Dostałam kilka maili i komentarzy donośnie strojów na studniówkę. Pomagałam również w dobieraniu takich strojów konkretnym osobom, więc postanowiłam zrobić oddzielny wpis na ten temat.
Pragnę zauważyć już na wstępie, że każdy ma jakieś swoje granice w postrzeganiu tego, co jest stosowne, a co nie. Nie ma żadnego sztywnego dress code’u, jeśli chodzi o bale maturalne, więc strój jest w pewnym sensie dowolny i zależy od tych naszych granic właśnie. Jeśli dla kogoś granice przedstawione w poście są zbyt sztywne lub zbyt luźne to po prostu proszę zignorować zawarte tu zasady lub przedstawić swoje zdanie. Ale bardzo też proszę, żeby nie próbować mi na siłę udowadniać, że stroje, które to zawarłam są zbyt konserwatywne lub przeciwnie – zbyt ekstrawaganckie. Dla mnie oczywiście takie nie są.
Kilka zasad, które uważam za ważne:
- Studniówka jest dla młodych ludzi – dlatego strój nie powinien być przesadnie poważny. Patrząc po latach na zdjęcia, fajnie byłoby nie mieć wątpliwości czy dana osoba jest uczennicą czy nauczycielką. Postarzać mogą zarówno tapiry, za mocny makijaż, nadmierna opalenizna, jak i sukienka zakrywająca większość ciała czy taka kojarzona ze strojem biznesowym.
- Studniówka jednakże to bal maturalny. Może to i ostatnia impreza w gronie licealistów, ale mimo wszystko bal. Trzeba to wypośrodkować i nie ubierać się jak na dyskotekę – jeśli jest podejrzenie wulgarności, zrezygnować z danego stroju. Mężczyźni będą w garniturach, głupio wyglądałaby partnerka w wyzywającym topie i obcisłych biodrówkach.
- Trzeba wziąć pod uwagę, że inaczej wygląda się w tym samym ubraniu siedząc, a inaczej tańcząc. Zapewne będą robione zdjęcia czy film z imprezy, więc lepiej nie zakładać czegoś przesadnie kusego czy grożącego usterkami technicznymi, żeby potem nie było niespodzianek.
- Sezonowe mody bardzo kuszą, ale jeśli nie chcemy po latach, patrząc na zdjęcia, mieć wrażenia, że wyglądałyśmy z innymi dziewczynami jak klony, lepiej nie ulegać i patrzeć bardziej na to, co pasuje nam osobiście, niż na to, co w danej chwili jest na topie. Oglądałam film ze studniówki z przed dwóch albo trzech lat – osiemdziesiąt procent dziewczyn w miętowych sukienkach.
- Warto patrzeć tylko na to, w czym czujemy się w miarę swobodnie i naturalnie. Zgrać ubranie z osobowością. Ja bym się zdziwiła, gdybym typową do tej pory szarą myszkę, która się nie maluje, chodzi w trampkach czy ma ten sam ulubiony plecak przez całe liceum, zobaczyła na balu maturalnym w neonowym makijażu i cekinach. Efekt kopciuszka czy efekt wow może i jest dla niektórych spoko, dla mnie bardziej liczy się spójność, szczerość. Trzeba sobie odpowiedzieć, co się dla Ciebie liczy bardziej.
Uznałam, że sukienkę kupujemy konkretnie na ten jeden bal i nie z myślą o tym, żeby ją wykorzystać w „dorosłym życiu”. Tak więc patrzyłam na estetykę, pomijając kwestię składów materiałowych. Zupełnie inaczej podeszłabym natomiast do stroju męskiego i wybierałabym garnitur kierując się i estetyką, i składami materiałowymi.
Gdzie szukać sukienek?
Na Zalando – kategoria SUKIENKI KOKTAJLOWE, mnie szczególnie podoba się marka Chi Chi LondonLinki do sukienek (od lewej): 1, 2, 3, 4.
Na Asosie – kategorie PROM DRESS (na bal szkolny) i LACE DRESS (koronkowe) Linki do sukienek (od lewej): 1, 2, 3, 4.
Na Nelly – kategoria SUKIENKI WIECZOROWELinki do sukienek (od lewej): 1, 2, 3, 4.
W sieciówkach – np. H&M oraz wyprzedaż H&M, Mango, Zara, Mohito, OrsayLinki do sukienek (od lewej): 1, 2, 3, 4.
W ofercie polskich marek – np. Taranko, Simple, Vissavi, Cupriak, Eva MingeLinki do sukienek (od lewej): 1, 2, 3, 4.
Jeśli chodzi o akcesoria, to tutaj postępowałabym inaczej i kupiła najlepsze możliwie buty i torebkę, które będą uniwersalne i posłużą mi w dorosłym życiu. Zaprezentowane przykłady będą pasowały do większości sukienek, które przedstawiłam.Linki do torebek (od lewej): 1, 2, 3, 4. Linki do czółenek (od lewej): 1, 2, 3, 4.
Jakie Wy macie rady dla kobiet, które wybierają się na studniówkę? W co byłyście ubrane na swoich studniówkach? Którą z pokazanych sukienek wybrałybyście?
Dokładnie, nie ma co kupować szpilek na ogromnym obcasie – uwierzcie mi, nałoży się je raz i pójdą w kąt ;)
Skórzane buty na stabilnym obcasie do 6cm to najlepsza opcja.
Myślę, że jakbym się źle czuła na wyższym obcasie to nawet bym postawiła na baletki lub czółenka na niskim słupku. Wygoda jest tutaj najważniejsza :)
Tutaj się nie zgodzę :) Piszę komentarz w przerwie między dreptaniem na 11cm obcasach i są to jedne z najwygodniejszych butów w mojej szafie. Jeśli kupujemy porządne i dobrze zaprojektowane szpilki (a taka jest sugestia w tym poście) to one na pewno nie pójdą w kąt :)
Zgadzam się z Tobą, Karierownia, na swojej studniówce miałam szpilki na dwunastocentymetrowym obcasie i przetańczyłam w nich prawie całą noc, to nadal moje najwygodniejsze buty na obcasie. Niestety, nie nadają się na wiele okazji, bo są bardzo powycinane, no i sądzę jednak, że to zdecydowanie zbyt wysoki obcas na 95% wydarzeń – jakoś nie wyobrażam sobie dreptać w nich na piwo ze znajomymi :D Z perspektywy czasu stwierdzam, że chyba praktyczniejszym wyborem byłoby wtedy kupno niższych i bardziej uniwersalnych butów, bo choć te, które mam, są przepiękne, nie mam zbyt wielu możliwości, by w nich pochodzić.
Bardzo ładne zestawienie. Za moich czasów królowały opalizujące suknie z tafty i było to potworne. Szukałam dla siebie czegoś innego i w końcu znalazłam czarną sukienkę-tubę do ziemi (nieelastyczną, dopasowaną krojem), bardzo skromną. Nadal mam ją w szafie i nawet zdarza mi się ją założyć przy okazji imprezy w stylu lat 20-tych. Ale zdecydowanie bardziej podoba mi się obecny wybór sukienek! Są kobiece i dziewczęce, nieprzesadzone w formie i są potencjalnie dobrym zakupem na lata. Aż chciałabym mieć jakiś bal, żeby móc taką kupić ;).
Przy okazji dodam, że ładne, klasyczne i niedrogie (do 200 zł), a dobre gatunkowo mają w swojej ofercie takie polskie marki jak Nife i Figl. Sprawdzone na sobie, więc polecam z doświadczenia.
Tak, te sukienki są bardzo ładne, choć wydają mi się w większości dzienne. Trzeba by dobrać do nich dosyć wyraźną biżuterię :)
Ile ja się naszukałam butów na średnim obcasie… Ale zdecydowanie było warto, przetańczyłam w nich całą noc i służą mi kolejne lata. A co do sukienki, to miałam dość krótką, rozkloszowaną, ale czułam się w niej świetnie, więc nie żałuję braku długiej balowej sukni.
Super, ja też nie czuję za bardzo długich sukienek i raczej bym się zdecydowała na midi.
A co jak nie chce ubierać sukienki? Nie czuje się w niej komfortowo, jestem typem chłopczycy i nie jestem w stanie paradować przy chłopakach w sukience. Można ubrać na studniówkę spodnie? Jakiś garnitur? Czy musi być jednak sukienka? Szczególnie, że wlicza się w to taniec poloneza.
Dobrze piszesz :D Na moją studniówkę postawiłam na coś co będzie do mnie pasowało, a nie na panujący trend (wtedy 80% dziewczyn w czarnych sukienkach i mega wysokich szpilkach…). A ja sama miałam sukienkę do kolan w pastelowo-lawendowym kolorze, z srebrnymi cekinami u góry i przewiązanym w pasie aksamitną grubą wstęgą (dół był nieco rozkloszowany). Czułam się w niej pięknie i przede wszystkich na zdjęciach wyglądałam jak uczennica, a nie nauczycielka. Mam delikatny charakter, więc mój wygląd na pewno podkreślał moją delikatność. Postawiłam też na czarne dodatki. Buty na nie za wysokim obcasie, które zakładałam nie pierwszy raz dobrze mi wtedy posłużyły. Najważniejsze przecież było, żeby tańczyć i się bawić, a nie myśleć że jest mi nie wygodnie, czy brzydko wyglądam. Dlatego ja dodam do tych punktów: świadomy i przemyślany wybór, tak aby nie żałować go siedząc przy stoliku ze skwaszoną miną (a wierzcie mi, że widziałam takie koleżanki).
Musiałaś wyglądać bardzo oryginalnie na tle pozostałych dziewczyn :) Takie właśnie wyjścia są świetną okazją, żeby postawić kropkę na i jeśli chodzi o styl. A dla wielu osób są próbą pokazania swojego nieznanego oblicza, w pewnym sensie pokazania „niesiebie”, czego ja osobiście nie rozumiem.
Moja studniówka już za miesiąc :) Miałam ogromny problem z sukienką, bo źle się czuję w większości typowo wieczorowych krojów. Do tego już od dawna marzyła mi się prosta, czarna sukienka do ziemi, trudno było znaleźć coś bez odkrytych pleców albo głębokiego dekoltu,koronek, kokard itd. W końcu wybrałam bawełnianą sukienkę z Zalando Essentials, kompletnie prostą, bardziej na co dzień niż na wieczór (z doświadczenia wiem, że „rzeczy na raz” się u mnie nie sprawdzają i wolę takie, które mogę nosić na wiele okazji). Makijaż zrobię jak ten codzienny, dodam tylko sztuczne rzęsy, by ładnie podkreślić oko.
Zgadzam się w kwestii dodatków, powinny być jak najlepszej jakości. Znalazłam już idealne szpilki od Ryłko, mam nadzieję, że zostaną ze mną na następne lata :) Jednak nadal szukam torebki, rozsądek podpowiada, że powinnam wybrać coś prostego ze skóry, ale z drugiej strony nie noszę biżuterii więc kusi mnie, żeby zaszaleć torebką ;)
Dobry pomysł, żeby zaszaleć z torebką. Można spokojnie do stu złotych kupić jakąś fantastyczną kopertówkę z cekinami, w odważnym kolorze, z futrem itd. I taka torebka właśnie będzie świetnie akcentować prosty strój.
