Kojarzycie takie sytuacje w filmach sensacyjnych, w których główny bohater zostaje postrzelony i nie chce iść do szpitala, bo boi się, że zostanie złapany? Udaje mu się zazwyczaj nawiązać kontakt z jakimś lekarzem lub weterynarzem, a ten przekonuje go, że musi koniecznie być hospitalizowany. W końcu lekarz ulega i daje mocne substancje przeciwbólowe i oczyszcza ranę albo nawet operuje w warunkach domowych, a bohater jest dzięki temu postawiony na nogi i może dalej działać, czyli uciekać.
No to jeżeli kojarzycie, to przełożę Wam to teraz na styl. Normalnie powinnyśmy się nad własnym stylem zastanowić i dojść na podstawie naszych preferencji do jakichś wniosków, zbudować garderobę i żyć zadowolone i zorientowane na cel. Niestety, czasem po prostu się nie da. Są takie osoby, którym po prostu nie po drodze jest z myśleniem o fatałaszkach, które się męczą przez to, że muszą wybierać, nie potrafią zawalczyć o styl, szybko się zniechęcają… Po prostu – ręce im już opadają jak mają pomyśleć o skrystalizowaniu własnego stylu. I właśnie dla nich jest dzisiejszy wpis.
Podaję Wam metodę, taką jaką stosują lekarze w filmach sensacyjnych – nie jest ona najlepsza, ale jest ostatnią deską ratunku i sprawdzi się, gdy wszystko inne zawiodło. Gdy już jesteśmy w desperacji i gdy chcemy w końcu przerwać tę beznadziejność i zakończyć męki związane z poszukiwaniem stylu. Bohater w filmie jest poinstruowany przez lekarza, by udać się do szpitala. Nie może tego zrobić, więc wybiera drogę na skróty. Ja też polecam dłuższą drogę na znalezienie stylu. Ale jeśli już naprawdę nie masz siły, możesz polegać na tej metodzie, którą Ci tu przedstawię i wcielić ją w życie. Nie jest ona idealna, jest pewnego rodzaju pójściem na łatwiznę i na pewno ma wiele minusów, ale przynajmniej działa szybko i jest skuteczna nawet dla osób, które modą się raczej nie interesują. Oto metoda.
Wyobraź sobie, że jesteś podziwianą przez siebie w zakresie stylu osobą i dokonuj takich wyborów, jakich ona by dokonała.
A teraz wyjaśnię jak się za to zabrać. Rozbiję to na etapy, a żeby było łatwiej zilustruję cały proces na przykładzie Dity Von Teese, która ma bardzo wyrazisty styl.
1. Wybierasz sobie osobę do naśladowania. Musi to być ktoś, kogo podziwiasz pod względem stylu. To może być jakaś słynna osoba, ale również ktoś z Twojego otoczenia (chociaż to jest troszkę ryzykowne, bo możesz być szybko rozszyfrowana). Styl tej osoby powinien być dla Ciebie inspiracją, ale z racji tego, że będziesz się starała postrzegać styl tak jak ona, powinnaś tę osobę choć trochę lubić i już na etapie jej wyboru trochę się z nią identyfikować. To oznacza tyle, że misja nie powiedzie się, jeżeli znajdziesz sobie swój wzór tego samego dnia, którego zdecydujesz się na naśladownictwo. Lepiej już coś wiedzieć o swoim wzorze, a na pewno mieć świadomość tego, że jego styl bardzo ci odpowiada. Na potrzeby wpisu, wybierzmy jako wzór Ditę Von Teese.
2. Izolujesz się od informacji na temat jakichkolwiek innych osób. Od teraz odcinasz się od wszystkich osób, które nie są Ditą Von Teese. To znaczy, że na pintereście czy w wyszukiwarce wpisujesz tylko – Dita Von Teese i przeglądasz tylko jej zdjęcia. Ma to na celu nie danie sobie możliwości zmiany zdania. Znasz na pewno takie sytuacje w których decydowałaś się na jakiś konkretny styl, ale potem zobaczyłaś jakieś zdjęcie osadzone w kompletnie innej estetyce i zapragnęłaś tego samego co na zdjęciu dla siebie. Warto więc ograniczyć sobie pole manewru.
3. Skupiasz się na wybranej osobie. Zbierasz materiały – potrzebujesz jak największej ilości zdjęć z ubiorami tej osoby. Przeglądasz wywiady. Starasz się dowiedzieć jak najwięcej o tej osobie, abyś mogła się maksymalnie w nią wczuć. Oczywiście w przypadku Dity Von Teese to będzie bardzo łatwe, bo materiałów z nią jest bardzo dużo. W przypadku osoby, która nie jest słynna jest o tyle trudniej, że będziesz musiała posiłkować się pamięcią i spisywać jak najdokładniej wszystko, co na niej zobaczyłaś.
4. Analizujesz zebrany materiał. Musisz w logiczny sposób wyróżnić elementy, które powtarzają się w stylu danej osoby. Zwracaj uwagę na najczęściej wybierane wzory i kolory, powtarzające się fasony, rodzaje materiałów, biżuterię.
5. Analizujesz swoją szafę pod kątem ubrań tej osoby. Wyciągasz wszystkie ubrania i każde z nich próbujesz osadzić w stylu danej osoby. Jeżeli ubranie wprost nie pasuje do danej osoby powinnaś z niego zrezygnować. Ciężko będzie wpasować w styl Dity bojówki albo t-shirt z nadrukowanym wizerunkiem jakiejś kapeli. Ale już skórzana spódnica będzie jak najbardziej odpowiednia.
