Dziewczyny, dla takich komentarzy jak pod ostatnim wpisem, warto w ogóle pisać i coś robić w sieci. Dałyście mi tak do myślenia swoimi interpretacjami stylu dyskretnego i refleksjami na jego temat, że czuję się zmotywowana do pisania w podobnym tonie jeszcze więcej. We mnie ten styl cały czas żyje, to nie jest tak, że napisałam o nim i koniec. Wręcz przeciwnie, to dopiero początek, bo to właśnie Wy rzucacie na ten styl coraz to nowe światło.
A ja dzisiaj czynię krok w kierunku dyskrecji. Ta koszula którą mam na sobie, będzie przejściem między romantycznością, a siłą w mojej szafie. Chcę się pożegnać z romantyczną konwencją na dobre. Robię w szafie porządki, od teraz będzie jeszcze „czyściej”, jeszcze „spójniej” i jeszcze „silniej”. Koszulę na pewno można bardzo łatwo interpretować jako retro czy bardzo kobiecą i łączyć ją chociażby z ołówkową spódnicą, ale ja preferuję ją bardziej jako ubiór muszkietera – ze spodniami i sznurowanymi botkami :)


Koszula Son Trava
Spodnie H&M
Torebka Mango
Botki Fiore di Lucia Milano
Płaszcz A2





Wspominałam Wam już o tej torebce, którą kupiłam w zeszłym roku na wyprzedaży. Jest nieskórzana, drugi raz bym jej nie kupiła, bo to była zwykła zachcianka, ale mierzę się z tym i noszę. Do tych botków wygląda nawet nieźle i w sumie daje nadzieję, że można kupić dobrze prezentującą się torebkę nie ze skóry. Te metalowe elementy są ładnie porozmieszczane i sprawiają, że torebka wygląda na zdecydowanie droższą niż w rzeczywistości.
Sama jestem ciekawa czy dam radę wytrwać bez romantyczności, a jeśli już wrócę do niej to po jakim czasie :) Jaki aspekt Waszego stylu przestał się Wam już podobać? Z czego macie ochotę zrezygnować?
Detoks od Twojego bloga, który teraz serwujesz jest makabrą… :D
A co z mroczną, ostrą, niepokojącą romantycznością typu ta stylizacja https://www.instagram.com/p/Bu33eylF0-C/?utm_source=ig_share_sheet&igshid=56ln66s9ww6n ? Może ta sukienka zbyt przypomina nocne szaty, ale chodzi mi o takiego ducha.
Ta aksamitna spódnica jest piękna! Ale ja nie wyobrażam sobie nosić ubrań po kimś, po prostu wierzę, że trzymają energię poprzedniego właściciela, ja wolę z nowymi pisać od początku moją historię:D
Taka romantyczność do podziwiania na kimś :) Potwierdzam, że ta spódnica jest piękna. Niby skromna, a widowiskowa!
Ta romantyczność jest mroczna i niepokorna na Evie Green. Na Dicie von Teese też by taka była. Na 99% kobiet będzie po prostu jednak romantyczność słodka i lekka. Trzeba mieć mocną i zadziorną urodę, by w romantyczności wyglądać niepokornie.
Niby tak, ale np. modelki Esthe o bardzo efemerycznej urodzie w romantycznych stylizacjach wyglądają mega mrocznie (w ciemnych) https://instagram.com/esthe_clothing?utm_source=ig_profile_share&igshid=1rl0dhnyxtt1s
Chyba, że to wetschmerz na ich twarzach to powoduje;)
W moim odbiorze to styl jak najbardziej romantyczny, tylko w wydaniu męskim – patrzę na Ciebie i myślę Percy Bysshe Shelley:-) bardzo mi się to podoba, to taka piracka, piękna, niezależna interpretacja.
O więcej na temat stylu dyskretnego zdecydowanie poproszę – ja bym w nim znikła, ale przyjemnie było nam popatrzeć.
Nie tu miało być, przepraszam :-)
Dziękuję, będzie na pewno druga część z zakupowymi inspiracjami, ale teraz zastanawiam się jeszcze nad trzecią częścią :)
O tak, tak!
Mnie również ostatni wpis dał do myślenia. Co prawda taki styl w pełnej wersji nie jest dla mnie, potrzebuję jakiegoś podkręcenia. Ale faktycznie ostatnio sporo uproscilam w swojej szafie. I właśnie chciałabym zrezygnować z ciuchów przekombinowanych, w których czuję się przebrana więc i tak nie noszę. A poza tym pozbyłam się bezkształtnych swetrów, takich co to ich jedyną zaletą jest że są w miarę ciepłe. Mam nadzieję, że znajdę zamiast nich hefen porządny, ciepły i ładny w kształcie.
Szczerze to mam podobnie. Teraz patrząc na niektóre ubrania, wydaje mi się dziwne, że zdecydowałam się na tak przekombinowane zakupy :)
Jestem zainteresowana spódnica! Tylko chciałabym zapytać o długość
To 72cm :)
W takim razie, jeśli jeszcze jest, to bardzo chciałabym ją kupić :) Szukam takiej od dawna, dosłownie spadła mi z nieba!
Nieee, już nie ma jej.
O jakiej spódnicy piszecie? Chyba coś było i zostało usunięte, nie róbcie tak plis, ja też być chciała zobaczyć :-)
Usunęłam, bo rzeczy błyskawicznie zeszły :) O tę spódnicę chodziło: https://ubierajsieklasycznie.pl/jak-zapanowac-nad-obowiazkami/
Ustawiam się w kolejce do spódnicy, gdyby koleżanka Nimfa zrezygnowała a jaki obwód w pasie?
Ta spódnica ma gumkę, ale rozłożona na luzie ma szerokość 35cm.
etno – już go nie lubię ani w dodatkach ani na kimś :)
Idealnie;-) czekam zatem na info czy spódnica się zwolni, czy nie. Dziękuję!
Przyznam szczerze, że trochę szkoda, że chcesz od tego odejść. Podobałaś mi się w motywach roślinnych, takich jak np. na tej sukience: https://www.instagram.com/p/BsV4KpAlgcp/, a jeszcze bardziej na tej: https://www.instagram.com/p/BqadZRllozH/. Na moje oko, tego typu wzory bardzo do Ciebie pasują, tj. kwiaty bądź inne rośliny na ciemnym tle. Ale rozumiem, że teraz możesz pragnąć większej ascetyczności i surowości.
Jakiś czas temu miałam ochotę zrezygnować z mocnych wzorów i postawić na rzeczy jednokolorowe. Tak, aby stały się dobrym tłem dla biżuterii.
Aha, co do biżuterii, to ostatnio zdałam sobie sprawę, że odzwyczaiłam się od noszenia naszyjników i znów chciałabym się do nich przywyczaić.
Dziękuję, tę pierwszą sukienkę noszę cały czas, ona jest taka intuicyjna i wygodna, ale długo nie pozipie, bo z każdym praniem wygląda gorzej, drugą też zostawiam, bo też sięgam po nią często (na jakieś odświętne okazję jest super), no i Palmę też zostawiam (to cała ja, choć Palmy w sumie nie postrzegam jako romantycznej). Nie planuję nowych rzeczy w tym stylu, no ale z tymi trzema się nie rozstanę :)
Od jak dawna masz tę pierwszą? Możliwe, że jakości jest nie najlepszej.
