Pamiętacie listę klasyków? Na wszelki wypadek podaję Wam link do wpisu o tym, że każdy ma elementy, które stanowią o niepowtarzalności jego stylu. Moja lista klasyków składała się wtedy z czternastu elementów. Zawarłam na niej moje ulubione kroje, materiały i kolory, które chciałabym powielać i które uznałam za reprezentantów mojego stylu. Ta lista była świetna, ale stała się dla mnie za prosta. Potrzebowałam więcej swobody w tworzeniu własnego stylu i dlatego przeszłam na następny level.
Pisząc prosta mam na myśli to, że największym pożytkiem jaki ze sobą ta lista przyniosła było uporządkowanie i podsumowanie pewnych rzeczy. Może nie do końca przed jej stworzeniem zdawałam sobie sprawę z tego, że mój ulubiony typ sukienki to przedłużany podkoszulek… Teraz kiedy już to sobie uświadomiłam i oczywiście stosowałam przy okazji wszelkich zakupów, widzę, że chciałabym jednak czegoś więcej niż tylko jedno słowo czy wyrażenie. Wolałabym zamiast konkretnej rzeczy do kupienia kierować się uczuciem albo wyobrażeniem mojego wyglądu w tej rzeczy. Ta pierwsza lista już spełniła swoje zadanie – została wykuta na pamięć i tak dalece wprowadzona w życie, że stała się dla mnie zbędna.
Pogłówkowałam trochę, przeprowadziłam wewnętrzny dialog i stworzyłam dla siebie nową listę klasyków składającą się z czterech słów. Słowa te określają jak chcę się czuć, jak chcę wyglądać i jak chcę by postrzegano mój styl. To są słowa klucze do mojego stylu:
- naturalna
- zrelaksowana
- silna
- mroczna
Z tych czterech komponentów składa się mój styl. Te słowa są oczywiście dla wszystkich zrozumiałe na pierwszy rzut oka, ale wiadomo, że każdy może je postrzegać na swój sposób. Pozwólcie więc, że uświadomię Wam jak ja je pojmuję. „Naturalna” oznacza dla mnie inspirację przyrodą, podróżą i etnografią. „Zrelaksowana” tyczy się wygodnych materiałów i oversizowych sylwetek. „Silna” wyraża tęsknotę za postapokaliptycznym klimatem, ciężką biżuterią, mocnym makijażem i zapożyczeniami z męskiej mody. „Mroczna” to rzecz jasna wykorzystanie palety ciemnych kolorów.
Bardzo ograniczyłam zakupy, ale pozwoliłam sobie na kupno dobrych rzeczy bez względu na cenę. Staram się teraz stawiać w większym stopniu na jakość i oryginalność, niż na ilość. Zainteresowałam się polskimi markami i projektantami, ale nie jestem nastawiona na posiadanie nie wiadomo jakiej ilości ubrań. W zasadzie robię coś zupełnie odwrotnego – przejrzałam to, co mam w szafie i postanowiłam ze wszystkiego robić użytek, niczego nie marnować. Nie kupować nowych butów, dlatego, że stare nie są ze skóry. Noszę, dopóki nie znoszę:)
Aby zobrazować sobie nową listę klasyków, zrobiłam porządek na pintereście. Ucierpiała przez to ilość obserwujących, ale wreszcie mam przejrzyście rozpisane wszystkie komponenty mojego stylu. Jest w końcu ład. Zostawiłam sobie jedynie folder z inspiracjami wnętrzarskimi. Reszta dotyczy wyłącznie mojego stylu.
Zawsze warto mieć jakąś myśl przewodnią towarzyszącą każdemu działaniu. Gdybyście miały swój styl określić za pomocą najwyżej pięciu słów: jakie słowa byście wybrały?
