Lubię nosić takie ciuchy w których nie czuję się przebrana. Dlatego to, co tutaj widzicie nie wywraca świata do góry nogami. To są zwykłe połączenia ciuchów, które noszę i które lubię, których nie zdejmuję zaraz po zrobieniu zdjęcia, w których czuję się wygodnie i w których wyglądam fajnie. Teraz jestem najcięższa w swoim życiu, nie licząc ciąży oczywiście (nie żalę się, tylko stwierdzam fakt) i wpływa to również na mój sposób ubierania się. Myślę że częstym błędem, kiedy przybywa nam kilogramów, jest tkwienie w tych samych rozmiarach, co zawsze i jednoczesne dziwienie się, że sukienka inaczej układa się na brzuchu. Pracuj kobieto z tym, co masz i nie obwiniaj się, odpuść sobie przeszłość i żyj tu i teraz. Pamiętacie: Pocałuj mnie w moją grubą dupę ???
Przed Wami moje proste, normalne, wygodne letnie sylwetki. Takich pięć uniformów, które już zaczęłam kompletować i nosić!
KOSZULA
Koszula Le Songe
Jeansy Mango
Chusta Apriori
Torba Kurt Kölln
Klapki Birkenstock
Perfumy Cacharel
Kupiłam w zeszłym sezonie bardzo luźną białą koszulę (tutaj mam ją na sobie) z H&M i tak mi się spodobała, że wzięłam jeszcze niebieską o tym samym kroju. I teraz noszę non stop do jeansów obydwie na zmianę – właśnie z białymi birkami. Przez weekend zrobię zdjęcia i wrzucę je w poniedziałek. Taki prosty zestaw, bez żadnego zadęcia. A nad morze albo na jakiś inny wypad na łono natury biorę koszyk zamiast skórzanej torebki.
SPÓDNICA
Bluzka Marie Zelie
Spódnica Warsztat Pracy
Kolczyki Czaki Bransoletki
Zegarek Tissot
Sandały Vagabond
Torebka Tory Burch
Nie wiem czy nie będzie to przesadą, ale rozważam zakup tej spódnicy. Kocham swoją Palmę, ale przecież Palma nie nadaje się na upały, więc to chyba byłby usprawiedliwiony zakup :) Dobrze widać na tym kolażu moje podejście do letniego ubioru – wolę długie, przewiewne ubrania, niż odsłanianie skóry. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam na sobie top na ramiączkach, prawdę mówiąc. Absolutnie nie wiąże się to ze względami wstydliwości czy skromności, lecz wyłącznie upodobań :)
Człowiek-nudziarz. Założyć czarne ubranie i być zadowolonym. Jaki sens ma tworzenie dla siebie wirtualnych zestawów, których nigdy się nie zrealizuje? Dla mnie już te białe klapki z pierwszego kolażu są takim urozmaiceniem szafy, że wystarczy mi tego szaleństwa na całe lato! W plecaku się dosłownie zakochałam, gdy zobaczyłam go na stronie. Już zamówiony, jestem bardzo ciekawa czy spełni oczekiwania. Kolczyki również zamówione, bo stacjonarnie ich nie znalazłam.
Nie mam innych sneakersów poza białymi stanami smithami, ale do tego modelu Nike z kolażu wzdycham już kilka lat. Piękne trampki, jeśli słowo piękne możemy w ogóle odnieść do trampek :) Jeszcze się zastanawiam czy je kupować, bo nie bardzo chciałabym iść w mocno sportowy styl, ale gdybym miała jeszcze dobierać jakieś sportowe buty, to szukałabym modelu za kostkę, w stylu Martiego. Taki zestaw jak tutaj to dla mnie norma, wcale się tego nie wstydzę. Mogę o sobie powiedzieć, że ubieram się bardzo normalnie i wygodnie.
A tu przekaz jest bardzo prosty – nie ma dla mnie lata bez najzwyklejszej wiskozowej sukienki. Tu wybrałam jakąś bardzo podstawową, jakby przedłużoną koszulkę, ale podobają mi się też sukienki tego typu. Nie trzeba ich jakoś nie wiadomo jak „sztywno” stylizować, ze szpilami czy kopertówką, bo przecież super będą wyglądać z rzymiankami, baletkami, a nawet trampkami. Długi naszyjnik czy mocne kolczyki i gotowe.
Jak widzicie nie ma tu żadnych kontrowersji czy wydziwiania. Pytanie do Was: Jaki jest Wasz najczęstszy letni uniform lub uniformy? Co dla Was oznacza „normalny” zestaw?
Kochane, przypominam Wam, że 18 maja będę w Krakowie na spotkaniu autorskim, a 19 maja o 11.00 będę na Targach Książki w Warszawie (na Stadionie Narodowym). Wszystko oczywiście w związku z moją książką – Warsztaty Stylu. Serdecznie Was zapraszam!
KOCHANA MARIO JAKI TEN POST JEST PIĘKNY <3<3<3
A stylizacje bardzo udane! ;) Szczególnie luźne spódnice i sukienki są mi bliskie :D
PS. Książka genialna, jestem w połowie i już jestem absolutnie zachwycona! W planach mam przeczytanie jej drugi raz i wtedy rozpoczęcie prac nad swoją garderobą :)
Kochana Alicjo, słowa o książce są miodem na moje serce. Dziękuję. Życzę Ci samych miłych chwil w pracy nad stylem!
