Przedstawiam Wam coś, co mogłabym oglądać całymi dniami. To jest ta część youtube, która do mnie najbardziej przemawia. Filmy przedstawiają ręcznie robione dobra luksusowe największych domów mody. Jak widzę tę staranność i porządny warsztat pracy to mi się odechciewa kupowania czegokolwiek w sieciówkach. Chyba wolałabym mieć jedną torebkę od Diora przez całe życie niż nie wiadomo ile chińskiej tandety. To oczywiście skrajne stwierdzenie, ale chodzi oczywiście o to, żeby kupować z umiarem i rozwagą. A przede wszystkim brać pod uwagę nie tylko końcowy produkt, ale myśleć również o tym, jak doszło do tego, że pojawił się on na sklepowej półce.
Kardigan ChanelRęcznie wykonywane detale u ChanelTorebka FendiTorebka Fendi
Torebka Gucci
Torebka DiorTorebka Salvatore FerragamoCzółenka Salvatore FerragamoMęskie buty Louis Vuitton
Mnie to kręci: fakt, że ktoś pochylał się nad najdrobniejszymi szczegółami i dbał o wykończenie każdego detalu. Czy są jakieś produkty, które chciałybyście mieć właśnie ze względu na jakość i sposób wykonania? Czy rękodzieło jest elitarne i zarezerwowane tylko dla najbogatszych?
Ja właśnie po to kupiłam maszynę do szycia – żeby samemu móc zadbać o detale i wykonanie ;)
Wspaniale, będę kibicować i pytać o postępy.
hm, żakiet od Chanel to moje nieosiągalne marzenie – sorki, ale raczej nie będzie mnie stać na wywalenie kilkunastu tysięcy na ciuch. No, chyba, że będę miała kiedyś dobrą pracę.
Zakochałam się w nim oglądając różne stylizacje na bazie tego żakietu na Twoim starym blogu na blogspocie.
Cena jest rzeczywiście niebotyczna, ale fajnie sobie myśleć o ubraniach i wiedzieć, że gdzieś po drugiej stronie tęczy jest nasz idealny żakiecik od Chanel :)
Kiedyś był taki program Goka, gdzie pokazywał ciuchy z sieciówek, które mogą wyglądać jak od projektantów. Sorry, może jestem snobką, ale dla mnie jakość była zazwyczaj widoczna nawet przez ekran TV. Szkoda, że nie stać mnie na to.
Obejrzałam kilka odcinków, około 3, i w większości przypadków 'designerskie’ ciuchy były straszne… Nawet jakby mi spadły z nieba to bym ich nie założyła ;)
A co do posta- była kiedyś taka 'aferka’, że firmy 'luksusowe’ przeniosły się z Włoch etc do Chin i wcale już się tak nie pochylają nad detalem…
Poza tym (moim zdaniem), posiadanie jednej torebki za kilkanaście tysięcy, gdy nie posiada się ubrań, butów i innych dodatków z tak samo wysokiej półki jest totalną głupotą- takie trochę silenie się na luksus w stylu: „patrzcie, nie jadłam pół roku, buty mi się rozwalają i nie mam na fryzjera ale kupiłam sobie torebkę LV…”. Tak jak już wiele razy mówiono, najfajniej jest łączyć rzeczy z wyższej i niższej półki, ale patrząc po wysokości naszej średniej krajowej wydaje sie to być nieosiągalną rzeczą dla wielu.
Dopóki czegoś się samemu nie dotknie nie ma co wartościować, że rzeczy z danego sklepu są gorsze od innych. To jest trochę ból kupowania online. Ale z drugiej strony jak się ma już jakiekolwiek pojęcie o marce, to myślę, że jest łatwiej.
Torebkę i buty ręcznie wykonane chciałabym mieć. Niekoniecznie ww marek, ale z dobrej jakości skóry i na miarę.
Ja oczywiście też, na szczęście propozycje polskich projektantów są bardziej w zasięgu portfela, choć niekoniecznie zawsze ręcznie robione…
Jestem w grupie rekonstrukcyjnej (lata 30-40) zachwycają mnie ręczne hafty i detale które kiedyś były normą a dziś stanowią luksus. Czasami jeszcze można złowić starego typu torebkę z prawdziwej skóry która mimo upływu czasu nadal wygląda i działa świetnie (wszystkie zatrzaski i motywy art deco). Wielka szkoda że dziś tak trudno nabyć rzeczy tak precyzyjnie wykonane a ogólnie dostępne w jakości która wystarcza na lata. Marzę o butach które nie rozlecą się po 1 sezonie.
