Czerwone usta wyglądają pięknie przy względnie neutralnym makijażu oczu i przy mocno zarysowanych policzkach, najchętniej podkreślonych tym samym kolorem co szminka. To mój ulubiony sposób noszenia czerwonej pomadki, ale można czerwone usta rozgrywać dowolnie – z bladą twarzą, z mocnym makijażem oczu, z wyraźną czarną kreską na powiece, z mocną opalenizną i pewnie jeszcze na dziesiątki innych sposobów. Osobiście lubię nosić czerwone usta z dobrze zmatowioną twarzą, mam wrażenie, że twarz wygląda wtedy retro, w takim dobrym znaczeniu tego słowa :)
Nie każdy lubi czerwone usta, ale często czytam coś takiego: podobają mi się czerwone usta, ale tylko na kimś, bo ja sama nie umiałabym ich nosić. I dla osób, które chciałyby, ale nie bardzo wiedzą jak nosić czerwone usta, napisałam ten post. Podzieliłam ten proces na trzy etapy, wierzę że przy odrobinie chęci i uporu uda się przywyknąć do czerwonych ust i traktować je normalnie. Proces w wielkim uproszczeniu wygląda w taki sposób, ale ważne są oczywiście niuanse, więc proszę, by czytać dalej.
Etapy noszenia czerwonej szminki
- Czerwony balsam do ust
- Konturówka + czerwony balsam do ust
- Konturówka + czerwona szminka
Krok pierwszy
Kupujesz w drogerii balsam do ust o czerwonym kolorze. Taka szminka w sztyfcie jest dziecinnie łatwa do nakładania, a daje ustom ładną, czerwonawą barwę. Przyzwyczajasz się do tego, by mieć ją zawsze w torebce i niejako zmuszasz się do tego, by malować nią usta codziennie. To jest tak proste, że możesz to robić nawet bez lusterka. Zacznij od jednej warstwy. Jak minie kilka dni, zaczynaj nakładać więcej warstw i staraj się o nadanie ustom intensywniejszego koloru. Często patrz w lustro i przyzwyczajaj się do wersji Ciebie z lekko czerwonymi ustami.
Przykładowe balsamy do ust: Essence wiśniowy, Essence truskawkowy, Catrice, Ilia tint, Rare Beauty
Ważna uwaga. Na tym etapie, istotne jest dobranie odpowiedniego czerwonego. Są ludzie na tyle neutralni, że mogą nosić każdą czerwień, ale są też tacy, którym za ciepła lub za chłodna pomadka będzie podkreślać cienie pod oczami i nierówny koloryt skóry. Ja miałabym tak, gdybym zamiast odcienia wiśnia z Nivea, używała truskawki. Szminka wydająca się trochę pomarańczowa będzie ciepła, szminka wydająca się jakby różową czerwienią będzie chłodniejsza.
Krok drugi
Dobierasz kredkę do ust. Teraz zaczynasz makijaż od obrysowania ust, a następnie wypełnienia ich tą kredką. Na to nakładasz dotychczasowy balsam do ust. Odciskasz usta o chusteczkę i masz bardzo trwały, dość naturalny i precyzyjny makijaż ust. W ciągu dnia poprawiasz się tylko balsamem. Jeśli odcisnęłaś usta o chusteczkę, nie będzie potrzeby, by poprawiać konturówkę. Kolor kredki nie jest tak bardzo istotny, jednak dobrze byłoby, gdyby był zbliżony do koloru balsamu.
Przykładowe kredki do ust: Sephora, ARTDECO, Douglas
Ważna uwaga. Z mojego doświadczenia wynika, że to powinna być kredka do ust, a nie żadna wysuwana konturówka, bo one są zbyt kremowe. Zwykła kredka będzie sucha, ale balsam będzie się fajniej na niej trzymał i poniekąd wynagrodzi Ci tę suchość. Będzie wręcz świetnie sunął po takiej zwyczajnej kredce. Ja od lat używam konturówki w kolorze 524 z Golden Rose, ale przerobiłam na potrzeby tego wpisu kilka innych wynalazków i jednak co zwykła kredka, to kredka :) Aczkolwiek nie upieram się, że forma pakowania będzie mocno zaświadczać o kremowości produktu, bo takie klasyczne kredki Armani są np. dość kremowe. Sucha kredka tu jest potrzebna.
