Zastanówmy się jak możemy rozumieć taki typ urody jak stonowane lato. Jeżeli ktoś ma zdecydowanie chłodny typ urody zobaczymy to od razu w jego bijących zimnem oczach, nie będzie w nich żadnych plamek świadczących o cieple. Cera i włosy tylko potwierdzą nam, że mamy do czynienia z osobą której pasują wyłącznie zimne barwy. Prawdziwa zima i prawdziwe lato są łatwe do rozpoznania nawet dla kogoś, kto nie zna dobrze analizy kolorystycznej. Zima będzie typem mocno kontrastowym i wyraźnym, a lato będzie przygaszone, ale dalej wiejące chłodem w swym ogólnym wyglądzie. Wiemy dobrze, że świat nie składa się tylko z bieli i czerni, a ludzie którzy są tak jednoznacznie łatwi do sklasyfikowania stanowią mniejszość. Gdy do prawdziwego lata wrzucimy jakiś element ciepła dostaniemy stonowane lato. Takim elementem mogą być złote plamki przebijające przez właściwy kolor oczu, złociste blond włosy czy lekko złocista karnacja. Ogólnie ten typ urody jest cały czas chłodny, ale ma w sobie mały element, który zabiera mu tę jednoznaczność.
Analizuję Wasze typy urody od samego początku, skrzynka jest cały czas pełna, nie jestem w stanie wyjść na zero, ale systematycznie odpisuję na wszystkie maile. I z moich obserwacji wynika, że ten typ urody jest najbardziej rozpowszechniony, a Panie które go mają wyglądają bardzo różnie. Od mysich blondów do brunetek, od jasnoniebieskich oczu do kocich… A mimo takich rozbieżności wszystkie rozkwitają w kolorach na bazie fioletu. Gdy do fioletu będziemy dodawać biel lub szarość otrzymamy całą gamę kolorów, które będą mogły posłużyć stonowanemu latu jako neutral. Kolory typu lila, zgaszony fiolet, wrzos, pudrowy róż, mocca, kakao bez wątpienia można uznać za korzystne. A co najlepsze można je ze sobą bezkarnie zestawiać.
Dla kobiet, które potrzebują wyraźniejszej definicji własnej urody mogłabym polecić również butelkową zieleń. Ten kolor stosowany jako czerń, zwłaszcza przy okazjach wieczorowych nie będzie tak inwazyjny dla cery, ale wprowadzi dosyć mocne podkreślenie rysów. Stonowane lato powinno zwracać uwagę na chłodniejsze odcienie zieleni jako te optymalne. Jeżeli ten kolor pojawi się blisko twarzy można spokojnie dopełniać go bielą lub czernią, które zazwyczaj byłyby za mocne.
Praktycznie każdy kolor z palety stonowanego lata można by było zaadaptować do roli neutrala.
Barwy jakie rekomendowane są dla tego typu już same w sobie pozbawione są mocnej saturacji i odarte ze znamion wyrazistości. To bardzo ułatwia ich bazowe zadanie, czyli mieszanie z innymi kolorami. Wybór zawsze należy do Ciebie, ustal jaki kolor będzie przeważającym w Twojej garderobie i postaraj się zabezpieczyć najważniejszymi ubraniami właśnie w tym kolorze.
Nie mogę się doczekać stonowanej jesieni :D
A ja ciemnej :D Choć zakładam że bazą będą granaty, jestem prawie pewna że dzięki wpisowi Marii znów spojrzę na swój typ z innej perspektywy, znajdę jakąś inspirację lub pomysł. Tak jest prawie zawsze :)
A ja czekam na czystą/wyraźną wiosnę :) Pliiiiiiiiiz pliz pliz póki trwają wyprzedaże bo chcę się obkupić!
Następna w kolejce jest stonowana jesień :)
Jupi! :)
No to i ja sie ciesze :-)
ojaaaaaaaaaaaa
w życiu bym nie przypuszczała że spojrzę przychylnym wzrokiem na zieleń:-)
O, to cieszę się. Zielony jest trudny, ale jak się zna swój odcień to może czynić cuda:)
Ta bluzka w paski z drugiego zestawienia mi się marzy!
Alez prosze bardzo :) Oooh i nawet po przecenie… http://www.apc.fr/wwuk/women/t-shirts/sailor-top_pFVAAATBN/colour-blue_dBA00003082-BV00305001/size-m_sBA00003081-BV00256075.html
Fantastyczne zestawienie :) bardzo mi się podoba (bo to ja jestem stonowanym latem). Przekonałam się nawet do zieleni :)
Bardzo się cieszę, zieleń może tyle dobrego… I jest wspaniałym neutralem, który potrafi dodać surowości każdemu strojowi.
