Przygotowując się do wpisu o stylu Sofii Coppoli znalazłam taki cytat: You’re considered superficial and silly if you are interested in fashion… but I think you can be substantial and still be interested in frivolity. Najbliższe sensowne tłumaczenie jakie przychodzi mi do głowy brzmi mniej więcej tak:
Jesteś postrzegany jako powierzchowna i głupia osoba, jeżeli interesujesz się modą… Ale ja myślę, że można cały czas być rzeczowym i interesować się tym, co mało praktyczne.
Trochę czasu już upłynęło od tamtego posta, a mnie ten cytat cały czas chodzi po głowie. To jest przecież tak oczywiste, ale z drugiej strony odkrywcze.
Lubię różne rzeczy, lubię w różny sposób spędzać czas: lubię oglądać filmy, zwłaszcza te o podróżach w czasie, lubię chodzić na basen, lubię sobie od czasu do czasu coś przetłumaczyć, lubię przeglądać wnętrzarskie magazyny, lubię rozwiązywać zagadki, lubię sobie posłuchać muzyki klasycznej na całą parę. Wszystko to lubię, bardzo się odprężam przy tych wszystkich rzeczach. Ale modę, gadanie o modzie, pisanie o modzie, myślenie o modzie… kocham.
Uff, powiem Wam, że poczułam się tak, jakbym zrzuciła z siebie ogromny ciężar. Bo ja sama, mimo tego, że myślę o sobie, że jestem otwarta, refleksyjna i tolerancyjna, miałam gdzieś z tyłu głowy przeświadczenie, że jeżeli interesujesz się tym, co leży tylko w warstwie wizualnej (a dobrze wiesz, że książki nie ocenia się po okładce) to może jest z tobą coś nie tak, to może jesteś pusta. Naprawdę przechodziły mi takie myśli przez głowę. Że moda to pierdoły, że lepiej zajmować się czymś, co wydaje się ważniejsze, że szacunku wśród ludzi nie zdobędziesz odpowiadając na pytanie o pasję: moda.
I to się absolutnie nie tyczy tylko mody. Jest wiele profesji i pasji, które nie budzą z różnych przyczyn sympatii albo nie traktuje się ich poważnie. Ale czy ze względu na jakieś utarte przekonania trzeba się wstydzić tego, co się naprawdę lubi? Powiedzcie mi: od kogo i czego to lekceważące podejście zależy? Moim zdaniem tylko od nas samych. Jeżeli jesteś do czegoś przekonany to broń tego z całych sił i udowadniaj światu, że się myli.
Coś oczywiście sprawiło, że jest taki stereotyp: ona interesuje się modą to znaczy ona jest płytka. Coś, albo raczej ktoś. Całe tabuny pannic i chłoptasiów nie potrafiących sklecić poprawnie zdania, skupiających się tylko na bywaniu i podpisywaniu swoich zdjęć wyświechtanymi frazesami typu: bawię się modą, bardzo umocniły ten krzywdzący stereotyp i zrobiły to na tyle skutecznie, że przeciętny człowiek lubiący modę (mam siebie na myśli) nie jest pewny czy nie zgłupiał. Czy nie wszedł w coś, co z zasady jest samoponiewieraniem swojej inteligencji.
A przecież w każdej profesji, w każdej dziedzinie życia są ludzie, którzy są próżni, powierzchowni i bez polotu podchodzą do zagadnień, którymi się zajmują, zależy im tylko na lansie albo obierają najłatwiejsze ścieżki i liżą powierzchnię wody zamiast się w tej wodzie zanurzyć.
Ten post powinien być zatytułowany: Odwagi 2. Czymkolwiek się bowiem zajmujesz, cokolwiek sprawia Ci przyjemność, rób to całym sobą, włóż w to serce i nie daj sobie wmówić, że to jest płytkie, nic nieznaczące, bez sensu. Nie oglądaj się na innych. Jeżeli ktoś zajmuje się tym samym i robi to źle, nie obniżaj swoich standardów. Mierz wysoko, chodź z podniesioną głową.
Musiałam to napisać. Od tej pory z dumą będę mówić: Mam na imię Maria, interesuję się modą. I się tego nie wstydzę.
Jeżeli macie coś „wstydliwego” do powiedzenia to śmiało :)
Mario, bo trzeba rozróżnić zdanie Interesuję się modą od zdania lubię ciuchy i przebieranki. Niestety blogerki szafiarskie ugruntowały stereotyp, że interesowanie się modą to chodzenie do sieciówek na zakupy. Moda to sztuka, a interesowanie się sztuką jeszcze nikomu nie uwłaczyło, wręcz przeciwnie.
No tak, dla mnie również moda to sztuka, ale właśnie przez ten stereotyp myślałam, że ktoś może takiego zdania nie podzielać :)
Dokładnie! Ja w ten sam sposób do tego podchodzę, ale przyznaję, że miewałam chwile zwątpienia. Moda to sztuka, ale i ogromna dziedzina które łączy wątki socjologiczne czy historyczne, a i przecież zahacza o ekonomie. Wydawałoby się, że to płytkie, ale im bardziej się zagłębiasz, tym więcej rzeczy do ogarnięcia, przyjemnych co prawda, ale chyba nigdy nie będę mogła powiedzieć o sobie, że jestem znawcą mody, bo to taki ogrom. Piątka, zawsze napiszesz, to co siedzi mi w głowie :)
Podobnie miałam z muzyką – masa ludzie przy hobby podaje muzykę, kiedy ja w jednym paluszku mam całą historię brytyjskiego punka, a w drugim indie rocka. Mówię, że interesuję się muzykę ale wiem że dla większości oznacza to tyle co dziewczyna lubi słuchać radio.
Nie mogę powiedzieć, ze interesuję się modą – ciuchami tak. W tej kwestii liczy się tylko moje ja – w czym ja dobrze wyglądam, co mi pasuje. Lubię ciuchy, moda kojarzy mi się z co sezonowym zmienianiem osobowości pod dyktando modowych magazynów :P
Ojej, to bardzo smutne, faktycznie ludzie często po prostu jak nie wiedzą co powiedzieć to mówią, że się interesują muzyką albo filmem. A przecież Twoje hobby to coś znacznie więcej niż to, co oni mają na myśli. W 1z10 na początku zawodnicy mówią jakie mają pasje i w sumie to już nie wiem, co to będzie oznaczało jak ktoś powie o muzyce :)
Mam takie same odczucia. Jak ktoś nie ma zainteresowań to rzuca hasłem: moja paska to muzyka / film / moda. A potem się okazuje, że osoba ogląda mtv, teledyski na youtube, ogląda filmy i seriale niskiego kalibru a moda to przeceny w zarze. Czasem ktoś wspomni jeszcze: „uwielbiam podróżować”, a ostatnich kilka sezonów wakacyjnych spędził w hotelu all inclusive nie wychodząc z basenu. Bardzo mały odsetek tych „pasjonatów” rzeczywiście interesuje się przytoczonymi tematami, ale jak jesteś naprawdę dobra w danej dziedzinie to i tak zyskasz duży szacunek i inni będą fascynować się Twoimi zainteresowaniami.
Nigdy nie rozumiałam tego udawania, ale ludzie chyba po prostu lubią żyć bez wysiłku, płynąć przez życie. Nie zauważają, że można żyć inaczej.
Ja się nie wstydzę moich zainteresować, chociaż nie podoba mi się, że zostały zaklasyfikowane jako hipsterstwo i snobizm (czyli podobnie jak spłycenie zainteresowania modą). Kocham architekturę, zwłaszcza współczesną. Bardzo lubię wszelakie sztuki wizualne, od malarstwa po rysunek i różne odmiany grafiki. Teraz modnie jest studiować architekturę, to najpopularniejszy snobistyczny kierunek, zaraz po medycynie i prawie. Pozerów na wydziale coraz więcej…
Pozdrawiam serdecznie, S
Ale zdajecie sobie sprawe z tego ze robicie dokladnie to samo o co oskarzacie innych?. Tolerancji wiecej, niech kazdy robi co chce. Jak ktos lubi podrozowac i byc w „all inclusive” hotelu to ma do tego prawo. Mozna podrozowac nawet we wlasnym rejonie -wtedy slowo „podroze” to tez prawidlowe stwierdzenie. To ze Wy macie jakies powazne hobby nie znaczy ze kazda osoba powinna miec lub ze Wasza definicja jest jedyna i prawidlowa. Uwazam ze hobby jest swietna rzecza, to rozwija i otwiera drzwi, ale jak ktos nie chce sie w cos zaglebiac to nie musi. Taka krytyka „pozer”, „udawanie” to tez brak tolerancji. Miec tolerancje to znaczy akceptowac roznych ludzi i to co oni lubia robic. Nie wliczamy w to kryminalnych zachowan, bo to juz cos innego niz hobby. Tez lubi architekture i sztuke ale nie obchodzi mnie ze ktos mysli ze to snobizm lub cos innego. Ja tez nie krytykuje kogos wyborow, jedynie krytykuje brak tolerancji i empatii do drugiego czlowieka. – to akurat jest irytujace.
Ja mam coś wstydliwego do wyznania: lubię książki o miłości.
Oooo, ja jestem fanką Mody Na Sukces i Wspaniałego Stulecia, więc nie sądzę, by książki o miłości były większym obciachem :)
Zdarzyło mi się, że poprosiłam kolegę, żeby mi pożyczył książkę, o której z zapałem opowiadał , to skwitował to: na pewno Ci się nie spodoba, bo to nie o miłości…. Jak mówiłam ludziom, że piszę pracę magisterską o literaturze kobiecej to też się zdarzały uśmieszki , więc wierz mi Marysiu, że to jest obciach.
Kiedyś w pociągu Wojtek czytał „Królową Margot” i jakiś facet do niego wypalił, że ta książka to chyba dla kobiet. Bo kobieta w tytule zapewne. Jakby czytał „Trzech Muszkieterów” to ja nie wiem, co by mu ten facet zarzucił. To tak odnośnie postrzegania książek w naszym kraju…
Uff, takie same są reakcje ludzi, kiedy mówię, że uwielbiam Jane Austen. Bardzo wielu osobom wydaje się, że powieści Jane Austen to romansidła bardzo niskich lotów! To denerwujące i nie prowadzi do niczego dobrego, bo takie osoby „tracą w moich oczach” za plecenie głupot pewnym tonem, a ja „tracę w ich oczach” bo się niby zaczytuję w tanich romansidłach. Zresztą, nawet gdyby- to co? Przecież romansidła też są dla ludzi i dają się lubić i to nic złego! :)
Ciekawe czy taki krytyk słyszał kiedykolwiek o czymś takim jak rozrywka :)
Ja też uwielbiam Jane Austen – oraz Agathę Christie – za poczucie humoru i świetny styl. I ręce mi opadają, kiedy ludzie kwitują to uśmieszkiem, bo myślą kategoriami: romansidło i kryminał, aha, już wiem, z kim mam do czynienia . Kiedyś było mi z tego powodu głupio, ale potem doszłam do wniosku, że skoro to ja mam rację w ocenie tych pisarek, a nie osoby, które nigdy ich książek nie miały w ręce, to dlaczego niby miałabym się wstydzić :)
Ha! Ja miałam jeszcze lepiej….Zawsze, gdy podróżujemy pociągiem, ja i mój facet całą praktycznie drogę czytamy książki. Kiedyś, na kilkugodzinnej trasie, jakiś facet przyczepił się do tego, że w ogóle czytamy! Powtarzał co to takiego ciekawego jest w tych naszych książkach, i że on nie rozumie, żeby tak całą drogę siedzieć i czytać….To była męcząca podróż … ;)
No nie dogodzisz współpasażerom :)
A ja ugryzę to z jeszcze innej strony – każdy z nas ma guilty pleasures (nie wiem, jak powiedzieć to po polsku – internetowy słownik podpowiada mi „grzeszne przyjemności”, bardzo ładnie ;)), ale, nie wiedzieć czemu, ludzie zwykle się ich wstydzą. Zatem – mam na imię Marta, lubię poleżeć w wannie i poczytać harlequiny albo inne tego typu odmóżdżające książki, nic mnie tak nie relaksuje. :)
Jeśli zaś o modę chodzi, to ja zawsze uważałam to za fascynujące i bynajmniej nie płytkie hobby (choć sama nie uznałabym jej za swoją pasję) – przecież historia mody to arcyciekawa rzecz, wszystko tak się zmieniało na przestrzeni wieków – już nawet nie mówię o modzie jako o ubraniach, ale też o ogólnych „ideałach piękna” przeróżnych epok. Nie wiem, czy na historii sztuki studenci zgłębiają modę, mam nadzieję, że tak, bo to nierozłączne tematy.
