Entuzjastyczny odzew przy wpisach o dyskretnym stylu bardzo mnie zaskoczył. Zaraz Wam wyjaśnię dlaczego. Dużo osób pod tymi wpisami deklarowało, że tak mniej więcej wygląda ich styl i że taka powściągliwość w ubiorze jest jak powiew świeżego powietrza. A dzięki takiemu celowo „nijakiemu” ubiorowi osobowość błyszczy. Zgadzam się z tym całkowicie.
Dyskretny styl (część pierwsza)
Dyskretny styl (część druga)
Nie spodziewałam się tego, bo jakoś naiwnie myślałam, że osoby, które interesują się stylem zawsze dążą do wyrazistości. Że często, mimo iż same nie czują się sobą w mocno określonych stylowo strojach, z radością czytają o takiej mocy stylu właśnie. Pomyłka z mojej strony! W tym wpisie chciałabym Wam przedstawić wyłącznie moją perspektywę patrzenia na dyskretny styl. Jest to celowo najbardziej nieobiektywny z tej serii wpisów.
Przy poprzednich wpisach były też wątpliwości natury: ten styl jest zarezerwowany tylko dla ładnych, ten styl jest nudny, ten styl jest drogi, ten styl przeczy jakiejkolwiek ekspresji. Ja tych wątpliwości akurat nie podzielam, ale biorę je pod uwagę jako nieodrealnione i będące jakąś refleksją. Jednakże pamiętajcie, że przekonywanie kogokolwiek do jakiegokolwiek stylu, trochę mija się z celem. Po co brnąć w coś, czego się nie czuje? Może lepiej znaleźć w dyskretnym stylu jakiś wycinek dla siebie? A może odrzucić go w całości?
Czy ludzie ubierają się w dyskretnym stylu?
W sobotę wybrałam się do galerii handlowej. Jakoś żaden inny dzień mi nie pasował. Poszłam tam, żeby przymierzyć i obejrzeć balerinki z Kazara, które Wam pokazywałam, a które były mi przez kilka osób odradzane. Powiem Wam, że są świetne – leżą jak skarpetka, są mięciutkie i o ładnym kształcie. Jest dość prawdopodobne, że się szybko odkształcą, ale chyba zaryzykuję. Wyciągnęłam z szafy moje balerinki z Deichmann z zeszłego roku i postanowiłam, że jeszcze wycisnę z nich ile się da. Te z Kazara kuszą mnie w kolorze białym, a do tego jeszcze ponosiłabym te stare czarne baletki.
źródło zdjęcia: kadr z filmu Equilibrium (2002)
Ale ja w zasadzie nie o tym. Byłam w tym centrum handlowym i przyjrzałam się temu, co ludzie mają na sobie. Tak się często mówi: polska ulica jest szara, ludzie ubierają się smutno, wszędzie tylko szary i czarny. Otóż mam zupełnie inne odczucia. Gdy udało mi się w końcu wyodrębnić w tłumie kogoś w stonowanych kolorach, to ten ktoś wyglądał na tle innych wyjątkowo. Starałam się spokojnie przyjrzeć ubraniom wszystkich ludzi nie zwracając uwagi na wiek, płeć, figurę i widziałam wszystkie kolory tęczy, pozestawiane ze sobą bez żadnej zachowawczości (nie twierdzę, że to coś złego), wielką zbieraninę „kolorowych” kolorów umieszczonych na formach ubrań, które z dyskrecją czy chociażby minimalizmem nie mają nic wspólnego.
To oczywiście jakiś wycinek – to konkretne centrum handlowe, w tym konkretnym krótkim czasie i w tym konkretnym wiosennym dniu, ale lustrowałam również ludzi nad morzem i w parku i jak na razie stwierdzenie o szarej polskiej ulicy wydaje mi się naciągane.
I tak naprawdę co z tego, że kolorem sezonu jest beż? Beżowe ubrania wiszą sobie w sklepach, ale to, że ktoś je kupi wcale nie oznacza, że nie zaaranżuje ich na własny sposób – z innymi kolorami, wtapiając je w swój oryginalny styl (i bardzo dobrze!). Trend na minimum jest pozorny, jest tylko zgrabnym podaniem ubrań w jasnych i neutralnych kolorach w lookbooku, żeby się mogły ładnie zaprezentować. Co ulica z tym trendem zrobi, to inna historia.
Nad morzem widziałam babcię z wnuczką. Babcia miała długie blond włosy, beżowy prosty sweterek z dekoltem w serek i beżowe spodnie z raczej grubego materiału, a na nogach sportowe granatowe buty z białą podeszwą. Wyglądała super i jakoś tak inaczej – spokojniej, dyskretniej właśnie. Ten beż akurat bardzo jej pasował, więc to również miało wpływ na mój odbiór, a może to i spokojne fale na morzu i żywe słońce jako tło sprawiło, że całość mnie tak zachwyciła.
Dyskretny to nudny?
Na instagramie pełno urlopowych zdjęć. Egzotyczne lokalizacje, liście palm, tropiki, intensywny błękit oceanu, hamak, opalone ciała, drinki z palemką. I choć przyznaję, że takie zdjęcia są piękne, to warto się również nauczyć doceniania tego zwyczajnego piękna, które jest tuż obok nas: zadbanego trawnika, rozkwitających teraz drzew, czystego nieba. Dla mnie codzienność jest dyskrecją, gdy takie właśnie urlopowe rajskie destynacje są ekstrawagancją. Dla własnej pogody ducha, warto doceniać również codzienność i normalność.
źródło zdjęcia: kadr z filmu Wyspa (2005)
Inna sprawa, że porównując ekstrawaganckie miejsca na wakacje do ludzi, którzy modę traktują jako pole do wyżycia się, muszę stwierdzić, że patrzenie na kolorowe ptaki fascynuje mnie przez jakieś pierwsze dziesięć minut. Potem jestem już tym zmęczona. Po postach o Fridzie, nie wiem kiedy jeszcze zdecyduję się opisać kogoś tak wyrazistego… Długo jeszcze będę odpoczywać od tych kolorów :) Złapałam się również na tym, że gdy odkrywam jakąś blogerkę o niezwykle oryginalnym i żywym stylu, zaglądam do niej nałogowo kilka dni z rzędu, a potem po prostu zauroczenie mija. Jakby w myśl zasady, że im więcej kolorów, wzorów, dziwności, tym szybciej mi się to znudzi.
Tak naprawdę dążę do tego, że nie może być nudą coś, czego się nie widzi. Dla mnie osoba ubrana tylko w sposób dyskretny będzie wyjątkowa, inna, nienudna, w pewnym szalonym sensie ekstrawagancka. Dla mnie sztuką jest się ubrać tak, żeby nie rzucać się w oczy i wtedy właśnie „rzucać się w oczy”.
A jeszcze inną sprawą jest to jak wyglądają stroje gwiazd i celebrytów. Przeglądając zdjęcia z pierwszej lepszej imprezy, natykamy się na bardzo udziwnione stroje, niezrozumiałe zupełnie połączenia stylizacji z osobami, tak czasami wydumane, żeby nie powiedzieć nowobogackie i pozujące na wielką modę, że aż przechodzi dreszcz żenady.
Ja się bardzo staram być pozytywna i już w zasadzie nie wchodzę na takie zbiory zdjęć, ale czasami wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem dla większości kobiet byłyby elegancka koszula i spodnie niż te wszystkie fikuśne, kolorowe sukienki bez ładu i składu, doklejane rzęsy i tony tapety. Spójrzcie chociażby na stylizację Agnieszki Grochowskiej na premierze filmu Teen Spirit w Los Angeles. Naturalny makijaż, czarna marynarka, biżuteria od Orskiej – klasa. To jest tak normalne, a jednocześnie wyjątkowe, bo tego się nie widzi na co dzień.
Dyskretny styl zawsze był gdzieś obok
Odkąd pamiętam, zachwycałam się filmami, przedstawiającymi jakąś wizję przyszłości z formującym się na nowo społeczeństwem np. po ataku zombie, po skażeniu radioaktywnym. Chodzi o filmy w klimacie Wyspy czy Equilibrium. Zauważyłam, że postaci w tych filmach były odzierane z wszelkiej indywidualności przede wszystkim za pomocą kostiumów. Może dla niektórych to koszmarne, ale mnie zawsze jakoś estetycznie pociągały te zunifikowane mundurki, jakby sterylne – takie same uniformy dla wszystkich. W filmie były ukazane jako narzędzie do tłumienia indywidualnych zapędów, zamanifestowanie, że jednostka się nie liczy i nie ma prawa odstawać od reszty, ale o ironio teraz, wyjmując je z kontekstu filmowego i przenosząc do rzeczywistości, czuję, że uzyskalibyśmy dokładnie odwrotny efekt.
Wierzę że tyle pstrokacizny ile mamy w świecie stylu nigdy nie będziemy w stanie zrównoważyć siłą spokoju. Z tego co ja obserwuję, spokój zanika, więc my sami jako jednostki musimy go dla siebie odnajdywać. Spokój jest w odwrocie. I mi ten bunt ciszą akurat wybitnie estetycznie odpowiada.
Chciałabym żebyście napisały o swoich odczuciach. Jak rozkładają się wg Was siły na linii spokojna moda kontra bardzo ekspresyjna? Jak procentowo widzicie swój styl – więcej w nim spokoju czy niepohamowanej ekspresji? Gdzie w kulturze (film, książka, sztuka itp.) szukałybyście inspiracji dla dyskretnego stylu?
Fantastycznie odpisałaś sedno dyskretnego stylu i ja to podejście totalnie podzielam. W dodatku mam identyczne obserwacje i przemyślenia na temat mody ulicznej (czy też mody w centrach handlowych, bo to to samo). Co do inspiracji: te klimaty odnajduję w lepszych dzielnicach Paryża (16, 7, ale w ich mniej turystycznych miejscach, jak okolice Auteuil czy La Muette chociażby).
Masz na myśli to, że w tych miejscach widujesz tak ubrane osoby? Aż tak bardzo prostota wiedzie tam prym?
Tak, chodzi o ludzi, którzy tam mieszkają. Żadne tam turystki w beretach czy blogerki w sukieneczkach w groszki. Po prostu dyskretny urok starych pieniędzy (przeciwieństwo nowobogackich) czy też inteligencji jako warstwy. Z tym stylem kojarzy mi się Catherine Deneuve w filmie La Chamade : https://i.pinimg.com/originals/09/59/e4/0959e4506c9935fd1e3e942d080bbb1e.jpg
Tutaj inne przykłady w klimacie:
https://static1.puretrend.com/articles/6/82/79/6/@/945345-toujours-tres-elegante-le-style-de-580×0-2.jpg
https://i.pinimg.com/564x/af/67/87/af67878af1abe1721f7fec0b5d569c47.jpg
https://i.pinimg.com/564x/8f/0c/3f/8f0c3f7cab3000f7983047be4e42234f.jpg
https://i.pinimg.com/564x/10/94/8f/10948f6269eb7fbf084f71427420ba10.jpg
https://i.pinimg.com/564x/ce/a8/0e/cea80eb28de9e7cff8848776eb839564.jpg
https://i.dailymail.co.uk/i/pix/2012/11/04/article-2227661-15D8119B000005DC-160_306x423.jpg
https://i.pinimg.com/564x/d5/1c/d5/d51cd59559602554b0433da00496ce89.jpg
https://i.pinimg.com/564x/5f/dc/d0/5fdcd0bf59aab51c3137f71c13e5473d.jpg
https://i.pinimg.com/564x/89/64/22/8964227c01b432cadd45a4617cd0d669.jpg
Czy Ty też Mario w ten sposób rozumiesz ten styl?
