Czerń – kolor, który dominował, dominuje i będzie dominował w świecie mody. Przez to, że tak powszechny, często interpretowany jako nudny, a nawet zbyt bezpieczny. Dla wielu jest on synonimem prostej elegancji, dla wielu ucieleśnieniem ubierania się z pazurem, dla wielu kojarzy się z monotonią i choć te interpretacje są na pozór sprzeczne, łączy je łatwość z jaką do czerni można się ustosunkować. Znam osoby, które absolutnie nigdy czarnego nie założą, natomiast ja sama czarny traktuję jako bezpieczną oazę. Wspólnym mianownikiem dla mnie i tych osób jest to, że mamy na temat tej barwy „jakieś” zdanie. Nie każdy jest się w stanie ustosunkować do noszenia wełny, ecru czy sandałów, ale każdy coś może powiedzieć o czarnym.
Nie sądzę, że wiemy wszystko o tym, co ten kolor ma do zaoferowania. Czerń może być tłem, płótnem, na którym odmalowujemy naszą modową wizję. To kolor, który otwiera drzwi do nieograniczonych możliwości wyrazu, że tak to pompatycznie ujmę.
Choć wiele osób ubiera się na czarno, traktując to jako łatwy sposób na stworzenie stylowego wyglądu, prawdziwa magia czerni zaczyna się wtedy, gdy zaczynamy z nią eksperymentować. Gdy zaczynamy doceniać jej głębokość i złożoność, odkrywamy, że czerń nie jest jednolita. Jest tłem, które wydobywa najmniejsze detale, podkreśla wyrazistość dodatków i gra światłem na różnych fakturach.
Zawsze kiedy ubieram się na czarno, a jest to częściej niż rzadziej, staram się zwracać uwagę na trzy rzeczy. Jeśli jednej z nich nie zrobię – czuję się niezbyt komfortowo, ale jeśli zrobię wszystko, czuję się jak królowa życia :) Te trzy rzeczy sprawiają, że uwielbiam chodzić od stóp do głów na czarno. Na dobrą sprawę, można je również zastosować do ubierania się monochromatycznego, czyli w jednym kolorze, nie tylko czarnym. Czerń jednak ma w sobie coś wyjątkowego.
Mam wrażenie, że zwracając uwagę na te trzy rzeczy, można wyglądać po prostu lepiej od osoby, która ma na sobie czerń, a która tak zupełnie przypadkowo i bez rozmysłu połączyła ze sobą czarne ubrania.
Mieszanie tekstur
Czerń jest doskonałym tłem do eksperymentowania z różnymi fakturami i materiałami. Połączenie gładkiej jedwabnej bluzki z grubą wełnianą spódnicą może dodać głębokości i złożoności stylizacji. Brzmi jak z jakiegoś pisma o modzie, ale nie bój się łączyć tak różne materiały jak koronka, aksamit czy skóra :) Dzięki temu Twoja stylizacja stanie się bardziej interesująca i niepowtarzalna.
Gra światłocieniem i kontrastem ożywi cały strój. Bo przecież w obrębie jednego koloru kontrast możemy uzyskać za pomocą materiałów. Te dodatki po lewej stronie są jakby zbyt podobne do siebie, lepiej trochę tu namieszać, wprowadzić jakieś urozmaicenie. Gładka torebka i buty są ok, ale już kolejna faktura materiału na torebce, wygląda przy dzianinie i gładkiej skórze butów po prostu ciekawiej. Dlaczego by nie skorzystać na tym, że wspólny mianownik w postaci koloru w zupełności wystarczy i można iść na całość z fakturą.
Biżuteria jako niezbędnik
Jest coś takiego w czerni, że czy wybierzesz minimalistyczną, prostą biżuterię, czy coś wyrazistego lub po prostu „statement”, nie zostanie to niezauważone. Jeśli chcesz zdecydować, w jakiej biżuterii wyglądasz najlepiej, w jakiej się dobrze czujesz, jaka pasuje do Twojego klimatu, to właśnie ubranie się na czarno (a już zwłaszcza wtedy, gdy czerń Ci nie do końca pasuje) będzie zmuszało biżuterię do uratowania stylówki. Odpowiednia biżuteria Cię podźwignie! Będziesz wiedziała, że to ta, kiedy staniesz przed lustrem i powiesz, że wcale nie jest Ci w czarnym tak źle.