Ach, i jeszcze jedno – „lubię oglądać filmy, zwłaszcza te o podróżach w czasie, lubię chodzić na basen, lubię sobie od czasu do czasu coś przetłumaczyć, lubię przeglądać wnętrzarskie magazyny, lubię rozwiązywać zagadki, lubię sobie posłuchać muzyki klasycznej na całą parę.” – mogłabym napisać to samo, kropka w kropkę, tylko tłumaczę dużo częściej :)
Marta, naprawdę? A możesz mi polecić jakiś film? Tylko zaznaczam, że takie najpopularniejsze o podróżach w czasie oglądałam :) Może być też jakiś mindfuck dobry :)
To może być dla mnie wyzwanie, boję się coś polecić w obawie, że widziałaś :) Może Primer z 2004 roku? Sądzę, że jest bardzo niedoceniany :)
I oczywiście muszę zapytać – też jesteś fanką Doctor Who? :)
Marta jest to jeden z naszych ukochanych filmów, rozrysowywaliśmy go sobie, kocham Cię :) Nie, akurat Doctora Who próbowałam, ale się nie przekonałam do niego.
To może Przeznaczenie z 2014? :)
Oglądałam, nie podobało mi się, bo tego typu filmy już były wcześniej i lepiej zrobione, ale dziękuję :)
12 małp, ale to dość znany film, więc może już widziałaś :)
Tak oglądałam, ale dziękuję, że dobrze odczytałaś intencje :)
oooch, moje klimaty :D a „Moon” z 2009 roku? też niezły moim zdaniem :) bo nieśmiertelny Blade runner przypuszczam że znacie na pamięć. Z podróży w czasie lubię jeszcze „Kontakt” – rok 1997, specyficzny, ale mam sentyment :) Polecam :) Niezły jest też „Interstellar” – i fabuła, i piękne ujęcia to jest to, co lubię :)
Dzięki, wszystko oglądałam, ale tylko Interstellar tak naprawdę mi się podoba :)
Tez lubie filmy o podrozach w czasie i tez wszystkie z tych widzialam.
Dobry jest jeszcze „Timer” z romantyczna fabula. „The time machine” , „Midnight in paris” , „Safety not guaranteed” (dziwny film ale mozna obejrzec). „Hot Tub TIme Machine”, „The lake house” Harry Potter and the prizoner of Azkaban”, „Groundhog day” „Looper” .
Haha, no widzisz :) odwzajemniam!
Jeśli o Doctora chodzi, to pierwsze odcinki z 2005 mogą zniechęcać, ale później jest tylko lepiej, a jeszcze później jest w ogóle genialnie – ale wiadomo, dla każdego co innego.
A może „Somewhere in time” z 1980? Romansidło, ale dość przyjemne :)
Oglądałam, czuję, że byśmy się spoko dogadały w kwestii filmów :)
Och jakże trafne!
Przerwałam poważne i szanowane studia architektoniczne po to, by robić gry komputerowe. I każdy patrzy na mnie jak na głupią dziewuchę: jak to, taki elitarny, prestiżowy zawód a Ty zabawki robisz?
Otóż robię . I bardzo to lubię. Wszyscy wiedzą, że postawienie budynku czy budowli to poważna i skomplikowana sprawa. A taka gra? Ot, ruchome obrazki, zabawka, teatr lalek – niby jak to ma być trudne i poważne? Jak stworzenie człowieka w przestrzeni 3d, będącej niczym więcej jak matematycznym zapisem, ma być skomplikowane?
To, że pracuję w mało poważnym zawodzie, nie oznacza, że jestem głupia. To, że się w swojej pracy bawię, to nie znaczy, że jestem infantylna.
To że czytam komiksy, nie znaczy, że nie interesuję się współczesną literaturą rumuńską i francuską, czy nie czytam wierszy Świetlickiego. To, że wstaję o 13, nie oznacza, że jestem leniwa – po prostu pracują w innej strefie czasowej i kładę się o 5.
Ani to, że ktoś intewresuje się modą, że uwielbia pokazy mody (które w tym momencie są niemal teatralnymi wyreżyserowanymi wydarzeniami), uwielbia patrzeć na drobne detale krawieckie, na konstrukcję ubioru, interesuje się materiałoznawstwem krawieckim – też nie czyni go głupią. W tym też mnie.
Ani to, że lubię ładnie wyglądać i mieć pomalowane paznokcie :)
Także, nazywam się Ola i robię w życiu rzeczy bardzo niepoważne.
Olu, przyszło mi do głowy po Twoim komentarzu to jak traktowani są ludzie, którzy znają się na komputerach. Nie wiem czy to słyszałaś, ale jest genialne i lepiej bym tego nie ujęła: https://www.youtube.com/watch?v=k5BV5A7C99Y
Och tak :)
Ale i tak chyba lekarze mają najgorzej, w podobnych sytuacjach rodzinnych ;)
Nawet nie pomyślałam o lekarzach, ale to by się zgadzało :)
Mario, jak zawsze potrafisz idealnie trafić z tematem :)
Większa część moich hobby jest traktowana jako dziecinne. Tak się składa, że interesuję się baśniami i bajkami oraz baśniowymi postaciami występującymi w folklorze całego świata. Ich symboliką, wpływem, które wywierają na społeczeństwo, ich różnicami i podobieństwami i przesłaniem jakie ze sobą niosą. Wiele osób tego nie rozumie, bo jak to tak, zaraz matura, a ty zamiast wziąć się za coś poważnego bajki sobie czytasz. To dość przykre dlatego z czasem przestałam dzielić się tym faktem ze znajomymi, a zachowałam go dla najbliższych. Dodatkowo uwielbiam komiksy i wszelkiego rodzaju animacje jak i gry komputerowe. Przez to wiele ludzi ma mnie za osobę niezwykle infantylną. Nie uważam się za ową, bo moje zachowanie w żadnym stopniu na to nie wskazuje. Moje hobby w dużym stopniu pomogło mi w rozszerzeniu znajomości języka angielskiego i rosyjskiego, bo nie każdą baśń, komiks, animację etc. znajdziemy przecież przetłumaczoną na nasz język. Zastanawiam się więc, co tak bardzo ludzi boli, że muszą naśmiewać się z czegoś, co mi sprawia ogromną radość, a w dodatku rozwija inne aspekty, które nie przydadzą mi się jedynie w tej dziedzinie, ale ogólnie w codziennym życiu.
W dużym stopniu interesuję się też grafiką komputerową. Przez to z kolei słyszę: „A takie coś to mógłbym w paincie zrobić” albo „Bo jak ty się tym interesujesz to mogłabyś przerobić mi kilka zdjęć”. Ludzie zapominają, że to jednak nie tylko ładne przerabianie zdjęć. Kiedyś zgodziłam się przerobić dobrej koleżance z podstawówki parę zdjęć na urodziny jej mamy. Było to naprawdę dla mnie około 30minut pracy a i koleżanka pomogła mi w wielu sytuacjach, więc czemu się nie odwdzięczyć chociaż w jakimś stopniu. Kilka dni później zostałam nagrodzona koszem słodyczy i gorącymi podziękowaniami. To było naprawdę miłe, ale gdy ktoś kompletnie mi nieznajomy albo znany jedynie z widzenia prosi o coś takiego i te kilka zdjęć zamienia się w 100 jak nie więcej i jest uzasadnione, bo dla ciebie to 5 minutek roboty. Owszem, ale dla każdego zdjęcia i nie zajmuję się tym profesjonalnie. Dopiero się uczę, więc zajmuje mi to trochę więcej czasu, a niektórzy ludzie po prostu bardzo zniechęcają. Z czasem zaczęłam po prostu odpowiadać, że owszem zgodzę się, ale za opłatą, bo mimo wszystko muszę przeznaczyć na to swój czas wolny. Ludzie natychmiast są zszokowani, bo „ich koleżanka zrobiłaby to za polecenie mnie znajomym”. Życzę wtedy powodzenia, bo nie jestem ani osoby wspomnianej koleżanką, ani ich polecenie też mi w sumie niepotrzebne. Może wychodzę wtedy na gbura, ale zgadzając się na coś takiego raz podejrzewam, że musiałabym zgadzać się za każdym razem.
Bardzo chciałabym, z którąś z tych dziedzin powiązać swoją przyszłość. Byłoby to największe spełnienie moich marzeń. Może chciałabym też kiedyś utrzeć tym naśmiewającym się ludziom nosa i pokazać, że kocham to co robię, nie wstydzę się tego, daje mi to mnóstwo satysfakcji, ciągle rozwijam się w tym temacie i mogą komentować jakie to dziecinne bez granic, a ja po prostu będę mogła się z tego śmiać.
Wybacz Mario, że komentarz taki długi, ale Twój wpis nasunął mi tyle myśli do głowy, że to co tutaj napisane jest tego niewielką częścią :)
Widać, że musiałaś nauczyć się sporej asertywności w związku ze swoimi pasjami. Podziwiam Cię, że jesteś tak pięknie ukierunkowana. Na pewno osiągniesz w życiu sukces, jeżeli w tak młodym wieku bez wahania umiesz wskazać, co Cię pasjonuje. Zawsze mnie dosłownie rozwalają te osoby, które same niby to zrobią lepiej, jednak z jakichś przyczyn nawet się do roboty nie zabierają :(
Nigdy nie nastawiałam się na dany kierunek. On sam z czasem przyszedł a wraz z nim wszystkie dziedziny mu podobne. Może z zainteresowaniami jest jak z rozpuszczalnością w chemii: podobne rozpuszcza podobne, tylko zamiast rozpuszczać przyciąga :)
Dziękuję Mario za miłe słowa. Dziękuję też dziewczynom wypowiadającym się pod komentarzem. Nie spodziewałam się aż tak życzliwych słów. To bardzo budujące i jednocześnie potwierdza cały twój post, że swoich zainteresowań nie warto się wstydzić, bo dają nam to co w życiu najważniejsze – szczęście :)
Och, jak ja dobrze znam te wszystkie „mogłabyś”; w moim przypadku: napisać parę zdań o (tutaj dowolny temat), przecież zajęłoby ci to tylko 5 minut. Oczywiście nie muszę mówić, że „5 minut” nigdy tyle nie trwa, chyba że w wyobraźni osoby, która sama nie potrafi czegoś zrobić. Jeśli chcesz coś zrobić dobrze, bo przede wszystkim wiesz, co znaczy „dobrze”, to czas mija znacznie szybciej. Wydaje mi się, że niektórzy tak już mają – jeśli nie potrafią powiedzieć komplementu (nie wiem, z powodu kompleksów chyba), to przynajmniej wbiją jakąś szpilę.
A co do Twojego hobby, to tylko osoby zupełnie nieznające się na temacie mogą powiedzieć, że jest infantylne, bo dla nich baśń to pewnie jakaś tam historyjka dla dzieci o królewnie i smoku. A komiksy – ha, na przykład dla Belgów to hobby numer jeden! :)
Hah, mogłabyś rozwinę o archi-zagadnienie: „mogłabyś mi pomóc dobrać kolory farby do ścian?”. To NIGDY się na tym nie kończy, a że normalnie powinno się zapłacić za taką usługę to proszący woli nie myśleć… A samemu głupio się upomnieć.
Kulturoznawczo baśnie są bardzo ciekawe. Uważam, że nie ma się czego wstydzić, a wręcz warto to zainteresowanie rozwijać. :)
Olu, jesteś moją bohaterką, życzę Ci wielu sukcesów :)
mam jeszcze takie pytanie jeśli można, zmieniłaś kierunek studiów czy znalazłaś pracę?
Pozdrawiam
Czasem jak mówię, że naprawiam dla sportu stare zegarki i szyję na maszynie, bo lubię, to brew się komuś uniesie ;) ale kiedy pracowałam w pewnym instytucie, to parę osób tak ziało patosem i etosem, że też zaczęłam się zastanawiać czy aby z intelektem nie jest u mnie na bakier ;)
:)
„…interesuję się modą. I się tego nie wstydzę.” – Gdzieś tam w głębi widać po tym zdaniu widać chęć obrony. W społeczeństwie jest utarte przekonanie, że dumne być nie powinnyśmy. W przypadku mody te stereotypy są naprawdę mocne. Sama po sobie widzę, że na zmianę czytam i piszę o modzie, na zmianę trochę z niej drwię i umniejszam jej wartość. Trochę przez to, że traktuję ją z przymrużeniem oka, a trochę przez to, jak sama ją postrzegam. Bo – nie ukrywam – myśląc o osobie interesującej się modą widzę dziewczynę ze zbyt mocnym makijażem, która lubi kupować ciuchy. Dużo ciuchów. Osoby łamiące to wyobrażenie, które znam osobiście, mogę policzyć na palcach jednej ręki.
pewnie, że widać chęć obrony, bo do nie dawna sama tak stereotypowo o modzie i przede wszystkim o sobie potajemnie myślałam :)
Kiedyś się nie wstydziłam swojego hobby, ale reakcje ludzi mnie skutecznie zniechęciły do dzielenia się tą informacją ze światem. Piszę pamiętniki. Piszę od lat, mniej albo bardziej wytrwale. Zawsze staram się wybrać albo zrobić notes, który będzie coś dla mnie znaczył i zawsze wkładam w to pisanie całe serce i jestem dumna z efektu końcowego, bo w swoich notesach bardzo dam również o estetyczną stronę sprawy. Tylko, że po cichu, bo już mam dosyć kpiących uśmieszków. Raz nawet zdarzyło się, że zupełnie obca kobieta w tramwaju mnie zaczepiła i zapytała złośliwie czy zapisuję sobie, że wstałam o ósmej i zjadłam parówki. Powiedziała, że życzy mi w życiu powodzenia i dalszych sukcesów i było to tak okropnie wysyczane, że aż z podziwu wyjść nie mogłam. I od tego czasu „pamiętniczę” tylko w domu (kiedyś pamiętnik zawsze nosiłam przy sobie i pisałam w wielu miejscach). A o hobby opowiadam- tylko o innych. Smutne.
