Od listopada zeszłego roku regularnie ćwiczę i staram się pilnować, by to co jem, było zdrowe. Nie odchudzam się, ale w wyniku tych zmian wszystkie ubrania z szafy wyglądają na mnie niekorzystnie, są za duże. Napiszę szczerze: wiszą na mnie.
Przez jakiś czas miałam z tego powodu zły humor, ale w końcu zaczęłam miksować różne dziwne rzeczy z garderoby, czasem takie których nie widziałam od miesięcy i spodobało mi się to. Efekt był daleki od tego, co zazwyczaj robię, ale podobałam się sobie w takiej „dziwniejszej” odsłonie. Sama przed sobą przyznałam w końcu, że czas na zakupy i dojrzałam w tym dobre strony.
Skoro to jest blog o stylu, to potraktuję ten stan w jakim jestem jako okazję do restartu. Kilka pierwszych zakupów mam już za sobą i pokażę je Wam w kolejnym wpisie. Postaram się też wykorzystać to, że mam komfort siedzenia w domu przez najbliższe dni, może i tygodnie (zobaczymy jak się rozwinie sytuacja) i reaktywuję instagram. Na blogu będą kolaże, moje zakupy, moje rozkminki na temat stylu :), pojawi się również obiecany wpis o trendach, jak również stały punkt programu – wpis z kolejnym typem kolorystycznym.
A to tylko tytułem wstępu. Dzisiaj opowiem Wam, jak chciałabym żeby mój „nowy” styl wyglądał i co chciałabym mieć w szafie. Myślę że te założenia można potraktować jako listę klasyków, aczkolwiek chciałabym podejść do tego wszystkiego z większym luzem i bardziej intuicyjnie dobierać elementy stylu.
Dla uporządkowania prześledźmy to na trzech grupach:
1. Czego nie chciałabym zmieniać
2. Co chciałabym wprowadzić
3. Co jest jeszcze niewiadomą (wyjdzie w praniu)
Czego nie zmienię
Zawsze ze mną i niezmiennie:
- Mocne usta
- Prostota
- Golfy
Te trzy elementy są częścią mojego stylowego kręgosłupa już od tak dawna, że nie pamiętam jak to jest bez nich. Nie umiem powiedzieć kiedy ostatnio wyszłam z domu z nieumalowanymi ustami :) Ostatnio jednak wprowadziłam nowy kolor na co dzień i już nie maluję ust wyłącznie ulubioną ósemką z Golden Rose, ale zdarza mi się stosować czerwoną konturówkę i na nią nanosić czerwoną szminkę ochronną. Efekt jest wspaniały, naturalniejszy niż zwykła czerwona szminka, ale i tak mocno widoczny. Chcę postawić na golfy inne niż czarne, z pewnością znajdę miejsce na biel, niebieski i szarość. A prostotę rozumiem jako niewiele elementów, awersję do warstwowego ubierania się i zbyt wielu zdobniczych elementów w stylówkach.
Co zmienię
Chciałabym wprowadzić do stylu takie elementy:
- Białe sportowe buty
- Buty na platformie
- Białe bluzki i ogólnie więcej bieli
- Metaliki
- Męskie dodatki
Najlepszy zakup zeszłego roku? Białe Vagabondy. Proste, skórzane buty okazały się idealnym uzupełnieniem do każdego stroju. Białe Adidasy też są świetne, ale mają bardziej zaokrąglone czubki i są bardziej rozlazłe, że tak to ujmę, więc nie do końca pasują do sukienek. Teraz wystarczy tylko znaleźć kolejne białe, zgrabne sportowe buty, bo już wiem, że to był strzał w dziesiątkę.
Widzę siebie również w oksfordkach na platformie, pokażę Wam buty, których na pewno się nie spodziewacie u mnie zobaczyć :) Od dawna podobają mi się również skórzane rzeczy w złotym czy srebrnym kolorze i będę mieć to na uwadze przy wyborze butów czy torebki. Chciałabym również więcej dodatków w męskim stylu – koszul, szelek, pasków. Ale najbardziej potrzeba mi rozjaśnienia. Przekonałam się, że w lumpeksach można znaleźć czysty odcień bieli, porządne koszule, a nawet białe swetry wyglądające jak nowe, tylko trzeba do tego cierpliwości. Zdecydowanie stawiam teraz na biały kolor i cieszę się, że białe bluzki są teraz wszędzie – będę o tym pisać we wpisie o trendach.
Co się okaże w trakcie
Myślę często o tych elementach dla siebie i być może pojawią się one wraz z rozwojem stylu:
- Marynarki
- Mało wzorów lub raczej mniej wzorów lub raczej zero wzorów
- No jeans
- Kolory – ostre, chłodne, trochę jak z palety czystej zimy
Uwielbiam marynarki, ale największą przeszkodę stanowiło dla mnie zawsze, znaleźć takie ubranie o dobrym składzie materiałowym. Jeszcze się nad tym zastanawiam, ale chyba poluzuję tu swoje kryteria. O ile nie kupiłabym poliestrowej bluzki (nawet gdyby mi się podobała mijało by się to z celem, bo na pewno w praktyce nie nosiłabym jej), tak już w odzieży wierzchniej poliester mi nie przeszkadza.
Od czasu do czasu grzeszę jakimś wzorem, bo przyznaję, że uwielbiam zwłaszcza motyw liści, ale poważnie zastanawiam się czy nie podziwiać go już tylko na obrusach, w ramkach czy na jakichś mieszkaniowych dodatkach. Patrzę w lustro i jest fajnie, ale potem patrząc na zdjęcia dochodzę do wniosku, że wzory odejmują mi urody. Sama nie wiem – nie ma ich dużo: sukienki z Warsztatu Pracy, które kocham, sukienka ze stokrotkami czy małe groszki – to wszystko jest ok, ale chyba muszę sobie wybić z głowy jakieś ogromne kwiaty, które mnie często kuszą, większe grochy, czy francuskie paski w których nie wyglądam tak, jak bym chciała.
