Kiedyś, gdy pisałam o stylu, robiłam to zawsze w sposób życzeniowy. Wiele pisałam o tym, co zamierzam zrobić, jak będę planować, co bym chciała wprowadzić do garderoby itd. Tymczasem od kiedy uprościłam swoją szafę (mniej więcej od transformacji instagrama na biały), zaczęłam swoje stylowe życie przeżywać bardziej tu i teraz -> raczej obserwować siebie i swoje potrzeby niż bujać w obłokach. Przyniosło to znakomite efekty. Działam z tym, co mam i nie snuję już dalekosiężnych wizji, a raczej tylko uzupełniam szafę i ją rozwijam.
Zauważyłam, że wyklarowały mi się cztery schematy ubioru, które powtarzam. Bardzo rzadko zdarza mi się od nich odbiegać, bo sprawdzają się znakomicie przy takiej niezdecydowanej pogodzie jak ostatnio i spokojniejszym trybie życia podyktowanym przez wiadomo jakie okoliczności… Komfort ubioru bardzo się zbliżył do tego poziomu, jaki oferują ubrania typowo domowe, ale i tak wchodząc do mieszkania zmieniam bluzkę, bo nasz kot to straszna przylepa, a ja nie mam serca odmawiać przytulania.
Tak bardzo w tym komforcie się odnajduję, że choć kupiłam ostatnio wymarzoną spódnicę o mocnej strukturze (COS, z drugiej ręki), chyba zaczekam z noszeniem jej do wiosny, a teraz skupię się na tych czterech schematach i je porządnie podrasuję.
Kolaż jest symboliczny, nie ubieram się tylko na czarno, ale na tym kolorze fajnie można uśrednić wszystkie kształty ubrań i skupić się na szczegółach. Zachęcam Was również do tworzenia takich kolaży czy zbiorów sylwetek, opierając się tylko na jednym kolorze. Wychwycicie wówczas krytyczne punkty w Waszych sylwetkach, różnice w uniformach staną się widoczne gołym okiem.
Uniform nr 1
Bluza i legginsy
Banalne, ale nie takie proste. Takim, wydawać by się mogło, bezmyślnym zestawom, trzeba poświęcić trochę uwagi. Ja np. do tej pory nie znalazłam idealnych legginsów. Sieciówki i Decathlon nie spełniają moich oczekiwań. Legginsy opierają się częstemu praniu i nie szarzeją, ale za to po prostu robią się w nich szybko dziury. Czy Wy też tak macie, że pierwsze dziurki pojawiają się na samym dole nogawki, tuż przy skarpetkach??? Sportowe legginsy jakoś niezbyt mi się podobają, więc teraz zamówiłam sobie legginsy z Gatty, takie z zapiętkami. O dziwo, z tej marki legginsów jeszcze nie miałam.

Jeśli chodzi o bluzy, to tutaj jestem już zabezpieczona i niczego nie potrzebuję. Przede wszystkim mam swoją starą bluzę z Kombokolor, którą kocham od dawna i która na zawsze będzie mi się kojarzyć z lasem, bo w tym roku brałam ją praktycznie na każdy wypad.
Ale też trafiłam w lumpeksie na świetną bluzę z Fruit of the loom, którą później znalazłam jeszcze na allegro i dokupiłam sobie w graficie i niebieskim. To jest ta męska bluza. Jak widzicie występuje w bardzo wielu wersjach kolorystycznych i jest bardzo tania, jednak jakość jak dla mnie jest fantastyczna. Biorę je w rozmiarze L, żeby były takie właśnie luźne i idealne do legginsów!
W tym zestawie zawsze dla mnie istotne są… skarpetki. Staram się, by nie były czarne. Lubię to połączenie – sportowy but + skarpetka + legginsy, w takim sensie, że widać, że mam na sobie legginsy. A więc zazwyczaj mam jakieś bawełniane skarpetki w stonowanym kolorze (nie we wzorki) – beżowe, jasnoniebieskie, szare, cieliste. I tu przechodzimy płynnie do drugiego uniformu.