Za moich czasów studniówkowych królowały natapirowane włosy i postarzające suknie balowe, zdecydowanie niedopasowane do wieku. Sama ubrałabym się obecnie na studniówkę kompletnie inaczej ;) Fajnie, że Twoje zestawienie jest różnorodne i pokazuje też propozycje krótkich sukienek, w których również można pięknie wyglądać. Ja mam teraz problem nieco odmienny – idę na studniówkę, ale jako nauczycielka. Wiem, że nie będę tam najważniejsza, ale chciałabym po prostu dobrze się czuć i ubrać stosownie do okazji. Wiem też , że mogę zapomnieć o seksownych czy bardziej odsłaniających ciało kreacjach i nie jest to dla mnie żadnym problemem. Stoję jednak przed wyborem sukienki i przeglądając różne propozycje, zastanawiam się, co będzie w porządku. Już zdecydowałam, że w grę wchodzi tylko sukienka krótka (do kolan), najlepiej z luźnym albo rozkloszowanym dołem (najlepszy dla mojej figury fason). Przyznam, że strasznie kusi mnie ta: https://www.zalando.pl/little-mistress-sukienka-koktajlowa-black-lm121c09r-q11.html
Wiesz co, też patrzyłam na tę sukienkę, bo rzeczywiście wydaje się ładna. ALE. Po pierwsze, jak ten wzór będzie wychodził na zdjęciach w ciemnym pomieszczeniu? (on nawet na modelce na jasnym tle, wydaje się trochę dyskusyjny, trochę kojarzy się delikatnie mówiąc z zabrudzeniem). Po drugie, sukienka trochę kosztuje, a nie jest to zbyt uniwersalna sukienka, żeby pasowała na szeroki zakres okazji. Może lepiej dołożyć jeszcze i kupić coś ze wspaniałym składem, stosownego na wiele okazji, bardziej uniwersalnego, prostego? Jak dołożysz sześć dyszek to masz sukienkę od Moniki Kamińskiej, pod którą możesz zakładać białą koszulę, golf na co dzień, a wieczorem na gołe ciało, lakierki i czerwone usta. Na przykład niebieska, nie musi być czerń.
Też właśnie hamuje mnie to, że sukienka nie jest zbyt uniwersalna i wydam w sumie niemałe pieniądze na coś, co założę jeden raz. No i co do składu też racja – prawie 400 zł za poliester. Dzięki za odpowiedź, utwierdziła mnie w przekonaniu, że lepiej poszukać czegoś bardziej uniwersalnego :) Mam tendencję, że wpadają mi w oko rzeczy, które nie są zbyt praktyczne ;)
Pomijając fakt, że sukienka trochę kosztuje, to też bym się na nią rzuciła. Ja widzę w niej potencjał na wszystkie większe wyjścia – wesela, bale sylwestrowe (jeśli ktoś na nie chadza, rzecz jasna), wyjścia do opery (jak poprzednio), więc jeśli ktoś dość często potrzebuje wyjściowego stroju, to taki wydatek mógłby się zakumulować. Nie zgodzę się co do wzoru – uważam, że jest przepiękny, kocham takie abstrakcyjne malarskie wzory i nie sądzę, żeby można było pomylić je z zabrudzeniem. Ale to tylko moje zdanie :) Gdyby nie cena i skład, na pewno przekonywałabym Cię, żebyś ją brała.
O nie, nie kuś mnie! :D Sukienka spodobała mi się w sposób wręcz nieracjonalny, pewnie gdyby nie cena, to już dawno bym ją kupiła, a tak rozważam różne za i przeciw. Póki co, mając na uwadze inne wydatki styczniowe, postanowiłam rozsądnie poszukać w sklepach stacjonarnych tańszego rozwiązania – nie wiem, czy jakieś zachwyci mnie tak, jak sukienka z linku, ale może chociaż zadowoli w wystarczającym stopniu ;)
Od siebie powiem żeby przemyśleć obcisłe sukienki. Ja taką miałam i ciężko w tym tańczyć, chyba że ktoś tupie w miejscu :) I że nie trzeba zakładać wysokich szpilek jeśli nie czuje się w takich komfortowo. Moje dwa błędy :) Pomijając fryzurę ale to fryzjerka zawiodła i cóż, trudno.
Wygoda przede wszystkim. Lecz są kobiety, które mówią, że wręcz nie mogą nosić płaskich butów, bo na szpilce się czują naturalnie. Ciekawe, ile w tym prawdy :)
ja myślę, ze takie stwierdzenie może być prawdziwe. Miałam kiedyś koleżankę, która chodziła tylko na szpilkach, nie nosiła innych butów. Poruszała się szybciej niż ja na płaskich i bardzo naturalnie. Praktyka czyni mistrza
Ja miałam studniówkę trzy lata temu, faktycznie królowała wtedy mięta i baskinki ;)
Tak, było dużo baskinek!!! A nie napisałam, że reszta sukienek czarna praktycznie była :)
Na swoją studniówkę (rok temu) zdecydowałam się uszyć sukienkę u krawcowej. Długo nie mogłam zdecydować się na konkretnym krój i w końcu. poszłam trochę na łatwiznę: poszłam do krawcowej ze zdjęciem Marion Cotilard z jakiejś gali i poprosiłam o taką samą sukienkę. Do tego dobrałam 8-centymetrowe czarne szpilki i czarno-srebrne kolczyki.
Wow, takiego wzoru to tylko pozazdrościć. Brawo za pomysł i nieoczywisty wzorzec :)
Studniówka dopiero za rok, ale w lutym imprezuję na połowinkach szkolnych :) Z doświadczenia wiem, że im prościej i skromniej jest się ubranym na tego typu imprezach, tym lepiej. Brak obcisłości, długości mini i prześwitów daje nam uczucie komfortu i lepiej się bawimy. Sama postawiłam na granatową, klasyczną, rozkloszowaną sukienkę z outletu Simple (identyczny krój jak ta https://simple-cp.com/odziez/sukienki/ost16416-t0904-00001 ), ładne lakierowane obcasy na słupku i prostą, srebrną biżuterię. Do tego wyprostowane, długie włosy, delikatny makijaż. Na studniówkę planuję podobny zestaw, może bardziej poszaleję z makijażem albo dodatkami. Chcę się czuć sobą, a nie dadzą mi tego koronki, tapiry i zabójcze obcasy.
Bardzo ładna sukienka. Fajnie, że jest tak uniwersalna, że założysz ją jeszcze nie raz. Czerwone usta by pięknie wyglądały z granatem sukienki :)
Jako niebiesko-szarooka szatynka (coś między prawdziwym i zgaszonym latem) lepiej się czuję w zgaszonej, ciemno-malinowej szmince (polecam Nudeist z Bourjois), ale dziękuję za sugestię :) Co do sukienki, masz rację, planuję ją nosić też na inne okazje.
Ja swoją sukienkę kupiłam w lumpeksie, po czasie jestem zadowolona z tego jak wyglądałam. Jako jedyna na sali miałam różową sukienkę o prostym kroju, która nie maiła żadnych cekinów itp dodatków. Co bym radziła dziewczyną to aby nie kupowały butów na pokaz a takie w których umieją chodzić. W tym wieku ma się raczej małą praktykę w poruszania się w takich butach. A nawet jeżeli ma się ochotę warto iść w balerinkach zamiast szpilek.
Dokładnie, fajnie byłoby się wyluzować i swobodnie ruszać, a tego szpilka raczej nie zapewni. Kupowanie w lumpku oczywiście gwarantuje, że nikt takiej sukienki jak my nie będzie miał. Moje najlepsze sukienki zakładane na wesela właśnie z lumpka były :)
Ja mam studniówkę w styczniu i nie mogłam znaleźć absolutnie nic długiego, wiele krótkich mi się podobało, ale ja uparcie chciałam długą i tak oto właśnie szyję bordową długą suknię, dziś chyba ostatnia przymiarka :D. Szpilki prawdopodobnie około 9 centymetrowe, więc będzie ok, mam taką nadzieję :D
Suuuper, z braku laku wzięłaś sprawy w swoje ręce, na pewno będzie pięknie. Miłej zabawy!
Moja studniowka juz dawno za mna :) Brakuje mi takich uroczystych imprez. Mieszkajac w PL zawsze hucznie obchodzilam Sylwestra, na balu, z orkiestra I w balowej sukni. Teraz mieszkam w Londynie a Anglicy niestety nie umieja tanczyc :) I bale nie sa popularne :) Kilka lat temu udalo mi sie wyciagnac meza do Warszawy na bal w hotelu Bristol. Na poczatku nie chcial ale z parkietu zeszlismy o 6 rano :) Uwielbiam przygotowania do balu, wybieranie sukni I butow, wizyta u fryzjera. Gdybym szla teraz na studniowke pewnie szukalabym czegos w stylu sukien Jenny Packham.
Ana
http://www.champagnegirlsabouttown.co.uk
Coś mi się zdaje, że Ty jesteś jedną z tych kobiet dla których nie byłoby problemu, żeby na co dzień chodzić w strojach wieczorowych i pić szampana codziennie :)
ja miałam studniówkę 22 lata temu i kompletnie nie pamiętam co wtedy było modne. Sama wybrałam prostą czarną ołówkową sukienkę do kolan, z rękawem przed łokieć, wykończony białą koronką i do tego białe koronkowe rękawiczki. kręcone włosy do pasa. Butów nie pamiętam. Nie mam już tej sukienki, ale gdybym miała, myślę, że mogłabym ją dziś założyć.
Z Twoich propozycji Mario najbardziej podoba mi się czarna z asosa i czarna od Cupriak. Uważam, że lepiej postawić na dziewczęcość. Wiem, że młodziutkim dziewczynom często zależy by wyglądać dorośle. Wierzcie mi, jeszcze się dorosłe i dojrzałe nabędziecie :-)
Mnie też się ta czarna z asosa bardzo podoba. Miałaś włosy do pasa???
I to jeszcze kręcone – WOW :) Plus całkowicie zgadzam się z Iwoną co do dziewczecosci. Vide mój komentarz poniżej :)
no miałam. Plus trwała (ale taka fajna) i zafarbowane ruskim Rubinem (ktoś go jeszcze pamięta?). Wyglądałam jak Pretty Woman hehe.
Dziękuję, że pojawił się taki wpis :) Moja studniówka jest już za miesiąc, ale na szczęście mam już kupioną sukienkę i buty. Czarne, na umiarkowanym obcasie szpilki z noskiem w szpic nabyłam w wakacje w Venezii :) Zdecydowałam się na granatową sukienkę do kolana, z tiulowym dołem (miękkim i niesterczącym), zabudowanym przodem, ale z wycięciem na plecach zakończonym koronką ;) Jest starannie wykonana. Podoba się mojemu bratu i rodzicom, więc chyba jest w miarę wyważona, ale czy jest obiektywnie ładna okaże się po latach, kiedy trochę zmienią się mody.
Makijaż i dodatki chciałabym mieć skromne, ponieważ na co dzień maluję się niewiele i nie lubię rzucać się w oczy.