6. Planujesz zakupy. Na podstawie punktu czwartego musisz zrobić swoją listę zakupów. Te elementy, które najczęściej się powtarzają muszą znaleźć się w Twojej szafie. Na początek oczywiście po jednym z elementów. Tak więc na Twojej liście, jeśli decydujesz się na Ditę umieszczasz: strojną bieliznę, spódnicę w kształcie litery A, spódnicę ołówkową, sukienkę o dopasowanym kroju, dopasowany w talii żakiet, koszulkę i bluzkę przylegającą do ciała, buty na obcasie. Ograniczasz na początku paletę do najpopularniejszych kolorów w szafie tej osoby: czerni, czerwieni w naszym przypadku, tak by zachować spójność i żeby względnie dużo elementów dobrze się ze sobą zestawiało.
7. Gdy podejmujesz decyzję co do kompletowania garderoby powinnaś zadawać sobie pytania tego typu:
-> Czy to jest w stylu Dity?
-> Czy Dita by to założyła?
-> Co zrobiła by Dita?
-> Jak Dita zaaranżowała by dany element?
Musisz się przestawić na myślenie w taki sam sposób jak Twój wzór. Musisz więc zaangażować się maksymalnie, nawet do tego stopnia, żeby wieczorem przed snem rozmyślać o tym, jak to jest być taką osobą. Potrzebne jest głębokie wczucie się. Okres od przygotowania się z analizą stylu danej osoby do faktycznych zakupów powinien trwać przynajmniej miesiąc. Robienie tego z dnia na dzień może szybko zniechęcić do starania się. Jeżeli wejdzie Ci w nawyk myślenie jak dana osoba jest szansa, że początkowy entuzjazm zostanie z Tobą na dłużej.
Jeśli już chcesz wejść w tę metodę to przestrzegam przed upodabnianiem się w zakresie urody, wypowiadania się – jest ryzyko, że można stać się dosyć oczywistą karykaturą swojego wzoru. Metoda nie polega na kopiowaniu stylu, tylko na jego przejęciu jako pewnika. Gdyby chodziło o kopiowanie, musiałabyś starać się o dokładnie takie same ubrania jakie ma Dita, co jest oczywiście niewykonalne. Ty musisz zrobić coś tak naprawdę trudniejszego – odtworzyć styl danej osoby (najczęściej bardzo bogatej) uwzględniając swoje warunki fizyczne i finansowe. Dobrze więc wybierać takie osoby, które w jakiś sposób są do nas podobne. Ich figury są w miarę zbliżone do nas, pasują nam podobne kolory, możemy się domyślać podobieństwa naszych temperamentów.
Opcja dla osób, które czują się troszkę pewniej w temacie: nie trzeba koniecznie wybierać konkretnej osoby. Można poczynić sobie takie założenie typu: będę się nosić tak jak gwiazda z Hollywood, będę się zachowywać tak jak pierwsza dama, czy jak żona słynnego piłkarza. Można wymyślić sobie jakąś postać i dopiero wtedy wykreować jej styl.
Uff, słuchajcie, wiem jak temat jest kontrowersyjny i jak dziwnie brzmi porada, by przejmować cudzy styl, ale wiem, że czasami nie ma już pomysłów, a pozostałe metody czy opcje są już po prosu zbyt męczące. Dlatego proszę byście potraktowały ten post jak zachowanie tego lekarza w filmie, który nie może przekonać swojego pacjenta do szpitala, ale jednak chce mu pomóc :)
Podobny wpis:
Uniwersalna metoda na bycie stylowym
Gdybyście już absolutnie nie miały wyjścia i musiały zastosować tę metodę to kogo obrałybyście sobie jako swój wzór?
Audrey Hepburn i/lub Sofia Coppola :)
Polaczenie stylu Barbary Martelo z elementami Audrey Hepburn (spodnie 7/8 i lodkowe dekolty).
Emma Watson <3 uwielbiam ją i nie chodzi tu tylko o styl, ale też w dużej mierze to co sobą reprezentuje. A że jesteśmy w takim samym wieku – dodatkowy plus by czerpać z jej stylu, który według mnie jest prosty i uniwersalny.
Szalenie podoba mi się styl Alexy Chung i Blake Lively, więc gdybym miała wybrać, to pewnie byłby jakiś miks ich dwóch :-)
po Twoim komentarzu przejrzałam trochę zdjęć typu „Blake Lively casual style” i doszłam do wniosku, że kiedyś (na studiach;) ubierałam się bardzo w ten sposób. Napisałabym bardzo w tym stylu, ale właściwie czy to jest jakiś styl?
