Na podstawie typu prawdziwej wiosny, chciałabym pokazać w jaki sposób wyłapywać niuanse w temperaturze kolorów. Przyda nam się to również do analizowania prawdziwej jesieni, bo w przypadku jesieni i wiosen nie dochodzi do takich korelacji jak w przypadku zim i lat (tu można powiedzieć w uproszczeniu, że zimy są mocniejszymi wersjami lat). Wiosny i jesienie to ciepłe typy, ale na tym podobieństwa się kończą.
Jak zwykle zachęcam do zapoznania się z tą metodą robienia analizy kolorystycznej – Jak określić swój typ urody. Jeśli jest jasne, że należy patrzeć na kolory w jakich nam korzystnie, a nie na kolory znajdujące się na naszej twarzy, włosach, ciele, przejdźmy do zapoznania się z typem prawdziwej wiosny.
W jakich kolorach prawdziwa wiosna wygląda najlepiej?
Chłodnych czy ciepłych?
Zdecydowanie ciepłych. Ciepłota koloru to najważniejsza cecha dla prawdziwej wiosny. Bardzo prosto można wytłumaczyć ciepło za pomocą koła kolorów – wszystko co na górze jest ciepłe, wszystko co na dole chłodne – zerknijcie. Tu przedstawione są takie najprostsze definicyjne kolory i taki ich wybór dla siebie ma jak najbardziej sens w przypadku wiosen, których kolory są właśnie takie podstawowe i żywe. W przypadku jesieni trzeba roztrząsać inne czynniki i wziąć pod uwagę więcej odcieni.
Stonowanych czy wyraźnych?
Raczej wyraźnych. Wszystkim wiosnom jest do twarzy w świeżych, energicznych kolorach i z tego względu nie jest tak trudno intuicyjnie skrystalizować dla siebie paletkę. O tym za chwilę.
Jasnych czy ciemnych?
Nieistotne. Jak tylko od koloru będzie biło ciepło i energia, będzie on właściwy. I tu w zasadzie myśli się od razu o jaśniejszych kolorach, ale w palecie prawdziwej wiosny znajdziemy też ciemność. Ona wcale nie wyklucza wyrazistości i ciepła.
Jak sprawdzić czy jestem prawdziwą wiosną?
Gdy już się domyślamy swojego typu, przeprowadzić ostateczne pojedynki:
Srebrna kontra złota biżuteria -> prawdziwa wiosna będzie wyglądać korzystniej w złotej biżuterii.
Mocny róż lub czerwień kontra blady róż na ustach -> prawdziwa wiosna w bladej szmince – to się nie uda, będzie to bardzo widoczne.
Beżowy kontra szary materiał -> prawdziwa wiosna będzie wyglądać korzystniej w beżach.
Czarny kontra ciemny brąz -> prawdziwa wiosna będzie wyglądać w czerni jakby czegoś brakowało… Brąz przy twarzy natychmiast zniweluje to uczucie.
Jak wygląda prawdziwa wiosna?
Blondynka lub rudzielec z ciepłym spojrzeniem, osoba, która ma ciemniejsze włosy, ale wyraźne złociste muśnięcia, naturalne truskawkowe blondy itd. Ciepłe spojrzenie to wg mnie piwne, orzechowe, oliwkowozielone oczy, ale widziałam kiedyś również niebieskie oczy, które w słońcu wyglądały po prostu turkusowo. Lecz jak zawsze: włosy i oczy nie mają znaczenia, bo liczy się jak reagujemy na kolory. Widzę na przykład Umę Thurman jako flagową wiosnę, a doczytałam, że ona ma naturalnie ciemne włosy (sama już nie wiem, bo różne źródła różnie podają, ale Cameron Diaz też podobno ma ciemne włosy, choć jest wiosną). Więc tym bardziej jest dla mnie logicznym, że osoba, która może mieć farbowane złote włosy i wyglądać pięknie, może być danym typem.
Jakie są kolory prawdziwej wiosny?
Wyobraźcie sobie pokój, wchodzicie i natychmiast czujecie rześkość, energię, pobudzenie. Pastelowe fioletowe ściany raczej nie zapewnią tego efektu. Ale nie zapewnią go również spokojne jesienne beże, terakoty i cegły. Tu potrzeba raczej groszku, żółci, oranżu. Wiosenne kolory to nie stonowany pokój hotelowy, a raczej meksykańskie miasteczko. Spójrzcie, tego rodzaju vibe płynąć ma z palety prawdziwej wiosny.
