlberg – Letnia noc (1899)źródło zdjęcia
Późny wieczór. W dzień było gorąco, ale teraz, żeby posiedzieć na tarasie trzeba okryć ramiona kocem. Widok na jezioro, słychać świerszcze, pachnie lasem. Nie widać już wyraźnie kolorów. Powoli wszystko zlewa się w szarość. Rankiem najpewniej będzie mgła. Widzę tutaj mysie włosy upięte w niedbałego koczka, porwane celowo jeansy i rękę z błękitnymi mulinowymi bransoletkami nalewającą wino objedzonym i hałaśliwym gościom przy grillu.
Delikatne lato -> Robert Salmon – The Estridge off Dover (1800)źródło zdjęcia
Błękit i woda – sztandary delikatnego lata. Przełamywane delikatną bielą żagli i chmur. Delikatne lata są posągowe, dostojne, dumne albo łagodne, radosne, zrelaksowane. Delikatne lata stoją pastelami, nie potrzebują kontrastu, w sumie nie potrzebują też za dużo koloru. Widzę tu zmokniętą blondynkę w białej mokrej koszuli przylepiającej się do ciała, waniliowe paznokcie na dłoniach nerwowo otwierających przezroczysty parasol, rozmazany na policzkach błękitny tusz do rzęs.
Delikatna wiosna -> Aleksandr Vladimirovich Makovsky, Tańczący żuraw (1897)źródło zdjęcia
Cudowny obraz przepełniony słońcem. W sumie to nie wiem czy ten mężczyzna tańczy z żurawiem, czy usiłuje go pochwycić, ale podoba mi się kontakt wzrokowy między nimi. Zielenie i błękit na górze obrazu są idealne dla delikatnej wiosny. A poza tym dużo beżu, żółtego złota, oranże. Widzę tutaj pogodną blondynkę w kwiecistej sukience retro i groszkowym fartuszku, wałkującą ciasto w kuchni z żółtą lodówką i szafkami z jasnego drewna.
Prawdziwa wiosna -> Santiago Rusinol – Ogród w Aranjuez (1908)źródło zdjęcia
Ten obraz wygląda jak fotografia. Wiosny kojarzą mi się właśnie z ostrością i wyrazistością. Ja nigdy nie odmówiłabym wiośnie bieli i czerni. Ale oczywiście ta pora roku żyje „kolorowymi” kolorami. Ogród, kwiaty, słońce są naturalnymi skojarzeniami. Widzę tu włosy zasłonięte jedwabną chustką w kwiaty, duże ciemne okulary przeciwsłoneczne, torbę w formie koszyka i paznokcie pomalowane w kolorach tęczy, wszystko na uśmiechniętej, zrelaksowanej plażowiczce.
Czysta wiosna -> Sandro Botticelli – Wiosna (ok. 1482)źródło zdjęcia
Czysta wiosna wydaje mi się najbardziej dynamiczna. Schronienia szuka w cieniu, ale to tylko znaczy, że świeci bardzo mocne słońce. Centralna postać jest archetypem wszystkich wiosen. Widzę tu blask fleszy i czerwoną suknię wieczorową z dużą kokardą na ramieniu, z trenem sunącym po szerokich schodach, wyścielonych zielonym dywanem, w budynku, którego ściany zrobione są z luster i złotych paneli.
Który obraz podoba Wam się najbardziej? Czy odnajdujecie gdzieś choć cząstkę siebie? Czy jakieś rozwiązania artystyczne przypadły Wam szczególnie do gustu?
Podobne wpisy:
Typy urody jak obrazy cz. 1
Typy urody jak krajobrazy – 1, 2, 3.
Typy urody jak kwiaty
Typy urody jak filmy – 1, 2, 3.
Typy urody jak wnętrza – 1, 2, 3.
Świetny wpis!
Wydaje mi się, że jestem stonowaną jesienią i ten obraz bardzo mi tu pasuje :) Swoja drogą, przepiękny dobór dzieł. Można oglądać i się zachwycać…
Dziękuję, odetchnęłam z ulgą w takim razie, bo dobór cmentarza tutaj wydawał mi się na początku dość kontrowersyjny.
Myślę, że stonowane jesienie świetnie by się odnalazły również w klimatach obrazów Claude’a Lorraina. Fantastyczny jest np. „Port morski z zaokretowaniem królowej Saby”
Po raz kolejny zakochałam się w opisie stosownego lata, którym chyba jestem. Zazdroszczę czystej zimie tego kontrastu, jasne oczy i ciemne oczy to jest to!