Ta druga świetnie nadaje się do inpiracji głębokim lasem. Myślę, że mogłabyś jeszcze coś z niej „wycisnąć”. Tak mi się przynajmniej wydaje. Widzę w tej sukience potencjał, choć przecież nie znam całej zawartości Twojej szafy.
Palma, przyznaję, najmniej mi się podoba, ogólnie nie jestem wielbicielką takich wzorów na inną okazję niż wakacyjny dzień na plaży :)
Styl dyskretny jest wspaniały, minimum środków maksimum przekazu, ja musiałam do niego dorosnąć. Chcialabym się pozbyć sukienek typu na wakacje w tropikach, bo potem nawet w tych tropikach niechętnie po nie sięgam. Ja mam takie 5% mozgu, ktore szaleje za wszystkim naraz: boho, etno, hiszpanska dancerka… Jakieś takie dziecinne zachcianki, potrzeba zamienienia sie w kogoś innego podczas urlopu. A koniec końców i tak tego nie robię, bo juz wiem, ze wole być sobą, ale przed kolejnym wyjazdem znów mnie nosi, ha ha ha.
Dobre :)
Zaczęłam się zastanawiać z czego mogłabym zrezygnować w swoim stylu i wychodzi na to że jest on maksymalnie uproszczony do moich potrzeb Ostatnio próbowałam wprowadzić biżuterię której zazwyczaj nie noszę i pi części mi się to udało Torebka wygląda na prawdę dobrze Mam taki krój tylko że ze skóry i wygląda niemal identycznie
Jeśli jest potrzeba, żeby coś dodać, to super, bo to naprawdę oznacza ogarnięcie bazy :)
Oj, nie wracaj do romantyczności. Też nie wracam. Żadnych falbanek i innej słodyczy.
Właśnie teraz chce mi się prostoty, używania wszystkich ubrań w szafie, a nie wybrzydzania i zastanawiania się jak założyć tę spódnicę, która pasuje tylko do jednej bluzki itd. :)
„jak założyć tę spódnicę, która pasuje tylko do jednej bluzki” – jak ja to dobrze znam :) tyle że u mnie było na odwrót: jak załozyć tę bluzkę, która pasuje tylko do jednej pary spodni/getrów czy spódnicy.
Z lekka mnie drażni brak systematyczności do której mnie przyzwyczaiłaś, ale cieszy przemyślanie wpisów. na instagramie co zdjęcie- to piękniejsze. wg mnie nigdy romantyzm cię nie kalał za bardzo – a to co dziś prezentujesz jest kwintesencją spokoju, elegancji, luzu i prostoty. Cudne…:)
Zgadzam się, jednak musze przyznać, że od czasu do czasu mnie nachodzi na jakąś spódnicę rozkloszowaną, jakieś kwiaty… Nie chcę już tego, bo później na ogół żałuję :)
Jak pisalam pod poprzednim Twoim artykulem styl dyskretny to jest to, co szalenie mi odpowiada. Z czego moglabym zrezygnowac w swoim ubiorze, zeby byc w pelni z siebie zadowolona? hm… jesli chodzi o przedmioty, to moglabym ograniczyc bizuterie, ale nie chce :) ubieram sie bardzo prosto, ale zazwyczaj mam pomadke na ustach i nosze jednak bizu. Jest co prawda tzw szlachetna, ale jednak- kolczyki, bransoletka, zegarek, dwa pierscionki i obraczka, czasem wisiorek. No dyskretne to to wszystko nie jest :) Kolorow nie musze ograniczac, bo poruszam sie ubraniowo w palecie czerni, granatu, czystej bieli, szarosci, blekitu i odrobiny jasnego rozu. Jakosci materialow i wykonania tez pilnuje podczas zakupow. Innym bardzo istotnym dla mnie elementem, z ktorego bym jednak chciala zrezygnowac sa moje nadprogramowe kilogramy. Wiem, ze na fali ruchu body positivity nie jest to dobrze odbierane stwierdzenie, ale ja bede sie upierac przy tym, ze w stylu dyskretnym czy minimalistycznym najlepiej wygladaja kobiety o szczuplych sylwetkach. Z moim rozmiarem 38/40, sporym biustem czuje sie po prostu w tym stylu czasem za duza i tyle.
Z pewnością kwestia postrzegania. Nie jest to łatwe, by uzasadnić chęć schudnięcia kiedy ma się rozmiar 38/40, ale ja się nie zamierzam z tym kłócić, bo to rozumiem :)
Romantyczny styl to jeden z tych, które kompletnie do mnie nie trafiają. Nie przepadam np. za popularną obecnie estetyką Marie Zelie, dla mnie zdecydowanie za mało wyrafinowana, za mało konkretna, zbyt słodka. Nie jestem bynajmniej fanką jakichś mroczności, ale wolę np. czarne, dobrej jakości cygaretki, do tego zieloną jedwabną bluzkę z dekoltem w szpic i lakierowane szpilki.
Jest mi bliskie Twoje odejście od romantyczności, jakiś rok temu zorientowałam się, że przestałam całkowicie zakładać ubrania, które można określić słowem „dziewczęce”. Dostałam też absolutnej alergii na kropki, co jest przykre, bo sukienek w kropki mam cztery sztuki, wszystkie ładne, dobrze uszyte, ale nie, nie dam rady.
Mój styl naturalnie skręcił w coś pomiędzy minimalizmem a stylem dyskretnym, nie noszę żadnych wzorków, kolory głównie z palety czerń, granat, szarość, jasny błękit. Sukienki wiązane w talii lub proste spodnie i bluzki. Czasem, kiedy mam nastrój, dopełniam to ekstrawaganckimi kolczykami, wszystkie ze srebra, ale spore i dziwne (motywy mitologiczne albo owady). Zwykle jednak noszę minimalistyczną biżuterię.
Drugi styl,jeśli można to tak nazwać, w jakim się dobrze czuję to „prosta chłopczyca”. Jasne dżinsy plus czarny, dopasowany top lub bokserka, włosy związane w wysoki kucyk. Mam umięśnione barki i ramiona więc w takim wydaniu wyglądam trochę męsko, ale to mi się podoba.
