Dzisiaj o metodzie kompletowania spójnej garderoby, którą każdy może wdrożyć do swojego życia nawet w tym momencie. Nie będzie to dla większości z Was może zbyt odkrywcze, ale jeżeli chociaż jedna osoba zastanowi się nad tym i uzna, że jest w tym sens będę uważać napisanie tego za potrzebne.
Każda kobieta ma w swojej szafie przynajmniej jedną rzecz, którą lubi. Taką perełkę, którą albo nosi non stop, albo która wisi i czeka na specjalne okazje. Może to być jedna, może to być kilka rzeczy. To są takie przedmioty, które pasują Ci idealnie. Po prostu nic byś w nich nie zmieniła. Jesteś zadowolona z ich jakości, są świetnie dopasowane do Twojego stylu, a w swojej kategorii (ubrania, akcesoria) nie mają sobie równych. Gdy ich używasz dostajesz komplementy albo czujesz się na tyle komfortowo, że w ogóle zapominasz, że trzeba się trochę postarać, żeby dobrze wyglądać. W pełni wierzysz, że taka rzecz spełnia swoje zadanie. Jedynym Twoim zmartwieniem może być tylko fakt, że nic nie trwa wiecznie, wszystkie rzeczy mają swoją wytrzymałość i kiedyś trzeba będzie znaleźć dla tych perełek godne zastępstwo.
To właśnie taki satysfakcjonujący zakup powinien być Twoim drogowskazem. Jeżeli poszłaś w danym kierunku i jesteś z tego w pełni zadowolona nie powinnaś się wycofywać. Wręcz przeciwnie, pozwól by taka perełka naprowadziła Cię na odpowiedni kurs.
Jeżeli więc chcesz kupić jakąkolwiek rzecz do swojej szafy pomyśl o swej perełce i postaraj się tę nową rzecz dopasować do niej oraz zastosować do kupna takie standardy jak przy zakupie perełki. Chodzi mi o kupowanie nowości przez pryzmat tej wybranej perełki. Już tłumaczę na swoim przykładzie.
W mojej szafie mogłabym wyodrębnić dwie rzeczy których zakupu nigdy nie żałowałam i które w stu procentach są odpowiedzią na moje potrzeby. Są to sukienka od Natalii Siebuły oraz prosta, skórzana torba firmy Verso, którą noszę na co dzień już ponad pięć lat. Sukienka jest dla mnie synonimem elegancji, tak ja pojmuję bycie eleganckim. To jest rzecz, która absolutnie nie podkreśla figury, ale przez swoją bezkompromisową formę, sprawia, że nosząca ją osoba czuje się silna i nie ogląda się na innych. Torba natomiast nie mogła być bardziej prosta. Wyobraź sobie najprostszą torbę na pasku i wierz mi, że to będzie właśnie moja torba :)
Budowanie garderoby wokół tych dwóch rzeczy jest bardzo łatwe i sprawdza się znakomicie. Kiedy kupuję eleganckie buty zastanawiam się czy będą pasowały do mojej sukienki albo czy przynajmniej będą się z nią zamykały w tym samym estetycznym zbiorze. Ostatnio zachwyciłam się pięknymi lakierkami z Clarksa i muszę Wam powiedzieć, że nie zastanawiałam się długo. Pozwoliłam sobie na wydatek, bo wiedziałam, że buciki będą idealnie pasowały do sukienki i że one też wkrótce staną się moją perełką. Dawno sobie niczego nie kupowałam, więc taki w pełni przemyślany i dopasowany do potrzeb zakup jest świetny.Tak samo robię przy zakupie rzeczy, które mają mi służyć na co dzień. Jako, że moja skórzana torba tak wspaniale do mnie pasuje staram się, żeby jeżeli coś do niej nie pasuje znikało z mojego pola widzenia. I gdybym miała kupować trampki, jeansy, płaszcz to zastanowiłabym się czy te rzeczy współgrałyby z torebką. Natomiast do zakupu innych skórzanych akcesoriów staram się stosować te same standardy co do torby: te rzeczy powinny być proste, jednokolorowe i nastawione po pierwsze na funkcjonalność, po drugie na wygląd. I powiem Wam szczerze, że przez te pięć lat od kiedy mam tę torebkę nic nowego w dziale galanterii skórzanej mi się nie trafiło. Wcale z tego powodu nie rozpaczam. Wręcz przeciwnie, jestem przekonana, że następny zakup będzie równie udany co ten pierwszy.
Napiszcie co myślicie o tej metodzie? Jakie perełki macie w swoich szafach?
Zanim doczytalam do konca, zdazylam pomyslec o kilku rzeczach. Z roznych powodow, niekoniecznie wyzej wymienionych. A potem uzmyslowilam sobie, ze moja perelka sa buty kupione jakies 4 lata temu. Skorzane oksfordy na slupku. Wiazane. Swoja swietnosc maja juz za soba, choc dbam o nie jak moge. Czuje nawet, ze chyba stalka w prawym jest na wykonczeniu (albo juz pekla), bo obcas dziwnie ucieka do tylu… :-( Te buty to ja. Wiem to. Zawsze, gdy takie widzialam, w sercu robilo mi sie cieplej, a w brzuchu lataly motylki. Podkradalam takie kuzynce, a gdy pewnego dnia przyjaciolka odstapila mi swoje, bo na nia byly ciasne, nie moglam uwierzyc w swoje szczescie! Od 4 lat mam samodzielnie kupione, za masakryczne dla mnie pieniadze. Ale nie ma w mojej szafie niczego, co bym tak kochala i tak eksploatowala. A ze z jeansami wygladaj bardzo stylowo, pokochalam polaczenie granatu z brazem :-)
tak… takie buty są piękne kupiłam takie trzy lata temu i w okresie przejściowym biegam w nich na okrągło pasują nieomal do wszystkiego ale najbardziej lubię je z dżinsami….