Z ciekawością przeczytałam ten post. Co do mojego stylu to musiałabym się dłużej zastanowić jakimi słowami bym go opisała. Cieszy mnie, że Tobie się to udało :)
Dziękuję i czekam na Twoje słowa, jestem bardzo ciekawa:)
Niesamowite! Dzisiejszy dzien spedzilam przegladajac Archiwum! Liste klasykow tez sobie jeszcze raz przeczytalam :-) Niestety, ja nie zrobilam takich postepow jak Ty. Co wiecej, obawiam sie, ze zamiast sie jakos samookreslic i ograniczyc obszar poszukiwan, narzucalam sobie klod pod nogi: potraktowalam moja liste klasykow raczej zyczeniowo i wypisalam rzeczy, ktore mi sie podobaja. Potem, w miare rozwoju bloga, dowiedzialam sie, ze nie wszystko co odpowiada mojemu poczuciu estetyki ma prawo bytu. Np. granat… W kazdym razie nie w takim odcieniu, jaki kochaja moje oczy ;-) Wyglada wiec na to, ze przede mna wciaz dluga droga. Moze ten next level i forma, w jakiej powinny odbywac sie dalsze poszukiwania ulatwi mi zadanie. Dam znac, jak temat doglebniej przemysle :-)
I dzieki Cie, ze zmuszasz mnie do przemyslen!
Fanko, wydaje mi się, że potrzeba Ci w zakresie poszukiwań większej dyscypliny. Za bardzo patrzysz na to czego nie wybierasz i jest Ci tego szkoda, zamiast skupiać się na tym, co realnie wybierzesz i eksplorować to. Mam wrażenie, że gdybyś się troszkę ograniczyła i postawiła sobie wyraźne ramy poszukiwań, to paradoksalnie mogłabyś się uwolnić od nadmiaru możliwości. Czy mam rację?
Oczywiscie, ze masz racje. Niestety, nie jest to takie proste, jak mogloby sie wydawac. Przede wszystkim dlatego, ze wciaz nie zdefiniowalam swojego stylu (czyli, Twoimi slowami, nie postawilam kropki nad i). Poza tym nie ogarniam wszystkich aspektow: odpowiednie barwy, formy, okazje, proporcje sylwetki… Szukam zlotego srodka i jeszcze go nie znalazlam. Widze jednak, ze to, co bym chciala nie jest tym, co moge. I to jest smutne. Wychodzi, ze w kwestii mody/stylu musze isc na ustepstwa i mozliwe, ze nigdy nie bede miala szansy byc soba :-( No, ale zeby nie bylo tak pesymistycznie to dodam, ze po zastosowaniu sie do kilku Twoich wskazowek moj maz zaczal inaczej na mnie patrzec, a kilka razy wyrwalo mu sie, ze wygladam zaje…scie! Wiec nie jest tak zle, choc trwa to moze dluzej, niz u innych.
No już nie bądź taką pesymistką:)) Zobacz, Maria ciągle podkreśla, że wykorzystuje rzeczy, które ma już w szafie od dawna. Więcej odwagi. Masz już sukcesy, więc z tą odwagą to nie jest przesada. Wg mnie bycie sobą to „dobrzesięczucie” we własnej skórze. A „dobrzesięczujemy”, gdy widać, że dobrze wyglądamy. Ja tak mam, może i Ty spojrzysz na siebie przychylniejszym okiem? Jak Twój mąż.
To jest bardzo trafne podejście do sprawy, taki wybór słów-kluczy określających własny wygląd. Każdej kobiecie przydałoby się nazwanie efektów, jakie chciałaby osiągnąć strojem, gdyż to pozwala na sporą swobodę i unikanie pułapek nadmiernego przywiązania do jednej konwencji, co zwykle skutkuje monotonią. Dlatego warto skupić się na słowach. Mi tutaj nasuwają się trzy: silna, barwna, intrygująca. Do tego jestem Zimą, wprawdzie nie tą czystą, najbardziej intensywną, ale jednak. Wiadomo więc od początku, że do tego zestawienia nie pasują przyszarzałe beże ani wzorki typu drobna łączka :)
Pozdrowienia!
R.