Chyba jesteśmy siostrami ;)
Właśnie w lutym zamierzam zakupić, upatrzony już od dawna pas aksamitny z haftem łowickim, od twórczyni ludowej. Ręczna robota. A buty…ech, marzenie.
Jeszcze gdzieś tam na pchlich targach czy w lumpeksach zdarzają się takie perełki, ale sama widzę na przestrzeni lat, że coraz mniej tego…
Zamarzył mi się taki sweter. Zawsze sobie mówię, że jak już będę duża :) i będę zarabiać trochę lepiej, to zacznę inwestować w dobrze wykonane rzeczy. Tak, żeby przed 40 mieć szafę (nie musi to być duża szafa), składającą się z ubrań tylko z dobrej jakości.
Ale mam problem ze skórzanymi rzeczami. Nie lubię ich ze względów etycznych, ale cóż, zawsze zostaje mi pomarzyć o torebkach i butach od Stelli McCartney :)
To ja mam podobnie, ale zamierzam się zabrać za wykonanie takiego postanowienia i troszkę bardziej zadbać o zawartość szafy :)
Lubię na to patrzyć i tez mnie to kręci. Ogółem, mam chyba niemałe ciągoty do oglądania wszelakich procesów produkcyjnych, nie tylko odzieżowych (filmik, jak są zrobione butle do sprężonych gazów oglądałam pod rząd jakieś dziesięć razy ;)
Kiedy kupiłam sobie pierwszy dobry zegarek (marka niemodowa, słynąca raczej z przyzwoitych mechanizmów i legendy niż nieziemskiego dizajnu – ale mi się podoba), to łyknęłam bakcyla i pewnie zawsze będę podchodzić do zakupów jak do przygody. Musi być liryka albo dramat (przy rzeczach, które pokazujesz, jest nawet i jedno i drugie :), a sieciówki trochę to wykluczają ;) Albo idę na całodzienny rajd po lumpeksach przynosząc z sobą jedną rzecz albo i nic, albo szukam obiektu moich marzeń w sieci i trwa to miesiącami. Samo szukanie i zdobywanie informacji, a potem decydowanie i odkładanie jest tak fascynujące, że kiedy kupię coś tą drogą, to mam przez pół roku zabawę, jak kiedy pisałam listy do Mikołaja ;) Wiadomo, że z teściową raczej sobie nie podyskutuję, jak to lubię tracić czas i wywalać pieniądze, ale mnie z tym dobrze, nawet bardzo dobrze.
Jak to ładnie opisałaś; i ja zapragnęłam tak podchodzić do zakupów. Nie spinać się, ale naprawdę czegoś chcieć albo mieć wspaniałą satysfakcję ze znaleziska. Jaka to satysfakcja kupić sweterek w sieciówce, który się średnio podoba, a potem w ogóle zapomnieć, że on jest :)
Fascynujące filmiki! Też staram się kupować rzeczy najlepszej jakości, na jaką mnie stać aktualnie, nawet jeśli nie mogę mieć czegoś od ręki, wole poczekać, odłożyć i kupić coś na dłużej, zamiast wymieniać co sezon. To jest dla mnie strata pieniędzy, czasu i nieekologiczne produkowanie śmieci. Może jeszcze nie posiadam pokazanych przez Ciebie marek, ale kto wie, może w przyszłości ;) Chociaż w sumie… Mam bluzkę Diora. Zwykłą całkiem, prostą i mimo że mam ja po mamie, służy mi świetnie. Podobnie moje koleżanki dziwią się, że chodzę w butach „po mamie”. Ale one były kupione w Stanach przez moja babcię, kiedy byłam jeszcze całkiem mala i też nie są to powyzsze marki, ale są jakościowo świetne i nadal nikt nie powie, że mają tyle lat chodzenia za sobą! A ja się z tego cieszę (oraz dziękuję naturze, że mam rozmiar po mojej mamie i babci, że wybierała bardzo klasyczne modele :D )!