Jako że wszystkie jeansy są na mnie za luźne, poszperałam na allegro i w lumpeksach i mam już kilka materiałowych par spodni w których czuję się ekstra, więc na razie nie myślę o jeansach.
Zastanowię się też nad wprowadzaniem kolorów. Moje nowe rzeczy właściwie oscylują między bielą, czernią i granatem, ale ja sama teraz lgnę do ostrych róży, jasnych fioletów i błękitów. Jeszcze zobaczę jak z tym będzie, prawdopodobnie kolory nie są mi do szczęścia potrzebne, bo często mam różne „zakochania” z nimi związane. W momencie, kiedy kupię torebkę w kolorze baby blue, na pewno spodobają mi się znowu brązy i zielenie :)
Tak na razie widzę swój styl, a moje przemyślenia pokrywają się na razie z tym, co do tej pory znalazło się w szafie. Z oczywistych względów nie będę teraz robić żadnych zakupów i Was też zachęcam do przerwy w zakupach online, do czasu gdy sytuacja się ustabilizuje. Napiszcie mi proszę czy w Waszym stylu doszło do jakichś zmian lub czy planujecie takie zmiany. Na czym one polegają? Czym jesteście już zmęczone, na co jesteście już otwarte?
Dziewczyny, ostatnio opracowałam dla Domodi dwa hasła do Słownika Mody: analiza kolorystyczna i capsule wardrobe. Jeśli jesteście zainteresowane poczytaniem moich haseł, a także haseł innych twórców, zachęcam do klikania na obrazek obok.
W moim stylu nastąpiła taka zmiana, że kompletnie nie zwracam uwagi na to co jest modne tylko na to w czym mi dobrze, wygodnie i co pasuje do mojej sylwetki, typu kolorystycznego i stylu życia. Zaczęło mnie mocno irytować, że jakieś „mądre głowy” wymyśliły sobie że w danym sezonie promujemy brzydkie buty, dziwaczne kroje, oversizy, czy kolory od czapy, czego efektem jest to że muszę się mocno natrudzić i niestety często przepłacić by zdobyć to co mi się podoba i mi pasuje bo w sklepach jest zatrzęsienie tego co jest „modne”. Lubię ubrania wygodne, dobrej jakości, kobiece i ponadczasowe bym mogła je założyć także za X lat i często pomagają mi w tym polskie marki niszowe. Niestety bardzo obawiam się tego, że w obliczu nadciągającego kryzysu wiele z nich po prostu upadnie :(
Ja wracam znów do maksymalnej prostoty, jeśli chodzi o kroje. Potestowalam różne formy spódnic i sukienek , i wiem, że jednak najlepiej mi w prostych.
Kiedyś byłam bardzo kolorowa, potem ,,zmusilam się ” do kilku kolorów, a teraz widzę, że mogę mieć ich jeszcze mniej. Od dłuższego czasu jestem zauroczona granatem, powrócił też do łask biały. Zaczęłam kupować czarne buty i torebkę. Z kolorów nie bazowych wystarczy mi rudy.
Z biżuterii miałam zawsze dużo kolczyków i wydawało mi się, że nie potrafiłabym z kilkoma parami, a jednak potrafię. Znalazłam swoją ulubioną jubilerke, znalazłam swój ulubiony kształt kolczyków.
Ciuchy i styl zajmują mi mniej czasu i myśli, ale z drugiej strony tak się wszystko wyklarowalo, że po prostu wiem , czego chcę.
Mnie bardzo cieszy, że bieli jest tak dużo, bo w końcu naprawdę można znaleźć wyjątkowo piękne bluzki o przeróżnych krojach. Nie tylko białe koszule oczywiście :) Mogłabyś napisać co to za jubilerka? Jest w sieci?
Mario, jedną z Twoich stylizacji, która utkwiła mi w pamięci, jest ta inspirowana Karoliną Herrerą – właśnie z białą koszulą i cygaretkami. Tak nonszalancko noszone koszule w ogóle mi do Ciebie bardzo pasują:) Do tej pory pamiętam też ramoneskę zimą i denimową granatową sukienkę. I rzeczywiście podkreślone usta to coś, co mi się z Tobą kojarzy:)
To bardzo miłe, dziękuję. Niestety te spodnie już są o wiele za duże na mnie, ale będę nosić naprawdę dużo takich spodni i koszul, bo też się sobie taka podobałam :)
No właśnie przed chwilą przeczytałam na facebooku biżuterii Trzpiotki, że robi wyprzedaż i musi wycofać wiele złotych produktów, bo Urząd Probierczy zawiesił swoją działalność i nie ma możliwości ich ocechowania :( A to przecież dopiero początek…
Mnie się wytrwale trzyma idea gładkich sweterków z półokrągłym dekoltem i rękawem za łokieć, tak cienkich by można je traktować jak koszulki. Uważam, że do dżinsów z normalnym stanem (nie cierpię obecnego wysokiego stanu i tych wielkich kieszeni na pupie) i trampek wyglądałaby bardzo ładnie. Dalej właśnie proste dżinsy, najlepiej w ciut żywszym odcieniu niebieskiego, lubię kolory jakie oferuje w twej kwestii Camaieu. Gładkie koszulki z rękawem za łokieć. Gładkie T-shirty. Granatowy golf Kilka sukienek ze spódnicą w kształcie litery „A”. Klasyczny trencz i błękitna ramoneska. Kolory Zgaszonego Lata i ewentulnie delikatny kwiatowy motyw. Nadal dyskretne kolczyki.
Niestety, sporej części z tej listy nadal nie mogę znaleźć w sklepach…
Takie sweterki są super, tak uważam. Teraz jest sporo prążkowanych rzeczy i chyba udałoby Ci się znaleźć coś takiego!