Znów pięknie! Ale kiedy przyjdzie wiosna? ;-)
Będzie za 2 tyg. :) Mówię o czystej :)
skąd są te jeansy? super kolor
Z A.P.C. – tam mają najprostsze rzeczy:)
Butelkowa zieleń jest fantastyczna! Marzą mi tuniki w tym kolorze ale na razie nie natrafiłam na ten właściwy odcień zieleni. Posiadam już fioletową tunikę, która łączę z białymi spodniami i 2 wrzosowe swetry, które łączę ze wszystkim, co mam. Najlepiej prezentują się z czekoladowymi sztruksami. :)
Ale świetnie! Białe spodnie i fiolet na górze – mniam!
Ajjj, od kiedy pomogłaś mi w moim typie urody, kompletuję garderobę pod te kolory. I faktycznie mi do twarzy :) Ostatnio siostra dała mi sweter w wściekłym pomarańczowym kolorze. Ubrałam tylko raz i poleciał dalej :P
Fantastycznie, trzeba się opierać takim pokusom:)
Super, czekałam na ten wpis :)
Moją bazą na razie są szarości i beże/ecru, tak kupowałam w przeszłości najczęściej, ale one też pasują do stonowanego lata, byleby nie były zbyt ciepłe :) Ale planuję wzbogacić szafę jeszcze właśnie zieleniami i kolorami na bazie fioletu, bo są piękne, choć przekonałam się do nich dopiero po tym, jak dowiedziałam się, którym typem jestem. Zielony płaszcz cudowny!
Dzięki za ten wpis :)
Bardzo się cieszę, po przeczytaniu Twojego wpisu jestem pewna Twojej świadomości i bardzo się z niej cieszę. Lata wyglądają super w pochodnych fioletu:)
Mario, napisałaś, że stonowane lato to Ktoś, kto do urody prawdziwego lata dostał trochę ciepła. Strasznie mnie to zaintrygowało. Istnieje też analogiczna, trochę ,,ocieplona” zima? Czy to też właściwie wtedy stonowane lato jest?
Ocieplona zima to albo czysta zima, która idzie w troszeczkę w świeże, czyste kolory wiosenne albo intensywna zima, która może coś znaleźć dla siebie w jesiennych, bogatych barwach. Ale i tak tego ciepła w każdym z tych typów, również w stonowanym lecie jest mało, i tak przeważa chłód.
Czy takie pudrowe róże i wrzosy jak na pierwszym obrazku będą też pasować do jasnej wiosny? Bardzo podobają mi się takie delikatesy, tylko nie wiem, czy ta nutka chłodu nie sprawi, że będę wyglądać „sino” :)
No właśnie, żeby uniknąć siności warto pójść w brzoskwinię albo takie róże, jakie stereotypowo przypisuje się dziewczynkom w ubrankach po urodzeniu – baby pink. To są jednak za bardzo zgaszone kolory, a wiosna potrzebuje świeżości:)
Czyli będę trzymać się tego, co już mam w szafie ;) Tak samo miałaś rację co do bieli – dziś sprawiłam sobie zestaw rozkloszowana spódniczka + sweter w kolorze bieli delikatnie przełamanej kością słoniową i przy takim odcieniu zupełnie giną moje cienie pod oczami :D Czego nie mogę powiedzieć o czystej, śnieżnej bieli – moja twarzy wygląda wtedy jak w ciężkiej chorobie ;)
Kolor to w sumie chyba najbardziej znaczący czynnik przy dobieraniu ubrania. Bardzo się cieszę, że tak potrafisz sobie wyregulować cerę za pomocą koloru :)))
Boziu, jakie cudne sweterki na pierwszym zdjęciu… wszystkie trzy bym przygarnęła :) mimo, że ponoć jestem prawdziwym latem.
Mario, a czy poruszysz na blogu tematykę kolorów włosów u różnych pór roku? Zamierzam się przefarbować, od ponad roku noszę rudość na głowie (rude lato, ale o dziwo pasują), teraz zamierzam zafundować sobie odcień, który będzie lepiej współgrał z moim typem kolorystycznym. Domyślam się, żeby inwestować w chlodne ale unikać czerni i platyny… ale na tym moja intuicja kończy swe podpowiedzi.
Natko, prześlij mi swoje zdjęcia na maila, postaram się podpowiedzieć jakieś fajne odcienie. Na posta ten temat jest zbyt dowolny. To naprawdę zależy od pojedynczej osoby, jestem przekonana, że niektóre zimne typy będą dobrze wyglądać w rudościach, a ciepłe typy nawet w czerni czy platynie. Zbyt indywidualna sprawa to jest na moje oko:)
To nie działa na takiej zasadzie, że jak np jestem zgaszonym latem to muszę pozostawać w zakresie kolorystycznym zgaszonego lata bo inaczej „wypadam z ram” i staję się innym typem? Mam wrażenie, że mi rozjaśnienie włosów bardzo zmieniło całą kolorystykę (wcześniej farbowałam na bardzo ciemny kolor).
Nie wiem czy farbowanie może zmienić porę roku, przypuszczam, że jest możliwe, ale w mniejszości przypadków. Może po prostu teraz będą Ci pasowały bardziej inne kolory z tej samej paletki?