Pozdrawiam! :)
Uwielbiam granatowe sukienki, to takie proste, ale niebanalne rozwiązanie. I czarne dodatki do niej będą super. Życzę bardzo udanej zabawy i mnóstwa komplementów :)
Pod wpływem tego posta spojrzałam jeszcze raz na swoje studiówkowe zdjęcia i uważam, że nie było aż tak źle. Swoją studniówkę miałam pięć lat temu i wtedy był szał na gorsetowe, mini sukienki z satyny. Pamiętam, jak bardzo się użerałam z szukaniem sukienki, chciałam kupić małą czarną, ale albo nie ten materiał albo kiepskie dopasowanie do figury. Po kilku godzinach szukania poszłam z mamą do sklepu z tkaninami i kupiłyśmy materiał. Byłam wtedy bardzo glamour – materiał mieni się na złoto, srebro i miedź, czyli pasuje do stonowanego lata ;) Mama uszyła suknię do ziemi z rozcięciem do pół uda, na szerokich ramiączkach i marszczeniach na brzuchu (wtedy miałam dość pokaźny brzuszek). Piękna sukienka, byłam w niej dwa razy na wieczorze panieńskim i karnawale :)
Jedynie zmieniłabym teraz fryzurę (miałam na sobie zbyt dużo lakieru i ta nieszczęsna grzywka, dziś postawiłabym na romantyczne upięcie i opaskę we włosach), usunęłabym wszystkie dodatki. Miałam buty na koturnie, czarne sandały, które służą do dzisiaj, i czarną torebkę.
Jak próbuję sobie wyobrazić tę sukienkę to wychodzi mi coś a’la stare Hollywood :) Chyba lepiej nawet zostawić włosy swobodnie rozpuszczone niż przedobrzyć w drugą stronę. Wydaje mi się, że jak się nie przywykło na co dzień do sztywnych fryzur to nie zdadzą one egzminu również na wielkie wyjście.
Tak, dokładnie, glamour w wersji oldschoolowej ;) Obiecuję, że wrzucę zdjęcia, bo mam zamiar ubrać się sukienkę jeszcze raz, ale jest mi obecnie luźna i mama będzie musiała ją zwężać ;)
Masz rację, jeśli chodzi o włosy. Zawsze chodzę w rozpuszczonych włosach, kiedyś przyszłam na zajęcia w kucyku, dużo osób mi zwracało na to uwagę ;)
Coraz bardziej się zastanawiam, czy faktycznie jestem stonowanym latem. Ostatnio przymierzałam bluzkę w kolorze szarości i zgaszonego różu w sklepie i wyglądałam w tych kolorach nijako. Nie ogarniam tego.
Ja dziś, świadoma swojej figury, wśród Twoich typów wybrałabym tę czarną z wycięciami od Evy Minge :) Na mojej studniówce jednak miałam małą czarną odcinaną pod biustem, z koronkowymi rękawami :) Bardzo klasyczną i „słodką”, której na szczęście pewnie nie będę się wstydzić i za 10 lat, ale nie do końca odpowiednią dla mojej urody i mojej figury (klepsydra, 174 cm, długie nogi :)) bo mogłam wyglądać bardziej efektownie :) No ale wtedy byłam fanką koronek, kokardek i dziewczęcych krojów.
Twoja sukienka oddawała z pewnością stan Twojego ducha w tamtym czasie, co jest bardzo fajne, bo wystarczy pewnie spojrzeć na zdjęcie i można odtworzyć swoje samopoczucie, zapachy, atmosferę miejsca wtedy…
Ja mam studniówkę już za miesiąc, postanowiłam postawić na prostotę i kupiłam ołówkową czarną sukienke z koronkowymi długimi rękawami taką: http://www.orsay.com/pl-pl/moda/sukienki/sukienka-olowkowa-z-koronka-czarny-46802660.html Do tego czarne szpilki, 10 cm ale jak nie będę mieć siły w nich tańczyć to przebiorę na trampki :D Zaszaleje z fryzurą, a jak się pomaluję to i tak będzie hit bo na co dzień tego nie robię. :)
Ładna sukienka, dekolt jest śliczny. Życzę miłej zabawy :)
Studniówkę mam na początku lutego, a sukienkę upatrzyłam już we wrześniu i uszyłam na miarę, a od miesiąca wisi w szafie, z czego jestem niesamowicie zadowolona – nie będzie begania na ostatnią chwilę! Postąpiłam odwrotnie niż radzisz, czyli wybrałam sukienkę, która jak najbardziej ma mi służyć jeszcze przez lata ;) ciemnogranatowa, z wycięciem na plecach sięgającym do stanika, dekoltem w łódkę eksponującym obojczyki, delikatnym rękawkiem i rozkloszowanym dołem, który z tyłu jest nieco dłuższy niż z przodu. To najpiękniejsza sukienka, jaką kiedykolwiek miałam i cieszę się, że w nią zainwestowałam – nie mogę się doczekać wszystkich okazji, na których będę mogła ją ubrać. Mam nadzieję, że nie będę musiała się jej wstydzić za 10 lat :)) Teraz pozostają mi do dobrania jedynie dodatki, co stanowi dla mnie zdecydowanie większy problem niż kwestia sukienki ;)
Super z granatem się komponują cielistości albo delikatne róże. Czerń będzie super, złoto i srebro. W sumie to naprawdę kolory mogą być dowolne, ten kolor jest bardzo plastyczny. Wyobrażam sobie sukienkę i jestem pewna, że jest piękna.
Z zasadami w zupełności się zgadzam! Na własną studniówkę wymarzyłam sobie sukienkę – do kolana, bez pierdółek/ozdobników itp, dekolt w serduszko, lekko rozkloszowana (jednak nie zwiewna coby kolor moich gaci pozostał dla mojej wiadomości). Od października szukałam… W ostateczności zdesperowana kupiłam sukienkę tydzień przed studniówką, w sklepie obok którego przechodziłam bezinteresownie. Idealna gdyby nie siateczka na dekolcie, która 3 lata temu była mega modna.. Ale cóż mało czasu więc wzięłam.. I była super! Później obcięłam siateczkę z góry u krawcowej i do tej pory śmigam w niej na różne okazje :)
I co najważniejsze! Nie było żadnej innej dziewczyny w czerwonej sukience ani chłopaka w czarnej koszuli :D Choć pewnie nie płakałabym gdyby jakaś się pojawiła w podobnej sukience :p
Ode mnie takie złote rady dla poszukujących suknię studniówkową:
– zrób kilka piruetów jak podczas tańca w przymierzalni – jak widać Ci gacie to może być najpiękniejsza na świecie, ale nie.
– zrezygnuj z białej, długiej sukni – efekt panny młodej murowany
– jeśli masz brzuszek wystający po jedzeniu – zrezygnuj z obcisłych sukienek mimo tego jak pięknie w niej wyglądasz przy wciągniętym brzuchu w przymierzalni
– jeśli idziesz szukać sukni weź ze sobą swoje buty ;) Zupełnie inaczej wygląda się w szpilkach w sukience.
– nie przeglądaj google, pinteresta i innych amerykańskich portali z cudownymi chińskimi dziewczynami w równie cudownych sukienkach- nigdy takiej nie znajdziesz, a ciężko będzie pokonać wyobrażenia na temat swojej sukni :)
Wspaniałe rady, podpisuje się, choć myślałam intensywnie przy pisaniu posta czy rzeczywiście odradzać biały kolor. Rzeczywiście może się tak zdarzyć, że nie da się uniknąć skojarzeń z panną młodą. A zwłaszcza na zbiorowym zdjęciu, jeżeli będziemy jedynymi w białej sukni :)
Z białym to jest ogólny spór – czy ubierać na studniówkę, na wesele itd :D taki marny jego los chyba haha :D
Ta ostania rada to właściwie chyba dla każdej z nas… Ileż razy sfiksowałam na widok jakieś kreacji ze zdjęcia i potem traciłam czas na poszukiwaniach…Bleee
Hej, u mnie historia ze studniówką jest ciekawa, bo ostatecznie miałam dwie sukienki. Kupiłam sobie sukienkę „marzeń” czerwoną, chyba podobną do Twojej, do kolan, z kopertowym dekoltem, obcisłym pasem w talii i rozkloszowaną na dole, z niewielu warstw sztywnego tiulu (? ale nie takiego jak w sukienkach w tym sezonie. taki konkretniejszy, chociaż nadal przejrzysty). Ograłam ją, trochę się przebierając, bo dorzuciłam do tego kapelusik i chciałam być taka trochę Moulin Rouge (akurat byłam w fazie fascynacji twórczością Pana Toulouse-Lautrec, filmem trochę też i mam kabaretowa przeszłość :) ) modne to wcale nie było, niemniej czułam się sobą. Ale! To dopiero po polonezie, bo gdy już kupiłam sukienkę pojawił się nakaz, że w czerwonej podczas poloneza absolutnie nie mogę się pokazać, nie jest to kolor stonowany i nasza klasa ma się trzymać barw spokojnych. Chcąc, nie chcąc zakupiłam kolejną, szaro -czarną i w tej znajomi mnie ujrzeli na początku. Był efekt wow, zaskoczenie i podziw, ale sobą byłam (i jestem) w tej czerwonej i to w niej przetańczyłam całą noc. Jeżeli komuś się w ogóle taki model podoba, to gorąco polecam, z kwestii praktycznych nie eksponuje najedzonego brzucha, jest bardzo łaskawa pod tym względem, ładnie wiruje w tańcu, żadnych niespodzianek i podciągania, pasuje też na wigilię i wesela, kolejnej tego typu póki co nie szukam (nooo moooże kiedyś coś w tym stylu https://www.zalando.pl/marchesa-notte-sukienka-koktajlowa-red-mb621c01r-g11.html ae właśnie koniecznie na jasnym tle :P). Buty też mi się długo przydawały, ale już je zajechałam, bo pasowały mi tez na co dzień. Gdybym miała wybierać z Twojego zestawienia, to pewnie pierwszą z asosa, albo trzecia z pierwszego moodboarda (chociaż od obu nadal wolę moją czerwoną).
BTW uważam, że sukienka, w która eksponuje wyłącznie idealną figurę i kojarzy się z łabędzim eleganckim krokiem damy to nie na tę okoliczność mimo wszystko w większości przypadków. Części dziewczyn spadały sukienki bez ramiączek, a części wypychały się te kreacje w okolicach brzucha i siedziały zgarbione, gdy już się trochę spiły. Może część z czytelniczek będzie miała bardziej wyrafinowane studniówki, ale moja nie była aż tak wykwintna i mi się to akurat bardzo podobało. Tak czy owak sypią mi się bardzo pragmatyczne rady, część się chyba powtarza :).
Kurczę, co do bieli nie mogę się zgodzić. Dwa lata temu, na swoim balu gimnazjalnym jako jedyna miałam piękną, białą sukienkę o rozkloszowanym kroju, dodatkowo z lekką, tiulową halką (efekt wow w tańcu!). Dobrałam do niej czarny kołnierzyk z kryształkami, czarno-białe sandałki na obcasie i srebrny, cieniutki pasek w talii. Czułam się rewelacyjnie, a do tego wyglądałam świeżo i dziewczęco, jak na szesnastolatkę przystało. Na zdjęciach grupowych ciężko mnie przegapić z powodu wyróżniającego się koloru (było wiele niebieskich, czarnych i pudrowych sukienek), ale nie odczuwam efektu panny młodej.
Biel odmładza, wygląda się promiennie. Minimalistyczny krój, prosta fryzura i mocne usta (czerwone, fuksja albo burgundowe) i nikt nie powie, że wyglądasz ślubnie. A na swoją studniówkę chętnie poszukam czegoś w bieli.
