Hej dziewczyny. Witajcie po długiej przerwie. Nie planowałam takiego przestoju, ale okazało się, że był mi on potrzebny pod względem psychicznym i że tak to ujmę – strategicznym. Potrzebuję zmian, oddechu, zwarcia sił, żeby tchnąć w bloga nową dobrą energię. Nie planowałam tego, zdarzyło się coś niezbyt miłego, co było impulsem do „transformacji”, z czego mam nadzieję za rok będę się już tylko śmiała.
Na blogu wdrażam już zmiany. Zastanawiałam się czy nie robić nowego otwarcia. Rzucić ubierajsieklasycznie i pisać od nowa, nawet jako anonim, ale po długim namyśle uznałam to za zbyt spontaniczne, bezsensowne, pretensjonalne, lekceważące, męczące i tchórzliwe. Kuszące, ale jednak niepoważne. Nie jestem nowa, nie muszę mieć nowego bloga, nie chcę porzucać ludzi. Choć już i tak czuję się, jakbym kogoś i coś porzuciła przez tak długą rozłąkę z pisaniem na komputerze.
Przez wakacje pisałam tylko na kartkach. Miałam dostęp do internetu, ale bardzo unikałam facebooka i instagrama, nie śledziłam też ulubionych blogów. Skupiłam się na zainteresowaniach i przyjemnościach, które mogłam realizować z córką.
Nie będę nic obiecywać, muszę robić. Pisać i nie rozmyślać. Przepraszam wszystkich, którzy wchodzili tu z nadzieją na nowe treści i nic nie widzieli, nawet słów wyjaśnienia. Im więcej dni się nie odzywałam, tym było mi łatwiej bez bloga (pozorne uczucie), ale niestety z każdym dniem coraz trudniej, by chociażby dać znać co się dzieje.
Głupio mi jest pisać enigmatycznie, nie chciałabym tak, więc po prostu wrócę i będę wprowadzać zmiany, jakie czuję, że są niezbędne. Wydaje mi się, że od razu wyczujecie moje intencje i to jak zmieni się blog i charakter postów, ale na pewno nie popełnię błędu nadawania blogowi nowej nazwy i doganianiu treściami tej nazwy. Działanie nad myślą. Nie mam innego wyboru, jeśli chcę jeszcze kiedykolwiek cokolwiek napisać.
Ograniczenie internetu przyniosło dobry efekt, bo teraz widzę doskonale, bez czego można „higienicznie” funkcjonować. Pamiętam taki film w którym dziewczyna robiła eksperyment i przestała się malować. Mówiła potem, że po pewnym czasie wszystkie twarze z makijażem wydawały jej się nierealne, jakby były maskami, chyba nawet użyła słowa klaun. Bardzo to do mnie przemawia. Nie sam fakt malowania czy niemalowania, tylko, że im większa przerwa na oddech, tym większego dystansu można nabrać i dostrzegać rzeczy z zupełnie innej perspektywy niż będąc tak bardzo blisko nich. Przychodzi mi na myśl paradoksalne porównanie. Można być jednocześnie właścicielem firmy i jej zewnętrznym konsultantem. Stanąć sobie z boku i obserwować swoją działalność.
Tak się właśnie czuję nie będąc na bieżąco z instagramem. Wracam na niego i widzę, czego już nie potrzebuję i z czym się nie utożsamiam. Myślę że można takie działanie wprowadzić do wszystkiego, co przybiera znamiona nałogu, ale rzecz jasna niezbędna jest silna wola, by po poście nie wrócić do starych nawyków.
Byłam przez wakacje powściągliwa nie tylko wobec internetu, ale również wobec zakupów. Nie kupiłam nic do ubrania (dwóch nabytków z second handów nie licząc). Nie chwalę się tym, tylko stwierdzam fakt. Nie robiłam tego na skutek jakiegoś postanowienia, tylko po prostu nie czułam zupełnie takiej potrzeby – gdybym czegoś chciała, zrobiłabym zakupy.
Nosiłam trzy sukienki: w groszki, w stokrotki oraz tę którą widzicie na zdjęciu. Jest to stara sukienka z H&M, której już miałam się pozbyć, ale coś mnie tknęło i założyłam ją tyłem na przód – okazała się moim ulubionym wakacyjnym strojem. Kiedyś na instagramie pokazałam ją w wersji przodem na przód, o tutaj. Ten wycięty dekolt przy tej długości sukienki zaczął mi przeszkadzać, więc nosiłam ją coraz rzadziej. Aż tu właśnie przyszło olśnienie i chodzę z dekoltem na plecach :)
Pomimo braku zakupów, do szafy trafiły nowe rzeczy. Dostałam dwa miłe prezenty od polskich marek. Pierwszy prezent to kolczyki od Rett Fremm (noszę je praktycznie codziennie jakby były przyrośnięte do uszu). A drugi to dwie bazowe koszulki od The Basic T-shirt (biała i czarna). Testowałam je w wakacje, po praniu nic się z nimi nie stało, więc mogę je śmiało polecić. Chodziłam raczej w sukienkach, jak było chłodniej nosiłam te koszulki do spodni, więc nie było to bardzo częste użytkowanie, ale myślę że na jesień zacznę nosić je z rozpiętą marynarką czy kremowym kardiganem z lumpeksu. Mogę z ręką na sercu polecić, bo pytania o dobre t-shirty pojawiają się często. Bawełna jest dość gruba – pod białą koszulkę można założyć kolorowy biustonosz i nic nie prześwituje. Dziewczyny dobrze to wymyśliły. Jak wiadomo, proste pomysły są najlepsze.
Zaczęłam częściej chodzić do lumpeksów, ale zachowując przy tym ostrożność. Jestem bardzo wybredna i dzięki temu nie przychodzę do domu z siatami ubrań, co wydaje się zawsze bardzo kuszące zważywszy na ceny. Nie mam zbyt imponujących nabytków – przez wakacje znalazłam dla siebie tylko wiśniową jedwabną bluzkę, którą „pokochałam” i białe jeansy, które przez moje gapiostwo przegrały w pralce nierówną batalię z legionem różowych skarpetek i czerwoną koszulką. Nie zliczę, ile rzeczy już poległo w mojej pralce. Totalne roztargnienie w kwestii prania.
Planuję kilka zakupów jesiennych. Umieszczam rzeczy, które mi się podobają na Wishliście i zaznaczam na niebiesko to, co już mam. Chcę być bardziej wybredna, kupować mniej, ale jednocześnie lepiej i w pewnym sensie rozpływać się nad rzeczami – tak bardzo lubić wszystko, co trafia do szafy i każdą rzecz szanować. A może nawet traktować ją jako mini dzieło sztuki. Być kuratorem swojej własnej szafy :)
Nie kupowałam ubrań, ale uzupełniłam już wszystko, co tylko chciałam w swojej pielęgnacji twarzy. Tu poszłam na całość i mam już ustaloną całą rutynę poranną i wieczorną i teraz będę tylko je optymalizować – ustalać co powinnam robić częściej/rzadziej, co działa znacząco/minimalnie, co jest warte swojej ceny/można kupić taniej, co nowego mogłabym wprowadzić/co się zupełnie nie sprawdziło. Przez wakacje nie używałam podkładu (z małymi wyjątkami), więc poznałam swoją skórę jeszcze lepiej niż dotychczas.