O, to muszę się rozejrzeć po powrocie do kraju. Albo tutaj w Chorwacji, gdy skończy się stan wiadomy. Dziękuję za sugestię.
Dawno nie było takich wpisów!
Jeśli chodzi o mnie, od około roku (moje fascynacje są dość długotrwałe) przeżywam inspirację nocnym niebem, co ma przełożenie na zainteresowanie ciemnymi granatami. Mam dwa ciemnogranatowe swetry, jeden domowy, drugi wyjściowy, i sama widzę jak uniwersalny jest to wybór. Mogę łączyć go z praktycznie wszystkimi kolczykami, które noszę, mogę pomalować paznokcie zarówno na ciemny, jak i żywy kontrastujący kolor i to się zawsze sprawdzi. Nie zaszkodziłoby to trochę jeszcze pociągnąć i na przykład nie nabyć kilku granatowych bluzek :)
W dalszym ciągu mam pociąg do „motocyklowych” butów i chciałabym na wiosnę kupić sobie czarne półbuty z jakimiś ćwiekami – nie muszą być liczne,ale ważne, żeby jakieś były.
Jeśli chodzi o biżuterię, interesują mnie obecnie dwa motywy:
– księżyc i gwiazdy, czy może, rozciągając na ogólny motyw, kosmos:
https://www.pinterest.co.uk/pin/465489311488832768/ (mam podobny wisior, kupiony za śmieszne pieniądze z Allegro, który wygląda bardzo ozdobnie i wyróżnia się na ciemnym tle)
https://www.pinterest.co.uk/pin/465489311488832824/ (mam dwie pary kolczyków z motywami księżyca i gwiazd, jedną w kolorze złotymi, drugą, bardziej dyskretną, srebrną i czaję się na jeszcze jedną parę z Bijou Brigitte, o ile ktoś mi wcześniej nie zakosi, jednak nie jest to potrzeba pierwszorzędna)
– geometryczna biżuteria w kolorze złotym – po dkryciu, że jest mi w niej korzystnie:
https://www.pinterest.co.uk/pin/465489311489378298/
https://www.pinterest.co.uk/pin/465489311489375480/
Czy jestem czymś zmęczona? Raczej staram się do takich sytuacji nie doprowadzać. Wydaje mi się, że łatwiej być czymś zmęczonym, kiedy przeżywamy intensywne, lecz krótkotrwałe fascynacje jakimiś fasonami, kolorami, motywami czy wzorami, niż wtedy kiedy wiemy, na co mniej więcej jest zorientowany nasz gust, co sprawia, że zatrzymujemy się przy czymś na dłużej, widząc to, i jak możemy odnieść to do siebie.
Co do kolorów, ja bym pozostała przy bazowych, jeśli wiedziałabym, że nie jestem, jak się wyraziłaś, zbyt „kolorową” osobą i moje fascynacje kolorystyczne są dość krótkotrwałe. Chyba, że po drodze okaże się, że odkryjesz, że jakieś kolor akcentowy jest dla Ciebie wyjątkowo korzystny. Osobiście uważam, że bardzo „wydobywa” Cię intensywna, raczej ciepła czerwień (odniosę się do wpisu o czerwonej szmince) i byłoby fajnie, gdybyś wprowadziła go na stałe do szafy.
Te pierwsze kolczyki są przepiękne! Osobiście uważam, że łączenie granatu z jakimkolwiek ostrym kolorem, w dodatku chłodnym jest zniewalające. O wiele bardziej lubię takie połączenie niż z czernią. A nie zawsze tak na to patrzyłam :)
Też mi się podobają takie koliste motywy :)
A jaki kolor wprowadziłaś a propos szminki, chodzi ogólnie o czerwień czy jakiś konkretny odcień?
Mam dużo czerwonych pomadek, ale teraz najfajniej się czuję malując usta najpierw czerwoną konturówką z Golden Rose, a potem czerwonym balsamem do ust, o takim: http://www.skinrxlab.com/shop/shopdetail.html?branduid=2566742&xcode=001&mcode=000&scode=&special=2&GfDT=aWV6
Ooo. A ile to kosztuje, w przeliczeniu na nasze?
Moim hitem od tego roku jest szminka z sieci Dealz, kupiona za 5 (!) złotych, marki Makeup Up Gallery, o odcieniu Shanghai. To, co mnie zaskakuje, to fakt, że wydoba mój kolor oczu (!). Na zdjęciu wygląda jak intensywny róż, ale to raczej fioleto-róż. Nie jest zbyt trwała, ale to jedyny minus. ogólnie zaitrygowały mnie kosmetyki z tego sklepu, bo wydają się być niezłej jakości za dosłownie grosze.
https://www.dealz.ie/make-up-gallery-all-about-the-pout-lipstick-shanghai
Nie wiem ile kosztuje, bo to był gratis do zamówienia z jakimiś koreańskimi kosmetykami pielęgnacyjnymi. Więc przypadek zdecydował, że noszę czerwone usta na co dzień :)
Co się zmieniło? Wróciła mi ochota na koszule. Oversizowe. Takie które można wpuścić trochę mniej elegancko do spodni. Udało mi się zdobyć jedwabną koszulę z cosa przez vinted (pare miesięcy temu), a drugą odnalazłam w SH. Cierpliwie czekają na ciepełko. Noszę też częściej spodnie. Jakoś nie miałam ochoty na spódnice w zimie. Najczęściej nosiłam prostą, czarną sukienkę, która wyglądała spoko z botkami. No i staram się, naprawdę się staram by nie ubierać wzroków. Mam podobne ciągoty do twoich (kropeczki, margaretki), ale doskonale wiem, że najlepiej wyglądam w jednolitych górach i w takich czuje się najlepiej. Jestem też już na szczęście bardziej konsekwentna i staram się nie ulegać impulsom (najciężej jest w SH).
