Sprzedawczyni w piekarni do której najczęściej chodzę wczoraj wyglądała tak: biała koszulka, biały fartuszek z czerwoną lamówką, srebrny zegarek, srebrne bransoletki, srebrne pierścionki, srebrne oprawki okularów, srebrne kolczyki koła i srebrny wisiorek. Dodam tylko, że Pani jest niska, nieszczupła, ale też niegruba, ma jasnoniebieskie oczy, piegi i włosy blond uczesane z przedziałkiem na boku w kitkę. Taka skandynawska uroda, bardzo jasne kolory.

I zapewne jak czytacie o tej niewyobrażalnej ilości biżuterii, użytej w jednej tylko „stylizacji” łapiecie się za głowę. Zapewniam Was jednak, że to wszystko grało na tej pani pięknie, a co więcej, w jakiś dziwny dla mnie i specyficzny sposób komponowało się z tym maleńkim miejscem w którym pracuje albo którego jest właścicielem. I te wszystkie bochenki będące tłem stylizacji, te drożdżówki, które podawała z półki obok lady i ta maszyna do krojenia chleba z którą walczyła, bo oczywiście, gdy przyszła moja kolej coś się zacięło – to wszystko było spójne.

Gdybym ja założyła na siebie tyle biżuterii, nie wyszłabym z domu. Nie potrafiłabym unieść tego wszystkiego, przytłoczyłoby mnie to w mgnieniu oka i czułabym się przebrana. Pewnie też do tego stopnia nie byłabym sobą, że z łatwością przyznałabym rację regule, która mówi: im mniej, tym lepiej. Zyskałabym kolejny dowód na potwierdzenie słuszności tej reguły. Słuszności dla mnie, ale prawdopodobnie przenosiłabym to również na innych ludzi. I w głowie miałabym uknutą tezę, że tak właśnie jest – że dla wszystkich kobiet sprawdza się wyrażanie siebie jak najmniejszą liczbą środków. Niesłusznie oczywiście.

Czasami teoria swoje, praktyka swoje. Czasami zgadzasz się z regułą, ale zaczynając ją stosować, widzisz, że coś jest nie tak. I mam nadzieję potrafisz wtedy zreflektować, że możesz dowolnie sterować regułami, tworzyć swoje własne lub po prostu świadomie je łamać.

Kilka reguł modowych z którymi się nie zgadzam i które łamię:

Nie powinno się zakładać rajstop do obuwia z odkrytymi palcami lub stopami

Otóż nie lubię tej reguły, nie zwracam uwagi na to czy ktoś ma rajstopy do takich butów, a nawet posunę się o krok dalej i stwierdzę, że kabaretki założone do sandałków wyglądają szczególnie pięknie.

Nie powinno się zakładać białego biustonosza pod białą bluzkę

Tak, tak, tylko cieliste staniki pod prześwitujące materiały. Za założenie białej bielizny pod coś białego i prześwitującego potrafią człowieka zjeść w internecie. A ja właśnie lubię efekt jaki daje wyraźnie zaznaczona bielizna pod ubraniem. Gdybym chciała żeby się to nie rzucało w oczy, zakładałabym cielistą i tak na ogół robię, ale nie rozumiem tego „hejtu” na biały stanik pod białą koszulą, bo według mnie wygląda to ładnie.

Nie miesza się czerni z granatem oraz złota ze srebrem

O ile czerń i granat nigdy mi nie przeszkadzały zestawiane ze sobą, o tyle jeszcze do niedawna zwracałam uwagę na to, by nie mieszać srebra ze złotem. Teraz wydaje mi się to tak absurdalne, że nie umiem sobie przypomnieć dlaczego to robiłam: prawdopodobnie chodziło mi o zachowanie spójności. Bardzo lubię mieszać ze sobą srebro i złoto.

Jakiekolwiek ograniczenia związane z wiekiem typu: ściąć włosy po czterdziestce, nie nosić krótkich spódnic czy nie pokazywać ramion

Dosłownie: środkowy palec dla tego typu reguł. Myślę, że są rzeczy, które odmładzają i można ich dla siebie spróbować (pisałam o tym resztą w poście: Jak dobrze wyglądać po sześćdziesiątce), ale to wcale nie znaczy, że trzeba gloryfikować młodość. Raczej akceptacja i zadowolenie z siebie na każdym etapie życia będzie bardziej satysfakcjonujące, niż zadręczanie się co nam wolno, a co nie w pewnym wieku.

Torebkę powinno się dobierać do butów

Nie wiem czy ktoś jeszcze tego przestrzega, ale jeszcze kilka lat temu, taką regułę znalazłybyśmy w większości czasopism o modzie. Jeśli ktoś ma w miarę przemyślaną kwestię dodatków i swoje ulubione kolory, materiały, kroje, to nawet największa rozbieżność między torebką i butami będzie i tak w dalszym ciągu spójna. A czasem buty i torebki z kompletnie innych parafii mają w sobie coś fajnego zestawione razem.

Kilka reguł, których ja przestrzegam, a które sama dla siebie sformułowałam:

Mniej znaczy więcej

Kiedy mam na sobie zbyt dużo wzorów, więcej niż trzy kolory albo biżuterię na rękach, szyi i w uszach nie czuję się sobą. Przerabiałam to na wszystkie możliwe sposoby i wiem, że o wiele korzystniejsze dla mojej urody jest granie jednym wyrazistym dodatkiem niż kilkoma dodatkami postrzeganymi jako spójna całość.

Jak masz dekolt nie szalej z nogami i na odwrót

Ja akurat częściej odsłaniam nogi niż biust, ale jak już zdecyduję się na większy dekolt, to nogi zostawiam w spokoju. Na niektórych kobietach fajnie wygląda mocno wydekoltowana i króciutka sukienka, ale mam wrażenie, że na mnie jest wtedy za duże rozproszenie…

Jak masz mocne oczy nie szalej z ustami i na odwrót

To dokładnie jest to samo co z dekoltem i nogami. Gdybym przesadnie mocno pomalowała i usta i oczy wyglądałabym groteskowo. A co więcej, ostatnio naprawdę mocno podkreślam policzki, więc staram się resztę twarzy mieć „umiarkowaną”.

Traktuj wzór paski jak neutral

Przestałam postrzegać paski jako wzór i ubrania w paski postrzegam już teraz jak czarne ubrania. Dobieram więc dodatki dokładnie tak samo jak do gładkich ubrań.

Jak coś skraca nogi, uwydatnia brzuch, robi masywną górę, ale i tak ci się podoba, noś.

Szczerze mówiąc robi mi się słabo jak czytam komentarze na niektórych blogach i wbijanie szpileczek w stylu: te botki do tej spódnicy skracają ci nogi. Z tego powodu nie lubię też zbytnio brania tak całkiem poważnie podziałów na typy figury (na typy kolorystyczne w sumie też). Noszę i będę nosić takie ubrania, jakie mi się podobają, takie kolory, jakie mi się podobają i takie klasyki, które uznaję, że są moje.

Siłą rzeczy, te reguły sprawdzają się u mnie, a u kogoś np. u pani z piekarni, nie będą miały zastosowania.

Jestem bardzo ciekawa, jakie reguły Wy lubicie łamać. O jakich regułach, które wydają Wam się zabawne, słyszałyście. Jakie reguły Wy macie sformułowane dla siebie?