Ten post jest realizacją wpisu: Moodboard nr 5 – Marsala.

Spódnica jest wspaniała, nie jest takim strasznym gnieciuchem mimo wskazującego na to składu. I ma dokładnie taki krój, jaki miała czarna spódnica z Mango, którą mi wykupili pierwszego dnia wyprzedaży. Oczywiście wyszło na dobre, bo w szafie pojawił się nowy kolor. Bluzka z wiskozy, ale właśnie takiej, jaką lubię – troszkę mięsistej i lekko śliskiej. I pomyśleć, że szerokim łukiem omijałam kiedyś ten sklep. Nauka dla mnie, żeby nie oceniać po pozorach i być dociekliwym. To samo miałam z Grey Wolf. Teraz to nawet do osiedlowych butików w których sprzedają „elegancką” odzież na wesela będę wchodzić z otwartym umysłem :)marsala spódnicabluzka – Camaieu, spódnica – Camaieu, buty – Clarks, torebka – Wittchen

Okazało się, że moje lakierki, które kiedyś zakładałam tylko do rajstop są bardzo wygodne i można je spokojnie nosić na gołą stopę. I tak chodzę sobie na co dzień w lakierkach i czuję się super, jakoś tak troszkę odświętniej. Jeszcze czekam na pogorszenie pogody – założę wtedy mój wymarzony zestaw, czyli lakierki i płaszcz jako sukienkę.

Marsala tak mi się spodobała, że teraz myślę jeszcze o butach, najlepiej lakierkach w tym kolorze. W sumie bielizna w tym kolorze na pewno też nie byłaby głupim rozwiązaniem.