Źródło inspiracji
Memphis – grupa projektowa założona w latach osiemdziesiątych we Włoszech przez Ettore Sottsassa.
O co chodzi z Memphis?
- Pod koniec 1980 roku, w Mediolanie, słynny włoski architekt i designer Ettore Sottsass, założył wraz z innymi designerami grupę projektową, która miała wpływ na estetykę lat osiemdziesiątych.
- Nazwa grupy „Memphis” jest inspirowana piosenką Boba Dylana, która leciała w trakcie spotkania założycieli grupy, ale słowo Memphis jest również o tyle symboliczne, że można odnieść je do nazwy miasta będącego centrum kultury Egiptu oraz do miejsca narodzin Elvisa Presleya. Ta różnorodność znaczeń i ich swoista ironiczność pasowała do założeń poczynionych co do działalności grupy.
- Główną pobudką do stworzenia grupy było znudzenie zwracaniem uwagi wyłącznie na funkcjonalność rzeczy. Na pierwsze miejsce została wyniesiona forma.
- Projektowano głównie meble, ceramikę, tkaniny.
- Grupa działała do 1987 roku.
Zachęcam Was do obejrzenia tego krótkiego filmu, po którym będzie już dla Was oczywiste o co w ogóle chodzi. Film jest po angielsku, ale obrazy mówią same za siebie!
Charakterystyczne dla Memphis
- estetyka nazywana czasem anty-designem ponieważ miała za nic dobry smak
- inspiracja art deco, popartem, kiczem
- łamanie zasad
- geometryczne wzory
- bardzo słynny wzór: bakteria
- wzory bardzo graficzne: niemalże komiksowe albo kojarzące się z kreskówkami
- żywe, jaskrawe kolory
- nieoczywiste bryły: walce, stożki jako budulec mebli
- kontrasty
- humor, celowa infantylność
- odważne łączenia różnych nurtów, eklektyzm
- najważniejszy materiał: plastik
- osobowość artysty ma być widoczna w jego pracach
- pogarda dla minimalizmu
- tanie materiały w luksusowych wnętrzach
Wielbicielem Memphis i kolekcjonerem rzeczy w tym stylu był Dawid Bowie, którego kolekcja składająca się z ponad 400 rzeczy została sprzedana w 2016 roku za 1,4 mln funtów.
Dlaczego zwróciłam uwagę na Memphis
Zupełnie szczerze i bez ogródek powiem Wam, że nie jestem fanką postmodernizmu (wydaje mi się, że na blogu doskonale to widać!), a podjęcie się tematu Memphis jest dla mnie ogromnym krokiem w bok z mojej strefy komfortu. Ale ten krok musiał nastąpić, bo poczułam ciekawość, oglądając (w sumie przez przypadek) jakiś film dokumentalny o pracy Sottssasa. I żeby być wobec siebie całkowicie uczciwą zaczęłam drążyć. Mam nadzieję, że nie grozi mi bycie taką osobą, która mówi, że czegoś nie lubi i później nie potrafi się zdystansować i podjąć jakiegoś tematu tylko ze względu na dumę.
Memphis absolutnie nie biorę w całości, ale są tu pewne założenia, które dla mnie mają sens w kontekście trendów tego sezonu i tego jak widzę swój styl w najbliższych miesiącach.
Czego mi przez ostatni czas głównie brakowało, a co widziałabym jako inspirację Memphis to:
- wykorzystanie tanich, kiczowatych materiałów jako budulca -> doskonale widać to w trendach tego sezonu: w gloryfikowaniu sztucznej, ale tak dosłownie „sztucznej” biżuterii np. z plastiku lub akrylu, okryć wierzchnich z winylu czy transparentnego obuwia, torebek, plecaków itd.
- kolorowej geometrii jako motywu we wzorach -> ten sezon jest doskonały, żeby kupić ubrania i dodatki w wyrazistych kolorach łączonych bezwstydnie ze sobą: gryzących się, jaskrawych, bezczelnych.