To masz prawdziwe skarby!!! Zazdroszczę :) Ja też bym chciała zostawić coś po sobie tak klasycznego, żeby przyszłe pokolenia mogły z tego korzystać. Też bym chodziła z podniesioną głową nosząc buciki „po mamie”.
Z wielką przyjemnością obejrzałam wszystkie filmiki. Doceniam rzeczy, które są zrobione samodzielnie (od breloczka po komplet pościeli).
Naszła mnie jednak pewna refleksja. Dawno, dawno temu (jakieś 20 lat wstecz) z bliżej nieokreślonej okazji dostałam od znajomych …..parasol :) Ręcznie wykonany w moim ulubionym kolorze. Był ze mną w różnych miejscach i okolicznościach przyrody. Chociaż nie składał się do wymiarów ołówka – uwielbiałam go. Niestety – po którejś z kolei przeprowadzce – po prostu zniknął. Służył mi dzielnie przez ponad 15 lat!
Jakiś czas temu chciałam zrobić sobie przyjemność i postanowiłam odnaleźć tę pracownię gdzie został wykonany…. niestety nie udało mi się. Ale na szczęście są jeszcze miejsca gdzie można zamówić parasol, kapelusz, buty. To zanikające punkty na mapie ale można jeszcze takowe znaleźć :)
Aż dziwnie to napisać, ale w tym kontekście wielka szkoda, że wszystko mamy dostępne od ręki tu i teraz, i że już nie przywiązujemy przez to wagi do jakości. Szkoda tego parasola, miejmy nadzieję, że ktoś go docenia :)
Mam taką wieczorną refleksję….
Właściwie to nigdy nie marzyłam o światowych markach, tak jak nastolatki marzą teraz o Zarze, czy innych drogich sieciówkach. Nawet po obejrzeniu wstawionych tu filmików dalej mi się nie marzy żadna torebka z aligatora. Zawsze jednak kręciły mnie przedmioty piękne ( w moim odczuciu), użyteczne i dobrze wykonane. Też mam kilka perełek po mamie, ale są to zazwyczaj rzeczy, które sama szyła i ozdabiała haftami.
Polscy projektanci też robią genialne rzeczy. W grudniu stałam się posiadaczką torebki z Pracowni Kala, która jest dokładnie tak moja, że przyjaciele myślą, że ją sama uszyłam:)
Jeśli chodzi o moje aktualne pożądanie ;) to jest to chusta z Pawłowa, z Manufaktury Rosyjskiej. Jest dostępna na naszym rynku w jednym folkowym sklepie, ale odpuszczam. Nie chodzi o cenę, ale o magię:) Planuję po prostu kiedyś zwiedzić Rosję i sobie sama ją przywieźć. Wybrać taką jaka mi się najbardziej podoba, z wszystkich jakie obejrzę, zapłacić majątek :) ale mieć genialna pamiątkę z podróży.
Za 20 lat, jak usiądę w fotelu z książką, obwinę się moją najdroższą ( przypuszczam ) z chust ;) i powspominam podróże z młodości :) Ach, się znowu rozmarzyłam:]
Piękny plan! I tez nie chodzi o to, że mam szał na jakąś markę, chodzi o jakość po prostu i to bez względu na przeznaczenie danej rzeczy. Z ręcznie robionych perełek mam babciną bluzkę i narzutę dzianą przez prababcię! Dla mnie to faktycznie prawdziwe skarby!