Słowa całkowicie szczere :) Masz wspaniałe i kompleksowe podejście do tematu a dodatkowo skłaniasz do przemyśleń w taki sposób, że czuć ekscytację na samą myśl o nich! Nie ma drugiej takiej Marii w internetach :D
Co do perfum Cacharel (tych z pierwszego uniformu) to są to moje ulubione perfumy, których używam dość długo (3 – 4 lata zważając na to, że sama mam 15 to chyba nienajgorzej) i naprawdę polecam – nie są ani za mocne, ani za delikatne, jednocześnie wyraziste i subtelne i przez to absolutnie uniwersalne: na każdą okazję i dla każdego.
Grafiki rozwalają system! <3
Z moją Magdą (ilustrowała książkę i robi grafiki na bloga) już po prostu stałyśmy się jednością :) Jest niesamowita!
Grafiki jak grafiki – ale te bloki tekstowe poniżej! Niesłychanie piękne <3
Wszystkie stylizacje są cudowne i brałabym od razu! W dodatku są bardzo bliskie mojemu stylowi (w szczególności kolorystycznie). Najczęściej noszę latem materiałowe spodnie oraz koszulkę albo koszulę i wybieram zawsze opływające formy i materiały (nie cierpię nosić dopasowanych koszulek latem) – wiskoza, jedwab, domieszki poliestru w spodniach. Tak samo marynarki czy sukienki. Kolorystycznie lubię poszaleć na ustach i latem moja ulubiona szminka to MAC So Chaud (inspiracja stąd: http://elementzenski.pl/ania-dziewit-meller/). Przyznaję, że mam kosę z cienkimi ramiączkami (z analogicznych powodów jak Ty), chociaż myślę czy nie spróbować się przełamać i spróbować np. http://tiny.pl/gkn5h albo http://tiny.pl/g8qcb. Nie umiem jedynie przełamać się do spódnic – próbowałam i nie potrafię dobrać prawidłowych proporcji, ale ta ze zdjęcia ma piękny wzór. Sukienki są za to podstawą letniej garderoby :) Cudowny wpis, nie mogę się napatrzyć!
Dziękuję Olu. Gdybym ja miała dla siebie wybierać jakieś ramiączka to chyba bym zaczęła od jakiejś najprostszej sukienki na spagetti, ale bez takich koronek przy dekolcie. Ładne są takie bieliźniane bluzki, ale bez stanika mi się tylko podobają.
U mnie to t-shirt + dowolne spodnie 7/8 albo koszula + szorty albo kombinezon :)
Najbliższy spośród zaproponowanych przez Ciebie to ten z plecakiem, klimat jest naprawdę super! :)
Już się nie mogę doczekać tego plecaka. Jest to jedna wielka niewiadoma dla mnie. Czy kolor, czy ta ekoskóra będą dobre, jak się będzie układał na plecach, ile zmieści – EMOCJE :)
Mario, ostatnio chodzi za mną myśl o noszeniu czerwonych ust na codzień. Sama wizja wydaje mi się mega pociągająca, jednak mam obawy… Jestem najprawdopodobniej intensywną zimą/intensywną jesienią i najlepiej mi w ciemnych i zgaszonych odcieniach czerwieni (i nie tylko czerwieni), jednak wydaje mi się to trochę nie na miejscu – jeśli chodzi o uczelnie, jak i mało profesjonalne – zważywszy na pracę (praca w biurze, gdzie co prawda nie ma ścisłego dress code’u, ale jednak…) Mam takie poczucie, że przez wzgląd na mój stosunkowo młody wiek (24) i bycie na początku kariery byłoby to źle odebrane.
Może zrobiłabyś jakiś luźny wpis ze swoimi przemyśleniami i może propozycjami?
Pozdrawiam serdecznie :)
Gosia miałam ostatnio podobny problem i chyba mogę Ci pomóc :-) Mam 25 lat i na dodatek pracuję z samymi facetami.
Po pierwsze dobrze najpierw się „oswoić” z czerwoną pomadką, np. malować się nią na spacer czy na zakupy, tak żeby nabrać wprawy i nie czuć się w niej przebranym, i przy okazji znaleźć pasujący odcień i wykończenie.
Druga rzecz to sposób nakładania. Czerwona pomadka wygląda naturalnie i niezobowiązująco, kiedy wygląda tak jakbyś nakładała ją palcem, chodzi o taki efekt że przy konturze ust jest trochę mniej produktu i nie jest tak „w kant”. Ja robię tak że kładę na dolną wargę, pocieram wargami i potem aplikatorem tylko uzupełniam gdzie się nie posmarowało. W ten sposób czerwona pomadka wygląda jak druga skóra a nie jakbyś się wybierała na wieczorne wyjście. Poza tym wtedy już warto odpuścić sobie wyraźny makijaż oczu, jak już to makijaż typu no-makeup albo po prostu no-makeup :-)
Kolejna rzecz to trwałość pomadki. W pracy czasem się coś je i pije, taka tania pomadka łatwo schodzi i potem zostaje na obrysie ust, co przy mocnym kolorze widać. Odkąd mam pomadkę z MAC nie boję się, że nagle zacznę głupio wyglądać. Gdyby nie mycie zębów w pracy to by trzymała cały dzień, a tak to po myciu poprawiam i jest ok.
I na koniec reakcja otoczenia. Jak przy każdej większej zmianie w wyglądzie, na początku każdy cię poinformuje „ooo masz pomadkę!!” albo będzie zadawać głupie pytania czy jest jakaś szczególna okazja, itp. Jest taki okres przejściowy, że muszą się przyzwyczaić.