Ojej, co Ci ludzie tak się rozbestwiają w środkach transportu, właśnie na górze napisałam Sile co mojego męża w pociągu spotkało :)
Ha, właśnie! Co to za pomysł ludzi zaczepiać i spokojną podróż przerywać! Gdyby jeszcze mieli coś miłego do powiedzenia… ;)
Współczuję tej złośliwej babki. Pamiętniki – czadowo <3
Na szczęście bardzo rzadko przypomina mi się ta tramwajowa sytuacja :). No i moje pisanie tę próbę zniechęcenia przetrwało, więc cała sytuacja ma nawet swój przewrotny plus, bo sobie uświadomiłam, że tak łatwo to nie zrezygnuję! :)
też nikomu nie mówię że piszę pamiętnik… mogę spytać od ilu lat o ile to nie tajemnica =)
Ciężko jednoznacznie stwierdzić :D. Zaczynałam w podstawówce, ale niestety nie mam tych pamiętników. Pamiętam, że pod koniec podstawówki przestałam żeby później znów zacząć od 1 klasy gimnazjum. Jakby to wszystko policzyć i pododawać to by było jakieś 11 lat :) (mam 21)
też zaczynałam od podstawówki =) więc faktycznie trochę to takie małe hobby… ja piszę od ’99 roku czyli od mojej 6 klasy podstawowej…
też piszę pamiętniki od 6 klasy podstawówki, ale u mnie to jest od ’96 roku :)
Ja też piszę pamiętniki, od ponad 25 lat ;-). I bardzo to lubię, i jest mi to potrzebne. Oprócz tego nałogowo czytam, przeróżne książki, niektóre pewnie „obciachowe”. A od kilku miesięcy moją pasją jest nasz pies, a raczej suczka. I też to niektórych dziwi ;-).
25 lat, piękne to muszą być zbiory! :)
wow no to nieźle… wracasz czasem do starych zeszytów… lubisz je czytać….??
Pisanie pamiętników jest cudowne i w dodatku bardzo rozwija, ludzie tego często nie pojmują. Sama piszę pamiętniki od 11 roku życia:) też uwielbiam je ozdabiać, to nie tylko pisanie, bliżej modny dziś scrapbooking. A „wstałam o 7 rano i zjadłam parówki” to bardziej dziennik niż pamiętnik. Ale dzienniki też są spoko i wielu ludzi sukcesu takie prowadziło.
Fascynuję się wieloma dziwnymi rzeczami (ot, choćby same ważki), myślę, że ludzie zawsze oceniają negatywnie rzeczy, których nie znają. Jak mogą ocenić obiektywnie, skoro całkiem tematu nie znają, a nieznane (nierozumiane) zwykle budzi negatywne emocje. No i niektórzy lubią się poczuć lepsi – cudzym kosztem, więc umniejszają cudze zainteresowania – zwłaszcza gdy, nie daj buk widać, że to prawdziwa pasja. Większość ludzi, żyjąca już trochę siłą rozpędu, nie rozumie, że można żyć z pasją – oni, tacy „dorośli”, odpowiedzialni, dzień w dzień w jednej z automatu wykonywanej pracy – człowiek z pasją zbyt bije po oczach i faktycznie może się wydawać infantylny.
Zgadzam się z Tobą w dużej mierze! Pisanie pamiętników naprawdę wiele mi daje i czasami wracam do starszych egzemplarzy żeby ocenić zmiany we mnie zachodzące z perspektywy upływającego czasu :)
Bardzo ładnie powiedziane. Takie umniejszanie często wynika właśnie ze złośliwości, a nawet zazdrości!
Też pisałam i uważam, że to super sprawa. I bardzo czasochłonna, ale pozwala spojrzeć na swoje życie z dystansu – idealne do pracy nad samym sobą. Czasem chciałabym do tego wrócić, ale nie chcę sobie za dużo wrzucać na głowę.
S, tak, to jest całkiem absorbujące hobby jeśli chce się pisać o ważnych dla nas rzeczach i z sensem :). Pomyśl jeszcze o powrocie, zawsze możesz przerwać albo robić większe wpisy- za to rzadziej, a sprawa jest przyjemna i rozwijająca!
Zdaję sobie sprawę że człowieka w takich sytuacjach po prostu zatyka z wrażenia, ale takiej babie należała się cięta riposta wuja Staszka:/ Brakowało tylko żeby jeszcze czytała Ci przez ramię co piszesz i komentowała!
Eh, no właśnie. Niestety, kompletnie mnie wtedy wcięło, zupełnie się nie spodziewałam takiego „ataku” ze strony zupełnie przypadkowej osoby. Wiadomo, najlepsze riposty przychodzą po fakcie ;).
„Diabel ubiera sie u Prady”. I wszystko jasne.
;-)
Ja lubie moja prace. Choc tak naprawde „potknelam sie” o nia (z zawodu jestem zupelnie kims innym), odkrylam w niej swoje hobby i swoje powolanie. Uwielbiam wyglupiac sie z dziecmi, tarzac sie z nimi po podlodze, wymyslac bzdurne zabawy… Dziecinada! Jaka osoba dorosla zachowuje sie w ten sposob?! Lubie, gdy opowiadaja mi o swoich zmartwieniach, bo to oznacza, ze mi ufaja. Lubie poczytac o dzieciecej psychologii, o metodach wychowawczych, o sposobach na tzw. trudne dzieci. A najwieksza frajde sprawia mi swiadomosc, ze gdy na dworze zaczyna robic sie cieplo, to ja moge w srodku dnia pobiegac po lace, podczas gdy cala masa innych doroslych kisi sie w biurach, a wiosne oglada przez okno.
Pieknie to napisalas, zielona herbato. Sama mam 2 letnia corke i ciesze sie, ze sa dorosli, ktorzy z taka beztroska potrafia sie bawic i zajmowac dziecmi. Ja tez potrafie sie powyglupiac,ale chyba dziecka we mnie nie ma za duzo, niestety …
Miałam takie odczucie już długi czas że to co robię i czym się interesuję ,mianowicie moda jest pusta i co ja chcę z nią zrobić w przyszłości ? Zmieniłam zdanie o 360 stopni ,gdy zaczełam tworzyć na polyvore teraz wiem że robię coś wartościowego i ma to sens :D
O to podlinkuj swojego polyvora, chętnie obejrzę. Hehe, mówi się 180 stopni, sama się zawsze zastanawiam jak powiedzieć :)
Jak zmienisz coś o 360 stopni, to nadal jesteś w tym samym miejscu.
Ja uwielbiam czytać – nic wstydliwego, ale… część ludzi po takiej odpowiedzi od razu bierze mnie za nudziarę, inni za panią intelektualistkę ( w niezbyt przychylnym znaczeniu tego słowa). Jeszcze inni ( zazwyczaj Ci również czytający) pytają co konkretnie lubię czytać…a ja lubię wszystko! Uwielbiam kryminały, miałam fazę na Sparksa, czytam książki dla nastolatek i te bardziej poważne też – nie „specjalizuję się” w niczym konkretnym. I w tym momencie na zazwyczaj pojawia się lekko drwiący uśmieszek ze strony pytającego…bo skoro interesuje się wszystkim, to tak jakbym nie interesowała się niczym :/
A pamiętniki też pisałam…przez większość swojego życia! Lubię czasem do nich wrócić i poczytać o szalonych, nastoletnich latach :D
A tak ogólnie to moim zdaniem bardzo ciężko jest tak w jednym zdaniu wyrazić wszystko o swojej pasji. Bo ja przecież modą też nie interesuje się w całej rozciągłości, ale jakbym zaczęła wymieniać to, by się okazało, że praktycznie wszystkim :)))
Cześć. Na imię mi Beata i uwielbiam książki „Jeźdźcy w czasie” a także wszystko dano brawno podobne ;)
Ojej, nie znam tego, ale brzmi to jak coś o podróżach w czasie?!?!?!
Tak !!!!! :D
ja mam taki swoj wlasny pinterest,mianowicie z gazet wycinam fajne moim zdaniem stylizacje,ubiory gwiazd,modne torebki,buty itp.wklejam to potem do zeszytu,w wolnych chwilach przegladam.kolezanka sie nie chwale bo to przeciez „wstydliwe”,ja w tym wieku takie bajery.
tez jestem fanką „mody na sukces”
Ja też miałam taki zeszyt, tylko że z konsekwencją było u mnie na bakier, no a potem był pinterest… Brooke czy Taylor?
zdecydowanie Broooke,zeszyt konsekwentmie wklejam,od niedawna dopiero mam pinterest.
Hahaha, a ja myślałam, że to pytanie retoryczne. Jak można wybrać Brooke?
O, Mario, utrafiłaś w mój osobisty punkt.
Owszem, moda = historia ubioru i społecznych przemian, które ją nakręcały. Gdy zainteresowanie ciuchami to tylko…zainteresowanie ciuchami. A ja pytam: tak, pasjonuje mnie dobieranie ciuchów zestawy – i co w tym takiego głupiego? Mam znakomitej jakości mózg. Nikt mi nie wmówi, żem pusta jak Mikołaj z czekolady.
Parę lat temu bardzo chciałam sobie założyć bloga typu personal style. Z poczucia, że pomysłowo się ubieram (nie w sieciówkach – nie stać mnie na takie szpasy) a mało kto to widzi czy docenia.
Mój ówczesny chłopak i współlokator, fotograf z wykształcenia i zamiłowania zbył mnie kpiącym: „Ale co, tak się będziesz codziennie do lustra wdzięczyła?”
Zawstydził mnie skutecznie i już do pomysłu nie wróciłam.
Myślę, że może jednak wrócę. :)
Nastąpiła demotywacja. Dobrze, że ówczesny.
Nino, Ty masz taki talent do „robienia” opowieści i jesteś tak barwną osobowością, że z pewnością blog będzie fantastyczny!
popieram Małą Mi. Ja tez chętnie sobie poczytam :)
Nie no, ja mam wrażenie, że w powszechnym odbiorze moda jest spoko, gorzej z takimi dziwactwami jak wegetarianizm i zamiłowanie do filozofii, którymi grzeszę od lat. Uprawiam swe wstydliwe przyjemności, siedząc cichutko w kąciku, przenigdy nie próbując nikogo przekabacić ani nawet zachęcić; mam nieinwazyjną naturę i uważam, że niech każdy swoją ścieżkę wydeptuje tak, jak mu pasuje. Nie zawsze spotykam się z wzajemnością. Bycie wege na przestrzeni dziejów w społecznym odbiorze spowszedniało (uff!), ale ta filozofia… totalnie bezużyteczne marnowanie czasu, nudne, dziwne i podejrzane. Są nawet pomysły, żeby likwidować studia filozoficzne (co jest upiornie smutne). Na szczęście nigdy nie pomyślałam, że skoro lubię myśleć i nie lubię jeść zwierząt, to coś ze mną jest nie tak i moja obecna aktywność w dziedzinie bioetyki daje mi… ojej, nie umiem tego nazwać, ale to jest strasznie fajne!
Właśnie mi uświadomiłaś, że w mojej głowie był stereotyp tego, że jeżeli ktoś jest weganinem to będzie sprowadzał na siłę na tę drogę wszystkich napotkanych. Bardzo Ci kibicuję, żebyś była zawsze sobą.
O, jak miło! Bardzo dziękuję:-)
Oj jak dobrze Cię rozumiem m. Wiem jak to jest, parę dobrych latek mi zeszło, żeby wyluzować, za każdym razem kiedy słyszałam zaczepki i durne komentarze odnośnie mojej diety wege, ludzie byli oburzeni i normalnie mi dokuczali, a dla mnie nie do pojęcia jest nawet skomentowanie czyjejś diety. Wdaję się w rozmowę o tym, tylko wtedy, gdy widzę, że ktoś chce normalnie na ludzkim poziomie porozmawiać, a nie szuka zaczepki. I udowadniania swoich racji.