Ja nie zawsze mam ochotę na coś dużego czy krzykliwego, a już na pewno nie należę do tych osób, które mogą mieć na sobie sporo biżuterii, ale zawsze, gdy jestem cała na czarno, naturalnie sięgam po jakiś błysk. To jest ten moment, w którym biżuteria robi różnicę. Noszę stały zestaw pierścionków i dokładam grubą bransoletkę.
Wyrazisty akcent w makijażu
To jest właśnie ten moment w którym jeden (nie dwa czy trzy) dziwny, odważny, wyrazisty element makijażu będzie pracował na postrzeganie naszego stylu. Ja zawsze idę w klimat mocnych ust – wjeżdża tu neonowy róż, czasem fiolet, ale najczęściej po prostu czerwień. Jednak zachęcałabym też (należy używać w pojedynkę oczywiście) do graficznego eyelinera, nietypowego koloru cienia na powiece, do przesadnie podkreślonych policzków, do brokatu na powiece, do rozświetlacza, który mieni się mocnym kolorem, do niebieskiego tuszu do rzęs, do mocnego konturu ust… Mogłabym tak wymieniać i wymieniać.
Czerń znowu jest pomocnikiem do wyodrębnienia ulubionych elementów w tej materii. I nawet niekoniecznie do najkorzystniejszych elementów. Trochę szkoda życia na to, żeby nie eksperymentować i nosić tylko poprawne rzeczy, poprawnie się malować, czesać, być grzecznym i nosić tylko te kolory, które pasują. W moim przypadku usta dźwigają ten czarny blok koloru, w naturalnych ustach jest po prostu ok, w czerwonych jest jakaś intencja stylizacyjna.
Bez mieszania materiałów, w naturalnym makijażu i bez żadnej biżuterii czuję się nijako. Za to na zdjęciu po prawej stronie, czuję się jakbym była na coś gotowa :)
Czerń ma dużą siłę i rozumiem, że nie każdy jest nią w stanie na co dzień unieść. Dlatego zaczęłabym od eksperymentów z monochromatycznym ubiorem w ulubionym kolorze. Jest to porównywalne z ubieraniem się w całości na czarno, choć to właśnie czarny kolor ma w sobie tę wyjątkowość, która daje rozkwitnąć pewnym elementom urody (a nawet pokusiłabym się o teorię, że w czerni można łatwiej znaleźć prawdziwą siebie).
Napiszcie czy lubicie chodzić ubrane od stóp do głów w jeden kolor i czy jest to czerń. Ten wpis możecie również zobaczyć w formie filmu z dźwiękiem – tutaj.
Jako reprezentantka urody w typie zgaszonego lata, całkowicie zrezygnowałam z czerni. To nie jest dobry pomysł dla mało nasyconej kolorystyki, do czerni muszę mocno dorysowywać sobie urodę. Za dużo roboty, tym bardziej, że czerń pięknie eksponuje każdy pyłek, kurz, włos :)
Za to możesz ubierać się na szaro i stopniować poziom głębokości szarego – od jasnego po ciemny grafit. Z odpowiednimi dodatkami też powstanie ciekawy efekt.
Oj wiem coś o tym, bo wiele poświęcam czasu na doprowadzenie czerni do używalności przy naszym kocie :)
Mario możesz powiedzieć w jaki sposób? Mam białego kota i od lat nie nosze czerni chociaż jestem kontrastową zimą (chyba) i mi bardzo pasuje
To nie jest nic odkrywczego, ale staram się chować ubrania, a jak już mają styczność z kotem to w ruch idą wałki, takie z taśmą klejącą. Zauważyłam też, że jak nastawię pranie z suszeniem to praktycznie w ogóle nie będzie włosów kocich na ubraniach, ale trzeba wtedy wyczyścić pralkę w środku. Filtr w pralce bardzo często czyszczę swoją drogą.
