Chciałabym zaproponować Wam pewne rozwiązanie, które nie mam wątpliwości, sprawdzi się u wielu osób. Będzie to bardzo prosta porada, która może odmienić Wasz styl na lepsze po prostu w ciągu kilku minut. Mnie na pewno ta myśl, którą za chwilę Wam przedstawię, bardzo pomogła – choć jestem dumna z tego, że sama ubrałam w słowa coś tak prostego, to jednak żałuję, że wpadłam na to stosunkowo dość późno. Będzie to zasada, do której sama się stosuję i która przyniosła mi same stylowe radości.
Jeśli prześledzicie moje zdjęcia na instagramie, zapewne zauważycie, że nie ma na nich bardzo popularnego wśród ludzi (nie tylko samych kobiet) schematu ubierania. Mam na myśli połączenie koszulki lub topu z krótkimi rękawami i jeansów. Kiedy zakładam taki zestaw czuję się zwyczajnie. Ale nie zwyczajnie w takim fajnym znaczeniu tego słowa, tylko zwyczajnie w sensie: bez polotu, nudno, bez stylu.
Czy tak właśnie wyglądam? Wyglądać jakoś w ubraniu i czuć się jakoś w ubraniu to nie zawsze to samo, ale ja tu akurat mówię o odczuciach. Nie mam zamiaru twierdzić, że taki uniwersalny zestaw jak jeansy i koszulka źle wygląda albo źle wygląda na mnie. Fakt jest tylko jeden: czuję się w takim zestawie zwyczajnie właśnie. Niby klasyk dla większości, niby widziany każdego dnia na ulicach, ale jednak coś mnie samej w takim schemacie ubioru przeszkadza. I nawet gdy biorę ulubione jeansy i ulubioną koszulkę, to czuję banał tego rozwiązania. Jeśli masz tak samo może sprawdzi się moja regułka.
Jakie jest przeciwieństwo zestawu koszulka i jeansy? Jak taki zestaw wyglądałby, gdybyśmy chcieli osiągnąć najbardziej elegancki efekt i odejść od casualu? Poszlibyśmy w jasną koszulę i do tego wełniane spodnie, pewnie z kantem, ale chodzi oczywiście o takie spodnie jak od damskiego garnituru. Gdbyśmy zdecydowały się założyć taki zestaw na co dzień, zapewne czułybyśmy się trochę zbyt elegancko. Ja wiem, że tak bym się czuła, trochę przebrana. Na pewno czułabym się lepiej niż w jeansach i koszulce, ale jednak ciut zbyt elegancka. Na ogół pragnie się jakiejś okazji, by założyć koszulę i spodnie od garnituru. Stąd moja regułka.
To jest naprawdę aż tak proste. Ten jeden casualowy element w towarzystwie drugiego, bardziej eleganckiego, przestaje być zwyczajny, a ten elegancki z kolei przestaje być taki „napuszony”. Te dwa powstałe schematy ubioru:
- koszula + jeansy
- koszulka + spodnie od garnituru
nadają się na każdą wręcz okazję i nie wymagają żadnego rozmysłu przy dobieraniu do nich dodatków. Każde buty tu będą pasowały: sportowe, sandały, na obcasie, mokasyny, baletki itp. Aczkolwiek, ja sama zauważyłam, że przy zestawie pierwszym zakładam częściej bardziej eleganckie buty – oksfordki i loafersy, a przy zestawie drugim praktycznie zawsze sięgam po sportowe buty. I tu również od razu wyłania się reguła, że jeśli góra jest casualowa to buty również, jeśli góra jest elegancka, to buty również. Ale podkreślam, że to tylko moja preferencja.
Te dwa schematy idealnie nadają się do noszenia z marynarką albo lekkim trenczem. Kilka przykładów z mojego insta: jeansy i koszula 1, 2, 3; koszulka i eleganckie spodnie 1, 2, 3.
Jeśli więc nudzi Was, tak jak mnie ostatnio łączenie koszulki i jeansów, spróbujcie dla siebie tej metody. Czy są jakieś pozornie małe zmiany w Waszym stylu, które miały z perspektywy czasu znaczący efekt?
