Partnerem wpisu jest serwis z kuponami rabatowymi – kupon.pl. Wszystkie zniżki, promocje i kody rabatowe w sieci w jednym miejscu.
Ostatni rok był pod względem zakupowym dla mnie udany. Nie miałam większych wpadek i nie zdarzyło mi się kupić czegoś, z czego byłam niezadowolona. Starałam się omijać centra handlowe, a tych kilka wizyt, które w nich złożyłam kończyły się, jak zwykle zresztą, refleksją, żeby unikać męczących miejsc. Zakupy lubię, ale takie na luzie, nieczęste i nie wśród snujących się bez celu zombie.
Zgodnie z założeniem „wszystko mam”, staram się nie myśleć, że potrzebuję jakiegoś konkretnego przedmiotu, a bardziej czekać na to, że coś spodoba mi się na tyle, że będę to chciała mieć. Nie szukam więc zimowych butów, bo mówię sobie, że mam botki. Dzięki temu, mogę nawet latem natknąć się na ładny model skórzanych butów, który będzie dla mnie idealny. I taki rodzaj myślenia bardzo wszystkim polecam. Jeżeli podchodzimy do zakupów na luzie, jest większa szansa na to, że te zakupy będą udane.
Dzisiaj chciałam z Wami poruszyć temat tego, co w Waszym otoczeniu jest niedostatecznie ogarnięte. Nie ma chyba takich osób, które mają wszystko w pełni dopracowane, zgromadzone. Zawsze jest jakaś sfera do poprawki lub do zwrócenia na nią większej uwagi. To pytanie można zadać na dwa sposoby:
1) Jaka sfera Twojej szafy lub kosmetyczki wymaga jeszcze refleksji?
lub bardziej dobitnie:
2) Gdybyś miała jakieś wolne środki (powiedzmy 200zł) co przydałoby Ci się jeszcze podratować tymi pieniędzmi?
Oto sześć obszarów w których ja widzę u siebie jeszcze pole do popisu, a które chciałabym mieć bardziej dopracowane.
KAPCIE
Przyznaję, że w tej materii jestem daleko w tyle. Gdy już rozwalają mi się obecne kapcie, po prostu idę na bazar (nawet nie do obuwniczego) i kupuję najlepszą wersję kapci, jaka jest do wyboru. Zupełnie bezmyślnie, bez zwracania uwagi na jakość, funkcję, niczym robot – rozwaliły mi się kapcie, czas iść po nowe, mam na to pół godziny. A to taka fajna, ciekawa część garderoby, która może być nie tylko ładna, ale też przyjemna w dotyku, grzejąca. Czuję też, że gdybym kupiła naprawdę porządne kapcie, to bardziej bym o nie dbała i nie pozwalała sobie na jakieś nienaturalne wyginanie czy ładowanie do nich mokrej stopy
KLAPKI
Chodzi o buty, które zakłada się na dwór „na szybko”. Przed odkryciem Birkenstocków zdarzało mi się masakrować stopy przypadkowymi klapkami z supermarketu. A to też bardzo ważny element garderoby, który ma przecież wpływ na nasze zdrowie. Kolekcja kolorowych klapek mojej przyjaciółki, która jest podolożką, bardzo mnie zainspirowała do tego, żeby zadbać o odpowiednie klapki i teraz na lato na pewno wybiorę sobie jakieś lekkie Birki w ładnym kolorze (nic jeszcze nie mówię w jakim :)).
Tylko na kupon.pl -20% na tysiące modeli butów i torebek w Sarenza do 21.12 >>Sarenza kod rabatowy<<
KOSTIUMY KĄPIELOWE
Wiem jakie kostiumy lubię i pewnie dlatego miałam je dwa na przestrzeni wielu lat. Podobają mi się sportowe jednoczęściowe stroje kąpielowe lub dwuczęściowe w formie takiego jakby biustonosza sportowego i spodenek (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). I raczej nie dlatego, że w sklepach jest ograniczony wybór fasonów, miałam tylko te wa wspomniane stroje, ale dlatego, że zaniedbałam te sferę garderoby i nawet nie próbowałam znaleźć niczego fajnego. Tutaj wydaje mi się, że mogę znacznie rozszerzyć swoją strefę komfortu i poszukać dla siebie czegoś jednoczęściowego, co nie będzie miało typowo sportowego charakteru.
PIŻAMY
Przypadkowe koszulki i spodenki, koszule nocne o babcinym designie – taki miks już mnie powoli męczy. Podobają mi się jedwabne piżamy, eleganckie nocne koszule, które wyglądają jak hotelowe, kraciaste komplety, gładkie góry i doły, ale w tych samych kolorach. W zeszłym tygodniu kupiłam piękną nocną koszulę i chyba nawet odważę się w niej pokazać na insta, tak mi się podoba! I mam nadzieję, że będzie to początek spójnej kolekcji.