W tej sytuacji to styl postrzelonego!Wyyłacznie:) To znaczy płaszcz-prochowiec”, ciemne okulary i nakrycie głowy a pod pachą duza torba…! :-D
Nie wiem czemu, ale jakoś mnie tak mega rozczuliło to porównanie do lekarza, który nie może przyjąć do szpitala, ale i tak chce pomóc :) No, u mnie to byłoby banalnie proste do zrobienia – bo się po prostu ubieram na co dzień jak facet. Jakbym miała wybrać sobie wzór, to z pewnością chętnie zaadaptowałabym wszystkie ciuchy wykładowcy, który uczył mnie na studiach magisterskich podstaw technologii chemicznej ;)
Też się czasem inspiruję mężczyznami :)
Ale super, Dziadova jak zwykle oryginalnie <3
Też tak czasem mam! Szczególnie, gdy widzę mężczyznę w idealnym, codziennym garniturze, z ładną aktówką i dobrze dobranych butach. Marzę, żeby kobieca moda była taka prosta :)
Hmm… u mnie droga zaczęła się właśnie od tego sposobu i nie powiem żeby zadziałał w 100%, ale przekonał mnie do Pinteresta i Tumblra. Bardzo inteligentnie zaczęłam kopiowanie, kiedy byłam pod wrażeniem stylu koreanek (w tym czasie popularne były swetry, kardigany, grube rajstopy i wszystko to warstwowane), a ja jestem naturalnie zimnolubna, więc nawet w zimę było mi za gorąco.
Po jakimś czasie zmieniłam front i stworzyłam tablicę na której po prostu przypinałam wszystko co mi się podoba i po przekroczeniu np. 200 postów przeglądałam całość i wybierałam z niej wspólne punkty. W ten sposób doszłam do mojego stylu, który bardzo opiera się na latach 60″. Już praktycznie nie mam jeansów (które były moją podstawą), mam spódnicę na każdy dzień tygodnia (a spróbowałabyś mnie ubrać w sukienkę w podstawówce!), a bluzki same koszulowe (nawet nie tęsknię za t-shitrami…).
Teraz już czuję się na tyle swobodnie, że nie mam konkretnego idola, ale zawsze ubierając się na plażę myślę o Marlin Monroe (dopasowanie kostiumu z Anji Rubik do mnie nie jest takie proste), a na co dzień chyba najbardziej Kate Middleton (klasycznie, a nowocześnie :D).
Bardzo mi sie ten Twój sposób spodobał!!!; )))
Nela pięknie, po prostu pięknie – po swojemu, logicznie, rozumnie. Jestem pełna podziwu.
Ja uważam, że ślepe oddanie się tylko jednemu stylowi jest głupotą. Przecież człowiek ma prawo do eksperymentów. To że ktoś ubiera się podobnie do np Alexy Chung, nie znaczy, że gdy będzie czerpał inspiracje także od kogoś innego będzie miał nie spójny lub nie określony styl. To będzie wtedy indywidualna mieszanka określająca styl tej osoby. Czy ubieranie się cały czas podobnie i brak powiewu nowości w szafie nie jest nudne?
moim zdaniem nie jest nudne jeśli jest to odzwierciedlenie jego osobowości i czuje się w tych ciuchach jak w drugiej skórze. wtedy nawet nie mysli, że cos jest nie tak, ubrane po raz tysięczny spodnie nie nudzą. ale potrzeba nieustannego kombinowania i mieszania nie jest zła, jeśli daje radość – a co innego gdy jest źródłem frustracji, bo każdy nowy ciuch „pasuje” tylko kilka razy, a potem nagle przestaje i musi być zastąpiony nowym.
ja na przykład w zwykłych prostych rzeczach czuję się zawsze dobrze. biały zwykły t shirt mogę nosić zawsze i wszędzie, kilka razy w tygodniu, latami. natomiast gdy kupię coś w nietypowym kolorze, kroju, wzorze, to jest raczej pewne że po jakims czasie będe chciała się tego pozbyć. nie jest to dla mnie powodem dla ktorego powinnam kupować jedynie białe t shirty, ale wiem, że nie powinnam przesadzać z ilością takich odbiegjacych od stylu ciuchów bo wtedy nieustannie muszę kupować nowe i nakręcać konsumpcję (nie mówię tu tylko o wydawaniu pieniędzy ale tez całym czasie spędzonym na poszukiwaniu nowych rzeczy)
Cos w tym jest:) Ja osobiscie nie mam potrzeby okreslania stylu. Ubieram sie w zaleznosci od nastroju, jednego dnia mam ochote na typowo klasyczny stroj, a kolejnego zaloze luzna koszule w krate, rurki i conversy. Ograniczenie sie do jednego stylu wydaje mi sie nudne:) Na pewno jednak zmienilam swoj stosunek do zakupow, staram sie kupowac rzeczy dobre jakosciowo no i zanim cos kupie probuje sobie wyobrazic jak by ta rzecz wygladala w zestawieniu z innymi ubraniami z mojej szafy:)
Świetny i pomocny wpis, jak zwykle zresztą :-) Dużo prawdy w tym „pójściu na skróty” – nawet nie z braku czasu, ale z powodu bycia laikiem w tych sprawach ;-) U mnie objawiło się to podświadomie – od dłuższego czasu przypinałam zdjęcia ulubionych stylizacji różnych osób na pintereście – mąż kiedyś zaglądnął mi przez ramię i stwierdził: „one wszystkie są tak samo ubrane” :-O Oczywiście – nie były ubrane TAK SAMO, ale – rzeczywiście – np. dżinsy+biała lub granatowa koszula, no i paski… Tak lubię, tak się swobodnie czuję i…tak mi dobrze :-D Pozdrawiam!~Buziaki dla Zosi :-)
Dziękuję, całuję Cię również :* Mój mąż też kiedyś coś takiego powiedział :)
Blair Waldorf!!! (mimo ze czasy liceum mam juz za sobą)
Mix stylów l Barbary Martelo, Ady Kokosar. Uwielbiam Emmanuelle Alt. Większość jej stylizacji mogłabym nosić bez wprowadzania żadnych zmian.
