Stokrotki, margaretki – moje ulubione kwiatki. W ich prostocie siła. Dzieci poproszone o narysowanie kwiatka, rysują okrągły żółty środek i kolorowe płatki. Na Dzień Matki dostałam bukiecik, do ślubu trzymałam bukiecik (pokazywałam Wam zdjęcia na insta stories), na sukience też znalazłam te najpiękniejsze kwiatki.
Sukienka Dorothy Perkins
Torebka Lauren Ralph Lauren
Buty Adidas
Stokrotki
Jakże żałuję tej szczęśliwej pory,
Kiedy stokrotki kwiatek pospolity
Zdał mi się w cudne ubranym kolory
I budził w sercu dziecinne zachwyty.
I kiedy długie majowe wieczory
Spędzałem, patrząc w jasnych ócz błękity,
Cichego szczęścia pełen i pokory,
Bijący sercem, a nigdy niesyty.
A choć to było kwiecie takie skromne,
Nigdym się z prawdą marzeń nie rachował,
Bom miał rozkoszą serce nieprzytomne;
I kiedym usta różane całował,
Tom nic nie pragnął i nic nie żałował —
I dziś drżę jeszcze, gdy tę chwilę wspomnę…
Adam Asnyk
Dla mnie to raj patrzeć przy śniadaniu na kwiatki w wazonie albo smyrać ręką po stokrotkach rosnących sobie dziko w trawie. Najpiękniejsze rzeczy w życiu wcale nie są drogie, prawda? Co dla Was jest rajem?
Nie zrywam kwiatów i nie kupuję ciętych, bo mi szkoda. Podziwiam tylko rosnące w ogródku, gdzie też mam stokrotki ;)
Gdybym tylko miała ogródek… Najpiękniejsze kwiatki mają starsze panie sprzedające coś z działek, a czasami w biedronce są cięte margaretki i wtedy się skuszę!
Spokój. Nic nie kosztuje, choć jest sumą naszych życiowych wyborów. Dla mnie spokój to bezpieczeństwo finansowe, brak dzieci (wybrałam bezkosztowe życie child-free), dlugi sen, absolutna cisza. Tanie, bezcenne, dla wielu trudno dostępne.
Jeżeli spokój osiągamy za pomocą wyboru, a nie jesteśmy na niego skazani, to rzeczywiście smakuje najlepiej <3
Niestety moje najpiękniejsze rzeczy są bardzo drogie:D Już bliżej mi do kabotyństwa niż do ascetyzmu:D
A wiersz Asnyka jakoś szalenie mi pararelizuje z „Odą o przeczuciach niesmiertelnosci czerpanych ze wspomnień o wczesnym dzieciństwie”- Williama Wordswotha; moim wielkim zachwytem
„Był taki czas, gdy łąka, strumień, gaj, ziemia,
i każda rzecz zwyczajna,
jawiła mi się jak w niebiańskie blaski przyodziana.
Chwała i niecodzienność snu.
Dziś nie jest tak jak w tamte dni.
Gdziekolwiek zwrócę wzrok
czy w dzień, czy w noc,
z rzeczy widzianych niegdyś nie widzę już nic,
ale jest drzewo z wielu jedno.
Jeden łan, na który spoglądałem.
Opowiadają o tym, co minęło.
U stóp mych bratek tę samą snuje rzecz.
Gdzie przepadł dawny marzycielski błysk?
Gdzie jest dziś chwała, gdzie są sny?”
I doprawdy nie wiem co Ty masz w sobie takiego magnetyzującego Mario, że ja tu wchodzę i wchodzę z obsesyjnym uporem, chociaż właściwie niewiele tu jest dla mnie:D
A takim niematerialnym luksusem są dla mnie dobre rozmowy z ludźmi, ktorzy posiadają odpowiedni kapitał intelektualny.
Zwróciłam uwagę na Twój makijaż Mario i jest naprawdę fajnie zobaczyć jasną cerę potraktowaną jasnym różem, zamiast wszędobylskiej strzaskanej terakoty wytarzanej w brązerze i rozświetlaczu.
Ślicznie wyglądasz Mario! Piękna twarz, szczupła figura i urokliwa sukienka. Ja bym tylko buty zamieniła na sandałki, hahaha. Miałam także kiedyś sukienkę w stokrotki na granatowym tle, nawet o podobnym fasonie, tylko była rozpinana i kwiatki były drobniejsze. Bardzo ją lubiłam i do dziś wspominam ją z sentymentem, choć minęł dwadzieścia lat. Co jest rajem dla mnie? Wiele mogłabym wymienić, ale tak najbardziej to chyba przedpołudnie w dzień wolny od pracy. Kiedy świeci słońce, a ja w spokoju piję kawę ze śmietanką, nie muszę nic robić, ani nigdzie wychodzić. Co do kwiatów (generalnie lubię wszystkie), to uwielbiam słoneczniki i tulipany.
Uwielbiam takie przedpołudnia. Dla mnie właśnie stokrotki są wspaniałe, ale bardzo lubię też białe lilie. Ja w zasadzie też generalnie lubię wszystkie kwiaty, ale to białe jakoś mi dają najwięcej radości.
Spacery :) po lesie, w górach, nad jeziorem. Byle jak najdalej od miasta!
Bardzo ładnie wyglądasz :)
Jak to jest, że w naturze nawet najdłuższy spacer tak nie męczy jak krótka przebieżka po mieście :) Dziękuję <3
Niekorzystnie dobrana szminka. Kolor jest zbyt jaskrawy. Tłumi ciebie, twoje oczy. Ech! Przykro mi to stwierdzić; jestem zawiedziona. Jeszcze jakiś czas temu byłaś dla mnie „autorytetem od kolorów”.
Książki popularnonaukowe to jest dla mnie taka mała magia. Te dla dorosłych, albo do czytania z dziećmi, w zasadzie wszystkie. Zawsze mnie coś zaskoczy i zawsze się zachwycam :)
To niesamowite, jak bardzo subiektywne są kwestie gustu! Dla mnie Maria w tej szmince wygląda bajecznie – świeżo i kobieco, podoba mi się też kontrast z jasną skórą i zgranie z różem do policzków :)
Ja siebie też lubię w tej szmince. Czuję się w niej pewnie!
Ja rowniez zachwycam sie Toba w tym odcieniu czerwieni! A takze tym jak swiezo i swietliscie wygladasz! Masz przepiekny usmiech – w znaczeniu ” z zebami” :)) az zal, z nieczesto takie zdjecia publikujesz. Po raz kolejny podkresle tez, ze odpowiada mi naturalnosc Twoich zdjec- to, ze nie sa ” przepozowane” uwiarygadniaja Twoje wybory ubraniowe; widac, ze to sa rzeczy, ktore naprawde sie nosi w zyciu codziennym. No i uwielbiam zebrane towarzystwo komentarzowe- pozdrawiam wszystkich.
A ja na przykład teraz czytam z Zosią książki Neli i bardzo się z nich ciekawych rzeczy dowiaduję :)
Wlasnie zdalam sobie sprawe, ze obserwuje Cie mniej wiecej od momentu wstawiania Twoich ciazowych stylizacji i naszla mnie taka refleksja – Wow, ten okragly brzuszek umie juz pisac i malowac. :O
Bardzo mile uczucie, miec takie miejsce w sieci, do ktorego wraca sie od lat. :-)
No tak, łezka w oku <3
Ja też jakoś wtedy trafiłam na bloga. Jak zobaczyłam tą kartkę, to takie wow, to już tyle lat zleciało :D
Dziewczęcość do potęgi entej.
<3
Takie kwiaty Mario kojarzą mi się z latami 90
Mi się ta sukienka kojarzy z inną, którą miałam jak byłam mała, właśnie wtedy :) Kupiona tak trochę z tego sentymentu.
Mario, Twój blog mnie z jednej strony zachwyca – kiedy opisujesz kogoś innego, mówisz o kolorach i stylach; a z drugiej strony nie zachwyca, kiedy sama siebie ubierasz. To jak z tym Słowackim – „jak ma zachwycać, kiedy nie zachwyca”, że się tak swobodnie odniosę do poezji/prozy, skoro już mamy ten temat :) Ta sukienka kompletnie, ale to kompletnie Ci nie pasuje moim zdaniem. No ni dudu :) Jesteś piękną kobietą z posągową i dostojną urodą. Sukienka w (wybacz) infantylne wzorki połączona, dość modnie a niefortunnie, z przyciężkawymi butami, to zdecydowanie kiepskie połączenie. W ogóle sukienki w kwiatki są trudne. Mało komu jest w nich dobrze moim zdaniem. Może szczupłym nastolatkom. Albo kobietom o urodzie bardziej eterycznej, zwiewnej, trochę takiej świteziankowatej :) Jednak Ty taka nie jesteś i ta sukienka Cię zwyczajnie oszpeca. Nie zrozum mnie źle, wiem, że chcesz się ubierać w to, co Ci w duszy gra i w porządku. Obawiam się jednak, że w kolejnym sezonie ta sukienka trafi na sprzedaż tu na tym blogu :) Mnie się generalnie podobają niektóre sukienki w kwiatki, aczkolwiek nie mam ani jednej. I mieć nie będę, bo w kwiatkach wyglądam fatalnie. Mam odwagę się do tego przyznać i nie chcę w takim fatalnym wydaniu pokazywać się na ulicy.
Kurcze – mam to samo… Czytam bloga od początku jego istnienia,wiele się dzięki niemu nauczyłam, a książka Marii jest dla mnie bardzo ważna. Wnikliwie czytam wszystkie komentarze, które moim zdaniem są również istotną częścią tego bloga, chociaż sama raczej nie komentuję. I od zawsze zaskakującym dla mnie było to, że Maria z jednej strony świetnie pisze o stylu innych, jej porady, metody, wskazówki dla mnie są nieocenione, ale z kolei „stylówki” samej Marii są mocno słabe. Ja rozumiem, że to kwestia gustu i nie każdemu muszą się podobać. Zresztą ja z tego bloga wyciągam tak wiele interesujących rzeczy dla siebie, że stylizacje Marii nie mają dla mnie większego znaczenia, po prostu nie są w moim guście, ale przyznam, że taki „zgrzyt” akurat u Marii dziwi mnie nieustannie :-)
Pięknie wyglądasz na tym zdjęciu powyżej wiersza. Naprawdę super.
Dla mnie najpiękniejsze rzeczy nie są drogie w sensie pieniędzy nie kosztują albo niekoniecznie kosztują. To np. siedzieć i patrzeć na zieleń.
Dziękuję. Zgadzam się, jednak nie można nie doceniać spokoju jaki daje pieniądz. Inaczej się patrzy na zieleń mając pełny talerz czy dach nad głową… Natura bije na głowę jakąkolwiek radość z zakupów :)
Przypomniało mi się, jak kiedyś w wieczór przed egzaminem zamiast jeszcze się uczyć, siedziałam nad Wisłą i po prostu patrzyłam jak sobie leniwie płynie. To był cudowny czas. Taka cisza i zbliżająca się noc. Tylko raz mi się zdarzył taki relaks w czasie sesji.
Wiecznie skwaszona i niezadowolona. Popracuj nad mimiką.
Boszszsz, że też ludziom nie szkoda czasu na przykre komentarze.
Byłaś kiedyś w Rydze, Mario? Właśnie po niej łażę, wrażenia mam mieszane, z przewagą pozytywnych i taki skandynawski sznyt tu trochę widzę – w kompozycjach kwiatowych wszędzie, fryzurach kobiet i mężczyzn, ciuchach offowej młodzieży, krojach sukienek …
Nie byłam, bardzo bym chciała! Rzadko się słyszy, żeby ktoś tam pojechał. To nie wydaje się być oblegane turystycznie miasto, ale może się mylę?
Jest oblegane, ale nie przez turystów z Polski – sporo tu słychać niemieckiego i angielskiego. Na przedłużony weekend bardzo polecam!
Urocza sukienka, ale buty mi tu totalnie nie pasują. Za to makijaż tak ci służy, wyglądasz bardzo promiennie!
Dziękuję <3
TEż bym buty zmieniła na mniej sportowe. Sukienka natomiast bardzo przyjemna dla oka i dodaje lekkości.
Bardzo ładnie wyglądasz, piękny makijaż :) ładna ta sukieneczka, ale niestety buty zabiły tę stylówkę (chyba już czas na nie).
Dziękuję, zgadzam się, już są takie rozklepane, że do sukienki się nie nadają. Na szczęście mam już nowe i zgrabne Vagabondy. Na instagramie już pokazywałam :)
Tak ładnie się zapowiadało, aż zobaczyłam te buty…….
Dla mnie fajne połączenie z tymi butami, powrót do korzeni i bdb
Bardzo podoba mi się makijaż. Jest taki soczyście letni – przywodzi na myśl dojrzałe, pachnące poziomki albo slodkie czereśnie :)
Dziękuję, jest na to nawet magiczny wzór – rezygnacja z podkładu = róż na policzkach razy dwa :)
Ja dzisiaj też nie miałam podkładu, tylko korektor i trochę pudru w kremie.
Byłam dzisiaj na zakupach celem kupna stroju kąpielowego i nic nie wybrałam ;/
Co do pytania, dla mniej rajem jest dzień spędzony nad wodą. Obojętnie czy to morze, czy to rzeka czy jezioro.
W Decathlonie są fajne, bardzo proste stroje kąpielowe, ale to oczywiście zależy od tego, czego Ty potrzebujesz.
Ja czuje się, jak w raju na ziemi kiedy patrzę na bawiące się kociaki czy przytulam / smyram naszego starego kocura :-) i kiedy leżę na trawie i gapię się w niebo albo jestem na w miarę pustej plaży i przesypuję piasek między palcami a fale rozbijają się o brzeg… sporo tego a wszystko co najlepsze związane jest dla mnie z naturą.
Ja też mam takie super chwile z naszym kotkiem. Jak jest grzeczniusi to super, a jak chce się bawić to uruchamia pazurki, ale to też miłe :)
Niesłychane jak w obecnych czasach można budować „karierę” na dosłownie byle czym – jeśli najzwyklejsza w świecie kiecuszka w infantylny wzorek, wyglądająca jak podomka prowincjonalnej babci ma służyć jako obraz bloga modowego to jest to gigantyczne nieporozumienie. To tak jakby prowadząc bloga kulinarnego wrzucać zdjęcie kartofli w siatce. Ale czytelnicy też zdają się niewiele oczekiwać i tak się kręci spirala dziadostwa…
Mary, ale Ty mi wyżej pisałaś coś zupełnie innego. Dlaczego teraz piszesz pod dwoma nickami? Twoje IP się nie zmieniło.
:)))
Ciekawe, czy Mary/Klarze wystarczy „odpowiedniego kapitału intelektualnego”, aby się do sprawy odnieść :)
Ech, to JA się tu głównie jako Klara podpisuję i niefajnie, że ktoś pisze pod tym imieniem dość agresywne, niemiłe komentarze. Mnie się co prawda też ta sukienka niezbyt podoba, ale jestem za tym, by ubierać się w to, co oddaje nasz stan ducha. Jak już pisałam blog mnie zaczął mocno zaskakiwać i choćby dla tych zaskoczeń nadal chętnie tu bywam, chociaż estetyka ostatnich wpisów nie moja :)
Niesłychane jak można być tak dwulicowym.
Dziewczyny, przeciez ta cala Mary, Klara to troll. Te jej pseudointelektualne komentarze, dysputy… poczucie wyzszosci nad innymi, te jej niby uprzejmosci, ale z zawsze wbitą zlosliwą szpileczką…nadskakiwanie Marii prywatnymi pytaniami i odniesieniami do swojego stylu, aby za chwilę ją zjechac… I to jeszcze pod cudzym nickiem:\ żenada.
Tak jest, obvious troll is obvious. Dla mnie to było jasne od pamiętnej afery z balową suknia i toczkiem, przedstawionymi do oceny jako planowany strój na komunię :) z góry było wiadomo, że wiele osób uzna ten strój za nieodpowiedni, i o to właśnie trollowi chodziło, bo to dało asumpt do wylewania gorzkich żali, jakie to nasze społeczeństwo jest zaściankowe, ograniczone, mentalna komuna, itd. Oczywista zarzutka.
W punkt!
Prosty, jednoczęściowy, najlepiej w jednolitym kolorze. Żadnych wzorów typu palmy czy kwiatki. Mam się w nim dobrze czuć i ma mi się w nim dobrze pływać.
Polecam oysho. Wreszcie ktoś pomyslal zeby robic estetycznie przemyslane sportowe ciuchy. Mam stroj do plywania z zeszlego roku od nich i jestem zadowolona. To jest siostra zary więc jakość też adekwatna, ale mimo wszystko polecam
Dzięki :)
Zupełnie nie mój styl. Wolę na ogół bardziej dopieszczone stylizacjie i z większym pazurem, ale wyobrażam sobie, że może mieć to pozytywny odbiór:) Wydajesz się Mario taką skromniutką, spokojną, bardzo zwykłą dziewczyną i chyba ta „normalność” tak kupuje Czytelniczki:)
Bede dzis szalenie aktywna:) TAK! Wlasnie normalnosc- bez cudzyslowu -i autentycznosc tu cenie. Nawet jesli osbiste poszukiwanie stylu Marii mi sie nie zawsze podoba. I mam wrazenie, ze jest nas sporo:) Pozdrawiam raz jeszcze wszystkie komentatorki.
Bardzo mi się Twoja stylizacja podoba. Białe, sportowe buty nawiązują do koloru i charakteru kwiatków, torebka podkreśla fason sukienki.Cudny makijaż
Nie kupuję ciętych kwiatów, ale uwielbiam malwy, bez i mam to szczęście że jedno i drugie rośnie przed moim blokiem w dużym mieście. Kocham też lawendę, ale to już mam na balkonie, a po wakacjach we Włoszech marzy mi się jaśmin, ależ on obłędnie pachnie. Sukienka do ciebie pasuje, ale bym w niej wyglądała i czuła się jak w takim fartuchu co starsze panie nosiły kiedyś.
Czytam Twojego bloga Mario już kilka lat i podoba mi się kierunek w którym obecnie zmierzasz, bo według mnie jest to powrót do korzeni – luzu, prostoty i naturalności. Faktycznie, jest to przeciwny kierunek, który jeszcze niedawno obierałaś „wyostrzanie stylu”, ale własnie ja tamten klimat czułam najmniej, co nie oznacza, że nie znajdowałam w tamtym okresie czegoś dla siebie na blogu. Sama nie raz w mojej przygodzie z modą robiłam zwroty od tego,co wcześniej było ustalone i oczywiście nie ma w tym nic złego.
Pozdrawiam, Dorota.
A ja wlasnie tak tęsknię za Marią od wyostrzania stylu, troche sie od niej wtedy nauczylam i zainspirowalam.
Mnie także bardzo podoba się całość, jak ktoś już wcześniej napisał, przywodzi na myśl lata 90′. Buty pasują do sukienki, wszystko wygląda lekko, dziewczęco i niewinnie:).
Sukienka nie w moim stylu, zmienilabym fason na inny – mniej „delikatny”, podsyłalam Ci Mario moja propozycje na insta. Z drugiej strony to miłe widzieć kogoś, kto nie potrzebuje przekombinowania, żeby się dobrze czuć.
Co do kwiatów – uwielbiam róże, ale takie ogrodowe(angielskie Davida Austina), posadzilam kilkanaście krzewów i jesienią jeszcze dosadze kolejne. Co do kwiatów ciętych- uwielbiam ciąć moje róże, właściwie po to je mam, żeby móc się nimi cieszyć również w domu.
Bardzo sympatyczna, bezpretensjonalna sukienka, dobra jako element letniej garderoby „na co dzień”. W chłodniejsze dni doskonale wyglądałby z białym, niedużym żakietem.