Świetnie to wymyśliłaś, Mario! Moim zdaniem to nie tylko metoda by nie wyglądać nijako, ale by znaleźć odpowiedni strój na każdą okazję. Mało która sytuacja wymaga 100% elegancji lub jest całkowicie jej pozbawiona. Większość ubrań natomiast można łatwo uznać za eleganckie lub codzienne. Łącząc te elementy możemy uzyskać efekt pośredni o dowolnym 'nasyceniu’ elegancji. Dobierając buty sportowe dodamy luzu, zakładając szpilki i kolczyki dodamy elegancji. Strój nie tylko jest uniwersalny i plastyczny, ale i pozwala na wbicie się w odpowiedni (dla nas) poziom elegancji. Ja sama często mam problem, że nie chce być wystrojona 'za bardzo’ i muszę uciekać w nijakość. Może właśnie jeden element elegancki, wśród zwyczajnych ciuchów wystarczająco podbije mój strój:) dzięki za wpis i pisz proszę częściej:)
Tak, to działa również w drugą stronę. Te moje cekiny po prostu trzeba zestawiać ze sportowymi butami, koszulkami, zwykłymi swetrami, żeby odrzeć je z nadmiernej wieczorowości :)
Francuzki się tak ubierają, rzadko widzę kogoś odstrzelonego cxy sportowego od stóp do głów.
Lubię Twojego bloga Mario bo niezmiennie inspiruje mnie do większego intelektualizowania mojego stylu! Wlasnie zdalam sobie sprawę, że ja praktycznie w ogole nie noszę t shirtów (oprocz joggingu;) Noszę casualowe koszule (bez kolnierzyka), latem chętnie lniane, bluzki i topy. Każda góra musi coś w sobie mieć – kroj, kolor, wzór, guziki i nie moze byc zwykła. Więc pasują do niej i dzinsy i jakies bardziej sztywne spodnie, w zaleznosci od efektu koncowego jaki chce uzyskac. Dopiero na ten sezon poczulam potrzebę koszulek- kupilam dobrej jakosci szarą z dekoltem w lodkę i białą z wycięciem w serek. Ta potrzeba pojawila sie gdy wpuscilam po raz pierwszy do szafy doły ze wzorkiem (spodnica) i kolorem (szmaragdowe kuloty) i kolorowe szorty.
Tak więc twojego tricku nie bardzo potrafię dopasować do moich schematów.
francuzki ubierają się okropnie, nie wiem skąd ten mit o ich urodzie i modzie, są zaniedbane i po prostu brzydkie, trudno nawet zobaczyć prawdziwa francuskę, zazwyczaj są to murzynki i arabki
Kolejny wpis, w którym odnalazłam cząstkę siebie Uwielbiam nosić marynarki i płaszcze do jeansów i trampek, czuję się wtedy casualowo, a jednocześnie elegancko
Małe zmiany… Wprowadzenie eleganckich elementów garderoby do codziennej stylizacji. Kiedyś kierowałam się zasadą, że pewne ubrania zostawiam na eleganckie okazje.
znam osoby 40 lat, co ubierają się jak małolaty, nie wygląda to fajnie, raczej jak dzidzia- pirnik
W punkt! Parę lat temu męczyłam się z tym tematem – po założeniu dżinsów i tiszertu czułam się żadna, dokładałam więc szaliki, narzutki, biżuterię, cokolwiek, żeby to miało jakiś wyraz. Zmiana schematu pomogła od razu – do zwykłych, prostych spodni koszule albo dziwne góry (przeskalowane, konstrukcyjne), a do spodni elegantszych albo bardziej charakterystycznych (szerokie, kuloty itd.) proste podkoszulki, jak tło. Szaliki i biżuteria oczywiście też, ale na luzie, już nie na zasadzie – trzeba to jakoś uratować. Więc także polecam zmianę w zestawianiu elementów :)
Miałam dokładnie to samo, też się dostrajałam dodatkami i było trochę lepiej, ale dopiero ta zamiana w uniformach przyniosła ulgę i radość!
