Przyszedł czas, żeby odnieść się do dzieł mistrzów koloru. Dla każdego typu urody wybrałam obraz, który odzwierciedla jego energię, korzysta z jego palety i mnie osobiście kojarzy się z daną porą roku. Ten post wymagał czasu: zbierałam cierpliwie obrazy i dokładałam je do folderu, aż w końcu zostało dwanaście idealnych dzieł. Były podmianki, wskakiwały do danego typu coraz to lepsze propozycje, aż uznałam, że nic już bym nie zmieniła. Starałam się nie umieszczać tutaj zbyt oczywistych obrazów, bo myślę, że warto spojrzeć z podziwem na coś, czego się nie zna i mam nadzieję, zainspirować się do dalszych poszukiwań. Nie jeden raz przechodziły mnie ciarki. Myślę, że dzięki temu postowi nie powiem już nigdy, że mam ulubionego malarza, bo po prostu jest tych wspaniałych twórców i stylów tak wiele, że szkoda by było się tak ograniczać. Powiem więcej: chciałabym jeszcze. I to mogę zresztą obiecać. O malarstwie na blogu będzie jeszcze nie raz.
Czysta zima -> Tycjan – Dziewica z dzieckiem, Janem Chrzcicielem i niezidentyfikowanym mężczyzną (1517-20)
Spójrzcie na dzieło włoskiego mistrza – czysta zima w pełni. Gdy robię analizy czystym zimom, zawsze podkreślam, że można patrzeć na ten typ dwojako. Po pierwsze, czysta zima może używać lodowatych, przeszywających wręcz kolorów, takich jak szaty kobiety na tym obrazie (czyli nie mówimy o pastelach, które są jakby poszarzeniem koloru, ale o jasnych, rozbielonych wersjach koloru). I po drugie, czysta zima może używać barw wyrazistych, silnych, intensywnych jak szaty mężczyzny oraz zieleń drzew i błękit nieba w górnej części obrazu. Czysta zima nie lubi półśrodków. Szaty tych ludzi są jednocześnie kontrastowe i współgrające ze sobą. źródło zdjęcia
Prawdziwa zima -> Artemisia Gentileschi – Danae (1612)
Tylko mocne kolory, tylko kontrast. Zacznijmy od tego, że tło jest czarne. To na czerni wszystkie pozostałe kolory prezentują się ze zdwojoną siłą. Zimowa czerwień i niebieskość, oprócz mocy koloru właściwej dla prawdziwej zimy, są jeszcze osadzone na grubym, jakby aksamitnym materiale, co dodatkowo czyni je konkretniejszymi, a biel jest jakby niebieskawa, lżejsza, bardzo chłodna, śnieżna. Ja tutaj też widzę wszystkie odcienie złota właściwe dla zimy – złota ciężkiego, brudnego, bogatego.źródło zdjęcia
Przyznaję, że mogłam wybrać obraz z bardziej soczystymi i głębokimi barwami, lecz zależało mi, żeby osadzić intensywną zimę w kontekście innych pór roku. Bo ona jest bardzo plastyczną porą roku, co sama obserwuję na sobie. Ma dużo z klimatu jesieni – może spowić się w brązy, przybrudzać wszystkie kolory, właśnie trochę brązem, trochę czernią, co najlepiej widać wodząc oczami po środkowej części obrazu (ludzie). Jest dalej stanowcza jak prawdziwa zima, uwielbia kontrast – środkowa część obrazu (naga kobieta, malarz). Jest siostrzaną porą roku ze stonowanym latem, ale bardziej konkretną, ciemną, tak jak tło obrazu. Marzę, żeby pojechać do Paryża i zobaczyć na własne oczy ten obraz. źródło zdjęcia
Intensywna jesień ->
– Rybak na morzu (1796)Jego obrazy mną wstrząsają. Akurat ten wygląda jak animacja – ciemne chmury zaraz się rozstąpią, wyjdzie światłość, fale rzucają statkiem na wszystkie strony. Znajduję tutaj dynamikę intensywnej jesieni, która jest na ogół kojarzona tylko z ciemnymi barwami. Nie jest to szybki ruch, łatwe kolory, tylko raczej potężne chybotanie, mieszanka podobnych odcieni. Dla przykładu: intensywną jesień bardziej widziałabym jako opaloną rękę z ciężkimi bransoletami, przerzucającą ciężki brązowy szal przez szyję już zabezpieczoną postawionym kołnierzem, niż jako delikatne dłonie, zawiązujące sznurówkę białej tenisówki…źródło zdjęcia
Prawdziwa jesień -> Jean-Auguste-Dominique Ingres – Śmierć da Vinciego (1818)
Oto chodzi w prawdziwej jesieni, oto dlaczego nie można jej mylić z prawdziwą wiosną. Tu nie jest lekko, tu jest bogato. Cały ten obraz wpisuje się w energię prawdziwej jesieni. Przepychu nigdy za wiele. Królewskie łączenie złota i czerwieni uzupełnione o barwy drewna, ciepłe światło i ciepły kolor ludzkiej skóry. Nawet biel wydaje się przyjemnie dostosowywać do panującej ciepłoty. Prawdziwa jesień nie boi się czerni, gdy ta będzie w towarzystwie mocnych, jesiennych kolorów. Wszystkie ornamenty z obrazu, mogłyby się znaleźć w szkatułce z biżuterią prawdziwej jesieni.źródło zdjęcia
Stonowana jesień -> Piet Mondrian – Młyn (1907)
Mam radę dla stonowanej jesieni: zedrzyj kolory z tego obrazu i stwórz z nich swoją garderobę. Co za cudowne połączenia wszystkiego, co stonowanej jesieni potrzebne. Bazą brązy – nie za intensywne, ale też wcale nie blade. Na to zgniła zieleń, morski i brudne niebieskości w różnym natężeniu. Rozświetlanie starym złotem, piaskiem, żółcieniem. Brakuje tylko jakiegoś wyrazu na ustach – ciemnego zgaszonego różu, może bordo. W niczym nie zaszkodzi tu też dodanie granatu. Kolory mieszaj ze sobą odważnie, noś wszystkie na raz. Zawsze opieraj się przed oczywistością, szukaj siebie tam, gdzie innych nie ma.źródło zdjęcia
Stonowane lato -> John William Waterhouse – Penelopa i zalotnicy (1912)
Ten obraz jest perfekcyjny. Czyż potrzebne są jakiekolwiek wyjaśnienia? Trzy najważniejsze barwy dla stonowanego lata prezentują się tutaj najpiękniejszymi odcieniami: róż, fiolet, błękit. Można uzupełniać garderobę starym lub różowym złotem. Zwróćcie uwagę jak tajemniczy jest ten typ urody: tej tajemnicy nie osiąga się przez ciemność, tylko przez zgaszenie koloru. Atmosfera zawsze duszna, intrygująca, niepokojąca. Jeśli lubicie taką baśniową, tajemniczą estetykę koniecznie zapoznajcie się z dorobkiem Waterhouse’a. źródło zdjęcia
Prawdziwe lato -> Paul Cezanne – Brzeg Marny (1888)
Lata są spokojnymi typami urody, ale stonowanie koloru jest zawsze względną rzeczą. W porównaniu z kolorami prawdziwej zimy, kolory prawdziwego lata będą zgaszone. Ale to wcale nie oznacza, że należy nosić wyłącznie blade wersje kolorów. Można szukać głębokości koloru będąc latem. Na tym obrazie jest dużo czerni, ale ona się w pewnym sensie rozmywa. Tego potrzeba latu – wziąć kolory i troszkę je osłabiać. Po pierwsze, dodając do nich kapkę szarości, po drugie unikając mocnych kontrastów. Tutaj nie ma krzyku, jest poruszanie się tylko po zieleni i błękicie. Ale zauważcie, że to jest eksploracja, tu jest tyle odcieni, że można nimi obdzielić kilka obrazów. Tak widzę szafę prawdziwego lata – wybór dwóch, trzech kolorów i tylko bawienie się odcieniami. Prawdziwe lato – kolekcjonerka odcieni.źródło zdjęcia
