Zachęcam Was do rozmyślania nad swoimi strojami. I choć jest to motywem przewodnim mojego bloga, to w dzisiejszym wpisie chciałabym DOSŁOWNIE zachęcić Was do rozmyślania nad każdym strojem, który na sobie macie.
Spojrzeć w lustro i pomyśleć:
Jak się czuję w tym stroju?
Jakie rzeczy mi się w nim najbardziej podobają?
Jakie rzeczy z tego stroju powtarzają się często u mnie w stylu?
Jak mogę przenieść pozytywne cechy tego stroju na inne moje stylówki?
Dlaczego tak się ubrałam?
Co mogę zrobić, żeby być jeszcze bardziej sobą w tym ubraniu?
Spójrzcie na to, co ja wywnioskowałam patrząc na swój strój.
Ten strój na sobie uwielbiam, czuję się w nim naturalnie, ale czuję się również silna i zadziorna w takim wydaniu. Widzę tu trzy kontrasty, które często pojawiają się u mnie w innych strojach i które bardzo dobrze definiują mój styl.
Kontrast 1. elegancki płaszcz i poszarpane spodnie
Nie przepadam, gdy wszystko jest idealnie. Często zakładam sportowe buty do eleganckich spodni albo eleganckie buty do jeansów i tutaj też wiem, że czułabym się zbyt grzecznie w eleganckich spodniach. Więc chociaż jeansy już przy kupnie były poszarpane, poszarpałam je bardziej i teraz wydają mi się stworzone do tej mojej bardzo eleganckiej dyplomatki.
Kontrast 2. czerwone usta i rozczochrane włosy
Znowu to samo. Jest coś w precyzyjnie zarysowanym konturze ust i wypełnieniu go dokładnie czerwoną szminką, co aż się prosi o jakieś zadziorne towarzystwo. Gdyby to nie były rozczochrane włosy, pewnie bardzo mocno umalowałabym policzki, tak już praktycznie niechlujnie, bo lubię burzyć tę precyzyjność ust.
Kontrast 3. czerń i biel.
No i oczywiście mój klasyk, czyli łączenie czerni z bielą. Zawsze będzie blisko mnie i zawsze z przewagą czerni. Może ostatnio nie nosiłam pasków, ale ten sweterek był dla mnie przekonujący, bo kołnierzyk i mankiety kończyły się czarnym fragmentem, a nie białym. Zawsze przy paskach zwracam na to uwagę – obrzeża swetrów czy bluzek muszą się kończyć ciemniejszym kolorem występującym na pozostałych paskach.
Przestrzegam Was przed bagatelizowaniem takiej pracy nad swoim stylem. Bardzo łatwo temu ćwiczeniu przypiąć metkę „rozwodzenia się nad czymś”. Tymczasem taka analiza może przybliżyć nas do łatwości w komponowaniu innych zestawów. Jak to mówią – nawet zepsuty zegar dwa razy na dobę pokaże dobrą godzinę. Czasami nam się udaje i czujemy się świetnie w danym zestawie ubrań, ale niech to nie będzie przypadkowe odczucie. Niech to będzie coś, co można świadomie powtórzyć.
Przez 30 dni zapisuj spostrzeżenia dotyczące swoich zestawów. Następnie postaraj się stworzyć inne zestawy bazując na wnioskach z tego miesiąca. Moja nowa stylówka stworzona na podstawie wniosków z dzisiejszej mogłaby składać się z kontrastów. Mogłabym założyć sportowe spodnie, nawet dresy do eleganckiego długiego płaszcza albo spiąć włosy na gładko i umalować się wtedy bez precyzyjnej kreski tylko z chaotycznymi cieniami do powiek i dużą ilością różu.
Spróbujcie w komentarzach opisać jakąś pozytywną cechę Waszego dzisiejszego stroju! Jak tę cechę mogłybyście przełożyć na całość stylu, jak ją odtworzyć za pomocą innych zestawów?
Drogie czytelniczki, mój ebook “Ćwiczenia ze stylu. 20 porad i ćwiczeń, które poprawią Twój styl.” będzie przez cały kwiecień dostępny w promocyjnej cenie 69zł.
Żeby skorzystać z rabatu, trzeba w koszyku wpisać hasło „KWIECIEN”.
Z tej okazji na facebooku, będę działać tak jak przy promocji książki – codziennie (do końca miesiąca) będę Wam zadawać jedno pytanie, które tak jak książka, ma skłonić Was do refleksji i pracy nad stylem.
