Z przerażeniem stwierdzam, że zaczyna się spełniać proroctwo nazwy mojego bloga :) Ten post powstał we współpracy z Wólczanką, czyli marką, która jest w oczywisty sposób utożsamiana z klasyką. A na końcu posta będzie rabat dla Was. Obowiązuje zarówno online, jak i w butikach!
Kiedy zaczynałam pisać bloga, szukałam chwytliwej, polskiej nazwy, która nie będzie się tyczyła mnie, ale będzie wyrażała to, co chcę przekazywać na swojej stronie. Nie skupiałam się więc na sobie, jako na autorze, ale na przesłaniu, czyli na tekście. I tak wyszło mi dosyć naturalnie: ubieraj się klasycznie, co po przefiltrowaniu przez moje zwoje mózgowe oznacza: każdy ma swoją klasykę, więc ubieraj się jak chcesz. Pisałam zresztą o tym w poście Każdy ma swoją klasykę – lista klasyków oraz w zakładce Misja.
Koszula Lambert (dostępna w salonach Wólczanka)
Spodnie H&M
Buty Wojas
Torebka DKNY
Płaszcz Probe
Do końca życia będę bronić poglądu, że każdy z nas ma jakieś swoje ukochane klasyki i że każdy na tych klasykach powinien opierać swój styl. [Klasyki, które wyprowadza na podstawie swojego gustu, wspomnień, teraźniejszych fascynacji i inspiracji, chęci komfortu i poczucia bezpieczeństwa (które ubranie nam oczywiście zapewnia)] To jest niezmienne, ta myśl określa mnie i mojego bloga i jest rdzeniem mojej obecności w sieci.
Ale jest coś co mnie zaskoczyło ostatnio. Otóż, nazwa mojego bloga staje się dla mnie coraz bardziej adekwatna również w innej warstwie. Mój własny styl idzie ostatnio w stronę klasyki, takiej klasyki rozumianej jako czarne sukienki, czarne spodnie, trencze, proste swetry i… koszule.
Kto by pomyślał, że Maria teraz jako normalny codzienny strój traktuje już nie tylko gładką czarną bluzkę i jeansy, ale też koszulę i materiałowe spodnie? Na pewno nie pomyślałaby tak Maria sprzed trzech lat, która chętniej założyłaby dres niż koszulę i jeansy :)
Tak zupełnie serio, to mam w szafie teraz naprawdę sporo koszul i noszę je bardzo często. I są to modele zarówno luźne, jak i taliowane, w paski i gładkie. Polubiłam koszule bardzo bardzo bardzo.
Tę którą tutaj mam wybrałam sobie ze względu na prostotę i uniwersalność. Jeszcze nie czas na wzór, ale dojdę do tego. Natomiast mierzyłam również te dwie piękne koszule (1, 2) i czułam się w nich świetnie, tylko że ta kokarda przy twarzy wyglądała jakby to już dla mnie było za dużo.
Tutaj wzory Wólczanki, które mi osobiście się najbardziej podobają. Gdyby nie to, że mam już sukienkę w takie jesienne kwiaty na czarnym tle, myślę że skusiłabym się na przymierzenie wzorów 5 i 6.
Teraz dla Was dość trudne pytanie. Jakie elementy powszechnie uważane za klasyczne są również dla Was klasyką? A co z tego, co uważane jest za klasykę ubioru jest dla Was kompletnie niezrozumiałe i czego z klasyki nie lubicie? Jaki krój koszuli jest Waszym ulubionym? Bardzo Was również proszę o info, jeśli skorzystałyście z rabatu i napisanie mi co kupiłyście i z czym będziecie to nosić!
Od czasu, kiedy nie mieszczę się już w rozmiar s klasyka przestała istnieć. Koszule dostępne w sklepach są tak uszyte, że gdy pasuje w biuście to za mała w rękawach a jak w rękawach da się zgiąć rękę to wisi jak worek (tak, w tych drogich sklepach też tak jest). Bardzo lubiłam klasykę i czułam się w niej świetnie ale teraz jestem zagubiona bo ani dobrze to nie wygląda, ani się w tym dobrze nie czuje. Taki żal osobisty tu poczyniłam :) Dlatego też uważam, że klasyka sprawdza się w bardzo proporcjonalnych sylwetkach, których właścicielki nie mają nic do ukrycia :)
proponuję zamówić koszulę z polskiej firmy willsoor są w cenach wólczanki ale fasony mają fajniejsze…..
Też pasują na mnie willsorowe koszule a mam większy biust niż w rozmiarach dla talii i bioder przewidują. Poza tym te koszule mają sporo guzików, więc się nie rozchodzą. Przy jeszcze większym biuście firmy Biubiu i Urkye.
Pasują mi te koszule rozmiarowo, ale w stylu wolę luźniejsze jednak. To dla mnie strój do pracy, nie taki codzienny.
Z klasyków lubię żakiety. Spodnie tylko właściwie materiałowe, z kantem też lubię.
Emilio nie odejmuj sobie. Tak jak napisałaś,klasyka jest dla klasycznej czyli zrównoważonej i proporcjonalnej urody,ale to wcale nie znaczy że inne typy mają cokolwiek do ukrycia
To nie kwestia klasyki, ktora się nie sprawdza, a nierealnego kroju. Uwielbiam koszule, a noszę rozmiar 42 i mam sporo do ukrycia. Gdybym szukała polskich marek, zrezygnowałabym szybko – nie sprawdziła się ani Wólczanka, ani Ossovski, ani James Button. Raz do roku, w czasie zimowych wyprzedaży kupuję na angielskiej stronie Charlesa Tyrwhitta zapas koszul damskich (ostatnio ich nie było, więc nieco się niepokoję o los mojej szafy), ewentualnie doposażam się w angielskie koszule w sklepach z odzieżą używaną – dość czesto można upolować np. CT lub M&S. Trzymają sylwetkę w ryzach, pieknie leżą i nie ma potrzeby przyklejania taśmą listwy guzikowej w tych bardziej krągłych miejscach ;-)
Hmmm a krawcowa i poprawki? Bardzo proste i niedrogie rozwiazanie.
Zgadzam się w 100% ja mam problem z dopięciem się w biuście oraz z długością rękawa. Jestem wysoka (177cm) i talia również wypada w złym miejscu. Udało mi się kiedyś kupić białą koszulę w Mohito, zakupiłam od razu dwie:) Najchętniej chodziłabym cały czas w koszulach szczególnie w białych do tego czarne rurki i botki na 4cm obcasie, uważam że w takim stroju wyglądam i czuję się najlepiej ale niestety…Wólczanki też mierzyłam, niestety nie dla mnie – krótki rękaw, ciasno w biuście:(
Można jeszcze ostatecznie szyć na miarę. Monika Kamińska na pewno by uszyła rewelacyjnie. U mnie najczęściej też rękawy bywają za krótkie, ale i tak zawsze podwijam. Aczkolwiek w tej koszuli są dobre.
W porządnych sklepach powinna być krawcowa, robiąca poprawki na miejscu…
Mogę uszyć, nie ma problemu ;)
Na biust jest jedna sztuczka, bardzo częststo pomaga zmniejszenie głębokości zaszewek na plecach oraz w talii.
Rzadko chodzę w koszulach. Przynajmniej takich dopasowanych. Jak wszędzie pasuje, to w biuście się nie dopinam, a przynajmniej materiał się naciąga i zakup odpada. To jest klasyka w polskich sklepach! A pomyśleć, że nie mam wcale wielkiego biustu, ot jest proporcjonalny i tyle, nie za mały, nie za duży. Jeśli polska i europejska norma jest mniejsza, to płaskie jakieś jesteśmy w biuście:(
Ze strony internetowej Moniki Kamińskiej wynika, że ma dużo wyższe ceny za szycie na miarę niż krawcowe z renomowanego warszawskiego MTM, gdzie szyjemy ja i mąż, czy moja – nierenomowana, ale znana – krawcowa.