A ja nie jestem wege, ale nie jem mięsa oprócz ryby i to też spotyka się z uśmieszkami i głupimi pytaniami. Na początku próbowałam wytłumaczyć, ale czułam się tak jakbym tłumaczyła przed ludźmi i od tej pory staram sie ignorować takie zaczepki. Niestety są częste, nawet od ludzi z rodziny. Zdarza się jednak, że spotykam wspaniałe osoby, które o nic nie pytają tylko akceptują mnie taką jaką jestem, razem z moimi dziwactwami.
Jak kiedyś mi się zdarzyło na próbę nie jeść mięsa przez tydzień, to się w pracy nasłuchałam jakie to wszystkie laski nie są mięsożerne i jak one sobie nie wyobrażają życia bez mięsa, hahaha.
Tak, rozumiemy się. Serdecznie Cię pozdrawiam.
To powyżej było do Nataliee – coś nie wyszło. W takim razie przy okazji pozdrawiam Wszystkich:-)
:)
Ostatnio dużo myślałam o tym aspekcie blogowania – czyli o tym jak postrzegają nas ludzie. Ja się tego nie wstydzę, ale nie chwalę. Miałam normalną pracę, nie związaną z modą, „poważną” i jakoś nie chwaliłam się tam, że prowadzę bloga czy interesuję się modą bo bałam się, że nikt nie będzie pamiętał o moim dyplomie i umiejętnościach tylko wyjdę na pustą lalę co lubi sobie rodzi zdjęcia :(
Cześć, mam na imię Olga i kręci mnie… astrologia. Poważnie :) Nie czytam horoskopów z tanich gazet, bo zwyczajnie ich nie kupuję, nie wchodzę na podstronę z horoskopami na Onecie czy innej wirtualnejpolsce, ale kręci mnie wszystko, co związane ze znakami zodiaku, przepytuję znajomych lub przeciwnie, próbuję sama odgadnąć po ich zachowaniu, sprawdzam daty urodzenia pisarzy, aktorów, muzyków, uwielbiam czytać grube nudne astrologiczne opracowania i marzę o chwili, kiedy nauczę się sama opracowywać horoskop natalny :) Astrologia jest starsza od chrześcijaństwa. Ale przyznać się do tego zainteresowania w towarzystwie… To koniec :D
Kochana Polly. To nie jest śmieszne zainteresowanie, ale niebezpieczne niestety
Astrologia jest starsza od chrześcijaństwa, ale nie od Biblii Starego Testamentu. W sumie jak na rzecz starożytną, to dość młoda. Poza tym że niebezieczna to nieoparta na rzeczywistych danych.
Dziewczyny, a czemu astrologia jest niebezpieczna? Nigdy nie byłam tym zagadnieniem zainteresowana i, szczerze mówiąc, chyba nie łapię o co chodzi z tym niebezpieczeństwem. Bardzo mnie to zaciekawiło! :)
Zaczyna się niewinnie, trochę psychologicznie, potem pojawia się chcąc nie chcąc wartościowanie ludzi na podstawie znaków zodiaku i nie masz na to wpływu, potem zainteresowanie przyszlością i coraz większy strach co sie wydarzy, a także coraz większa zależność od przepowiadania przyszłości. W moim życiu pojawiła się też ogromna potrzeba kontroli mojego zycia i straszny stres, że właściwie ta moja próba kontroli nic nie daje, bo na wiele rzeczy nie mam wpływu. Ja tego doświadczyłam i nie polecam. Ponadto za pomocą niewinnych horoskopów otwierasz się na działanie złego, dopuszczasz go do siebie. Najpierw wabi i lukruje a potem pojawiają się lęki i zniewolenia.
Ja dziękuję bardzo za taką zabawę.. Więcej w to nie wejdę i nie polecam
Największym zwycięstwem szatana obecnie jest to, że prawie nikt już w niego nie wierzy. Nawet osoby wierzące w Boga zapominają, że zło ma postać osobową i patrzą z ironicznym uśmiechem na tych, którzy mówią o realnych przecież zagrożeniach. Wróżenie jest jednym z najcięższych grzechów, właśnie dlatego, że dobrowolnie człowiek oddaje się w ręce złego. Wiem o tym całkiem sporo, z doświadczenia mojego i bliskich mi osób. Szatan to ojciec kłamstwa. Nie zapominajmy o tym, będzie mamił obietnicami, przekazywał rzeczy, które rzeczywiście się sprawdzają i ani się obejrzysz – jesteś od niego całkowicie uzależniona. To nie są głupoty, jak horoskopy z gazety. To jest kontakt ze światem, o istnieniu którego wolimy nawet nie myśleć (i dlatego go wypieramy ze świadomości). Szatan wie, że przegra ale chce pociągnąć za sobą jak najwięcej ukochanych Bogu ludzi. Bo tym sprawia Mu największą przykrość.
Co prawda to nie hobby, ale mówienie o sprawach wiary jest w dzisiejszych czasach wstydliwym tematem. Odważyłam się dzięki Tobie, Mario.
Dzięki za obszerne odpowiedzi! :)
Tak, masz rację, zło jest jak najbardziej osobowe. Wiem to i tego doświadczam. Diabeł to pies na sznurku- nie należy wchodzić w zakres tego sznurka. Ale nie można zapominać, że jest już pokonane. Bóg jest ostatecznie silniejszy.
Czy możesz powiedzieć co sądzisz o Wagach? Jedną miłą rzecz i jedną niemiłą? Zobaczymy czy się sprawdzi :)
Ja może nie wstydzę się swojego hobby, ale zauważyłam, że ludzie kwitują to: no tak, siedzi z dziećmi w domu to musi coś robić…. Może to dlatego, że sama jakoś tak to przedstawiam? Sama zaczęłam się zastanawiać przy okazji tego wpisu o co w tym chodzi? Czy hobby musi być „poważne”, trudne, czy skomplikowane? Często nasze poza zawodowe zainteresowania pozwalają nam odreagować rzeczywistość…Nie każdy ma to szczęście robić co kocha i na tym zarabiać. A ja jestem szczęśliwa, gdy robię swoje, a do tego poznaję coraz większe grono zapaleńców. Właśnie weszłam w projekt i już z dziewczynami siedzimy na fb i omawiamy szczegóły. Czuję się bosko, mimo iż mąż skwitował: ale oni ci nie zapłacą….
Ps. Zajmuję się rękodziełem, a dokładnie scrapbookingiem. A do tego bloga prowadzę… :)
Właśnie bardziej chodzi o nasze podejście do hobby, a nie to czym ono jest po prostu :)
Bardzo mnie jakiś czas temu uderzyło zdanie, że nie ma gorszych i lepszych pasji – bo jednak przez dużą część życia żałowałam że wolę czytanie książek od grania w siatkę. A tymczasem to książki są moje! Czy czegoś się wstydzę? Cóż, bardzo lubię się raz na jakiś czas tak zupełnie powygłupiać, np. na imprezie tańczę śmiesznie się ruszając albo chcę biegać boso po trawie i zamiast schodzić z góry wolę się z niej sturlać ;) to może nie hobby, dopada mnie czasem ,ale jest trudne do zaakceptowania dla otoczenia. Zauważyłam, że przez to zaczęłam z tego rezygnować… teraz jednak postanawiam robić to kiedy tylko najdzie mnie ochota! :D
Śmieszne jest to, że ludzie załamują ręce na muzułmankami, a nie widzą, że w naszej kulturze też pokutuje mit kobiety-cnotliwej, nobliwej i skormnej, która pachnie szarym jeleniem. Jak dba o siebie, to już nie ma nic w głowie i/lub jest rozwiązła. Na szczęście nie mamy takich restrykcji jak w islamie, ale długo zejdzie, zanim spoleczeństwo uwolni się od tego cholernego sposobu myślenia.
Co do hobby, spotykałam się ze złośliwymi uśmieszkami, kiedy trenowałam capoeirę. Były dogryzania, że skaczę jak małpka, albo trenuję z dzieciakami (nie było podziału na gr wiekowe tylko na zaawansowanie, wiec dzieci ćwiczyły z dorosłymi). Jakbym zapisała się na fitness czy zumbę, to nikt by się nie zdziwił. Z przyczyn technicznych musiałam przerwać na długi czas, ale mam nadzieję do capo powrócić. W najbliższym czasie chcę spróbować baletu, ale wie o tym kilka osób. Nauczyłam się, że nie ma co patrzeć na to co ludzie gadają, bo zwykle Ci, którzy się podsmiewają, należą do tych co ich jest tylko racja, i zwykle nawet nie ma co im tłumaczyć.Trzeba po prostu robić swoje.
Moje guilty pleasures to film Titanic i piosenki Taylor Swift. I nie przeszkadza mi to wcale w podziwianiu filmów Larsa von Triera czy czytaniu Dostojewskiego.
myślę że nie tak łatwo jest się śmiać z dobrze ubranej osoby, że interesuje się modą.
a jeżeli zainteresowanie przynosi pieniądze, to już w ogóle nie ma jak z tym dyskutować. ktoś powyżej wspomniał o tworzeniu gier komputerowych – serio ktoś jeszcze się z tego śmieje? ludzie żyją z grania w gry i streamowania ich, co dopiero z tworzenia. moim zdaniem to zupełnie normalny zawód.
Nie interesuję się modą – interesuje mnie tylko to, jak ładnie skomponować ciuch, żeby wyglądać fajnie. Albo jak bardzo odjechanie się przebrać, aby naród zadziwiony robił mi fotki na ulicy. Uwielbiam przebieranki – i dość często ludzie pukają się w głowę – no bo, jak można, ale to jak, ubrać się w sezonie świątecznym w stroje kolędników i tak WYJŚĆ NA ULICĘ? Albo przebrać się i wariacko pomalować twarze z okazji Nocy Muzeów . Taki nieszkodliwy bzik, a ile radości :) Głównie mojej, bo bliźni bywają zszokowani i zabraniają patrzeć w autobusie dzieciom, zapewne w obawie, że im się też ta zaraza udzieli. Nie wstydzę się tego, ale też nie każdemu opowiadam, bo dość często zbieram uwagi na temat tego, jak niepoważną jednostką zapewne jestem. W dodatku uwielbiam wszelkie gry towarzysko-planszowo-imprezowe, czyli zdziecinnienie pełną gębą.
Kiedyś zafarbowałam sobie końcówki włosów na różowo. Jestem blondynką, więc wyglądało to czadowo. I miałam dokładnie taką samą sytuację. Jadę tramwajem, a tam babcia zasłania oczy wnuczce albo wnuczkowi, żeby tylko dziecko nie patrzyło w moją stronę. Szatan :D
No właśnie ta moda sama niewiem czy to moje hobby czy obsesja…raz wnikliwie czytam o niej a zachwile wchodzę na strony z inspiracjami i wpadam w szał zakupów. Czasami udaję że gardze nią aby nikt nie porównał mnie z pusta laską, ale nigdy nikomu nie opowiadam ile wiem i czytam na temat ,,prawdziwej” mody. Nie wiem dlaczego zawsze pokazuję się z tej gorszej strony zakupoholiczki i pustej lali.
Hmm.. Mam na imię Magda i moją największą pasją od wielu lat jest.. blogowanie.
Wiem, to nic wstydliwego. A jednak coś sprawia, że się z tym kryję przed ludźmi z „realnego” świata.
Ja mam wrażenie, że wstydzenie się lub bagatelizowanie swojego hobby u kobiet – chyba same kobiety się powyżej wypowiadały- wynika z tego, że setki lat traktowane byłyśmy/jesteśmy protekcjonalnie, przecież jesteśmy „tylko” kobietami, słabiutkimi, wątłymi, infantylnymi, jakieś tam mamy swoje zainteresowania niepoważne. Czy znacie faceta, ktory wstydził by się, że całymi dniami ogląda mecze jakiejkolwiek ligii, gra w gry i inne, albo wydaje ciężkie pieniądze na to swoje hobby? Ja nie. Na szczęście mam fajnego męża, który traktuje moje hobby równie poważnie jak swoje :)
A co do zainteresowań dotyczących wyglądu – w innych kulturach dbanie/interesowanie sie pięknem zewnętrznym jest traktowanie jak przedłużenie piękna wewnętrznego/duchowego. W naszej kulturze jest albo albo, jakoś tak nie chce się to połączyć a przecież to bardziej sensowne i życiowe.