Mario wyglądasz spojnie,pięknie…
Wg mnie styl romantyczny na zewnątrz musi jakoś grać z duszą…i co ja mam powiedzieć.od zawsze niestety romantyczka-bardzo mi się podobały te sukienki Marie zelie…i nawet mam kilka i dobrze się w nich czułam aż jednak mi przeszło.mam dość.moze nie falban bo tych do szafy nie wypuściłam,ale jednak mam dość siebie w tych kwiatach. pasuje mi to teraz jedynie gdy mam zamiar siedzieć i układać stare zdjęcia i szukać przodków i spisywać ich historie.jednak poza tym zaczynam się w kwiatach i fasonach dusić:( i wiem czemu.otoz przezywszy juz trochę doszlam do etapu że chyba pora dorosnąć i kiedys trochę bardziej stanąć na ziemi.Chyba chciałabym teraz odkryć w sobie czy też wydobyć nie tylko tę kobietę jaką myslalam że jestem,ale w gruncie rzeczy tę twardą babę jaka dużo przeszła i wreszcie w siebie wierzy. I gdy czytając Ciebie zastanawialam się nie raz nad swym stylem prawdziwym i odbudowalam szafę to widzę że zaczynam czuć się wyraźniej w moim kaszmirowym granatowym golfie i ciemnych dopasowanych spodniach z dyskretnymi dobrej jakości kolczykami i zegarkiem, w butach na obcasie…ale sukienkom nie mówię zupełnie nie.zycie ma różne etapy.kobieta wiele twarzy.niech leżą w kufrze.najwyzej będą na przebranie dla córki:)
Dziękuję Mug! To ciekawe, że już któraś osoba wspomina o tej marce w kontekście romantyzmu. Ja z ich oferty nawet teraz mogłabym wybrać coś dla siebie, nawet rzeczy ze wzorami i zaaranżowała nieromantycznie. Nie do końca widzę to, żeby brać jakieś ubrania i aranżować je tak jak marka, wolałabym to robić po swojemu. Gratuluję – to pięknie, że jesteś taka świadoma swojego gustu i stylu <3
No wlaśnie ja mam pieć sukienek od MZ, z czego trzy sa w jednolitych kolorach (i to dość wytrawnych: granat, czerwień, ciemna zieleń) i wydaja mi sie dość uniwersalne. Nie ogrywam ich „na slodko” – jeśli juz, to bardziej w stylu elegancji retro. Lookbooki i wizualizacje samej firmy zapadaja w pamieć i faktem jest, ze akurat ta marka celowo (i w gruncie rzeczy dość umiejetnie) pracuje z cala ta romantyczna otoczka: nostalgiczne pejzaze, rozmarzone twarze modelek, herbata z konfiturami od babci, te sprawy… Ale warto poszukać w internecie zdjeć klientek – wśród tych, które niosa sie na fali aranzacji podsuwanych przez marke mozna znaleźć i takie, które nosza te ubrania we wlasny sposób. Zgodzilabym sie wiec tutaj z Maria.
Jak pisałam pod poprzednim (genialnym) postem, rezygnuję ze wzorów w ogóle. Bluzki w bretońskie paski będą po domu ;) I również skupiam się na bieli i czerni a nowością w mojej szafie będzie wiecej beżu. Torebka jest świetna, pisze to osoba która nie uznaje eko skóry :D Z niecierpliwością czekam na drugą część stylu dyskretnego, bo to jest tak bardzo moje, poruszylaś Mario moje najczulsze struny:)
Jak zaczęłam się świadomie zastanawiać jak się ubierać, to chciałam od tamtego momentu mieć spójna szafę, byc rozpoznawana po stylu i nie zmieniać garderoby co roku. Fakt napatrzyłąm się na kwintensencję elegancji u mojej Babci, praktyczny ubiór drugiej Babci i wieczne poszukiwanie stylu Mamy. No i 3 lata wcześniej byłam we Francji. To były postanowienia 15 latki :)
Wiedziałam wtedy na pewno, że co jak co ale styl romantyczny to ostatnie co na siebie włożę, tak samo jak każdy muzycznie inspirowany, sztucznie lansowany, przerysowany i lansowany sezonowo styl.
Dziś dziesiat lat później zblizyłam się do szafowego ideału. Zresztą z moimi wymaganiami co do jakości, kroju, staranności i nie wydawania miliona monet kupić coś jest duzym wyzwaniem. Pewnie na lato lupię z 10 tshirtów z bawełny organicznej w Reserveed a resztę po postu wyciagnę z szafy. Może dokupię kolejne buty rregular choice, na stopach wariactwo musi być :)
Za co nie lubie romantyzmu
– fasony eksponuja figurę chłopięcą, w sukienkach odcinanych pod biustem z moim wygladam jak reklama …mleczarni
– drobniutkie wzorki i dobre materiały- takie cuda się nie zdarzają
– ten styl z założenia nie jest dopracowany, wymuskany, konstrukcyjnie nie dzieje się nic. Więcej w dobie haftów maszynowych i zalewu tandtnych materiałów coraz częściej młode dziewczyny w tych pomiętych poliestrach bardziej przypominają ubogą krewną z prowincji niż partię dla Pana Darcy, że posłużę się językkiem Jane A. Dla mnie estetki to nie do pomyslenia ubranie ma przekazywać pozytywy a nie byc oczywistą oczywistoscią kieppskiej jakości
-dominacja pasteli wystarcza mi w pastelozach osiedli mieszkaniowych- brrr
– mam wrażenie że po 30 atomatycznie ten styl zmienia się w dzidzia-piernik, serio ciężko nie ulec wrażeniu, że to nie jest adekwatne ubranie. Nic tak nie podkreśla zmęczenia, wieku i nieprzespanej nocy jak łączka vel kwiatki.
Tez nie lubie „pastelozy” (i kosztowalo mnie sporo energii wyemancypowanie sie od niej, bo otoczenie dlugo konsekwentnie mnie w pastele wrabialo – na zasadzie „mlodej, jasnowlosej i jasnolicej kobiecie najladniej w delikatnych barwach”… jak pare miesiecy temu otworzylam szafe, która zostala po mnie w mieszkaniu rodziców, to sie troche przerazilam :)).
Po 30 i ”dzidzia piernik” z automatu? Bez przesady. Żależy jak się żyje, czy ma się tendencje do cieni pod oczami, czy jest się zdrowym i przede wszystkim od typu sylwetki i urody.
Ok, konkretnie – przejdź się na pierwszą lepszą komunię w kosciele. Masz dobry przegląd jak wygląda styl romantyczny, a wlaściwie groteskę w postaci wariacji na temat stylu romantycznego w wiosenne przedpołudnie u wiekszosci matek i chrzestnych…
Ale żeby już 30-stoletnich? Chyba że wyczerpanych i schorowanych. Zdrowa 30-latka powinna wyglądać witalnie.
Nie widzę groteski w żadnym przypadku, jeśli styl dobrany jest indywidualnie do osoby, jej typu kolorystycznego i figury.
Jak nic bywamy w innych miejscach, zresztą zobacz na ekperymenty Kate M znaczy księżnej Catherine ze stylem romantycznym.
Moze zabrzmi to nieco kontrowersyjnie na tle komentarzy minimalistek, ale eksperymentowalam ostatnio z outfitami w stylu: prosta czarna bluzka, prosta czarna spodnica plus wyrazna bizuteria i… dochodze do wniosku, ze to nie dla mnie. Wiem, ze to klasyka, ale jak patrze na siebie w takim zestawie, to mam czasem ochote sama sie zapytac, z ktorego cmentarza wracam.
Koszula na zdjeciach ma piekny kolnierz.