Hmm… a ja nie umiem przyporządkować się do żadnego z typów. :(
Jednak Ty Oli masz bardzo wyrazisty styl, który mógłby być jedynie dopełniony poznaniem swojego typu. Choć sądzę, że przy takim stylu, nawet gdybyś założyła nie swój kolor, to zrobiłabyś to tak, że wyglądałby na Twój. Niektórzy mają tak, że muszą wyjść od kolorów i dopiero wtedy decydują o reszcie, co po prostu świadczy jeszcze o poszukiwaniu. Skoro znalazłaś i jak widać jesteś zadowolona a nawet powiem więcej: podziwiana, to może nie warto już rozkminiać na zasadzie analizy, tylko poddać się w pełni instynktowi :)
To ja, to ja :-) i moje kolory! Bardzo lubię przygaszone fiolety i róże oraz niepokazane tutaj stonowane odcienie morskiego niebieskiego. Traktuję je jednak bardziej jako dopełnienie i akcenty niż jako neutral. Bazowe ubrania z mojej szafy w większości są w różnych odcieniach szarego i na razie raczej tak pozostanie. Myślę też o wprowadzeniu granatowego jako drugi neutral. Pokazane tutaj kolory i ubrania tez można by fajnie z nim łączyć. Mam świetny granatowy trencz z sh ze srebrnymi guzikami. Zaskoczyłaś mnie natomiast totalnie tą butelkową zielenią :-) Co z jaśniejszych kolorów Twoim zdaniem do niej pasuje? Doradzisz coś do ciemno zielonej wełnianej kurtki? Lubie ją, a mam trochę problem coś do niej dobrać… Pozdrawiam serdecznie :-)
Będąc zgaszonym latem łączyłabym butelkową zieleń z szarością – zerknij tutaj lub tutaj.
Świetne zestawy, dziękuję Mario :-*
Właśnie sobie przypomniałam, że mam ze 3m materiału w takim kolorze i głowę sobie kiedyś łamałam co z niego uszyć. Teraz już wiem- będzie garnitur ze smokingową marynarką :-)
Uwielbiam Twój sposób pisania, opowiadania o kolorach i ubraniach.. Widziałam już wcześniej te zestawy na polyvore i – to niesamowite – z Twoimi słowami wyglądają one zupełnie inaczej.
Tyle myśli mi przeleciało przez głowę jak czytałam posta że nie wiem jak to zwerbalizować. Może w punktach ;)
1. Skoro najwięcej Polek ma urodę w typie zgaszonego lata, to czemu w sklepach tak wiele jest ubrań w krzyczących, zupełnie nam nie pasujących kolorach?
2. Nie sądziłam że zachwycę się zielenią, bo nigdy nie był to „mój” kolor, ale ta sukienka jest piękna!
3. Kolory z pierwszego zestawu mnie urzekły! Tylko nie wiem czy dałabym radę z takimi delikatnymi barwami jako bazą. A już szczególnie trudne wydaje mi się to w przypadku garderoby jesienno-zimowej…
4. Kolor który od dziecka pojawiał się w mojej garderobie i do którego zawsze wracam to jednak nie zieleń ani fiolet, ale niebieski… I tak główkuję czy zgaszone lato może wybrać sobie jako bazę granat, ale nie taki co wygląda prawie jak czarny tylko właśnie taki granatowo-niebieski odcień? Wiem, Mario, piszesz że każdy kolor z palety można wybrać. I jakiś czas temu pisałaś że granat prawie każdemu może jako neutral pasować. Ale czy będzie tu pasował super czy tylko tak na siłę? I jeśli chciałabym pójść w granaty i niebieskości, to na co uważać przy szukaniu odpowiedniego odcienia?
Czarny i biały to zestaw uniwersalny i bezpieczny, więc sklepy go wałkują. Różne trendy przychodzą i odchodzą, ale na tych dwóch kolorach sklepy się nigdy nie przejadą. Kochana, te granaty i niebieskości to nie jest nic na siłę, tylko właśnie strzał w dziesiątkę. Zauważ, że ja tu podaję bazy i staram się, żeby wybrane kolory były jak najmniej „kolorowe”. Zieleń jest bardziej neutralna od niebieskiego, dlatego ją zawsze wybiorę do zademonstrowania bazy, jeżeli mam wybierać z tych dwóch kolorów. Jak najbardziej niebieskości dla zgaszonego lata są świetne i jeżeli tylko masz odwagę uczynić z nich swą bazę, to będzie to najlepszy krok do spójnego stylu:) Taki granat o jakim piszesz, no cóż, sama bym lepiej tego nie ujęła – świetny wybór.
