Potraktujcie ten wpis z przymrużeniem oka. Raczej nie chciałabym, by był interpretowany jako porównanie kobiecej urody do miast. To samo w sobie wydaje się dziwne. Bardziej chciałabym się skupić na klimacie, pewnych podobieństwach do poszczególnych palet typów kolorystycznych i energii danego miasta. Zabawa, nie analiza, a już na pewno nie wyrocznia.

W żadnym mieście niestety nie byłam, opieram się wyłącznie na internecie i jak to u mnie bywa, na czytaniu o danym mieście. Czasem coś mnie zauroczyło, coś zaciekawiło, na czymś zawiesiłam oko i to wystarczyło, by wciągnąć to miasto na listę. Mogę śmiało teraz powiedzieć, że mam pragnienie, by odwiedzić każde z tych miast. Zaczynajmy.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z rewelacyjnej strony z bezpłatnymi zdjęciami stockowymi Unsplash.

Czysta wiosna -> Moskwa

W starych podręcznikach od języka rosyjskiego nigdy nie dostrzegłam tej energii i żywych kolorów na Placu Czerwonym w Moskwie, bo po prostu wszystkie zdjęcia były czarno-białe, a jeśli nie to szarawe i nie były w stanie oddać realiów. Co dla mnie ciekawe, pisałam Wam kiedyś, że czysta wiosna kojarzy mi się z witrażami w kościele – jakoś zawsze wybieram dla tej pory roku coś związanego z religią. Na zdjęciu Sobór Wasyla Błogosławionego, który stoi na Placu Czerwonym, tuż obok Kremla.

Prawdziwa wiosna -> Kopenhaga

Duńskie wzornictwo jest na tle całej Skandynawii najbardziej kolorowe, a powiedziałabym nawet najbardziej ludzkie, przytulne i łatwe do wprowadzenia w polskim domu. Kopenhaga kojarzy mi się z ciepłymi, żywymi kolorami, głównie za sprawą ulicy i kanału Nyhavn, przy których stoją domki z barwnymi fasadami.

Delikatna wiosna -> San Francisco

San Francisco kojarzy się głównie z więzieniem Alcatraz i mostem Golden Gate, ale ja wolę się jednak skupić na moście. Te przepiękne turkusy, błękity i zielenie w wodzie, uzupełnione jeszcze czerwienią, którą widzimy na stalowej konstrukcji mostu można przenieść na wygląd delikatnej wiosny – turkusowa biżuteria, czerwone usta.

Delikatne lato -> Lizbona

Miasta dla delikatnego lata szukałam tam, gdzie jest ciepło i jasno. To mogłyby być również greckie miasteczka, zwłaszcza te, w których domy mają białe fasady i błękitne dachy. Ostatecznie, po obejrzeniu zdjęć ze stolicy Portugalii, to jednak pastelowe domki chwyciły mnie za serce. I tutaj znakomicie widać, jak pięknie można przełamać mdłe kolory czymś ostrzejszym.

Prawdziwe lato -> Szafszawan

Błękitne miasteczko w Maroku, o którego istnieniu nie miałam zielonego pojęcia jeszcze przed pisaniem tego posta. Są różne teorie na temat tego, dlaczego prawie wszystkie domy są pomalowane na niebiesko, odsyłam tutaj po więcej zdjęć i informacji. Wygląda to bajecznie. Dla mnie właśnie błękity są kolorem najlepiej odzwierciedlającym energię prawdziwego lata.

Stonowane lato -> Tajpej

Zawsze wprowadzam do opisów stonowanego lata jakąś melancholię i rozmarzenie, dlatego teraz chciałam połączyć zachód słońca (który tak właśnie „smutno” postrzegam) i mgliste tło z czymś bardziej nowoczesnym – ze srebrnymi wieżowcami, surowością miejskiej zabudowy, elementami miasta, które poustawiane są koło siebie jak klocki. I też taką mam wizję kobiety stonowanego lata – w delikatnej sukni i ciężkiej biżuterii.

