Partnerem tego wpisu jest drogeria Hebe – Szminki, kredki i błyszczyki | HEBE.pl.
Czerwona szminka. Dla jednych oczywista oczywistość, dla innych wyzwanie nie z tej ziemi. Zrobiłam małe doświadczenie: przez trzy dni liczyłam przypadkowo napotkane osoby (na mieście), które mają usta pomalowane czerwonym kolorem. Wynik obserwacji: jedna osoba z czerwonymi ustami.
Mam dla Was mały przewodnik po świecie czerwonych szminek. Zakładam, że część osób chciałaby nosić częściej czerwone usta tylko po prostu nie do końca wie, jak się za to zabrać. Przez ostatnie dwa tygodnie testowałam sześć czerwonych szminek, nosiłam je non stop, więc pamiętam jeszcze doskonale jakie to dziwne uczucie: ubrać się zwyczajnie i tylko nałożyć na usta mocny kolor. Ale muszę Wam powiedzieć, że tak jak wszystko, i czerwona szminka jest kwestią przyzwyczajenia. Teraz nie mam z nią najmniejszego problemu, mogłabym nosić na okrągło, a powiem więcej: będę nosić na okrągło!
Ten artykuł będzie przeplatany moimi minirecenzjami tych sześciu szminek, których używałam.
Czerwona szminka - dla kogo?
Czerwona szminka zwraca na siebie uwagę. W mocnych ustach przyciągasz spojrzenia, więc przy takim makijażu ważne jest nastawienie. Trzeba być świadomym i pewnym siebie. Jeżeli przyjmujesz postawę: skulone plecy, szara myszka, spuszczony wzrok, to wtedy taka szminka wydaje się „nieprawdziwa”, jakby dorysowana na siłę. Ja wolę być wyprostowana, uśmiechnięta, patrząca przed siebie, bo wtedy taki makijaż ma sens i dodaje mi jeszcze odwagi i energii, a przede wszystkim jest spójny z samopoczuciem.
Pomadka do ust REVLON Super Lustrous, mam na sobie odcień nr 029 Red Lacquer
Tę szminkę zdecydowanie polecam osobom, które jeszcze nie czują się pewnie z mocnymi kolorami. Jej konsystencja sprawia, że bardzo łatwo nadbudowuje się kolor i ma się pełną kontrolę nad jego intensywnością. Szminka, ale czujesz się jakbyś miała na ustach balsam. Absolutnie nic ciężkiego. Na zdjęciu mam nałożone trzy warstwy szminki, bo jedna to było dla mnie zdecydowanie zbyt delikatnie. Kolor jest wściekle czerwony, jeśli patrzymy na samą szminkę, ale na ustach robi się łagodnie pomarańczowawy. Jako że na ogół stoję bardziej po różowawej stronie mocy i nie mam nawet żadnego różu do policzków idącego w ciepłe tony, użyłam tej szminki jako różu i było to rewelacyjne rozwiązanie. Roztarła się bardzo łatwo, zachowywała się wręcz jak róż w kremie. Bardzo uniwersalny, subtelny produkt. Trwałość niska, po jedzeniu oczywiście trzeba się poprawiać, raczej traktować jak balsam.
Czy trzeba jakoś specjalnie przygotować usta?
Jeśli przejrzysz jakiekolwiek artykuły i filmy na temat tego jak nakładać szminkę, na pewno zauważysz, że zazwyczaj poleca się najpierw zrobienie peelingu ust, nałożenie balsamu do ust, pokrycie ust podkładem lub korektorem i dopiero na to nałożenie szminki. No ok, można wykonywać te kroki, droga wolna, może będzie to z pożytkiem dla ust i nie musi dotyczyć jedynie czerwonego koloru. Ja jednak mogę powiedzieć, że nigdy nie robiłam specjalnego peelingu moim ustom, po prostu kiedy raz czy dwa razy w tygodniu robię peeling twarzy, masuję wtedy przy okazji również usta i to mi w zupełności wystarcza. Nie używam balsamu do ust, bo mam wrażenie, że potem są jeszcze bardziej przesuszone i nie bawię się nakładaniem na nie dodatkowych warstw makijażu, tylko maluję je bezpośrednio szminką. Wolę prostotę i nieprzeciążanie.
Aczkolwiek zauważyłam, że dwie rzeczy wpływają pozytywnie na trwałość szminki.
- Odciśnięcie nieumalowanych ust na chusteczce higienicznej i dopiero potem nałożenie pomadki i odciśnięcie już umalowanych ust raz jeszcze.
- Pomalowanie całych ust, nie tylko konturów, konturówką i dopiero wtedy nałożenie szminki.
Rzadko stosuję te dwa sposoby. Jak mówię: lubię prostotę, nie przeszkadza mi poprawianie się w ciągu dnia i nie mam zbyt wielkiego parcia na trwałość pomadki. Ale jeśli wiem, że musi być perfekcyjnie i nie będę miała okazji, żeby się poprawić, te dwa sposoby są super.
Szminka do ust RIMMEL LONDON Lasting finish by Kate Moss, mam na sobie odcień nr 10
Szminka, która ma przepiękny kolor: chłodny, z delikatną domieszką niebieskiego. Od razu zainspirowała mnie do niebieskiego ubrania i mimo, że pogoda tego dnia była okropna założyłam sukienkę, trampki, a do zdjęcia pożyczyłam od Zosi parasolkę. Zdecydowanie moja ulubiona jeśli chodzi o kolor właśnie, ale niestety nie mogę nic dobrego powiedzieć o jej trwałości. Musiałam się często poprawiać w ciągu dnia, choć muszę przyznać, że „zjadała się” równo i po prostu wystarczyło malować usta na bieżąco, bez konieczności usuwania poprzedniej warstwy. Jest niedroga, ładna, pięknie pachnie.
Czy do czerwonej szminki potrzebny jest makijaż?
Panuje pewne przekonanie co do czerwonych ust, które jest bardzo powszechne, a z którym zupełnie się nie zgadzam. Otóż mówi się, że można mieć niepomalowaną twarz, nałożyć czerwień na usta i będzie się wyglądało świetnie. Lansuje się nawet trend na twarz saute i do tego właśnie czerwoną pomadkę. Mój problem z tym konceptem polega na prostej obserwacji: czerwień jest tak dominująca, że niejako wysysa wszelkie kolory z twarzy i przy braku makijażu kobieta wygląda jakby te usta były domalowane. Jakby za przeproszeniem: na niepościelonym łóżku położyć strojnego, cudownego jaśka i się cieszyć tym, jakie szlachetne dodatki mamy w domu. Może i dwudziestoletnia modelka o pięknych rysach i bez żadnej zmarszczki jest w stanie obronić taki makijaż…
Dlatego do czerwonej szminki minimum makijażu to:
- podkład lub krem bb, który lekko wyrówna koloryt cery
- maskara, która sprawi, że oczy będą się przynajmniej zbliżać do równowagi z ustami
- róż do policzków, by oddać cerze trochę tego koloru, który zabiera szminka.
Pomadka i utrwalacz do ust MAX FACTOR Lipfinity, mam na sobie odcień nr 125 So Glamorous
Mam sentyment do tej szminki, bo miałam ją na swoim ślubie i to był dobry wybór. Miałam wprawdzie ciemniejszy kolor, ale wtedy przy czarnych włosach wyglądało to nieźle. Szminka bardzo trwała, wytrzyma nawet jedzenie i pocałunki. Trzeba najpierw nałożyć warstwę koloru, poczekać aż ona wyschnie i posmarować usta dołączonym balsamem dla ładnego połysku. Jeśli balsam się skończy, można używać zamiast niego wazeliny. Lubię ją, bo jest wydajna. Spokojnie można pomalować usta tylko jednym pobraniem aplikatora.
Balsam i szminka w płynie
Balsamu do ust używam tylko w jednym celu. Zawsze kiedy chcę poprawić szminkę w płynie, taką np. jak powyżej przedstawiona Lipfinity, najpierw smaruję usta balsamem, a potem usuwam makijaż za pomocą wilgotnej chusteczki (do demakijażu albo dziecięcej). Czyli tak na dobrą sprawę, moje poprawianie ust w tym przypadku, równa się malowaniu ich na nowo. Was też zachęcam, by tak postępować. Szminki w płynie nie wyglądają ładnie, kiedy się je nadbudowuje. Po takich poprawkach tworzą się grudki, ja mam nawet wrażenie, że skorupka na ustach.
Jeśli malujesz usta taką szminką, a chcesz uzyskać głębszy kolor, nałóż kolejną warstwę. Ale najważniejsze jest tu, żeby nie czekać aż pierwsza warstwa zastygnie, tylko nakładać drugą warstwę na jeszcze wilgotną pierwszą. Wtedy kolor będzie rozprowadzony równomiernie i bez grudek!!!
Pomadka do ust LOREAL PARIS Color Riche Shine, mam na sobie odcień nr 350 Insanesation
Szminka o wspaniałej strukturze. Ma taką jakby mokrą konsystencję już na samych ustach, bardzo przyjemną i lekką, ale kolor jest intensywny. Dobra do delikatnego malowania za pomocą palca, żeby tylko nadać ustom naturalnej czerwieni. Świetne opakowanie, dla mnie to plus, że widać jaki kolor jest środku, bez otwierania pudełeczka. Ten rodzaj połysku, który ona daje optycznie powiększa usta. Czułam się bardzo kobieco w tej pomadce, od razu zapragnęłam sukienki! Trwałość bez zarzutu, nie poprawiałam się po kawie!!!
Trik, dzięki któremu optycznie rozjaśnisz zęby
Im chłodniejsza czerwień, tym bardziej białe wydają się zęby. Chłodny czerwony to taki, który idzie w wiśnie, fiolet lub róż, a często nawet patrzysz na niego i widzisz jakby przebłysk niebieskiego. Osoby, którym pasują bardziej ciepłe kolory mogą iść w korale, ale już typowo pomarańczowe szminki zawsze podkreślają żółć zębów. Ja w pomarańczach się tak szeroko nie uśmiechałam, bo niestety widziałam w lustrze, że zęby stają się jeszcze bardziej żółte niż w rzeczywistości!