Tylko na kupon.pl -12% na cały asortyment w Zalando do 11.12 Dodatkowo możecie skorzystać z – 20% zniżki na swetry męskie w Zalando. Szczegóły znajdziecie klikając tutaj >>Zalando kod rabatowy<<
NISZOWE PERFUMY
Od kiedy skończyły się moje ulubione perfumy – Boss Intense i nie mogę być pewna, że to, co zostało na rynku to oryginał, jestem jak dzieciątko we mgle. Wszystkie perfumeryjne zapachy są na ogół ładne, ale nie mogą się równać temu jedynemu. Dlatego pomyślałam, że warto będzie poszukać czegoś mniej oczywistego. Za 200zł można już kupić mniejsze objętości i przekonać się czy w ogóle brnąć w taką stronę.
PĘDZLE
Mam sporo pędzli, ale są to pędzle przypadkowe, kupowane bez większego zastanowienia, często nie do końca spełniające swoją funkcję, ale z racji tego, że nie mam pomysłu na zamienniki, tkwiące w kosmetyczce. Tu bym się nawet nie zastanawiała i przy następnej okazji jakiejś wolnej gotówki (nie wcześniej jak po świętach) wprowadzę zmiany.
Tylko na kupon.pl -5% na wszystkie produkty nieprzecenione w Iperfumy do 14.12 >>Iperfumy kod rabatowy<<
Wasza kolej. Jakie części Waszych szaf i kosmetyczek wymagają dopracowania? Jak wydałybyście wolną gotówkę (ok. 200zł) na podreperowanie tych sfer?
Więcej aktualnych promocji, zniżek oraz kodów rabatowych znajdziecie na stronie kupon.pl.
U mnie ostatnio to zdecydowanie perfumy :) Siedzę i siedzę na fragrantice, rozkminiając nuty, grupy, parametry i twórców perfum. Już z grubsza ogarniam co lubię (hardkorowe owocowe szypry jak Mitsouko Guerlain, nutkę plastiku jak w Gucci Rush i Eden Cacharel, oraz nektarynkę z liczi jak w Yvresse YSL). Przetestowałam już mnóstwo próbek, ale jeszcze dużo przede mną. Super przygoda, polecam :)
Ja też siedzę na fragrantice, ale w przeciwieństwie do Ciebie chciałabym to mieć już za sobą haha. Po prostu znaleźć te swoje perfumy i tyle. A to chyba tak nie nastąpi i będę miała po prostu kilka flakonów. Za bardzo się zżyłam z tamtym Hugo Bossem i też dużo osób mnie kojarzyło z tym zapachem, więc myślę, że on naprawdę fajnie się z moją skórą komponował.
Moim głównym celem testowania zapachów i czytania o nich na fragrantice jest generalne obycie się w temacie i poznanie różnych perfum :) Poczułam po prostu w pewnym momencie, że bardzo zaniedbałam ten temat i fajnie by było się na tym znać. Gucci Rush to moja miłość od dawna i mimo poznawania nowych rzeczy to się nie zmienia. Teraz mam po prostu więcej miłości :D Co do niszowych produkcji, to chwilowo wstrzymuję się od ich eksploracji, bo czuję, że to jeszcze nie mój poziom. Ale kiedyś pewnie i tam zawędruję :)
W takim razie wybierasz inne perfumy w tak, żeby były podobne do Rush czy szukasz też innych punktów zaczepienia, które Ci się mogą spodobać?
Mam dużo strategii, mogę je pokrótce opisać :) Generalnie wyszłam z tego, że lubię te konkretne perfumy, ale nie trzymam się tego kurczowo.
1. Wyszukuję po grupie zapachowej, czyli w tym wypadku przejrzałam chyba wszystkie owocowe szypry w celu sprawdzenia czy w ogóle są dostępne (brak komentarzy i ocen to raczej brak dostępności…).
2. Wyszukuję po konkretnych nutach (w tym przypadku powiedzmy brzoskwinia z paczulą).
3. Korzystam z sugestii „osoby, którą lubią ten zapach lubią też…”
4. Wyszukuję po popularności zapachy z grup, które mnie potencjalnie interesują. To jest bardziej strategia na poznanie typowych zapachów z danej grupy. Tutaj znajduję potencjalnie nowe punkty zaczepienia.
5. Czytam komentarze, tam często są podpowiedzi, jakie perfumy mają podobny charakter, nawet jeżeli grupy i nuty się różnią.