Ale na studniówce ma się 19 lat a nie 16 :) I widziałam długie, zwiewne, białe sukienki – delikatne i śliczne, ale jak dziewczyna wchodziła na parkiet z partnerem to brakowało tylko welonu.. Może innym ten efekt się podoba, jednak z tego co słyszałam z ust innych ludzi na temat białych sukni to rezultat jest jeden: „a ona co? z wesela uciekła?”. Zwłaszcza, że teraz w ślubnych kreacjach odchodzi się od księżniczek czy rybek, a przechodzi w delikatne, zwiewne sukienki, które na pierwszy rzut oka nie są ślubne ;) Także z białą suknią byłabym ostrożna na taką okazję :)
Według mnie lepsze na bal studniówkowy i maturalny są sukienki krótsze – do okolic kolana. Ja akurat miałam długą, ale myślę, że to była zbyt poważna długość jak dla młodej osóbki. Mnie najbardziej podoba się ta malinowa od Zalando, ale nie wiem, czy miałabym na tyle odwagi, aby zdecydować się na taki kolor. Z reguły wybieram granatowe sukienki koktajlowe.
miałam to szczęście, że miałam wysokiego mężczyznę i szpilki wysokie były, a co! pięknie wydłużyły mi ( i tak zgrabne i długie) nogi a koleżanki zazdrościły nóg, bo nigdy mnie nie widziały w sukience i na obcasie. fakt, pierwszy i ostatni raz w nich byłam, bo mój mąż nie jest już tak wysoki i krępuję się być wyższa/ równa z nim.
co do sukienki- królowała wówczas czerń połączona z bielą. jako że sama lubię wymyślać i potem szyć- kupiłam dużą białą koszulę na stójce. zlikwidowałam rękawy i guziki od dołu, mocno zwęziłam. powstała w ten sposób dość mocno dopasowana mini sukienka. do tego uszyłam sobie czarną sukienkę, 5 cm dłuższą od białego spodu w fasonie A z długim rękawem, dekoltem w łódkę i rozcięciem od biustu do dołu. przy polonezie pięknie się rozchodziła eksponując nogi i zgrabną (jak na tamte czasy) sylwetkę.
myślę, że gdybym miała dziś wybierać- również królowałaby czerń, z odkrytymi plecami lub koronkowymi plecami, jednak długość maksi. no i szpilki
ach, jak miło powspominać :)
Z Twoich propozycji TERAZ wybrałabym z pierwszego rzędu czwartą! ;)
Na swojej studniówce, dawno, dawno temu (chyba to już z 17 lat temu) miałam długą suknię uszytą według mojego pomysłu przez sąsiadkę. Takie czasy… Wyszło super. Potem ją skróciłam do kolan i miałam kreację na poprawiny wesela przyjaciółki. Taką wersję mam jeszcze w „sentymentalnym pudle” i nawet bym ubrała, ale po urodzeniu dwójki dzieciaków nie mieszczę się w biuście, ech… Gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę miała taki problem… ;)
Faktycznie, lepiej zainwestować w buty, dodać wyraźne dodatki, aby wyróżniać się tłumu. Za moich czasów dopuszczalny kolor to czerń i granat, a długość raczej do kostek, chociaż kilka dziewczyn się wyłamało i jakoś przeżyły, hihi.
Ale fajne wspomnienia :)
Moja jedyna rada – trzymajcie się klasyki. Zachowawczość nie jest zła i pomaga uniknąć wstydu – za krótkie sukienki, zbyt głębokie dekolty i strój niedopasowany do okazji to coś, czego się po latach najbardziej żałuje.
Moja studniówka była 5 lat temu, królowały rozkloszowane czarne sukienki. Moja była długa do ziemi, dopasowana, z chabrowych cekinów z głębokim dekoltem na plecach – wyglądała jak na czerwony dywan i do dzisiaj mi się podoba. Żałuję, że ją sprzedałam :-(
Na studniówce miałam długą ciemnogranatową sukienkę na jedno ramię. Nie miała żadnych ozdóbek ani dupereli typu kwiatki, cekiny, perełki, drapowania, itd. Na jednym boku w talii była delikatnie marszczona, a na ramieniu miała jakby kokardę z broszką, poza tym była najprostsza, jaka w ogóle mogła być. Zależało mi, by mieć długą, chociaż wtedy właśnie długie wychodziły z mody. Trochę mnie dziwi, gdy czasem słyszę, że długą można tylko na studniówkę. Zaliczyłam w mojej jeszcze dwa wesela, tylko dwa, bo na więcej nie byłam ;)
Z tych w poście podobają mi się dwie – czarna z Zalando i czarna z Mohito.
A ja z innej beczki – też idę na studniówkę, ale jako nauczyciel. I problem mam poważny, bo chcę wyglądać w porządku, a boję się, że zepsuję imprezę którejś z uczennic przychodząc w takiej samej lub podobnej sukience – odpadają mi więc sieciówki i wszelkie sklepy z ładnymi ubraniami w naszym mieście. Ech, życie…
Mała czarna i perełki, bo chyba żadna młódka na pomysł perełek nie wpadnie :)
Ja na studniówce miałam dopasowaną małą czarną z jakimś zawijasem przy dekolcie, kok i perły – miało być trochę a’la Śniadanie u Tiffany’ego :P buty na średnim obcasie właśnie, wszystkie dodatki czarne poza jasną biżuterią. Aaa, i wisienka na torcie, czyli czarne rękawiczki do łokcia! :D Z perspektywy czasu na pewno się tego stroju nie wstydzę, ale chyba dzisiaj bardziej bym poszalała z kolorem, bo jednak wiało nudą… choć może te rękawiczki ratowały sytuację :D
zamierzam wbić się w tę kieckę wiosną na obronę magisterki, będzie piękna kompozycja klamrowa :P
Haha, a ja właśnie komentarz wyżej napisałam, że żadna maturzystka nie założy perełek, bo na to nie wpadnie :)
o, to może jednak byłam bardziej oryginalna niż mi się wydaje :D
Jakbym miała komuś poradzić, to chyba bym mu poradziła NIE ubierać się na studniówkę tak, jak się sama ubrałam ;)
Na zdjęciach nie było aż tak źle, bo koleżanki bardziej popłynęły z mocno ,,balowymi” kreacjami, ale jak ja się wtedy źle czułam! Sukienkę szyłam sobie własnoręcznie (było źle, ale nie tragicznie), ale wszystko zrypałam dodatkami, bo szykowałyśmy się wspólnie z koleżankami z internatu – i tak, miałam szpilki z odkrytą piętą i kokardką z przodu, gigantyczne kolczyki, przerysowany makijaż i upięte włosy mocno spsikane lakierem. Ofc. już po drodze czułam się jak manekin, bo żadna z tych rzeczy mi się nie podobała ;)
Ładne te sukienki, które pokazałaś. Jestem mało sukienkowa, ale ta czarna z wycięciami Ewy Minge by mnie skusiła :)
Ja po kilku miesiącach poszukiwań wymarzonej sukienki poddałam się na widok kolejnego sklepu wypełnionego po brzegi słabej jakości koronką i poszłam do znajomej krawcowej. Nawet w sklepie z materiałami ekspedientka na hasło „sukienka na studniówkę” wepchnęła mi na wejściu tę nieszczęsną koronkę, bo „wszystkie dziewczyny z tego szyją”. :D Ja sobie wymarzyłam sukienkę jak z lat 50. – nieco podobną do pierwszej z wpisu, tylko z dekoltem w łódkę, bez paska w pasie, z bardziej błyszczącego materiału i ze sztywną tiulową halką pod spodem. Wyszło bardzo efektownie, wieczorowo i na tyle uniwersalnie, żebym mogła pojawić się w tym samym stroju przy innej okazji – a to był też dla mnie priorytet, bo nienawidzę ubrań „na raz”.
U mnie ze studniówką to było tak, że szukając sukienki nie miałam bladego pojęcia czego właściwie szukać, a wydawało mi się że jest wręcz przeciwnie ;) W pamięci miałam studniówki mojego kuzynostwa sprzed 5-8 lat i sądziłam, że tym co na studniówce najbardziej pożądane jest… nieśmiertelna tafta :D Skończyło się na tym, że kupiłam sukienkę w przepięknym kolorze, ale tak skrajnie niemodną, że wśród moich koleżanek powystrajanych w proste sukienki z Zary wyróżniałam się w (moim zdaniem) raczej mocno niekorzystny sposób :P Całe szczęście, że na zdjęciach tego nie widać!
Jeśli chodzi o buty, to na szczęście kupiłam genialne, skórzane buty włoskiej firmy na odpowiednim obcasie… ale niestety uległam chwilowej modzie i mają one czubek typu peep toe :( Tak jak sukienkę dawno temu już sobie wybaczyłam, tak tego że mogłam wtedy kupić ponadczasowy model czółenek na lata i nie zrobiłam tego – żałuję do dziś ;)
Gdybym studniówkę miała mieć dzisiaj, zdecydowanie szukałabym czegoś w stylu tego granatowego koronkowego cuda z ASOSa. Piękna!
Źadna z pokazanych sukienek nie nadaje się moim zdaniem dla młodej dziewczyny na studniówkę.
A jaka by się Twoim zdaniem nadała, Asiu? :)
poszukane na szybko :
https://www.zalando.pl/little-mistress-sukienka-koktajlowa-niebieski-lm121c058-k11.html?wmc=AFF48_ZX_PL.1458612_1565722..&zx=2117773200183342080
https://www.zalando.pl/chi-chi-london-suknia-balowa-navy-silver-cz621c002-k11.html?wmc=AFF48_ZX_PL.1458612_1565722..&zx=2117773413212042240
https://www.zalando.pl/chi-chi-london-delilah-sukienka-koktajlowa-navy-cz621c01l-k11.html?wmc=AFF48_ZX_PL.1458612_1565722..&zx=2117774064923083776
No to szczerze mowiac nie widze wielkiej roznicy miedzy klimatem Twoich linkow a propozycjami Marii. Nie bardzo wiem czemu te mialyby sie nadac, a te z posta nie ;)
wydaje mi się, że czarna z Mohito jest odpowiednio dziewczęca, chociaż to oczywiście zależy od urody.
tylko te szpilki są zbyt urzędnicze moim zdaniem. nie każdemu jest dobrze w takiej klasyce, ja w niej wyglądam okropnie.
Studniówkę miałam 11 lat temu. Modne były taftowe, gorsetowe maxi i koki od nawiedzonego fryzjera. Już wtedy wiedziałam, że moja sukienka musi byc inna. Wybrałam długą czarna suknię z dekoltem 'woda’, czarne szpile i jakieś zlote dodatki. Tylko ja nie wygladalam na przebraną kobietę w średnim wieku. Sukienka nadal jest w idealnym stanie i nadal można iść w niej na bal. Byłam z siebie bardzo dumna, bo wyglądałam lepiej niż szkolne gwiazdeczki, które przestrzeliły i np. cały wieczór trzymały sukienkę, żeby się nie obnażyć :) A jak się miałam 18 lat to liczyło to na +100 do samooceny ;) Sorki za literówki. Pozdrawiam, K.