Mam tak samo. Z czasów kiedy jeszcze wierzyłam w uniwersalność czerni zostały mi jeszcze dwie pary czarnych spodni i 2 czarne sweterki z cienkiej wełny, które zdarza mi się założyć, kiedy jestem bardziej opalona lub na wieczór z mocniejszym makijażem, ale obecnie czarne kupuję tylko buty i dodatki. Za to odkryłam, że granat świetnie zastępuje czerń i często ubieram go od stóp do głów.
Kiedyś, kiedy jeszcze nie miałam pojęcia jak się fajnie ubierać (w liceum i na studiach) czasem chodziłam ubrana cała na czarno, bo wydawało mi się to eleganckie, ale to moim zdaniem nic innego jak pójście na skróty, a efekty są dość mizerne. Dodatkowo taki look (czarna góra plus czarne spodnie) kojarzy mi się już to tylko z uniformem pracowniczym – asystentek w Sephorze, fryzjerek, kelnerek. Oczywiście to nic złego, to są bardzo ważne i potrzebne zawody, ale z elegancją i dobrym stylem nie ma to już zbyt wiele wspólnego. Nawet jeśli ma się jakiś ubraniowy „total look” warto jest go przełamać dodatkami w innym kolorze – torebką, szałem, butami. Inaczej jest się w zasadzie czarną plamą.
To jest swietny komentarz Szpiegula! Moja zabawa polega na tym żeby ubrać się cała na czarno i nie wyglądać jak sprzedawczyni z Zary. To się oczywiście rzadko udaje i zdarza się że jestem wzięta za sprzedawczynię ;)
Zgadzam się. Też jestem zgaszonym latem. Mam kilka czarnych rzeczy ale tylko takich z mocno łódkowym dekoltem – wtedy kolor jest z dala od twarzy i jest w porządku.
Mam zestaw czarno-czarny (spódnica z wytłaczanym wzorem + gładka góra) i prawie czarny (te same góry + czarne spodnie z niedużą czarno-białą wstawką). Czasem zdarza mi się total look w czerni, lubię głównie ze względu na możliwość obwieszenia się bardziej okazałą biżuterią, która przy wzorzystych zestawach jest mniej wyeksponowana.
Na kimś bardzo lubię czerń od stóp do głów, jeżeli idzie za tym konkretny styl. Na sobie nie bardzo, u mnie lepiej sprawdza się blok kolorystyczny, chociaż może jakbym poeksperymentowała, uzyskałabym efekt, o jaki mi chodzi. Naturalne usta w ogóle mi do czerni nie pasują. Na twarzy musi się coś dziać, musi być widoczny jakiś mocny kolor, najlepiej właśnie czerwony, bordowy, fuksja albo fiolet, jeżeli komuś pasuje. Prawdę mówiąc, nigdy nie podobały mi się panie o tak zwanej południowej urodzie w czerni z kolorem typu „nude” na ustach. Twarz też musi mieć jakąś trójwymiarowość, nie może być płaska i matowa. Zdecydowanie sprawdza się rozświetlenie, bo właśnie tak przygotowana twarz do noszenia czerni sprawia, że ten czarny zyskuje na wyrazie. Zdecydowanie widziałabym tego typu makijaże do czerni dla Zim:
https://pl.pinterest.com/pin/465489311495855140/ (twarz niby zmatowiona, ale jest wyraźny połysk na ustach, a oczy są podkreślone minimalnie, ale wyeksponowane; widzę to u Ciemnej Zimy)
https://pl.pinterest.com/pin/514395588700962739/ (fuksja dla Chłodnej Zimy)
https://pl.pinterest.com/pin/131308145364849226/ (taka błyszcząca czerwień byłaby super dla Czystej Zimy)
Uważam, że to, co proponujesz dla chłodnej zimy, w ogóle nie może pasować. Barwy są za ciepłe. Nie każdej chłodnej zimie pasuje też fuksja (mi w różach źle). Usta są zbyt jaskrawe i za mało nasycone. To mogłoby przejść u czystej zimy (trochę wątpię), bo ona toleruje jaskrawe, jasne barwy, i ciepłe, i zimne. Naturalny poziom kontrastu nie został zachowany ani podbity. Najchłodniej wygląda to, co proponujesz dla ciemnej. Nosiłabym, gdyby usta były matowe (ew. satynowe). Ostatnia, czerwona opcja również by mi pasowała. Jestem chłodną zimą.