Uniform nr 2
Sukienka i rajstopy
Tu pojawia się pytanie – czym to się różni od pierwszego uniformu. Prosta sukienka, czasem nawet z takiego dresowego materiału jak bluza i rajstopy do tego, to jest praktycznie taka sama sylwetka jak bluza i legginsy. Otóż dla mnie rozróżnienie jest istotne, bo ja akurat nie zakładam legginsów do sukienki. Zestaw z bluzą noszę ze sportowymi butami, a sukienkę najbardziej lubię ze sznurowanymi botkami.
Mam tylko jedną sukienkę tego typu, ale już mam na oku coś granatowego w tym stylu.
Dla kogoś takiego jak ja, kto uwielbia płaszcze i je kolekcjonuje, są to idealne schematy ubioru. Płaszcz w takich zestawach odgrywa kluczową rolę. Teraz jeszcze zakładam trencz, ale już za chwilę sięgnę po mój wełniany arsenał. Pro-be w tym roku wystrzeliło z fantastycznymi kolorami, między innymi tym charakternym fioletem, ale ja po raz pierwszy w życiu, będę miała płaszcz w kolorze, który jest teraz dla mnie podstawą – szarości. Będzie świetnie pasował do białych sneakersów, które zostawiam sobie na zimę.
Uniform nr 3
Sweter na elegancko
Następny uniform jest moim spojrzeniem na swetry w tym roku. Zdarza mi się nosić sweter tak zupełnie zwyczajnie ze sportowymi butami i jeansami, ale najbardziej lubię interpretować swetry „na elegancko”. Czyli jeśli sweter zestawiam z jeansami, to nie mogę się powstrzymać, by dodać pod spód koszulę. Swetry wyglądają też super w towarzystwie eleganckich spodni z kantem i wsuwanych butów. Jeszcze nie robiłam zestawów ze spódnicami, ale chyba w tym roku w końcu zacznę. Za każdym razem, gdy zakładam spódnicę, ręka odruchowo sięga po czarny golf – spróbuję ją uspokoić…
Mam cztery kaszmirowe swetry (2 czarne, szary i granatowy) i nie dam im bezczynnie leżeć w tym sezonie. Przymierzam się również do wprowadzenia koloru w moich swetrach i nie mówię tu tylko o niebieskim :)
I znowu płaszcz przydaje się jako kropa nad i. Mały szczegół, lecz trochę inaczej patrzę na trencze i noszę je często rozpięte. Do tej pory zawsze obwiązywałam się paskiem, a teraz lubię ten luz rozpiętego płaszcza i czasem zostawiam pasek związany swobodnie z tyłu.

Uniform nr 4
Coś obcisłego do jeansów
Kolejna zmiana u mnie. Do tej pory rzadko wciągałam bluzki do jeansów. Teraz lubię gładkie obcisłe golfy, body lub basicowe koszulki z długimi rękawami wpuszczone do spodni, dokładnie tak jak dzisiaj na insta. Mam swoje ukochane jeansy w grubym i sztywnym denimie i uwielbiam je tak prosto łączyć z takimi podstawowymi górami. Na wierzch płaszcz albo marynarka i to jest strój w którym mogłabym chodzić forever :)
Do tego pasują wszystkie buty świata, a ja w tym sezonie chciałabym znaleźć specyficzny rodzaj botków, który wprawdzie nie jest w trendzie, ale pokrywa się z moją estetyką. Marzą mi się gładkie botki z platformą z przodu i masywnym obcasem, Ecco ma coś takiego, ale chyba chciałabym botki z jeszcze większą platformą z przodu. A więc na razie tylko to będzie obiektem moich poszukiwań.
Uproszczenie szafy przyniosło mi wielką ulgę, bo zaczęłam patrzeć bardziej realistycznie na swoje ubrania. Zostało już naprawdę niewiele rzeczy w szafie, których nie noszę i które są przechowywane tak sobie, bez żadnego planu na przyszłość. A to co mam, udaje się logicznie pogrupować i stworzyć chociażby takie proste schematy ubioru. Dążę do tego, żeby wyeliminować wszystko, czego nie noszę.
Ile wyróżniłybyście powtarzanych przez Was schematów ubioru? Co w każdym z tych schematów przydałoby się podrasować?