- mocne wyrażanie osobowości -> minimalizm w pewnym sensie zapewniał nam niewyróżnianie się z tłumu, tworzył skorupkę może nie nijakości, ale jakiejś unifikacji, gdzie było bardzo mało miejsca na szaleństwo
- za dużo stonowania i spokoju rodzi radykalną reakcję -> minimalizm estetyczny kiedyś musiał się usunąć się w cień i dobrze: bo co za dużo, to niezdrowo. To naturalny odruch, iść teraz w coś przeciwstawnego.
- klimat lat 80 -> dalej jestem zafascynowana tą dekadą, którą postanowiłam eksplorować i przyjmować z całym dobrodziejstwem, nie tylko początkami ery supermodelek, ale również z kiczem i mocnymi kolorami.
Jak przenieść tę inspirację na ubiór?
Tak wyraziste inspiracje jak wzornictwo Memphis świetnie sprawdzą się w towarzystwie czegoś prostego i niewymagającego myślenia. Białe t-shirty, czarne golfy, proste jeansy, małe czarne, oczywiste w swojej formie trencze widzę jako tło. A samo Memphis widzę w dodatkach, królujące na standardowym, niczym się nie wyróżniającym tle właśnie.
I właśnie tego szukałam: kolczyków, toreb, apaszek, butów, no może spódnic, które będą tętniły kolorami i energią.
Zestawy w tym stylu
Sukienka (grochy) Kombokolor
Sukienka (bakterie) Warsztat pracy
Plecak Michael Kors
Baleriny Caprice
Perfumy Dior
Trencz Pro-be
Kolczyki Czaki Bransoletki
Apaszka Reserved
Apaszka Polscarf
Buty HÖGL
Kolczyki Asos
Kolczyki Zara
Sukienka Mango
Buty L37
Torba Reisenthel
Bluzka Simple
Spodnie Simple
Apaszka Zara
Torebka Furla
Buty Gino Rossi
Żakiet Top Secret
Koszulka Mango
Jeansy Pull&Bear
Torebka Tommy Hilfiger
Buty Gino Rossi
Jeśli macie ochotę poczytać więcej o Memphis, to zachęcam do lektury artykułu Design postmodernizmu na przykładzie twórczości mediolańskiej grupy Memphis Ewy Pokorskiej.
Zdjęcia w tym wpisie dzięki uprzejmości Raquel Cayre, która prowadzi na instagramie profil @ettoresottsass.
Zdaję sobie sprawę z tego, że lata 80 albo się kocha, albo nienawidzi. Jak to jest u Was? Czy słyszałyście wcześniej o grupie Memphis? Czy są jakieś elementy w ich wzornictwie, które do Was przemawiają?
Jak patrzę na te zdjęcia, to mam przed oczami kilka moich znajomych, które w całości ubierają się w takim stylu. Patrzę na nie z zafascynowaniem i podziwem: nie dość, że w ich stroju tyle się dzieje, to jeszcze są w stanie dopasować te elementy do siebie, ich uroda może to udźwignąć, a one czują się komfortowo wyróżniając się z tłumu.
Przyjemnie się na to patrzy, ale ten nurt jest mi tak odległy, że nie potrafię się tak ubrać czy zaaranżować wnętrza nawet w wyobraźni. Zresztą sądzę, że gdybym kupiła jakieś szałowe kolczyki czy torebkę, to i tak przed wyjściem z domu siegalabym po złoto, srebro i czarną, skórzaną torbę :D
Nie znam absolutnie nikogo, kto by się w całości ubierał w takim stylu, więc aż chciałabym zobaczyć takie „przypadki”. Dla mnie to ma sens przede wszystkim jako mocny akcent. Od czasu do czasu nie zaszkodzi :)
Grupy nie znałam wcześniej, ale muszę przyznać, że niektóre z ich projektów bym bardzo chętnie przytuliła. Są takie po ludzku radosne, z całym tym południowym brakiem spięcia. I też mnie inspiruje fascynacja tworzywem jako takim. Gdzie plastik jest sobie plastikiem, nie udaje skóry, szlachetnych kruszców i drogich kamieni, bo też i nie musi (falsyfikatom w stylu plastikowe kocie oko mówię brrr i grrr). A w formie typu wielki plastikowy kolczyk albo bransoletka, nawet lubię sztuczną biżuterię. Ba, nie uważam, że profanacją jest oprawienie plastra plastiku w złoto itd. Jest to awangardowe, no i super! :) Czy przezroczyste plecaki: miałam taki 20 lat temu i znów bym kupiła, a co ;)