Zdradzisz lokalizacje? Taki namiar na wage zlota :)
Warszawa: koszule – Bielenia, krawcowa ogólna – Agencja Ochrony Mody:)
Dzieki:))
Moim „klasycznym” mundurkiem długo były koszule+dżinsy, stopniowo zaczęłam od tego odchodzić- jestem już kilka lat po dziecku i mogę wymyślać sobie inne sposoby upraszczania rzeczywistości, są dla mnie lepsze ubrania, niż dżinsy, a i koszula dzień w dzień zaczęła wg mnie wyrażać niepotrzebną surowość.
Odeszłam najpierw od dżinsów do spódnic: zamówiłam dwie spódnice ołówkowe, i odkryłam, że moja zamaszystość i codzienne odbieranie córki z przedszkola kompletnie się nie zgadzają z tym fasonem, więc do moich klasyków weszly fałdy.
Stopniowo zaczęłam nosić miękkie bluzki z wiskozy, zamówiłam koszulę ze stójką, kupiłam sweterki.
Moim klasykiem są w tej chwili sukienki – domowe, imprezowe, do pracy mniej lub bardziej casualowe aż do bardzo surowych.
Biała koszula to moj absolutny must have. Krój, materiał i styl zmieniają sie dość często u mnie, ale bez niej moja szafa jest jakaś taka niekompletna
Ja jestem ofiarą klasycznego eklektyzmu ;) Jeśli zakładam element który jest klasyczny (czyli wg mnie jest to rzecz oficjalna – koszula, spodnie na kant, eleganckie buty, marynarka itp) to dodaję do tego elementy z półki casualowej/ rockowej / sportowej. Ale uwielbiam także elementy klasyczne z nutką pieprzu – jak np koszule z odważnym printem – jak np te Wółczanki właśnie. Dzięki za rabat! Btw, Maria! Pięknie było by Ci w koszuli nr 6!
Dzięki Ananasku :) Mam już sukienkę w podobny wzór co numer 6, o tę, a nie chcę się przytłoczyć wzorem i nim za szybko znudzić.
Szukajac stron z moda klasyczna, trafilam na „ubieraj sie klasycznie” :-) Jej, kiedy to bylo! Klasyki z definicji tutaj nie znalazlam. Znalazlam za to siebie :-) I nigdy nie przestane Ci za to dziekowac! :-*
Klasyke rozumiem jako polaczenie elementow w taki sposob, by tworzyly harmonijna calosc. Klasyka to spokoj, opanowanie, sila i cicha pewnosc siebie. Klasyka nie lubi chaosu, nie lubi krzyku, nie lubi rzucac sie w oczy.
Kocham klasyke! Klasyka rzadzi :-D
Bardzo fajnie powiedziane. Dzięki :)
Z koszulami mam olbrzymi problem, i mimo prawie czterech dych w ogóle się nie polubiłam. Po wyczynowym uprawianiu sportów walki mam bary jak zapaśnik i do tego duży biust (70 G) i zero talii, stąd baaaardzo ciężko trafić koszulę która w ogóle będzie na mnie leżała, a już dobrze leżała – wykluczone. Z sieciówek odpadają w przedbiegach, bo chińskie małe rączki szyją wszystko na jeden wymiar, cycki mi się nie mieszczą, albo bary, albo jest worem pokutnym jak góra wejdzie. Dlatego mimo, że w sumie z racji zawodu (prawnik) powinnam się ubierać klasycznie, tj. koszula, marynarka + spodnie lub spódnica, dla mnie absolutną klasyka są sukienki, które ja nazywam mundurkami do pracy i mam ich dwie szafy. :)) Rozwiązują problem dobrania góry i dołu i zapinania koszuli i wiecznego rozchodzenia się guzików na biuście. :))
I zapewne wyglądasz w nich super! Ja wiem, że to takie sobie pocieszenie, ale czasem naprawdę można spojrzeć na sprawy z innej perspektywy. Po prostu nie jesteś stworzona do bylejakości i nawet nie musisz patrzeć w stronę sieciówek :)
Droga Mario, po pierwsze to doskonale wygladsz w tej koszuli :) Mam pytanie rowniez, czy wolczankowe koszule sa, moze chociaz niektóre, taliowane? Chodzi mi o kroj zwezony w talii. Pozdraeiamy ;) Magda
koszule z wólczanki są przeważnie taliowane….
Dokładnie jak Gosza pisze – większość jest. Zajrzyj do sklepu, modelki są pokazane również z tyłu i widać jak koszule „przylegają”.
Ja bardzo lubię koszule, ale te miękkie, z innego materiału niż „klasyczny koszulowy”, lubię też jak mają raczej męski krój. Teraz zaprzyjaźniam się z koszulami ( idealny ciuch do karmienia piersią).
Poza tym, z tych powszechnie uznanych za klasycznie ubrań, moim klasykiem jest tez beżowy trencz i biały t-shirt. Zupełnie nie przemawiają do mnie za to ołówkowe spódnice i żakiety:)
Swoją drogą, świetnie wyglądasz w tej koszuli!
Dzięki Pola, fajnie, że taka klasyka jest teraz na topie. W sklepach mnóstwo koszul, marynar i kraciastych spodni, więc można sobie pouzupełniać garderobę :)
Przepiękna ta koszula, aż mi się oczka zaświeciły i na nią, i na rabat, bo dla mnie właśnie błękitna koszula jest klasykiem ponad klasyki. Nie zapomnę, jak przed obroną licencjatu mierzyłam właśnie błękitną koszulę i rozmawiałam dosyć głośno z mamą przez drzwi przymierzalni. Jakaś pani z budki obok oburzyła się, że jak można na obronę w niebieskiej koszuli, przecież musi być na biało-czarno!
A ja właśnie białych mam dość, bo chodziłam do szkoły z mundurkami i w białej koszuli chadzałam przez trzy lata pięć dni w tygodniu. Może dlatego nie traktuję jej jako klasyk, bo tak mi się to opatrzyło, jak czapka w zimie, i widziałam (i nawet sama nosiłam) ją tak „zbrukaną”, że wstyd przyznać. Moim zdaniem klasyk – swój czy „ludu” – powinno się nosić z dumą i przyjemnością, a nie z obowiązku, a kiedy widzę te biedne dzieciaczki i zbolałych nastolatków, których mama wciska w białe koszule na rozpoczęcie roku, to aż mnie coś po modowemu boli :(
A wracając do pytania – poza błękitną koszulą za klasyk mój i „ludu” uznaję dopasowane czarne spodnie. Z prawdziwą przyjemnością wyjęłam swoją parę po lecie i chodziłam w nich non stop, kiedy tylko się ochłodziło. No i klasyczny beżowy trencz. Jeśli do klasyków zaliczamy czarną ramoneskę, to również jak najbardziej.
Nie znoszę koszul taliowanych, wolę luz wokół talii i nawet nieco męski krój. Krótkie rękawy w koszuli też mnie drażnią niesamowicie.
Mario, z ciekawości spytam – na stronie Wólczanki Twoja koszula jest o wiele jaśniejsza, na Twoich zdjęciach ma taki piękny ciemny odcień. Co jest bliższe prawdzie? :D
Zapomniałam dodać, że okropnie mi się podoba połączenie błękitu koszuli z zielenią torebki. No sztos!