Krok trzeci
Dobierasz szminkę. To już jest najwyższy poziom wtajemniczenia. Żeby makijaż się trzymał i był precyzyjny, nie używaj pomadki bez konturówki. Znowu: nakładasz konturówkę na całość ust, nakładasz szminkę, odciskasz całość o chusteczkę i makijaż jest nie do zdarcia i oczywiście ma intensywny kolor. Konturówka i balsam będzie absolutnie wystarczająca na co dzień, ale konturówka i szminka to już jest pójście na całość i bardzo efektowne usta.
Przykładowe pomadki do ust: Lancome, Charlotte Tilbury, Bourjois
Ważna uwaga. W trakcie dnia nie poprawiam się szminką, poprawiam się balsamem do ust. Nie ma wtedy żadnego rolowania i suchości ust, a kolor wygląda tak samo intensywnie!
Oczywiście taką metodę „dojścia” do mocnego koloru ust można zastosować dla dowolnych kolorów, o ile rzecz jasna są dostępne takie balsamy do ust.
Czy lubicie czerwone usta? Jakich produktów używacie, by uzyskać ukochany kolor?
Ja z kolei nie ruszam się nigdzie bez bordowo-czerwonej szminki, bez niej czuję się jak bez ubrania:)
Wow, super, zdecydowanie więc znak rozpoznawczy!
Lubię się bardzo w matowej, zimnej czerwieni, do tego lekki podkład i tusz do rzęs. Moja ukochana szminka w płynie od Golden Rose kolor 18 dodaje mi odwagi i pewności siebie, czuję się wtedy naprawdę kobieca.
Taka właśnie „czysta” twarz razem z czerwoną szminką wygląda na niektórych spektakularnie!
Dziekuje za swietny temat! Ja mam mieszane uczucia co do czerwonej szminki. Lubie ja nosic ale w pracy będą jedyna „uszminkowana” czuje sie glupio i jakoś tak wyniośle. Do tego staro ( mam 40 plus). Nosze wiec różową którą uważam za subtelniejszą. Ale poza pracą czesto nosze czerwien na ustach:)
„ale w pracy będą jedyna „uszminkowana” czuje sie glupio i jakoś tak wyniośle” fajny temat na post! ja kiedyś też bałam się wyróżniać, aż w pewnym momencie dotarło do mnie, że wisi mi co inni o mnie myślą :) co do czerwonych ust, to uwielbian tinty z Fridge. To jest fajne, tłuste smarowidło do ust, którego im więcej warstw nałożymy, tym intensywniejszy kolor uzyskam. W opisach kolorów tintów znajduje się sugestia dla jakiego typu urody jest dedykowany kolor. Stonowane lato wybrałam dla siebie idealny kolor :)
Temat, jaki lubię :). Od dwóch lat używam Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick o odcieniu nr 06. Przez ten czas miałam inne czerwienie, ale jakoś tak odruchowo najczęściej sięgałam po nią. Tamte wyrzuciłam albo komuś dałam i mam ciągle tę. To jest tak uniwersalna czerwień, że wygląda dobrze i na dzień i na wyjścia. Marzy mi się jeszcze to samo, ale w nieco ciemniejszej, ale idealnie pasującej wersji – mam jakieś pomadki, ale nie jestem jeszcze do nich całkowicie przekonana. Bordowe szminki mi nie pasują, za to moja siostra wygląda w nich przepięknie, bo wydobywają jej kolor czerwieni wargowej.
Mam na tyle niesymetryczne usta, że u mnie bez konturówki się nie obędzie – z drugiej strony, bardzo lubię ich kształt – lekko ostry, a zarazem są lekko pełne i jak mam podkreślone czerwoną szminką, to daje taki retro efekt, który bardzo mi się podoba. A Ty, Mario, w jakich odcieniach siebie najbardziej lubisz?