Mam podobne zdanie, też nie przeszkadza mi sztucznizna, a wręcz widzę w niej swoisty urok! A ja miałam lakierowany czarny plecaczek i też bym taki chciała teraz :)
Zawsze mnie to zadziwia, że połączenie różnych wzorów może ze sobą tak świetnie współgrać. Bluzka w paski i kolorowa apaszka to w mojej głowie już za dużo, dlatego sama nigdy bym się tak nie ubrała. Ale jak widzę kogoś na ulicy w takiej stylizacji to patrze z zachwytem i podziwem :) Niestety, we mnie tkwi jakaś blokada, że tylko jeden wzorzysty element w outficie jest dopuszczalny. Ale inspiracja Memphis bardzo do mnie przemawia – lubię takie odważne i kontrastowe barwy :)
Ja w praktyce również kończę tylko z jednym akcentem. Niektórym po prostu taki rozrzut wzorów nie służy i ja siebie umieszczam w tym gronie :)
może to pozostałość po studiach na architekturze, ale nie znoszę postmodernizmu… choć, oczywiście, samo zagadnienie jest ciekawe (na zajęciach głównym przykładem był Venturi, o Memphis zaledwie wspomniano, a mnie nie zaciekawiło na tyle, żeby się samodzielnie temu przyjrzeć), to polskie „perełki” postmodernizmu z lat 90. zdołały mi skutecznie tą estetykę obrzydzić :P w naszym bieda-wydaniu to kiczowate kolorki tynku i tandetne ozdóbki poprzyczepiane przypadkowo w różnych miejscach na budynku, najczęściej ze styropianu – każdy widział tego mnóstwo na naszych ulicach. Twoje przykłady na wykorzystanie tego trendu są jednak świeże i zwyczajnie ładne! ciekawa torebka albo duży graficzny wzór na neutralnym tle są interesujące, a nie kiczowate :) podziwiam, że potrafisz przejść ponad osobistymi preferencjami i stworzyć coś pięknego z… no cóż, z niepięknego ;)
Staram się często dostrzec w czymś co pozornie do mnie nie pasuje coś pozytywnego i takie obserwacje często bywają zaskakujące. W gruncie rzeczy, jeśli na każdą rzecz patrzylibyśmy przez pryzmat tego, co ona może dla nas zrobić, a nie tylko przez „jak się nie podoba, to olewam”, to może stalibyśmy się bardziej kreatywni :)
Dobrze to Dziadova napisała, plastikowy plastik jest ok, właśnie gorzej jak się go na siłę uszlachetnia i ma udawać inne materiały.
Nic o tej grupie wcześniej nie wiedziałam, ale od początku oglądania stylistyka skojarzyła mi się właśnie z Davidem Bowie.
Ach, w moim stonowanym mieszkaniu mam graficzne poduszki zółto czarne, Memphis na 100% :)
Ogólnie nie lubię takiego zestawienia podstawowych kolorów, kojarzy mi się z przedszkolem. W sumie takie nowoczesne widziałam tylko w necie, w realu przeważa kolorystyka zielono-pomarańczowa:/
W modzie teraz dla mnie do przyjęcia byłaby tylko torebka z jakimiś szalonymi wzorami i kolorami noszona do szarego zestawu.
Dla kobiet o silnym temperamencie i wyrazistej urodzie takie akcesoria na pewno będą pasować.
Mario, czytam Twoją książkę, dostałam 09/04. Napisałam pod wcześniejszym postem, ale i tu powtórzę, to sama przyjemność mieć zbiór Twoich wskazówek w książkowej formie. Gratuluję jeszcze raz!