6. Wrzucam w internet pytanie o najlepsze owocowe szypry albo konkretnie o rzeczy podobne do Rush.
7. Testy, testy. Czasami wącham po prostu z blottera, ale wtedy nie więcej niż 4 zapachy przy jednej wizycie. Staram się testować potencjalnie ciekawe zapachy przynajmniej na nadgarstku. Z co ciekawszych kupuję próbki i testuję całościowo i to co najmniej dwa razy zanim uznam, że lubię bądź nie lubię. Jeżeli żyć bez tego nie mogę i parametry mi odpowiadają, to kupuję pełną wersję :)
8. Wyciągam wnioski i wracam do punktu 1 już z nową inspiracją (np. szukam wszystkiego co jest podobne do Edenu).
To jest raczej zajęcie na wolne wieczory, nie na szybką decyzję w perfumerii :) Nie robię systematycznych notatek, bo jestem na to zbyt leniwa. Ale porządkuję sobie półeczki na fragrantice (chcę, do testów, lubię, nie lubię itd.).
Sorry za długi komentarz, ale chwilowo wciągnęłam się w temat i mogę długo o nim pisać :D
Inspirujące. W takim razie ja też znajdę jakieś próbki tych zapachów, które myślę, że mogą mi się spodobać, chociaż jak już pisałam, zdarzyło się, że w teorii miał mi się podobać, a potem smród :)
Wtopy muszą być ;) Ja lubię zapachy dość kontrowersyjne, więc nie zniechęca mnie duża ilość głosów na nie albo niepochlebne opisy. Ale jak zaaplikowałam na siebie Eau du Soir Sisley to musiałam dłuuugo myć nadgarstek. „Zapach palonych opon” to nie były żarty przeczulonych nosów :D Muszę mu dać szansę jeszcze raz, może pójdzie lepiej :)
Mi jest bardziej szkoda, jak zapach jest super i w teorii i na blotterze, a na mnie go po prostu nie ma albo trwa pół godziny :/
200 zł to kropla w morzu ;)
Odczuwam niedobór kosmetyków pielęgnacyjnych przeciwzmarszczkowych – powinnam zainteresować się tematem już dawno. Czytam więc blogi i powolutku opracowuję swój zestaw (m.in. EGF, hialuron, wit. C+E, wypełniacze). Z pewnością pójdzie na to więcej kasy niż 200 zł.
Pozostałe zachcianki, kolorówkowe, biżuteryjne i ciuchowe, spełniam na bieżąco. Co najwyżej marzę o tańszych wersjach butów i sukienek, które są poza moimi możliwościami finansowymi (np. Owens, Guidi).
Teraz będę sobie wybierać jakiś droższy krem pod oczy, bo te tanie to jakoś nie dają szczególnie rady. Ale im więcej czytam recenzji, tym większy mętlik w głowie, więc raczej intuicyjnie i metodą prób i błędów będę to robić…
Polecam krem pod oczy Resibo, a jestem starsza od Ciebie :) (tak mi się wydaje ;))))
Bardzo dziękuję za polecenie. Chodzi mi o delikatny chociaż wpływ na cienie pod oczami – czy zauważyłaś pod tym kątem poprawę u siebie?
Mario, ja za to polecam Fitomed Mój Krem nr 10, jeśli go jeszcze nie testowałaś. Jestem naprawdę zadziwiona, jak dobrze działa na moje cienie pod oczami! Szczególnie, kiedy patrzę na jego cenę i na fakt, że jeszcze nie skończyłam pierwszego opakowania.
Nie chodzi mi tyle o zmary, co o cienie. To jak z tym Fitomedem wtedy?
Na cienie gorąco polecam maść z arniki! mega tania, dostępna w każdej aptece, ma żelową konsystencję lepi się tylko przez minutę dwie a potem można się malować:)
Dzięki, kupiłam dziś w aptece i będę przez najbliższy tydzień się mazać :)
Piżama, kapcię, strój po domu. Ale 200 zł by nie wystarczyło:)
Haha, wiedziałam :) 200zł to dopiero początek zabawy. Ale taka prawda, zwłaszcza jak mówimy o ładnych piżamach.