Bardzo pociągające są Twoje trzy słowa. Cieszę się, że wybrałaś tylko trzy, bo to oznacza, że wiesz czego chcesz. Zazwyczaj im dłuższe listy i więcej opisów, tym więcej wahania i niejasności.
Wszystko ewoluuje, ale jakimś sposobem poniższe elementy odnajduję w każdym z moich „stylów”:
– empire
– hippie
– kobieca
– uniwersalna
Wykorzystuję zawsze różne ubrania przy różnych okazjach – wariuję z butami i np. swetrami czy szalami, które potrafią obrócić sukienkę z każuala na elegantkę.
Czy jako empire rozumiesz ten konkretny krój, czy ogólnie całą estetykę? Opcja mieszania tych czterech czynników wydaje mi się pociągająca, choć mówiąc szczerze słowo uniwersalnie nie ma łatwo w tym zestawieniu:)
Empire jako estetyka, ale tylko w odniesieniu do sylwetki (interior design zostawmy na boku) i też niezbyt dosłowna (delikatnie krój, ale także np. fryzura). Jakby stworzyć 4 koła, które będą stykały się, tworząc niewielką wspólną część – tam właśnie jestem ja.
Super:)
a ja chyba chcę być/ jestem : klasyczna,, seksowna, minimalistyczna
Im krócej, tym lepiej pewnie:) Czy te słowa się u Ciebie uzupełniają, czy jednak, któreś na co dzień wybija się mocniej od innych?
Świetne zestawy :) Klasyka jest najlepsza !
Muszę przyznać, że ten sposób określenia, czego chcę we wlasnym stylu jest dla mnie trochę łatwiejszy niż stworzenie poprzedniej ,,listy klasyków”. Zabawne, jaka klatką na postrzeganie różnych spraw potrafią być nieukierunkowane (albo za bardzo ukierunkowane na coś) myśli – kiedy robiłam ,,listę klasyków strasznie, ale to strasznie mierzilo mnie, że lubie i chcę te takie wszystkie grube brązowe rzemienie, ale podoba mi się też złoto z drogimi kamieniami ;) Ten tekst jakos mi uświadomił, że może lubię i to i to, ale właściwie i jedno i drugie w prostej, wyraźnej, rzucającej się w oczy formie i ilości 1 sztuka dodatku na dzień ;)
Lubię, żeby mój styl był surowy/skromny. To właściwie wszystko, co przychodzi mi do głowy. Niezmiennie podziwiam i zazdroszczę odnalezienia swojej palety barw – zdecydowanie w czerni bije od Ciebie blask. Mnie z kolei ciągnie do bardzo jasnych rzeczy i bardoz ciemnych rzeczy, ale nie przekonuje ostatecznie fakt, jak w nich wyglądam ;) Efekt – szafa z całym spektrum barw, w negatywnym sensie tego określenia :/ Myślę, że czas opanowac ten obszar żelaznej niekonsekwencji.
Tak, zdecydowanie oddanie się własnej paletce jest wybawieniem. To naprawdę sprawia, że wyciągamy z kolorów maksimum możliwości i same siebie lepiej poznajemy. Ślij zdjęcia na maila to Ci wskażę Twą paletę i skrócę cierpienia:)
O, poczytałam i się okazało, że wcale nie muszę się wysilać, bo ktoś:) zrobił to za mnie. Takie „rozdwojenie jaźni” i mnie dopada, dlatego cieszę się, że napotkałam Twój wniosek z nim związany – że i to, i to, ale po jednym na dzień plus prosta forma. No i chyba jeszcze to, że nawet inne tworzywa, tylko w takiej ascetycznej formie. Dzięki za inspirację!
Oj, muszę to przemyśleć u siebie. Jak znam życie będę długo myśleć, ale zrobię to raz, a dobrze :)
W każdym razie na bank będzie tam:
– ascetyzm, prostota i zgrzebność.
– klasyka sensu stricte (ta z definicji)
– asymetria, drapowania, nuta szaleństwa (ale tylko nuta) itp.
– akcenty (apaszka, biżuteria, akcent kolorystyczny)
Tylko jeszcze nie wiem, jak to wszystko określić..