Natomiast buty… Nadają całości taki trochę „babciny” charakter, jakby liczyła się wyłącznie wygoda dla obolałych, pokancerowanych stóp. Czarne sandałki czy nawet czółenka z odkrytą piętą, na niewysokim obcasie, żeby nie męczyć się paradując na szpilkach, znacznie bardziej pasowałyby mi w tym zestawieniu.
Dla mnie buty ratują tę stylówkę! Super, że nie skarpetki ! Zmieniłabym torbę na jakąś sportową à la vintage, żeby się zdystansować od tej sukienki. Jej fason jest niezły, tylko wzór ją pogrąża. Najgorszy ten rzucik… Poszukałabym, jeśli lubisz stokrotki jakich ś takich większych i wyraźniejszych na czystym tle! Wytyczne sama dałaś pisząc kiedys jakie liście tolerujesz na ubraniach, wróciłabym do tamtej wybredności. Super makijaż za to (o urodzie i figurze juz nie pisze nawet!)
A rajem dla mnie jest głaskanie główek moich chłopców. Koszt : wiele zachodu i cierpliwości przy ich hodowli;)
Witaj
Ta sukienka jest nie w moim stylu. Długość nijaka i jakaś taka już powyciągana. Te białe sportowe buty też tu nie pasują. Kiedyś bardzo mi sie podobał twój styl, ale teraz jest już taki byle jaki. Ubrania bez polotu i wyglądają na powyciągane i słabej jakości.
Buty w ogóle nie pasują do sukienki. Pewnie jakieś inne sportowe byłyby lepsze, każde tylko nie te.
Przykro się czyta takie nieprzyjemne komentarze, kiedyś tego tutaj nie było. Może warto zastanowić się nad moderacją, bo większość z negatywnych komentarzy nie wnosi konstruktywnej krytyki, tylko zieje jadem.
+1 do tego komentarza
Dojrzałam już do stanowczości w tej kwestii magda i jest to ostatni wpis pod którym znajdują się popisy typu złośliwości, mądrowanie się, protekcjonalne odnoszenie się do innych, pisanie skrajnie różnych opinii z tego samego adresu IP, docinanie czy dawanie sobie prawa do pouczania jak inni mają się ubierać, malować, żyć… Jeżeli komuś nie będzie się podobało, mogę zaproponować jedynie angielskie wyjście.
Czy to oznacza, ze nieprzychylne komentarze bedziesz blokowac? Mnie niektore daja do myslenia choc nie mam teraz na mysli Mary vel Klary; ona po prostu jatrzyla. Jednak komentarze, zwlaszcza na tym blogu, to jakis juz kacik wymiany mysli, czasem burza mozgow i szkoda byloby to tracic. Zwlaszcza, ze ocena co jest zlosliwoscia czesto zalezy od humoru, dobrego lub zlego dnia albo po prostu nieporozumienia. Pozdrawiam Cie.
Aga, będę teraz rozpatrywać wszystko wg swoich osobistych standardów (dotychczas usunęłam niewiele komentarzy, wszystkie sobie zapisałam) i bardziej przyglądać się historii komentarzy danej osoby, adresom ip. Polemika nie jest dla mnie niczym złym. Brak kultury, jawna złośliwość – będę to rozpatrywać bardzo subiektywnie, nie tak jak do tej pory. Byłam bardzo wyrozumiała (za bardzo), również w kontaktach mailowych i na priv, ale z tym również koniec.
Dla mnie blog wiele zyskał od kiedy pojawiło się więcej krytycznych komentarzy. Te jawnie złośliwe czy hipokryzję ignoruje, ale ciekawa, merytoryczną krytyka nadaje autentyczności. Czytam bloga z przyzwyczajenia i nadzieję na powrót do dawnej jakości, większość ostatnich pomysłów mi się nie podoba. Obiektywne komentarze pod takimi wpisami daja poczucie, ze nie jest to towarzystwo wzajemnej adoracji a miejsce spotkań i nauki na – Twoich, Mario- błędach. Dzięki Ci za to
I a propos :)
https://scontent-cdg2-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/fr/cp0/e15/q65/65382885_2652135734799551_4351633299207094272_n.png.jpg?_nc_cat=105&efg=eyJpIjoidCJ9&_nc_oc=AQn2GsaZGekS0uW5xfmnL7S8t7vYGh8L0btOZB_REShgJ-5viW2ObhHwFpM5eZEb5FSBnstWOZMHMAG_17hkDi_3&_nc_ht=scontent-cdg2-1.xx&oh=1a69b6afcb545163e37fd6026eae92f2&oe=5DB7AF15
Proszę bardzo :) Ja również ignorowałam takie komentarze, lecz to był błąd, gdyż ośmieliło to osoby bez kultury do pisania intensywniej. Jestem bliska wprowadzenia moderacji, daję sobie określony czas na testy i podjęcie tej decyzji. Od teraz koniec z moim gimnastykowaniem się i zakładaniem, że nawet najdziwniejsze sformułowania nie są złośliwe. Niech komentujący się wysili i pisze tak, by być dobrze zrozumianym. Koniec również z moją pobłażliwością, wobec tego, że ktoś miał „zły dzień” i źle się wyraził, niektórzy komentujący będą musieli znaleźć inne źródło radzenia sobie z własną frustracją w życiu codziennym.
Mam wrażenie, że Adze w komentarzu chodziło o to, że to co czytający uważa za złośliwość może być wynikiem złego humoru czytającego.
Mario, popieram Cię całkowicie. Generalnie daję ludziom prawo do wolności wypowiedzi, ale chamstwu i obrażaniu innych osób, mówię zdecydowane NIE!
Sukienka ma przyjemny wzor. Zestawiłabym ja z mniej elegancka/ bardziej letnia torebka. Czarna torebkę zostawilabym na inne pory roku. Wyobrażam tu sobie mała karmelowa listonoszke lub koszyk. Zamiast butów sportowych – czarne sandalki, najlepiej z cienkich paseczkow. Wtedy, według mnie, całość byłaby bardziej spójna. Ale, tak jak niedawno pisałam, ja na upał wybieram wyłącznie sandały :) A sportowe buty z sukienkami nigdy mi się nie podobały. W tej kwestii, mój gust nie pozwoliłby mi ulec modzie. Za bardzo lubię klasykę :)
Zgadzam się, że pojawiło się mnóstwo krytycznych komentarzy, które niczego nie wnoszą. Maria promuje szukanie własnego stylu, takiego totalnie „swojego”, więc jak można pisać, że coś nie pasuje w danej stylizacji? Znaleziony styl ma się podobać przede wszystkim nam samym. Mario, wyglądasz bardzo ładnie i mam nadzieję, że nie zwracasz za bardzo uwagi na te kąśliwe komentarze:)
Dzień dobry czytelniczki. Zgodzę się w 100% z Asia. Czytam tego bloga też ze względu na wysoki poziom kultury w komentarzach. Jest mi bardzo przykro, że w naszym gronie pojawiły się osoby nieżyczliwe. Choć Marysia w tej stylizacji mnie nie przekonuje (uwielbiam jej zdjęcie z wizytówki bloga) nie mogę milczeć gdy ktoś tak agresywnie atakuje gospodarza tego miejsca. Ja się czuje tutaj gościem, zapraszanym i oczekiwanym. Kiedy gospodarz serwuje tak wiele wystarczy wybrać coś co mi odpowiada a za resztę grzecznie podziękować…pozdrawiam i życzę wszystkim odrobiny słońca w sercu.
Natalia bardzo ładnie to ujęlas..ja tez czytam bloga także ze względu na wysoki poziom komentarzy i dyskusji.
Ma nadzieję, ze ta sytuacja co obecnie minie, albo Maria wprowadzi moderację komentarzy.
A nawiązując do dyskusji… myslę, ze nie wszystko musi mi się podobac – ale tez nie wszystko muszę skomentować.
Uważam, ze wyrażenie swojego zdania nie jest zawsze konieczne.
„Maria promuje szukanie własnego stylu, takiego totalnie „swojego”, więc jak można pisać, że coś nie pasuje w danej stylizacji?”
Ano, można. Własnie dlatego, że Maria propaguje szukanie własnego stylu. Jak dla mnie, Maria mogłaby pokazać się również w futrzanej kamizeli z doszytymi rękawami z wzorzystego jedwabiu, do tego w dżinsowych szortach i złotych adidasach. Własny styl to własny styl, osobowość to osobowość :) Każda z nas ma prawo do najbardziej ekscentrycznych zestawień.
Ale: ten blog to również swego rodzaju poradnik. Wiele postów zawiera bardzo konkretne wskazówki, jak łączyć kolory albo formy, inne są rodzajem sugestii i pewnego wzorca: o, patrzcie, można tak i tak. I tutaj zaczyna się dopasowywanie owego wzorca do własnych upodobań i możliwości. Czyli, na przykład, sukienka tak, ale buty albo torebkę to jednak bym zmieniła. Albo fason i wzór sukienki mi się podobają, ale materiał już nie bardzo, poszukałabym czegoś podobnego z lnu czy 100% bawełny. I to nie ma nic wspólnego z krytyką wyglądu samej Marii, lecz wynika z traktowania takiej stylizacji jako punktu wyjścia do realizacji własnych pomysłów. W ramach poszukiwania indywidualnego stylu. :)
Mnie się podoba krój sukienki, natomiast wzór nie bardzo, ale ja ogólnie nie przepadam za kwiatowymi wzorami. Jedyny wyjątek w mojej szafie: koszulka w różowe róże a pomiędzy nimi czaszki; gdyby były same róże to nawet bym na nią nie spojrzała haha
A stokrotki są urocze, gdy na noc, jak robi się chłodniej zwijają swoje płatki do środka, a rano pod wpływem słońca się rozwijają :) jakoś zawsze to zjawisko u kwiatów mnie szczególnie ujmowało, tak widać wtedy że one żyją i reagują…
Dla mnie rajem jest bezsprzecznie przebywanie na łonie natury- kocham naszą polską przyrodę. I zdecydowanie spokój też jest dla mnie rajem :)
Jeśli chodzi o komentowanie ubioru to mam takie podejście, że niech każdy ubiera się tak jak lubi. Nikomu nigdy nic nie wytykam. Mogę się np dziwić, nie rozumieć ale nie będę krytykować. Może i nie widzi mi się jakoś specjalnie powyższa stylizacja Marii, bo to nie moje klimaty po prostu, ale pisała, że marzyła jej się sukienka w stokrotki i ja się po prostu cieszę że ją ma, nosi i jest zadowolona z tego powodu. Chodzi przecież o to, żeby ubierać się dla siebie a nie dla kogoś. I siebie tym zadowalać nie innych.
Natomiast ja troszke nie rozumiem takiego strachu czytelniczek przed krytyka,czy zawsze musi byc milusinsko? Nawet jezeli cos wedlug kogos nie gra,to musi udawac w imie dobrej atmosfery na blogu? Pamietam,ze po krytyce bialych Birkenstockow Maria sama wyciagnela pewne wnioski.
Pomimo mojej calej sympatii dla Ciebie i Twojego bloga Mario,dobor butow do sukienki rowniez mnie zaskoczyl i to negatywnie. Moze po czesci dlatego,ze nie toleruje sportowych butow do sukienek, ale to nie tylko to. One wygladaja tu niestety nieestetycznie,inne moze by sie obronily. Za to sama sukienka wzbudza pozytywne wspomnienia,mialam kiedys stroj kapielowy w ten wzor. Pasuje Ci ona i fajnie wspolgra z czerwona szminka,dla mnie to niewinnosc polaczona z kobiecoscia.
Zgadzam się z uwagą o milusińskości. Nie rozumiem, że dorośli ludzie mają taki problem z tym, że ktoś wyraża negatywne opinie. Można tylko te pozytywne i udawać, że żyjemy w świecie, który jest idealny. Infantyle to jest.
Wnioskuję po lekturze tego bloga, że styl się albo ma albo nie. Oczywiście mozna nad nim pracować, wyostrzyć go, ale to jedbak trzeba miec we krwi.
Nie musi być „milusińsko” i Maria nigdzie nie zabroniła wyrażania krytycznych opinii. Jest jednak różnica między krytyczną opinią a czystą złośliwością. I jestem za blokowaniem tej drugiej. A kryterium jest proste: czy masz dobre intencje i czy to, co piszesz powiedziałabyś prosto w oczy i w takiej samej formie osobie, z którą chcesz mieć dobre relacje? Gdyby jednak Maria nie wprowadziła moderacji, to polecam swój sposób na unikanie niepotrzebnego podnoszenia ciśnienia: przeważnie nie czytam komentarzy.
Ewolucja sieci przebiega w złym kierunku. Ze skrajności lat minionych, kiedy każdy czuł się anonimowo i wiele osób wykorzystywało to do poprawiania humoru wylewając pomyje na innych, przeszliśmy w drugą skrajność. Teraz wszędzie, wszystkim i zawsze ma być miło.
W ostrej formie występuje to na innych blogach, na przykład niejaka GalantaLala, która swego czasu pisała ciekawie, obecnie przekształciła całą swoją internetową działalność w kółko wzajemnej adoracji. Pod zdjęciami w bardzo niekorzystnych stylizacjach pojawiają się tylko komentarze w rodzaju: „pięknie wyglądasz kochana” czy „jesteś bardzo sexy”. Inne wylatują.
Bloga Marii postrzegałam jako miejsce dla ludzi szukających – przede wszystkim inspiracji, stylu, ale też dyskusji. Bardzo podobała mi się wymiana zdań pod wpisami o stylu dyskretnym – dała mi do myślenia na kilku płaszczyznach. Jednak, cóż, okazuje się, że tam wymiana opinii entuzjastycznych z tymi pełnymi rezerwy była dopuszczona, bo styl nie był stylem samej autorki, lecz został zaprezentowany bezosobowo.
Jeśli na taką samą dyskusję nie można liczyć pod zdjęciami samej Marii, jeśli nie wolno kulturalnie napisać, że blog skręcił w mniej atrakcyjnym kierunku, to ja w takim razie dziękuję i szukam dalej miejsca z większą przestrzenią umysłową.
Do widzenia.
Widzisz to chodzi o to, że niektórzy ludzie uważają, że każda negatywna opinia, jakkolwiek wyrażona, jest przejawem braku kultury. Dlatego i ty i ja i inni będziemy twierdzić, że tak, brak kultury i chamstwo jest be, tylko że wszyscy będziemy przez to coś innego rozumieć.Ja zgadzam się z Tobą, ale widać Maria chce doświadczać tylko jasnych stron prowadzenia bloga (jest się w centrum uwagi, ludzie chcą czytać, co mam do napisania, ktoś mi napisze, że fajnie wyglądam) a nie radzi sobie z negatywnymi stronami (czasami komuś się nie spodoba to co mam do zaoferowania), I pod pozorem nietolerowania braku kultury, głosy negatywne chce usunąć.
Myślę, że problem niechęci do krytyki, tkwi w niewłaściwym sposobie jej wyrażenia. Wszystko (nawet krytykę), można przekazać w odpowiedni, nieobrażający krytykowanego, sposób. Niestety, nie każdy, jak widać, dorasta do takiego poziomu.
Mozna by powiedziec, ze juz samo napisanie, ze nie kazdy DORASTA do jakiegos poziomu mozna potraktowac jako zlosliwy sposob wyrazenia krytyki ;) Ale ogolnie zgadzam sie, nie wszyscy wyrazamy swoje opinie w taki sam sposob tylko, ze moim zdaniem, nie jest to powod, aby zabraniac jakiejs grupie wypowiedzi w ogole. A komentarze sa po to, zeby komentowac, mozna zablokowac te opcje, jesli jest dostepna to, niestety, trzeba sie liczyc z tym, ze roznie wyrazajace swoje zdanie osoby beda pisac. Opis w rodzaju „ta sukienka jest wymieta’ dla kogos jest po prostu opisem rzeczywistosci, on wlasnie tak postrzega te sukienke, choc kto inny, bardziej delikatny, napisze, byc moze 'ten rodzaj materialu uklada sie w taki sposob, ze wyglada na niewyprasowany”.
Swoja droga, tak jak juz pisalam, odbywa sie tu interesujaca, na razie nieskrepowana dyskusja na temat ogolnie pojetej kultury wypowiedzi. To jest wynik tego, ze moglysmy przeczytac cos z czym sie nie zgadzamy lub zgadzamy i podjac trud wymiany mysli. Jesli to zostanie zablokowane przez Marie jej blog, a przynajmniej ta przestrzen czytelniczek, zostanie zubozona i bedzie podobny do blogow modowych , ktorym chyba jednak do konca nie jest. Poza tym nie za duzo takich miejsc w wirtualu odkrylam, traktuje to miejsce jako wyjatkowe, nie tylko ze wzgledu na tresci blogowe- czesto nizastapione:)-ale wlasnie tez ze wzgledu na mozliwosci dyskusji. Pozdrawiam i ciesze sie, ze taka wymiana ma jednak miejsce.
Tak jak ja rozumiem idee bloga to jest to przestrzen publiczna, nie prywatne konto na fejsie. I jak w kazdej przestrzeni publicznej pojawia sie rozne postawy- bardziej i mniej kulturalne, zlosliwe i slodzace, mile i nie. I jesli swoja subiektywna ocena bedziesz rugowac te, ktorych w danym momencie nie bedziesz akceptowac to to sie chyba nazywa cenzura. Zwlaszcza, ze nigdy zadnych wytycznych o tym co i jak mozna komentowac nie dawalas. Rozumiem, ze zlosliwosci i chamstwo sa wyczerpujace, ale Ty sobie swietnie z nimi radzisz bez wycinania komentarzy, tak jak to zrobilas z Mary/Klara. A to, ze takie posty sie pojawiaja i jednoznacznie negatywna ocena takich zachowan przez Twoje czytelniczki tez powinna dac do myslenia, ze jednak jest to jakas przestrzen dla ludzi z okreslonym poziomem kultury po prostu. Uczenie teraz wszystkich wlasciwego zachowania w tejze przestrzeni jest chyba troche… uwlaczajaca ? To, ze taka dyskusja w ogole ma tu miejsce i w jakiej formie przebiega jest chyba dowode, ze moderacja nie jest niezbedna.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie.
Ten blog to moje stale miejsce w sieci,cenie go za to,ze mozna tu powiedziec co sie naprawde czuje i mysli i,ze autorka umie rozroznic konstruktywna krytyke od hejtu i go skutecznie ignorowac. Po dzisiejszym komentarzu Marii(o checi moderacji)zastanawiam sie czy nie bierze ona sobie za bardzo do serca kazdej krytyki,nawet tej “dobrej“? Po tej reakcji wiem,ze juz nie bede czula sie tu tak swobodnie,a raczej na cenzurowanym. Jest mi bardzo przykro,bo oprocz kilku zlosliwych komentarzy,nie widze tu takiego chamstwa jakie panuje na innych portalach i nie rozumiem tej nadwrazliwosci.
Nie chce opuszczac tego miejsca,bo bardzo je lubie,ale atmosfera zmierza w zlym kierunku i mysle,ze jako stala czytelniczka od ponad dwoch lat moge to powiedziec. Pozdrawiam Cie Mario.
Od ponad roku zaglądam na ten blog .Czuję się tu jak gość ,któremu miło jest,że Maria coś dla niego przygotowała.Uważam więc,ze komentarze totalnie krytykujące gospodynię i jej przestrzeń nie powinny mieć tu miejsca,co nie oznacza jednocześnie,że wszystko musi się każdemu podobać. Na końcu każdego wpisu jest też pytanie do czytelniczek i myślę że próba odniesienia się do niego, powinna stanowić sedno każdego komentarza.