Raczej ten strój po domu ;) Bo przydałyby sie od razu z dwa egzemplarze na zmianę :)
ja ostatnio odkryłam świetne bawełniane piżamy w Muji – inspirowane męskim krojem, ale szyte na dziewczyny. I kosztują 209 PLN. Czuję się w nich bardzo kobieco, choć to nie jedwab (ale w jedwabiu niezbyt dobrze mi się śpi). Bardzo polecam, bo mam dwie od prawie roku i wyglądają ciągle bardzo dobrze (a testuję ten segment garderoby od dawna)
Oj, 200 zł to dopiero początek. Moja szafa jest całkowicie niedopracowana, ale na razie jestem na etapie wyrzucania, wywaliłam już chyba tonę ubrań :) Nazbierało mi się też kilka sukienek i spódnic do zakupu, tyle, że mnie na nie nie stać, póki co. Nie mówiąc o dobrej jakości dużym kardiganie, zwykłych bawełnianych t-shirtach z długim i krótkim rękawem (problemem jest kolor, bo szukam błękitnych), pidżamach, kapciach, odpowiedniego koloru podkładzie (wszystkie są dla mnie zbyt żółte/pomarańczowe)… Tyle dobrego, że właśnie kupiłam czapkę, bo jej też nie miałam. Zobaczymy, czy mi się spodoba :) Niemniej dziękuję Ci Mario za polecenie jej :)
Proszę bardzo. To rzeczywiście 200zł jest początkiem wydatków. Zajrzyj na byinsomnia, tam jest przepiękny odcień chabrowego na koszulce z krótkimi rękawami i nie wiem czy sama sobie nie sprawię! Ładne sprane błękity są z kolei w bynamesakke :)
Milandra, jeśli chodzi o bawełniane koszulki to zajrzyj do Tesco, może być tak że będą mieć coś w błękitach, ja tam zwykle kupuję koszulki i dają radę:) W ogóle czasem można tam fajne rzeczy kupić, no i piżamy bawełniane mają niezłe.
Szpilki – w miarę wygodne, nie za wysokie i w jakimś klasycznym kolorze.
Tusz wydłużający – taki, który naprawdę wydłuża.
Krem BB – lub CC lub krem koloryzujący, bez efektu maski, lekki. Obecny niestety za bardzo zatyka pory, skóra nie może oddychać.
I ostatni, może nie jest to element garderoby lub kosmetyczki, ale w moim przypadku niezbędny – szczotka ( lub coś innego) do czyszczenia ubrań z pozostałości po moich ukochanych futrzakach.
Szkoda, że nie produkują już Twojego zapachu. Mam nadzieję, że znajdziesz jakiś odpowiedni zamiennik. I trochę współczuję szukania, bo znaleźć ładne perfumy to nie kłopot, ale znaleźć takie idealnie pasujące to już wyzwanie
Co do kremu BB, to bardzo polecam moje niedawne odkrycie, czyli Missha Perfect Cover (ja mam odcień 21). To „perfect cover” jest na wyrost, żadnej maski nie da się z niego uzyskać ;) Łatwy w użyciu, lekki, przyjemny, nie robi żadnej krzywdy, zwłaszcza jeżeli używa się też olejku do mycia twarzy. Używałam różnych azjatyckich kremów BB i ten mi najbardziej podszedł.
Dziękuję za polecenie! Można go kupić w stacjonarnym sklepie czy tylko w internetowym?
Szczerze mówiąc nie wiem, bo kupuję na eBay’u :( Akurat ten krem BB jest popularny, może gdzieś jest stacjonarnie. Albo może są jakieś odlewki na allegro w najgorszym razie.
Stacjonarny sklep Misshy jest chyba tylko w Poznaniu :( (ja niestety nie mam dostępu, z pewnych oryginałów w polsce to m.in. wlasnie sklep misshy w polsce, mintishop).
Można też dostać w Pigmencie na Długiej w Krakowie :)
Da się uzyskać może nie perfect ale zdecyowany cover :) tylko dokładając i wklepując gąbką. Ale faktycznie, maski ala revlon CS to on nie zrobi. Również polecam! Można fajnie stopniować nim krycie względem potrzeb :D
Jak tylko będę w Poznaniu to spróbuje. Wole na skórze sprawdzić odcień. Dziękuję za informacje ☺
Dzięki, bo się trochę czuję dziwnie, nie mając na sobie tego zapachu. Używam teraz pokrewnego deep red, ale wiem dobrze, że to jednak nie to samo. Poszukam sobie teraz jakichś dla odmiany lekkich perfum. Jak szaleć, to szaleć :)
Ja polecam wybranie się do niszowej perfumerii z dobrze wyszkoloną obsługą. Ja tak zrobiłam, od razu pojawiają się pytania o ulubione nuty i takie, których absolutnie nie chcesz, i pod to dobierane są zapachy. Moje pefrumy dobrane zostały bezbłędnie, a jest to nietypowy zapach i producent, który nie grzeje półki w każdej sephorze. Miejsca, które polecam (nie)stety oba w Warszawie, to mood scent bar lub laboratorium, gdzie sama komponujesz sobie perfumy na miejscu z czystych nut (sama nie korzystałam, ale kupiłam taką wizytę na gwiazdkę bliskiej osobie, ciekawa jestem, jak się to sprawdzi :))) Laboratorium to Mokotowska 61 (chyba też taka jest nazwa sklepu).