Może coś w tym jest, że baba, to głupia musi być. Ja natomiast obserwuję coś zgoła innego wśród swoich znajomych – otóż najlepiej, abyś interesowała się religią jakiegoś zapadłego plemienia w zapomnianej wiosce, albo sztuką niezmiernie alternatywną, albo fizyką kwantową, albo czymś w ogóle szalenie Wzniosłym oraz Mądrym i Nietuzinkowym. Proste rzeczy, które ja lubię – czyli łażenie po polach i górach, partyjki Rummikuba czy Tantrixa, czyli coś, co ja lubię, budzi dość pogardliwe uśmieszki. To, że mówię otwarcie, że nie jestem typem intelektualistki, powoduje poważne zadziwienie. Jeden taki z tego powodu usunął mój numer telefonu po pierwszej randce :D I weź tu człowieku dogódź światu ;) Słusznym jest nie przejmować się i robić to, co sprawia nam frajdę.
Wiekszosc ludzi wbrew pozorom ma malo wspolnego z typem akademickim/prawdziwym intelektualista. Byc moze Twoi znajomi lubia sie popisywac i ich wiedza dot. w/w tematow jest bardzo powierzchowna, a akurat nie natkneli sie na znawce tematu. Fajnie, ze ty jestes soba bo jak powiedzial Oscar Wilde: „Be yourself; anyone else is already taken”.
Ja lubię fantastykę i przekaz siły z obrazów borysa vallejo, ale tym się za bardzo nie chwalę, bo ludzie postrzegają jego prace dość przyziemnie i zazwyczaj wychodzi im, że mam rozbuchaną chuć ;)
Mario, świetny temat. Poprawiły mi humor „grzeszki” niektórych czytelniczek i reakcje otoczenia :) Myślę, że jednak – na szczęście – zawstydzenie z powodu hobby przechodzi z wiekiem. Mnie w każdym razie przeszło, choć ludzie nie traktują poważnie tego, że lubię uczyć oraz robić korektę i redakcję tekstów. Przecież to musi być TAKIE nudne i w ogóle. Tymczasem ja to naprawdę uwielbiam, a przy tym wiem, że robię to dobrze – i to jest chyba klucz do sukcesu. Bo co mi po opinii osoby, która się nie zna? I która koniecznie musi sobie poprawić humor czyimś kosztem?
Nie rozumiem jak ludzie, którzy nie wiedzą na czym coś polega mogą z góry zakładać, że to jest nudne. Bym się ugryzła w język jak bym miała komuś coś w tym stylu powiedzieć.
Będąc na fali mogę powiedzieć – nazywam sie Ania, interesuje sie kulinariami, gotowaniem i szeroko pojętym prowadzeniem domu i ABSOLUTNIE sie tego nie wstydzę :) trzeba być sobą zawsze i tylko wtedy możemy być inspiracja dla innych. A tak na marginesie uwielbiam Twojego bloga, swietnie sie go czyta. Dzięki Tobie określiłem swój typ kolorystyczny i od ponad roku cieszę sie samymi udanymi zakupami ciuchowymi :) dziękuje :)
Bardzo mi miło, masz fajne hobby :) Ja się zaczynam do niego na poważnie przekonywać :)
Te lubię gotować i dom prowadzić :D qrczę, dlaczego nigdy nie uznałam tego za oficjalne hobby?
Eh, Mario, u mnie chyba to porzucenie wstydu za swoje hobby przychodzi z wiekiem – he he! Chociaż na co dzień lubię się delektować mądrym poczynaniami i tekstami ludzi, książek, filmów, blogów…,a nie lubię chamstwa, prostactwa itp., to jednak mam sentyment do „obciachowych” tematów (np. mam słabość do serialu „Beverly Hills 90210” bo rosłam razem z nim, wolę czytać kryminały niż ambitne pozycje z top listy i wolę obejrzeć bajkę z dziećmi niż najnowsze dzieło filmowe….) Ale to moje życie i moje małe radości :-) A robienie i „lubienie” tego, co chcę a nie tego, co muszę lub wypada /i mówienie o tym głośno/- daje mi niesamowite poczucie bycia Panią samej siebie :-D
Pozdrawiam!
Moje hobby to psychologia C.G. Junga, enneagram, piękne ogrody , perfumy, pielęgnacja skóry, literatura , smooth jazz, muzyka filmowa, kino, teorie osobowości i cytaty-mądre słowa zamknięte w pięknej formie. Wszystko to sprawia, że odpoczywam, relaksuję się, rozwijam …Na codzień uprawiam zawód, który nie ma nic wspólnego z tym co napisałam powyżej. Zauważyłam, że przez ludzi, którzy nie znają mnie prywatnie, jestem postrzegana wyłącznie przez pryzmat zawodu…Analogicznie, ludzie, którzy znają mnie „poza zawodem” wiellkrotnie mówili mi, że nie wyobrażają sobie mnie w pracy…Prawda jest taka, że nie jestem ani swoim zawodem, ani swoim hobby, potrzebuję do życia zarówno jednego jak i drugiego, choć w moim przypadku to zupełnie różne bajki…Guilty pleasures? – Pinterest i RMF Classic- mogę sie delektować godzinami…
A jakim jestes tpem w enneagramie? Kiedyś bardzo się tym interesowałam. Byłam 4w5, a potem zmieniło mi się na 5w4.
Co do perfum, to moj fioł od wielu lat. Zaczęło się od czytania forów i marzenia o oryginalnych pięknych zapachach, a skończyło na kolekcji :) której dzięki blogowi Marii już nie powiększam. Chcę najpierw zużyć większość tego co mam. Nie wyobrażam sobie mieć tylko jedną flaszkę, ale chciałabym ograniczyć się do 5-ciu najbardziej ukochanych.
Jestem 4w3. Dla mnie enneagram był jak objawienie…nabrałam dystansu do siebie i do innych. Perfumy też uwielbiam, mam 6 ukochanych zapachów, ale uwielbiam czytać recenzje , opinie, oglądać spoty reklamowe, no i oczywiście uwielbiam testy na własnej skórze. Te najbardziej genialne zapachy potrafią opowiadać niezwykłe historie i ludzie wrażliwi, o wnikliwych nosach wiedzą, że to prawda. Perfumy to nie fanaberie…dla mnie to sztuka.
W moim rodzinnym domu z niektórymi zainteresowaniami muszę się niestety ukrywać.. Nie, żeby brakowało mi asertywności, bo mam jej aż nadto, ale ileż można kłócić się w obronie swoich przekonań, skoro i tak nie osiąga się efektu. Czasami wydaje mi się, że sam fakt bycia córką mojego ojca obliguje mnie do obsesyjnego interesowania się polityką i historią, w związku z czym zainteresowanie „pierdołami” typu moda, czy gotowanie jest dla osoby inteligentnej czymś niegodnym i uwłaczającym. A ja nic nie poradzę na to, że mój ścisły umysł historii (poza absolutnym minimum) nie przyswaja, a politykę, owszem, śledzę na bieżąco, i podejrzewam, że orientuję się w niej lepiej, niż przeciętny człowiek, ale nie jest to moja pasja. Uderza mnie jednak hipokryzja, jaką zauważam u niektórych najbliższych. Zainteresowanie rzeczami powierzchownymi jest poniżej godności, ale gdy ktoś ubierze się nietypowo i nieszablonowo, to z pewnością zostanie to skomentowane (oczywiście krytycznie). Inna „niepoważna” pasja, to moja bezgraniczna miłość do muzyki, ale ponieważ geny, które są za nią odpowiedzialne, odziedziczyłam po ojcu, to wszystko w porządku, nie ma się o co czepiać.. Czy naprawdę tak trudno po prostu zaakceptować to, że nie wszyscy muszą być jak z matrycy, że na tym polega piękno tego świata, że ludzie się między sobą różnią i że interesują ich inne rzeczy? Zadziwia mnie, że tak tolerancyjni i otwarci ludzie, jak moja rodzina potrafią być tak idiotycznie zasadniczy w niektórych kwestiach…
Tak czytam Twój komentarz i oj, z ludźmi o innym sposobie postrzegania świata ciężko bywa. Moi rodzice to naprawdę złoci ludzie, ale etap pójścia w nauki ścisłe i techniczne automatycznie dalszej rodzinie kojarzył się mniej więcej tak: chemia=gotowanie albo cyrk (przelewanie kolorowych cieczy z jednego szklanego pojemnika w drugi, w którym ciecz ta znienacka zmienia kolor), fizyka=naprawianie kranu, zegarka i zabawek dzieciom, energetyka=napełnianie pieca węglem, materiałoznawstwo=porównywanie szkła z porcelaną. I czasem to powoduje bezsił do tych (bliskich niby) ludzi, no bo zaparta ignorancja i negacja niczego nie ułatwia.
A w ogóle głupi jest ten zaszczep wyższości, który z jednej strony serwują profesorowie uniwersytetu raczkującym humanistom a z drugiej na politechnice raczkującym inżynierom. Czemu ktoś zamiast dziedziny pokazuje jej rzekomą wyższość (jakby wrogie siły historii walczyły przeciw wrogim mocom fizyki)?.
Nie kminię. A jeśli już wojna toczy się o to, czy ścisłowiec mierzy do górnolotnych rzeczy czy human, to w gruncie rzeczy, życzyłabym każdemu, żeby miał przekonanie, że robi to, co za ważniejsze uważa (bo chyba na tym polega świadomy wybór), ale raczej rzadko i dość delikatnie się tym przekonaniem dzielił z innymi.
Sama jeszcze nie skończyłam z tym, że kiedy mam powiedzieć, czym się interesuję czuję że zabrzmi to słabo. Uwielbiam chodzić do kina i kocham filmy (przybijam Ci piątkę bo też bardzo lubię filmy o podróżach w czasie i minfuckmovies). Niestety ale często jest to odbierane jako równoznaczne z oglądaniem telewizji albo wpadaniem czasem do multipleksu.
Skoro widziałaś Primera to pewnie Zbrodnie czasu i Piąty wymiar też widziałaś, czy jeszcze nie? ;)
Tak, wszystkie te filmy widziałam, Primer jest moją miłością, a dwa pozostałe bardzo mi się podobały. Mamy szczęście z moim Wojtkiem, że mamy dokładnie taki sam gust filmowy :)
Rzeczywiście jest w tym coś, że jak słyszy się „interesuję się modą” to skojarzenie jest z „gimbazą” zmieniającą stylówę co sezon w sieciówkach. Takie utarte stereotypy weszły mocno w społeczną świadomość i wryły się w mózg przez ostatnie parę latek. Smutne, bo w sumie, dla mnie moda zawsze była dziedziną sztuki. U mnie w domu akurat na szczęście zawdzięczam rodzicom, że każde zamiłowanie było traktowane na serio i wspierane. Więc o swojej pasji, dla której porzuciłam naukę pod architekturę, nigdy nie wstydzę się mówić, a jest nią taniec. Zakochałam się w nim przed youcandance’m i w jego bardziej poważnej formie, i dopiero po wielu latach zajmowania się takową, m.in. teatrem tańca i filozoficznym szukaniem głębi w ruchu fizycznym itp … przełamałam się żeby też zacząć tańczyć też te „powierzchowne” techniki, takie powszechne i rozrywkowe o zgrozo! youcandance’owe :P (bo wcześniej nie chciałam byc z czymś tak „prozaicznym” utożsamiana :d ). Ale już wydoroślałam i zrozumiałam że życie nie musi być tak poważne, żeby było znaczące. I jakoś tak zauważyłam, że zawsze jest u mnie dobrze, kiedy dbam o równowagę – czyli odnośnie zajmowania się warstwą wizualną – jest to tak samo ważna sprawa jak dbanie o głębię życia i te „wyższe” sprawy. Jeżeli zabraknie harmonii i któraś szala zacznie przeważać, to się sypie. I człowiek robi się zbyt poważny i ciężki, albo zbyt powierzchowny i zagubiony.
Interesuję sie modą , uwielbiam modę. Lubię moje ubrania, pielęgnuję je, pucuję, doglądam , oczyszczam, odmechacam. Dotykam czystymi dłońmi wspaniałych materiałów w sklepach, odpoczywam patrząc na piękne rzeczy, cieszę się na chwile sam na sam z kaszmirowym sweterkiem w kolorze delikatnej szarości pachnącym nowymi perfumami Toma Forda, testuje zapachy na szalikach i płaszczach, cieszę się chwilami spędzonymi wśród pięknych rzeczy, czasem chodzę do cosa, tylko popatrzeć na minimalistycznie ułożone kolejne sezonowe piękności…..uffff. A na co dzień zapinkalam w salach pełnych kurzu, ćwiczę ponad siły przy kretyńskim drążku, męczę pięknie wypielęgnowane stopy w ciasnych butach tanecznych, dusze się w sztucznych kostiumach…Daje ludziom radość tańcząc, ale płacę za to wysoką cenę baaaaardzo nieestetycznego życia z kolejnej próby na próbę. Jakby ktoś miał wypominać mi w jakokolwiek sposób moje uwielbienie pięknych ubrań, estetycznych wnętrz to….no nie wiem….mogabym być niemiła….