Co do wątpliwości czy to profesjonalnie wygląda. Czerwona pomadka jest wyrazem pewności siebie – w pracy to akurat duża zaleta! Oczywiście jeśli cała reszta wizerunku wygląda jakbyś chciała podrywać ludzi w pracy, to wówczas pasowałaby jako dopełnienie nieprofesjonalnego wizerunku, ale noszona tak normalnie działa jedynie na plus.
Rady kkk są super. Zrobię o tym wpis. To jest świetny pomysł i ja też mam w tej materii wiele do powiedzenia!
Niedawno sprawiłam sobie czerwoną szminkę z MaxFactora – właśnie po to, żeby mieć coś, co się nie zmywa przy byle okazji i jest czerwone :D Może nie wszędzie tak bym się pokazała (np. gdybym miała rozmawiać z profesorem/szefem o dość konserwatywnych poglądach, tak na wszelki wypadek), ale normalnie na uczelnię tak chodzę i raczej słyszę tylko pozytywne komentarze – niezrozumiałe dla męskiej części towarzystwa, no bo co się zachwycają, jak tylko usta pomalowałam ;)
To jest fajna opcja, jeśli z jakichś powodów nie chce ci się/nie możesz za mocno malować oczu.
Ostatnio robiłam „research” jesli chodzi o takie „przejściowe” czerwone pomadki, chcę do tego koloru przekonać moją mamę, ciemnooką brunetkę, która uparcie używa perłowego bladego różu na ustach. W perfumerii zasugerowano mi Lipstick Queen w odcieniu Medieval – i to może być świetna opcja, żeby się z tym kolorem na ustach oswoić, jest transparentna a odcień czerwieni bardzo naturalny, podobno dobrany tak, żeby wszystkim pasował. Jesli to się sprawdzi to myślę, że odwaga do stosowania bardziej kryjących formuł zbuduje się sama:) Mam już cztery własne Lipstick Queeny i jestem z nich bardzo zadowolona, także pewnie moja mama przy najbliżeszj okazji dostanie Medieval
Bardzo dziękuję Wam za porady!
Wiecie co, jednak dobrze dobrana szminka robi wszystko. Natchniona komentarzem kkk poszłam do pracy w czerwonej szmince pogłębionej lekkim dodatkiem jeżynowej pomadki z golden rose w wewnętrzej części ust, a kontur rozmyłam.
Babki w pracy bardzo pozytywnie zareagowały. Aczkolwiek dopiero jak kupiłam Russian Red z MAC pokochałam czerwień! Niby intensywna i rzucająca się w oczy ale czuję się w niej fantastycznie i szczerze polecam! Noszę bez przerwy; po domu, do warzywniaka, na uczelnię czy do pracy :D
Jej zakup to moja najlepsza decyzja makijażowa w tym roku – robi cuda z moją urodą!
Nie znam marki Lipstick Queen ale zaciekawiłaś mnie Agato i z pewnością poszukam ;)
Plecak jest boski! ;)
Na zdjęciach, ale co będzie jak przyjdzie, czy spełni moje oczekiwania? Jak to będzie??? :)
Mój ulubiony uniform na lato to po prostu… sukienka :) Jest przewiewnie, jest wygodnie, jest kobieco no i nie muszę martwić się rano na temat wariantów połączeń góra-dół. Wybieram fasony z rozkloszowanym dołem lub ołówkowe. Do tego baleriny/sandały/trampki, torebka, okulary i gdy jest chłodniej wystarczy narzucić kurtkę jeansową lub żakiet.
Bardzo podoba mi się apaszka z pierwszego zestawu, wręcz stworzona dla stonowanej jesieni! Przemawia do mnie zestaw numer 2 tylko szkoda że nie mam wzrostu by pozwolić sobie na noszenie takich długich spódnic. Uwielbiam połączenie długiej spódnicy z płaskimi sandałkami, ale pozostaje mi tylko wzdychać jak takie zestawy świetnie wyglądają na wysokich kobietach. Brawo Mario za przepiękną formę prezentacji zestawów na kolażach :)
Zofia, dziękuję Ci bardzo. Magda robi grafiki na bloga i naprawdę jesteśmy już jednością. Madzia ilustrowała też Warsztaty Stylu <3 Ja bym się w ogóle nie przejmowała wzrostem i nosiłabym spódnice bez względu na wszystko!!!
Normalnych nie lubię. Latem noszę luźne czarne sukienki lub bluzki + spódnice o nietypowych fasonach, asymetryczne, z drapowaniami, o długości za kolano lub do pół łydki. Do tego sandały z cholewką i duża „srebrna” biżuteria, która wygląda jak odpady metalurgiczne – wielkie kolczyki, kolie, bransolety. Ciała też nie odsłaniam, zawsze rękaw 3/4 i co najmniej kolana zakryte.
Omg, super! Uwielbiam! Znasz Asię? https://www.instagram.com/thinkinggraphic/ od razu mi się skojarzył klimat!!!
Kojarzę! Kiedyś znalazłam jej blog i czytałam z zainteresowaniem o ubraniach, które sama uszyła. Zdecydowanie podobny styl, u mnie więcej biżuterii :)
Moim letnim uniformem są sukienki . I już. Jestem gotowa.