Nawet znalazlam je w sieci!
http://www.google.de/imgres?imgurl=http://s3.thisnext.com/media/largest_dimension/Piperlime-Womens-Oxfords-by_56BCEAED.jpg&imgrefurl=http://www.thisnext.com/item/0E9F8B35/Piperlime-Womens-Oxfords-by&h=551&w=551&tbnid=STh_E0fQD8Z_PM:&zoom=1&q=biviel+oxford+shoes&tbnh=90&tbnw=90&usg=___XFQGcdYMuG3LR_iipibS1D-Eno=&docid=NjZTW0sAKjcFWM&sa=X&ei=3GNeU9OpIojkswby1ICQBA&ved=0CF4Q9QEwBA&dur=26
Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś tak ładnie mówił o bucikach. Musisz je naprawdę lubić… Świetnie jest mieć tak satysfakcjonującą rzecz :) I widzę, że one naprawdę mogą pasować do strojów o różnym charakterze!
Mam w podobnym stylu botki za kostkę :) Noszę je chyba ze cztery lata od jesieni do wiosny. Zobaczyłam kiedyś podobne u Aife na blogu i zamawiałam przez internet – najpierw czarne, lekko ocieplane na zimę, potem przejściowe jasnobrązowe bez ocieplenia. A potem mnie wkurzało, jak się pojawiły w każdym sklepie i nikt nie wiedział, że ja wcale nie noszę tego, co wszyscy, tylko wymyśliłam i wyszukałam dwa lata wcześniej ;) Marzą mi się takie oksfordy, ale zawsze znajdą się pilniejsze wydatki, a nie chcę kupować z kiepskich materiałów – bo jak będą ładne, to mi będzie żal, jak się rozpadną.
Moje perełki to kaszmirowy jasnoszary cardigan z lumpeksu (może nie w tym sensie, że pod niego kompletuję wszystko, ale to jedna z ulubionych rzeczy), właśnie też dodatki – wspomniane botki, mokasyny rudobrązowe z frędzelkami, torba listonoszka (oszczędzałam na niej i trafiła się jakaś dziwna, widocznie nie dość wyprawiona i zaimpregnowana skóra, co się bardzo brudzi i farbuje od granatowych jeansów, kiedyś wymienię na inną podobną), koszulo-tuniki z niską stójką zamiast kołnierza i sukienki do kolan – właściwie wszystkie są moimi perełkami. Dlatego, że zrobiłam kilka remanentów w szafie i teraz mam rzeczy mało, ale za to nic zbędnego i niepasującego. I ma skórzaną kurteczkę. Najpierw znalazłam w lumpeksie ze sztucznej skóry, ale w niej mi było gorąco zawsze, potem znalazłam podobną ze skóry naturalnej, w ładnym jasnym odcieniu. To nie do końca ideał, ale liczę, że uda mi się znaleźć tej długości i koloru w moim rozmiarze i dobrze leżącą ramoneskę – i to będzie ideał, do którego dochodziłam kilkoma krokami.
stalkę można zawsze wymienić u dobrego szewca :)
Fajne podejście. Też mam dwie ulubione sukienki, zupełnie różne – jedną w stylu Twojej od Natalii, drugą wiosenną, pudrowy róż, drobne kwiatuszki. Co ciekawe obie kupione „przypadkiem”, bez spiny, że muszę coś dzisiaj znaleźć. Ja mam jedynie problem, że rzeczy, które pasują do mnie w 100% właściwie nie ma w sklepach. Albo że wymyślę sobie jakiś projekt w głowie i potem w żaden sposób nie mogę tego znaleźć. Ostatnio zaczęłam myśleć o szyciu sukienek, ale obawiam się, że krawcowa nie będzie w stanie całkowicie odwzorować mojej wizji…
A w ogóle Mario, dziękuję Ci za ten wpis „wszystko mam”, zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na zakupy i częściej wracam bez niczego, ale nie wprawia mnie to w zakłopotanie, a na najbliższe wesele idę we wspomnianej sukience wiosennej i wcale się nie przejmuję, że to już kolejna impreza w niej :)
I jeszcze jedną rzeczą się muszę pochwalić i powiedzieć, że to dzięki Twoim tekstom – moja szafa się robi coraz bardziej przejrzysta, zaczyna dominować w niej szarość i jako dodatek – pudrowy róż. Ach, to naprawdę zabiera wiele zmartwień :)
Mona, bardzo się cieszę, że przeczytałaś i wzięłaś coś dla siebie z różnych tekstów. Pudrowy róż i szarość to piękne i oryginalne połączenie! Kolekcjonuj sobie teraz rzeczy i stawiaj tylko i wyłącznie na jakość. Już niedługo dzięki tej zasadzie czeka nas taka niesamowita lekkość bytu, że żadne reklamy, promocje, konsumpcjonizm, rozrzutność czy inne negatywne czynniki nie będą miały na nas wpływu :) Ale jestem zadowolona, że nie jestem sama :)
Nigdy tak nie myślałam o robieniu zakupów, a brzmi bardzo sensownie. Przychodzą mi do głowy moje dżinsy-rurki, łososiowa sukienka i musztardowa ramoneska, która niestety już lata świetności ma za sobą. Myślę, że robienie zakupów przez pryzmat „perełek” może być świetnym sposobem na eliminację wydawania kasy na mało przydatne rzeczy.