Jakie rady? Postawić na klasykę, jeśli chcemy po latach patrzeć z przyjemnością na zdjęcia. W co ja byłam ubrana? Miałam studniówkę w czasach kryzysu (jestem w wieku mam tych młodszych czytelniczek bloga). Sukienkę uszyła mi mama. Z granatowej, grubej, satynowej podszewki miałam prostą halkę do kolan i na ramiączkach. Na to była sukienka też do kolan, z rękawem 3/4, dekolt mały okrągły, w pasie ściągnięta a dół lekko marszczony. Uszyta z tiulu z naklejonym grubym wzorem ala koronka. Na dekolcie i rękawach prześwitywała goła skóra. Do tego czarne czółenka na 5-cio cm szpileczce. Włosy zwyczajnie uczesane, coś na kształt dzisiejszego boba z grzywką. Czarne rajstopy. Ciężkie czasy wtedy były, ale myślę, że wyglądałam nieźle. Byłam młoda, szczupła i zgrabna, więc już w tym był urok. Dzisiaj wybieram granatową, koronkową z Asos. Dziwnym trafem, zbliżoną stylowo do mojej sprzed trzydziestu lat i z czasów, gdy w sklepach było pusto.
Zapomniałam napisać, że ta suknia na wierzch była czarna.
Witam, Ja miałam studniówkę około 20 lat temu. Był to czas, kiedy wychodziliśmy z kryzysu, pojawiały się w PL pierwsze galerie handlowe. W zasadzie żadna z nas nie miała typowej sukienki wieczorowej (balowej), królowały czarne sukienki do kolan, szyte z klosza, z wielkim białym kołnierzem, taka „pensjonarka”. Taka była moda.
Ja odeszłam od schematu- miałam spódnicę szytą z klosza w biało- czarne kropki, na halce, do tego czarną bluzkę – łódkę , no i baleriny. Jestem wysoka – 177 cm, byłam bardzo szczupła, było ok, wyszły mi takie lata 60-te. Potem ciuchy wykorzystywałam na studiach- czarna bluzka do jasnych jeansów, baleriny itd.
Jak bym miała teraz ubierać się na studniówkę , stawiałabym na midi ( taką długość lubię) i ciemne kolory (jakoś te jasne propozycje maxi „nie leża” mi, jeśli chodzi o taką okazję) . I takie sukienki podobają mi się w prezentacji, czyli granatowa Zalando (!!!) i Asos, czarna Sieciówka + cała ostatnia linijka. . Pozdrawiam,
Ja do dziś mam w szafie sukienkę, którą moja mama uszyła u krawcowej na obronę pracy magisterskiej – prostą pensjonarkę z czarnego aksamitu. Jestem od mamy wyższa, więc na mnie jest to sukienka przed kolano co ujmuje jej surowości. A dobre krawiectwo broni się samo :)
„W dorosłym życiu” Ojej, ale to przerażająco brzmi :)
Swoją drogą bardzo dziękuję za post, trafne spostrzeżenia ;)
Kiedy szukałam sukienki na swoją studniówkę, przeżywałam niesamowite katusze, bo wtedy akurat wbiłam sobie do głowy, że moje nogi nie nadają się do pokazania światu (nie znałam jeszcze magii dobrze dobranych butów na obcasie, a do tego miałam skrzywiony obraz siebie), więc muszę koniecznie mieć długą sukienkę. Budżet miałam mały, czasu niewiele, a w sklepach i lumpeksach nic nie spełniało moich kryteriów – wszędzie satyna, tafta, brokat i cekiny, fuj! Skończyło się na długiej, gładkiej, czarnej sukience z kopertowym dekoltem, zawiązywanej na szyi. Do tego wymyśliłam sobie, że chcę mieć włosy swobodnie upięte, bez tony lakieru i dziwnych dodatków, a fryzjerka zrobiła mi na głowie DOKŁADNIE to, czego nie chciałam, więc musiałam to jakoś przeboleć. Do tego niewysokie skórzane buty na obcasie (moje pierwsze, bo jako zatwardziała zwolenniczka glanów i trampek wcześniej omijałam obcasy szerokim łukiem), długaśne czarne rękawiczki, czarny szal i piękna, choć nierzucająca się w oczy biżuteria dostana w prezencie. Z perspektywy czasu wiem, że ten strój był dla mnie zbyt dojrzały, na zdjęciach wyglądałam zupełnie jak nie ja – trzeba było się przemóc i ubrać krótszą sukienkę, w dodatku raczej niekoniecznie czarną, a może granatową (ze względu na raczej sztywny dress code w moim liceum na bardziej odjechane kolory kiecek nie można było sobie pozwolić). Na studniówkę mojego chłopaka rok później ubrałam się już na większym luzie (z drugiej strony, w liceum plastycznym można więcej) i wyszło nieporównywalnie lepiej. Człowiek uczy się na błędach :)
Dziękuję za ten wpis, Mario! Ja właśnie zmagam się z poszukiwaniami sukienki, koleżanki próbowały mnie namówić żebym szukała czegoś bardziej kolorowego i strojnego, bo na co dzień wybieram raczej czerń, a Twój wpis utwierdził mnie w tym, żeby szukać czarnej sukienki z klasą, w której będę się dobrze czuć. Mam już na oku podobną w kroju i wykończeniach do tej granatowej z Asosa. Będę też szukać dobrej jakości butów na niższym, grubym obcasie. Marzą mi się mary janes, może wiesz gdzie można znaleźć?
Sama takich szukam, bo uwielbiam. Tutaj są piękne, ale niestety nie skórzane :(
Bomba! Buty marzenie. Dołączam do fanek.
Jakie śliczne, dzięki :) ale też będę szukać skórzanych
Mam 3 pary butów mary jane z New Looka, nie są ze skóry, ale są bardzo wygodne:) swoją studniówkę przetańczyłam w parze z dwoma paseczkami na 5cm obcasie. To chyba moje najwygodniejsze buty do tańca, chyba z 5 wesel w nich przetańczyłam, studniówkę i inne imprezy.. Jeśli będziecie miały okazję zmierzyć lub kupić w okazyjnej cenie buty z tej firmy to polecam, są fajne mimo że sztuczne ;)
Piękne te sukienki! Ja rok temu balowałam na mojej studiówce i miałam całkiem podobną sukienkę do tej z Bershki :)
Przyznam, że preferuję raczej krótsze sukienki, więc ostatni moodboard pasuje idealnie – mogłabym zaożyć każdą z tych sukienek!
Szpilki kupiłam proste i czarne , raczej średniej wysokości, więc myślę, że je jeszcze kiedyś założę. A torebkę – czarną, cekinową kopertówkę – pożyczyłam od mamy, wychodząc z założenia, że skoro sprawdziła się u niej jakieś 10/15 lat temu, to sprawdzi się i u mnie! I oczywiście miałam rację ;)
Ja studniówkę miałam w zeszłym jeszcze wieku. U mnie w szkole mocno zwracano uwagę na to by stroje były skromne i niemogłyśmy poszaleć. Królowały czarne, granatowe sukienki bez dekoldów i do kolan. Naszczeście nikt się nie czepiał fryzur i butów więc w tym temacie był istny szał.
Ja swoją sukiennkę dostałam w przezencie od cioci z Francji razem z niemodnymi w tamtych czasach barelinkami. Barelinki wziełam na wszelki wypadek gdyby moje szpilki zbyt były niewygodne w tańczeniu i w efekcie w szpilkach zatańczyłam jedynie poloneza.
Szpilek już nigdy potem nie założyłam, barelinki zdarłam po kilku latach chodzenia a sukienka służy mi do dziś. Ciągle się w nią mieszczę i nadal jest elegancka. Nie ma jak francuski szyk.
Gdybym miała teraz iśc na studniówkę to z Twoich propozycji wybrałabym sukienkę z czerwonym dołem od polskich marek i czarne balerinki.
Rany, jak patrzę na to, w co się teraz można ubrać na studniówkę, to bardzo żałuję, że moja była 20 lat temu. Sukienki podlinkowane przez Ciebie Mario w ostatnim zestawie (polscy projektanci) wszystkie podobają mi się szalenie i chętnie bym założyła na obojętnie jaką okazję. Natomiast co do mojej własnej studniówki, to nie wiem, czy wszędzie w tym czasie tak było, ale w mojej szkole wypadało się ubrać skromnie, w sumie stroje niewiele się różniły od tych egzaminacyjnych, poza tym, że sukienki, a nie kostiumy. Impreza była w sali gimnastycznej, bardzo grzeczna, bez alkoholu. Mam to szczęście, że moja mama jest bardzo dobrą krawcową specjalizującą się w sukniach wieczorowych i ślubnych. Na tą okazję uszyła mi skromną, ale wyrafinowaną małą czarną do kolan z lekko zmodyfikowanego wykroju z burdy :) Pasowała do mojego codziennego stylu, który różnił się od dzisiejszego tym, że nosiłam spodnie zamiast czarnych sukienek, ale podobnie jak dziś zawsze było czarno i przy ciele. Natomiast rok później, gdy już dostałam się na wymarzone studia i mogłam zagrać znienawidzonym nauczycielom na nosie (oj tak, nie cierpiałam swojego liceum) przyszłam do swojej byłej szkoły na studniówkę jako osoba towarzysząca ubrana tak ekstrawagancko, że do dzisiaj wspominam to jako największy wyraz mojej młodzieńczej arogancji :) Mama tym razem zaszalała. Miałam na sobie suknię jej projektu, z przodu bardzo krótką, z tyłu z trenem, asymetrycznym dekoltem, kabaretkowymi rękawiczkami do łokcia, czarnymi kabaretkami na nogach i wściekle czerwonymi ustami. Do stylu imprezy nie pasowałam kompletnie, ale ubawiłam się setnie :D
Czytając posta wyobrażałam sobie miny twoich nauczycieli :D
Mi najbardziej podobają się sukienki Ewy Minge i Simple. Lubię tez sukienki maxi, ale żadna z przedstawionych tu mi się nie podoba. Ja swoją studniówkę miałam w 1995 roku. To były jeszcze takie trochę zgrzebne czasy, studniówkę mieliśmy zorganizowaną w stołówce studenckiej :) Królowały czarne sukienki. Kilka koleżanek miało sukienki sprowadzone z USA, co było nie lada wyczynem w tamtych czasach. Ja miałam szyfonową długą sukienkę w kwiaty, którą przywiozłam z Włoch, kolorystyka beże i brązy, buty pożyczyłam od mamy. Teraz raczej marzę o tym, żeby uszyć sukienkę dla mojej bratanicy (za 5 lat będzie w klasie maturalnej). Nie wiem tylko czy mi na to pozwolą jej rodzice. Ubierają ją bardzo grzecznie i zachowawczo, nie pozwalają na odrobinę szaleństwa, a ta dziewczyna jest w typie gamine.
Ja osobiście marzę o sukience w stylu retro. Na codzień tak się ubieram, więc i na studniówkę chcę sobie taką sukienkę znaleźć. Jak na razie mam jeszcze rok, ale… Znalezienie sukienki bliskiej mojemu ideałowi nie będzie łatwe. ;) Bardzo mi się podobają niektóre z sukienek powyżej, ale choć najbliżej jest granatowej sukience z Zelano i tej poniżej. ;)
Podobają mi się Twoje rady. W szczególności rada, żeby przez strój studniówkowy starać się pokazać siebie, a nie bawić się w Kopciuszka!
A jakiej szukasz? Tez mi kiedyś było bardzo po drodze z retro.