Kass, dziękuję :) Ja również mam mocne skojarzenia z przedszkolem właśnie. Jednak dla mnie są one pozytywne! Z przedszkolem i Powrotem do przyszłości II :)
Tak też mam to skojarzenie. Wydaje mi się, że wtedy to był bardzo modny styl nawet w takich codziennych tanich przedmiotach. Mój dziecięcy tapczan był totalnie memphis- szary w „bakterię” i geometryczne wzory w neonowych kolorach na tym szarym bakteriowym tle.
chyba każdy szanujący się tapicer w latach 90. miał tą tkaninę w magazynku :D moja kuzynka też miała amerykankę w identyczny wzór
Z tego stylu mogłabym wziąć dla siebie geometryczne wzory. Najlepiej wlasnie na apaszkach, może jakaś bluza…. Plastikowa biżuteria wydaje mi się kiczowata, tandetna. Nadmiar wzorów i kolorów przyprawia mnie o zawrót głowy, ale ja uwielbiam minimalizm i jeszcze mi się nie znudził.
A znasz bloga http://love-aesthetics.nl/ Bo to jest właśnie dla mnie idealny przykład łączenia minimalizmu z plastikiem :) W sensie: plastik nie musi być tandetny!
Nie znam, ale chętnie poznam. Dziękuję
Odnoszę nieodparte wrażenie, że ten styl to jest dokładnie to od czego chcemy uciec np. zaglądając na Twojego bloga. Sklepy przepełnione są rzeczami, które są całkiem ładne, a potem nie ma ich do czego dopasować. Tak właśnie jest z tym stylem. Trzeba mieć dużo takich torebeczek, apaszek i butków żeby je w miarę swobodnie łączyć na co dzień. Trzeba również mieć na to miejsce w szafie i dobrą pamięć do wszystkich plastikowych kolczyków które się kupiło. Rozumiem, że moda nie musi być zawsze praktyczna, ale dla mnie to już przegięcie.
Hm, patrzę na to zupełnie inaczej. To jest właśnie doskonały przykład inspiracji, która może urozmaicać codzienność – niekoniecznie trzeba iść na całość. Ja bym raczej nie poszła, ale mam ochotę na jedną, dwie rzeczy z silną geometrią albo z plastiku. To niech takie rzeczy będą właśnie przeładowane, kolorowe i niech będą wręcz parodią samych siebie :)
Cześć,
Bardzo daleko mi do tego stylu, nigdy bym się tak nie ubrała, ale sądzę, że może być niesamowitą inspiracją dla wielu osób i rzeczywiście widać, że sporo trend setterow inspiruje się taką modą.
Planujesz jakaś stylizację na sobie w tym stylu? To byłoby bardzo ciekawe!
Pozdrawiam,
Kasia
Chciałabym jakąś zrobić, to na pewno. Jeszcze nie zdecydowałam czy z sukienką, szalem czy kolczykami, ale na pewno zrobię!
Kiedyś, gdy byłam dużo młodsza, byłam bardziej otwarta, i pewne elementy takiego stylu mogły „przejść”. Dzisiaj jestem już tak zdecydowana i zdefiniowana , że nie ma opcji zaistnienia u mnie powyższej estetyki. Uwielbiam piękno, minimalizm i klasykę. Kiczowi mówię nie.
Myślę że to ma sens :)
Super, to czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam,
Kasia
Jestem w szoku! Moglabym sie w tym stylu odnalesc, choc zawsze widzialm sie jako minimalistke. Proste formy, paski, plamy koloru na neutralnym tle. Mogalbym zalozyc i jutro! Nie lubie koronek i kwiatkow w moich stylizacjach, ale to tuta: Jak najbardziej sie w tym widze (trudno sie przyznac przed samym soba, ale troche kiczu moglabym przemycic).
Ps, przepraszam za brak polskich znakow.
:) Choć dziwnie mi się używa tego przymiotnika, to dla mnie ten styl jest taki ARTYSTYCZNY :)
Styl mnie kompletnie nie bierze, ale wpis doskonały.
