Wpis powstał we współpracy z perfumerią Douglas.
Kiedy wiesz, czego chcesz, wszystko staje się prostsze. Mój gust jeśli chodzi o malowanie ust przez lata ewoluował i jeszcze pewnie nie raz będę zmieniać upodobania co do wykończenia szminki, intensywności koloru czy sposobu nakładania, ale jedno już ugruntowało mi się na stałe: kolory.
Mam tak poukładane w głowie preferencje kolorystyczne co do szminek, że sama sobie zazdroszczę, że taki porządek nie pojawia się w innych dziedzinach mojego życia :) Wyraziste, ciemne usta są stałym element mojego wyglądu – moim znakiem rozpoznawczym. W nich czuję się najlepiej i na nich opieram swój makijaż.
Używam tak na dobrą sprawę tylko dwóch kolorów pomadek: czerwieni i głębokich różów. O moich czerwieniach napiszę innym razem, a teraz chciałabym się skupić na tym, co rozumiem pod pojęciem głębokiego różu.
Jakie kolory pomadek lubię
W moim rozumieniu głęboki róż może być zarówno wyrazisty jak i stonowany, ale zawsze plasuje się po chłodniejszej stronie odcieni szminek. Są pewne słowa, które gwarantują mi, że ten kolor nie będzie pochodził od brązu, ale raczej będzie to odcień na skraju różu i fioletu. Jeszcze nie fiolet, ale już taki ciemny róż, na który czasami spojrzysz i zadziwisz się, że może wyglądać naturalnie nałożony już bezpośrednio na usta.
Słowa klucze to w tym wypadku owoce. Jeśli producent nazwał coś jagodą, śliwką czy winogronem, to ja już wiem, że na 90% jestem u celu. Wiem, że kolor na pewno nie będzie pochodził od brązu i że jedynym ryzykiem (ale bardzo, bardzo małym) jest odcień zbyt burgundowy. To nie znaczy, że usta będą dokładnie w kolorze jagody, śliwki czy winogron, lecz sugeruje nam to po prostu jakąś większą rodzinę kolorów z której jesteśmy w stanie coś wybrać.
Na tej zasadzie można dobierać inne kolory. Zauważcie, że na przykład fuksja to praktycznie zawsze bardzo wibrujący, intensywny róż, który niekoniecznie jest idealnie taki sam jak kolor samego kwiatu. Mauve to spokojny róż, który będzie na 90% pasował komuś o typie urody lato. Nazwy kolorów krążące wokół kawy: latte, caramel, pumpkin spice to ciepłe i raczej delikatne brązy itd.
Z Douglasa wybrałam w ciemno, bez oglądania odcieni na żywo, trzy szminki, które w nazwie mają wspomniane wcześniej owoce.
By Terry Rouge Expert Click Stick
Śliwki
Producent bardzo dobrze określa to wykończenie jako aksamitne. To jest mat, ale nie taki suchy, tylko właśnie jakby kojący. Szminka jest bardzo elegancka – nie wykręca się jej, tylko klika w denko, żeby się ukazała. Kolor jest bardzo nasycony, aczkolwiek nie zostaje agresywnie na ustach i można go zmyć za pomocą mokrej dziecięcej chusteczki. Brakowało mi takiego szlachetniejszego matu w kosmetyczce.
Nude by nature Sheer Glow Colour Balm
Jagody
Zaskakująco naturalnie wyglądająca pomadka. Ja nałożyłam trzy warstwy, bo nie lubię nakładać na usta czegokolwiek dla samego połysku – muszę widzieć jakiś kolor. Używam jej teraz na co dzień i bardzo mocno maluję do niej poliki. Dla kogoś kto lubi subtelności i tylko delikatne nadanie koloru się sprawdzi, ale dla tych zatwardziałych wielbicieli mocnych ust mojego pokroju to będzie za mało.