Wow, bombowa mieszanka :)
Nie mam jednej konkretnej osoby, a szkoda, bo wiele by to ułatwiło :) Przydaje mi się pinterest, gdzie zapisuję sobie zdjęcia gwiazd, które przypominają mnie mniej więcej typem urody, kolorem włosów, wzrostem i budową ciała i wybieram zestawy, w których wyglądają wg mnie dobrze. (Scarlett Johansson, Amanda Seyfried, Reese Witherspoon, Anna Sophia Robb, Jennifer Lawrence)
Gorzej jak nie mam jednej jedynej osoby, którą podziwiam za styl ;)
No tak, oczywiście podjęcie tej decyzji też jest kwestią wykonania jakiejś pracy i refleksji… Nie wyobrażam sobie wylosować tej osoby czy spontanicznie kogoś wybrać ot tak.
Stosowałam przez jakiś czas z Audrey Hepburn :) Rzeczywiście, całkiem fajna opcja dla początkujących. Wtedy czasem wyglądałam dokładnie jak Audrey – mamy taką samą figurę :)
Świetny wpis :) Ja mam problem w drugą stronę, bo nie potrafię znaleźć osoby/stylu, który by mnie w pełni inspirował. French chic, styl męski, styl podróżniczy, etno, wszystko ok, ale pozmiksowaniu według moich zasad. Jakoś już to zaakceptowałam, ważne, że czuję się spójnie i cała szafa mi do siebie pasuje. Ostatnio na przecenach przeżyłam sytuację pt.: chciałabym coś kolorowego i kobiecego. I oglądam te wszystkie dekolty, koraliki, koronki, kwiatuszki i jakoś się tak strasznie zniechęciłam, niepodobało mi się i w ogóle dlaczego te koronki, że znowu kupiłam gładki t-shirt w moich podstawowych kolorach. Ale pomyślałam sobie – no trudno Kinga, ale przynajmniej Maria by zaaprobowała, że ubierasz się według swojego stylu, a nie mody :) Zaaprobowałaby, prawda? :)
Oj tak, wyszło super, bo mimo zachcianek intuicja wzięła górę. No coś wspaniałego to jest, bo oznacza, że w pełni siebie znasz i wiesz, czego potrzebujesz, nawet mimo tego, że akurat w danej chwili wydaje Ci się co innego :)
Wszystko dzięki Tobie :) Jak się kolorystycznie określiłam (za Twoją poradą mam też plik z kolorami bazowymi, uzupełniającymi itd.), potem zaczęłam patrzeć co mi jest do mojego trybu życia potrzebne (okazało się, że stosy sukienek niekoniecznie, ale marynarki już tak), machnęłam ręką na trendy i proszę. Dozgonna wdzięczność :) A jeśli chodzi o wpis, myślałam o nim wczoraj i pomysł jest świetny. Ale faktycznie, niebezpieczeństwo polega na tym, że inspirujące nas osoby mają dużo gotówki na ubrania. Nie wiem, czy sieciówkowe odtworzenie stylu Dity nie byłoby troszkę kiczowate. Jednak ona ubiera się w doskonałe materiały i świetnie uszyte ubrania…. Mam wrażenie, że łatwo pójść w minimalizm z małym portefelem, bo latwiej znaleźć proste ubrania dobrej jakości.
Ja mam tak samo. Nie potrafię krótko określić mojego stylu czy osoby, która inspirowałaby mnie w całej rozciągłości. Ale z osobami to może też dlatego, że niespecjalnie interesuję się celebrytami i aktorami w ich prywatnym życiu. Tylko mój miks stylów składa się z innych niż twój. Na szczęście też mi szafa pasuje :D
Za to nie miałabym problemu, żeby z pamięci wymienić elementy, kolory, fasony, materiały i wzory które są w moim stylu oraz te, które są kompletnie nie w moim stylu.
Jakoś nie inspiruje się szczególnie jakimiś konkretnymi osobami, ale też właściwie nie mam szczególnie wyszukanego stylu… Gdybym miała podać pierwszą osobę, która przychodzi mi na myśl jako osoba której styl na co dzień mogłabym zaadaptować dla moich potrzeb to byłaby to Rosie Huntington-Whiteley.
Zwróciłam na nią szczególną uwagę po Twoim, Mario wpisie o słynnych kobietach o typie jesieni (https://ubierajsieklasycznie.pl/slynne-kobiety-o-typie-jesieni/) ponieważ podejrzewam/podejrzewałam, że jestem stonowaną jesienią o właśnie takim jak u Rosie kolorze oczu i włosów (mniej więcej;). Dlatego właśnie byłam ciekawa jakie to kolory ona nosi i jak się okazało nie tylko kolory podobają mi się w jej sposobie ubierania;)
Wybieram codzienną wersję Dity Von Teese.
,Zgadzam się , że to ostania deska ratunku .Na pewno przyda się to takim osobom jak napisałaś.Niektórzy faktycznie nie mają do tego głowy a ta metoda pozwala im skutecznie ubierać się w dobrym guście.Dla mnie wzór to dziewczyna rockmena .
Pomocny wpis :) Jeśli nie miałabym wyjścia, wybrałabym styl Mirandy Kerr.