Ciemne włosy miało być oczywiście
A wiesz, że kiedyś też mnie to bardzo pociągało, jak kobieta ma jasne oczy i ciemne włosy, ale ostatnio jakoś już takiego wrażenia to na mnie nie robi. Troszkę mi się pozmieniało, teraz na przykład podobają mi się ciepłe, zielone oczy i brązowe włosy. Ale te ideały co chwilę mi się zmieniają :)
Mario, a te „ciepłe, zielone oczy i brązowe włosy” przy bardzo jasnej cerze to będzie też zima? Bo nicy wiele mi pasuje, głównie obserwacja kolorów, w których mi dobrze, ale zawsze wątpię. Ty jak byś obstawiała?
Pisząc to akurat miałam na myśli bardziej jesienną urodę, ale kto wie. Właśnie tak trzeba się do tego zabierać, obserwować kolory w jakich nam dobrze, a raczej cechy tych kolorów. W jakich kolorach czujesz się najlepiej – w chłodnych, ciepłych, jasnych, ciemnych, wyrazistych, stonowanych?
Jak zwykle odbijam się od stonowanego do prawdziwego lata – pewnie już nigdy się nie dowiem, którym mianowicie jestem, ale w sumie w niczym mi to nie wadzi.
Mario, nie pamiętam, czy już czyniłam Ci już to wyznanie: Twój sposób myślenia, przeskakiwania ram, łączenia kontekstów z różnych dziedzin – jest absolutnie fascynujący. Estetyczna synestezja. Niewielu znam ludzi, których mózg tak działa. :)
Nina, dziękuję za wyznanie. Szczerze Ci napiszę, że z przyjemnością czyta się to co piszesz, niezależnie od tego czy to komplement, czy opieprzanie :)
Zabawa słowem, konwencją, obrazami. Mieszasz to wszystko, malując swoje obrazy słowami – brawo!
Dzięki, śliczne podsumowanie, aż się zarumieniłam :)
Wspaniałe, plastyczne opisy i cudowne obrazy! Bardzo mi się podobało odejście od stereotypowego pojmowania typów i mroczny kierunek, to pomaga w uchwyceniu ducha każdej pory roku. Najbardziej chyba trafiły do mnie wszystkie lata, w końcu jestem jednym z nich…;) Szczególnie prawdziwe lato, dla mnie idealnie oddaje klimat tego typu. Fajnie byłoby obejrzeć te dzieła z bliska, ekran nie oddaje kunsztu malarza.
Dziękuję, ja też widzę to niebezpieczeństwo w kolorach, że może ja odbieram te obrazy przez pryzmat fotografii i źle je mogę przyporządkowywać, ale muszę bazować na tym co jest. Zgadzam się, że super byłoby to zweryfikować i wszystko obejrzeć na żywo.
Uwielbiam takie wpisy:) Mario, Twoje opisy są wspaniałe, takie plastyczne.
Zimowe i jesienne odwzorowania, a także to dla jasnej wiosny – najlepsze:) natomiast te dla prawdziwej i czystej wiosny odczuwam jako nieco zbyt chłodne, sama nie wiem…
Jeśli chodzi jednak o walory czysto artystyczne przedstawionych dzieł to zainteresowała mnie najbardziej Letnia noc, muszę się przyjrzeć innym dziełom autora.
Tak czy siak, dziękuję za ten wpis, to prawdziwa uczta dla oczu:)
Bardzo Ci dziękuję natlik. Choć to wydaje się dosyć dziwne, to ta świeżość wiosen w pewnym sensie nawet przy najcieplejszych kolorach jest jakaś taka orzeźwiająca! Na przykład kosz pomarańczy niby jest z definicji ciepły kolorystycznie, ale jak odbierasz wszystkimi zmysłami może być „jakby chłodny”.
Zgadzam się z Natlik, dla mnie prawdziwa wiosna też jest odrobinę zbyt mroczna. W pierwszej części obraz ,,Parasolka” był dobrany w punkt, a dziś patrząc na ,, Ogród…..” odczuwam niepokój. Choć z drugiej strony pokazalas dziś wielowymiarowość każdej z pór i kolejny raz zmusilas do przemyśleń
Urwało mi część komentarza……
Zdiagnozowałam się jako prawdziwa wiosna i dobrze się czuję w swojej palecie, ale nieustannie zachwyca mnie prawdziwa jesień i ta za oknem , i ta w całej Twojej serii i czasem sobie kradnę jakiś kolor. Teraz niesamowicie mnie ciągnie do rudości, nawet sobie zamówiłam rudą wełnę na sweterek.
Bardzo się cieszę, że wróciła ta seria.
Piękny wpis, Mario. Na pewno do niego powrócę.
Cieszę się, dziękuję. Będzie więcej w swoim czasie na bank.
Delikatne lato i stonowana jesień przemawia do moich zmysłów najsilniej.