Świetne inspiracje. Tak, też zawierają się w moim postrzeganiu tego stylu! Super, że wrzuciłaś osoby w różnym wieku.
A ja wrzucam, trochę poniewczasie, piękną Tildę Swinton – wyjątkowo w stylu dyskretnym:)
https://www.youtube.com/watch?v=Nq_jAjxvyLc
90% ludzi na zalinkowanych zdjęciach nosi beżowe swetry albo trencze, Serio aż taka elegancja Francja?
To nie jest cała Francja. To jest często spotykany styl w niewielkim wycinku Paryża i też nie we wszystkich środowiskach. Beż faktycznie często się pojawia, ale generalnie dominują kolory neutralne – granat, czerń, beż, biel, a do tego ewentualnie kolorowe szaliki (ale raczej bez wzoru, ewentualnie w kratę). Podkreślam – to nie jest klimat całej Francji ani całego Paryża, a tylko jednego wycinka. Wiele Francuzek ubiera się znacznie bardziej ekstrawagancko. Jako że wpis jest o stylu dyskretnym, to na takim się skupiłam.
Ale ona się nie zapytała, czy to cała Francja, tylko czy to „aż taka elegancja Francja?”
Na zdjeciach sa byle panie minister, aktorka i prawdopodobnie para bogatych Francuzow z dobrych dzielnic. Tak, wszystko zalezy od pozycji spolecznej, wszystkie maja swoje kody ubraniowe i naprawde sie tak ubieraja na codzien. Trencze, bez, koszulki Ralph Lauren w wersji sportowej, dobre buty, ale nigdy ostentacyjne bogactwo. Zadnych tipsow, sztucznych rzes, makijaz tylko dyskretny. Ale to tylko fragment francuskiego spoleczenstwa, w nizszych warstwach spolecznych wyglada to juz inaczej, bardziej pstrokato.
Nie wiem, czy takie ekstremalne zepchnięcie wzornictwa z listy priorytetów zasługuje w ogóle na uwagę i podziw. Dla mnie absolutnie nie. To nie jest elegancja, tylko dobra jakość, a to nie są ekwiwalenty. Prawdziwy luksus łączy w sobie równorzędnie cenność materiału i najbardziej dopieszczoną formę.
ups, wrzuciłam sporo linków i obawiam się, że moja odpowiedź wpadła do spamu…
Tak, już wydobyłam :)
A może po prostu coś się nie załadowało. Cóż, odpowiem z jednym linkiem. Tak, mam na myśli mieszkańców tych dzielnic, nie są to żadne turystki w beretach czy blogerki w sukienkach w groszki. Chodzi o ten dyskretny urok starych pieniędzy czy też inteligencji jako warstwy, w codziennych sytuacjach. Przykładem tych klimatów jest dla mnie Catherine Deneuve w filmie La Chamade czy też prezenterka telewizyjna Claire Chazal (to taka francuska Torbicka, kultowa osobowość telewizyjna – swoją drogą, nikt od niej nie wymaga wygładzania się, usilnego odmładzania, jej zmarszczki są w telewizji widoczne i ona nic sobie z tego nie robi, co więcej, do niedawna miała młodszego kochanka ;) ). Tutaj jeszcze takie zdjęcie oddające klimat, o którym pisałam: https://i.pinimg.com/564x/8f/0c/3f/8f0c3f7cab3000f7983047be4e42234f.jpg
Koniecznie spróbuj dodać pozostałe linki, bardzo interesujące jest to co napisałaś i chętnie obejrzałabym pozostałe;)
Ja nie odbieram tej „szarej polskiej ulicy” tak jak Wy. Raczej chodzi tutaj o całokształt, to znaczy, jak ktoś się przejdzie ulicą w jakimś biedniejszym mieście, poobserwuje ludzi, ich zachowanie, ich miny jak stoją na przystanku, nasiąknie się tą „energią”, widzi się jak większość ludzi wygląda jak wygląda – to się nie dziwię, że powstało takie, a nie inne określenie. Nie dziwię się, że w galeriach handlowych właśnie nie jest szaro – bo zazwyczaj nie ma tam dużo zmęczonych starszych ludzi z siatami, nie ma pijaków i innej patologii, nie ma wrednych bab z wkurzonymi minami czekającymi na autobus miejski, nie ma pato młodzieży z petami, dresami, raczący innych „muzyką” lecącą z głośników. Przeważnie w galeriach handlowych ludzie starają się trzymać poziom – no jako tako. W końcu GH to jakieś miejsce, a na ulicy jest co jest.
Myślę, że jak miasto jest niezadbane, ludzie niezadbani to wszędzie jest tak do dupy. Nie ważne, czy Łódź czy New York, czy Londyn. Sam Paryż to porażka w moim osobistym odczuciu, smród szczochów na ulicach, szczury w metro, pełno bezdomnych i ludzi, którzy chcą Cię w ch. zrobić, gdzie ta kultura francuska z filmów, ten romantyzm…, Ci elokwentni ludzie…, gdzie ta elegancja, gdzie to SZANEL o ą i ę, gdzie ta estetyka. I mamy meczety, kobiety z workami na głowie, ludzi z innych kultur, którzy chcą Ci spuścić wpier*** bo to nie ta dzielnica. Myślę, że to nie zależy od ubrań tak bardzo jak od ludzi i całokształtu. :(
Mario Twoje wpisy dla mnie stanowia uspokojenie i ukojenie. Wers o docenianiu codziennosci- majstersztyk.Dziekuje.
Mario, może następny styl, jaki weźmiesz pod lupę, to styl bohaterów serialowego „Star Treka”? To nie tylko zunifikowane mundurki ;) Zgadzam się z Tobą, mają w sobie coś pociągającego.
Masz bardzo ciekawy punkt widzenia na dyskretny styl. Przyznam, że dość stereotypowo na niego patrzyłam. Dopiero ten wpis rozszerzył mi nieco horyzonty.
Myślę, że u mnie siły spokoju i dyskrecji powinny rozkładać się po równo, tj. 50/50. Akurat mój typ kolorystyczny na całkowity spokój nie pozwala (Czysta Zima), z drugiej strony, jestem dość spokojną osobą i jakoś chciałabym to wyrazić w stroju. Nie chciałabym jednak całkowicie się przygaszać, tak, że chcę znaleźć równowagę między swoimi kolorami, a swoją wizją.
Podobnie jak Ty jestem zmęczona pstrokacizną. To nie jest tak, że nie lubię swoich „niespokojnych” kolorów. Mam tylko wrażenie, że zostały zbanalizowane modą. Teraz każdy chce się wyróżniać i skutek tego jest taki, że wszyscy wyglądają tak samo.
Estetycznie w dalszym ciągu czuję się „ciemna” i ten spokój odnajduję w tym, co inni uznaliby za ponure i smutne. Pamiętam Twój wpis „pory roku jak natura” i zdjęcie rudzika które zrobiło na mnie największe wrażenie. Widziałam w nim idealne wyważenie nasyconych i spokojnych kolorów.
Dyskretny styl w zasadzie nie wyklucza teraz dla mnie siły. Oznacza dla mnie przeciwieństwo przesady i maksymalny efekt przy minimalnych środkach wyrazu. Nie muszą być to wyłącznie stonowane kolory – jestem bardzo ciekawa, czy da się stworzyć spokojny strój w obecności żywego koloru.
„Bunt ciszą” ….cudowne określenie
Spokój. To jest to, za czym bardzo tęsknię. Nie ubierałam się nigdy ekstrawagancko, ale chciałabym dążyć do jeszcze prostszych form. To wymaga konsekwencji i dużej świadomości. Oraz po Twoich wpisach sporo rozmyślałam o dyskretnym stylu, bo byłam jedną z tych osób, które pisały, że nie jest dla wszystkich. Po wielu namysłach (oj, naprawdę wielu) stwierdzam, że to chyba naprawdę zależy od charakteru. Nie figury, stanu konta, wieku czy urody, chociaż wszystkie te aspekty mogą być oczywiście pomocne. Po prostu odpowiedni charakter. Spokojny, pełen równowagi. Stan ducha, trochę może inteowertyzm i trzymanie się z boku. Zauważam, że najspokojniej ubieram się wtedy, gdy sama jestem spokojna. Takie mam też obserwacje wobec innych, koleżanki ekstrawertyczki bardzo manifestują się strojem, a ja je podziwiam, i kompletnie nie widzę w beżach ;)
Dla mnie to też nie jest kwestia charakteru, może bardziej tego co akurat w duszy gra. Silnym czy spokojnym można być na tak wiele sposobów… Można łączyć te dwie cechy, można je rozdzielać, myślę że kombinacji jest dużo i nie zgodziłabym się do końca z przypisaniem tego stylu tylko introwertykom. Rozumiem tę pokusę, ale jednak widzę to inaczej :)
Oo tak, tez bym tego nie laczyla z introwertykami. Mowi to bardzo ekstrawertyczna osoba zamilowana w szarym kolorze i dyskrecji :)
A ja zamówiłam sobie właśnie na wiosnę garnitur damski marynarkę + spodnie palazzo w pięknym kolorze mango mojito, wydaje mi się że jednak ubrania jakie wybieramy są pochodną naszych charakterów, dążeń albo stanu ducha. Długi czas lubiłam szary – do momentu kiedy odkryłam że się chowam za tym kolorem i traktuję jak pancerz ochronny. Według mnie klasa nie zależy od koloru ubrań, raczej ich kroju, materiału i ogólnego konceptu noszenia. Z jednym się zgodzę – na ulicach też widuję kakofonię kolorystyczną, opartą na przypadkowym zestawieniu elementów, co może drażnić estetów wyczulonych na spójną całość. Bo w Twoim poście chyba o to chodzi – o spokojną stonowaną spójność którą widać dopiero jak zaczniemy się temu przyglądać. Psycholodzy udowodnili, że najbardziej lubimy patrzeć na płaszczyzny o jednym kolorze – dlatego tak zachwyca nas bezkres morza, nieba, zieleń lasu, że maksymalna ilość kolorów dla ludzkiego oka która jest komfortowa trzy a nie dwadzieścia na raz. Dlatego idąc tym tokiem kiedy wybieram mocne kolory odziewam się od stóp do głów, żeby mimo wszytko miło się na mnie patrzyło innym.