Używam tylko tych czerwieni, które umieściłam na zdjęciu. Lubię siebie właśnie w takich już prawie różowych czerwieniach :)
Uwielbiam to, jak wyglądają czerwone usta, no ale właśnie nie na mnie, mam baardzo wąską górną wargę i kiedy pomaluję usta, to one aż krzyczą, że górna warga prawie nie istnieje :D chociaż narobiłaś mi ochoty, żeby pomalować usta mimo wszystko ;)
Kasia, konturówka w takich przypadkach czyni cuda – musisz się nauczyć powiększać optycznie górną wargę :) Wystarczy czasem minimalnie wyjść poza kontur, chociaż kiedy malowałam inne osoby, wystarczyło, że wypełniłam usta całe konturówką, idąc za naturalnym kształtem i na to nakładałam błyszczący kolor na całe również na kontur. Wtedy optycznie faktycznie wydają się pełniejsze i takie bardziej trójwymiarowe. Tylko potrzeba wprawy, wiadomo, ale efekty są potem warte zachodu.
Taki kształt ust, jaki opisałaś, uważam za bardzo młodzieńczy :)
Mówisz o mnie, czy Kasi? Jeżeli o mnie, to dziękuję :)
Ja lubię za to taki trik: nakładamy czerwoną szminkę pędzelkiem do oczu. Kolor jest mniej wyraźny, a daje nonszalancki wygląd :D
Oglądając kolejne edycje RuPaul Drag Race człowiek dochodzi do wniosku, że czerwona szminka to jednak bardzo mała ilość makijażu jaką człowiek może nałożyć na twarz, tak ja zaczęłam się się ośmielać w makijażu na dużo więcej i teraz mam brokat na powiekach prawie codziennie.
Jeżeli chodzi o takie transparentne pomadki to polecam Lipstick Queen Lipstick Medieval; elf Hydrating Core Lip Shine. Jeżeli chodzi o te kryjące to jeżeli pieniądze nie są przeszkodą to najpiękniejsze kolory mają pomadki Lisy Eldrige i Toma Forda. Tańsze są Lipstick Queen, szczególnie piękne kolory mają te z linii chess.
Świetne porady jak nosić czerwień na ustach, ale jeżeli mogę dodać coś od siebie to jeżeli ktoś nie lubi bardzo precyzyjnego makijażu, albo jeszcze boi się konturówki, a chce nosić ten kolor to polecam nałożenie pomadki pędzelkiem do rozcierania cieni do powiek, jest kolor, ale bardzo nonszalancki i nie stresujący.
Ponieważ mnie Matka Natura nie obdarzyła tak pięknym wykrojem usta jak Marię i nakładanie szminki na moje wąskie usta jest trudne i mnie zniechęcało bardzo długo do noszenia mocny kolorów na ustach to polecam poniższy pędzelek. Nie zdarzyło mi się nigdy popełnić nim błędu, jest genialny.
https://sklep.mokotowska58.com/pl/pedzle-do-ust/1483-mykitco-31-my-line-fill-611188797295.html
Ja matową pomadkę noszę odwrotnie do Ciebie Mario, czyli nigdy z matową cerą, tylko rozświetloną. Jeżeli używam konturówki to wtedy już stawiam na wyraziste usta i reszta jest neutralna, ale jeżeli zaszaleję z makijażem oka i pasuje mi kolorystycznie tylko czerwień to nakładam ją właśnie tak jak pisałam wyżej pędzelkiem do cieni.
Ja od dawna jestem na pierwszym kroku:D
Bardzo lubię tinty, takie, które barwią usta trochę jak akwarela, ale bez efektu pomadki:)
Polu, polecisz jakiś fajny tint? Chciałabym spróbować tego rodzaju produktu do ust, ale zauważyłam, że mnóstwo marek nazywa teraz „tintem” swoje płynne matowe pomadki, a mi chodzi konkretnie o tint, który daje kolor ale bez żadnej warstwy :)
Kiedyś były lata temu fajne tinty z Bell, może mają nową wersję. Fajny też jest z eveline, delikatna farbka do ust, nie zostawia grubszej warstwy a podbija kolor czerwieni.