XQxLolaQX – jaskrawe kolory są wysoko nasycone :) miałaś pewnie na myśli, że proponowany kolor był za jasny?
Być może masz rację, taki odcień byłby lepszy:
https://pl.pinterest.com/pin/465489311493662346/
https://pl.pinterest.com/pin/465489311489299612/
Natomiast to, co określasz jako najchłodniejsze, dla Chłodnej Zimy mogłoby już być za ciemne. Co prawda typy zimowe się przenikają, ale Chłodna Zima potrzebuje więcej nasycenia niż ciemności. Nie wiem, jaki masz naturalny kolor ust, ale z tego, co widziałam u zdiagnozowanych osób, mają naturalnie ciemne, często jest to bardzo ciemny róż na granicy fioletu (co teoretycznie powinno wyglądać sino, ale takie nie jest), albo ciemnoczerwone.
Tak, chodziło mi o to, że za jasny :)
U mnie naturalny kolor ust to bordowy. Zwykle wyglądają na wyblakłe (pewnie to kwestia odżywienia i nawilżenia), ale gdy nabierają koloru, to jest to bordowy. Mam bardzo ciemną pomadkę w odcieniu bordowym i gdy ją użyję w mniejszej ilości i rozetrę, to właśnie jest mój kolor ust, tylko, że lepiej.
To, co proponujesz, byłoby za jasne i zbyt jaskrawe dla mnie. Mam dużą tolerancję dla czerwieni, od takiej, jak na zdjęciu (zdarzyła się również z jaśniejszą) do bardzo ciemnej i odcieni bordo. Fiolet również mógłby być, ale nie ten.
Zdecydowanie jestem chłodną zimą, bo nie toleruję niczego w odcieniu ciepłym. U mnie barwy muszą być bardziej zgaszone tzn. ciemniejsze. Wyjątkiem jest czerwień. Ta może być nasycona i z taką jest mi bardzo dobrze.
XQxLolaxQX – rozumiem, skoro piszesz, że masz bordowe usta, to pewnie tego typu odcienie będą Ci pasować:
https://pl.pinterest.com/pin/465489311494966441/
https://pl.pinterest.com/pin/465489311490835563/
Z tym, że to, co piszesz na temat cech pasujących kolorów, wskazuje bardziej na Głęboką Zimę, niż na Chłodną („ciemniejsze i bardziej zgaszone”). Ciemna Zima nie toleruje wiosennego ciepła (czystych i ciepłych odcieni), ale jesienne już tak (czyli zgaszone i ciepłe), oczywiście do pewnego stopnia. Ciemna Zima ze wszystkich typów najlepiej wygląda w czerni, może w zasadzie ubierać się na czarno i będzie to nie tylko bez uszczerbku na urodzie, ale wręcz z korzyścią dla niej. Pozostałe dwie Zimy (Chłodna i Czysta) potrzebują już więcej ożywienia w stroju i koloru w kolorze, Ciemna Zima już niekoniecznie. Może być ubrana od stóp do głów na ciemno.
