Żeby dobrze zrozumieć metodę podejścia do zakupów, którą przedstawiam w tym wpisie, warto zapoznać się z moją pierwszą metodą. Metoda Wszystko Mam jest wspaniała i oszczędziła mi kupienia w ostatniej chwili wielu rzeczy, z których nie miałabym później żadnego pożytku, jak również nauczyła mnie cierpliwości. Miałam niewiele wtop zakupowych od tamtego czasu, ale oczywiście nikt nie jest idealny… Chociażby w ostatnim wpisie wspominam o dwóch takich „wypadkach” :)

Przy moim tegorocznym postanowieniu, że szukam dla siebie jakości i wygody musiałam skrystalizować w głowie jeszcze inne podejście, o którym Wam za chwilę napiszę. I choć nazwa nowej metody jest z punktu widzenia logiki zaprzeczeniem nazwy starej metody, merytorycznie one wcale się nie wykluczają, a co więcej: najkorzystniej byłoby kierować się przy zakupach obiema metodami.

Metoda jest dla osób, które chciałyby (jak ja) kupować mniej, nie mieć wyrzutów sumienia po zakupach i stawiać na bardzo dobrą jakość. Budżet nie jest istotny. Jeśli mamy mały budżet kupujemy mało rzeczy lub wcale (to w tym przypadku dobrze). Jeśli budżet jest duży, nie znaczy to, że pieniądze muszą być przeznaczone na niewartościowe rzeczy. Raczej nie jest to metoda dla osób, które chcą kupować dużo, szybko i stawiając głównie na design rzeczy (ja w zeszłym roku robiłam coś takiego i nie widzę zeszłorocznej siebie w tej metodzie).

I jeszcze jedno bardzo ważne do uzmysłowienia zagadnienie. Czy rozumiesz, że nic nie kupić oznacza dokładnie to samo co kupić zero? Chodzi o to, że od teraz, nie możesz traktować niekupienia czegokolwiek jako porażki. To niekupienie ma być świadome. Niekupienie to nie jest brak działania, bowiem działaniem jest tu świadoma decyzja o niekupieniu – o kupieniu zera.

Nie mam nic

Wyobraź sobie, że masz idealny pusty pokój. Są tylko ściany i podłoga, czy też idealne ściany i idealna podłoga. Dla każdego co innego będzie ideałem. Dla mnie to białe ściany i drewniane deski lub parkiet, ale śmiało wyobrażaj to sobie po swojemu.

Nie myśl zupełnie o swoim budżecie, o zakupowych ograniczeniach. W jaki sposób urządzałabyś swój pokój? Jaki położyłabyś tu dywan? Gdzie poszłabyś na zakupy? Jak udekorowałabyś ściany? Ile przedmiotów by się tu znalazło? Czy te przedmioty pasowałyby do siebie?

Powiem Wam, że dla mnie taka pustka jest inspirująca. Pustka jest jakby nowym początkiem. Zachętą do pokazania siebie. Oczywistym jest, że gdyby każda z nas dostała taki sam pokój, finalnie urządzone już przez nas wnętrza różniłyby się. Nie byłoby dwóch takich samych pokojów. Niektóre z nich byłyby bardziej minimalistyczne niż inne, niektóre byłyby zagracone, w niektórych z nich dominowałaby sztuka, w niektórych byłoby sporo bibelotów, nie mówiąc już o różnej kolorystyce przedmiotów.

Ale prawdopodobnie jedno by nas połączyło – dobre chęci. Wszystkie chciałybyśmy być dumne z naszego pokoju, wszystkie życzyłybyśmy sobie, żeby on dobrze ilustrował nasz gust. W moim idealnym wyobrażeniu, nie wpuściłybyśmy do tego pokoju żadnego przedmiotu, który nie spełniałby naszych oczekiwań. Zderzone z tą pustką na starcie, nie śmiałybyśmy zapełnić jej czymś, co by zakłóciło harmonię.

Właśnie tak chciałabym od teraz patrzeć na swoją szafę. Jakbym miała ją pustą. Symbolem szafy, kosmetyczki, szkatułki na biżuterię jest ten piękny pusty pokój. Jeśli coś mam tu włożyć, to na pewno nie coś brzydkiego, tandetnego, zbędnego, dyskusyjnego, wywołującego grymas… Lepiej nie umieszczać tu nic, niż umieścić coś takiego. Muszę patrzeć czy dana rzecz pasuje do pozostałych przedmiotów. Muszę ustalić sobie poziom poniżej którego nie schodzę. Muszę się nauczyć cieszyć z pustki, bo zapewne będzie wiele sytuacji w których będą pokusy. I wreszcie muszę się nauczyć powolnego tempa: pokój nie zostanie urządzony w trakcie jednej sesji zakupowej.

Od teraz na każdy element, który ma wejść do kosmetyczki, szafy, szkatułki, patrzę przez pryzmat tego pustego pokoju – wyobrażam sobie, że nie mam nic. Wyobrażam go sobie i umieszczam tutaj dany przedmiot. Jeśli on ma coś zaburzać, jest niedostatecznie dobry, po prostu go tu nie umieszczam.

Takie wyzerowanie konta można zrobić w każdym momencie, bo każdy moment jest dobry na to, by od teraz patrzeć rozważniej na swoje zakupy.

W zeszłym miesiącu zmieniałam telefon i pomyślałam, że skoro jest to rzecz, którą mam zawsze przy sobie i zdecydowanie rzecz, na którą najczęściej patrzę, kupię taki case, który będzie po prostu piękny. Sięgnęłam po etui Czarny Pyton od Zofii Chylak. Kupiłam też pierścionek od Rett Frem, srebrną Marylę.

Tę grafikę będę aktualizować o przedmioty, które wejdą do moje szafy. Będę ją Wam pokazywać zaktualizowaną, w każdym wpisie z cyklu Wybór Marii i tam również pojawią się linki do przedmiotów. Jeśli zgodzę się na jakiś prezent od danej marki, to przedmiot także pojawi się na grafice, ale opiszę go oczywiście jako prezent. Pod koniec roku zrobię wpis w którym ocenię czy dobrze się stało, że te przedmioty trafiły do szafy i kosmetyczki, czyli napiszę jak się sprawują. Recenzować od razu po kupieniu raczej nie ma sensu.

Pusty pokój może się znaleźć w Waszej głowie, na kartce papieru, na grafice takiej jak moja lub na pintereście w formie tablicy, na której zapisujecie kupione rzeczy.

Czy w zeszłym roku popełniłaś jakieś zakupowe błędy? Jak często zdarza Ci się żałować danego zakupu? Jak Ty urządziłabyś swój pokój (czyli szafę, szkatułkę, kosmetyczkę) – jakie kryteria brałabyś pod uwagę, gdybyś założyła, że nic nie masz i od teraz bardziej się starasz?