Nie jesteś gościem, tylko klientem, nie przyszłaś pogłaskać, ale zdobyć wiedzę. Twoje kliknięcia przekładają się na pieniądze dla autora. To jest usługa. Taka jest rola bloga, dlatego pensjonarski lament że zawsze musi być milusio jest infantylny i myli pojęcia.
To bardzo aroganckie z Twojej strony, ledzeppelin3, mówić Ewie M, jak Ewa M sama siebie ma postrzegać i jak się czuje. Jeśli Ewa M czuje, że jest gościem, to jakim prawem strofujesz ją niczym źle poinformowaną uczennicę? Jakim prawem ją pouczasz? Marię krytykujesz, bo uważasz, że jesteś jej klientką (chociaż jej nie płacisz ani grosza). Analogicznie, czy (nie)płacisz również Ewie M, żeby rościć sobie prawo by jej publicznie mówić, co ma myśleć i czuć oraz po co przyszła na tego bloga?
Zdecydowanie za dużo sobie pozwalasz wobec zupełnie obcych osób, z którymi nie łączą Cię żadne relacje.
I jeszcze to protekcjonalne słownictwo, które z upodobaniem używasz i myślisz, że nikt nie przejrzy Twoich manipulacji? „Pensjonarski lament”, „milusio infantylny”… Ileż tu zgryźliwości i pasywnej agresji. Współczuję problemów w realnym życiu, bo nikt zadowolony z siebie i ze swojego życia tak się nie zachowuje.
To, że się nie płaci, nie znaczy, że ktoś nie ma korzyści. Ktoś pisał o sponsorach, że to od nich ewentualnie są pieniądze. No więc dla nich liczy się ile jest kliknięć na bloga. Bez czytelników nie byłoby bloga i już.
A myślisz, że ktoś nie przejrzy Twoich manipulacji? Przecież sugerowanie, że ktoś ma problemy w życiu, bo wyraża jakieś opinie ma za zadanie uciszenie takiej osoby. Taka sama sztuczka jak ta ledzeppelin3.
Ehh, czas skończyć tutaj komentować i czytać. Zmęczyła mnie ta dyskusja.
Ja nie sugeruję. Ja napisałam to wprost i bez ogródek. To nie manipulacja, to diagnoza. W dodatku za darmo. Nie dziękuj.
Dziekuję za wyrażenie siebie w tej jakże emocjonalnej wypowiedzi.
Tylko psychopaci nie odczuwają emocji. Masz problem z cudzymi czy z własnymi?
No właśnie, zauważmy, że Maria nie spytała nas czy podoba się nam stylizacja, sukienka, buty czy cokolwiek innego, więc nie powinnyśmy się w ogóle na ten temat wypowiadać. Spytała nas co jest dla nas rajem. I tyle w tym temacie :)
No dobra, ale przeciez to jest blog o stylu z analizami i poradami tegoż dotyczącymi. Chyba wiele z nas wchodzi tu po to, by o stylu i jego budowie dyskutować, wstawki „życiowe” są miłym ale dodatkiem. Gdyby Autorka nie chciała dyskutować o swoich własnych stylizacjach, to by zamieszczała tylko teksty analityczne i przykłady gwiazd. Tymczasem tu jest nawet konkurs na naszą ulubioną stylówkę roku. Ja sama dużo się uczę dzięki merytorycznym komentarzom. Co do tzw hejtu typu „robisz krzywe miny” czy „samo dziadostwo tu”? – w ogole nie wspominam, bo szkoda naszego czasu, a to zielsko wyrasta gdzie popadnie.
Mario, uwielbiam Twoje podejście do mody, stylu, kolorystyki, itd.. ale błądzisz niestety..Twoja dostojna, klasyczna uroda ginie w tym spektatktu zwykłości
No tak ale jak spytała co jest sexy, to było milion odpowiedzi (❤)ale tutaj ta
stylizacja była tak nieudana, że nikt nie odpowiedział na to pytanie …..bo to odwróciło uwagę..ps.Mario jesteś świetna, pozdrawiam
Jak się idzie do kogoś w gości, to się nie krytykuje wystroju domu czy smaku potraw. Ani stroju gospodyni.
Po co się wypowiadać niepytanym? Od zawsze widać, że Maria nie oczekuje recenzji swoich zestawów. Skąd się w nas bierze ta konieczność wyrażenia opinii? Czy musimy wszystko oceniać, szufladkować? Jakaś cecha ludzka taka jest? Trochę retorycznie pytam (w sensie nie oczekuję, że ktoś wykład mi tu wygłosi), wcale nie złośliwie, bo sama mam tę tendencję, ale nie podoba mi się ona. Lżej mi, gdy przyjmuję, że coś jest jakie jest – nie mówię o kwestiach moralnych (dobro i zło to są jakieś kategorie do oceny), ale takich dowolnych, czyli np. estetycznych.
Maria nie zaprasza nas do domu, jest raczej wynajujacym pokoj na booking-u. Komentarze sa czescia jej dzialanosci. Pozdrawiam.
Zgadzam się w pełni z chęcią Marii do moderowania komentarzy. Można o wszystkim porozmawiać w sposób kulturalny, uzasadnić co i dlaczego mi się podoba/nie podoba, zaproponować własną koncepcję. Pamiętam, że Maria pisała o swoim małym zafascynowaniu łączeniem zwiewnych sukienek ze sportowymi butami i teraz pokazała swoją interpretację. Mamy materiał do rzeczowej dyskusji, więc dyskutujmy, ale z szacunkiem do innych.
Mario jesteś świetną osobą i proszę nie bierz do siebie tych wszystkich jadowitych komentarzy. Mam nadzieję,że te osoby czym prędzej stad sobie pójdą :)
Asia jakich wszystkich jadowitych komentarzy? Ja widze tu raptem moze trzy,cztery niemile,a reszta to wlasnie kulturalna dyskusja. Po tym jak blog Marii zrobil sie bardziej znany(bo wydala ksiazke,ktora sama rowniez mam)przyszlo tu wiecej osob,ktore niekoniecznie potrafia sie kulturalnie wypowiedziec. Takie sa konsekwencje bycia szerzej znanym. Rozumiem chec usuwania komentarzy z przeklenstwami i obrazliwymi epitetami,ale takich jeszcze tu nie spotkalam. Moderacja sprawi,ze tu nie bedzie wiecej szczerej dyskusji,tylko sztuczny twor. Ignorowanie niesympatycznych komentarzy przez Marie i czytelniczki dzialalo najlepiej,poniewaz taka osoba milkla i ginela w morzu wartosciowych slow. A teraz rozpetala sie afera,ktora ma negatywny wplyw na to miejsce.
A ja polecam wszystkim, którzy piszą, że tutaj pojawiły się chamskie komentarze zajrzenie na blog MrVintage. Też o ubraniach tylko męskich. I do tego nie tylko takich, które autor bloga założył, ale też czasami projektuje. Wyobrażam sobie, że krytyka takiego ubioru jest jeszcze bardziej osobista niż tylko jak się załozy jakieś ciuchy.
Dyskusja tam jest bardziej bezpośrednia, bo komentuja głównie faceci. Jest tam o większy rozrzut opinii, też takie, które tutaj pewnie by zraniły delikatne uczucia wielu stąd, a jednak nie ma moderacji. Z komentarzy Michała widać, że jest dojrzałym, pewnym siebie facetem, który wie, że nie dogodzi się wszystkim i nie przejmuje się krytyką. Także da się.
Nie twierdzę, że się „nie da”. Ale nie każdy musi „dawać”, i niekoniecznie musimy tolerować fakt, że bycie blogerem „równa się” konieczności akceptacji niefajnych, ad personam sformułowanych komentarzy, bo to normalizacja chamstwa w sieci. Jak już mamy miejsce, w którym tego nie było, wydaje mi się, że warto ten stan rzeczy podrzymywać.
Małe ćwiczenie wyobraźni dla osób, które twierdzą, że nie zawsze musi być słodko: ten „brak słodzenia” jest OK, jeśli wychodzi od kogoś, komu ufamy i komu możemy równą szorstką szczerością odpowiedzieć, tu tej równowagi nie ma, bo Maria naszych stylizacji nie widzi.
Nie zawsze musi być słodko, prawda? Uczymy się na błędach, prawda? Pomyślcie więc, że w taki sposób ktoś Was krytykuje w pracy. Bo ten blog to Marii miejsce pracy, my jesteśmy w pewnym sensie jej klientkami. I te błędy (powiedzmy, nasze niedociągnięcia w pracy) można wytknąć na zasadzie „idziesz w złym kierunku, coś z Tobą nie tak”, czyli odnosząc się do osoby, albo na zasadzie „ostatnio Twoja praca jest trochę gorszej jakości” (upraszczając). Można też skrytykować kogoś publicznie (a blog jest miejscem publicznym – ja ulubionym bloggerom na literówki zwracam uwagę mailem), albo prywatnie. Osobiście staram się trzymać zasady, żeby krytykować w cztery oczy, a chwalić publicznie. I Wam też byłoby pewnie przyjemniej, gdyby tak Was traktowano. W miejscach publicznych.
A ja uważam, że właśnie dlatego, że to jest miejsce pracy Marii (zarabia przecież na tym blogu) to krytyka jest jak najbardziej ok. Zarabia na naszych kliknięciach, ale my nie mozemy się wypowiadać o jej pracy czyli jakości wpisów, tak? Restauracji można wystawić ocenę, ale blogowi nie?
To nie ma nic wspólnego z dbaniem o kulturę wypowiedzi, chodzi tylko o jedno, chronienie ego.
Magda, ale sek w tym, ze sporo niemilych wypowiedzi, ktore tu sie od jakiegos czasu pojawiaja, nie maja sie nijak do oceny jakosci wpisow, ale sa niewybrednymi wycieczkami ad personam. Naprawde nie widzicie roznicy pomiedzy merytorycznym wyrazeniem opinii (np. „Nie rozumiem powszechnych zachwytow nad stylem Alicii Vikander” albo „Wole wpisy niesponsorowane”) a przykrym w formie komentowaniem czyjegos gustu albo wygladu, lub zlosliwosciami w stylu „czytelniczki tez chyba niewiele oczekuja i tak nakreca sie spirala dziadostwa”? Nie ma obowiazku czytania tego bloga. Jezeli uwazasz, ze Maria nie zasluguje, by na nim zarabiac, mozesz po prostu nie wchodzic albo nie klikac w linki. Chyba naprawde trudno oczekiwac, ze Autorka zmieni swoj aktualny sposob ubierania, dlatego, ze czytelniczki wolalyby, zeby wygladala inaczej…
Jakie chamsto? Chyba chamstwa w życiu nie widziałaś jeżeli myślisz, że tutaj jakieś było. Pojawiło się raptem kilka ostrzejszych komentarzy i już jest raban.
Sama użyłaś słów „chamskie komentarze” – skąd nagle takie megazdziwienie?
Maria wykonuje swoją prace, my ją oceniamy jako klientki. Nasze kliknięcia to pieniądze i mamy do tego prawo. Praca w usługach to nie bułka z masłem. Kto z powodu wrżliwej duszyczki nie jest gotów na feedback ze strony klienta, może ewentualnie spróbować kariery w ogrodnictwie.
Rzeczywiście. Masz rację.
ledzeppelin3 – płacisz Marii za dostęp do bloga i treści na nim zawartych? Zlecasz jej odpłatnie usługi w postaci pisania notek? Nie? To znaczy, że nie jesteś jej klientką i nie możesz sobie rościć praw jak w usługach, na które się powołujesz. Jeśli Maria zarabia na blogu, a takiej pewności również nie masz – to pewnie w postaci współprac z markami a wtedy to marka jest jej klientem a to już nie jest Twoja sprawa jak się Maria z daną marką rozlicza. Jedyne, co możesz zrobić, to po prostu przestać obserwować bloga i liczyć, że spadną jej statystyki. Ale pewności nie masz. Taka roszczeniowa postawa jak Twoja jest argumentem za tym, aby jednak moderować komentarze, bo człowiek prowadzi bloga w wolnym czasie, hobbystycznie, a potem przychodzi taki „klient” z pretensjami i myśli, że mu wszystko wolno…
Śledzę Mr Vintage’s i akurat się nie cacka. Nawet pod ostatnią notką zwrócił uwagę jednemu z komentujących. Pozwolę sobie zacytować: Kiedyś można było się z tego bloga czegoś dowiedzieć, teraz tylko chamski product placement. Odpowiedź MrVintage: Chamski to ty jesteś Janie.
Jak dotąd nie widziałam, żeby Maria komukolwiek zwróciła uwagę a paru osobom by się przydało. Najwyraźniej powinna wziąć przykład z Michała Kędziory i stanowczo punktować bezczelne komentarze.
Potrafi odpowiedzieć, a nie pisze o moderacji. Jest różnica. Zresztą ile on ma komentarzy, że to tylko product placement, etc. A ile osób zjechało jego mokasyny i nie ma takich lamentów jak tutaj.
Nie, to nie jest różnica jakościowa. To są po prostu dwie strategie radzenia sobie z chamskimi komentarzami. Żadna nie jest lepsza od drugiej a jej wybór należy do właściciela bloga i jego czy jej osobistych preferencji.
Zauważyłam, że dość intensywnie się tu udzielasz. Po co? Z Twojej strony to właśnie lament, że Maria wreszcie zareagowała na poziom, który jej nie odpowiada. Masz z tym jakiś osobisty problem? Może zamiast lamentować jak wspomniana wyżej pensjonarka, że gdzieś indziej jest lepiej, po prostu przestań tu wchodzić i idź sobie tam, gdzie Ci bardziej odpowiada?
To się chyba nazywa „ wykluczanie” . Magda wyraża swoją opinie na temat wolności i jakości wypowiedzi na blogu, widać jest to dla niej sprawa istotna. Maria jest o tyle miła, ze pozwala na swoim blogu na dyskusje o sprawie nie związanej z jego merytoryczna strona ; nie wiem dlaczego Ty próbujesz być moderatorem tejże i wskazujesz kto może i jak intensywnie w niej uczestniczyć. Co do kwestii moderacji na blogu, patrząc jak rozwija się ta dyskusja wydaje się, ze przynajmniej w tej chwili jest to ciagle przestrzeń gdzie można to czynić. Marii dziekuje i wyrażam nadzieje, ze tak pozostanie. Pozdrawiam
aga – wykluczenie? Kogo?
Cóż, skoro niektóre panie powyżej uznały, że wolno im wyrażać swoje opinie, to i uznałam, że wolno mi je skomentować.
Bardzo sympatyczna sukieneczka :) w pierwszym momencie pomyślałam, że zupełnie nie pasuje mi do tego, co do tej pory prezentowalas – ale podoba mi się :) osobiście wolałabym żeby nie było tych kropeczek, ale jak są, to sa :D to taka nostalgiczna sukienka, przywołująca dzieciństwo, ziemskie klimaty w stylu Ani z Zielonego Wzgórza czy Domku na prerii. Mała podróż sentymentalna :) dobrze Ci w takim dziewczecym wydaniu, choć wydaje mi się to raczej odstępstwem od ogólnego stylu – ale przecież każdy potrzebuje czas pewnej odmiany :) pozdrowienia :*
Ech ten słownik w telefonie, znowuż przeinaczył :D ale chyba wiadomo, o co miało chodzić :D
Dziewczyny, sposób wyrażania negatywnych opinii to pewna społeczna kompetencja. Albo się ja ma, albo nie. Jeżeli granice naszego języka wyznacza ,,dziadostwo,” to nie jest konstruktywna krytyka, tylko cham na salonach. Nawet jesli rzeczony cham uważa, że jest tam u siebie, to Maria nie musi go w tym przekonaniu utwierdzać. Może nie udawajmy, że wszyscy jesteśmy równi i tacy sami, i niech każdy trzyma się swoich społecznych przestrzeni.
Pozdrawiam serdecznie
Aga
Serio? Trzymajmy sie swoich spolecznych przestrzeni? Jednym slowem reakcjonisci do reaktora,syjonisci do Syjonu, a pasta do zebow? Ludzie sa rowni, nie musza byc tacy sami. aga pozdrawia Age:)
Dziewczyny, szczerze mowiac nie rozumiem, czemu decyzja o moderacji komentarzy wywoluje takie kontrowersje. Przeciez Maria nie napisala, ze bedzie usuwac wszystkie niepochlebne komentarze, tylko te ewidentnie przekraczajace granice. Czym innym jest napisanie „Autorko, ta stylizacja do mnie w ogole nie przemawia, wydaje mi sie, ze te buty Tu nie pasuja”, a czym innym wypisywanie zwyczajnych zlosliwosci typu: „Wygladasz koszmarnie, a twoje ubrania sa bez polotu”. Ostatnio odnosze wrazenie, ze wielu ludzi myli wolnosc wyrazania opinii z przyzwoleniem na chamstwo i bezinteresowne ranienie innych. Nie chodzi o to, ze mamy sobie spijac z dziobkow, ale po prostu o kulture osobista. Przeciez kolezance z pracy, ktorej stylizacja nam sie nie podoba, tez nie przyjdziemy powiedziec w twarz: „Twoj outfit to absolutna zenada”.
Zawsze lubilam tego bloga m.in. dzieki jego zyczliwej atmosferze i jest mi po prostu przykro, kiedy czytam tu komentarze osob, ktore (badz, co badz) naduzywaja zaufania autorki, aby wylewac na nia pomyje. Wydaje mi sie to rowniez nieuczciwe w stosunku do Marii, ktora zawsze starala dyskutowac milo i kulturalnie.
Jest różnica między komentowaniem ubioru koleżanki, a osoby, która prowadzi bloga o modzie i ubiorze. Ja nigdy nie komentuję wyglądu ludzi(chyba żeby skomplementować). Nawet tutaj nigdy nie pisałam o wyglądzie Marii. Ale jak się wstawia wpis, który cały traktuje o tym, co dzisiaj ubrałam, to dziwienie się, że ludzie będą ten zestaw oceniać, albo że reakcje będzie tylko pozytywna jest naiwnością nieprzystającą dorosłej osobie. A co jest dopuszczalne, a co nie to jak widać kwestia sporna. Ja Twoje przykłady uważam za niemiłe, ale jak najbardziej do przyjęcia w stosunku do kogoś, kto zamieszcza z własnej woli takie rzeczy w sieci i zarabia na tym. Bo w realu to byłoby nie na miejscu.
Magda, to bardzo dwulicowe podejście, które prezentujesz. W realu byś się nie odważyła powiedzieć komuś coś, co myślisz na jego lub jej temat, a co byłoby odebrane jako niegrzeczne lub niemiłe. Pewnie z obawy o reakcję tej osoby. I słusznie. Ale w sieci, pozostając anonimowa już masz odwagę i jeszcze sama siebie usprawiedliwiasz tym, że dorosła osoba jest naiwna licząc na cudze dobre wychowanie. A ja myślę, że dorosłe osoby mają prawo oczekiwać od innych dorosłych osób, w realu lub online taktu i wyczucia.
Twierdzisz, że skoro Maria „zarabia na blogu” to masz prawo być wobec niej niemiła i oceniająca? Nie masz. Płacenie komuś za usługę (jakąkolwiek) nie uprawnia do bycia nietaktownym. A Ty nawet nie płacisz Marii za dostęp do jej tekstów. Korzystasz z jej pracy intelektualnej za darmo, tylko dlatego że ona ma takie hobby i chęć dzielenia się swoimi przemyśleniami. A do korzystania nikt nie zmusza.