To co piszesz jest idealnie w punkt. Czerni unikam bo źle w niej wyglądam i fatalnie się czuję. Akceptuję głównie czarne dodatki i podziwiam ten kolor na innych. Ale uwielbiam monochromatyczne zestawy bieli, błękitu i beżu. Również uwielbiam łączyć materiały np len z jedwabiem lub wiskozą. I to prawda, w czerni mogę określić swój typ przez to że wybitnie mi nie pasuje. Bizuteria i makijaż lekko ratują sytuację. I tu bizuteria musi być bardzo subtelna a makijaż minimalistyczny, sam podkład, tusz i koniecznie róż. Wtedy ta czerń tak nie pochłania. Mario, wspominałaś kiedyś o kolejnej książce, czy można się jej spodziewać? :)
Czy mogę prosić o podpowiedź gdzie mogę kupić takie szpileczki czarne, matowe? szukam takich od dawna. Te podlinkowane są z CCC ale są błyszczące?
Ja mam swoje z Vagabond i bardzo polecam tę markę, choć tego modelu już nie mogę nigdzie znaleźć. Na Zalando jest wiele wariacji na temat tego buta, zerknij na przykład na markę Nine West :)
Ryłko, Kazar.
Moją czernią jest czekolada, biżuteria złota. Oberżyna też daje ten efekt, tylko trudniej o oberżynowy „total look”.
Kiedyś szłam w granaty, też nie było źle, ale torebki i buty mam brązowe, więc już trzymam się tonacji (jestem prawdopodobnie SJ). Czerni nie noszę (mam tylko coś dyżurnego na pogrzeby), z szarościami może powinnam się przeprosić :)
Kiedyś unikałam czerni, bo wiadomo – wyszczupla a ja zawsze byłam chuda jak patyk. Od paru lat jednak noszę sporo czarnego, mimo, że jestem zgaszonym latem. Zaczęłam siwieć i nie farbuję włosów i przy czarnym wyglądają jakoś lepiej, przy szarym mi się mniej podobają. Zaczęłam również malować usta na mocne kolory i to faktycznie jest podstawa żeby w czarnym wyglądać dobrze.
Gdy niedawno założyłam czarną bluzkę, znajoma spytała, czy coś się stało. W czerni wyglądam źle. Jestem SSummer.
Moją czernią jest kolor granatowy. :) Przez dłuższy czas starałam się przekonać do czerni, ale wszystkie zabiegi kończyły się stwierdzeniem: no, wreszcie może być. W końcu zrezygnowałam, gdyż efekt „może być” jakoś mnie nie satysfakcjonował, a w granacie wyglądam o wiele lepiej bez żadnych szczególnych starań. Teraz czarne mam tylko zimowe buty i torebki. Ale zgadzam się z tym, że łączenie materiałów o różnych teksturach jest bardzo korzystne. Kupiłam sobie torebkę (czarną) z trzech rodzajów skóry: gładkiej licowej, zamszowej i licowej wytłaczanej w skórę węża. Świetnie wygląda w różnych zestawieniach, to samo dotyczy botków ze skóry licowej i zamszu albo oksfordów ze skóry licowej matowej i lakierowanej. To się sprawdza nie tylko w czerni; jeśli stawia się na połączenia monochromatyczne np. w brązie, szarości czy granacie – wtedy również takie różnicowanie tkanin (i dzianin też) bardzo ożywia ubiór. No, po prostu nie jest nudno. :)
Nie noszę w ogóle czerni oraz bieli – te kolory są dla mnie zbyt mocne, przytłaczają, gaszą. Mam do tego zbyt delikatny typ urody. Nie ubieram się też monochromatycznie bo mi to nie pasuje, ale lubię podziwiać osoby które potrafią to dobrze robić. Bardzo fajny pomysł z zabawą fakturami.
Bardzo lubię czerń. Również stosuję połączenie różnych faktur, materiałów i odcieni. W czerni jest mi bardzo dobrze. To kolor, który podkreśla moją urodę i wcale nie wymaga makijażu. Jeśli jestem cała na czarno, to w jakiś sposób moja uroda jest podkreślona. To biel, jasne kolory i wzory, wołają u mnie o makijaż (szminkę przede wszystkim), bo zaczynam wtedy wyglądać blado. W czerni jest jakoś tak, że moja twarz się nabiera kolorów. Wydaje mi się, że czerń równoważy jakoś poziom kontrastu i nasycenia, i tego, jak bardzo ciemnych barw potrzebuje moja uroda. Co ciekawe, biżuterię preferuję jasną.