Clinique Chubby Stick Intense
Winogrona
Nadszedł ten dzień, w którym szminka numer jeden została zdetronizowana. Podejrzewałam, że kiedyś to nastąpi i że to będzie właśnie marka Clinique, bo często miałam z nią styczność wybierając szminki analizowanym osobom i widząc ich rewelacyjną jakość. I wreszcie trafiła kosa na kamień. Tę pomadkę można pięknie budować na ustach, nie ma żadnych trudności z uzyskaniem idealnego kształtu ust. Nawet ktoś, kto nigdy ust nie malował doskonale by sobie z tym poradził. Kolor jest cudowny – intensywny, ale mieści się w jakichś jeszcze dla mnie widełkach naturalności. Zajmuje dla mnie pierwsze miejsce ze względu na konsystencję, bo noszenie jej na ustach jest przyjemnością. To będzie powtarzany zakup i stałe miejsce w kosmetyczce. Będę również w obrębie tego produktu szukać dla siebie jeszcze czerwieni.
Gdybyście miały kupować szminkę w ciemno, bez jakiegokolwiek wcześniejszego zerknięcia na kolor, jaka nazwa odcienia by Was skusiła. Czy są jakieś grupy kolorów w których stronę zawsze podążacie?
Jeśli w nazwie szminki pada – TRUSKAWKA, to automatycznie wzbudza moje zainteresowanie. Zazwyczaj są to dla mnie takie „nieczerwone” nudziaki. To znaczy, właściwie są czerwone, ale delikatne. Dzienne, letnie, „po bułki do sklepu”, bez strachu o nierówny kontur, bez konieczności jakiegokolwiek innego makijażu. To taka mniej wymagająca czerwień. Maziam po ustach, czuję się fajnie, biegnę podbijać świat bez spiny :)
I pewnie też lubisz szminki o konsystencji balsamów do ust? Fajne są takie „hybrydy, które dają delikatny kolor.
Oj tak! Właśnie marzy mi się znalezienie takiego balsamu, który będzie dawał niezobowiązującą czerwień a jednocześnie nie okaże się kleistą błyszczykową paćką. Lubię Golden Rose Smart Lips, ale w kosmetyczce przydałoby mi się jeszcze coś bardziej transparentnego, jednak wciąż pasującego ciemnej jesieni.
To dość mocne krycie, zobacz sobie revlon colorburst balm stain.
Jesienna, a balsam Eos koloryzujący? Są trzy wersje kolorstyczne: nude, róż i właśnie czerwień. Może taka, jak Ci odpowiada? Kolor można budować od lekkiego do konkretnego koloru. A konsystencja nie jest błyszczykowata tylko taka jak normalny balsam pielęgnacyjny.
zobacz MAC Ladybug, była to dla mnie taka niezobowiązująca czerwień :)
Wszystkie pumpkiny lubię. Jestem zgaszoną jesienią (SWM), więc celuję w brązowe pomarańcze. Jedyny problem jest, gdy szminka jest zbyt mocna dla mojego zgaszonego typu
Właśnie fuksja i magenta . Moja historia testowania szminek jest długa i wnikliwa, miałam już epizody z odcieniami nude, ciemnymi, jasnymi, stonowanymi, a koniec końców zawsze się okazywało, że intensywne róże to jest „to”. Druga grupa to intensywne czerwienie, zarówno chłodniejsze jak i cieplejsze. Trzecia grupa to intensywne fiolety z różowym podtonem. Odkąd wiem co do mnie pasuje, nie mam już nadmiaru kosmetyków, które zalegają w kuferku i kończy się na tym, że lądują u kogoś innego.
Zazwyczaj te dwie nazwy oznaczają już takie prawie żarówki. Mam podobnie ze szminkami, trafiam już teraz zawsze z kolorem, jedyne co może mi nie pasować to właśnie moc i konsystencja.
W zasadzie tak :) Teraz jeszcze marzy mi się coś takiego, ale nie mogłam nigdzie trafić:
https://pl.pinterest.com/pin/465489311491191090/
Może ktoś ma pomysł, gdzie można znaleźć taki odcień?