1. schemat – monochramatyczność – Ten sam kolor od stóp do głów, zazwyczaj ciemny, tj. odcienie szarości do grafity, czerń i grafit, lub ostatnimi czasy ciemny granat + żywsze akcenty (dodatki typu apaszka, biżuteria, makijaż, torebka)
2. schemat – Góra w kolorze akcentowym, dół w kolorze neutralnym (granat lub czerń)
Co podrasować? Na pewno dokupić sobie jakieś ciekawe apaszki, które będą akcentować styl całego stroju.
Szukanie dodatków jest bardzo przyjemne. O wiele bardziej niż bazy, gdzie często ma się mocno wyśrubowane kryteria. Tutaj można sobie poszaleć :)
To prawda, choć też mam pewne wytyczne, których staram się trzymać przy wyborze dodatków :)
Dopasowane spodnie to caloroczna podstawa mojej garderody. Dżinsy, materiałowe, różne, ale muszą być dopasowane, wręcz obsicle. No sorry :) Wiem, ze glosi sie powrot objętości, dzwonow, szerokich spodni, ale ja się w takich zle czuje i zle wyglądam, po prostu. Do tych waskich spodni najczesciej czarny lub granatowy golf na elegancko (ladne kolczyki, elegancka listonoszka, botki na obcasie), a na to trencz, granatowy bawelniany lub taki nieco garniturowy, w prążki (wzor ktory kojarzy mi się z elegancją lat 90 i z księżną Dianą :) Jesli nie plaszcz, to do tych waziutkich spodni lubie tez sweter Anna Winter z Riska, chcialabym go w kazdym mozliwym kolorze, on naprawde robi całą robotę :) Lubie też marynarki, dłuższe, ale nie oversize a pod marynarką – jedwabne topy.
Wiesz co, smutne byłoby czegoś nie nosić, bo nie jest w trendzie. Wolę jednak na trendy patrzeć tylko w pozytywnym ujęciu: czegoś jest więcej w trendzie, będzie tego większy wybór w sklepach. Mnie zachwyca właśnie kształt spodni teraz, super że jest powrót do długich nogawek i to można teraz łatwo znaleźć kupując jeansy!
bardzo mi się podoba body do jeansów =) ja mam 3 schematy: jeansy i marynatka; spodnie z materiału i kaszmir i sukienka z rajstopami teraz szukam jakiejś własnie sukienki ale takiej dzianinowej trochę jak sweter =)
Właśnie taką mam w ulubionych na vinted i cały czas rozmyślam – muszę być przekonana, że będę nosić, żeby niepotrzebnie znów nie zagracić szafy :)
Mój schemat to zawsze wąskie spodnie i góra oversize – koszulki/bluzki/koszule czy swetry. Tak mi po prostu wygodnie. Nie noszę spódnic, sukienek ani golfów. Kolory stonowane – czerń, biel, granat, szarości i niebieski. Jako zima najlepiej się czuję, gdy mam na sobie chociaż jeden czarny element stroju. Zero biżuterii, bo mi przeszkadza.
Bardzo mocno określony uniform, podziwiam za konsekwencję!
Nie mam konta na instagramie, a chciałam napisać, że bardzo lubię Twoje nienachalne wprowadzanie do tematu stylu książek, filmu ogółem kuktury.
A jeżeli chodzi o zestawy to mamy jeden wspólny mom jeansy, i wąskie, wsadzone w spodnie góry. Ja też lubię ten efekt. Chociaż w sumie ja wszystko wsadzam, bo drugim moim schematem jest jedwabna koszula wciągnięta w dżinsy z bardzo wysokim stanem.
Trzeci schemat to spódnica z wysokim stanem do połowy łydki, do tego kozaki i wełniany golf znowu wciągnięty w spódnicę.
Dobrawa, dziękuję. To tylko mnie motywuje do większego otwierania się w tych kwestiach :) Trzeci schemat świetny, mogłabym się w nim sama dobrze czuć!