P. S. zaczęłam czytać ,,Warsztaty…” I czytając mam Cię cały czas przed oczami, czuję się jakbyś do mnie mówiła :)
O rety, kochana moja, dziękuję <3 <3 <3
Długa spódnica lub sukienka, przewiewne haremki lub luźne chinosy, a do tego bawełniana lub lniana koszulka :) też nie lubię świecić golizną, nie z powodu pruderyjności, a zwykłej wygody (no bo jaki jest komfort noszenia króciutkiej spódnicy, kiedy trzeba uważać przy siadaniu lub schylaniu?)
Plecak posiadam rudy skórzany od niedawna i jestem zachwycona, jakie to jest dobre! trzyma się pleców, nie majta dookoła, nie przeszkadza przy maluchu, mieści wszystko – same zalety, a do tego nadaje wakacyjnego boho sznytu nawet najprostszym ubiorom :)
Świetnie, ja już jakiś czas temu zrezygnowałam z plecaków, ale ten po prostu zdobył moje serce. A kiedyś właśnie zajeżdżałam takie rude, skórzane po kolei. Dosłownie wszędzie z plecakiem. Super!
Swój poprzedni plecak pożegnałam jakieś 15 lat temu i przerzuciłam się na torby, żeby czuć się i wyglądać doroślej; kto by pomyślał, że do tego wrócę mając trzydziestkę na karku! czasem warto się przełamać
Ten plecak w liście jest super i bardzo do Ciebie pasuje – szkoda tylko, że nie ma wersji w szmaragdowym odcieniu, byłby jeszcze bardziej „Twój” :)
Mój letni uniform to bardzo często sukienki dresówki do kolan, od razu tak przewiewniej ;) Oraz spodnie lniane beżowe + t-shirt, na bardziej eleganckie wyjścia ubieram spodnie w biało-czarne pionowe paski.
Świetny, bardzo prosty, ale przy tak efektownej urodzie to norma!
Cześć,
Ale cudowne zestawy. Takie normalne, a nie wymyslane, jak u innych blogerów. Uwielbiam Twoje podejście do mody.
U mnie zestawy podobne, choć jaśniejsze, żeby nie nagrywaly się od słońca. :)
Przesyłam dużo dużo dużo pozytywnej energii. Trzymam kciuki za Ciebie i za bejbika :)
Pozdrawiam,
Kasia
Ja za każdym razem jak sobie mówię, że będzie jasno, to nic z tego nie wychodzi haha. No chociaż ostatnio te koszule jakoś się mnie trzymają :) A dlaczego Kasia trzymasz kciuki?
Od kiedy śledzę Twojego bloga widzę jak bardzo różni się moje podejście do własnej sylwetki od Twojego. Wynika to pewnie z budowy ciała, w zestawach, które na Tobie wyglądają luksusowo jak wyglądam jak w worku po ziemniakach. U mnie podstawą w budowaniu letniej szafy jest klasyczny t-shirt, krótkie rękawy i zaokrąglony dekolt oraz szorty, najlepiej z wysokim stanem. Talia musi być podkreślona. Unikam sukienek, które nie mają zaznaczonej talii. Nie lubię ubrań na ramiączkach ani z głębokim dekoltem. Latem po prostu lekko dopasowana koszulka, szorty i sandały i tak całe wakacje można przełazić. Kapelusz i już. Też nie mam potrzeby wydziwiania i stawania na rzęsach żeby być oryginalnym.
Cześć Nina, mam chyba podobną przypadłość co Ty. Ale jakbym mogła coś doradzić – dla mnie dość wyzwalające było przestać myśleć, że jeśli nie podkreślę talii to skończy się świat. Nie mam obowiązku zawsze podkreślać „patrzcie mam wąską talię”. W ogóle czemu mam ją ciągle podkreślać tylko dlatego, że ją mam? Jedynie co, to nie dopuścić by wyglądać jak w worku po ziemniakach albo jak +10 kg.
Być może masz jednak trochę inny typ figury, bo np. u mnie to nie jest kwestia podkreślania talii tylko dlatego że ją mam bo u mnie to nie jest jakaś talia osy do wielkiego szpanowania ;-) To raczej kwestia tego że przy dość szerokich ramionach, przynajmniej średnim biuście i prostych długich biodrach i nogach góra figury robi się bardzo ciężka, całość zlewa się w jedną masę i zatracają się proporcje. Z tego względu odpadają wszystkie proste sukienki, od biedy obroni się krój o linii litery A bo maskuje wąskie biodra. Mam co prawda jedną szeroką bluzkę, taką z opadającym rękawkiem i bardzo ją lubię ale nie wiem na czym polega jej sekret, może tkwi w miękkości materiału.
Nie czuję się komfortowo w odsłoniętym wysokim stanie, ale noszę takie spodnie i na to luźne koszulki. Powiedziałabym, że u mnie najbardziej „problematyczny” jest brzuch. Choć to nie jest dobre określenie. No jest sobie ten brzuch po prostu, ale nie czuję się fajnie, gdy mam w tym miejscu poobciskane ubranie :)
Ukradłabym Ci:
– torebkę koszyk
– białe klapki
– plecaczek
– białe buty.
Potem sobie myślę: to wszystko jest takie drogie i w sumie niepotrzebne, może ew. jakbym miała pewność że przy produkcji tych drogich rzeczy nie pracowali niewolnicy. Odkąd pokazałaś na FB że jest dużo marek fair fashion zaczęłam uważać, że lepiej im przekazywać większe ilości gotówki a nie sieciówkom.