A propos głębokiego różu, to nie wiem, Mario, czy spotkałaś się z pomadkami Semilac? Zaczaiłam się niedawno na odcień 12, Pink Cherry, ale na testerze okazało się, że jest dla mnie zbyt głęboki i stłumiony. Może Tobie by się spodobał? W zasadzie to już praktycznie fiolet, ale z różowym podtonem.
https://www.seol-cosmetics.pl/public/upload/sellasist_cache/original_17048220628324.jpg
Ta konsystencja Semilaców nie do końca mnie cieszy. Wydaje mi się, że miałam na ustach tę szminkę na spróbowanie, tylko nie mogę sobie przypomnieć okoliczności :)
A wolisz ogólnie jakikolwiek połysk czy mat? Ja zdecydowanie to pierwsze. Maty, nawet jak kolor jest dla mnie korzystny, coś mi jakby zabierają. Wtedy przynajmniej sobie dodaję rozświetlenie na łuku kupidyna, tak, aby usta były bardziej w 3D :) No i zawsze do tego dochodzi konturówka, bo czy błyszczyk czy pomadka, lubię mieć dokładny obrys konturu ust.
M., z takich zywych kolorow przychodzi mi do glowy tylko MAC Flat out fabulous. Heroine lub Violetta sa jednak ciemniejsze I bardziej fioletowe. Chociaz nigdy nie wiadomo, co na kim moze wygladac. :)
Kasia – mam błyszczyk Heroine i wyglądam w nim nieźle, aczkolwiek bardziej by się chyba nadawał dla Chłodnej Zimy :) Flat out wygląda super, może rozważę zakup jak znajdę gdzieś taniej, dzięki!
W sumie Candy Yum Yum z kolei bardziej wpada w róż (choc moze byc fioletem).
Odcienie mauve:). Nie mogą mieć jednak w sobie za dużo fioletu ani szarości.
Dokładnie, czasem mauve są troszkę sine, ale na ogół to dość przyjemne stonowane róże.
Kasia – też o nim kiedyś myślałam.
Mogę kupować w ciemno absolutnie wszystko co ma w nazwie „Peach”. Podążam w stronę ciepłych neutrali, mile widziane jasne, złociste brązy. Preferuję nawilżające, lekko przejrzyste formuły, jakikolwiek mat i mocne pokrycie ust kolorem odpada. W moim makijażu usta nigdy nie grają pierwszych skrzypiec, stawiam na równomierne podkreślenie wszystkich elementów twarzy „po trochu”.
Od kilku lat szukam przezroczystej, ciepłej, jasnej czerwieni która nie będzie dominować na twarzy i pokrywać ust mocną warstwą koloru. Chcę uzyskać efekt świeżych, soczystych, letnich ust z lekkim kolorem. Swego czasu bardzo zadowolona byłam z takiej wykręcanej balsamo-kredki z Catrice ale niestety szybko ją wycofano. Czy któraś z Was mogłaby coś polecić z błyszczyków, nawilżających pomadek, balsamowych kredek?
Ja Ci mogę polecić koreańskie tinty. (np.peripery, 3ce)
Zazwyczaj dają chmurkę koloru, który dość długo się utrzymuje.
Dodatkowo większość odcieni pomadek jest ciepła lub neutralna. (choć dla mnie to akurat minus)
Nasycenie koloru na ustach można stopniować. :)
Spróbuj revlon colorburst balm stain oraz nivea lip care, kolor poppy red może być fajny, choć nivea jest mocniejsza niż te revlony.
