Przypomnijcie sobie mój wpis o Wabi-Sabi, japońskiej sztuce dostrzegania piękna w tym, co nieperfekcyjne. O Wabi-Sabi zrobiło się ostatnio głośniej z racji mody na różne sposoby celebrowania codzienności jak hygge czy lagom. Teraz chciałabym zwrócić Waszą uwagę na inny koncept również mający swoje źródła w Japonii, a mianowicie Kaizen.

Co to jest kaizen

Słowo kaizen tłumaczy się z japońskiego jako poprawę, zmianę na lepsze. Jeśli koncept kaizen jest Wam znany, prawdopodobnie słyszałyście o nim w ujęciu biznesowym, ponieważ jest to nic innego jak stopniowe polepszanie wszelkich aspektów działalności. Stopniowe to w tym przypadku słowo klucz. Doskonale pokazuje to ten skromny, ale jakże wymowny obrazek z wikipedii. W modelu tradycyjnym zmiany wprowadza się po długim procesie przygotowawczym i są one duże. W kaizen pracuje się małymi kroczkami, ale przez cały czas – zmiany są małe, ale częste. Jak dobrze widać, doskonalenie metodą małych kroczków jest o wiele skuteczniejsze niż za pomocą większych, ale rzadszych kroków.

Oczywiście nie mam zamiaru pisać Wam o biznesowym aspekcie kaizen, chciałam tylko zwrócić uwagę na ten najbardziej z kaizen kojarzony obszar działań. Kaizen można stosować w życiu osobistym i to najbardziej mnie interesuje. Widzę również ogromne pole manewru przy wprowadzaniu metody kaizen do przebudowy, polepszania naszego stylu.

Sama o kaizen w tym psychologicznym ujęciu wiem więcej dzięki tej książce. Bardzo Wam ją polecam, kosztuje niewiele, a jestem przekonana, że potrafi zmienić życie wielu osób. A co najlepsze te zmiany, które są w niej zaproponowane są w zasadzie bezbolesne, tak malutkie, że nieodczuwalne.

Pierwszy krok

Kompletnym zaprzeczeniem kaizen są intensywne działania, które mają prowadzić do wielkich zmian. Dlatego, jeśli celem jest schudnięcie, pierwszym krokiem nie może być ciężki trening już pierwszego dnia. To musi być coś, co będzie konkretnie realizowane przez najbliższy czas, a nie skończy się po tygodniu powrotem na kanapę. Zdrowszy tryb odżywiania również nie powinien się zaczynać od radykalnej zmiany diety, a oszczędzanie od natychmiastowego wyprowadzenia znacznej kwoty z domowego budżetu na konto oszczędnościowe. Zmiany mają być tak małe, że z łatwością wejdą w nawyk i zostaną z nami na stałe.

Dr Maurer przywołuje przykład pacjentki, która chciała ćwiczyć, kupiła bieżnię, ale nie potrafiła zmobilizować się do aktywności. Pierwszy krok w tym przypadku był banalny: miała stać na wyłączonej bieżni przez 60 sekund każdego dnia. Krok wydawał się tak absurdalny, a jednocześnie tak bezbolesny do wykonania, że nie było wyjścia – trzeba było spróbować. Po kilku dniach, kobieta miała przez 60 sekund iść na włączonej już bieżni (co tydzień zwiększała ten czas o minutę). Jak możecie się domyślić chodziło o przyzwyczajenie jej do ćwiczeń. Po jakimś czasie, normą stał się dla niej nawyk biegania półtora kilometra dziennie.

Podobne malutkie pierwsze kroki wyodrębniono dla wspomnianej zmiany odżywiania – tu skupiono się na ograniczeniu spożywania słodyczy i polecono, by na samym początku drogi odmawiać sobie tylko pierwszego kęsa czekolady czy innej słodkiej przekąski. Znów nie trudno zauważyć, że taka zmiana jest nieuciążliwa i będzie prowadziła do nawyku naturalnej eliminacji słodyczy z diety. Przy oszczędzaniu poproszono o odkładanie dziennie tylko jednej złotówki do skarbonki. Z czasem stało się normalnym, by bardziej świadomie planować budżet i odkładać coraz więcej.

Mało, ale często

Jak czujecie się, gdy macie przed sobą wizję posprzątania całego domu? Ja od razu jestem przytłoczona zadaniem. Wolę każdego dnia sprzątać chociażby przez 10 minut lub wysprzątać przynajmniej jedną półkę, ale zrobić to dobrze i powtarzać tę nieuciążliwą czynność sprzątania każdego dnia – wyrobić sobie nawyk.

John Steinbeck napisał:

Kiedy staję przed niemożnością napisania 500 stron, chwyta mnie w swoje szpony poczucie porażki i wiem, że nigdy nie uda mi się tego dokonać. Wtedy piszę jedną stronę, a potem następną. Pozwalam sobie więc na rozmyślanie o nie więcej niż jednym dniu  pracy.