Jaki to jest kolor mango mojito???
taki jak kolor drinku o tej samej nazwie, google nie gryzie
Pisałam już kilka razy, że dla mnie prostota, klasyka, surowość w stylu, stanowi siłę. To coś, co nigdy się nie nudzi. Taka właśnie nuda jest potęgą. Takie fasony i kolory nawet po kilku latach nie straszą. Te „modne”, gdy minie sezon, wyglądają groteskowo. Widać to w filmach i na zdjęciach. Uwielbiam styl dyskretny i nikt mnie nie przekona, że aby dobrze wyglądać, muszę coś koniecznie urozmaicać. Mogę moją nudę ożywiać szkocką kratą, pepitą czy jakimiś kwiatami na letnich sukienkach, ponieważ te wzory, również nigdy nie wychodzą z mody.
A tak, często nawet w komentarzach do bardzo stonowanych strojów przewija się opinia: powinien tu być jakiś akcent :)
ja mam z tym stylem taki problem, że ostatnio widzę dość dużo emanacji takiego „spokojnego” beżu na instagramie i mam lekki przesyt. sama dałabym sobie 55%, może 60% w skali „ekspresja” (lubię pewne wzory, lubię niektóre kolory) i moje odczucia w sumie trochę pokrywają się z tekstem – tzn. w punkcie zauważającym, że minimalizm i styl umiarkowany są modne, ludzie tego pragną i dobrze się klika w przyjemne dla oka, beżowe profile. łatwo przy tym zapomnieć, że styl musi pasować do osoby i że warunkiem jest harmonia między osobą a ubraniami. to też nie jest styl absolutnie dla każdego, to jest raczej styl, który niektórym osobom pomógłby uniknąć wpadek (tyle, że czasami na wpadkach i nietrafionych połączeniach uczymy się czegoś o sobie i własnym stylu). u mnie w bardzo prostych, beżowych nie byłoby harmonii. ;)
jeśli chodzi o kulturę, trochę pomyślałam o Romie – nie ze względu na samo bliźniacze podobieństwo estetyki, raczej dlatego, że to film, który za pomocą pozornie nudnych kadrów niesie ogromną wyrazistość.
Hmm, jeśli piszesz o tej estetyce instagramowej o której myślę, że piszesz to nie widzę jej jako dyskretnej. W pewnym sensie paleta kolorów jest neutralna i to może mylić, ale to raczej klimaty typu retro, vintage, Paryż, dość obfite w ozdoby i mocno kobiece :) Mam nadzieję, że ten fragment o beżu nie został przez nikogo zrozumiany dyskretny=beżowy. Każdy może wypracować swoją dyskrecję, tak uważam!
Przestałam narzekać na „polską szarą ulicę” od kiedy mieszkam w Sztokholmie. Tu dopiero jest czarno-szaro! Generalnie królują neutrale, jest bardzo mało wzorów i mało krzykliwych kolorów. Ale ludzie wyglądają przy tym często bardzo stylowo, dość elegancko, ale z miejskim luzem (sportowe buty!). Punkt ciężkości jest raczej położony na konstrukcji ubrania niż kolorze. COS nie wziął się z niczego;).
Racja. Jak ja słyszę o szarej polskiej ulicy to od razu myślę o czymś pozytywnym, choć Ci którzy wymawiają te słowa mają na myśli monotonię :) Nie zauważyłam tej szarości o dziwo :)
Mnie też zbyt wiele kolorów męczy. Z drugiej strony, jak ognia unikam szarości, bo uważam, że to okrutnie nudny kolor i mało kto wygląda w nim korzystnie. Za to dla mnie niezwykle interesująca jest biel/ kość słoniowa i zawsze zwraca moją uwagę. Sama wybieram biel, czerń, paski, granat i zgaszony róż i ostatnio odkryłam, że fajnie ożywiają mój styl ubrania wierzchnie w kolorze bordowym lub czerwonym. Czyli spokojna całość i jeden mocniejszy akcent
Świetna formuła na kolory. Bordo i czerwień wyglądają fantastycznie w połączeniu z ciepłą bielą <3
Myślę, że styl dyskretny wymaga nienagannych ubrań – czystych i schludnych – z tkanin dobrej jakości. Odkąd w styczniu wywalczyłam na aukcji granatowy, kaszmirowy sweter wiem, że chociaż jest mega prosty, jest równocześnie bardzo stylowy i doskonale podkręca stylizacje z jeansami. Osobiście wolę gładkie materiały i pasujące do siebie kolory. Bardzo dużo czasu zajmuje mi wprowadzenie nowego koloru do szafy, jestem pod tym względem dość konserwatywna. Poza tym lubię nosić czerń i zestawiać ją z szarym lub białym. Wiem, że istnieje mnóstwo innych (pewnie ciekawszych) połączeń kolorystycznych, ale one do mnie nie przemawiają. (Jedyny wyjątek robię dla szali w odcieniu makowej czerwieni i morskim, które doskonale ożywiają moją twarz, gdy mam na sobie czarny płaszczyk i jasnoszary beret.
Styl dyskretny do mnie przemawia, ponieważ uważam, że:
1. Jest bardzo elegancki
2. Można łatwo zmienić ubrania formalne na casual – wystarczy np. zmienić buty lub założyć kurtkę jeansową zamiast żakietu
3. Analogicznie: łatwo podkręcić codzienne stylizacje do formy akceptowanej w biurze – założyć pod kaszmirowy sweter bluzkę z kołnierzykiem, czy botki na obcasie do prostych, czarnych spodni.
4. Najłatwiej uzupełniać garderobę i dodawać nowe ubrania do szafy – mając dobrze zdefiniowaną, wygodną bazę możemy spokojnie szukać podobnych rzeczy
5. Najłatwiej szaleć i dokupywać po 1-2 rzeczach „hitach sezonu”. Moim zdaniem do dyskretnej bazy łatwo dodać wzorzysty dodatek w postaci szala/bluzki, czy żakietu i jest bardzo, bardzo wysokie prawdopodobieństwo,że w ten sposób odświeżymy swoją garderobę, a wciąż będziemy się świetnie prezentowały.
Mnie styl dyskretny kojarzy się ze spokojem i dojrzałością. Poza tym uważam, że decydują się na niego, najłatwiej zaprojektować minimalistyczną szafę, o jakiej marzę :)
Świetnie wyartykułowane myśli :) Zgadzam się, bardzo praktyczne podejście, co jest w tym właśnie wypadku pożądane!
Na ulicach panuje ekspresja, kolor i sezonowe trendy. Jest tez spora grupa “bezpiecznych wyborów”, u których ze stylem nie ma to nic wspólnego. Świadomy spokój stylu widzę może u maks 10% ludzi na ulicy. U mnie na odwrót, prawie sam spokój.
bardzo przypadł mi do gustu ten cykl o dyskrecji, bo sama miałam lekki problem z definicją swojego stylu. Teoretycznie najbliżej mi do minimalizmu, ale nigdy nie poczułam że się z tym identyfikuje. „Dyskrecja” jako słowo bardzo dobrze oddaje cel, który zawsze chce osiagnąć ubiorem: ma być widać mnie, nie moje ubranie!
Inspiracją są dla mnie muzea i galerie sztuki współczesnej. To zazwyczaj pełne światła przestrzenie, proste, bez ozdób, ale zawsze ciekawe w formie i użyteczne. Wszystko jest spójne i harmonijne, więc nawet proste rzeźby w takim otoczeniu są ciekawe, a te bardziej szalone artefakty nie przytłaczają. Plus zazwyczaj jest tam bardzo cicho. Naprawdę wtedy zwalniam i delektuję się własnymi spostrzeżeniami. Z tej okazji moge polecić wizyte we Wrocławiu w Pawilonie Czterech Kopuł, gdzie wystawione są dzieła polskich artystów współczesnych – to miejsce oddaje w 100% powyższy opis :)
Brawo! Dziękuję, inspiracja zdaje się być super trafiona. Też bym tam upatrywała podobieństw :)
Na przekór wpisowi moja ekstrawagancja rośnie w siłę; kończę szkołę, idę na studia; nie będzie już żadnych tam! Kocham się teraz w takich butach https://images.app.goo.gl/x35NeJCrWeqV8UrKA do tego czarna sukienka z trenem, wielkie królewskie rubinowe kolczyki, włosy upięte w supereleganckiego wysokiego koka, krwiste usta. Studium kontrastu. Będą peleryny do ziemi i długie rękawice oplecione złotymi bransoletami, szmaragdowe futra i złote węże na przedramionach. O la la, to będzie epoka.
Jest to zdecydowanie antydyskretne :)
Mary! Oh Mary! Dzięki Bogu! Jest jeszcze nadzieja, że nie będziemy wyglądać jak chińska parada ku czci Mao ;) Tak trzymaj i nie odpuszczaj!
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony się zgadzam. Odstrecza mnie udziwniony (i tak, nowobogacki) styl ścianek. Z drugiej strony nie przepadam za nijakoscia, a tak odbieram spora część przykładów z poprzednich postów o stylu dyskretnym. Sama cenię sobie wyrazistośc uzyskaną dzięki minimum środków i monochromatycznosci. W moim wypadku króluje czerń podkreślona czymś ciekawym (interesującym fasonem lub dodatkiem), bliską mi filmową inspiracją w szarosciach jest strój Laury Dern jako Admirał Holdo z ostatnich Gwiezdnych Wojen. Jestem zwolenniczką pewnej nonszalancji, nie lubię dopracowania w 100 procentach. Uważam, że na imprezie, wśród kolorowych ptaków, największe wrażenie robi kobieta w zwykłej małej czarnej, swobodnych włosach i wygodnych butach zamiast opresyjnych szczudel.
Ale mi się podoba użycie tutaj słowa „opresyjne”. Odniosłabym to do całego stylu, który w pewnym sensie uwalnia od tego co modne teraz.
Odnosząc się do szarości (ale też granatów -idealne dla stonowanego lata <3 ) najnowszych Gwiezdnych Wojnach – General Leia Organa i jej suknie. Wyglądają na ciężkie, lekko urozmaicone ale brak tu przesady. A wygląda w nich cudownie i majestatycznie! A dekolt w tej sukience uwielbiam i mam nadzieję ze będę mieć sukienkę z takim dekoltem w najbliższym czasie :)
https://www.google.com/search?q=leia+force+awakens+dress&tbm=isch&ved=2ahUKEwjR3eeoj8PhAhUXvCoKHXCFAmcQ2-cCegQIABAC&oq=leia+force+awakens+dress&gs_l=mobile-gws-wiz-img.3…19807.21048..21244…0.0..0.156.744.2j4……0….1………0i30j0i5i30j30i10.nLW45gAZd80&ei=eZ6sXJE9l_iqAfCKirgG&bih=524&biw=360&client=ms-android-huawei&prmd=isvn#imgrc=EMNQK-4FCGCnjM
Dla mnie wspomniany przez Ciebie spokój (jaki Tobie daje styl dyskretny) ja odbieram jako taką nastrojowość, którą pozwala uzyskać vintage. Ten klimat, design, ciepłe beże i brązy, stare złoto… zdjęcia Cammy to jest to, co mnie najbardziej pociąga ostatnimi czasy… ten spokój i jednocześnie zmysłowość bijąca z jej zdjęć i filmików z Paryża. Zatrzymanie się w minionych dekadach :) Ja stawiam na proste choć kobiece fasony (uwielbiam bufiaste rękawy zakończony mankietem <3) a co do kolorystyki, wydaje mi się, że dużo ma tutaj za znaczenie głębia i wyrazistość odcienia.