Zabawne, że dla mnie te dwa opisy mogą być traktowane jako przeciwstawne :)
Moja najbliższa przyjaciółka jest stonowaną jesienią i kiedy się spotykamy, wyglądamy jakby każda z nas stanowiła negatyw drugiej, więc coś w tym jest :)
Mario, brak mi słów aby wyrazić uznanie dla Twojej interpretacji. Dobór dzieł, skojarzenia… jestem pod wielkim wrażeniem. Pod wpływem Twojego bloga zaczęłam widzieć na świecie kolory i doceniać ich moc i energię. Stojąc w kolejkach obserwuję ludzi i wyobrażam ich sobie w różnych kolorach, oglądam, podziwiam, chlonę. Dziękuję.
Dziękuję, to bardzo fajnie! Powiedz na jakie kolory masz teraz zajawkę, co Cię kręci, czego najczęściej wzrokiem szukasz?
Ostatnio burzowe błękity pruskie, stonowana oliwka, marsala i miedź.
Ooo, to w sumie dość podobne do moich fascynacji teraz: ciemne zielenie, oliwki, czekolada, złoto, miedź :) Obok tych pruskich błękitów też nie udaje mi się obojętnie przejść nigdy, zwłaszcza w wystroju wnętrz wyglądają szlachetnie.
Taka paletka przyprawia mnie o ciary.
http://forelements.pl/wp-content/uploads/2016/02/3-prussian_blue_interior_design_home_decorating_ideas_colorful_apartment_niebieskie_wnetrza_forelements_blog.jpg
Kiedy tylko zobaczyłam tytuł od razu pomyślałam, że przy stonowanej jesieni, która jest moim typem, powinien znaleźć się któryś z obrazów Friedricha, widać nie tylko mi jego obrazy kojarzą się z tym typem urody ;)
wpis jest świetny, naprawdę inspiruje :)
No proszę, to niesłychana zbieżność odczuwania, nie sądzisz? Malarzy jest w końcu wielu…
Tak, chcę wyglądać jak wejście na cmentarz! ;D
Mario, doskonały wpis! Dziękuję za wszystkie inspiracje historyczno sztuczne!
Like it! ;) Pomysł porównania urody kobiety do obrazu przedstawiającego wejście na cmentarz jest świetne :)
Dzięki, ja w sumie też nie miałabym nic przeciwko takiemu wyglądaniu. Ale nie sądzę by było to zrozumiane w gronie innym niż nasze :)
Piękne obrazy! Bardzo dobrze oddany klimat, chociaż same kolory czasem nie pasują, zwłaszcza jeśli chodzi o wiosny. Ich specyfika to czyste kolory, niezabrudzone (bez dodatku czerni), jakich po prostu nie znajdzie się na starych obrazach (wiek robi swoje).
Tak, można się posiłkować jakimiś abstrakcjami nowszymi, ale to też będzie oddzielnie prawdopodobnie :)
Bardzo mi się podoba ten pomysł. Głębsze podejście to koloru. Jestem czystą zimą i obraz bardzo do mnie pasuje ☺
No taką zgodność – autor wpisu i osoba o danym typie – lubię najbardziej :)
Zupełnie tego nie „widzę”, ale to dlatego, że nie mam oka do wychwytywania takich rzeczy :) Tym bardziej podziwiam tych, którzy mają, w tym Ciebie! :)
Dzięki, ale chyba chwytasz różnicę między na przykład obrazem intensywnej zimy, a prawdziwej zimy? Widzisz jak w tej pierwszej jest ciemno, a w tej drugiej dominuje kontrast?
Mario, podpisuję się pod tym, na co już wskazywała Nina – Twój sposób patrzenia na sztukę i przybliżania jej czytelnikom ma w sobie coś niesamowicie świeżego, pociągającego; w tym, co czytam, widzę Twój zachwyt i entuzjazm. O takich ludziach jak Ty mówi się, że nawet w więzieniu zachowaliby wolność, bo mają pałac we wnętrzu własnej głowy :)
A tak już zupełnie w oderwaniu od tematu wpisu, chciałam Ci się „pochwalić”, że udało mi się dotrzeć do źródła mojego problemu z zaopatrywaniem się w ubrania, o czym pisałam w którymś z komentarzy ostatnio. Na przestrzeni ostatniego roku mocno (zdecydowanie za mocno) przybrałam na wadze i większość ubrań nie pasowała, a nie byłam w stanie, po prostu na poziomie psychologicznym, zaakceptować tego stanu rzeczy i kupować nowych, w aktualnie potrzebnym rozmiarze. W sierpniu postanowiłam wziąć się za siebie (badania, lekarz), dzięki czemu mam zdiagnozowany problem zdrowotny, który skutkował problemami z utrzymaniem wagi. Teraz powoli dochodzę do poprzedniej figury i już zaczynam z większym zainteresowaniem przyglądać się ofercie w sklepach. Liczę na to, że w miarę poprawy zdrowia, a przede wszystkim samopoczucia, na nowo będę odczuwać zainteresowanie tematami stylu i wyglądu.