Dziękuję Ci bardzo :)
I to są lata 80, które lubię! Nie przepadam za ich bogactwem (w znaczeniu złoto i kryształy, jak w Dynastii), ale ta surowość, indywidualizm, pop art, nawet (a może zwłaszcza ;) ) kicz bardzo do mnie przemawiają. Jednocześnie wiem, że nie będę dobrze czuła się cała ubrana w tym stylu, dlatego wybieram raczej dodatki, albo coś co nie jest tak „homogeniczne” i jest bardziej w moim-moim stylu. Nazwała bym to… Mrocznym Memphis? Nie wiem, w każdym razie lubię te elementy raczej ostrzejsze albo na czarnym, ponurym tle. Uwielbiam winyl, szukam sobie takich spodni (w kroju jeansowym, nie legginsowym), bo kurtkę już mam i myślę o all-vinyl looku ;). Widzę też plastikowe, kolorowe elementy i akcesoria do długiej, koronkowej sukni (czarnej, oczywiście). Właśnie przez takie połączenia kolorystyczne mocno inspiruje mnie też cyber punk i inne alternatywne style, a moim jedynym problemem jest to, że rzadko podobają mi się eleganckie stroje. A przecież nie pójdę na rozmowę kwalifikacyjną w dwukolorowych, kraciastych spodniach! A tak je uwielbiam…
Jeju! Teraz widzę jak się rozpisałam! Przepraszam, zawsze tak mam jak widzę coś, co mi się podoba ;D
Ale to jest fantastyczne, co napisałaś. Mroczne Memphis. Te dwie pierwsze sukienki trochę się w to wpisują :)
Są kobiety, którym „plastik” zwyczajnie pasuje, ale są też takie, którym nie będzie pasował, nawet jako hit sezonu.. Zawsze będą wyglądać na przebrane i sztuczne, ale nie w taki sposób jakby akurat chciały… Ciekawa jestem Mario, jak Ty dopasujesz go do siebie-spodziewam się, że nas zaskoczysz, oswajając Memphis po swojemu. Mi bardzo podobają się tu kolory-żywe, głębokie, w kontrastowych zestawieniach- to jest to, w czym dobrze się czuję, szczególnie latem!
Jeszcze się waham czy kolczyki, czy szal, czy sukienka :)
Uuu, te buty z gino rossi są prześwietne – co za podeszwa! Szał, może w weekend obejrzę na żywo. Nie przepadam za butem sportowym jako takim (chyba, że na spacer do lasu), ale te mają linię, mniam. Dobry namiar :)
Miałam zajawkę ma Memphis ze 2 lata temu (a zapas plastikowych bransolet – od 6), chyba muszę odkurzyć (i zajawkę, i bransolety). W ogóle na wiosnę tego roku postanowiłam się trochę odblokować i nie wpuszczać się (na własne życzenie, z lenistwa, z obawy…) w bardzo bezpieczne, klasyczne zestawy. Są ok, sprawdzają się, wyglądam w miarę – ale mdło, bez konturu i pazura. Dałam sobie bana na czerń (już za dużo) i na spinanie się, że wszystko ze wszystkim musi pasować. Za to więcej luzu, zabawy, koszul w grochy i różowych torebek. Dlatego Sottsass – jak najbardziej na patrona się nadaje. Dzięki za przypomnienie :)
To w takim razie bardzo się cieszę, że inspiracja przypadła Ci do gustu. Ja dzisiaj zrobiłam krok w kierunku Memphis i kupiłam tę sukienkę Kombokolor z pierwszego kolażu :)
Ha, to super! Bardzo jestem jej ciekawa na żywo – bo trochę kusi, oj kusi…:)
O wow! Mario cudowny wpis! Wizualnie to chyba mój ulubiony Twój post. Szczególnie wnętrza są po prostu cudowne, zapisuje wszystkie zdjęcia do mojego folderu marzeń o domu idealnym, ten mebel z ostatniego zdjęcia zamierzam bezczelnie skopiować przy najbliższej przeprowadzce. Ten styl to totalnie ja! Gdybym miała wybrać i ubierać się w jednym wyrazistym stylu to na pewno byłoby to właśnie to. Zimą zdarza mi się jeszcze skręcać w stronę jakiś kwiatów i welurów, ale postanowiłam, że w tym roku zrobię letni eksperyment i do kolejnej jesieni będę się ubierać właśnie tylko tak. Uwielbiam ten styl właśnie za to, że