Myślę że to jest super wyznacznik tego czy czujemy się dobrze w danym stylu czy kolorze. Ja nigdy nie miałam co do siebie takich skojarzeń, ale widzę niektóre osoby od stóp do głów w czerni i sama nasuwa się cmentarna estetyka. Czasami to po prostu kwestia czucia i tego, że coś bardzo nie gra…
Sprawa jest bardzo prosta – te osoby nie są Ciemnymi Zimami :) Głębokie Zimy to w zasadzie jedyne osoby, które mogą nosić czerń od stóp do głów i nie wyglądać, jakby właśnie wróciły z pogrzebu.
Oj nie zgadzam się; jestem stonowaną jesienią, do tego nie używającą w ogóle makijażu, a ubieram się prawie wyłącznie all black i zbieram same komplementy, do tego stopnia, że jak raz na rok założę coś kolorowego to wszyscy pytają mnie, czy nie jestem chora, bo moja twarz wygląda jakoś niewyraźnie :)
Jeśli jesteś ciemna z urody, to niewykluczone :)
Albo jesteś Ciemną Jesienią.
A nie, właśnie jestem szarooką blondynką, gdzies na granicy stonowanego lata i jesieni, chyba jednak jesień bo lepiej mi w zlocie i beżu niż srebrze i szarościach :) Podkreślam to głównie dlatego, że bardzo nie lubię takiego „opresyjnego” podejścia do typów kolorystycznych – każdy człowiek ma wyjątkowy typ urody i niektore delikatne blondynki będą świetnie wyglądać w czerni, a niektóre intensywne brunetki kompletnie nie (i znam sporo takich przypadków). U mnie myślę że kluczowe okazują się bardzo duże źrenice i wyraźne czarne obwódki wokół prawie niewidocznych tęczowek oraz mocne i kontrastowe cienie pod oczami – ale takich elementów urody na ogół nie uwzględnia się w tradycyjnych analizach typów kolorystycznych.
Bo Jak piszesz Raina, to kwestia kontrastu, który jest bardziej istotny od temperatury karnacji. Jeśli jesteś skontrastowana, to nawet będąc zgaszona i blada uciągniesz czerń. Typu bardzo rzadko rozpatrują te 4 czynniki, bo wariacji by było za dużo – a jeszcze dodaj do tego że chłodne typy mogą być zarówno w róż, jak i w oliwkę i masz sezonów ze 40, a nie 12. Sama jestem blondynką gdzieś z pogranicza soft summer/soft autumn i też wyglądam w czerni lepiej niż w wielu innych, niby lepszych kolorach. Ale mam dość wyrazistą linię brwi, ostrzejsze rysy twarzy itd.
A jeszcze – może jesteś dokładnie takim typem blondynki, jak ja – z żółtawą skórą, ale bliższą oliwki. Więc to chłodny typ…który jednak lepiej wygląda w złocie. Taki numer. To typ praktycznie nie pojawiający się w rozpiskach, bo zakłada się, że w Europie jak blada i zgaszona i chłodna, to na pewno różowa, a nie oliwkowa.
M., ja jestem prawdziwa wiosna i akurat jestem dość skontrastowana (jasna cera, kolor wlosów w strone truskawkowego blondu, ciemnobrazowa oprawa oczu, wyraziste brwi, równiez duze źrenice). Nie wygladam w czerni dramatycznie źle (zreszta czesto nosze czarne bluzki do kolorowych spódnic i jest ok), choć nie mam równiez wrazenia, zeby ten kolor z mojej urody wydobywal to, co absolutnie najlepsze. Bardziej jednak chodzi o to, ze ubrana w czerń od stóp do glów sama sobie sie nie podobam – jest po prostu jakoś nudno i ciezko. Gdybym, dajmy na to, musiala nosić strój sluzbowy w czerni, to bym to jakoś pociagnela, ale pewnie bez specjalnego entuzjazmu. Sadze wiec, ze w wiekszej mierze jest to kwestia stylu niz samego dopasowania koloru.
Mam koleżankę intensywną jesień, która w czerni wygląda genialnie. Jako stonowane lato, uwielbiające czerń, zawsze jej zazdroszczę.
Carrie – Kate M jest po prostu chora. To nie jest zdrowo wygladająca 30-parolatka.
Przede wszystkim Kate Moss jest już dawno po 40! :)
Zimowa M – ale ja nie mówię o Kate Moss, tylko o Kate Middleton :)
Myślę, że romantyzm romantyzmowi nierówny. Zastosowałas kiedyś Mario określenie „mroczny romantyzm”. Można go interpretować zupełnie inaczej niż w duchu dziewczęcosci, słodyczy i kwiatów.
Sama też usunęłam spory czas temu wiekszosc romantycznych elementow, bo lubię siłę, ale nie słodkości. Kilka rzeczy nawiązujących do mrocznej wersji romantyzmu jednak zachowalam, bo nie kłócą mi się z moją „silna” szafa. Glównie w gamie czerni i bieli plus kilka zwiewnych jedwabnych sukni na upały ciemnozielonych i bakłażanowych.
Co zniknęło całkiem? Ostatnio nic, ale wcześniej wszelkie nawiązania etniczne. Kiedyś lubiłam uzupełniać czarna garderobę kolorowymi akcentami (głównie sutaszem). Teraz noszę tylko biżuterię.z metalu.
Tak, dokładnie, z tego mrocznego romantyzmu chciałabym zrezygnować i zrobić od niego odwrót, bo jednak w szafie jeszcze kilka rzeczy w tym stylu zostało :)
Raina – to, o czym mówisz, to jest tylko opis urody, nie typ kolorystyczny.
Szarooka blondynka jak najbardziej może być Ciemną Zimą, intensywna (na oko) brunetka może być Stonowanym Latem. W analizie kluczowy jest zawsze odcień karnacji i oczywiście pasujące kolory.
Coś jest w tym, że w pewnym wieku (hehehe) kobieta woli się czuć silna niż zwiewno – romantyczna. W moim stylu zdecydowanie trzeba zapoczątkować odejście od skromnych sukieneczek a la „Rozważna i romantyczna”, w których wyglądam jak sierota i chyba tez tak jestem odbierana. A tego nie chcę. Ostatnio obracam się między french chic a scandi i na razie nie wiem jeszcze w którą stronę się przechylić (scandi nęci sportowym obuwiem ;-)), ale obrałam kurs na proste, przyjemne dla skóry ubrania: prosta biała i błękitna bawełniana koszula, beżowy płaszczyk, białe adidasy…. szukam dalej…. :-)
Paryżanki noszą tzw. mejeskie obuwie sportowe, a wiec np adidasy superstary czy NewBalance.
