Partnerem tego wpisu jest sklep internetowy z odzieżą i obuwiem Peek & Cloppenburg.

Bardzo nie lubię gotowych list z ubraniami, które każda kobieta powinna mieć w szafie. Ostatnio trafiłam na kilka takich list, nie tylko w magazynach o modzie, ale też na youtube i skłoniło mnie to do rozważań na temat tego, co ja uznaję za uniwersalne. Nie potrafiłabym wskazać, co każda kobieta powinna mieć w szafie, ale potrafiłabym zastanowić się nad tym, co sprawia, że dane ubranie DLA MNIE ma charakter uniwersalny.

Uniwersalność stroju jest dla mnie tożsama z jego wszechstronnością. Uniwersalny strój to taki, który będzie wielofunkcyjny, stosowny dla wielu okolicznościach i opierający się czasowi. Z tego co jednak zauważyłam, najczęściej słowo uniwersalny w kontekście ubioru równa się – dobry dla wszystkich, a więc z łatwością przychodzi tutaj nadawanie spisom rzeczy uniwersalnych takich tytułów jak właśnie „lista rzeczy, które każda kobieta powinna mieć w szafie”. To mnie nie przekonuje, więc skupiając się na uniwersalności ubrań myślę, że te cztery kryteria powinny być spełnione:

  • ponadczasowość ubioru
    O ponadczasowości pisałam w artykule Ponadczasowy styl. Jakie ubrania zawsze będą modne? Jakie ubrania nigdy nie będą „obciachowe”?
  • plastyczność
    Czy łatwo da się włączyć te elementy do większości stylizacji? Czy dzięki dodatkom te ubrania mogą wskoczyć na wyższy poziom?
  • klasyka
    O klasyce napisałam mnóstwo artykułów. Jeśli nie uznajesz czegoś za swój klasyk, trudno byłoby uznać to za coś uniwersalnego. Ja na przykład doskonale rozumiem, że białe sportowe buty pasują do większości rzeczy, ale nic mi po takiej uniwersalności, jeśli mnie samej ona nie służy.

Opcjonalnie czwarte kryterium, dla mnie istotne, ale nie najważniejsze, jeśli chodzi o uniwersalność:

  • prostota
    O prostocie pisałam w artykule Zawsze wybieraj prostotę. Czy to ubranie może być tłem dla innych ubrań? Czy jest zachowawcze?

Uniwersalne ubrania

Zgadzam się z umieszczaniem małej czarnej na takiej liście. Zmieniam buty i dokładam biżuterię i strój w którym idę na zakupy może stać się odpowiedni na wieczorne wyjście. Jednak to tak naprawdę jedyny element, który pojawia się na liście ubrań, które każdy powinien mieć w szafie, a który do mnie przemawia.

Czarne dzwony jeszcze do niedawna nie były na mojej liście zainteresowań, ale teraz nie wyobrażam sobie już bez nich szafy. Jest to tak uniwersalny strój, tak dobrze współgrający z moją sylwetką i wszystkimi górami jakie mam, że ograniczeniem dla niego są praktycznie tylko buty. Do dzwonów najlepiej pasuje obcas i chyba będę skłonna częściej nosić buty na podwyższeniu niż zrezygnować z tego fasonu spodni. Rozszerzane nogawki w spodniach o czarnym kolorze wcale nie kojarzą się mocno z latami 60. czy 70. i mogą być bez problemu stylizowane na elegancko.

W golfach nie czuję się źle jak niektórzy, za to zawsze czuje się bardziej „ogarnięta” niż w zwykłym swetrze czy bluzce. Czarny golf w moim odczuciu pasuje nie do większości rzeczy, a wręcz do wszystkiego. Jest to najbardziej uniwersalna rzecz w mojej szafie.

sukienka Boss Casual, golf Comma, spódnica Christian Berg Women, jeansy Dr Denim, kardigan Joseph Janard 

O tym elemencie nie zawsze myślałam w kategorii uniwersalność, ale jednak zawsze go miałam. Zwyczajna, czarna spódnica, która latem jest na porządku dziennym. Nie obcisła, tylko delikatnie rozszerzana, lekka, czasem nawet zwiewna. Pasuje fajnie do ciężkich gór, typu bluza, gruby sweter, ale dobrze też łączy się z dopasowaną koszulką i golfem. Super do botków i sandałów. Zdecydowanie przydałaby mi się taka najbardziej podstawowa wersja tej spódnicy, bo moja ma wiązanie w talii.

Do kardigana przekonałam się niedawno, kiedy kupiłam sobie wełniany sweter w second handzie. Nie wiem jak to było bez niego. Nakładasz na siebie, gdy jest zimno i nagle cała stylówka jest taka przytulna i miła. Można kombinować – na koszulę, na t-shirt, do skórzanych legginsów, do sztruksów, do bardzo eleganckich spodni. Moje odkrycie :)

Nieuniwersalne ubrania

Te ubrania pojawiają się na większości list i chociaż je sama bardzo lubię, to nie uważam ich za uniwersalne.

Trencz z nich wszystkich jest mi najbliższy, ale przez to, że po zimie praktycznie z dnia na dzień robi się na niego za ciepło, zauważyłam, że coraz rzadziej go noszę (a mam trzy trencze: zielony, granatowy i czarny), więc to raczej moje dziwne odczuwanie temperatur ma tu wpływ na postrzeganie tego ubrania.

Marynarka jest tak eleganckim strojem, że nie wyobrażam jej sobie w wersji codziennej. Dla mnie założenie marynarki coś oznacza: spotkanie, pracę, większe wyjście (mam w głowie dość ograniczoną ilość funkcji dla tego ubrania, choć w zeszłym roku i tak ją rozszerzyłam).

Białą koszulę mam jeszcze do przepracowania, coś mi się zdaje, że rokuje :) Nie jest to nigdy mój pierwszy wybór i znowu – tak jak w przypadku marynarki, noszę ją zwykle „na elegancko”. Takie moje największe niezrozumienie, jeśli chodzi o ten element garderoby, wiąże się z tym, że wcale nie uważam go za wygodny. Czasami w komentarzach piszecie o tym, że w golfach czujecie się niekomfortowo, a ja takie odczucia mam co do koszul.

koszula Esprit Collection, trencz Lauren Ralph Lauren, koszulka Montego, marynarka Review

No i jeszcze biały t-shirt, który jest wymieniany na każdej liście jako podstawa każdej garderoby i element, który można ze wszystkim połączyć. Dla mnie biały t-shirt jest w negatywnym sensie zbyt podstawowy, prawie zbyt bieliźniany i za każdym razem, gdy widzę go ładnie zaaranżowanego np. z delikatną biżuterią, jasnymi jeansami, ładnym makijażem czuję, że czegoś i tak brakuje.

Znacie doskonale moje zdanie – w stylu należy być egocentrykiem. To, że coś zostało uznane przez kogokolwiek za uniwersalne, to dla mnie i dla Ciebie nic nie znaczy. Ważne co Ty widzisz jako to najbardziej plastyczne, praktyczne, ponadczasowe.

Jakie jest najbardziej uniwersalne ubranie w Twojej szafie?