I wreszcie, na koniec: grubo się mylisz, pisząc „co jest dopuszczalne a co nie, to jak widać kwestia sporna”. Otóż, to zupełnie nie jest kwestia sporna. To jasno określają zasady znane jako dobre wychowanie, maniery, kindersztuba, savoir vivre. Może zamiast komentować cudze ubrania powinnaś poczytać o dobrym wychowaniu, wiele rzeczy może Ci się wyklaruje i przestanie być „kwestiami spornymi”. Polecam blog Adama Jarczyńskiego o dobrych manierach.
A jeśli zamierzasz się obrazić na moje zwrócenie uwagi, cóż… Zastosuj własną radę i przyjmij to jak osoba dorosła. Pisząc publiczne komentarze nie dziw się, że ktoś może Ci wytknąć prezentowane w nich niedostatki obycia i charakteru.
Nie, to nie jest dwulicowe. Po prostu inaczej oceniam te dwie sytuacje. W realu, kiedy nikt nie prosi o opinię, to jej nie wystawiam, nie z obawy o reakcję, tylko wiem, że moja opinia o tym, jak ktoś się ubrał nie ma znaczenia.
Na blogu o modzie, gdzie ludzie piszący pozytywne opinie nie są do tego zniechęcani wychodzi na to, że opinia o czyimś wyglądzie jest jak najbardziej ok i autorka od nich nie stroni. Więc dlaczego nie można by też napisać gdy coś się nie podoba? Jak już wcześniej napisałam. Chce się dobrych stron prowadzenia bloga, ale nie potrafi się zaakceptować tych gorszych.
Dodam, że nigdy o wyglądzie Marii się nie wypowiadałam i w realu zdziwłabyś się jak rzadko w ogóle wygłaszam jakiekolwiek opinie na temat ludzi, ale denerwuje mnie kiedy zabrania się otwartej dyskusji, stąd moje komentarze tutaj.
A to co jest dopuszczalne to jest kwestia umowna. I dyskusja tutaj to pokazuje, bo dla jednego jeden komentarz będzie ok, inny już nie. Nie ma tutaj prawdny absolutnej, chociaż pewnie ty byś chciała, żeby to wyznawanie przez Ciebie zasady się nią okazały. To, że dla Ciebie opinia pana Jarczyńskiego będzie wyrocznią, nie znaczy, że dla innych też. Ja się stosuję zasadą „jak bym zareagowała, gdyby ktoś tak powiedział mnie”. A, że nie jestem delikatną osóbką, to wiele rzeczy można mi powiedzieć i nie poczuję się urażona.
A dlaczego zakładasz, że zamierzam się obrazić? Proszę, pisz o mnie co chcesz, ale nie obrażaj mnie(piszę to z przymurżeniem oka) zakładając, że Twoje uwagi mogą mnie dotknąć :)
Magdo, pomyślałam, że to smutne, a nawet przykre – patrzysz przez pryzmat siebie, a nie pomyślisz, że inni mają inną wrażliwość. I że są pewne zasady bardziej obiektywne niż Twoja wytrzymałość. Ale dobrze, że to napisałaś. Coś więcej wiem o ludziach.
Zuza..Lubię to!!!
Nie wiem, gdzie Wy pracujecie, skoro tak Was mierzi zwykły feedback od klienta…. Same polonistki?
Też mnie to zastanawia.
A wolałabyś, aby ten feedback wyglądał tak, że klient zjadliwym tonem publicznie Ci wytyka i poniża, czy może chciałabyś, aby w niekrzywdzących Ciebie słowach zwrócił uwagę na to, co według niego zmieniło się na niekorzyść i czego oczekuje?
Parafrazując wypowiedź Anny: uprzejmość i dobre maniery się albo ma albo nie. Oczywiście można nad nimi pracować, ale to jednak trzeba mieć we krwi.
Chciałabym mieć taki lightowy feedback, uwierz mi Ale ja mam ciężką branżę… Tu jest naprawdę ę ą i wywczasy w Zopot. Dziekuje wszystkim za słowa współczucia, miło wiedzieć, ze jest taka empatia w narodzie
Skoro to dla Ciebie nic przyjemnego, dlaczego podajesz to dalej i uważasz to za normę?
Dlaczego piszesz, że coś podaję dalej? Pokaż choc jedna moja opinię dotyczącą autorki bloga, ktora Cię zbulwersowała. Oczerniasz i chcesz cenzury. Tak już było. Za komuny. Pewnie nie pamiętasz.
Podajesz dalej, bo usprawiedliwiasz niewybredne komentarze i uważasz takie zachowanie za normę. Być może przyzwyczaiłaś się, bo otrzymujesz to w pracy od swoich klientów, o których też niesympatycznie się wyrażasz. I zapewne zaraz się dowiem, że takie jest życie, maleńka. Nie.
Niesympatycznie wyrażam się o swoich klientach? Cóż, wiecej pytan nie mam. Poziom absurdu na tym blogu sięgnął szczytu, A raczej dna. Pozdrawiam sympatycznie.
W ferworze walki zapomniałaś nicka zmienić. Oj, zacietrzewienie ponosi :)
Tak, pisałam z innego telefonu i dlatego. Jestem nieco na bakier z techniką . A z Tobą nie walczę, tylko dyskutuję. Choć już mi trochę przestaje się chcieć. Pozdrawiam, Kasia.
Nadal zacietrzewienie, tylko tym razem ubrane w grzeczne słówka. Zasialas ferment, używając argumentu polonistki w żenujący sposób, i podkreślając, że trzeba umieć brać na klatę słowa krytyki, po czym z niesmakiem się wycofujesz, bo pojawiły się komentarze krytyczne wobec ciebie? A może by tak, ku pożytkowi nas wszystkich, zastosowac się do własnych rad, ktorych tak szczodrze tu udzielasz?
„Ciebie” piszemy z dużej litery. Pozdrawiam, Kasia.
Kasiu, mam wyrzuty sumienia, że Cię zdenerwowałam. Pamiętaj, że to tylko dyskusja, no i nie przejmuj się tak. Pozdrawiam przesympatycznie.
Bynajmniej nie jestem polonistka, ale jakos nie lapie, co mialoby byc zlego w tym zawodzie. I nie, to nie jest „zwykly feedback”, a my, jak trafnie napisala Zuza wyzej, nie jestesmy klientkami Marii. Nic jej nie zlecamy, ani za nic jej nie placimy (no chyba, ze kupujemy jakis polecony przez nia produkt, z ktorego akurat ma prowizje od sprzedawcy, ale w tym kontekscie trudno wnosic pretensje o to, ze outfit autorki na zdjeciu obok jest taki i owaki).
Ja pracowałam wiele lat w bardzo dużej, międzynarodowej korporacji a od kilku lat pracuję w jednej z największych instytucji kultury w Polsce. Mam certyfikaty szkoleń z obsługi klienta oraz z protokołu dyplomatycznego. Współpracowałam z instytucjami państwowymi przy organizacji wydarzeń z udziałem głów państw (stąd protokół dyplomatyczny).
Jakoś nie ciekawi mnie, gdzie Ty pracujesz. Mogę tylko współczuć Twoim klientom i współpracownikom.
Zuza, mam wrażenie, że za bardzo się tym wszystkim przejmujesz. Mam wyrzuty sumienia, ze Cię zdenerwowałam. Pamiętaj też, ze argumenty as personam raczej nie przystoją w dyskusji ludzi chcących uchodzić za kulturalnych. Pozdrawiam.
Narzuciłaś styl, ja się tylko dostosowałam.
Zuza, świetnie komentujesz. Popieram! Dodam jeszcze, że osoby typu „mam prawo do krytyki i szczerego wyrażenia swoich opini”, stosują tę zasadę tylko w odniesieniu do swoich wypowiedzi. Natomiast jeśli ktoś wyrazi się w ten sam sposób w stosunku do nich, to jest cham i następuje obraza. Miałam kiedyś taką koleżankę, ale dojrzałam do tego, by ją wykluczyć.
Podnieta sięga szczytów i zenitów, ha ha ha. Może kubeł zimnej wody na łeb waćpanny życzą?
Jeśli ktoś postrzega komentarz na blogu modowym jako „feedback od klienta” (ledwo jestem w stanie to przeczytać z kamienną twarzą), to chyba powinien bardzo, bardzo szybciutko przemyślec swoje życiowe priorytety. Wczytalam się w tę dyskusję o potrzebie/braku potrzeby wprowadzenia moderacji i widzę to tak: wszystko zależy od przekazu, jaki wypływa od samego blogera. Maria nie jest blogerką początkującą w Internecie, która pokazuje zestaw i pyta „przyszło mi do głowy założyć coś takiego, nie wiem do końca, czy to się trzyma kupy, powiedzcie, czy iść w tym kierunku czy nie”. Jest kobietą, która nad wizerunkiem pracuje świadomie i od dawna, a co za tym idzie – jej wybory są przemyślane. To, że komus te wybory nie pasują, i wychodzi z siebie, żeby natychmiast zakomunikowac, że mu nie pasują – cóż, niech się wypowie, skoro już musi, ale niech swoich opinii nie traktuje na zasadzie „muszę jej powiedzieć, że błądzi, bo ona tego nie wie”. Po prostu odrozniajmy sytuację, w ktorej ktos czeka na naszą ocenę, czy wybrał dobrą stylizację, czy też nie, od sytuacji, gdy ktoś mówi „od dawna chodził za mną taki wzór, kupiłam rzecz w taki wzór, jestem super zadowolona, zobaczcie”.
O. Bardzo zgrabnie i trafnie to ujęłaś.
Najwyraźniej różni nas spojrzenie na rzeczywistość, to się zdarza. Blog to imo praca w usługach. Może dla Ciebie blog jest po prostu miejscem, gdzie chcesz poczuć się dobrze. Jednak zastanów się, jak trzeba być w dziecięcy sposób wyzbytym z wrażliwości, aby kazać komukolwiek przemyśleć swoje życiowe priorytety. Uczmy się sztuki dyskusji. Pozdrawiam.
ledzeppelin3 lub Katarzyno Szczepanowska, czy pod jakim nickiem jeszcze się tu wypowiadałaś… Właśnie ktoś komentuje Twoje opinie i posty, korzystając z tego samego prawa jakie Ty sobie przyznałaś wobec Marii. Zamiast się obrażać i kazać się tej osobie zastanowić, weź na klatę i grzecznie zignoruj. Wolność słowa i prawo do komentowania, o które tak walczysz dla siebie mają też inni wobec Ciebie, skoro się wypowiadasz publicznie.
Domagasz się dla siebie empatii, zwracasz innym uwagę, że za bardzo się przejmują, a wygląda na to, że stosujesz podwójne standardy: Tobie wolno innych krytykować, a innym Ciebie nie.
Droga Zuziu, bardzo się cieszę ze komentujesz moje posty, bo to oznacza że dotykają w Tobie czegoś ważnego. Nie obrażam się, słowo harcerza. Bardzo lubię dyskutowac. Pamiętaj, ze agresywny ton wypowiedzi oraz osobiste wycieczki nalezaloby korygować w dyskusji, bo nie świadczy najlepiej o dyskutancie. Jak najwyraźniej wiesz, kilka postów wyżej wyraźnie napisałam, kim jestem z imienia i nazwiska, wiec tryb przypuszczający co do mojego nicka jest z Twojej strony zbędnym sarkazmem. Pozdrawiam, Kasia.
Droga Kasiu, bardzo się cieszę, że czytasz moje komentarze. Najwyraźniej dotykają w Tobie czegoś ważnego. Lubić a umieć to jest różnica, ale lubię pomagać osobom szlifować swoje umiejętności. Traktuję to jak pracę charytatywną z korzyścią dla społeczeństwa. Nie dziękuj. Nie musisz mi płacić. Piszę to jasno, bo gdzieś tam wyżej w dyskusji bardzo do płacenia i zarabiania przywiązujesz wagę.
W kolejnej odpowiedzi pamiętaj, że agresywny ton oraz osobiste wycieczki należałoby skorygować, bo nie najlepiej świadczą o dyskutancie.
Logika trolla: ledzepellin3 pisze 2 lipca: nie wiem, gdzie Wy pracujecie, skoro tak Was mierzi zwykły feedback od klienta…. Same polonistki?
Ta sama ledzepellin3 pod nickiem Katarzyna Szczepanowska 2 dni później z braku innych argumentów poprawia czyjąś gramatykę: „Ciebie” piszemy z dużej litery.
Chciałabym ironicznie zapytać: polonistka? Ale co mi polonistki zawiniły?
Zuziu, znasz moje imię i nazwisko, wiec jeśli chcesz dalej wymieniać ze mną myśli, kulturalnie byłoby, gdybys również się przedstawiła. Pozdrawiam, Kasia .
Kasiu, Ty się nam tu nie przedstawiłaś z własnej woli tylko przez zupełny przypadek i trudności z opanowaniem obsługi własnego telefonu – zapomniałaś się przelogować. Nie pouczaj mnie więc o tym, czy ja się powinnam czy nie powinnam przedstawić. Rozumiem, że nie masz już nic innego do powiedzenia, niż grzecznie poprosić mnie o imię i nazwisko, ale nie jesteśmy na takim etapie znajomości i moim zdaniem nie będziemy. Musisz się zadowolić nickiem, całkowicie zresztą zgodnym z netykietą.
Rzeczywiście, nie mam Ci już nic do powiedzenia Zuziu. Pozdrawiam , Kasia.
Może raczej osoby starsze, niż millenialsi:-) czyli różnicujące przekaz w zależności od kontekstu.
Hej Mario! Bardzo fajnie wyglądasz. Sukienka sama w sobie nie bardzo w moim stylu i również nigdy bym nie pomyślała że Ty ją wybierzesz, ale jednak na Tobie się broni i naprawdę ładnie wyglądasz. To takie zderzenie Twojej dostojnej urody i dziewczęcej sukienki; kontrast, ale dobry, fajny to dało efekt.I cudowny makijaż, wyglądasz kwitnąco! Pozdrawiam!
Mario, bardzo Cię przepraszam, że pozwoliłam sobie odpowiedzieć na kilka komentarzy, odchodząc od tematyki bloga i notatki. Niestety, zabrakło mi cierpliwości, poza tym sądzę, że czasem trzeba, jak to ktoś rzekł „dać odpór”. Mam wielką nadzieję, że po tej małej dyskusji o standardach część Twoich czytelniczek się zreflektuje.
Chociaż dotąd raczej nie komentowałam, to chyba to jest dobry czas wyznać, że lubię Twój blog i zawsze poświęcałam czas na przeczytanie wszystkich komentarzy, bo większość z nich była na poziomie. Zwłaszcza cenię te długie i osobiste, z których nierzadko wynosiłam coś dodatkowego dla siebie, jakąś inspirację lub refleksję a nawet chęć poznania ich autorek, bo wydawały się tak interesującymi osobami. Chciałabym, aby nadal to było miejsce, gdzie czytelniczki dzielą się swoimi doświadczeniami i pomysłami na swój styl. Jednocześnie chciałabym, abyśmy nie stracili z oczu tego, co jest ważne – ubranie, moda, styl to tylko część życia i ma przede wszystkim sprawiać nam przyjemność a nie stresować czy narażać na zupełnie zbędną krytykę. Stresów przecież mamy pod dostatkiem, po co stwarzać ich więcej?
Osobiście lubię obserwować cudze eksperymenty modowe, zabawę fasonami i kolorami. Uwielbiam energię i podejście Iris Apfel, chociaż prywatnie ubieram się raczej zachowawczo, szukając kompromisu między wymogami pracy a komfortem i własnym gustem. A gusta jak wiemy, są różne. Historia ubioru uczy dystansu do zasad i trendów. Myślę, że w naszych czasach powinniśmy korzystać z przywileju, że możemy się ubierać z ogromnym marginesem swobody. Nikt nie zakuwa nas w gorsety i nie zasłania nam kostek w poczuciu przyzwoitości. Korzystajmy z tego, że możemy i bawmy się ubraniami, twórzmy swój styl jako emanację naszej osobowości, nastrojów i stylu życia.
Staram się nie wartościować tego, czy ktoś ma taki czy inny gust, ale lubię podpatrywać tych, którzy są inni ode mnie. To mi poszerza perspektywę i zwyczajnie sprawia przyjemność. Byłoby cudownie, gdyby ten blog pozostał jednym ze źródeł takich drobnych, codziennych przyjemnostek. Miłych miejsc, które chętnie się odwiedza w przerwie na kawę.
Ale się porobiło! Dawno nie było tutaj burzy w szklance wody.
Ja uważam, że na wolność słowa trzeba sobie zasłużyć, i kropka. Jeśli ktoś nie umie z niej właściwie korzystać, tylko wykorzystuje ją w celu dowalenia innym (nieważne pod jakim płaszczykiem), to powinien być poddany cenzurze. Aż nauczy się, że za słowa trzeba brać odpowiedzialność i ponosi się konsekwencje – pozytywne lub negatywne. Dlatego uważam, że rozważenie moderacji jest dobrym pomysłem.
Wspomnę, że niegdyś zostałam nazwana tutaj „trollem”, biorąc udział w dyskusji w której nastąpiła ostra różnica zdań. Niestety osoby które nie zgadzały się ze mną, poniosło do tego stopnia, że zaczęły mnie atakować. Na szczęście rozeszło się po kościach i wspomniane osoby nie pojawiały się od dawna na blogu. Było mi dość przykro, że miało to miejsce na blogu który słynie z dobrej atmosfery, ale tego się nie dało przewidzieć.
O, nie, nie jestem za moderacją. Uważam, że każdy ma prawo do przedstawienia krytycznej opinii. Nawet, jeśli jest to opinia wyrażona rynsztokowym językiem – niech wisi na blogu, taka osoba sama sobie wystawia świadectwo.
Oczywiście to Twoja decyzja, Mario, ale bardzo nie chciałabym, żeby strona USK zamieniła się w drugie Getthelook, na której panuje moderacyjny terror. Nie potrzebujemy w internecie kolejnej Nieogarniętej moderatorki, która nie potrafiąc prowadzić dyskusji (ani nie znając własnego regulaminu), gdy wytknie się jej błąd, kasuje cały wątek i daje ci wieczysty ban (do dziś chce mi się z tego śmiać). Rozumiem, że można nie być pewnym siebie, ale jaką mamy gwarancję, że nasz moderator będzie ogarnięty? Szkoda, żeby przez problemy moderatora cierpiał cały blog.
Pozdrawiam. A sukienka bardzo mi się podoba, zresztą cała stylizacja jest fajna – bardzo Ci pasuje ten kolor szminki.
Dzięki kurczaktweety za ten komentarz, myślalam że jestem sama! Przepraszam, że pozwalam sobie na dygresje na temat innego bloga, ale wyżej wspomniany przez Ciebie jest idealnym przykładem tego co robi nieumiejetna moderacja, (czyt. Cenzura). Niestety nikt nie jest nieomylny i pomimo że bardzo szanuję twórcę strony, to uważam że taki ostracyzm wobec wszelkiej polemiki, czy też szukania odpowiedzi na nurtujące nas pytania wśród komentujących, nie prowadzą do dobrego. W końcu jesteśmy dorosłymi osobami i każdy ma własne zdanie i na łamach bloga szuka pola do rozwijania swojej wiedzy i prowadzenia dyskusji z innymi takimi osobami. Traktowanie autora jako jedynej słusznej wyroczni jest ograniczające i według mnie niesłuszne. Właściwie brak możliwości dyskusji i odsylanie do autora, jako jedynego nieomylnego i nieomylnego źródła, to już jest popadnie skrajność. Oczywiście mówię tu już o daleko idącej moderacji kulturalnego komentowania, bo nigdy nie przyszłoby mi do głowy wpisywanie niemilych komentarzy odnośnie kogokolwiek, bo takich też nie wygłaszam nikomu na żywo. Wierzę, że Maria tą moderacje wprowadzi rozsądnie, eliminując po prostu brak kultury, a nie każdą próbę polemiki. Natomiast że swojej chętnie bym nie widziała komentarzy, gdzie się obraża autorkę lub innych uczestników dyskusji.