Delikatne lato -> Henri Rousseau – Flamingi (1907)
Dla delikatnego lata lepsze są jeszcze subtelniejsze, jeszcze bardziej pastelowe kolory. Na obrazie dla delikatnego lata nie ma plam, bo wtedy te jasne kolory sprawiałyby wrażenie rozmycia. Jasne, że można wyobrażać sobie ten typ urody jako ulotną akwarelę. Ale delikatne lato ma również bardziej posągowe, stanowcze oblicze, które przełożyłabym na taki rodzaj sztuki jak haft, marmurowa rzeźba, figura ze szkła czy szkic kreślony zdecydowaną, choć cienką kreską. Artysta przy malowaniu z pozoru łagodnego krajobrazu używa precyzyjnej kreski i tak też powinno robić delikatne lato – nie „rozmemływać się” wyłącznie jasnymi kolorami, lecz dodawać sobie również definicji.źródło zdjęcia
Delikatna wiosna -> Vincent van Gogh – Most Langlois w Arles (1888)
Jesteśmy dalej w jasnych kolorach, ale widać wyraźne ożywienie i zarazem miękkość. Uroda jest dynamiczniejsza. Wiosny są dla mnie najbardziej żywotne i ekspresyjne. Delikatna wiosna nie będzie się bała chłodnych, ale jasnych kolorów. Zestawi je z czymś dla siebie naturalnym jak na przykład z pomarańczami, żółcieniami, złotem. Odrobina bieli będzie orzeźwiająca. W wodzie u Van Gogha jest najpiękniejsze połączenie dla delikatnej wiosny – turkus plus złoto. Ciekawy jest też kolor drzew – brązowawa zieleń, dobry kolor na neutral, zamiast czarnego.źródło zdjęcia
Prawdziwa wiosna -> Francisco Goya – Parasolka (1777)
Czujesz przechodzące po ciele ciepło? Pan musi ochraniać swoją panią przed słońcem, ale prawdziwa wiosna nie powinna się bać jakiejkolwiek żółtości, złota. Wypieki na policzkach, radosne twarze, przyjemna atmosfera, sielanka, kolory z różnych rodzin koło siebie, pogoda ducha, bezpośredniość – wszystko to, pasuje mi do prawdziwej wiosny. Pani ma minę jakby nas kokietowała. Ciekawe jakie piękne kolory i zdobienia skrywa wachlarz w jej dłoni. Ten obraz był później odtwarzany na gobelinach.źródło zdjęcia
Czysta wiosna -> Paul Gauguin – Dzień Bogów (1894)
Co tu się u licha dzieje? Nie pytam o urodę czystej wiosny, tylko o obraz Gauguina. Jak za pomocą żywych kolorów oddać mroczny nastrój? Tym tropem należy iść myśląc o czystej wiośnie. Nie zapominać nigdy o czerni w kontekście tego typu, ale też dawkować ją z umiarem, zestawiać z żywymi kolorami. Patrzę na ten obraz i wiem, że powinnam odczuwać radość, że te kolory powinny nastrajać mnie wyłącznie pozytywnie. Ale jestem tak zaintrygowana tą specyficzną egzotyką, że chyba najbliższym nazywalnym moim odczuciem będzie tutaj niepokój. Czysta wiosna jest niebanalna – może blondynka z ciemnymi oczami, może bardzo blada brunetka itd.źródło zdjęcia
Który obraz podoba Wam się najbardziej? W którym obrazie odnajdujecie siebie? Czy są jacyś malarze, którzy szczególnie Wam się podobają? Czy są konkretne obrazy, które uważacie za swoje ukochane?
W zakładce ANALIZY znajdziecie informacje i kontakt odnośnie robienia przeze mnie analiz kolorystycznych.
Podobne wpisy:
Typy urody jak krajobrazy – 1, 2, 3.
Typy urody jak kwiaty
Typy urody jak filmy – 1, 2, 3.
Typy urody jak wnętrza – 1, 2, 3.
Moja ulubiona seria :]
Ale z Ciebie szybka rakieta :)
Miałam dziś farta :)
Zapomniałam napisać, że moja ukochana malarka to Joanna Sierko-Filipowska. Marzę o zakupie choć jednego jej obrazu.
Z wymienionych przez Ciebie malarzy to uwielbiam klimat obrazów Waterhouse’a.
Nie znałam tej malarki. Zaintrygowana zajrzałam do grafiki google i oniemiałam. Piękne obrazy! I te kolory ach (dużo stonowanego lata, którym jestem). Dziękuję za dodatkową inspirację!
Mario, obrazy obrazami, ale Ty słowem operujesz równie lekko i plastycznie, co ci malarze pędzlami. Ponownie jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak oddajesz kolory, klimat, nastrój i skojarzenia za pomocą słów. Mogłabyś być pisarką :))
O kurczę, ale komplement, dziękuję. Czytam teraz Wojnę i pokój i chyba nawet bardziej niż te obrazy we wpisie, wzrusza mnie jak pięknie Tołstoj dobiera słowa. Także jakiekolwiek miłe słowa odnośnie mojego pisania są dla mnie miodem…
Nie znałam do tej pory, także dzięki za wskazanie. Klimaty specyficzne, tajemniczy ogród…
Nie wierzę :O Mario, jesteś genialna! Można się wzruszyć <3
Obrazy Turnera zapierają dech w piersiach.
Ja uwielbiam „Siedzącego demona” (http://artinrussia.org/wp-content/uploads/Fig.-1-Demon-Seated.jpg). To mój ulubiony obraz i mogłabym się z nim utożsamiać (nie jestem pewna, jaki mógłby to być typ?). Dla tego obrazu chętnie wybrałabym się do Moskwy.
Dla mnie ten obraz ma energię stonowanego lata. Wszystkie te obrazy robią wrażenie na monitorach, to co dopiero w rzeczywistości…
Chyba w moim podręczniku do j.polskiego ten obraz był dobrany jako ilustracja do wiersza T.Micinskiego „Lucyfer”, strasznie mi się to zestawienie podobało :)
Ja też ten obraz kojarzę jako ilustracja w podręczniku, więc pewnie coś w tym jest!
Tak! :D W moim też :D
Przepiękny post! Opisy niesamowicie oddały klimat poszczególnych typów, dobór dzieł niezwykle trafiony :-) Bardzo mi się podobają te artystyczne porównania. I faktycznie, kiedy otwieram szafę, widzę kolory ze swojego obrazu :-)
Dziękuję, aż taka zgodność? Który obraz?
Most Langlois w Arles Van Gogha – u mnie w szafie beż, jasne taupe, trochę bieli i błękity :-) No i złote dodatki.
Dwa słowa: Maulbertsch, Rebecca. https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/ed/Franz_Anton_Maulbertsch_-_Rebecca_and_Eliezer_-_WGA14677.jpg
Co tam się wyprawia na niektórych obrazach to głowa mała :) Zaskakująco ciemny, nie spodziewałam się :)))
Mario, publikując ten wpis, poruszyłas czuła strunę w mojej duszy :) jakis czas temu przeczytałam osmiotomowa historię malarstwa i po prostu zachlysnelam się tym tematem. Nie mam kompletnie wykształcenia artystycznego, patrzę na te rzeczy po amatorsku, ale z otwartym sercem i umysłem, i co i rusz znajduje nowy przedmiot zachwytów. Dzień bez Wikipaintings to dzień stracony :)
Super, ja też nie mam takiego wykształcenia i szczerze powiedziawszy tym bardziej doceniam jakiekolwiek samouctwo i zainteresowanie tematem, bo nie jest to wymuszone przez szkolnictwo i wynika ze szczerej chęci poszerzania wiedzy, delektowania się sztuką. Nie ujmując oczywiście osobom, które się kształcą w tym kierunku. Podobnie jest z muzyką klasyczną i pewnie z innymi dziedzinami sztuki.
adven, jakiego autora ten ośmiotomowy cykl? Chętnie bym drapnęła!