Pewnie, i dodatkowo jeszcze zmusza nas do zastanowienia się przy wieszaku sklepowym. Nie ma mowy o czymś takim jak impuls zakupowy, który w 99% jest negatywnym zjawiskiem.
ja ma sandałki. płaskie, skórzane, czarne, z paseczków układających się ukośnie (w jedną i drugą stronę)do stopy i okalających piętę. minimalistyczne, proste, dziewczęce. Kiedyś śmiałam się, że gdyby z 20 wtedy par butów kazano wybrać te jedne jedyne – wybrałabym te sandałki (a trzeba wiedzieć że jestem butowym fetyszystą). Moim życiowym mundurkiem jest biały podkoszulek/koszula, biała rozkloszowana spódniczka przed kolano i te sandałki. Mogłabym z takiego zestawu wychodzić tylko do kąpieli :-)
Jak fantastycznie… Aczkolwiek takie sandałki to dla mnie troszkę zdziwienie, bo zazwyczaj bardzo trudno dostać idealne letnie buciki :)
Doskonały wpis, Mario. Mam taką perełkę – to sukienka, która wymaga wprawdzie ode mnie rezygnacji ze słodyczy na jakiś czas, jeśli chcę ją założyć, ale za to jest tak piękna, że mogłabym na nią patrzeć bez końca. Kiedy byłam nastolatką, taką perełką była szara bluzka w paski. Myślę, że jakoś nieświadomie zaczęłam ostatnio wykorzystywać zasadę opisaną w Twoim poście na zakupach i naprawdę czuję się w mojej szafie coraz lepiej. Wszystko zaczęło się od Twojej analizy kolorystycznej – od tamtej pory kupuję wyłącznie ubrania w moich kolorach, a skoro już wybrzydzam w kwestii kolorów, to dlaczego też nie powybrzydzać w innych i kupić coś, co naprawdę do mnie pasuje?:)
Dziękuję! Rzadko komentuję, ale czytam regularnie. :)
Bardzo mnie cieszą Twoje słowa. Obrać dobry kierunek to już wykonanie największej pracy. Teraz tylko i aż być konsekwentnym. Ja też mam taką rzecz, że nie mogę do niej jeść słodyczy, hihihi :)
Bardzo sensowne, choć ja bym się zaczęła „dusić” w tak przemyślanej garderobie. Choć z drugiej strony na lato mam skórzaną torbę Ani Kuczyńskiej za którą wywaliłam pensję krajową i od dwóch lat staram się dobierać sukienki i kolor butów pod tą torbę. Bardzo żałuję jej zakupu, poniosło, ale jest „niesprzedawalna”, więc tak się z nią i z tą nieszczęsną garderobą męczę już kolejny rok :))
A sukienki od Natalii Siebuły to fantastyczna sprawa – jedna sukienka robi właściwie wszystko. Podzielam zachwyty.
Dlaczego jest „niesprzedawalna” ? :)
Podlinkuj tę torebkę, żebyśmy zobaczyły jak wygląda. Może coś się uda zrobić, może kogoś uszczęśliwi :)
Niesprzedawalne są tylko prezenty od teściowych ;)
ja mam dwie perelki- skorzana czarna kurtka kupiona chyba 8 lat temu w c&a, dopasowalam do niej juz wiele t-shirt, spodni i butow, nawet szale ala komin. moja druga perelka to czarne jeansy rurki. tak czesto je nosze,ze niestety juz nie sa kruczo czarne a maja juz polot „siwizny” od prania. kupilam nawet farbe tekstylna by utrzymac czern…walcze o nie dalej. staram sie zawsze myslec kupujac nowa ciuszek myslec o tym do czego mi pasuje i z czym moglabym skompletowac dany element. swiadome zakupy ciesza nie tylko nasz portfel ale i nas samych-za trafnosc decyzji :) pozdrawiam Ewa
Skoro tak dzielnie walczysz o te jeansy to jest to perełka pierwszej klasy. Prawdziwa determinacja – brawo!!!
wh0cd262931 arimidex colchicine gout rosuvastatin crestor
wh0cd882427 kamagra
Mam taki chronograf: jak tu
(tylko aktualnie na zwykłym pasku – ciemnobrązowym z białym przeszyciem). Ale nie mogę go nazwać kupionym ,,bo spodobał mi się”. Z nastawieniem, że chcę mieć mechaniczny, koniecznie z manualnym naciągiem (to był najtrudniejszy krok, bo wszystkie to automaty i kwarce), z czarną tarczą, grażdanką i szklanym deklem przez który widać mechanizm, a do tego koniecznie masywny i męski, szukałam miesiącami ideału, też cenowego, aż znalazłam ;) Od tego czasu zbzikowałam na punkcie zegarków (nie, że kolekcjonuję, bardziej reanimuję stare). Kupiłam za całą porcję stypendium doktoranta ;)
Ale, oj, warto było. Trwałość też jest tu niekłamanym atutem, przeżyje wszystkie moje ubrania, buty i torby i mnie prawdopodobnie przy dobrym serwisowaniu też ;)
*aha, trzeci od dołu w linku
OMG Dziadova –> koneserka
:D Zegarki to temat przy którym piszczę (i piszę) jak nastolata :)
A moje perełki są z h&mu i f&f – najprostsze legginsy, ale mają w sobie coś dzięki czemu są takie 'moje’. I dwa proste t-shirty jeden z długim rękawem i drugi z krótkim, tak świetnie się układają. Na dodatek kupiłam je w jakimś outlecie za cene nie wyższą niż 10 złoty!! Noszę je już dość długo i zawsze jak je zakładam to czuje się suuuuper ;) Pozdrawiam.