Dobry patent Mario, najlepsze są najprostsze rozwiazania. moje ostatnie odkrycie ( no wiem że banalne ale jakoś nie mogłam się wcześniej przemóc, sama nie wiem czemu) to: ołówkowa spódnica/sukienka i do tego czarne skórzane sneakersy – fajnie przełamują elegancję ołówkowej spódnicy – wyglądam tak jak lubię i jest mi wygodnie, obcasy już dają tu efekt zbytniej elegancji zupełnie mi niepotrzebnej na codzień, no i inna sprawa, że z wygodą bywa różnie, szczególnie jak mam do zrobienia dużo kilometrów po mieście a lubię łazić. Drugi patent to jak wyżej tylko zamiast sneakersów glany lub glanopodobne obuwie. Czyli wychodzi, że u mnie głównie rozchodzi się o obuwie :)
To jest bardzo ciekawe. Akurat mam takie spostrzeżenie na temat ołówkowej spódnicy, że do mojej sylwetki potrzeba wtedy ostrego buta tzn. czółenek lub sandałków o spiczastym lub kwadratowym nosku. Dawno nie nosiłam typowej ołówkowej spódnicy, ale nie założyłabym do niej sneakersów właśnie, a już na pewno nie założyłabym jakichkolwiek botków – tu po prostu wiem, że źle bym się czuła w takim dole!
Ciekawy pomysł!
Nie czuję się źle w zestawie dżinsy+T-shirt, raczej ostatnio przekonałam się właśnie, że w gładka taliowana góra i dopasowane dżinsy to naprawdę dobra baza na co dzień, a jej siła tkwi w prostocie. Przełamać taki zestaw lubię kapeluszem w pepitkę albo jakąś torbą/plecakiem.
Mario, czy miałaś okazję oglądać rozdanie Orłów? Grażyna Torbicka miała suknię z cekinami, a mimo to cała kreacja była niesamowicie szykowna, choć wydawałoby się, że przy takim nagromadzeniu ozdób na stroju, wypadnie on tandetnie.
Nie oglądałam. Wyszukałam sobie zdjęcia, klasa. Aczkolwiek muszę przyznać, że nie lubię takiej konstrukcji sukienek, że widoczna jest ta podszewka. Ja bym się sama zdecydowała na to, żeby podszewka była po całości, od golfa do kostek, choć wiem, że efekt już by był kompletnie inny od tego tutaj, szłoby to w inną stronę :)
Od dawna tak robię. Jeśli jeden element elegancki, to drugi zwykły. Na mnie dwa elementy zwykłe wyglądają jakoś tak nieciekawie, eleganckie natomiast dobrze- nie jest to jednak rozwiązanie na każdą okazję. Dopiero takie łączenie wygląda dobrze na codzień :)
Dokładnie jak u mnie :)
Postanowiłam zadbać trochę bardziej o to, jak wygląda letnie obuwie sportowe i teraz widzę, że mam już inne podejście do ubierania się na rower. Już nie kończy się na tym, że wkładam cokolwiek, byle było czyste i wyprasowane, tylko chce mi się trochę bardziej dbać o wygląd.
Cudnie! Czasem jak oglądam zdjęcia tak naprawdę wystrojonych osób na miejskich rowerach to aż dech zapiera <3
jak eleganckie spodnie to sweter kaszmirowy, jak jeansy to marynarka; w lato kocham połączenie jasnej jeasnowej koszuli z eleganckimi spodniami albo ołówkową spódnicą…
ja akurat nie lubię jeansowych koszul, ale właśnie takie zestawianie jak piszesz jest super!
Dziękuję za ten wpis. Ja też nie czuję się dobrze ubrana bez tego przełamania. Ale dopiero Twój wpis mi uświadomił dlaczego i jak łatwo temu zaradzić.