Zapraszam oczywiście do dzielenia się swoimi odpowiedziami na moje stylowe pytania na facebooku właśnie.
Ja mam dziś na sobie jeden z moich uniformów: jeansy, koszulkę i dłuższy niezapinany kardigan. Dla mnie w tej stylówce kluczowe jest, że koszulka ma większy dekolt. Płytsze dekolty nie sprawdzają się u mnie w połączeniu z kardiganem, bo robi się za ciężko u góry. Osobno mogą być.
Dobrze, że piszesz o tym „rozwodzeniu się nad czymś”. Przez lata myślałam, że zbytnie skupianie się na swoim wyglądzie i na ubraniach to próżność, a jednocześnie chciałam dobrze wyglądać, ale nie pozwalałam sobie na głębszy namysł nad tym. Teraz już cieszę się świadomym budowaniem swojej garderoby
Ja sama też się często łapię na tym, że w różnych dziedzinach nie pozwalam sobie na dotknięcie głębi, bo już na wstępie cenzuruję się z uwagi na to, że coś jest pozornie próżne, frywolne lub ma małe znaczenie. A tak naprawdę wszystko może być przemyślane i znaczące :)
Dlaczego nie mogę znaleść instagrama? Czy skasowalas swój Instagram?
Dziś mam na sobie jeden z pewniaków, właściwie uniform – proste ciemnoniebieskie dżinsy i gładki granatowy sweter, z półokrągłym dekoltem. Żadnych zdobień, apaszek. Jedynie delikatne kolczyki. Strój jest schludny, stonowany, a przede wszystkim wygodny. Coraz lepiej idzie mi usuwanie wzorów z szafy. Jednolitość i minimalizm – to jest to
P.S – zawsze budzisz mój zachwyt w czerni i bieli. Te kolory należą do Ciebie
Dzięki Ada :) Z takiej prostoty rzeczywiście łatwo jest zrobić regułę. Powodzenia!
Ja dziś jestem w piżamie, która jest wygodna, bo wychodzę z infekcji :)
To dużo zdrowia dla Ciebie!
Dziękuję :)
Od dawna szukam tej ulotnej cechy ubioru, która sprawia, że czuję się świetnie i którą mogłabym powielać. Od zawsze uwielbiałam ciekawe ubrania, czy to krój czy wzór, jakąś ciekawą koronka itp. Tylko później mimo ładnych pojedynczych rzeczy nie miałam ich jak zestawiać ze sobą. Potem próbowałam minimalizmu w neutralnych barwach najczęściej szarości. Kompletnie ginęłam w takich zestawach i czułam się nijako. Wreszcie spróbowałam czegoś, czego całe życie unikałam – kolorów : żółty, żółtawa zieleń, jasny brąz, pomarańczowy (!), czerwień. Uczę się łączyć ubrania w tych kolorach w połączeniu z granatem, beżem i bielą. I tutaj ubrania najprostsze ale w tych żywych barwach robią robotę! Teraz też nie wyobrażam sobie innej biżuterii niż złota, a nigdy jej nie lubiłam. Teraz szukam dla siebie nie udziwnionych ubrań ale najprostszych ale w moich kolorach i zaczynam się czuć super
To o tyle ciekawy sposób myślenia, że nie wyklucza kolorów z minimalizmu. Co jest jak powiew świeżego powietrza :)
Twoja droga jest bardzo podobna do mojej. Dla mnie kolory też odgrywają kluczową rolę. Rzeczy mogą być proste, a nawet powinny i to kolor jest najważniejszy.
W moim przypadku powszechnie rozumiany minimalizm nie ma szans Tylko teraz nie kombinuję z koronkami i ozdobnikami, falbankami itd a wybieram prostsze kroje. Baza w postaci prostych dodatków, butów, torebek i biżuterii. Do tego ubrania w beżach, bieli, kremie i do tego ubrania bardziej barwne w kolorach na które do tej pory się krzywiłam. Poprostu nigdy nie miałam takich ubrań a kiedy w końcu się przełamałam i przymierzyłam ze zdziwieniem stwierdziłam, że to fajne dla mnie Na pewno będę próbować według Twoich wskazówek wyekstrahować jakiś sposób żeby to zawsze ze sobą wszystko grało bo dopiero się tego uczę.