Żeby szminka nie brudziła zębów należy włożyć palec do buzi, zacisnąć wokół niego usta i wyciągnąć go powoli tak, żeby nadmiar szminki został właśnie na palcu.
Szminka REVLON Colorburst, mam na sobie odcień nr 240 Striking Spectaculaire.
Nie ma problemu z nakładaniem tej szminki, aplikator jest super wygodny. Miła, taka gęsta konsystencja i intensywny, matowy kolor. Co mnie zaskoczyło, to po nałożeniu na usta poczułam ich ochłodzenie i dodatkowo jakiś ziołowy zapach, jakby gumy odświeżającej oddech – dla mnie in plus :) Mój odcień jest lekko koralowy i wygląda trochę inaczej niż sugeruje opakowanie, dlatego radzę mierzyć te szminki na ustach – jest odrobinę cieplejszy. To jest jeden z tych ciepłych odcieni, które nie wpływają źle na biel zębów!
Jak nakładać błyszczyk?
Błyszczyki powiększają optycznie usta, natomiast matowe szminki, zwłaszcza w ciemnych kolorach mogą sprawić, że usta wydają się jeszcze cieńsze niż w rzeczywistości.
Aby błyszczyk nie rozlewał się i nie wykraczał nieestetycznie poza granicę ust, można nałożyć delikatną warstwę podkładu lub korektora na usta, ale myślę że nie jest to konieczne, jeśli po prostu nie przesadza się z ilością produktu. Ja zawsze pozbywam się nadmiaru błyszczyka jeszcze przed wyciągnięciem aplikatora, wycierając go o brzeg zbiorniczka. Wolę potem dołożyć sobie jeszcze błyszczyku na usta niż wycierać brzegi ust chusteczką czy patyczkiem do uszu.
Szminka do ust BOURJOIS Rouge Velvet, mam na sobie odcień nr 11 Berry Formidable.
Wiśniowa, matowa, ale aksamitna szminka, która zastyga na ustach dość szybko, więc potrzeba troszkę wprawy by się równo umalować. Kolor jest głęboki, trwałość bardzo dobra. Żeby ją usunąć konieczna jest chusteczka lub płyn do demakijażu, dziecięcą chusteczką było trudno… Opakowanie mnie trochę irytowało, bo trzeba je mocno zaciskać, a to nie jest zbyt dyskretne. Warto kupić dla niesamowitej intensywności koloru.
Czerwona szminka - dzienna i wieczorowa
Moim zdaniem dobrze jest mieć dwie czerwone pomadki w swojej kosmetyczce. Wieczorową i dzienną. Wieczorowa będzie oczywiście mocniejsza, bo światło wtedy jest przytłumione i warto wręcz przesadzić z intensywnością koloru, żeby podkreślić usta. Ta pomadka Bourjois mogłaby być moją wieczorową wersją czerwieni. Natomiast na dworze, w dziennym świetle można użyć czegoś mniej intensywnego, choć efekt i tak będzie wyrazisty. W moim wypadku mogłaby to być pomadka z Loreal.
Nosicie czerwoną szminkę na co dzień? Jakie odcienie są dla Was odpowiednie? Jak się czujecie z czerwienią na ustach? Macie jakieś swoje sposoby na czerwone usta?
Uwielbiam moją z Bell -jakieś dwie limitowane edycje – jedna piękna, w kolorze bardzo czerwonym i pięknie zimnym. Bardzo tępa w nakładaniu, bo matowa – nakładam pędzelkiem… Dlatego też kolor mogę budować. Druga, bardzo podobna- też zimna czerwień i w płynie – piękna, matowa, kryjąca <3 Beton nie do zdarcia.
I jeszcze z lżejszych – tint z Bell – piękna czerwień, która wbija się w usta i powoli i naturalnie znika. jaśniejsza, ale zimna :D Bez wahania noszę na co dzień, z cienką czarną kreską na górnej powiece i dobrze wytuszowanymi rzęsami. Dodatkowy efekt robią ciemne okulary – można iść w balerinach, dżinsach i zwykłej czarnej/białej bluzce, byle pewnie siebie – a ludzie schodzą z drogi :D
Chciałam sie wypowiedzieć na temat punktu, który mówi, że do czerwonej szminki niezbędny jest minimalny makijaż. Ja najlepiej czuję się w odcieniach zbliżających się do bordo lub do śliwki. I w zimę, gdy jestem bardzo blada, to nakladam pełną „tapetę, mocno maluję oczy, zeby nie zniknely, duzo korektora, aby ukryć since pod oczami itp. Natomiast w lato, gdy jestem bardzo opalona, to uwielbiam nosić szminkę na czysto. Wtedy ona mi się wtapia w cerę i mam wrażenie, ze pomimo mocnegi koloru wygląda bardzo naturalnie :)
Dobrze znaleźć sposób na siebie. Też z reguły zimą mocniej się maluję i wtedy to już w ogóle tylko maty mi w głowie :) Ale teraz też przynajmniej trochę podkładu czy kremu bb rozprowadzam, nawet dwie krople mi robią różnicę :)
Też zauważyłam, że prosty strój jest jakby podniesiony do kwadratu z czerwoną szminką. Ale też gdy na przykład mam w planie sportowe buty, ale pomaluję usta, to od razu zmieniam na jakieś baleriny czy nawet obcas :)
Czerwoną szminkę noszę na co dzien od przynajmniej 7 lat.
Moje ulubione kolory to słynna już „trójka” z MAC: Russian Red (ulubiona), Ruby Woo oraz Lady Danger (doskonała na lato, choć nie tylko).
Poza wyżej wymienionymi do moich ulubionych należą Diva z MAC, YSL Le Rouge oraz YSL Black Red.
Ja w czerwieni czuje sie groteskowo i wulgarnie. Dla twarzy o klasycznych rysach.
Zgadzam się. Niestety czerwona szminka nie dla każdego – mimo dobrze dobranego odcienia itp. po prostu nie wszystkim to pasuje. Ja czuję się jak przerysowana postać z komiksu…
Chociaż. Zaciekawiła mnie bardzo ta pomadka Revlon Super Lustrous – może by tak dać jej szansę…?
przepadam za czerwoną szminką i praktykuję :)
ciekawi mnie też strasznie jak wyglądałaś, Mario, na swoim ślubie!
Pokazywałam kiedyś zdjęcie, ale chyba już usunęłam, bo mi ta kategoria ślub nie bardzo leżała… Taką trochę w stylu lat 50. sukienkę miałam, włosy zwyczajnie do tyłu, tylko czarne po prostu :)
Zawsze mam jakąś typowo czerwoną pomadkę, chociaż latem wolę bardziej róż/fuksja. Zimą ciemniejsze. Zawsze wybieram chłodne odcienie. Na co dzień nie maluję, bo jak napisałaś trzeba zadbać o dobre tło. U mnie to podkład i mocny tusz. Bez tego wygladam beznadziejene. Jednak jak juz sie pomaluję to chocbym byla w spodniach i zwykłej koszulce to mam + 100% mocy! I lubię ten stan
O to chodzi w czerwonej szmince, podpisuję się, bo czuję się tak samo :)
A ja właśnie odwrotnie – róże zostawiam sobie na zimę jak jestem bledsza i włosy mi ciemnieją. Latem, przy opalonej skórze i rozjaśnionych słońcem włosach mam zawsze szał na czerwień ;) I wtedy rzeczywiście niewiele potrzeba. Ostatnio idealna dla mnie wydaje mi się Matte Crayon nr 7 z Golden Rose :)
świetny wpis, wymarzony dla mnie :) moja zmiana nastawienia do koloru na ustach była dość spektakularna bo po latach bezbarwnego błyszczyka sięgnęłam od razu po czerwoną szminkę (chociaż wówczas oczywiście – tylko od święta :)). Wyjaśnienie jest bardzo pragmatyczne – w ogóle nie wiedziałam jeszcze wtedy jakie kolory mi pasują, byłam przekonana, że róże czy fiolety nie są dla mnie, a pierwsza z brzegu czerwień okazała się wyglądać wdzięcznie – była to Rimmel Lasting Finish by Kate Moss, ale w odcieniu Red Alarm (nr 170).
Aktualnie mam kilka czerwonych szminek i oprócz rozróżnienia na dzienną-nocną (dzienna – MAC Ladybug, polecam dla początkujących; nocna – MAC – Russian Red – wymaga precyzji, ale jest nie do zdarcia) mam jeszcze odcienie letnie (MAC – So Chaud, wpada w odcienie pomarańczowe, pięknie wygląda latem) i zimowe (MAC – Diva, wpada w odcienie burgundowe). Sięgnęłam kiedyś po Golden Rose, ale byłam rozczarowana trwałością – a moim zdaniem czerwona szminka (jeszcze matowa) bardzo niedobrze wygląda gdy źle się „zjada”.
Z Twojego wpisu bardzo podoba mi się pierwsza, Revlon Colorburst i Loreal 350 (i oczywiście zamierzam dokładnie przyjrzeć im się dzisiaj w drogerii).
Dobrze czuję się z czerwienią na ustach, ale muszę mieć odpowiednie nastawienie i odpowiedni strój (najchętniej – biała koszulka i dżinsy albo czarna sukienka). W jednej kwestii akurat się z Tobą nie zgadzam bo lubię u siebie efekt czerwonej szminki na twarzy pokrytej wyłącznie podkładem/kremem BB i lubię myśleć, że dobrze to wygląda. Mam ciemną oprawę oczu i naturalnie ciemne/czarne gęste brwi i rzęsy więc dołożenie do tego tuszu do rzęs już powoduje efekt nieco teatralny lub jakbym starała się za bardzo (miała bardzo „zrobioną” twarz), na czym mi nie zależy. Nie umiem również zupełnie przekonać się do połączenia różu na policzkach i czerwonej szminki – czy możesz napisać jakiego odcienia wtedy używałaś?