Ech, w drobnych kwiatowych łączkach i kratkach typu Vichy albo pepitka zawsze wyglądałam, jakbym uciekła z sierocińca. Niektórym kobietom takie słodko-skromne romantyczne sukieneczki nie pasują już od lat dziewczęcych :)
A to ciekawe Mario, Ty żegnasz romantyczność, a ja ją powoli witam:) po latach unikania wszelkiej dziewczęcości i romantyczności zaczynam rozważać wprowadzenie tego do swojego stylu i podkreślanie tego aspektu swojej urody:) koniec strachu przed byciem delikatną! :D
Mario, potrzebna mi Twoja pomoc; niedługo mam komunię i wymyśliłam, że będę mieć tę sukienkę https://www.zalando.pl/lauren-ralph-lauren-mariella-suknia-balowa-lighthouse-navy-l4221c0qn-k11.html, te buty https://www.zalando.pl/dorothy-perkins-jewel-trim-court-czolenka-dp511b09f-k11.html i ten toczek https://www.jjshouse.com/pl/Ladies-Klasyczny-Toczki-196126331-g126331. I jestem w rozpaczy, bo nie wiem jaka torebka! Co radzisz?
Strasznie elegancko! To już trzeba trzymać ton i znaleźć jakąś kopertówkę i do ręki raczej, nie na pasku. Granatową raczej nie, bo jeśli nie trafi się z odcieniem, to może trochę napsuć – srebrną lub jakąś nawiązującą do ewentualnego makijażu – czerwoną, śliwkę, bordo.
Niesamowite, właśnie myślałam o czymś z gamy czerwieni!:D Teraz mam potwierdzenie:*
Mary, wybacz, że się wtrącam, ale ten piękny strój, który wybrałaś, jest baaardzo wieczorowy. Odpowiedni np. na wesele. Czy nie będziesz się czuła trochę niestosownie na komunii, która odbywa się chyba w godzinach południowych?
Kasiu, nie umiem sobie siebie wyobrazić w czymś krótszym, czy w spodniach na taką okazję. Ja osobiście czuję, że to jest bardzo dobry wybór; uwielbiam taką elegancję i myślę, że komunia zasługuje na taką oprawę. Po za tym idę tylko do kościoła, więc nie będzie okazji obrażać gości ewentualną zbytnią okazałością;)
Mario, ta kopertówka będzie dobra https://www.zalando.pl/abro-kopertowka-burgundy-ab251h06f-g11.html ? Jesli jeszcze mogę Cię prosić; mogłabyś mi wskazać najlepszy odcień pomadki z Golden Rose do tej kreacji? Zaznaczam, że będę mieć bardzo jasny podkład. A co z biżuterią? Jakieś okazałe kolczyki w stylu Hollywood?
Mary, nie chodziło mi o długość sukni czy o założenie spodni, ale raczej o ogólne wrażenie. Komunia to święto dziecka, więc bardziej odpowiednie są jasne i pogodne kolory. Cieszę się, że nie jestem stylistką, bo nie miałabym cierpliwości do klientek, które nie mają wyczucia sytuacji.
Mary, poważnie? Glam i Hollywood na I Komunię Świętą? Idziesz się tam modlić, czy błyszczeć na czerwonym dywanie? ;-)
Ach, okrótnie to będzie niestosowne, macie rację Drogie Panie, bo przecież idę nago, w różowych kozakach za kolano i z rogami na głowie… :D
Sa rozne rodzaje niestosownego ubioru. Oba przypadki sa niestosowne – Twoj glam oraz ”nago i rozowe kozaki” (?). Idziesz na wiosenna uroczystosc dzienna, nie na gale. Absurd.
Jaka piękna suknia… szkoda tylko, że z diamencikiem.
Mary, zgadza się, będzie to niestosowne, ponieważ elegancja to przede wszystkim dostosowanie ubioru do okoliczności. Zarówno kiedy jest się „overdressed” jak i zbyt swobodnie ubranym w określonej sytuacji, z elegancją nie ma to nic wspólnego. Twój planowany strój to kreacja balowa, a nie na mszę komunijną. Nawet księżne Kate i Meghan na uroczystości kościelne ubierają się w bardziej stonowany sposób.
W sumie trochę to trochę zabawne, że po postach i ogólnym zachwycie nad ideą dyskretnej elegancji tutaj taki zwrot :D
Ja nie bardzo rozumiem… to jest chyba blog o szukaniu własnego stylu przecież. Niektórzy mają taki styl, który innym może się wydawać przesadzony, ja osobiście bardzo lubię taki osoby, choć stylistycznie mi do nich daleko. Mary nie obowiązują zasady królewskiego dworu, ani nie pytała czy strój jest stosowny. Zachwyt nad „dyskretną elegancją” też nie był jednogłośny, ani nie jest tu obowiązkowy chyba. Więc może przestańmy się wtrącać, niepytane o zdanie.
Oczywiście, przecież minimalizm nie jest „jedynym słusznym wyborem”, i nie jest też moim, po prostu tak zbieżność sytuacji, która zwróciła moją uwagę.
A w poszukiwaniu własnego stylu i jego podkreślaniu, nie zapominajmy, że nie jesteśmy samotną wyspą, tylko funkcjonujemy w różnych sytuacjach, gdzie nasz ubiór powinien być po prostu stosowny.
Ogólnie pokrzepiające, że w obecnych czasach ktoś jeszcze zwrócił na to uwagę.
Pozwolę sobie jeszcze zabrać głos w kwestii ubioru na uroczystość kościelną. Kilka osób zwróciło uwagę na stosowność stroju na taką okoliczność. Myślę, że te osoby mogły kierować się pragnieniem obrony pewnych wartości, które nie zostały określone z nazwy, a są dla nich ważne. Chodzi o sacrum, wymiar duchowy człowieka i to wszystko, co się z nim wiąże. Uznanie sacrum to także wyrażenie swojej przynależności do większej grupy o określonych wartościach wyższych. Obecnie można zauważyć, że dla wielu osób stanowi to zagrożenie dla kultu indywidualizmu.
Ja nigdy nie hołdowałam prostocie i nie będe, bo dla mnie to nie jest styl, tylko jego brak.
Mam własną definicję stosowności i jej się trzymam. Drażni mnie u ludzi brak polotu.
Ja bym wybrała jaśniejsze dodatki, żeby nie było zbyt „ponuro” i wywaliła toczek.
Nie uznaję jasnych kolorów. Granat jest najodpowiedniejszy.
Ha ha, romanowna, imputujesz, że gdybym poszła w niewidocznej kreacji miałabym więcej szacunku do sacrum? Koń by się uśmiał. Czysta paranoja do potęgi. I brak rozeznania w historii, inaczej wiedziałabyś, że od pokoleń ludzie zakładali najlepsze ubrania do kościoła dla podkreślenia jego rangi.
W ogóle zakończę na tym blogu opisy moich stylówek, bo widzę, że dla niektórych to osobista obraza. Tylko teraz będę się czuła usprawiedliwiona pisząc pod komentarzami wychwalającymi t-shirt i dzinsy, że to badziew dla konformistów.
I coś mi się zdaje, że przy takiej mentalności komuna nigdy się tu nie skończy. Zero fantazji, inwencji, wyobraźni, czy chociażby tolerancji, dla tych którzy szczęśliwie to posiadają. ZGROZA.