Fajnie. Czy jakość tych ubrań tez jest bez zarzutu?
Nie narzekam, a noszę je bardzo często i od ponad roku :) Za to t-shirt betterfly – młodej polskiej marki – tragedia!!! ciuchy w internecie wyglądają bombowo, a w realu to prawdziwe szmatki, poskręcane szwy, przetarcia, zmechacenia, preferuje jak najprostsze ubrania, jednak z powodu mojej skaczącej wagi zakupy to prawdziwy koszmar. Pozdrawiam Ciebie i Maluszka! :)
wh0cd77972 atenolol online
wh0cd819300 resource
Ta metoda się sprawdza w 100 %! Przypominam sobie od razu o moich butach na obcasie i z dwoma paskami na kostce. To były jedyne buty na szpilce, w których mogłam pokonywać długie dystanse. Tak je eksplorowałam, że zdarłam oba obcasy do 'gwoździ’ a i wyżej je uszkodziłam. Drugie takie same na szczęście znalazłam na Allegro. Podobnie było z moją czekoladową kurtką skórzaną. Zeszła skóra na plecach od noszenia bardzo ciężkiej torebki. Przechodziłam w tej kurtce całe studia i bardzo było mi żal się z nią rozstawać. I znów szczęście – na Allegro znalazłam ją za 20 zł w dość dobrym stanie (a dobrych kilka lat temu zapłaciłam za nią 300 ;) Pamiętam bo się zastanawiałam czy kupować tak drogo, biorąc pod uwagę jak często i długo w niej chodziłam ostatecznie było warto. Ogromnie się cieszę, że ktoś chciał się pozbyć jej następczyni prawie za darmo ;) Tak poza tym jeśli znajdę buty, które w 100% odpowiadają moim gustom to zdarza się, że kupuję drugą parę na zapas (o ile kosztują w miarę nie za dużo). Masakrycznie szybko niszczę buty ;/
W życiu bym nie pomyślała, żeby kupić dwie pary takich samych butów –> człowiek to jednak ma swoje ograniczenia :)
Zgadzam sie w 100% Mario z Twoim wpisem. Ja już mam prawie 40 na liczniku wiec miałam jak dotąd trochę czasu na skompletowanie kilku perełek: czarne baleriny Repetto, biały i czarny sweter „w serek” z kaszmiru, czarna ultraprosta sukienka z matowego jedwabiu i czarny trench Burbery (prezent:-)). A, no i moja męska marynarka z szarego tweedu, noszona tyle razy, ze ledwo sie trzyma w jednym kawałku …
Repetto gdzie kupowałaś i czy są warte swojej ceny?
Kupiłam je na przecenie w sklepie na Mokotowskiej w Warszawie (shoeflada), butiku już nie ma ale jest sklep internetowy o tej samej nazwie http://www.shoeflada.pl Te buty są rzeczywiście dosyć delikatne (maja cienkie, skórzane podeszwy) ale dla mnie to najwygodniejsze buty swiata :-) , no i pasują do wszystkiego. Kupiłam kilka innych balerin wyglądających tak samo jak Repetto i żadne nie były dla mnie tak wygodne jak pierwowzór.
Dziękuję, cenny link :)
Troszkę nawet za bardzo…:-)
na cienkie skórzane podeszwy polecam zelowanie. Mój szewc robi to co prawda aż za 60 zł, ale warto.
Ja tez tak robię :-)
Idealnie skrojona, perfekcyjnie dobrana czarna spódnica ołówkowa, 100% wełna, zakrywająca kolana. Nawet jeden z kolegów komplementował mnie w niej kiedyś. Dziwne to było.
Chwilowo z niej „wyrosłam”, ale wzięłam się za siebie. Spódnicę oddałam do czyszczenia i czeka na lepsze czasy.
Czarna prosta torba od L.Credi. Żyłowana non-stop od jakichś 2 lat.
Klasyczne szpilki z wiadomego sklepu.
I parę innych rzeczy z serii „nigdy cię nie oddam” :)
sandałki z mojego komentarza też są z tego wiadomego sklepu :-)
a co to za sklep? :) bo nurtuje mnie to strasznie! albo chociaż w którym poście było info?
Dziewczyny oddały duszę diabłu zwanemu Gino Rossi :)
Etam od razu duszę. :)
Perełek mam cztery. Takie bezapelacyjne i totalne. Spodnie rurki w grafitowym kolorze, luźna ”bezrozmiarowa” bluzka w chłodnym niebieskim kolorze, dwa sweterki na lekko chłodne dni: szary i zimny beż. Ostatnio z automatu większość rzeczy do nich dopasowuję i odkąd je mam to szukam rzeczy podobnych w kształcie i kolorze. Na buty jeszcze nie trafiłam, na torbę też zresztą nie ale ta moja Czwórka to podstawa ;)
Dużo perełek, bardzo fajnie, bo to już jest jakaś baza na podstawie której można ściślej zdefiniować swój styl. Nic na siłę z butami i torbą, bo to raczej powinno zaskoczyć i powalić na glebę – wtedy to będzie TO.
Hmmm… ciekawe spostrzeżenie, na pewno bardzo przydatna metoda. Jednak ja kieruję się inną. Lubię mieszać styl sportowy z surową elegancją, i dodać do tego odrobinę (a czasem trochę więcej ;)) orientalnych dodatków. Dlatego kieruję się kolorem. Dzięki temu, mieszając różne style, ale zachowując przy tym jedną gamę kolorów, i tak osiągam spójną całość (a przynajmniej tak mi się wydaje, hahaha :)).