Wzory jak najbardziej wskazane. Co więcej, to właśnie wzory na ubraniach i ich niesamowite połączenia mogą być inspiracją dla łączenia kolorów. Prawdziwa wiosna to taki typ, który może wziąć bardzo wzorzystą sukienkę, wyabstrahować z niej jeden kolor i powtórzyć go w dodatkach czy makijażu. Zerknijcie na ten artykuł, ilustrowany sypialniami, z których każda ma w sobie taki właśnie wiosenny klimat, osiągany czy to przez wzory, czy też kolory (zdjęcie numer 1 i 7 – po prostu wow).
Jakich kolorów powinna unikać prawdziwa wiosna?
Siłą rzeczy – chłodnych, spokojnych, melancholijnych. Ale powiedziałabym tak ogólnie, że smutnych.
Pastele mają w sobie szarość, więc zdecydowanie odpadają. Szarości unikać, to taki niewiosenny kolor…
Biel i czerń są za ubogie dla wiosny. Lepiej szukać czegoś w kremach, granatach, czekoladach.
Z mniej oczywistych kolorów radziłabym zdystansować się od jesiennego spokoju – cegły, terakoty, musztardy, takiego przybrudzenia ciepłego koloru, które może będzie wyglądać lepiej niż chłodny kolor, ale to wciąż będzie niedostatek energii.
Jakie typy urody są podobne do prawdziwej wiosny?
Pozostałe wiosny, czyli delikatna wiosna i czysta wiosna. Ta pierwsza jest jaśniejsza, ma trochę łagodniejszą paletę, a ta druga jest jeszcze bardziej wyrazista – to już takie ekstremum mocy koloru. Z obu jak najbardziej można podbierać kolory, bo łączy je ciepło i energia.
Patrząc po samych zieleniach: delikatna wiosna ma już w sobie odrobinę szarości, już widać wpływ lata na ten typ urody. Prawdziwa wiosna to kolor jaki wybierze dziecko, by narysować trawę. Czysta wiosna zaczyna lekko razić po oczach. Wszystkie kolory i tak byłyby super dla prawdziwej wiosny.
Jakie macie skojarzenia z prawdziwą wiosną? Jakie są największe zalety tego typu urody?
Zapraszam na moje instastories, gdzie znajdziecie więcej zdjęć Ann-Margret – muzy dla tego typu. Zapisuję stories, można je zobaczyć klikając w kółeczko z napisem kobiety na instagramie. Tam też zdjęcia poprzednich muz: Sophie Loren, Natalie Wood, Lauren Hutton i Barbry Streisand.
Analizując Twoje wpisy na blogu, stwierdziłam że jestem prawdziwą wiosną, ale teraz nie jestem pewna, te ciemne włosy… Ja mam jasny rudo-blond.
Zaskoczeniem było dla mnie odkrycie że wyglądam lepiej w ciemnych mocnych kolorach (granat, bordo, fiolet) niż w delikatnych (np. Pastele) mimo że mam bardzo jasna karnację i zawsze wszyscy mi mówili że powinnam nosić jasne kolory.
Ostatnio koleżanki z pracy powiedziały mi że wyglądam dużo lepiej w srebrnej biżuterii niz w złotej i byłam w szoku. Zawsze byłam zdania że ciepłe złoto pasuje mi dużo bardziej… Może muszę się jeszcze raz przyjrzeć tym typom urody ;-)
Alicja, jasny rudo-blond to brzmi wybitnie wiosennie :) Być może miałaś jakiś makijaż lub dobre ubranie przy tej biżuterii i całość się pięknie zgrała.
już tak bardzo nie wiem :((((
najpierw byłam pewna, ze jestem delikatną wiosną , potem, że prawdziwą, a teraz widzę, że chyba jednak nie.
nie jestem tak intensywna, może jednak delikatna
Zaczekaj jeszcze na pozostałe wiosny. Delikatna, jak sama nazwa wskazuje, nie polega na takich ostrych kolorach jak pozostałe.
Moje skojarzenia z Prawdziwą Wiosną to maki, cała łąka maków w wiosennym słońcu.
https://www.pinterest.co.uk/pin/465489311489019899/
Co do muz Prawdziwej Wiosny, bardzo podoba mi się klasyczna uroda aktorek w typie Ciepłej Wiosny, gdzie sterylność ich urody zostaje zrównoważona ciepłem i świeżością wiosennej kolorystyki. W ogóle mam wrażenie, że kolorystyka Ciepłej Wiosny bardzo pasuje do klasycznej mody. Kolory są czyste, ale nie „biją po oczach” jak w przypadku Czystej Wiosny, a bardzo sprzyja to budowaniu harmonii w oparciu o klasyczne wzorce.
