Jak zawsze chciałabym Was skłonić do przemyśleń, ale tym razem też dać trochę nadziei tym, którzy myślą, że do znalezienia swojego stylu trzeba się „zabierać”. Dzisiaj będzie o idealnym punkcie startowym do szukania stylu, którego wcale nie trzeba ustalać, bo on po prostu JEST.
Żeby dojść do satysfakcji ze swojego stylu, warto przejść przez kilka etapów i pewne rzeczy sobie gruntownie przemyśleć. Porządkuję to w swojej książce Warsztaty Stylu, gdzie przeprowadzam czytelnika przez te poszczególne etapy – składniki stylu i skłaniam do refleksji nad sobą i tym w jakim stopniu trzeba jeszcze popracować nad danym składnikiem. Ale chcę Ci powiedzieć jasno – tak jak tu siedzisz, stoisz, leżysz – możesz zacząć już teraz, w tym momencie i możesz to zrobić dwojako: na szybko lub z odrobiną wysiłku myślowego :) Co ciekawe, obie te drogi powinny doprowadzić do podobnego rozwiązania kwestii punktu startowego. Przeanalizujmy.
To będzie dobre ćwiczenie również dla tych, którzy są z siebie zadowoleni. Nie ważne na jakim etapie jesteś ze swoim stylem, spróbuj przemyśleć kwestię startu razem ze mną. Twój start różni się od startu osoby, która jeszcze nic ze stylem nie robiła, tylko tym, że będzie prawdopodobnie lepiej dopracowany, na trochę wyższym poziomie, ale pamiętaj, że zawsze może być lepiej, zawsze coś można uatrakcyjnić.
Dłuższa droga
Myślami zagłąb się w swoją szafę i wybierz z niej taki strój, który będziesz na sobie miała najczęściej, ale który nie jest strojem na ściśle wyznaczoną okazję. Czyli nie chodzi o strój do pracy, o strój po domu, o piżamę, o strój na czyjeś wesele, o strój na randkę itd.
Chodzi o taki strój, który wybierzesz, bo na przykład:
- musisz na szybko wyjść po coś do apteki
- musisz się przebrać na 5 minut przed wyjściem, bo zaczęło padać
- musisz wyjść z domu wiedząc, że czeka Cię bardzo intensywny dzień, dużo chodzenia, autobus, szybkie spotkanie z kimś, lekarz itd.
- musisz wyjść z domu bardzo wcześnie rano, jeszcze wcześniej niż zazwyczaj do pracy czy do szkoły
- musisz wyjść z domu już teraz, ktoś czeka na Ciebie przed domem.
Jaki wymyślisz sobie zestaw i jakie kryterium będzie tu dla Ciebie najistotniejsze?
Ja mogę bez wahania powiedzieć, że to, co ja bym wybrała, musiałoby być wygodne, ciepłe, czarne, proste i dające się łatwo przekształcić za pomocą dodatków. Na pewno byłaby to czarna dopasowana bluzka, czarne spodnie, moje najwygodniejsze botki, czarny płaszcz, pojemna torebka i jakiś element biżuterii. Myślenie o tym nie zajęłoby mi dużo czasu, ponieważ te kryteria wyboru, które wymieniłam są jakby obecne ze mną przez lata i dla mnie bardzo ważne. Ale pewnie ktoś, kto nad stylem się nie zastanawia, musiałby poświęcić więcej czasu na ułożenie sobie takiego teoretycznego zestawu.
Krótsza droga
Krótsza droga jest praktycznie identyczna, ale musisz tu być bardziej ze sobą szczera, nie możesz się oszukiwać. Odpowiedz na pytanie: co masz na sobie najczęściej, kiedy nie jesteś w pracy, ale nie jesteś też w domu i nie szykujesz się na żadną konkretną okazję? Co założyłaś ostatnio:
- gdy na szybko wyszłaś po coś do apteki
- gdy przebrałaś się na 5 minut przed wyjściem, bo zaczęło padać
- gdy wychodziłaś z domu wiedząc, że czeka cię bardzo intensywny dzień, dużo chodzenia, autobus, szybkie spotkanie z kimś, lekarz itd.
- gdy wychodziłaś z domu bardzo wcześnie rano, jeszcze wcześniej niż zazwyczaj do pracy czy do szkoły
- gdy wychodziłaś z domu na szybko, bo ktoś czekał na Ciebie?

Surprise, surprise. Ja mam tu bardzo podobną odpowiedź do tej z dłuższej drogi. Wczoraj na pięć minut przed wyjazdem nad morze się przebrałam, bo zaczęło padać. I instynktownie sięgnęłam po czarną bluzkę i spodnie, a na grzbiet założyłam płaszczyk z kapturem do którego nie pałam miłością, ale akurat nie chciałam brać czapki i parasolki, bo było ciepło. I surprise, surprise, jak odprowadzam Zosię do przedszkola to wyglądam też tak, zmieniam tylko płaszcze i czasem chustkę na wełniany szalik.
I to jest moje życie, to jest moja baza do tego, żeby zmieniać tylko biżuterię i dodawać sobie punktów makijażem – to jest mój prawdziwy punkt startowy. I Twój również. Jeśli masz od czegokolwiek zaczynać to od tego właśnie. Tutaj możesz rozbić sobie każdy z elementów stroju na czynniki pierwsze i zacząć myśleć o najlepszej możliwie jego wersji.
Ja ze swoich elementów jestem zadowolona, ale tylko ten płaszcz mnie niepokoi, bo nie podoba mi się zbytnio :) Mam tyle płaszczy, ale tylko jeden z kapturem i to oczywiście ten najgorszy. Więc to jest do poprawki. Ale reszta super.
To jest Twój start. Ten najwygodniejszy, ten najbezpieczniejszy, ten najczęstszy strój po który sięgasz na szybko! Pracuj na tym i pracuj nad tym. Pracuj, żeby to był nie tylko uniform, ale również i standard. To jest najważniejsze, to się liczy bardziej niż sukienka na koncert, koszula do pracy, strój po domu czy piżama. Ten jeden najmniej wyjściowy, ale zarazem najczęściej wyjściowy komplet to jesteś Ty.
Proszę Cię zaakceptuj to, że w takim najszybszym wyborze odbija się cały Twój styl. Nie dołuj się tym, tylko od tego zacznij. Jeśli coś Ci się nie podoba, zacznij zmieniać, ale pilnuj tego, by najważniejsze dla Ciebie kryterium wyboru było na niezmiennym poziomie – sądzę, że dla większości z nas tym kryterium przy szybkim ubieraniu się jest po prostu wygoda.
A więc Wasze zadanie w komentarzach. Opisać jak wygląda Wasz punkt startowy, co widzicie w nim do poprawy (przynajmniej jedną rzecz).
Chciałabym napisać coś innego, ale… dżinsy (ostatnio jasnoniebieskie), wygodne sztybleto-botki, długa kurtka puchowa/długi szary płaszcz tomboy, czapka jakakolwiek, szalik/chusta (nie mam modnych kominów itp.), bluzka jakakolwiek, bo i tak nie widać, brak makijażu, bo nie mam czasu i po co mi on… Także raczej wyglądam wiecznie jak hockey/soccer mum…
Do poprawy… Chyba bardziej eleganckie buty i postawienie na płaszcz zamiast kurtki zmieniłoby to na styl typu poranna nonszalancja
U mnie te dwie rzeczy: kurtka zamieniona na płaszcz i rezygnacja z butów sportowych bardzo dużo dały :)
u mnie jeansy zależy od pory roku od jasnych po czarne, do tego ciemny sweterek(granat, czarny lub szrości, gdy ciepło jest to bluzka, koszula, kolorowa lub biała ewentualnie czarna, do tego płaszcz bardziej sportowy ale z pazurem ostatnio kupilam sobie super w kratę z czerwonymi i granatowymi dodatkami i właśnie jego zakładam najczęściej na szybko ale również mam klasyczne szary i czarny. Buty sztyblety lub botki sznurowane za kostkę. Również wychodzę z psem na spacery wtedy jest to z reguły dres kurtka z kapturem i adidasy lub wygodne zimą emu. Bez makijażu jedyna biżuteria długi łańcuszek z zawieszką i zegarek, na spacer z psem bez biżuterii. Do pracy jeśli wyjeżdżam na spotkania to jeansy zamieniam na bardziej eleganckie spodnie z materiału, wełny itp zakładam czasami żakiet lub marynarkę i teraz jak zminimalzować szafę i odnaleźć swój styl skoro mam trzy formy ubiorów 1 ten na szybko czyli załatwić coś na mieście, 2 po domu i spacery z psem i 3 bardziej formalny i klasyczny masakra( ten 3 bardzo rzadki bo pracuję w domu i spotkania biznesowe są bardzo rzadko 2 góra 3 razy do roku)
Moj zestawy to luźna koszula z wiskozy, jasnoniebieskie jeansy i newbalansy jeśli byloby w miarę ciepło lub czarne płaskie sztyblety jeśli byloby zimno do tego na wierzch kurtka skorzana w lososiowym kolorze lub kurtka puchowa.