Takiej w stylu Audrey Hepburn! :D
Zauroczyła mnie zwiewna tiulowa z cekinową górą z Asosa. Sama na swoją studniówkę założyłam sukienkę polskiej marki, podobną do czarnej maxi z Nelly z Twojego zestawienia. Studniówkę miałam naście lat temu, a sukienka jest nadal jak nowa, nadal modna i służy na wielkie wyjścia :D Klasyka wygrywa :D
Dziewczyny, opowiem Wam pewne wspomnienie studniówkowe, nie dotyczy ono co prawda mojej osoby, lecz strój, który wtedy widziałam, wywarl na mnie tak piorunujące wrażenie, że pamiętam go wciąż po upływie niemal 10 lat :) To było na studniowce mojego brata, zawiozlam tam mamę i babcię, żeby obejrzały poloneza. Suknie, jakie wówczas noszono na tego typu okazje, wiadomo – tafty, brokaty, ciemne kolory, postarzające fasony, o makijazach i fryzurach to aż żal wspominać (żeby nie było, że się wywyzszam – sama na swojej tak wyglądałam, z uwagi na brak funduszy, gustu i w ogóle jakiegokolwiek pomysłu). I wtedy, na studniowce brata, nagle, wśród tych nieco wiedzmowatych (bez urazy :>) sylwetek – totalny zachwyt, olśniewające zjawisko: rozkloszowana sukienka w kolorze kawy z mlekiem, w białe groszki, długość do kolan, buty też w kolorze kawy z mlekiem, typu T-bar, jasne pończochy, nie odbijające się od jasnej skóry, lekka biała narzutka na ramionach, rozpuszczone rude włosy, i – uwaga – ręka na temblaku (jak usłyszałam, skutek niedawnego wypadku na snowboardzie). Tę koleżankę brata znałam trochę i wiem, że był to typ „sportówki” – niesamowicie do niej ten strój pasował, sądzę, że nie byłaby w pełni sobą w misternym koku, mając na twarzy tonę tapety i wlokac długą suknię po ziemi.
Rozpisalam się, ale wybaczcie, bo taki zachwyt rzadko się zdarza. Zresztą pewna jestem, że gdzie jak gdzie, ale na tym blogu znajdę zrozumienie :) Ach, gdybym tak sama przed studniówka trochę ruszyła głową i skomponowala ładny, dopasowany do siebie, nieprzekombinowany strój…. No ale niekiedy styl dopiero przychodzi z czasem.
Cudowny opis! Myślę, że nie ma czego żałować – ja też bym chciała mieć styl w gimnazjum czy liceum…. cóż, byłam raczej szarą myszką, ale cieszę się, że mam ten styl teraz :D
Mario, dziewczyny, co sądzicie o tej sukience- https://www.zalando.pl/chi-chi-london-suknia-balowa-navy-cz621c01t-k11.html ? Zastanawiam się, czy jeszcze mieści się w kategorii elegancka, klasyczna, uniwersalna, czy może już nie? :)
Piękna – na pewno nada się na wszelkie bale, sylwestry, wieczorowe okazje :-) Na pewno jest klasyczna i elegancka.
Kojarzy mi się z księżną Kate, bardzo ładna, na młodej kobiecie będzie pięknie wyglądać.
Jest przepiękna!
Czyżbym była jedyną osobą, która nieco żałuje, że na studniówce nie obowiązują już długie suknie?
Ja miałam swoją studniówkę mniej niż 10 lat temu i 90% nas miało na sobie sukienki do ziemi, często po raz pierwszy w życiu. Wiele trendów z tego okresu było okropnych – nie tęsknię za ciężkimi taftami, sztywnym gorsetem i wylakierowanymi lokami ale za nastrojem balu już tak. Pastelowa sukienka do kolan, jakkolwiek urocza, jest strojem, jaki młoda dziewczyna może założyć na wiele okazji. A ile prawdziwych bali mamy w życiu? Jestem za powrotem długich sukni w lepszym, nowocześniejszym wydaniu.
Ja też żałuję, jakoś mi długie bardziej pasują do studniówki. Studniówkę miałam 6 lat temu, wtedy było chyba pół na pół długie i krótkie, z przewagą tych drugich. Tyle, że wtedy krótkie oznaczało z grubsza do kolan, a nie jak teraz często trochę za tyłek.
Moja nie była gorsetowa i na kole, ale z drugiej szyfonowa jak popularne teraz też nie. Gdybym dzisiaj miała kupować znowu wybrałabym moją.
widać po Waszych postach ewolucję studniówek, bo na mojej (10 lat temu) była tylko jedna dziewczyna w krótkiej sukience, reszta w długich :) też miałam taki niby-gorset, niezbyt sztywny, ale ja się dobrze czuję i dobrze wyglądam w gorsetach, więc nie miałam nic przeciwko. do tego miałam piękną długą spódnicę w aksamitne barokowe wzory. teraz pewnie bym się tak nie ubrała, ale nie wstydzę się ani trochę.
wydaje mi się, że traktowałam studniówkę jako wyjątkowy bal, trochę jak karnawał, gdzie celem jest właśnie przebranie się i zabawa, a nie wyglądanie jak na każdym weselu.
Bardzo podobają mi się Twoje propozycje! Ja na studniówce miałam kreację, którą większość uznałaby za bardzo skromną – chodziłam do szkoły, w której wszystkie dziewczyny musiały wystąpić na studniówce w długiej czarnej spódnicy i białej bluzce/koszuli. I choć niektórzy się buntowali (część dziewczyn miała gorsetowe sukienki i po paru godzinach zabawy ściągały założone na nie bluzki), to myślę, że ogólnie nie wyszło to na złe. Jasne, możliwości wyrażenia swego stylu było trochę mniej.. Ale za to jak cudownie wyglądałyśmy razem! Faceci naturalnie w garniakach, więc był pewien ogólny styl i np. polonez wypadł dzięki temu bardzo szykowanie :) no i żadna z moich koleżanek nie wyglądała tak, by już po paru latach wstydzić się swoich fotek ;)
W sylwestrowych przygotowaniach najbardziej szokują mnie koszty (niektórzy są gotowi przeznaczyć fortunę na rzeczy które założą tylko raz! nie mówiąc o dodatkowych usługach…) i dziwna maniera u niektórych by na siłę się postarzać. Podobnie zresztą widzę wiele kreacji ślubno-weselnych…
A co ja założyłabym dziś? Chyba coś do ziemi, bo to piękne suknie, a tak rzadko jest okazja je nosić. Tylko że ja dziś to nie ta sama ja co 10 lat temu…. najbardziej cieszę się z tego, że pomimo szybko rozpadającej się fryzury i wcale nie wyróżniającej się kreacji przetańczyłam naprawdę całą noc i studniówkę wspominam wspaniale :)
ta czarna z Nelly jest przepiękna :) ostatnio PRAWIE kupiłam podobną z myślą o Sylwestrze, odstraszyła mnie jednak jej jednorazowość ;) ciężko o kolejne okazje na których obowiązuje ubiór jak z czerwonego dywanu ;)
Ja moja sukienkę kupiłam przez przypadek w ciucholandzie. Zapłaciłam za nią 3 zł, bo miała trudną do zidentyfikowania plamę i właściciel sklepu nie był pewien czy zejdzie. Zeszła w minutę po namoczeniu, doszyłam ramiączka z szerokiej taśmy i tak oto kreacja była gotowa :) Za kolano, w turkusowym odcieniu. Obcas 8cm, wyrzuciłam je dopiero po 5 latach, kiedy zupełnie się rozpadły :) Ale mimo że nie byłam ubrana w ostatni krzyk mody, to miałam wyjątkowego pecha – jedna z dziewczyn miała sukienkę w podobnym fasonie, kolorze a do tego wszystkiego miała podobnie ułożoną fryzurę… Przyznaję, że na filmie ze studniówki przy dalszych ujęciach nie jestem pewna czy to ja czy ona. Cóż, zdarza się. Dobrze się bawiłam, a to przecież najważniejsze :D
Dodam tylko jedna radę dla przyszłych maturzystek (lub osób towarzyszących): jeżeli masz ciężkie, grube włosy i pierwszy raz czeszesz się w jakąś fryzurę daruj sobie trudne, wysokie upięcia… Nie ma znaczenia czy robisz ją u fryzjera czy w domu. Na mojej studniówce była cała rzesza dziewczyn, których bujne koki i loki nie dotrwały nawet do 21. Szkoda nerwów na szukanie wsuwek, szpilek i walka z włosami w toalecie :) A przede wszystkim: dobrej zabawy :)
Ja na studniówkę postawiłam na sukienkę raczej w wersji mini i do dziś żałuję tego wyboru.
W życiu jest tak mało okazji kiedy można założyć sukienkę do ziemi i poczuć się jak przysłowiowa „księżniczka”
Dla fanek krótkich wdzianek polecam rozkloszowaną sukienkę koktajlową kończącą się w okolicy kolana.
A reszcie proponuję zaszaleć i wybrać maxi długość :)
Podoba mi się ta pierwsza, granatowa, choć ja chyba zrezygnowałabym z paska…..ech, szkoda, że za czasów mojej studniówki nie mogłam skorzystać z tego bloga :) pamiętam, że się strasznie natrudziłam w poszukiwaniu sukienki a ostatecznie i tak nie byłam zadowolona… Natrudziłam się m.in. dlatego, że w mojej szkole obowiązywały dość restrykcyjne zasady dotyczące ubioru (podczas studniówki oczywiście nie można było nich zrezygnować), tak więc poszukiwanie sukienki o odpowiedniej długości, nie odkrywającej ramion, dekoltu i pleców i do tego buty na obcasie max.5cm z zakrytymi palcami było pewnym wyzwaniem….no i uniemożliwiało praktycznie dodanie czegoś oryginalnego i osobistego :) dobrze, że te czasy już za mną :P
P.S. Czy jest szansa na stworzenie tego typu posta na temat strojów ślubnych? Szukam jakiejś inspiracji dla stroju, który NIE byłby w kolorze białym ani ecru…
Dobrze, myślę, że jak się skończą wyprzedaże i pełną parą ruszą wiosenne kolekcje to warto zrobić taki post.
Rewelacja! Już się cieszę :D
ja na swojej studniówce miałam „małą czarną” w ciemnofioletowym kolorze :) równocześnie elegancka i sexy,miałam ją jeszcze później na dwóch weselach i nadal mi się podoba i robi wrażenie na innych :)
Na studniówce miałam długą suknię własnego projektu, szytą na zamówienie. Byłam, i wciąż jestem, przeciwniczką krótkich sukienek na tę okazję. Dla wielu z Nas to jedyny ,,bal” w życiu i okazja ku ubraniu właśnie długiej sukni. Moja niestety zniknęła z szafy w domu rodziców, po tym, jak się wyprowadziłam. Widocznie komuś przeszkadzała.
Ja dla dziewczyn czekających na swoją studniówkę miałabym tylko jedną radę – NIE SPINAĆ SIĘ I NIE NASTAWIAĆ NA NIE WIADOMO CO. Ja na swojej byłam do samego końca, już nauczyciele prosili DJ-a, żeby grał ostatnią piosenkę. Potem zebraliśmy się, wsiadłam z partnerem do samochodu i pomyślałam… „to już?”. Naprawdę, impreza przeleciała tak szybko, że nie zdążyłam się nią właściwie nacieszyć, po zakończeniu części oficjalnej przypominała w zasadzie zwykłą imprezę w klubie, na które wtedy często chodziliśmy. Miałam poczucie wyrzucenia mnóstwa pieniędzy w błoto. Fryzura, makijaż, sukienka szyta na miarę, buty, dodatki, nie mówiąc oczywiście o opłacie za samą studniówkę.