Daj znać jak coś znajdziesz ☺ Jestem ciekawa Twojego wyboru.
Hahaha rano myślałam o takiej piżamie – identyczna powstała w mojej głowie ;) piżama na początek i klapki „po domu”. Pózniej więcej wełny na kardigan i flausz na pelerynę. I jeszcze tylko nauczyć się obslugi maszyny do szycia. Dwieście złotych to początek, ale jak planuje się zakupy i powoli wypełnia te luki, to układanka robi się sama.
To nie są takie palące potrzeby, skoro tyle lat się żyło jakoś z pojedynczymi egzemplarzami czy dając sobie radę z rzeczami gorszej jakości, ale na pewno warto całościowo popatrzeć na swoją szafę i kosmetyczkę i te dziury powoli załatać.
Wpis tak bardzo dla mnie na czasie! Jestem właśnie w trakcie dopieszczania sfery szafy zwanej „loungewear”. Dokupiłam drugą fajną piżamę (jednocześnie drugą z Lunaby od Asi Glogazy :)), szykowne dresy zamiast wyciągniętych jeszcze gdzieś z czasów gimnazjum albo co gorsza fajnych szortów, w których latem wychodzę „do ludzi” a po domu szybko się zniszczą. Nabyłam też kapcie, które bardzo miło się nosi i do których już nie włażę mokrą stopą, bo mi ich żal ;) Mam w tym celu osobne klapki łazienkowe (z gatunku „na basen”).
Ach no i zapomniałam napisać, co chciałabym kupić ;) Musiałabym trochę dołożyć, bo chciałabym parownicę. Nie cierpię prasować tuż przed wyjściem z domu, a coraz więcej moich rzeczy niestety tego wymaga. Lubię za to pielęgnować posiadane rzeczy – pastować buty, natłuszczać torebkę, odkłaczać swetry (polecam grzebyk, golarka niestety lubi wygryźć dziurę). Mój ostatni zakup w temacie to spray do wełny i kaszmiru z The Loundress, liczę, że utrzyma swetry w dobrej kondycji między wizytami w pralni.
Też nie cierpię prasować. Taka parownica radzi sobie z każdym zagnieceniem? To też mi się wydaje produkt idealny dla mnie :)
Te większe chyba tak, te „podróżne” pewnie nie dają 100% idealnych efektów, ale zwykle rano i tak nie chce mi się rozstawiać deski i prasuję na łóżku, to efekt na pewno nie będzie gorszy :D Wczoraj szukałam parownic a dziś widzę, że jedna z firm właśnie rozkręca kampanię – czytają mi w myślach, czy jak? :o Zainteresowałam się po przedostatnim poście na Un-Fancy, a Caroline ma akurat inną niż ta własnie reklamowana. Ale może chociaż trochę więcej się o nich dowiem!
Gdzie się kupuje szykowne dresy? Bardzo szukam takich :)
Ja wybrałam jedne ze „spodni treningowych” na Zalando ;)
Jakiś rok temu znalazłam idealnie pasujące do mnie perfumy – La vie est belle od Lancome. Na razie mam miniaturę, ale może na urodziny w kwietniu sprawię sobie duży flakon :-) W tym roku dopracowałam kwestię biżuterii – kupiłam zegarek z wymiennym paskiem i kolczyki marzeń. Teraz mam tylko kilka sztuk biżuterii, ale w większości złotą i ze szlachetnymi kamieniami. Obecnie „dopieszczam” szufladę z bielizną – pozbyłam się brzydkiej i znoszonej, wyrzuciłam okropne stare piżamy. Przy okazji odkryłam, że mam sporo nienoszonej koronkowej bielizny, a ja nie wiedzieć czemu, chodziłam dotąd w powyciąganych majtach ;-) Dokupiłam dwa staniki i koszulę nocną z koronką i czuję się w nich o wiele lepiej.
Do dopracowania zostały mi kapcie i ogólnie odzież domowa (chociaż i tak jest lepiej, niż rok temu) oraz dodatki (torebka, rękawiczki itp.).
Jeśli szukasz pędził do makijażu, to polecam polskie Hakuro – mają przystępną cenę i przyzwoitą jakość, używam ich od ponad roku, nic się z nimi nie dzieje, są miłe i puchate :-D
Dziękuję za polecenie pędzli, będę się po świętach rozglądać, bo w sumie teraz mam tylko pędzel do bronzera i do ust tak na dobrą sprawę,a reszta to paluchami. Chociaż podkładu nie lubię nakładać czymś innym niż palcami…
Ja płynne kosmetyki też nakładam palcami, ale odkąd przerzuciłam się na minerały w proszku, pędzle są mi niezbędne.