O, to właśnie mój problem. Mnie się podoba wszystko – na kimś. Widzę taką Macademian girl i myślę – czad, może też powinnam postawić na kolor. To kupuję kolorowe spodnie. Potem widze koleżankę ubraną w surowe, proste granatowe spodnie, biała bluzka i czerwony żakiet bez ozdobników. No rewelacja, klasyka, zawsze modne. Może tędy powinnam pójść.? A potem gdzieś zdjęcia kpobiece w stylu retro – no ja ,kocham styl retro przecież, więcej kobiecości, presz z geometycznymi formami, niech żyje to co zwiewne. I efekt jest taki że szafa pełna a ubrać się nie ma w co. I każdy ciuch z innej bajki. I tak już ponad trzydziestka na karku a pomyslu na siebie brak bo na kimś to wszystko mi się podoba, a dla siebie nie umiem kupować żeby konsekwentnie trzymać się jednego stylu.
To tylko i wyłącznie kwestia zdecydowania się na coś i zmuszenia się do tego – dosłownie ZMUSZENIA się do konsekwencji. Obierz jeden kierunek, daj sobie czas na zastanowienie się, a potem odizoluj się od wszelkich mediów, które mogą tym kierunkiem zachwiać.
Moim zdaniem ten pomysl jest swietny. Sama tak robilam podswiadomie, przegladajac zdjecia a potem szukajac w sklepach ubran podobnych do tych, jakie nosza moje ulubione celebrytki.
Sama szukam odpowiedniego stylu „dla siebie”. Musi byc na maksa kobiecy, ale lekko casualowy – moze „codzienna” Taylor Swift, minus te wysokie szpilki? Lauren Conrad? Moze ktoras z gwiazd starego kina? Lubie spodnice, sukienki, koszule, proste spodnie zamiast jeansow, zakiety i urocze kardigany. Jak znajde gwiazde „dla siebie”, to chetnie z tego posta skorzystam.
Ha, to jest znakomity pomysł. Nie, żebym potrzebowała takiego szycia na żywca u weterynarza, ale komuś, kto do mody ma stosunek odwrotny, a jakos wyglądać chciałby – polecałabym.
A propos przejęcia: w japońskiej popkulturze ten motyw jest silnie obecny. Traktuje się go w konwencji „weird stories.” Oto w klasie pojawia się nowa – nieśmiała sierotka. Najpopularniejsza uczennica, dziewczę uczynne i dobre, bierze nówkę pod skrzydła. Ta najpierw zaczyna się czesać jak owa prymuska, potem przejmuje jej sposób zachowania i mówienia, ciuchy – a na końcu przyjaciół i rodzinę. Oryginał zostaje dosłownie wykasowany z życia – ludzie przestają go zauważać, nie ma dokąd pójść. Myślę, że ma to wiele wspólnego z nieobecnością koncepcji indywidualności jako wartości w tamecznej kulturze. Strach, że każdego można „zastąpić”, mnie wydaje się komiczny, ale Japończykowi – kto wie?…
Był też o tym taki zachodni thriller -„Single White Female.”
Czy możesz mi podać jakiegoś linka w którym jest to szerzej opisane? Chciałabym o tym poczytać coś więcej, bo wydaje się bardzo ciekawe. Aż mam ciarki.
Mario, nie znalazłam tej konkretnej mangi, o której pisałam – ale tutaj znajdziesz kompendium występowania tych motywów w popkulturze.
Jak się okazuje, jest ich w piz…dużo. :D
http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/IJustWantToBeYou
Znalazłam jeszcze coś takiego: http://www.psych2go.net/athazagoraphobia-the-phobia-of-being-forgotten/
Jeśli chcesz obejrzeć dobrą historię z tym motywem w roli głównej, gorąco Ci polecam ten film: http://www.imdb.com/title/tt0105414/
Bridget Fonda jest oryginałem, a Jennifer Jason Leigh – złowieszczą „aspirującą kopią.” :)
Swoją drogą, przypomniała mi się historyjka ze studiów – koleżanka innego wydziału miała do czynienia z dziewczyną, która nie tylko zaczęła się ubierać jak ona, ale nawet starała się zajmować jej miejsce w ławce podczas wykładów. :D Niestety, nie wiem, jak to się rozwiazało, bo straciłam z dziewczyną kontakt. Ludzie- kserokopiarki są wśród nas. :D
Myslę, że ta osoba jakieś problemy natury psychicznej mogła mieć skoro nie dostrzegała kuriozum. Szkoda dziewczyny.
ja tez znam taka 'udawaczke’. Gdy jej pierwowzoruz nie ma w poblizu ma bardzo fajny wlasny styl, ktory niestety zarzuca, gdy kolezanka sie pojawia na horyzoncie. Przerazajace…
to wcale nie jest głupi pomysł, i myślę, że wcale nie na skróty. W głębi serca, dziewczyny, przyznajcie, że większość z nas świadomie lub nie na kimś się wzoruje. Jeśli nie na konkretnej osobie, to na jakimś stylu; po to szukamy zdjęć, po to przeglądamy pinteresty i tumbrle; żeby się zainspirować. Jest na świecie naprawdę nie wiele osób, które WIEDZĄ jaki jest ich styl, co im w duszy gra, co pasuje do ich urody i co przekazują światu ubierając konkretny ciuch (i wcale się przy tym nad tym nie zastanawiając). Potem nazywa się je ikonami stylu i cała reszta je naśladuje. Ta metoda wcale nie jest pójściem na łatwiznę, bo tak, jak w każdej innej metodzie trzeba być ze sobą szczerym, trzeba się poznać i trzeba się zdecydować. A jak się komuś podoba na przemian Beghamowa, Coppola i Penelope Cruz to i ta metoda nie pomoże.
aha, i jeszcze włoscy faceci… Co ja bym dała, żeby być mediolańskim mężczyzną….