Mario wygladasz super w czerwonej szmince,mysle tez ze styl francuski jest dla Ciebie stworzony,ja nie przekonam sie do czerwonej szminki,jesli makijaz to tylko korektor pod oczy i szminka nude,czerwien tak,ale raczej na paznokciach,po prostu zle w niej sie czuje…
Możliwe, że po prostu też masz zbyt stonowaną kolorystykę – czerwoną szminka po prostu nie każdemu pasuje.
A czy to jest tak że czerwień pasuje każdemu? Czy jednak w zależności od kolorystyki będzie to bardziej róż? Mam dość jasną i mało wyrazistą urodę i mam wrażenie, że ta czerwień wręcz krzyczy i widać tylko usta. Może to kwestia znalezienia odpowiedniego odcienia albo oswojenia się z takim wyrazistym elementem makijażu.
Teoretycznie czerwień pasuje każdemu, w zależności od odcienia. Są jedną takie typy, którym trudniej dobrać czerwoną szminkę, bo lepiej im w różu i to są przeważnie Lata. Najlepiej jednak się dowiedzieć, jakim się jest typem, chociaż to może zająć trochę czasu.
Makijażystka Lisa Eldridge ma na swoim kanale YouTube filmik „ultimate guide to red lips” i tam opowiada jak dobrać kolor czerwieni nam pasujący oraz ogólnie jak radzić sobie z czerwonymi szminkami, bardzo polecam:)
Niestety, z tego co widzę na ulicach, niewiele jest dziewczyn, które mają warunki na czerwoną szminkę i którym ona pasuje. A jeszcze mniej takich, które potrafią ją sobie dobrać i jeszcze pomalować się nią w taki sposób, żeby podkreślić urodę lub trochę jej sobie dodać, a nie ujmować. Dla mnie punktem wyjścia do szerwonych ust jest idealna cera i zdrowe zęby w jednolitym kolorze. Czerwień nie wybacza również sińcom i przekrwionym oczom, pożółkłym blondom. Kilka razy zdarzyło mi się mieć czerwone usta na większe wieczorne wyjścia, w ogólnym rozrachunku wysiłek włożony w efekt końcowy przewyższył zysk ;) Szkoda mi życia na precyzyjne malunki, wieczne poprawki i ciągłe myślenie o tym, czy oby na pewno nic się nie rozmazało albo nie powycierało. Ale to piszę ja, osoba, której najbliżej do estetyki clean girl, która uważa, że makijaż ma nie zaprzątać zbytnio głowy i nie zajmować czasu, być niewidoczny i podbijać naturalne piękno, a najpięniejsza ozdoba to nasze naturalne warunki, wypielęgnowane na ile tylko się da.
Aga _ w porządku, widocznie czerwień to nie jest Twój kolor. Wiele osób woli cieliste beże, bo są łatwe do noszenia na co dzień i bardziej im pasują.
Zdecydowanie jest mój kolor, tylko zgaszona i lekko wpadająca w niebieskie tony – jak szalona podbija mi błękit oczu i najdaje wyrazu. Dlatego wybieram ją na specjalne okazje, kiedy poświęcam więcej czasu na 'podrasowanie” się do noszenia czerwieni.
Chodzi mi o to, że codziennie widzę mnóstwo kobiet, które czerwoną szminką się oszpecają zamiast upiększać, przez źle dobrany odcień, konturówkę z kosmosu, wysuszone usta, tonę podkładu lub totalnie nie schowane naczynka na twarzy. Czerwień jest wymagająca i nie wystarczy tylko oswajać się z jej noszeniem, ale tego do niego przygotować – na przykład zadbać o cerę. Bo potem dzieje się właśnie to, że dziewczyny odważnie noszą czerwień, która ujmuje im urody. A chyba nie o to chodzi w noszeniu szminki :)
A skąd założenie, że każda osoba nosząca szminkę miała na celu upiększenie się? W ogóle, skąd koncept, że nakładanie makijażu służy „dodawaniu urody”?
A skąd założenie, że nie?
Moje koncepty akurat z marketingowych badań statytycznych, bo akurat siedzę mocno w temacie i branży. A skąd Dobrawo Twoje założenia? Ciekawi mnie również to, po co Ty nakłądasz szminkę?