Deva, jesteś tancerką baletową?:)
Charakterystyczną , ethnic, z baletowymi podstawami, więc zasady te same, zestaw ćwiczeń i wymogi niestety też….
Ze względu na takie zdemotywowanie jak Twoje, odrzuciłam taniec wyższych lotów jako pracę- czyt.piękno za cenę cierpienia- i teraz jest mi o wiele lepiej, bo mogę się tańcem cieszyć. Może jak tak bardzo Ci przeszkadza takie zycie, to nie ma sensu tego dłużej ciągnąć?
Ależ ja cos zupełnie odwrotnego miałam na myśli. Po prostu realnie jest to bardzo ciężka i nieestetyczna praca w tej warstwie przygotowawczej – próby, zakurzone sale,, bardzo suche powietrze. I ja chciałam powiedzieć, że moje hobby czyli ogólnie pojęta moda, to sposób na łapanie równowagi. Nigdy nie mogłabym wyrzec się mojej pracy, ale tez nie wyrzekam się mojego hobby… O tym pisałam, bo o hobby zapytała Maria i o nasz stosunek do pasji modowej.
Mozna pisać elaboraty o tym jak cudowne jest tańczenie i są takie miejsca, gdzie ludzie dla których taniec jest pasją o tym piszą. Ja napisałam o trudzie mojej pracy i szczęściu, że mam fajne hobby. Bo jak mi sie zdaje, przede wszystkim rozmawiamy tu o modzie…i bardzo dobrze, że jest takie miejsce, gdzie możemy tę pasję traktować bardzo serio i z należytymi honorami.
Acha, ok, rozumiem :) Tak, też się cieszę że jest takie miejsce w blogosferze.
Mam na imię…Carrie mam kilka zawodów i umiem ubierać ludzi. Jestem dobrą wrożką całej rodziny i znajomych, umiem tak dopasować komuś ubranie, że w moich jest wyższy/piękniejszy/szczuplejszy (niepotrzebe skreślić) Mam realne efekty – widząc mnie podczas zakupów parę razy zaproponowano mi pracę, parę stylistów się zachwyciło moimi pomysłami gdy widzieli jak kogoś ubierałam w przymierzalni, kilka osób przestało mieć kompleksy a moi znajomi już się nauczyli, ze jak zaczynam częściej nosić jakiś element mojej garderoby to będzie super modny za rok. Większosć moich znajomych jest przekonana ze wdaje krocie na ciuchy. Nie ja po prostu umiem ubierac ludzi i mam zmysł do wyławiania perełek w morzu ciuchów, dlatego zakupy dla siebie robię w sh albo na ebay albo daję do szycia mojej genialnej krawcowej.
O, świetny temat, Mario. Akurat tutaj mogę się wypowiedzieć, ponieważ posiadam pewne nietypowe „hobby”. Otóż interesuje mnie bardzo historia mojego regionu. Pochodzę z lubelszczyzny, tu mieszkam i uczę się. Interesuje mnie dosłownie wszystko, nawet kwestia istnienia bądź braku linii kolejowych w poszczególnych miasteczkach ;-) Ponadto, bardzo fascynują mnie stare domy i zabytkowe kamienice. W moim rodzinnym mieście, jak i w mieście, gdzie studiuję, takich architektonicznych cudów jest mnóstwo. I mam tu na myśli nie te wypieszczone, odnowione budynki, a stare, zniszczone, zapomnanie. Ludzie dziwią się, bo jak można „jarać się” czymś takim? A mnie poznawanie historii wszystkich tych miejsc i ich urbanistyki naprawdę bardzo kręci. Sama nie do końca wiem dlaczego. Uważam, że jest w tym wszystkim coś magicznego.
Ja płaczę oglądając Titanica… :P
Kochana Jesteś!!!!!
Każdy z nas wstając rano musi się ubrać, a skoro robimy to codziennie róbmy to dobrze. Dlatego moim hobby są ubrania.
Świetnie to określiłaś! Zwięźle a konkretnie. Muszę to zapamiętać;
Ja mam wstydliwe” zajęcie”, które dostarcza mi rozrywki. Nie zajmuje mnie na tyle żebym znała nawiska aktorów itd. ale bardzo lubię telenowele hiszpańsko-języczne. Mega mnie odmóżdżają i ten piękny język :-) nawet mężowi mówię że to leci tak przez przypadek – teraz mnie naszło : mimo iż on dobrze wie jaka jestem i zna moją wartość to nie przyznaję się do oglądania telenoweli, żeby nie pomyślał że zgłupiałam.
Ale w sumie wiem czemu tak jest – wielokrotnie nabijałam się z męża z jego zmiłowania do UFO. Oczywiście już tego nie robię,ale na początku podśmiewywałam się z tego. Przyznałam się ;)
Moda, historia mody, historia sztuki, szycie, konstrukcja odzieży, materiałoznawstwo, jubilerstwo, jarają mnie stare kamienice i jara mnie to, ze coś na ich temat wiem, dobieranie cieni do oczu, kosmetyka naturalna, zdrowy tryb życia, pilates, streching, przebywanie sam na sam z moimi nowymi butami, gładzenie ich, dobrze napisane biografie, które przedstawiają całą głębię człowieka, a nie tylko jego wielkość, wsółczesne kino europejskie, absurd, filmy z van Damem , Sylwestrem Stallone, leżenie i patrzenie na chmury, kontemplacja pola rzepaku, Bóg, Miłość, duchowość ignacjańska, kolor, farbowanie tkanin, dobieranie kolorów, pomaganie koleżance w zakupach. Zbyt krótkie życie, żeby wszystko zgłębić :)
Przyroda.Uwielbiam przyrodę.Patrzeć na nią,dotykać roślin.Lubię zwierzęta.Zachwyca mnie i odpręża,relaksuje.:)
” określonych marek i producentów. Jesteś potrzebna wielu osobom, które chcą sie czuć dobrze bo wiedzą jak podkreślać swoje atuty i ewentualnie ukryć mankamenty swojego ciała. Nie wymądzrzasz się ,że wszystkie „rozumy pozjadałaś” mimo ,że twoje wpisy są zawsze profesjonalne. Zauważyłam również ,że komentarze są na poziomie i wiele można się z nich dowiedzieć.. Tak trzymaj! Pozdrawiam!
Niestety nie mam wprawy i pierwsza część mojego komentarza się zawieruszyła w sieci. A pisałam,że w przeciwieństwie do wielu innych blogów o modzie twój wiele wnosi dla zwykłych , przeciętnych kobiet,które chcą się czuć dobrze ubrane niezależnie od wieku, wagi itp. Zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy i nigdy się nie zawiodłam. Do tej pory mimo,że uczestniczyłam w różnych warsztatach i szkoleniach dotyczących tego jak się ubierać i dobrze wyglądać nikt nie jest w stanie przebić Twoich wskazówek i wiedzy na ten temat.Wiem ,że nie zapominasz o kobietach w wieku dojrzałym(50 plus) ale ciągle mi mało. Barbara
Dziękuję bardzo, postaram się by następna postać w kategorii słynne była inspirująca :)
Ja interesuje się wieloma dziedzinami…zawsze byłam wrażliwa na piękno czy to ..ducha, ciała, czy wnętrz..
byłam wychowywana w duchu aby się o czymś wypowiadać albo interesować to trzeba mieć na to „papier”. wynika to bardziej z niewiary we własne możliwości…
ale gdybym miała powiedzieć głośno.. bez żadnych konsekwencji to usłyszałabyś
„jestem Gosia i kocham urządzać wnętrza :), bo wierzę iż m.in. to co Nas otacza ma wpływ na nasze samopoczucie :)”
Masz sporo racji Mario. I nie tylko mody to dotyczy. Ja modą nie interesuję się, przyznaję, choć modę, taką przez duże M, postrzegam w kategorii sztuki i rozumiem, ze są ludzie, którzy naprawdę sie tym pasjonują. To, co mnie pasjonuje, to… Biblia. Skończyłam studia teologiczne z naciskiem na nauki biblijne. Uczę się starożytnych języków – greki i hebrajskiego. Czytam sporo, sama analizuję teksty. Jeśli mogę, to jadę na konferencje naukowe. Przeczytałam już całą Biblię i czytam ją od nowa. Jest moją pasją i życiowym drogowskazem, punktem wyjścia przy podejmowaniu decyzji. Ale wiele osób słysząc o moich zainteresowaniach, myśli, ze klepię paciorek na kolanach i że nie da się wyżyć z takiego zawodu. Dlatego też m.in. zrobiłam podyplomówkę z rachunkowości, zeby miec „coś praktycznego”, co „przynosi pieniądze” (przynajmniej z teorii).
Trzy najbardziej irytujące mnie rzeczy w temacie hobby:
1. Podejście szowinistyczne czyli hobby typowo męskie – ok. Hobby typowo żeńskie – deprecjonowane. Tak jakby śledzenie sportowej tabeli było lepsze od oglądania telenoweli, a złożenie motocykla bardziej wartościowe niż wydzierganie czapki.
2. Podejście materialistyczne czyli hobby jest doceniane tylko jeśli przynosi zarobek. Zajmowanie się czymś dla czystej przyjemności to strata czasu.
3. Podejście perfekcjonistyczne czyli hobby jest ok, ale musisz być mistrzem, to musi być pasja itp. Wyjątkowo ograniczające podejście, zwłaszcza w dobie internetu gdzie mamy styczność z ludźmi robiącymi czasem niesamowite wręcz rzeczy. Łatwo wtedy o odczucia „po co próbować i tak nigdy nie będę w tym taka świetna” Czy nie można po prostu lubić czegoś robić bez dążenia do osiągnięcia perfekcji?
Osobiście lubię robić wiele rzeczy, ale moje największe zainteresowania to taniec brzucha, przyroda, organizowanie przestrzeni wokół siebie, fryzury z długich włosów.
Masz całkowita rację. Szczególnie dwa pierwsze punkty są wg mnie okropnie irytujące, a jesli takie podejście mają w stosunku do naszych pasji najbliżsi, to już w ogóle masakra :(
Dziewczyny, przeczytałam wszystkie powyższe komentarze i skwituję to tak: cudownie, że to napisałyście i podzieliłyście się swoimi pasjami, hobby i przyjemnościami wykonywanymi w tajemnicy. Cudownie, że je macie i piszecie o tym. Dla mnie to świadczy tylko o tym, że każdy człowiek ma takie ukryte bądź nieukryte zainteresowania. Życzę Wam wszystkim byście znalazły odwagę na ich ujawnienie i rozwijanie bez względu na krążące opinie i stereotypy. Wierzę, że w dłuższej perspektywie zyskuje się dzięki temu pewność siebie i siłę na podążanie własną ścieżką w życiu.
Pozdrawiam
Ania
Ja modą się raczej nie interesuję, za to pasjonuje mnie ilustracja mody :) Jakoś tak zamiast kupić buty od Valentino wolę je sobie narysować :) Albo podziwiać, jak zrobił to ktoś inny.
Co do zainteresowania modą to absolutnie rozróżniam typ, którego jedynym hobby jest chodzenie na zakupy i typ, który zna historię, powiązania, projektantów. Interesujesz się modą, kiedy potrafisz o niej powiedzieć coś ciekawego, a Ty Mario potrafisz i to bardzo :) A jeśli jedyne co potrafisz, to kupować bezrefleksyjnie nowe ciuszki i robić w nich fotki, to raczej powinno się to nazywać fascynacją zakupową :)
Lubię: kynologię jako naukę, stare kino polskie i amerykańskie – lata 40-ste, tłumaczyć, piękne wnętrza. Pasjonuję się nowoczesną edukacją i rozwojem osobistym. Uwielbiam pisać. Z wyżej wymienionych chyba najbardziej wstydliwa jest kynologia :))))
Najczęściej jest tak, że ci którzy sami nie mają zainteresowań – wyśmiewają zainteresowania innych. Każdy ma swoje, póki jesteśmy zadowoleni, to trzymajmy się tego. Najciekawsze jest to, że sporo ludzi śmieje się z mody jako hobby, jednak ci sami ludzie chcą dobrze wyglądać, gonią za trendami i co sezon wymieniają całą szafę, bo trzeba być trendy. Zjadą wzrokiem za niemodne, acz wygodne (oraz schludne) buty, a sami biegają w ubłoconych botkach za 500 zł, bo to przecież taaakie modne. :D
Fajny blog, czytam regularnie, super wpisy, widać, że się do tego bardzo przykładasz.