Ja mam dziś na sobie mój typowy letni strój ale jeszcze z pełnymi butami i rajstopami bo bardzo tęsknie za latem. Mam letnią sukienkę koszulową we wzór malarstwa Witkacego w zasadzie we wszystkich kolorach ale z przewagą czerwieni, zieleni i turkusu. Do tego mam sportową, ortarionową bluzę w kolorze petrol z biało-czerwonym lampasem, czerwone rajstopy, czerwone bokserskie buty, moje codzienne białe okulary korekcyjne Fakoshima Bardo Update i białą Cambridge Saschel Bag, na szyi mam taki duży wisior ze staroci w kształcie głowy niemowlęcia ze szkliwionej na czerwono gliny. Najbardziej dzisiaj lubię swój makijaż. Mam precyzyjne czerwone usta z czerwoną kropką na środku brody i nad łukiem kupidyna, na oczach białe, petrolowe i czerwone kreski, petrolowe brwi i rzęsy a pod oczami dwie duże czerwone kropki. Najbardziej lubię w tym stroju połączenie kolorów: czystej czerwieni i petrolu z odrobiną bieli. I szkoda, że nie noszę go w żadnym innym zestawieniu, powinnam bo to jedno z moich ulubionych połączeń. Lubię też tę sukienkę i letnie sukienki z malarstwem są czymś co w sumie noszę latem większość czasu. Lubię w tym stroju połączenie takich bardzo sportowych mocno dresiarskich vintage elementów z zupełnie nie sportową sukienką i biżuterią. No i to też typowe dla mojego stylu latem, wtedy też noszę do niego kaszkiet coca cola. Najbardziej chyba lubię to co jest dla mnie w ogóle podstawą żebym lubiła swój strój czyli, że nie ma tam ani jednego zwyczajnego elementu, wszystkie są mocne i wyraziste i są „akcentami” a mimo to idealnie do siebie pasują. Niezależnie jaką mam fazę w stylu brak neutrali jest dla mnie podstawą. Pewnie czułabym się bardziej sobą w tym stroju jakbym po pierwsze świeżo ogoliła głowę a dawno mi się nie chciało i już trochę odrosłam a super się czuje w takim świeżym czystym looku. No i gdybym miała jakąś bardziej „swoją” torebkę. Nie wiem jeszcze co to znaczy, lubię biel i ten krój ale po pierwsze jest zniszczona a po drugie zbyt neutralna. Wciąż szukam torebki życia. Czuję się w tym stroju bardzo luźno i wakacyjnie, ale nieco rozmemłana. Jest on też bardzo wychodzony bo latem chodzę w nim cały czas, a ostatnio miałam lato 9 miesięcy. Chciałabym żeby był nowy ale taki sam. Muszę znaleźć inne stroje z tymi kolorami.
Wow, Twoja analiza przerosła moje oczekiwania :) I nabrałam ochoty na pewną sukienkę w skośne biało-czerwone pasy, którą jednak ostatnio wyrzuciłam z koszyka w ostatniej chwili…
Swoją drogą uśmiechnęłam się na określenie Twoich włosów jako rozczochrane. Pierwsze co pomyślałam patrząc na zdjęcie to, że super wyglądasz w wyrazistej szmince i to Twój znak rozpoznawczy. No i super włosy, zawsze wyglądają świetnie! Rozumiem, że chodziło Ci, że nie do końca są wystylizowane i uładzone Jednak zadbane włosy wyglądają i układają się zawsze lepiej. I znowu mnie kusi powrót do naturalnego koloru…
One o dziwo są wystylizowane bardziej niż zawsze, bo je pokręciłam, ale po 10 minutach jak zawsze nie było po tym śladu. Z koeli gdybym je tylko rozczesała, wyglądałyby jak po prostownicy haha. Ale tak, rozczochrane w sensie, co chwila grzebane przy nich ręką, żeby nie oklapły…
Ja mam jedno z ubrań które mnie wyróżnia- własnoręcznie robiony sweter, długi za półdupki i spodnie o szerszych nogawkach. Jakoś nigdy nie mogłam się przekonać do fasonu skinny. A dzianina ręcznie robiona to jeden z moich wyróżników. Czasem ubrania, czasem dodatki. I: uwielbiam czapki.
Kojarzy mi się wszystko przytulnie :)
Dzisiaj miałam na sobie brązowy garnitur, bordowy golf, białe sneakersy. Włosy rozpuszczone, śliwkowa kreska na oku zrobiona cieniem, złoty zegarek, delikatne złote kolczyki. Bardzo dobrze czułam się w tym stroju. Pewnie, nonszalancko, oryginalnie. Lubię nosić moje kolory. Lubię połączenie elegancji i sportowych elementów.