Buziaki dla Ciebie i Malutkiej Istoty mieszkającej pod Twoim sercem! :)
Ta Malutka Istota się ostatnio porządnie rozpycha i zaznacza swoje terytorium :) Dzięki Oli. Twój styl jest bardzo oryginalny. Fajnie go opisałaś. Jeśli się da opisać to znaczy, że jest super, bo jak ktoś się tak strasznie poci i zastanawia nad wspólnym mianownikiem to znaczy, że ma jeszcze troszkę przemyśleń do zrobienia, haha.
Cudownie! Zżera mnie ciekawość, jakie to uczucie… na pewno niesamowite. Mój instynkt macierzyński włączył mi się już dawno, no ale mamy (ja & mój M) jeszcze trochę do zrobienia zanim ostatecznie zdecydujemy się na dzidzię, hahaha. :)
Dzięki za miłe słowa, komplementy od Ciebie (szczególnie te dotyczące stylu) to ogromny zaszczyt! :)
Cenne wskazówki. Niby oczywiste ale bardzo pomocne.
Mam taką różową sukienkę o bardzo klasycznym kroju w której bardzo się sobie podobam. Rzeczywiście, kupując nową rzecz myślę często, czy będą do niej pasowały.
Co więcej, zaczęłam kupować również inne sukienki w podobnym fasonie i każda zbiera mnóstwo komplementów. To jest świetny fundament mojej garderoby:)
Super. Znalezienie tego jedynego kroju jest najlepszym co można dla siebie zrobić. W razie wątpliwości komplementujemy nim sylwetkę i problem załatwiony. Fajnie, że ta sukienka jest różowa – musi być niesamowity efekt.
Czarna dzianinowa sukienka TUŻ za kolano i z rękawami do łokci. Wyglądam jak milion dolarów i ciągle zbieram w niej komplementy (od ludzi, którzy absolutnie nie chcą mi się podlizać ani nie są zazdrośni). Niestety, niewiele jest rzeczy z italian chic dostępnych w polskich sklepach. Zamówiłam archiwalne numery „burdy” i wybieram materiały. Będzie się szyło.
Potwierdzam – ta metoda się sprawdza!
Wow! Pod wrażeniem!
Moja największa perełka to sukienka – przed kolano, jasno-beżowa, zapinana na guziki, z krótkim rękawkiem. Jest jedną z niewielu rzeczy które kupiłam za pełną cenę (a nabywałam ją w czasach studenckich oszczędności, gdy zakupy nawet w tańszych sieciówkach robiłam tylko na wyprzedażach). Uwielbiam ją za to jak w niej wyglądam i się czuję i za to jak wiele do niej mogę dobrać.
Mogłabym mieć więcej jej podobnych :)
A druga rzecz to sandałki kupione w zeszłym roku, gdy już prawie straciłam nadzieję na znalezienie takich które mi się idealnie spodobają. Są płaskie, w neutralnym, takim „skórnym” kolorze, z paseczkami.
Teraz tylko muszę rozłożyć „idealność” tych rzeczy na czynniki pierwsze żeby wiedzieć co kupować :D
O tak, po rozłożeniu idealności, o ile przysiądziesz do tego na chwilkę, mogą ci wyjść całkiem ciekawe rzeczy. Staraj się zwrócić uwagę nie tylko na cechy fizyczne, ale też na to jak się w danej rzeczy czujesz i co mówią Ci o niej inni :)
To co piszesz wydaje się być oczywiste i prawdziwe, ale jest zupełnie sprzeczne z moim doświadczeniem. Zwykłam ubierać się delikatnie, żeby nie powiedzieć monotematycznie;) Brązy i zielenie to większa część szafy. Za każdym razem, gdy ubiorę coś w innym kolorze, słyszę komplementy, kilka dziennie. A wcale nie czuję się w stu procentach sobą w tym, w czym jestem;) Może po prostu ludzie lubią zmiany.
U mnie perełką jest sukieneczka na ramiączkach, w kolanko, dość blisko ciała, biała w bardzo małe zielone i niebieskie kwiatuszki – uwielbiam ją i z żalem myślę, że już w moim wieku powinnam pomyśleć o rozstaniu :D Dłuuuugi czas nosiłam ją namiętnie, czasem jako tunikę, czasem jako sukienkę – i mimo, że lata świetności ma za sobą, raczej nieprędko wyrzucę. Druga perełka to oliwkowa spódnica w kolano, w sportowym stylu – uwielbiam i dopasowuję pod nią zakupy. No i moje jeansy za 1 zł zakupione na szmateksie – idealna głębokość, idealny niebieski jeans, idealny krój – lekko rozszerzany od kolan… Nieważne, że to nie wyszczupla oraz nie jest modne – ale komfort – idealny!
niestety, się już kończą. Kolejna – długa spódnica z jeansu, o dość specyficznym kroju, z wielką kieszenią na dole, rozkloszowana i ciemna – to cała ja – nie wyobrażam sobie rozstania :) Niestety, mam wrażenie, że wszystkie te rzeczy pasują do dużo młodszej kobiety – a nie bardzo potrafię wyobrazić sobie coś, co mi te nieco nastolatkowe ciuszki zastąpi :)
wh0cd188173 vardenafil generic bupropion more cheap flagyl
wh0cd544934 crestor bupropion
wh0cd318416 provera amoxil amoxil
Świetny blog, niesamowicie pomocny i profesjonalny. Chciałabym prosić Cię o pomoc w identyfikacji mojego typu urody, ponieważ ja sama mam wrażenie, że jestem kameleonem. Od wielu osób słyszałam, że ładnie mi w każdym kolorze włosów, a przerobilam blondy platynowe i złote, rudości, czerwienie, brązy od średnich do ciemnych i czerń aż po granatową. Czy zdjęcia na maila wysyłać z zamaskowanymi włosami? Mogą trochę fałszować obraz. Pozdrawiam serdecznie
Moją „perełką” również jest coś do bólu prostego w formie, przez co jest ultra łatwe do stylizacji, a zatem i funkcjonalne. :) Jest to czarny long–sleeve z dobrej jakości bawełny, w czarnym kolorze. O dziwo w niczym nie czuje się tak seksowna jak w nim! Mam „słabe” stawy, więc na co dzień wybieram baleriny/mokasyny/trampki, a mimo to w połączeniu z tą czarną bluzką czuję się bardzo elegancko. Za to, paradoksalnie, w białym czuję się bardzo niekomfortowo, więc się go pozbyłam. :D
dałabyś namiary na tę dobrą bawełnę?