Alicja – kiedyś próbowałam tintów do ust, te azjatyckie mają bardzo ładne kolory czerwieni i brzoskwini ale niestety nie mogę przekonać się do tej formuły :( Moimi ulubionymi pomadkami są te naturalne z Lily Lolo, kolor Parisian Pink ma idealną formułę ale jest on dla mnie nieco za różowy (choć to piękny kolor dla innych typów urody), oddałabym wiele za wariant w kolorze jasnoczerwonym, bez różu :)
Mario – dziękuję, to może być strzał w dziesiątkę! Na pewno wypróbuję, nawet nie wiedziałam że Nivea ma takie cudeńka ;)
Ja też stosunkowo niedawno odkryłam tę szminkę z Nivei dla siebie, tylko ostatnio nadepnęłam na nią i straciła ten fantastyczny kształt czubka, muszę go sama jakoś wyprofilować znowu!
Również uwielbiam Nivea Lip Care, taka szminka nie szminka. A które jej odcienie poleciłabyś Mario dla Ciepłej Jesieni?
Nivea jest super.Ma naprawdę śliczny kolor.Jestem delikatną blondynką i idealnie do mnie pasuje :)
Mario, kiedy pojawi się druga książka, czy jesteś w stanie zdradzić nam jakieś szczegóły odnośnie tresci? :) I jeszcze pytanie czy zintensyfikujesz działalność na blogu o więcej postów i bardziej ambitne treści jak ksiedys? :)
Moni, mam dużo materiałów i zrobił mi się kocioł – podzieliłam to i chcę zacząć od ebooka o kolorach. Zaczęłam, ale muszę nad tym przysiąść. Co do treści na blogu, biłam się z myślami czy znowu pisać takie ala filozoficzne posty, bo znowu przeczytałam mnóstwo inspirujących książek, obejrzałam sporo ciekawych filmów i wprowadziłam zmiany w szafie i mam pewne przemyślenia odnośnie stylu i sporo notatek do przekucia w posty. Więc chciałabym jeszcze tego typu wpisy popełniać.
A czy sa wsrod Was osoby, ktorym szminki i ogolem kolor na ustach po prostu nie sluzy? Od lat probowalam przekonac sie do malowania ust, ale nic z tego. Nie pasuje mi to po prostu, chociby nie wiem, jak bardzo „moj” byl kolor, ktory wybiore – w szmince na ustach po prostu zawsze czuje sie brzydsza, niz bez niej. Kocham np. fiolet przy twarzy, lubie bluzki fioletowe, ciemnorozowe, fuksjowe i uwazam, ze dodaja mi urody. Pomadki (rowniez o tych najkorzystniejszych odcieniach) mnie szpeca.
Jestem to w stanie zrozumieć, nie jako konkretnie awersję do szminek, ale awersję do wersji siebie w nadmiarze czegoś. Ja tak np. mam z biżuterią. Nie mogę mieć jej za dużo, bo czuję się nie sobą.
Ja jestem prawdziwa jesienią i próbowałam wielu szminek, nawet tych polecanych przez Marie dla konkretnych typów urody. Było trochę lepiej, ale zdecydowanie daleko do zadowalających efektów. Może to kwestia przyzwyczajenia? Kiedyś jeszcze spróbuje.
Maja – Prawdziwa Jesień akurat ma w czym przebierać pod tym względem :)
Ja też jestem prawdziwa jesienią i mam dokładnie tak samo
Klara – myślę, że najbardziej prawdopodobne jest to, że po prostu nie znalazłaś jeszcze swego typu urody. Przy twarzowych odcieniach szminek nie powinno być takiego dysonansu :)
Ech, wlasnie znalazlam, jak sadze. Wiem, ze lubie wszystko, co zimne. Lodowaty blekit tak, sloneczny cieplejszy blekit – niekoniecznie. Chlodne fuksje i fiolety- tak. Biel wylacznie czysta, czern wylacznie gleboka, lakier, czarna skora, aksamit. Najblizej mi podobno do chlodnej zimy, ale nie przywiazuje sie do nazw. Jesli chodzi o kolory ubran, to naprawde wiem juz, co lubie i nie mam zadnych problemow pod tym katem. Moze to kwestia twarzy i jej budowy, niekoniecznie symetrycznej, usta sredniej wielkosci i niesymetryczne, kaciki opadajace. Z drugiej strony widze jednak sporo osob o nieidealnych rysach, ktorym szminki naprawde dobrze robia. Nie wiem juz, z czego to wynika, mialam taki czas, ze wykupilam polowe zimnych odcieni z golden-rose bo koniecznie chcialam znalezc cos dla Ciebie. Teraz juz nie mam na to takiego parcia, ale zastanawiam sie po prostu, czy istnieja jeszcze takiego osoby oprocz mnie.