Ad. 1. Pewnie z tych samych powodów, dla których dominują średnie i duże rozmiary, choć Polki są raczej niskiego i średniego wzrostu. Producenci i importerzy to idioci? Ale przecież biznes nie lubi głupoty. Firma, która nie zrobi badań rynku i się nie dostosuje idzie z torbami, a tak sytuacja trwa już wiele lat. Skoro w kapitaliźmie nie ma miejsca dla debili, to może dla wygodnych arogantów się znajdzie? Po co mają się starać, skoro to my, klientki dopasowujemy się do nich? Kupimy za duży łach i będziemy podwijać, albo przerabiać, w czymś przecież trzeba chodzić, a nie zawsze można uszyć na miarę. Kupimy żarówiasty odcień, bo z innych trudno wybrać coś na czasie, a poza tym przecież „pani stylistka” w telewizji mówiła, że t r z e b a ożywiać i ocieplać, poinstruowała też które kolory (same z siebie, nieważne na kim) odświeżają i odmładzają.
A na wyprzedażach tony ciuchów i butów w rozmiarach 40-42. Te mniejsze trudno nieraz dostać nawet z nowych kolekcji. Niektóre modele zaczynają się wręcz od M, a obuwie od 37. Problem dotyczy zwłaszcza butów – ile razy słyszałam, że 36 przyszła tylko jedna para i od razu się sprzedała.
Ze stanikami się już trochę udało. Trzeba by się wziąć za resztę.
Zauważyłam, że ulica wygląda lepiej pod tym względem. Można zauważyć wiele osób w zgaszonych odcieniach (gdzie ludzie tyle tego kupują? może w lumpeksach, bo tam wcale nie jest źle mimo, że ciuchy z zagranicy; widać to stosunkowo nowa moda), zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Aczkolwiek częściej są to osoby dojrzałe i starsze, dziewczęta i młode kobiety idą raczej za trendami z mediów.
Kiedyś w przypływie frustracji i sarkazmu (zapewne po nieudanych zakupach) ukułam taką oto teorię:
Tu wcale nie chodzi o forsę ani olewanie klientek. To jest grubsza, poważna sprawa! Otóż producenci i importerzy (razem z mediami) zostali zwerbowani do tajnej misji edukowania narodu!
No bo wszystkim przecież wiadomo, że ludzie z Zachodu są lepsi i mądrzejsi. Ględzenie o naturalnych różnicach w typie urody, czy mentalności to tylko wykręty miernoty. Tam jest urządzone tak, jak ma być i oni też wiedzą, co jest dla innych lepsze. Na szczęście ci inni nauczyli się już czegoś przez samą obserwację i sami wzięli się do roboty. Nauczyli już w miarę dobrze swoich obywateli, że trzeba być śmiałym i przebojowym, ambitnym, ale też rozrywkowym, ekstrawertycznym, towarzyskim i energicznym. Czas na stronę wizualną. Jak się ciemnogrodowi wbije do głów, że ma być poprawnie większy tak, jak np. Niemcy, to może w końcu weźmie dupę w troki i zacznie rosnąć. Nie ma leniuchowania! Kolory też ma sobie zmienić, łatwiej potem będzie płodzić i rodzić dzieci w odpowiednich tonacjach.
A jeśli się tego nie da zrobić, to chociaż poudawajmy, że jesteśmy tacy, jak tamci. Jak przyjedzie ktoś z zagranicy i wejdzie do sklepu, to może nabierze się, że wszystko z nami w porządku. ;) ;)
P.S. A zauważyłyście, że jak w kobiecym czasopiśmie jest artykuł z poradami na temat pracy – wszystko jedno, czy o strojach, toksycznych szefach i współpracowników, czy organizacji czasu – wyłania się obraz, z którego wynika, że 100% Polek pracuje w biurze. Widać nie wypada pisać o mniej eleganckich zajęciach.
Na szczęście wyjątkiem są, popularne od kilku lat, reportaże o kobietach, które zmieniły pracę na wymarzoną – tam jest spora różnorodność.
Mimo, że minęło 8 miesięcy od tego komentarza, chciałam tylko zauważyć, że ja jako osoba o rozmiarze XL i 42/44, stopa 42, czuję się także pominięta :) Jak mi się coś super podoba, to bardzo rzadko dostanę to w swoim rozmiarze. Szlag mnie trafia jak przekopuję się przez stosy eMek w sklepie. Nawet nie zamierzam szukać butów zimowych. Od kiedy odkryłam, że buty nie muszą cisnąć i stopy mogą odpoczywać (nosiłam 41, bo nigdy nie wpadłam na to, że kobeita może mieć 42), kupiłam tylko conversy i vansy w śliwkowym kolorze. Naprawdę boję się zacząć poszukiwań jesiennych sztybletów, które jeszcze nie mogą być ze skóry, bo nie uznaję tego materiału jako wege. Widzicie, jak można skomplikować sobie życie? :)
Przedwczoraj wybrałam się na zakupy, by dopasować sobie rzeczy pod nową bazę, jaką ustaliłam (wrzos/pudrowy fiolet/jagodowy, granat, melanżowy szary). Oczywiście teraz kolekcja jesienna, więc królują żywe niebieskie kolory, żółte, pomarańczowe, nawet bordowe. Ale znaleźć te moje? Też jestem zdania, że importerzy olewają różnorodność typów urody. Nie lubię tak marnować czasu na chodzenie po CH, więc szukam ciuchów w sklepach internetowych (mango, dorothy perkins, c&a). Włączam odpowiednie kolory i szukam. Na razie słabiutko. W sklepie stacjonarnym jedną podkoszulkę we wrzosowym kolorze w Camaieu dorwałam i tyle. Zawiedziona jestem. Niemniej jednak, teraz będę świadoma swoich kolorów i zawsze będę dopadać półki w sklepie z takimi odcieniami, które mnie interesują. Naprawdę będzie to nie lada przygoda.