Sklep z odzieżą używaną. : >
:-) jak mogłam przypuszczać coś innego :-)
Yup, that’ll do it. You have my appreciation.
czarny, w czarnym kolorze – niepotrzebne powtórzenie* :P
leginsy z lumpeksu w arafatkowy wzór i czarna koszulka bez rękawów, nieco za luźna z napisem „in your wildest dreams” :P
smuteczek, a ja chyba nie mam takich perełek.
niektóre rzeczy lubię bardziej, inne mniej, ale nic aż tak, żebym wokół tego przedmiotu budowała bazę
:-(
A u mnie, całkiem niedawno zaczęło się od pierścionka. Specyficzny bo w typie kastetu, prosty jak budowa cepa, z matowego „srebra”, kupiony za piątaka na przecenach w H&M. Niby jakość średnia i na pewno nie przetrwa próby czasu, jednak nakierował mnie jaką biżuterię lubię. Srebrną, uproszczoną o nieklasycznej formie. Dziwne, że zauważyłam to dopiero niedawno. Może, dlatego, że taka biżuteria nie krzyczy ze sklepowych witryn?
Buty tylko skórzane bądź z tkaniny.
Większość ciuchów mam jasnych- pozostałość po mojej zeszłorocznej fascynacji beżami, pistacją, różem itp. Jednak dzięki owej fascynacji nauczyłam się, że jednak wole się w ciemnych kolorach i czerni tak bardzo odradzanej jasnemu latu. Ale hej! przecież, to sobie mam się podobać :)
Pozdrawiam
p.
Mario, guru ty moje, ja troszkę nie na temat ;) Może podpowiedziałabyś mi jak ukryć/ odwrócić wzrok/ spowodować, żeby nie rzucały się ludziom w oczy: krótką, dość masywną szyję + szerokie, okrągłe, pulchne ramiona + lekki garbik (mamusia mówiła „nie garb się” a ja nie słuchałam :D)? Bo już nie mam pojęcia, jak się ubierać :< Będę wdzięczna za odpowiedź <3
Droga Mario! Wczoraj poprzez komentarze na blogu styledigger trafiłam na Twojego bloga. Przejrzałam Twoje wpisy na temat typów urody i aż zwątpiłam. Czy istnieje możliwość, bym wysłała Ci maila ze zdjęciem, a Ty byś mi powiedziała, jakim typem jestem? :-) Nie widzę tutaj żadnej zakładki kontakt, więc pytam tutaj ;) Pozdrowienia, Marta
Zakładkę kontakt chwilowo usunęłam, gdyż do porodu muszę poodpowiadać na maile, a zebrało się ich sporo. Jak tylko zakładka pojawi się z powrotem zapraszam do wysyłania zdjęć :)
Super, dziękuję za odpowiedź :)
Ja takich perełek mam sporo, jednak najulubieńszą jest pastelowa, kwiatowa sukienka. Ma idealny krój, dobrą długość i przypomina mi wiosnę o każdej porze roku. Czytając tego posta złapałam się na tym, że podczas zakupów za każdym razem podświadomie już przyrównuję nową rzecz właśnie do tej sukienki – czy jest w podobnym stylu, czy wyglądam w niej równie dobrze, czy tak jak ona posłuży mi wiele lat i na każdą okazję. :-)
Ja również mam kilka takich perełek. Generalnie kilka lat temu zainwestowałam w kilka ładnych, skórzanych torebek. Uwielbiam sukienki Simpla – na chwilę obecną posiadam 3 sztuki:) Ostatnio odkryłam w sobie miłość do botków- na buty akurat nie lubię wydawać większych kwot bo mam niesamowity dar do ich niszczenia (po max 2 sezonach ladują w koszu) :(
Zdecydowanie jestem wielką fanką inwestowania w pewne elementy naszej garderoby. U mnie to wygląda tak, że w lepszych latach inwestuję a w gorszych łączę swoje perełki z tańszymi ubraniami.
Jakiś czas temu trochę się pogubiłam „stylowo” i dzięki Twoim wpisom Marysiu zaczynam odkrywać swój styl (a może nawet siebie;))na nowo. Dzięki:)
Czarne kozaki oficerki, ciemnogranatowe dżinsy o prostych nogawkach, kaszmirowy beżowy kardigan, biała koszula.