Nie chodzi mi absolutnie o robienie różem do polików klauna z siebie, ale normalną aplikację takiego różu, jakiego się zazwyczaj używa. To się nie gryzie, bo na przykład niebieski kolor cienia jest czymś dla nas nienaturalnym, a róż jest jakby zaakcentowaniem czegoś, co już mamy, więc „nie wierzę” w konflikt między różowym różem a czerwoną pomadką :) A już zrobienie sobie rumieńca pomadką jest w moim odczuciu zawsze na plus!
Najpiękniej jak dla mnie wygląda zdjęcie pierwsze i przedostatnie. Jakoś do czarnego stroju czerwona szminka wygląda w mojej opinii najbardziej szlachetnie. :) Natomiast jeśli chodzi o kolor sam w sobie, to odcień Rouge Velvet jest cudowny.
Sama nie noszę szminki w ogóle i nie sądzę, żebym się do niej jeszcze kiedyś przekonała (mam 41 lat). Nie wiem nawet, czy kiedyś posiadałam jakąś, poza odżywczą bezbarwną. ;)
Kilka razy podejmowałam próbę, ale o ile makijaż oczu (cienie nude z lekkim podkreśleniem brwi mascarą) mogę sobie strzelić, jeśli mam akurat na to ochotę (rzadko), to usta od razu ścieram. ;) Dorobiłam sobie do tego teorię, że mam sama w sobie tyle kolorów (ciemne włosy, oczy, ciemna oprawa oczu, jasna karnacja i delikatny rumieniec), że starczy. ;)
To jedna z tych rzeczy, które u kogoś mi się podobają, ale u siebie się nie sprawdziły.
Pozdrawiam, miłego dnia! :)
Oj. Moja Russian Red jest okropna od samego początku. Rzomazuje się, zjada nawet przy herbacie i tempo się nakłada. Gdyby nie to, że kupowałam w salonie myślałabym, że to podróbka. I dla mnie lepsze są Golden Rose, szczególnie, że przy takiej cenie nie żal mi, że pomadka ma jakieś wady.
Coś w tym jest, bo ja też ze względu na cenę zajeżdżam te swoje szminki z Golden Rose i nie mam żadnych wyrzutów, kupuję na okrągło :)
Moja przyjaciółka też nie może malować ust, po prostu nie i koniec, więc trochę to rozumiem :) I podobają mi się takie świadome swojej urody naturalne osoby!
Mario, z produktami Golden Rose miałam dokładnie tak samo dopóki nie poznałam trwałości MAC :)
Ja używam szminki z Maybelline, matowa, ciemna, chłodna. No i znosi jedzenie całkiem dobrze, w ciągu dnoa w razie czego mogę poprawić bez zmywania, więc też jest ok. Wcześniej używałam błyszczyków i ich trwałość (czy raczej brak) była dość irytująca, także nie żałuję zmiany i polecam.
A może napiszesz następnym razem coś o różowych szminkach? Wydaje mi się, że wiele osób bojących się mocnych czerwieni ucieka w jasny róż, co często wygląda znacznie gorzej.
Tępo
Zastanowię się jak ugryźć róże. Czerwienie pojawiły się na prośbę czytelniczki, więc może pociągnę temat dalej :)
Mój typ kolorystyczny to czysta wiosna i z przyjemnościa noszę ciepła, lekko pomarańczowa czerwień od chanel:) miałam ja na swoim ślubie:) do matowych pomadek trzeba mieć idealna cere, wiec nie wyobrażam sobie intensywnej matowej czerwieni i twarz saute… i zgadzam sie Mario, źe czerwona szminka to nie dodatek tylko charakter. Trzeba mieć nastrój do niej i nie bać sie być zauważona. To tak jak czerwona sukienka, jeżeli ja zakładasz to wchodzisz w pewien kontekst, bedziesz odbierana w określony sposób i trzeba na to miec dzien, inaczej efekt bedzie nienaturalny
Ooo, jak ja się zgadzam z tym zdaniem o kontekście. Co z tego, że będziesz się rzucać w oczy, jeśli w duszy masz „przepraszam, że żyję”.
Cześć,
Zawsze mam wrażenie, że przy czerwonej szmince mam bardziej żółte zęby.
Z doradzimy jaki odcień dobierać do danego typu urody?
Pozdrawiam,
Kasia
Jeśli czerwona szminka jest taka typowo ciepła, to faktycznie, ale piszesz o każdym kolorze, nawet takim chłodnym, różowawym?
A ja się zastanawiam jak to jest: w dzisiejszych czasach wiele kobiet nie nosi czerwonych ust, bo kojarzy się to z czymś wyzywającym, czy mało codziennym (bardziej randka/impreza), a przecież kiedyś większość kobiet nosiła czerwone usta na co dzień i było to bardzo kobiece, ale nie uznawano tego raczej za nic wyzywającego… Zresztą ja sama, pomimo że w 90% przypadków maluję usta przed wyjściem z domu (i wcale nie jestem w kwestii koloru bardzo konserwatywna), czerwień wybieram rzadko, no ale u mnie to też kwestia tego, że czerwień to nie mój kolor (oczywiście zależy od odcienia, ale w większości pasują mi ciemne odcienie, które zimą chętnie noszę, ale latem już niezbyt) i raz że nie pasuje mi jakoś do wielu ubrań (choć może mi się tylko tak wydaje – ja np. nie pomalowałabym ust na czerwono do niebieskiej sukienki) a dwa że właśnie taka typowa czerwień niekoniecznie pasuje mi do twarzy, trochę mnie gasi, nawet pomimo kresek na oku (jestem stonowaną jesienią).
No i tak jakoś sama ze sobą walczę z tą czerwienią – niby bym chciała, ale jakoś po nią nie sięgam zbyt często :)
Inna sprawa, że czerwień jest trudna w obsłudze – jeśli się zje, lub zetrze, to jest to mocno widoczne i wymaga poprawki (a ja np. przez cały dzień w pracy jem kilkakrotnie i piję dużo napojów, więc tych poprawek kilka czasem trzeba zrobić), trzeba też pilnować żeby sobie nic nie rozmazało, żeby kontur się nie rozmył (a czerwienie bardzo lubią po kilku godzinach wchodzić w te mikro zmarszczki wokół ust) – trzeba się trochę natrudzić, żeby być piękną w czerwieni :)
Pozdrawiam!
A spójrz jak ludzie ubierali się kiedyś bazując na starych filmach dokumentalnych lub na zdjęciach. Elegancja była normą :) Wczoraj oglądałam dokument o Einsteinie i też zwracałam uwagę na stroje haha, a dzisiaj widziałam filmik z lat 30. z Warszawy. Zupełnie inne podejście, coraz „naturalniejsi” jesteśmy :)
Właśnie, jak patrzę na zdjęcia moich dziadków, przedwojenne, to mi zwyczajnie wstyd przed nimi, wyglądają jak spod igły. Nie tylko od święta, ale na co dzień. Nie wiem, czy współcześnie jesteśmy naturalniejsi, raczej niechlujni, leniwi i wygodni, takiego mnie Panie Boże stworzyłeś, to takiego mnie masz, i niezależnie od stylu, czy mody, za mało od siebie wymagamy – to mówiłam, ja, Jarząbek, tfu… Rocinka, łubu dubu ;)
Hmm, w latach 30 w Warszawie przeciętna rodzina miała gosposie i nianie, a wiekszość Pań nie pracowało. Myślę że to znaczący czynnik, wiele kobiet rezygnuje z wizerunku, bo zwyczajnie im nie starcza doby.
Cześć,
Właśnie nie próbowałam chłodnych. Muszę kiedyś wybrać się na szminki zakupy i wypróbować coś takiego. Bo w różu wszystko jest ok.
Pozdrawiam,
Kasia
Noszę na co dzień :) . Lubię ciepłe czerwienie, korale, pomarańcze. Mam GR i kilka z Avonu, nadal poszukuję ideału, jeśli chodzi o trwałość.
Koniecznie konturówki sobie popatrz. Jak lubisz maty, to można nawet poprzestać na samej konturówce na całych ustach!
O widzisz :) , to jest myśl! Zerkne na konturówki przy najbliższej okazji.