Pozdrawiam
Właśnie określiłaś i to powiem szczerze bardzo konkretnie. Brawo, bo kto by nie przeczytał ten na pewno będzie miał jakiś obraz przed oczami:)
Myślę i myślę, bo oczywiście chciałabym się ubierać „po francusku”, że mi fasonami bliżej do Włoszki, ale z kolei kolorami bliżej do Francji. Najważniejsze to umieć się uplasować ;)
Myślę, że na początek dobre słowa klucze dla mnie to etno i minimalizm – kiedyś mi się wydawało, że to się wyklucza, a teraz widzę, ze wręcz przeciwnie. Lubię ciepłe, ciemne i intensywne kolory, ale nie muszę mieć na sobie całej tęczy – wystarczy jeden barwny element czy dwa kontrastowe kolory; kocham etniczna biżuterie, ale tez nie muszę mieć na sobie dziesięciu bransoletek, kolczyków i naszyjnika jednocześnie – wystarczy jedna czy dwie ulubione ozdoby (z tym podejściem zrobiłam już czystkę w biżuterii, a ostatnio również w szafie).
Świetnie napisane, bo jak się wchodzi na Twojego bloga widać, że to wszystko to szczera prawda:)
Dorzucę cichutko, że Twoje posty Mario o stylu etno byłyby przeze mnie i na pewno nie tylko wielokrotnie czytane :)
Miłe to bardzo, wezmę sobie do serca:)
U mnie to prostota,wygoda,spokój w kolorystce(brak ostrych barw) :)
Jak się zrobiło przytulnie. Widzę już poskładane na drewnianym krzesełku mięciutkie, grube szale w kolorach wrzosowym, stalowym i fioletowym:)
o, u właśnie u mnie – aktualnie- z takiej listy zostałaby skreślona asymetryczność.
za to- przede wszystkim, wpisałabym oczywiście basici i dwurzędowość.
A co się stało z asymetrią? Co Cię skłoniło do takiego kroku? Cały czas coś zmieniasz, co?
od asymetryczności odchodzę od dłużego czasu, i już jest hen daleko na horyzoncie.
na pewnym etapie doszłam do wniosku, że asymetryczność ciężko ubrać.
łatwiej mi basic odmienić dodatkiem, niż bawić się właśnie w asymetrię.
dwurzędowość love od dłuższego czasu- i naprzemiennie raz jest dwurzędowo, raz kopertowo.
myślę, że obecnie, u mnie to taki mix francuskiego-casual-i odrobina tomboya.
sam tomboy jest trochę zbyt surowy dla mnie- jak już boyfriendy i męskie buty, to dobieram bardziej delikatną górę.
a francuski jakoś tak zawrócił mi w głowie, i nie chce wypaść żadnym uchem ;-)
Lubię taki styl u kobiet. Nonszalancki, ale jednak rozważny:)
Czytając tego posta uświadomiłam sobie, że ja już przy sporządzaniu pierwszej listy klasyków wpisałam kilka takich określeń – naturalność, kobiecość – dziewczęcość, delikatność… ale chyba muszę jeszcze przemyśleć słowa klucze :)
Nurtuje mnie taka rzecz: kręci mnie bardzo styl francuski, takie staranie się, ale udawanie że się nie stara, naturalność… tylko że na wszystkich zestawieniach stylu francuskiego widzę mokasyny i spodnie – co lubię, ale jeszcze bardziej lubię sukienki! Kręci mnie Audrey – a ona chyba jest i francuska i sukienkowa, jak myślisz Mario? muszę tylko u siebie „skracać” jej sukienki – nie mam takich długich nóg!