Jest to ta publikacja: https://pl.wikipedia.org/wiki/Malarstwo_bia%C5%82ego_cz%C5%82owieka Kawał rzetelnej, profesjonalnej wiedzy, w dodatku podanej w absolutnie nie-nudny i nie-akademicki sposób. Zaznaczam jednak, że miejsca, w których pojawiają się pewne odautorskie dygresje światopoglądowe, mogą przyprawić o chęć przyłożenia dłoni do czoła (wyrażając się w sposób możliwie oględny). Nie zmienia to jednak faktu, że rzecz napisana jest świetnie, a i jakość reprodukcji stoi na bardzo wysokim poziomie, co niestety stanowi rzadkość (nagminne jest w wydawnictwach „przeczerwienianie” reprodukcji).
Żeby nie było, że mnie tylko do ciemnych nastrojów ciągnie, to dodam, że na przeciwległym biegunie ścisłej czołówki ulubionych obrazów plasuje się ten oto „Bryg ze złamanym masztem”: http://www.wikigallery.org/wiki/painting_350793/John-Sell-Cotman/Dismasted-brig :) (niestety jakość reprodukcji jest tu nienajlepsza, w rzeczywistości te błękity są odrobinę bardziej nasycone).
Dodam jeszcze swoje 0,03 zł na temat odcieni „lodowatych”, zaproponowanych tu czystej zimie (z tego, co pisałaś, Mario, sprawdzają się też one w przypadku jasnych lat). Mam w głowie takie oto przepiękne przykłady lodowatych, „atłasowych” błękitów na pierwszym planie obrazu: http://www.wikiart.org/en/search/blue%20boy/1#supersized-search-234735
http://www.wikiart.org/en/search/francesco%20hayez%20kiss/2#supersized-search-250121 (faktura tej sukni to po prostu cud)
http://www.titian-tizianovecellio.org/Portrait-of-a-Man-(L'Ariosto)-large.html (kolor rękawa jest chyba tutaj trochę przekłamany, widziałam kiedyś reprodukcje, na których miał on więcej połysku i był o ton jaśniejszy).
Co ciekawe, czytałam kiedyś, że bardzo długo umieszczanie błękitu na pierwszym planie obrazu uważane było za poważny błąd w sztuce malarskiej – bodajże Tycjan jako pierwszy tym właśnie obrazem brawurowo rzucił wyzwanie tej zasadzie :)
Piękne odcienie. Zapewne w zależności od faktury materiału, te kolory będą inaczej odbierane. Cotman malował bardzo klimatycznie, w większości zachmurzenie, mało słońca, pięknie. Odnajduję dużo dla siebie w jego stylu, choć jest dosyć delikatny.
Nie znałam Waterhouse’a, ale już wiem, że mam co nadrabiać! Tylko gdzie w sklepach znaleźć takie odcienie jak na tym obrazie, jakoś nie widuję..
Trzeba mocno wytężać wzrok, ja też teraz poluję na takie kolory i rzeczywiście dużego wyboru nie ma. Chciałabym torebkę w takim zgaszonym różu mieć.
(och, jak dawno mnie nie było)
Bardzo mi się podoba ten wpis. Też lubię Turnera.
Waterhouse jest interesującym wyborem, ale gdybym się miała utożsamić to chyba bardziej z malarstwem Augusta Strinberga, które jest takie szaro-niebieskie, mroczne i pełne niespokojnego morza. Chociaż może odrobinę zbyt niespokojnego, więc może ten https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/81/30/0e/81300ece872dfaf3938b227ea982da98.jpg Rothko byłby stosowniejszy – nieco bardziej uporządkowany, ale nie mniej przejmujący. Właściwie mam na pintereście folder ze sztuką, które okazuje się bardzo nudny pod względem kolorystycznym.
Oczywiście każdy powinien iść tam, gdzie go wiedzie serce. Mnie zawsze fiolety prowadzą wprost w stonowane lato, przez pryzmat tego koloru widzę ten typ przede wszystkim :)
Wow!! Wow!!! Wow!!!! Jesteś niesamowita !!!
Dziękuję Ci bardzo, cieszę się szalenie, że się podoba :)
Rewelacyjny post! Widac, ze sie napracowalas. Duchowo i umyslowo. Zawsze bede Cie podziwiac za Twoje zaangazowanie. Nigdy niczego nie robisz na pol gwizdka.
Tym razem tez famfary. „Moj” obraz jest cudowny – taki prosty, a taki klimatyczny. Dziekuje, ze kolejny raz wskazujesz mi droge :-) Chwilowo jest mi tak strasznie czarno na duszy… i w szafie. Ale nic nie trwa wiecznie, wiec pewnie i nastroj mi sie w koncu poprawi. Ten post to juz maly krok w dobrym kierunku :-)
Ale się cieszę. Bardzo chciałabym zobaczyć ten obraz z daleka i zbliżać się do niego powoli. Na pewno byłby ciekawe wrażenia. Jest piękny, jest gotowym drogowskazem dla stonowanej jesieni. A ja z kolei granat, dwie sukienki idą do mnie granatowe :)
Zachwyciły mnie flamingi! Mnie – umysł ściśle ścisły :)
Ależ nie utożsamiajmy ścisłych umysłów z niemożnością zachwytu nad obrazami :)
A bo ja nie rozumiem sztuki i nie czytam książek. Ale chyba nie ma takiego obowiązku :)
O zdecydowanie nie! Matematyka kojarzy mi się ze sztuką i jestem przekonana że jest tak samo fascynująca.
Świetny wpis, oryginalny, ujawniający artystyczną duszę Autorki :) Mnie pomógł ostatecznie sprecyzować typ urody – wahałam się pomiędzy stonowanym a prawdziwym latem. Teraz mam pewność, że moje kolory to barwy prawdziwego lata :)
Natychmiastowa diagnoza, to lubię :) Prawdziwe lato jest po prostu chłodniejsze, ale te typy się przenikają oczywiście :)
Kiedyś diagnozowałam się (jednak błędnie) jako chłodne lato, i poszukując „swoich” kolorów w malarstwie stwierdziłam, że najbardziej do mnie przemawiają właśnie wszelkie zestawienia zieleni z niebieskościami, one zawsze mają w sobie taki niesamowity pierwiastek tajemnicy :) przykład pogodny i frywolny: http://www.wikiart.org/en/jean-honore-fragonard#supersized-featured-192476 , albo mroczny, niepokojący: http://www.wikiart.org/en/el-greco/view-of-toledo#supersized-artistPaintings-191137
Mario, niezwykle inspirujący wpis! Ciągle zastanawiam się, czy jestem latem jasnym, czy stonowanym, ale z obrazów, które wkleiłaś poczułam się najbliżej z Waterhousem. I tak, to chyba mój klimat i moje kolory (mimo duchowego zamiłowania do czerni).
Z malarstwa najbardziej mi leży z jednej strony flamandzkie, z drugiej strony surrealizm i kubizm. I jakoś mi się to ze sobą zgrywa i nie kłóci.
Podoba mi się tak wiele obrazów, że ciężko mi podać jeden, najbardziej szczególny dla mnie. Jednak zawsze gdy jestem w Londynie idę do National Gallery pokontemplować „Małżeństwo Arnolfinich” Van Eycka. Jest w tym niewielkim, pozornie formalnym portrecie niesamowita głębia i tajemnica.
Myślę, że to się nie kłóci, a raczej zakrawa na pewne znawstwo tematu. Mnie się w różnych dziedzinach podobają różne elementy, choć pozornie są one są ze sobą sprzeczne. Trzeba właśnie wyluzować, zaufać sobie i cieszyć się z tego, że jest się w stanie z przyjemnością ogarniać duże obszary estetyczne :) Jak pisałam, nie jestem w stanie podać ulubionego malarza, bo im więcej się tematem interesuje, tym więcej rzeczy mnie zachwyca, hihi.