Ok, rozumiem, że statystycznie może wychodzić, że ludzie chcą się upiększyć makijażem, ale chyba jest ważne przez jakie medium oni na siebie patrzą: lustro, aparat, kamera i względem czego się upiększają. Zakładam, że ludzie już niekoniecznie malują się żeby wyglądać „korzystnie” w oczach innych „na żywo”, więc może, ja, osoba mijająca kogoś na ulicy wcale nie jestem punktem odniesienia, bo nie po to ten look został stworzony.
A makijaż może pełnić rolę terapeutyczną, ekspresji, przynależności, rytuału. Ostatnio byłam na koncercie Alice Coopera i widzowie i widzki mieli/miały ciężki, czarny makijaż wyrażający zapewne ich zrozumienie koncepcji bycia jak z koszmaru, chęć oddania hołdu, chęć przynależności.
Jestem delikatnym latem, na mojej twarzy nie ma kontrastów i nie widać na niej mojego wyrazu, więc używam makijażu jako barw wojennych. Dużo osób zakłada, że delikatna uroda koresponduje z charakterem. Teoretycznie moją urodę podkreśli delikatny makijaż, w stylu no-makeup tylko, że nie widzę tego sensu. Może i obiektywnie nie wyglądam najkorzystniej w przydymionym ciemnym makijażu oka, albo czerwonej pomadce i dla kogoś to oszpecenie, ale czuję się jak milion dolarów, a otoczeniu wysyłam komunikat korespondujący z tym co w środku i mam święty spokój.
Aga – możliwe, że masz rację. Ja akurat nie mam problemów z cerą i oporów przed noszeniem czerwieni, ale to akurat zasługa faktycznie zadbanej cery. Także jednak typu kolorystycznego, który pozwala na noszenie nasyconych, czystych, intensywnych odcieni.
Dobrawa – Jasne Lato wcale nie musi malować się w ten sposób. Diane Kruger np. też jest tym typem, a potrafi udźwignąć względnie intensywny makijaż, a przy tym nie ma efektu „barw wojennych”. Nawet czerwone usta jej pasują:
https://pl.pinterest.com/pin/465489311495851263/
https://pl.pinterest.com/pin/465489311495277855/
https://pl.pinterest.com/pin/465489311490637589/
https://pl.pinterest.com/pin/79516749663339903/
https://pl.pinterest.com/pin/188940146857830468/
Zupełnie się z Tobą zgadzam. I ja też w ogóle nie patrzę czy komuś coś dodaje urody czy też nie. Niech każdy nosi to w czym się czuje najlepiej. Ja jestem delikatnym latem lub wiosną i faktycznie czuję się najlepiej bez makijażu lub z takim minimalnym. Czasem pozwolę sobie od święta na czerwoną szminkę i fajnie jest wtedy nie myśleć, że jestem oceniana.
„totalnie nie schowane naczynka na twarzy” – to o mnie :) mam i nie zamierzam ich chować. nie używam podkładu, tylko puder by lekko zmatowić cerę. jak każdy człowiek, miewam też czasem pryszcza tu i ówdzie, którego nie przykrywam korektorem. i noszę czasem czerwoną pomadkę do tego. cieszę się, że byłabym przez Ciebie postrzegana jako odważna. to dla mnie komplement :) wcale nie uważam, że taki makijaż mnie oszpeca. wręcz przeciwnie. a to, co myślą przechodnie na ulicy, ma mniejsze znaczenie, niż to co ja myślę o sobie.