Myślę makate, że właśnie sama najlepiej adaptujesz ulubione style do swoich potrzeb. Z tego coś, z drugiego trochę i jedziemy:) To one mają Tobie służyć, a nie Ty masz być ich niewolnikiem:)
Chyba muszę wrócić do części pierwszej… 5 słów to dla mnie zbyt ogólnie. Wiem jaki mniej więcej efekt chciałabym osiągnąć, ale chyba nie potrafię robić zakupów. Wszystko wydaje mi się nie takie: kiepskie gatunkowo, za drogie w stosunku do jakości albo po prostu zbyt drogie. No i wszystko co mi się podoba jest szare, jak 90% mojej szafy. Jestem w kropce.
Proszę Cię spróbuj z siebie wydusić tych pięć słów. Błagam!!!
Hmmmm
– z męskiej szafy
– klasycznie
– z pazurem
– nowojorsko/back stage’owo
Cztery mam. Pewnie piąte przyjdzie mi do głowy jutro – jak zawsze ;-). Może 70’s? Tylko one tu trochę słabo pasują… Ale te określenia to też po części bardziej wannabe, a nie rzeczywistość. Obawiam się, że w rzeczywistości bywa często po prostu buro i nudno :-/. Zamierzenia ambitne, ale wykonanie gorsze.
Bardzo konkretne. Co Cię powstrzymuje?
Zastanawiam się i nie wiem. Niechęć do robienia zakupów? Lenistwo? W dżinsy i sweter zawsze można się wbić w 5 minut i nie trzeba się zastanawiać, prasować itd. A może mój styl już taki jest? Nierzadko zbieram komplementy za to jak się ubieram, więc może po prostu jestem zbyt krytyczna w stosunku do siebie. To możliwe, bo brakuje mi pewności siebie, akceptacji swojego ciała itd.
Może warto by było troszkę wyjść ze swojej strefy komfortu, chociaż na dwa centymetry:) Gdybyś na przykład wprowadziła jedną maleńką zmianę, która, by Cię delikatnie przybliżyła do Twojego wannabe… Na przykład zmusiła siebie przez tydzień do noszenia bransoletki – wymyślam, ale chodzi mi o to, by zrobić coś przez tydzień, czego nie robisz normalnie, bo Ci się nie chce.
Myślę, że powinnam bardziej skupić się na butach. Jak jestem zadowolona z butów: są kolorowe, ozdobne, mają ciekawy fason to od razu czuje się dobrze ubrana. Tylko muszę dać sobie dyspensę na większe wydatki w tym obszarze. Bo od jakiegoś czasu (m.in. dzięki temu blogowi) przełamuję lenistwo i zawsze zakładam kryształowe kolczyki jeśli mam na sobie zbyt ponurą górę, noszę więcej biżuterii. Tylko dobrego szala jeszcze nie mam, ale znajdzie się :-).
Mario, muszę Ci wyznać, ze zastanawiałam się na TYMI pięcioma słowami parę dni;)
Dałam sobie spokój, bo wiem, że to by się zmieniło, jeśli miałabym strzelać teraz to:
chłopiec, kobieta, prosta, pod prąd, vintage.
Czekam na perfumy dla ciepłej wiosny:)
Są perfumiki już dla prawdziwej wiosny gapiulo. A Ty jakich używasz? Twoje słowa są mega. Zwłaszcza, że dla pierwsze dla niewtajemniczonych się wykluczają. Prawdziwa wiosna, prawdziwa kobieta:)
Perfumy jakie używam to Halle by halle berry z Rossmanna, jest to jedyny zapach, który lubię bez względu na porę roku. Wiosną, latem, kocham kwiatowe zapachy np. fioletowy bez. Z proponowanych przez Ciebie poniucham Lanvin, jakoś dla mnie ma znaczenie jaka osoba reklamuje flakonik – Kenzo za infantylny a Lempicka to nie mój styl. Podobają mi się perfumy Stelli McCartney i Burberry, ale mnie na nie stać;)
Czy Halle się długo utrzymuje na skórze? Jak byś miała porównać do na przykład avonowych perfum…
Dotychczas mój styl można było opisać kilkoma słowami: nijaki, powyciągany, stale ten sam sweterek, a na wyjście-„elegancja francja”
Teraz po kilku przeprowadzkach, poprosiłam koleżankę, która pomogła mi wrzucić część rzeczy (szczerze mówiąc schowałam je na dno szafy, bo myślę, że skoro mnie kiedyś zachwyciły, to je przerobię), a resztę postanowiłam NOSIĆ. Czyli-nic nie kupuję, póki chociaż raz nie założę każdej z pozostawionych rzeczy.