Szkoda Mary, bo Twoje stylówki są bardzo ciekawe. Może po prostu nie dodawaj na jaką okazję, to będzie mniej kontrowersji;)
a myślałam, że to tylko katar ;-)
Romanowna, ja jestem „niekościelna”, więc w moim przypadku nie chodziło o sacrum itp. Niestety w naszej polskiej rzeczywistości większość uroczystości są związane z kościołem. Ale to okoliczność danej imprezy określa rodzaj stroju i jest to kwestia klasy, gustu, obycia. Uważam, że przebieranie się za kogoś kim się nie jest na co dzień jest zawsze żałosne. Nawet na własnym ślubie można pozostać sobą, nie przebierać się tylko ubrać.
treści…gdzie jesteś? została już tylko pusta forma?
Bo tak trudno pojąć, że treść się uzewnętrznia…
Żyjcie sobie w swoich śmiesznych ograniczeniach, skoro inaczej nie potraficie..
właśnie pytanie o treść jest zasadnicze…
Zdaje się, że moda czy gust wygrywa tu ze stosownością. To nie jest suknia na mszę komunijną. Na dodatek z tym toczkiem. Obcas do kościoła za wysoki. Oczywiście, lepsze to niż strój ze zbyt dużym dekoltem czy mini. Ale i tak jest to zwracanie na siebie uwagi, a to nie na to czas i miejsce.
Bez przesady. Mary nikogo swoim strojem nie obrazi. Najwyzej będzie trochę overdressed i teatralnie, ale to jej wybór. I tak podczas komunii kazdy patrzy tylko na swojego dzieciaka, a przynajmniej powinien, zamiast patrzeć jak goście czy sàsiadki się odpicowały. I czy kościół ma wytyczne co do wysokosci obcasow?
Margaret, napisalam o swojej kreacji tylko i jedynie w kontekście pomocy dobrania dodatkow. Kwestia tak, czy nie w ogóle nie istnieje. Nie wiem skąd ten protekcjonalny ton i opiniowanie? Ja nie rościłabym sobie pretensji do negowania czyichś wyborów w przekonaniu, że każdy ma swoj rozum.
Mary – obejrzyj se jakieś filmy z lat 70., programy telewizyjne, czy zdjęcia, to zobaczysz, czy tak faktycznie szaro, ponuro i depresyjnie było w modzie polskiej. Po mojemu, to było całkiem na odwrót.
Ja wciąż błądzę, zapewne niektóre elementy garderoby nabywam w zbyt romantycznym wydaniu, niż bym tego podświadomie chciała. Jednak rozkloszowane, zwiewne spódnice poszły w odstawkę już 2-3 lata temu. Posiadam jeszcze kilka sukienek, w tym taka nabyta na ostatnią chwilę na wesele – jej zwiewność niby była zaletą wśród kiecek weselnych świecących od taniości i poliestru, jednak wolałabym na takie okazje nieco bardziej się wyostrzyć.
Ciekawa jestem, jakie konkretne elementy romantyczne nie pasują Tobie lub też z których chcesz zrezygnować?
Mary, a czym jesteś? Do takiej torebki pasowałyby odcienie dla Ciemnej Jesieni i Zimy, które Maria pokazywała tu na blogu (te matowe płynne).
Stonowaną jesienią. Ale uznaję tylko mocne usta:)
To bardzo ciemne usta będą za ciemne. Wybierz jakieś średnie bordo albo śliwkę, ale też niezbyt ciemną czy jaskrawą.
Z Velvet Matte: nr 10, nr 39, z płynnych; 05, 18, 19.
Dziękuję:)
Mary, zerknij jeszcze na 02 z matte crayon z Golden Rose – jest bardzo dramatyczna i chyba będzie pasować do kopertówki. Sorki, musiałam odejść od komentarzy na kilka dni, ale już jestem :)
Dziękuję Mario, na pewno wezmę pod uwagę:)
Heh, bardzo urocza i romantyczna koszula!
Doceniam dyskretny styl, wymagający ogromnej dbałości o detal, a także o jakość i konstrukcję ubrań. I zasadzający się przede wszystkim na pewności siebie, swobodzie i dobrym samopoczuciu. Sama miewam różne nastroje, o jakość dbam, ale ubrana zbyt prosto czuję się niepełna, blada, osierocona. Wystarczy tylko do bazowego zestawu dołożyć kilka pierścionków, zamotany szal, wyraziste buty (zamiast balerin) i mogę podbijać świat.
Już jakiś czas temu zorientowałam się, że dobre samopoczucie kłóci się z nadmiarem dróg stylowych – miotałam się trochę, zafascynowana różnymi pomysłami (ale nigdy nie był to styl romantyczny, z natury jestem raczej chłopaczarą – jeśli nosiłam tiulową spódnicę, to do martensów). Podjęłam więc męską decyzję i pożegnałam marzenia o sylwetce futurystycznej/kosmicznej/w stylu Miyake. Ani to do mnie nie pasowało (jestem ciepłym typem, a to stylistyka dość zimna), ani się dobrze nie nosiło, za dużo kontrastów i cięć (zostawiłam tylko jeden biały, plastikowy naszyjnik, czasem się przydaje na oficjalne wyjścia). Pożegnałam nadmiar etno i hippie, dobre były w liceum, teraz przemycam ewentualnie wzór na szaliku albo jakąś bransoletkę (najczęsciej w okresie letnim). Ale także – wyszłam z minimalistycznego dołka, w który wpadłam, chcąc uprościć i uporządkować szafę i wizerunek. Nie dla mnie życie w czarno-białych zestawach, prostych tiszertach i długich kardiganach. Ale to też musiałam odkryć, żeby znaleźć równowagę.
Skupiam się teraz na prostych, ale zdecydowanych fasonach, na fakturach i odcieniach, bawię się paletą złamanych barw, zestawiam je łagodniej, nie szukam ostrych kontrastów. Jeśli ukłon w stronę jakiejś konwencji, to do końcówki lat 50. i do lat 80., ale raczej w klimacie, niż w dosłownych cytatach (dekolty-łódki, cygaretki, marynarki, szerokie spodnie itd.). Nie spieszę się, wydziwiam, wpuszczam do szafy tylko ulubieńców, pamiętając o metodzie z pustym pokojem, która bardzo mi zadziałała na wyobraźnię.
Mario, po raz kolejny, wyrażę mój pogląd, że romantyczność nie jest dla Ciebie. Podobasz mi się w klasycznych fasonach, rzeczach bez ozdób, oraz bez nadmiaru innych elementów typu frędzle. Prosto, surowo i klasycznie. Tak Cię widzę. Siebie zresztą również. Już kilka lat temu zrezygnowałam chyba ze wszystkiego, z czego mogłam. Z dużej biżuterii, żywych kolorów, kontrastów, nieokreślonych wzorów, niedopasowanych do figury fasonów, farbowania włosów. Teraz nie mam z czego rezygnować. Mam tak ograniczoną ilość fasonów, kolorów i dodatków, że 90% rzeczy w sklepach omijam szerokim łukiem. Tylko niech nikt mnie nie żałuje, bo moja szafa nigdy tak wspaniale nie zaspakajała moich potrzeb. Wszystko mi do wszystkiego pasuje, zawsze mam się w co ubrać, a wybór trwa tyle, co podejście do szafy. Czuję się w tym świetnie i atrakcyjnie. Stonowane lato wg. Marii, oraz figura Classic wg. Kibbe, chyba to potwierdzają.