Już widzę o co chodzi. U mnie na zdjęciach jest bliższy rzeczywistości kolor na moje oko!
Bru, ja też bym nie miała żadnych oporów, by na obronę pójść w błękitnej koszuli. Teraz sobie zaczęłam przypominać w co ja byłam ubrana na swoich obronach i mogę sobie przypomnieć tylko jedną – małą czarną i brązowy aksamitny żakiet. Napisałaś, że jest o wiele jaśniejsza na ich stronce koszula, a ja się przyglądam i praktycznie różnicy nie widzę. Spróbuję jutro w świetle dziennym porównać koszulę ze zdjęciami ze sklepu i moimi i odpowiem :)
Dla mnie klasyką jest właśnie koszula. Noszę na co dzień i uwielbiam. Mam jedną piękna koszulę z Wolczanki. Wykonanie super, jakość rewelacyjna, ale… jestem za drobna . Nawet najmniejszy rozmiar jest za duży. Tą, którą mam kupiłam on-line i tak mi się spodobała, że ją zmniejszyłam u krawcowej. Teraz czekam, może Wólczanka zacznie szyć w mniejszym rozmiarze.
Oni widzę mają już od 32 rozmiaru koszule. Chcesz powiedzieć, że one też byłyby za duże na Ciebie? Ja mam rozmiar 38 tak btw.
Ja mam Lambert 34, jak ją kupowałam to mniejszych nie było. Ale jak mówisz, że są 32 to pędzę oglądać :)
Mario, jesteś coraz piękniejsza! Uważam, że w klasyce Ci doskonale. Do Twojej urody pasują proste kroje i gładkie tkaniny. Żadne tam boho. Jeśli chodzi o klasyczną klasykę, to jest to moja bajka. Uwielbiam ją. Trencze, koszule, proste spódnice, spodnie „materiałowe”, marynarki, gładkie, proste w formie buty i torebki. I jeszcze dokładam marynarskie paski, rozkloszowane sukienki, ramoneski, parki, martensy, szaliki, swetry. To jest moja klasyka.
Ewa, zgodzę się z tym co napisałaś, bo sama też zdaję sobie sprawę, że proste kroje i gładkie tkaniny są optymalne dla mnie. Ale wiesz jak jest, różne rzeczy się lubi, czasem jakiś wzór się nawinie, ma człowiek ochotę na szaleństwo :)
Mario, a do kiedy jest dokładnie ten rabat w salonie? Większość rzeczy które mi się podobają są jeszcze niedostępne
Do 20 października. Daj jakieś linki, może Pani Martyna z Wólczanki będzie w stanie powiedzieć, kiedy będą dostępne te rzeczy mniej więcej :)
mam w szafie 3 koszule =) jedna bladoróżowa, szukałam takiej po sklepach internetowych oraz butikach ze dwa lata i znalazłam, drugą mam w kratkę od siedmiu lat z Big stara i trzecią jensową oversize planuje kupić 4 tym razem białą, jednak nie bardzo polecam wólczankę ich materiały nie są tak superowej jakości poza tym są dość wąskie szczególnie jeśli chodzi o obwód ramion i talii za to często dość długie i jeszcze w bardzo wielu modelach kołnierzyki nie są klasyczne typu kent tylko takie maleńkie kołnierzyki typ hai co nieszczególnie ładnie wygląda… moim zdaniem o wiele fajniejsze są koszule polskiej marki willsoor, również mają wiele ciekawych wzorów oraz klasyczne kolory białą tez raczej u nich kupię…
od 12 lat nie wyobrażam sobie mojej garderoby bez trencha, koszuli, czarnej spódnicy w dobrym gatunku bo cała klasyka to przede wszystkim dobry gatunek materiały, szycia i wykończenia…
Jesteś bardzo konkretna i wiesz czego chcesz!
dzięki =)
Mój ulubiony klasyk to spodnie cygaretki – noszę je od wiosny do jesieni, zwykle granatowe, w kant, długości 7/8. Najwygodniejsze spodnie na świecie :-) Koszul od dziecka nienawidzę, głównie dlatego, że wszystkie jakie miałam, były za duże, sztywne, niewygodne i okropne, do tego moja twarz niezbyt lubi się się kołnierzykiem. Ale obiecałam sobie w tym roku wyjść ze strefy komfortu i kupić porządną, dopasowaną białą koszulę do spódnic i cygaretek.
Ja też się zawsze bałam tej sztywności. Raczej nie dopinam się na ostatni guzik i zawsze zawijam rękawy. No ale też nie kupiłabym „zbroi” :)
zawinięte rękawy nadają całej sylwetce lżejszy wygląd
Podwinięte rękawy obowiązkowo, ale poza biurem ;-) Ja mam problem z twarzą, z której kołnierzyk wydobywa wszystkie męskie rysy, jak się do tego nie jest szczególnie ładnym, to ciężki temat. Ale będę próbować i przymierzać ;-) Najwyżej skończę w koszuli w kwiatki, z kokardą pod szyją.
Mario czytasz w moich myślach !! :) Od wczoraj myślałam o zakupie koszuli tej firmy, wchodzę na bloga i taka oto niespodzianka! :) Mi osobiście podobają się ich koszule zarówno te jedno-kolorowe jak i te pięknie wzorzyste modele, ale nie wiem czy w takich będę dobrze wyglądać czy wzór mnie nie przyćmi, muszę się udać na przymiarki.
Dla mnie najbardziej odpowiedni krój koszuli to ten dopasowany, chociaż jeżeli materiał jest lejący i latem na wietrze się przemieszcza to i w takim prostym, luxniejszym kroju czuję się dobrze. Z klasyki lubię proste kroje i bazowe kolory, tj. biel, niebieski, szarość, granat. Zestaw w którym czuję się najlepiej to proste spodnie materiałowe lub jeansy, koszula i dopasowany żakiet:). Nie przepadam za tzw. małą czarną.
PS. Mario wyglądasz na tych zdjęciach zjawiskowo :)
Dzięki Agata! Ten sezon jest idealny jeśli chodzi o klasykę w takim powszechnie rozumianym sensie. Ja już na przykład kupiłam sobie dwie pary spodni w kratkę i przymierzam się do jakiejś marynary. A może nawet następnej koszuli. Czemu nie? Czemu nie wyglądać lepiej teżna co dzień :)
Bardzo przydatny rabat- już planuję zakupy :)
Daj znać co tam wybierzesz :)
Kusi mnie skorzystanie z rabatu, gdyż Panowie z mojej rodziny ubierają się w Wólczance i może będą chcieli coś kupić. Co do listy klasyków: moimi klasykami – akceptowanymi ogólnie są: trencz, ołówkowa spódnica, czółenka na słupku, czarna kopertówka na specjalne okazje. Wśród klasyków, których nie noszę są: garnitury, klasyczne marynarki, płaszcze dyplomatki, aktówki, koszule. No dobrze, mam koszulę, ale trudno ją nazwać klasykiem, jest czerwona, ma rozszerzane rękawy i stójkę :) Ostatnio porzuciłam jeszcze jeden klasyk odzieżowy (choć nie należący do stylu klasycznego). Nie noszę spodni jeansowych :)
Elam, przepraszam, dopiero dziś odpowiedziałam na komentarz odnośnie typów urody. W Wólczance są też ładne swetry, ja się zastanawiam czy męskiego sobie nie kupić, ale muszę podotykać najpierw czy aby nie gryzie :) Może jutro się przejdę do ich salonu.