Mario, jaki duży, pomocny wpis! Nie umiem używać czerwonej szminki, próbowałam różnych. Obecnie mam MAC Retro Matte, ale nie lubię jej. Już pomijam, że jest tak tępa, że ciągnie usta za sobą, wysusza i brzydko się zjada to po prostu nie pasuje mi, źle wyglądam. Jeszcze z bliska w lusterku jako tako, ale kiedy złapię siebie później w przypadkowym odbiciu to wyglądam zawsze źle. Może to kwestia tego, że moja twarz ma raczej oczy do eksponowania, albo może powinnam spróbować błyszczyku nakładanego lekko palcami. Albo pozostać przy różowych ustach, to mnie jeszcze nigdy nie zawiodło:)
A może to kwestia tego jak nakładasz? Może lepiej by było pędzelkiem i bardzo wyraziście lub wręcz przeciwnie – rozcierać pędzelkiem obrzeża ust, jakby szminka była dopiero co po pocałunku? Mi czasem nie chce się nawet patrzeć na jakąś szminkę, ale jak zmienię coś w sposobie nakładania, sytuacja się odwraca :)
Ale trafilaś – akurat dziś w drogerii zatrzymalam sie obok tego odcienia Lipfinity! :) Lubie czerwień na ustach, ale troche odzwyczailam sie od jej nasyconych odcieni. Czesto uzywam Lipfinity 070 Spicy, to taki spokojny braz przelamany czerwienia – bardzo fajny do uzywania na codzień. Kupilam sobie ostatnio na ślub znajomych równiez odcień 120 Hot, ale z tej nie jestem zbyt zadowolona – kolor mojego egzemplarza jest bardziej pomarańczowo-rózowy niz czerwony (pisze „mojego egzemplarza”, bo wydaje mi sie, ze odcień testera byl troche inny – moze zmienili recepture?) i ogólnie malo „hot”. Szkoda, ze w tej linii nie ma jakiejś naprawde glebokiej czerwieni (który odcień mialaś na ślubie, Mario?), bo to jedyna szminka, z która czuje sie maksymalnie komfortowo. Jest rzeczywiście nieścieralna i nie rozmazuje sie – mozna pomalować usta rano i zapomnieć o sprawie :) Piekne odcienie dlugotrwalych matowych szminek ma Bourjois, ale tam gorzej jest z ta trwalościa – niby neca na 24-godzinny efekt, ale juz po 2-3 godzinach na ustach jest kompletnie inny odcień…
Eh, nie pamiętam. Głęboka czerwień to była, taka wiśnia w sumie. Ciekawe czy jeszcze ten kolor jest w sprzedaży…
O kurcze, nic nie kojarze… Moze odcień So Alluring albo Always Extravagant (https://www.amazon.com/Max-Factor-Lipfinity-Always-Extravagant/dp/B00LDPYTDA)? Ten drugi wyglada pieknie, ale w sklepach raczej go nie widzialam. Prawda jest, ze w miedzyczasie sporo odcieni wycofali, szkoda…
Możliwe, nie chcę sobie na siłę przypominać, bo każda z tych nazw coś mi mówi, a nie chcę skłamać po prostu :)
Mam wrażenie, że powinnam włączyć szminkę, ale niefortunnie zaczęłam od Maybelline Matte Ink (jeszcze zanim weszła do Polski) bo chciałam czegoś, co nie będzie że mnie schodzić w ciągu dnia (jak jestem w wirze, nie mam głowy do poprawek) i okazała się tak prze-nasycona kolorem, że jako soft summer kompletnie w niej gasnę. Przemyślę delikatniejsze szminki z tych, które polecasz.
Zupełnie się z Tobą zgadzam w kwestii makijażu do czerwonej szminki – twarz Paz de la Huerta robi mi straszne brrr.
Ale teraz to jednak się troszkę zawahałam, kiedy o niej napisałaś, no bo jednak ona ma tak wybitnie „niedbały” styl, że dziwnie by mi było wyobrazić ją sobie w pełni zrobioną :)
Ja uważam, że trend „twarz saute plus czerwona szminka” z definicji jest pomyłką; obronić się może jedynie u osób które mają ciemną oprawę oczu. Wiek/stan twarzy nie ma aż takiego znaczenia – moja ciocia (aktualnie 68 lat) prawie w ogóle się nie maluje, jedynie usta podkreśla bordową szminką. Ciocia jest Ciemną Zimą, więc nic dziwnego, że to jej pasuje. Chociaż też faktem jest, że na twarzy wygląda naprawdę dobrze.
Kluczem jest oczywiście właściwy kolor i to, w czym czujemy się pewnie. Ja mogę bez oporów pokazać się ludziom bez makijażu, ale ciemny strój i czerwone akcenty, również w postaci ust, dodają mi „animuszu”, w każdym razie pewności siebie.
Kilka lat temu obnaszałam czerwone pomadki na okrągło :). Bordo (Bell Hypoallergenic nr 08) pasuje mi, aczkolwiek wygląda nieco wieczorowo. Na dzień sprawdza się u mnie koralowa czerwień. Kupiłam ostatnio taką z Sensiqua, ale jest nieco przejrzysta i przez to wydaje mi się za jasna, ale jak ją zmieszam z Red My Lips Catrice (która jest jakby zbyt ciepła), to mam wrażenie, że „to jest to”. Najlepsza „dzienna” czerwień, myślę, to była Maybelline SuperStay 10H Stain Gloss 410 Forever Coral. Tę serię, zdaje się, wycofali już ze sprzedaży (szkoda) . Fajnie byłoby znaleźć pasujący zamiennik.
No widzisz, a ja na to, że ktoś mówi, że ma ciemną oprawę oczu, wyraźne rysy reaguję zawsze tak: ooo, to co by się stało gdyby to jeszcze bardziej podkręcić makijażem??? Bo sama mam ciemną, choć delikatną oprawę i wiem, że makijażem raczej muszę temu dotrzymywać kroku, więc delikatny makijaż raczej nie jest dla mnie korzystny… Choć przyznaję, że najważniejsze jest jak kto się czuje i w jakiej ilości makijażu :)
To jest oczywiście tylko jedna z opcji; jeśli ktoś jest naturalnie bardzo ciemny i ma dobrą cerę, to taka pojedyncza plama koloru może się u niego sprawdzić. Ja osobiście jestem typem, który lepiej wygląda w przyciemnionych brwiach, niż swoich naturalnie dość jasnych.
Z drugiej strony, brdzo bym chciała zobaczyć kiedyś Ciemną Zimę w mrocznym, nieomal gotyckim makijażu :P
Świetny tekst, starannie opracowałaś temat :)
Ja się nie maluję, jedynie na wielkie wyjścia i możliwe, że wtedy czerwona szminka pomoże zrobić świetne wrażenie :)
Dziękuję <3 Z pewnością robisz podczas tych wyjść piorunujące wrażenie!
Typowej czerwieni nie używam, ale moim kolorem nr 1 jest malinowy róż . Nie lubię siebie w czerwieni, nie znalazłam takiej wystarczająco zgaszonej, a do tego chłodnej i nie za ciemnej (małe usta). Jedynie takie poltransparentne dają radę, ale i tak wolę róż . Stosuję trik z chusteczką i dzięki temu mam kolor na długo i bardzo rownomiernie znika, na koniec zostawiając bardzo delikatny ślad koloru.
Był kiedyś taki intensywnie wiśniowy balsam do ust od Nivea w kremie. Dawał bardzo naturalny, ale i tak dość mocny efekt – jakbyś się urodziła z takimi czerwonymi ustami. To był jedyny balsam, którego prawdziwie lubiłam używać. Ciekawe czy jeszcze jest…
A ja dzięki Tobie Mario przekonałam się do szminek w ogóle. Najpierw w zimę firmy revlon kolor ciemna fuksja. A teraz latem szminka matowa firmy inglot róż * nr 14). Czerwoną też lubię, ale zostawiłam sobie na jesień-zime max factor taki odcień jaki Ty posiadasz.
Haha, tak jak latem jeszcze mi się zdarzy wyjść z niepomalowanymi ustami, tak zimą wjeżdżają najciemniejsze, najgłębsze, najcięższe kolory. Zima stoi pod znakiem ust :)
Mario jest jeszcze w sprzedaży ten balsam do ust z Nivea.. Dzisiaj go kupiłam:)
Oj. Moja Russian Red jest okropna od samego początku. Rzomazuje się, zjada nawet przy herbacie i tempo się nakłada. Gdyby nie to, że kupowałam w salonie myślałabym, że to podróbka. I dla mnie lepsze są Golden Rose, szczególnie, że przy takiej cenie nie żal mi, że pomadka ma jakieś wady.
mam zupełnie odwrotnie :) Russian Red bez szwanku przetrwało wesele od 19 do 3 rano, a Golden Rose na ważnej imprezie firmowej zrobiło mi rozmazane usta w łaty, szkoda (mówię o tradycyjnej szmince, te ich wersje w kredce lepiej się sprawują).
Ciężko mi powiedzieć od czego to zależy. Ja też jestem z GR zadowolona, choć często się poprawiam, natomiast mam jedną dzminkę z Maca, ale za rzadko jej używam, żeby się wypowiadać :) Muszę zacząć haha.
Kiedyś mocno eksponowałam oczy mimo, że duże i ciemne, bez szminki , bo nie potrafiłam sobie dobrać odcienia i jak już nałożyłam to zjadałam. A teraz oczy maluje tylko maskarą do rzęs wygładzam brwi, bo mam duże i wyraźny kolor szminki. Tak lubię.
Przeszłam podobną drogę. Jak nosiłam okulary to oczy malowałam jak szalona, a potem przerzuciłam ciężar na usta :)
W sumie mam 10 pomadek i tylko 1 w kolorze nude. Jestem prawdziwym, chłodnym latem i uwielbiam mocne usta na codzień. Właściwie zawsze jak się maluję, czyli codziennie do pracy, nakładam coś mocnego. Moje ulubione to: lorea’l plum tuxedo o intensywnym fuksjowym kolorze, mocny Róż inglota 110, ciemny burgund – wino inglot 134 oraz matowe Golden Rose 2, 6, 14. Mam wciąż swoją pierwszą czerwoną pomadkę Manhattan 45m o kolorze zbliżonym do Russian Red, ale jakoś MAC mi nie służy.
Czasami widzę kobietę w pięknym makijażu i zupełnie nagich ustach a to właśnie byłoby dopełnienie i kropka nad i. Wiem, że nie każdy lubi mieć coś na ustach ale u mnie to pewnik i podstawa makijażu.
Ja tak samo, zawsze mam ochotę podbiec z pomadką i postawić tę kropkę haha. Zwłaszcza że często reszta makijażu jest perfekt!
Ja też jestem chłodnym prawdziwym latem i choć temperamentu mi nie brakuje, zorientowałam się po zdjęciach, że klasyczna czerwień mi nie leży. Zażołca zęby i/albo jest taka przerysowana/wulgarna. Zamieniłam ją na odcienie wina, burgund, jagodowe. I te noszą się super :) Nawet do niepomalowanych oczu.