O, to ja się cieszę, że nie jestem sama!
No, jeśli Ty nie przeszłaś moderacji, to tam jest gorzej, niż zapamiętała. Ja wypowiadam się bez ogródek, ale Twoja powyższa wypowiedź spełnia wymogi Wersalu. Czyżbyś wysłała za mało uniżonych wyrazów zachwytu?
Na Getthelook atmosfera jest tak sztuczna, że można sobie wyciągać drobinki cukru spomiędzy zębów. I zakaz „hejtu” jest wybiórczy: gdy moderatorka obrażała mnie, było wszystko ok, bo jest znajomą autorki.
Moim zdaniem o wartości strony świadczy też obecność lub brak regulaminu. Gdy pojawia się regulamin, zwłaszcza długi, równie dobrze można napisać w nagłówku: „Zapraszamy wyłącznie pierdzące jednorożce, a za krytykę was wyklniemy”. Bawił mnie zwłaszcza punkt o „zakazie wypowiadania się z pozycji eksperta”. Taki zakaz jest w medycynie, w której udzielanie porad może mieć tragiczny skutek. Ale na stronie modowej?
Ego wwindowane na wysokość Drogi Mlecznej.
Nie miałam problemu, bo nie odważylam się komentować :) Ale tak, ta atmosfera wręcz nabożnej adoracji odstraszyla mnie. Jednak warto zachować trochę zdrowego rozsądku, zwłaszcza w takim aspekcie jak moda,która powinna być zabawą i dopuszczac trochę luzu. Jednak marzenia dorosłych kobiet, na to żeby mogły za pozwoleniem obcej osoby coś na siebie zalożyć, to już lekka przesada. Sam Kibbe, myślę że mógłby mieć zastrzeżenia co do podważania jego własnego systemu, więc myślę, że nikt nie ma monopolu na wyrokowanie. Mimo, że szanuję autorkę bloga za nowatorskie podejście i empatie to moderacja komentarzy na jedną modłę pokazała mi do jakich granic absurdu może doprowadzić chęć bycia określonym i dowartosciowanym przez kogoś. Miałam już nawet obsesję na temat 'werdyktu’ jedynego słusznego, według komentujących. Może gdyby było więcej swobody w komentarzach, nie zapedzalabym się tak w kozi róg, poddając w wątpliwość zdolność do samodzielnego myślenia. Choćby tu u Marii, czy na kanale kochanej Aly, widać jak ludzie potrafią być dla siebie życzliwi, bawią się modą, odkrywają swoje mocne strony, poprzez swobodną wymianę opinii.
O, nie powiedziałabym, że autorka ma empatię, bo miałam z nią odrobinę kontaktu osobistego, ale jest to moje zdanie i mogę się mylić.
Uważam, że jej strona jest wartościowa – podoba mi się podejście do budowania stylu, natomiast cała otoczka bloga jest koszmarna, z forum i tą właśnie nabożną czcią na czele. Tam znajomość typologii Kibbe i Ethereal jest traktowana jako nieomalże cnota. (Nie daj Siło Wyższa, żebyś ją znała lepiej niż moderator, bo to – uuu! uuu! – ban.). Od odpowiedzi pełnych uśmieszków mam odruchy wymiotne.
Myślę, że masz całkowitą rację pisząc, że potrzeba bycia określonym i dowartościowanym przez kogoś obcego urasta do granic absurdu. Bardzo zasadne z psychologicznego punktu widzenia. U mnie było dokładnie to samo. Do dziś pamiętam, jak było mi miło, gdy dostałam ulubione Ethereale, choć komplementów się nie doczekałam. ;)
To ciekawe co piszesz poniżej. Chętnie wymienilabym parę uwag, bo na forum tego zrobić nie sposób. Żałuję tylko, że straciłam na to sporo pieniędzy bo z książki Marii, bloga wyniosłabym znacznie więcej. Polecam też kanał na yt Aly Art i Merriam style, wiele można się dowiedzieć, dyskutować z innymi, a nawet (uwaga!) nie zgodzić się z autorem.
Teraz, znając to nieco od kuchni, nie zdecydowałabym się na analizę, tym bardziej, że ceny drastycznie wzrosły. Typ Kibbe można określić samemu, mnie się udało, tak samo jak typ kolorystyczny. Analiza w moim przypadku tylko to potwierdziła.
Ale nie zgadzam się ze wszystkimi wytycznymi – mój typ zabrania krótkich włosów, a ja się w nich czułam znakomicie. Żaden z moich pierwiastków nie zakłada noszenia neonów, a bardzo mi pasują, bo jestem Czystą Wiosną. Gdybym miała słuchać werdyktu, jedyne kolory, które do mnie pasują, to nasycone róże i błękity.
U Ciebie też tak było?
Ja miałam problem z określeniem się ale analiza mi tego nie ułatwiła. Albo nie mogę się pogodzić z tym albo się nie identyfikuję z typem. Wydaje mi się, że proponowane fasony ukrywają figurę, która jest kobieca, jak się przekonałam dopiero przy wyborze sukni ślubnej:) Kierując się wytycznymi typu, wyglądam bezkształtnie, jak dziecko a zupełnie inaczej, podkreślając to co jest całkiem fajne. Także analiza pomogła mi o tyle, że zaczęłam szukać głębiej i dopiero widzę, w czym się rewelacyjnie czuję. Co do analizy kolorystycznej, zawsze myślałam, że jestem stłumionym latem, wyszło dość podobnie, bo jasne lato. Ale lubię siebie w granatach i czerwieniach, różem też nie pogardzę. Nie wiem, czy słusznie robię, czy może jestem jedną z tych osób, dla których Kibbe jest ciężkim do zaakceptowania jarzmem i wypieram jedyną słuszną prawdę o sobie:) Ale werdykt zapadł, a mnie ciągle coś zgrzyta i w końcu zdecydowałam bardziej zaufać instynktowi i podejść do sprawy bardziej na luzie. Napisałam z ciekawości i braku obiektywizmu wobec siebie. Paradoksalnie okazało się, że jednak nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał mi zezwalać co mogę na siebie włożyć a czego nie. Jestem dorosłą, myślącą kobietą i sama to jakoś ogarnę mimo braku kompetencji w temacie wszelkich klasyfikacji Kibbe i etheral ;) Jeśli widzę i czuję, że w czymś źle wyglądam to tak jest, (sprawdziłam to- i nie byłam w tych odczuciach sama).
Gratuluję Kurczaczku, że sama odkryłaś swój typ, rewelacyjnie wyglądasz!
Dziękuję bardzo! Ja też uważam, że wszelkie typologie są użyteczną wskazówką, ale jeśli chodzi o nas, jednak najlepiej kierować się instynktem. Bo co z tego, gdybyś słuchała rygorystycznie swoich zaleceń, a czuła się niekomfortowo, ukrywając figurę? Przecież o dobre samopoczucie tu chodzi. Albo gdybym ja miała nosić wiecznie boho i drapowania – mam wrażenie, że takie rzeczy dodają mi lat i melancholii. Też nie czułabym się dobrze.
Kurczaku i Czytelniczko, przepraszam, ze sie wtracam, ale przejrzalam kiedyś z ciekawości Getthelook (dalam sie zwieść peanom, które na temat tego bloga pialy niektóre komentatorki innych stron) i jak dla mnie to jest wrecz antywzór bloga modowego. Nadety i apodyktyczny ton (swoja droga ciekawe, ze sporo zwolenniczek typologii Kibbe´a ma ciagoty do takiego sposobu komunikacji – Czytelniczka to dobrze ujela, piszac o „jedynej slusznej prawdzie”), konkretne wskazówki czesto ujete w dość dyletancki sposób (rozwalila mnie np. rada „przy tym typie unikaj stylu retro”, bo retro to tak naprawde dziesiatki stylów i – przykladowo – slodko-wyzywajacy pinup nijak sie ma do dziewczecej ascetyczności Audrey Hebpurn lub do stylu femme fatale z lat 30.-40.), wstepny test, który jest tak źle skonstruowany, ze na zajeciach ze statystyki jak nic polecialaby dwója… Rozumiem, ze sporo z tego, co mnie denerwuje, moze być swoista strategia marketingowa, bo na typologie i spersonalizowane analizy o nie oparte jest popyt, ale takiej formy po prostu nie trawie. I tez wydaje mi sie śmieszne dopraszanie sie o pozwolenie, by coś na siebie wlozyć :) Ethereale sa fajna koncepcja do inspiracji, ale jakoś równiez nie potrafie sobie wyobrazić kurczowego trzymania sie ich.
Do mnie Kibbe ogólnie nie trafia. Wydaje mi sie, ze to sie sprawdza jedynie u bardzo sprecyzowanych typów (np. moja mama to taki absolutnie jasny typ „dramatic” i rzeczywiście wiekszość wytycznych mozna do niej ustosunkować), w przypadzie tych niejednoznacznych i mieszanych robi sie „pod górke”. W kazdym razie tez nie lubie dogmatyzmu w odczytywaniu zaleceń. Tak naprawde to, w czym dobrze sie czujemy i wygladamy, jest wypadkowa mnóstwa czynników. Nie tylko tych czysto fizycznych – równiez psychicznych i kulturowych. Jezeli czuje sie niepewnie i niekomfortowo np. w mini albo w dzinsach, to raczej nie bedzie efektu „wow”, bo jestem zywym czlowiekiem, który funkcjonuje w określonych sytuacjach, a nie manekinem o konkretnych liniach sylwetki i odcieniu karnacji. Juz nie mówiac o tym, ze świat, w którym bylybyśmy klonami postaci z moodboardów, wygladalby dość nudno :)
Arino, miło przeczytać kolejną opinię :) Dla mnie Kibbe jest ciekawą wskazówką, świetnym punktem wyjścia do rozpracowania swojej sylwetki i odnalezienia stylu. Dobrze wiedzieć, jakie fasony nam pasują. Traktuję to jak zabawę i testowanie, nie sztywne wytyczne. Etherale zostały stworzone chyba właśnie dlatego, że nie każdemu odpowiadały ścisłe zalecenia Kibbe, trzeba było to bardziej spersonalizować. Traktowałabym to jako malownicze opisy, tak jak piękne porównania przez Marię typów urody do obrazów, kwiatów itd. To klimaty, które sami czujemy, a nie coś co komisja sędziowska może nam przyznać- przynajmniej ja tak to widzę. Jest to świetny chwyt marketingowy, całkowicie się zgadzam. Warto jednak szukać, zawsze to pobudza kreatywność. Ciekawą inspiracją jest dla mnie kanał Aly art, ma dobre oko do studiowania fizjonomii twarzy i sylwetek, świetne podejście do makijażu, który upiększa, a nie jest maską rodem z instagrama. Przy tym wszystkim ma tyle luzu w sobie! Blog Marii, z kolei jest niedościgniony w temacie analizy kolorystycznej!
Mnie analiza zrobiona o Grety bardzo pomogła i absolutnie nie czułam się zmuszana do nielubianych fasonów czy wzywana do pytania o zgodę. Nie podchodzę do typologii dogmatycznie, do analizy kolorystycznej też nie, ale widzę, że to mi pomaga, ułatwia, bo sama nie mam talentu w tym kierunku. Typ kolorystycznie słusznie sobie sama oceniłam, ale Kibbe zupełnie źle.
Jeszcze ode mnie słowo wyjaśnienia – to chyba ja jako pierwsza w tej dyskusji użyłam słów „miejsce pracy” i „klient”, co okazało się nietrafnym porównaniem.
Chodziło mi o to, że Maria nie jest naszą kumpelą, której „wszystko” można powiedzieć, a ten blog jest – jak ktoś zauważył wcześniej – przestrzenią publiczną, w której, być może właśnie dlatego, że jest publiczna, warto się zachowywać trochę bardziej neutralnie, niż w sytuacjach prywatnych (to jedna ze skladowych tego, co nazywa się klasą). Choćby po to, żeby przyjemniej było czytać tego bloga przy kawie i nie taplać się w czyichś ze zgniłego, dziewczęgo serduszka wyrażanych opiniach od rana.
Ale rozumiem, że nie do każdego takie rozumowanie trafia. Sama kilkanaście lat temu pewnie bardziej ekscytowałabym się takimi dramacikami – teraz bardziej cenię miejsca, w których takie rzeczy się nie dzieją.
Blog otwarty dla wszystkich należy do przestrzeni publicznej. Ale: internet stwarza sztuczne poczucie bliskości, niweluje dystans, a to jest i złudne, i niebezpieczne. W życiu realnym żadna kilkunastolatka nie powie, stojąc przed stylistką, czy choćby zwykłą krawcową, specjalistką w swoim fachu: „wiesz, fatalnie wyglądasz w tej kiecce. A w ogóle, to wciskasz mi byle co”. I nie zacznie jej doradzać, jak mogłaby poprawić swój wygląd. Nawet zwykłe „ty” byłoby nie do pomyślenia. Nie tylko ze względu na różnicę wieku, lecz choćby dlatego, że owa stylistka nie jest naszą bliską znajomą czy koleżanką. Internetowe, automatyczne „ty” stwarza poczucie bliskości, której jednak tak naprawdę nie ma.
Dlatego ja nigdy nie oceniam wyglądu Marii. Że szminka, że włosy, że długość sukienki albo długość rękawa… Maria wie, jak chce się ubierać, i tyle. Nie odwracam ról: Ty nam doradzasz, więc i ja doradzę Tobie. Albo przynajmniej napiszę komplement. Na pewno autorce bloga miło jest czytać komplementy, ale skoro piszemy komplementy, to dlaczego nie krytyki? Albo jakieś formy doradzania, żeby było lepiej – zdaniem komentatorki, chociaż niekoniecznie samej Marii. I tu pojawia się delikatna kwestia przekraczania granic poufałości.
Czym innym jest ocena samych stylizacji i zestawień, łącznie z linkami do sklepów. Tutaj, jak sądzę, informacje zwrotne od czytelniczek bloga są potrzebne, choćby dlatego, że pokazują, jakie propozycje są akceptowane chętnie i powszechnie, jakie z oporami, a jakie w ogóle. Dla osoby zajmującej się doradztwem, piszącej poradniki, jest to źródło wiedzy o upodobaniach potencjalnych odbiorczyń. I klientek :) Ale żeby wyrazić swoją krytykę, wystarczy zasada przeniesiona z realu: piszę tak, jakbym mówiła do osoby, która siedzi przede mną. Jeśli czegoś nie powiedziałabym na spotkaniu twarzą w twarz, tego nie napiszę. Będę tak dobierać słowa, żeby powiedzieć swoje, a równocześnie nie urazić. W końcu, od czegoś mamy ten „odpowiedni kapitał intelektualny”. :) A zwłaszcza – emocjonalny.
Dzieki, Rubia, bardzo madrze napisane. Wlasnie tak to rozumiem. Blog jako format stwarza wiele zludzen („jest dostepny publicznie? no to moje swiete prawo komentowac co mi sie podoba i jak mi sie podoba!”, „jestesmy na 'ty’? to moge do ciebie mowic jak do kumpla”, „autorka zamieszcza swoje osobiste stylizacje i zwierzenia? to nie ma prawa zglaszac obiekcji nawet do niekulturalnych i niemilych uwag czytelnikow – niezaleznie od tego, czy pytala nas o zdanie w tej sprawie”, „ja osobiscie traktuje te strone jako usluge? w takim razie moge wyrazac pretensje dotyczace gustu i zainteresowan autorki”). To wszystko jednak nie znaczy, ze nie ma zadnych granic, i ze nie powinnysmy sie starac przestrzegac pewnych konwencji towarzyskich. Calkowicie zgadzam sie tutaj z Ewa, ze wlasnie ze wzgledu na publiczny charakter komunikacji najodpowiedniejsze jest wypowiadac sie w sposob wzglednie neutralny. Badz, co badz nie znamy sie osobiscie i, jak to sie ladnie mowi w moim kraju, „nie pasalysmy razem koz”.
Ja tez miewam rozny stosunek do wyborow Marii (w ktoryms momencie bardzo trafiala w moj styl i gust, teraz nasze zainteresowania w tej kwestii troche sie od siebie oddalily… takie jest zycie). Kiedy cos mi sie nie podoba lub jakis wpis mnie nie interesuje, to najczesciej po prostu go nie komentuje. To tez jest jakis feedback dla autora. Martwi mnie postawa roszczeniowa niektorych czytelniczek, ktore wydaja sie nie rozumiec, ze fakt, iz Maria przyzwyczaila nas do pewnego stylu, tematow, standardu komunikacji, nie oznacza, ze ma wobec nas jakiekolwiek zobowiazania. Internet jest tak wspaniale skonstruowany, ze bardzo latwo mozna sie „wypisac” ze sledzenia jakiejkolwiek strony, a akurat w branzy blogow o modzie i stylu wybor jest naprawde ogromny. Niestety trudno sie powstrzymac od wrazenia, ze czytelniczkami, ktore wytrwale wchodza tutaj, aby jatrzyc spory, nie kieruje nic innego niz chec dogryzienia i zamanifestowania swojego poczucia wyzszosci.
Kulturalna dyskusja jest zawsze fajna i jest to dla mnie jeden z powodow, dla ktorych z przyjemnoscia wchodze na ten blog i sledze komentarze. Osobiscie nie uwazam, ze niezbedna czescia rozmowy o modzie jest jej surowe ocenianie. Zycie jest krotkie i naprawde nie warto roztrwonic go na fanatyzm w tak malostkowych kwestiach :)
Rubia , podpisuje sie pod każdym słowem. Jednak w życiu są tez osoby, które z różnych przyczyn komunikują się inaczej niż my – przeczytały mniej lub inne książki, są starsze, dużo młodsze, mniej wykształcone albo polski nie jest dla nich pierwszym językiem albo są osobami ze spektrum autyzmu np. Aspergerem . Wydaje mi się, ze oczekiwanie, ze wszyscy będziemy mieć taki sam poziom wypowiedzi i ten sam klucz na odczytywanie opinii jest utopijne. Właśnie chodzi o to, ze nie wszyscy mamy TAKI SAM kapitał intelektualny i emocjonalny. Oczywiście, Maria ma prawo decydować z jakiego rodzaju ludźmi chce się kontaktować, mnie bardziej chodzi o to, ze strasznie trudno odróżnić prawdziwy hejt od wypowiedzi człowieka różniącego się od nas umiejętnością dyskutowania. Może w realu jest trochę łatwiej, bo tam dochodzi jeszcze mowa ciała, ale w sieci łatwo oskarżyć o hejt kogoś kto naprawdę nie miał nic złego na myśli. I tak jak w realu można komuś powiedzieć- sprawia mi przykrość to jak się do mnie odnosisz, zamiast wyjść i trzasnąć drzwiami, tak można zrobić to w sieci. Tak czy inaczej decyzja należy do Marii, tak jak i do nas to co i jak z nią zrobimy. Pozdrawiam
A dlaczego osobą krytykującą ma być kilkunastolatka? To taka próba deprecjonowania osoby piszącej negatywny komentarz. Poza tym, dlaczego nie można by było skrytykować stylistki czy krawcowej? Z racji ich zawodu? Niektóre ubierają się fatalnie.
Takie myślenie prowadzi do zakazu krytyki, a to jest bardzo niebezpieczne. Stylistka nie jest nadczłowiekiem (podkreślam, nie widzę takich zachować u Marii, ale u innych internetowych specjalistek już tak). Teraz nie można krytykować stylisty, jutro psychologa, pojutrze lekarza, bo przecież każdy z nich ma olbrzymią wiedzę, a osoba bez tytułu czy młoda nic nie wie.