Dobrze widać to wszystko na przykładzie np. Amy Adams, Rosamund Pike czy Rachel Evan Wood:
https://www.pinterest.co.uk/pin/465489311488678180/
https://www.pinterest.co.uk/pin/820147782127683013/
https://www.pinterest.co.uk/pin/576460821034970787/
https://www.pinterest.co.uk/pin/465489311488749782/
https://www.pinterest.co.uk/pin/465489311488678125/
https://www.pinterest.co.uk/pin/542754192566181269/
Amy to prawdziwa prawdziwa wiosna :) Piękność, choć nie taka znowu oczywista. Wiosna – polne kwiaty, lubię taki tok rozumowania!
Jak myślicie jakim typem jest Emma Stone? Wiosna? Prawdziwa czy czysta? Co do prawdziwej wiosny to z ulgą przyznam, że błądziłam i mogę wykluczyć ten typ z podejrzeń. Jeszcze 3 hipotezy do sprawdzenia.
Ja bym stawiała na Prawdziwą. Czerń sztucznie ją ochładza i coś jej zabiera, wygląda naturalniej w rudych niż w ciemnych włosach.
Emma z tego co widzę ma bardzo jasną i zimną karnację, a wiosna to chyba ciepły typ urody ♀️
Po tym artykule jestem pewna, że jestem ciepłą wiosną. A w szafie wciąż niedostatek właściwych kolorów. Od 2 lat otwieram się na nie, ale nadal brak mi odwagi by iść na całość w takie kolory. Wydaje mi się, że będę za bardzo zwracała na siebie uwagę. Uwielbiam ciepły odcień granatu z paletki, choć nie łatwo jest znaleźć ubrania w tym kolorze. Mam jedną sukienkę z Taranko. Ostatnio rozkochałam się w trawiastej zieleni, ma być w trendach, więc liczę, że w tym roku uda mi się kupić coś sensownego w tym kolorze. Dotychczas pozwalałam sobie tylko na jesienną oliwkę.
Można zacząć spokojnie – od właściwych beżów i brązów i dodawać do tego odważniejsze kolory. Moim ulubionym wiosennym kolorem jest turkus <3
Gdzies wyczytalam, ze ze wszystkich wiosen, tylko ciepła wiosna bedzie dobrze wygladac w pomaranczowej pomadce.
Tak, w żywym oranżu wyglada najkorzystniej Prawdziwa Wiosna. Czysta może wybierać tylko lekko ochłodzoną, Jasna – rozbieloną.
Sądzę że każda wiosna dałaby radę pomarańczowej pomadce :)
Z mojego własnego doświadczenia – Czysta Wiosna nie daje rady w pomarańczowym. Chyba, że jest to pomarańczowa czerwień. Może to tylko ja wymagam mocnych kolorów (nie wiem, czy jest to związane z ciemną oprawą oczu), ale pomarańczowa pomadka jest dla mnie za jasna.
Ach, jak powiało ciepłem. Uwielbiam ten klarowny, ciepły typ urody i praktycznie wszystkie jego kolory. Swego czasu podejrzewałam u siebie ten typ, ale jednak obecność chodnych tonów mnie zdyskwalifikowała.
Cudne są też przytoczone zielenie.
Ciepłym Wiosnom wybitnie pasują wszelkie czerwone szminki. W ogóle wszystkie Wiosny znakomicie komplementuje dobrze dobrana czerwień. Nawet u Czystej wygrywa z intensywnym różem, chociaż akurat intensywny róż na ubraniu to najlepszy kolor dla Czystej Wiosny.
Też lubię wiosenne zielenie, zwłaszcza w połączeniu z błękitami, coś jak na podlinkowanym wnętrzu (7).
Tak, kiedyś wspominałaś. To ja w połączeniu z czarnym. Muszę pilnować kontrastu. :)
Wiesz co, jakbyś na przykład ubrała się w jasnozieloną górę, a na dół dała zamiast czarnego butelkową zieleń albo jakiś inny ciemny odcień zielonego to całość nadal byłaby skontrastowana, ale wyglądałoby to szlachetniej. Ostatnio właśnie staram się uczyć połączeń i czerń choć uniwersalna, wcale nie jest optymalna. Pisze to ktoś z obsesją na punkcie czerni :)
Czerń jest bardzo dosłowna, to prawda. Akurat wybrałabym coś innego niż butelkowy, np. grafit, biel albo bardzo ciemny czysty granat, to byłoby rewelacyjnie.