Tak poza tym to dałam Twojej książce 9 gwiazdek na lubimyczytac i wcale nie dlatego że Cię lubię :-) po prostu książka świetna, a dlaczego to rozpisałam się w opinii (uż. klaudynka)
Pozdro!!!
Raczej chodziło mi o sam typ budowania swojej sylwetki i myślenia o uniformie. Ja zazwyczaj dzielę sylwetkę wyraźnie na górę i dół i wtedy talia siłą rzeczy staje się wyraźna, bo ja lubię taki typ ubrań. Ubieranie się w jeden kolor od góry do dołu bez żadnego podziału u mnie kończy się źle, a Maria dobrze się prezentuje w takich zestawieniach.
Dokładnie Nina, ja właśnie nie cierpię dzielić sylwetki, a Ty lubisz. Dokładnie tak!
Bardzo Ci dziękuję!!! Zaraz lecę czytać Kochana!
Przyznam, że aż taka normalność nie jest raczej czymś co kocham:D Wystarczająco dużo ludzi widuję w takiej odsłonie, żebym jeszcze sama miała na to ochotę:D Lubię prostotę, ale zupełnie innego rodzaju; bardziej monumentalną i spersonalizowaną, gdzie kolor ma równorzędne znaczenie co forma. Lato to dla mnie czas bieli i fasonów maksymalnie zakrywających ciało (nie cierpię słońca). Jedyny problem mam z butami, nie lubię rozstawać się z zakrytmi modelami, więc celuję w botki, czasami ewentualnie noszę mokasyny-mule. Ogólnie to z utęsknieniem czekam na jesień/zimę; to są moje klimaty❤
Zauważyłam, że ja w teorii też mogę snuć takie wizje swojego wyglądu, ale w praktyce i tak zawsze kończy się na czymś zwyczajniejszym w moim przypadku :) Pozostaje to tylko polubić i zaakceptować!
Uniformy fajne – prosta baza i efektowne dodatki, choć dla mnie są to raczej uniformy wiosenne, latem byłoby mi w tym zdecydowanie za ciepło (poza ostatnim zestawem) :).
Sama latem nie mam większego problemu z odsłanianiem ciała, ale nie „po całości” na raz, czyli: jeśli mam obcisłą koszulkę lub coś na ramiączkach, to dół jest zwykle luźniejszy i/lub długi. A jak nakładam krótsze szorty, to na górze jest koszula z podwiniętym rękawem lub luźny t-shirt. Jeśli sukienka jest krótka, to zwykle ma fason oversize, i im więcej odsłania ubranie, tym pełniejsze mam zwykle buty. Wydaje mi się, że to dobrze robi mojej sylwetce i daje mi takie poczucie, że ani nie jestem zbyt rozebrana, ani nie jest mi za gorąco.
Na pewno sprzyja to równowadze i w efekcie nie ma żadnego „szoku” w stylizacji. Ja z kolei wolę mieć na sobie dwie dopasowane rzeczy lub dwie luźne, chodzi mi o górę i o dół. Ale też zdarza mi się tak równoważyć, jak piszesz.
Fajne, proste zestawy. Pierwszy najbliższy mojemu sercu, ale nie na lato. Nie wyobrażam sobie nosić długich rękawów kiedy są upały. Ja w lecie najchętniej noszę długie sukienki, a jak mocniej grzeje to szorty i koszule z krótkim rekawem. Do tego białe trampki albo sandały.
To też fajne zestawy, proste i szybkie!
MOJE ULUBIONE To: bierkeny,jeansy/szorty,koszyk,bialy tshirt albo wayfarery,bluzka w paski,czarne rurki,biale tenisówki! :) najlepiej!
Bardzo fajne, zawsze świeże :)
Mój letni uniform to: t-shirt, spódnica (rozkloszowana, ew. ołówkowa), sandały, nieduża torebka + często bransoletka. Kiedy jest chłodniej zamiast spódnicy – spodnie. Ostatnio bardzo przytyłam. Bardzo, czyli w ciągu dwóch lat 25 kg. Oznaczało to przejście z rozmiaru 36/38 na 40/44 co wiązało się z koniecznością wymiany wielu ubrań. Najbardziej uniwersalne okazały się płaszcze szlafrokowe (jak ja się cieszę, że wybrałam ten krój;) ). Do wymiany miałam wszystkie spodnie i spódnice, niektóre bluzki i sukienki również :( . W każdym razie, podczas tych zmian wagi zauważyłam, że nie wystarczy dobrać rozmiar, powinno się także zmienić krój ubrań, np. gdy byłam bardzo szczupła nosiłam szorty, krótkie spódnice, oversizove „góry”. Teraz wybieram dłuższe spódnice, bardziej przylegające bluzki, żeby kupić spodnie, muszę poszukać sieciówek z większymi rozmiarami, które dobrze leżą na figurze, a o szortach wcale nie pamiętam :) Ale nie chowam się-noszę np. piękną, czerwoną, rozkloszowaną spódnicę do kolan – ostatnio dokupiłam do niej granatową bluzkę z motywem kwiatowym :)
Też u siebie zauważyłam, że jeśli idę w górę z wagą to powinnam unikać mega wielkich ubrań. Reguła stara jak świat, ale fajnie widać to w praktyce. To też zależy od kobiety, samopoczucia, upodobań itd. Koniec końców i tak uśmiech najbardziej rzuca się w oczy :)
Przez ostatni rok cały czas nosiłam plecak bo nie miałam żadnej torebki, pod koniec nie mogłam już na niego patrzeć. :’) Na szczęście udało mi się w końcu kupić torbę.