do poprawy na pewno koszule mogłyby być lepszej jakości/lepiej skrojone, więcej biżuterii (jakiś wyrazisty ale bez przesady naszyjnik), i moze zamiast newbalancow ktore juz przezyly zbyt wiele by być wyjściowymi białe conversy?
Białe conversy prawdopodobnie szybko stracą tę świeżość nowości, ale pierwsze tygodnie będą super wyglądały! A myślałaś o sobie w okfordkach?
Bardzo ciekawe ćwiczenie. Jak na dłoni pokazało mi słabe i mocne strony moich ubrań.
Na plus jest u mnie standard wiosenno – letni: sukienka lub spódnica i t-shirt. Do tego zamszowa ramoneska lub któryś z płaszczy, a w tej chwili wszystkie są moje ulubione.
Standard jesienno-zimowy z kolei to spodnie, i tu sobie uświadomiłam że głównie sięgam po jedna parę z dzianiny dresowej , która wcale na dresy nie wygląda https://www.housebrand.com/pl/pl/ona/kolekcja/spodnie/uk052-57x/fabric-joggers
Do tego bawełniana bluzka i płaszcz.
Zdałam sobie sprawę, że bardzo mało uwagi przykładam do tego uniform zimowego, nosząc w kółko jedne spodnie i 3 znoszone bluzki. Stąd zaskakujący wniosek, przy okazji wizyty w galerii muszę poszukać zwykłych spodni i bluzek a nie dwudziestej sukienki do pracy.
Myślę że takie zakupy sprawią Ci dużo więcej satysfakcji niż ta kolejna sukienka!
Mario, ja do apteki zakładam cokolwiek. Czasem kurtkę mojego chłopaka. To tak nie funkcjonuje. Nie zgadzam się z Tobą, jeśli chodzi o Twoje wskazówki dotyczące szukania swojego stylu. Nie ma u Ciebie metody. A raczej są. Dziesiątki, można się pogubić i zwariować. Nie ma wskazówek, kto w czym dobrze może wyglądać. Pisałaś kiedyś na blogu, żeby zawsze wybierać prostotę. Mam koleżankę, która w prostych klasycznych ubraniach wygląda jak wyprasowana pani z biura i odbiera sobie 80% urody. Po wielu złych zakupach i mnóstwie wyrzuconych pieniędzy, posłuchałam wytycznych wg metody Kibbe, której nie lubisz (wiem :)) Działa na serio. Przynajmniej u mnie. Plus jakość, która jest dla mnie pierwszą i bezdyskusyjną wytyczną przy zakupach. Ale to tak tylko mówię :) Chodzi mi o to, że choć czytam Twojego bloga regularnie i wiele się nauczyłam oraz zdobyłam mnóstwo inspiracji, zwracam uwagę, czego trochę mi tu brak. Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję za miłe słowa. Dla każdego czym innym jest prostota i z tego względu nie boję się propagować myśli, żeby ubierać się na początku prosto (po swojemu prosto oczywiście) i potem naturalnie dokładać charakterystycznych elementów. Prostotę też można zoptymalizować. Myślę że w książce dość czytelnie zebrałam wszystko w całość, nie ukrywam i nie czaruję, że to jest łatwe i można zawrzeć to w jednym krótkim schemacie, ale na pewno przepracowanie stylu i tych wszystkich jego komponentów będzie miało pozytywny wpływ na wygląd :)
Hmm… kolorowa bawelniana bluzka, luźna, ciemne dzinsy albo jednolita spodnica, ciekawy zegarek, botki, wielka kurtka z kapturem, sprany plecak. Ten plecak mi nie pasuje, noszę je z konieczności, ale wolałabym pozbyć się wszystkich sportowych elementów.
Ja tylko na swoim przykładzie mogę potwierdzić, że taka rezygnacja ze sportu dużo daje :) I zmusza też (w pozytywnym sensie) do poszukiwania solidnych zamienników.
Jeśli chodzi o plecak, to polecam jakiś elegancki skórzany – dla mnie to był strzał w dziesiątkę, długo szukałam właściwego, ale udało się i jestem bardzo zadowolona, bo nie muszę już wybierać między estetyką a wygodą i troską o kręgosłup :)
Mario, jesteś genialna. Od paru lat czytam Twojego bloga i, nareszcie, w ogromnej mierze dzięki Tobie, uwielbiam moment kiedy rano/ po południu/ zawsze otwieram swoją szafę i mogę prawie na oślep brać górę i dół i będzie okej. Dziękuję też za Twoją książkę – nadal do niej wracam.
A mój punkt startowy? Jeansy, proste, wąskie, granatowe bez przetarć a do tego kaszmirowy lub wełniany sweter w granatowo/białe paski lub grubszy t-shirt w … granatowo/białe paski. Kurtka i płaskie botki też granatowe. Ogromy szal i czapka w kolorze fuksji. Granatowy plecak. Kolczyki duże srebrne koła, duży zegarek, obrączka +1 pierścionek- duży, srebrny. Do poprawy: rękawiczki, bo mam tylko czarne:-)
Aha, mam 52 lata noszę rozmiar 46 i jestem bright winter.
Serdecznie pozdrawiam Basia
Basiu, dziękuję serdecznie za te miłe słowa. Ten punkt startowy wydaje się wspaniały i spójny!
Sweter/ golf, wełniana spódnica ołówek do kolan (kupiłam dwie takie same, granatowe, w Tatuum), grube rajstopy, płaszcz lub puchówka, długie buty do kolan na płaskim obcasie. Komplet z COS czapka/ szalik (prezent choinkowy i wielkie love).
Do poprawy – szukam czegoś, co zastąpiłoby moją cieplutką puchówkę, miałam nadzieję, że płaszcz z alpaki załatwi sprawę, ale przy braku samochodu jednak jest rześko.
hej, polecam takie cienkie puchowki „pod spod”, ktore potem mozesz sciagnac i zwinac do woreczka wielkosci malutkiej parasolki, tylko miekkiej wiec zmiesci sie do torebki. Sprawdza sie rewelacyjnie! Czasem nawet rezygnuje ze swetra i tylko koszule zakaldam czy bluzke i daja rade!
Dzięki bardzo za podpowiedź! Czytałam o dziewczynach noszących puchówkę pod płaszcze (np. we Francji), ale cały czas nie ogarniałam mozgiem, że puchówka może być aż tak cienka i dać się zwijać.
Rozumiem, że chodzi o kurtki puchowe Xlight/ kupuje się je w sklepach sportowych?
kupiłam ostatnio w Uniqlo i będę próbowała własnie nosić pod płaszcz :)
https://www.uniqlo.com/us/en/women-ultra-light-down-jacket-418085.html?dwvar_418085_color=COL62&cgid=women-ultra-light-down-collection#seamless=&start=3&cgid=women-ultra-light-down-collection
można też spróbować z kamizelkami: https://www.uniqlo.com/us/en/women-ultra-light-down-vest-400710.html?dwvar_400710_color=COL09&cgid=women-ultra-light-down-collection#seamless=&start=2&cgid=women-ultra-light-down-collection
chodzi mi o takie male kurteczki, w stylu troche klasycznego chanelowskiego zakieciku, one teraz sa wszedzie. Moja nastoletnia corka ma ze Stradiwariusa, starsza z H&M, mama z Zalando… Cala rodzina sie grzeje:) i nie tylko, bo tez warstwa wiatroodporna :)
ww.tatuum.com/pl/plaszcze-i-kurtki/51125-marika.html#/rozmiar-34/kolor-rozowy
cos w tym stylu, tylko ja osobiscie wolalabym bez kaptra, ale to kwestia preferencji.