Co do mojej sukienki – szyłam u krawcowej, była w pięknym odcieniu fioletu, nigdzie później już nie widziałam żadnego ubrania w takim kolorze. Niestety, krawcowa nie do końca mnie posłuchała i skończyłam z najkrótszą sukienką na sali (a na naszej studniówce było około 150 dziewczyn, więc konkurencja była spora). Musiałam ubrać grube czarne rajstopy i zrezygnować z podwiązki. W trakcie imprezy sukienka rozpruła się w dwóch miejscach i choć mam ją do dzisiaj (teraz leży na mnie lepiej, niż wtedy!), to nigdzie już jej nie założę, bo tych usterek nie da się naprawić. Za to w butach ze studniówki idę nawet dzisiaj na Sylwestra, torebkę miałam pożyczoną od mamy, sweterek kupiłam tuż przed imprezą na wyprzedaży i chodziłam w nim jeszcze na studiach, teraz wzięła go sobie moja mama. Cieszę się, że przynajmniej część rzeczy udało mi się jeszcze wykorzystać, szkoda, że sukienka nie jest jedną z nich.
Moja wymarzona sukienka studniówkowa okazała się za droga- była z Simple bardzo chciałam w niej iść, ale niestety cena powalała. Myślę jednak, że gdybym ją wtedy kupiła nosiłabym ją do dziś. Była z białego jedwabiu, bez rękawów, bez dekoltu, z rozkloszowanym dołem wykończonym przepięknym, misternym, czarnym haftem. Było mi jej tak żal, że zupełnie nie obchodziło mnie w czym pójdę na studniówkę. Miałam przez chwilę jeszcze wielką ochotę iść w garniturze, albo kombinezonie, ale sprzeciw mojej mamy był tak silny, że się poddałam. Postanowiłam znaleźć po prostu najtańszą czarną, prostą sukienkę, żeby nie wydawać bez sensu kasy na coś co i tak nie sprawi mi radości. Sukienka kosztowała 100 zł i była bardzo dobrze skrojona- na szerokich ramiączkach, z dużym okrągłym dekoltem, bardzo dopasowana w talii i rozkloszowanym dołem, sporo za kolano. Wyglądałam w tym kroju bardzo pięknie i ogólnie w minimalnym makijażu i kompletnie zwyczajnej krótkiej klasycznej fryzurze byłam jedną z najlepiej ubranych dziewczyn na tej imprezie. Poza tym było mi wygodnie i wyglądałam tak samo do końca imprezy.Ale nigdy więcej nie założyłam tej sukienki, bo jest prosta i zwykła, a zbyt wydekoltowana żeby założyć ją na pogrzeb. Wtedy też ostatni raz miałam na sobie buty na obcasie, nie żeby było mi w nich niewygodnie- nie noszę ich ideologicznie.
Co to znaczy „nie noszę obcasów ideologicznie”? ;o
Obcasy mają za jedyne zadanie uformować sylwetkę kobiety w sposób sugestywny seksualnie. Uważam zmuszanie kobiet do noszenia ich w różnych sytuacjach za odrażające. Poza tym noszenie czegoś co jest szkodliwe dla mojego zdrowia w celu uczynienia mojej sylwetki seksualnie sugestywną sprawia, że czuję się jak idiotka. Ogólnie już od tej nieszczęsnej studniówki mam zasadę, że na wszystkie okazje gdzie mężczyznom wypada wyłącznie garnitur ja również zakładam garnitur z koszula pod szyję nie eksponujący sylwetki. A na co dzień noszę spódnice i sukienki.
Wiesz, kiedy ja zakładam obcasy, niekoniecznie myślę zawsze o tym, jaką wiadomość wysyła to mężczyznom. Wiele fasonów spódnic i sukienek znacznie lepiej prezentuje się z obcasami i nie sądzę, żeby miało to zawsze kontekst seksualny. Szukanie takich podtekstów w stroju ślubnym, ubraniu na egzamin czy obronę pracy magisterskiej (a właśnie na tę okazję przystoi mężczyźnie garnitur) jest dla mnie nieco paranoiczne, ale cóż – to Twoja decyzja ;)
Zgadzam się z bru – nie ma co na siłę szukać jakiś podtekstów. Zwłaszcza, że jak kobieta nie potrafi chodzić na wysokich obcasach, to ni e wygląda atrakcyjnie, a wręcz odpychająco. Jakbym ubrała się sukienkę midi czy za kolano, to bez wysokich obcasów czułabym się jak starsza pani. Poza tym, nikt nikogo nie zmusza do ubierania szpilek, to nasza wolna wola, czy chcemy je nosić czy nie. I nie przeszkadza mi to, że w szpilkach i ołówkowej spódnicy wyglądam bardziej sexy.
Uwielbiam obcasy, najbardziej za to, że dają taki mocny krok .Chodzę w nich na codzień od lat, nie zaszkodziły mi, nigdy nie myślałam o obcasach w kategoriach seksualnych.
Tak teraz pomyślałam – może pstrej matronie chodziło o wymagania typu „czerwony dywan w Cannes” i głośne niedawno przypadki wypraszania z imprezy kobiet w płaskich butach, albo na przykład obowiązku noszenia obcasów przez kobiety w niektórych firmach. Takie nakazy rzeczywiście są przerażające i absolutnie nie powinny mieć miejsca, ale to chyba szerszy problem – dla mnie symbolem takich obostrzeń jest wymóg zakładania rajstop nawet w największe upały. Jestem ciekawa, jakie zdanie ma na ten temat Maria ;)
Tak, chodziło mi właśnie o takie sytuacje, rajstopy to samo- w bardziej konserwatywnych szkołach (mojej) studniówka też jest taką sytuacją. Chodzi mi o to, że oficjalny, elegancki strój kobiety bardzo mocno akcentuje seksualność w porównaniu z męskim i mi to przeszkadza. Ołówkowa spódnica ma krój który podkreśla biodra, obcasy modelują pośladki i wydłużają nogi, żakiety są taliowane, nie mówiąc już o różnych balach gdzie mężczyźni również zakładają garnitur lub frak, a kobiecie wypada założyć tylko suknię. Czuję, że ten kontrast w takich sytuacjach pomiędzy strojem damskim, a męskim jest idiotyczny- garnitur czy frak jest neutralnym, eleganckim, uniformem, który osuwa cielesność noszącego go człowieka na drugi plan, niczego nie podkreśla. Wobec tak ubranych mężczyzn w jakimkolwiek stroju wydobywającym seksualne aspekty mojej sylwetki (różnicę między talią a biodrami chociażby, czy ukazujące kształt łydek) czuję się jak dekoracja do męskiego zebrania. Gdyby oficjalnym strojem męskim były bryczesy i opinające łydki pończochy, albo dopasowane rurki i krótki kubraczek i buty na niewielkim słupku czułabym się ok w tych obcasach, spódnicy i rajstopach, ale w obecnej sytuacji absolutnie nie.
Kolejnym aspektem jest właśnie ocenianie tego czy kobieta na co dzień jest ładnie ubrana przez pryzmat jej seksowności. Tak jak Avanti napisała, że bez obcasów w spódnicy midi czułaby się jak starsza Pani. Myślę, że to nie jest ok, że kobiety tak czują. Powinnyśmy potrafić czuć się pięknie i młodo również będąc ubranymi kompletnie nieseksownie np w spódnicę do połowy łydki, płaskie buty i luźny golf. Dlaczego w przypadku kobiety ładnie=seksownie- to straszne. Obcasy są obiektywnie seksowne- chodzi o to, że wydłużają nogi i unoszą pośladki, a to pożądane seksualne cechy kobiet. Tak jak taliowane ubrania są seksowne, bo różnica między talią a biodrami kojarzy się z płodnością. Nie mówię, że są jakieś prowokujące, czy zmuszające otoczenie do obsesyjnego myślenia o seksie, po prostu podkreślają pewne konkretne cechy sylwetki. To nie jest tak, że nigdy na co dzień nie ubieram się w ten sposób, po prostu pewien przymus mnie przeraża.
Pstra Matrono, to nie tak, że nieseksowne ubrania uważam za nieładne. Po prostu mam taką sylwetkę, źle wyglądam i czuję się w męskich fasonach, luźnych swetrach i oversizach. Najbardziej optymalne są dla mnie znienawidzone przez ciebie szpilki, dopasowane w biuście, talii i biodrach ubrania, koronki i mocny makijaż. Obecnie narzucają nam modę optymalną dla anorektycznej modelki albo chłopczycy, dzisiejsze sieciówki i awangardowi projektanci rzadko proponują ubrania dla pań o maksymalnie kobiecej urodzie i budowie ciała. Czasem chciałabym przenieść się do lat 50. ;)
Uważam, że nie ma nic złego w byciu atrakcyjną dla płci przeciwnej. Ołówkowa spódnica przecież nie odejmie nam IQ, a może się mylę ;) Przecież dziewczyna o odpowiedniej urodzie ubrana w marynarkę i spodnie w kant też może być atrakcyjna.
Tak, jak mówiłam, w modzie nie ma nic takiego, jak przymus. Taki pogląd próbują nam narzucić kolorowe pisemka. ;)
Ja za stara na studniówkę, na swojej nie byłam ale dzięki za pokazanie mi tych czółenek z Badury! Mam problemy ze stopami, przez co inaczej przerzucam na nie cieżar co uniemożliwia mi chodzenie na butach z obcasem cienkim lub zwężającym się, a czasami trzeba ubrać „babski bucik”, szukałam czegoś klasycznego – i te są klasyczne, ładne i powinny być stabilne, nawet dla takiego platfuska jak ja :D Znalazłam tez ich wersję z nielakierowanej skóry, dziękuję! :D
Mam 2 torebkę z prawej, ale w kobalcie. Jest cuuuuudna!
Byłam dziewczyną typu mysza w górskich butach :)
Na studniówkę miałam gładką prosta czarną sukienkę do kolana i długi czarny żakiet podkreślający talię. Rozpuściłam długie włosy i założyłam 8 cm obcasy. Dałam radę ten jedyny raz w życiu, a nauczycielki i koleżanki wybałuszały oczy ze zdziwienia :))))
W mojej szkole narzucone są na studniówkę czarne długie spódnice i białe góry. Ja osobiście bd miała czarną zwiewną spódnicę do ziemi. Do tego białe zabudowane z przodu i z koronką na plecach i rękawach body a na nogi aby dodać nieco pikanterii czerwone obcasy. Myślę ze nie bd bardzo wyzywająco ale także nie nudno. :) ahh juz się nie mogę doczekać 23 stycznia. :)
Świetnie ujęłaś to, że warto w stroju studniówkowym pozostać sobą. Ja pod koniec liceum chodziłam w ukochanych martensach w kwiatki i postanowiłam, że będą mi towarzyszyć i na tym balu. W związku z tym zdecydowałam się na bardzo klasyczną małą czarną i duży kwiat we włosach. Dzięki za przywołanie tego miłego, lekko już wyblakłego wspomnienia! Tak sobie myślę, że był to najbardziej przemyślany strój ever.
Piszę z zapytaniem… ,czy wypada mi pójść na studniówkę w koronkowej czerwonej sukience do ziemii. Proszę o pomoc, bo suknia zamówiona, a przeczytłam w internecie, że to największe faux pas na studniówce. Jestem załamana.Link sukni:
https://www.zolando.pl/lipsy-dluga-sukienka-red-li721c0az-g11.html
Pozdrawiam i PROSZĘ O POMOC!
https://m.zalando.pl/lipsy-dluga-sukienka-red-li721c0az-g11.html
Pomyliłam link.