Wydaje mi się Twój pierwszy akapit bardzo górnolotny, ale kurna – pałac we wnętrzu własnej głowy – lepiej bym tego nie ujęła. I to nie zawsze jest coś pozytywnego…
Tak, na pewno teraz będzie powrót chęci ku zakupom, staraniu się, dopieszczaniu stylu. Jesteś super, że tak potrafisz wziąć to wszystko na logikę, nie panikować, tylko działać. W dziale premium H&M są super te wszystkie jasne swetry z kaszmiru, wełny, oversizy, ale takie naprawdę sexy jak dla mnie :)
Raz na jakiś czas mam „dzień Ani z Zielonego Wzgórza” i same gornolotne teksty mi wychodzą, w mowie i na piśmie :)
Mario, nie ma posta o stylu Sade z grudnia 2014
Dzięki Aniu, dzięki Tobie poprawiłam <3
Dziękuję. Od pewnego posta mój nick to „Dalia”☺
Bardzo fajny pomysł z tymi twoimi skojarzeniami daję się to dzięki temu jeszcze łatwiej wyobrazić.”Party na łódkach” jest przepiękny i idealnie oddaję dusze ciepłej jesienni powoduję ,że chciałoby się chociaż na chwile być tym rudzielcem :D
Jesieniom ładnie w rudościach, ale najczęściej są i tak farbowane. Też mam co jakiś czas ochotę na rudość, wiadomo. Zwłaszcza jak piszę posta na temat zahaczający o to :)
Urzekł mnie tańczący żuraw, nie spotkałam się wcześniej z takim motywem na obrazie :)
W tym poście tak naprawdę pojawiły się przy każdej porze roku dwa obrazy! Twoje opisy kobiet są tak trafne, że od razu tworzą obraz w wyobraźni. Podoba mi się, że tym razem jest więcej mroku, bo w końcu się zima zbliża.
Bardzo mi miło to czytać. I fajnie, że się podobają takie opisy bez ilustracji, może bym nawet oddzielnego posta zrobiłam, bo bardzo mnie korci.
Cudowny wpis! Najbardziej zachwycają mnie czysta zima oraz czysta wiosna. Obie pory mają moc, żywe kolory i magię kontrastu. Jeszcze stonowane lato mnie zachwyciło, to najgłębsze i najmroczniejsze kolory tej pory roku :) Ale wiem, że na pewno nim nie jestem, niestety burgund czy militarna zieleń nie kocha mnie tak, jakbym tego sobie życzyła… Jasne lato również ma cudowną reprezentację, świetna inspiracja na początek lipca :) Ale trochę dziwi mnie to, że jasne lato wszędzie utożsamia się z pastelami, bielą, podczas, gdy potrafi ono wyglądać cudownie również i w mocniejszych kolorach, a nawet w czystej czerni. Jej paleta posiada najmocniejsze kolory ze wszystkich lat.
Wydaje mi się, że najmocniejsze kolory ze wszystkich lat, posiada stonowane lato. Ja nim jestem i dobrze mi w bordo, kobalcie czy granacie. W czerni także czuję się dobrze. Ale może się mylę?
Stonowane lato to jakby łagodniejsza intensywna zima. Te kolory są nie tyle najmocniejsze, co najgłębsze z letnich, idące najbardziej w mrok. Najmocniejsze lato to prawdziwe lato.
To zależy od tego co kto ma na myśli mówiąc „najmocniejsze”. Jasne lato ma najbardziej czyste i kolorowe kolory ze wszystkich Lat i to nie jest kwestia odczuwania, wystarczy porównać palety ;)
Ja myślałam bardziej w znaczeniu „najciemniejsze”. A to, że brudne, to oczywiste.
Militarna zieleń i burgund to też średnio moje kolory.
Jakoś jasne lato i czerń mi zgrzyta. Sama kiepsko w czerni wyglądam.