Bardzo się cieszę <3
Hej, właśnie tę metodę zaczęłam stosować w tym roku, samo wyszło. Chciałam porzucić jeansy dla materialowych spodni w kant. Ale jakoś strasznie elegancko się w nich czułam. Jak się okazało pozniej to góra wszystko psuła. Dopiero kiedy założyłam prosty, gladki tshirt zaskoczyło,poczułam, że to ja a nie przebieraniec
Dokładnie, czasem wystarczy sprowadzić pewne rzeczy w dół, robię tak z cekinami i dobieram do nich jakieś zwykłe codzienne rzeczy i one wtedy przestają już być takie „efektowne”.
nigdy nie zakładam do eleganckich spodni zwykłych tshirtów, wygląda to wsiowo, zakładam ładną bluzkę i do tego długi swetr i małą torebkę przez piersi, makijaż robię bardzo delikatny, trochę rzęsy chlapnę tuszem, musowo dobry błyszczyk, subtelny cieć, troszkę, perfum nie lubię , duszą mnie, wolę dobry dezodorant, lubię mieć ładne buty, stawiam na platformę, a mam 60 lat
Mario super post :) ja podświadomie tak robiłam, ale jak Ty to ‚,powiedziałaś na głos’’ to dopiero wybrzmiało :) u mnie ten system działa, ponieważ bardzo lubię eleganckie rzeczy i idąc do pracy w biurze wyglądałam często jak na wizytę w teatrze stąd u mnie dobre jakościowo jeansy i porządne tshirty tonują moje zapędy. Lubię też bardzo zestawienie: prosta biała koszulka – dobre jeansy – szpilki/ sandały na szpilce, wręcz biżuteryjne. Do tego smokingowa marynarka i mam mix: luz/elegancja. Pozdrawiam!
Super, widzę że naprawdę mamy tak samo :)
takie zestawy nie dla mnie , niewygodne i jakieś jarmarczne, wolę proste zestawy, ale eleganckie
Rada kompletnie nie dla mnie. Uwielbiam jeans (mogłabym mieć nawet jeansową piżamę) i nie wyobrażam sobie, że miałabym go nie nosić, za to alergicznie nie znoszę koszul, kaszmirowych swetrów też. U mnie jeans tylko z koszulką.
Wow, jesteśmy na kompletnie różnych biegunach z tym wszystkim :)
To bardzo proste – mam koszmarną alergię na wełnę, a koszula jest obowiązkowa w moim biurowym dress code i nie wyobrażam sobie założenia jej dobrowolnie w prywatnym czasie.
Dla mnie też nie, z zupełnie przeciwnego powodu. Nie mam ani jednej pary dżinsów, a spodni w ogóle mam nie wiele i rzadko noszę.
A no właśnie, ja z kolei dżinsów wprawdzie mam sporo, za to spodni w kant na lekarstwo, nie przepadam za nimi, ani za koszulami, chyba że jako narzutkami, w sportowych butach też raczej nie chodzę do pracy, ani po mieście. Od paru sezonów mój letni styl klaruje się w jednym kierunku – sukienka i baleriny, do tego stopnia, że praktycznie przestałam kupować spódnice, o wełnianych spodniach w kant nie wspominając. Ale pomysł mi się podoba, w zasadzie można tak robić ze wszystkim, żeby na co dzień nie wyglądać zbyt napuszenie, ale też zbyt nijako. Prosta rada, a jest kopalnią pomysłów :)
Bardzo ciekawy post :) Chętnie noszę dżinsy, zwłaszcza te najbardziej typowe, indygo średnie albo ciemne, ale zestaw dżinsy + T-shirt to banał tak powszechny, że aż niedostrzegalny. Wszyscy mogą tak się ubierać, od przedszkolaków po ich dziadków obojga płci. W takim połączeniu wyglądamy właśnie „jak wszyscy”, czyli nijak. No, chyba że ktoś ma zestaw jakichś super wyrazistych T-shirtów z ciekawymi nadrukami, ale to raczej pewna nisza ubraniowa… :)
Dla mnie jednobarwny, gładki T-shirt jest „spodem”, który wkładam pod marynarkę, kiedy ubieram się warstwowo. Taki praktyczny, właściwie niezauważalny neutral. A jeśli to ma być właściwa „góra”, wtedy do dżinsów chętnie noszę bluzki koszulowe, z rękawem długim, krótkim albo podwijanym, zależnie od okoliczności. Albo bluzki typu tunika zakładana przez głowę, szyta z tkaniny, nie dzianinowa. Zdecydowanie lepiej się wtedy czuję niż w koszulce.