Prawdziwa Zima to rzadki typ w Polsce, z tego co obserwuję. Tak, że znalezienie pasującej szminki może być trudne. Pod tym względem lepiej mają Głęboka Zima i Czysta Zima, oraz Lata. Niewykluczone, że albo znajdywałaś odcienie zbyt zgaszone, albo zbyt ciepłe, odpowiednie dla pozostałych Zim.
Hm, myslisz, ze sklepowa oferta odcieni szminek faktycznie jest lepiej dopasowana w regionach, gdzie jest duzo chlodnych (prawdziwych) zim? Jakie to sa regiony? Nie wiem, czy slusznie, ale ten typ kojarzy mi sie z Japonia, Korea, Kazachstanem, Kirgistanem, te klimaty… Moze tez Afryka Polnocna, Libanem, ale to mniej. Tego typu chyba w ogole jest malo na swiecie. Pewnie dlatego w ofertach sieciowek odziezowych jest tak malo naprawde mroznych barw (jak uwielbiany przeze mnie stalowy, sniezna biel lub fiolet z duza doza niebieskosci, taki prawie kobalt, ale nadal fioletowy).
Podzielam częściowo to odczucie – mnie na przykład nie służy nie tyle konkretna kolorystyka, co niektóre wykończenia i sposoby malowania, więc dość długo uważałam, że najlepiej będzie trzymać się z dala od szminki (co zabawne, teraz bardzo lubię i w całym okresie maseczkowym to chyba najbardziej boleję nad zakrytymi ustami ;). Mat potrafi wyssać z mojej twarzy całe życie, podobnie jak totalny błysk (taki winylowy w połączeniu z mocnym kolorem). Ale widzę, że w moim przypadku to kwestia struktury skory ust: nie za dobrze wygląda z gęstymi, kolorowymi błyszczykami (wchodzą w bruzdy i bardzo przyciągają do nich uwagę), a z matami to już w ogóle totalnie, widać tylko suche usta, długo, długo nic i potem resztę twarzy.
Ja przez wiele, wiele lat kompletnie się w szminkach nie lubiłam, miałam wrażenie, że w każdej wyglądam dużo starzej i sztucznie. Mój styl to takie eco worki. Naturalne tkaniny, przytulność, oversize, wielkie torby, stonowane, ciemne kolory. Bardzo delikatny makijaż, naturalne, długie włosy. Trochę nieładu. Szminki mi z tym nie grały. Dopiero niedawno (a teraz mam prawie cztery dychy i nadal dość dziewczęcą urodę) odkryłam, że jednak czerwona szminka jest dla mnie w sam raz. Ten jeden, jedyny „elegancki” element, daje mi plus 100 do pewności siebie. Niby nie zmienia nic – a zmienia wszystko. Z innych kolorów zrezygnowałam zupełnie.
Ja tak mam :) Nie lubię siebie w szmince, więc nie używam. Próbowałam z błyszczykami, ale już dawno stwierdziłam, że najlepiej się czuję i wyglądam z balsamem do ust Nuxe :) Być może to trochę wynika z tego, że mocno maluję oczy, więc ta szminka to już dla mnie byłoby za dużo. Poza tym ja akurat uważam, że szminka faktycznie nie każdemu dodaje urody. Co więcej, kompletnie mi nie brakuje szminek – w sensie, że zupełnie nie mam potrzeby mieć jakiegoś konkretnego koloru na ustach.