Zapomniałam dodać, że przez lata nie rozumiałam zachwytów nad małą czarną. W zeszłym roku trafiłam na idealną i zmieniłam zdanie.
I na końcu odniesienie do zdjęć – Mario, wyglądasz świetnie w klasykach. Taki styl zdecydowanie Ci służy :)
Dziękuję :)
Mario, nie jestem zaskoczona tym, w którą stronę rozwinął się Twój styl. Od paru lat widać w nim bardzo konsekwentną ewolucję. Cały czas jesteś to ewidentnie Ty. Dużo bardziej jednak podobasz mi się w odsłonie eleganckiej.
Moim klasykiem i jednocześnie mundurkiem jest mała czarna plus skórzana torebka i buty dobrej jakości. Lubię też białe koszule, ale albo o męskim kroju (podobają mi się zwłaszcza z wysokimi kołnierzami i podwójnymi mankietami) albo „z czymś” (moja ukochana ma drapowane rękawy i kopertowe zapięcie, podobają mi się też żaboty i wysokie stójki). Dobrze się czuję także w ołówkowych spódnicach. Nie przepadam za to za większością klasycznych taliowanych koszul oraz eleganckich spodni z kantką, wszelkimi koszulami wzorzystymi, wszelkimi garsonkami, oraz damskimi garniturami. Tym, co przyprawia mnie o autentyczne dreszcze, są eleganckie białe spodnie. Nie jestem też fanką trenczy w kolorze beżu, zamiast tego noszę czarny i w biało czarne, geometryczne wzory.
Dziękuję <3 Ja też nie lubię beżowego trencza, za to inne kolory spoko. Nie mam żadnej marynarki i się źle z tym czuję, więc muszę czegoś poszukać w tym temacie :)
Bardzo dużo elementów klasycznej elegancji znajduje się w mojej garderobie. Przede wszystkim trencz i wełniany płaszcz do kolan (choć mam ochotę na wersje w odważniejszym kolorze). Dopasowane wełniane sukienki to podstawa mojego biurowego mundurka. Koszule lubię głównie w wersji weekendowej – taliowane, ale z grubszej bawełny, zestawione z mokasynami, swetrem i pikowaną lekka kurtka (w ogóle nie przeszkadza mi fakt, ze to zestaw kojarzony z paniami 50+, jestem przed trzydziestka i czuje się w nim świetnie). Natomiast kompletnie nie potrafię się przekonać do żakietów i marynarek – podobają mi się na kimś, nigdy na mnie.
Respect, mi się podoba taki styl na młodych kobietach!
Podaj linki do zdjęć tych sukienek i grubszych koszul. Czuję, że to fajne rzeczy są :)
Marysiu ( zaczne tak nieklasycznie) dziekuje za Twoje inspirujace wpisy. Sporo sie ucze. Jestes piekna kobieta i wedlug mnie najbardziej Ci do twarzy w czyms czego mam wrazenie czasami nie bierzesz pod uwage….w usmiechu. Nos go jak najczesciej
Ja się specjalnie powstrzymuję przed uśmiechem, bo to jest moja naturalna reakcja jak ktoś mi robi zdjęcie. Na insta mam dużo zdjęć takich. A ostatni post z szalami to prawie każde zdjęcie z bananem haha. Dziękuję Emi <3
Może to dziwne, ale chyba tak nie mam. Dla mnie klasyki to klasyki. Owszem, może np. obyłabym się bez białej klasycznej koszuli i rzadko ją noszę, ale nadal uważam że warto ją mieć na wszelki wypadek w swojej szafie i jest klasykiem. Nie mam też tak, że powszechnie znane klasyki dla mnie nimi nie są, albo że mam neonową bluzkę i to mój 'klasyk’. U ciebie to widać, że Twoja klasyka jest Twoja klasyką bo np. torebka – choć piękna, uniwersalna to można polemizować czy kolor ma klasyczny. Ale to jak najbardziej fajne! :)
Masz dużo racji, no ale jeśli ta neonowa bluzka występuje w szafie w niesamowitych odsłonach i ilościach, to ja bym się upierała przy tym, że to klasyk wtedy :)
A chyba we wrześniu zeszłego roku pisałaś, jak bardzo koszul nie lubisz i testowałaś białą, którą poleciła (a może uszyła) Ci Twoja czytelniczka. Jak to się zmienia :)
Haha! A teraz mam w szafie 6 koszul i bym chciała jeszcze z 6 przynajmniej.
Uważam, że błękitna koszula jest zdecydowanie bardziej uniwersalna niż mityczna biała koszula. A błękit (nie tylko na koszuli) uwielbiam łączyć z czernią, uważam to połączenie za tajemnicze i wyrafinowane (zwłaszcza, jeśli ten błękit jest zimny i momentami wpada w szarość). Błękit z granatem także lubię, ale wtedy ta tajemniczość zastąpiona zostaje wrażeniem profesjonalizmu, zaufania (tak mi się kojarzy to połączenie).
Sporo jest właśnie takich mundurków dla sprzedawców – niebieska koszula i czarne spodnie, czasem granatowe.
Zgadzam się, że błękitne koszule są cudowne i bardzo praktyczne – mam ich 5 ;) Błękit i czerń to jedno z moich ulubionych połączeń kolorystycznych :)
Co do klasyki, to mi służą te elementy, które są w moim odczuciu raczej chłopięco-dziewczęce niż męsko-kobiece. Czyli tak dla balerinek, cygaretek, małych czarnych w stylu lat 60, ale nie dla ołówkowych spódnic do kolana, garniturów i garsonek, eleganckich szpilek, długich płaszczy itd.
Natomiast Ty, Mario, wyglądasz bardzo pięknie w bardziej dorosłej klasyce i miło Cię widzieć w takiej odsłonie :)
Dziękuję bardzo, też sama uważam, że lepsza jest dla mnie męsko-kobieca, a nie chłopięco-dziewczęca klasyka. Jak dobrze, że mam bloga, bo poza tą stroną, nigdzie tego typu rozmów nie odbywam haha. Wow, 5 błękitnych koszul, to już prawdziwa kolekcja!
Jakbym siebie widziała :) mam pełną szafę koszul wólczanki i lamberta i co sezon niecierpliwie czekam na nową kolekcję, a każdego, kto powie, ze koszule są niewygodne wyzywam na pojedynek ;)
I jeszcze te mokasyny na płaskim obcasie – noszę, uwielbiam i wyglądam rewelacyjne… sorry, ale tak mam i Wam też życzę takiego samopoczucia jak moje!
Moje motto, to cytat z Z. Nałkowskiej (Książę): ..miłość siebie – to najwyższa i najczystsza z miłości: to dusza kocha moja kocha moje ciało, to marzenie o pięknie kocha swoją rzeczywistość.
Bardzo się cieszę z takiego podejścia, to ja też powiem, że się sobie podobam :) A która koszula z tej nowej kolekcji podoba się najbardziej takiemu wyjadaczowi jak Ty?
te dwie szczególnie:
https://www.wolczanka.pl/kolekcja-jesien-zima-koszule-damskie/niebieska-koszula-damska-wolczanka
https://www.wolczanka.pl/kolekcja-jesien-zima-koszule-damskie/niebieska-koszula-damska-wolczanka-2
Ale pięknie wyglądasz w tym fiolecie <3 Naprawdę widzę teraz cudowną Marię, która bawi się także z kolorami i nie boi się ich. Bardzo ładne połączenie fioletu z ciemnym zielonym, przypomina mi te połączenie kwiaty bzu :) A takie ciuchy… wyglądają na Tobie bardzo dobrze! :)
Dla mnie klasyka, którą reszta ludu też uważa za klasykę, to czerń, biel, biała koszula, buty oksfordki i mała czarna. To dość dużo jak na kogoś, kto nie przepada za klasyką :D Dla mnie koszula to szczyt oficjalności.