Naprawdę znakomicie. Bardzo nieoczekiwany wybór. Bardzo zaciekawiający. Nie mam poczucia jedności z Twoim wyborem dla ciemnej zimy, ale będę o nim myśleć – bardziej się widzę w szatach Józefa z pierwszego obrazu. Natomiast miły ten komentarz o pokrewieństwie stonowanego lata i ciemnej zimy. Widziałam siebie jako stonowane lato, a jestem ciemną zimą – byłam blisko. A jednak czy nie można by znaleźć jakiegoś pokrewieństwa między większością typów urody? Tutaj ta sama paleta tylko inne nasycenie, tu podobna temperatura, tu nasycenie – w ten sposób bliskie są ciemna zima i jasna wiosna wydawałoby się tak krańcowo różne…
Można znaleźć pokrewieństwo między latami i zimami. Czysta zima to ostrzejsze delikatne lato, prawdziwa zima ostrzejsze prawdziwe lato i intensywna zima ostrzejsze stonowane lato. Ale podobne relacje między jesienią i wiosną nie zachodzą. No i oczywiście sąsiadujące ze sobą typy też mają dużo ze sobą wspólnego np. delikatna wiosna ma w sobie pewne elementy delikatnego lata i prawdziwej wiosny.
Pokrewieństwo pomiędzy wiosnami i jesieniami również istnieje.
Zacznijmy od Ciepłej Wiosny (zawiera podton czysto-żółty) i Ciepłej Jesieni (podton brązu), oba typy są ciepłe i zawierają w sobie odrobinę podtonu drugiego typu. Mają nawet kilka podobnych kolorów w swoich paletach.
Podobieństwo istnieje też w typach: Ciemna Jesień i Czysta Wiosna, oba mają wpływ Zimy, są bardziej kontastowe oraz posiadają w swoich paletach mocno nasycone kolory.
Jasna Wiosna i Zgaszona Jesień: oba mają wpływ Lata, są też jaśniejszymi wersjami swoich ciepłych typów, ich kolory są jakby rozbielone.
A jakby się zastanowić, to różnicą jest większa czystość/wyrazistość Wiosen wobec przygaszenia/stonowania Jesieni.
Doskonale wiem jak trudne może być odnalezienie swojego typu kolorystycznego, szczególnie jeśli jest się rzadziej występującym typem w Polsce. Mi zajeło to sporo lat… :)
No i dziękuję – sama prosiłam o ten wpis. Brawo – odpowiedź przeszła oczekiwania.
:)
Piękny, piękny wpis! Jako miłośniczka wizualnych dziedzin sztuki jestem zachwycona trafnością porównań :) Szkoda tylko, że sama do końca nie wiem, który typ jest mój, jestem chyba jakimś kolorystycznym kundelkiem
Każdy kimś jest. Na pewno są takie kolory, w których wyglądasz po prostu o wiele lepiej niż w innych :)
Wow, jestem pod wrażeniem. Zwłaszcza, że ostatnio przeglądałam Twój blog i pomyślałam sobie, że taki wpis pasowałby jak ulał. Nie do końca zgadzam się z Twoim wyborem intesywnej zimy i jesieni – zamieniłabym je miejscami. Wydaje mi się, że obraz Couberta jest za ciepły na zimę (albo wynika to z ustawień mojego ekranu). Z intensywną zimą najbardziej kojarzy mi się ten obraz http://www.william-turner.org/The-Eruption-of-the-Soufriere-Mountains-in-the-Island-of-St.-Vincent,-30th-April-1812.jpg
Obraz który kojarzy Ci się z ciemną zimą ja przyporządkowałabym do ciemnej jesieni;) Tak czy siak jest piękny
Powiem Wam dziewczyny, że podobny obraz Turnera typowałam z początku jako stonowane lato. Mam na myśli Erupcję Wezuwiusza. Jest piękny, ale oddawał tylko część tego, co planowałam dla stonowanego lata.
Ze stonowanym latem zawsze kojarzy mi się Monet i jego Wschód Słońca :) Mario, czy jest typ pośredni między intensywną zimą a intensywną jesienią? Mam wrażenie, że jestem pomiędzy, ni to zimna ni ciepła, za to dobrze mi w ciemnych i intensywnych, ale raczej neutralnych kolorach
Nie ma. Oba typy są neutralne, więc będzie im dobrze i w ciepłym, i w zimnym kolorze, z tymże definiujemy typ przez przewagę proporcji zimna bądź ciepła. Najważniejsze to właśnie ukochanie ciemności i intensywności. Wystarczy się po prostu zdefiniować samemu i określić swoje preferencje. Ja na przykład patrzę na siebie jako typ na skraju stonowanego lata i intensywnej zimy, ale jako że jaśniejsze kolory stonowanego lata absolutnie mi nie pasują to definiuję siebie jako intensywną zimę. Co nie znaczy, że nie sięgam po ciemniejszą paletę stonowanego lata. Bo zresztą teraz mam troszkę fioła na punkcie zgaszonych różów i fioletów :) Ale i tak zawsze trzeba wybierać te kolory, które bardzo lubimy!!!
Dziękuję. Moja próba zakwalifikowania się wynika bardziej z ciekawości niż z potrzeby, bo i tak ubieram się w ciemne kolory, które pasują do obu typów :)
Mario, a co sądzisz o podziale na 16 pór roku? Tam jest jeszcze Soft Summer Deep oraz Soft Deep Winter. Ja zdecydowanie odnajduję się w kolorystyce Soft Summer Deep, natomiast w wielu kolorach jaśniejszych „typowych” dla SS wyglądam blado i mdło.
Myślę, że jest bardzo spoko, choć dla mnie 12 pór roku to już jest wchodzenie w szczegóły, a co dopiero 16. Siebie bym tam odnalazła w kolorach soft winter deep, choć i tak nie umiałabym zrezygnować z niektórych kolorów deep winter :)
O Boże jestem wniebowzięta, nie mogło mnie spotkać nic lepszego na koniec dnia niż ten post, mówisz będzie więcej malarstwa? Chcemy i to bardzo. Kocham obrazy Gauguina, jak dobrze że się tu pojawił i to jeszcze w kontekście czystej wiosny. Nie mam nic odkrywczego do powiedzenia, chciałam po prostu wykazać mój duży entuzjazm do tego typu postów i szacunek za wyobraźnię :)
Bardzo dziękuję, entuzjazm jest zawsze mile widziany :) To też dla mnie znak, że się podoba, no i nie ukrywam, że czuję się dobrze będąc docenioną <3
Uwielbiam serię wpisów o typach urody, ale ten post to już niemal mistrzostwo. Przyjemnością jest go oglądać i czytać.
Jedynie obraz przyporządkowany dla ciemnej jesieni w moim odczuciu jest nieco zbyt zimny. Stonowane lato, jasna wiosna oraz typy czyste – to moi faworyci tutaj. Stworzenie takiego wpisu z pewnością nie przychodzi ot tak – widać tu artystyczne zacięcie i pasję autorki.
Nie będę ukrywać, że nie jestem szczególną pasjonatką malarstwa, natomiast ostatnio bardzo spodobały mi się prace Josepha Zbukvicia, Leonida Afremova , Leonory Carrington. Od dawna cenię Goyę, Moneta i Klimta. Czyli wszystko jak gdyby z „innej parafii”, jak to u mnie;)
A czy pamiętasz kochana, że na blogu u mnie się już pojawił Zbukvic raz? Ciekawe czy pamiętasz gdzie :)
prawdę mówiąc właśnie dzięki Tobie go odkryłam:) moodboard z szarością oczywiście
Więc to tak :)
owszem;)
Mario, post doskonały! Ogromnie Ci za niego dziękuję! Nie znałam obrazu „Młyn” – dziękuję Ci za niego! Jest piękny!
I wiesz co, Twoja malarska rada dla stonowanej jesieni kształtuje moją szafę od ponad roku – od kiedy zaczęłam czytać Twojego bloga i odkryłam swój typ urody oraz dopracowałam styl.
Oby jak najwięcej takich postów! :)
Ten obraz jest cudowny. Czy to duży nietakt napisać, że widziałabym go u siebie w pokoju? Bardzo się cieszę, że obrałaś swoją drogę!