Bardzo mi się nie podoba ten komentarz. Jest manipulatorski, może nawet nieświadomie.
Kilkunastolatka nasunęła mi się ze względu na swobodne „tykanie” osoby, do której w realnym życiu mówiłaby „proszę pani” – to jest najbardziej jaskrawy przykład internetowego skracania dystansu. Równie dobrze może to dotyczyć dwóch osób w dowolnym wieku, których nie łączy żadna bliska znajomość, a w internecie nagle są na „ty”. No i właśnie: w realu, jeżeli widzę, że krawcowa, u której chciałam uszyć sukienkę, ubiera się fatalnie, po prostu poszukam sobie innej, a nie będę pouczać tej pierwszej, jak powinna się nosić, co zakładać, jak dobierać dodatki, żeby – w moim mniemaniu – poprawić wygląd. Jeżeli nie zamówiłam konkretnej usługi, za którą zapłaciłam, wtedy moja krytyka polega na tym, że idę sobie i nie wracam, nie wbijając na pożegnanie szpili: „mogłaby się pani lepiej ubierać”. Taka jest różnica pomiędzy życiem realnym a internetowym.
I nie, ja nikomu nie odmawiam prawa do krytyki. Uważam jedynie, że w sieci warto stosować te same zasady, co w bezpośrednich kontaktach. Jeżeli czegoś nie powiedziałabym wprost, siedząc z kimś przy stoliku, tego również nie napiszę. I tyle.
Rubio,Twoja krawcowa zapewne nie ma bloga i nie zamieszcza internetowych stylizacji. I stąd krytyka jest nie na miejscu. Masz rację, że internet skraca dystans i jak najbardziej się zgadzam, że są osoby, które pozwalają sobie na zwykłe chamstwo. Niemniej uważam, że opinie, nawet te potocznie nazywane „hejtem” powinny zostać na blogu. Moim zdaniem takie wypowiedzi najbardziej szkodzą samym ich autorom, bo wystawiają o nich opinię.
To jest właśnie różnica między internetem a kontaktem osobistym. Przyznam, że bardzo nie lubię narzekania na blogach, że autorki dostają „hejt”. Pokazując swoje życie w sieci – nawet taki mały skrawek jak na blogu modowym – należy liczyć się z tym, że autor staje się osobą publiczną i dostanie różne komentarze. To, czy je odsiewać jest osobistą decyzją, ale z moich obserwacji kasowanie komentarzy wchodzi w krew. Najpierw usuwane są bluzgi („hejt”), potem złośliwa krytyka, potem krytyka, następnie negatywne opinie, a potem już wszystko, co nie jest pierdzeniem jednorożcami. Nie twierdzę, że tak będzie na USK, w porównaniu z innymi modowymi stronami jest tu naprawdę fajna naturalna atmosfera, ale obserwuję to zjawisko w internecie od dość dawna.
Takie działanie skutkuje też wykruszaniem się czytelników bloga.
Na moderatorów trzeba uważać. Gdy pojawi się jakaś niezbyt emocjonalnie ogarnięta osoba, traci cała strona. A potem jest problem, bo jak tu zwolnić znajomego?
Kurczaktweety, a dlaczego mamy krytykować specjalistów nie będąc nimi? Może nam się czyjeś zachowanie nie podobać, ale jeśli nie mamy wiedzy, to cudze kompetencje mamy podważać? Co innego konsultacja z innym specjalistą.
Swoje zdanie jak najbardziej można mieć i można też – i uważam, że czasem wypada/trzeba – zachować je dla siebie.
Margaret – Bo nie wszyscy specjaliści znają się na rzeczy. Uważam, że dużym błędem jest ograniczanie sobie możliwości krytykowania specjalisty, jeśli nie jesteśmy jego kolegą po fachu. Tworzy się wtedy swoista cenzura i ślepe zaufanie autorytetom, które przecież nie są nieomylne. Zwłaszcza w takiej dziedzinie jak moda, która, umówmy się, jest odbierana subiektywnie. Już o medycynie i psychologii nie wspominając.
Dla mnie „Ubieraj się klasycznie” znaczy – ponadczasowo, i w związku z tym mam nadzieję, że ta chwilowa paskudna moda na sportowe buty do zwiewnych sukienek szybko przeminie. Tylko sandałki! :)
Moim prywatnym „darmowym rajem” jest obcowanie ze zwierzętami – choćby w postaci wygłaskania w drodze do pracy kota sąsiadów.
Lata 90-te, w sklepie indyjskim pewna pani szybciej niż ja sięgnęła po bluzkę w stokrotki, jedyną jaka tam była, i z tą bluzką na wieszaku jeszcze chodziła oglądajac inne rzeczy w nieskończoność, a ja za nią, w nadziei, że odwiesi…czas mijał, ja niecierpliwa, bo to była chwila wolnego na wycieczce z liceum w Krakowie, za chwilę zbiórka, ale odwiesiła w końcu bez mierzenia i mogłam ją szybko kupić. Pamiętam tę radość i tę bluzkę, ponad 20 lat! Potem miałam też podobną sukienkę do Twojej, tylko krótką.
Dla mnie wielką radością jest pielęgnowanie roślin na balkonie, zachwyt, że wypuściły nowe jaskrawe listki, zakwitły kwiaty. Posiedzieć tam chwilę.
Drogie Panie
Ja uważam że jak sie chce prowadzić bloga, to trzeba się liczyć z negatywnymi komentażami. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. Bycie popularnym to nie tylko blaski ale i cienie. Ktoś tu pisał że Pani Maria zaprasza nas do siebie i jest to jej prywatna strefa. Publikowanie w śieci równa się z konicem prywatnej strefy. Jak ktoś chce prywatności, to niech spisuje swoje pomysły w zeszyciku i trzyma go w ukryciu.
Co to znaczy że nie wypada krytykować specjalistów? Czy specjaliści nie popełniają błędów? Czy jak lekarz źle wykona zabieg to też mamy siedzieć cicho?
Nie jest to hate tylko moje zdanie.
Dokładnie, podpisuję się dwiema kurzymi stopami i dwoma skrzydłami.
Twoje ostatnie zdanie pokazuje, jaka paranoja panuje w internecie – przedstawiłaś kulturalną opinię, a jednak musisz dodać, że to nie „hejt”. Zgaduję, że dlatego, iż osoby niepotrafiące prowadzić dyskusji na innych stronach poczytują sobie za „hejt” każdą odmienną od ich jedynej słusznej opinię.
Widzę, że raźno zmierzamy już w stronę kompletnego absurdu, porównując posty na blogu do źle wykonanego zabiegu lekarskiego. Nawet nie chciałoby mi się zabierać głosu w tego typu dyskusji, ale ponieważ to ja użyłam określenia „specjalistka”, więc tłumaczę jeszcze raz, cytując samą siebie:
„W życiu realnym żadna kilkunastolatka nie powie, stojąc przed stylistką, czy choćby zwykłą krawcową, specjalistką w swoim fachu: „wiesz, fatalnie wyglądasz w tej kiecce. A w ogóle, to wciskasz mi byle co”. I nie zacznie jej doradzać, jak mogłaby poprawić swój wygląd. Nawet zwykłe „ty” byłoby nie do pomyślenia.”
Chodziło mi wyłącznie o FORMĘ krytyki. Jeszcze raz powtórzę: FORMĘ. Tak ze sobą mogą rozmawiać dwie kumpele z podwórka albo ze szkoły, całkowicie sobie równe. W internecie „tykanie się” jest powszechnie przyjęte, ale to nie znaczy, że autorkę bloga, osobę, którą znamy wyłącznie z jej postów i zdjęć, możemy traktować z bezceremonialną poufałością, podkreślając własną intelektualną wyższość i wysokie wymagania estetyczne. A takich komentarzy ostatnio nie brakowało.
„Zmierzamy raźno”? To ty idź przodem. :)
W mojej opinii moderacja i te wszystkie regulaminy stron internetowych są formą cenzury. Obojętnie, czy zaczyna się ona na blogu czy na portalu DobryLekarz, potem postępuje, popierana takimi lub innymi argumentami („Autorytet” mówi: „Bo ja się znam! Bo ja mam papier! A ci, którym nie pomogłem albo źle doradziłem się nie douczyli”). Taka sytuacja może prowadzić do zakazu negatywnych komentarzy na temat stylisty, psychologa, lekarza.
Nie rozumiem natomiast, dlaczego nie mielibyśmy traktować się na równi z internetową autorką i wyrażać naszej opinii w takiej FORMIE jakiej chcemy. Jeśli jest to forma rynsztokowa, nie obraża autorki, tylko pokazuje, jacy my jesteśmy. Nie rozumiem też, dlaczego nie mielibyśmy traktować autorki bloga jak koleżanki. W pewnym stopniu podczas czytania tekstów na blogu formuje się taka relacja, ponieważ czytelnik utożsamia się z autorem. Powtórzę jeszcze raz – pisząc w internecie, stajemy się osobami publicznymi i narażamy się na krytykę.
Jak najbardziej masz prawo do swojej opinii – wg ciebie jak rozumiem pewna FORMA krytyki jest niedopuszczalna i ok, masz takie zdanie. Wg mnie każda jest dopuszczalna, a jej usuwanie nie służy blogowi ani przestrzeni internetowej jako takiej.
Kompletnie nie rozumiem niektórych wypowiedzi. Dla mnie blog jest przestrzenią prywatną blogera, z którą robi sobie, co chce. Publikuje co chce i moderuje komentarze, jeśli chce. Jeśli się komuś nie podoba, to nie musi tu wchodzić. Kompletnie nie rozumiem potrzeby ludzi do pozostawiania negatywnych komentarzy i żądania, by autor bloga je zostawiał. Jest mnóstwo portali, gdzie można sobie dowolnie dyskutować.Można też założyć własnego bloga i przekonać się, że na każdej chyba platformie blogowej jest możliwość moderacji komentarzy. Czyli ktoś przewidział taki instrument dla blogera jako immanentną cechę platformy blogowej. Tak samo jest z fanpage’ami na FB, kanałem na YT i na wielu innych. Cenzurę to stosuje aparat państwowy. Bloger tworzy swój blog i robi z nim, co chce.
Jeśli chodzi o moją wypowiedź, możesz spokojnie odnieść się do mnie osobiście. Skoro blog jest tak prywatny, to niech będzie widoczny tylko dla autora. W takim przypadku chyba nie ma sensu publikować go w sieci. W internecie nie ma czegoś takiego jak „przestrzeń prywatna”.
Dlaczego chcesz zabronić ludziom dyskusji na blogach i wyrzucać ich na fora? Mnie na przykład nie chce się tam zaglądać, wolę się wypowiedzieć bezpośrednio pod postem, którego ma dotyczyć mój komentarz. To jest też znacznie bardziej uczciwe względem autora bloga niż pokrętne wypowiedzi np. na Kafeterii.
O nikogo konkretnie nie chodziło, bo jest tak dużo komentarzy, że niestety nie ogarnęłam, kto z jakim nickiem mówi co konkretnie. Nie wiem, dlaczego tak od razu niezbyt miło się odzywasz. Blog jest przestrzenią prywatną dostępną publicznie. Ktoś coś publikuje i chce to pokazać. Nie znaczy to, że ma chęć upubliczniać wszystkie komentarze. Tak jak napisałam, przewidzieli to twórcy aplikacji/platform itp., którzy blokowanie dyskusji umożliwiają i z tym też chcesz dyskutować? Jeśli wchodzę do galerii malarstwa i nie podobają mi się tam obrazy, to wychodzę. Rozumiem, że jest wiele osób, które absolutnie muszą w tej galerii powiedzieć na głos różne krytyczne myśli i chcą „dyskutować” przed nosem artysty najlepiej. Jeśli są w miejscu, które umożliwia wyproszenie, to zostaną wyproszone. Jeśli masz chęć na dyskusje na swoich zasadach, to zawsze możesz założyć swój blog. I tyle. To jest blog cudzy, gdzie ktoś inny ma prawo ustalić zasady.
Dorota – Moim zdaniem wypraszanie kogoś z galerii czy bloga, bo nie jest się w stanie znieść jego krytyki, jest objawem wyłącznie braku pewności siebie i swojego dzieła. Jak mówiłam wcześniej, komentarze pełne bluzgów, złośliwości nie umniejszają wartości dzieła, tylko są świadectwem o osobach, które je napisały.
To, że aplikacje internetowe coś przewidziały (np. moderację komentarzy) nie jest żadnym argumentem za tym, że to jest dobre, bo człowiek ma więcej rozumu niż komputerowa aplikacja. Nie wiem, czemu ma służyć ta wypowiedź? Odwołaniu się do autorytetu programistów?
Dlaczego nie mielibyśmy dyskutować pod nosem artysty? Czyżby artysta był nadczłowiekiem albo, nie daj Siło Wyższa, od razu zakładamy, że nie można mu nic powiedzieć, bo się obrazi?
Yennefer, Dorota – Analogia nie jest argumentem. Blog to nie ogródek, choć porównanie bardzo udatne i łatwe do wizualizacji. Jeśli odczytujesz czyjeś krytyczne słowa jako „protekcjonalne pouczanie pani domu”, może warto zastanowić się, dlaczego masz w głowie taki obraz. Najczęściej nasze założenia na temat innych biorą się z nas. Stąd najwięcej o „hejcie” piszą ludzie sami ogarnięci nienawiścią, i właśnie ci najczęściej oskarżają o nią innych. Oczywiście nie twierdzę, że tak robisz, bo cię nie znam – piszę tylko o obserwowanym przeze mnie zjawisku.
Moderacja komentarzy nie rozwiązuje problemu tzw. „hejtu”, ponieważ tzw. „hejterzy” pójdą sobie na forum, jak słusznie zauważyła któraś z pań powyżej. „Atmosfera nienawiści” będzie eskalować dalej, tyle że z dala od bloga. Moderacja wyłącznie zamiata problem pod dywan. Moim zdaniem znacznie skuteczniejsze jest zostawianie takich komentarzy, niech nakręcają się dyskusje, a osoby piszące bluzgi wstydzą tych wypowiedzi, gdy ktoś bardziej inteligenty im odpowie.
Jeśli generalnie nie jesteś za cenzurą, ale popierasz moderację, to niestety to sobie przeczy. Kasowanie komentarzy prowadzi de cenzury, prędzej czy później. Moderacja z moich obserwacji nie kończy się na „hejcie”, ale w miarę rozrastania się strony, usuwana jest wszelka krytyka, mniej lub bardziej emocjonalna, potem już zostają wyłącznie pozytywne opinie, a następnie same pierdy jednorożców.
Takie blogi tracą czytelników.
Aga Maga – Czy wiesz, że jeśli ktoś nie zgadza się z czyjąś opinią, nie znaczy, że jej nie rozumie? Dyskusje nie służą przekonaniu kogoś, ale wyłuszczeniu swojego stanowiska najjaśniej, jak umiemy, i zaprezentowania go. Ja po wypowiedziach pań u góry je przemyślałam i chociaż nie zmieniłam zdania, było mi ciekawie przeczytać drugi głos. Bez moderacji.
Również serdeczności.
kurczaktweety – napisałś powyżej: Moderacja z moich obserwacji nie kończy się na „hejcie”, ale w miarę rozrastania się strony, usuwana jest wszelka krytyka, mniej lub bardziej emocjonalna, potem już zostają wyłącznie pozytywne opinie, a następnie same pierdy jednorożców.
Takie blogi tracą czytelników.
Koniec cytatu.
Zaciekawił mnie ten argument z doświadczenia – możesz podać konkretne przykłady takich blogów? Najlepiej z analizą, czy na spadek czytelnictwa wpłynęła faktycznie moderacja a nie inne czynniki, na przykład: zmiana częstotliwości dodawania postów, spadek jakości postów, znużenie tematem (tak zwana utrata świeżości) wśród autorów i czytelników, zwiększenie liczby postów sponsorowanych, utrata wewnętrznej spójności bloga na przykład poprzez większe schlebianie gustom czytelniczek w nadziei na zwiększenie ich liczby lub rozrost bloga i napływ czytelników nie zgadzających się z wartościami i estetyką autorów… Byłoby to bardzo kształcące rozpatrzeć takie dwa lub trzy przypadki, by przekonać się, czy masz rację.
Zgadzam się z opinią , ze blogi za bardzo moderowane w końcu umrą. Tzn dla większości czytelników. Mogę podac takie przykłądy z moich ulubionych dawniej , np Fashionable |porzuciłam z rok temu, kiedy pod blogiem znajdowało się już tylko 16 komentarzy, tzn 8 wiernych zachwyconych i 8 autorki- bużki i serduszka,.Ta pani jest ciagle bardzo popularną blogerką czy raczej celebrytką, ale nie ma to juz zadnego pokrycia w popularnosci bloga. Drugi to Tur tur blog, który pamiętam z czasów sprzed moderacji i po, jak powoli tracił czytelników, tu jednak nałożyło się znaczne ograniczenie publikacji.
Kolejnym blogiem, który obserwuję i czasem piszę jest blog Basi Szmydt, dośc mocno moderowany, na którym zdarzają wpisy bez komentarzy- pytanie- bo były krytyczne ( choć czasem nie wiadomo, dlaczego miałyby takie być ) czy temat był nieinteresujacy. Przy moderacji dochodzi niestety do takiego zjawiska.
Dokładnie tak, jak napisała Dorota – blog jest przestrzenią prywatną dostępną publicznie. To trochę tak, jakby pani domu miała ogródek i wpuszczała do niego gości, do tego jeszcze częstując zdrowymi smakołykami. Które sama zrobiła i poświęciła na to czas i pieniądze, i poświęciła czas na to, żeby goście dobrze się u niej czuli i miło spędzili czas, albo żeby się czegoś nauczyli albo żeby coś wzbudziło ich refleksję. A tu wchodzi osoba roszczeniowa, która próbuje wprowadzić swoje porządki, protekcjonalnie pouczać panią domu, a wszystko to pod przykrywką dobrych rad. Albo jeszcze gorzej – rynsztokowym językiem wykrzykuje swoje racje, bo przecież ma prawo, bo to wolny kraj. Albo jeszcze gorzej – zaśmieca trawnik petami, wyrywa starannie pielęgnowane kwiaty, dokucza gospodyni i innym gościom, jest wobec nich złośliwa i agresywna, a na koniec rzuca tortem w gospodynię i wylewa na nią lemoniadę. No ale przecież gość może się tak zachować, to całkowicie zrozumiałe, może miał zły dzień i nie potrafił się opanować, nie bądźmy tacy sztywni i nietolerancyjni… (to ironia była ;)) Uważacie, że taka osoba jest kulturalna, chcecie z nią przebywać? Czy raczej wolelibyście, by gospodyni zrobiła z nią porządek, podczas gdy wy dalej korzystacie z dobrodziejstw ogrodu i czasu w nim spędzonego?
Ja generalnie nie jestem za cenzurą i usuwaniem krytycznych głosów, ale uważam, że moderacja jest niezbędna, aby zachować dobrą atmosferę w przypadku, gdy pojawiają się niekulturalne, chamskie komentarze. Bo niestety, przyzwolenie na negatywne zachowania, na język nienawiści powoduje eskalację takich zachowań i przyciąga nieodpowiednie osoby. Nie trzeba od razu spijać sobie z dziubków ani srać tęczą (przepraszam za dosadne wyrażanie), ogród nie musi być kółkiem wzajemnej adoracji bez grama krytyki, ale jako gospodyni w swoim ogrodzie nie pozwoliłabym, aby ktoś atakował lub obrażał mnie lub moich gości. Mogę z kimś prowadzić dyskusję, mogę przyjąć krytykę na klatę i się z nią zgodzić albo nie, ale nie pozwoliłabym na agresję i brak kultury i brak zachowania podstawowych norm społecznych. Z szacunku dla siebie i swoich gości. Każde miejsce powinno mieć swojego gospodarza i to on powinien ustalać reguły i wyznaczać granice. I cokolwiek Maria postanowi, to jest jej sprawa :)
Yennefer, lepiej nie dało się wytłumaczyć. Jeśli ktoś teraz nie zrozumie, to juz nic nie pomoże.