Dziękuję Ci Mario za tą analizę kolorystyczną. Dzięki niej już wiem, że moje niekontrastowe włosy są atutem mojej delikatnej urody, że miłość do fioletowego koloru nie jest bezzasadna i powinnam kupować więcej takich ubrań. Nikt tak dobrze tego nie opisał jak Ty. Masz oko do kolorów i stylizacji. Twój cały blog jest genialny. Pozdrawiam Cię serdecznie!
fiolety pomijam, ale te zielenie z drugiej propozycji – brak mi słów … jestem za- i oczarowana
Ale fajnie, fajnie, że Ci się podoba :)
Jeszcze nie wiem czy jestem tym typem, ale sukienka pięknie wygląda w tym kolorze( jednak ja w ciemnej zieleni wyglądam na chorą i z cieniami pod oczami) potrzebuję trochę rozjaśnienia..
Fioletów nie ,, trawię” choć to nie ładne słowo jakiego użyłam;) , szczególnie jasnego i ostrego ciemnego ( takiego wibrującego aż widocznie). Pośredni mam tylko w postaci podkoszulka do granatowej bluzki..
Zawsze uwielbiałam niebieski, ostatnio jakoś zaprzestałam ( pewnie właśnie brakuje mi odpowiedniego odcienia)
Kolor ,,obuwia sportowego” ;) bardzo fajny
Bardzo fajny post
Dzięki
p. s. na pewno nie ma nudy Mario
Aniu, powoli zbliżam się do Twoich maili. Jeszcze chwilka, muszę odpowiadać chronologicznie :)
Cieszę się:)
Mario,czy stonowane lato to to samo co zgaszone lato?
ja co prawda inna Marysia ale mogę odpowiedzieć – tak :)
Wszystkie Marie zawsze mają rację :)
Patrząc na te zestawienia, żałuję, że nie jestem stonowanym latem (jak mi się kiedyś wydawało). Piękne kolory, które doskonale nadają klasy casualowym zestawom.
Mario, na pewno potrafisz grać kolorami, ale masz też doskonałe oko do ubrań :) Zawsze chciałabym ukraść wszystkie fasony i włożyć do swojej szafy.
A co ja mam powiedzieć robiąc te kolaże? I ocierając się o te wszystkie kolory? Najbardziej mnie zabolało, że tak dużo osób zjechało ciepłą jesień. Bo ja sobie wyobrażałam rudowłosą piękność w czekoladowym żakieciku, a się okazało, że publika chyba nie lubi ciepłych kolorów :( To się poskarżyłam…
Mam pytanie do eksperta :)
zakwalifikowałam siebie samą do grupy zgaszone lato, tak jak w poście głosi. Jednak chciałam się upewnić, czy na pewno dobrze ;>
mam jasną cerę, beżową, bez żadnych żółtych czy różowych tonów, jednak kiedy kupuję podkład drogeryjny wolę ten żółtszy (różowy wygląda mniej naturalnie). Z kolei opalam się na piękną malinę, więc już sama nie wiem :P Włosy mam w kolorze ciemny blond/jasny brąz w odcieniu popielatym, jednak w pewnym świetle wyłazi z nich ukryta zielonkawość. Oczy są ciemnobrązowe, nieskierowane ani w ciepłą ani w zimną stronę mocy.
Miałam rację, czy jestem jednak inną grupą kolorystyczną?
Jak najbardziej jest możliwy taki typ, dla pewności prześlij mi swoje fotki na maila :)
Czy pomoże mi Pani w określeniu typu urody ? Można do pani podesłać na maila kilka zdjęć i wybór kolorów którymi się otaczam i noszę ? Wymykam się z klasyfikacji, ni to zima, ni to jesień, sama nie wiem. Wszystko po trochę :(
Jasne, prześlij mi jak najwięcej fotek. I pisz mi po imieniu:)
Melduje się kolejne Zgaszone Lato.
Do mnie idea bazy kolorystycznej zupełnie nie trafia – jestem szczęśliwa kiedy mam w szafie cały przegląd kolorów i odcieni, które do mnie pasują przynajmniej po jednym egzemplarzu, a tych które lubię i wyglądam w nich szczególnie korzystnie – po kilka. No dobra, nie muszą być na raz, nie nastarczyłabym w tym chodzić, a zaczęłam ostatnio robić zdjęcia swoim rzeczom, więc galeria będzie kompletna. Moja garderoba będzie wymagała jeszcze uzupełnień pod tym względem.