Inspirującymi kobietami są Phoebe Philo, Monika Jaruzelska, Sophie Marceau np. w filmie „Wierność”, „Pożądanie”
Ciekawy i wcale nie głupi pomysł :) Wybieram wczesną Blair i bohaterki filmów o pensjonarkach i Marion Cotillard plus styl „baletnica w czasie wolnym”, a przynajmniej tak jak to sobie wyobrażam :) W sumie to do takiej uczennico-baletowej estetyki ciągle dążę :)
Są czasem takie filmy w których postać ma styl godny naśladowania. I klimat niepowtarzalny.
Ja bym tak nie mogła. Na samą myśl o przejęciu/skopiowaniu obcego stylu jakoś mnie odrzuca. Od kilku miesięcy konsekwentnie staram się odnaleźć SIEBIE i pozbyć się wszelkich obcych wpływów. Przez lata kopiowałam gwiazdy/blogerki i skończyło się na szafie pełnej fajnych ubrań, które jednak kompletnie nie pasowały do mnie. Odkąd się od nich odcięłam i zaczęłam kupować to, co podoba się mnie i co ja chcę nosić, wyglądam i czuję się lepiej. Po prostu wreszcie jak we własnej skórze a nie jak stylowa kopia kogoś obcego, nawet jeśli styl tej osoby bardzo mi się podobał :-)
Ciekawą jestem, do jakiego stylu doszłas…
Nie wiem, czy można go jakoś nazwać. Najbliżej mi chyba do french’a, chociaż też nie do końca ;-)
Oj… gdyby miałabym przejmować czyjś styl, to na pewno nie sugerowałabym się jedną osobą, a wieloma ;) To na pewno byliby Jim Morrison (minimalistyczny, rockowy styl), wzięłabym sukienki koktajlowe Marylin Monroe (choć ostatnio kuszą mnie też spodnie z wyższym pasem, ale o nie naprawdę trudno), oraz… żakiety i płaszcze Florence Welch. Tak więc mieszanka wybuchowa. Nie potrafiłabym skopiować czyjejś osoby, nie dałabym rady.
Chociaż kiedyś inspirowałam się… własną mamą. Serio. Ma fajny, bardzo kobiecy styl, mix romantyzmu i włoszki.
Ale fajnie, niby wszystko takie różne, a świetnie się kupy trzyma :)
Dzięki ;)
Mnie inspiruje Aneta Kręglicka, zawsze elegancka ale z nonszalancją, ngdy nie sztywno :-)
Ja trochę nie na temat alee…Od dawna czytam Twojego bloga, ale zawsze mam problem z określeniem jakim jestem typem kolorystycznym.
Mam brązowe oczy (taka czekolada), oliwkowo-żółtawą ale jasną cerę (staram się nie opalać, bo nie lubię), parę piegów i naturalnie mysie-szare włosy, trochę na nich było złotych refleksów, ale np. na zdjęciach z tamtego okresu „całokształt” włosów jest szaro bury. Zawsze mi te bure włosy stały w opozycji z tą żółtawą cerą (widać te żółtawe tony ewidetnie, zawsze taki muszę wybrać podkład czy puder, żeby współgrał z cerą)
Od x lat farbuję się na rudo, bo dopiero tak mi gra całość. Ogólnie typ urody jest raczej ciepły, bo lepiej mi pasuje złoto.
Wydawało by się więc, że po tym delikatnym tuningu z farbowaniem na rudo, jestem jakimś typem jesieni (tyle że te mysie włosy to takie chyba lato, nieprawdaż?) ale też mam problem z niektórymi jesiennymi kolorami, np. w takim ciemnym brązie siebie bardzo nie lubię, w intensywnym khaki też czuję się jakoś tak „zgniło”, to samo w ciemnych fioletach. Świetnie wyglądam w ceglastym (pasuje 10/10), butelkowej i leśnej zieleni, karmelowym/kamelowym, kremowym, brudnym różu, lawendowym/wrzosowym, ogólnie moje ulubione kolory są złamane, zgaszone, prawie nigdy to nie jest taki czysty, soczysty kolor… Lubię czerń (!), granat. Chociaż ostatnio odkryłam dla siebie błękit i liliowy (niby takie pastelki nie dla jesieni, ale jak je zakładam to zbieram komplementy, że mnie rozświetlają).
Co do kolorów, które absolutnie mi nie służą i źle się w nich czuję to są to właśnie takie czyste, tubkowe kolory – chabrowy, neonowe odcienie, taki czysty niebieski, czysta biel…
Chciałabym jakoś określić mniej więcej, jakim typem jestem bo szukając ubrań czasem wychodzi mi to tak po omacku, uwielbiam Twojego bloga bo wszystko jest świetnie opisane i podzielone na tematy, ale czasem się gubię, bo niby coś powinno pasować a w sklepie czy na sobie widzę, że ten kolor mi nie leży. Czy mogłabyś mi jakoś doradzić?