Skąd jest torebka z wężem?
Już się dopatrzyłam. Jak z jakością?
Lubię chodzić ubrana w jeden kolor, ale nigdy nie jest to czerń. Zabrakło mi najważniejszej zasady jeśli chodzi o czarne stylizacje. Czerń sięgać tylko jeśli jest to materiał dobrej jakości. Niestety, ale akurat na czerni bardzo wybija się słaba jakość materiałów i zamiast klasycznej eleganckiej stylizacji wychodzi tandetna.
Marta – coś w tym jest, żeby czerń wyglądała elegancko, materiał musi być reprezentacyjny.
Bardzo ciemne materiały nie wybaczają słabej jakości
„coś w tym jest, żeby czerń wyglądała elegancko, materiał musi być reprezentacyjny.”
Ale czy tego samego nie można w zasadzie powiedzieć o wszystkich kolorach? Ja np. rzadko wymagam (od siebie i od czerni) elegancji. W czarnym bawełnianym t-shircie czuję się zwyczajnie, nie elegancko – i bardzo dobrze.
„Bardzo ciemne materiały nie wybaczają słabej jakości”
To chyba bardzo zależy od nastawienia do danego koloru. Ja właśnie ciemne kolory toleruję bardziej w wersji „ekonomicznej” (tzn. bardziej od jasnych w taniej wersji, nie że ciemne tanie bardziej od ciemnych drogich). Np. łososiowy bardzo tandetnie mi się kojarzy, no CHYBA ŻE jedwabna satyna na oscarowej kreacji jakiejś kolorystycznej wiosny… :)
Mam taką figurę, że w sumie jestem niska, mam dobre proporcje, lubię swoją figurę bez ciuchów, ale jak już się ubiorę, to nie jest to nic co mnie zadowala, w sumie większość czasu latam jak popadnie w ciuchach z lumpa, bo odpuściłam. Mam trójkę dzieci I nie ma sensu kombinować i dobierać plecak do stylizacji, po prostu najważniejsze żebym czuła się swobodnie.
https://www.expert-media.pl/stylowa-zima-czyli-damskie-botki-ocieplane/
Lubię też dobrej jakości obuwie, jak botki – które dobrze sprawdzają się jesienią oraz zimą.
Mam pytanie przy budowaniu garderoby (kapsułowej i nie tylko) jak to robicie.
Ostatnio przymierzam się do zminimalizowania ilości (choć u mnie w tym obszarze nigdy nie będzie bardzo mało ani mało rzeczy)na rzecz klasyki i jakości rzeczy.
Jednak zastanawiam siw czy jest sens I czy warto.
Na szybko policzyłam ceny dobrej jakości rzeczy potrzebnych: paska skórzanego ze złota klamrą, 2 kardiganów bawełnianych o klasycznych krojach, torebki że skóry również z dobrej firmy oraz jednej pary spodni. Wyszła mi kwota 3200 zł.Jak dla mnie to bardzo dużo i zastanawiam się
czy jest sens tyle wydawać na ubrania I dodatki.Czy pasek jeśli będzie jeden z niewielu niż zniszczy się szybciej, czy wynoszę te kardigany i czy będę je nosić do sklepu na zakupy czy do pracy itd.
Ceny w markowych sklepach bardzo poszybowały w górę. Macie w tym temacie jakieś doświadczenia czy warto ? A jeśli to
w jakie rzeczy? Na jak długo to starcza przy codziennym użytkowaniu?
Ze swojego doświadczenia wiem, że ceny niekoniecznie mają wiele wspólnego z jakością. Sama kupuję w sprawdzonym od lat sklepie mojej koleżanki i zawsze do niego wracam.