Świetnie, gratuluję świetnej inspiracji, takiej naprawdę z klasą :)
Moje subiektywne obserwacje i przemyślenia:
„Styl dyskretny” robi na mnie największe wrażenie na osobach o wyrazistej urodzie (jak Twoja twarz Mario), pięknych włosach, doskonałej figurze i gracji w sposobie poruszania się. Czasem to jest po prostu naturalne, a często wynika z treningu baletowego, gimnastycznego itd. Efekt 'wow’ gwarantowany.
Ale dla mnie styl dyskrety absolutnie nie ogranicza się do neutralnych kolorów. Oraz widzę go jako odpowiedni/dopasowany rozmiar. Oversize to już według mnie inny styl.
Moja uroda nie jest wyrazista ani figura doskonała, a jednak od zawsze taki prosty styl jest mi najbliższy. Opróćz 4 rzeczy z drugiego wpisu o „dyskretnym” wszystkie zaprezentowane wiszą/leżą w mojej szafie. Pewnie dlatego że jestem „Natural/relaxed/Soft Fall”. Więc ubieram proste fasony moje kolory (granat, zieleń, śliwka, zgaszony róż, jeans, brąz, beż, biel, szarość i czerń). Tylko matowe torebki i buty bez żadnych udziwnień i świecidełek. Jedna ozdoba jeśli bardziej wyrazista albo bardzo dyskretna biżu do pracy. Uwielbiam monochromatyzm np bluzkę i kardigan w różnych odcieniach tego samego koloru i neutralne spodnie. Ale za to szaleję z szalami i apaszkami :) w weekend robiłam porządki i doliczyłam się 22 sztuk, nie licząc tradycyjnych, zimowych szalików.
Jestem 'kolorożercą’. To dla mnie to dosłownie przyjemność zmysłowa patrzeć na kolory. Dlatego cieszy mnie bardzo że inni ludzie mają odmienne typy urody, wyczucie stylu i odwagę do łączenia kolorów i wzorów w szalony sposób.
Pozdrawiam wszystkich 'dyskretnych’ i 'niedyskretnych’ – tak pięknie się różnimy :)
<3 <3 <3 Z pewnością gdyby dyskrecja była powszechna, nie robiłaby takiego efektu jak tu opisany :) 22 apaszki - wyzwanie, żeby teraz na nową każdą pokochać i pokazać. Super!
ja je noszę non stop :) myślę 'zestawami’ i one są nieodłącznym elementem zestawu. Rzadko się zdarza że nie mam czegoś zamotanego wogół szyi (względy praktyczne i estetyczne)
A inspiracją jest dla mnie przyroda.
Droga Mario,
Od dłuższego czasu czytam twojego bloga i przyznam się szczerze, że bardzo go lubię, choć raczej nie podzielam twojej estetyki. Podziwiam bardziej te rajskie ptaki, a np styl Victorii Beckham czy Sofii Coppoli zupełnie mnie nie porywa. Chociaż czasami mam ochotę odpocząć od mody i wskoczyc w szary top i dżinsy. Wciąż mam nadzieję, że nadejdzie taki moment, że moje ubrania domowe i robocze będą leżały na mnie jak ulał i podkreślały urodę, jednocześnie spełniając swoją funkcję. Nie wiem, czy to się mieści w twojej definicji dyskretnego stylu. Zresztą w ogóle wyobrażając sobie styl dyskretny sądzę, że warunkiem koniecznym, aby to wszystko wyglądało tak dobrze jest aby wszystkie elementy garderoby były dobrze dobrane do sylwetki, pod względem fasonu, koloru, deseniu, materiału itp. Ostatnio przeglądam często stroje Amal Clooney, bardzo lubię jej styl. Nie jest ona może do końca dyskretna, ale wydaje mi się że niektóre jej kreacje, po odjęciu mocnych kolorów, wpasowywałyby się w twoją definicję.
Jeśli chodzi o twój styl i twojego bloga, mam niestety nieodparte wrażenie, że twoje ubrania są nie do końca do Ciebie dopasowane. Nie zrozum mnie źle, każdy ma prawo nosic się tak jak chce, jednak patrząc na twoje stylowi nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś nie gra. Jestem jedną z tych osob, którym ciężko uwierzyć, że jesteś tym typem kolorystycznym, który podajesz. Dokładniej, to wydaje mi się że może nim jesteś, ale coś Cię bardziej wyjaśnia, tonuje… Zdecydowałam się napisać między innymi dlatego, że jeśli chcesz iść w kierunku dyskretnego stylu, przy złych fasonach i kolorach możesz w koncu dojść do wniosku, że to Ci nie pasuje, zwłaszcza czytając więcej podobnych komentarzy. Nie jestem absolutnie żadna ekspertka, ale gdybyś chciała, mogłabym podać Ci jakieś zrodla, które może byłyby inspiracją. Pozdrawiam Cię serdecznie
P.S. Za to estetyka tego bloga bardzo do mnie przemawia, dlatego tak często tu zaglądam.
Osz, ileż razy ja tak słyszałam o sobie… Ubierz się wreszcie bardziej kolorowo, kup coś z nowej kolekcji. W wersji soft tekst mamy Bridget Jones „ubierasz się jak jeniec wojenny.”
Tyle że ja tego nie czuję. Dopiero na studiach odżylam, Tam się w końcu poczulam u siebie. Nie przekonuje mnie poliestowa estetyka ulicy czy instagrama idąc dalej szara polska ulica jest dla mnie synonimem perfekcji lat 70, gdzie inspiracje czerpalo się od najlepszych Barbara Hoff, Jerzy Antkowiak. Barbara Hulanicki czy Pani Jadwiga z Mody Polskiej uczyli klasy, szyku elegancji i zamiłowania do doskonałego krawiectwa. Pamietam moja mame polujaca na materialy i werujaca przemycane z zachodu pisma o modzie czy Przekrój a potem biegnaca do krawcowej zeby uszyla cos co bylo dla niej.Dzis mamy polską poliestową ulicę, gdzie panna w kiecce z poliestu z popularnej sieciowki uwazana jest za trendy, crazy na instagramie i publikuje instastory o kolejnych 30 musiasz-to-miec-w-tym-sezonie poliestrach, a w komentach ma zachwyt nad jej stylem. Ehh
Co dla mnie lączy się z tym stylem
-brak hybryd, sztucznych rzęs,
-podklad ma być drugą skórą jesli juz musi byc
-pomadka nude, co nie znaczy korektorowe usta ale mój kolor ust podkręcony w ramach jednego tonu
-skórzane dodatki, torebka buty i pasek ze skóry, nie ze skóropodobnego tworzywa z logiem CK czy Guess, ale ze skóry
-doskonale dobrana bielizna
-paznolcie mleczne, rozbielone, można czern granat i czerwien -słowem klasyki a wiec pastelowe niebieskosci i zielenie oddawajmy zaprzyjaznionym nastolatkom, niedopuszczalne są jakiekolwiek wzorki na paznokciach i dlugie paznokcie
-fryzura naturalne włosy, nic tak nie wypacza tego stylu jak doczepy, treski i kolory na włosach odbiegajace od natury, można spiac w ciasny kok
-harmonia w makijazu, a wiec zadnych grafik, artystycznych malowidel, ostrożnie z bronzerem, obowiązkowy róż
-zadbana skóra, na tyle by miała delikatny połysk satyny-również skora ciala, opalenizna zdecydowanie nie
-piekne dodatki, apaszki chusteczki broszki ale już nie breloki przy torebkach
-dobre relacje ze swietna krawcowa, taka ktora umie dopasowac kupiona spodnice czy spodnie, skroic sukienke i zrozumie ze mniej znaczy wiecej a jeszcze doda namiar na swietna hurtownie krawiecka.
Cieszy mnie że zaczęto w koncu zwracac uwagę na siłę prostoty, szlachetnść materialu czy konstrukcję z prawdziwego zdarzenia. I w sumie zastanawiam się czy gdyby nie perfekcyjne bohaterki seriali jak Olivia Pope ze Scandalu czy Claire z House of Cards to czy dalej zachwyt dla kiepskich materiałów i złego wykonania narastałby.
Zawsze myslalam ze ten styl jest latwy materiał(szycie i konstrukcja)+prostota+szlachetnosc, az zobaczylam zone owczesnego kandydata na prezydenta probujaca nasladowac Claire…No comments
Moje inspiracje-zdecydowanie Liilly van der Woodsen, jak sie odrzuci te wszystkie old hollywodzkie jej suknie wieczorowe to zostanie sama prostota, I i II sezon House of Cards, gdzie Claire udawadnia, że odpowiednia żonglerka ubraniami, a nie zakupy na sezon daja efekt wooow i obrazy Vermeere’a gdzie wszystko jest tak spojne i harmonijne, że dodatkowa kropka zburzylaby wszystko. Coraz bardziej moda skandynawska najpierw zauroczylam sie blogerkami teraz zaczynam kupowac tamtejsze ciuchy Acne filippa k. COS
Carrie jak przeczytałam Twoje punkty to mnie zamurowało, zgadzam się w 100% – notatka z moich myśli. Hi hi.
Hanyska,
podrzucam mojego pinteresta. Z wyjątkiem lotow modowych jak u Joanny Horodyńskiej i mego osobistego zamilowania do odlotowych butów i iżu, to się w tych pinach odnajdziesz :)
https://pl.pinterest.com/carriebig0752/
Marta – ja akurat myślę, że Maria jest typem, który podaje, choć podzielam pogląd, że momentami zanadto się przygasza. Najbardziej lubię Marię w ciemnych, ale bardziej kontrastowych zestawieniach, np. bordo i ciemny fiolet (bordowy kardigan bardzo mi się podoba) i z ciemniejszym makijażem. Gdybym była Ciemną Zimą, pewnie malowałabym codziennie usta na bordowy czy jeżynowy, a gdybym miała naturalnie ciemne wargi – tym bardziej.
Choć może to, że Maria się tonuje, jest wynikiem zapatrzenia się na inne typy – np. Stonowane Lato. Ja mam tendencję do zapatrzenia się na typy ciemne, bo po prostu odzwierciedlają moją estetykę jeśli chodzi o kolory i klimat, jaki tworzą.
Ja ten styl „widzę” w muzyce post-punkowej, w przedwojennym modernizmie – budynkach-transatlantykach i Bauhausie, w biało-niebieskich promach kursujących do Skandynawii i w samej Skandynawii też – lasach iglastych, skałach i fiordach.