Jestem zdziwiona, dlaczego to jest faux pas? Nie widzę nic nieodpowiedniego w tej sukience. Miłej zabawy :)
Moja studniówka była 12 lat temu… w apogeum mody na szpilki ze spiczastym czubem, a studniówkowym standardem był gorset i długa marszczona spódnica. Ja miałam wąską, czarną sukienkę do ziemi, z krótkim rękawkiem i maleńkim wycięciem pod szyją, z tym, że rękawki, góra sukienki powyżej biustu i całe plecy były z czarnej koronki. Jeśli chodzi o buty to za punkt honoru postawiłam sobie znalezienie takich bez tego groteskowego czuba, obeszłam chyba wszystkie sklepy obuwnicze w mieście, udało się – czarne sandałki Kazara, nosiłam je jeszcze 10 lat! Kieckę też bez mrugnięcia okiem włożyłabym raz jeszcze.
Oglądałam kiedyś na kasecie VHS studniówkę córki znajomych mojej mamy. To był chyba 98 czy 99 rok. Wszystkie laski w bordowych gorsetach z marszczonymi, sztywnymi spódnicami. Do tego postarzające koki, ulizane z wypuszczonymi po prawej i lewej stronie czoła, nażelowanymi flakami z włosów. Całość obowiązkowo spryskana lakierem z brokatem, niektóre dziewczyny miały do tego bardzo modny w latach 90-tych przedziałek zyg-zag :D Pewnie większość płacze oglądając to.
Ja do dziś mam gdzieś moją suknię studniówkową i choć była prosta (ale długa, do ziemi), to trudno mi sobie wyobrazić, żebym ją jeszcze gdzieś założyła. Suknia jest mojego projektu, szyta przez krawcową. Kupiłam sobie na nią materiał w kolorze karmelowo-złotym, to była błyszcząca tafta. Suknia była dopasowana w talii z rozłożystym dołem, z dekoltem w kształcie łódki, z krótkim rękawem. Dół został ozdobiony trzema czekoladowymi paskami ciągnącymi się wzdłuż rąbka w odległości od siebie około 2cm. Pamiętam, że jako jedyna miałam tego typu suknię, bez odkrytych ramion i bez gorsetu. U mnie na studniówce królowały gorsety i sztywne sukienki (często czarne), nawet takie w stylu syreny. Jedna z dziewczyn miała nawet suknię balową na kole…
Dużo bardzo ładnych sukienek idealnych na studniówce można znaleźć też na stronie http://showroom.pl i to polskich projektantów. Najgorsze co może być to sytuacja, gdy inna dziewczyna ma ubraną taką samą kieckę co my… Dlatego bałabym się kupować w sieciówkach i postawiłabym własnie na kreację niszowej marki.
Gdybym miała dzisiaj się szykować na studniówkę, to nie umiałabym się zdecydować. Jest taki wybór prześlicznych sukienek, że można oczopląsu dostać. Poza tym, nawet osoby o bardziej krąglejszych kształtach mogą coś dla siebie sensownego wybrać. to wszystko dzięki ogólnodostępnym wskazówkom jak https://abcporady.pl/co-to-jest-sukienka-wizytowa-wybieramy-sukienke-wizytowa/ dzięki którym można zebrać najważniejsze wskazówki dotyczące poprawnego dobrania sukienki do figury.
Moja studniówka za tydzień! Sukienkę wybrałam sobie już dawno temu (chociaż z pomysłu na gwiazdę starego Hollywood zrezygnowałam – wybacz satynowa sukienko i wybaczcie czerwone usta), ale nadal czeka ją jeszcze częściowe zaszycie dekoltu. Myślę, że się nie zdubluje (wg przeprowadzonych badań wśród koleżanek ponad 50% z nich będzie miało czerwone, reszta czarne, niebieskie i inne kolory), a moja jest…żółta! Taka cytrynowożółta. Chciałam się wyróżniać, ale nie wiem, czy trochę nie przesadziłam :v Dół tiulowy i do połowy łydek (uważam takie sukienki za urocze!). Do takiej będzie właśnie pasował delikatny makijaż, a we włosach delikatna ozdoba z cyrkonii, więc mogę stwierdzić, że wszystko się z artykułem zgadza – niewinność i dziewczęcość pod moją osobowość, sukienka niewulgarna i pod okazję. Mam nadzieję, że tak dobrze będzie nie tylko w teorii…
Największy problem z butami – nienawidzę kupować tych, które muszą być dopasowane, na moją wąską stopę prawie nic nie pasuje. Dlatego nie kupiłam nowych na studniówkę. Po próbie poloneza mogę stwierdzić, ze 70% dziewczyn ma niższy obcas, a mój jest zdecydowanie ponad średnią. I jeszcze całkiem cienki! Ale przynajmniej ma pasek wokół kostki, może z tych bucików nie wylecę. Szybko stopy mi się zmęczą, to fakt, ale mam na przebranie białe oksfordki lub tenisówki – będzie a’la Grease :D
Sukienka: https://orig00.deviantart.net/4016/f/2018/034/8/b/suk_ta_by_olakop-dc21g5y.jpg
Żartuję, stresuję się jak nie wiem, może będę wyglądać jak mała, słoneczna beza? Albo kosmetyczka znowu mnie nie posłucha i zamiast koreańskiej zwiewności dostanę zachodnie konturowanie, och Boże, nie. Ciekawe, czy się zabiję podczas poloneza. A jeszcze partner niesprawdzony, więc siedzę i się trzęsę. No raczej to nie będzie wyglądać jak bal w High School Musical 3 ._. Proszę, jeśli ktokolwiek to przeczyta, to niech trzyma za mnie kciuki!
Trzymałam :) I jak było?
Na marginesie tych opowieści studniówkowych przypomniała mi się moja, w roku milenijnym, heh. Loki, koki, tafty, wiadomo. Ochotę na bal miałam, ale na takie dekoracje jakoś mniej. Chodziły mi po głowie lata 20. – pożyczyłam więc sukienkę (chyba na lewo, z wytwórni filmowej), która była srebrna, lekko dopasowana, na wąskich ramiączkach, do kolana i doszytymi z sznurami koralików, sięgającymi prawie do kostek. Do tego był toczek, rękawiczki i czarne, sznurowane pantofelki. Oraz zrobione oko (chyba pierwszy raz w życiu…). Czułam się pięknie, po swojemu, wygodnie i stylowo – i bawiłam się super. Spokojnie ubrałabym się tak jeszcze raz :)
Dziękuję! ♥ Myślę, że się udało, pierwszy raz zostałam na imprezie (prawie) do końca :D
Och! Moją pierwszą wizją na moją studniówkę były złote lata Hollywood :D Marzyła mi się właśnie srebrna, satynowa suknia, fale i czerwone usta – ale uznałam, że taką drzagą to ja nie jestem :D Coś w stylu:
https://media1.popsugar-assets.com/files/thumbor/KaoGho-ZlnaNmy-LBghE2tiu0XU/fit-in/1024×1024/filters:format_auto-!!-:strip_icc-!!-/2011/02/05/2/192/1922398/e35118dc00ca205e_1/i/Pictures-Anne-Hathaway-James-Franco-Ryan-Reynolds-Jake-Gyllenhaal-More-Vanity-Fair-Hollywood-Issue-2011-02-01-082942.jpg
Z Twojego opisu wypływa piękny obraz, myślę, że celowanie w te poprzednie, dawniejsze dekady jest całkiem…bezpieczne? Lata 20′, czy 50′ nie rażą nas tak jak 00′, które jeszcze niedawno u nas gościły :D
No to super :) Myślę, że nawiązanie i zabawa formami z różnych epok może być i bezpieczna, i bardzo inspirująca. Trzeba tylko znaleźć coś kompatybilnego z własnymi charakterem i urodą. Ja jestem bardziej chłopczyca (w urodzie i w temperamencie), więc lata 20. wybitnie mi przypasowały, ze swoją nonszalancją i swobodą. Natomiast wyszykowana na gwiazdę z lat 50. wyglądałabym raczej komicznie (i przede wszystkim tak bym się czuła, jak nie ja). Więc jak zwykle jest to sprawa indywidualna, a najważniejsze jest samopoczucie. I w sumie trochę mi się zrobiło żal, że dawno nie byłam na imprezie, na którą mogłabym się trochę wystylizować…No cóż, może w kolejnym karnawale się uda. Mam chyba przesyt baz, basic’ów i uniformów ;)
Ja kupiłam na studniówkę ten kombinezon http://www.orsay.com/pl-pl/kombinezon-ze-stojka-455005660000.html zastanawiam sie jaka bedzie reakcja otoczenia :(
Poza tym zastanawiam sie nad butami i dodatkami
Chciałabym sprostować jedną rzecz – studniówka to NIE jest bal maturalny!!! Takowy odbywał się zawsze po maturze i stroje jakie na nim obowiązywały niestety królują teraz na studniówkach. Dress code dotyczący studniówki jest bardziej ścisły bo ogranicza się do kolorystyki czarnej, czarno-białej czy granatowej. Niestety mam wrażenie, ze dzisiaj nikt o tym nie pamięta bądź nie chce pamiętać. stąd wygląd uczennic dość niestosowny do okoliczności imprezy szkolnej.
Ja będę mieć studniówkę dopiero za parę lat, ale już myślę o wyborze sukni ;) Osobiście nie znoszę sukienek, zawsze chodzę w spodniach, ale wiadomo, na bal w nich pójść nie mogę. Marzy mi się prosta, czerwono-czarna sukienka, z długimi, wąskimi rękawami, małym dekoltem (jak u męskiej koszulki T-shirt), długa do kostek i do tego buty na płaskim obcasie. Nie wiem, czy taki strój będzie do mnie pasował, jestem typem metalowca, ćwieki, skóra, glany – to mój styl. Z makijażu zrezygnuję, nigdy się nie maluję i nie uważam tego za potrzebne :) Mam nadzieję, że nie będę głupio wyglądać…
Nie zgodzę się z tobą. Mnie na mojej studniówce znajomi nie poznawali, bo ubierałam się zawsze skromnie do szkoły i nigdy się nie malowałam. Na studniówkę założyłam granatową długą sukienkę dopasowaną u góry i rozszerzoną ku dołowi. Była strojna, wieczorowa, elegancka i piękna. Oczywiście fryzjer i makijaż wieczorowy ale nie przesadny. Czułam się jak księżniczka. W szkole wyglądałam skromnie bo to szkoła, a bal był dla mnie okazją do pokazania się w pełnej krasie. Bardzo mile to wspominam.
Hej dziewczyny, zobaczcie niepowtarzalne sukienki na studniówkę dostępne na https://e-sukienki.pl/collections/sukienki-na-studniowke gdzie czeka na Was szeroka gama wyjątkowych kreacji od polskich projektantów. Czyż nie jest straszna myśl, że inna dziewczyna może mieć na sobie taką samą sukienkę jak Ty? Unikaj tego ryzyka, rezygnując z zakupów w popularnych sieciówkach. Zamiast tego, wybierz coś wyjątkowego z e-sukienki.pl – miejsca, gdzie znajdziesz niszowe, oryginalne projekty, które sprawią, że będziesz wyglądać nie tylko pięknie, ale przede wszystkim niepowtarzalnie.