Uwielbiam szminki w mocnych kolorach, w tym również czerwone, ale niestety zbyt rzadko je nosze. Odnoszę wrażenie ze cały czas coś piję – zwłaszcza w pracy – i co chwile musiałabym poprawiać szminkę. Także niestety, obserwuje je z daleka
Rozumiem :) Czyli nie masz tak, że lubisz sobie wyciągnąć lusterko i się poprawić? Bo ja to UWIELBIAM :)
Wpis super, bardzo rozbudowany:) fajnie ze jest opatrzony konkretnymi przykladami 'stylowek’, to az rozpraszajace:) czy mozesz napisac co to za obledna czerwona sukienka w kwiaty (jesli dobrze widze)? Jest przepiekna!!
Ja jestem na etapie malowania ust na ciemne, ultra zimne roze i narazie nie zamierzam eksperymentowac z czerwienia, ale jesli bede miala taka potrzebe to napewno wroce do Twoich porad:)
Dziękuję <3 To jest tak sukienka: https://shop.mango.com/pl/kobieta/sukienki-midi/kwiatowa-sukienka-z-paskiem_23037632.html?c=70&n=1&s=prendas.familia;32
Dziekuje! Wszak kupilam w koncu inna sukienke, ale kolor i desen maja bardzo zblizony, wiec sadze ze zdecydowanie mnie zainspirowalas:)
Fantastyczny wpis, wlasnie kupiłam druga w życiu czerwona szminkę, bo uwielbiam czerwone usta u kogoś i marze o takich, ale znów źle wybrałam. Juz mialam zapomnieć o czerwieni na kolejne kilka lat, a tu Twoj wpis z tak konkretnymi wskazówkami. Dziekuje bardzo, jestem pewna, ze do trzech razy sztuka i dzieki Tobie wreszcie trafię dobrze ☺️
Na pewno się uda, spróbuj popatrzeć na te super lustrous z revlona i tam szukać odcienia. Bo te szminki są bardzo plastyczne i można sobie dawkować intensywność koloru :)
Nosiłam czerwoną szminkę już paręnaście lat temu, kiedy widywało się ją tylko w filmach noir :) Potem przez wiele lat nosiłam błyszczyki i mocny makijaż oczu, kilka lat temu ponownie zmieniłam strategię. Na oczach tylko bardzo delikatna, ledwo widoczna szara kreska, czarny tusz, na twarzy odrobina kremu bb i ledwo widoczny róż, natomiast na ustach szał ciał :D Wszelkie odcienie czerwieni (poza zgaszonymi): od klasycznej, mocnej czerwieni, poprzez malinę i wściekle intensywną z chłodnymi pigmentami aż do koral. Ale to nie wszystko, noszę też neonowy róż, ultrafiolet, a jak mi coś świśnie do głowy to raz na ruski rok czerń. Do tego zawsze czarna sukienka, srebrna biżuteria i naturalnie jasne włosy do pasa.
Wspaniale, naprawdę pięknie. Biję Ci mentalne brawo :))) Lubię takie ekstrawaganckie dziewczyny!
Świetny wpis, ostatni kupiłam nawet czerwona sukienkę. Więc jak znalazł! :)
Super, o dziwo czerwona szminka wygląda całkiem naturalnie przy czerwonej sukience. Przy jednolitych, ciemnych ubraniach robi bardziej szokujący efekt :)
Dziękuję Mario, komplement od Ciebie jest dla mnie wyjątkowo miły :)
Jestem raczej za młoda, żeby nosić czerwoną szminkę, aczkolwiek podoba mi się. Tobie bardzo pasuje ten kolor na ustach :)
Na to nie jest się za młodym, ani za starym :)
A ile masz lat? Ja zaczęłam malować usta na czerwono na studiach, ale ja po czarną kredkę do oczu sięgnęłam dopiero pod koniec średniej szkoły, więc w sumie nie wiem czy jestem dobrym odniesieniem :)
No to teraz czas na dodatek do wpisu, czyli jaka czerwień dla jakiego typu urody ;)
Jako typ jesienny i raczej ciepły wyglądam w czystej czerwieni dość upiornie, niezdrowo i trochę wyzywająco. Sprawdzają się u mnie malinowe czerwienie, korale, czerwień z oranżem, a na wieczór/wyjście jakieś bordo. I bardzo chciałabym nosić szminkę codziennie, ale niestety – nie da się. Jeden dzień ze szminką, to potem dwa dni doprowadzania ust do porządku, bo notorycznie są zbyt suche i spierzchnięte, pomimo dbania, smarowania tłustymi kremami i peelingowania. Do tego usta mam dość gęsto pokreskowane i z pionowymi minizmarszczkami (od kiedy pamiętam). Tak więc uroda oraz stan ust skutecznie zniechęcają do malowania, chociaż to lubię i dobrze wtedy wyglądam. Może ktoś też tak miał/ma, i udało mu się poprawić stan ust? Używam tylko szminek bardzo tłustych, żadnych matów itd. Ale to i tak niewiele zmienia…
Wiedziałam, że tak będzie :) Zobaczę co się da zrobić z tym dobieraniem konkretnych odcieni :)
No niestety – trzeba było nie zaczynać ;)
Aż poszłam sprawdzić, jakie mam czerwienie, z tych niezbyt zimnych (a tłustych, mniej wysuszających). Mam i chętnie używam: Max Factor Marylin Sunset Red i Astor Mellow Cherry (takie masło, trochę nawet nawilżające). Trwałość średnia, ale do ciepłego kolorytu skóry i reszty dają radę.
A, i wiem co jeszcze mnie frustruje przy czerwieniach (i ciemniejszych odcieniach) – w sklepie, w sztucznym świetle wyglądają często kompletnie inaczej niż w słońcu. To jest wysoce irytujące, eh.
Mario, wpis super ale ja nadal nie wiem jaki odcień czerwieni dla mnie. Kiedyś robiłaś wpis o szminkach i typach kolorystycznych ale nie było tam nic dla stonowanej jesieni – jaka czerwień dla tego typu?
Mam czasem ochotę na czerwone usta ale jakoś nigdy nie trafiłam na kolor w którym bym dobrze wyglądała. Proszę poradź coś konkretnego!
Ja też się podpinam pod tę prośbę.
JA TEZ BARDZO PROSZĘ…..
Ja na paletce kolorów szminek dla Twego typu widziałam kolor jarzębiny ☺
Odcień Diva z MAC. Ale teraz już widzę, że trzeba zrobić takiego posta, tylko dla czerwieni. To trochę potrwa, no bo to pozyskanie partnera i techniczne sprawy, ale zapisuję sobie. Czemu nie :)
Czerwone usta tylko dla kobiety, która umie je nosić; tzn z wielką klasą i niskazitelnie dopracowanym wizerunkiem. To wymagająca sprawa:) https://www.instagram.com/p/BdgMPECh3vh/
Ale też i dla odważnej, która chce popełniać błędy. Wszystkiego się można nauczyć w końcu :)
Akurat jestem z tych, które mocną czerwień na ustach najchętniej nosiłyby na co dzień ;) Moja miłość do tego koloru pomadek zaczęła się na studniówce, kiedy nic innego nie pasowało do mojej sukienki. Wtedy zainwestowałam w płynną pomadkę Jeffree Star w kolorze Redrum i do dzisiaj jest ona moim świętym Graalem jeśli chodzi o czerwienie. W ciągu roku udało mi się ją zużyć w całości, co dużo mówi o mojej miłości do tej szminki. Trwała, niewysuszająca, wybiela zęby i bardzo kusząco wygląda na ustach. Polecam również Nars Powermatte w odcieniu Don’t stop – te same zalety, lepsza dostępność, ale zastyga tylko w 95 %. Na co dzień polubiłam się z czerwonym Watertintem od Clarins – wygląda o wiele naturalniej, bardziej effortless, a do tego można stopniować krycie.
Natomiast co do konieczności pełnego makijażu przy czerwonych ustach nie do końca się zgadzam – sama lubię siebie w tym wydaniu, nawet bardziej niż przy mocno dopracowanym makijażu cery i starannie pomalowanych rzęsach. Może to kwestia tego, że mam dopiero dwadzieścia lat na karku, ale wtedy najmocniej odczuwam magię czerwonej szminki – tęczówki stają się bardziej błękitne, białka oczu bielsze, a cała twarz nabiera wyrafinowania.
Super, że tak dużo o sobie wiesz. Jak najbardziej wypada się ze mną nie zgadzać :)
A trend z „nagą” twarzą i kolorem na ustach uwielbiam! Fajnie tylko mieć do tego naturalnie pełne brwi:)
To prawda, powiedziałabym, że to jest duża korelacja – siła brwi i siła ust. Najpiękniej to moim zdaniem widać na Dicie von Teese :)
Czerwona szminkę i „naga” twarz uwielbiam ale oczywiscie nigdy nie jest to kompletnie „naga” twarz ponieważ zawsze musze ukryć jakieś niedoskonałosci i podkreślic policzki (i powieki) bronzerem. Niestety, nie widzę się z jednocześnie podkreślonymi oczami i policzkami, nawet delikatnie, chociaż na Tobie, Mario wyglada to świetnie. Ja nie maluję brwi czy rzęes ponieważ mam wrażenie, że wygladam wtedy na „przerysowana”.
Ana
http://www.champagnegirlsabouttown.co.uk
A Ty masz w sobie coś takiego, że naturalność, niedociągnięcia Ci służą <3
Jako stonowane lato, niestety nie znalazłam jeszcze odpowiedniej szminki w czerwonym kolorze. Malowałam się różowymi, fioletowymi, brązowymi, ale czerwonymi nigdy. Może to kwestia tego, że czerwony kolor podoba mi się na innych, a ja się w nim źle czuję. Czerwonych ubrań też nie noszę. Może kiedyś znajdę stonowaną, chłodną i niezbyt ciemną pomadkę w czerwieni. To moje makijażowe pragnienie.
Golden Rose ma w ofercie pełno zgaszonych odcieni, powinnaś coś znaleźć :)
Dziękuję, sprawdzę;
Koniecznie sprawdź Love Pop 13 z Clinique Pop!