Nie będę was zanudzać tą listą (i tak będę pisała raczej długie posty, przyzwyczajajcie się :) ), dodam tylko, że najbardziej mi się marzy akwamaryna – taki odcień stworzony z w miarę równych proporcji z zieleni i błękitu (bądź troszkę więcej tego drugiego), raczej jasny i, oczywiście, przygaszony – za…ście podkreśliłby mi kolor tęczówek. Takich bluzek, sukienek, czy chustek mogłabym mieć najwięcej i faktycznie przypominałoby to coś w rodzaju bazy. Tylko po jakimś czasie nie mogłabym pewnie na nie patrzeć. Ot, życie ;) .
Jeśli chodzi o zdjęcia powyżej to z całym dobrodziejstwem inwentarza wzięłabym tylko ten dolny sweter z pierwszego zestawu, dwa pozostałe się nadają, ale mniej mi się podobają. Dżinsy mają za niski stan. I strasznie chciałabym jakieś bluzki w kolorach pierwszych i trzecich pantofli oraz ciemniejszego stanika.
Z drugiego zdjęcia – bluzkę w kolorze adidasów, choć butelkową zieleń też lubię. Pasiastą bluzkę bym przygarnęła, gdyby to nie była czysta czerń i biel i gdyby nie miała tych durnych guzików na ramieniu.
Zaintrygowały mnie kolczyki – barwy koralików określiłabym bardziej jako czyste niż zgaszone. Mam lub miałam kilka ubrań w podobnych kolorach i miałam do nich ambiwalentny stosunek. Niby mnie nie przytłaczały, nie wyglądałam jak chora na żółtaczkę, odcienie ust, oczu i włosów prezentowały się prawidłowo, jednak były te rzeczy tak inne od przydymionych odcieni, które sobie zakodowałam jako te do noszenia, że nie wiedziałam, co jest grane. Skoro Maria je dopuszcza to przestanę się tym tak przejmować – widać wystarczy, żeby były minimalnie stłumione.
W takich uroczych jak prezentowane odcieniach fioletu mam kilka rzeczy o tomboyowym kroju i wymowie (to generalnie mój styl); róży, czy innych pastelopodobnych, aktualnie brak, ale to zapewne przejściowy stan. Połączenie tych dziewczęcych, romantycznych kolorów ze stylem kojarzącym się raczej z buntem i nonszalancją, czerpiącym w dużej mierze z męskiej szafy, daje często dość infantylny efekt, zwłaszcza na kimś mojego wzrostu i typu urody jako, że kolorowe bluzy-kangurki, czy trampki są kojarzone raczej z konfekcją dziecięcą. Ale ja się w tym świetnie czuję.
P.S. Ktoś ma pomysł jak nazwać kolor tego stanika na górnym zdjęciu? Bo ja tu widzę i fiolet, i granat, i kobalt, po równo zmieszane.
Jak dla mnie, to jest zgaszony ciemny wrzos :)
Miałam dość podobne podejście do kolorów tuż po odkryciu własnej palety – skorzystałam wówczas ze stacjonarnej konsultacji u kolorystki. Wyszłam z mocno mieszanymi uczuciami. Był bunt, był smutek, bo przecież jak to… tyle miałam w szafie różnych, agresywnych kolorów, a tu nagle mam nosić sto odcieni szarości? Ale stopniowo zaczęłam okrywać, że lato to nie tylko szarość. Między innymi na blogu Marii znalazłam wiele fantastycznych inspiracji, odkryłam kolory, których dotąd nie znałam, albo bym nie połączyła, albo wybrałabym inny odcień, itd. :)
Butelkową zieleń również polubiłam, już zamówiłam sobie w tym kolorze spodnie, które zamierzam nosić z pastelową cytrynową bluzką (jeszcze nie znalazłam idealnej kandydatki, nadal szukam, ale wizję w głowie już mam) :)
Właśnie tak trzeba podejść do analizy jak Natka pisze. Zacząć od jednego koloru i poznawać go: które odcienie są dla mnie idealne, z czym mogę ten kolor połączyć, a może są jakieś materiały, które w tym kolorze na mnie super wyglądają? To we wpisie to tylko propozycja do bazy, czyli do spojrzenia na te kolory jako na neutrale – one nie są na tyle mocne i kolorowe, by nie można ich było łączyć z innymi kolorami. Lilvan, sądzę, że na przykład te kolory z biżuterii są stonowane, ale struktura materiału może wymuszać wrażenie czystości. Chociaż nie będę się upierać bo to jest bardzo dyskusyjna sprawa co jest czyste, a co zgaszone – zależy do czego równamy na przykład. Ja też mam w swojej paletce kolory, które nie do końca mi odpowiadają. Jest tyle ludzi i tyle kolorystyk, że trudno by było by skromnych 12 palet wszystko ogarnęło. Ale zawsze to jakaś podstawa do eksploracji.