Jasne lato jest jakby łagodniejszą czystą zimą. Ja bym nie przekreślała czerni dla żadnego typu. Moim zdaniem na przykład Cate Blanchett wygląda w czerni bardzo ładnie. Nie jakoś cudownie, bo czerń jednak wychodzi na pierwszy plan, ale bardzo ładnie :)
Też mnie trochę irytuje to wieczne łączenie jasnego lata z pastelami – owszem istnieje kilka (dokładnie odkryłam jak na razie 3) pastelowe odcienie, w których wyglądam bardzo dobrze, oraz wiele, w których wyglądam raczej kiepsko. Co do bieli, kiedyś chciałam ją nosić, ale jednak lepiej mi w czerni ;) Niestety, tak jak pisze Maria, czerń u jasnego lata wysuwa się na pierwszy plan, i zwłaszcza z pastelami stanowi jak dla mnie zbyt duży kontrast, i trzeba trochę się nakombinować, jak go osłabić. Z drugiej strony, całkowite stonowanie i brak kontrastu też mi nie pasuje, nawet znalazłam poparcie mojej tezy w poprzednim poście z tego cyklu: „Artysta przy malowaniu z pozoru łagodnego krajobrazu używa precyzyjnej kreski i tak też powinno robić delikatne lato – nie „rozmemływać się” wyłącznie jasnymi kolorami, lecz dodawać sobie również definicji.” A więc szukanie złotego środka, jeśli chodzi o kontrast ;)
Dziękuję, Mario, za to wyjaśnienie: „jasne lato to łagodniejsze wersja czystej zimy, prawdziwe lato to łagodniejsza wersja prawdziwej zimy, stonowane lato to łagodniejsza wersja intensywnej zimy”. To naprawdę wiele ułatwia :) Muszę sobie poczytać więcej o czystej zimie, może znajdę tam dla siebie (odległe) inspiracje, bo jednak mnie bardziej pociąga mrok niż jasna strona mocy ;) Chociaż opis delikatnego lata też mi się tutaj spodobał (może by tak spróbować, hm, błękitnych paznokci? ;))
Ja (też jasne lato) się trochę pobawiłam kolorami na tegorocznym wyjeździe w góry, i doszłam do nieoczekiwanych wniosków. Na 2 tygodnie potrzebowałam sporo sportowych koszulek, trochę poszperalam w decathlonie i nakupowalam t-shirtow w następujących kolorach: niebieski, fiolet, róż, czerń, biel. Przy czym przy niebieskim, fiolecie i różu kupiłam po 3 koszulki z każdego koloru: odcień jasny, pastelowy, odcień ciemny, nasycony i odcień ani ciemny, ani jasny, taki średni, ale stonowany (jakby „przykurzony”). Rezulaty na zdjęciach okazały się ciekawe: kolory stonowane mi nie sluzyly wcale, a pastelowe tylko niektóre (róż jak najbardziej ok, ale pastelowe, rozbielone fiolety i błękity dawały efekt, który oglądający zdjęcia komentowali: „o Boże, wyglądasz na koszmarnie zmeczoną, to musiała być hardkorowa trasa”). Kolory czystej zimy były tymi, w których najbardziej się sobie podobalam, i zdjęcia w tych czystozimowych koszulkach zebrały najwięcej komplementów. W każdym razie, warto eksperymentować, próbować, nie skreślac z góry żadnych kolorów.
Może jesteście typami urody (nie w sensie kolorystycznymi typami), które potrzebują kontrastów. SSu poleca się monochromatyczne, a mi nie pasuje, muszę jakiś kontast mieć.
Wow, ale dyskusja się rozpętała ;) Faktycznie, Cate Blanchett wygląda świetnie w czerni, ale ona ma bardzo mocną, dramatyczno-elfią urodę, dlatego czerń wygląda wręcz królewsko ;) Osobiście uważam, że wiele zależy od rysów twarzy, aury, jak ktoś ma mocną urodę, może pozwolić się na mocne kolory. Na przykład Anja Rubik jest latem, najpewniej stonowanym, ale w czerni wygląda dostojnie.
Np. niby jasnemu latu poleca się dziewczęcy, romantyczny lub klasyczny styl, ale tych akurat rzeczach w takim wyglądam niekorzystnie, moja twarz na tle koronek i kwiatków sprawia wrażenie rozlazłej, a nawet przaśnej. Sukienki rozkloszowane czy z koła powinny być super, ale często wyglądam grubo. Przerabiałam to tysiąc razy, ile razy patrzałam na zdjęcia w kwiatkach, czułam, ze coś zgrzyta.
Dlatego właśnie kolory swoją drogą, a styl swoją. Nie wierzę, naprawdę nie wierzę, by można było na podstawie kolorów naprowadzać kogoś na konkretny styl, bo jak dla mnie styl wynika z gustu jedynie :) wiadomo, że można mieć skojarzenia, ja też pewne typy kolorystyczne lubię sobie przyporządkowywać do różnych stylów, ale to tylko dlatego, że zbieram sobie kolory w grupy i wymyślam elementy jakie mogłyby zagrać przy danym stylu. Ale to ani trochę nie znaczy, że można coś „zalecać” :)
Jakie wspaniałe obrazy i jakie piękne, zmysłowe opisy!