Teraz aspiruję do :
-tomboy, męskie elementy, męskie zegarki, sukienki, apaszki,
jakoś nie mogę się nadal przekonać do biżuterii, ani super kobiecych elementów
jest szansa, że po jakimś czasie czytania Twojego bloga wyrobi mi się jakiś styl;-)
On już jest, troszkę się schował, ale trzeba go odkopać. A do jakiej chłopczycy Cię najbardziej ciągnie? Masz jakiś pierwowzór?
Od czasu gdy ten wpis pojawił się na Twoim blogu cały czas się zastanawiam jakie to mogłyby być słowa. Wróciłam do pierwszej części listy klasyków. Wypisałam mniej więcej co mogłoby być moimi klasykami. Jednak określenie tych słów to chyba dla mnie wyższa szkoła jazdy. I pewnie jest też rozdźwięk między tym jak chciałabym być postrzegana, a jak jestem.
To pomieszaj: po jednej stronie napisz jak jesteś postrzegana, po drugiej jak chcesz być. Skreśl te słowa z pierwszej kolumny, które Ci się nie podobają. Skreśl te słowa z drugiej kolumny, które są nierealne. Myślę, że powinno pomóc.
nie pomyślałabym że można tak ciekawie pisać o ciuchach. gratuluję :)
Naturalny, Ciepły, Etno, Romantyczny, Kobiecy – moja piątka. Tylko połączona w całość jest moja. Taka jakby turystka…(uwielbiam mieć dodatek we wzorze rodem z orientalnego targu na wschodzie :D ) Właściwie przyłapałam się na tym, że podobają mi się prawie wszystkie stylizacje Shakiry, choć to troche krępujące wyznanie (przynajmniej w moim towarzystwie :P). Ale lubię od niej „ściągać” bo mam taką samą sylwetkę jak ona (bardzo kobiece kształty talii i pupy, wyrobione ramiona i uda, a cycki… takie malutkie pindułki do dłoni :D), i pociaga mnie ten orientalny świat wzorów, złoto, panterita i kocia seksowność :) Choć jestem wiosną (nie wiem którą), a ona raczej nie, więc nie wiem dlaczego mi dobrze w tych samych klimatach… może to kwestia stylizacji… Jak myślisz?
Świetnie masz to poukładane. Co tam, że nie masz tego samego typu, modyfikujesz wtedy tak kolory, żeby pasowały do Ciebie. Bardzo mi się twoja piątka podoba, bo jak dla mnie jest znakomicie spójna. Ten styl który opisujesz jest bardzo młodzieńczy i radosny, i po samej właśnie Shakirze też to można stwierdzić – taka wiecznie dziewczyna, uśmiechnięta i ciekawa, a przy tym w niewymuszony sposób piękna i stylowa :)
O jak miło, że tak piszesz, no tak teraz się to uklada jakoś, że modyfikuję kolory, i pozostaję w klimacie, a widzisz sama bym na to nie wpadała :P hehe, masz niezłe oko;D (a tak btw jakim typem jest Shak według Ciebie?)