Mario, mam nadzieje, ze pokazesz ten szary plaszcz z Probe. Mnie za to baaardzo podoba sie ten fiolet! Nie wiem jeszcze, na ktory sie zdecyduje, ale chyba w koncu skusze sie na te marke :)
Na pewno zrobię jakieś zdjęcia na insta, nie mogę się doczekać całości na szaro :)
U mnie to dwa schematy tylko w czerni i srebrze, do wszystkiego botki na obcasie, wyraziste kolczyki i oversizowy płaszcz do pół łydki o trochę męskim kroju:
– wąska spódnica/sukienka za kolano/do pół łydki/maxi + raczej luźna góra sięgająca pasa/talii czyli różne poncza, krótkie luźne swetry
– rozszerzana plisowana spódnica za kolano najczęściej srebrna (mam takich kilka) lub plisowana maxi + bardziej dopasowana, ale nie całkiem obcisła krótka góra.
Ostatnio kupiłam pierwsze od dawna kozaki za kolano więc spróbuję jeszcze kozaków + sukienki mini + kardiganów za kolana, ale to nie do końca mój styl.
Do podrasowania zostały mi buty, czaję się na botki z United Nude.
Zawsze jak ktoś tak konsekwentnie nosi spódnice to mnie tym zaraża, aż mi się teraz chce skupić na spódnicach :)
Bardzo długo miałam problem z ubieraniem się zimą i jesienią. Wiadomo, musi być komfort cieplny, najlepiej jeszcze przeciwdeszczowo i wiatroszczelnie, i żeby się dało jechać na rowerze. Do tego stylowo miałam problem z, hm, optyczną ciężkością ubrań. W zimowych butach, sztywnych spodniach, grubych swetrach, czułam się jakaś taka przygnieciona. Lubię moją figurę i szkoda mi było, że taka jest zamotana w te wszystkie warstwy. Po dlugich eksperymentach, zidentyfikowałam kilka schematów, których będę się trzymać.
Wszystkie są wygodne i nie przytłaczają.
1) Czarne albo granatowe spodnie rurki, najlepiej z wysokim stanem + wkładany przez głowę luźny (nie oversize) sweter. Może być golf, może być serek, najlepiej beżowy albo brązowy – kolor stonowanej jesieni, na którym nie będzie widać włosów (; Czasem koszula pod swetrem.
Do tego czarne sznurowane trzewiki, czarne oficerki, albo ciemnobrązowe Clarksy.
2) Te same rurki, z koszulą lub dopasowaną bluzką, i długim do kolan szarym kardiganem.
3) Swetrowa sukienka – znowu w moich kolorach, dekolt bez znaczenia, nie obcisła, ale miękko opływająca talię. Do tego zawsze czarne rajstopy i czarne oficerki.
Na wierzch jesienią zakładam beżowy trencz albo długi przeciwdeszczowy płaszcz (zielony, w końcu pada, to chociaż koloru sobie dodam na poprawę humoru). Zimą, zależnie od butów: beżową parkę do niskich butów, szary wełniany płaszcz do oficerek.
Największym wyzwaniem jest dla mnie znalezienie wygodnych rajstop. Dużo siedzę, i wszystkie rajstopy, jakiego bym nie kupiła rozmiaru, wbijają mi się w brzuch. Teraz rozważam nawet zakup rajstop ciążowych. Niby to podstawowy artykuł, a jednak ciężko jest znaleźć porządne dopasowanie ):
Jak najbardziej zgadzam się z tym, że po opanowaniu uniformów, jak się zagłębić w szczegóły, zaczyna się dostrzegać nawet najmniejsze wady w takich zwyczajnych rzeczach. Ostatni Twój uniform jest świetni!
Dorajo, ja kupuję po taniości w outlecie Intimissimi. Biorę o rozmiar większe niż potrzebuję i one sa takie luźne na górze. Tylko chyba im więcej den tym bardziej mogą cisnąć.
Ach, kocham jesień i zimę, ubieranie się wtedy jest TAKIE proste! Mam cztery uniformy. Dwie pary butów do tego (+trapery i kalosze, ale ich nie wliczam). I jedna torebka pasująca do każdej z tych opcji. Sądzę, że to perfekcja na ten moment, czego nie mogę powiedzieć o mojej garderobie letniej. Nie wiem, czy to czarne rajstopy czy warstwy dodają tego czegoś. A może płaszcze, które tak kocham. Nic nie planuję zmieniać ani jakoś podrasowywać. No może kupiłabym sobie jakąś biżuterię. Bardzo podobają mi się warstwowe naszyjniki na monochromatycznych zestawach.