Piękny wpis Mario, ta feeria barw to istna uczta dla oka. Masz talent kobieto.
Ja odnajduję się w szczególności w obrazie numer dwa, choć bliski jest mi też ten pierwszy. Mój ulubiony malarz to Edgar Degas. To wszystko przez te jego piękne baletnice, które tak mistrzowsko uwieczniał na płótnie. Zawsze miałam do nich słabość. W sumie to teraz nie dziwię się dlaczego tak bardzo lubię pilates, który trochę czerpie z baletu:-). Pozdrawiam ciepło.
Dzięki :) Tak wyszło, że kobiety są najważniejsze na zimowych obrazach, teraz to zobaczyłam. Między czystą zimą, a prawdziwą jest oczywiste pokrewieństwo.
Fantastyczne!
<3
Ale piękne… :)
Dzięki takiemu zobrazowaniu, a także innym postom tego typu, zrozumiałam i nauczyłam się szerzej patrzeć na różne typy urody!
Dzięki Natka, od Ciebie takie słowa to naprawdę radość czytać :)
Cudowne! Jakim sposobem przegapiłam podobne wpisy?! Już nadrabiam! :)
Postaram się by było ich jeszcze więcej, na pewno na malarz nie koniec :)
Jestem wierną czytelniczką bloga, ale dopiero dziś poczułam, że muszę, absolutnie muszę napisać komentarz. Droga Mario, jestem pod ogromnym wrażeniem tego wpisu! Podziwiam wspaniały dobór inspirujących obrazów i pracę, jaką włożyłaś w ich odszukanie. Uwielbiam malarstwo! A do tego wreszcie jestem pewna, jaki mam typ kolorystyczny. Wahałam się, czy jestem czystą, czy prawdziwą zimą. Obraz „Danae” to cała ja ;-) i dziwnym trafem właśnie to dzieło porusza mnie najbardziej. To, oraz zawsze fascynujący”Rybak na morzu” Turnera. Dziękuję!
Bardzo dziękuję za pierwszy komentarz :) Zauważ, że te dwa typy są ze sobą mocno powiązane. Prawdziwa zima jest jakby to ująć: konkretniejsza. Zniesie więcej kontrastu, więcej zasadniczości.
Gratuluje wpisu, powtórzę się, ale jako wierna czytelniczka chciałam docenić ogrom pracy! :)
A przy okazji myślę, że się już wreszcie prawidłowo zdiagnozowałam. Wygląda mi na to, że jestem czystą wiosną. Zieleń w oku, ciemna oprawa, kontrasty ważniejsze niż temperatura koloru, chociaż nieco bardziej w ciepły. Nigdy bym się o to nie podejrzewała ;) nie wiem czy dobrze patrzę ale dla mnie energię czystej wiosny ma często twórczość Fridy Kahlo http://tajemnicekawy.com/wp-content/uploads/2014/10/frida-kahlo-self-portrait-painexhibit-preview-frida-diego-passion-politics-and-painting-ifwhqtrb.jpg
Ja również odczuwam, że większość dzieł Fridy można utożsamić z energią czystej wiosny, ale nie chciałam tutaj wkładać Fridy, bo ona jest zbyt znana i mogło to by się wydać zbyt oczywiste. Chciałam bardziej pokazać obrazy, których czytelniczki mogą nie znać :) Dobry trop!
Ha! Niebo na obrazie Cezanne’a to tegoroczny kolor roku Pantone. Dobry rok znaczy się szykuje dla prawdziwego lata, trzeba będzie się obkupić, lato górą ;)
Troszkę mnie rozczarował wybór dwóch kolorów. Uważam, że jeden miałby większą siłę przebicia i że nie potrzebnie tworzy się wyjątki. Ale marudzić nie zamierzam, bo ten niebieściuchny jest prześliczny. Różowy też, tylko nie razem jak dla mnie :)
Mario, czy intensywna jesień może źle wyglądać w czarnym oraz z różową pomadką? Wg testu różowej pomadki intensywnej jesieni powinna pasować, a ciepłej nie, ale z drugiej strony w kobietach jesieniach przy Penelopie napisałaś, że jest intensywną jesienią, bo nie pasują jej różowe usta. Waham się między tymi dwoma typami w ocenie siebie i ta pomadka to dla mnie zagwozdka ;)
Kasiu, nie rób żadnych testów, raczej postaraj się sobie odpowiedzieć tak: co jest dla mnie ważniejsze – żeby kolory były ciepłe, czy żeby były ciemne? Nawet jeśli jesteś niezdecydowana to przecież kolory się przenikają. Wiedzieć, że jest się jesienią to już naprawdę bardzo dużo.
Genialny wpis, bardzo pomysłowy, bardzo przyjemny w odbiorze. Widać że siedzisz w temacie całym sercem! Ale dałaś mi do myślenia. Jestem przekonana, że jestem ciemną zimą, ale zdecydowanie nie jest mi dobrze w brązach, dlatego zaskoczył mnie obraz wybrany dla tego typu. Mam ciemnobrązowe włosy i oczy, dość bladą cerę, a brąz na ubraniu albo za bardzo się zlewa, albo jest mdły, gorzej czułabym się chyba tylko w żółtym ;) czy to możliwe, że intensywnej zimie ten brąz jednak nie pasuje?
Możliwe, ja sama mam dokładnie to samo. Jak miałam czarne włosy, brąz był super, teraz się zlewa. Co wcale nie przekreśla typu :)
Intensywna zima jest tu taka nieoczywista. Kolejny raz napiszę, że lubię tę serię porównawczą typów urody, bo naprawdę ją lubię! Oglądając te obrazy, krajobrazy czy moodboardy można lepiej poznać swój typ kolorystyczny, dobrać kolory czy po prostu się zainspirować.
No właśnie, ten obraz jak się go wyszuka w necie jest w każdej wersji zdjęciowej zupełnie inny. Ciekawa jestem jak „na żywo” wygląda.
Mario, kolejny fantastyczny wpis! Jestem zachwycona. Analizy kolorystyczne to moja ulubiona seria. Pewnie dlatego, że cały czas jestem w trakcie przebudowywania garderoby pod względem kolorystycznym. Mam bardzo dużo ciemnych ubrań, kiedyś była wyłącznie czerń (chyba każdy miał taki etap w życiu:)), a ostatnio granat. Uwielbiam granat w każdej postaci. Ale niestety jestem jasnym latem i wiem, że ani czerń ani ciemny granat są nie dla mnie. Kiedyś uważałam, że ciemne kolory ładnie kontrastują z jasnymi włosami, a w jasnych mam taką „niewyraźną” twarz. To jest największy problem, zero kontrastu w kolorystyce twarzy. Najbardziej wytrącają mnie z równowagi pytania typu: ” a dlaczego ty się nie malujesz?” podczas gdy tracę codziennie pól godziny na zrobienie tapety, żeby nie wyglądać, jakbym dopiero co z łóżka wstała. Ponadto, nie wiem zupełnie dlaczego, ale ubrania w naszych sklepach dostosowane do kolorystyki jasno-letniej zawsze są na dokładkę falbaniasto-zwiewno-tiulowo-powłóczyste. Ciężko jest znaleźć coś prostego. Uwielbiam zgrzebne materiały: len, wełnę (kocham tweed) i proste fasony bez udziwnień. Koronkę mogę założyć, ale tylko w komplecie z glanami. Summa summarum, chciałam tylko powiedzieć, że „Flamingi” to strzał w 10. Piękne, stonowane i jasne kolory w prostej, wyrazistej formie. Super!
A wiesz co, mnie się podobają delikatne lata właśnie w takich klimatach typu jasne lniane spodnie, koszula jasnoniebieska oxford, sandały z jasnej skóry. Oczywiście, że pełno falbanek, ale myślę, że to jednak nie jest takie mordercze zadanie, żeby znaleźć prostotę i taki wręcz minimalizm w jasnych kolorach.