Serdeczności
Yennefer, popieram!
Dla mnie sprawa jest prosta. Albo są komentarze na blogu, albo ich nie ma.Nie chcesz negatywnych? nie dostaniesz też pozytywnych.
I nie porównujcie neta do realu, bo to nie jest to samo. W necie się świadomie coś publikuje, i w necie się zarabia na tym, że cie oglądają.
I oczywiście zgadzam się co do formy, na chamstwo nigdzie nie ma miejsca. Tyle, że Maria już nie raz deklarowała, że ona nie znosi żadnej krytyki. Więc tu nie o formę idzie. niestety.
Zasady kultury osobistej w necie są dokładnie takie same, jak w realu. Niestety, złudzenie anonimowości sprawia, że sporo osób o tym zapomina.
Droga Dyskutantko, możliwość blokowania komentarzy na blogu oznacza tylko tyle, że wszystkie zostałyśmy zaproszone do miejsca, gdzie autor bloga może Cię zablokować. Takie są zasady i jeśli ich nie akceptujesz, to musisz szukać miejsca, gdzie zasady będą inne, a nie krzyczeć, że Ty nie chcesz gdzie indziej i że masz prawo.
Argumenty, że w ten sposób traci się czytelników są bez sensu -naprawdę tak zależy Ci na dobru autora bloga? A może autor woli stracić czytelników i mieć spokój? Jeśli autor nie jest odporny na krytykę, to czemu to kogoś tak bardzo interesuje? Może ma inną wrażliwość niż Ty i – ponieważ ma swojego bloga – może korzystać ze swoich uprawnień? Może chce mieć same pozytywne komentarze? Ja na przykład z zasady nie lubię blogów, w których są komentarze pisane łamaną polszczyzną okraszoną emotikonami – czy teraz mam tam wchodzić i dyskutować, że blog traci czytelników piszących składnie po polsku i ja żądam dyskusji na ten temat, bo ja mam też prawo tu być i czytać poprawne językowo komentarze? Czy jeśli ktoś nie lubi horrorów to będziesz dyskutować, że w ten sposób traci znajomych, którzy horrory lubią? A może taka osoba nie chce mieć znajomych lubiących horrory?
W czasach przed internetem było raczej jasne, że jeśli ktoś wystawił się na widok publiczny i założył żółty płaszcz i zrobił niekorzystny makijaż, to słyszalne dla tego kogoś negatywne komentarze i dyskusje np. w tramwaju były niestosowne. Teraz w czasach internetu wolność wypowiedzi i dyskusji myli się chyba niektórym z zachowaniem norm społecznych, dobrym wychowaniem i niewciskaniem się koniecznie tam, gdzie Cię nie chcą. Nie wiem, po co ta – chyba nieszczera – walka o czytelników tego bloga, jeśli można założyć własny „Dyskutuję na temat wpisów na cudzych blogach” i dyskutować sobie z gośćmi, ile czasu Bozia dała…
Droga Dyskutantko Doroto – zakładanie, że moja troska o liczbę czytelników bloga jest nieszczera, zaczyna pachnieć pojazdami osobistymi i emocjami. To tylko dowodzi, że niestety nie umiesz prowadzić dyskusji. Dlaczego zakładasz, że krzyczę? Czy aż tak irytuje cię, że się z tobą nie zgadzam? Nie odmawiam Marii ani innym blogerom prawa do moderacji komentarzy, jedynie wyrażam swoją opinię, że wg mnie jest to głupie i źle wpływa na bloga.
Natomiast twoja emocjonalna reakcja doskonale dowodzi, że nie potrafisz szanować poglądów innych – i właśnie z tego bierze się cenzura – na blogach i w życiu publicznym. Nie musisz się ze mną zgadzać, ale twoje pojazdy osobiste, deprecjonowanie mnie i zakładanie moich złych intencji potwierdza to, co napisałam już powyżej: moderacja komentarzy = brak pewności siebie = brak umiejętności prowadzenia dyskusji.
Myślę, że powinnaś zastanowić się nad motywami, które każą ci zakładać u mnie nieszczerą troskę i krzyki. Najprawdopodobniej bierze się to z ciebie. Prawdziwy „hejter” zawsze oskarża innych o to, co sam robi.
kurczaktweety, tak. Wiemy. Już wyraziłaś swoją opinię, kilka razy. Dorota i reszta wyraziła swoje. Przestań stosować sformułowania typu „twoja reakcja emocjonalna” „nie potrafisz szanować poglądów innych” oraz cały ostatni akapit. Sama najgłośniej krzyczysz o hejcie i innym go zarzucasz – a potem sama diagnozujesz, kto tak robi (hejterzy). Cóż, logika sama podpowiada wnioski.
Ja, w przeciwieństwie do Doroty i do ciebie potrafię swoją opinię uargumentować. Bardzo proszę, wskaż mi, gdzie „krzyczę” o „hejcie” i gdzie go komuś zarzucam, bo wg mnie tego nie ma w mojej wypowiedzi. A jeśli tak ją odczytujesz, znowu trzeba wrócić do tego, dlaczego. Większość ludzi patrzy przez własny pryzmat.
Twoje przedostatnie zdanie wskazuje, że się ze mną zgadzasz co do tego, że „hejter sam „hejtuje”. Miło mi, bo najwyraźniej moja argumentacja cię przekonuje.
Cóż, sama twierdzisz, że „większość ludzi patrzy przez własny pryzmat”, więc Ty również. Przemyśl to i zadaj sobie uczciwe pytanie, czemu pewne rzeczy widzisz w określony sposób oraz jak projektujesz swoje własne obawy (dotyczące moderacji) na innych (na przykład na mnie czy na Marię czy inne użytkowniczki, które nie podzielają Twojego zdania).
Doroto, bardzo słusznie podsumowałaś.
Popieram Dorotę. Każdy bloger może ustalić własne normy komentarzy na blogu i nie musi nikomu się tłumaczyć. Jedni odejdą, drudzy przyjdą. Wszystkim się nie dogodzi.
Widzisz, M., jak normalnie w wielu kwestiach się zgadzamy, to tu nie do końca. Ja uważam, że jak najbardziej bloger ma prawo ustalić normy i moderować, ale wg mnie jest to niewłaściwie podejście, bo nie rozwiązuje ani problemu hejtu, a na dłuższą metę prowadzi do cenzury i rozkwitu „hejtu” poza blogiem.
Tez popieram Dorotę, litości… Moderacja to brak pewności siebie? A sprzątanie podwórka z psich kup też? Bo w końcu prawdziwie piękne podwórko – szczere w swej urodzie i głębokie w prawdzie – samo się obroni…
Kurczaku, ja uważam, że bloger jako gospodarz bloga nie jest od rozwiązywania problemu mowy nienawiści, jedynie od tłumienia objawów za pomocą moderacji. Czy to na dłuższą metę doprowadzi do cenzury, to już zależy od niego.
Popieram Dorotę również.Czy zamiłowanie do estetyki, savoir vivru, kultury, to także brak pewności siebie?
Ewa Wiktoria – Zamiłowanie do estetyki i savoir vivre’u nie ma nic wspólnego z moderacją komentarzy. Przecież nikt nie każe ci bluzgać; czy naprawdę tak cię razi krytyka? Na blogu Marii nie uświadczyłam typowych bluzgów: „Jesteś gópia i bzydka”, które faktycznie mogą razić wysoko wrażliwe osoby i wielkich miłośników kultury słowa. A gdyby nawet się pojawiły, nie musisz ich czytać.
Aga Maga – „Litości” – to nie jest argument. „Psia kupa” – kolejna analogia.
Owszem, uważam, że moderacja to brak pewności siebie. Wygląda na to, że się jednak ze mną zgadzasz, bo nie jesteś w stanie znaleźć logicznych kontrargumentów przeciwko mojej tezie (moderacja=brak pewności siebie=cenzura). Jedyne, co czytam, to „kontrargumenty” w rodzaju:
– analogii (całkiem ciekawe, bo pomagają zrozumieć, jak patrzycie na tę kwestię – ja to jak najbardziej szanuję, ale mój szacunek nie oznacza, że się z tym zgadzam, tę analogię o ogródku nawet sobie zapamiętam, bo jest dobrze opisana i może przyda mi się w innej dyskusji);
– pojazdów osobistych („krzyczysz”, „pchasz się tam, gdzie cię nie chcą” – patrz komentarz Doroty powyżej);
– nacechowanych emocjonalnie wyrażeń w rodzaju „Litości…”, czyli odpowiednik wywrócenia oczami;
– i najważniejsze: traktowanie opinii jako argumentu. Większość odpowiedzi na mój komentarz to mniej lub bardziej emocjonalnie powtórzona opinia, „argumentowana” mniej lub bardziej ciekawymi analogiami.
Żadne z powyższych nie jest kontrargumentem.
Muszę przyznać, że trochę dziś myślałam o tym, co piszecie, i przyszło mi do głowy, że być może rozsądne byłoby usuwanie typowych bluzgów, ale potem doszłam do wniosku, że jednak nie. Z doświadczenia wiem, że to prowadzi do… tak, tak… cenzury.
Nie musicie się ze mną zgadzać, ja szanuję waszą opinię. Nie mówię też Marii, co ma robić, zrobi, co uzna za słuszne, bo tak jak piszecie powyżej, to jest jej blog.
kurczaktweety – ale Twoje stwierdzenie „moderacja = brak pewności siebie = cenzura” nie jest żadnym argumentem. Jest opinią i to opartą na skrajnym uproszczeniu znacznie bardziej złożonych zjawisk.
Zniżając się jednak do uproszczenia, które zastosowałaś w swojej wypowiedzi, odpowiem Ci w ten sposób: dlaczego zakładasz, że cenzura w postaci moderacji jest czymś złym? Ja nie sądzę, aby to było zagrożenie dla poziomu bloga, wręcz przeciwnie – uważam, że może podnieść jego wartość. Dodatkowy wysiłek włożony przez Autorkę w moderację komentarzy, zmuszający komentujących do większego wysiłku w ich jakość (jeśli będą chcieli, żeby je dopuszczono do publikacji) logicznie przełoży się na wyższą jakość całej wymiany opinii pod postami. Komentarzy może być oczywiście mniej – ale jakość zwykle nie idzie w parze z ilością. Wyższa jakość komentarzy ściągnie do bloga więcej wybrednych czytelniczek, których komentarze z czasem dodatkowo podniosą jakość całej wymiany zdań pod postami. Jakość dyskusji pod postami będzie mobilizować autorkę bloga do dbania o wysoką jakość wpisów. Jeśli o to nie zadba, liczba komentarzy spadnie, podobnie jak liczba obserwujących bloga, co może zniechęcić autorkę do jego prowadzenia i w konsekwencji doprowadzi do jego zamknięcia.
Zakładając jednak scenariusz, że autorka bloga zadba o jego wysoką jakość i zbuduje wokół niego stabilną społeczność o podobnej wrażliwości estetycznej – może zyskać dodatkowe profity z tym związane w postaci na przykład atrakcyjnych umów reklamowych lub nawet stworzenia własnej linii ubrań czy dodatków.
Teraz za pomocą logiki udowodnij mi, że się mylę.
Muszę Ci przy okazji zwrócić uwagę, że sama sobie przeczysz w swoich wypowiedziach powyżej, raz uznając analogię za kontrargument, a innym razem nie – jak Ci wygodniej. Dowód z powyższego komentarza, cytat:
– analogii (całkiem ciekawe, bo pomagają zrozumieć, jak patrzycie na tę kwestię – ja to jak najbardziej szanuję, ale mój szacunek nie oznacza, że się z tym zgadzam, tę analogię o ogródku nawet sobie zapamiętam, bo jest dobrze opisana i może przyda mi się w innej dyskusji);
(…)
Żadne z powyższych nie jest kontrargumentem.
Koniec cytatu.
Czyli najpierw uznajesz coś za ciekawe i chcesz wykorzystać w innych dyskusjach, ale ponieważ przeczy Twojej opinii to jednak oceniasz, że nie jest kontrargumentem? Musiałabyś jednak przyznać rację komuś, a nie sobie, więc po prostu odrzucasz na zasadzie „nie bo nie”? Odrzucenie czyjejś racji bez uzasadnienia też nie jest kontrargumentem tylko opinią, zatem Ty również nie argumentujesz tylko wypowiadasz opinie.
Również mylisz się, mówiąc, że analogia nie jest argumentem. Otóż JEST i to z grupy argumentów logicznych. Zatem albo nie znasz zasad retoryki albo celowo wprowadzasz swoich adwersarzy w błąd, chcąc ich zdyskredytować, aby wygrać spór. To również jest jest jedna z metod wygrywania sporów, chociaż nie dająca powodów do dumy. Nazywa się trolling.
A tak w ogóle, to ciekawe, co o tym wszystkim sądzi Maria?
Właśnie w tym problem. Mam wrażenie, że ty i wiele innych czytelniczek bloga mylicie opinię z argumentem.
Moja teza to „moderacja nie jest dobrym pomysłem”, a argumenty to: „prowadzi do cenzury” (na poparcie: inne blogi, doświadczenia z życia publicznego i nawet historii, jeśli trzeba iść dalej, tutaj musiałybyśmy moderację zamienić na „zakaz krytyki”. Jeszcze lepiej by było, gdybym podała konkretne przykłady. Na górze pisałam o Getthelook, którego forum jest znakomitym przykładem cenzury, ale jeszcze coś by się znalazło) oraz „przyczynia się do spadku ilości czytelników”.
Jak dotychczas nikt nie jest w stanie tego logicznie zakwestionować, a bierna agresja w rodzaju złośliwostek na mój temat czy nacechowanym emocjonalnie pojazdów w moją stronę („krzyczysz o hejcie”) oraz próby umniejszania mnie („nie znasz zasad retoryki”) tylko udowadnia brak argumentów.
Nie, analogia nie jest argumentem w dyskusji, nie zgadzam się z tym, co napisałaś o „zasadach retoryki”. Analogia służy wyłącznie zobrazowaniu naszego stanowiska. Gdybyś miała taką sytuację na innym blogu, w którym moderacja nie doprowadziła do cenzury, byłby tu już pełnoprawny argument. Analogia o ogródku niestety argumentem nie jest.
Próbujesz zmanipulować moją wypowiedź, którą cytujesz. To, że przytoczona przez Dorotę analogia przyda mi się w dyskusji, wcale nie oznacza, że użyję jej jako argumentu. Mam zamiar użyć jej tak, jak używa się analogii – by przybliżyć rozmówcy mój punkt widzenia i zaprezentować moją tezę.
Dlaczego uważasz, że dyskusja jest sporem i że ktoś ją wygrywa? Dyskusja służy wymianie opinii. Jednych lepiej, drugich gorzej uargumentowanych. Ktoś śledzący dyskusję będzie miał własną i albo przychyli się do jednej, albo do drugiej czy trzeciej strony. W dyskusji faktycznie jedna opinia może być bardziej przekonująca, bo poparta lepszymi argumentami, ale moim zdaniem nie jest to równoznaczne z „wygraniem sporu”.
Mimo że jestem tutaj atakowana w zawoalowany i nieco złośliwy sposób, nie obraża mnie to specjalnie. Dowodzi elegancko mojej tezy, że złośliwe komentarze świadczą o ich autorach – chociaż to kwestia subiektywna, być może wg ciebie twoje złośliwości w moją stronę źle świadczą o mnie. Na pewno nie nazwałabym tych wypowiedzi, także twojej, „hejtem”.
Ahoj, wreszcie mnie nazwano trollem! Czekałam, aż komuś nie wytrzymają emocje. No tak, to już spełnia typową definicję „hejtu”, ale jak piszę, świadczy to o tobie. Nie uważam, że „hejtujesz” – często, gdy nie mamy argumentów, musimy uciekać się do złośliwości. To również synonim braku pewności siebie.
Uważam, że kurczaktweety ma rację, jeśli chodzi o motywy oraz bliższe i dalsze skutki moderacji. Jest to forma cenzury, więc przykładów historycznych, jak to działa jest mnóstwo. Oponentki natomiast mają rację w tym, że właściciel bloga ma prawo z nim zrobić, co zechce. Może nam się to podobać lub nie. Gdybym sama była na miejscu Marii, prawdopodobnie nic bym nie robiła. Do tej pory, czytając USK i widząc nieliczne obraźliwe komentarze, byłam pod niejakim wrażeniem, że są pozostawione- świadczyło to dla mnie o mądrości Autorki i o sile, która z tej mądrości wypływa, o tym ,że dobrze zdaje sobie sprawę, iż taki komentarz w żadnej mierze nie jest obraźliwy dla niej, a tylko dla człowieka, który go napisał.
Pozdrawiam wszystkich uczestników dyskusji i mam nadzieję, że Maria podejmie właściwą decyzję.
Bardzo trafna, wyważona odpowiedź
Ania, ja również uważam, że autor bloga ma prawo moderować komentarze. Moim zdaniem tylko nie jest to dobry pomysł i ma długofalowo negatywne skutki.
Pozdrawiam.
Kurczak, podziwiam że Ci się chce. Moglabyś spokojnie pracować w dyplomacji zamiast Zuzi – naszej forumowej Krystyny Pawłowicz :)
Droga Kasiu, kimże jestem, że zaszczycasz mnie taką uwagą… Czyżbym jednak dotknęła czegoś nie tylko ważnego, ale i bolącego w moich odpowiedziach na Twoje komentarze? Wybaczam to jakże oszczercze porównanie, gdyż zranione osoby są skłonne do atakowania, podobnie jak pies zagoniony w kąt kąsa i warczy. To uczucie zranienia mam nadzieję minie z czasem i wtedy obiektywniej spojrzysz na sytuację.
Przeprosin nie oczekuję.
Zuza, Pani komentarze są wyjątkowo złośliwe i atakujące oraz jawnie urągają umiejętnościom dyplomatycznym, które Pani twierdzi, że posiada. To diagnoza. Nie musi Pani dziękować.
Uważam, że moderowanie komentarzy pod kątem chamstwa i niecenzuralnych słów jest w porządku i bardzo porządane. I tylko w tym przypadku. Blog dostępny publicznie NIE jest miejscem prywatnym. To tak, jakby uznać, że dzienniki które np. Gombrowicz opublikował świadomie i wydał także świadomie, są prywatne. Niespodzianka – otóż nie są. W tym przypadku blog Marii także prywatny nie jest, choćby dlatego, że Maria prowadzi w swoich tekstach jawny dialog z czytelnikiem oraz zachęca do dyskusji. I Pani linki niewiele tu pomogą, więc proszę sobie darować.
Czytelniczki są klientkami. Nie płacą za nic pieniędzmi, owszem, ale „płacą” obecnością na blogu i na Instagramie, komentarzami i lajkami, co buduje duże zasięgi, a tym samym popularność bloga i samej Marii, a także umożliwia współpracę z markami = zarabianie pieniędzy.
Osobiście uważam za naturalną i normalną ludzką chęć komentowania tego, co widzą i słyszą, o ile robią to w stosowny i kulturalny sposób. Uważam, że dorosła i dojrzała dyskusja powinna dawać przestrzeń ludziom do wypowiadania się w sposób zarówno pozytywny, jak i krytyczny. Jeśli tak się Pani to nie podoba, to proszę skasować Facebooka, LinkedIn, Twittera i Instagram. Bo tam się ludzie też nieproszeni wypowiadają jak szaleni. A nikt ich o zdanie nie pytał! Czasem nawet autor postu pytania nie zadał jednego, a oni się jak szaleni wypowiadają. Przykro mi, że tak Panią odstręcza natura ludzka. Jeśli tak jest, to wylądowała Pani na złej planecie. Pozdrawiam.