Świetny komentarz, gratuluję i zadroszczę
??? „Romantyczna” to ostatnie słowo które bym kojarzyła z Twoim stylem Mario. Twój styl jak dla mnie od zawsze był mega zwarty, suchy i męskawy, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.
Ta torebka jest bardzo fajnym akcentem w całej stylizacji. Prawdę mówiąc zwróciłam na nią uwagę w pierwszej kolejności, chociaż koszula też jest świetna:)
Żegnam się z koronkami. Nie dlatego, że przestały mi się podobać, ale wg mnie koronka wygląda dobrze na rozmiarze maksimum 40. Ogólnie, u mnie zmiany wagi wiążą się ze że zmianą sposobu ubierania. Np. Gdy nosze mniejszy rozmiar zakładam spódnice rozkloszowane i krótsze, gdy większy – wolę spódnice ołówkowe itd.
Określenie „romantyczny” zawsze wywołuje zamieszanie, ponieważ funkcjonuje w różnych znaczeniach – tym bardziej ścisłym, odnoszącym się do epoki w dziejach kultury, i tym potocznym – sentymentalizm, słodycz, stereotypowa kobiecość itp. Tak więc może oznaczać wręcz rozbieżne estetyki. Ja dawniej ubierałam się dość mrocznie, surowo i buntowniczo, i uważałam, że tak jest baaardzo romantycznie ;) Twoja stylizacja też wydaje mi się romantyczna przez te wymienione tu skojarzenia: muszkieter, pirat no i Shelley :)
Zdjęcie nr. 3 – Wowwww. Robisz ogromne wrażenie.
Nie bardzo rozumiem, bo ta koszula jest jak dla mnie bardzo „romantyczna” i przekombinowana, nawet męska stylizacja jej moim zdaniem nie ratuje. Myslalam, ze to z nią chcesz się rozstać i ją sprzedać! Z drugiej strony dostrzegam.jej urok retro i widzę ją na kimś zdecydowanie bardziej „słodkim” i delikatnym, na kim nie wyglądała by jak przebranie, jakieś loki, dołki w policzkach, duuużo więcej ciała;)
Sama do swojej sylwetki i twarzy potrzebuję dość „męskiego” i wyrazistego stylu, ostre linie, kontrasty, duze wzory, szpice, męskawe buty, duża, niebarokowa biżuteria, ale z drugiej strony nie aspiruję do takiej spójności, bo i urodę (naturalny skręt włosów, duże oczy itp), i duszę mam malo spójną;) Tak więc lubię czasem jak wystaje jakaś koronka (taka ktora wykancza ostrą nitką bieliznę np), jak.mi jakiś „ogon” powiewa, latem kupiłam bluzkę z poprzeczną falbaną. Mam też jedną w kwiaty (nie znoszę kwiatów ale ta okazala się idealna pod względem kolor/fason/kontrast/wielkosc wzoru, szkoda ze poliester) i czuję się w niej cudownie i romantycznie właśnie. Dużo „romantyzmu” daje mi kolor i często wystarczy, akurat w różach i fuksjach dla BW wyglądam najlepiej.
Tak więc będę bronić romantyczności, oczywiście nie na Tobie, Mario, ani w Twojej szafie czy w głowie! Każdy wybiera w czym się czuje najlepiej. Ale myślę, że promocja „dyskrecji”, klasyki czy męskiego minimalizmu, może paniom o bardziej „barokowej”, „uroczej” urodzie zrobić krzywdę.
Również postrzegam tę koszulę jako romantyczną – wręcz nieco teatralną. Wygląda jak element stylizacji na pirata lub muszkietera przeniesiony do życia codziennego. Efekt podkreślają sznurowane buty – znów widzę pirata lub muszkietera.
Sam kontrast bieli i czerni w tym stroju jest mocno rzucający się w oczy, a przez to, w moim odczuciu, nieco agresywny. Nie jest to wadą, ale ten wizerunek nieco rozmija mi się z tym, co opisałaś jako jego zamysł.
Widać, ten sam strój może wywoływać mocno odmienne interpretacje.
No dokładnie to samo pomyślałam – toż to minimalizm jedynie w kolorze!
Bardzo podoba mi się ta stylizacja, bo uczy mnie, że nie muszę wyrzucać kupionych kiedyś w porywie zachwytu „romantycznych” ubrań – wystarczy odpowiednio je zakomponować z bardziej minimalistycznymi, „dyskretnymi” elementami, tak jak Ty to zrobiłaś :) Mam bardzo podobną koszulę, tylko z dłuższymi rękawami i szerszym dekoltem, takim niemalże odsłaniającym ramiona, i noszę ją co prawda coraz rzadziej, ale przy prostych, czarnych spodniach i minimalistycznych botkach wciąż wygląda dobrze. Może z moją jest trochę łatwiej, bo nie ma takiego wcięcia w talii jak twoja, tylko jest prosta (to wcięcie na koszuli jest chyba jedynym elementem, który nie pasuje mi w tej stylizacji). W każdym razie, o ile nie kupuję już wszelkich koronek, falban i uroczych sukienek, te które mam (na szczęście wszystkie są białe lub czarne), staram się jednak nosić i jednocześnie w jakiś sposób komunikować, że wcale nie o romantyzm mi tu chodzi – dodatkami, resztą stroju lub nawet samym wyrazem twarzy.
Mam wrażenie, że mam jakiś przełomowy (jeśli chodzi o styl) moment w życiu i chciałabym zrezygnować z większości rzeczy, których dotychczas się trzymałam. Widzę jednak, że są rozwiązania, które sprawdzają się u mnie od bardzo dawna i mam wrażenie, że wraz z potrzebą wielkich zmian w szafie umacnia się lista moich klasyków. Dodatkowo skupiam się coraz bardziej na detalach moich klasyków, czyli np długości nogawki spodni, wysokości cholewki botków, długości ramoneski itd. Zależy mi bardziej na kupowaniu idealnych bazowych ubrań i akcentowaniu ich dodatkami, niż szukaniu bardziej wyszukanych, trendowych ubrań. Wracając jednak do rzeczy które zmieniam, to zdecydowanie „szaleję” teraz z biżuteria – wymieniam małe kolczyki na duże oraz dodaje łańcuszki z wisiorkami, których od dawna nie nosiłam, w planach mam również bransoletki; w kwestii barw zmniejszam udział czerni i kolorów w szafie na rzecz bieli, której ostatnio jakoś potrzebuje; jeżeli chodzi o sposób noszenia ubrań odchodzę od wpuszczania koszul w spodnie i akcentowania tali na rzecz swobodnego puszczania ubrań luzem; postanowiłam również przełamać swoje dotychczasowe stylizacje sportowym elementem w postaci adidasów, które kupiłam sobie pierwszy raz od 9 lat!; zmiany nie ominęły też włosów – skutecznie walczę o ochłodzenie moich blond pasm; natomiast w makijażu odchodzę od ciemnych ust na rzecz neutrali, przeprosiłam się z roświetlaczem i zmieniłam sposób malowania kreski eyelinerem. Zastanawiam się również nad odejściem od okularów na rzecz soczewek. Bo przecież styl to nie tylko ubrania ;) A za większość tych zmian to zasługa Twoja Mario, Twojego bloga i książki ;) Chciałam Ci bardzo podziękować za to wszystko co robisz dla czytających ;)
Nie dziwię się słabości do prostej formy. Puryzm i prostota mają w sobie coś takiego, że nie sposób się oprzeć!