Jeszcze raz, bardzo przepraszam wszystkich, którzy byli sfrustrowani wchodząc na bloga. Sama wiem, jakie to uczucie, kiedy na ulubionych stronach nie ma nowych treści. Zrobię wszystko, by nie dopuścić już do takiej sytuacji. Na blogu jest już z grubsza posprzątane. Brakuje wielu artykułów, ale część z nich wróci w zaktualizowanej formie. Zamierzam zwłaszcza dopieścić dział o analizie kolorystycznej, tak żeby wszystko dla każdego stało się jaśniejsze. Będą na sto procent duże zmiany w kategoriach i trochę w wyglądzie bloga – to się z czasem samo naturalnie wyklaruje.
Nie ukrywam, że najciężej było mi podjąć decyzję o tym gdzie pisać i jak w końcu zdecydowałam, że nie chcę kończyć z tą stroną, nie było możliwym wrócić tak, jakby się nic nie stało. Ale chyba najlepszym rozwiązaniem jest pokorny powrót do pisania i próba nie rozmyślania o tym, że pewne rzeczy się wydarzyły. Jeżeli macie coś pozytywnego, co wyniosłyście z ostatnich dwóch miesięcy, koniecznie podzielcie się tym w komentarzach. To mogą być jakieś ciekawe pomysły, dobre rady, osiągnięcia, inspiracje, super spędzony czas, a nawet coś ciekawego z tv :) Ja mam kilka takich rzeczy i będę o nich pisać w oddzielnych postach.
Cieszę się, że nic poważnego (bo nieprzyjemne, mam nadzieję, nie znaczy poważne?) się nie stało. W pewnym wieku dziwne cisze łatwo zacząć tak interpretować. Dobrze, że wróciłaś, dobrze, że masz nowe pomysły. Cieszę się.
BRAWO
Witaj Mario, jaka miła niespodzianka w ten słoneczny dzień :) Cieszę się z Twojego powrotu. Bardzo rzadko piszę ale bloga śledzę już od paru lat. Bardzo, bardzo się cieszę, że będzie istniał nadal :) Pozdrowienia :)
Bardzo lubię Twojego bloga, już prawie nie wchodzę na blogi, mam zapisane w zakładkach tylko Ciebie i Laurę horkruks; przeniosłam się na instagrama :)
Chciałam tylko napisać, że bardzo szanuję wszystkie posty, które pojawiły się na tym blogu, szczególnie te bardziej filozoficzne i poetyczne o analizie kolorystycznej i estetyce, bo takich unikatowych refleksji nie łatwo jest znaleźć. Szkoda, że nie zdradziłaś dokładnie jakie zmiany pod względem „ideowym”, że się tak wyrażę, chcesz wprowadzić, co nie pasowało Ci w starych postach że czułaś aż taką potrzebę odcięcia się od nich i czego teraz możemy się spodziewać na blogu? Pozdrawiam cieplutko <3
Mario, wielka prośba – na przyszły raz daj jakąś malutką informację, że robisz sobie przerwę do odwołania, bo ja już naprawdę zaczynałam się martwić, wyobrażając sobie najczarniejsze scenariusze :-) Masz prawo do przerwy czy wręcz rzucenia tego w cholerę, ale informuj nas o tym pls.
Zaczynanie od nowa to zły pomysł, wieki minęłyby zanim zebrałabyś jakąś publikę, w chwili obecnej przebicie się z nowymi treściami to niemal mission immposible.
Ja będę czytać dalej bez względu na to, w jakim kierunku pójdzie ten blog – pisz, co Ci w duszy gra, jestem dziwnie pewna, że będą to fajne i wartościowe treści.
No dokładnie. Nie znika się tak bez słowa, przynajmniej na insta można dać znać, że się żyje.
Bardzo się cieszę, że wróciłaś :-)
Miło Panią widzieć z powrotem.
Przez wakacje zrobiłam remont pokoju i udało mi się go dopasować bardziej do moich kolorów. Zrobiłam porządek w szafkach i szufladach, a także na półkach z książkami, więc jestem gotowa do roku akademickiego. Za parę tygodni rozprawię się ze zbyt wielką ilością ubrań w szafie. Kupiłam tylko to, co niezbędne i w 100% „moje”.
Jestem gotowa na jesienną ciszę.
Cieszę się, że znowu piszesz. Jestem ciekawa zmian, ale przekonana, iż nadal będzie interesująco. Pozdrawiam
Dobrze, że jesteś :) Lubię Twój sposób pisania, wrażliwość, zamiłowanie do sztuki. Rzadko tu piszę, ale na prawdę brakowało mi nowych wpisów.
Wszystkiego dobrego, spokoju i radości z pisania :)
Cieszę się, że wróciłaś. Każdy potrzebuje czasem się zatrzymać i przemyśleć parę spraw. Życzę Ci dużo dobrego i by nieprzyjemna sytuacja odeszła w niepamięć :) Pisz dalej, bo piszesz dobrze. Twórz kolejne stylizacje, bo są bardzo inspirujące. Ucz dalej o stylu, bo świetnie Ci to wychodzi. Twórz tam, gdzie czujesz się najlepiej.
Witamy! Cieszę się niezmiernie, że coś nowego rusza na blogu :-). Z ciekawych rzeczy polecam ten wykład, mnie bardzo zainspirował i zachęcił do działania, a jest o nie kupowaniu właśnie :-)
https://www.youtube.com/watch?v=vRudjy0cub0
Dobrze Cię znowu widzieć. Przerwy są potrzebne, dużo wnoszą i – jak piszesz – pozwalają znaleźć odpowiedni dystans. Sama się martwiłam o Ciebie i dopytywałam na insta, wyczekiwałam wieści i trochę byłam rozczarowana brakiem informacji o zakończeniu czy zawieszeniu działalności. Ale potem przyszło opamiętanie: nie musisz się nikomu tłumaczyć ze swoich decyzji. Są Twoje i mają prawo pozostać tylko Twoje. Nie musisz nikogo informować o przerwie od bloga, jeśli nie chcesz, nawet jeśli czytelnicy oczekiwaliby słowa wyjaśnienia. To tak tylko w ramach otuchy, bo obstawiam, że sporo będzie komentarzy w tonie „mogłaś dać znać”. Trzeba sobie powiedzieć: pewnie mogłaś, ale z jakiegoś powodu tak się nie stało i po prostu należy to uszanować.
Jestem bardzo ciekawa zmian, które planujesz. Myślę, że masz bardzo poukładane w głowie i wszystko będzie dojrzałe, „twoje”, nadal niewymuszone. Ja jestem pewna, że będę czytać z przyjemnością. Do książki często wracam :) lubię Twój styl pisania, przemyślenia. Bije od nich spokój, rozsądek, wiedza, dojrzałość i świadomość.