Mario, czy żółtawy odcień cery (taki trochę chiński) oznacza ciepłą wiosnę? Taki koloryt mam na całym ciele, a najbardziej na twarzy i to w każdej porze roku. Z palety podanej powyżej jest mi dobrze tylko w tych z pierwszego, pionowego rzędu i w „górnej” zieleni. Ogólnie pasuje mi wanilowa żółć, wiosenno-pistacjowa zieleń, jasna czerwień, ale już wszystko, co niebieskie-zielone-fioletowe nie. Dziękuję, jeśli zechcesz odpowiedzieć.
A ja baaardzo czekam na prawdziwą jesień :) ( z wielką nadzieją, że przykładem nie będzie J Lo ;))
JLo jest teraz bardzo na topie :) Oczywiście, konsekwentnie będzie to aktorka ze starszego pokolenia.
Mario, czy wrócą wpisy na temat optymalnych odcieni poszczególnych kolorow?
Też na nie oczekuję z niecierpliwością:) a takie pytanie, dla jakich typow będzie pasowal kolor marsala?
Ja jestem prawdziwą wiosną! Ale stwierdzenie tego zajęło mi trochę czasu, dlatego że mój wygląd jest bardzo stonowany, harmonijny – mega jasna cera, mysie włosy, zielone oczy. Jeśli chodzi o oczy, to tu ciekawostka – kiedy się urodziłam, moje oczy były niebieskie, potem jedno zrobiło się zielone, następnie w ślad za nim poszło i drugie, więc przez pewien czas miałam jedno oko zielone, drugie niebieskie ;) Z tym że jedno jest w ciepłej zieleni, a drugie chłodne, z małą niebieską kropką. Trochę mi to utrudniło zdefiniowanie siebie jako ciepłego typu, ale oto jestem ;)
Nie pomagał też kolor włosów. Mój mysi kolor to ciemny blond, który zazwyczaj wygląda trochę szarawo, zwłaszcza przy czerni i szarości. Ale wystarczy, że założę np. czerwień czy ciepłą zieleń, a włosy robią się nagle karmelkowe, bardziej słoneczne, błyszczące, z pasemkami od słońca. I naprawdę zależy to tylko od koloru bluzki ;)
Kolory z paletki widzę, że idealnie moje, poza tym w lewym górnym rogu, zbyt jasny dla mojej białej cery. Beż musi być wybitnie ciepły. W ogóle ostatnio w sklepach królują beże, ale niestety są to beże zimne, nie dla wiosny, wiosna potrzebuje czegoś, co delikatnie idzie w karmelek, a nie w kolor piachu w cieniu.
Błękity, zielenie, fiolety, burgundy, śliwki – to wszystko na wiośnie wygląda pięknie, ale jeśli jest ciepłe! No i czerwień – mam nawet sukienkę w maki, jest boska.
Z kolei tym, co jest dla mnie największym problemem, jest zakup koszuli. Potrzebuję chociaż jednej koszuli typowo na rozmowę kwalifikacyjną albo do ołówkowej spódnicy i nie mogę takiej znaleźć (no i te ceny!). W sklepach same zimne biele i błękity, też zimne i blade. Co zrobić, może macie pomysł?
Arniko, a przeglądałaś koszule Lamberta i Wólczanki? Teraz powinny być jeszcze promocje. Ja też potrzebuję bardzo ciepłych kolorów i właśnie żywych, energetycznych. Skusiłam się na jedwabną granatową w pięknym odcieniu dla wiosny. Mają też złotą, fioletową i turkusową. Te jedwabne są drogie, ale w promocji jeszcze można się skusić. No i posłuży na długo, cudownie się nosi.
Dziękuję za cynk! Właśnie zamówiłam sobie jedną, ale bawełnianą, granatową :) Mam nadzieję, że będzie pasowała, bo jeszcze nigdy nie miałam nic z Wólczanki ;) A kolory rzeczywiście mają ładne.
Super :) Te jedwabne widziałam w dużym wyborze w sklepach stacjonarnych. Mają nie tylko rozmaite kolory, ale też kołnierzyki (stójka, zwykły kołnierzyk, z szarfą do wiązania pod szyją), niektóre mają też kryte guziki.
Te wiązania pod szyją właśnie mi się bardzo podobają, dodają koszuli kobiecości (a mi właśnie zwykłe koszule nigdy nie pasowały do stylu, bo były zbyt męskie).
We wcześniejszych analizach wyszło mi , że jestem prawdziwą wiosną, ale teraz zaczynam wątpić. Mam wrażenie , że w beżach nikne, brązu nie lubię . Lepiej mi w złotej biżuterii, w czerwonej i rudej pomadce super. Kolory na pewno ciepłe, ale też takie konkretne, wyraziste. W bieli i czerni mi dobrze, wzory mnie przytłaczają. Już sama nie wiem…
sila – To, że brązu nie lubisz, nie oznacza, że jest Ci w nim źle :) Może jesteś którąś Jesienią?