Cudownie byłoby coś takiego po sobie zostawić! :)
A najfajniejsze by było, że to są rzeczy o których się pamięta, które można wymienić i które są związane z jakąś historią. O koszulce z sieciówki tak powiedzieć nie można :)
Około rok temu zaczęłam myśleć o tworzeniu ubrań na miarę. Troszkę ze względu na sylwetkę – która nie mieści się w sieciówkowych rozmiarówkach, troszkę ze względu na chęć wypracowania swojego profesjonalnego wizerunku. Znalazłam pracownię krawiecką, która wykonuje dla mnie kobiece garnitury, a postępy prac dokumentuję na blogu, by mieć później możliwość cofnięcia się i porównania. Wykonanie ubrania nie jest prostą sprawą, a jeszcze jeśli używamy szlachetnych tkanin i mamy sylwetkę pełną krągłości – niejeden krawiec załamuje ręce. Proces szycia czy tworzenia ubrania jest długi i żmudny. A jego efekt nigdy nie jest pewny…
Jestem maniaczką oglądania filmów o maszynach, przemysłowych itd, itd. Obecnie Chiny, Bangladesz czyli wszystkie Zary H&M i tym podobne to głównie produkcja na automatach. Tam na przykład takiej bluzeczki nikt nie ogląda, ba nawet nikt nie szyje, szyje automat, pani tylko zakłada, nierówno bo i po co – maszyna sama układa, sama podwija dół bluzki i sama zszywa, pani nawet jej nie zdejmuje, sama wpada w koszyk. Jeansy to już praktycznie sam automat, kieszenie układa, podwija i wszywa automat. Z chińskich materiałów, chińskimi nićmi.
Co uczy nas: czytać metki, interesować się pochodzeniem danych marek, rozumieć skład materiałowy, ograniczać zakupy, zwracać uwagę na jakość, podnieść rangę zakupów do rangi innych ważnych czynności i być świadomym konsumentem…
Nigdy nie marzyłam o ciuchach czy torebkach światowych marek. Kupowanie tego typu rzeczy zawsze uważałam za demonstrację sytuacji finansowej – kupuje Chanel, żeby pokazać wszystkim naokoło, że mnie stać. Chyba nie ma co się oszukiwać – kupując torebkę/ciuch z wysokiej półki cenowej płaci się nie tylko za jakość wyrobu ale opłaca się sztab ludzi odpowiedzialnych za kampanie reklamowe produktu (stylistki, wizażystki, modelki,fotografów) oraz ponosi się gigantyczne koszty reklamy, organizacji pokazów, utrzymania i wyposażenia salonów sprzedaży. Tak naprawdę dobra rzemieślnicza jakość nie kosztuje fortuny i pod względem finansowym jest opłacalna – moja skórzana torebka ma obecnie 3 lata a wygląda jak nowa (torebki z sieciówek wytrzymywały góra rok) a najstarsze buty w mojej szafie mają 6 lat i dalej wyglądają tak, że nie wstydzę się w nich chodzić.
To gdzie Pani kupuje te cuda?
To ja się mogę wtrącić, bo mam już cztery lata prostą czarną skórzaną torebkę i sześć lat skórzane kozaki, i nic się nie dzieje, a przez ten czas nie kupiłam żadnych nowych kozaków i żadnej nowej torby. Obie te rzeczy były kupione nie w sieciówce tylko w niewielkich sklepach i nie potrafię niestety przywołać marki butów, ale torebka jest z Verso. Da się na szczęście :)
Właściwie Maria już odpowiedziała więc ja tylko uzupełnię – małe sklepiki, często o mocno niezachęcającym wyglądzie. Ja dwie pary obuwia zimowego kupiłam na ul. Długiej w Krakowie. Na tej samej ulicy znajdował się też sklep sprzedający zimowe wełniane swetry (nie wiem czy jeszcze jest). Bardzo wiele małych pracowni i rodzinnych polskich firm wystawia się na allegro – ale tutaj z jakością jest różnie – parę razy trafiłam bardzo dobrze a kilka razy po prostu wyrzuciłam pieniądze w błoto. Poza tym nie wiem czy tego typu rady będą dla Pani przydatne. Podejrzewam, że możemy mieć zupełnie inne kryteria doboru garderoby i przyległości, mnie nie obowiązuje biurowy dress code i obuwie, które jest dla mnie dobre dla Pani będzie nie do przyjęcia- nie ze względu na jakość a ze względu na formę.
Tak być może, jednak każda wskazówka jest cenna. Sama od ponad roku przeszukuję takie małe „niepozorne” sklepiki. Ostatnio na przykład zakupiłam kapelusz wykonany z prawdziwej wełny króliczej wykonany przez taki niewielki zakład. I jestem przeszczęśliwa:)
W ogóle nie kupuję już w sieciówkach – oprócz t-shirtów, a i to znacznie ograniczyłam.