Mundurki w filmach sci-fi mają wiele uroku, ale jak dla mnie są już zbyt futurystyczne dla dyskretnego stylu. Zawsze wyglądają na zrobione ze sztucznych materiałów, a dla mnie najdyskretniejsze są te wszystkie kaszmiry, bawełny z jedwabiem i wszystko inne co szlachetne i otulające. Nie chodzi mi jednak o ubrania zupełnie pozbawione kształtu. Moim zdaniem kluczem do dyskretnego stylu jest geometria i bardzo cenię sobie porządną konstrukcję, która w jakiś nienachalny sposób jest widoczna, nawet jeśli materiał układa się miękko.
Bardzo lubie styl dyskretny-paradoksalnie czuje sie bardzo zmyslowo w prostych strojach, za to ze szlachetnych materialow jak len, jedwab czy kaszmir. Kolorystyka odbiega troche od opisywanych: u mnie jest albo czern albo ciemna zielen lub krwista czerwien. W bezach wygladam tragicznie, niczym hrabianka umierajaca na galopujace suchoty. Zgadzam sie, ze najlepszymi dodatkami do takiego stylu sa zadbana skora i wlosy. I nie mam na mysli makijazu czy wymyslnych fryzur ale pielegnacje i zdrowie. Choc ostatnio chetnie zwijam wlosy w tzw. banana. No i kupilam zlote sandalki. Bo czmuz mam byc konsekwetnie konsekwetna?
Dyskretny styl nie kojarzy mi się z nudą, z nijakością, z introwertyzmem. Nie uważam też, że zarezerwowany jest dla kobiet o wyrazistej urodzie. Sądzę, że do dyskretnego stylu trzeba dojrzeć. Dla mnie ten styl to pogodzenie się ze sobą, gdy widzę kobietę tak ubraną od razu myślę: „ta kobieta wie jaka jest i nie musi nikomu niczego udowadniać”. Nie mogę powiedzieć, ze ubieram się w ten sposób. Nie potrafię zdefiniować swojego stylu. Od zawsze wybieram proste formy i stonowane kolory jako baze, z wiekiem zaczęłam ograniczać biżuterię, stawiam na jakość nie na ilość. Myślę, że duży wpływ na postrzeganie przeze mnie kobiecości i stylu miało urodzenie córki. Zdałam sobie sprawę, że ta mała kobietka będzie mnie naśladować, zaczęłam myśleć o sobie jak o wzorze i zastanawiać się czego chciałabym ją nauczyć poprzez moje podejście do stylu. Otórz chciałabym żeby widziała swoją mamę jako kobietę akceptującą siebie, ubraną, a nie przebraną. Taką, która wie, że jakość zawsze się obroni i mniej znaczy więcej. Do tego też dążę i tym też dla mnie jest dyskretny styl.
Co do „polskiej szarej ulicy”, nie ma czegoś takiego. Zawsze się wyróżniam prostotą swojego stroju czy to w życiu codziennym czy na imprezie. Na ulicach króluje pstrokacizna i natłok kolorów.
Ten wpis podoba mi się najbardziej z całej serii. Myślę, że znaczna część czytelników tego bloga będzie miała podobne podejście do kwestii ekspresji i umiaru bo taki też jest jego charakter. U mnie, jak pewnie też u wielu kobiet, był okres kiedy ubierałam się bardzo kolorowo, kobieco i romantycznie. Moje stopy nie znały buta bez obcasa, moje nogi zapomniały o spodniach a wzory i kwiaty były moją drugą skórą. To było fajne, ludzie się za mną oglądali (szczególnie mężczyźni) a ja czułam się wyjątkowa. Te eksperymenty zbudowały moją pewność siebie i sprawiły, że stałam się bardziej świadoma swojej kobiecości. Po jakimś czasie zaczęło mnie to męczyć a udowadnianie sobie własnej wartości i kobiecości przestało być potrzebne. Na stopach pojawiły się odciski, nogi marzły a kwiaty i wzory przestały pasować do czegokolwiek, więc postanowiłam zmienić styl. Mam teraz w szafie mnóstwo porządnych, podstawowych i do-wszystkiego-pasujących ubrań. Jestem stonowaną jesienią, więc kolory bazowe są dla mnie łaskawe. Obcasy zamieniłam na mokasyny a te najładniejsze eleganckie sukienki, które nosiłam kiedyś na co dzień, zostawiłam w szafie na wypadek jakiejś godniejszej okazji. Mimo prostego stylu jaki teraz wyznaję nie zapomniałam o wielkiej sympatii do kobiecości i romantyczności, tylko uskuteczniam ją teraz zupełnie inaczej, mianowicie w postaci klasycznych perfum, koronkowej bielizny (fajnie jest ubrać piękny komplet pod czarny golf i porządne dżinsy) i piżam…Kocham piękne koszulowe piżamy – kolorowe, w kwiaty, kratkę, gwiazdki, czego dusza zapragnie! Dzięki temu czuję idealną harmonię w moim stylu pomiędzy tym, co intrygujące i ekstrawaganckie a proste i nieskomplikowane.
O, jaki fajny sposób na podkreślanie kobiecości – perfumy, piękna bielizna czy piżamy. Ja lubię też ładne szlafroki i obuwie do chodzenia po domu. Kobiecość nie musi wcale być taka dosłowna, dobitna, ja też to zrozumiałam i cieszę się z tego.
Cos w tym jest-ja chyba wczesniej czulam potrzebe ciaglego potwierdzania strojem, ze jestem kobieta(kwiaty, kokardy). Uwielbiam koszule nocne i moj wieczorny rytual: joga, prysznic, dobry balsam do ciala, posciel pachnaca lawenda(naturalny sprej do poscieli) i serum do twarzy. A z inspiracji, bardzo urzekla mnie sesja zdjeciowa Chanel Coco Crush z Keira Knightly- my way my allure. Prosto i pieknie. Pozdrawiam.
Cecha, z jaką najbardziej łączę dyskretny styl, to pewność siebie. Nie uroda, nie figura, ale właśnie spokojne, wewnętrzne przekonanie, że nasza wartość nie jest zależna od krzykliwości i nie podniesiemy jej ani kolorem, ani rzucającą się w oczy biżuterią.
Poczyniłam też ostatnio interesującą obserwację. Byłam na imprezie, nazwijmy to branżowej, branży, w której praktycznie każdy próbuje się wyróżnić. Ludzie noszą ogromną ilość kolorów, mocny makijaż, koszulki z wyrazistymi, zaczepnymi hasłami. Panuje raczej zasada, że więcej znaczy więcej, a więc jeśli ktoś ma pięć wyrazistych elementów, to zakłada na siebie wszystkie na raz. Jako, że branżę lubię, ale od estetyki mi daleko, to pojawiłam się tam w klasycznym dla siebie stroju, czarnej, wiązanej w pasie sukience za kolano, białych tenisówkach, dyskretnej srebrnej biżuterii i praktycznie bez makijażu. Nie miałam na celu wywoływania żadnego efektu, po prostu ubrałam się jak zwykle. Zaskoczyła mnie natomiast ogromna ilość komplementów, jakie tego dnia usłyszałam od tych właśnie kolorowych ptaków. Że się wyróżniam, że wyglądam elegancko, że jak to robię, że prosta sukienką robię wrażenie.
Wnioski? Sama nie wiem. Czy kolorowe ptaki w duchu czują przesyt i wystarczy ich zainspirować, aby skręcili w inną stronę? Czy po prostu, wbrew swoim założeniom, wykazałam się największą wśród obecnych ekstrawagancją i dzięki temu zostałam doceniona?
Takie sytuacje bywają naprawdę zabawne ;-). Ja miałam negatyw opisanej. Przyszłam na imprezę architektów i jako jedyna nie byłam ubrana na czarno ;-)
Mnie też bawi to mówienie, że polska ulica niby taaaka szara jest. Wcale nie jest. Jest kolorowa, ludzie łączą ze sobą mnóstwo kolorów, noszą neony, pastele, wzory, przekombinowane fasony (zwłaszcza kobiety-te kokarki, bufki, wiązania, kołnierzyki z niby-perełkami, falbanki – styl współczesnej polskiej urzędniczki czy nauczycielki). Uosobieniem tego przekolorowania polskiej ulicy są dla mnie dwie marki : Mohito i Orsay. Na polskich ulicach najmniej jest właśnie przemyślanej dyskrecji i spokoju.
Błędem jest też według mnie utożsamianie dyskretnego stylu z introwertykami. Moim zdaniem ten styl nie ma nic wspólnego z intro- czy ekstrawertycznością. To zupełnie nie ten trop. Tak samo dyskretny styl nie powinien być utożsamiany z byciem szarą myszką, niepewną siebie. Tylko osoba pewna swojej wartości nie boi się świadomej, wysmakowanej prostoty. Wie, że niczego więcej nie potrzebuje, by czuć się dobrze.
A, dodam jeszcze, że do rzekomej nudy i szarości polskiej ulicy nijak ma się obecna szalona moda na kolorowe, długie i zdobione paznokcie oraz sztuczne rzęsy. Salony zdobienia paznokci i stylizacji rzęs wyrastają jak grzyby po deszczu. Do tego ostatnio bardzo popularny jest mocny makijaż na co dzień, konturowanie twarzy, mocne oko i ciemne, matowe pomadki. W dodatku medycyna estetyczna w formie nieco wypaczonej zeszła już pod strzechy (prosta kasjerka z dyskontu z przesadnie powiększonymi ustami i kilometrowymi rzęsami to nie jest wcale takie rzadkie zjawisko) No i gdzie tu ta polska szarość i nuda, no gdzie?
W sobotę 6.04 ulicami naszego miasta przechodziła tęcza, więc innych kolorów widzieć nie mogłaś, tylko te tęczowe właśnie.
Też uważam, że potrzebujemy wewnętrznego spokoju. Tyle, ze dla mnie ten spokój powinien być w umyśle, sercu, duszy człowieka, a niekoniecznie w sposobie ubierania się. Ja łącze bardzo klasyczne kroje ubrań z kolorami – czerwienia, niebieskim, butelkowa zielenia. Ale nie nosze niczego ekstrawaganckiego. Choć preferuje głębokie, nasycone kolory, czasem podobają m się również barwy stylu dyskretnego. Jesienia kupiłam białą sukienkę w szarobłękitna kratę i jest ok – dla mnie to spokojne barwy. A ostatnio założyłam zestaw typowo dyskretny: golf w kolorze taupe, czarna ołówkowa spódnica, brązowe rajstopy, jasnoszare buty, czarna torebka, naszyjnik z agatem w kolorach beżu i szarości, brązowa ramoneska. Czułam się bardzo dobrze, wydaje mi się jednak, za jest to kwestia odpowiedniego doboru zestawu. Jeśli się tego nie dopracuje, można wyglądać nudno, niedbale lub depresyjnie.