Natomiast nie przekonam się do klasycznej marynarki, czuję się strasznie nieforemna w tym wydaniu. Z wielką przyjemnością pozbyłam się ostatniej sztuki, którą tylko omijałam w szafie :) Odpadają też delikatna biżuteria, garsonki, klasyczne szpilki, balerinki, spodnie w kant, beżowy trencz (znaczy się beżu nie lubię, zlewa się z włosami i całą resztą), kiecki za kolano (brr). A najbardziej nie znoszę kardiganów, zwłaszcza tych zapinanych na guziki.
Jeśli chodzi o fason koszuli, to owszem lubię taliowane koszule, ale najbardziej odpowiada mi luźny krój ze stójkowym dekoltem. Jeśli miałabym zdecydować się na koszulę z Wólczanki, to wybrałabym panterkę.
Wejdź do nich na stronkę i sprawdź kolor mojej koszuli, bo u mnie na monitorze dobrze jest oddany kolor. Ona jest niebieska, raczej nie wchodzi we fiolet. Tak myślałam, że akurat Ty nie znajdujesz dla siebie w klasyce za wiele, tylko tworzysz sobie swoją własną klasykę raczej :)
Faktycznie :) Teraz weszłam na peceta mojego brata i widzę niebieski.
Tak… to bardzo wyzwalające mieć własną klasykę. Ostatnio dodałam do listy klasyków parkę, jest pięknie zielona ze złotymi zdobieniami z bardzo grubym futerkiem, a co najważniejsze, talia jest na właściwym miejscu. Cena o dziwo nie zabiła.
Gdzie można taką parkę znaleźć? i czy były dostępne inne kolory?;)
Natlik, ja swoją znalazłam w C&A :) Widziałam tam ten sam model w kolorze granatowym, a także inne w kolorze beżowym. Wiem, że granat byłby lepszy, ale nie mogłam się powstrzymać :)
Do elementów powszechnie uważanych za klasykę, które dla mnie też są klasyką mogę zaliczyć trencze, wełniane jesionki, klasyczne marynarki, oksfordki. Koszule uwielbiam, chociaż są tak różne, że chyba większość trudno nazwać klasycznymi. Ponieważ w pracy mam ścisły dress code, to w sumie zawsze chodzę w tym samym: granatowe materiałowe spodnie, biała koszula, granatowa marynarka, czarne buty. W pewnym sensie jest to też moja klasyka, bo de facto ubieram się tak pięć razy w tygodniu, aczkolwiek mimo, że lubię poszczególne elementy, to w innych warunkach nie zestawiłabym ich razem. Szpilki lubię t-bar, nie wiem, czy jeszcze się mieszczą w powszechnie rozumianej klasyce, czy już nie :P
Z klasyki nie lubię ołówkowych spódnic, chyba nigdy się nie przekonam. Kompletnie nie podobają mi się też mokasyny, a apaszki to już w ogóle nie dla mnie.
Najbardziej lubię taliowane koszule. Chociaż mam tak naprawdę różne: do pracy i taliowane i nietaliowane, jakieś kolorowe (w znaczeniu nie w klasycznych koszulowych kolorach, jak biały czy błękitny, ale np. ciemne zielone) albo we wzory bardziej casualowe, dżinsowe, flanelowe w kratę, i z jakimś wiązaniem pod szyją, i z jakimś w okolicy pępka i zwykłe… Tak naprawdę im jestem starsza, tym więcej chodzę w koszulach. Może dlatego, że są bardziej uniwersalne niż taki t-shirt, poza tym zwyczajnie dobrze w nich wyglądam, pasują mi do stylu i czuję się w nich jakoś bardziej „ogarnięta”. W zasadzie jedyne, jakich nie lubię to spora część tych modnych teraz – z dziurami na ramionach, z falbanami w dziwnych miejscach niczym na dzikim zachodzie 150 lat temu, z rękawami rozszerzanymi od połowy przedramienia, co jest dla mnie niezrozumiałe.
Inga, jestem ciekawa jaka Ci się koszula najbardziej podoba w takim razie z Wólczanki. I co to za praca, z takim dress codem :)
Polecę schematem bardzo, ale najbardziej podoba mi się ta: https://www.wolczanka.pl/koszule-damskie-lambert/biala-koszula-damska-lambert-26
Pracuję dla banku.
Mario, chciałam Ci podziękować :) Jak wiele osób tutaj. Chciałam Ci podziękować, bo wreszcie (dobra tam, mam 25 lat, więc i tak nieźle! ;) ) przestałam ze sobą walczyć.
Gdy byłam młodsza, bardzo lubiłam wszelkie burości. Brązy, beże, khaki i te klimaty. Niestety, otoczenie zawsze wbijało mnie w kompleksy. „Jak ty się ubrałaś”, „O zobacz, jakie bure, jak dla Ciebie” i tak dalej. Więc uznałam, że muszę się zmienić. Malowałam włosy na jakieś dzikie pomarańcze i czernie, chodziłam w psychodelicznych ciuchach, żeby tylko nie być szarą myszą. I w końcu, także pod wpływem Twojego bloga, poszłam po rozum do głowy, puknęłam się w czoło, kupiłam brązowe spodnie i umówiłam na wizytę u fryzjera :D Wróciłam do swojego mysiego brązu i zrozumiałam, że bycie zgaszonym, delikatniejszym typem też ma swoje plusy (mam mysi kolor włosów, mysi kolor buzi :D i tylko oczy takiego koloru jak Twoje.)
Pozdrawiam i rób dalej to co robisz :)
Dzięki, że mi to napisałaś. Co do tej burości, która rzeczywiście jest w różny sposób postrzegana przez otoczenie, to ja bym ją przełamywała dużą ilością srebra w biżuterii i jakimś błyskiem na ustach. Coś połyskującego na takich burościach wygląda wspaniale!
A mnie się te bure kolory bardzo podobają, zwłaszcza na szlachetnych tkaninach. Brązowy kaszmirowy sweter, wełniana marynarka, ładny szal dają wrażenie przytulności i luksusu. Wbrew pozorom, trzeba mieć silną osobowość, żeby w takich kolorach wyglądać pewnie i godnie, to nie są barwy dla mentalnych myszek. Chciałabym Cię zobaczyć w realu :-) I tak jak Maria pisze – wystarczy dodać coś szlachetnie błyszczącego, kolczyki, łańcuszek, skórzaną torebkę i efekt jest o wiele lepszy, niż w kolorowych krzyczących ciuchach.
U mnie podobnie… Obrzydły mi sportowe buty i ogólnie sportowa stylówa, kupiłam oksfordki i loafersy, a co najdziwniejsze, zamiast kolejnego obwisłego, owersajzowego płaszcza – czarny taliowany płaszcz w typie trencha. Rodzina (znaczy mama i ciotka) twierdzi, że nigdy tak dobrze nie wyglądałam w płaszczu. Ogólnie mój styl się szczególnie nie zmienił, ale to takie jakby przejście na następny level. :)
Oo, ile powtórzeń w tym komentarzu.
Podwyżeszenie standardu! Bardzo fajnie, szczerze gratuluję. Super, że zadziało się to bardzo naturalnie.
Ha, rzeczywiście, dzięki! :D
Jaki zbieg okoliczności, bo właśnie wczoraj czytałam stary post i zrobiłam swoją listę klasyków, na razie napisałam biała koszula, jeansy, czarny płaszcz.