Swoją drogą, w ciągu ostatnich miesięcy jesteś kolejną osobą, którą obserwuję, która robi sobie długą przerwę od social mediów. Ja ze swojego konta modowego też zrezygnowałam. Też miałam przesyt i poczucie, że moje decyzje w jakimś stopniu przestały być „moje” z powodu natłoku treści. Czułam się przeładowana informacjami, „inspiracjami”, trendami, nawet w świecie blogosfery o minimalizmie i slow fashion czuć czasem napięcie. Nie jest tak różowo, jakby się mogło wydawać. Bardzo trudno utrzymać zdrowy balans. Przerwy są potrzebne.
Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, pojawi się nowa energia i zmiany przyniosą Ci dużo dobrego :)
Mario jak dobrze Cię czytać na blogu =) stęskniłam się bardzo
Bardzo, bardzo się cieszę, że jesteś!
Cieszę się, że wróciłaś! Tym bardziej, że zaktualizujesz moją ulubioną analizę kolorystyczna, która moim zdaniem jest małym dziełem sztuki. Twoje wpisy przenoszą mnie w inny świat. Mam nadzieję że nie zabrzmi to śmiesznie, ale czasem czuję się jakbym oglądała piękną wystawę w galerii lub cudowny film z akcją rozgrywająca się w uroczym miasteczku z wąskimi uliczkami albo też na dzikich wrzosowiskach. Tak potrafią poruszyć moją wyobraźnię, taki mają klimat.
Ja ostatnio wyszłam za mąż i myślę już o kolejnych zmianach w moim życiu, na innych płaszczyznach. Mario, inspirujesz mnie.
Mario, moje wakacje z grubsza wyglądały podobnie. Ciekawa jestem bardzo Twoich dalszych obserwacji, przemyśleń i treści, którymi będziesz chciała się podzielić. Współdzielę ( mam nadzieję nie nazbyt śmiało pozwolę sobie dodać) pogląd na konsumpcję rzeczy i otoczenia. Serdecznie pozdrawiam.
Kasia
Jak już ktoś napisał, ja już się martwiłam o Ciebie. Tak po prostu jak o człowieka, który nagle zniknął z mojego życia. Dobrze, że się odnalazłaś
Kasia P-J
Bardzo się cieszę, że wróciłaś. To od kilku lat mój ulubiony blog.
Sama w wakacje funkcjonuję w innym trybie, zwłaszcza przez te kilka tygodni kiedy mam dzieci poza domem. Dopiero wrzesień mnie sprowadza do pionu, na nowo wprowadza w rytm obowiązków.
Jeśli chodzi o ubrania, odkryciem tych wakacji są wiskozowe sukienki midi i kombinezony. Miałam 3 ulubione egzemplarze, które dosłownie musiałam założyć przynajmniej raz w tygodniu.
I tak mi trudno się z nimi rozstać, że noszę je nadal łączone z wełnianymi swetrami, i planuję kolejne kombinacje.
Mario, wspaniale że jesteś!
Ciesze się się, że zdecydowałaś się odezwać, bo najzwyczajniej i po ludzku martwiłam się, że stało się coś złego. Taka cisza była zbyt niegrzeczna jak na brak powodu.
Żałuję zniknięcia tylu artykułów od których zaczęła się moja z Tobą znajomość. Te artykuły Cię wyróżniały, nie zmieniaj ich za bardzo, bo stracą.
I mam wrażenie, wyczuwam duży dystans. Czy tylko ja traktowałam to miejsce jak spotkanie z koleżankami?
Czasem urazy wywołane działaniami bliskich osób, np. właśnie dobrych koleżanek, są znacznie bardziej dotkliwe, niż te ze strony obcych osób. Może to niemiłe wydarzenie wspomniane na początku tekstu miało właśnie takie podłoże i Maria doszła do wniosku, że potrzebuje tego dystansu, czasowo albo na stałe.
Ejże, przecież czytanie czyjegoś bloga, a nawet komentowanie, nie czyni z czytelnika najlepszej przyjaciółki autorki :P A autorka nie ma żadnych obowiązków wobec randomowych czytelników, których istnienia nie jest nawet pewnie świadoma.
Oczekiwanie, że blogerka tutaj przyjdzie i się wytłumaczy, wyspowiada, żeby gremium mogło ocenić, czy jej powody były wystarczająco ważne, i przeprosi za urażenie uczuć jest… no cóż, dziecinne :P
Chyba jesteś tu od niedawna, Maria kojarzy swoje czytelniczki,myślę, że z niektórymi się koleguje, a atmosfera tego bloga była ewenementem w sieci.
Ale to zupełnie co innego popisać sobie niezobowiązująco o ciuchach i lajfstajlu (zwróć uwagę, że zdecydowana większość z dziesiątek czy setek tysięcy czytelników w ogóle się nie udziela), a co innego utrzymywać z kimś głębsze relacje w prawdziwym świecie, poznając go jako osobę, a nie jako kreację w internecie.
W sytuacji, w której autorka wpędza się w poczucie winy i prawie co drugi akapit przeprasza za wakacyjną ciszę, dowalanie jej, że nas to zabolało, zraniło, zmartwiło, było niegrzeczne, że powinna była się odzywać – jest mocno nie na miejscu. Toż to autorki życie i decyzje, nikomu się nie musi tłumaczyć. Miło dać znać: „o hej, fajnie, że wróciłaś z nowym wpisem!”, ale niedobrze jest rozliczać autorkę ze spełniania własnych oczekiwań.
Ja też myślę Mario, że powinnaś uprzedzić, że robisz sobie dłuższą przerwę od blogowania. Nie musiałaś się tłumaczyć, wystarczyło tylko to zasygnalizować, żeby było wiadomo, że jest to wynik Twojej decyzji, a nie tego, że np. wpadłaś pod samochód.
Myślę, że rozumiem, o co chodzi Iwonie, bo ja też wyczuwam od jakiegoś czasu zmianę na tym blogu. I choć sama rzadko komentuję, miałam swoje ulubione komentatorki, których przemyślenia bardzo lubiłam czytać. Od jakiegoś czasu kilka z nich się nie odzywa. Wraz z ewolucją bloga zmienia się także publika. Ja podobnie jak Iwona, wolałam starsze wpisy. Czegoś żal. Ciekawa jestem, jakie są Twoje przemyślenia i w którą stronę pójdą zmiany na blogu…
Pisanie w tonie „powinnaś” jest znacznie bardziej nie na miejscu. To tylko blog. Nikt nic nie musi tłumaczyć. Oczywiście też się martwiłam o Marię i miałam nadzieję, że nic się nie stało, ale to nie uprawnia mnie, ani nikogo, do pouczania Marii, co powinna a co nie.
Super, że już jesteś!
Co do wakacyjnych postów… przeżyłam w te wakacje coś podobnego.