Czasem też się zastanawiam, czy może te rude włosy są trafione do tej oliwkowej cery? (piszę oliwkowej bo ona właśnie jakaś taka jest żółtawo-zielona(?) taki dziwny kolor, nie jest to taka latynoski brąz a termin oliwkowa cera najczęściej się pojawia przy hiszpańskich czy latynoskich piosenkarkach i aktorkach). Ogólnie wydaje mi się, że pasuje, bo z rudościami na głowie efekt (dla mnie, dla laika) jest jesienny, testowałam też i blond i brąz ale jakoś nie było tego „czegoś” we mnie (przynajmniej dla mnie) ale też z drugiej strony może jednak pudłuję i szukam po omacku.
Nie mogę nie widząc określić typu urody. Oczywiście z opisu wynika któryś ze stonowanych typów, ale to jest tylko opis.
Rzeczywiście dosyć kontrowersyjne :) Od początku do końca czytania tego posta miałam w głowie wielkie „nieee!”. Nigdy w życiu nie mogłabym tak nikogo kopiować. Ja też już dosyć długo się męczę z określeniem swojego stylu, ciągle się waham, ciągle coś wymyślam, zmieniam zdanie, ale wiem, że w końcu dojdę do sedna, w końcu będę miała ten swój jeden jedyny styl. Być może u kogoś się to sprawdzi, ale ja kompletnie nie mam przekonania i mam wrażenie, że to ostatecznie nie może wypalić. A co jeśli komuś nagle się coś odwidzi, obudzi się, a tutaj okaże się, że cała szafa jest Ditą (przykładowo).
Poza tym nie umiałabym raz wybrać jedną estetykę i zamknąć się na inne. Ciągle chodziłaby za mną myśl „a co jeśli to nie jest to, co jeśli tamta estetyka byłaby dla mnie lepsza?”. Ja wolę eliminować to, co mi się na pewno nie podoba, i eksperymentować z tym, co mi się podoba. Bo np. wiadomo, że jakaś estetyka, jakiś styl może się podobać, ale ubrania już wydadzą nam się niewygodne, itp. Co jeśli ktoś dojdzie do takiego wniosku w momencie, kiedy już zmieni całą szafę na wzór czyjegoś stylu? No nie wiem, być może ja tylko coś wymyślam i tworzę problemy (jak zawsze ;p).
lubię styl Natalii Boskiej z Rodzinka.pl myślę że postacie z seriali też mogą być co nie….?
Moją inspiracją mógłby być dawny styl Ebby Zingmark, gwiazdy Lookbooka. Obecnie nie mogę patrzeć na to, co na siebie wkłada (jeśli ona czuje się w tym dobrze to super!), ale wieki temu była moim modowym guru. Połączenie stylu męskiego z francuskim, z collegem, z nerdem… wszystko co lubię na dziewczynie ślicznej jak marzenie :)
Metoda wydaje mi się dobra, tylko że bardzo trudna, co wynika z mojego wewnętrznego przekonania że styl tak naprawdę to nie ciuchy tylko ich idealne połączenie z naszą osobowością. Posługując się Twoim przykładem, to nie suknia zdobi Ditę tylko jej charyzma, wdzięk, urok jaki wokół siebie roztacza. Łatwo zostać przebierańcem w tej metodzie. Trzeba by znaleźć osobę które nie tylko podoba nam się jeśli chodzi o wygląd, ale byłaby do nas podobna energią, usposobieniem etc.
A drugi problem to figura, większość gwiazd ma figurę modelki, o idealnych proporcjach. Dopasowanie kopiowanych zestawów do swoich proporcji niekoniecznie jest takie proste. A przynajmniej mi zawsze sprawia to duży kłopot.
Dobry pomysł dla nie których albo na początek. Ja próbowałam kopiować boho styl Karen z serialu Californication, potem także rockową elegancję Angeliny Jolie (dopóki nie okazało się że teraz już wieje nudą :P ), dopiero później ułozyłam bardziej swoją, wyważoną „układankę”, ale dalej zerkam i śledzę ;)
Ja uwielbiam styl Mary Margaret Blanchard z serialu Dawno dawno temu, gra ją Ginnifer Goodwin. Takie gamine w wydaniu nauczycielki. Nawet uprzedziłam twój wpis i zrobiłam sobie prezentację z pinterestu ze zdjęciami strojów zainspirowanymi tą postacią. I chociaż wydawało mi się, że jest to styl dla mnie zupełnie nowy, to ku memu zaskoczeniu odkryłam, że w szafie mam jednak sporo rzeczy, które wpasowywują się doskonale w ten styl. No i ja też noszę krótkie włosy. Ostatnio bardzo przytyłam, naprawdę wyglądam monstrualnie, nie chciało mi się kupować nowych ubrań (a po urodzeniu synka chodziłam w porozciąganych dresach i T-shirtach) ale ten styl tak mi się podoba (poza tym w serialu Mary Margaret jest nauczycielką – ja też …), że ozyskałam chęć do zadbania o siebie – a to dobrze wróży – u mnie zadowolenie z siebie działa genialnie na spadek wagi – więcej się ruszam, bardziej dbam o dietę. Ale wracając do stylu – selekcja to ważny krok. Przy ograniczonym budżecie (a kto go nie ma) pomaga zebranie np. 20 zdjęć butów, a potem wybranie na pierwszy rzut takich, które będą pasować do największej liczby strojów (nie znoszę słowa „stylizacja” w tym kontekście). Można też odwrotnie – kupić buty i do nich dopasowywać górę (ale najlepiej, jak się od nowa kompletuje całą garderobę). I jeszcze jedno – takie trochę oczywiste, ale warto wspomnieć. Styl stylem, naśladowanie naśladowaniem, czy też inspirowanie się, jak kto woli, ale ważne jest też wzięcie pod uwagę tego, co się robi. Nie mam na myśli żadnych tam klas czy innych bzdur, ale chodzi mi o to, że chociaż styl Ditty jest piękny, jako nauczycielka nie byłabym wiarygodna tak ubrana. Poza tym nie wyobrażam sobie wziętej prawniczki w stylu dziewczyny z sąsiedztwa. Opiekunki czy przedszkolanki w stylu Marylin Monroe. A przebieranie się do pracy (czyli inny styl do pracy, inny po pracy) uważam za destrukcyjny dla spójności psychiki, poczucia koherencji, bycia w zgodzie ze sobą. A może się mylę?