Jak na razie mam tylko jeden letni ałtfit – prosty, biały t-shirt, czarne wiskozowe spodenki z wysokim stanem, duża jedwabna koszula w kolorze kremowym i szare conversy. Rzadko udaje mi się stworzyć zestaw, w którym czułabym się tak dobrze, więc planuję dokupić kilka podobnych rzeczy. Na szczęście wyglądanie przez cały czas tak samo w ogóle mi nie przeszkadza. ^^
I to jest idealna sytuacja. Znać swój ulubiony uniform i niejako kręcić się wokół niego :)
Piękny jest ten plecak <3
Co do mnie, to latem najchętniej noszę te wszystkie boho rzeczy, które nie przylegają do ciała ale je zakrywają. Może być przezroczysto, ale będę zakryta. Często też noszę czarności i długie jeansy. Bo albo nogi nie ogolone, albo ubierając się rano myślę też o tym, by plamy z potu nie były aż tak widoczne. A jeżeli chodzę w szortach to górę mam zawsze bardziej zakrytą. Albo koszulę, albo bluzkę z rękawem 3/4. Najczęściej chodzę w espadrylach. Mam żółte i czarne, jeszcze z zeszłego lata. Obecnie szukam letniego kapelusza i prawdopodobnie kupię jakiś z działu męskiego. Damskie są zbyt pofalowane.
A to mamy podobne podejście, choć ja nie noszę szortów haha, ale też bym raczej jakąś większą górę do nich zakładała, gdybym miała :)
Moim podstawowym letnim uniformem (wreszcie ktos to nazwał! :) ) są krótkie spodenki-szmatki, góra od bikini i , nawet nie top, ale przewiwna, lużna bawełniana kosulka z dużym dekoltem i bez rękawów.
Do pracy – letnie sukienki lub zestaw letnia spódnica + top lub t-shirt, gdy zimniej – jeansy 3/4 lub „rybaczki” i t-shirt lub koszula – flanelowa w kratę lub „safari” albo jakaś bluzeczka z krótkim rękawem lub bez. Obówie – tenisówlki, balerinki, klapki, klapki na koturnie, adidasy.
Maly plecaczek lub duze torby-kosze ; biżuteria duża, plastikowa, przeźroczysta
Super, bardzo letnio i tak w pewnym sensie plażowo. Fajne uniformy.
O, a myślałam, że to ja jestem mistrzem świata w udawaniu, że wcale nie jest gorąco:)) Przyłączę się – kolaże przepiękne, plecaczek wizualnie cud miód, faktycznie ciekawe, jak z jakością.
A moje ulubione uniformy, poza długimi sukienkami, to zestawy ze spodniami:
– brązowymi Levis Engineered za kolano mojego męża, z czasów, kiedy był dużo większy niż teraz, a duże męskie „inżyniery” cudownie pasowały na kobiety (jakoś ok. 2001-2003 – to była zupełnie inna jakość materiału, kroju, szycia….);
– niebieskimi spodniami do golfa z fajnej tkaniny, do kupienia w Decathlonie – aż się prosi wsadzać ręce do kieszeni;
– spodniami z mieszanki lnu i bawełny, kupionymi parę lat temu w Camaieu:)
Aż się przejdę do Decathlona!
No właśnie chciałam wrzucić linka i chyba zmienili krój na mniej luźny, ale myślę, że warto spróbować:)
Mój letni uniform to rozkloszowana sukienka z rękawami 3/4 i za kolano, bo obecnie taka sukienka jest moim uniformem przez cały rok. Różnią się te sukienki tylko grubością materiału i kolorem. Buty na lato to czółenka i sandały na koturnach. Do tego duża, skórzana torba Dziki Józef, okulary, małe kolczyki oraz duży zegarek.
Pani Mario, zabrzmi to nieco patetycznie, ale odmieniła Pani moje życie wpisem o szminkach. Cenię Pani zdanie. Chcę kupić Mamie kredkę matową golden rose do ust. Mama jest prawdziwą jesienią. Który odcień tej kredki kupiłaby Pani na moim miejscu? Dziękuję, to dla mnie ważne.
Lato to dla mnie czas uniformów. Mam stosunkowo niewiele letnich ubrań i w zwiazku z tym ograniczone mozliwości wymyślania nieszablonowych rozwiazań. Mój uniform to rozkloszowana spodnica midi + top (w kombinacjach gladka spodnica – wzorzysty top albo wzorzysta spodnica – czarny top), do tego sandaly na plaskim obcasie/ baleriny/ czeszki i rozpieta koszula/ lekki luźny kardigan/ duzy szal jako okrycie wierzchnie. Wiele lat pracowalam w zabytkowym obiekcie, w którym nawet przy trzydziestopniowych upalach na zewnatrz bylo zimno, wiec nauczylam sie w lecie ubierać na cebulke i nosić ze soba saszetke z rajstopami. Zobacze, jak to sie bedzie sprawdzalo w nowym miejscu pracy :) Moim drugim letnim uniformem jest sukienka – równiez midi, najcześciej na grubych ramiaczkach. Do tego takie same dodatki, jak do pierwszego uniformu. Tak jak nie lubie i praktycznie nie nosze spodni, tak ostatnio stwierdzilam, ze na lato polaczenie: czarne materialowe spodnie + czarny top + wyraźna bizuteria i/ albo wyraźny kolor ust moze być fajne i praktyczne. Musze popróbować.