Nie mam pojęcia, w jakich częściach świata może być więcej Prawdziwych Zim, ale ogólnie typy czysto chłodne są rzadsze niż typy czysto ciepłe i typy z pogranicza chłodu i ciepła. Najlepiej mieć zawsze przy sobie jakiś wzornik kolorów i nim się kierować przy wyborze koloru ubrania czy kosmetyków kolorowych.
Pomadki pomadkami ale te fotki. Kazde zdjecie ma inny klimat. Najbardziej podoba mi sie to pierwsze. Zjawiskowo. Super.
W zasadzie to pierwsze to jest drugie. Maria w sliwce ; )
Oj, tak, Maria potrafi stworzyć konkretny klimat swoimi zdjęciami. Niby to tylko prezentacja odcienia pomadki, a zdjęcie od razu wprawia Cię w określony nastrój.
Te skojarzyły mi się z dżemami owocowymi otwieranymi na jesieni, chociaż jest dopiero sierpień :)
Agnieszka i M. bardzo Wam dziękuję :) Skojarzenie z dżemami jest super!
M. tu Ci odpowiem. Zmienia mi się cały czas czy mat, czy błysk. Chyba jednak zależy od szminki i nastroju i nie mam faworyta zbytniego. Ale wydaje mi się po zdjęciach patrząc, że zawsze w momencie malowania, przeceniam siebie w błyszczących pomadkach – lepiej wyglądam w macie :)))
Dzięki za odpowiedź :)
A można jeszcze wiedzieć, ile sztuk liczy Twoja kolekcja produktów do ust, odkąd trzymasz się ustalonej kolorystyki?
U mnie ok. 10-ciu i myślę, że więcej mi nie potrzeba :)
Jestem DA, jako typ siostrzany wybieram podobnie – winogron, wino, śliwki :-)
Nie myślałaś Mario o takim wpisie dla pozostałych typów urody?
Tak, to by było fajne. Ja strasznie dużo naobiecywałam już wpisów i mam zapisane wszystko, a koniec końców teraz film robię… Będę się odgrzebywać ze wszystkiego, promise <3
U mnie z kolorami bardzo podobnie – albo czerwień albo głębokie, zimne róże (fiolety właściwie też ;). Jasnych róży i korali nie noszę, a nudziaków właściwie o krok dalej – nie znoszę ;)
Zabawne jest to, że tez większość szminek kupuję przez internet i o dziwo, nie wybrałam nigdy koloru, który by mi się nie podobał (gorzej z formułą). Poza podglądem kolorów, w którym zwykle szukam najzimniejszej czerwieni lub najciemniejszego różu, mile widziane są też wszystkie podpowiedzi w stylu ,,klasyczna czerwień” ,,czerwona czerwień” itp. Zresztą ,,klasyczna” to też dla mnie najbardziej obiecujące określenie wobec samej konsystencji i wykończenia – żeby nie była ani bardzo błyszcząca ani bardzo matowa, raczej kremowa, trochę woskowata, niewymagająca względem konturu i struktury ust.
Masz całkowitą rację co do słowa klasyczna. Też zawsze tak czułam co do tej nazwy odcienia haha.
Dziadova – znaleźć najzimniejszą czerwień (domyślam się, że taką dla Prawdziwej Zimy) nie jest tak łatwo i wydaje mi się, że słowo-klucz „klasyczna czerwień” tutaj chyba nie zadziała :/ Czerwień w swojej czystej postaci zawsze będzie bardziej lub mniej po ciepłej stronie koła kolorów. Mam obecnie dwie czerwone szminki, jedna to Inglot 303, druga to płynna matowa Golden Rose 06 i obydwie są ciepławymi czerwieniami.
Ja w ogóle nieszminkowa jestem i wynika to chyba z mojego „tuleniowego” charakteru. Po prostu ciągle jakieś uściski z moimi dziewczynami domowymi, nie wyobrażam sobie malowania codziennego z dziećmi. Nie przytulacie? Nie ma miziania i łaskotek spontanicznych? Jak wy to kobiety robicie? Poważnie pytam.