Bardzo dobra rada! Osobiście czasem ubieram się w każdy z tych trzech sposobów. Byleby tylko się nie nudzić. ;)
Kiedyś miałam taki patent do pracy – jeśli marynarka, to gładka bluzka, a jak koszula z kołnierzykiem, to sama. Żakiet + koszula to u mnie zbyt pańciowato. A do pracy muszę jednak w miarę formalnie.
Mario, dzięki za ten super trick! Znowu nazwałaś coś o czym myślałam, w określić nie potrafiłam. Dżinsy kocham ale faktycznie w zestawieniu z koszulką czuję się jak uczennica bo był to mój uniform w szkole. Z tego powodu polubiłam bardziej oryginalne i raczej eleganckie bluzki(wyszukuję często w second handach) i wszelkie koszule. Brakowało mi jednak zwykłych podkoszulek i ostatnio nadrobiłam zakupy. Teraz może wreszcie sięgnę po eleganckie spodnie lub spódnice, których zwykle unikałam i połączę je z koszulkami. Czekam na każdy Twój wpis, są bardzo odświeżające! A już analiza kolorystyczna w Twoim wydaniu utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ma w sieci drugiego takiego miejsca gdzie można poczytać o modzie. Wręcz zatopić się w lekturze, co jest moją odskocznią teraz. Dziękuję!
Hmmm… Przecież to trik-klasyk znany od lat, sama często go stosuję, mimo że i w wersji koszulka plus dżinsy, jak i koszula plus eleganckie spodnie czuję się dobrze, choć przyznam, że do wersji koszula plus dżinsy dorastałam dłużej niż do koszulki z eleganckimi spodniami. Pozdrawiam :-)
Stosuje to od lat,ale mimo wszystko kocham tez jeansy z jakims ciekawym t-shirtem(ostatnio zamowilam taki z obrazem Monet’a),do tego skorzane espadryle na koturnie i moge zdobywać świat haha Cos do czego sie ostatnio przekonalam to sneakersy. Zamowilam czarne,skorzane i jednolite na troche wyzszej podeszwie,w takim elegantszym stylu i przyznam,ze czuje sie w nich dobrze,bo nie sa do konca sportowe,ale jednak spelniają taką funcje.
Rada może rzeczywiście nie jest szczególnie odkrywcza, ale bardzo fajnie porządkuje myślenie o łączeniu poszczególnych elementów garderoby. Czasami instynktownie wybieramy pewne rozwiązania, nie traktując tego jak zasady, tylko swoje preferencje. Uważam jednak, że nazwanie rzeczy po imieniu i pokazanie w tym wszystkim pewnego schematu ułatwia dokonywanie wyborów modowych:). Brawo Mario za ubranie tego w słowa i pokazanie w tym metody:)
Lubię nosić koszulki i jeansy, ponieważ są wygodne i dają poczucie luzu, jednak z wiekiem czuję, że przestaje to być moją bajką. Coraz bardziej zaczyna mi zależeć na dodawaniu elegantszych elementów. Z drugiej strony nie chcę przesadzić w tym i wyglądać na co dzień jak pracownik banku czy giełdy… szukam, więc balansu i zaczynam dostrzegać, że diabeł tkwi w szczegółach:). I takie niuanse jak rodzaj materiałów, odcień, wykończenie brzegów… mają ogromne znaczenie. Niekoniecznie muszą być to drogie rzeczy, ale warto postarać się o to, żeby były dobrej jakości. Porządne jeansy, wykonane z dobrego materiału, dobrze dopasowane do sylwetki + mięsisty bawełniany t-shirt (bez pstrokacizny) tez potrafią fajnie zagrać :) tak jak już wspomniała jedna z dziewczyn poszących wyżej, jest to dobra baza, żeby zaszaleć z jakimś dodatkiem.
Koszulka + eleganckie spodnie jest dla mnie łatwiejszym/ łatwiej przyswajalnym rozwiązaniem. Koszula + jeansy to dla mnie nadal wyzwanie, do którego mam ochotę podejść:).