Ewa, faktycznie we Francji bardzo modne są te puchówki z Uniqlo. Zimy są tu łagodne, przynajmniej w stolicy więc rzadko kto chodzi na co dzień w puchówce, za to jak temperatura spadnie to te leciutkie kamizelki zmieszczą się pod każdy płaszcz i dogrzeją na te kilka chłodniejszych dni. Ja mam taką w jasnoróżowym odcieniu (dla mnie to neutral) i super mi dogrzewa płaszcze. Jak mi za ciepło, to zwijam i noszę w kieszeni lub torebce.
Dziekuję Wam wszystkim bardzo za podpowiedzi! Chyba poszukam czegos takiego, zależałoby mi tylko na braku kołnierza – pokombinuję!
Wow, ale to naprawdę nie jest za gorąco wtedy? Bo puchówka to chyba grzanie na jeszcze większym poziomie niż sweter!
E nie, wszystko zależy od kombinacji warstw. Mam awaryjną minikurteczkę z benettona, w fasonie krótkiego żakietu, bez kaptura – wiosną/jesienią noszę jako okrycie wierzchnie, a zimą (jeśli mróz) zdarza mi się zakładać ją pod szeroki płaszcz. Sytuacja idealna: mogę przy ciele mieć coś lekkiego, zamiast grubego swetra, a pod płaszcz nic nie zawiewa. I do tego w tym sezonie się okazało, że noszenie dwóch okryć wierzchnich jest en vogue :)))
To zależy jakim zmarzlakiem się jestDla mnie jest idealnie,a ponieważ kurteczka jest taka przylegająca chroni też przed ewentualnymi podmuchami
Ja też korzystam z tego patentu ;) Cieniutka puchówka pod płaszcz i jest i ciepło i elegancko. A puchówkę można zwinąć w mały woreczek jak zrobi się nagle za ciepło, genialne rozwiązanie!
Sukienka, sukienka, sukienka. W kolano, z rękawem, chętnie rozkloszowana, niewydekoltowana. Jednolira lub w spokojny wzór. Na to sweterek, kardigan, żakiet lub płaszcz.
A nie mam takich sukienek :(
Witaj w klubie! Takie sukienki, tylko granatowe i raczej wąskie to mój najukochańszy strój, niech żyje porządny dżersej! Wyglądam jak człowiek , czuję się jak w dresiku :)
Jest na to rada! Nauczyć się szyć. Takie sukienki nie są trudne do szycia i mogłabyś mieć ich całą szafę.
Kapitalny tekst, w samo sedno! „…najczęściej wyjściowy komplet to jesteś Ty.” Jesteś Mario genialna :-) No cóż- u mnie to jeansy, mokasyny lub botki, bluzka lub sweter w paski, parka i skórzana torba; kolczyki i zegarek; świeże włosy, lekki makijaż i ok- to jestem ja i dobrze mi z tym ;-) Pozdrawiam!
Dziękuję bardzo Olu, strasznie się cieszę, że ten wniosek Ci się tak spodobał!
Mój punkt startowy to granatowa sukienka z dżerseju, wąpop, praktycznie zawsze i na każdą okazję , od rozmowy kwalifikacyjnej przez pogrzeb do spaceru z psem. Botki na niziutkim klocku/baleriny/niskie kalosze jak idę z psem, długa puchówka/płaszcz/parka przeciwdeszczowa, małe wkręty, kucyk, podkład, tusz, torebka przez ramię. Do poprawy włosy- chciałabym mieć jakąś fryzurę, może grzywkę, może częściej rozpuszczone. Chcialabym też częściej nosić transparentne rajty do tego, cieliste lub czarne, kwestia jest taka, że nie zawsze mam ad hoc ogolone nogi ;) czyli ja ogólniej chciałabym bardziej dbać o siebie swoje ciało, bo z ciuchów jestem zadowolona. Aha, a jednak: latem jestem bezbronna, nie umiem się ubrać latem, ani na okazję , ani do apteki… To właśnie jeden z celi na ten rok.
Ooo, to ja też jestem z tych zimowych, wolę się ubierać zimą niż latem :)
Tej zimy: materiałowe zwężane spodnie (szare/czarne), swobodnie dopasowana bluzka z golfem (biała, czarna, granatowa, granatowa w paski). Z biżuterii delikatny złoty łańcuszek, który noszę codziennie. Czarne skórzane botki albo sztyblety, czarna skórzana torba. Granatowy/camelowy płaszcz. Do poprawy: jakość szalika i rękawiczek na wełniane i skórzane. Generalnie jestem zadowolona z tego podstawowego zestawu :)
Suuuper, Agata teraz jest najlepszy czas na zakup rękawiczek i szalika dobrej jakości!
Na teraz na pewno ciemna baza: np. ciemnoczerwony sweter, granatowe lub czarne getry, czarne trapery. Na wiosnę i lato… no właśnie to jest punkt do wypracowania w tym roku☺.
Całą prawda: najmniej wyjściowy, a najczęściej wyjściowy! Przejmujemy się stylizacją na imprezę, wesele, „wyjście”, a codzienną siebie zaniedbujemy. Najbardziej to odczuwam zimą, bazę mam ok, najczęściej cała w granacie, czasami fuksja w dodatkach, podobnie jak Basia powyżej, ale często „niechcemisie” pomalować, wyciągnąć inny komplet czapka/rękawiczki, zmienić szal tylko pomykam w kapturze…No ale beznadziejnie nie jest: u mnie podstawa to jeansy granatowe, różowy lub niebieski sweter (zimą łaknę koloru), kurtka parka długa granatowa z czarnym futerkiem lub cieńsza ortalionowa tez w granacie. Fuksjowa lub granatowa torebka, granatowe sztyblety. Na „wyjścowe wyjście” mam ciemnozielony krótki płaszcz i tu zawsze się głowię z dodatkami, bo mi się granat nie za bardzo komponuje tylko lepiej czarny, a to znowu za ciemno…i tu bym chciał poprawić, coś dokupić, żeby szybko w wersji zielonej wystąpić;)
Kass kiedy nosiłam zielony płaszczyk to najbardziej pasowały mi dodatki w brązach. Kiedy dostalam granatowe rękawiczki nie pasowały mi tez, a z czarnym mialam wrazenie, ze ta zielen jakas płaska się robi.
Przyznaję, że nie znosiłam kiedyś zieleni i brązu razem, a teraz od kilku dni trochę z przypadku pomykam w brązowej torebce i zielonym płaszczu i jednak zmieniam zdanie, bo to wygląda naprawdę dobrze.
Ciemna zieleń wygląda pięknie z czerwienią, spróbuj w dodatkach;)
Mam dwie wersje, tak jak uniformu.
1. Jeśli potrzebne jest okrycie wierzchnie, są to czarne, proste jeansy, sweter bawełniany lub kaszmirowy, sztyblety/ sznurowane półbuty, długa kurtka lub płaszcz ( wełniany albo trencz), szalik.
2. Latem sukienka, rozkloszowana, za kolano, z rękawami 3/4. Sandały na koturnach. Latem w ogóle nie chodzę w spodniach.
Zestaw z sukienką też bywa w pozostałe pory roku, wtedy do niej grube rajstopy, kozaki lub półbuty, płaszcz.