Oko jakoś się da uratować przed rozmazaniem, ale usta? Serdecznie pozdrawiam Czytelniczki bloga i Autorkę
Dzięki wielkie, ja po domu po prostu nie noszę szminki, tylko raczej jak wychodzę. A jak wracam to ona się naturalnie zjada albo wyciera, a jak chcę dać całusa wtedy to już nie zwracam na to uwagi i sadzę buziaki ze szminki. Na dworze się powstrzymuję przed całusami, faktycznie :)))
W teorii można sporo na ten temat debatować, ale w praktyce niemal każda czerwień, byle nie była koralowa lub ceglasta, z racji na ładunek zdecydowania i życia, pasuje mi znacznie lepiej niż np. przypadkowy, chłodniejszy od niej róż. Z ubraniami jest podobnie, czerwień (bez rozpatrywania drobnych podtonów) to jeden z kolorow-pewników, jeden z pierwszych, w których świadomie rozpoznałam, że dobrze wyglądam. Lepsza jest bodaj tylko czysta, śnieżna biel.
Fajnie mieć wyraziste usta przy wyrazistej urodzie i jeszcze je odpowiednio podkreślać. Zauważyłam, że niewiele kobiet, które spotykam to potrafi, najczęściej rzucają mi się w oczy zbyt agresywne czerwienie czy róże albo sine tudzież przykurzone maty i pseudonudziaki. Jako żem delikatne lato i przy okazji usta mam niezbyt okazałe, to mam niewielkie pole do manewru. Złapałam 'swój’ kolor delikatnego i naturalnego różu z lekkim połyskiem, który odświeża, ale się nie odcina. Dla zainteresowanych lat: Chanel Rouge Coco – Marlene. Proszę się nie obawiać przypisania do perłowej kategorii, może to brzmieć strasznie ale wygląda bardzo dobrze i zupełnie nie perłowo.
Świetne zestawienie, przejrzałam też wpis o odcieniach szminek dla typów urody – petarda! Jedno czego mi brakuje, to takiego wpisu, ale z pomadkami o naturalnych składach. Te, które pokazałaś dzisiaj nie są tragiczne pod tym względem, ale idealnie byłoby przeczytać taki wpis! :)
Magdalena, chciałabym Cię dopytać, co oznacza naturalny skład, jeśli chodzi o kolorówkę? Przyznam, że sama nie zwracam na to uwagi, tylko kieruję się estetyką i wygodą nakładania, ale chciałabym wiedzieć.
Prawdziwe jesienie, najlepiej rudowłose, jakie szminki polecacie? :)
Juliet – ja bym poszukała albo rdzawej czerwieni, albo jakichś rudości:
https://pl.pinterest.com/pin/465489311489299472/
https://pl.pinterest.com/pin/465489311489572563/
https://pl.pinterest.com/pin/465489311489067751/
https://pl.pinterest.com/pin/357262182937526884/
Dziękuję za propozycje, piękna jest ta pierwsza i ostatnia
Ja pomadkę w kolorze Mauve biorę w ciemno choć jestem stonowaną jesienią, a nie latem :)
Ostatnio bardzo polubiłam szminki, ale zawsze staram się nie przesadzić. Trochę boleję, że czerwone szminki mi nie pasują, ale trudno… mój ulubieniec to Max Factor Colour Elixir Firefly :) Piękny fiolet, nie za jasny, nie za ciemny (też mam dość ciemne usta). Dalej szukam, ale trudno o szminkę, która wyglądałaby równie naturalnie, była tak trwała i nawilżająca :)
A jak byś opisała kolor swoich ust? Najlepiej tym się kierować przy wyborze szminki, wtedy wygląda się najbardziej naturalnie :)
Jeśli pytanie było do mnie… to odpowiadam. Taka… malina, która dostała zbyt mało wody i rośnie w cieniu. Taki chłodny, ale ciemniejszy róż, nawet lekko fioletowy.