U mnie od jakiegoś czasu trwa detoks od takiego bardzo 'męskiego’ wydźwięku całego stroju. Coraz częściej podoba mi się, kiedy pojawia się kontrast między kobiecym i męskim pierwiastkiem i najbardziej lubię go ostatnimi czasy w lustrze.
Mario skąd jest ta cudowna torebka z tego wpisu: https://ubierajsieklasycznie.pl/estetyka-na-cale-zycie/ ? chodzi mi o tą gładką skórzaną z chwostami ze środkowego zdjęcia. Masz może jakieś linki do niej, albo wyraźniejsze zdjęcie?
Coś mi świta, że z Acne. Polska Przywara Strzałka ma podobną estetykę: https://przywarastrzalka.com/
Widzę tu mojego kandydata na outfit roku 2019 :)
Ja mam ewidentny odwrót od elementów sportowych. W szczególności buty i kurtki, ale też T-shirty i bluzy.
Mario,
ja z innej bajki, chciałam zapytać jak się sprawdza etui na komórkę od Chylak? Tak się przymierzam ale ciągle nie zdecydowałam. I, jeśli możesz powiedzieć, dlaczego akurat wybór padł na czarnego pytona? Pamiętam, że etui na laptopa wybrałaś czarny krokodyl. Wolisz matowe niż lakierowane?
Z góry dziękuję za odp.
Cudownie, znakomicie, satysfakcja 100%. Krokodyla nie chciałam, bo na tak małej powierzchni wg mnie ładniej wygląda drobny „wzorek”. Wolę lakierowane wykończenie tak ogólnie, ale tak jakoś myślę, że przy użytkowych bardzo rzeczach typu etui na laptop, telefon, matowe wykończenie będzie się ładniej starzeć i tak się nie wytrze nieestetycznie. Daj znać Joasiu na co się zdecydowałaś.
Pewnie wyglądasz Mario:) Uwielbiam prostotę, klasykę ale czasem zaakcentowaną mocniejszym kolorem.Pozdrawiam:)
Mario,
jestem Twoją wierną czytelniczką od dwóch lat, wpisy na blogu pomogły mi określić swój styl, chociaż wciąż nie czuję, aby odzwierciedlał w 100% moją osobowość. Jestem osobą młodą, z zawodu grafikiem komputerowym, obracam się w tzw „artystycznym środowisku”. Stereotyp ubioru artystki jest dobrze znany. Ma być pstrokato, kolorowo i niepoważnie. Odrzuciłam ten styl stanowczo, wybieram głównie ciemne, czarne ubrania. Zdarza mi się jednak dość często wybierać t-shirty, przez co przez klienta jestem czasem traktowana niepoważnie. Staram się, żeby te t-shirty były wysmakowane, minimalistyczne (często kupuje je w sklepie Medicine, który ma rzeczy od polskich projektantów), ale coraz częściej myślę o tym, że powinnam z nich zrezygnować zupełnie. Czy t-shirt to część ubioru, która musi się kojarzyć z nastolatką?
Ooo, a ja poszukuję właśnie DOBREJ JAKOŚCI t-shirtów które można zaaranżować w bardziej 'poważnej’ stylizacji. Takich z porządnej, nie zniekształcającej się bawełny, z ciekawymi dekoltami (niekoniecznie okrągły dekolt tuż przy samej szyi, bo taki fason fatalnie wygląda na większości sylwetek i jest taki do bólu t-shirtowy, jeśli wiesz co mam na myśli :) ) Dziewczyny, Kobiety – skąd brać takie koszulki? Doradźcie…
Lubię t-shirty z Esprit, mam ok 8 szt. Zarówno gładkie jak i wzory. Myślę, że te gładkie można łatwo uszlachetnić poprzez biżu, oczywiście nie w towarzystwie dżinsów. Też nie lubię takich kwadratowych, jak dekolt jest przy samej szyi to się duszę! Dużo koszulek z Esprit jest delikatnie taliowanych, (ale nie przyległe) ogólnie zgrabne są.
Gładki T-shirt nie powinien przywoływać skojarzeń z konkretną grupą wiekową.
Dzisiaj mało kto pamięta, że istnieje coś takiego jak krochmal. Polecam fankom białych t-shirtów, bo robi robotę. Mniej zagnieceń, tkanina wygląda porządniej i dodatkowo zostaje odkażona. Wskazany również, gdy ktoś jest alergikiem. Ja używam krochmalu w spray’u, dostępny w Rossmanie. Nawet fajna zabawa z tym pryskaniem przy prasowaniu.
Dziękuję, jutro się wybieram, sprawdzę i chyba kupię :)
Pięknie, ale mimo wszystko brakuje mi jakiegoś delikatnego wisiorka na dekolcie.
Pięknie wyglądasz :) Osobiście też preferuję spodnie do białej koszuli, Twój styl bardzo mi się podoba.
Ostatnio przejadły mi się ołówkowe spódnice, spódnice i spodnie z imitacji skóry, łączenie w/w ubrań z swetrami, botkami i wzorzystymi rajstopami np.kabaretkami, kiedyś moje podstawowe elementy garderoby, w których czułam się komfortowo i atrakcyjnie – teraz pozbyłam się co do sztuki.
A ja np uważam, że ten strój nie ma nic wspólnego z tym, co pisałaś poprzednio. W sensie pozytywnym – to nie jest minimalistyczne ubranie, tu się bardzo dużo dzieje w kwestii detali. Nawet pierwsze wrażenie to nie jest to, co pokazałaś na przykładach w poprzednim wpisie. Są złote detale na wcale nie prostych butach, jest BARDZO zwracająca uwagę koszula, jest torebka w dziwnym kształcie z dużymi okuciami i wężem, jest makijaż i rozwiane włosy. Ty mówisz, że uciekasz od romantyzmu, ale to jest bardzo romantyczny i wcale nie umiarkowany zestaw. i dobrze, bo w cos’owej interpretacji klasyki a la thisrt pudło to ja cię kompletnie nie widzę.
W białych koszulach źle się czuję. Próbowałam to przełamać, ale skończyło się kilkoma koszulami które musiałam podać dalej. Nawet jakby była z najbardziej miękkich włókien, pali mnie żywym ogniem ilekroć spojrzę w lustro lub na rękaw.
Gdzies głęboko to mam zakorzenione – już w podstawówce, gdy miałam występować na jakimś apelu czy w chórze, wymaganą białą koszulę brałam do przebrania, nie siedziałam w niej na lekcjach, bo czułam się fatalnie. Minęło 20-parę lat i dalej to samo.
Na kimś mi się podoba, na mnie nie do przejścia.