w ogóle dzięki Twojemu blogowi widzę że wiele moich znajmoych pomimo, że mysli że nie ma jakiegs super określonego stylu i narzeka że „nie umie stylizować się tak jak z gazet” to w rzeczywistości maja ten swój styl i to naprawdę bardzo spójny, ale nie są tego świadome, bo w gazetach są promowane tylko bardzo ograniczone i tylko modne w danym sezonie style i dopuszczalne okreslone stylizacje a zapomina sie o tym, o czym Ty piszesz… czyli o indywidualności a w dodatku konsekwentnej :) Robisz świetną robotę :)
Poprzednia lista klasyków wydaje mi się prostsza do ułożenia i bardziej konkretna, co jest dla mnie dużym plusem. Chyba zbiorę wszystkie swoje klasyki do kupy i posta z tego zrobię, żeby mieć wszystko w jednym miejscu i do tego wracać ;) Bardzo dziękuję za inspirację. Co do wyższego level’u też mam takie skojarzenia, że słowa klucze mogą być właśnie bardziej „życzeniowe” niż realnie pasujące do własnego stylu. No ale w sumie może to i dobrze mieć też taką listę słów-wyznaczników stylistyki, do której się aspiruje? No więc moje to: kobiecość, prostota, geometria, klasyka. A może ta lista wcale nie była trudniejsza :D W ogóle to uwielbiam listy!
Niedawno odkryłam Twój blog i nie mogę się oderwać od czytania :)
Już od dawna staram się porządkować garderobę ale czegoś mi brakowało, ostatecznego szlifu, który pomoże uniknąć nieprzemyślanych zakupów. Słowa-klucze to jest to! W moim przypadku wystarczy nawet jedno słowo, skupia w sobie wszystko, co mnie intryguje: „cień”.
– cień ma w sobie pierwiastek mroku – ubieram się zawsze na czarno, bardzo rzadko sięgam po grafit lub szary
– jest zwiewny, nie ma zdefiniowanego kształtu – lubię ubrania o nieoczywistych formach, asymetrię, oversize. Warstwy, drapowania, lejące i tańczące na wietrze materiały. Miękkie skórzane torby/worki bez sztywnych elementów. Skórzane „marszczone” buty z cholewkami
– bezosobowy – nie lubię podkreślać kobiecości ale stricte męskich ubrań również nie noszę
– cień nie istnieje bez światła – podoba mi się kontrast czerni z moją bardzo jasną cerą
– jest naturalny – mam na myśli nonszalancję, wygodę. Mam też słabość do naturalnej, ręcznie robionej biżuterii
– dyskretny/milczący – nie noszę krzykliwych kolorów czy wyzywających ubrań
– kojarzy się z ninja, wojownikami cienia ;) – uwielbiam kaptury, rękawiczki bez palców, wielkie zwisające golfy
Wczułam się w temat, nawet znalazłam perfumy, które w jakimś stopniu podkreślają ten styl ;)
Dzięki za ten wpis :)
„Wolałabym zamiast konkretnej rzeczy do kupienia kierować się uczuciem albo wyobrażeniem mojego wyglądu w tej rzeczy. ” – bardzo mi się to zdanie podoba, świetna myśl! Wciąż czytam archiwalne wpisy, niedługo będę już znała całego Twojego bloga, czekam na więcej ;).
1. elegancja/prostota – lubię nosić proste formy, bez udziwnień i ekstrawagancji, choć czasem pozwalam sobie na przełamanie jakimś akcentem
2. siła – lubię podkreślać swoją umięśnioną sylwetkę, jednak nie lubię stylu sportowego
3. wygoda – dobrej jakości tkaniny i dobre szycie to podstawa, bardzo wygodne muszą być też buty, zatem płaski obcas lub platformy, szpilki nie wchodzą w grę
4. androgyniczny styl – uwielbiam granitury, zwłaszcza spodnie materiałowe, nie przepadam za sukienkami (niezbyt pasują do mojej figury chyba)
5. kontrasty – mam naturalnie jasne włosy, jasną cerę i grube czarne brwi, lubię podkreślać to jeszcze kontrastami w ubiorze
Hmmm…Dzięki Tobie udało mi się sklasyfikować siebie jako Deep Autumn i u mnie byłoby to:
1. Gamine (uwielbiam kobiece, niewyzywające zestawy, trafia do mnie taka estetyka)
2. Girl next door (przede wszystkim wygoda, wysportowana sylwetka)
3. Nonszalancja w męskim stylu (akcenty z męskiej szafy aby nie było zbyt gamine dają mi poczucie siły)
4. Bogate, nasycone barwy (pastele to ewidentnie nie moja bajka)
5. Harmonia (idealnie dobrane kolory, które ze sobą współgrają zawsze poprawiają mi humor)
Dzięki raz jeszcze za tak ciekawego i inspirującego bloga;)
Pozdrawiam;)
Super, bardzo ładnie i logicznie Ci to wyszło! Trafiłam dzisiaj na takie zdjęcie na pintereście i mi się skojarzyło z tym, co napisałaś :) Zerknij tutaj.