Też jestem stonowanym latem (chyba), i dużo komplementów dostałam mając na sobie Wet’n’Wild w kolorze Hot Red. To jest taka klasyczna kremowa pomadka, w odcieniu czerwonym, który ani nie wpada wyraźnie w róż, ani w pomarańcz. Szczerze mówiąc sama nie wiem, czy mi pasuje – jest opcja, że źle zdiagnozowałam swój typ kolorystyczny, ale może to być też to, że w makijażu wolę podkreślać oczy i dlatego nie „czuję” do końca tej szminki (mimo, że kolor pasuje). Może Maria się wypowie, czy ten kolor jest dobry dla stonowanych lat :)
Moje czerwone szminki to Russian Red z MAC oraz (bodajże) Professional Matte Tint z KOBO. Lubię je obydwie, przy czym przyjemniejsza jest MAC, ma chłodne pigmenty, przez co wybiela zęby. Jedynie mojej mamie się nie podoba, ale ona w ogóle nie lubi mocnych ust u nikogo . Zauważyłam za to, że czerwień czy fuksja na moich ustach wyglada lepiej, jak mam rozpuszczone włosy- mam wrażenie, że równoważą mocny kolor.
Chyba się nieprawidłowo określiłaś☺ jeśli ten kolor Ci pasuje, to nie możesz być stosowana.
Chętnie stanę się posiadaczką czerwonej szminki, ale przetestowałam ich naprawdę dużo i wciąż nie trafiłam na odcień dla siebie. Wszystkie wydają mi się zbyt ciepłe, więc noszę szminki różowe, lekko wpadające w czerwień. Wiem, że nie o nich jest dzisiejszy wpis, ale one też stawiają kropkę nad i w stylizacji – chociaż oczywiście czerwona szminka to niepodważalny klasyk :)
Zgadzam się z Tobą co do mocnej szminki i makijażu – cera zawsze powinna być wyrównana i oko podkreślone.
Myślę, że do mocnej szminki można się przyzwyczaić. Swoją nakładalam kiedyś tylko na wyjścia, ale przyzwyczaiłam się do niej tak, że teraz nie ruszam się bez niej z domu.
Uwielbiam połączenie szminki i okularów przeciwsłonecznych. Mocne (czerwone) szminki podobają mi się najbardziej jako dopełnienie prostych stylizacji.
Lubię czerwone usta, nawet bardzo,ale noszę dosyć rzadko. Powód jest prozaiczny. Nie lubię mieć pomalowanych ust w pracy, mam wrażenie że jestem wiecznie rozmazana a szkoda mi czasu na poprawki. Z kolei na wyjście nie do pracy wybieram ciemniejsze, bardziej różowo-fioletowe szminki i na dzień, i na noc. Czerwienie są albo zbyt jaskrawe, albo za ciepłe.
Ze szminek w tym wpisie, czerwienie z Bourjois i Max Factor bardzo do mnie trafiają, widzę je na sobie (a jestem czymś między stonowanym latem a intensywną zimą, chyba). Rimmel miałam ten sam odcień, ale na mnie wygląda zbyt jasno, żarówiaście i jaskrawo, chociaż może to kwestia zbyt delikatnego makijażu. Na Tobie wygląda zupełnie inaczej, aż sprawdziłam odcień, czy to ten sam co mój.
W książce „Jak by paryżanką w Polsce” czytałam rady że po 1) czerwona pomadka wystarczy, po 2) dobrze wygląda jak nakłada się palcem, po 3) że w sztucznych rzęsach wygląda się jak Minnie Mouse. Sprawdziłam to i faktycznie, usta pomalowane w ten sposób wyglądają jak druga skóra. A brak tuszu do rzęs okazał się dla mnie jedną z największych inspiracji makijażowych w życiu.
W czasach, gdy co któraś kobieta ma doklejane żywopłoty na rzęsach, brak tuszu wygląda tak nieoczywiście intrygująco – szczególnie jak doda się do tego wyraźną szminkę, np. neonowy jasny róż, tak że makijaż wygląda na wyraźny i zdecydowany… To mnie zainspirowało do wymyślenia innego ciekawego makijażu: podkład, cielisto-perłowa pomadka i jasno-srebrne powieki bez tuszu. Bardzo nieoczywiste zestawienie. Niby delikatnie a wyraźnie nienaturalnie, niby brak tuszu a wszystko pod kontrolą. To wygląda intrygująco a nie taka sztampa, że chcesz być piękna to konturowanie, eyeliner i sztuczne rzęsy. Wręcz czasem mam wrażenie, że im mniej makijażu oka, tym bardziej czyste, przenikliwe spojrzenie.
Często na co dzień noszę MAC Russian Red, oczy maluję lekko jeśli akurat mi pasuje i się chce. Wcale nie muszę być do tego jakoś wytwornie ubrana. Kluczem jest tu ta porada o której wspomniałam – „nakładać palcem”. Wtedy nie jesteśmy pomalowane „w kant”, tylko tak jakby skóra ust rzeczywiście była taka czerwona z natury. To też ułatwia malowanie, bo jak jest nieidealnie to właśnie jest dobrze.
kkk,
a jak z trwałością przy nakładaniu palcem? Też lubię i czasem praktykuję, ale mam wrażenie, że kolor szybciej znika.
Masz jakiś trick?
I w ogóle – świetne kombinacje makijażowe, a ja raczej mało rzęsowa, więc mnie mocno zainspirowałaś.
JA TEZ BARDZO PROSZĘ…..
Fajny wpis! Ciekawe zjawisko-tylko 3 osoby z czerwoną szminka przez 3 dni liczenia. Teraz też zaczęłam liczyć…..ciekawe ile naliczae w 3 dni w 150 tysięcznym miescie?…….Jaki powód tego? Zbytnie uleganie trendom typu „co teraz jest modne ?” czy brak odwagi? Ostatnio uslyszalam przesmieszna opinie ,że kobieta,która maluje usta na mocno czerwony kolor (Uwaga!) ma ducha isabel.Usmialam się niesamowicie.Dawno nie słyszałam czegoś równie głupiego. Wyszło to z ust faceta . Jak bardzo ten człowiek musi być zakompleksiony!!!! Niech zyja czerwone pomadki! Pozdrawiam wszystkie usta z pieknymi zebami pmalowane super jakosci czerwonymi pomadkami.
Ehh, a ja będę niepoprawna i powiem, że naprawdę mało kto dobrze wygląda w czerwonej szmince i to niezależnie od jej odcienia (ciepłego, zimnego, dobranego do typu kolorystycznego). Żeby czerwona szminka dodawała twarzy urody, trzeba by mieć średniej wielkości, proporcjonalne usta (te bardzo małe i bardzo duże wygladają w niej kiepsko), żadnych zmarszczek wokół ust, brak opadających kącików ust i zero bruzd w tej okolicy. A do tego najlepiej dość 'mysią’ i klasyczną urodę i bardzo symetryczną twarz. Mało kto spełnia te warunki, większość kobiet w tej czerwonej szmince wygląda inaczej i wyraziście, ale niekoniecznie lepiej, niż bez.
Uwielbiam czerwoną szminkę na co dzień, jak i od święta! W zasadzie dodaje jakiejś magii każdemu strojowi. Moje dwa typy to YSL, jedwabista i mięciutka w ciągu dnia, a na wieczór Chanel nr 104, „Passion”; matowa i wpadająca w ciemniejsze, dystyngowane tony. Nie zgodzę się jednak z tym, że mały odsetek kobiet nosi czerwoną szminkę; w każdym razie w Portugalii, gdzie mieszkam, kobiety czesto noszą czerwień na ustach; być może dlatego, że świetnie współgra on z ich typem urody.
Zgadzam się z ta opinia!!!
Lubię czerwone usta, ale rzadko używam szminek w ogóle. Kiedyś częściej, ale potem miałam pracę, gdzie obowiązywał ścisły dress code i czerwone usta były absolutnie zakazane. Z kolei w następnej nie mogłam zerkać w lusterko i się domalowywać, a ze szminkami jednak od czasu do czasy wypadałoby. Myślę, że wrócę do nich, ale to potrwa jeszcze jakiś czas.
Chociaż tu występuje dodatkowy problem: lubię malować oczy. Lubię je malować tak, że to widać. A umiem się pomalować tylko cieniami, kredką i eyelinerem nie umiem. Oczy i usta to mogłoby być za dużo np. do pracy, bo okazje wieczorowe to inna historia.
Dziewczyny, a co uważacie o czerwonych ustach do pracy? Bardzo lubię czerwone pomadki, ale wydaje mi się, że to niestety zbyt wyzywający makijaż do biura :( Jakieś rady?
Mario, jak zwykle świetny wpis! Dziękuję za wszystko, jesteś niesamowitą inspiracją! :)
Pozdrawiam
To zależy jaką masz pracę.
W róznych firmach i instytucjach sa rózne reguly dress codu i ich interpretacje, wiadomo. Nie wydaje mi sie, by czerwone usta same w sobie byly wyzywajace – sporo zalezy od tego, z czym sie je zestawi (no i oczywiście niekiedy od typu urody). Bylam kiedyś na rozmowie kwalifikacyjnej, przy której byla powazna pani ksiegowa, która miala krwisto czerwone usta, a do tego blekitna koszule i proste szare spodnie – wygladala profesjonalnie i elegancko, w ogóle nie wyzywajaco.
No akurat w księgowości to można sobie na dużo pozwolić ;)
No akurat w księgowości to można sobie na dużo pozwolić ;) Księgowa ma to do siebie, że jest „schowana”. Na bardziej eksponowanych stanowiskach często obowiązują inne zasady. A „praca biurowa” to bardzo szerokie pojęcie.