Czytam i zastanawiam się, kiedy napisałam ten komentarz :-). Wyjęłaś mi te słowa z ust, choć pewnie nie napisałabym tak w punkt :-)
Lapka w gore Maria. I like it : )
Noszę nieco większy rozmiar ubrań 42/44 i często czytałam, że przy większych rozmiarach niewskazany jest oversize. Moje odkrycie to oversize, ale z paskiem podkreślającym talię, Przy figurze gruszki ten patent się sprawdza, spróbujcie.Uświadomiłam sobie, że ostatnio w ogóle odkryłam paski. Wcześniej był to dla mnie zbędny element garderoby, teraz widzę, ile może poprawić przy figurach z ładnie zaznaczoną talią.
Doskonały pomysł! I w dodatku bardzo przydatny w budowaniu szafy kapsułkowej :D Podoba mi się!
W mojej głowie ta zasada brzmi „pozwalam sobie tylko na jeden element sportowy jednocześnie”. U mnie podobne poczucie dyskomfortu budzi łączenie butów sportowych i spodni jeansowych, dlatego zestaw T-shirt+ jeansy ogrywam marynarką, a buty sportowe nie przeszkadzają mi przy spodniach z tkaniny czy sukienkach.
To, co napisałam wyżej miało być chyba tylko wymówką do napisania komentarza, bo moją prawdziwą intencją jest skomplementowanie Twojego wyglądu, Mario: chociaż taki minimalizm w formie i kolorze ubioru dotychczas mnie nie zachwycał, to podziwiam Twoją konsekwencję w stylu. Świetnie wyglądasz!
To mi przypomina koncepcję Jenny Lyons… Mieszanie nastrojów! Jestem nią oczarowana ostatnio!! Dzięki Mario, że Ty też akurat o tym
Moim największym osiągnięciem jest pozbycie się przeświadczenia, że nadmiar wszystkiego mnie uszczęśliwi. Począwszy od bibelotów, ciuchów, skończywszy na znajomościach.
Zaczęłam stawiać na klasyczne modele ubrań. Dzieki temu nie mam już problemu co danego dnia na siebie nałożyć :)
W punkt jeśli chodzi o moje odczucia co do zestawu „dzinsy + koszulka”. Ja sama nie lubie dzinsów (ostatnie mialam w szafie jakieś dwadzieścia lat temu) i w ogóle malo nosze spodnie. Kiedy chce ubrać sie typowo casualowo, stawiam na polaczenie t-shirta z czarna albo granatowa spódnica midi (mam kilka takich uniwersalnych spódnic, które mozna zalozyć jak do koszuli albo fikuśnej bluzki, tak do czegoś najzupelniej zwyczajnego). W zimie czesto nosze te spódnice do prostych gladkich swetrów. To taki mój mundurek na dni, kiedy nie mam humoru albo sily, zeby sie stroić. Jezeli chce go podrasować, przypinam do swetra wyrazista broszke. Jestem typem, który niedobrze wyglada i źle sie czuje w takich typowych stylizacjach na „dziewczyne z sasiedztwa”, a dzieki temu patentowi mam wrazenie, ze nawet kiedy nie mam totalnie inwencji, potrafie ubrać sie w zgodzie ze swoim stylem.
Co do banalnych rozwiazań, które potrafia odkryć nowe horyzonty, mialam tak z paskami, a w przypadku paru swoich starszych sukienek, które juz spisywalam na straty… z halkami. Okazalo sie, ze sukienka z dolem z kola, która dlugo uwazalam za nieforemna, w polaczeniu z vintage´owa tiulowa halka zyskala zupelnie nowy charakter: wyglada oryginalnie i przykuwa wzrok.
Od jakiegoś czasu komponuję sobie w szafie kapsułową garderobę. Jeszcze nie jest to idealna kapsułowa garderoba, jednak i tak jest o wiele lepiej niż kilka lat temu, Kiedy miałam o wiele wiecej ubrań w szafie, ale jednoczesnie nie miałam w co się ubrać.