U mnie podobnie wygodne spodnie : wąskie dzinsy albo czarne z innego materiału, ulubiony miękki sweter, najlepiej kaszmir czy merynos, tylko u mnie to malinowa czewieñ, fuksja czy mullberry, botki na obcasie 4-5cm, czarny płaszcz z kapturem, czerwony szalik. I duza torba. I w zaleznosci od potrzeb, albo chce sie wtopic w tlum wiec bawelniana czapka w twarzowym kolorze albo czerwone botki i filcowy kapelusz, jak sie lepiej czuje i pewniej siebie. Nie bardzo rozumiem roznice standard a uniform…
Doczytałam uniform i standard. Czyli powyzej powinna byc wersja bez kapelusza i czerwonych butkőw chyba. Dodam jeszcze ze nawet po bagiety o 7 rano ide umalowana – podklad, roz, puder, korektor, brwi i podkreslone oczy. W kryzysie typu choroba czy bardozo wczesny lot lub pociąg, to tylko tusz na rzęsach, ale na codzien to to jest i eyeliner, i modelowanie cieniami. Moze to jest śmieszne, ale tak juz mam, to taka moja strefa komfortu. Moze po porodzie przejde znow na krem bb i tylko tusz (bo nikt nie moze plakac ani czego chciec jak manipuluje eyelinerem;) tym razem obiecuję sobie nie zapominac o brwiach (zdjęcia mowia ze to byl błąd). A co do poprawy? Zimą pastowac częściej buty;) I przemyslec c2y czapka i szal naprawde pasują kolorystycznie.
Ten zestaw brzmi fantastycznie! Jest prosty, ale charakterystyczny. Widać że świetnie go dopracowałaś.
Mario, co myślisz o tej torebeczce https://www.limango.pl/shop/detail?prodid=7146139&cid=39729&page=3&utm_campaign=20190114&utm_content=39729_now&utm_medium=newsletter&utm_source=limango&utm_term=25134 ? Właśnie ją zamówiłam i wyobrażam sobie duet z czarną sukienką z subtelną kryzą… Gdybyś skądś kojarzyła taką sukienkę to proszę podpowiedz:)
To połączenie może być ciekawe, ale torebunia strasznie malutka, jakoś do mnie nie przemawia, choć wiem że by Ci się na pewno udało wyglądać super!!!
Mario, czy Twój blog przestał obsługiwać RSS? Zawsze na blogi wchodzę przez feedly i zauwazyłam, że od dłuższego czasu nie pokazują się aktualizacje Twoich wpisów a nawet już nie wyszukuje twojego bloga.
Olu, dziękuję Ci za zwrócenie uwagi na to. Będzie to zrobione na dniach!
Jest już naprawione, jeszcze raz dziękuję.
Proste dżinsy+ bluzka Marie Zelie granatowa+ wełniany prosty sweter COS + srebrny zegarek, ostanio właśnie sobie uświadomiłam, że to jest mój szybko- wyskokowo-bezpieczny zestaw. :)
Na zimę- Dresowa lub koszulowa tunika bawełniane legginsy, buty ze skóry licowej botki sztyblet, trapery lub kozaki, kurtka przed kolano, czapka najzwyklejsza, szalik
Na wiosne/ jesien – bluzka z dlugim rękawem, jeansy, buty wiązane lub cienkie sztyblety, chyba ze pada, to trekkingi, płaszcz wełniany lub kurtka puchowa krótka
Na lato – bawełniany tshirt z krótkim rękawem, długie spodnie cienkie lniane lub wiskozowe, sandały balerinki.
U mnie to się zmienia w zależnosci od temperatury, pogody.
Wąskie spodnie, militarna marynarka z pagonami, wysokie botki. Pod spodem czarna koszulka jeśli to zima sweter, na wierzch kurtka z kapturem typu parka. Zamszowa torba na ramię. Kolory: oliwka, karmel, czarny.
Najczęściej ubieram spodnie aksamitne ,welurowe, sztruksowe lub inne wąskie plus golf czarny ,brązowy, ecri, camel.Ale równie często sukienka dzianinowa- zimą ciepła, latem trykotowa .Botki i ciepła , długa ,puchowa kurtka z kapturem.Muszę popracować nad biżuterią.Mam dużo pięknych korali z kamieni pół szlachetnych i szlachetnych, fajne zegarki,kolczyki, ale nie zawsze chce mi się coś zakładać.Wydaje mi się, ze będąc po 50-tce korale są ok.Co myślicie?
Korale są zawsze ok! Dobra biżuteria nie ma metryki, tak mi się wydaje – o ile pasuje do użytkownika, jego stylu i charakteru, no i ma jakość, która się broni (czyli nie trąci tandetą, nie udaje bardziej wypasionej niż jest itd.). Nosiłam korale w liceum, noszę po 30, czasem podmieniam na duży łańcuch albo sznurkową kolię. Wszystko zależy od nastroju i stroju :) Od zegarków jestem uzależniona (jak radziecki żołnierz, mam chyba z 8), podobnie jak od pierścionków (czuję się bez nich półnaga). Ale wszystko zaczynało się od treningu – żeby mi się zechciało pomyśleć, poszukać, dopasować. Po selekcji okazało się, że kolekcja jest całkiem spójna i ciekawa, i teraz czasem mi się zdarza, w ramach rozrywki, zasiąść nad paterą z pierścionkami, żeby powymyślać nowe kombinacje (po dwa na palec, po trzy na dłoń itd.). Czysta przyjemność!
Wąskie dżinsy (jasne niebieskie, szare lub czarne), koszulka biała lub czarna, a na to szary duży sweter nie zapinany. Do tego sztybleto- botki czarne i kurtka w butelkowej zieleni z kapturem. Do tego wielki szal i szara czapa. W wersji zimowej rzacz jasna. Gdy chcę wyglądać na bardziej elegancką zakładam camelowy płaszcz.
Wersja na cieplejsze dni różni się tym, że preferuję biale trampki i czarną kurtkę (tzw.motocyklówkę).
Wieje nudą…
Koszula dżinsowa, ciemne spodnie obcisłe, elastyczne z wysokim stanem-nie lubię dżinsów, puchówka/lekki płaszczyk, sztyblety/mokasyny-zawsze na płaskim, szeroki szal, brak makijażu, z biżuterii tylko trzy złote pierścionki, stargane wiatrem włosy. Do poprawki – lepsze jakościowo koszule i lepiej układające się włosy;-)
Wlosy rozpuszczone, upiete w kucyk lub koczek
Na głowie obecnie wełniana czapka smerfetka w kolorze antracytowym
Makijaz – podklad, pomada do brwi, tusz, balsam do ust lub czerwona pomadka
Cos na szyję – w tej chwili czarny, duży pleciony szal, pod nim złoty delikatny łancuszek
płaszcz z paskiem w talii (obecnie szary welniany, później beżowy trencz lub miękka, komfortowa ramoneska czarna lub brązowa)
Dzianinowa, taliowana sukienka z kopertowym dekoltem o dlugosci w okolicy kolan, czarna lub granatowa
Obuwie – obecnie czarne skorzane zamszowe kozaki za kolano, później czarne botki, do tego czarne kryjace rajstopy, później zamszowe baletki (czarne :))
Torby – mala, dwukomorowa przez ramie Ochnika lub większy shopper na ramię również tej firmy, obie czarne
Świetny post!
– ciemno granatowe gładkie jeansy (nie widać klaczkow..) i granatowy swetrer,
– brązowe zamszowe sztyblety,
– granatowa kurtka lub coś wełnianego szarego z mała ilością szwów do bioder,
– szal szaro granatowy, czapka szara lub granatowa
– miodowa prostokątna torebka
– mało biżuterii (ciemno granatowe perły w uszach, męski zegarek)
Poprawki i dylematy.
1. Marzy mi się granatowy wełniany płaszcz i 2. torebka Sezane..
https://m.sezane.com/fr/product/collection-hiver/15751-sac-claude?cou_Id=2377
Nosze prostokątna (jest we mnie jakaś surowość) i mam wątpliwość, czy ta wymarzona ma odp kształt.
3. Iść w złoto czy srebro? Kusi mnie złoto w dodatkach (jestem stonowanym latem w duża dawka zimy) i nie potrafię się określić..