Wbrew pozorom nie jest wcale proste ubrań się tak dyskretnie, a mimo to stylowo i jednocześnie z polotem. To chyba musi współgrać z charakterem, typem urody i sposobem, w jaki czuje się dana osoba.
dokładnie…;-). Pytanie brzmi: jak uzyskać polot w stylu dyskretnym?:-)
A może by tak wpis pt. :Styl dyskretny dla typów urody? :) Propozycje dyskretnych, ale dopasowanych kolorami do typow urody stylizacji. Bo dyskrecja to nie tylko beż…
Droga Mario,
dziękuję Ci za ten oraz inne wpisy, szczególnie o „dyskretnym stylu”. Od miesięcy czytam ten blog, choć pisze po raz pierwszy. Bardzo odpowiada mi forma, estetyka Twojego bloga, jego czytelność i nie nachalność. Oczywiście treść jego nie ustępuję formie, inspiruje mnie to tego by poszukiwać nowej najbardziej zgodnej z moją osobowością formy wyrazu poprzez ubranie (by ubranie nie przeszkadzało a pomagało żyć piękniej, ciekawiej). W „stylu dyskretnym” również odnajduję spokój i harmonie, a naturalne, piękne dodatki (naturalne kamienie w biżuterii, jedwabne chusty, kolorowy nienachalny makijaż…) potrafią ubogacić prostą formę (jeśli mamy w danym momencie taką potrzebę). Dziękuję ci za pochwałę czy też wspomnienie o takiej estetyce w dobie kolorowych tipsów (choć kolor też uwielbiam), sztuczności, poliestru, zalewającego nas plastiku i powszechnego nadmiaru. Dziękuję również za uwagi czytelniczek, które bywają również bardzo inspirujące i pozbawione są uszczypliwych uwag. Wszystkich ciepło pozdrawiam bez względu na preferencje i upodobania estetyczne :) Jeśli zaś mowa o inspiracjach, to niezmiennie wsłuchuje się w polsko-francuski zespół Loa Frida https://www.facebook.com/LoaFrida/
Jego muzyka wpisuje mi się w inspirację filmową (o której pisałaś Mario), z którą (podobnie jak z oceną wizerunku Agnieszki Grochowskiej) bardzo się zgadzam.
Dziękuje Mario i życzę wielu wspaniałych inspiracji dla nowych wpisów…dobrze, że Jesteś :)
A ja to pierdzielę, lubię kwiatki i kolor koralowy :D
A tak serio, to zdziwił mnie wydźwięk części komentarzy, jakoby ten akurat styl był czymś lepszym, czymś ponad inne style, świadczył o jakiejś „lepszości” człowieka, który go nosi. Przy innych artykułach takich komentarzy nie było. Styl musi pasować do osoby, moim zdaniem nie można ich klasyfikować jako lepsze czy gorsze. A za tym poczuciem wyższości idzie aspiracja do stylu dyskretnego – czyli wypowiedzi, że „ja to się właśnie tak ubieram, tylko dodaję jeden mocny kolor/mocne usta/dużo biżuterii” itp. – a to już nie jest styl dyskretny, po co się upierać, że się go przedstawia. Chaotycznie piszę, ale uderzyło mnie jakieś takie nadęcie w części komentarzy.
A może to po prostu odpowiedź na powszechne niedocenienie i niezrozumienie stylu dyskretnego. Ciągłe komentarze: ubierz się w coś kolorowego! kup sobie nową bluzkę, patrz jaka fajna dla Ciebie! (100% poliester, made in Sri Lanka). Może to wynika ze zmęczenia presją na kolory, na ilość, na konsumpcję.
Można się ubierać kolorowo nie nosząc poliestrów ;)
Nie widzę tego, ale jeśli coś się lubi albo się czymś zachwyca to czasem rzeczywiście może to być odbierane jako „zbyt” entuzjastyczne. Ja czasami w mowie nie umiem tego podniecenia ukryć haha. Nieee, nikt się nie wywyższa, a ja celowo zawsze piszę o tym, że można fajnie obrać dyskrecję za punkt wyjścia i dokładać do tego niedyskretne elementy, stąd właśnie: ja się tak ubieram, tylko dodaję to i to :) Bo w zasadzie ja sama chcę tak właśnie zrobić ze swoim stylem. Teraz bardzo go upraszczam i dlatego piszę o tym stylu, a dodaję to co jest takie typowo moje :)))
Czyli, podsumowując, styl dyskretny jest świetnym tłem dla tego, co chcemy pokazać i podkreślić :)
Z tym nadęciem chodziło mi o wypowiedzi o wydźwięku „noszę beżowy sweterek, bo jestem taka pewna siebie” :) Różnie bywa, jedna osoba będzie ubierać się w nienachalnym stylu, bo ma w nosie, jak i czy inni ją dostrzegają, inna dlatego, że chce być niewidzialna. Tak samo zwariowany, kolorowy look może być przebraniem, za którym można schować prawdziwą siebie, ale może być też wyrazem pewności siebie i śmiałości – patrzcie na mnie!
PS> Christian Bale w Equilibrium, w tych zapiętych pod szyję mundurach, to mój mokry sen od zawsze :P
To ja jestem zaprzeczeniem okazywania entuzjazmu :) Nawet jak mówię o czymś, co ma dla mnie kolosalną wartość, wręcz zatyka mnie z wrażenia, albo stanowi dla mnie przeżycie duchowe, to zawsze wysławiam się o tym czymś tak, żeby nie stracić panowania nad emocjami.
Uwielbiam styl dyskretny, to słowo do niego bardzo pasuje. W mojej szafie jednak królują granatowe sukienki z jerseyu i do nich noszę dyskretne dodatki. Na rodzinnych imprezach moje kreacje określane są jako bardzo skromne, natomiast jak nosiłam wyjątkowo mi niepasujący beż w formie dyskretnej, to jedna osoba powiedziała z troską, że ubieram się jak sprzątaczka, inna, że zlewam się z chodnikiem… Trochę znów ciśnienie od życzliwych na podrasowanie stylu czymś kolorowym lub wyrazistym, a trochę nauczka, że analizy kolorystycznej nie należy zupełnie ignorować. Do czerni i granatu noszę ciepłą biel oraz trudną do nabycia morelę, która jest przyjemnie kremowa i neutralna. W tym roku miałam wypróbować koral, ale zobaczymy ;)
Aha, jeszcze ciekawa rzecz odnośnie stylu dyskretnego, poczucia harmonii i spokoju oraz dominacji samej osoby nad ekspresyjnym strojem: moja przyjaciółka pracuje w Anglii w przedszkolu Montessori, gdzie wychowawcy i pomocnicy muszą nosić się właśnie dyskretnie, także w stonowanych barwach. Argumentacja dyrekcji jest taka, że dzięki temu dzieci nie są niepotrzebnie rozpraszane i mogą się poświęcić swoim małym-wielkim zadaniom.
Myślę, że problemem pstrokacizny i kolorowej ulicy w Polsce nie jest nadmiar kolorów i wzorów, ale dość powszechna nieumiejętność korzystania z nich przez użytkowników. Też często przyglądam się, jak ubrani są mijani przeze mnie ludzie i generalnie w większości przypadków – niezależnie, czy delikwent/-ka mają na sobie kolory, czy raczej wyglądają ciemno i buro, widzę brak dbałości o styl w ogóle. Doskonale rozumiem, że dla wielu osób ubranie i „styl” nie jest priorytetem, inni nie mają po prostu gustu czy wyczucia, a jeszcze inni – i to jest chyba najbardziej widoczne – tak bardzo chcą podążać za aktualną pseudomodą, że po prostu gubią siebie, własną urodę, stają się klonami manekinów z sieciówkowych wystaw. Dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś wybiera styl wyrazisty, pełen kolorów, czy raczej stonowany, dyskretny – jeśli widzę, że jest w nim pewien rodzaj zamysłu, dbałości o ubranie, jego jakość (co nie zawsze jest tożsame z ceną), o to, żeby poszczególne elementy ze sobą „grały” – wtedy jest to dla mnie ciekawe, fascynujące, wtedy mogę pomyśleć, że ktoś ma styl.
Sama jestem osobą, której podobają się bardzo różne „style”, choć najbardziej podziwiam konsekwencję, której mnie samej jeszcze trochę brakuje :) Chociaż nadal gdzieś tam czuję, że styl, który określasz jako „dyskretny” nie jest dla każdego. Np. ja, ze względu na figurę i typ kolorystyczny, nie mogłabym się odnaleźć w takiej, dość radykalnej (dla mnie), estetyce. Ale tak sobie myślę, że mogłabym wypracować swój własny wariant dyskretnego stylu, z elementami i formami które mnie odpowiadają. Takim przykładem mogłaby być ta sukienka MM: https://i.pinimg.com/originals/fa/9d/5a/fa9d5a63bd3aa758cffc3a35c3dc2c8f.jpg
Albo czarna bluzka z półokrągłym dekoltem i rozkloszowana spódnica do pół łydki. Całość koniecznie z jakimś dyskretnym koronkowym albo srebrnym akcentem. Ale czy to jeszcze będzie wystarczająco „dyskretny” styl? ;)
Pozdrawiam!
Paulina
Lucysky, bardzo trafnie to ujęłaś!
Moim zdaniem (nie wiem, na ile dobrze rozumiem definicję stylu dyskretnego) jest to bardziej forma aniżeli styl, który jest osiągalny w obrębie (niemalże) każdego. Kiedy oglądałam udostępnione wybrane przez ciebie przykłady, jest dużo strojów i krojów nawiązujących w jakiś sposób do każdego stylu. Styl gilr next door w najprostszej formie jest dyskretny, styl Audrey Hepurn (czyli bądź co bądź vintage) w najprostszej formie (przykładem koszula, cygaretki i baletki) jest stylem dyskretnym. Zastanawiałam się, co rozumiesz przez niewyróżnianie się, dyskrecję, i spróbowałam porównać do swoich doświadczeń zwiazanych ze stylem. Zanim znalazłam swój (vintage w formie lat 50, safari, Grace Kelly, Audrey Hepburn, Sophia Loren jako najbardziej inspirujące ikony stylu) myślałam, ze ubieram się dyskretnie. Chciałam zakryć swoją figurę, nosiłam standardowe jeansy i bluzy, koszulki, i faktycznie nigdy się nie wyróżniałam. Ale to nie było to. Teraz odnalazłam bogate wzory (kwiatowe i orientalne), kolory (mocna pomarańcz, szmaragdowy), tkaniny (tafta, jedwab, koronka). Ale nadal w mojej szafie znajdują się rzeczy dyskretne. Jasne lniane spodnie z wysokim stanem (typu safati), najprostsza koszula, czarny golf, czarne cygaretki, zamszowe czarne sandałki – jestem w stanie stworzyć najprostsze stylizacje, które (jeśli dobrze zrozumiałam ;) ) są stylem dyskretnym. Ponadczasowe, najprostsze w formie, neutralne. A mimo to nieprzypominające w niczym tego, co nosiłam, zanim odkryłam, co naprawdę kocham. Kroje. materiały i kolory idealnie pasujące do mnie.