No i największa zmiana to u mnie zmiana fryzury. Ostatni raz miałam tak krótkie włosy ponad 10 lat temu. Strzał w dziesiątkę.
Obecnie mój styl staram się zamknąć w takich zagadnieniach jak prostota, jakość i delikatność (tkanin, materiałów, krojów). Zostaję przy czarnym, kremowym, szarym, śliwkowym i przy butelkowej zieleni. Nadal jestem wierna drobnej, złotej biżuterii.
Wiesz co Agnieszka, niech no tylko się to wszystko skończy, idę do fryzjera skrócić włosy :) Te wymienione przez Ciebie kolory na samym końcu są przepiękne, nawet razem <3
Ja generalnie boję się zmian włosowych, ale cieszę się, że się odważyłam. Bardzo. Tak samo jak grzywka zrewolucjonizowała mi wizerunek.
A kolorów staram się innych nie wybierać, bo jakoś tak najlepiej czuję się w tych :). Chociaż kuszą czasami okropnie.
Ja od długiego czasu hołduję długim i nie noszę grzywki ze względów praktycznych, za to roważam kupno termoloków :)
Mario, super, ja też uważam, że wzory przy Twojej urodzie są totalnie niepotrzebne i trochę Cię postarzają. Kompletnie nie widzę Cię w kolorach czystej zimy (najmniej w baby blue) ale moze to kwestia nieprzyzwyczajenia. Ale dla mnie jesteś tak posągowa, klasyczna i poważna, że te figle jasnej zimy jakoś mi nie pasują do Ciebie. Ale chętnie pobserwuję.
Ja mam rok zero zakupow, z satysfakcją odkrylam ze mam super zimową szafę, spójną i łatwą, co przy nowym niemowlęciu jest tak cudne? może za rok spodnie mi przyjdzie uzupełnić tylko.
Właściwie zrobiłam trzy zakupy: szary bazowy sweter z domieszka moheru, trapezowy, w serek. Idealny jak mi wystaje fuksjowy podkoszulek lekko. Spódnicę w bardzo czysto zimowe wzory, czerwonym tle, za 5 euro w second handzie, bardzo dobrej firmy, piekna bawelna i idealny dla mojej budowy fason plus wygodna. I… szalik w panterkę, jako taki zakupowy kaprys! Jestem przeszczęśliwa, pasuje i do spodnicgmy (kiedg lekko wystaje spod jasnego płaszcza( i do czerwonych botków (w ktorych zakupie Ty mnie wsparlas). Tak ze super sezon, zobaczymy co lato przyniesie i jak ocenie swoją szafę.
Takie lumpeksowe zakupy cieszą najbardziej :) Też mam wrażenie, że przy wzorach wyglądam trochę starzej. Dostałam natomiast szalik w kolorze baby blue i tak bardzo podobał mi się z granatowym płaszczem, że hej, ale muszę przyznać, że tak lekka zima wcale nie sprzyjała jego noszeniu… Po tym roku niekupowania zrób sobie jakiś ekstra prezent!
Oj, przepraszam za zle podlinkowanie postu. Mario, chętnie Cię zobaczyłabym w tym szalu. A co do włosów, najbardziej żałujė, że nie zdążyłam przed kwarantanną doo fryzjera (i do kwiaciarni, ale to inny temat;)
Miło znowu czytać taki wpis! Nie mogę się doczekać kolejnych Ostatnio doznałam olśnienia ( nie wiem czemu dopiero teraz) że zawsze mój wzrok przyciągało wszystko co związane stylem etno Takie indiańskie klimaty Czerń z jakimś brązem albo ciekawym wzorem To mnie kręci nie tylko w ubiorze Postanowiłam wprowadzać powoli takie elementy do swojej ” prostej ” garderoby. Poczyniłam już pierwsze kroki nawet a to zakup brązowej skórzanej ramoneski Massimo Dutti i pięknej torebki od Sempre Arte. Moim marzeniem jest sukienka którą widzę oczyma wyobraźni (czarna, patrząc od góry na wysokości talii zaczyna się lekki wzór przywodzący na myśl etno, który stopniowo w dół robi się coraz gęstszy a na dole już wypełnia całość) Ciekawe czy znajdę kiedyś coś takiego
Myślę że jako dodatek do prostej garderoby takie akcenty mają szansę wyglądać i współcześnie, i charakternie. Bo kiedy się idzie na całość z etno, niekoniecznie wygląda to świeżo. Jeśli ta sukienka miałaby zaciągi kowbojskie, to myślę, że jest duża szansa by znaleźć coś w tym sezonie właśnie w takim klimacie :)
Mario a czy w związku ze zmianą rozmiaru planujesz jakąś wyprzedaż szafy jak kiedyś? Czy zero jeans oznacza, że wypadną z twojej szafy te piękne spodnie Lee z wishlist?
Iza, to napisz mi na maila po prostu, bo rzeczywiście tych jeansów nie noszę już, a nie chce mi się robić wyprzedaży, zdjęć, zamieszania. Jak coś innego Ci się podoba, to też napisz.
Mój styl bardzo się zmienił po tym jak urodziłam córeczkę. I nie chodzi o to że zmieniła się moja sylwetka czy o to, że wybierałam wygodne ubrania do biegania za dzieckiem. Po prostu zmieniło się coś we mnie. Z wcześniejszej szafy najchętniej wyrzuciłabym 3/4 ubrań. I w zasadzie to też tak zrobiłam. Teraz stawiam na ciemne kolory: granat, czerń, z jasnych szarość i biel, czasem dochodzi czerwień. Proste kroje. Podobnie jak u Ciebie, nie ubieram się na cebulkę. Widzę się w męskich butach albo mokasynach. Wyrzuciłam całą sztuczną biżuterię, a tę którą wybieram teraz wybieram bardzo starannie i musi być chociaż srebrna. I w końcu mam wrażenie że znalazłam „swój styl”.