Ehhh, stonowane lato w poszukiwaniu bazy kolorystycznej, wcale nie ma tak łatwo. Od jakichś dwóch lat dążę do stworzenia spójnej kolorystycznie garderoby i ciągle poszukuję swoich kolorów, w których będę wyglądała dobrze, zdrowo i świeżo. Pomimo znacznie większej świadomości co do mojego typu kolorystycznego od czasu do czasu grzeszę i w mojej szafie znajduje się nasycona, wcale nie pasująca do lata czerwień oraz kontrastowe połączenia białego i czarnego. No cóż, po prostu trudno pozbyć mi się starych przyzwyczajeń, a po za tym, lubię się czasem ubrać w kolory całkiem z poza mojej palety, ot tak na zasadzie odskoczni. Kolory w zestawach powyżej są piękne, jednak instynktownie czuję, ze to nie jest moja baza, w tej zieleni, choć naprawdę dla mojego oka przyjemnej nie czułabym się dobrze, patrząc w lustro nie miałabym poczucia, że mój wizerunek jest spójny. Bardzo pomógł mi wpis o stonowanej jesieni, tak taupe stonowanej jesieni i zgaszone fiolety i róże z tego wpisu o stonowanym lecie to będą dobre kolory dla mojej bazy. Mój instynkt podpowiada, że dodatki w kolorze butelkowej zieleni całkiem dobrze odnajdą się w połączeniu z szarościami taupe. Hmm, lubię też beżowe ubrania i mam ich całkiem sporo, lubię je łączyć ze stonowanymi odcieniami niebieskiego i granatem (u mnie granat zazwyczaj jest dodatkowy, gdy mam go za dużo i nie tym odcieniu co trzeba, to wyglądam na zmęczoną, tak samo jest z czernią zbyt blisko twarzy), albo złamaną bielą. Moim zdaniem stonowane typy mogą sięgać po kolory z palet innych stonowanych typów urody, takie mezaliansy bywają całkiem udane.
Masz całkowitą rację i w dodatku wyczuwam, że wiesz co piszesz:) Pewnie, że można zapożyczać, o tym będzie wpis podsumowujący. Taupe z pochodnymi fioletu będzie bardzo ładnie wyglądał. Poza tym wszelkie szarości ładnie się komponują ze zgaszonymi różami. Zauważ jak stonowane pory mogą ładnie grać fakturami. Na tej porze roku widzę największą zasadność dodania na przykład do grubego swetra, satynowej albo cekinowej spódniczki – to po prostu razem ma sens.
można poprosić o adres maila?
W zakładce „kontakt” jest :)
Drogie niewiasty znające się na rzeczy ;) Czy mogłybyście polecić konkretne farby do włosów w odcieniach dla lat? (Może seria postów na ten temat?)
Przez długi czas eksperymentowałam z szamponami koloryzującymi do 24 myć i widzę, że mimo wszystko nie zmyły się do końca- zostały mi we włosach musztardowe cieplejsze refleksy, a chciałabym je zastąpić odcieniem popielatym bez ciepłych tonów.
Polecacie coś?
Mój naturalny to popielaty średni brąz.
Karolino, nawet jeżeli ktoś poleci ci konkretną farbę to nie ma żadnej gwarancji, że ty na swoich włosach uzyskasz ten sam efekt. Przed farbą możesz spróbować płukanek/szamponów do włosów siwych – u mnie nie było żadnego efektu ale u mojej koleżanki bardzo ładnie ochłodziły kolor włosów. Jeżeli zdecydujesz się na farbę to polecam przeczytanie tego artykułu: http://kokardka-mysi.blogspot.com/2012/04/tajemnicze-numerki-interpretacja.html – w miarę sensownie wyjaśnia oznaczenia na farbach i myślę, że pozwoli ci znaleźć coś dla siebie, bo nie piszesz nic o kolorze wyjściowym ani o kolorze włosów do którego chcesz dojść. Ja od siebie dodam, ze tego ciepłego odcienia po farbach 24 naprawdę trudno się pozbyć zwykłą farba drogeryjną – w moim przypadku pomogła dopiero profesjonalna farba dobrana i położona przez fryzjera.
Przez ostatnią godzinę przeglądałam Pani bloga i muszę pogratulować ogromu włożonej pracy, cierpliwości, ale przede wszystkim efektu, jakim jest przejrzystość i estetyka. Dzięki Pani, po latach zmagań, właśnie zadeklarowałam się ostatecznie jako intensywna zima (blada cera, ciemne brwi, ciemna oprawa brązowych oczu, naturalne włosy ciemny blond). Niemniej jednak, najbardziej trafia do mnie baza przedstawiona na tym zdjęciu… I jak tu żyć!
Jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam serdecznie,
K.
I pomyśleć, że był czas, kiedy nie znosiłam fioletowych ubrań. Niedawno koleżanka dała mi bladofioletowy sweter, byłam bardzo zaskoczona jak spojrzałam w lustrze na swoją twarz. To było to.