Stonowana jesień -> Chicago

Z kolei Chicago jest dla mnie na tle innych miast w których dominują wieżowce, dość charakterystyczne – odnajduję na jego zdjęciach spokój i chyba przyczyną tego jest stonowana, raczej ciepła kolorystyka, sporo cegły, odważne połączenia starego z nowym. Wietrzne miasto często nazywa się najlepszym reprezentantem amerykańskiej architektury. Tutaj znajdziecie osiemnaście charakterystycznych przykładów tejże. Stonowana jesień nie musi szukać spokoju jedynie w „drewnianych” inspiracjach.

Prawdziwa jesień -> Bolonia

Od samego początku wiedziałam, że prawdziwej jesieni muszę szukać w jakimś starym mieście. W Polsce pewnie byłby Toruń albo Kraków, a na zdjęciu widzicie włoską Bolonię. Takie właśnie ciepłe brązy i czerwienie w niesamowicie wręcz przesadnym nagromadzeniu nie będą straszne temu typowi urody. Starość jest tu oczywistą zaletą, bo nadaje szlachetnego wyglądu, a więc sięgamy po oczywiste inspiracje: starzejąca się skóra, okulary stylizowane na stare, stare złoto…

Intensywna jesień -> Amsterdam

Spójrzcie tylko na te domki, mam wrażenie, że zaraz rzucę się na monitor i je zjem :) Wyglądają jak tabliczki czekolady albo pierniki. To oczywiście za sprawą tych brązów, Amsterdam znajduje się w tym zestawieniu, ale nie zapominajmy również o jaśniutkich okiennicach, które tylko wzmagają ciemność fasad. Te wszystkie kolory kojarzą mi się z tym, jak podchodziło się do makijażu i stylizacji na początku lat 2000. Pamiętacie te stylówki z brązem w roli głównej? Brązowe torebki, skórzane kurtki, do tego jakieś borda i śliwki na włosach, brązowa pomadka… Idealne schematy dla intensywnej jesieni.

Intensywna zima -> Toronto

To miasto było przeze mnie najdłużej „mielone”. Zachwyt. Na zdjęciu Dominion Centre zaprojektowane przez słynnego niemieckiego architekta Ludwiga Mies van der Rohe. To wprawdzie jakiś fragmencik, ale takich mrocznych, czarnych budowli znalazłam więcej. Inspiracja jest oczywista – ubrać się na czarno i nawieszać na siebie złota.

Prawdziwa zima -> Kuala Lumpur

Choć najbardziej znanym obiektem w stolicy Malezji są Petronas Tower, to zdecydowałam się umieścić tutaj piękne zdjęcie stadionu narodowego z lotu ptaka. Wszystko tu pięknie gra i daje ładne możliwości inspiracji dla prawdziwej zimy. Biel w kontraście niekoniecznie do czerni, ale do zieleni i czerwieni można przenieść dosłownie na ubranie: czyli np. czerwone usta, biały t-shirt, zielona spódnica, akcesoria skórzane w czerni.

Czysta zima -> Tokio

Dynamiczna, rozświetlona, przesadzona – było oczywiste, że przy czystej zimie pojawią się neony. Jakoś ciężko mi się osadza tę porę roku w takiej naturze, którą widzimy za oknem. Zawsze jest to coś niezwykłego jak egzotyczne ptaki czy wyjątkowe kwiaty, dlatego i miasto nie może być za spokojne. Natłok kolorów od których większości ludzi kręci się w głowie, nie jest dla czystej zimy niczym niezwykłym.

Wiem, że temat nie jest zamknięty. Można mnożyć skojarzeń, można mieć zupełnie inne odczucia. Zachęcam więc do przemyśleń – jakie miasta kojarzą Wam się z typami urody i dlaczego?