Eva Green jest prawdziwą wiosną?
Nie sądzę by była prawdziwą wiosną. Nie analizując jej jakoś szczególnie, ale bardzo ją lubiąc i często spoglądając na jej zdjęcia, sądzę że jest czystą wiosną lub zimą ubierającą się w kolory intensywnej zimy :)
Eva Green, jeśli jest Wiosną, to możliwe, że nawet Jasną. Czerń bardzo ją przytłacza, zabiera światło z twarzy, silny kontrast ją usztucznia.
No i mam problem. Jedna pani stylistka powiedziała mi kiedyś na podstawie mojej „analizy kolorystycznej”, że jestem ciepłą wiosną. A ja się w ogóle nie czuję! Ani w ubiorze, ani we wnętrzach, ani w całej myśli przewodniej prawdziwej wiosny. Moje kolory i moje otoczenie to stonowana jesień. Czy samopoczucie też się liczy? Jak stwierdzić kto ma rację? Pani stylistka czy moja intuicja? ;)
Jeśli ta decyzja jest niepodważalna i jesteś na pewno prawdziwie wiosenna, to spróbuj wiosennego makijażu dla siebie, a resztę utrzymuj w swojej ulubionej kolorystyce. Być może makijaż zainspiruje Cię do szukania we wiośnie dalej.
Weronika, poszłabym za intuicją.
Kolory prawdziwej wiosny są soczyste, owocowe i radosne :) Bardzo lubię na nie patrzeć, ale tylko przez jakiś czas. Kojarzą mi się też z jakąś imprezą :) Czego zazdroszczę prawdziwej wiośnie? Energii! Złota! Rudości! Błysku w oku ;) Takie kolory zdecydowanie się wyróżniają ;)
Z czym jeszcze kojarzą mi się kolory prawdziwej zimy? Z muzyką dancehall, reggae, motylami, disco lat 70-tych (nie polo). Tak, wiosna. Teraz mamy pseudozimę, także nie wiadomo, czego wyczekiwać tej wiosny :D
Mam sukienke dokladnie w tym odcieniu zieleni dla prawdziwej wiosny, który tu prezentujesz, i to byl strzal w dziesiatke. Pamietam jak moja siostra mnie w niej zobaczyla i powiedziala, ze powinnam mieć pól szafy w tym kolorze, bo wygladam w nim fantastycznie :) Wczoraj z kolei mialam zabawna sytuacje, bo spalam niecale pieć godzin i w moim odczuciu wygladalam koszmarnie, ale zalozylam na siebie zielony sweter (inny odcien, ale tez taki prawdziwo-wiosenny) i dostalam w pracy komplementy :D Testerem kolorów „dla mnie” stalo sie dla mnie w ostatnim czasie to, jak wygladaja w nich moje wlosy. Mam wlaśnie naturalny truskawkowy blond i generalnie jest tak, ze jezeli w zestawieniu z danym ubraniem wlosy sa bardziej rude, to to jest to. Lubie na sobie granat i ciemny, cieply fiolet, kobalt i królewski blekit. Dobrze mi w czerwieni, ale to musi być taka wytrawna „krwista” czerwień. To, ze w czerni „czegoś brakuje”, to zdecydowanie o mnie. Chetnie nosze biale koszule, ale jednak zawsze musze je czymś wzmocnić – czerwona szminka, wyraźna zlota a albo brazowa bizuteria, apaszka… W pastelach jest nudno i źle (o zgrozo, pól zycia sluchalam, ze mam je nosić, bo „blondynkom pasuja pastele”). Generalnie dobrze wygladam w kontrastach. Odkryciem dla mnie bylo, ze to, co na innych sprawia juz wrazenie przeladowania, moja uroda spokojnie uniesie: leopardy i tygrysy, zlote aplikacje, mocno bizantyjski styl, czerwone usta na codzień.
A ja niecierpliwie czekam na opisy zim :)
Ja zaś na Czystą Wiosnę. :)
Mam pytanie socjologiczne.
Czy traktujecie poważnie lekarkę/nauczycielkę/psycholożkę/urzędniczkę czy inną panią z tzw. autorytetem, jeśli jest ona ubrana w ostry róż? Zakładając, że ten kolor jej pasuje.