Ciekawe podejście, ale chyba nie do końca się z nim identyfikuję (albo nie załapałam, o co chodzi :)) Mam parę ulubionych rzeczy, na przykład buty, ale to nie znaczy, że każdą nową rzecz kupuje pod kątem tego, czy pasuje do butów; przeciwnie, to buty pasują mi do większości rzeczy starych i nowych. Z drugiej strony mam parę rzeczy bardzo kolorowych i unikalnych, do których pasują tylko neutralne dodatki, a w zasadzie wszystko mi jedno, z czym je noszę – mam jedną długą kolorową kieckę, do której w zasadzie mogę chodzić boso i bez biżuterii, bo ona sama robi za cały zestaw.
owszem, mnie się zdarza kupić dwie pary identycznych butów.
czasem, jak na jakieś fajne trafię, i w praktyce okażą się bardzo wygodne, to zdarza mi się pobiec po drugą parę.
i tak mam dwie pary melisków http://www.polyvore.com/melissa_ultragirl_flocada_ii_brown/thing?context_id=51770776&context_type=collection&id=57464796
i dwie pary tych czerwonych: http://www.polyvore.com/jennifer/thing?context_id=2546698&context_type=user_fav&id=99460630
bo normalnie miewam różne problemy z dopasowaniem się z butami.
te czerwone- okazały się być b. wygodne- od pierwszego założenia, bez żadnych odcisków mogłam kilometry spacerowe w nich trzaskać.
normalnie z 3/4 nowymi butami to u mnei jest płacz, i noszenie zapiętek, korków, podpiętek i cuda wianki, zanim buty się dotrą.
i myślałam jeszcze wczoraj na temat tych perełek- jak wspomniałam nie mam nic takiego, co byłoby pępkiem mojej szafy.
ale są kroje czy wzory, które lubię bardziej, które mam sprawdzone i w których czuję się dobrze- i po prostu najczęściej kolejną rzecz wyszukuję właśnie z tego magicznego kręgu.
Zastanawiałam się, czy będzie post o właśnie takim robieniu zakupów. Bardzo długo podążałam tą metodą, ale dla mnie okazała się ona zawodna. Poszukiwanie rzeczy pasujących do tego, co już mam i co mnie się bardzo podoba, prowadziło do sytuacji z serii: „mam jedną udaną stylizację, ale żeby zrobić drugą czy trzecią, to musiałabym kupić jeszcze to, tamto…”. Nie wiem czy rozumiesz, Mario – chodzi mi o to, że w głowie mam stylizację idealną, kupuję ciuchy, a potem okazuje się, że te rzeczy pasują tylko w takiej kombinacji i żadnej innej. I to właśnie dlatego, że skupiałam się tylko na tym jednym elemencie garderoby (u mnie zazwyczaj są to buty). Metoda zdecydowanie nie dla mnie :-) Teraz staram się kombinować jakoś inaczej.
Bardzo moim zdaniem przydatny pomysł. Nawet mi się „trochę” sprawdza, to znaczy kiedy tak kombinuję, to potem mam się w co ubrać, kiedy tracę konsekwencję/wprowadzam zamęt i katastrofa szafowa w pełni. Mam jeszcze jeden sposób, który lubię, może którąś z Was zainspiruje: wyobrażam sobie siebie w jakimś miejscu, które mi się wyjątkowo podoba i pytam, czy chciałabym TAM być tak ubrana. Np. czy chciałabym spacerować po Paryżu w tej sukience/spodniach etc? Oczywiście inaczej ubieram się na jogging, inaczej na plac zabaw z dzieckiem i inaczej na biznesowe spotkanie, ale ogólnie, taka metoda mi się sprawdza (czy na paryskim placu zabaw, paryskiej konferencji, joggingu ulicami Paryża itd.:)
Ale świetnie powiedziane, super. Ja też mam podobnie, na przykład ostatnio wyobrażałam sobie siebie w jednych bucikach na dyskotece, hahaha. Ja nie chodzę na dyskoteki, więc nie wiem dlaczego mi to przyszło do głowy:)
Witam! Znalazlam Twojego bloga wczoraj i uwielbiam go. Przede wszystkim jego forma bardzo oddaje tresc., podoba mi sie uklad postow, tytuly, latwo sie poruszac i wrocic do ulubionych tematow, przejrzystosc, brak krzykliwej szaty graficznej.
Moja perelka jest ciemnozielona spodnica do kolan z ekologicznej skory z malymi cwiekami na kieszeniach. Kupilam ja na stronie internetowej ”wszystko za 5 funtow”, najlepszy zakup w ostatnim czasie. Wczesniej rzadko nosilam spodnice, jak ja zalozylam to odkrylam ze to najlepszy kroj dla mojej figury, mam dosc masywne uda, atutem jest brzuch i talia. Rewelacyjnie wychodze w niej na zdjeciach :) Moge ja nosic w wielu zestawach, obcasy, kozaki, obuwie sportowe, klapki. Nosze ja non stop, rewelacyjna na koncerty rockowe, wyjscie do teatru w wersji bardziej eleganckiej, na wyjazdy i wycieczki. Praktyczna przez caly rok, dosc cienka, wiec dobieram do niej roznej grubosci rajstopy. Kiedy rozerwala sie lekko przy rozporku bylam zrozpaczona. Udalo mi sie kupic druga, tylko ze brazowa, kroj i rozmiar ten sam, ale nosze rzadziej bo niestety kolorystycznie trudniej dobrac. Na szczescie moja ukochana krawcowa uratowala zielona spodnice i teraz wyglada jak nowa.
Ale jesteś zakręcona na punkcie tej spódniczki. Super. A pomyśl jakby to było gdybyśmy tak właśnie lubiły wszystkie rzeczy w naszej szafie :)
Witaj!