Jesteś jedną z osób, które zainspirowały mnie i pomogły odnaleźć styl. To nie było tylko założenie czegoś nowego – za tym poszło tyle zmian, że aż mi się w głowie nie mieści. Z gąsienicy stałam się motylem ;) I dla mnie nieważne, czy założę ubrania najbardziej zachowawcze z tych, jakie mam, czy założę wystrzałową kiecę a’la Marilyn Monroe – nadal czuję się tą osobą, którą zawsze chciałam być – pewną siebie, pozytywną, i bez wstydu! :)
Gwennie, ależ chciałabym zobaczyć jakieś Twoje stylizacje :) Możesz polecić sprawdzone adresy, gdzie można kupić np. dobrze leżące na klepsydrze spodnie z wysokim stanem? Albo sukienki, które są krojem dopasowane do figury klepsydry z dużym wcięciem? Z Twojej wiadomości (MM, Sophia Loren, spodnie z wysokim stanem) wywnioskowałam, że może dzielimy podobne uwarunkowania fizjonomii :)
Lucysky1984 , akurat spodnie to tylko szyte na miarę. Mam bardzo wąską talię (60 cm w obwodzie), ale długi tułów a krótsze nogi, więc nic fabrycznego nie dojdzie idealnie do talii, ani nie będzie dobrze dopasowane. Ale mam zaprzyjaźnioną krawcową i szyje mi ze zniżką ❤ a tkaniny kupuję polskie, więc staram się wspierać rodzimy przemysł :) ja generalnie bardzo pilnuję, skąd pochodzą moje ubrania, ponieważ staram się, żeby były dobre dla środowiska i mające etyczne pochodzenie ;) więc nie polecę żadnej z popularnych sieciowek. Nigdy nie kupuję w galerii, nawet bielizny, butów, kosmetyków. Stylówkami się czasami chwalę na grupie na facebooku Retro w Polsce :)
Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź :) Do sieciówek też już praktycznie nie zaglądam, bo unikam poliestru, nie odpowiada mi też filozofia fast fashion, najczęściej też szukam w ciuchlandach i właśnie wśród polskich marek – myślałam, że może wśród nich pojawił się jakiś magiczny sklep. Ale o krawcowej myślę coraz intensywniej, grunt to znaleźć taką, która zrealizuje to, co sobie założę :) Serdeczności!
PS. Mario – mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że rozpoczęłam taką dyskusję z odrobiną prywaty, ale Twój blog jest takim miejscem, gdzie można się poczuć jak między swoimi :)
Dyskretny styl nie każdemu pasuje i niektórzy będą naprawdę wyglądać jak szare myszki, bo nie są wyraziści. Nie mam tu na myśli urody, bo dla mnie wyrazistość jest np. w sposobie poruszania się, trzymania sylwetki – taka bijąca z osoby pewność siebie i jakieś światło. Dla mnie dyskretny sty, to dobre gatunkowo ubrania, klasyczny krój, świetne dodatki. Epatowanie metkami jest przeciwieństwem dyskretnego stylu (ewentualnie jedno widoczne logo ujdzie, ale każdy element stroju krzyczący metkami, to dla mnie za wiele i wbrew pozorom „bogactwa” wygląda tandetnie).
Ale, ale – mój styl jest przeciwieństwem dyskretności (jeśli chodzi o stonowaną kolorystykę), ale już jakość jest dla mnie bardzo ważna. Chociaż z drugiej strony trzymam się klasycznych krojów, więc może coś z dyskrecji jednak u siebie znajduję. :) Uściski!
Dla mnie osobiście wyrazistość to całokształt stylu, który jest spójny z naszą sylwetką, temperamentem i kolorystyką. Wcale nie uważam, że osoba energiczna w ruchach będzie bardziej wyrazista od osoby flegmatycznej tylko dlatego, że się różnią osobowością. Jeżeli wiesz, czego chcesz i jesteś w tym konsekwentna, to będziesz się wyróżniać z tłumu, niezależnie czy preferujesz stonowane beże i szarości, czy też żywe kolory. Ja do takiej wyrazistości dążę.
Renato, Twój styl, który znam z Twojego bloga jest uosobieniem elegancji dopasowanej do codziennej aktywności, pracy. Wszystko zgrane, a połączenia kolorystyczne dopracowane. To jest właśnie takie preppy, jak ja też uwielbiam, choć aż taką „kolorystką”nie jestem;) Jakość i dopasowany do sylwetki krój zawsze będą eleganckie, a czy ktoś dobrze się odnajduje w „niekolorowych kolorach” czy woli żywsze barwy to już kwestia dopracowania stylu.
Przeczytałam wszystkie trzy teksty o dyskretnym stylu i cały czas krążą mi po głowie takie skojarzenia: styl bezpieczny, styl dla kogoś, kto nie lubi ryzyka, styl dla kogoś, kto nie chce sobie zawracać głowy strojami, zestawieniami itp.
Kompletujesz sobie proste stylowe, stonowane i gustowne ubrania, pasujące na wiele okazji które można niemal dowolnie zestawiać i masz maksymalnie ułatwiony temat ubierania się, możesz zająć się czymś innym. Dajesz też wtedy taki komunikat – jestem osobą będącą ponad „fatałaszki i świecidełka” ;-) , moją głowę zaprzątają poważniejsze sprawy.
To wszystko ma na pewno wiele zalet, ale… No mi jednak byłiby smutno jakoś bez żywych kolorów, wyrazistych wzorów. Trudno – pozostaję przy „ryzyku”, że ktoś uzna mnie za „pstrokatą papugę”! :-)
A ja mam takie mieszane uczucia po wszystkich tych wpisach. Tzn. nadal nie ogarniam co dla ciebie jest dyskretne :D Moja definicja stylu dyskretnego, to ta francuska klasyka, którą tutaj jedna z dziewczyn linkowała. Sweterek przy ciele, bazowe spodnie, ubrania skrojone tak, by grać z sylwetką, ale jej nie dominować, stroje, w których nie mając bardzo wyrazistej urody się znika w tłumie i nawet kaszmir nie pomoże, nie oszukujmy się.
W tym kontekście ubranie Grochowskiej nijak dyskretne nie jest, bo nie sposób jej nie zauważyć z dekoltem do pasa. Tak samo estetyka futurystycznych uniformów to nie jest metoda na nienachalny wygląd.
Ubrania z COS, które linkowałaś – również dyskretne nijak nie są. to geometryczna prostota która już nie idzie za ciałem, ale jakby w brew niemu, to się wyróżnia na ulicy i na pewno nie wygląda dyskretnie. To są ubrania, które widać na ciele, które się od niego odcinają. Bardziej da po oczach prosta koszula w stylu minimal, niż zwyczajna, taliowana z wólczanki.
I taka w sumie jest moja konkluzja, że twój styl dyskretny nie jest dyskretny. Jest prosty, ale prostota nie jest synonimem dyskrecji. Tak samo jak nie jest jej synonimem geometryczny minimalizm.
Mogłabym się podpisać pod tą wypowiedzią. Trzeci wpis o „dyskretności” stylu, a ja mniej rozumiem. M. świetnie ujęła te sprzeczności, które mnie też rzucają się w oczy. W ogóle zdziwił mnie ten wpis i większość komentarzy pod nim. Bardzo odbiega od poziomu, za który ten blog lubiłam, czyli wskazówki jak dopasować i stworzyć „swój styl” specjalny dla siebie, z odpowiednimi neutralami, kolorami dopasowanymi pod urodę czy tryb życia. Bliżej mi było do bloga z czasów „wyostrzanie stylu”.
We Francji to co teraz promujesz Mario, nazywa się BCBG – bon chic, bon genre, czyli taka niewyróżniająca się elegancja dla snobów (świetnie to ilustrują linki Klary). Tak jak już pisałam pod poprzednim wpisem, to nie jest styl COS, raczej UNIQULO, zwłaszcza linii Inès de Fressange. COS to jest właśnie trochę taki futurystyczny i dekonstruktywistyczny styl czyli z innej bajki. Wspólny mianownik to faktycznie stroje pozbawione „romantyzmu”, falbanek i kwiatków. I raczej neutralne, stonowane kolory. W moich ubraniach z COSu na pewno nie jestem „dyskretna”, zresztą mój mąż, który jest wielbicielem właśnie takiego BCBG (choć ostatnio coraz bardziej się odważa na ekspresję, jupi!) ciągle pyta, czemu kupiłam sobie „dziwny” sweterek. W takim uniform jak na zalinkowanych zdjęciach też by się nie ubrał;)
Co do Polskiej ulicy – też nie czuję tego, o czym piszesz, ale może dlatego, że coraz rzadziej w Polsce bywam. Jeśli chodzi o francuską ulicę, to stonowanie i „dyskrecja” jest tu wszechobecna. Największy szok dla mnie to młodzież – inny kolor niż czarny nie istnieje. Wygląda to kuriozalnie, zwłaszcza na czarnoskórych osobach, zwłaszcza w momencie wyjścia ze szkoły. Podoba mi się za to styl dzieciaków, też są tu ubierane w miarę elegancko, dominuje granaty, bordo (choć mój buszujący w krzakach łobuz dostaje już głównie kurtki czerwone i żółte, zawsze wiem, gdzie jest;)
A na koniec anegdotka. Ostatnio wchodzę do dzielnicowego parku i widzę dwie starsze panie. Eleganckie bez ostentacji, dobre kroje i materiały, ładnie przystrzyżone i niefarbowane włosy (NIE na męsko jak u nas często). Przechodzę obok z przyjemnością, myśląc, ach, chyba trzeba być Francuzką, żeby tak się ładnie i z klasą zestarzeć. I nagle… słyszę, że obie panie rozmawiają sobie po polsku!
O, też mam poczucie pewnego zagubienia i braku rozeznania, o czym w ogóle toczy się dyskusja. Zarówno na blogu jak i w komentarzach widzę bardzo zróżnicowane koncepcje stylu dyskretnego. Powyżej faktycznie ktoś zalinkował przykłady stylu BCBG, a wręcz NAP (Neuilly-Auteuil-Passy), który ma charakter subkulturowy, służy identyfikacji z grupą społeczną (stare pieniądze, często arystokratyczne pochodzenie). Ja do tej grupy nie przynależę, snobką raczej nie jestem, poza tym nie stać mnie na takie ciuchy no i źle mi w beżu ;) Bardziej przemawia do mnie wersja „demokratyczna”, czyli np. sztokholmska ulica – rzeczy wygodne, praktyczne, nonszalanckie, czasem z nutką fantazji, ale bez krzykliwości.
Ach dopiero teraz weszlam w linka z Grochowską! Wygląda pięknie i nietuzinkowo, jak dla mnie jej stroj jest kwintesencją tego czego poszukuję w stylu: moze dyskretna ale ekstrawagancja. Grochowska poszła w pełną ekspresję, wybierając męski a la smoking, ale z ogromnym ostrym dekoltem. Jeśli to nie jest dość ostentacyjny strój (choc w znacznie lepszym imo guście niz „bezy”, pióra, treny, siateczki itp) to ja juz nic nie rozumiem
Wydaje mi się (ale może się mylę), że te sprzeczności wynikają z tego, że to, co Maria opisuje jako styl dyskretny to tak naprawdę pewna rodzina stylów. Chyba w wypadku każdego stylu można mówić o pewnych podtypach, często bardzo różnych. Nie jest tak, że każda osoba ubierająca dajmy na to romantycznie reprezentuje dokładnie to samo wydanie romantyzmu. I chyba tutaj jest podobnie – czymś innym będzie ta lekko snobistyczna, klasyczna, kobieca dyskrecja a la bogata Francuzka, a czymś innym dyskrecja stroju studentki artystycznego kierunku ubranej minimalistycznej aczkolwiek z awangardowym zacięciem (COS itd). Zarazem coś je jednak łączy i można te dwa wydania dyskrecji z powodzeniem mieszać. Być może rzeczywiście nazwa „dyskretny” nie jest trafiona, ale tak to niestety często bywa z nazwami.