To zależy od tego, czy strój sam w sobie jest odpowiedni do sytuacji. Jeśli tak, to tak czy siak ta osoba wygląda profesjonalnie… Pracowałam kiedyś w kancelarii, w której pani notariusz baaardzo często zakładała fuksjową marynarkę i kurczę, wyglądała superprofesjonalnie. Umiała udźwignąć ten kolor i dobrać do niego resztę; do dzisiaj pamiętam jej zestaw fuksjowa marynarka + beżowa bluzka + białe spodnie + beżowe szpilki. Wyglądała po prostu wow.
No cóż – ja ubieram się czasem w intensywne kolory (chociaż nie róż, bo ten mi kompletnie nie pasuje, ale np. w turkus) i nie zauważyłam, żeby studenci traktowali mnie niepoważnie. W ankietach oceniających nic nie piszą na temat mojego wyglądu :D Ale jeśli decyduję się na przyciągający uwagę kolor, to materiał i fason muszą być klasyczne, a inne części ubioru stonowane. Czyli np. taki własnie barwny, marynarkowy żakiet bez żadnych dodatkowych ozdobasków, do niego prosta granatowa spódnica albo proste spodnie. Co więcej, jeden żakiet mam nawet patchworkowy, chociaż ogarnięty kolorystycznie, w różnych odcieniach niebieskiego. Intensywne kolory nie stoją w sprzeczności z profesjonalizmem, mimo że w wielu środowiskach uważane są za mało poważne. Ale to raczej siła tradycji. Rozmaite ograniczenia zawodowego dress code wynikają głównie z faktu, że środowiska wyższych urzędników, bankierów, adwokatów i innych zawodów plasujących się wysoko w hierarchii społecznej były zdominowane przez mężczyzn, a kobiety, siłą rzeczy, musiały się dopasowywać do panujących tam reguł. Opowiadała mi pewna starsza pani adwokat, że kiedy tuż po studiach zaczęła praktykę w prywatnej kancelarii, przyszła latem do pracy w sukience z krótkim rękawem i butach bez pięty (ale z zasłoniętymi palcami). Wtedy jej szef powiedział: w negliżu, pani koleżanko, to się na plaży można pokazywać… To samo dotyczy kolorów i (zwłaszcza) wielobarwnych, wyrazistych wzorów, które nieodparcie kojarzą się z boho i środowiskami jakiejś cyganerii. Siła skojarzeń jest niewątpliwie duża, w zawodach artystycznych można sobie pozwolić na rozmaite ekstrawagancje, w innych te możliwości są mocno ograniczone, ale mnie przeszkadzałaby dopiero duża niespójność pomiędzy standardami pewnego środowiska a wyglądem konkretnej osoby – np. birkenstocki na bosych stopach i rozwleczony podkoszulek z jakimś frymuśnym nadrukiem u pani mecenas. Tak bardzo nie potrafi czy nie chce dopasować się do zwyczajów swojego kręgu zawodowego? Same kolory to trochę za mało, jeśli fasony i – bardziej ogólnie – sposób noszenia się odpowiadają wymogom środowiskowym.
Bardzo fajne obserwacje, Rubia. Zgadzam się, że tradycja wpływa na nasze postrzeganie kolorów.
Dla mnie to nie byl by problem. Chociaz lekarka? Pielegniarka? Moze lepiej zeby byly ubrane w bialy fartuch… ;)
Coś Wam powiem, jestem prawnikiem, „prawdziwym” :), i nie cierpię dress code’u i garsonek, a w szpilach nie ma mowy, żeby mi się chciało biegać po sądowych schodach, zwłaszcza, że nie ma windy. Rzeczywiście jest tak, że jeśli widzicie młodą osobę, ubraną nienagannie, zgodnie z regułami dress code’u, to można domniemywać, że jest to aplikant lub bardzo młody adwokat. Im ktoś jest starszy, tym więcej indywidualizmu w ubiorze, choć zasada jest jedna – bez nadmiernego luzu i negliżu. Choć widziałam jedną panią adwokat w szarej marynareczce narzuconej na biały, wydekoltowany T-shirt z podobizną Motley Crue… lecz cóż, po to jest toga – zakładasz i wyglądasz profesjonalnie ;).