Ale kolory razem, miodzio. Wprawdzie nie widzę, lecz wyobraźnia podpowiada coś nonszalanckiego :)
Ja mam dzisiaj na sobie czarne jeansowe postrzępione kuloty z Mango (mam wrażenie, że identyczne do Twoich, tylko ja akurat przycięłam im trochę nitki) i luźny szaro-brązowy sweter włożony tylko z przodu, kolczyki delikatne klasyczno-nowoczesne podwójne kółka i w pracy jak zwykle czarne trampki typu Vansy. Jest co idealny miks wygody (trampki, sweter), lekkiego ułożenia (sztywność i krój jeansów) i delikatnej nutki kobiecości (kolczyki i krój spodni). Lubię cały ten outfit, choć najbardziej spodnie. Zawsze jak je zakładam czuje się super. I kolczyki, które noszę prawie codziennie, bo dodają charakteru każdej mojej stylizacji.
Jeśli chodzi o tą metodę, to odkryłam ją niedawno przypadkiem i jestem zachwycona. Od jakiegoś czasu robiłam zdjęcia stylizacji, ale nie pochylałam się nach nimi jakoś bardziej, co najwyżej zaznaczałam, które warto powtórzyć. Aż do ostatniego wyjścia rocznicowego z mężem, kiedy po kolejnej przebierce, nagle stwierdziłam, że to jest totalnie TEN strój i.. trochę się tym zdziwiłam;D bo on był taki dość klasyczny i francuski, trochę nawet dark academia, a ja uparcie zachwycałam się minimalizmem w formie, kolorach, wzorach i krojach. A potem przejrzałam już z uwagą zdjęcia lubianych stylówek z ostaniego pół roku i się okazało, że może i na insta zachwycam się minimalizmem, ale mój styl na co dzień jest dość sprecyzowany i spójny.
Wybacz, że tak się rozpisałam, ale ta metoda niby prosta a na prawdę jest super. Zwłaszcza teraz, kiedy zalewa nas tyle inspiracji, że łatwo się pogubić w tym co się podoba a co się czuje.
Dzięki, o to właśnie mi chodziło, żeby tak szczegółowiej spojrzeć na swój strój. Zabieram się do tego już któryś raz – inspiracje, a realia i nie mogę skończyć.
Dzisiaj mam na sobie ciemno niebieskie jeansy, bluzke z rękawem do łokcia w biało granatowe paski, szarą, tweetedową, casualową marynarke z łatami na łokciach, czarne conversy i czarna duża torba Ralph Lauren. Lubie proste bazy typu czarne jeansy, czarny top i marynarka w innym kolorze niż baza lub białe jeansy, biały top i marynarka w pastelowym kolorze. Dla wygody i przełamania elegancji marynarki lub żakietu dobieram sportowe buty. Mam już 7 marynarek i upatrzyłam piękną żółtą z lnu. Jeszcze się nad nią zastanawiam, ale chyba będzie moja, bo jest śliczna.
Żółta marynarka dla tak ukierunkowanego stylu brzmi wspaniale! Ja wtym roku upolowałam super zieloną marynarkę z drugiej ręki i już się nie mogę doczekać trochę bardziej wiosennych dni!
Oo, to ciekawe, a jaki odcień tej zieleni?
Mam twojego e-booka i jestem pod jego wrażeniem, pozwala spojrzeć na ubrania z zupełnie nieoczywistej strony. Dla mnie ubrania to nie tylko głupie szmatki ale integralna część mnie i mojej osobowości. Niezdecydowanym i chcącym czegoś więcej polecam. Co do ubrań, ostatnio moim żelaznym uniformem jest dopasowany cienki golf, jeansy rurki i botki, oraz wełniana oversizowa kurtko-koszula, moje rozwiane wiatrem loki i matowe usta. A wszystko to w kolorach z mojej palety- zgaszonego lata.
Osobiście uważam, że oprócz eleganckich ubrań ważne jest, by w szafie mieć elementy sportowe. Lubię łączyć na przykład marynarkę z legginsami sportowymi. Jeśli ktoś szuka wygodnych legginsów w różnych kolorach to https://smmash.pl/. Fajnym pomysłem jest też bluza sportowa do eleganackiej spódniczki. Nie zapominajcie też o zmianie szpilek na sneakersy!