Nie wiem, czy to kwestia „miękkiego” rodzaju urody, czy po prostu moich preferencji, ale nie przepadam – na sobie, bo u innych dziewczyn mi się podobają – wyrazistych, graficznych ust. Moim sposobem na czerwień jest: sposób pierwszy, czyli barwiąca pomadka (nivea jeżynowa) lub czerwony błyszczyk, nałożony na wewnętrzną krawędź ust i lekko tylko roztarty na zewnątrz. Daje do fajny efekt ombre „właśnie jadłam wiśnie”. Próbowałam używać konturówki, ale nigdy nie wyszłam tak ostatecznie z domu. Z kolei na oczy mogę nałożyć dowolną ilość brokatu i czarnego eyelinera i wyglądam naturalnie, więc to raczej nie jest kwestia odwagi
Od lat używam czerwonej szminki na usta, nigdy jednak nie używałam konturówki. Po Twoim wpisie mam ochotę się za takim kosmetykiem rozejrzeć. Podobnie jak duża część komentujących, lubię gładką bladą twarz z matowym wykończeniem i intensywny kolor. Ostatnio zaczęłam nawet eksperymentować z czerwienią wchodzącą w pomarańcz i efekt bardzo mi się podoba. Dużo też zależy od naturalnej kolorystyki. Kobiety o delikatnym typie urody, których na naszej szerokości geograficznej nie brakuje, będzie trudniej przekonać, że mocna czerwień może być dla nich czymś naturalnym. Ja tego problemu nie miałam. Mając z natury dość intensywny kolor ust wręcz muszę wybierać kolory bardziej nasycone. W jasnej pomadce wyglądam jak zły przykład makijażu z początku millenium.
Jestem dokładnie opisanym typem – podobają mi się czerwone usta, ale nie na mnie xD Ne umiem używać czerwonej szminki (ani żadnej mocnej, próbowałam czerni i głębokiego metalicznego ciemnego fioletu w domu i czułam się dziwacznie), na moich wąskich ustach albo to wygląda, jakbym nie miała górnej wargi, jak próbowałam wyjść minimalnie poza obręb, to z kolei czułam się jak klaun xD Inna sprawa, że mam dwie lewe ręce do makijażu…
ale może podejmę próbę przynajmniej na krok 1 i 2,i zobaczymy. Nie tracę nadziei, więc wielkie dzięki za ten wpis ;)
Czerwony jest ładnym kolorem, ale nie lubię go na sobie, bo podkreśla kolor moich zębów (nie są żółte, ale i nie są śnieżnobiałe). Ten element mnie drażni, mimo to podziwiam te kobiety, które się nie przejmują kolorytem zębów i szminkują usta krwistą czerwienią, a zęby mają szare lub szalenie żółte. Mam swoje kolory, które noszę i te, które są tabu. Uwielbiam wszelkie korale i brzoskwinie, idealnie podkreślają moją żółtość cery ;)
Jeśli chodzi o eksperymentowanie z intensywnością koloru, polecam mieszanie szminek. Jako baza – szminka podobna kolorystycznie do ust. Mieszamy na ustach z intensywnym kolorem, możemy regulować intensywność zmieniając proporcje. Ja uwielbiam kolor Always Red Cream Lip Stain z Sephory, ale solo jest jednak dla mnie zbyt mocna – mieszam z Marvelous Mauve z tej samej serii, uwielbiam efekt. :)
Jejku jak mnie wkurzają perfekcjonistki oceniające inne kobiety xzy im coś pasuje czy nie. A weź patrz na siebie i na tym zakończ ocenę.
Sama kocham czerwienie, mam w nosie czy mi to pasuje czy nie. Pasuje do temperamentu. Kropka.
Basia – właśnie sprawdzałam co to za kolor – piękna czysta czerwień, nosiłabym!
Tak w ogóle się zastanawiam teraz, jaka jest optymalna liczba szminek dla jednej osoby? No jakby tak przetrzepać zbiory, by się okazało, że w moim przypadku by wystarczyła uniwersalna dzienna czerwień, ciemniejsza czerwień to wyjściowego, bardziej dramatycznego efektu, róż, a jako czwarty coś między fuksją a fioletem może? Człowiek zwykle ma więcej niż faktycznie używa, bo lubi się nowości, albo jakiś kolor chce się przetestować na sobie. Ostatnio odkryłam, że oranż to taka lżejsza wersja czerwonej szminki dla mnie. Wygląda intensywnie, ale jakoś mniej się odznacza.