Dzisiaj zrobiłam mały przegląd szafy i doszłam do wniosku, że dopracować muszę chyba wszystko. Moje ubrania to mdłe basiki, w dodatku mam ich bardzo mało i zaczynają się zużywać. Powinnam kupić płaszcz, wymienić 3 pary butów, dokupić co najmniej jedną spódnicę i 3-4 bluzki. Jak na razie nic mi się nie podoba w sklepach. Boję się, że znowu nic nie znajdę do czasu, kiedy „chcę” zamieni się na „muszę”. Tak bardzo nie lubię zakupów :-(
Co do dopracowania to ten sam sposób stosuję już od jakiegoś czasu i świetnie sie on sprawdza :D unikam zalewu przypadkowych zachciewajek. Jeśli chodzi o wydanie tych 200zł to byłby to:
-porządny pędzel do bronzera i do cieniowania (chyba za rzadko używam bronzera właśnie z braku dobrego pędzla) lub:
– nowe conversy w kolorze głębokiej zieleni (mam już czarne i jesli miałabym chodzić całe życie w tylko 1 butach to bym sie nawet nie wahała które by to były :D ) lub:
-koronkowy, szyty na miarę stanik (moje są same do bólu nudne i do bólu funkcjonalne)
– aksamitny, welurowy, misiasty choker (z biżuterii nosze jedynie kolczyki i zegarek tak na co dzień, a kompletnie kupiła mnie moda na dające wrażenie ciepła i przytulności welury)
To są konkretne rzeczy, co tak naprawdę znaczy, że nie masz takich słabszych rewirów w szafie :)
Taki choker to koszt niecałej 10, kupujesz w pasmanterii jakieś 30 cm aksamitki dowolnej grubości i koloru, zapięcie, takie trzymadełko do wstążki i dwa kułeczka. Wieszasz na aksamitkę co lubisz albo nic wklejasz do trzymadełka i kułeczkami mocujesz do zapięcia.15 minut roboty.
Jednego zera w podanej przez Ciebie kwocie zabrakło :-) Sukienki, sukienki i jeszcze raz sukienki. I garsonki/garnitury – w tej chwili w szafie nie mam nic takiego, tylko dwa żakiety i żadnych eleganckich spodni lub spódnic. Również piżamy/koszule nocne.
Zależy pewnie od pracy, ale dla mnie dwa żakiety to dużo :) A sukienki do wyboru do koloru w lumpkach :) Ty byś się na upartego mogła zmieścić w dwóch stówach…
W dwóch stówach na każdą z tych rzeczy to pewnie bym się zmieściła, ale jak już uzupełniać garderobę, to konkretnie. W lumpkach nie potrafię szukać (umiałam w liceum, gdy do szczęścia wystarczył mi wyciągnięty sweter i koszula w kratę), wszystko wydaje mi się tam za duże na mnie i takie jedną albo i dwie epoki do tyłu. Poza tym nie lubię nosić rzeczy po kimś, nawet mojej siostrze niechętnie pożyczam ubrania. W pracy akurat nie obowiązuje mnie żaden szczególny dress code, ale jak się pracuje z ludźmi, to fajnie jest ładnie wyglądać. Nie mówiąc już o tym, że bardzo podoba mi się styl biznesowy i przez jakiś czas do pracy chodziłam w garsonkach i garniturach – dopóki się nie przeterminowały. Chciałabym do nich wrócić, albo przynajmniej mieć ze dwie i dwa w szafie tak na wszelki wypadek.
Może nie za 200 zł, ale za troszkę więcej, kupiłabym przede wszystkim perfumy. Ostatnio zaniedbałam tę strefę i czuję, że muszę to poprawić – zbieram na YSL „Parisienne” :) Pozdrawiam!
Konkret :) Tobie też wystarczy jeden flakon, ale tych ulubionych?
Le Smoking! :) A wlasciewie to marynarka. Marzy mi sie St Lauren ale niestety nie jest na moja kieszen. Moze kiedys upoluje z drugiej reki. Odkad pozbylam sie 90% garderoby to okazalo sie, ze tak naprawde wszystko mam, wiec wszystko co kupilabym byloby w kategoriach „want” a nie „need” :)
Ana
http://www.champagnegirlsabouttown.co.uk
No to bardzo fajna sytuacja, że nie masz żadnego zaniedbanego obszaru w szafie :)
Mario mozesz podac link do zestawu pedzli ze zdjecia?
Tutaj są.