Tak ale kiedy kazdy ma na mysli inny styl, to dyskusja robi się trochę trudna. Ja mam wrazenie, ze Maria nakresla kontinuum od „kobiecego stroju” pelnego kwiatkow i falban (pytanie tylko czy to na pewno jest ekspresja?) do bardziej męskiego, minimalistycznego i surowego (pytanie tylko czy to na pewno „spokoj, ktory pozwala wyrazić się osobowości?). Dwa, dla mnie styl snobki z Paryża a minimalistyczna nonszalancja to są dwa różne światy, niekompatybilne zupełnie. Trudno dyskutować jeśli kazdy pod haslen „dyskretny” rozumie inne pojęcie. Po trzecie – zgadzam sie z tymi komentarzami, ktore podkreślają, ze ubranie musi harmonizowac z twarzą, ciałem i osobowością, przede wszystkim. Inspiracja pseudo filozofią –
typu wyższość beżowej codzienności nad egzotyczną pstrokacizną jest moim zdaniem brnięciem w ślepy zaułek. Jestesny bardzo rozb i potrzebujemy innych rzeczy, podążanie za trendem (tu zwanym dyskrecją) moze byc strzalem w stopę. Dla mnie ta analiza jest po prostu wadliwa, a zachwalanie „codziennosci” kontra „kolorowe ptaki” jakies niespojne z wizją bloga, którą miałam.
Cóż, musiałam przemyśleć odpowiedź. Dyskrecja to nie moja bajka, ale z daleka podziwiam, ale wiem, że pod luźnym, szarym swetrem i zwykłych dżinsach szlag by mnie trafia :P. Najczęściej słyszanym komplementem to oryginalność i egzotyczność. Wydaje się być to trochę dziwne, tym bardziej, że jestem typowym polskim latem, ale nie mogłabym nosić się w szarościach i zgaszonych kolorach. Ilekroć ubieram szarą koszulkę, szybko do tego dobieram dodatki lub coś „na górę” w jakieś dzikie wzory. Nie ubieram się zbyt romantycznie czy stonowanie, przerabiałam to i nie, nie dałabym rady. Dla mnie priorytetem jest seksowny, nieco ekstrawagancki styl rockowy wymiksowany ze zwierzęcymi wzorami, błyskiem, trochę boho i militariów w mniej eleganckim wydaniu. Ale przy tym szaleństwie unikam poliestru, a stawiam na eleganckie materiały, wiskozę, wełnę, jedwab, bawełnę… Bo kto powiedział, że bycie „papugą” oznacza automatycznie noszenie plastiku?
A i wizja zawarta w science fiction… wolę zdecydowanie brudną estetykę postapokalipsy, dieselpunku, dziką indywidualność zawartą w takich filmach, jak Mad Max 2, czy chociażby grach i książkach naszych wschodnich sąsiadów, np. Stalker czy Metro.
Choć do mnie tego typu estetyka jaką lubisz totalnie nie trafia, to przyznam, ze inspiracja postapo jest bardzo intrygująca, tak w ogóle (bo ja bym się raczej tak nie ubierała. Jest w tym coś niepokojącego, wszystkie kolory są nieoczywiste i jest w tym mnóstwo ekspresji. Ale to totalnie niepraktyczny styl i raczej dla większości zjadaczy chleba niemożliwy do zasymilowania. No bo do pracy to ja sobie jakoś nie wyobrażam. Znacznie bardziej jednak mi przypada do gustu styl sc-fi jak z Ex-Machina (bo bliski naszym czasom) czy…kosmiczne skafandry i w ogóle loty w kosmos. Ripley z „Obcego”, Brand z „Interstellar” czy Eleanor Arroway z „Kontaktu” to były silne, mądre babki a ich codzienne stroje właśnie odbieram jako dyskretne, mające spełnić funkcję do jakiej zostały stworzone i ja to właśnie odbieram jako styl dyskretny a nie jak konkretną formę, kolorystykę czy styl. Funkcjonalność ubrania i wykorzystanie go na 100%. Tak ja przynajmniej odebrałam ideę „stylu dyskretnego” przedstawianego na tym blogu. Być może nazwanie go dyskretnym błędnie kojarzy się z minimalizmem a to przecież inna bajka.
A tak w ogóle to piąteczka za „Metro” – świetna książka ;).
Dzięki Mario, za kolejny wpis z cyklu Dyskretny styl, mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy, bo jak widać zainteresowanie jest :)
ja pod wpływem Twojego bloga i serialu House of Cards – zakochałam się w stylu Claire Underwood – i od dłużego czasu staram się doprowadzić swoją szafę do stylu dyskretnego zwanego przez moich znajomych: stylem grzecznym. Z moich doświadczeń wynika, że ubrania w kolorze bezowym, szarym, granatowym, ecru nie nudzą się i dają się ze sobą zestawić w każdej konfiguracji – oczywiście trzeba zadbać o jakość tkaniny, aby były to tkaniny szlachetne. To co wzorzyste, pstrokate i kolorowe szybko mi się opatrzyło i takie ciuchy po jednym sezonie lądowały na dnie szafy, aby na następnie zasilić kontener pck. Szpilki zastąpiłam eleganckimi i wygodnymi mokasynami, a spódnice i sukienki – proste lub ołówkowe – zawsze mają długość tuż za kolano, żadnych mini!
Bardzo dobry wpis Mario a tak apropos dyskretnego stylu chcialam dzisiaj zrobić zakupy w sklepie internetowym Simple a tu przykra niespodzianka -nie ma juz takiej możliwości i gdzie teraz kupować eleganckie i dobre jakościowo rzeczy? czy wiesz może coś więcej czy marka wróci i kiedy?
Sklep Simple od lutego mnie zwodził i nie raczył zwrócić mi pieniędzy za zwrot zamówienia, a teraz się zamknął! Szkoda słów…
to przykre co Cię spotkało ale nie zmienia to mojego zdania na temat jakości i stylu sprzedawanych przez markę ubrań i nie wiem któa marka można zastąpić Simple ?
Pociesz się Jolu, że Simple już od dawna ani nie jest jakościowe, ani eleganckie. Za takie kwoty sto razy bardziej wolałabym ubierać się u Moniki Kamińskiej choćby.
dzięki sprawdzę Monikę Kamińską
Ciekawa sprawa z tym stylem dyskretnym. I nieoczywista :) Na moje wyczucie, ani totalna czerń, ani tym bardziej czerń+biel nie mieszczą się w tym pojęciu. W stylu minimalistycznym, jak najbardziej, ale nie dyskretnym. Czerń jest kolorem bardzo wyrazistym, silnie działającym, rzucającym się w oczy, a kontrast z bielą jeszcze podnosi ten efekt. Jest więc poniekąd zaprzeczeniem dyskrecji :) Poza tym, w niektórych środowiskach to rodzaj swoistego mundurka. Nic nie mówi o osobie, która go nosi. Najwyżej tyle, że jest dostosowana do otoczenia.
Styl dyskretny to raczej byłoby rozgrywanie rozmaitych niuansów kolorystycznych, tych nieoczywistych szarości i beżów, które bardzo zyskują na urodzie, kiedy materiały są wysokiej jakości. No i granatu, który jest znacznie mniej narzucający się niż czerń.
Cały czas walczę z szafą. Widzę pierwsze efekty, bo koleżanki czy koledzy zaczynają komplementować moje ciuchy. Bardzo pomogła mi (i nadal inspiruje) moja koleżanka. Jest właśnie tak „dyskretnie” ubrana. Po prostu jeansy, koszula i balerinki. Ale jeśli ma jeansy i koszulę, to dobrej jakości i zawsze wyprasowane. Jeśli ma zegarek – to porządny. Jeśli biżuterię – to złotą. Innej nie chce. Zawsze starannie uczesana i zawsze ma perfekcyjny manikiur. Po prostu doskonała w tym swoim dyskretnym, pozbawionym ostentacji stylu.
Polecam Wam zajrzeć na blog albo kanał na YT Audrey Coyne. Moim zdaniem ma styl wpisujący sie w temat tej serii postów, a do tego jest prze urocza!
Przez wiele lat pośród całej masy ludzi, którzy za wszelką cenę chcą się wyróżnić, czułam się zagubiona, niczym szarobury wróbelek między kolorowym ptactwem… Nie chciałam jednak być jak oni, bo to nie było 'moje’, a ja nie lubię się przebierać za kogoś, kim nie jestem i prezentować czegoś, z czym się nie zgadzam. Cieszę się, droga Mario, że znalazłam coś 'mojego’ i tak cudnego w swej 'zwykłości’ w Twoich wpisach. Taki prosty styl jest bliski mojemu sercu i rozkoszuję się tym każdego dnia.
Bardzo lubie ten styl ale… na kims. Co jakis czas probuje dazyc do dyskrecji i minimalizmu ale i tak zawsze wychodzi na wierzch to co kocham najbardziej czyli odswiezone retro i vintage.
Pracuję na uniwersytecie, uczę języka, obracam się wśród ludzi młodych – same szarzyzny, dzinsy, jakieś przygaszone beże. Kiedy mamy lekcję o ubraniach, każdy mówi to samo. nie widzę kolorów, sukienek, spódnic, obcasów. Myślę, że cienka jest granica miedzy minimalizmem a szarzyzną. Dlatego ja wolę mocne barwy.
Mario, tak na koniuszku się dopiszę :)
1. Baleriny od Kazara noszę od lat i latami (pierwsze, które kupiłam nosiłam 7 lat), nosi też je moja Mama (80+). Są jak kapcie i warto je kupować po sezonie w outlecie, choć niewiele tracą na cenie, bo nigdy się nie starzeją i nie wychodzą z mody. Mam też paskudny zwyczaj noszenia ich na gołe stopy, co raczej im nie służy. Z czystym sumieniem polecam!
2. Dyskretna elegancja to taki bezpieczny trend, ponadczasowy, pasujący do każdej okazji – must have dojrzałej kobiety, ale jednak trochę nudny, ja muszę mieć chociaż jeden szalony element, np. klasyka plus marynarka w łaty a la żyrafa. Uwielbiam kolorowe buty, odleciane torebki. Nie bardzo chcę wyglądać jak nieskazitelna emerytka – jeszcze nie czas, mam nadzieję ;)
3. Upolowałam druga torebeczkę od Zosi Chylak – ja to mam szczęście, że cierpię na bezsenność hahaha!
Pozdrawiam cieplutko