Uwielbiam marynarki i staram się je często nosić. Uwielbiam zestawienie koszula+jeansy (często dzwony)+trampki (kolejny mój klasyk). Problem w tym że do tego zestawienia nijak mi pasuje marynarka więc swój ulubiony zestaw noszę tylko latem, bez okrycia wierzchniego.
Ja też nie przepadam za marynarkami do jeansów, a już u facetów szczególnie. To znaczy pasuje to mi teoretycznie, ale w praktyce jakoś tak dziwnie wygląda jak dla mnie.
Mi akurat zakiet w polaczeniu z jeansami nie przeszkadza, ale jesli dodat sportowe buty do tego, to juz cos nie tak. Jak ogladam zdjecia w takim zestawieniu to mi sie nawet podoba, ale jak sama zaloze to cos mi nie gra.
Do koszuli i dżinsów można nosić parkę, kamizelkę np. pikowana jest w sam raz na jesień, puchówkę, jakieś krótsze wdzianka.
Moim klasykiem jest kolor granatowy. Jak mam zestaw w tym kolorze na sobie czy to elegancki, czy sportowy, to czuję się dobrze. I biało granatowe paski. Mam kilka gór w ten wzor, na ramiączkach, krótki rękaw, długi a od niedawna nawet sweter☺
Z klasycznych rzeczy lubię też olówkowe spódnice i baletki. I taki fason płaszcza jak Twój pamiętny szafirowy☺ Ale takiego na razie nie mam. Kiedyś zapragnęłam mieć czarne materiałowe spodnie i szukając w necie podpowiedzi znalazłam Twój kolaż i tak poznałam bloga☺
Więc to tak trafiłaś do mnie… :) Polecam Probe znowu, mają piękne płaszcze na ten sezon i to w dwóch wersjach każdy – dla zmarźlaków jest większe ocieplenie :)
Ogólnie koszule podobają mi się bardzo i lubię je na sobie, ale wciąż poszukuję takiej, która będzie mi się dobrze i swobodnie nosić. Dużo z nich przymierzam, co jakiś czas nawet kupuję jakąś, ale cały czas okazuje się że kończą oddane do sklepu albo wisząc w szafie i czekając na większe okazje (kiedy to w koszule wskakuję bardzo chętnie!). Jedynym wyjątkiem jest jak dotąd koszula dżinsowa, którą mogłabym nosić dzień w dzień :D
Ja to nie wiem czy kiedykolwiek bym założyła jeansową koszulę, nie widzę siebie w tym ubraniu. A Ty nosisz do jeansów w takim samym kolorze czy do czegoś innego?
W ogóle nie noszę dżinsów, nie lubię ich :D Najczęściej noszę koszulę z jasnobłękitnego dżinsu do granatowych spodni-rurek :) Dobrze się czuję w tym zestawie!
Ale Ci pięknie, Mario, w tej jasnej koszuli!
Dziękuję bardzo :)
Mario, wyglądasz ślicznie! Ja też lubię koszule. Ale najbardziej cygaretki + prosty sweterek. Najczęściej z sh lub TK Maxa. Czyli jedwab, kaszmir, merino. No i do tego…apaszka. Uwielbiam. I często czytam, że to klasyka, że każda mieszkanka Paryża je nosi, itp. A co się okazuje? Że zupełnie nie spotykam osób w apaszkach. Nie mówię o szalach czy kominach. Ale o jedwabnych apaszkach. Mam ich sporo, bo bardzo łatwo za kilka PLN kupić je w sh. Wiszą obok poliestrowych za tę samą cenę. Sprzedawcy się jakby nie znają. Co sądzicie o apaszkach?
O tak, ja też się do nich przekonuję. Do apaszek rozumianych jako do małych chustek, a nie dużych szali. Mam wrażenie, że apaszka do zestawu prosty sweterek przez głowę i cygaretki załatwia sprawę jakiejkolwiek biżuterii. Więc mogę powiedzieć, że poluję teraz na piękną apaszkę!
Mario, pięknie wyglądasz w tej koszuli, a moje ulubione zdjęcie z tej sesji to te, na którym masz płaszcz narzucony na ramiona. Wyglądasz jednocześnie z klasą i bardzo zmysłowo <3 (uwielbiam stylizacje, w których jest się zakrytą po szyję, a i tak taki wewnętrzny magnetyzm sprawia, że otoczenie nie może oderwać oczu!)
Mam jedną błękitną koszulę, taliowaną, właśnie z Wólczanki/Lamberta, i bardzo ją lubię – to mój nr 1 na spotkania z klientami lub szkolenia (zakładam do tego czarne rurki z materiału). Z takich typowych klasyków lubię też małe czarne sukienki, baleriny, białe koszule, szpilki (niestety krótko w nich wytrzymuję :(). Na innych podobają mi się ołówkowe spódnice, ale sama czuję się w nich niekomfortowo (choć obiektywnie wyglądam w tym fasonie dobrze). Nie przepadam za marynarkami ze względu na to, że jak są sztywne, to krępują ruchy, a jak są elastyczne, to się nieładnie układają. Nie noszę też beżowego trencza (wolę czarny). Ale z okryć wierzchnich moim ukochanym "klasykiem" jest czarna skórzana ramoneska :)
Dziękuję Ci bardzo <3 Ja w tym roku kupiłam sobie ramoneskę w końcu, ale pogoda nie sprzyja zakładaniu. Albo za ciepło, albo za zimno. Nie umiem się wbić w odpowiednią temperaturę z kurtką jakoś, a chciałabym ją częściej nosić.
Moją klasyką jest właśnie… klasyka :p Kocham koszule (mogą być w wydaniu „męskim” choć wolę taliowanie), spódnice midi, trencze, materiałowe spodnie i swetry w serek. Jedyną rzeczą która do mnie nie przemawia, a zaliczana jest do klasycznych, są szpilki na niskim obcasie. Dlatego też bardzo podoba mi się kierunek w jakim rozwija się Twój styl i coraz częściej mam ochotę kopiować od Ciebie całe zestawy ;)
Dzięki Żanko. Wolisz jak szpilki są wysokie? Bo ja szczerze mówiąc też. Natomiast uwielbiam buty na słupku!
Dla mnie klasyka to sznurowane botki za kostkę, mała czarna, czarne rurki i czarny taliowany płaszcz. Takie typowe klasyki z magazynów o modzie (zwłaszcza wszystkie białe koszule, beżowe trencze, szpilki) to nie dla mnie, za bardzo cenię sobie wygodę. Dlatego rzadko noszę marynarki, chociaż podobają mi się wizualnie i nawet chciałabym częściej je zakładać. Z kolei dżinsy, chociaż teoretycznie są tak samo wygodne jak moje czarne spodnie, nie podchodzą mi. Nawet nie wiem do końca czemu, jakoś nie ma chemii między mną a dżinsem.
Tak w ogóle to piękne zdjęcia. Niesamowicie wygląda chłodny kolor koszuli i płaszcza na tle jesiennych liści.
Eika, ja mam z marynarami taki problem, że ciężko na nie nałożyć coś innego. Trochę się źle czuję, zakładając na nie płaszcz. Ale chyba się przemogę i spróbuję coś dla siebie znaleźć, bo w tym sezonie jest wiele pięknych marynarek!
Uwielbiam koszule, ale szyję je na miarę – zwłaszcza dlatego, że nie ma w sklepach koszul dla kobiet na spinki, a mi się podobają. Spinki pełnią funkcję dodatkowej biżuterii ;) a generalnie lubię klasykę, czyli beżowe trencze, proste czarne sukienki, czarne szpilki, spódnice ołówkowe. Niby taka klasyka to coś oklepanego, ale konsekwentnie realizowana u mnie się sprawdza – wygląda i kobieco, i z klasą.