Po maturze wróciłam na wakacje do rodziców. Przez mieszkanie na dwa domy namnożyły mi się kosmetyki i kiedy wszystkie znalazły się w jednym miejscu… Postanowiłam nie kupować nowych, póki nie zużyję zbiorów. Przejrzałam je, wyrzuciłam przeterminowane i znalazłam nowe domy dla większości tych, które się po prostu nie sprawdziły. Odsubskrybowałam też wszystkie kanały beauty, które nakręcały zachcianki. Z dumą donoszę, że po kilku miesiącach postu powoli zbliżam się do stanu 'tyle, ile potrzebuję’. Mam też kolejne postanowienie, by w przyszłości, gdy coś mi się skończy, podczas zakupu uwzględniać nie tylko skład ale i opakowanie (i wybierać szklane/metalowe/papierowe zamiast plastikowych).
Ten mały sukces sprawia, ze mam ochotę rozszerzyć ”wstrzemięźliwość” i od jakiegoś czasu przymierzam się do myśli nie kupowania ubrań. Zasadniczo przez cały sezon zwyczajnie nie wchodzę do sklepów, ale przed rozpoczęciem każdego kolejnego robię konkretny remanent i uzupełniam braki. Zdążyłam już na przyszły sezon dokupić brakujący wełniany płaszcz (skusiłam się na wyprzedażowy pro-be, dzięki za polecenie marki, bo pewnie bym jej nie znalazła, a płaszcz wygląda świetnie), ale ciągle coś wstrzymuje mnie przed uzupełnieniem reszty 'braków’. Może to, co już mam po prostu wystarczy? Z drugiej strony czy da się przechodzić zimę w pięciu swetrach i trzech parach jeansów? I czy upraszczanie nie powinno powodować, że mniej o tym wszystkim myślę?
Pozdrawiam cieplutko <3
Kamień z serca, wróciłaś !!
Dziękuję Mario, że jesteś odważna i podążająca za sobą, za prawdą która wywołuje czasem wielkie zmiany.Cenna jest Twoja szczerość i wrażliwość.Wdzystko to co dotyczy nas, naszego ciała( ubrania są najbliższe ciału) jest ważne.Czasem przychodzi jednak myśl jak bardzo ważniejsza jest osoba, której „ubrania „przydażają się jak przygody….tylko przygody.Prawdziwy blask kryje się w żywych oczach, gestach….wtedy ubrania żyją w pełni.Jesteś dla mnie uosobieniem żywotności i piękna.pozdrawiam
Też bardzo się cieszę z Twojego powrotu…
Mario, dobrze, że jesteś!:)
Ojej jak dobrze! Bardzo cieszę się, że jesteś. Wiem z doświadczenia jak pisanie potrafi zmęczyć. A internety jeszcze bardziej (nie mam instagrama, na facebooka praktycznie nie wchodzę i jestem szczęśliwa, że nie uczestniczę w tym wyścigu). Mam nadzieje, że my, jako czytelniczki będziemy umiały dodać Ci sił do dalszej pracy. Czekam z niecierpliwością na aktualizację usuniętych treści.
Super Mario, że wróciłaś :) Niezależnie od formy, w której będziesz pisać, od tego co, jak i jak często oraz pod jaką nazwą – bardzo chętnie będę czytać Twoje uwagi i przemyślenia. Mam nadzieję, że poczujesz się komfortowo z pisaniem, niezależnie ile bezkompromisowych decyzji za tym pójdzie.
<3
Czesc Mario,
wchodzilam czasem na bloga w nadziei na nowy post. Ale jak nie bylo, to trudno. Wakacje naleza sie kazdemu :-)
Niestety, jestem z lekka neurotyczna (a z wiekiem mi sie nasila) i jesli zdarzy sie, ze np. mojego dziecka nie ma w domu, choc powinno juz byc, to moj umysl wymysla takie scenariusze, ze Oscara za najlepszy film grozy mialabym w kieszeni ;-)
Wiec i Twoja, dluzsza niz zwykle, nieobecnosc sprawila, ze zaczelam sie zamartwiac.
Tylko ze, wiesz co, to jest MOJ problem, a nie Twoj. Nie jestes moja (ani niczyja!) wlasnoscia, nikt nie ma prawa decydowac o Twoim czasie i Twoich czynach. I po 1. wydaje mi sie, ze nie powinnas przepraszac za to, ze decydujesz o swoim zyciu bez konsultacji z czytelnikami, a po 2. dobrze robi uswiadomienie sobie, ze inni ludzie maja prawo do prywatnosci, a ja nie mam prawa wymagac, by spelniali moje oczekiwania. Chociaz tu robie wyjatek dla meza :-D
W kazdym razie fajnie, ze sie odezwalas i ze masz w planach odzywac sie dalej. Wierze, ze gdybys miala zamknac strone, to akurat o tym byc poinformowala.
Co u mnie? Az glupio mi pisac, bo w czasie, gdy Ty zdazylas sie przeprowadzic, urodzic dziecko, napisac ksiazke i ja wypromowac, ja w koncu zdecydowalam sie pojsc do szkoly, o ktorej pisalam Ci tyyyyle lat temu. Dzis byl moj pierwszy dzien i czuje sie, jakby mnie ktos przezul i wyplul :-D Obym dala rade!
Ciuchowo: latem ogladalam plaszcze, bo potrzebuje nowego. Mam sprecyzowane wymagania – musi byc dopasowany, tzn. nie oversize i nie zwyczajnie prosty, tylko z zaznaczona talia. Jednorzedowy. Z welny, bez dodatku poliestru. I najlepiej w neutralnym kolorze, czyli albo antracyt, albo szary, albo karmelek. Ewentualnie bezyk.
No i nie znalazlam! Przymierzylam za to dlugi do pol lydki, zielony plaszcz z alpaki o szlafrokowym kroju. I zakochalam sie :-) Dobrze, ze kosztowal 3 300 zl, bo jeszcze bym go wziela :-D :-D :-D
Jak miło, że jesteś z powrotem :)
Latem (bo dziś pierwszy dzień jesieni – kiedy to przeleciało?) również zrobiłam sobie mały odwyk od social mediów, blogów i różnych czasopochłaniaczy i rozpraszaczy. Teraz sięgam tylko po te treści, które naprawdę lubię i które coś wnoszą. Jednym z miejsc, które lubię najbardziej jest Twój blog, więc jestem mile zaskoczona dzisiejszym postem :)
Witaj, Mario, przyznam, że ja też zaglądałam na bloga od czasu do czasu w nadziei, że coś nam podrzucisz. Cieszę się, że jesteś i że spędziłaś fajne wakacje nad morzem, sądząc po zdjęciach. Pisz dalej tak, jak chcesz! Jesteś jedną z niewielu polskich blogerek, które popularyzują sztukę, a Twoje cykle o „typach kolorystycznych jak…” są moim zdaniem bardzo cenne.