4. W dodatkach iść w brąz czy czerń (pasek, pasek zegarka)?
5. Poprawić sylwetkę :)
Do granatów i szarości złoto albo różowe złoto wygląda wyjątkowo ładnie. Ale ja bym się nie przejmowała i miksowała złoto ze srebrem :)
Złote rurki, koszulka z fajnym nadrukiem, albo taka w kolorze benzyny, welurowa marynarka w kolorowe kwiaty/pikowana kurtka w kosmos/wielki sweter z łat w różnych odcieniach brązu zrobiony przez babcie, białe krótkie martensy mono white, granatowa welurowa puchówka do kolan, srebrny turban, miętowy szalik, żarówka na szyi, czarny plecak-teczka, biała kreska na oku. Druga opcja: rurki w pomarańczowo, biało, zielono, czarną postapo grafikę, koszukla w kolorze benzyny/petrolowa welurowa/czarna z nadrukiem ust z których wypadają planety, do tego pomarańczowy żakiet w zebrę dodatki i kurtka bez zmian.
Do poprawy: po pierwsze wyhaftować w końcu to niebo na kurtce bo się zima skończy i tego nie zrobię. Po drugie uprasować wszystkie swoje marynarki i trzymać na wieszaku żeby się nie gniotły tak samo spodnie. Moje najczęstrze wybory podyktowane są tym, że nie muszę w tych zestawach nic prasować, ale moja sytuacja mieszkaniowa od 4 miesięcy jest bardzo dziwna i a to nie mam szafy, a to żelazka a to deski ale do końca tygodnia mam już nadzieję ogarnąć się w tej kwestii i wszystko uprasować. Staram się też sukcesywnie szukać rurek, które pasowałyby do wszytskich moich marynarek, żeby pozbyć się całkiem innych kształtów spdodni, bo poza tym że trzeba je prasować, są dla mnie mniej wygodne i gorzej w nich wyglądam, ale to dalekosiężny plan.
U mnie start to wygodne jeansy, wygodny swetr troche za duzy, wygodne buty sztylety, botki lub eleganckie trampki, i kurtka choc plaszcz na pewno zrobiłby wieksze wrazenie, do poprawy: lepiej wykanczac fajnym dodatkiem bo mam ale nie chce mi sie zakladac
Rozkloszowana jednobarwna spodnica midi + jednobarwny obcisly sweter wkladany tylko na stanik + coś z bizuterii + rozpuszczone wlosy + ciemne jednobarwne buty. Chcialabym do tego wprowadzić jakaś wyrazista innowacje, bo – co tu duzo mówić – ten mój mundurek na zaspanie/ niewyspanie/ katar/ humor typu „mam wszystkiego dość” jest, co prawda, praktyczny i wygodny, ale troche juz mnie znudzil i za bardzo kojarzy mi sie ze stylem „dziewczyny z sasiedztwa”, z którym sie nie identyfikuje. Do poprawy na pewno jakość i stan swetrów.
Fascynuje mnie to, że w większości przypadków przewija się schemat spodnie + sweter, a odpowiedzi są tak różne! To pokazuje, jak bardzo detale decydują o naszym stylu.
U mnie taka podstawa podstaw to również sweter i spodnie (lub top).
Spodnie muszą mieć podwyższoną talię i prostą nogawkę; być wygodne, miękkie i materiałowe – za dżinsami nie przepadam.
Top lekko luźny, wpuszczony w spodnie, zawsze z jakimś ciekawym dodatkiem. Lubuję się w żabotach, falbanach i koronkach, najlepiej delikatnych i w okolicy dekoltu. Mało mam zwykłych, gładkich gór.
Do tego płaskie baleriny, czarny Hamilton Michaela Korsa. Pozłacany zegarek, kolczyki nawiązujące do rokoko lub baroku. Wszystko utrzymane w ciemnych kolorach.
Zawsze mam paznokcie pomalowane na czerwono, makijaż to tusz do rzęs, odrobina różu i szminka.
Bardzo chciałabym częściej nosić spódnice i kusiło mnie, żeby wciągnąć je do tego posta, ale to byłoby okłamywanie samej siebie :D
U mnie też- bez zaskoczenia – sweter i spodnie. Spodnie na ogół rurki ciemne, czarne lub granatowe. T shirt lub golf z długim rękawem, prawie zawsze ciemny, czarny, granatowy, fioletowy, grafitowy. Na to kolorowy kardigan, a na szyję kolorowa jedwabna apaszka. Chyba nie zdarzają mi się dni bez apaszki. Zawsze mam delikatną złotą biżuterię. Kiedy wychodzę z domu zakładam kurtkę puchową granatową lub grafitową. Mam szaro-beżowy płaszcz z COS, ale nosze go rzadko, bo nie ma kaptura, a ja bez kaptura nie potrafię się obyć. Czapkę ostatnio najczęściej noszę granatową, ale mam też camel i czarną. Torba granatowa duża. Buty: czarne oficerki, oxfordy na klocku za kostkę, w wersji sportowej/przeciwdeszczowej martensy za kostkę.
Chciałabym częściej nosić spódnice, ale żeby mi w nich było naprawdę ciepło w zimie muszę mieć 2 pary rajstop lub rajstopy i legginsy i to mnie zniechęca.
W lecie – muszę nauczyć się sięgać po jaśniejsze kolory. Latem noszę więcej spódnic i sukienek, jestem bardziej kolorowa i fantazyjna, częściej zmieniam biżuterię.
Mój zestaw wygląda dość podobnie do Twojego Mario. Czarne wygodne spodnie, czarna bluzka, czarna długa narzutka, płaszcz lub ramoneska, pseudomotocyklowe botki (z nich jestem najmniej zadowolona). Do tego szalik (te się zmieniają, bo wyciągam różne z szafy na półkę przy drzwiach jak mam czas) i jakaś biżuteria. Makijaż mam zwykle ten sam, dość minimalny, tylko z kreskami – jaskółkami na oczach. To ja :D jestem całkiem zadowolona, poza butami, ale kupowanie ich to dla mnie tragedia. Chciałoby się napisać o sukienkach w tym miejscu, ale domyślnie poza upałami jestem w spodniach.
Tak sobie myślę – u mnie to obecnie czarna, elastyczna spódnica mini w prążki i fioletowy golf. W lecie z pewnością sukienka – w biało, niebieskie prążki na ramiączka – taliowana, ale luźna w dole. Teraz też sukienka byłaby pewnie numer jeden – gdybym znalazła coś ciekawego – wygodnego, z długim rękawem, w fajnym kolorze. Niestety, poszukiwania sezonowe skończyły się zakupem niczego… ;)
No to bardzo fajnie, że powtarzają się prążki i nie ma w Twoich zestawach spodni :)
O kurczę, te prążki nieco inne, bo jedne to faktura materiału, inne kolory, ale nie zauważyłam tego sama! ;)
Cóż, spodnie mam aż jedne. Planuje coś zakupić, bo jednak fajnie czasem założyć jeansy na szybko, jednak jakoś ciężko mi się zebrać na polowanie i mierzenie. Te, które mam i tak są zbyt płytkie i tak średnio mi w nich.
Latem jest dobrze – lekko rozkloszowana sukienka do kolan, baletki lub jasne płaskie sandałki ozdobione małymi koralikami, warkocz, krem cc, trochę tuszu, wiśniowa pomadka ochronna (daje lekki kolor), ew. na to dzinsowa kurtka. Tu do poprawy co najwyżej jakość/kolorystyka sukienek i może dodanie różu i przyciemnienie i ogólne ogarnięcie brwi, które sobie często daruję, choć lepiej wyglądam jak są zrobione. Zimą to niestety płaskie buty do kostek, proste dzinsy i bluza z kapturem i do tego krótka kurtka. Nie mam pojęcia co tu bardziej stylowego można dodać, bo nic niesportowego mi tu nie pasuje :/ Może ten makijaż można by bardziej dopracować, jak w wersji letniej, i zadbać, by ubrania wyglądały maksymalnie świeżo i schludnie.
A botki mogłyby być na jakimś masywnym obcasie na przykład. Ja zawsze się lepiej czuję nawet w małym obcasie, niż w płaskich :)
Już kiedyś trafiłam na tego bloga i udało mi sę trochę. Zrobiłam porządek w szafie i wyrzuciłam ubrania „na ppotem ” których nawet nigdy nie załozyłam a które czekały na lepsze czasy. Teraz wszystko jest mniej więcjej z jednej beczki. Czarne wąskie spodnie to klasyk reszta sama się znajduje :)
U mnie takie pytania raczej nic by nie dały.