W przypadku obuwia rezygnuję z obcasów. O wiele bardziej wole buty na płaskiej podeszwie albo na takiej koturnie:
https://zapato.com.pl/balerinki-damskie-skorzane-na-koturnie
Które równięż są stabilne
Masz rację – mała metoda, a jednak zupełnie odmienia postrzeganie basicowych elementów w garderobie! Na pewno warto jej wypróbować, gdy stoimy przed dylematem związanym z kształtowaniem od nowa własnego stylu i potrzebami zmian w tym kierunku. :)
Bardzo fajny poradnik. To dowodzi temu, że nie trzeba mieć mnóstwa ubrań w szafie żeby wyglądać dobrze. Wystarczy kilka podstawowych rzeczy, które można ze sobą łączyć i kombinować.
https://beretro.pl/
Kiedy nowy wpis, Mario?
Cześć Mario, czy to już koniec tego bloga? Czy wrócisz jeszcze do nas? Tęsknimy za Tobą, daj znać co planujesz!
No właśnie. Maria już raz kiedyś miała dłuższą przerwę od bloga, ale wróciła. Ostatni wpis był zamieszczony jeszcze przed wakacjami, więc chyba sporo się u niej zmieniło od tamtego czasu.
Fajnie byłoby informować czytelniczki o planowanej dłuższej przerwie . Szkoda , że tak pozostawia się bez słowa .
ale roszczeniowa postawa. Maria nie ma zadnego obowiazku Cie informowac o niczym. Ludzie sie tu martwią, a pomiędzy taki nieprzyjemny komentarz…
Ktoś coś wie, co się dzieje z Marią?
Martwi mnie trochę ta przerwa, to już prawie 3 miesiące… Bez żadnego znaku życia. Czy coś się nie stało z Marią?
Mnie też. Może ktoś ma Marię w znajomych na FB albo zna osobiście i wie, co u niej?
Martwi mnie ta długa przerwa… :(
Mnie trochę też, tym bardziej że to nie pierwszy raz – pamiętam, że dwa lata temu też miała pierwszą długą przerwę po wpisach które zostały dość kontrowersyjnie i niemiło przez niektórych przyjęte. W zeszłym roku nie było przerwy, ale wpisów ogólnie było też mniej. No i milczenie od początku wakacji w tym roku… Moja teoria jest taka, że Maria albo pracuje nad czymś nowym i nie zagląda tutaj z braku czasu, albo się już w jakimś sensie wypaliła i nie ma już serca do bloga tak jak kiedyś, albo coś się stało (może jakiś kryzys w życiu prywatnym typu choroby w rodzinie, albo nawet depresja – podobno to już choroba cywilizacyjna tych czasów)… O rany, strasznie ponure wizje teraz roztoczyłam i pewnie nic się nie stało, chociaż tak długie milczenie sprawia, że snuje się domysły i tego typu…
W mediach społecznościowych też nie ma śladów jej obecności. Myślę, że ważne sprawy osobiste spowodowały że nie ma już czasu, głowy, siły na działanie w internecie. Bo to tak jakby jej w ogóle nie było w sieci. A w dzisiejszych czasach takie zniknięcie? Przyczyna musi być ważna.
Bardzo możliwe.
Czesc Dziewczyny, weszłam sprawdzić czy jest coś nowego i napisać czy wiecie co się dzieje z Marią. Widzę że jest kilka zmartwionych czytelniczek. Mario, gdzie jesteś?
No właśnie każdy zadaje sobie to pytanie…
Mam nadzieję, że nic się nie stało złego.Tez chętnie tu zaglądałam i jestem trochę rozczarowana…Maria ma oczywiście prawo przestać pisać, ale słówko wyjaśnienia….pleeeaaaseee
Nietypowy pomysł, a jednak… robi robotę! Faktycznie to niewielka zmiana – mimo to myślę, że takie podjęcie mogłoby raz na zawsze zmienić postrzeganie nudnych i typowych zestawień typu koszulka+jeansy. Zdecydowanie na plus!
Wydaje sie,ze na szczescie samej Marii nic sie nie stalo,bo zauwazylam,ze polubila nowe zdjecia na Pinterest w ostatnim czasie.