Jak miło, że wróciłaś i znowu będziesz blogować. :) Często zaglądałam na bloga z nadzieją na nowy post. Rozumiem doskonale potrzebę przerwy i oderwania się, ale nie zaszkodziłoby chociaż jedno zdanie, np, że robisz sobie przerwę. Szczerze mówiąc, już zaczęłam myśleć, że może w Twoim życiu prywatnym stał się coś strasznego. Tym bardziej ciesze się, że to nie to było powodem Twojej przerwy. W każdym razie trzymam kciuki i powodzenia! :)
Ps. Trafiłam na Twojego bloga ze względu na świetne wpisy o analizie kolorystycznej i mam nadzieję, że jeszcze jakieś się pojawią bo naprawdę masz do tego rękę. Ale wszelkie inne posty też będę chętnie czytać. :)
Cieszę się że jesteś z powrotem
Dobrze, że jesteś z powrotem! Tęskniłam :)
Zaglądałam co jakiś czas … I nic …. A tu dzisiaj niespodzianka. Nie napisze nic nowego. Dobrze, że wróciłaś. Każdy potrzebuje odetchnąć, więc się nie przejmuj. Jesteś i to się liczy. I chyba po tych
Wszystkich komentarzach widzisz Że wiele osób się za Tobą stęsknilło.
Bardzo sie ciesze, ze wrocilas. Sciskam i zycze zasluzonej pogody i spokoju.
Co do wakacyjnych zaskoczen, udalo mi sie zrealizowac cos, co wydawalo mi sie niemozliwe: wyjechalam sama na cztery dni w pewna malownicza okolice i… nie robilam tam zupelnie nic. Zadnego spiecia na aktywnosc fizyczna czy zwiedzanie, zadnej pracy na boku, nawet ksiazki, ktora ze soba zabralam, w koncu nie otworzylam. Za to pozwolilam sobie na totalne zatrzymanie sie i oczyszczenie mysli. Nie jest to chyba uniwersalny sposob na dobry urlop, ale bardzo go polecam tym, ktorzy maja wrazenie, ze juz ze zmeczenia nie ogarniaja.
Cześć Mario :)
Witam serdecznie :) Stęskniłam się, może ciutkę Cię nie było, ale rozumiem powód, dla którego odcięłaś się od bloga, internetu. Czasami trzeba zrobić przerwę, pauzę, zrobić restart. W końcu to, co nie zabije, to nas wzmacnia :)
Dwa miesiące… jeśli chodzi o ciuchy, to też nie kupowałam zbyt wiele, tylko wytrzasnęłam ze szmateksu czarną spódnicę ze skóry, którą trzeba przerobić, dorobiłam się nieco pieniędzy i przy okazji dowiedziałam się sporo o ludziach. A lato było u mnie intensywne, a może zbyt bardzo. Przeczytałam nieco książek popularnonaukowych i historycznych, trochę pojeździłam z rodziną i znajomymi, zaczęłam bardziej zwracać uwagę na jedzenie i cerę, bo ta pod wpływem stresu spłatała mi figle :( I sprawiłam sobie nowe perfumy – Yves Rocher Voile D’ambre, bo niestety cała seria Secrets d’Essences została wycofana ze sprzedaży :(
Powróciłam do pisania po roku przerwy, bo moi znajomi stwierdzili, że potrzebują moich wypocin i się przemogłam na nowo.
PS: pięknie wyglądasz w czerni :)
Super że jestes:)))))) Nie zostawiaj nas już…. :)
Cieszę się że wróciłaś! Już miałam w głowie czarne scenariusze, ale bardzo dobrze, że wszystko jest w porządku.
Naprawdę, nie jestem aktywnie komentującą, to jest mój pierwszy komentarz. Chociaż mój musze się przyznać, że śledzę Twojego bloga jakoś od artykułu co jest sexy. Sprawdziłam datę tego wpisu. 2014 rok, trochę szok bo myślałam, że czytam bloga gdzieś z 3 lata haha. Czytając Twoje artykuły zawsze czułam się zainspirowana i pięknie było patrzeć na Twoją przemianę i to jak to co piszesz, wpływa na innych. I nie, to nie jest tylko blog jak znaleźć styl ubierania, tylko jak odnaleźć własną drogę i siebie, swoją pewność siebie. Nie wiem czy odczytasz ten komentarz w gąszczu innych cieszących się ludzi z Twojego powrotu,ale cieszę się że zdobyłam sie na odwagę i to napisałam.
Hm a co u mojej skromnej osoby wydarzyło się przez ten czas? Właśnie dostałam się na wymarzony staż (dzisiaj dostałam telefon) i ciągle nie mogę uwierzyć, że osoba taka jak ja go dostała. To wymarzona praca dla mnie. :)
Bój się Boga Kobieto, no ileż można się wczasować?!
;)
Wspaniałe, ze wracasz :))
Czekam na kolejne wpisy.
Według mnie jesień- początek roku szkolnego (nawet jak już dawno przestało się wstawać na 8.00 do szkoły;)) to idealny czas na „nowe”.
A zmiany są zawsze na lepsze. ;)
A ja się nie martwiłam ;) no tak sobie pomyślałam że przerwa czy coś, widziałam że coś się na Twoim Pintereście pojawia więc żyjesz. Cieszę się że jesteś z powrotem i czekam na nowe wpisy. Akurat jestem nieależnie na etapie „kupować mniej, ubierać się lepiej i uważniej” więc jak znalazł. Powodzenia!
Mario, ja się po prostu o Ciebie martwiłam! mam nadzieję, że wszystko jest w porządku
Wspaniale ze wrocilas i jestes cala i zdrowa. Ja tez z tych co maja bujna wyobraznie niestety.
Bardzo rezonuje ze mna Twoj zwrot w strone bardziej przemyslaych, jakosciowych zakupow. Mam wielka nadzieje, ze blog pojdzie w strone odpowiedzialnej mody, bo brakuje mi takich miejsc w sieci.
Z drugiej strony nie bede ukrywac, ze poprzednie dwa posty z sukienkami w kwiatki i groszki to zupelnie nie moja bajka, delikatnie mowiac, i nie bardzo widze jak one mialy pasowac do idei bloga, Twojego stylu Mario lub wspolczesnych trendow. Dlatego mam nadzieje, ze to nie jest styl ktory bedzie teraz dominowal na blogu.
Cieszę się, że wróciłaś. Czekałam na Ciebie i nowe posty :) Pozdrawiam
Przez ten czas ciszy wyobrażałam sobie, że Maria z dnia na dzień wyjechała gdzieś do Tybetu albo inne, równie egzotyczne miejsce. Wiecie, taka filmowa ucieczka przed światem :) Cieszę się z powrotu, dziś po raz ostatni miałam tu zajrzeć.