Jestem (chyba) stonowaną jesienią i muszę przyznać, że obraz Friedricha do mnie przemawia, szczególnie dolna, cieplejsza część i kontrast ciemnych prętów na bliższym planie ze świetlistością tła. Na tej samej zasadzie podoba mi się czarne, aksamitne tło na obrazie dla czystej zimy i wręcz wyrastające z niego kwiaty o intensywnych barwach, choć w takie kolory pewnie bym się nie ubrała.
No właśnie, stonowana jesień też dobrze wygląda, kiedy jest w konkretniejszych kolorach, ale oczywiście nie błyszczących czy neonowych, tylko tych głębokich.
Mario, masz niesamowitą wyobraźnię!
Z obrazów, najbardziej podobają mi się trzy: czysta zima, prawdziwa i stonowana jesień.
Dziękuję, istotnie te czystozimowe kwiaty wymiatają po prostu. Tak to się właśnie robi – czarna baza i akcent, formuła :)
Mario, pięknie. Obrazy, opisy, klimat.
Podobają mi się kolory stroju kobiety z obrazu dla SSu.
Dziękuję kochana, i te kolory przy tych włosach…
O wiele bardziej podoba mi się część druga tego zestawienia. Po mimo tego że każdy z obrazów zawiera „ciemne tło” , wydaje się być zupełnie inny, o zupełnie innym, jakby namacalnie wyczuwalnym klimacie. Nie umiem wybrać który z nich podoba mi się najbardziej…wszystkie stanowią osobną niezwykłą historię. Chapeau bas Pani Mario :)
Ps. czekam z niecierpliwością na więcej
Dziękuję, bardzo się cieszę. Będzie więcej, może bardziej współcześnie, może trochę pogodniej, zobaczymy co uzbieram :)
Uwielbiam Twojego bloga i Twoje posty ale to właśnie te w których porównujesz typy urody do dzieł malarskich uwielbiam najbardziej a przede wszystkim Twoje pisanie- mogłoby się czytać i czytać bez końca. Uważam że jesteś niezwykle intrygującą osobą.
Zrobiło mi się cholernie miło. Strasznie dziękuję za komplement :)
Mojemu przyjacielowi urodził się miesiąc temu synek – Adam, niestety z rzadką chorobą, która powoduje zrośnięcie szwów czaszkowych. Wraz z rośnięciem jego główka nie rośnie, co prowadzi do nadciśnienia zagrażającego życiu. Musi przejść operacje w Stanach, które jednak dawałaby mu szansę na zupełnie normalne życie, bez upośledzenia spowodowanego nadciśnieniem. Operacja kosztuje 450 tysięcy złotych, a kwotę musimy zebrać do grudnia, bo Adaś bardzo szybko rośnie.
Byłoby super gdybyście wpłacili nawet po kilka złotych.
http://www.mam-serce.org/zbiorki/adam-kerner
jest tam możliwość przelewu on-line.
Dzięki!
Tęskniłam do takich wpisów…
Naprawdę genialna robota Mario :)
na tym blogu odkryłam magię w swoim typie urody i coraz lepiej mi idzie jej podkreślanie :)
Świetny wpis, uwielbiam takie syntetyczne (od synteza, nie że sztuczne ;)) podejście do różnych dziedzin, zwłaszcza, jeśli jedna z nich to sztuka :) A ta, druga część podoba mi się w sumie bardziej od poprzedniej, myślę, że dzięki temu, że wszystkie obrazy są utrzymane w podobnej, ciemnej i mrocznej stylistyce – tym łatwiej jest uchwycić różnice między poszczególnymi porami roku, bo przecież widać, że klimat na każdym obrazie jest inny ;)
Najbardziej zwrócił moją uwagę obraz dla prawdziwego lata, mimo że to nie mój styl malarski (lekko inspirowany malarstwem japońskim?), ale te odcienie (zwłaszcza niebo!), trochę chłodne, trochę wilgotne, sprawiające wrażenie spokojnych, ale ze szczyptą skrywanego niepokoju…
Oprócz tego podoba mi się obraz dla stonowanej jesieni, który nie dość, że ma piękną kompozycję i kolorystykę, to jeszcze dzięki niemu w przyporządkowałam do tego typu mojego męża (myślałam, że militarna zieleń i brudny bordo to kolory prawdziwej jesieni, ale przecież stonowane niebieskości to dla niego idealne kolory na koszule) :)
Odchodząc od warstwy stricte wizualnej, ma wrażenie, że jeszcze o tym nie wspominałam, podoba mi się, Mario, Twoje postrzeganie świata i to, jak o tym piszesz. Inteligencja, oczytanie i otwarty umysł – bardzo inspirujące :)