Bardzo bym chciała poczytać co nieco o dżinsie. Jestem w trakcie poszukiwania idealnych dla mnie spodni z wysokim stanem i mam mały problem. Praktycznie wszystkie są mi za ciasne w pupie. Szczerze mówiąc to nie wiem jak powinny leżeć w tym miejscu. Panie ekspedientki mówią, że wszystko wygląda ok, jednak ja nie jestem przekonana. Bardzo odznacza mi się linia pod pośladkami i nie ważne, czy mierzę sztywny dżins, czy taki rozciągliwy. Pomożesz? :)
Pozdrawiam,
Kasia
Przez lata szalałam za Kelly Family, już wtedy (17 lat temu!?!) wszyscy uznawali to za obciach, a teraz to szkoda gadać. Z nimi jest trochę jak z disco polo, nikt nie słucha, a każdy zna. A ja znam każdą piosenkę i każdą pamiętam do dzisiaj. I słucham do dzisiaj. A co ;)
Jeśli coś wywołuje w nas poczucie wstydu to nie z nami jest coś nie tak, tylko z otoczeniem.
Ty kochasz modę, kto inny pasjami ogląda ”Dlaczego ja?”, a ktoś jeszcze inny nie wychodzi z domu bez Dostojewskiego pod pachą. To nie ma znaczenia. Grunt, że ma się jakąś pasję. Ludzie bez hobby są tacy nudni…
Ja 17 lat temu byłam małą dziewczynką i nie szalałam za Kelly Family tak, jak mają to w zwyczaju nastolatki, ale bardzo lubię „I can’t helpmyself”, a „life without you is hazy” uważam za jedno z najpiękniejszych zdań o miłości :D
Wszystko zaakceptuje, ale „Dlaczego ja”? To nie moze zainteresować na dłużej:)
Polecam bieżące płyty Paddiego ;)
moje hobby… to wszystko. Robiłam w życiu wiele rzeczy a wiem jak wiele jeszcze nie robiłam – i to mnie pasjonuje. Co chwila coś innego, coś nowego. Mam poczucie, że tak naprawdę mogę wszystko jeśli odpowiednio się do tego przyłożę i będę cierpliwa. I jeśli dam się przez to pochłonąć. A zajęciem, które mnie od kilku lat pasjonuje nieustannie są dzieci i ich rozwój, jestem nauczycielem:-) i kocham to co robię.
Ja też dość długo kryłam się ze swoją pasją, bo kto to widział, żeby „nowoczesna” dwudziestoparolatka zajmowała się rękodziełem. Swoją biżuterię robiłam do szuflady, do momentu, kiedy mama nie pochwaliła się nią w pracy – w tym samym roku 2 znajome panny młode szły do ołtarza w mojej sutaszowej biżuterii. Duma i spełnienie marzeń :-D Poza tym mnie to dłubanie w sznurkach i koralikach niesamowicie odpręża, jeśli tylko mam trochę czasu i weny, to mogę przesiedzieć całą noc ;-)
I słusznie, ze się tego nie wstydzisz. Ja tez się interesuje i moda i kosmetykami i mam gdzieś, co ktoś o nie mysli :)
Bardzo Ci dziękuje za ten wpis. Niby to wszystko wiedziałam, ale usłyszeć to z ust kogoś innego podziałało otrzeźwiająco. Ostatnio miałam problem z weną. Tak naprawdę wynikało to z braku wiary, ze prowadzenie bloga ma sens. A ten brak wiary był skutkiem mojego, wstydu, ze zajmuje sie taką błahostką jak blog, ze mówienie o nim jako swojej pasji stawia mnie na równi z bezmózgimi dziewczątkami z fiu bździu w głowie. No wiec pora chyba zacząć pracować nad zmiana tego myślenia :)
Mario, dziękuję za ten wpis!
Jak zawsze trafiasz w samą dziesiątkę. Niestety, ludzi, którzy interesują się modą, dbają o swój wizerunek i są wzrokowcami, ocenia się powierzchownie jako płytkich i nieinteligentnych. Sama oberwałam za taki sposób myślenia już wiele razy, ale jakoś mnie to nie razi. Pamiętam na Światowych Dniach Młodzieży, gdzie wiele osób było typowymi oazowiczami, jak parę osób uznało mnie za niereligijną osobę, bo… przeglądałam sobie kolekcję Diora lub innego wielkiego projektanta na style.com i miałam na tapecie na komórce przystojnego aktora! Śmiechu warte :D
Jestem wzrokowcem i zwracam dużą uwagę na estetykę. Uważam wręcz, że wygląd mówi wiele o ludziach, o tym, jak myślą, jaki mają stosunek do własnego ciała, jaki tryb życia prowadzą, a nawet jakie poglądy mają.
Zaś jeśli chodzi o to, czy się wstydzę własnego hobby, to kiedyś tak miałam. Chodzi konkretnie o pisanie, czy do szuflady, czy coś publikuję, ale także o zainteresowania typowo humanistyczne (historia, sztuka, psychologia) i właśnie moda. Zraziłam się do chwalenia moimi zainteresowaniami w gimnazjum, po tym, jak znajomi, w tym nawet nauczyciele śmiali się z mojego „hobby”. Bo tak nie stanę się Stephenem Kingiem czy innym poczytnym autorem, więc po co wyrywam sobie włosy nad każdym zdaniem? Teraz już wiem, że tamten okres był stracony właśnie przez taką zaściankową mentalność, która atakowała mnie na każdym kroku.
Na szczęście wyrosłam ze strachu i jak się mnie ktoś pyta o hobby, to wymieniam modę jako jedno z zainteresowań! ;)
Lubię uczyć w szkole.
Lubie popisać bloga.
Chciałabym więcej śpiewać.
Ciężko by mi było utrzymać się z tych dwóch ostatnich.
Najważniejsze jest to, że nie zrezygnowałam z niczego ;)
Marzenie na przyszłość – autorska kawiarnia, marzenie…
Właściwie mogłabym tu przekopiować mój komentarz spod wpisu „Odwagi!”, bo napisałaś tu dokładnie to, o czym ja myślałam pisząc tamten komentarz.
Ale zamiast tego może wyznam, że mam na imię Ewa i nie dość, ze bawi mnie cała masa rzeczy niepoważnych to jeszcze zajmuję się bardzo niepoważną, bo humanistyczną, dziedziną nauki. A do tego lubię buty. I mam niepopularne przekonania. A być atrakcyjną feministką to niemalże grzech, dobrze ubraną nawet nie mówiąc. Poważnie, o co tu chodzi?
Właściwie mam ochotę zapytać „o co tu chodzi?” czytając większość powyższych komentarzy. Inni ludzie dają nam tak niedorzeczne powody do wstydu, że można podejrzewać, że spora część społeczeństwa nie robi nic poza zawstydzaniem innych, mających jakiekolwiek zainteresowania, czy to zbyt poważne czy to zbyt niepoważne, zbyt męskie, zbyt babskie, zbyt dziecinne czy zbyt ponure. Nigdy im nie dogodzimy, więc chyba nie ma się co tym przejmować, czyż nie?
Myślę,że w krytyce „wstydliwych” hobby działa taka sama zasada,co w krytyce ludzi w ogóle. Krytykują ludzie zawistni. Z powodu własnych kompleksów czują się gorsi od innych ,których uznają za lepszych i aby poczuć się lepiej chcą wartość tych innych pomniejszyć. Dotyczy to zwłaszcza ludzi,którzy się czymś wyróżniają: mają swoje niezależne poglądy,inaczej się odżywiają,słuchają innej muzyki czy ubierają się oryginalnie. Sama doświadczyłam tego i w pracy i po sąsiedzku (mieszkam na wsi). Do tego,żeby nie wstydzić się swoich hobby trzeba mieć poczucie własnej wartości bo jeśli sami w skrytości ducha uznamy je za mało ważne,to wtedy właśnie będziemy się ich wstydzić. Uwielbiam wszystko co piękne: nawet widelec musi być ładny,czego nie mogą zrozumieć moje niektóre koleżanki z pracy. I nie wstydzę się tego,chociaż niektórzy uważają to za płytkie. Jeśli ktoś mnie naprawdę zna,to wie jaka jestem a jeśli komuś nie pasuję to jego problem. Pozdrawiam
Oprawię to sobie w ramkę. Nic dodać, nic ująć.
Czy to komentarz do moich słów? Jeśli tak to cieszę się,że są osoby,które podobnie czują i myślą. Pozdrawiam
Mario i Uczestniczki, ten wpis i komentarze zrodziły mi kilka takich luźnych pytań, może do mojej własnej refleksji.
A co jeśli nasze spędzanie czasu wolnego, rozrywka jest naprawdę na niskim poziomie i nie buduje nas, nie daje relaksu, ale jest ucieczką przed sobą, swoimi emocjami, problemami? Czy zapychanie swojego umysły śmieciami to dobry pomysł? Czy każde zainteresowanie jest godne pochwały? Czy żadne nie jest wstydliwe? Czy generalnie wstyd to coś, czego nie wypada już odczuwać w dobie skrajnego indywidualizmu (sam sobie sterem, żeglarzem…)?
Poruszyłaś bardzo ważny temat. Też mam takie przemyślenia. Zauważyłam u siebie, że kiedy jestem zestresowana to potrzebuję wysiłku fizycznego i to jest dobre. Ale jak się bardziej zastanowiłam, to nie zawsze. Czasem wysiłkiem fizycznym zabijam jakiś ból z którym nie chcę się skonfrontować, którego się boję. A to nie rozwiązuje problemu, bo problem zepchnięty i nieujawniony narasta. Wiem że w chwili wielkiej frustracji czasem lepiej spokojnie usiąść w ciszy i dopuścić ją do siebie, pytać dlaczego się frustruję o co mi chodzi.
To jest chyba kwestia, której nie można rozpatrzyć ogólnie, a jedynie pochylając się nad jednostkowymi przypadkami.
Ostatecznie każdy ma swój rozum i każdy podejmuje własne wybory, czasem wybierając coś co innym wydaje się na niskim poziomie. Co to jest właściwie niski poziom? Jeśli kogoś relaksuje rzucanie w ścianę kulkami z papieru to nikomu nic do tego.
Jestem daleka od idealizmu i przekonana, że nie uwolnimy naszego umysłu od śmieci całkowicie. Że nasze wybory nigdy nie będą idealne, że nie zawsze będziemy robić, co dla nas dobre. Bo mamy swoje wady, swoje słabostki i dopóki nie zdominują one naszego życia, nie będą w przewadze nad tym co dobre i wartościowe. Jasne, wyrzucajmy śmieci z głowy, żeby było ich coraz mniej, ale nie nastawiajmy się na całkowitą sterylność, bo ona też jest stanem skrajnym – jak wszystkie skrajności niepokojącym.
A co do ucieczki, to myślę, że tak, ona też jest od czasu do czasu potrzebna. Od czasu do czasu. Znam ludzi, którzy pochylają się nad każdym najmniejszym problemem, myślą o tym obsesyjnie, zamiast czasami odwrócić czymś i widzę, że to też nie jest zdrowe. Że odwrócenie uwagi, wyładowanie się jest CZASAMI potrzebne, bo pomaga nabrać perspektywy. A perspektywa jest w przypadku problemów kluczowa.
Jasne, może się zdarzyć, że pozornie hobbystyczne działania są realnie toksyczne, ponieważ prowadzą do robienia krzywdy sobie lub innym. To jest złe, ale też nie sądzę, by trzeba się w tej sytuacji wstydzić. Trzeba to zmienić. Ciężką pracą zapewne, ale takie jest życie.
A wstyd? Wstyd jest chyba jednym z najbardziej, bezużytecznych, toksycznych, paraliżujących uczuć, jakich doświadczamy. Dlatego patrząc na to w szerszej perspektywie – lepiej go z siebie wypełniać. Jasne, że będziemy się wstydzić i tak, w końcu jak napisałam powyżej, nie będziemy ideałami. Ale chyba warto o tym pomyśleć.
hmmm, nie wiem czy wstyd jest taki, jak piszesz. Są przecież sytuacje, w których świadomie bądź nie zachowaliśmy się nie tak, jak trzeba. Wstyd jest wtedy naturalnym uczuciem, i gdybyśmy go w takich sytuacjach nie odczuwali, mielibyśmy otwartą drogę do totalnej samowolki.
Chodzi o to, że ja nie utożsamiam wstydu ze świadomością niewłaściwego działania. Świadomość jest raczej nadrzędna i jeśli wiemy, że coś zrobiliśmy źle w moralnym odruchu możemy się tego wstydzić lub/i coś z tym zrobić. Naprawić błąd lub być bardziej uważnym w przyszłości by go nie powtarzać. Chodzi o to, by rozliczyć się ze sobą i nie pozwolić by ten wstyd złapał nad w pułapkę. Przynajmniej jak tak to widzę, oczywiście nie chcę się nikomu z tym narzucać, a jedynie podzielić się pewnymi przemyśleniami. W końcu cała ta dyskusja wyszła od myśli, że narzucanie jest niewłaściwie. ; ]
Tylko jednostkowo i tylko w odniesieniu do konkretnej sytuacji. Przecież czasem ćwiczę nie dla zabicia problemu, tylko żeby poprawić przemianę materii. Chodziło mi o to, że motywacje naszych nawet bardzo szczytnych zajęć mogą być bardzo różne.