Szalenie podoba mi sie Twój zestaw z bluzka 3/4 i spodnica z palma! Ta seria z palmami w ogóle jest boska – szkoda, ze licza sobie horrendalne sumy za wysylke za granice… :-/
Plecak przecudowny! Gdyby nie fakt, że nie uznaję takich cen za poliuretan to zaraz bym kupiła zielony :D
Zestawy oczywiście nie dla mnie kolorystycznie, ale tą normalność jak najbardziej czuję.. choć jako, że jestem bardzo wrażliwa na gorąco to dla mnie bardziej wiosenne zestawienia xD Powyżej 25 stopni to dla mnie już tylkokrótkie rozkloszowane sukienki z czego połowa jest granatowa a dziś kupiłam kolejną, więc to jeden z moich podstawowych uniformów na każdą porę roku ;) Szorty i koszulka, jak chłodniej/wieczór legginsy plus zwiewna tunika. A trampki jak najbardziej mogą być ładne! Takich zwykłych pewnie bym nie założyła, ale moje z Ecco kocham absolutnie – https://ca.shop.ecco.com/dw/image/v2/AAJX_PRD/on/demandware.static/-/Sites-ecco/default/dwb56456d3/images/hi-res/231093/01001/231093-01001-01.jpg?sw=1024&sh=1024&sm=fit
Uniformy, uniformy… Wszystko zależy od celu, w jakim kompletuję taki zestaw. Do pracy, gdzie muszę wyglądać dość elegancko (nie żebym musiała chodzić stale w garsonce i koszulowej bluzce, ale np. sportowe buty albo sukienki bez rękawów są wykluczone), z pewnością nie założę uniformu, w którym w weekend szwendam się po mieście. Nie mówiąc już o własnym ogródku, w którym też chcę wyglądać jako-tako, żeby nie straszyć sąsiadów i inkasenta :) W sytuacjach „miejskich” najlepiej sprawdzają mi się tuniki, szyte z dobrych materiałów – te z dzianinowej bawełny nadają się raczej do ogródka. Tuniki pasują i do prostej spódnicy tuż za kolano, i do spodni różnych fasonów oraz długości, a jeśli dobrze pokombinować, to nawet do długiej spódnicy. Gładkie albo we wzory, czasem haftowane (ach, jaką cudną, w kolorze morskiej zieleni, z haftem turkusowym i białym udało mi się niedawno kupić!), z rozmaitymi ozdobnymi detalami (byleby bez falbanek, bo za tymi nie przepadam), z rękawami różnej długości, czasem zawijanymi i zapinanymi na patkę – tuniki to moje letnie kochasie ubraniowe. Podobnie jak espadryle, a do strojów bardziej formalnych – buty z zabudowanym przodem, lecz odsłoniętą piętą. Torebki wtedy też noszę bardziej swobodne, mam ukochany, niebieski, skórzany worek Sagana, ale nie gardzę również torebkami tekstylnymi, byleby były zapinane. To ze względów czysto praktycznych, nie lubię nosić portmonetki i dokumentów w czymś otwartym. Dlatego koszyki, które bardzo lubię, służą mi tylko do zakupów na pobliskim bazarku :)
Czarny zestaw podkoszulek plus spodnie to dokladnie to co ja tez nosze i w czym czuje sie najlepiej. Mam ostatnio taka potrzebe zeby wszystko uproscic do absolutnego minimum i skupic sie na jakosciowych materialach i formach. Moj uniform na lato to przede wszystkim czarny lub bialy meski podkoszulek i prosty dol. Calosc urozmaicam dodatkami. Nie moge sie doczekac kiedy bede w Polsce bo bardzo ale to bardzo chce udac sie po Twoja ksiazke. Pozdrawiam cieplo.
Ana
http://www.champagnegirlsabouttown.co.uk
Wszystkie stylizacje są super (mniej Wiskoza ze względu na niechec do materialu) i są jakieś bliskie memu sercu – u mnie to najczęściej jeansy i biała koszulka. Napewno się jakoś zainspiruje:) zacznę może od torebki koszyka bo zaproponowana jest cudna:)
Bardzo spójne stylizacje; wyglądają jakby przynależały do jednej szafy.
U mnie w tym roku uniformy ograniczyłam w zasadzie do dwóch ze względu na ciążę: 1-szy to czarne rurki z koszulą z powinietymi rękawami na chłodniejsze dni, 2-gi to sukienka z krótkim rękawem lub 3/4 i oczywiście zawsze do kolana. Do obydwu uniformow zakładam albo tenisowki, albo sandały w zależności od pogody. Nowością jest też słomkowy kapelusz, który wygląda genialnie z sukienkami ( kupiłam po tym jak zasłablam od goraca).
Droga Autorko i Panie
doradźcie proszę strój na własny ślub.
Szukam i szukam sukienki i nic.
Założyłam,że nie chcę sukienki z salonu sukien ślubnych i takiej za 1000zł też nie. Szukam czegoś eleganckiego, może prostego, aby materiał nie był gładki. A może spodnie sama nie wiem.