można moim zdaniem nim najwięcej „powiedzieć” posklejać różne rzeczy ze sztuki i popkultury i skonstruować komunikat w stroju- to właśnie piękno postmodernizmu. Sama nie posuwam się w tym jeszcze tak daleko jak bym chciała, bo czuję jakąś granicę społeczną, której nie chcę przekroczyć, ale śledząc instagramy różnych japońskich street fashion widzę często świetne przykłady. Mój osobisty ulubiony strój w tym stylu, który noszę w kółko do zdarcia to obcisła sukienka cała w komiks „Pora na przygodę” do tego marynarka w taką kostkę w neonowych kolorach jak wzór na nie działającym starym telewizorze, rajstopy w kolorze fuksji, skarpetki już dosłownie w ten wzór na zepsutym telewizorze, naszyjnik żarówka, kolczyk- różowy szkielet syreny, białe mono martensy, kobaltowa kreska na oku i czerwona szminka. To taki zestaw, w którym czuję się najbardziej sobą. Mojej urodzie służą wyraziste kontrasty i dzikie kolory w połączeniu z geometrycznymi wzorami. Jestem z natury dosyć „plastikowa” z urody i kiedy próbuję założyć coś bardziej „naturalnego” wyglądam jak te koreańskie porcelanowe aktorki próbujące grać w filmie europejskie średniowieczne chłopki. Jakbym była bardzo nieudolnie przebrana. Wyglądam dobrze, albo w takim stylu, albo w czymś bardzo prostym i minimalistycznym, a tego drugiego po prostu nie cierpię, aż mnie skręca. Latem mam zawsze problem, że nie mogę pobawić się warstwami i łączeniem wzorów, bo jest na to za gorąco i muszę założyć jak najmniej, przez to czuję się zazwyczaj jakaś okropnie za skromna, niedoubrana i szara jakbym szła wyrzucić śmieci. Postanowiłam, więc że w tym roku będę chodziła tylko w sukienkach w geometryczne i popartowe wzory, bo w nich ze wszystkich moich prób wykreowania letniego stylu czuję się najlepiej i postawię na wyraziste dodatki w bardzo dużej ilości. Niestety nie mogę nosić dużych, ciężkich kolczyków, bo mam strasznie wrażliwe uszy. Nie rzuciły Wam się może gdzieś w oczy bransoletki w tym stylu? Albo naszyjniki? Broszki? Chcę też uszyć sobie kilka materiałowych wielkich toreb, w różne wzory, żeby chociaż w ten sposób rozładować moją potrzebę łączenia. Zdecydowanie jest to teraz mój czas na zakupy, nie zamierzam przechodzić kolejnego lata w czterech sukienkach, które akceptuje. Mam już kilka na oku i Twój wpis zmotywował mnie do dalszych poszukiwań. Jeśli, któraś z Was widziała gdzieś jakieś letnie bawełniane, albo jedwabne sukienki w tym stylu w palecie czystej zimy dajcie też proszę znać.
Milion serduszek zostawiłabym pod tym komentarzem :) Taką biżuterię to po prostu znajdziesz w sieciówkach, ale można też wpisać w Etsy „plexiglass jewelry” i wyskoczą takie cuda, że głowa mała! Ja sobie kupiłam Kombokolor dzisiaj, bardzo Ci polecam tę markę!
Bardzo fajny i merytoryczny wpis. Podobają mi się sukienki w grochy. Ostatnio kupiłam sobie parę na sosimply. W końcu warto chodzić w tym co się lubi. Twój wpis zmotywował mnie by dalej szukać nowości modowych i po prostu eksperymentować z modą. Może akurat coś mi wpadnie w oko.
:)
Dziękuję! Zakochałam się w kombokolor. Teraz zbankrutuje ale trudno.
Hm, zestawy ubrań są mimo wszystko dość różne. Jedne bym założyła, a innych na pewno nie.
No pewnie, są różne aspekty tego stylu, które mi się podobają :)
Ja takiej estetyce mówię definitywnie: nie! Przerost formy nad treścią i zwyczajny turpizm. Szczęśliwie nawiązań do tego kolorowego zawrotu głowy nie widuję zbyt wiele.
Wiem, wiem, raczej nie przechodzi się obojętnie obok tego: albo kochasz, albo nienawidzisz!