Fajnie to ujęłaś, ciekawa jestem bardzo, czy po jakimś czasie będziesz chciała wrócić do niektórych rzeczy, które uznawałaś za pewnik przed ciążą. Można spytać ile córka ma miesięcy lub lat?
Córeczka właśnie skończyła rok i 2 miesiące :) zmianę poczułam po ok. 8-9 miesiącach po porodzie. Kiedyś kupowałam coś dlatego że mi się podobało. Nie myślałam o tym co mam w szafie, z czym to będę nosić, a później kombinacje co z tym w ogóle zrobić. Teraz jestem staranniejsza w swoich wyborach. Wiem czego chcę i co mi jest potrzebne. I to jest na prawdę bardzo fajne uczucie :)
Mam podobnie, ale ja uznałam, że to chyba kwestia dorośnięcia. Tj teoretycznie nadal noszę, na pierwszy rzut oka, podobne rzeczy, moja szafa nie zmieniła się diametralnie, ale jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach. Takie to wszystko bardziej przemyślane teraz jest, chociaż nadal wygodne i proste.
Niebieski płaszcz!!!
Fajnie, że nie rezygnujesz z golfów, nadzwyczajnie Ci pasują. Wydaje mi się, że styl często ewoluuje wraz z naszym charakterem. No i pasuje Ci czerwona szminka, co było widać w tym wpisie ze szminkami.
Sama nie potrzebuję mieć spójności między charakterem i stylem. Tj. nie potrzebuję manifestować siły strojem. Wiem, że wielu ludzi lubi taki styl, natomiast ja sama nie muszę być od stóp do głów dopracowana. Co bym chciała zmienić? Dla odmiany włączyć nieco więcej czerni, z której konsekwentnie rezygnowałam przez półtora roku.
No zobacz, ja jak się nad tym zastanowić, nawet jak źle wyglądam, to wyglądam tak celowo, zawsze coś chcę przekazać o dziwo haha. Nawet dzięki pomyłkom :)
To znaczy? :)
Ja siłą rzeczy mam rok niekupowania ubrań (kontrakt na stacji polarnej). Przez ten czas moje ubrania leżą sobie w kartonach u teściów, ale myślę o nich od czasu do czasu. Na pewno zrobiłam się bardziej stanowcza- jak wrócę wyleci wszystko, co nieidealne. Już od dawna wiedziałam że nie lubię wzorów, ale miałam jeszcze jakieś niedobitki (również te paski o których wszyscy mówią, że są neutralne) i one polecą jako pierwsze. W końcu powiedziałam też sobie że to jest koniec mojej drogi do szczupłej sylwetki. Jestem jaka jestem, jestem zdrowa, moja waga mieści się w normie. Nigdy nie będę tak szczupła jak byłam na studiach, bo szczegółowe pilnowanie talerza nie daje mi radości, a pałowanie się o cztery kilo w dół jest marnotrawstwem energii. Dlatego wszystkie rzeczy do których już nie schudnę pójdą w świat.
Nauczyłam się robić swetry na drutach i to dało mi dużą wolność, materiału, faktury, koloru, kroju. Moja lista wymarzonych swetrów ewoluuje, wyostrza się. Mam też ochotę sięgnąć po kosmetyki których nigdy nie używałam: krem z kwasami, tint do ust. Przekłuć sobie uszy i założyć proste złote kolczyki, zrobić sobie trwałą na średnich wałkach. Pogodziłam się też z tym, że nigdy nie będę nakładać makijażu (typu podkład, cienie, pomadka, róż). To tak samo jak z chudnięciem, mam poczucie że porzuciłam aspiracje które nie były moje i cieszę się teraz wolnością która jest przede mną :)
„Nauczyłam się robić swetry na drutach i to dało mi dużą wolność, materiału, faktury, koloru, kroju” – o to, to, dokładnie! Z tego powodu intensywnie zastanawiam się nad odkurzeniem maszyny do szycia i próbowania stworzenia czegoś własnymi siłami. Denerwuje mnie konieczność stawania przed wyborami i godzenia się na kompromisy w kwestii krój/kolor/materiał/jakość/cena. Muszę się wreszcie zebrać w sobie i kontynuować tradycję krawiecką wśród kobiet w mojej rodzinie ;) Dzisiejsze czasy nas za bardzo rozleniwiły, nawet moja mama wolała już coś kupić niż uszyć samemu bo szkoda czasu i zachodu bo przecież w sklepach można dostać ubrania tak tanio…
Tak! Szycie też chodzi mi po głowie, jako sposób na rozszerzenie tej wolności. Mam świadomość że to wymaga czasu (chyba slowest fashion) i wysiłku ale myślę, że będzie inwestycją na lata.
A jaka to satysfakcja! I przy okazji fajne hobby :) Gdy coś nie będzie wychodzić to zawsze można pozostać przy samodzielnych przeróbkach (skracanie/zwężanie) lub produkcji pościeli/zasłon ;)
Bardzo ciekawy wpis Mario i nie mogę się doczekać kolejnych. Jesteś w miejscu, w którym byłam rok temu kiedy również z uwagi na konieczność zmiany diety i dopasowania jej pod stan zdrowotny, efektem ubocznym było schudnięcie o 10 kg. Zdecydowanie za długo nosiłam nieco przyduże ciuchy i dopiero interwencja siostry pomogła (chociaż dalej zdarza mi się w sklepie sięgać po ubrania w nieswoim rozmiarze). Ja w tym roku bardzo odpuściłam zakupy ubraniowe i kupiłam jedynie oversizową białą koszulę oraz proste czarne cygaretki, skupiam się na tym co mam. Bardzo lubię marynarki i faktycznie robię odstępstwa również dla materiałów innych niż naturalne – mam marynarki wełniane, lniane, ale też poliestrowe i wszystkie nieźle się sprawdzają. Jestem ciekawa Twoich stylizacji i niecierpliwie czekam na wpis o prawdziwym lecie. Kolorystycznie „chodzi” za mną jasnofioletowy/lawendowy kolor i chętnie przygarnęłabym jakąś koszulę, ale nie wiem jak to zrobić żebym nie wyblakła przy tym :) A czy myślałaś o wyprzedaży ubrań, które są już na Ciebie za duże?