1. Nie zdarza mi się na szybko wyjść do apteki i mi się nie zdarzy. Apteka na mojej ulicy jest czynna w godzinach, kiedy pracuję, a do następnej i tak muszę dojechać autobusem.
2. Nie przebieram się, jeśli zaczyna padać.
3. Ubrałabym się tak samo, jak bez lekarza.
4. Ubrałabym się i tak tak samo, jak zwykle, bo prasuję wieczorem. Tylko latem wzięłabym jakąś dodatkową warstwę, bo byłoby zimno.
5. To mi się nie zdarza, bo znowu – dojeżdżam autobusem.
Wiesz co Inga, nie do końca chodzi o to, żeby brać to tak dosłownie i pisać że apteka działa w tych godzinach w których masz pracę – no to wtedy pomyśl o tym, że musisz wyjść z domu kupić coś innego lub po prostu wyjść, bo jest jakiś nagły przypadek albo po prostu wyjść, bo masz ochotę na spacer :) Chodzi o ten strój, który nie jest przygotowywany na jakąś okazję. O strój szybki, bez planowania, spontaniczny, ale nie domowy. No bo jeśli nie ma takiego stroju, to by znaczyło, że ubierasz się tylko w ciuchy domowe, ciuchy do pracy, piżamę i te ciuchy na konkretne okazje, co jest możliwe, ale mało prawdopodobne!!! Chodzi o te ciuchy pomiędzy.
Hmm, u mnie to 5 zupełnie innych zestawów…i co z tym począć?
Ale tu jest w sumie tylko możliwość sukienki, góry i spódnicy oraz góry i spodni. To trzy zestawy :) Nie chodzi o to, że te konkretne ciuchy mają się nie powtarzać, tylko o to, by znaleźć wspólne mianowniki. Pytania są pomocnicze. Bardziej uniwersalne pytanie brzmi: gdybyś miała powiedzieć jaki najczęściej strój nosisz nie licząc stroju do pracy/szkoły, stroju domowego, piżamy i strojów na specjalne, planowane okazję, jaki to byłby strój?
no to ja mam ciuchy tylko na takie okazje… Oczywiście nie liczę ciuchów na grzyby/ognisko itp., bo to z moim style niewiele ma wspólnego.
Np. nie przebieram się po pracy, żeby pójść w innych ciuchach na spacer, na zakupy itp.
W moim przypadku, decydującym kryterium w doborze stroju są warunki pogodowe i wygoda. Źle znoszę zarówno wysokie temperatury, jak i bardzo niskie, a do tego znaczną część wolnego czasu spędzam na zewnątrz. W związku z tym, strojem zimowym z wyboru jest kurtka puchowa do bioder (wszelkie płaszcze nie sprawdzają się za kółkiem), bluza z kapturem i czapka. Na czapkę – kaptur od kurtki, wokół szyi – kaptur od bluzy. Spódnica zimą nie wchodzi w grę – najchętniej ocieplane spodnie (niestety, bardzo ciężko takie dostać) a na nogi – skórzane trapery za kostkę na grubej podeszwie. Staram się, by strój był spójny kolorystycznie – zwykle współgra ze sobą czarny, niebieski, granatowy (stałym dodatkiem jest niebieska, kwadratowa torba) i morski.
Latem dla odmiany, najłatwiej uniknąć upału nosząc zwiewne kiecki i spódniczki, sandałki lub płócienne trampki. Nie mam pomysłu, jak ogarnąć ten rozstrzał. Nie zawsze jestem zachwycona stylówką, ale niestety w zderzeniu z aurą powracają sprawdzone zestawy.
Makijaż – tusz do rzęs, lekkie pomadki.
Biżuteria – zawsze ta sama : kolczyki – kółka i mocna bransoletka imitująca łańcuch. Do tego męski, srebrno-niebieski zegarek.
U mnie wyszło jasne jeansy i bialy t-shirt. Na sportowo.
Takie proste, ale zarazem takie inspirujące. Czy jesteś zadowolona ze wszystkich swoich białych t-shirtów i swoich jasnych jeansów? Czy można tu coś „poprawić’?
Ciekawy punkt wyjścia :) Teraz jest zima, więc wyszły mi ciemnoniebieskie spodnie sztruksowe plus bawełniana bluza (niebieska, z haftem na rękawach), czarne skórzane mokasyny (kiedy jest sucho) albo czarne skórzane sztyblety (kiedy jest śnieg), kurtka ocieplana z kapturem albo przeciwdeszczowa, też oczywiście z kapturem plus skórzana torebka-worek, czarna z wielobarwnym przodem :) Do poprawy? Niedawno stwierdziłam, że moja ulubiona ocieplana kurtka bordo jest już cokolwiek zużyta, więc parę dni temu kupiłam sobie ciemnozieloną, ocieplaną, nieprzemakalną, z kapturem. Czyli poprawka już była :D
Wariantem może być zapinany kardigan + T-shirt zamiast bluzy albo inne spodnie, lecz jest to jakaś miara mojego ogarnięcia na dzień powszedni.
Hmmm… problem apteki u mnie odpada (mam na parterze bloku, więc nie mam problemu żeby zbiec tam w dresie :D)
Ale w zasadzie standardem jak muszę być gotowa niespodziewanie w 2 minuty jest dla mnie zawsze sukienka – odpada problem zastanawiania się czy góra pasuje do dołu, czy może nie. W zimie to jakaś ciepła gruba, z golfem (butelkowa zieleń lub szara) do tego szare, zamszowe kozaki za kolano; latem sukienka w marynarskie paseczki i sandałki płaskie, cieliste; w okresach przejściowych to też oczywiście sukienka, a do niej baleriny :) Dla mnie sukienki to też wielka wygoda – żaden pas nie uciska brzucha, co wbrew pozorom, ale np. przy 8 godzinach siedzenia za biurkiem istotna sprawa!
Jeśli mam jeszcze minutę przed wyjściem, to dobieram jakieś bardziej „wymagające” kolczyki, jeśli nie, to kolczyki „wkrętki”. Zawsze do wszystkiego srebrny zegarek. I lecimy!
Kasiu a co z rajstopami? Ja dlatego przestałam nosić na co dzień sukienki w sezonie zimowym i przejściowym, bo mnie rajty wkurzają. Albo ściskają jednak w brzuch, albo zjeżdżają, rolują się na brzuchu, odznaczają pod sukienką….
Oj, to chyba trafiłaś na jakieś pechowe egzemplarze…Polecam czarne, matowe, 100, z HM. Wygodne, trwałe, kryjące. Noszę już któryś rok i niezmiennie jestem zadowolona (jakby co, jest też wersja ciążowa, równie wygodna ;)
Agaffia, wlasnie mam teraz te ciążowki z HiM. W pierwszej ciąży śmigalam glownie w sukienkach i takich rajtach i bylo super, a teraz mnie irytują. Odznaczają się na brzuchu, brrr.. Zdjąc to wieczorem to jak wyzwolenie. Moze powinnam szukac innych materiałow, składu, rozmiaru…
Heh, no to teraz kup nieciążowe ;) Ja już czekam jak wybawienia tego momentu, w którym porzucę legginsowe i rajstopowe opony, podciągane za wysoko – fajnie, fajnie, ale ile można. Od wielu lat kupuję rajstopy w calzedonii i w hm. Zimowe grubsze (są np. takie z kaszmirem), generalnie kryjące, ciemne, matowe – i podkolanówki też. Tylko trzeba swój rozmiar trafić, to chyba najważniejsze.