W tym roku zaopatrzyłam się tylko w beret w ramach fanaberii (bordowy!) oraz więcej czarnych skarpet. Ach, i wymieniłam dwa płaszcze na takie bardziej wymarzone, oczywiście na vinted. Cudowne perełki można tam znaleźć, że aż rzadziej chodzę do lumpeksów.
Do Twojego zestawu z sukienką cudnie by pasował ten płaszcz morski z Probe.
Moje uniformy na sezon jesienno-zimowy są następujące:
– dzianinowa, beżowa, dość dopasowana sukienka przed kolano do grubych rajstop i kozaków, na wierzch camelowy wełniany płaszcz z wiązaniem w talii
– czarne jeansy rurki z bardzo wysokim stanem plus beżowy/oliwkowy sweter wetknięty z przodu spodni, do tego botki na grubym klocku lub lekkiej koturnie i skórzana brązowa ocieplana ramoneska
– ciemna wełniana ołówkowa spódnica z w/w swetrem lub dzianinową koszulą/bluzką do kozaków/botków, na wierzch w/w płaszcz lub ramoneska
– luzacki strój w postaci jeansów, ciepłej bluzy, ocieplanych wełną śniegowców lub wiązanych traperów, na wierzch oliwkowa puchowa kurtka z futerkiem
Punktem wspólnym wymienionych strojów jest kolorystyka, gdzie na górze sylwetki zawsze jest coś beżowego – czy to w postaci swetra, bluzki, koszuli, czy jako dodatku – szala, apaszki, naszyjnika; reszta stroju utrzymana jest w kolorach ziemi z dodatkiem czerni na dole sylwetki (wiosną i latem z czerni kompletnie rezygnuję). Z racji niskiego wzrostu staram się podkreślać talię, nosić wysokie stany i dbać o taki sam kolor butów i spodni/rajstop.
Do podrasowania przydałaby się odwaga wprowadzenia jakiegoś koloru innego od bezpiecznych neutrali, do tej pory obracałam się z beżach, brązach, oliwce, czerni, mam ochotę wprowadzić do szafy burgund. Wydaje mi się także, że wpadłam w pułapkę zwracania uwagi tylko na rzeczy najwyższej jakości, często rezygnując z pięknej rzeczy tylko dlatego że miała nieodpowiedni skład materiałowy. Muszę dać sobie zatem trochę luzu w tej kwestii.
Teraz już cały czas pracuję zdalnie, więc wyzwaniem stały się ubrania na „po domu”. Po przyjściu z pracy miło było wskoczyć w bawełniany dres, ale żeby tak od rana do wieczora w dresie, całymi tygodniami? Jednak nie. Moim uniformem stały się więc dżinsy, jedne luźne, typu paperbag (Zara, wyprzedaż wiosenna), drugie bardziej obcisłe, ale miękkie, wygodne, z wysokim stanem (House, 2 lata temu kupiłam 2 pary, jedna leżała nie noszona). Do nich dwie koszule z grubszego sztruksu, pod które zakładam koszulkę albo nawet obcisły sweterek. Lubię bluzy o koszulowym kroju, noszę je zamiast swetra, a sztruks bawełniany jest świetnym materiałem na zimę. A dla odmiany wyglądu mam dwie sukienki – jedną z denimu, drugą ze sztruksu, obie typu tuba czy może raczej „beczka”, bo zwężane u dołu), do noszenia z grubszymi rajstopami, takimi z dodatkiem wełny. Gruby sweter z wełny merynosów, w warkocze i inne wzory reliefowe, długi za pupę, jest zdecydowanie za ciepły, żeby go teraz zakładać, ale jakby co, to mogę go nosić z tymi wełnianymi rajstopami albo z leginsami – uchowała mi się jedna para, bo rzeczywiście niełatwo kupić sensowne leginsy. Do sklepu też mogę w tym wyjść, narzuciwszy na siebie jakąś kurtkę, do koleżanki również, a w pracy, nawet takiej przy komputerze, lubię czuć się ogarnięta.