Hm, bardzo przyjemny tekst! Ostatnio uporządkowałam swoją garderobę i odkryłam, że moja szafa bazuje na następujących kolorach: czarny, czerwony, granatowy, szary, blady różowy. Zazwyczaj czerwień łączę z czernią, a różowy z szarością; czarny, granatowy i szary są też moimi kolorami total look.
Myśląc o głównych „słowach – kluczach” mojej estetyki myślę o:
– klasyczny styl gamine (lekkość, nonszalancja, klasa)
LUB
– luźne inspiracje kobiecością Jayne Mansfield czy M Monroe (wyzwolenie, dopasowane stroje, nasycone barwy)
Są to bardzo skrajne podejścia do mody, ale żadnego z nich nie traktuję zbyt dosłownie – nigdy nie będę ani tak eteryczna jak Mia Farrow, ani tak seksowna jak choćby seksbomby lat 50. Zazwyczaj używam palety barw z jednego, krojów z drugiego lub też odwrotnie. Sylwetkę mam bardziej jak gamine, urodę i włosy niezwykle kobiece, a charakter girl next door… jestem więc bardzo nietypową mieszanką.
Pozdrawiam :)
U mnie będzie prosto
– mroczna,
– kobieca ( inspiracje latami 50-tymi)
– wyrazista- szalone, mocne, kontrastowe, świeże barwy, żeby nie było nadto mrocznie.
Hurra ustaliłam swoje preferencje. Dałaś mi kopa, żeby się sprecyzować. I już mogę to dumnie nazwać swoją klasyką. Teraz tylko jeszcze skompletować idealną garderobę – pestka;) Możesz polecić jakieś miejsce do robienia moodboard’ów oprócz polyvore? Właśnie zastanawiam się nad tym, w jakich konkretnych kolorach mają być poszczególne elementy i jak to później zgrać.
A więc: – naturalnie (czyli wygodnie, subtelnie i w miarę zgodnie z typem sylwetki i urody (delikatna wiosna z odrobinką szarości we włosach),
– klasycznie (ponadczasowa, uniwersalna baza, inspirowana troszkę french chic),
– nostalgicznie (jest we mnie tęsknota za Vintydżem szeroko pojętym, będzie się przejawiał oszczędnie w akcentach, fasonach i dodatkach.
Pewnie mało oryginalnie, ale mi to nie przeszkadza. Jako, że czytam hurtem mam w związku z tym pytanie: czy z taką konstelacją kojarzy Ci się jakiś zapach, albo może jakieś konkretne perfumy? Tak jak sobie pomyślę, o tych owocowych, to wydaje się to mało spójne z takim wizerunkiem. Marzą mi się delikatne kwiatowe, ale wciąż nie mogę wywąchać tych właściwych. Mam już zanotowanych kilka pozycji z perfumowego postu, ale gdybyś miała jakieś luźne skojarzenie… :)
Moje cztery określenia:
1. Zdecydowana – noszę tylko to, co mi się podoba, w mojej szafie nie ma zapychaczy ani rozpraszaczy stylu;
2. Uniwersalna – to bardzo proste: te same rzeczy mają pasować na różne okoliczności, nie zawracam sobie głowy rzeczami, które zakładam od wielkiego dzwonu, a przez resztę roku leżą;
3. Mroczna – ciemna baza (czerń i grafit), inspiracje nocą, stylem wiktoriańskim i gotyckim
4. Kontrastowa – łączę zgodnie z typem kolory w różnych wariantach, kombinacjach, wyżywam się twórczo w tym zakresie.