Proszę pomóżcie, może widziałyście coś ciekawego…
Pozdrawiam
Piękne rzeczy są w zakładce ślub u Natalii Siebuły. Zwłaszcza sukienka Rose, coś pięknego: https://www.nataliasiebula.com.pl/slub
Pierwsza i druga stylizacja to zdecydowanie moje klimaty :) W ogóle biała bluzka/koszula i jeansy to mój ukochany klasyk. Nie za bardzo za to przemawiają do mnie te Nike… Sportowe buty za kostkę dla kobiet to generalnie dla mnie jakaś pomyłka. Wydają mi się za ciężkie i dodatkowo brzydko skracają nogę. Ja bym je z chęcią zamieniła na moje ukochane białe Conversy :) A w stylizacji z plecakiem bardziej pasowałby mi czarne albo granatowe espadryle.
Latem mój uniform… Pozostaje taki sam jak w inne pory roku ;) mam 2 sylwetki – sukienka wąska w pasie i w linię A oraz t-shirt+chinosy. Na to najczęściej niezapinany kardigan za biodra. Różnica pór roku to ciężkość butów (botki motocyklowe/trampki/baleriny), dodatki (poza latem obowiązkowo szalik, zimą jeszcze czapka i rękawiczki), rajstopy lub ich brak oraz płaszcz na górze. Do tego zawsze widoczne kolczyki.
Powiem więcej – sukienki kupuję namiętnie w jednym sklepie internetowym, więc różnią się zaledwie detalami, a jak któraś mi się spodoba, to staram się kupić dwie – niebieską i czarną. Większość ubrań mam w triadzie szary-granatowy-czarny, dodatki są czasem mocniejsze (bordo/fiolet/turkus). Zawsze mam ze sobą granatową listonoszkę ze Słonia Torbalskiego. Moja kolorystyka to stonowane lato w kierunku prawdziwego, ale kontrasty czasem używam minimalnie mniejsze niż zimowe. Latem zmieniam tylko kolor dodatków – dochodzi biały, ale baza wciąż w czerni i granacie.
Mario, czytam Cię od chyba 2014 roku i przekonałaś mnie do tego, że organiczenie wyzwala. Jestem zachwycona tym, że ulubiona sukienka w kilku mutacjach załatwia mi większość okazji i czuję się z tym niesamowicie spójnie :)
O, dokładnie ta firma, te sukienki:
http://urkye.pl/pl/p/Bermuda-czarna-Sukienka/589
http://urkye.pl/pl/p/Kieska-w-jasnym-granacie-Sukienka/530
http://urkye.pl/pl/p/Rusalka-ultramaryna-Sukienka/545
http://urkye.pl/pl/p/Koalicja-liscie-granat-Sukienka/469
Nie jestem marketingotwcem szeptanym, jestem po prostu psychofanką ;)
„Teraz jestem najcięższa w swoim życiu, nie licząc ciąży oczywiście (nie żalę się, tylko stwierdzam fakt) i wpływa to również na mój sposób ubierania się. Myślę że częstym błędem, kiedy przybywa nam kilogramów, jest tkwienie w tych samych rozmiarach, co zawsze i jednoczesne dziwienie się, że sukienka inaczej układa się na brzuchu. Pracuj kobieto z tym, co masz i nie obwiniaj się, odpuść sobie przeszłość i żyj tu i teraz.”.
Kochana Mario, piszę pierwszy raz, gdyż te słowa poruszyły mnie do głębi… Czytam Twojego bloga od ponad roku, książkę kupiłam i wybierałam się na spotkanie autorskie we Wrocławiu, ale… ale miałam trening i nie zdążyłam, a do tego dziecko samo w domu (które wyrzucało mnie wręcz za próg, niby żebym poznała ulubioną blogerkę, a tak naprawdę, żeby mogło sobie w spokoju pooglądać durny serial;).
Oczywiście, teraz żałuję, a jakże. Żałuję też, że nie poznałam Twoich fanek z Wrocławia. Mogłam odpuścić sobie trening albo machnąć ręką na oglądanie „Lombardu” przez 12-latka. No, ale trudno. Bo wiesz co? Ja też ważę więcej niestety i nie wiem doprawdy, kiedy tak sobie odpuściłam (no, jak to, przez cały czas, całą zimę;), a kiedy dowiedziałam się, że przyjedziesz do Wrocławia, pomyślałam (serio!): Cholera jasna, ona jest taka stylowa, a ja akurat teraz jestem taka gruba!
A tutaj sama przyznajesz się do przytycia (czego zresztą na zdjęciach nie widać) i dajesz wskazówkę, żeby pracować z tym, co się ma. Poczułam jakby mi odpuszczono;) Co ja się będę zadręczać, że dżinsy ciasne, cygaretki zawsze były luźnawe, no to najwyższa pora na nie, do tego koszula z podwiniętymi rękawami i czółenka albo marynarka, T-shirt i trampki, i hajda do pracy:) Tak krawiec kraje, jak mu materii staje;) Może niebawem schudnę, ale w życiu nie ma okresów przejściowych, więc mimo że czuję się tak sobie, nie odpuszczam, maluję pazury i głowa do góry:) Serdeczności.
PS. Już dawno chciałam coś tu napisać, bo komentarze czytuję namiętnie.
Bardzo podoba mi sie (i rowniez stosuje u siebie) pierwszy i ostatni uniform. Moje letnie uniformy to jeszcze chinosy + T-shirt.
Ktos podpowie gdzie nabyc taka wizkozowa sukienke jak z ostatniego kolazu? Niekoniecznie czarna :)