No tak, na lato można znaleźć proste spodnie, lniane sukienki i koszule. Gorzej zimą i jesienią, ale pewnie jest to kwestia „wytrenowania oka” :)
Wspaniały, wspaniały wpis, za który bardzo dziękuję! Próbowałam się określić na wszystkie możliwe sposoby, nigdy mi się nie udało stwierdzić, czy jestem latem, czy wiosną, a w ogóle to zima ma fajniejsze kolory, i tak się bujałam – az do teraz. Spojrzałam na pierwszy obraz dla lata i od razu wiedziałam – to ja, ja mogłabym na nim być, to moje kolory, mój nastrój. Obrazy są piękne i pomogły mi zaakceptować mój typ, od którego zawsze starałam się uciec jak najdalej, bo uważałam go za nudny. Nawrócone lato bardzo dziękuje!
Ależ się cieszę. Wyszło stonowane lato, tak? Lata nie są nudne, są tajemnicze w taki troszkę romantyczny sposób :)
Ja zdecydowanie odnajduję się w kolorystyce stonowanego lata :) Piękny jest ten obraz, który wybrałaś. Kolory bardzo moje.
Ps. Nawet kupiłam sobie cygaretki w kolorze nieba, które widać z okna :)
O, a Konstancja się zastanawiała, gdzie można kupić rzeczy w kolorach stonowanego lata. Gdzie te cygaretki znalazłaś?
W Medicine. Nadal są w ich sklepie internetowym. Reszta to second handy <3
Uczta dla oczu!
Obrazy Williama Tunera podobnie jak Tobie kojarzą się z późną jesienią, jak dotąd z późną jesienią jako porą roku. Nikt chyba tak mistrzowsko nie umie wpleść silnego światła w głęboką ciemność, jednocześnie oddając wielowymiarowość i ilość odcieni w tej ciemności.
Chociaż z największa przyjemnością zawsze oglądam dzieła van Gogha (mam zapisane na dysku więcej jego obrazów niż zdjęć rodzinnych). Uwielbiam właśnie zestawienia kolorów, z każdego etapu twórczości – przerobił bodaj wszystkie zestawienia pór kolorystycznych, a i tak efekty mieszania barw zawsze mnie zastanawiają, zaskakują, zachwycają…
O ile są takie obrazy, które wyglądają jak fotografie i przedstawiają ludzi, to zawsze mnie najbardziej ujmuje, że ktoś potrafi tak pięknie i realistycznie przedstawić chmury i morze. I że takie obrazy, przedstawiające dość monotonny widok, wcale nie są nudne!
Mario, jesteś niesamowita! Malarstwo to niestety nie moja bajka, niemniej jednak pooglądać lubię. Wybrałaś cudowne obrazy, a moje stonowane lato jest idealne dla mnie. Jestem ubrana właśnie we wrzosowe odzienie. Podziwiam Twój zmysł kolorystyczny i wyobrażnię.
Stonowane lato i wrzosy, aż się rozmarzyłam… Bardzo dziękuję :)
Najbardziej moją uwagę przykuły obrazy dla typów ciemnych i czysta wiosna, mroczny nastrój i żywe barwy…to coś co dominuje w moim stylu od dłuższego czasu. Aż nie mogę oderwać oczu od tych obrazów.
Dokładnie, czysta wiosna to po prostu mindfuck :)
Cudo! I nie chodzi mi tylko o porównanie typów urody do obrazów…pamiętam jak pewnego dnia na kółku plastycznym (w gimnazjum) malowaliśmy pastelami różne znane obrazy. Później wiele razy próbowałam sobie przypomnieć tytuł i autora dzieła które wtedy kopiowałam i dziś odnalazłam je w Twoim wpisie! :) Czuję się jakbym dostała od Ciebie specjalny prezent ;)
Wszyscy kopiowaliście ten sam obraz, czy każdy sobie wybierał? Który to jest?
Żaden ze mnie ekspert, ale lubię malarstwo, a najbardziej na świecie kocham Witkacego, Malczewskiego , Wyspiańskiego i Podkowińskiego. Za granicą też by się co nieco znalazło – Dali, Klimt, Degas… A dla równowagi Beksiński i… H. R. Giger :) Więc jak widać, gust mam eklektyczny i dlatego w stu procentach rozumiem Cię gdy piszesz, że nie masz ulubionego malarza. Zwłaszcza, że wśród moich ulubionych obrazów znajduje się wiele dzieł artystów zupełnie innych niż wymienieni wyżej. A gdybym miała wybrać mój ulubiony obraz to padłoby na „Szał uniesień”… dzisiaj. Bo za tydzień mogłaby to być „Chimera” Malczewskiego albo coś zupełnie innego.
Wśród wybranych przez Ciebie Turner mnie zmiażdżył. Ciary na całym ciele.
Z kolei ten dokładnie obraz Waterhouse’a widziałam kiedyś jako dzieciak w jakimś podręczniku i od razu serce zabiło mi szybciej gdy go zobaczyłam. Kocham takie klimaty, więc przeczuwam z mojej strony wielką miłość do tego malarza. A poza tym, jako Stonowane Lato, czy mogłabym postąpić inaczej?
Ukłony za ten post, Mario. Kawał dobrej roboty.
Jasne lato jest piękne, pozytywnie zaskoczyłaś mnie tym obrazem :) Tym bardziej przekonałam się, że właśnie nim jestem, mimo tego że w moim przypadku to nie jest oczywiste – nie jestem jaśniutka jak Cate Blanchett. Paletka jasnego lata to nie do końca pudrowe pastele, ale raczej żywsze, czystsze kolory lata. Na pewno jestem latem, ale ani stłumienie kolorów ani ich stuprocentowy chłód nie są dla mnie idealne. Jestem takim typem Bright ale ciągle w ramach Summer ;)
Mario, cudowny wpis. Taki refleksyjny, ale również konkretny :) Proszę o więcej!
Czy mogłabyś napisać, czym się różni jasne lato od stonowanego?
Serdeczności :)
Stonowane lato jest dosyć ciemną porą roku, najważniejszą cechą koloru jest dla niego stonowanie koloru, spokój. Natomiast delikatne lato powinno się otaczać w pierwszej kolejności subtelnymi, jasnymi kolorami.
Dziękuję Mario :)
Zapomniałam, wzrusza mnie Auguste Renoir. Jego obrazy to jasne czy stonowane lato?
Hm, zależy który obraz konkretnie, ale ogólne wrażenie jakie one na mnie robią jako całość idzie w kierunku wiosny :)
Rewelacyjny wpis, bardzo inspirujący. Podoba mi się”mój” Waterhouse, uważam że faktycznie idealnie oddaje kolorystykę stonowanego lata. Zresztą zawsze lubiłam prerafaelitów. Inne obrazy równie interesujące, przyjemnie takie rzeczy czytać i oglądać, zwłaszcza że sama bym na pomysł takiego zestawienia nigdy nie wpadła;) Lubię oglądać obrazy, szczególnie na żywo, moim zdaniem tylko wtedy można w pełni docenić kunszt malarza. Nie zapomnę wizyty w muzeum Van Gogha, dopiero gdy stanęłam z jego płótnami twarzą w twarz zrozumiałam dlaczego jest tak sławny. To było zupełnie co innego niż patrzeć na reprodukcję w książce czy na ekranie, przede wszystkim barwy-intensywne, żywe, faktura farby, rozmiar obrazu – jest różnica czy podziwia się kompozycję wielkości pocztówki czy obraz większy od człowieka. Wyszłam oszołomiona i marzę by jeszcze tam wrócić.
idealnie oddane wszystkie lata, wiosny i prawdziwa jesień. zupełnie inaczej widzę natomiast intensywną jesień, dysonans tym większy, że sama uważam się za ten typ:) jedna z komentatorek wklejała wyżej link do obrazu Turnera, myślę, że ja przypisałabym do tego typu właśnie jego.
Wybrałaś znakomity przykład dla stonowanego lata. :)
Waterhouse to ja. :) Może tylko mniej w mojej szafie fioletu (Ze wszystkich dostępnych wybrałam przykurzony lila i jego się trzymam) a więcej odcieni niebieskiego: dżinsowy, morski, rozmyty szarawy błękit itp. Ale generalnie – to jest to. Podziwiam ogrom pracy, który musiałaś włożyć w ten post.