Ubieraj Się Klasycznie… Mario, moje osobiste życzenie dotyczyłoby konsekwentnego rozwijania i wsparcia nas, odbiorców w tak zakreślonym obszarze. Nie ma w sieci równie dobrych i polskich stron które trafią z tym tematem do kobiety z każdej grupy wiekowej, jednocześnie inspirujących, analitycznych i poradnikowych. Doceniając twój znakomity koncept, wielką wykonaną pracę, kreatywność i oryginalność przemyśleń, życzyłabym umiejętnego komercjalizowania tego właśnie dorobku. Nazwa bloga kieruje uwagę na odbiorcę („ubieraj się klasycznie”), dlatego oczywistą receptą na jego sukces jest spełnienie takich oczekiwań i konsekwentne dostarczanie najlepszych jakościowo treści z tego zakresu. Kłóci się z tym pomysł osobistego dzienniczka stylu, co w ostatnich miesiącach zbytnio przebijało w publikowanych treściach. Być może własne poszukiwania lepiej byłoby pokazywać wyłącznie na instagramie, pozostawiając czystą koncepcję bloga. Życzę powodzenia!
japrdl co za przeintelektualizowany bełkot…. wyjmij kij z tylka baska.
Według mnie Barbara napisała swoje pzremyślenia bardzo ładną polszczyzną, widać taki ma styl. Dla mnie to żaden bełkot. Pisanie do kogoś „wyjmij kij z tylka baska” okraszone jeszcze na początku „japrdl” nie świadczy zbyt dobrze o Tobie.
W punkt….Dziękuję
Miło Cię znowu czytać, Mario :-)
Też się cieszę, ze wrocilas ☺️
Mario,naprawdę bardzo się cieszę że wróciłaś i że wszystko u Ciebie w porządku. Rozumiem, że każdy, a w szczególności wrażliwa, artystyczna dusza potrzebuje resetu, odcięcia, popatrzenia na wszystko z dystansu.
Rzadko komentuję, ale chciałabym żebyś wiedziała, że regularnie czytam Twojego bloga od 2014 roku, a trafiłam na niego dzięki postom o analizie kolorystycznej :) Wszystkie z nich przeanalizowałam dziesiątki razy, robiłam notatki, dodatkowo kilkukrotnie przeczytałam Twoją książkę. Mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że dzięki Tobie po prostu nauczyłam się ubierać, wreszcie wiem co mi pasuje i w czym wyglądam dobrze. Dopracowałam swoją idealną paletkę kolorystyczną i dzięki temu zakupy są o wiele, wiele łatwiejsze. Dzięki Tobie nauczyłam się patrzeć na jakość i skład surowcowy ubrań oraz poznałam wiele wspaniałych, niszowych, polskich marek. Dotarło do mnie, że nie muszę być skazana na modową papkę z galerianych sieciówek, tylko można znaleźć wspaniałe, jakościowe ubrania na lata. Nie ma w internecie drugiego takiego bloga jak Twój, który ma tak… ludzkie i zdroworozsądkowe podejście do mody.
Dziękuję Mario. Jesteś wspaniała i to co stworzyłaś pomaga wielu, wielu osobom odzyskać pewność siebie i wreszcie czuć się dobrze we własnym ciele. Nie przestawaj robić tego co kochasz, trudności i kryzysy są nieuniknione, czasami bywa mocno pod górkę ale ostatecznie wygrywa satysfakcja ze swojej pracy. Pozdrowienia!
Cześć,
Super, że zrobiłaś sobie przerwę. Odpoczęłaś i teraz będziesz mieć więcej siły :)
Pozdrawiam
Kasia
A ja też cieszę się że wróciłaś, jak przestałaś pisać to miałam wrażenie że coś ważnego się skończyło. I myślałam że coś złego się stało i cieszę się że to była tylko projekcja, a nie rzeczywistość.
Przez wakacje poczytałam trochę blog Soie i patrząc jakie świetne rzeczy znajduje na ciuchach, zrobiłam zwrot w stronę second handów i bardzo się z tego cieszę. Choć na zakupy tam chodziłam po rzeczy dla dzieciaków, dla siebie ograniczyłam do minimum, na zasadzie – jak mi coś wpadnie super to kupuję, inaczej nie.
Dobrze, że jesteś i chcesz pisać!
Mario! NARESZCIE! jak ja się cieszę, że znowu mogę czytać Twoje teksty :) Trzymam kciuki. Pozdrawiam.
Fajnie, że Pani wróciła. Bardzo lubię Pani bloga, a w szczególności ten niebanalny sposób opowiadania o analizie kolorystycznej. Jak pewnie wielu – czekam na nowe i powodzenia! Połamania… yyy… klawiatury? ;)
Pozdrawiam!
Zainspirowała mnie cisza.
Dobrze, że wróciłaś, kwiaty w wazonie, znów oswojone cicho piją wodę:)
A ja powiem tak: mam ochotę sprawić Ci Mario lanie. I nie krzyczcie że to hejt i że każdy ma prawo zniknąć. „Tego się nie robi kotu „- jeśli wiesz co mam na myśli. Chodzi o odpowiedzialność. Jestem po jednej stronie ze swoimi emocjami a Ty po drugiej. To jednak jakaś relacja i proszę powiedz do widzenia jeśli zdarzy się jakiś następny raz.
Piszesz żeby porzucić myślenie na rzecz działania. Ciężka robota. Pomaga mi w tym strategią: lepsza jakakolwiek decyzja niż żadna więc ruszyłam tyłek i napisałam do Ciebie pierwszy i może nie ostatni raz. Trzymaj się czerwonej szminki, a ja będę trzymać kciuki za Twoje działania.
Pozdrawiam.
Płyń po morzach i oceanach.
Laska, to powiedz: ile flaszek wina obaliłaś z autorką? Ile razy pocieszałyście się wzajemnie po zerwaniach, w co bawisz się z jej córką, kiedy ona jest u lekarza? Ile kasy jej pożyczyłaś w trudnym momencie i jak wam się udał ostatni wspólny weekend? Dlaczego po prostu do niej nie zadzwoniłaś, ani nie poszłaś do domu zapytać, co się dzieje, czy trzeba pomóc?
Jakakolwiek blogerka nie jest odpowiedzialna za tego typu projekcje, dopisywanie do „relacji” więcej niż ma to miejsce naprawdę.
RACJA. Ludziom wirtualia padają na mózg i nawet tego nie zauważają.
A ja się zgadzam z Agu. My się tutaj z Marią na coś umówiliśmy wzajemnie: ona deklarowała (niejednokrotnie!) jak często będzie umieszczała wpisy, a my się pojawilaśmy w określonych odstępach czasu. Prawo Marii do wolności, robienia co uważa i jak uważa nie ma tutaj nic do rzeczy. Nie muszę z nikim obalać flszek wina, by spodziewać się z jego strony zachowań w ogólnie przyjętych , to jest powiadomienia o zmianie ustaleń, jeżeli takie zaszły. Pięknie podobną sprawę załatwiła Hal Kozłowska: jednym zdaniem powiadomiła czytelników swojego (płatnego!) bloga o przerwie wakacyjnej. Pozdrowiła. I tyle naprawdę wystarczyło
Trzeba serio nie mieć życia żeby napisać taki komentarz XD To jest tekst który można skierować (ewentualnie) do przyjaciela, a nie do twórcy bloga.