Faktycznie. Natomiast jeśli chodzi o bloga, to mam wrażenie, że zabrakło jej weny, z tym że milczy już od czterech miesięcy, wyjątkowo długo.
Czasami jedna, drobna, mała zmiana potrafi wygenerować zupełnie nowe efekty. Uważam, że warto eksperymentować.
Maria dalej milczy. Jak myślicie – czy wróci?
Nie mam pojęcia. Ale może po prostu się wypaliła w temacie stylu, uznała, że już nie ma o czym pisać?
Ale wtedy by chyba zamieściła pożegnalny wpis?
. Lubiałam tu zaglądać nie tylko ze względu na treść , ale przede wszystkim na komentarze i ich wysoką kulturę . Czuć było szacunek jakim darzyły się obie strony , a to dziś , niestety już rzadkość , szczególnie w internecie .
Jednak tak długie milczenie autorki odbieram bardzo personalnie , jako brak szacunku oraz lekceważenie mnie -czytelnika . Oczywiście , Maria miała prawo zakończyć działalność , ale jedno zdanie ,celem wyjaśnienia do stałych odbiorców byłoby wskazane . Szkoda po tak owocnej pracy , takiego nieeleganckiego zakończenia.
Mop – ja to by się raczej martwiła niż poczuła urażona, bez przesady. Nie przyszło Ci do głowy, że mogła mieć jakiś gorszy okres w życiu i zupełnie nie mieć głowy do pisania?
MK z całym szacunkiem ,martwiłam się pierwszy miesiąc , trochę też drugi , jakoś podobnie do Ciebie to sobie tłumaczyłam ,ale po pięciu miesiącach ciszy już sobie nie tłumaczę . Tym bardziej , że dziewczęta w komentarzach zauważyły jakąś obecność Marii w sieci .Wystarczyło jedno zdanie , a tak pozostał niesmak .
Mimo to , życzę Marii wszystkiego co najlepsze .
mop – masz na myśli Pinterest?
Ja się staram nie wyrokować w tej sprawie. Z jednej strony blog jest własnością Marii, więc wychodzę z założenia, że może publikować na nim co chce i kiedy chce. Z drugiej, masz rację w tym, że blog nie pisze sobie a muzom, tylko dla czytelniczek, więc nic dziwnego, że mogą się zacząć niecierpliwić i czuć zawód, że blog został praktycznie porzucony z dnia na dzień bez słowa o tym, że postanowiła zrobić sobie dłuższą przerwę.
A ktoś się kontaktował z Was przez maila z Marią w sprawie bloga? Domyślam się, że nie było odzewu?
Pisałam ale nie odpowiedziała. Ale widzę że porzucenie bloga, sieci z dnia na dzień to nie nowa praktyka. Marta Dymek zamilkła, Joanna Glogaza też, również nie wyjaśniając dlaczego.
To faktycznie niezrozumiałe zachowanie. Jeszcze rozumiem gdyby nie chciała odpowiadać osobom które zostawiały tu nieprzyjemne komentarze jakiś czas temu. Ale takich osób była tu w sumie mniejszość na przestrzeni tych wszystkich lat prowadzenia bloga. Nie dziwię się wobec tego, dlaczego czujecie się urażone.
Ja też niedawno napisałam i też nie doczekałam odpowiedzi.
Czyżby ostatnie zdjęcie na instagramie było właśnie pożegnaniem Marii? Trochę to dziwne, bardzo szkoda, też lubiłam tu zaglądać.
Żebym ja to wiedziała…
Nie od dziś wiadomo, że jak cię widzą tak cię piszą. Dlatego warto ubierać się modnie i z klasą. Właśnie takie ubrania znajdziecie w sklepie internetowym https://laumast.pl/.
Wszystko sprowadza się do dwóch prostych schematów ubioru – tak oczywiste, a przy tym jakże pomysłowe rozwiązanie, o którym zdecydowanie warto pamiętać! Zwłaszcza w dni, gdy zupełnie nie mamy pomysłu, w co się ubrać, bo wszystko wydaje się nudne i nijakie. ;)
Super artykuł, bardzo pomocny. Czekam na więcej :)
Super artykuł, bardzo pomocny. Czekam na więcej :)