U mnie w szafie brakuje jedynie zimowej kurtki. Od dobrych paru lat inwestowałam tylko w eleganckie okrycia na chłodną porę i nie mam niczego „mniej formalnego”. Problem w tym, że jak na razie żadna kurtka nie wpadła mi w oko. Chciałabym, żeby była czarna, dość prosta, ale miała w sobie „coś”. Nie wiem już nawet gdzie szukać.
Jeżeli masz wysokie wymagania co do jakości, to pewnie będzie trudno. Ja na Hopli kupiłam taką kurtkę zeszłej zimy – czarna, prosta, puchowa. A widziałam w Medicine fajną czarną puchówkę, taką, że można założyć bez zastanowienia, dużą i pasującą do większości rzeczy.
Dzięki Mario, zajrzę do Medicine. Biorę pod uwagę puchówki i parki.
U mnie to piżamy, perfumy i pielęgnacja twarzy.
Z perfumami mam ten problem, że nie wiem do końca co bym chciała, a skoro nie wiem, to nie szukam. Jest kilka zapachów, które mi się podobają, ale żaden nie jest „tym jedynym”, którego chciałabym używać codziennie rano. Nie mam nawet nawyku używania perfum, a chciałabym to zmienić.
Piżamy mam przypadkowe – jakieś spodenki + jakaś bluzka. Aż szkoda, bo tyle jest ładnych piżam.
Z pielęgnacją twarzy mam ten problem, że większość kosmetyków mnie uczula lub zapycha. Używam teraz tylko jednego żelu i jednego kremu, które akurat mi nie szkodzą, ale mogłoby być lepiej. Tylko znowu – nie wiem czego szukać i boję się skutków kolejnego bubla.
Im dłużej nad tym myślę, tym więcej wychodzi sfer które zaniedbałam. Wychodzi na to, że jeszcze sporo pracy przede mną.
Ja też się boję, że jak jeszcze więcej będę o tym myśleć, wyjdzie jeszcze więcej rzeczy. Zwłaszcza kosmetyki to dramat :) Ale lepiej późno niż wcale porozmyślać.
Zdecydowanie w kategorii „need” znajdują się u mnie piżamy, bo w mojej szafie to też strefa koszulek i rozciągniętych spodni… Rozumiem Twój ból po stracie perfum. Moje Burberry Classic mam nadzieję utrzymają się na rynku. Chociaż ostatnio są zdradzane z Bvlgari Black – są tak dziwne, że je uwielbiam :D
Pewnie i tak wrócisz, więc to nie zdrada, tylko mała przygoda :) W ładnej piżamie człowiek naprawdę czuję się „Marian tu jest jakby luksusowo”.
Przyłączam się do myśli, żeby powiększyć kwotę na wydatki o jedno zero. Potrzebuję długiego, mięciutkiego szlafroka i porządnych kapci. Poza tym, ciemnoniebieskich jeansów oraz czarnych, sznurowanych półbutów marki Martens. Niebawem również będę musiała wymienić bieliznę: czarne i cieliste staniki oraz figi. Reszta garderoby i kosmetyków jest w porządku i zaspokaja moje potrzeby. To jest naprawdę wspaniałe uczucie. Przyczynił się do tego Twój blog Mario. Robisz świetną robotę!
Nie jest źle, bo to jest lista konkretnych rzeczy do kupienia. Bardzo mi miło to czytać :)
1. Pędzle. Mam jakieś przypadkowe do twarzy, ale właściwie nie mam im nic do zarzucenia i nie planuję ich wymieniać. Brakuje mi natomiast pędzli do oczu. To zdecydowanie w tej chwili moja największa potrzeba.
2. Botki na zimę. Odkryłam, że te, w których aktualnie chodzę niestety zaczynają przemakać. Co prawda mam jeszcze jedne, ale zawsze mam takiego pecha, że moje zimowe botki szlag trafia pod koniec zimy, kiedy z jednej strony wciąż jest zimno, a z drugiej w sklepach już prawie zimowego obuwia nie ma, przez co jestem zmuszona wybierać najmniejsze zło… Mam już jedne na oku, ale na razie żal mi pieniędzy i czekam na obniżkę ceny.
3. Płaszcz zimowy. Mam jeden, który wygląda jak skrzyżowanie puchowego płaszcza i trenczu. Jest ładny, chociaż opis na to nie wskazuje :D Ale jest dobry do popylania na co dzień. Potrzebuję jakiegoś drugiego, bardziej eleganckiego zimowego okrycia. Niestety w sklepach tak naprawdę nic mi nie odpowiada, albo za cienkie, albo za mało eleganckie, albo bez zapięcia, albo jakieś nieforemne, albo skład beznadziejny… Jedyne akceptowalne dla mnie widziałam na allegro i chyba w końcu tam kupię.