Stonowane Lato i Stonowana Jesień – zarówno obrazy jak i Twoje opisy Mario – ujęły mnie za serce. Piękne! Zawsze bardzo podobają mi się wpisy z serii „Typy urody jak…” – mają w sobie nutkę magii i poezji, tak w sam raz na umilenie pochmurnego dnia :)
Cudne są te wszystkie obrazy! Zatrzymałam się najdłużej przy stonowanym lecie, mojej porze roku… Szczerze mówiąc szukam ostatnio jakiejś takiej inspiracji czy impulsu do tego by na nowo zająć się swoim strojem i wyglądem, bo czuję że utknęłam. Są jakieś wizje, upodobania, ale bardzo ciężko mi to przełożyć na język konkretów, na ubranie, które będzie miało określony fason i kolor. A już najtrudniejszą rzeczą są zakupy… od kiedy stałam się bardziej wymagająca nie pociągnie mnie już byle ciuch, który w pierwszej chwili wygląda ładnie, ale skład nie ten albo długość albo coś innego… No i dobrze, że nie pociąga, bo potem byłby tylko smutek, że taki nieużywany ciuch leży. Ale z drugiej strony stałam się tak wymagająca, że mam problem z decyzją „kupuję”. Bardzo mało rzeczy podoba mi się tak idealnie, w całości; a czasami jak już się podobają, to kosztują krocie – a przecież muszę w czymś chodzić. I tak dotarłam do momentu, w którym naprawdę zaczyna mi brakować ubrań – ostatnio miałam ochotę założyć spódnicę i okazało się, że po zeszłorocznych czystkach owszem usunęłam wszystkie średnio fajne spódnice jesienne, które zawsze czymś tam mnie denerwowały… ale zamiast nich nie mam żadnej innej ;)
Przepraszam za narzekania, nie chciałam by wyszło bardzo pesymistycznie, ale jeśli ktoś by miał dla mnie radę, to chętnie skorzystam. Jak kupować po detoksie? :D
Miałam podobnie i teraz tak mi się wydaje, że to wynikało także odrobinę że strachu, że może znów kupię coś , co nie będzie do końca idealne, więc ostatecznie nic nie kupowałam. Jaka jest rada ? Zaufać sobie i uznać, że jakieś wtopy zawsze się będą zdarzały. Tak naprawdę im dalej w las, tym łatwiej. Z czasem zakupy robią się bardziej intuicyjne. Jeśli masz wszystko w głowie: kolory, fasony, materiał, wizję, jak chcesz siebie widzieć to te ciuchy same do Ciebie wołają
Makate,
Ja nie mam uniwersalnej rady, a problemy mam podobne. Ja robię tak, że pomimo ogromnego zniechęcenia, kupuję dużo, w sklepach gdzie jest bezproblemowy i bezpłatny zwrot i mierzę, mierzę. Ciuch mam w domu do ostatniej chwili, z metką i daję sobie max czasu na zastanowienie. W końcu udaje się znaleźć coś, co zachwyci. Rzadko, ale zdarza się. Mam oczywiście wtopy, bo czasem chciałoby się coś już, a nie „nie wiadomo kiedy”, czasem po pierwszym praniu dopiero okazuje się, jakiej jakości ciuch sobie zafundowałam.
Czasem szyję sobie coś u krawcowej. To też nie jest opcja idealna, bo nie wiesz czy wyjdzie tak jak sobie wyobraziłaś, no i nie masz jak zwrócić jak okaże się, że wymyślony fason jednak źle leży, no ale jak przez długi czas nie mogę znaleźć rzeczy którą bardzo chcę mieć, to szyję.
Mario
Za wyobraźnię i opisywanie kolorów powinnaś dostać Nobla.
Sila, Iwona – dziękuję! Myślę, że skorzystam z Waszych porad i będę po prostu działać, ufając sobie ale też dając sobie przyzwolenie na błędy.
A co do tego jak Maria pisze o kolorach to zgadzam się w 100 % !!
Rewelacyjny wpis, Mario! Piękny i edukacyjny zarazem. Cała seria mnie zachwyca, ale ten post wyjątkowo mnie poruszył.
Witaj Mario :) wpis jak zawsze kapitalny, ten pierwszy o obrazach jednym z moich ulubionych, teraz mam dwa ;) piszę, bo mam problem z moim typem urody. Jestem prawdziwą zimą. Chłodny odcień skóry, naturalnie zimny koloryt, niebieskie oczy, najlepiej mi w czerni i bieli, noszę czerwień. Często słyszałam, że wyglądam jak Śnieżka… Ale mam piegi. Ostatnio przefarbowałam się na rudo i nadal jest mi dobrze, ten kolor wyciąga moje piegi na wierzch i komponuje się w miarę dobrze. Czy to możliwe?
PS. Moje włosy to ciemniejszy rudy, bardziej kasztan. Jednak mają ciepławy odcień, szczególnie w słońcu.