W połowie czytania zorientowałam się, że nieświadomie przeszłam przez wszystkie te etapy. No cóż, działają. ;)
Tak, to jest taka mocna, czysta czerwień – przepiękna, myślę że na czystej kolorystyce wyglądałaby spektakularnie. Ja mam kilkanaście szminek :D i do tego namiętnie je mieszam. :D Ale u mnie szminka to jest jedyny element makijażu który z dnia na dzień zmieniam, dopasowuję do stroju i nastroju, cerę i oczy maluję codziennie tak samo.
Dziewczyny, a co polecilibyście osobie, która się nie boi, ale za to przy suchych ustach szuka konsystencji, która z jednej strony nie „obcałowuje” wszystkich napotkanych powierzchni (mam wrażeniem że to bywa nieeleganckie), a z drugiej strony nie jest w stanie nosić nawet laserunkowo nakładanego matu dłużej niż 1 dzień z rzędu bez wielkiej atencji. Pielęgnacja poprawia sytuację, ale nie na tyle, że robi dużą różnicę.
Tint budził nadzieję, ale może sobie jakiś niedobry wybrałam :). Więc będę wdzięczna też za sugestie konkretnych linii produktów w komentarzu. Może Golden Rose np. coś takiego ma, tylko o tym nie wiem?
Co do tego, że ponoć wiele osób nie umie takiej szminki nosić – doceniam gdy ktoś to zrobi „idealnie” osobiście lubię też taki mniej „clean girl”, teatralny efekt, nawet uderzający trochę w klimaty drag queen. Sama noszę bez podkładu, i dostawałam pozytywne komentarze :).
Mam totalnie inny sposób, i sprawdza się do każdego koloru, od nude po fioletowy…
1. Im chłodniejszy odcień pomadki, tym mocniej zwrócić uwagę na użycie podkładu, tak żeby poza konturem ust nie było za różowo.
2. Obrysować usta konturówką w kolorze możliwie zbliżonym do naturalnego koloru ust.
3. Nałożyć cienką warstwę pomadki pędzelkiem / palcem (może milimetr wystawać).
4. Uzupełnić kolor tak by było go mniej na konturze ust.
W ten sposób nawet fioletowy wygląda naturalnie, ponieważ tu chodzi o płynne przechodzenie w siebie odcieni i unikanie efektu konturu ust odcinającego się w kant.
Uwielbiam czerwone usta! Codziennie maluję je trwałymi szminkami, ale muszę popracować nad dokładaniem koloru w ciągu dnia. W prawdzie czerwień jest u mnie tylko na niecodzienne wyjścia, jednak uwielbiam ją nosić. Ze względu na pracę nie mogę na co dzień, ale czasem przemycę co nie co. Wtedy łagodzę ją inną szminką i jest fajnie. Twoje porady – super! I choć nie mam problemu z noszeniem czerwonej szminki zastosuję je do „nauki” uzupełniania koloru – szczególnie tip z kolorowym balsamem do ust.
Wszystko to bardzo piękne poza jednym, ślady szminki na szklance lub kieliszku – obrzydliwość.
Dlatego usta odciska się na chusteczce po umalowaniu. Wtedy zostawiają minimalne ślady na szklankach albo nie zostawiają w ogóle :)
Trik fajny ale czy wszystkie panie o tym wiedzą, a jak wiedza to czy pamiętają. Sama nie używam więc jeden problem odpada, ale jak powiedzieć gościniom żeby nie zostawiały takich śladów. Widok nadgryzionego jabłka czerwoną obwódką też okropny. Dobrze, że o tym piszesz. I jeszcze jeden aspekt, gdybym była facetem nie wiem czy miałabym ochotę pocałować takiej kapiącej od szminki kobiety. Na filmach notorycznie to robią, ale tak w realu?
To mnie hamuje przed noszeniem mocnych szminek. W pracy ciągle coś jem, piję. Wprawdzie siedzę przy biurku i kubek mam swój :D Ale nie cierpię dokładania szminki w ciągu dnia. I w ogóle jakoś dziwnie czułabym się, gdybym przyszła do pracy z ustami pomalowanymi na ciemno, a potem ta szminka znika, znika, a ja muszę iść się poprawić. Z tego powodu używam tylko jednej szminki, Mehr z MAC :)