Mój wypracowany schemat „mundurka” na chłodną porę roku to dłuższy, kaszmirowy sweter z dekoltem V lub luźnym golfem, wąskie spodnie oraz sztyblety. Czasami zakładam kardigan i coś lekkiego, jedwabnego pod spód, jedwabną koszulkę na przykład. Bardzo elegancko wyglądają także cienkie, wielowarstwowe spódnice maxi połączone z grubym swetrem. Staram się kupować tylko i wyłącznie kaszmiry. Są kosztowne, ale przyjemne dla skóry i trwałe. Zimą fajnie wyglądają także długie, wełniane kamizelki łączone z rurkami i cieniutkim golfem. Uwaga, golfy tuż pod szyję bezlitośnie podkreślają linię podbródka! Zwłaszcza te w ciemnych kolorach. Po wielu latach uporczywego poszukiwania idealnych kozaków przestawiłam się na botki. Dżinsy wciśnięte w skórzane „kozuny” wyglądają po prostu zawsze niezgrabnie, nawet na najszczuplejszych łydkach. Wszystkie dziewczyny przestrzegam też przed dobieraniem cielistych, cienkich rajstop do ciemnych, skórzanych kozaków. Takie moje małe spostrzeżenia….:-)
W ubiegłym roku odkryłam swój uniform: swetrowa sukienka + botki, do tego legginsy (jeśli ma być bardziej na sportowo) lub kryjące czarne rajstopy i botki na obcasie w wersji elegant. Mam jedną taką sukienkę (czarna, grubo dziana, opadająca na jedno ramię) i kocham ten zestaw w opcji monochromatycznej (czerń). Pasuje do kurtki i do płaszcza. W tym roku mam ochotę na szaleństwo (w mojej ocenie), czyli sukienka beżowa i do tego botki z luźną cholewką, na obcasie, w kolorze ecru. Mam długi płaszcz w złamanej bieli i totalnie widzę taki zestaw oczami wyobraźni! Tylko nie w deszczu ani w błocie :D
nie lubię, gdy poleca się jako mocny, czy nawet najmocniejszy element danej stylówki okrycie wierzchnie. Chyba że pracuje się, lub większość czasu spędza się na zewnątrz. Ja jeżdżę do pracy samochodem. W pracy występuje bez płaszcza/kurtki i bez torebki, wiadomo, jak to praca biurowa. Lubię więc, jak stylówka jest mega dopracowana bez tych dwóch elementów 9co nie znaczy że nie przywiązuję do nich wagi, po prostu ma mi wygląd grać na 100% bez tego)
Ależ ciekawy wpis! Fajnie ci w zestawie lehginsy i bluza, zazdroszczę (wręcz czuję tę wygodę, bo ją czułabym się niedoubrana. Ale to dlatego, że moje schematy są inne.
1). Wąsko i neutralnie na górze (rurki, cygaretki) plus akcent u góry. Najchętniej zbluzowane koszule w nasyconych kolorach (bw) zbluzowane lub lekko oversizowe swetry, różne dekolty (ale noe golfy, duszę się na samą myśl. Jeśli sweter neutralny (szarość!) to w szpic i kolorowa koszulka wystaje. Z wzorów: paski. Do tego botki na choćby lekkim obcasie, chętnie niewulgarna platforma, lub sztyblety. Ramoneska lub wełniany płaszcz (ten koniecznie z szalem lub apaszką!)
2. Sukienka bodycon z rękawem 3/4, dość krótka, ciemne rajstopy, botki.
3. Spódnica mini waska lub ołówek, jeśli rozszerzana to na stójce. I tu wreszcie góra może być dopasowana albo mega oversize (zbluzowana!)(i z wąskimi rękawkami i odkrytymi nadgarstkami).
Z ulepszeń na ten sezon: nie zestawiać czarnych spodni i czarnych botķow itp. Mam wtedy karykaturalnie długie nogi. Dwa: spróbować sportowych butów do eleganckiego płaszcza (bycie mamą dwóch chłopców chyba powinno mnie zobowiązać do tego modnego kompromisu). Niestety w sportowych butach zawsze czuję się jak uboga wersja samej siebie, to tragedia (oczywiscie na innych nic mi nie przeszkadza). Jak ktoś ma pomysł od jakich butów zacząć (biel na moich stopach mi przeszkadza no i znów malo praktyczna przy dwóch budrysach) to biorę. Ech, pewnie zostanę przy sztybletach.