Nie myślałam, bo robienie zdjęć ubraniom jakoś mnie przygnębia. A jest coś co Ci się podoba? Mam na przykład dwie marynarki, których już na pewno nie będę nosić, bo są za duże: ta z Mango i ta z HM. Napisz mi na maila, jeśli chcesz :)
Też staram się nie patrzeć na wzory jako potencjalne ubrania, bo wiem, że lepiej w gładkich. Jak już to drobne wzory i nie kwiaty. A tyle jest pięknych innych… Zaczęłam się też mnie kolorowo malować – tzn. nigdy nie malowałam się mocno, ale teraz jeszcze mniej i to mi pasuje (nie wiem czy do wyglądu, ale do samopoczucia).
Wzory bardzo mnie satysfakcjonują na obrusach. No nie wiem co mam z tym, ale to podchodzi pod małą obsesję – uwielbiam oglądać obrusy na blogach wnętrzarskich i w sklepach internetowych :) Teraz takie kwieciste, wiosenne mi się szczególnie podobają :)
Uwielbiam prostotę! Problem w tym, że chyba wyglądam w niej nijako. Zwykły golf i zwykłe, proste jeansy i czuję się jednak nie do końca… Ale już jeansy, biała koszula, ozdobna torebka i duże złote kolczyki, to jest to :) zwracam się trochę w stronę boho, więc biała koszula zostaje, ale może niech ma jakieś marszczenie, albo obszerniejszy rękaw, albo niech będzie z tkaniny plumeti… Podkręcam tę prostotę, bo inaczej moja uroda totalnie ginie. I ze wzorami mam zupełnie na odwrót! Ograniczałam się do pasków, groszków czy delikatnych, eleganckich kwiatów, a coraz częściej wołają mnie etno paski, cętki, zwierzęte motywy. Nie wiem, na co się zdecydować :D
Jako białe zgrabne sportowe buty mogę polecić Nike Air Max 97 . Szczupłe i,zgrabne i bardzo trwałe pomimo wielokrotnego prania w pralce , a nic mnie bardziej nie irytuje jak brudne białe buty.
Bardzo ładne, ale szukam czegoś bardziej konserwatywnego w designie :) Coś co będzie miało jak najprostszą i równą na całej szerokości podeszwę! Coś jak Kedsy albo trampki Superga tylko zgrabniejsze i w skórze. No takie moje Vagabondy II :)
Ja mam problem z bielą. Uwielbiam czystą, śnieżną biel, ale ta występuje chyba tylko na t-shirtach (z czego większość jest złej jakości lub ma niekorzystny fason), albo na klasycznych koszulach (a koszul nie znoszę). Cała reszta ubrań w sklepach to jakieś ecru, kość słoniowa, krem,wszystko poza czystą, klasyczną bielą. Gdzie szukać tej czystej bieli na czymś innym niż koszule, t-shirty i buty? Pomóżcie… Marzy mi się biały sweter, biała bluzka z dekoltem w szpic lub karo, biały kardigan, biała marynarka o dobrym składzie…
Mam śnieżnobiałą, letnią sukienkę z bawełny kupioną w KappAhl w ubiegłym roku :) oraz upatrzoną na H&M bluzkę, ze zdjęć wynika, że też jest to biel bez domieszek: https://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0717834003.html no i też bawełna
Można pójść za określeniem optic white. Wydaje mi się, że Gap na zalando zawsze wśród swoich bluzek ma ten kolor. Ja mam elegancki t-shirt z długim rękawem w łódkę i bardzo mi pasuje: niebieski.
Nie umiem zaplanować zmian w ubiorze. Jakiś impuls musi mnie do tego zmusić. Nie wzoruję się na nikim, ponieważ uważam, że każda z nas jest indywidualnością i to, co na siebie zakładamy, jest wypadkową burzy mózgu i warunków zewnętrznych. Wiem, że zawsze będę nosić ciemniejsze kolory i proste rzeczy. Wyjątkiem są letnie miesiące, kiedy światło wymusza na mnie pewną ekspresję, której zdaję się być pozbawiona od października do kwietnia.
Z nowych dla mnie rzeczy polubiłam marynarki. Wymuszają lepszą postawę i dyscyplinują sylwetkę. Zgarbione plecy w żakiecie to po prostu porażka. Jeśli nie wierzycie, poproście koleżankę, aby zrobiła wam zdjęcie z ukrycia.
Dojrzałam też do ubrań ze skóry, szczególnie w górnych częściach garderoby, pod warunkiem jednak, że jest w znakomitym gatunku. Staram się też częściej zakładać większe, wiszące kolczyki. Małe, niepozorne wkrętki i delikatne łańcuszki kiepsko współgrają przy twarzy powyżej 40 roku życia, nawet, jeśli jest idealnie zadbana. Z wiekiem rysy twarzy stają się bardziej wyraziste i tego rodzaju biżuteria wygląda jakoś tak „pidżamowo” i niewystarczająco.
Myślę sobie też, że chciałabym bardziej bawić się modą i nie traktować zestawów, które na siebie zakładam śmiertelnie poważnie, zupełnie, jakbym zaraz miała być poddana jakiejś surowej ocenie. Czyż kobiety noszące się nonszalancko nie wyglądają lepiej niż te spięte i myślące wyłącznie o nieskazitelności? Nieskazitelność nie idzie w parze z uśmiechem i błyskiem w oku.