Ale tu nie o to chodzi, ze Maria cos musi albo powinna. Absolutnie! Nawet w bardzo bliskich relacjach, oczekiwania mozna miec, ale inni ludzie nie maja obowiazku ich spelniac. Oczywiscie my jako publika mamy jakies tam oczekiwania i wyobrazenia (rozniez na podstawie tego co Maria z wlasnej nieprzymuszonej woli deklarowala), ale Maria nie ma obowiazku ich spelniac czy w ogole zawracac sobie nimi glowy. Ale to dziala w dwie strony, wiec Maria nie moze oczekiwac, ze po ponad dwumiesiecznej ciszy wroci do tej samej, rownie przychylnej/wyrozumialej/wstaw dowolne spolecznosci, ktora tu wczesniej byla.
Espresso doppio, zgadzam się z tym, co napisałaś. Też nie mam zamiaru mówić „powinnaś”.
Wiele z nas było po ludzku zmartwone, zaniepokojone, że coś złego stało się autorce bloga, a nie, że nie ma nic nowego do poczytania.
Cztam bloga od początkowych wpisów, przypuszczam, że teraz będą inni czytelnicy, że ta dawna atmosfera już uleciała, ale i tak fajnie, że Maria się odezwała.
Poruszył mnie Twój wpis, kiedy czytałam go wczoraj pobieżnie. Postanowiłam dziś do niego wrócić. Bliskie mi jest to poczucie szukania formy, rezygnowania, celowego pozostawania w tyle i patrzenie, jak internetowy wyścig cię mija. Takie poczucie nie muszę, ale jednocześnie wciąż czegoś chcę. Chcę twórczego pisania, czuję, że mam czym się podzielić. Moje miejsce w sieci zupełnie niespodziewanie zniknęło w kwietniu, backup, tak, wiem, że trzeba robić ;).
Cieszę się, że wróciłaś. :) Ciekawa jestem, co tam wymyśliłaś. Z pewnością nam pokażesz.
I ja nie rozumiem komentarzy w stylu – jestem nam coś winna, znikając powinnaś uprzedzić albo blog powinien/może rozwijać się w tym kierunku. Zwłaszcza komentarzy nie pytanych. To jest coś, co mnie nieustannie zadziwia.
W każdym razie nie przeszkadza mi, że robisz, jak uważasz.
Powodzenia.
Dobrze, że jesteś. Czekałam cierpliwie, pamiętam jeszcze czasy, w których na odpowiedź czekało się miesiąc, bo list potrafił iść dwa tygodnie, a przecież jestem jeszcze młoda – mam własne ząbkujące niemowlę na stanie (mogłabym mieć też takie wnuczątko po prawdzie). W tym roku postanowiłam nie kupować ubrań, przyglądam się temu co najczęściej noszę, robię uczciwy remanent. Chyba panuje teraz taki trend, podobno planeta tego potrzebuje. Lubię czytać Twoje wpisy, są mądre, ciekawe, inspirujące. W przyszłym roku będę chciała uzupełnić swoją szafę po tym rocznym poście – liczę na paletki kolorów, w sklepach jestem tak nieasertywna, że paletka by mogła mnie obronić przed stratą pieniędzy. A może przyda się też do komponowania wyposażenia wnętrz?
No jesteś wreszcie!!! :D Rzadko komentuję, ale zawsze czytam. Pisz o czym chcesz, dodawaj kategorie, zmieniaj wygląd bloga, rób co uważasz za słuszne i co płynie z Twojego serca, ale pisz tutaj, nie uciekaj w inne miejsce. Tu jest ok. Tu jest naprawdę dobrze. :)
Mario, witaj z powrotem! Czytam Twojego bloga od kilku lat i bardzo go lubię. Dzięki Tobie odkryłam jak pięknie się różnimy kolorystycznie i teraz czerpię z obserwacji tych różnic dużo przyjemności. Cieszę się, że wróciłaś <3
Mario, niewielu jest autorów, na których wpisy czekam z taką niecierpliwością i jakby to ująć…podekscytowaniem? Nowe treści Twojego autorstwa zawsze wnoszą jakąś refleksję, nawet jeśli nie są do końca w moim stylu (to chyba też zaleta jakiejśtam wypracowanej świadomości;) Nie zliczę, ile razy chciałam usunąc fejsbuka, instagramu nie posiadam i nie czuję jego braku.
Fajnie jest cierpliwie poczekać ;) To przede wszystkim Twoje miejsce w sieci, Ty je stworzyłaś i masz prawo robić tu cokolwiek tylko zapragniesz;) Ja jako czytelnik (darmowych treści, a jednak wnoszących do mojego zycia i stylu o wiele więcej niż 90% kolorowych pisemek i poradników pisanych na kolanie) jestem Ci przeogromnie wdzięczna za każdą linijkę Twoich przemyśleń. Zaczynałam 4 lata temu, gdy urodziłam 1. dziecko i po prostu mnie tu wchłonęło. Nie noszę czerni, źle się w niej czuję a Twój post o ilości odcieni czerni należy do moich ulubionych (majstersztyk po prostu!). Dział z analizą kolorystyczną czytam z wielką przyjemnością i nie ma drugiego takiego miejsca w sieci. Wracam do tych postów najczęściej. Lubię Ciebie, lubię Twoje przemyslenia i lubię to miejsce;) Pozdrawiam Was wszystkie;)
Monika
Mario, dobrze że miałaś chwilę oddechu i wróciłaś na bloga. Też miałam przerwę i nie komentowałam, bo jeden z postów wydał mi się całkowicie sprzeczny z Twoimi wcześniejszymi przemyśleniami. Jednak wiernie czytałam i – jak się okazało – przez wakacje brakowało mi Twojego spojrzenia.
Głowa do góry! Czekam na kolejnego posta.
Mario, witaj z powrotem:)))))))
Bardzo dobrze, że jesteś z powrotem. :)
Dziękuję za Twoją szczerość, za to co napisałaś, za przykłady które podałaś (np. z odstawianiem makijażu), jestem w podobnej fazie, chciałabym skompletować swoją garderobę w proste, funkcjonalne, dobre gatunkowo ubrania. Zresztą dochodzę do wniosku że garderoba i poświęcanie jej i swojemu wyglądowi (np.makijaż) zbyt wiele uwagi jest bez sensu. Dobrze jest poznać w czym nam dobrze i tego się trzymać w prostocie- a najważniejsze to się dobrze w tym czuć:) To moje refleksje:)
Mario dziękuję że wracasz, obojętnie w jakim stylu będziesz kontynuować bloga, na pewno będą to nietuzinkowe i wartościowe przesłania. Wiele nauczyłam się z Twojego bloga, głównie o kolorach i prostocie stylu. Dziękuję Ci za to i bardzo doceniam to co robisz.