To, że coś się często powtarza i jest wymieniane jako klasyczne, to dla mnie jest bardziej kanon niż oklepanie i postrzegam to jako dużą zaletę :) Ale wiadomo, że z różnych perspektyw można patrzeć.
Widzę że dla większości osób klasyka = elegancja, czyli trencze, koszule, cygaretki, marynarki,szpilki, mała czarna, sztywne torebki…. Tymczasem mi się wydaje że każdy styl ma jakieś swoje klasyki – klasyczna może być ramoneska, kożuch, koszulka polo, tenisówki. Nie chodzi mi tu o jakąś własną klasykę ale raczej o rzeczy które wyszły poza swoją epokę i są zawsze modne nie zależnie od tego czy są eleganckie, sportowe, romantyczne, zadziorne a nawet seksowne.
Dla mnie klasyczne są
-skórzane kurtki a już w szczególności moja skórzana harringtonka.
-torby listonoszki (mam dwie)
– chinosy, na razie ich nie mam bo latem preferuję raczej sukienki, ale bardzo chętnie kupiłabym takie spodnie
-z klasycznych butów noszę szpilki (od święta), oficerki i ostatnio baleriny. Lubię też trzewiki za kostkę chociaż tu można by się pewnie spierać czy są klasyczne w podstawowym tego słowa znaczeniu.Z pewnością są moją klasyką.
-tak samo jest ze spodniami dzwonami – w pewien sposób wydają się klasyczne, szczególnie zestawione z trampkami i kraciastą koszulą
-biżuterię zdecydowanie wybieram klasyczną – srebro lub złoto
-czarny golf to zdecydowanie klasyka
-ołówkowa spódnica to jak najbardziej klasyka, ale plisowana spódnica w kratkę noszona do golfu lub sweterka spod którego wystaje kołnierzyk jeszcze bardziej.
– letnia romantyczna sukienka w kwiaty lub groszki to zawsze klasyka dla młodej dziewczyny, szczególnie przy długich włosach
-uważam też że w Polsce jak najbardziej klasyczne są wszelakie nawiązania do słowiańskości – warkocze, hafty, kożuchy, białe letnie folkowe bluzki.
Poza tym:
Italian chic to klasyka – ze względu na dominującą czerń niestety nie dla mnie, preepy to już w ogóle klasyka, gamine to też klasyka. Wielki wełniany sweter z góralskim wzorem w którym można posiedzieć w święta przy kominku grzejąc dłonie kubkiem kakao to klasyka i świetnie wygląda na osobach które w przeciwieństwie do mnie nie lubią podkreślać talii. Beret dla osób którym nie marzną uszy to klasyka. Nawet luksusowy kicz rodem z „Pretty woman” to swoista klasyka. Adidasy to pewnie też klasyka. Kolorowe czapy i rękawiczki w stylu zmarźlucha z „Przystanku Alaska” to też jakaś tam klasyka w stylu girl next door.
I zapomniałam jeszcze o marynarskich paskach :-)
Crazy daisy, masz dużo racji, ale sama przyznasz, że jest taka klasyka, która na całym świecie będzie odbierana jako kanon. Chodzi o tę najbardziej prostą, uniwersalną, elegancką odmianę, o taki nobrainer. Oczywiście, większość rzeczy, które wymieniłaś też są niezmienne :)
Dla mnie klasyka to elegancka sukienka, buty na obcasie bądź słupku oraz ładna, porządna torebka. Uwielbiam to kobiece połączenie <3
Mario, twój płaszcz jest przepiękny! Właśnie szukam czegoś podobnego, ale nie mogę nic upatrzyć…
Julietta, zajrzyj do pro-be właśnie, bo mają świetną kolekcję zimową teraz! http://pro-be.com/sklep/
A z powszechnie uważanych za klasyczne nie znoszę marynarek… O ile na kimś wyglądają ładnie, ja w nich się absolutnie nie widzę…
1) Trench, błękitna bawełniana koszula, biała bluzka, beżowy/czarny wełniany płaszcz, marynarka
2) Oficjalne damskie buty- czułenka na wysokim obcasie (owszem fajnie to wygląda ale trzeba najpierw w nich wytrzymać te 8 godzin. /Nie przepadam za klasyczną marynarką z bouclé i za mocno gniotącymi się ubraniami.
3) jaki krój? Noszę lekko taliowane z klasycznym kołnierzem. Nie lubię guzików na kołnierzu ani zaokrąglonego kołnierza.
Ja też nie lubię okrągłych kołnierzyków, choć nie byłam tego świadoma do niedawna. Z takich klasycznych rzeczy można już na start stworzyć całkiem fajną garderobę :)
Kiedy pierwszy raz natknęłam się na ten blog, kierując się jego tytułem, spodziewałam się rzeczywiście klasyki w powszechnym tego słowa rozumieniu (typu właśnie koszule i marynarki) i Twoje własne zestawy w pierwszej chwili odebrałam jako pewną niespójność między założeniem a realizacją. Uznałam jednak, że mi to zupełnie nie przeszkadza i z przyjemnością zagłębiałam się w każdy kolejny tekst:) Teraz rzeczywiście tytuł i styl ubierania coraz bardziej się do się zbliżają.
Co do klasyki, to jeśli rozumiemy ją jako żakiet i koszulową bluzkę, to całe życie jej nie znosiłam. Ile razy musiałam wbijać się w zestaw: biała bluzka i garnitur, kiedy praca tego wymagała, cierpiałam.
Doceniam natomiast fakt, że założenie koszulowej bluzki jest prostym sposobem na „ogarnięty” wizerunek. Są sytuacje, że potrzebuję małym nakładem środków wyglądać porządnie i w miarę elegancko. Na takie właśnie okazje przydałaby się koszulowa bluzka i marynarka. Zrobiłam nawet kilka przymiarek w sklepach, ale nic mnie nie przekonało. U mnie te elementy garderoby będą raczej na zasadzie przebrania, charakteryzacji – kiedy sytuacja wymaga akurat takiego dress kodu, albo kiedy będę potrzebowała uzyskać taki właśnie „klasyczny” elegancki wygląd. Z drugiej strony, nigdy nie mówię nigdy, może zdarzy się cud i znajdę koszulową bluzkę, w której nie będzie mi bardzo niewygodnie i marynarkę, w której nie będę się czuła jak przebrana za pracownicę banku.
O wiele bardziej wolę miękką klasykę, typu british countryside, ubrania dość konserwatywne, ale nie sztywne, dzianinę, więcej koloru. A tak naprawdę, to gdyby role społeczne nie wymusiły na mnie zmian, chodziłabym pewnie do tej pory tak jak w liceum, w sukienkach do kostek, glanach i swetrach.