Obecna sytuacja faktycznie nie sprzyja większym zakupom, ale sprawia, że mam czas na wynajdywanie w sklepach internetowych dodatków do rzeczy, które już mam w szafie. Oraz porządków w garderobie. Doszycia brakującego guzika, zwężenie odstających brzegów bluzki pod pachami, przejrzenia biżuterii, którą kiedyś odłożyłam z nadzieją, że jeszcze ją wykorzystam. Pogrupowania bielizny, wyrzucenia dziurawych majtek, uprania akcesoriów do makijażu.
Ja po urodzeniu syna pogodziłam się ze swoją paletka barw i obcięłam włosy(krótko ale super mi z tym) zaczęłam tez zwracać uwagę na to co wygodne, a nie modne i może zabrzmi to górnolotnie, ale przestałam bać się być sobą, ubierać się tak jak chce się ubierać, mówić co chce powiedzieć. Mały człowiek dał mi sile, żeby odpowiadać na pytania a dlaczego zrobiłam/powiedziałam tak i tak. Chce być prawdziwa w jego oczach i chce żeby był sobą od pierwszego dnia.
Swietne założenia! Przyznam, że i za mną ciągle chodzą białe buty, ale… niestety obawiam się, że są nie dla mnie z prostej przyczyny. Nie potrafiłabym utrzymać ich w należytej czystości. A Ty jak sobie radzisz z tym problemem, o ile u Ciebie występuje ??
Sznurówki piorę, a buty czyszczę za pomocą szczoteczki do zębów i wody z proszkiem do prania i jestem zadowolona. Widziałam u szewca całą półkę z produktami do białych butów i sama nie wiem czy coś takiego ma sens, kiedy proszek spoko daje radę :)
Super zmiany, jako czysta zima jestem bardzo ciekawa Twojego nowego stylu, szczególnie tej bieli, bo też biel uwielbiam i dobrze w niej wyglądam, a butów innych niż białe nie miałam od dawna, no poza letnimi sandałami, które mam żółte. U mnie też spore zmiany, właściwie porzegnałam się ze wszytstkim co w moim stylu zawierało jakiś romantyzm i element retro, hafty, kwiaty, frędzle, etniczne elementy. Mam jeszcze ze dwa zestawy, które noszę z sentyymentu, ale reszta naturalnie odchodzi w przeszłość. Mam w tej chwili ochotę na bardzo współczesne rzeczy, takie bardziej z przyszłości niż nawet teraźniejszości nie mówiąc o przeszłości. To jeszcze dla mnie trudne do nazwania, ale zależy mi na pewnym futurystycznym efekcie. Przeżywam faacynacje robotniczymi ubraniami i mam kilka kombinezonów, ogrodniczek i kurtek z działu odzierz robocza w second handzie. Czerwony kombinezon- jak na mnie skrojony- to w sumie moje ulubione ubranie już od roku i chodzę w nim ile tylko się da. To bardzo proste jak na mnie rozwiązanie jedno ubranie, bez żadnych warstw i wzorów, ale jego krój i kolor są tak mocne, że barszo krzyczy mimo swojej prostoty. Mam też nowy ulubiony kolor- taki mieniacy się pomiędzy niebieskim, zielonym a fioletem jak rozlana benzyna. Mam w tym kolorze piękne eleganckie spodnie i T-shirt i wciąż szukam innych fajnych rzeczy. Z drugiej strony dopadają mnie jakieś powroty do modowej przeszłości i moich fascynacji z wczesnego bycia nastolatką. Marzyłam wtedy całym sercem o kurtce z kolekcji Desigual Cirque du Soleil, ale było to totalnie poza moim finansowym zasięgiem. Teraz przypomniałam sobie o tym marzeniu i kupilam tę kurtkę. To chyba najpiękniejsze ubranie jakie miałam kiedykolwiek, mogłabym na nią patrzeć godzinami. Ma zaszyty w sobie fragment kostiumu jednego z artystów Cirque du Soleil. Noszę ją do tych moich eleganckich spodni w moim ulubionym kolorze, które pasują idealnie. No i tym razem czuję sie też super stylowo przygotowana na lato i nie mogę się już go doczekać.
oooo zmiany pięknie u mnie zmiany we wnętrzach na razie, a styl zostaje ten sam tylko dokupuje niektóre części garderoby =)
Bardzo inspirujący wpis :) Właśnie jestem w trakcie takich zmian od ponad roku. A zaczęło się od … „ciuchów po domu” i frustracji wywołanej swoim widokiem w lustrze. Te wieczne dresy/leginsy, bluza, wyciągnięty t-shirt meh… O ile leginsy narazie zostaną bo muszę zmieścić rosnący ciążowy brzuszek, a niestety ciężko jest znalezc w lumpeksie w dobrym stanie spodnie ciążowe (a nie chce wydać miliona monet na coś co zaraz będzie zbędne) to jako górę wybieram koszule i czuję się o niebo lepiej. Przestało mi wisieć to jak wyglądam w domu, bo nikt mnie i tak nie widzi, ale przecież ja siebie widzę. To też przełożyło się na moje outfity wyjściowe, chętniej sięgam po koszulę czy marynarkę na t-shirt, polubiłam połączenia trencza z prostymi sneakersami, ulubione spodnie to nadal jeansy, ale już nie rurki, najlepiej lekko rozszerzona nogawka od wysokości kolan. Od roku podpatrywałam tzw french it-girls i myślę, że ta niewymuszona elegancja przemycana na co dzień wreszcie była tym czego było mi brak pomiędzy czymś zbyt sportowym, a czymś zbyt eleganckim. Bardzo lubię też styl lat 70′, ale w wydaniu bardziej współczesnym i chyba dlatego tak polubiłam ten styl znad Sekwany. To jest coś w czym dobrze się czuje i co pasuje do mojego charakteru, nie tylko sylwetki. Powoli przekładam to na swoją szafę i