Ten psychiczny ból związany z myśleniem o całości zadania jest przyczyną prokrastynacji i to właśnie on sprawia, że odkładamy z ruszeniem pisania pracy dyplomowej, ćwiczeniami etc. To ból, strach, niepewność. Działania kaizen nie bez przyczyny są takie małe, a czasem mikroskopijne. Gdy stajemy przed perspektywą zrobienia czegoś nieważnego, banalnego, trwającego kilka minut nasz mózg nawet nie ma szans zaprotestować. To będzie zrobione, bo to jest bardziej niż wykonalne -> to jest proste.

Sztuką jest więc tak podzielić sobie pracę, rozpocząć od tak małych działań, by robić. Nie zastanawiać się, ale po prostu działać.

Sama uwielbiam patrzeć na czas w kontekście kaizen. Te małe kroki wydają się śmieszne, ale czas przecież i tak upływa. Co będzie lepszym rozwiązaniem: wyśmiać kaizen i nie robić nic przez tydzień czy przez siedem dni, codziennie poświęcić na sprzątanie 10 minut? W drugim przypadku, po upływie tygodnia będziemy mieć pokój posprzątany o 70 minut bardziej niż w pierwszym, w którym nie dokona się kompletnie żadna zmiana.

Kaizen w stylu

Absolutnie nie mam zamiaru zagłębiać się w tym wpisie jeszcze bardziej w kaizen, zachęcam do sięgnięcia po książkę. Biorę tylko te dwie najważniejsze rzeczy – jak najmniejszy pierwszy krok i ciągłą zmianę wchodzącą w nawyk i już podaję Wam kilka pomysłów jak wykorzystać to w kontekście stylu.

Jak nauczyć się kupowania w second handach?

Iść do dowolnego lumpeksu i przejrzeć od początku do końca tylko jeden drążek z ciuchami.

Zakupy w lumpeksie nie wiążą się absolutnie z żadnymi paranormalnymi predyspozycjami czy siłą charakteru. Nie. Wystarczy tylko odrobina cierpliwości. Wystarczy wejść i skierować się ku dowolnemu wieszakowi, stanąć przy nim i po prostu od lewej do prawej czy od prawej do lewej zebrać się za przeglądanie ubrań. To tak naprawdę nie różni się od kupowania w zwykłym sklepie z odzieżą. Jak słyszę, że ktoś mówi, że nie umie i że on by nie mógł, to mam ochotę powiedzieć: nauczysz się.

Jak pozbyć się z szafy nienoszonych ubrań?

Każdego dnia wziąć dokładnie, ni mniej, ni więcej tylko jedną rzecz i założyć ją.

Jeśli gra, zostawić. Jeśli nie gra, nie ma prawa wrócić do szafy. Pisałam o tej metodzie w tym wpisie. Tak robiłam i doprowadziło to do tego, że teraz jestem jeszcze bardziej skuteczniejsza w oczyszczaniu szafy i posługuję się jeszcze drastyczniejszymi metodami :)

Jak dobrać sobie idealną pomadkę na dzień?

Przy każdej sposobności, będąc w perfumerii lub drogerii malować usta jednym tylko kolorem.

Wychodzić na światło dzienne i oceniać jak się czujemy w danej pomadce. Trzeba koniecznie zapisywać nazwę szminki i odcień i nawet jeśli się sobie w niej nie podobamy, próbować pochodzić w niej dłużej, by ocenić czy warto w ogóle sprawdzać pozostałe kolory tego modelu (zwracać uwagę na trwałość, wygodę noszenia, konsystencję). Proponowałabym zapisywanie swoich uwag obok nazwy lub chociażby zapisanie oceny, np. 6/10. Zdecydowanie będziesz wiedziała, że dana pomadka to ta jedyna, kiedy już na nią trafisz!

Jak wyjść z sytuacji – szafa pełna, a ja nie mam się w co ubrać?

Każdego wieczora przygotowuj sobie ubranie na rano.

Każdego wieczora zmuś się do tego, by w tym zestawie był jakiś element biżuterii lub makijażu (mocna pomadka, kolorowy cień do powiek etc.). Nie zwlekaj nigdy z ubieraniem się na ostatnią chwilę, bo wtedy skończysz w tej samej bluzce i spodniach co zawsze – najłatwiejszych i najbardziej znoszonych. Zaobserwuj swoje najczęstsze wybory i na ich podstawie wyodrębnij uniform.

Podajcie przykłady z Waszego życia w których za pomocą małych kroczków doprowadziłyście do imponującego efektu lub małej zmiany. Jakie macie jeszcze pomysły na małe kroczki pomocne przy budowaniu stylu?

Dziewczyny, jakieś dwa tygodnie temu nakręciłam swój pierwszy filmik na instagramie. Zapraszam do oglądania i obserwowania mnie na insta, będę jeszcze kręcić tego typu video :)