I tak i nie :) Idealnie dobrany i pasujący kolor potrafi się obronić jeśli wybitnie pasuje danej osobie, wtedy można zauważyć harmonię i spójny wizerunek. Dodatkowo, widząc taką osobę w kolorze dopełniającym jej urodę można stwierdzić, że ma świadomość swoich mocnych stron, jest odważna, wie czego chce i nie boi się iść pod prąd. W wielu zawodach/sytuacjach jest to pożądane, ale równie wiele jest takich, gdzie tego typu strój mógłby być źle odebrany, np. w instytucji gdzie panuje ściśle określony dress-code. Jednak tam, gdzie nie ma ścisłych wytycznych do co ubioru taki strój może świetnie zadziałać na korzyść takiej osoby jeśli jest odpowiednio użyty do sytuacji. Wystarczy spojrzeć na Angelę Merkel, ona nosi ostre kolory (mino że jej nie pasują) gdzie inni ubrani są w zachowawcze garnitury i w ten sposób pokazuje swoją siłę. Niestety czasami taki strój mógłby być niezrozumiany i być potężną wpadką, ale wyobrażam sobie np. lekarkę/psycholożkę /prawniczkę z dużą renomą która nie musi przejmować się opinią innych bo klienci i tak walą drzwiami i oknami. Podobnie kobieta biznesu podczas negocjacji mogłaby podkreślić takim strojem swoją pozycję, ale tutaj dużo zależy od klienta z drugiej strony, w zależności od tego można skazać się na porażkę już na starcie. Inaczej jest, gdy mamy niższą pozycję zawodową i dopiero się „dorabiamy”, wtedy moglibyśmy narazić się po prostu na śmieszność.
Arnika, Julia – dziękuję za ciekawe odpowiedzi.
No właśnie tutaj jest pies pogrzebany. Ja mimo że nie cenię sobie osobiście tzw. prestiżu i renomy, to jednak podchodziłabym ostrożnie do lekarki/terapeutki/prawniczki, szczególnie świeżo upieczonej, niezależnie od wieku, która nosiłaby się jak Dolores Umbridge, nawet zakładając, że jest to najkorzystniejszy dla niej styl.
ja mam odwrotnie. Uważam, że jeśli ktoś ma własny styl i „ma jaja”, żeby iść wbrew obowiązującym normom, to od razu dostaje ode mnie plus 50 punktów na start :) Oczywiście w praniu wychodzi prawdziwa wartość takiej osoby, ale to może być całkiem dobra wskazówka. Miałam kiedyś taki przypadek, że w pewnej firmowej sprawie korzystałam z pomocy prawnika, który wyglądał jak stary hipis :) W pierwszej chwili troszkę się zaniepokoiłam, ale kiedy podczas jednej rozprawy załatwił wszystko po naszej myśli… Cóż, nauczyłam się nie oceniać książki po okładce :D Dziś byłabym raczej negatywnie uprzedzona wobec zbyt poprawnie i „regulaminowo” ubranej osoby z zawodów, które wymagają niezależnego myślenia, siły, charyzmy i przebojowości a przede wszystkim wtedy, gdy oczekuję wspięcia się na wyżyny intelektu i nierutynowego podejścia: właśnie u lekarza, adwokata a nawet księgowego – z całą pewnością nie odrzucałabym ich porady ze względu na ubiór. Co więcej, coś szczególnego w ich ubiorze (styl, dodatki, kolor łamiący tradycję) byłby dla mnie pierwszą wskazówką, że mogą mieć coś ciekawego do powiedzenia. Po latach doświadczeń, kiedy widzę panią lub pana w uniformie biurowym (garnitur lub garsonka, szpilki itd) to myślę: o, ambitny asystent lub manager niższego stopnia. Ktoś kto chce „odpowiednim i poważnym” ubiorem nadrobić niedostatek kompetencji, dodać sobie siły… Albo ktoś, kto jest w hierarchii jeszcze tak nisko, że musi przestrzegać surowych zasad. Im wyżej, tym mundurków mniej, a więcej przyzwolenia na ekstrawagancję :) Żartobliwie powiem, że w grupie facetów w garniturach szukam tego jednego w golfie. Najczęściej to on podejmuje kluczowe decyzje :D ;)
Ale każdy ma własne doświadczenia, uprzedzenia i preferencje, prawda?
Zuza – Ale super zobaczyć inny punkt widzenia. Mam nadzieję, że więcej osób też tak myśli. :D
Tyle się już naczytałam o typach urody i dalej nie jestem pewna, jakim jestem. Myślałam, że stonowaną jesienią, ale źle wyglądam w rudościach, no i usta mam naturalnie różowe i dość ciemne, więc pasują mi pomadki właśnie w ciemnym różu. No to stwierdziłam, że może stonowane lato. Ale patrzę na tę panią ilustrującą prawdziwą wiosnę i jestem do niej bardzo podobna – brązowe włosy z wyraźnymi złotymi refleksami, szarozielone oczy, jasna ale ciepła cera. A jednym z kolorów, w których się dobrze czuję i zgarniam komplementy jest wesoły, ciepły, intensywny koralowy. Chyba poprzestanę na tym, że mam po prostu ciepły typ urody :)
Agnieszka – poprobuj z Głęboką Jesienią.