@Avarati a czy Twoje usta zjadają kolor? To znaczy czy pochłaniają intensywność barwy? Moje usta wysysają kolor a z opisu mam podobne do Ciebie.
Tak, tak, Ciebie pytałam to by potwierdzało Prawdziwe Lato, bo właśnie takie odcienie proponuje się temu typowi, tj. malinowa, chłodna, lekko przyciemniona czerwień/róż.
Oj, dokładnie ;) Tyle, że czerwień nie odpowiada zbyt bardzo… ale w charakterze błyszczyka już bardziej. ;) Próbowałam z Rose lub Rosewood, ale niestety, są zbyt mdłe i ciepłe.
Zimny, chłodny albo brudny róż/ewentualnie różowe owoce – tego typu nazwy przyciągają mnie do siebie :) Co ciekawe, ja wolę kupować szminki właśnie przez internet – choć wiadomo, że czasem nie trafię. Ostatnio w ogóle zniechęciłam się do stacjonarnego kupowania szminek, gdzie pani w sklepie próbowała namówić mnie na kolory, które w ogóle mnie nie interesowały. A niech nawet by miała racje, że mi pasowały! Chociaż myślę, że to bardziej nachalna sprzedaż bezpośrednia, bo tak mówiła polityka firmy.
Ja ostatnich kilka szminek kupiłam przez Internet – były to intensywne róże z Mac-a i Nyxa. Z Nyxem jest o tyle ciekawie, że jest to lekko przyciemniony, ale nadal bardzo czysty Hot Pink. Akurat swatche na stronach okazały się być trafione, a dodatkowym plusem jest to, że w obu przypadkach obok nazwy odcienia jest podany krótki opis charakteryzujący ów kolor. Ekspedientki w sklepach zawsze będą namawiać na kolory, które aktualnie są modne, na to nic nie poradzisz. Trzeba tylko mieć wiedzę, co nam pasuje.
Moje subiektywne podejście:
wiosny – (ciepłe) peach, salmon, poppy red, apricot, coral
lata – (chłodne) rose, baby rose, nude , czasem cherry
jesienie – (ciepłe) mandarine, tangerine, orange, copper, brun, brown, deep red
zimy – (chłodne) fuchsia, purple, plum, wine, cranberry , aubergine.
Ze słowem „bright” dla czystych typów.
Nela – z reguły jak jakiś kolor wygląda na bardzo czysty, jaskrawy, widoczny z daleka i taki się okazuje, na bank będzie odpowiedni dla typów czystych. Trzeba jeszcze tylko upewnić się co do tonacji.
Mogę kupować wszystkie szminki, które mają w nazwie plum, mauve, lavender, wrzos, lilac, silver(ed) sth, cranberry, raspberry, ash.
Unikam jak ognia: fire, tomato, strawberry, sienna, coffee, pumpkin, orange, poppy, apricot, true red, burnt, honey(ed).
Muszę odpowiednio trafić i bez testowania się nie obejdzie: coral, nude, peach, wine, aubergine, cherry.
Jestem latem łypiącym życzliwie na zimę.
Jeżeli potrzebujecie czegoś pod makijaż to krem nawilżający na dzień od Resibo jest genialny ( swoją drogą świetne kosmetyki naturalne, można przejrzeć je sobie na tej stronie resibo https://resibo.pl . Jeżeli może być tłusty to krem z serii plum tez z Lynii jest ekstra. Moja siostra lubi bogaty krem z basiclab, u mnie jednak się nie sprawdził (każda cera ma w koncu inne wymagania).
Moja skóra naczynkowa, sucha, wrażliwa, w strefie T nieco tłusta. Przerobiłam już wiele kosmetyków do twarzy, wiele z nich nie radziło sobie z dostatecznym jej nawilżeniem.
Moje top to powyższze, które wymieniłam