To jest tak bardzo nie moje, że nie wymieniłabym nawet jednej rzeczy z mojej szafy (czy nawet wystroju mieszkania), która by była z tego nurtu. Ale wpis jak zawsze czytało się bardzo przyjemnie :))
Wspaniały wpis. A to zdjęcie główne! Szaleństwo :) Uwielbiam intensywne kolory, chociaż moja szafa jest w 90% przepełniona czernią. Taki wyszło przy wypracowywania bazy: czerń, granat i jak najbardziej mi to odpowiada. Ustalmy to – największą różnorodność krojów mają właśnie czarne ciuchy, dlatego nic dziwnego, że w każdym sklepie znajdzie się coś pięknego w czerni. Ale po czystkach, definiowaniu klasyków, form, uniformów, nadeszła najwyższa pora na ożywienie stylu! Bardzo tego potrzebuję, a słońce za oknem i wiosna w powietrzu jeszcze bardziej temu sprzyjają. W grudniu dostałam przepiękną apaszkę z dużym akcentem błękitu. Niedoawno zamówiłam błękitne sneakersy Vagabond (przy okazji polecam miłośniczkom bardziej sportowego stylu, bo buty są wygodne i dobrej jakości, zdecydowanie warte swojej ceny, czego się trochę obawiałam. A to już trzecia para! :)). Trochę się wahałam, nie byłam pewna czy je zostawić. Ale jak założyłam do nich apaszkę – to było to! Absolutna miłość. Akcent przy twarzy i na stopach tak łączy stylizację, że tak naprawdę najmniej istotne jest co założę jako bazę, bo look i tak będzie wyglądać na dopracowany, przemyślany. Zdecydowanie zamierzam trzymać się tego triku i poszaleć z apaszkami., Okazało się, że to dodatek, z którym czuję się cudownie, chociaż zupełnie się tego nie spodziewałam. Kupiłam też ogromne turkusowe kolczyki w Zarze – są tak ciężkie, że nie wiem czy wytrzymam w nich godzinę, ale i tak czuję, że warto i sprawia mi radość sama myśl, że je mam :) Graficzne wzory i duże nadruki to nie moja bajka, ale akcenty i kolory jak najbardziej. Z mojej strony DWA RAZY TAK – dla pokazanej estetyki i dla Twojego wpisu.
to ciekawe, ostatnio zwróciłam większą uwagę na czerń, bo właściwie świetnie się w niej czuję i mi się podoba, a w sklepach raptem proste koszulki i nic więcej, ani żadnej koszuli, ani bluzek z długim rękawem, nic mi nie wpadło w oko, może to nie sezon teraz na czerń. A Ty gdzie spotykasz te najciekawsze fasony? Pozdrawiam!
To jest ten styl, w którym zaczęła ubierać się (i wyposażać wnętrza) lalka Barbie po fazie na falbany i dekoracje różane (Sweet Roses), w tym stylu są np. meble z serii „All around home”, a kreacją reprezentatywną może być Savvy Shopper Nicole Miller. Dominujące wzory to zygzaki, krzywe trójkąty, kolorowe spiralki, niewyraźne kwiatki i inne „mazaje”. Chyba państwo Kiepscy z serialu mają jeszcze pościel z kory z epoki . Nie lubiłam gdy styl był na szczycie popularności a teraz w sklepach SH przedzieram się przez tony niezniszczalnych , choć spłowiałych ubrań w tym stylu. Wpis jednak mi się podobał i w ogóle zjawisko jest ciekawe i znaczące w historii mody.
Ja jestem zachwycona! Uwielbiam wszelkie trendy, które chcą zaprzeczać tym obecnym, które są eklektyczne i z poczuciem humoru. Gratuluje też wychodzenia ze strefy komfortu Mario! wczoraj byłam na Twoim spotkaniu autorskim, podobało mi się, jak się zastanawiałaś nad odpowiedziami i, że te odpowiedzi były niespodziewane, takie artystyczne. malowałaś nimi. Pozdrawiam ciepło i życzę więcej takich odkryć. Che Viva Memphis!
a zobaczcie proszę, czy to też nie jest czasem czyste Memphis? Rowerzyści na turkusie :) https://wearmedicine.com/p/medicine-sukienka-dawid-ryski-for-medicine-turkusowa-8721
Nigdy bym nie pomyślała, że to coś dla mnie, a noszę z obcasami i czarną szarfą i bardzo dobrze się w takim zestawieniu czuję.
jestem z tych co nie kochają lat 80 =)