Rzeczywiście, trochę nietypowe przedstawienie „intensywnej zimy”. Ja jednak od razu zobaczyłam w tym obrazie Courberta mojego ś.p. Tatę, który przedstawiał ten typ urody.
To zabawne, ale od dzieciństwa kocham obrazy Waterhouse’a, a chyba właśnie jestem stonowanym latem. Jego estetyka i kolory bardzo do mnie przemawiają :)
Stonowane lato, jasna rzecz. Hurra, wreszcie odkryłam, z jakim typem się identyfikuję.
Jak najbardziej obraz dla mojego typu, piękny!
PS Przydałaby się spacja w „Oto chodzi w prawdziwej jesieni”
wow, jaki piekny post. Odnajduje sie w polaczeniu 2 obrazow: tego przypisanego czystej zimie (ja) i prawdziwej zimie. Dziekuje za szacunek jaki okazujesz swoim czytelniczkom, Mario. Widac ogrom pracy i przemyslen, jaki musialas wlozyc, aby ten wpis powstal. Pozdrawiam,ania
Uwielbiam tą serię, zawsze jest to uczta dla zmysłów i rewelacyjny relaks. Od kilku dni, dzięki Tobie, przeglądam zdjęcia obrazów Turnera i Waterhousa.
Mogę zapytać, jaką porą roku wg Ciebie, jest aktorka Cristiana Capotondi z filmu „Rebeka” (2008)?
Bardzo bym chciała coś napisać, ale naprawdę za mało zdjęć jest tej pani zróżnicowanych.
Bardzo interesujący wpis! Lubię Turnera i Gauguina. Jednak nie znalazłam jeszcze obrazu, z którym mogłabym się w jakiś sposób identyfikować. Kolorystycznie jestem chyba jesienią, coś z pogranicza stonowanej i prawdziwej. Zmienia się to wraz z porami roku i opalenizną. Dobrze czuję się w czarnym, latem przy mocnej opaleniźnie dobrze mi w pomarańczowym, lub żółtym, zimą kiedy schodzą mi resztki opalenizny sięgam po beże mieszane z szarościami albo khaki, musztardowy, fiołkowy.
Bardzo chciałabym zobaczyć kiedyś jakąś Twoją stylizację zainspirowaną malarstwem.
Pozdrawiam
Wspaniały wpis, wydaje mi się, że mój ulubiony. Kompletnie nie spodziewałabym się Tycjana w zimie, a jednak jest to bardzo trafne i to co o nim napisałaś właściwie oddaje kwintesencję kolorystyki mojej szafy, z drugiej strony wizualnie bardziej do mnie przemawia prawdziwa niż czysta zima. Sama nie wiem, którą jestem. Mam nadzieję, że to nie ostatni wpis z obrazami, cicho marzę o malarstwie abstrakcyjnym. Mam taką intuicję, że bardziej lubię te obrazy, które są w moim typie kolorystycznym. Moi ulubieni malarze to (kolejność nieistotna) Wasilij Kandinsky, Peter Bruegl, Herman Nitsh i Antoni Tapies. Bardzo różni, ale bardzo zimowi w wielu odsłonach. Chyba obrazy to to przez co najłatwiej opisać mi mój wizualny klimat. Czyli ogromne połacie czerwieni we wszystkich odcieniach, obrazy malowane betonem z całą jego surowością i jednocześnie zróżnicowaniem faktury (czyli istotność drobnego szczegółu przy pozornej prostocie). Geometryczne szaleństwo mnóstwa mocnych, czystych barw, ale też wątki tradycyjne i historyczne które z jednej strony są po prostu barokiem, ale mocno nawiązują do średniowiecza i ludowości- czyli Bruegl. Ostatnio coraz mocnej przebija się też nieco tradycyjny a nieco popkulturowy wątek japoński wraz z rozwijającą się miłością do malarstwa Murakamiego.
O! Jaka śliczniutka jesteś w tej beretce :)
Nie mogę dodać komentarza na Twoim blogu, ale jakieś psychodeliczne wzory na starych ciuchach widuję na decobazar,
coś jak to: http://www.decobazaar.com/produkt-vero-moda-4890816.html
Zupełnie mnie oczy bolą ;) lecz sądząc z Twoich miłości malarskich może Ci się tam coś spodobać. Brrr ;)
Albo taka masakra http://www.decobazaar.com/produkt-kurt-kellermann-vintage-kurtka-4891993.html
:)
Bardzo ciekawy i inspirujący wpis, widać, że trzeba było włożyć w niego dużo wysiłku. Moim ulubionym obrazem z tych prezenowanych jest obraz Cezanne’a, w ogóle uwielbiam impresjonistów, ich sposób postrzegania kolorów, rozbielania ich, łączenia, przenikania się barw.
Zastanawiam się nad jedną kwestią odnośnie typów urody. Jak należy rozpoznać typ urody, jeśli kobieta farbuje włosy, np. z brązu na jasny blond? Z analizy by wynikało, że jestem „z urodzenia” raczej jesiennym typem, ale od lat mam jasne włosy i wtedy pasowałabym raczej do wiosny. Oczywiscie wiem, że do dokładnej analizy potrzebne są zdjęcia, ale zastanawiam się, jak farbowanie włosów może zmienić ogólny koloryt urody.
Pozdrawiam i gratuluję świetnego, estetycznego bloga, który bardzo zmienił moje postrzeganie koloru.a
Moim zdaniem farbowanie nie zmienia typu urody. Jeżeli osoba ma pofarbowane włosy, to należy je w miarę możliwości zaczesać gładko do analizy i odsłonić twarz. W analizie kolorystycznej najważniejszą rolę odgrywa skóra, jej kolor, a właściwie to jak skóra zachowuje się w towarzystwie różnych kolorów. Jeżeli mamy kolor włosów który nie pasuje do naszego typu urody to nas on postarza. Jak się ma 20 lat to nie zawsze to widać, ale około 40 tki wychodzi szydło z worka. ;) Popraw mnie Mario jeżeli piszę bzdury.
Wspaniały wpis. Najbardziej urzeka mnie obraz Artemisi Gentileschi Danae. Uważam ,że genialnie oddaje kolorystykę prawdziwej zimy. zresztą mam słabość do tematyki Danae i złotego deszczu (kiedyś w szkole na zaliczenie robiłam z gliny rzeźbę Danae ale na podstawie obrazu Tycjana. Postać wyszła bardzo nieprzyzwoicie rozkraczona, czego nie widać na obrazie :) )
Dziękuję :)
Dziś jeszcze nie wiem, w którym obrazie się odnajduję – w którymś ciemnym, to na pewno :). Ostatnio mama pokazała mi moje zdjęcia z dzieciństwa, i powiem Ci Mario, że byłam naprawdę zaskoczona, gdy okazało się, że jako dziecko 10-cio albo 13-letnie, na wszystkich ujęciach mam intensywne czekoladowo-czerwone włosy. Blada cera zsypana piegami, to coś, co doskonale znam, ale tych ciemnych włosów i tak ciemnych oczu zupełnie już nie pamiętam. Dziś mam w sobie kolorystykę dużo bardziej złocistą.
Proszę o więcej wpisów w takich klimatach i, co ważne, z takimi opisami.
A tym, co mają czas na zgłębianie tematyki, polecam książkę o kolorach w sztuce Johna Gage’a.
Co do intensywnej jesieni….najbardziej podoba mi się niedookreślenie kolorów i widzę, że w mojej garderobie też jest tego sporo;) lubię kolory na granicy, nie samą czystą czerń, w której czuję się źle, tylko kroplę czerni z ciemną zielenią czy błękitem pruskim, bardzo ciemne, prawie czarne bordo, burgund…Obraz Turnera pięknie oddaje to nasycenie i tajemniczość;)
Stonowane lato -> John William Waterhouse – Penelopa i zalotnicy (1912) oraz Delikatna wiosna -> Vincent van Gogh – Most Langlois w Arles (1888)
jednak najbardziej przemawia do mnie energia– Prawdziwa wiosna -> Francisco Goya – Parasolka (1777)
Delikatne i stonowane lato- wspaniale „zobrazowane” ;) po prostu genialnie. Pozdrawiam p.s. blog jest fantastyczny!