To prawda (sama pracuje w biurze, choć nie mam dresscodu, a jedynie dość intyicyjne zasady co do dobierania ubioru na odpowiednie okazje) :) Podalam ten przyklad bardziej w kontekście przystawalności określonych elementów stroju i makijazu do ogólnie rozumianego profesjonalnego wizerunku. Po prostu myśle (i widzialam na wlasne oczy :)), ze czerwone usta daja sie ograć równiez kompletnie nie wyzywajaco. Ale zawsze lepiej sie upewnić, co w danym miejscu pracy i na danej pozycji jest traktowane jako dopuszczalne :)
Praca ma swój dresskod, biurowa na pewno. Masz na myśli, że w firmie go nikt nie spisał? Są pewne zasady ogólne, które może nie są przestrzegane, ale nie znaczy, że ich w danym zakłądzie pracy niet.
Dziękuję za odpowiedzi! Chyba spróbuję jednak z tą czerwienią do pracy, przekonałyście mnie :)
Pracuję w firmie skarbu państwa na stanowisku handlowca i codziennie noszę czerwone usta, także na spotkania z klientami. Uważam, że czerwona szminka jest moim znakiem charakterystycznym. W połączeniu z codziennym ubiorem do pracy prezentuje się naprawdę bardzo ładnie. Jestem typowa zimą o urodzie „Królewny Śnieżki” (naturalnie czarne włosy, bardzo jasna karnacja i ciemne brązowe oczy), mam pełne usta i uważam, że przy moim typie urody czerwień prezentuje się najlepiej.
W pracy nigdy nie usłyszałam uwag w tym kierunku (poza komplementami).
Wydaje mi się, że czerwień jest bardzo zależna od naszego typu urody i stylu ubierania się.
Niewątpliwie może wyglądać bardzo profesjonalnie.
Margaret, serio, nie ma u nas dresscodu. Sa kolezanki/ koledzy, co przychodza w garsonkach/ garniakach, sa tacy, co chodza w barefootach z palcami i szortach. Wiadomo, ze na wazne spotkanie czy posiedzenie raczej wiekszość wybierze powazniejsza stylówke niz przebranie za hipisa albo ulubiona bluze z liceum, ale w sprawach codziennego stroju do pracy mamy naprawde wolna reke. Pracuje w administracji uniwersyteckiej. Wcześniej pracowalam w duzej instytucji kulturalnej (na stanowisku, w ramach którego mialam tzw. kontakt z klientem) i zasady ubioru
– a co za tym idzie i praktyka – byly w gruncie rzeczy jeszcze swobodniejsze (juz w którejś dyskusji u Marii pisalam, ze dostawaliśmy np. birkopodobne klapki jako obuwie do chodzenia w pracy). Praca w biurze pracy w biurze nierówna :)
Moja wersja to twarz saute ( ewentualnie tylko korektor po oczy) i odcienie od poziomki, przez koral, po czerwien z odcieniem maliny. Jednak kolor nie może być zbyt agresywny i zawsze z choćby lekkim połyskiem.
Szczerze mówiąc do niedawna, w ogóle nie używałam szminki, ale zainspirowana, tak Tobą, ;) zaczęłam trochę bardziej podkreslać usta. Niestety do czerwieni jeszcze mi daleko – brak pewności siebie plus obawa, że zęby będą wyglądały na bardzo żółte.
Nie umiem dobrać czerwonej szminki. Bardzo lubię czerwone ubrania, ale czerwone pomadki, lakiery do paznokci już niekoniecznie. Po pierwsze, stonowanemu latu trudno jest dobrać odcień, który nie „odcinałby się” od twarzy, po drugie, zgadzam się, że czerwona szminka wymaga starannego makijażu (różu, mascary, korektora), po trzecie dla mnie czerwień na ustach to wybór na wieczór.
W moim wypadku – nie nosić. Są takie typy urody (i osobowości), którym nie pasuje i do nich należę. Mocniej (nie znaczy mocno) u mnie muszą być oczy. Na usta coś też, ale stonowanego. Jakiś średni odcień różu.
Swietny wpis! Idealny dla mnie, bo tak jak Ty czuję się w czerwieni na ustach bardzo kobieco.. Jednak trochę obawiam się używania jej… Bo jestem stonowanym latem i mimo makijażu, ten kolor chyba nie wygląda na mnie korzystnie. Jak żyć? :P
Pani Mario i wszystkie kobiety. Gdy tylko zechcecie się przyjrzeć, to każda z nas jest piękna, a czerwone usta pasują każdej kobiecie, jedyne co trzeba to dobrać kolor i umieć się pomalować, a nie namalować. Ja i moja mama mamy w torebce po 20 szminek, każda czerwona. Czerwień to styl bycia. Nic tak nie dodaje pewności siebie jak czerwona szminka i majtki sciągające! Osobiscie najbardziej lubię INGLOT 429, matowa zimna czerwień, serdecznie polecam
A ja śmiem uważać, że mi czerwone usta zwyczajnie nie pasują i ani trochę mi nie szkoda :P
Mnie również nie pasują, tak jak wielu innym kobietom ! Teoria, jakoby czerwona szminka pasowała KAŻDEMU pod warunkiem dobrania właściwego odcienia jest według mnie bzdurą.
Wiele kobiet tak mówi, moja ciotka, która ma cieńką linię zamiast ust od czasu jak pokazałam jej jak się pomalować uwielbia ruby woo maca. niektóre kobiety sięgają po czerwoną szminkę w wieku 70 lat
nie ma się co spinać i zapierać rękami i nogami ;)
Dowód w postaci znajomej znajomej to żaden dowód ;P I jeszcze bardziej niż 'zapierać się’ nie ma co innych zmuszać ani przekonywać, że to wiedzy i zdolności im brakuje :P
Nie znajomej znajomej tylko rodzonej ciotki :) nie zmuszam, nie przekonuje. Trochę otwartości umysłu z całą pewnością by Pani nie zaszkodziło
Ja na czerwoną szminkę niestety wciąż nie mam odwagi, ale planuję to w najbliższym czasie zmienić ;-) Świetne zestawienie porad i kolorów :-)
Dzięki Mario, że dodajesz odwagi i świecisz przykładem! Oraz edukujesz :)
Zawsze marzyłam o czerwonej szmince, jednak kiedyś nie rozumiałam, że odcień czerwieni może, a nawet musi być dobrany indywidualnie. I choć podskórnie tej czerwieni pragnęłam, to wyglądałam w kolejnych nietrafionych pomadkach beznadziejnie. Moją pierwszą udaną czerwienią było Sensai dobrane przez profesjonalistkę w perfumerii – ma lekką skłonność do maliny i to jest to! Oczywiście nie powstrzymuje mnie to przed kompulsywnym kupowaniem pomadek, mam ich zawsze kilkanaście ;) a jak odczuwam nieodpartą chęć nabycia kolejnej, to zawsze dzielę się z mamą albo przyjaciółkami. Same zyski – zero strat!
Jestem ciepłą wiosną, kiedyś nosiłam wybitnie czerwoną szminkę, ale teraz zamieniłam ją na koralową, i jest to dla mnie najlepsza opcja ^~^ Jest odpowiednio nasycona dla mojego typu urody, ale też go nie przytłacza. To nawet lepszy wybór niż uniwersalne nude, z których niektóre odcienie, szczególnie te zbyt stonowane, mnie gaszą. Noszę ją do różu i kociego oka.
a jaka masz dokladnie koralowa szminke? Kolor i odcien? Bo tez jestem ciepla wiosna, mam zywa czerwien a chcialabym miec czerwona szminke ale taka mniej rzucajaca sie w oczy.
Ja preferuję chyba jednak czerwoną szminkę zimą, kiedy w moim ubiorze dominują ciemne barwy i jakoś tak pewniej siebie się czuję z takim kolorowym akcentem. :) Wiosną i latem po czerwień sięgam czasem do białej koszuli albo czarnej sukienki. W obydwu przypadkach stosuję minimalny makijaż – delikatnie wyrównany koloryt twarzy i zaznaczone brwi to podstawa, bardzo rzadko, ale zdarza mi się uzupełniać ten zestaw maskarą czy rozświetlaczem. Najbardziej czerwoną szminkę lubię nałożoną lekko „niechlujnie”, ma wyglądać tak jakbyś przed chwilą kogoś całowała (nie jest to moje określenie, ale mi się bardzo podoba!). Dlatego też kremowe formuły górują u mnie nad matami i wszelkimi „zastygającymi” produktami do ust.
Czerwoną szminkę noszę na co dzien od przynajmniej 7 lat.
Moje ulubione kolory to słynna już „trójka” z MAC: Russian Red (ulubiona), Ruby Woo oraz Lady Danger (doskonała na lato, choć nie tylko).
Poza wyżej wymienionymi do moich ulubionych należą Diva z MAC, YSL Le Rouge oraz YSL Black Red.
Jestem stonowaną, mało kontrastową jesienią i uważam, że mi czerwień na ustach, jak i żaden mocny makijaż zwyczajnie nie pasuje ani też nie czuję się w nim dobrze. I nie ma to nic wspólnego z brakiem odwagi czy chęcąi bycia niewidoczną. Mam inne atuty i nie boję się np. krótkich sukienek, które pasują do mojej figury i eksponują moje długie i szczupłe nogi. W makijażu mi jednak najlepiej dość delikatnym (profesjonalna kosmetyczka też się dziwiła i szybko zmywała co stworzyła). Szminkę prędzej będę mieć brązowawą (wcale nie nude), brzoskwinową albo nawet lekko wpadającą w zgaszony fiolet i wcale nie czuję się mniej kobieco :P Ba śmiem uważać, że moje usta naturalnie mają dość ciekawy kolor i na codzień nie muszę go zmieniać.
Mario, szminki szminkami, bo wyglądasz zjawiskowo, ale te stylizacje!
Każda w moim mniemaniu zasługuje na jakiś mały post, a szczególnie ta z czerwoną sukienką w kwiaty-mniam!