Skuszę się jedynie czasem w Cottonfield… na wyprzedaży:)
Niestety, te piękne ujęcia mnie mnie przekonują. Te ubrania powstają w sweatshopach. Może te filmiki powstały po to, żeby ocieplić wizerunek marki, a ktoś naiwny wierzy w to, co ogląda.
O, super, mogę się pożalić.
Rękodzieło nie musi być elitarne, ale zawsze będzie droższe, niż porównywalnej klasy (nie mówię o brandzie) produkcja masowa, to nieuniknione. Myślę jednak, że w cenie od 600,- do 1000,- można spokojnie dostać prostą, skórzaną torbę, która przy właściwej pielęgnacji (o tym jakoś nikt nie mówi, mam wrażenie, że kwestia konserwacji skórzanych przedmiotów prawie nie istnieje, no, ewentualnie pastą do butów — serio, czytałam coś takiego) wytrzyma milion lat, a jeżeli pójdzie szew, to da się ja spokojnie naprawić. Problem w tym, że nie znam wielu osób, które by tak do tego podchodziły, zwykle ludzie zatrzymują się na cenie i wzdychają z oczami wbitymi w niebo, zupełnie tak, jakby torbę za 600,- kupowało się co miesiąc, tak, jak tę za 99,-. Chyba tu jest problem: w nawykowym doraźnym wywalaniu kasy i braku umiejętności postrzegania takiego wydatku jako inwestycji na kilka lat. To raz. Dwa: robię filcowe broszki i po kilku latach wniosek mam taki, że wielu potencjalnych klientów narzeka na ceny równie nawykowo, co kupując szajs o krótkim terminie ważności, nie mając zielonego pojęcia o nakładach pracy i o kosztach materiałów. Po jakimś czasie staje się to naprawdę męczące.
A propos starych rzeczy: mam kilka spódnic po mamie, w tym jedną ulubioną, szytą prawdopodobnie na miarę, z dobrej gatunkowo wełny w szaro-granatowo-czarną kratę, z dwoma wielkimi kieszeniami. Nie potrzeba do niej halek, sama pięknie się układa i jest nie do zajechania. Myślę, że teraz za sam materiał musiałabym dać kilkaset złotych, ale byłaby to naprawdę słuszny wydatek. Zresztą, nie oddalajmy się w czasie do lat 60. i do rękodzieła, wystarczy porównać jakość ubrań z sieciówek sprzed 10-20 lat z obecną. Przez te cieniusieńkie tiszerty można oglądać świat i naprawdę niewiele się traci. Nie chcę brzmieć jak piernik, który wzdycha do złotego wieku, ale w tym wypadku chyba będę musiała.
W przypadku odzieży wystarczy maszyna do szycia, dobre chęci i czas. W czasach PRLu zaradne kobiety radziły sobie szyjąc w domu swoje kreacje. Pamietam kiedys uszyłam spódnicę ze ścierki do podłogi. Scierki były szare w kolorowe petelki, a mnie sie ten materiał bardzo spodobał. Jedyny problem, ze po praniu robiła się z tego szmata. Dlatego przepikowałam te szmatę z bawełnianą podszewka i uszyłam ołówkową spódniczke. Potem spódnice ze szmat zrobiły furorę, bo szyła je znana projektantka tylko w formie tak dzisiaj modnej zgeometryzowanej. Od wielu lat sama sobie szyje, jestem samoukiem. Cierpliwosć, szzpilki i mrówczas praca po pół godziny dziennie i może zrobić kreację. Buty kupuję wyłaćznie ze skóry klasyczne w sieciówkach lub małych rodzinnych firmach. W Poznaniu robią tez na zamówienie. Torebki mam wyłacznie ze skóry, na allegro kupiłam 2 sztuki. Jedna kosztowała 1200 a druga ponad 2 tys. znanych marek oczywiście juz uzywane, ale stan prawie idealny. Korzystam z nich na zmianę od 9 i 7 lat. Ostanio zamówiłam identyczną jak miałam z kupionej skóry u kaletnika. Kosztowała mnie 300zł, okucia wzięłam ze starej i tak mam nową torebkę. Cos jak podróbka, ale nie chodzi o markę ,a o same okucia, bo są świetne i nigdzie takich nie kupię.