Doskonale to rozumiem, dla niektórych pewna sztywność jest nie do przeskoczenia i ja też tak o sobie myślałam. Ale można zaczynać spokojnie – od miękkich, lejących koszul, od kaszmirowych luźnych sweterków, od butów na niewielkim słupku i powoli poszerzać swoje granice. Myślę, że to się nam kalkuluje – znaleźć sposoby na elegancki wygląd, różniący się od tego codziennego i podwyższanie swoich standardów :)
Mam pytanie techniczne: czy korzystając z promocji Wólczanki „druga sztuka gratis”, możliwe jest następnie obniżenie ceny zamówienia kodem KLASYCZNIE? Jeśli zaś chodzi o moje klasyki, to bardzo lubię koszule i mam ich kilka. Te same modele noszę zarówno oficjalnie, jak i na plażę, spacer czy zakupy. Po długim czasie kupowania masy rzeczy złej jakości nauczyłam się, że największą klasyką są dobre tkaniny. Jeśli widzę w mojej szafie rzeczy, które kupiłam kilka lat temu i cały czas je noszę, to znaczy, że dokonałam dobrego wyboru. I chyba też to, że nienawidzę chodzić na zakupy ;)
Te promocje się nie łączą. Nie widzę też teraz tej promocji druga sztuk gratis. Ola, ja się też zgadzam z tym, że to są dobre wybory, jeśli mamy ubrania bardzo długo. I mam na przykład swoje ulubione poliestrowe rzeczy, z których cały czas korzystam, a one wyglądają super po latach i stąd raczej nie będę należeć do grona osób, które przeklinają poliester :)
Kolor koszuli ciekawy, ale niestety jej odcień nie pasuje do Pani karnacji. Zieleń torebki gryzie się z barwą koszuli. A do tego ta intensywnie podkreślona czerwień ust… aż oczy bolą… takie usta wyglądają wulgarnie…. Miało być klasycznie, a wyszło… brrrrrrr… aż boli……. fatalnie… Rzeczywiście: klasyczna ironia losu plus bolesne doświadczenie wizualne….
Cześć,
Gdzie kupić dopasowaną koszule, która nie będzie się rozchodzić na biuście? Obawiam się, że chyba sama sobie będę musiała taką uszyć.
Pozdrawiam,
Kasia
A Wólczanka się rozchodzi? Mam wrażenie, że nie. Umiałabyś uszyć koszulę? Super!
Niestety jako pierwsze rzuciły mi się w oczy zaszewki na koszuli. Co się stało? Kto to uszył? Dlaczego to zostało wypuszczone ze szwalni?
Ale odczepiając się od zaszewek, bardzo mi się, Mario podobasz w takim wydaniu. Bardzo. Wiele osób w takim zestawie wyglądałoby nudno, ale nie Ty. Może to kwestia aury? Ten zestaw podoba mi się od A do Z, wszystko razem i osobno. Poza zaszewkami w koszuli.
Ja nie lubię koszul, a może raczej kołnierzyków i tych tkanin, z których szyje się koszule. Uwierają mnie, jak niektórych mężczyzn krawat :D Mam koleżankę, która świetnie nosi koszule sportowe i zawsze zachwyca, a ja się w koszulach nie czuję. Lubię za to bluzki koszulowe i koszule ze stójką, o ile są z miękkich lub lejących tkanin. Kiedy na kimś widzę koszule, to wolę niebieskie od białych.
A moje klasyki… Oj, ja lubię klasyki. Skórzane buty o klasycznych fasonach, skórzane torebki-kuferki, skórzane rękawiczki, paski, portfele. Lubię długie, miękkie szale, wełniane swetry o męskim kroju, spodnie w kant, spodnie cygaretki, marynarki z poduszkami na ramionach (pod warunkiem, że są taliowane), rozkloszowane szmizjerki i płaszcze. O płaszczach mogłabym się rozpisać, bo płaszcze uwielbiam. Sylwetki lubię dwie: gamine i podkreśloną klepsydrę.
Jak myślę „klasyka” w pojęciu ogólnym, to widzę francuski szyk.
No i miałam jeszcze napisać, a zapomniałam, że Twój styl naprawdę ewoluuje i to ciekawe, oglądać Twoje zdjęcia na przestrzeni lat. Kto wie, może za kilkadziesiąt lat zobaczymy Cię w tak dramatycznej wersji, jak madame Valerie Von Sobele, którą ostatnio podrzuciłaś na facebook? :)
A ja naprawdę podziwiam takie ewolucje, bo wiążą się z ogromną ekspresją, kreatywnością i samoświadomością.
Dzięki Gosiu. Zaszewki mi nie przeszkadzają. A Valerie jest jak najbardziej świetnym wzorem dla mnie. Jest jakaś – to przede wszystkim. Co do koszul, to również nie lubię sztywności. I pewnie dlatego zawsze zawijam rękawy przy taliowanych koszulach, żeby chociażm tu mieć jako taki luz. I raczej nie należę do osób, które by się zapięły pod samą szyję – nie wiem jak faceci to robią :)
Haha, dokladnie – pod sama szyje ostatni raz zapiela mnie chyba babcia na któreś rozpoczecie roku szkolnego we wczesnej podstawówce! :D I tez zazwyczaj zawijam rekawy.
Również kocham koszule i klasyczne elementy garderoby. Dla mnie klasyka, to również dobrze skrojona marynarka, cygaretki, mokasyny, spódnica ołówkowa, sukienka i dobrej jakości dodatki (apaszki, paski, torebki, buty). Czyli po prostu tradycyjna klasyka:))). Pozdrawiam, Renata
Renata, masz super styl, u Ciebie nigdy nie jest nudno, a przecież bazujesz głównie na klasyce <3
O mamomamomamo! Maria w materiałowych spodniach i koszuli! <3
Materiałowe spodnie (chinosy albo szerokie, na elegancko) i koszula to i mój ulubiony duet. Ogólnie rozpływam się nad koszulami, odkąd założyłam pierwszy raz. Najbardziej lubię te z lekko zaznaczoną talią, szerokim mankietem, na spinki, granatowe, błękitne lub w rzucik. Ale lubię, tak w zasadzie wszystkie poza kokardowymi i falbaniastymi.
A jak widzę ten rabat, to ręce mi się trzęsą ;) Dzięki!
Suuuper, ja też dziękuję, może akurat jakąś fajną koszulę sobie kupisz Kochana!
Marysiu, zacznę od tego że Twoja garderoba dojrzewa razem z Tobą. Bardz Ci do Twarzy w takim dojrzałym wydaniu. W mojej szafie mam wiele koszul, zarówno prostych męskich jak i bardziej wymyślnych. Uwielbiam koszule z koronkowymi wstawkami, wspaniale przełamać je czym casualowym, żeby nie przegiąć z klasyką i nie wyglądać jak „stara baba do Kościoła” ;) Czarny prosty but i takaż torebka uzupełniają moją „klasykę”. I jeszcze jedno: klasyka kojarzy mi się z takim „męskim” lookiem. Tak seksi i bez zadęcia ksiezniczkowego ;) pozdr
Ja też w klasyce najbardziej lubię te elementy, które mają męskie naleciałości. Zwłaszcza buty!
Mario, w koszulach Ci pięknie i szlachetnie :) Ja koszule baardzo lubię ale oversize z podwiniętymi rękawami i niezapięte na ostatni guzik. Z klasyki klasycznej też lubię sporo rzeczy: małą czarną sukienkę (to chyba jest najlepsze ubranie ever wymyślone), biały tshirt, czerwone paznokcie. Nie cierpię i nie noszę żakietów. Czuję się w nich jak konduktorka PKP. Pozdrawiam!
Heheh, a wiesz, że ostatnio mam znowu rozkminy nad stylem, czytam o budowaniu garderoby i trafiłam na Twój wpis „10 ubrań nie dla mnie” i tam masz na pierwszym miejscu koszulę ;-) To świadczy tylko o tym, że nic nie jest na całe życie i czasem warto się otworzyć na nowe, a nuż okaże się, że coś czego całe życie nie lubiliśmy, może się stać ulubionym.
Wólczanka i Lambert to obwiawienie dla osób takich jak ja, czy z otyłością brzuszną. Są idealne i bardzo komfortowe.
Od dłuższego czasu innych nie noszę.