Dużo dobrego życzę i pozdrawiam!:)
Mario, jestem dość krytyczną czytelniczką Twego bloga, choć często tu wchodzę. Ale też myślałam o tym, czy coś się Tobie stało i sprawdzałam, czy wróciłaś do pisania. Rozumiem Twoje motywy, też uciekam przed ludźmi, gdy mam kłopoty, absolutnie nie chcę paplania i współczucia. Moim zdaniem człowiek swoje problemy musi sam ze sobą przerobić, a już na pewno nie na blogu, co jest teraz bardzo często obserwowane na stronach „celebrytów”. I uważam, że nie musisz się tłumaczyć osobom, które w sposób infantylny sygnalizują swojego focha. Cieszę się, że jesteś ponownie :-)
W ciągu ostatnich 2 miesięcy poczyniłam pewne postanowienie, mianowicie po 10 latach usilnych prób nauczenia się „jak się ubierać”, postanowiłam odpuścić sobie. Pora pogodzić się z tym, że moda i styl to nie jest dla mnie obszar, który by wywoływał przyjemną ekscytację, chęć podejmowania wyzwań, zabawy wizerunkiem, itd., tylko przykry nieprzyjemny obowiązek, który trzeba odbębnić na zasadzie „no niestety trzeba się z rana wyszykowac do ludzi” i zapomnieć :) Zmiana nastawienia przyniosła mi ulgę, poczucie, że już nie muszę (mogę – ale nie muszę) próbować tej kolejnej złotej rady co do budowania wyrażającej mnie garderoby. Natomiast na bloga będę regularnie zaglądać, lubię Twoje posty i zdjęcia i to się nie zmieni :)
Fajnie, że się odezwałaś i zdrowa jesteś.
Ostatnio chciałam ponownie przeczytać wpisy o kolorystyce i nie znalazłam. Dlatego bardzo się cieszę, że temat poruszysz jeszcze raz. trzymaj się cieplutko i czekam na kolejny wpis.
To co się stało z tobą w czasie tej przerwy o której piszesz to twoja świadomość się odezwała.
Polecam:
Eckhart Tolle „ potęga teraźniejszości „
Cieszę się, że wróciłaś :) Ale błagam, nigdy więcej nie myśl o rzuceniu tej strony! ;)
Ciesze się, że wszystko „ok” Marysiu
Dobrze, że wróciłaś <3
Cieszę się, że wróciłaś. Blog i książka to moi najlepsi pomocnicy w ustawianiu garderoby i życia na nowo.
Z okazji odświeżania jesiennej garderoby wróciłam do wpisow z analizy kolorystycznej i ze zgroza patrzę na czystki, które tam poczyniłaś!
Nie ma już wpisów o rozpoznaniu ciepłych i zimnych typów; nie ma pięknego opisu każdego typu. Mario, dlaczego wycięłaś wpisy, które stanowiły tak ogromną wartość dodaną?
Teraz został wpis o odnalezieniu kolorów za pomocą dopasowania szalików :/
Rozumiem, że to Twój blog i Ty decydujesz co na nim będzie, niemniej jednak decyzja o skasowaniu tylu wartościowych wpisow, z których tak czesto korzystałam jest dla mnie niezrozumiała i przykra.
Osobiście staram się w ostatnim czasie wprowadzać minimalizm w swojej szafie. Przed rozpoczęciem kompletowania swojej szafy warto udać się do specjalisty i zrobić tzw. analizę kolorystyczną. Jest to badanie, które pozwoli określić nasz typ urody. Do stworzenia idealnej szafy potrzebne jest również określenie typu sylwetki. Takie usługi świadczą wizażyści, ale możemy przeanalizować swój typ sylwetki samodzielnie, jeśli tylko posiadamy dostęp do internetu. Mi taka analiza bardzo pomogła. I im mniej mam ubrań, tym łatwiej jest mi się ubrać. Mam mniejszy bałagan w szafie.
Od jakiegoś czasu śledzę Twojego bloga, ale to m oj pierwszy komentarz. Cieszę się, że wróciłaś i jak najbardziej rozumiem Twoje rozterki. Najważniejsze to żyć i działać w zgodzie ze sobą i tego Ci życzę :)
Mario dobrze, że wróciłaś. Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu, ale po raz pierwszy piszę. Mam nadzieję, że teraz wszystko będziesz realizować zgodnie ze swoimi nowymi pomysłami i założeniami. Przesyłam pozytywną energię :)
Ja sie musze przyznać ze czuje sie urażony tym porzuceniem. Blog w którym pisze sie do innych i dla innych to nie jest pisanie do szuflady pamiętniczka. Dla mnie to troche tak jakby prenumerata czasopisma nagle przestała przychodzić. Zostawienie na tak dlugiq okres czytelników bez informacji jest zwyczajnie niegrzeczne i odbiera wiarygodności – skoro tak łatwo sie z tym rozstać chyba nie było zbyt poważne, ani zbyt ważne – czytaj czytelnicy nie sa ważni dla autorki, a blog pisany jest dla siebie. Do kolejnych wpisów podejdę z większym dystansem, nie będę tez jakoś energicznie wprowadzała pomysłów zawartych na blogu w życie. W końcu nie wiadomo czy blog nie zniknie…
Ale czasopisma też znikają z rynku i prenumeraty przestają przychodzić. Jeśli do jakiegoś miejsca w sieci przykładasz AŻ TAK wielką wagę emocjonalną, to może faktycznie trzeba więcej dystansu? Maria, ani żaden twórca w ogóle, nie musi się ze swoich prywatnych decyzji tłumaczyć. Czy po zamknięciu czasopisma też pisałabyś do wydawnictwa, że jesteś urażona? I odgrażałabyś się, że kolejnych wpisów nie weźmiesz już na poważnie? Oraz mała życiowa rada: nigdy nie wiadomo, czy coś, do czego jesteś przywiązana, nagle nie zniknie. Trzeba z tym żyć :)
Na miniaturce myslalam, ze scielas wlosy na Anne Hathaway i mnie olsnilo… Jakbys Ty swietnie wygladala w krotszej fryzurce!
Mario, bardzo się cieszę, że wróciłaś!
Usciski!
czeko
139 zł za bawełnianą koszulkę? Hmmmm… ja kupiłam dwie koszulki bawełniane z dekoltem w serek za 29 chyba w Zarze i prześmigałam całe lato.
Mario, jestem Twoją (choć nie ujawniającą się) czytelniczką prawie od początku istnienia bloga. Jedne z najważniejszych cech blogera dla mnie to: autentyczność i pokora. Ty je masz. Przynajmniej tak Cię odbieram. A przy tym nie pokazujesz ze szczegółami swojego prywatnego życia, by mogło właśnie pozostać prywatnym. Cieszę się, że wróciłaś.
Bardzo lubię treści, które tworzysz.
Jak przyjemnie, lekko napisane :) Każdy potrzebuje momentów wycofania z niektórych aktywnosci.
Zaglądam na Twojego bloga, bo moja szafa to aktualnie krajobraz po bitwie dwie ciąże i 3 lata karmienia…a zawsze lubiłam się fajnie ubierać… Z okresu ciąży i karmienia zostało mi to, że teraz cenię wygodne ubrania i takie chciałabym sobie skompletować w klasyce. Podoba mi się na Twoim blogu to, że klasyka, którą przedstawiasz, ma charakter i pazur