Kurczaktweety – tak bardzo mieszasz pojęcia, że nawet nie wiem, od czego zacząć, ale po kolei:
1. – „moderacja nie jest dobrym pomysłem” to nie teza tylko ocena, subiektywna i nie poparta żadnymi faktami ani odnosząca się do ustalonych kryteriów
2. argument „prowadzi do cenzury” – to nie jest argument. To spekulacja. W moim komentarzu powyżej podałam Ci ciąg logiczny, że efekt moderacji może być całkiem przeciwny. Co więcej, z Twojej wypowiedzi wynika, że uznajesz cenzurę za coś z gruntu negatywnego. Samo w sobie jest to twierdzenie dyskusyjne. Cenzura nie jest tym samym, co „zakaz krytyki”. Tak samo moderacja nie oznacza „zakazu krytyki”. To, co prezentujesz w swoich wypowiedziach to niezrozumienie pojęć, którymi się posługujesz i bardzo duże uproszczenia, wynikające z rzeczywistej lub symulowanej ignorancji.
3. na poparcie doświadczenie, inne blogi, historia – to co mówisz, to nie jest poparcie tylko lista błędów poznawczych https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_b%C5%82%C4%99d%C3%B3w_poznawczych Na poparcie swojej oceny mogłabyś użyć takich argumentów na przykład: znam badania, z których wynika, że zainteresowanie blogami spada w zależności od stopnia moderowania komentarzy. W przypadku dajmy na to 100 blogów zaobserwowano taki efekt na 67 blogach. Argument, którym się posługujesz przywołując przykład jednego czy dwóch blogów nie ma wartości, ponieważ to „dowód z anegdoty” (nie chce mi się tu podawać definicji, tu masz prosto wyjaśnione https://pl.wikipedia.org/wiki/Dow%C3%B3d_anegdotyczny ).
4. „Nie znasz zasasd retoryki” nie jest atakiem personalnym, tylko stwierdzeniem faktu na podstawie tego co piszesz.
5. Zasady retoryki są ustalone i nie Ty o nich decydujesz. Jeśli je negujesz i to w taki sposób jak to robisz, czyli bez powołania się na źródła, to tym bardziej udowadniasz moje stwierdzenie z punktu nr 4. Znów brakuje Ci wiedzy z zakresu pojęć, ktorymi się posługujesz. Możesz sięgnać do odpowiedniej literatury (książki dostępne w bibliotece, jest cała gałąź zajmująca się retoryką, więc nie wymieniam bibliografii), ale całkiem prosto czym jest analogia jest wyjaśnione tu https://pl.wikipedia.org/wiki/Analogia a tu (z podaniem przypisów i bibliografii).
6. Dlaczego uważam, że dyskusja jest sporem? Po pierwsze zacytuj dokładnie, co napisałam. Po drugie, jeśli strony się zgadzają, to nie prowadzą dyskusji. Znów muszę Cię odesłać do słownika, abyś sprawdziła znaczenie słów, którymi się posługujesz https://pl.wikipedia.org/wiki/Dyskusja Uwaga, wprowadzę Ci jeszcze jeden z termin, który być może obił Ci się o uszy: erystyka, więcej tu https://pl.wikipedia.org/wiki/Erystyka Druga uwaga, polski przekład Schopenhauera ma tytuł „Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów”. Zaczyna Ci się składać w logiczną całość, czy oczekujesz jeszcze bardziej łopatologicznego wyjaśnienia każdego zdania, którego używam? (To nie jest atak, czy hejt, tylko pytanie jak mam dopasować poziom komunikatu, aby był zrozumiały).
7. „często, gdy nie mamy argumentów, musimy uciekać się do złośliwości” – mylisz złośliwość ze stwierdzeniem faktu. Ja stwierdziłam na podstawie tego, co wcześniej napisałaś, że „albo nie znasz zasad retoryki albo celowo wprowadzasz swoich adwersarzy w błąd, chcąc ich zdyskredytować, aby wygrać spór. To również jest jest jedna z metod wygrywania sporów, chociaż nie dająca powodów do dumy. Nazywa się trolling”. Popatrzmy znów na definicję: https://pl.wikipedia.org/wiki/Trollowanie Jednym z objawów trollingu jest stosowanie często nieprawdziwych przekazów na dany temat. Jeśli piszesz nieprawdę, aby uzyskać korzyść (w tym wypadku, aby wygrać spór, bo moim zdaniem właśnie to masz na celu) to jest to – jak DOKŁADNIE NAPISAŁAM – jedna z metod trollowania. Nie odniosłaś się do tego, czy świadomie skłamałaś, więc moim zdaniem nie odpierasz moich argumentów tylko próbujesz zastosować kolejną metodę z repertuaru trollowania, czyli zamiast faktów, projekcja na adwersarza (na mnie). O tym w punkcie 8 poniżej:
8. „to również synonim braku pewności siebie”. Niestety, znów muszę odesłać Ciebie do słownika, abyś zaczęła rozumieć słowa, których używasz. Złośliwość nie jest synonimem https://pl.wikipedia.org/wiki/Synonim braku pewności siebie. Brak pewności siebie może czasem, w niektórych przypadkach uzewnętrzniać się za pomocą złośliwości, ale nie są to synonimy. Złośliwość, ironia, sarkazm czy inne sposoby wyrażania się, trudne emocjonalnie dla ich adresatów również mogą (nie muszą) świadczyć o błyskotliwym umyśle i wielkiej inteligencji nadawcy tych komunikatów. Co więcej, posługiwać się nimi mogą osoby o dużej pewności siebie, wręcz o przeroście ego czy megalomanii. Twoje stwierdzenie, że złośliwość jest synonimem braku pewności siebie jest zatem po pierwsze kłamstwem, po drugie próbą zdyskredytowania mnie przez przypisanie mi określonej, w Twoim pojęciu negatywnej cechy. O tym poniżej w punkcie 9
9. Nawet jeśli byłabym osobą odczuwającą brak pewności siebie, to brak pewności siebie NIE jest wadą. Jest cechą. Czemu zawstydzasz ludzi, którzy mieliby posiadać tę cechę? Czujesz się lepiej oceniając cudzy charakter? A może projektujesz własne lęki na innych? Jeśli chcesz porozmawiać o uczuciach, to są odpowiednie fora, grupy dyskusyjne, telefony zaufania i poradnie, aby poradzić sobie z własnymi lub cudzymi uczuciami. Z całą pewnością Twoja ocena tego, czy jestem pewna czy niepewna siebie nie jest argumentem w dyskusji, czy na tym blogu powinna być stosowana moderacja czy nie.
Przykro mi, kurczaktweety, ale nie przekonałaś mnie w tej wymianie opinii do Twojej opinii. Mam przynajmniej nadzieję, że kilka linków, które Ci podrzuciłam pomogą Ci się rozwinąć w dalszych internetowych dyskusjach.
Właśnie odkryłam, że moja długa odpowiedź gdzieś zaginęła, zapewne przez to, że wkleiłam tam sporo linków do definicji słów, których nie zrozumiałaś, a używasz.
Niestety, muszę wyznać, ze jestem leniwa i nie chce mi się tego długiego komentarza teraz odtwarzać w całości, więc krótko podsumuję: piszesz o rzeczach, których nie rozumiesz i przez to popełniasz mnóstwo błędów a Twoje „twierdzenia” mijają się z logiką i faktami. Wpisz sobie w google i poczytaj chociażby na wikipedii (jeśli nie w słownikach lub książkach źródłowych) definicje następujących wyrażeń: dyskusja, argument, argument logiczny, analogia, lista błędów poznawczych, synonim, trollowanie, cenzura, moderacja, zakaz krytyki, normy społeczne. Zapewniam, że będzie to pouczające.
Nie podejmę się natomiast odpowiedzieć na Twoje projekcje lęków i kompleksów na mnie czy inne osoby. To nie jest forum do dyskusji o tym, czy złośliwość to objaw (z całą pewnością nie synonim, sprawdź w słowniku) braku pewności siebie. Nie podejmuję się też skomentowania Twojego przekonania, że brak pewności siebie jest wadą a nie cechą (znów odsyłam do słownika, żebyś poznała różnicę). Nawet jeśli Twój adwersarz jest niepewny siebie, to jedyne do czego powinnaś się odnosić w dyskusji, to jego argumenty a nie cechy charakteru.
Matko, ależ szkoda dla mnie, że nie widziałam tego komentarza rok temu, a teraz już pewnie wątek nie wróci.
Zuza – dziękuję za ten elaborat. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie muszę podpierać się Wikipedią, by dowodzić swoich tez. Twoje złośliwe uwagi o braku logiki i mieszaniu pojęć mnie rozbawiły – proszę wykaż mi te dwie rzeczy własnymi słowami, bo twoje linki mnie nie przekonują. Jeśli potrzebujesz odniesień do pseudoautorytetów, by podważyć czyjąś uargumentowaną opinię, to znaczy, że nie potrafisz zrobić tego sama, nie myślisz samodzielnie i kurczowo trzymasz się tego, co ktoś ci wpoił. To nie jest dobre pole do rozmów.
To, czy brak pewności siebie jest wadą czy cechą (pytanie czy cecha nie jest wadą) to temat na dyskusję filozoficzną, której się chętnie podejmę. :)
Katarzyna Szczepanowska – Nie wiem, czy to miało być złośliwe czy nie (porównanie do Zuzy mnie nie nobilituje, czytając, co napisała do mnie, a pani Pawłowicz… cóż…), ale cieszę się, że podzielasz opinię, iż komentarz świadczy o autorze.
A według mnie Maria wygląda tutaj tak wiosennie, radośnie i wszystko pięknie ze sobą gra. Fajna stylizacja na spacer, czy zwiedzanie miasta. I makijaż mocniejszy też tutaj pasuje. Jasna skóra idealnie współgra z kolorem sukienki. Ja nie mam się do czego przyczepić.
Pozdrawiam
Dla mnie Stokrotka na Marii to wybór sentymentalny. Sukienka dziewczęca, romantyczna, we wzory czyli w stylu, od którego Maria odchodzi, a pomimo tego w tej sukience czuje się szczęśliwa. To taka moja interpretacja tej stylizacji. Stokrotka skłoniła mnie do refleksji : czy zdarza Wam się czasem kupić coś nie w Waszym stylu, kolorze, w czym może nie jesteście najlepszą wersją siebie, a jednak chcecie to mieć w swojej szafie? Zakupy sentymentalne – wbrew modzie, analizie, spowodowane odruchem serca, natychmiastowym polubieniem danej rzeczy, nostalgią za chwilami, które ubranie przywołuje. Dotykamy go i czujemy, że jest ” nasze „. Nieczęsto zdarza mi się znaleźć takie ubrania, ale gdy już się zdarzy cały dzień jestem w cudownym humorze . Taki mały raj.
Pola- bardzo podoba mi się Twój komentarz. Wydaje mi się bardzo trafny, a przy tym jest napisany takim ładnym językiem. :) Mnie również zdarza się kupić coś jedynie z sentymentu i nie zwracam wtedy tak dużej uwagi na to, jak się w tym prezentuję. Zadaniem takiego stroju jest przeniesienie mnie do świata, którego już nie ma, coś w rodzaju tekstylnego wehikułu czasu. :)
Polu, i ja się zgadzam, że to bardzo trafny komentarz. Również mam takie wybory, co jest dla mnie tym łatwiejsze, że nie mam własnego „uniformu” ani zdefiniowanego tak ściśle stylu, mój margines doboru stroju jest szeroki i pozwalam sobie na szaleństwa :) Ostatnio mam „fazę” na kolor żółty oraz grochy. Tak! Kupiłam sobie niedawno sukienkę granatową w białe grochy, jakiej nigdy dotąd nie miałam i było mi bardzo przyjemnie założyć ją kilka razy. Po tych kilku razach trochę mi przeszło, jakby zaspokoiłam tę małą zachciankę, ale sukienka wisi w szafie i czeka znów na właściwy nastrój.
Określone ubrania czasem sprawiają mi taki rodzaj przyjemności, który nie jest porównywalny z osiąganiem sukcesu w pracy czy szczęścia w życiu osobistym (które cenię wyżej i bardziej się do nich przykładam), ale poprawia humor, czasem jest to jakaś własnie nostalgiczna wyprawa w lata wczesnej młodości czy jakieś dobrze kojarzące się wspomnienie (np wakacyjne czy randkowe).
Ze wzorów wolę kratki, grochy czy paski, ale czasem trafi się piękny wzór ludowy, kwiatowy czy paisley czy jakieś wschodnie ornamenty, które chwycą za serce i wtedy co? Jak mam środki, to kupię i noszę i jest mi z tym przyjemnie :) Ach, właśnie czeka na mnie paczka z dwiema sukienkami we wzory i już nie mogę się doczekać, kiedy je przymierzę.
Śmieszy mnie to, że w zależności od tego, co chce osiągnąć wypowiadający się, blog jest dla niego zupełnie czymś innym. Raz jest prywatną strona autora (a jak prywatną, to dlaczego mogę to jako zupełnie obca osoba czytać?) a jednocześnie jak zaczynają się pojawiać reklamy, to tłum krzyczy – przecież to praca, jak każda inna i bloger tez musi za coś żyć; raz bloger jest dziennikarzem (a ile to się nasłuchałam, że blogi to taka lepsza wersja gazet, bo bliżej czytelnika, i od razu jest feedback; a tu się okazuje że feedback i owszem, ale tylko pozytywny jest akceptowany, i won, bo patrz punkt pierwszy).
Więc może zacznijmy od definicji bloga, blogera, i roli czytelników, a potem zastanówmy się co każda ze stron może i powinna.
ja jestem za całkowitym brakiem cenzury. To właśnie miał dawać internet-interakcję.
A kto tu twierdził, że tylko pozytywny feedback jest akceptowany? Zacytujesz?
no przecież każda krytyka to hejt, a poza tym kto by lubił słyszeć niemiłe rzeczy, a w realu to byś na pewno jej tego nie powiedziała, a co to wnosi, że jej powiesz że nieładnie jej w tej sukience, a czy ona Cię pytała o zdanie? przecież to jej praca, a jak Ci się nie podoba to nie czytaj.
Czy któreś z tych zdań pada po pochwale??
Cenzura, moderacja, interakcja… A tak serio- rzeczywiście któraś z Was jeszcze wierzy, że szczerość może stanowić podstawę relacji międzyludzkich? Czy Wy chcialybyscie usłyszeć- może i szczerą- prawdę o sobie, o swoim stroju, makijażu- czymkolwiek??? Wcale nie chcemy tej szczerości i wydaje mi się, że nie mam podstaw do oceny kogokolwiek jako człowieka i jego stylu jako blogera. Mam bliznę po oparzeniu. I pewnemu koledze, kiedy myślał, ze nie słyszę wyrwało się ” Wygląda, jakby ktoś jej podcial gardło”. Każda z Was przyzna, że nie było to ok. Ale: nie było żadnych obraźliwych słów, kolega przedstawił własną opinię- do czego miał prawo, obiektywnie- miał rację- to faktycznie tak wygląda. Gdyby jeszcze padło pytanie o opinię nt stylizacji… Czy rzeczywiście musimy wyrażać swoje negatywne zdanie przy każdej nadążającej się okazji???
Relacje międzyludzkie na blogu? IMO blog nie jest od relacji. Iwona świetnie podsumowała dyskusję- cały budzący zdumiewająco wielkie emocje spór opiera się na niedopowiedzianej definicji,czym właściwie jest blog. IMO od relacji międzyludzkich jest real, ostatecznie fora internetowe czy media społecznościowe. Blogmoim zdaniem pełni funkcje poradnika, a wiec użytkową. Nie wiem kompletnie, czemu funkcja użytkowa, czy mówiąc skrótowo usługa jest pojęciem tak bardzo dla frakcji „czytanie bloga to pójście w gości” gorszące. Ja jestem bardzo dumna z tego, ze pracuję w usługach. Pozdrawiam, Kasia
Droga Kasiu, nie wiem w jakich usługach pracujesz, ale polecam Ci poczytanie o wpływie relacji międzyludzkich na biznes. To właściwie w wielu przypadkach relacje i emocje są podstawą sukcesu w sektorze usług. Bardzo mnie dziwi, że osoba z tej branży tego nie wie i nie rozumie. Może dlatego masz takie problemy w relacjach ze swoimi klientami, o czym pisałaś wyżej? Wpisz sobie w google frazy emocje w biznesie czy relacje międzyludzkie w biznesie czy wreszcie relacje internet… Zobaczysz, ile jest na ten temat literatury i dyskusji. Co więcej, są takie zawody jak psycholog nowych technologii!
Poza tym wszędzie, gdzie pojawia się kontakt między osobami, bez względu na jego rodzaj czy nośnik (osobisty, bezpośredni, pośredni, za pomocą telefonu, komunikatora, listu papierowego czy listu elektronicznego, prywatny czy publiczny itd.) można mówić o relacji międzyludzkiej. Może to być relacja bardzo płytka, powierzchowna, ale może też z czasem przerodzić się w coś głębszego, w koleżeństwo, przyjaźń, więź uczeń – mistrz itd. Nie rozumiem, jak możesz to negować, skoro nie negują tego ani psychologowie, ani tym bardziej firmy, inwestujące w rozwój social mediów, reklamy oparte na emocjach i działy public relations. W Twojej branży się tego nie stosuje? Czy opiera się ona wyłącznie na bezpośrednim kontakcie z klientem? To są usługi bezpośrednie typu fryzjerstwo?
P.S. Jeszcze chciałabym tylko zwrócić Twoją uwagę, Kasiu, że chyba nie znasz definicji pojęcia blog, stąd Twoja konfuzja w rozumieniu jego funkcji. Blogi są uznawane za „prywatne dzienniki autorów, gdzie ich autorzy nawiązują stosunki towarzyskie, dlatego też porównuje się sieć blogów z aplikacjami rodzaju social networking”. Piszesz, że od relacji międzyludzkich są media społecznościowe, a według definicji do mediów tych należą też blogi, zatem – logicznie wnioskując – blogi również są narzędziem nawiązywania relacji.
Zatem cały Twój wywód powyżej wychodzi z błędnych założeń lub przekonań (nieznajomości definicji). Jestem pewna, że po przemyśleniu przyznasz mi rację.
no to albo „prywatne dzienniki autorów” albo praca: z reklamami, współpracami, ale bez interakcji z czytelnikiem
A skąd to obostrzenie, że albo-albo? Ustalasz zasady dla całej blogosfery?
to nie są moje zasady, a zasady logiki.
Podejście „komentarz świadczy o autorze” jest mega rozsądne i dlatego nie jestem za kasowaniem komentarzy.
Sukienka podoba mi sie, kojarzy mi się nieco z elegancja lat 60 tych. Ma klasyczny krój tak wiec wydaje mi sie, ze nie powinna wyjśc z mody w przyszłych latach. Lubię ubrania w groszki, nie przepadam za ciemnymi kolorami takimi jak czerń czy granat, bo nie pasują do mojego typu urody. Jednak jeśli ubranie jest w delikatne groszki, robię dla niego wyjątek.
Podoba mi się również połączenie sukienki z trampkami, często wybieram takie rozwiązania bo są wygodne oraz czuję się wtedy na luzie.
Ładna ta sukienka w kwiatki, idealna na lato. Chociaż dla innych ona może nie być na topie, ale na prawdę jest super, mi się bardzo podoba.