W zasadzie to dla mnie rajstopy to bardzo wygodna sprawa. I w sumie nigdy nie rozkminiałam czy dany model mi pasuje czy nie, raczej wszystkie są ok. Nie wiem, może kwestia mojej figury, może przyzwyczajenia. Ale zimą noszę czarne, kryjące 100 den, najczęściej z gatty i jest ok. Na większe chłody kupuje rajstopy termiczne (z polarkiem jakby w środku) i te kupują w lidlu :) jest mi w tym cieplej niż w spodniach. Na duże mrozy jeszcze na czas dojazdu do pracy zakładam zakolanówki (imitacja wełny, pewnie akryl, ale kupione sto lat temu, więc nie mam pojęcia z czego). Fakt, próbowałam nosić rajstopy bawełniane, takie jak za dzieciaka się nosiło, bo wydawały mi się fajne i ciepłe, ale zrezygnowałam, bo tutaj faktycznie wkurzały mnie niemiłosiernie! Każdy model z każdej firmy zjeżdżał mi z tyłka! A w okresie wiosennym czy jesiennym to noszę zwykłe rajstopy 15-20 den, cieliste, kupowane w dyskontach (z moich doświadczeń wynika, że mają większą wytrzymałość niż te firmowe).
Może po prostu przetestuj kilka modeli z różnych firm? Bo chyba rozmiarówka rozmiarówce nierówna i może czasem warto sprawdzić rozmiar większe?
No to nie odpuszczę rajtom, będę szukać jakiegoś bardziej miękkiego składu (kaszmir na nogach? mmm). Ja mam często problem z rozmiarem, bo jak to sprzedawczynie miło mówią, jako że mam długie nogi, biorę większy rozmiar, który jednak się zsuwa potem często (ale fakt, że w mniejszych mam krok czasem pod kolanem;). A mówiąc mniej miło, mam krótki stan i lubię jak ta talia mi naprawdę wypada w tali i się nie zsuwa (znaczy w ciąży talia rzecz jasna to sprawa dyskusyjna i przesuwa się pod biust;) Poza tym lubię opiętę sukienki i jak mnie coś przecina nie w talii, to już nie jest niestety to. Szkoda, że rajstop się nie mierzy przed kupnem, jak staników np;)
Ja też rajstop nie trawię i przerzucilam się na pończochy tej zimy. Kaszmir z (chyba) calzedonii do ciepłej sukienki i płaszcza daje radę. Nic się w pasie nie odznacza ani nie dusi – bezcenne :)
Nie odpuszczaj, nie odpuszczaj! Kaszmirowych rajtków nigdy nie testowałam. Ale jak wypróbujesz, to proszę podziel się wrażeniami :) Z tym rozmiarem, to raczej ze swojej strony bardziej polecam przetestowanie większego rozmiaru niż mniejszego. Przynajmniej w moim przypadku tak jest lepiej. Właśnie większe nie zjeżdżają z tyłka (mojego) i mniej odznaczają się pod sukienką, bo pas się nie wcina tak bardzo w ciało. Wiem, że sa tez rajstopy biodrówki, jeśli nie przeszkadza Tobie zakończenie rajstop na takiej wysokości, to też możesz przetestować. U mnie odpadają, bo nie cierpię nic z niskim stanem, ale za to nie przeszkadza mi, jak rajstopy kończą się pod biustem :P Ale fakt, aż tak obcisłych sukienek nie noszę, więc tego nie widać. Powodzenia! :)
prosta sukienka, rękaw 3/4, dekolt szpic albo zakładany, dopasowana w talii, potem lekko rozszerzana, długość kolano, kolor czarny albo granat> prosta dzienna sukienka,
czarne oksfordki,
szal kolor inny,
perełki w uszach,
zegarek,
torba, na spacer mała torebka
jak chłodno lekki płaszczyk albo dłuższy sweterek,
delikatny łańcuszek,
włosy rozpuszczone albo kitka,
skórzane rękawiczki (nawet jak lekko chłodno)
No dobrze, tak sobie czytam o tych zestawach i zastanawiam się czy to aby zawsze dobry punkt wyjścia?
A co jeśli ktoś popełnia błąd już na dzień dobry i idąc tym tropem tylko brnie w złym kierunku?…
Ano właśnie, też miałam taką przekorną myśl… Że ta wersja to wcale nie musi być wersja najbardziej moja, tylko najszybsza, najprostsza, a często – bezrefleksyjna. Zbierałam się kilka razy, żeby dopisać coś o własnej wersji „wychodzenia na szybko”, ale za każdym razem, jak o tym myślałam, to jakoś nie wpadałam w zachwyt na swetrem-spodniami-sztybletami. No ok, wstydu nie ma, ale szałowo to też nie jest. Czasem to wręcz jestem na siebie zła, że nie chciało mi się pomyśleć, czegoś dodać/odjąć, zrobić nowy zestaw itd. W moim przypadku ta metoda prowadzi raczej do rozleniwienia – a tego bym jednak chciała uniknąć.
Obserwując ludzi w autobusie, na ulicy, dochodzę do wniosku że większość nie wychodzi poza etap tego spontonu, wyjątkiem są raczej osoby ubrane w sposób przemyślany, to od razu widać. Brakuje mi tego, bardzo rzadko zdarza mi się zainspirować, częściej raczej przerazić;)
Mam wrażenie, że w tej metodzie chodzi przede wszystkim o spontaniczność, o to, co wybieramy bez długich, starannych przemyśleń, działając trochę odruchowo. No i nie musimy dostosowywać się do żadnego dress code albo nawet nie mogłybyśmy pogodzić sprzeczności (cały dzień poza domem, w pięciu różnych miejscach, nie będę przez 10 godzin latała w nowych szpilkach, chociaż są taakie cudne). Spontaniczność decyzji rzeczywiście dużo mówi o nas samych :) Jasne, że skoro możemy wybierać tylko z tego, co mamy, to ostateczny efekt wcale nie musi nas zadowalać, ale to też jest pewna wskazówka – dlatego Maria napisała o poprawkach.
Mnie w tym zestawieniu wyszło, że największą wagę przywiązuję do połączeń kolorystycznych (a ja lubię kolory, czerń i biel to zdecydowanie za mało) i wygody fasonów, ale też i obuwia. Zupełnie nie wzięłam pod uwagę biżuterii i dodatków, chociaż mam ich sporo i chętnie noszę. Najwyraźniej jednak w tej wersji spontanicznej ozdabianie się zeszło na drugi plan :)
Hm… ja zrozumiałam, że chodzi o szczerość wobec siebie i niewalczenie ze swoimi „comfort dress” (nie wiem czy to istnieje ale rozumiecie;) Wlasnie o tę bezrefleksyjną wersję, jaki mieć styl, kiedy idzie sie po dziecko z przedszkola;) Maria raczej nie jest osobą, która powie CO jest stylowe, tylko doradzi w jaki sposób (nawet nie JAK) być najlepszą wersją siebie. I dlatego też pojawilo sie pytanie: co do poprawy? Wlasnie, zeby w tym autobusie być (może, bo niekoniecznie) raczej inspiracją niż postrachem. Czyli np nie jestes zadowolona ze sportowej bluzy, moze wolalabys dopasowany sweter, albo bluzy uwielbiasz, ale Twoje juz sprane, albo plaszczyk o super kroju ale ściachany, a moze nowy szal czy wprowadzic kolor… Nie chodzi, zeby zawsze sie nosic na szybko i bez refleksji, ale o dobre gotowce pod ręką. Ja to tak rozumiem. Dla mnie podstawą jest kolor, pasujący mi fason, wygoda, jakość – w tej kolejności, W zeszlym sezonie np zrozumiałam, że ja i kolorowe swetry to jedno ale musialam sie pozbyc akrylu, bo bieda sie zrobila z tych moich. A kiedy mam ochote wylezc spoza standardu (np dzisiaj, kiedy juz nie choruje i ide do ludzi na dluzej niz szatania w przedszkolu;) zaloze moze pod sweter koszulową bluzkę, zmienie kolor botków, zamienie czapę na kapelusz i dorzucę dyskretne biżuty. Dalej nie będzie może wow, bo nie mam ochoty robić wow, ale stopień wyżej i jakaś odmiana już jest.
Mój dream zestaw na co dzień teraz :D
1. Dżinsy rurki lub (jeśli sprzyjają okoliczności) poszarpane dżinsy xD
2. Dopasowana bluzka z 3/4 rękawem gładka lub wzorzysta
3. Ciężkie buciory, kowbojki lub desanty, chcę nimi wyprzeć sportowe buty… ale chcę takie super piękne zajefajne botki z szerokim obcasem i platformą, jakieś łańcuchy, nity, ćwieki, żeby takie znaleźć, ach…)
4. Kurtka, na zimę bomberka lub parka, wiosna/jesień – skórzana ramoneska, która jest moja wersją marynarki :D
Jak chcę podnieść standard, to biorę biżu i perfumy, dobieram bardziej dopasowane ubrania.