Twój blog jest wspaniały. Uważam , ż epowinnaś prowadzić rubrykę w jakies – tu podkreslam – BARDZO DOBREJ gazecie o stylu zycia. To prrzerazające ,ze w wiekszasci gazet sa okropne stylizacje – łączenie wscieklego czerwonego ,zielonym, z niebieskim, garsonki, dziwne żakiety, dziwnie klasyczne buty. Ogólnie chce żeby ludiz ubierali się kolorowo , bo ulice sa dosyc szare, ale tzw. ciotki ktore czytaja tego typu gazety jeszcze zupelnie inaczej analizuja te stylizacje i potem wygladają strasznie. Recepta na to zło, jest własnie Twoj blog. To świetnie , że nie wciskasz ludziom kitu i zachęcasz do naturalnego patrzenia na swoją osobę i przeanalizowania tego co jest nam potrzebne a co nie. to chyba najlepsze co mozna sobie dac. Bardzo podoba mi sie filozofia polegająca na kupowaniu tylk opotrzebnych i pasujących do siebie rzeczy w ktorych czujemy się swietnie. – zawsze. Obecnie – jako maturzystka – mam mase ubran, ogromne ilosci. większąść z nich jest dobrej jakosci, jednakże multum tishertow juz do mnie nie pasuje. MAm duzo spodni i spodenek i spodnic , ktoryc w życiu nie założe. Duza ilosc adidasow i trampek , nie jest mmi potrzebna, a na gromadzilam ich duzo. Większość rzeczy dostaję od Mamy, bliskich mi osob. To co na poczatku cieszy – fakt ich dostania, potem mnie denerwuje , bo nie chodze w nich i je magazynuje. Odmowic jednak nie wypada,coz zrobic. Najwiesza radosc sprawia i kupowanie sobie rzeczy w sh, bardzo rzadko tam chodze, ale mozna znalesc prawdziwe cuda. Największymi moimi skarbami jest czarna sukienka , na grubych szelkach , podcinana i granatowa luzna bluzka z rękawem 3/4 w rowery.Njabardziej zas jestem zadowolona ze starej skorzanej , podniszczonej kupionej na targu staroci teczki, z ktorea teraz jestm identyfikowana, bardzo się z tego cieszę, bo zawsze marzyłam o takiej.. Kiedys marzy mi się mieć bardzo mała ilość ubrań i kupowanie świetnych sukienek , moze nie u swiatowych, ale poslkich młodych projektantów, których śledze w internecie oraz porządnych skorzanych butów. Pozdrawiam Cię serdecznie bardzo! Ciesze się, że prowadzisz tego bloga. Wszytskiego dobrego! :)
Mario, jesteś kochana. Jestes moją inspiracją. Na początku tego roku poszukiwałam nowego stylu dla siebie, to po twoich wpisach i wreszcie znalazłam idealny. To French Chic. Nie wiem czy bez Twoich inspiracji potrafiłabym tak idealnie siebie okreslić. A zmiana była mi bardzo potrzebna. Teraz czuję się fantastycznie. Odkąd wiem czego potrzebuję nie mam problemów z kupnem wymarzonej rzeczy. Właściwie one same „wpadają na mnie” w sklepie. :) Mam kilka perełek , ale chciałam opowiedzieć o zamierzchłych czasach, gdy niewiele było w sklepach ( jestem 40+) i kupiłam sobie czerwoną spódniczkę w kontrafałdy, w szkocką kratę, czerwoną, z sprzączkami na boku. Tak ją kochałam, tak się w niej czułam fantastycznie, że kupiłam taką samą tylko niebieską z dodatkiem czerwonego. Do tego nosiłam klasyczny sweterek w serek, czerwony i zawsze czułam się fantastycznie. Nie wiem dlaczego to mi się przypomniało, to już jakieś 20 lat temu????
Ale miło powspominać. Pozdrawiam cieplutko i dziękuję .
Bardzo się cieszę z wyboru, będziesz na pewno zadowolona. Ja sama też czasem idę we French Chic chociaż daleko mi do tego typu elegancji. Ale ogólnie jest to styl, który może być przystosowany do potrzeb większości kobiet i dający bardzo duże pole interpretacji.
Znowu wracam do tego wpisu i cały czas intryguje mnie ta Twoja skórzana torebka verso. Kocham skórzane torebki i bardzo się do nich przywiązuję. Teraz z racji zmiany pracy poszukuję torebki pojemnej, wygodnej, klasycznej i prostej. Moze ta twoja będzie inspiracją w poszukiwaniu???? Czekam na zdjęcie, bo czuję że jest wyjątkowa skoro tak długo Ci służy :)
Pozdrawiam… :)
Tutaj jest ona widoczna :)
Moim trafionym zakupem okazała się czarna ramoneska, noszę ją do dżinsów i do eleganckiej sukienki :)
pozdrawiam, Ewa
Wiśniowe botki z Venezii, puchowy płaszcz z Monnari, ręcznie robiona, artystyczna torebka ze skóry.
Moje perełki – absolutny top: skórzana ramoneska – sztandarowy model All Saints London, trencz Burberry, używany, wyszperany na Warsaw Vintage Market, zamszowe szpilki Stradivarius (to już kolejna para, kupiona po zdarciu pierwszych): najwygodniejsze jakie kiedykolwiek miałam, Ray Bany – model Wayfarer, zwiewna sukienka w pudrowe kwiaty w klimacie romantic/ boho z Zary, włoski kombinezon w kolorze khaki i . dekoltem V, kupiony w małym butiku na Powiślu. A – i białe trampki: wysokie Converse i niskie Lacoste. To chyba wszystko :)
Ja miałam taką czarną ramoneskę, którą nosiłam od 2012 do 2017, ale niestety po tych 5 latach po prostu się zaczęła sypać. Tak ładnie już się chyba w żadnej kurtce nie poczuję, jej zastępczyni nie dorasta jej do pięt :(
Ps. Świetny blog, trafiłam przypadkiem i zostanę na dłużej :)