Akurat rzucania kulkami papieru w ścianę nie uznałabym za błąd (chyba że codziennie pół dnia; człowiek jest istotą, która rozkwita w twórczości).
Dystans do problemów tak, bardzo potrzebny. Ćwiczenia potrafią rozładować napięcie w ciele wywołane stresem.
To co napisałam, jest też pociągnięciem myśli z pewnej książki, która traktuje o uproszczeniu życia. Autor pisze, że bywa u ludzi wycieńczonych, że uciekają w tandetne filmy czy wielogodzinne przeglądanie stron internetowych – a to nie jest rozwiązanie.
Zapomniałam o – moim zdaniem – chyba największej ucieczce: od obowiązków.
Co do wstydu, to niedawno się nawet zawodu wstydziłam, a co dopiero hobby, którego nie napisałabym w CV (no chyba że starałabym się o pracę z tym hobby związaną). Ale to akurat nie jest uzasadniony wstyd.
pamiętam jak na studiach po każdej wyczerpującej sesji, by dać odpocząć mózgowi przez dwa tygodnie czytałam harlekiny.
Ha, ha, też tak kiedyś miałam! Teraz rolę odgromnika pełnią pudelki, plotki inne takie. Zawsze serdecznie współczuję bohaterom ich „sensacji” :)
Chyba do wszystkiego można się przyczepić.
Ja interesuję się szaradziarstwem, tzn. układaniem i rozwiązywaniem krzyżówek, szarad, zadań logicznych. Usłyszałam kiedyś, że to emeryckie hobby.
Ponadto lubię filmy, w których Bogusław Linda klnie i strzela z broni palnej, a także horrory tak złe, że aż śmieszne.
Na dyplomie mam napisane, że ukończyłam kulturoznawstwo, co nie jest do końca zgodne z prawdą, ale taki w momencie podjęcia przeze mnie studiów był „podział administracyjny” uczelni. Następne roczniki kończyły już lingwistykę, choć kierunek ten sam. Z tego powodu część społeczeństwa twierdzi, że nigdy nie znajdę „normalnej pracy” i skazana jestem na wegetację. Otóż guzik prawda. Jedyne, czego ewentualnie mogę się wstydzić, to to, że w porównaniu z prawdziwymi kulturoznawcami mam dość powierzchowną wiedzę z tej dziedziny.
I wiecie co? Mam to głęboko w nosie. Jakiś czas temu przestało mnie interesować, co kto o tym pomyśli. Nie mam wpływu na widzimisię społeczeństwa, w związku z czym nie zamierzam zawracać sobie nim głowy.
wydaje mi się, że w społeczeństwie są trzy grupy hobby, jeśli chodzi o tzw. akceptację:
1. poważne np. zawody typu lekarz, prawnik
2. dziwne, ale wymagające mózgu, typu fizyka, biologia (sama studiowałam, widziałam w oczach ludzi mieszankę podziwu, niezrozumienia i politowania wynikającego z niezrozumienia)
3. niepoważne, np. harlekiny i inne tego typu.
Jak to hobby moze byc niepowazne? Kazdy ma inne pasje w zyciu i inne umijetnosci, czy ogladanie sportu jest powazne? czy ogladanie czegokolwiek w telewizji jest powazne? czy bieganie jest powazne? czy zakladanie rodziny jest powazne dla osob ktore nie sa czescia tej rodziny? To ze ktos nie jest tolerancyjny wobec innych ludzi nie znaczy ze druga osoba ma czuc wstyd dlatego ze jego hobby nie jest powazne lub przydatne dla innyh. Kazdy jest inny i kazdy ma prawo wybrac co lubi i na co chce spedzac czas.
Chodzę na strzelnicę, raz do roku skoczę ze spadochronem (na więcej mnie nie stać :D), mam fioła na punkcie terenowej jazdy rowerem i ogólnie wojskowości jako takiej. Z drugiej strony uwielbiam operę i balet, pielęgnację włosów i naturalne kosmetyki, a kupując ubrania ograniczam się do 'moich’ kolorów, bo wyglądam w nich najlepiej ;)
Dlaczego o tym piszę? Otóż społecznie akceptowane jest to, że kobieta interesuje się modą, kosmetykami lub ma jakieś inne bezpieczne hobby. Ale strzelanie? Spadochrony? Cytując ciotkę: „Toć to dla mężczyzn!” Wielokrotnie spotykałam się z opiniami kobiet, że mi nie wypada, że jestem dziwna itd. Pomijam już kwestię orientacji (tak, takie pytanie też miałam!), bo to mnie akurat rozbawiło do łez ;) Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet wielu mężczyzn odnosi się do tego z rezerwą. Czyżbym nie wpisywała się w schemat? ;)
Na szczęście jest wiele osób, które wspierają mnie w tym co robię. Ba, gdyby nie moje pierwsze hobby, nie poznałabym mojego chłopaka ;) Lekcja jest z tego taka: choćby nie wiem jak bardzo krytykowane jest Wasze hobby, w końcu znajdzie się ktoś, kto to doceni ;)
Zacytuję tylko pewną piosenkę Kansas: „Carry on my wayward son”. ;) Super, że masz takie hobby i doceniam.
Sama interesuję się militariami, nie raz można mnie zobaczyć z jakąś wojenną książką pod pachą ;) Parę razy byłam na paintballu i chętnie pójdę jeszcze raz, żeby znów się pobrudzić, narobić sobie siniaków, potaplać się w kałuży ;)
Ostatnio zaskoczyłam w dyskusji mojego taty, jak zaczęliśmy rozmawiać o konflikcie w Afganistanie: „A skąd to wiesz, przecież jesteś jeszcze mała” :D
Uwielbiam tę piosenkę ;)
Co do dyskusji, to też tam miałam, chociaż nie z tatą, bo on już przyzwyczajony :D
Ćwiczę sporty walki, jakiś czas temu lubiłam biegać po lesie i strzelać kompozytowymi kulkami. Prowadziłam tez bloga (chwilowo zawieszony) i w sumie musze przyznać, ze czasem zadawałam sobie pytanie, jak zareagowałby znajomy, widząc, ze piszę o ciuchach i duperelach. Co ciekawe, nigdy nie miałam takich przemyśleń w związku z wymienionymi na wstępie aktywnościami, tak jakby przebieranie się w mundur i zabawa w żołnierza lub kulanie się po macie nie deprecjonowały dorosłego człowieka, a fakt, że lubi oglądać ładnie ubranych ludzi i czasem też wbić się w coś ładnego, dając przy tym wyraz swojej osobowości – już tak. Czyli właśnie sobie uświadomiłam, że w moich oczach „męskie” hobby są mniej niepoważne niż „kobiece”. W zasadzie obie grupy moich rozrywek były odbierane raczej pozytywnie, o ile w ogóle kogoś obchodziły na tyle, żeby to skomentować, więc chyba ten stereotyp tkwił we mnie. Bardzo ciekawe. Może kiedyś wrócę do pisania bloga i będę to rozkminiać ;) Pozdrawiam
W ocenie naszych zainteresowań przez innych dużo zależy od tonu jakim o nich mówimy. Ja studiuję reżyserię na specjalizacji reżyseria teatru lalek. To moje najbardziej wymarzone studia na świecie i jedne z najtrudniejszych do dostania się (na pewno bardziej niż medycyna czy ASP) ale i tak reżyseria teatru lalek brzmi bardzo niepoważnie. Jednak kiedy mówię, że studiuję reżyserię (wtedy fala podziwu) a potem wychodzi, że lalkową ludzie reagują politowaniem. Kiedy jednak od początku mówię co studiuję podziw jest jeszcze większy i to nawet ludzi po innych specjalizacjach. Ważne jest więc głębokie przekonanie do tego co się robi otoczenie je wyczuwa. Co do mody nigdy nie spotkałam się z negatywnym komentarzem na temat tych zainteresowań chyba tak jest, że jak interesuję się sztuką i robię sztukę to modą automatycznie interesuje się jako jej dziedziną tak jak rzeźbą i jest to naturalne. Przynajmniej w Polsce, w Hiszpanii na Erasmusie koledzy z roku po pierwszych zajęciach powiedzieli mi, że musiałam się pomylić i na pewno studiuję scenografię, bo przecież jestem dziewczyną i to ładnie ubraną.
Z marzeniami jest tak, że prawie każdy ma inne i nikt nie powinien się ich wstydzić. Najważniejsze jest to, żeby szukać sposobów, aby je spełnić, a nie powodów dla których to się staje nierealne ;)
Zapraszam na http://www.multisale.com.pl
Droga Mario, drogie czytelniczki, czytam bloga regularnie, co jest obiektem drwin wśród znajomych, bo przecież wypada mieć ambitniejsze hobby. Kupiłam nawet kilka książek o modzie, bo jako „zaniedbana matka na wychowawczym” potrzebuję wskazówek, aby „odnaleźć właściwą drogę” :) Kilka miesięcy chodziłam w Empiku wokół książki „Francuski szyk”. Myślałam: pięknie wydana, pewnie w środku znajdę sedno french chic i będę bardziej francuska niż Francuzki. Po kupienu i przeczytaniu okazało się, że spodziewałam się czegoś więcej i szkoda tych 20 złotych. Ale nie o tym chcę napisać. Przy kasie w Empiku sprzedawca zrobił tak nieodgadnioną minę, że poczułam się niezręcznie do tego stopnia, że na następnej wizycie specjalnie wzięłam z półki, swoją drogą świetny, AMBITNY reportaż o morzu Aralskim, żeby „nie pomyślał sobie o mnie, że jestem tak płytka”. Pech chciał, że trafiłam do drugiego sprzedawcy, więc tamten nawet tego nie zauważył. Wniosek z tego taki, że nic nikomu do tego, co czytamy, bo wstydliwa powinna być tylko ignorancja. Pozdrawiam!
A ja kocham sprzątać:-)
Ciekawy wpis i porusza istotną kwestię. Sama prowadzę bloga o modzie i kiedy o tym wspominam widzę u moich rozmówców pobłażliwe spojrzenie, na zasadzie ” płytka dziewucha”. Dopiero kiedy przeczytają kilka wpisów wracają i komentują już dużo bardziej przychylnie. Moje hobby to moda ale nie pokazywanie siebie i tego jak sie ubieram, ale historia mody, biznes modowy, marki, style i projektanci. Blog „zmusza mnie” do czytania wielu książek o modzie, przegladania czasopism i stron modowych. Szanuję swoich czytelnikow przygotowując wpisy. Myślę jednak, że jeszcze sporo czasu upłynie zanim znikną stereotypy typu moda=głupota.
Ja uwielbiam projektowanie i wnętrza dlatego studiuje architekturę wnętrz. I krew mnie zalewa jak widzę jak programy, gazety wnętrzarskie prowadzą ludzie zupełnie niewykształceni w tym temacie, 'dekoratorzy’. Jak ktoś już jest trochę wyedukowany od razu łapie jakie oni popełniają błędy…
Dziękuję, że prowadzisz ten blog i piszesz tak trafnie i klarownie jak tutaj o sprawach niby prostych, ale zawsze wartych jednak tego napisania. Ja się przyznaję, napisałam pracę magisterską o modzie, o zjawisku społecznym jakim jest. heh Kiedy mówiłam o tym bez tego drugiego członu dziwnie na mnie patrzono :) Pozdrawiam!
Miałam kiedyś bardzo podobne przeświadczenie i nie tylko jeśli chodzi o modę. Od ponad 7 lat interesuję się mangą, anime oglądam namiętnie, dramy co dzień goszczą w moim komputerze. Ogólnie jestem zafiksowana na punkcie Azji. Kiedyś się tego wstydziłam, ale dziś?
I don’t care, to co mnie kręci w pewien sposób mnie definiuje. racja, ale osoby oceniające kogoś po tylko paru informacjach same muszą być… płytkie.
OK, usłyszą o mnie, że oglądam anime (mam 22 lata) i pomyślą dziecinna laska. Nie zmieni to jednak faktu, że równie dobrze mogę z nimi porozmawiać na temat coachingu czy wrogich przejęć na giełdzie. Zresztą wychodzę z założenia, że jeśli ktoś jest całe życie poważny i interesuje się tylko „poważnymi” rzeczami jest w gruncie rzeczy nieszczęśliwy. Świat nie jest czarno biały. Wystarczy spojrzeć na Steve’a Jobsa geniusz informatyczny, będący przewodniczącym rady nadzorczej Apple. Kiedy o nim myślimy od razu widzimy kolesia w golfie i new balancach, natomiast z racji zawodu powinien raczej kojarzyć się z garniturem od Armaniego. :)