Po obejrzeniu serialu House of Cards zakochałam się w stylu Clarie Underwood. Określam go jako „zasadniczy” – klasyczny, prosty, ponadczasowy. Pod wpływem Twojego bloga Mario porządkuję swoją garderobę i kiedy zobaczyłam serialową Clarie Underwood w pierwszej części serialu uświadomiłam sobie, że zmaterializowało się to, do czego zmierzam.
Ja raczej nie mam potrzeby czyjś styl kopiować. Ale lubię podpatrywać, inspirować się tymi osobami co lubię ich styl. Nauczylam się (i dzięki Tobie Mario też) lubić to co lubię ;)
Lubię styl Jannifer Aniston
Na pewno Hayley Williams- kocham jej styl. Kocham sportowe rzeczy a ona jeszcze łączy je z elegancją, której nienawidzę a która w takich wydaniach bardzo mi się podoba
Pomimo, że jakoś nie mam problemu z określeniem stylu w którym chcę się ubierać, to wpis przeczytałam z dużą ciekawością. Piszesz tak bardzo plastycznie, i wpływasz na wyobraźnię tymi przykładami. Jeśli miałabym wybrać jedną osobę jako wzór, na poczatku pomyślałam o Mary Kate Olsen lub Abbey Lee Kershaw, ale biorąc pod uwagę ich figury i upodobanie do over sizów, wczuwając się w osobę która miałaby wiernie się wzorować na kimś, w moim przypadku padło by na Vanessę Hudgens. Nie jestem fanką ani jej muzyki, ani jej osoby, ale styl nieodmiennie podziwiam. I figura bardziej podobna.
Moim stylem jest bycie radosnym, rozciapanym kartoflem bez wyrazu. Lubię być rozciapanym kartoflem bez wyrazu :D Jestem pewna, że żadna wielka gwiazda nie byłaby w tym równie dobra :D. Pozdr,
W końcu znalazłam swój wzór: Princess Charlene of Monaco! Uroda + make-up + biżuteria + kolory + stroje, ale oczywiście w bardziej codziennym wydaniu.
Scarlett Johansson! Ona jest delikatną wiosną, a ja przypuszczam, że prawdziwą ale kroje sukienek, kolory, wzory – wszystko mi odpowiada. Ona ma taki baśniowy styl moim zdaniem. Taki jakby za każdym razem pochodziła z jakiegoś basniowego świata, z jakiejś bajki
Z wielką przyjemnościa „skopiowałabym” styl Jeanne Damas i jestem pewna, że czułabym się w nim doskonale poza nielicznymi wyjatkami.
Bardzo przydatny wpis. :) Sama zastosowałam tą metodę już jakiś czas temu – wzoruję się na stylu Lauren Mayberry, którą uwielbiam. :)
Bardzo podoba mi się styl Boho i Gamine kwieciste ubrania, , frędzle, proste formy, nieskomplikowane fryzury. Style zupełne różne ale nawet da się je jakoś łaczyć :)
Po raz pierwszy postanowiłam skomentować post na stronie, chociaż zaglądam tu regularnie już od pół roku.
Jestem zafascynowana stylem Anji Rubik, w którym przeważają rurki, szorty, ultrakrótkie miniówy, wysokie obcasy albo sandały na płaskiej podeszwie. Podoba mi się sposób w jaki nosi lekko rockowe ubrania, a nawet jej wiecznie rozwiane cienkie włosy. Często w wolnych chwilach wpisuję w wyszukiwarkę „anja rubik sytle” i oglądam jej codzienne- niecodzienne stylizacje. Zaczynałam się nawet martwić, że może popadam w śmieszność lub obsesję na jej punkcie, ale według Twojego artykułu jestem po prostu na etapie zbierania materiałów do analizy stylu ;) Myślałaś może o wpisie poświęconym modowej sylwetce Anji?
Drugą moją barwniejszą i szaloną inspiracją jest Rihanna. Jej styl mnie nieustanie zaskakuje. To w czym większość z nas wyglądałaby dziwacznie i niedorzecznie na niej prezentuje się fenomenalnie. Najbardziej ją lubię w stylu lat 90, czyli jeansowych ogrodniczkach, bluzkach odkrywających brzuch i we wszystkich stylizacjach z teledysku „we found love”.
Elisabeth Olsen
Anna Wintour! Jednak nie pójdę proponowaną metodą, bo ta Pani nie wydaje mi się sympatyczna i nie identyfikuję się w najmniejszym stopniu z tym, co sobą reprezentuje. Więc pozostanie tylko inspiracją :) Wyraziste wzory, klasyczne kroje + kolory intensywnej zimy to moje hasła wywoławcze. BTW właśnie zamówiłam Twoją książkę, jestem bardzo ciekawa innych „metod na styl”.