Tak! Zimy często są właśnie z natury rude – zimy i wiosny. Świetne to jest właśnie – mocne chłodne kolory i taki ogień na przełamanie. A spróbuj jeszcze dla siebie biżuterii z żółtego złota, kto wie, może to będzie strzał w dziesiątkę :)
Wspaniały wpis jak zawsze ale też wyjątkowo działający na wyobraźnię. Pięknie się to czyta. Ale tym razem na swojej skali czystej wiosny przesuwam się do obrazu czystej zimy – piękne kontrasty.
Przyjemnie się to czyta i ogląda i maluje też własne wyobrażenia – najbardziej zbieżne chyba miałam z Twoimi przy czystej zimie. Oczywiście zawsze patrzę też na te obrazy przez pryzmat swojego typu – jak to kiedyś ładnie ujęłaś jestem „stonowanym latem płynnie przechodzącym w stonowaną jesień” i już chyba zawsze też będę zwracać uwagę na tę płynność. Przy pierwszym poście z obrazami to przejście między tymi porami wydawało mi się możliwe do opisania na wiele sposobów, ale na pewno nie byłoby to określenie płynne. Choć „Młyn” mnie zachwycił a kolorystyka „Penelopy…” nie pozostawiła obojętną to zastanawiałam się czy mogłabym zdzierać palety z obu obrazów, tak odmiennych przecież. Szukałam siebie w obu obrazach. Tu natomiast ta płynność od razu mi się rzuciła w oczy, jakieś takie oczywiste przejście, które sprawiło, że łatwiej było mi zobaczyć się w obu dziełach naraz. Nie chcę absolutnie przez to powiedzieć, że ten post podoba mi się bardziej od poprzedniego czy też na odwrót. Bardziej chciałam zwrócić uwagę na to, jakimi dziwnymi ścieżkami kroczą nasze skojarzenia i jak odbieramy, to co widzimy, bo przecież w obu postach palety dla obu pór są zbliżone.
Ciekawe spostrzeżenie, bo przecież na pozór to są przeciwstawne typy – jesień i lato, ale jednak łączy je ten spokój. Jedno idzie trochę w chłód, drugie trochę w ciepło. Każdy typ, jak się uprzeć, może coś pożyczyć od kogoś, a te dwa typy to w końcu sąsiedzi :)
Czy można pomylić prawdziwe lato z czystą zimą? bo chyba widzę tu siebie – kolorystycznie – w obu opcjach, może tak być? Jedynie te pomarańcze mnie zastanawiają, to może nie być moja bajka…
najbardziej lubię obraz „Party na łódkach” – mimo, że to jesień kolory są tak intensywne, że aż nie da się na ten obraz nie patrzeć… ach zawsze chciałam być jesienią, a jestem taką szarą myszką, zupełnie nic nie przyciąga wzroku :/
Z tego co diagnozowałam niektóre osoby, zauważyłam, że często czyste zimy wyglądają na początku jak szare myszki. Dopiero jak się wybierze do towarzystwa kolory żylety wychodzi z nich petarda :) Pomyśl, co dla Ciebie jest ważne – żeby kolory były chłodne i raczej spokojne (prawdziwe lato) czy żeby kolory były wyraziste i raczej chłodne (czysta zima)?
Hmm, to jest trochę tak, że to chyba zależy od nastroju. I sytuacji. W jasnych, chłodnych kolorach jest mi tak spokojnie i czysto. A czasem jak chcę być bardziej widoczna to rzucam się np. na kobaltową sukienkę :-P Czy to pomaga w diagnozie?:-)
Piękny wpis. Dopracowany w każdym szczególe. Radość czytania i oglądania.
No fantastyczne opracowanie ! Zapewne poświęciłaś mu masę czasu i poszukiwań, ale efekt jest tego wart! Uwielbiam jak się ktoś doktoryzuje w takich tematach – choć ja znowu zaczęłam mieć wątpliwości jaką porą roku jestem ( albo jaką chciałabym być). Im więcej czytam, tym mniej wiem;)
A ja wciąż nie wiem, czy latem stonowanym, czy intensywną jesienią jestem :( Pomocy!
Witam. Właśnie dziś trafiłam na Twojego bloga, jest super…tylko te kolory ;) Przeczytałam mnóstwo wpisów i dalej się waham :D Podejrzewam, że jestem prawdziwą jesienią…ale jak można się upewnić, aby brzmiało to „Zdecydowanie jestem prawdziwą jesienią !” :) ?
Pozdrawiam,
Natalia
Dla mnie do intensywnej zimy pasowałby kultowy obraz Młodej Polski „Szał uniesień” Podkowińskiego. Co myślisz, Mario?
Przez pół życia myślałam, że jestem jesienią a teraz mam problem, bo nie wiem czy bardziej prawdziwa jesienią czy prawdziwą wiosną :P