To chyba mój pierwszy komentarz, mimo że czytam Mario Twojego bloga od lat i przeczytałam każdy jeden post i to nie raz. Jakoś mnie temat czerwieni na ustach ruszył… Mam 32 lata i jakiś czas temu, po wycieczce z mężem, obejrzałam zdjęcia z tego wyjazdu. Załamałam się, bo wyglądałam na nich przynajmniej o 10 lat więcej niż mam, a o jakieś 20 więcej niż się czuję. Odstawiłam czerwoną szminkę (oraz czekoladę, bo choć nie mam nadwagi, moja waga jest całkowicie normalna, ale może pomoże mi, kiedy będzie o 2-3 kg mniejsza…). Moje pytanie w tym miejscu jest takie – czy czerwona szminka może dodawać lat? A może to kwestia zestawienia, połączenia niewłaściwego stroju z niewłaściwym kolorem szminki?
W kwestii szminek i jak nie postarzać się makijażem polecam obejrzeć kilka starych filmików Lisy Eldridge, ona fantastycznie tłumaczy.
Jak dba Pani o twarz?
Nieodpowiedni kolor zawsze będzie szpecić, włącznie z wizualnym postarzaniem.
Może 20-letnie modelki dobrze wyglądają mając twarz saute i czerwoną szminkę, ale prawdziwe 20-latki muszą mieć choć trochę podkładu, bo często mają jeszcze trądzik. ;D Tak, odmawiam instagramowym modelkom prawdziwości.
Nie używam szminek, 3 lata temu kupiłam 2 i tak leżą biedne. Czerwieni bardzo nie lubię i mnie czerwień też nie lubi, jestem prawdziwym latem- więc pewnie dlatego. I też nie wierzę że każdej kobiecie pasuje czerwień, tak samo jak nie każdej kobiecie pasuje czerń i biała koszula. Na makijaż jestem za leniwa i za wygodna ;) Nie chce mi się zerkać co chwila do lusterka. Czasem użyję tuszu do rzęs to już wtedy jest wielkie wooo. Ale mam taką dziwną urodę, że moja twarz nie lubi makijażu, momentalnie zaczynam wyglądać wyzywająco.
Ale Maria pokazała już nie raz, że potrafi inspirować i mimo powyższego samolubnego wywodu chętnie się dowiem jaki odcień zaproponowała by dla mnie jako lata :)
Haha dokładnie! Jestem sobą a nie każdą kobietą, bo nie pasuje mi ani czerwień na ustach ani czerń ani biała koszula :D
Dari, czemu zaraz dziwna uroda. Po prostu, lepiej wyglądasz/czujesz się w wersji naturalnej i pięknie. Dobrze, że jesteś tego świadoma i nie próbujesz na siłę robić coś wbrew sobie.
Ja bardzo bym chciała nosić czerwoną szminkę, ale przerasta mnie to. Próbuję od trzech lat co jakiś czas, po czym się poddaję. Wykorzystując rossmanowskie promocje, skompletowałam sobie całkiem pokaźną kolekcję mocniejszych odcieni, którą następnie porozdawałam, bo stwierdziłam, że nic do mnie nie pasuje. Jestem (chyba) prawdziwą jesienią, i najbardziej wyzywające, co miałam na ustach i z czym czułam się nadal dobrze) to Astor pomadka w kredce 008, albo pomadka w kredce Celia Lips on Top nr 8. Bardzo daleko od czerwieni. W moim przypadku mocniejsza pomadka od razu rozmywa twarz, a jednocześnie podkreśla mi raczej ogromne cienie pod oczami i rumień (cera naczynkowa). Jak mocno się pozakrywam (dużo korektora, podkładu i tak dalej), to też mi nie służy, bo zdecydowanie postarza. Chodzę taka saute, ale to mi coraz mniej odpowiada. Na wpis o czerwieniach dla typów urody też czekam z niecierpliwością :) Mario, od bardzo dawna czytam Twojego bloga. Nigdy nie komentowałam, ale muszę Ci przy okazji tego pierwszego komentarza powiedzieć, że Twój styl pisania mnie urzekł, jestem tu codziennie w wolnej chwili, a książkę napisałaś równie świetną, co blog :)
Mam 80 szminek, z tego 11 to różne czerwienie: kryjące, transparentne, matowe, z drobinkami itp. Uwielbiam czerwony na ustach, myśle, że powoli moja kolekcja będzie dryfowała w kierunku dominacji czerwieni. Niedawno wdałam się w rozmowe z panią w perfumerii w temacie czerwonej szminki „dla początkujących” – z myslą o mojej mamie, która najprawdopodobniej jest ciemną zimą, a preferuje szminki jasnoróżowe, często perłowe – cera się staje ziemista w tym połączeniu i ogólnie mi to zgrzyta, wyobrażam sobie jak wspaniale wyglądałaby w czerwieni. Pani zasugerowała Lipstick Queen w odcieniu Medieval – transparentną i podobno pasującą do każdego typu urody, do sprawdzenia :)
Musze policzyć, ile kobiet w czerwonych ustach spotkam przez weekend, nie chce mi się wierzyć, że tak mało kobiet się na nie decyduje! Sama wpadam w takie czerwonouste ciągi, że jak pomaluję usta innym kolorem, to jestem pytana co się stało, albo słyszę, że wyglądam jak nie ja ;)
Zupełnie nie wyobrażam sobie życia bez czerwonej szminki w kolorze wina. Noszę od lat, od rana do wieczora i tylko dzięki niej moja blada cera i blond włosy nabierają charakteru. Kocham, kocham, kocham ♥️
O kurcze… Ja mam stracha przed pomalowaniem rzęs, brwi maluję jasno beżowym cieniem do powiek a na usta co najwyżej nakładam brzoskwiniowy błyszczyk. W zasadzie to, że jeszcze nie jestem dorosła i to, że jestem jasną wiosną z bardzo jasnymi blond włosami i rzęsami i brwiami tego samego koloru przemawia za tym, żebym nie malowała się wcale, więc wyżej wspomniany makijaż wygląda razem z brązową maskarą wystarczająco ekstrawagancko jak na mnie. Może jak będę starsza i pokuszę się o jakąś koralową czerwień, ale to i tak tylko na wyjścia :)
Bardzo podoba mi się zestaw nr 3 :-)
Mój problem ze szminkami przedstawia się troszkę inaczej. Maluje usta właściwie tylko zimą (lancome, pink, pomadka w płynie – gorąco polecam, rewelacyjna trwałość), kiedy moja skóra jest blada, nieopalona, ma chłodny odcień i tworzy kontrast z ciemnymi włosami. Wystarczy wówczas odrobina różu na policzkach i szminka, by look był zadowalający. Problem zaczyna się latem. Moja opalenizna ma odcień ziemisty, twarz sprawia wrażenie troszkę szarej, zakurzonej, wychodzą delikatne piegi, skóra brązowieje a włosy płowieją. I w tym wydaniu kolorystycznym, nie gra żaden z elementów makijażu. Ulubiona szminka wygląda upiornie, do spółki z różem postarzają o lat 10. Makijaż oczu podrażnia, fluid i puder zupełnie nie kombują się z cerą (ciemniejsze zresztą też nie). Najlepiej wygladam w zwyklej pomadce ochronnej, a scislej – najmniej problematycznie… Jestem w kropce. Nakładam na twarz filtry, ale i tak zawsze gdzieś złapię słońce. I czekam na powrót zimowego umaszczenia ;-) Czy któraś z Pań ma podobne odczucia? Mario, może coś podpowiesz? (Wydaje mi się, że kolorystycznie jestem prawdziwym latem).
Mario dziękuję za inspirację :) Moim nr 1 w wakacyjny czas jest delikatny podkład, rozświetlenie na kościach policzkowych i szminka (W moim przypadku jest to matowa szminka Longstay Liquid Matte Lipstick -Golden Rose nr 3, brudny matowy róż. ) oraz brak pomalowanych rzęs. Inspiracja Beyonce, ona często nosi mocną szminkę i kompletny brak makijażu oka. Jestem typem letnim raczej delikatnym i mam jasną oprawę oka – daleko mi do typu urody Beyonce :) – ale lubię siebie bez wytuszowanych rzęs i z mocniejszym akcentem na usta. Tym bardziej że mam bardzo ładne, duże i kształtne usta. Marzy mi się natomiast taka ładna delikatna czerwona szminka w chłodnym odcieniu dla takich jasnych typów urody. Zawsze mam wrażenie że w takich kolorach wyglądam źle ale obserwując różne makijaże widzę że można… tak więc nie pozostaje mi nic innego jak zacząć poszukiwania :)) Marzy mi się taki delikatny makijaż francuski :)
Mario, uważam, że powinnaś częściej chodzić w rozpuszczonych włosach – wyglądasz wtedy zjawiskowo, kobieco, pięknie po prostu (zawsze wyglądasz ładnie, ale w rozpuszczonych włosach jeszcze ładniej :)) Te zdjęcia w niebieskiej sukience, z parasolką i w czarnej z dekoltem w V są prześliczne!
Kilkukrotnie próbowałam przekonać się do czerwonych szminek, ale bez powodzenia. Mam niewielkie usta, bladą cerę i dość ostre rysy twarzy, i wydaje mi się, że czerwień na ustach sprawia, iż wyglądam bardzo surowo. W związku z tym, że nie uważam moich ust za atut, a raczej za bardzo neutralny element mojej twarzy, nie chce mi się bawić w tutoriale z serii „Jak dobrze umalować małe usta” etc. Wychodzę z założenia, że moje usta po prostu są. Mam za to bardzo ladne, duże oczy i wysokie kości policzkowe, i to je właśnie wolę podkreślać. Krótko mówiąc: źle się czuję z mocniejszym kolorem na ustach – jak nie ja.
ja lubię czerwień 'all fired up’ od mac w macie :)