Dziewczyny, może Wy mi pomożecie rozszyfrować porę roku. Waham się między zgaszoną jesienią i latem. Okropnie wygładam w szminkach z niebieskim podtonem (np. kolor Red for me z Maybelline wygląda na mnie różowo i podkreśla zasinienia, których myślałam, że nie mam, a już np. Kolor Fighter z Maybelline Superstay, czyli ceglana pomarańcz wygląda fajnie, tykko trochę za ciemno, czyli mam zbyt zgaszony typ do niej).
Mój aparat nie oddaje dobrze kolorów, ale tu macie mniej więcej zarys (mam 10 cm odrostu, ten jasny blond to farba):
https://imgur.com/a/O6lBQQi
Adrianna – W mojej osobistej opinii nie wyglądasz w tej czerni źle. Ale przydałyby się zdjęcia no make-up w różnych kolorach. Masz bardzo ładny kolor oczu.
W ostateczności możesz zawsze pójść do stylistki.
To jest raczej grafit, aniżeli czerń. Z Twojej twarzy natomiast bije ciepło i niski kontrast. Rozważyłabym Jasną Wiosnę.
Adrianna, a rozważałaś delikatną wiosnę?
Kurczaku, to granatowy sweterek. Niestety telefon zjada mi kolory, mimo że stałam pod oknem w południe.
D. – nie, kolory, które mi pasują, to kolory wspólne dla zgaszonego lata i jesieni. W wiosennych wyglądam strasznie :D Ale dałaś mi wskazówkę, bo jesień i wiosna czasem są mylone!
Wydaje mi się, że Lea Seydoux to taka typowa prawdziwa wiosna ( nowy Bond zaraz będzie ;))
Też tak sądzę. Bardzo mi się podoba jej uroda. <3
Mnie też :))
Też podejrzewam siebie o bycie ciepła wiosna,ale mam problem z dobraniem pomadki. Większość jasnych odcieni jest dla mnie za jasna, w zgaszonych też wyglądam źle, a nie chce na codzien chodzić w oranzowej albo koralowej czerwieni, czasem wolałabym bardziej spokojny kolor i jak ją złość nic ciekawego nie mogę znaleźć, wszystko co próbuje mi nie pasuje.
Myślałam że będzie widać moje zdjęcie z konta google a tu zonk, a nie wiem jak je inaczej dodać…
Oranż oranżowi nierówny, koral też nie jest agresywnym kolorem – to raczej taka rozbielona, pastelowa wersja czerwieni. Jak pójdziesz w odcienie brzoskwini, to kolor nie będzie wyglądał jaskrawo, jeśli Ciepła Wiosna to faktycznie Twój typ urody.
A co jeśli chodzi o ciemne kolory? Czy są takie ciemne w którch prawdziwej wiośnie będzie dobrze? Zwykle w zestawieniach są kolory o średnim natężeniu… a co jeśli chodzi o strój wieczorowy? Ciemne i ciepłe to da się zrobić?
Inka – może być trudno, bo kiedy mówimy „wiosna”, myślimy „jasność”, ale coś się da ulepić: ciemne ciepłe brązy, głęboki morski, szmaragdowa zieleń, cieplejsza ciemna szarość. Przy ciemnych jednak istnieje to niebezpieczeństwo, że wybierzesz coś, co się nada dla Jesieni. Najlepiej mieć przy sobie przykładową paletkę z kolorami i po prostu porównywać je z tym, co widzimy w sklepach:
https://www.pinterest.fr/pin/465489311489004606/
Jestem wiosną i problem z tym typem urody zaczyna się późną jesienią, kiedy wszystko dookoła staje się szaro-bure, wszyscy wbijają się w ciemne ubrania, a w sklepach nie ma nic o wiosennych barwach, bo to po prostu nie pasuje do pory roku. Wtedy wiosny wyglądają nie na miejscu z tymi swoimi wiosennymi, żywymi barwami, wzorami jak z tropikalnej plaży. Czy jest jakieś rozwiązanie?
Anka – ja bym się nie przejmowała z tym „nie na miejscu” :). To, że się coś się przyjęło w kwestii kolorów dominujących jesienią i zimą, nie znaczy, że trzeba temu ulegać.
Ja bym spróbowała odnaleźć pasujące ciemniejsze kolory, a jak się nie, to machnąć ręką i chodzić w swoich wiosennych. Ostatecznie życie mamy jedno i szkoda czasu na przejmowanie się potencjalnie negatywną reakcją obcych w końcu ludzi.