Najlepiej mieć kilka swoich „klasyków”, co do których jesteś pewna, że dobrze w nich wyglądasz i będziesz powtarzać zakup czegoś podobnego. Dobrze też ograniczyć ilość kolorów do kilku ulubionych i najkorzystniejszych.
Polecam vinted, oznaczajac firmę i rodzaj elementu garderoby znajdziesz to samo w lepszej cenie
Ten etap mam już za sobą i podzielę się z Tobą moimi przemyśleniami. Warto wydać więcej na to, co będziesz nosić często (pasek, torebka), ale do pewnej granicy. Niech więc będą to rzeczy, które podobają Ci się na tyle, że gdybyś kupiła inne (tańsze), to i tak dalej marzyłabyś o tych droższych, ale jednocześnie niech nie będą tak drogie, że będzie Ci ich szkoda na co dzień. Niech będą w 100% w Twoim stylu, tzn. jeśli codziennie nosisz kardigany, to kupuj śmiało, ale jeśli tylko wydaje Ci się, że będą wyglądać super, ale obecnie zakładasz głównie luźne bluzy, to lepiej sobie darować. No i trzeci punkt – niech to będą rzeczy łatwe w pielęgnacji i noszeniu, żeby na myśl np. o ręcznym praniu albo kłopotliwym prasowaniu nie opuszczała Cię chęć ich założenia. Osobiście vinted nie polecam, bo straciłam na nim sporo pieniędzy na ubrania, których stan albo wymiary nie do końca zgadzały się z opisem albo takie, które źle leżały. Wolę wydać więcej, ale móc zwrócić ubranie po przymiarce, nawet jeśli w razie nietrafionego zakupu jestem do tyłu kilkanaście złotych. Życzę Ci jak najwięcej trafionych decyzji zakupowych :)
Dobrze wiedzieć, jak nosić mój ulubiony kolor z wdziękiem, godnością i elegancją.
Ja to tylko na czarno się ubieram. To mój ulubiony kolor i cała szafa jest wprost czarna. Trzeba pamiętać na pewno o zdjęciu kociej sierści z ubrań :D
Kiedyś nie przepadałam za czarnym kolorem aczkolwiek obecnie bardzo lubię i dobrze się w nim czuję :) Również w stylizacjach całych na czarno. Trzeba po prostu dobrze dobrać ubrania oraz dodatki. Jest to klucz do całej stylizacji. Czarny jest kolorem który pasuje na wiele okazji
Dodatki robią swoje :)
https://dobrzedopasowane.pl/moda/buty/sniegowce-damskie-i-wszystko-co-trzeba-o-nich-wiedziec/
Witam, w 2016 roku szukając tematyki o dobrym stylu w ubiorze natknęłam się na ten blok. Ciekawie wpisy: merytoryczna treść, estetyczne kolaże do zamieszczanych artykułów- ogólnie ogrom pracy włożony przez autorkę. Z przyjemnością przeczytałam wszystkie aktualne posty i dostępne archiwalne. Z przykrością obserwuję kres bloga przypuszczam, że spowodowany komentarzami troli. Kilka lat wstecz jedna z pań podważyła autentyczność twórczyni co z pewnością wpłynęło na brak ochoty na kontynuację i regularne artykuły. Pani Maria długo milczała, lecz z uporem każdego dnia wyczekiwałam nowego postu. Wiernie. Kilka dni temu pojawił się nowy wpis. Znów znalazła się komentującą z przekonaniem: ” muszę, bo się uduszę ” I musiała. Dać upust swoim frustracjom. Świetny wpis autorki zginął z bloga. Ludzie! Żyjcie swoim życiem i dajcie żyć innym, którzy mają przyjemność z czytania wpisów Pani Marii. Wszystkim życzę by potrafili czerpać przyjemność z drobnych spraw i nie czuli potrzeby dokopać niewinnym ludziom. Pozdrawiam serdecznie.
No właśnie, ciekawe, czy to z tego powodu zniknął wpis?