Ja na jesień i zimę mam w zasadzie jeden schemat i się go trzymam nawet teraz, w czasach pracy zdalnej. Jest to spódnica, zwykle midi, czasem przed kolano, raczej dopasowana, ewentualnie o linii A i cienki sweter wpuszczony w spódnicę, rzadko nieco grubszy – wtedy noszony na wierzch. Do tego obowiązkowo apaszka. Buty to albo kozaki, albo sztyblety na płaskiej podeszwie (nie znoszę obcasów), ewentualnie mokasyny.
Jako okrycie wierzchnie zawsze płaszcz, w zależności od temperatury trencz lub wełniany lub krótki wełniany żakiet – taki do talii.
Bardzo rzadko rezygnuję z tego schematu na rzecz wełnianych spodni z wysokim stanem.
Dwa główne schematy zimowe:
1. koszulka,bluza z kapturem, dopasowane jeansy, sportowe buty
2. koszulka, sweter (mniej lub bardziej dopasowany, 100% wełna), dopasowane jeansy, sportowe buty.
Na wierzch – sportowa puchówka do linii bioder – jak najlżejsza (bardzo istotny parametr – ciężkie okrycia strasznie mnie przytłaczają), kolorowy szal/chusta i wełniana czapka.
Nie mogę się przekonać do płaszczy – ze względu na ich ciężar oraz długość niewygodną do prowadzenia auta.
Hmm, u mnie najczęstszym schematem jest jasna bluzka i jeansy – taki uniform w którym czuję się najbardziej komfortowo i później to podrasowuję butami albo kurtką. W pandemii zaczęłam też częściej chodzić w koszulkach xxl i przekonałam się do łączenia ich z obcisłymi spodniami, czyli podobnie do Twojego uniformu nr 4.
PS. Aż weszłam na ten szary płaszcz i przypadkiem przeklikałam się do czerwonego – no i pięknie i teraz będę o nim myśleć pół weekendu :D
Zaczęłam się zastanawiać i wyszło mi faktycznie parę schematów:
1. Granatowy golf, proste dżinsy i wysokie buty – wygodnie, ciepło i w pewnym stopniu elegancko nawet.
2. Swetrowa sukienka i rajstopy/legginsy – w tym roku już pożegnam się z czarną sukienką na rzecz pięknej szarości.
3. Czerwony sweter/szary sweter i granatowa spódnica- ciepło, prosto, minimalistycznie nawet.
Bardzo mnie cieszy perspektywa powrotu większego wyboru dżinsów, może w końcu znajdę jakieś proste w kroju, które nie mają stanu pod żebrami i nie kończą się nad kostką.
Jednym z moich schematów jest ubieranie się na czarno. Myślę, że czas to trochę przełamać. Być może wykorzystam jeden z zaproponowanych przez Ciebie uniformów :)
A jak wyglądasz w czerni?
Moje zimowe uniformy to:
1. Dopasowana bluzka lub sweter + rozkloszowana lub plisowana spodnica midi + kozaki (najchętniej płaskie za kolano lub marszczone na obcasie)
2. Luźniejsza bluzka lub sweter + miękka spodnica olowkowa (żadnych sztywnych materiałów!) + kozaki
3. Dopasowana sukienka + kozaki (rzadko, nie przepadam aż tak za sukienkami).
Największy problem mam jednak z płaszczami; teraz nosze sztuczne futerko i szukam nowego płaszcza który będzie pasować do długich spódnic.
Mario, mam pytanie: czy jest gdzieś u Ciebie wpis na temat stylu miejskiego (street style czy jak go tam zwał..) ? Pozdrawiam :)
Droga Mario, bardzo dziekuje za kolejny bardzo dobry wpis! Chcialam sie zapyytac w jakim programie lub na jakiej stronie tworzysz swoje kolaze? Serdecznie pozdrawiam, Karo
Wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego jak „niezbędna garderoba”.
Wszystko zależy od wymagań pracy (jak bardzo sztywny dresscode) oraz od indywidualnych preferencji. Sama nienawidzę żakietów i unikam, jak to tylko możliwe. Niektórzy wolą spodnie, inni – spódnice czy sukienki. Trzeba znaleźć sposób „na siebie”
Staram się stawiać na dobrej jakosćiowo rzeczy ;)
Świetny wpis! Proszę częściej