dopasowuje do trybu życia, odkryłam na nowo moje stare jeansowe dzwony, które kiedyś kochałam nosić latem do sandałów na platformie i dopasowanej bluzki wpuszczonej w spodnie, a jesienią zamszowe botki i ramoneska lub marynarka w delikatna kratkę, omijam mocne połączenia kolorów i geometryczne kwadraciki, raczej coś subtelnego. Może dla kogoś to wyda się kopiowaniem kiedy tak to opisuje, ale jeśli już kogoś kopiuje to siebie sprzed lat i tylko dokładam lub odejmuje pewne elementy, mając 30 na karku przypomniałam sobie, że w gimnazjum już tak nosiłam się, a o trendach 15 lat temu wiedziałam tyle co kot napłakał. Mozna to nazwać powrotem do korzeni :) Nie szaleje jednak z kolorami – biel, czerń, granat, szarości, pudrowy róż, bordo, chłodne brązy i beże, morela, baby blue, wrzos, jeasny czarne, białe, blue jeans, byle nie były cieniowane, tylko jednolity kolor. Z wzorów polubiłam drobne groszki i drobne kwiaty, jakikolwiek wzór w dużym formacie źle na mnie wygląda. Problem mam z paskami, lubię je, ale coś nie współpracuje tu z moją urodą, chociaż same w sobie zawsze podobały mi się. Ostatnio znalazłam zdjęcia babci mojego męża, sprzed 20 lat na których widać, że nawet podczas prac w ogródku miała na sobie luźną koszulę i spodnie a’la cygaretki. Spodziewając się córeczki nie chce by pamiętała swoją mamę w wiecznie w powyciąganych dresach i spranych t-shirtach, ja sama już źle się czuje w tym wydaniu. Te ciuchy zostawiam na ćwiczenia. Może zaraz ktoś zarzuci, że przy dziecku wszystko szybko się brudzi, ok ale czy to t-shirt czy koszula to i tak trzeba się przebrać tak czy siak, nie wyobrażam sobie chodzić tak cały dzień kiedy zadzieje się awaria ;) A dzięki lumpeksom mam dostęp do nieprzebranych ilości ładnych ubrań w cenie nawet 1zł za sztukę. Pozostaje najtrudniejsza część, zaadaptować to do trybu życia
Kasiu, jesli zainwestujesz w dwie pary niedrogich ciążowych dżinsów z sieciówki, a masz popularny rozmiar, to latwo je odsprzedasz potem, a moze jeszcze i ponosisz pare miesiecy po porodzie. W ciazy i zaraz po robimy sobie mnostwo zdjec wiec warto czuc sie dobrze w tym co nosimy. Przy dziecku potem faktycznie wszystko sie brudzi, warto wiec miec pare podkoszulkow wiecej i zwlaszcza wzorzyste rzeczy. Ja zeby zachowac czystosc narzucam na swoje rzeczy szlafroczki kimona. Potem szybko je zdejmuję i moge od razu wyjść;)
Helen, chyba masz rację, dwie pary to bedzie nawet optymalnie :) W 24 tyg jeszcze noszę stare jeansy metodą na gumkę recepturke xD ale zaraz będzie problem. Fajny patent z narzutką, muszę go zapamiętać :D
A jeśli planujesz kiedys dziecie nr 2, to dzinsy warto wlozyc do szafy, bo brzuszek wyskakuje wcześniej przy kolejnym berbeciu wiec i takie spodnie z „golfem” nosi sie jeszcze dluzej;)
Przez ostatnią „nową” klasyfikację siebie jako ciepłego typu, dużo rozmyślam (i dużo poszukuję w sklepach internetowych) nad modyfikacjami stylu, a raczej nad wprowadzeniem nowych kolorów, bo fasony i połączenia raczej mam ogarnięte.
Mam za sobą czystkę szafy, wystawiłam już nawet ubrania na lokalnym serwisie ogłoszeniowym, chcę zrobić to samo z butami, ale przez obecną sytuację trochę nie widzę w tym sensu – ludzie raczej nie są teraz zbyt chętni na spotkania z randomami z internetu, którzy mogą im sprzedać wirusa…
Jeszcze przed epidemią zdążyłam kupić sobie dwie nowe, basicowe rzeczy – bawełniany sweterek w ciepłej, leśnej zieleni oraz bawełnianą bluzkę z długim rękawem w kolorze bordo. Całkiem te rzeczy lubię, choć nie czuję się sobą zachwycona, więc mam wrażenie, że to jeszcze chyba nie to.
Mam już pewną wizję, jak chciałabym wyglądać latem, ale nie wiem, na ile w ogóle będzie sens, tzn. czy wrócimy już do normalnego funkcjonowania. Ale jeśli tak, to w moich planach zakupowych są:
– biżuteria w złotym kolorze – delikatne kolczyki do noszenia na co dzień, pierścionek
– skórzane klapki, ale nie takie birki-ortopedy, tylko bardziej tego typu: https://www.eobuwie.com.pl/media/catalog/product/cache/image/650×650/0/0/0000207068612_01_mw.jpg
– torebka formatu A5 lub odrobinę większa, z miękkiej skóry lub płótna, w jakimś miękkim i plastycznym kształcie i jasnym, letnim kolorze – beż lub karmel…
Zamierzam też często nosić latem sukienki maxi, których mam już kilka i całkiem niedawno kupiłam nową z Mango. Myślę, że mój styl będzie się teraz dzielił na dwie opcje w zależności od pory roku – jesień, zima i wczesna wiosna to prostota w fasonach, jednolite kolory, raczej ciemne; a lato – więcej jasnych kolorów (i ogólnie więcej „kolorowych” kolorów), sporo wzorów i ogólnie więcej fantazji :)
Mario ja troche nie na temat,ale czy bedziesz jeszcze kiedys analizowac styl naszych rodzimych gwiazd? Jesli tak to podsuwam pomysl na Dominike Kulczyk,ostatnio zafascynowal mnie jej styl :D ona jest taka niezauwazana,a niektore jej stylizacje zwalaja mnie z nog,szczegolnie te aktualniejsze