Cudowny obraz wybrany dla prawdziwej zimy. Ta nasycona czerwień i głęboki niebieski, z pewnością odnalazłabym się w takich odcieniach. Ale złoto? Ze złotem mam problem. Wiem, że teoretycznie dla każdego typu można dobrać odcień z każdego koloru, ale ja jeszcze na „swój” złoty nie trafiłam.
Mario, niezmiennie podziwiam za ogrom pracy włożony w prowadzenie bloga!
Droga Mario!
Podczytuję Twojego bloga od jakiegoś czasu, ale dotąd nie komentowałam („a kto to w ogóle będzie czytał?”). Ale teraz czas! Więc będzie dłuuuuuuugo!
Jestem pod wielkim wrażeniem tego wpisu o obrazach, co przekłada się na ogólny wyraz uznania dla tego, co robisz na swoim blogu. Kawał ambitnej roboty, która pokazuje jak serio i z oddaniem traktujesz czytelniczki, siebie, kolory (kolejność dowolna). Serio, ale też bardzo świeżo i dociekliwie. Znakomity pomysł, a ja zamlaskałam z zachwytu, bo się obrazkami zajmuję zawodowo. Tu kilka przemyśleń.
Otóż zerknęłam na „swój” obraz (jestem stonowaną jesienią) i z rozpaczą plasnęłam się w twarz: „o nie, znowu kolory kupy!” – gdyż mam nienawistny stosunek do brązowych ubrań, a na dodatek… no właśnie:
— pomyślałam, że podział na typy nie jest ograniczający, czy skazujący na coś, jak mogłoby się wydawać – wyznacza tylko kierunek; to zdumiewające, ale mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jestem stonowaną jesienią, w wielu brązach (jaśniejszych) wyglądam tak, jakby mi ktoś obciął kontrast (gdyby nie ciemnobrązowe oczy – ten brąz akurat lubię!) – wszystko mdłe, nijakie i brakuje powietrza. Z dużym prawdopodobieństwem, gdybym ubrana w brązy położyła się na ziemi podczas prac ogrodowych na przedwiośniu, ktoś wziąłby mnie za kupkę liści lub zacząłby mnie przekopywać. Ja swoją bazę buduję z szarości (nawet ciemnych, ale ciepłych), odcieni oliwkowych i mleka pełnotłustego z kroplą kawy (tzn. nie jest białe, tylko żółtawe). Plus złoto, granat i bordo.
— Nie wszystkie kolory z palety muszą się zawsze bezwzględnie sprawdzać u danego typu. Zatem takie paletki wyznaczają kierunek, a nie zwalniają z samodzielnego myślenia i to jest cudowne.
— Po wykonaniu facepalmu („no nie może być!”) rzuciłam się do szafy i natychmiast zrobiłam w niej remanent (serio) po czym doszłam do wniosku, że to, co lubię najbardziej, to w większości właśnie kolory wybranego przez Ciebie obrazu – jesteś boska! (oprócz brązów, oczywiście). Wszystko się zgadza (plus dodatek granatów i cieplutkiego bordo). Dodatkowy plus – porządek w szafie i niechciany wór z nienoszonymi ciuchami odstawiony do kąta („chcesz efektywnie sprzątnąć? poczytaj Marię”)
— zatem obraz, który wybrałaś zawiera pełną definicję kolorystyczną stonowanej jesieni, w ramach której jest jeszcze mnóstwo podzbiorów i indywidualności
— zrobiłam sobie w komputerze własną paletkę stonowanojesienną (’customized’! ha ha) – taka jesteś inspirująca!
— każdy kolor solo z osobistej paletki musi sprawiać, że czujemy komfort
— w wielu kolorach spoza paletki wyglądam dobrze (mam nawet sposób na czerń), ale kolory z paletki są po to, żeby wyglądać SUPEREKSTRA!!!
— śmieję się, że moje kolory muszą mieć coś ze spranej szmaty – na osobach o innym typie urody rzeczywiście te kolory tak wyglądają; na odpowiedniej osobie nagle stają się bogate i nabierają blasku (to ja! to ja!)
Na koniec – czy planujesz pokazać te obrazy dla każdego typu, które nie zwyciężyły castingu, ale znalazły się w finale? Jestem strasznie ciekawa. Opowiadanie o typach urody za pomocą obrazów jest strzałem w dziesiątkę, bo nie są to abstrakcyjne paletki, tylko gotowe zestawienia barwne tworzone przez wyczulonych na kolor artystów – tu wszystko do siebie pasuje i się tłumaczy, nie ma fałszywej nuty. Widać dominantę i jej relacje z akcentem.
Dla mnie stonowana jesień ma coś ze starych, podniszczonych fresków – średniowiecznych czy wczesnorenesansowych. Tam kolory są jakby przykurzone, czas je przyciemnił lub lekko wypłowiały, a jednak zachowują definicję. Są kontrasty, ale nie są głębokie. Są kolory, ale nie krzyczą. Jeśli jest ciemno, to bez agresywnych kontrastów.
Jestem bardzo, bardzo ciekawa Twoich skojarzeń w innych obrazach.
Bardzo mnie cieszy, że pokazujesz, ze zajmowanie się pasującymi ciuchami to nie żadne puste fiu-bździu, tylko twórcze, refleksyjne podejście. Dla mnie idealnym sposobem na ubieranie jest podejście jak do komponowania obrazu.
Jeszcze raz – chapeaux bas!
„Na koniec – czy planujesz pokazać te obrazy dla każdego typu, które nie zwyciężyły castingu, ale znalazły się w finale? Jestem strasznie ciekawa. Opowiadanie o typach urody za pomocą obrazów jest strzałem w dziesiątkę […]”.
Podpisuję się! Pomysł żeby pokazać pory roku w obrazach rzucił mnie na kolana. Jest tylko potwierdzeniem dlaczego wciąż tu zaglądam i czytam wszystkie porady, aż oczy zapieką (a nawet dłużej!). I ja też chcę zobaczyć te wszystkie obrazy!:) Zwłaszcza te dotyczące jasnej wiosny, a także jasnego i zgaszonego lata.
Mario ja przez Ciebie nie mogę spać! :)
Stonowane lato jest po prostu piękne. Penelopa, Dirty Dancing, bez. Ciężko opisać, jaką dumą się uniosłam, gdy stwierdziłam, że to mój typ urody. Jednak pochodziłam z tą myślą trochę i ciągle coś mnie dręczyło. Czerń. To moja królowa, ideał nad ideały, elegancka, klasyczna, może być tajemniczo łagodna, ale i siarczyście okrutna. Przez nią właśnie nigdy nie byłam w stanie polubić impresjonizmu. I tak myślałam, myślałam, aż skierowałam się w stronę swojej szafy. Zarzuciłam kilka bluzek w kolorach stonowanego lata i… wyglądałam źle. Cera nabrała niezdrowego, żółto-ziemistego odcienia. Udałam się z pytaniem do domowników, wszyscy uznali, że to nie to, że odżywam w wyraźnych kolorach, w czerni, czystej bieli, mocnej czerwieni czy intensywnej niebieskości. Czyli co? Jednak zima? Nie określałabym swojej urody jako wyraźnej. A może jednak? Kieruję teraz zainteresowanie w stronę prawdziwej zimy i to chyba ja. ;) Najbardziej przemawiają do mnie te szkliste, jednolite, szarawe oczy. Czyżby grono pań zim się powiększyło?
Jakiś czas temu wpadł mi pomysł na typy urody jak… ptaki:) Ciekawe co tam jeszcze masz w zanadrzu:)
Bardzo mi się podoba kolor tej parasolki na obrazie prawdziwej wiosny. Jak zwykle trafiłaś w 10 z ,,moim” typem urody.