Witam :) rozpoznałam się (po dłuuuugim poszukiwaniu) jako 100% stonowane lato z zielono niebieskawymi oczami z miodową obwódką przy źrenicy. Moja garderoba krąży wokół granatu, bieli i ciepłego nasyconego karmelowego brązu, czerni, szarości, błękitu jeansowego, z elementami butelkowej zieleni, bordo, fuksji, kobaltu i beżu. Czasem sięgam po brzoskwiniowy pomarańcz albo czerwień strażacką. Złoto i srebro łączę ze sobą i baaardzo mi to pasuje! Czy widzisz lato w takim zestawieniu. Czy przekonywałabyś mnie do fioletów??
IMHO fiolety to nie jest dobra baza – bo wszystko fajnie, dopóki się nie opalisz :) Wtedy niestety już te zimniejsze fiolety wyglądają za blado. Najlepiej wyjść od popielatego, bladego, przydymionego różu, czyli właśnie koloru flagowego tego typu. Zarówno blada jak i opalona cera, zarówno naturalne jak i rozświetlone włosy będą przy tym wyglądać idealnie.
Innym dobrym kolorem jest neutralny beż.
Czy pomoze mi pani okreslic jakim kolorem jestem?
Witam,
co za ciekawy blog i sympatyczna autorka :). Analiza kolorystyczna zawsze mnie interesowała, ale nie byłam w stanie poprawnie przyporządkować się do żadnego typu, przeżywając fazy na jeden wyraźny kolor i kupując go maniakalnie aż do następnego :). Mario, może pomożesz mi rozwikłać zagadkę na podstawie poszlak ;)?
Na pewni nie jestem zimą. Jestem bardzo, bardzo, bardzo blada. mam piegi, ale może są one bardziej szare niż złociste? Mam też jasne niebieskie oczy (ktoś określił je jako 'superniebieskie’ a ktoś jako szare), a moje włosy podobno w dzieciństwie wpadały lekko w rudy, ale można je teraz określić jako mysi blond (choć ktoś określił je też raz jako ”brudne złoto’ – choć włosy myję, zapewniam ;)). Z powodu bladej karnacji mam wrażenie, że bardzo niewiele kolorów mi pasuje, łatwo mnie przytłoczyć albo rozmemłać ;). Słyszałam już, że mam zimną urodę, ale też, że w sumie niewiele mi brakuje do typu 'ginger’ (angielsko-irlandzki rudzielec), raz, że przypominam Skandynawkę, raz, że Irlandkę. Tak więc takie ad hoc opinie ludzi średnio pomagają w zanalizowaniu się ;).
Jeśli chodzi o kolory, to na nie zdecydowanie są ziemiste kolory, camel, biel i granat mam wrażenie, że nie pasuje, lila, zimny róż, pudrowy róż, majtkowy róż, kobalt, czerwony i żółty (chciałabym nosić, ale nie znalazłam swojego), turkus, taupe, szare odcienie a la filcowy sznurek, grafit, ciemniejszy szary (czarny wydaje mi się chyba jest lepszy mimo delikatnej cery niż np ciemny grafit lub ciemniejszy szary w ogóle?).
Bardziej udany jest chyba morski zielony, zielono-niebieski, jasny zimniejszy niebieski, kolor miedzy niebieskim a fioletem, jaśniejszy burgund, gołębi szary lub niebieskawo/fioletowawo szary, fiolet jest ok, ale zaledwie niewielka zmiana odcienia może mi zrobić be i wydaje mi się, że zbyt zimny lub zbyt jasny (?) fiolet właśnie takie be mi robi bardzo bardzo…
Zbyt zimna srebrna biżuteria i czyste złoto mi nie pasuje, bardziej stare /różowe złoto lub mniej zimne srebro. Kierowałam się przez jakiś czas zaleceniami dla jesieni i lata (generalnymi, bez podtypów) w kolejnych fazach i jakoś nie do końca się w tym odnalazłam :). To mogłoby wskazywać w kierunku stonowanym, ale z drugiej strony całkiem dobrze się czuje w zestawie czarna baza plus 1-2 intensywne kolory (np morski). Źle się czuję zarówno w czarnych, jak i brązowych i szarych tuszach do rzęs, mam wrażenie, że nijako mnie przygnębiają, brązowy powoduje efekt zaczerwienienia, czarny postarza a w szarym wyglądam na zmęczoną. Noszę kolorowe tusze. To też mogłoby wskazywać na czystą wiosnę?
Tak więc ciężko mi się jakoś odnaleźć *.* a słuchanie innych wcale nie pomaga ;), bo całkiem spontanicznie wygłaszane opinie są sprzeczne ;).
Ciężko to ogarnąć, bo w każdej palecie spośród możliwych paru podtypów znajdują się kolory w których mi beznadziejnie ^.^. Mario, jak żyć? ;)