5. Zegarek, pierścionek i bransoletki :)
Chcę w tym roku sprawić sobie więcej dodatków na co dzień i mixować wzory :D
Moj zestaw na szybko to jeansy, adidasy, pierwsza kurtka z brzegu (puchowa lub parka), torba zakupowa. Portfel do kieszeni. Stylu ni ma
Luźna sukienka, proste buty na klocku, i pojemna torebka – zimą dokładam grube rajstopy, miękkie i ciepłe okrycia wierzchnie (futerko, puchaty sweter, szal) i w drogę. W kieszeni i na ustach mega-trwała matowa pomadka, twarz muśnięta pudrem. Nie jestem zadowolona z fryzury, a raczej jej braku – powinnam stanowczo zrobić „coś” z włosami, żeby dobrze się z nimi czuć, skoro codziennie noszę je na głowie.
Mario, nie jestem zbyt dobrze rozeznana w modzie i stylach. Lubuję się w stonowanych kolorach ziemi, raczej beże, camele, kawa, coś raczej chłodnego, choć czasem cieplejsze elementy też wchodzą w grę. Uwielbiam marynarki, camel owe swetry. Raczej bez wzorów, chyba, że mowa o kraciastej marynarce. Dłuższe beżowe płaszcze, jak czerń, to tylko na spodniach, czy golfie. Jakim konkretnym stylem mogłabym się zainteresować, żeby szukać inspiracji?
W tytule powinno być „Jak zacząć szukać stylu – punkt startowy lub” Jak rozpocząć poszukiwania stylu – punkt startowy „. Poza tytułem wpis wartościowy, jak zwykle ;).
Przyznam, że jestem zaskoczona. Czytam już Twój blog od jakiegoś czasu (w prawdzie wybiórcze wpisy, szczególnie te, które dotyczą w jakiś sposób typów urody, o których również dowiedziałam się z Twojego bloga ;)). Przyznam, że pierwsze o czym pomyślałam, to bluza (nie jestem pewna jaki to kolor, lubię ją nazywać bordową), czarne jeansy, skarpetki w paski, mój ulubiony płaszcz, szara duża torba, botki, ciepły szal (koniecznie), oczywiście makijaż. I jestem w tym momencie zaskoczona, że to już koniec tego początku szukania stylu. Na bluzie coś zbudować?
Ps. mój typ urody to delikatne lato (wiem, skąd ten bordowy w takim razie?!)
dżinsy, bluza, kurtka i sportowe buty, czyli jak 80% społeczeństwa :) to naprawdę nie ma najmniejszego znaczenia, w jakim stroju wyskakujemy do apteki.
Uniform? Coś, co zakładam nie myśląc, co zawsze pasuje?
Zimą: Czarne dopasowane dżinsy bez przetarć i łat, lekko zwężane ku dołowi (ale nie rurki); ciemna koszulka w zieleni, turkusie, błękicie albo czarna; motocyklowe ciemnozielone botki; jeśli sweter – to z szalowym kołnierzem, ciemny morski albo oversize’owy luźny sweter w kolorze czerwonego wina. Na to ciemnozielony albo grafitowy płaszcz w kształcie litery A; błękitno-zielona jedwabna chustka na szyję (w mrozy granatowy komin) i ciemnoszara czapka wzorowana na kapelutkach-hełmach z dwudziestolecia międzywojennego.
W cieplejsze pory roku płaszcze zamieniam na kremowo-beżowy krótki prochowiec a apaszki czy chustki mogą też być fiołkowe. Czasem ciemnogranatowe dżinsy rybaczki, koszulka z łódkowym dekoltem. Kiedy jest za ciepło na botki motocyklowe – miętowe tenisówki.
Latem – długa, zamaszyszta spódnica w (tak, wiem, nuda) błękitach, zieleniach, morskościach; do tego czarna lub granatowa koszulka z łódkowym dekoltem. Lekkie zielone sandałki.
Zawsze jeden pierścionek. Znalazłam biżuterię, którą noszę nieprzerwanie od sześciu lat: prosta obrączka z białego złota z szafirami.
Jak wychodzę na chwilę do sklepu czy apteki to idę w tym w czym chodzę po domu – bluza i spodnie czarne dresowe lub materiałowe albo w czymś mojego męża co leży na widoku.
Natomiast w innych sytuacjach jak muszę szybko się ubrać ale wyglądać wyjściowo to czarne rurki plus sweter (czarny, zielony, szary) lub t-shirt (czarny/biały). Najczęściej jest to czarne plus czarne, najmniej skomplikowany wybór ;)
Natomiast czuję, że czerń przestaje być 'moja’ i będę szła w granat, tylko nie jestem przekonana w 100% do granatowego 'total look’ (ale u mojej ulubionej blogerki to universe with love się to sprawdza, więc może zaryzykuje?) i nie lubię za bardzo połączenia granatu z czernią i np jak ubieram swój jedyny granatowy t shirt, to do niego ciemnozielone spodnie albo jasne jeansy.
Spodnie typu rurki – czarne lub granatowe, jak najbardziej gładkie, luźniejszy t-shirt/sweter i płaszcz w zależnosci od pory roku + czarne sztyblety/białe sneakersy lub espadryle. Totalny basic. Chciałabym pokombinować ze spodniami,znaleźć alternatywę dla rurek które już mi się trochę opatrzyły. Doradźcie, jaki sklep ma w miarę dobrze odszyte spodnie i duży wybór różnych modeli spodni żeby móc pójść i poprzymierzać.
Długo zastanawiałam się jaki jest mój zestaw na szybkie wyjście i doszłam do wniosku, że nie mam takiego. To znaczy mam ubrania do pracy i „po domu” i zależnie od charakteru wyjścia zakładam coś z tych kategorii. Dodam, że w pracy nie mam ścisłego dress code, ale muszę ubierać się w miarę elegancko. Dbam o to, żeby mój strój domowy był zawsze czysty, niezniszczony, wygodny, a jednocześnie żeby jego poszczególne elementy pasowały do siebie (zimą są to wełniana, rozkloszowana spódniczka w kratkę przed kolano, dopasowany sweterek i czarne grubsze rajstopy, a latem koszulka i dżinsowe szorty) i nie mam problemu żeby wyjść w tym do osiedlowego sklepu czy na spacer z psem. Zakładam tylko buty (zimą botki na płaskiej podeszwie a latem trampki), płaszcz i biorę torebkę albo materiałową torbę i jestem gotowa do wyjścia. Gdy wybieram się do lekarza, urzędu albo czeka mnie ciężki dzień pełen załatwień zakładam któryś z wygodniejszych zestawów z kategorii „do pracy”, czyli rozkloszowana jednolita spódnica do kolan, dopasowana dzianinowa bluzka albo wełniany sweterek gdy jest chłodniej, wygodne brązowe koturny (zimą czarne botki na słupku), dżinsowa katana latem (wełniany płaszcz zimą). Związuję też moje długie włosy w wysokiego kucyka lub zaplatam francuza. A gdy pada deszcz – nie przebieram się, ale pamiętam o parasolce ;)
Co do poprawy? Na pewno dodatki, gdy mam mało czasu to nie zakładam nic oprócz okularów. Dodałabym biżuterię, poeksperymentowała z apaszkami, skórzanymi paskami, pomyślę też nad wymianą oprawek okularów. No i więcej spodni, ale najpierw muszę znaleźć idealne.
Jeśli wychodzę tylko na zakupy, to przeważnie mam czarne spodnie, a na górze cokolwiek, bo i tak nie widać pod kurtką. Ale kiedy mam się gdzieś rozbierać i spotkać z kimś, to obowiązkowo spódnica/sukienka. Przed ciążą w ogóle nie nosiłam spodni, ale po porodzie został mi nadwrażliwy brzuch i wszystkie rajstopy mnie gniotą.