4. Ciuchy po domu. Powoli wymieniam tę kategorię mojej garderoby, ale jeszcze tego procesu nie skończyłam. Na pewno zamknęłabym to w kwocie mniejszej niż 200 zł, gdybym dobrze rozplanowała zakupy to myślę, że za te 200 zł dałabym radę uzupełnić braki tutaj i kupić pędzle, bo w tych dwóch kategoriach to nie byłyby duże zakupy.
5. Perfumy. W tej kategorii właściwie osiągnęłam to co chciałam w tym roku. Mam tam jakieś chciejstwa, ale to żadna konieczność, przez fragranticę się tylko nakręcam. Nie zależy mi na niszowych, wystarczy, że się w zapachu zakocham. Tak naprawdę brakuje mi tylko jeszcze jednych, czegoś, co byłoby trochę jakby pomostem między lekkimi i ulotnymi kwiatowo-herbacianymi edt, których używam do pracy, a cięższymi, zmysłowymi, moim ulubionym nienawidzonym przez wszystkich killerem Edenem i kochanymi przeze mnie szyprami, które też są dla innych trudno do zniesienia. Ogólnie chcę czegoś cieplejszego od tych moich zimnych, czegoś bardziej trwałego od moich perfum do pracy, ale też czegoś, na co inni ludzie nie będą reagować tak alergicznie. I bez kwiatków w nutach. Zakochałam się w Elixir des Merveilles Hermsa i myślę, że te perfumy mogłyby zamknąć to co mam jako spójną całość. Póki co badam tylko, czy aby na pewno jest to zapach, który nie przeszkadza otoczeniu.
Fajna jest fragrantica, bo niby nie szuka się po omacku, ale jak sobie pomyślę, że pewne rzeczy teoretycznie mogą mi się spodobać, a potem przychodzi do wąchania i smród, to mnie to trochę zniechęca. Wręcz jestem w stanie poddać się opcji – powąchać parę zapachów i wybrać ten lepszy i tak próbować do skutku w pewnym okresie czasu. Wiem, łopatologia perfumowa :)
No właśnie…. ja też szukałam na fragrantica podobnymi metodami jak Pilar wyżej opisywała… co mi się wydawało, że będzie dobre to zamawiałam próbki na allegro… jak wypróbowałam to w wielu przypadkach rozczarowanie. Nazbierało mi się tych próbek z pół szufladki zanim znalazłam coś, co mi odpowiada. A to jeszcze trzeba spróbować kilka razy, bo niestety hormony robią swoje, w ciągu miesiąca naturalny zapach nam się zmienia i perfumy inaczej pachną, to co jednego dnia wydaje nam się smrodkiem, kilka dni później okazuje się strzałem w dziesiątkę.. Dlatego też trudno byłoby mi się zdecydować na tylko jeden zapach, zawsze mam kilka: jeden codzienny, jeden na wieczorne wyjścia, specjalny na lato i upały, z sentymentu kupuje sobie jeszcze moje pierwsze perfumy, które nadal lubię, no i jeszcze zwykły antyperspirant bezzapachowy lub o ledwo wyczuwalnym zapachu na dni gdy nie mam ochoty na żadne perfumy eh. w tym temacie to można długo pisać :-D
Ekhem, ja właśnie wyżej pisałam, że Eden jest super :P Jak również szypry.
Tak, wiem, ale na żywo jeszcze nie spotkałam nikogo, komu by się podobał :D
W tym roku zrobiłam porządek w dziale kostiumy kąpielowe – polecam Ci przecudne od Bodymaps, od młodej polskiej projektantki, inne niż wszystkie. Teraz czas na zmiany w segmencie torebek:)
Widziałam już kiedyś i bardzo mi się podoba ten granatowo-zielony :)
Ten kupiłam jako pierwszy od niej, jest cudny!!!! I super leży:) jeśli mówimy o tym samym, Mick storm
Tak! O, nawet go masz :) Nic tam się nie obsuwa, nie odstaje na plecach?
Leży idealnie. Trzeba się trochę więcej „napracować” żeby go założyć, bardziej niż przy innym kostiumie, ale jak już jest na ciele to świetnie się trzyma, nie wymaga nieustannych poprawek, czego nie cierpię:). Kolory w rzeczywistości są trochę ciemniejsze niż te, które widać na zdjęciach z sesji przy basenie, ale dla mnie są bardzo wysmakowane. Dodam jeszcze, że noszę M, a tu przy przymiarce lepszy okazał się rozmiar S. Pozdrawiam:)
Natomiast ja powinnam zadbać bardziej o dodatki – czapki, rękawiczki, chusty, torebki. Ponieważ tyle czasu musimy chodzić opatulone w kurtki, płaszcze, to chciałabym trochę poszaleć właśnie z dodatkami, stworzyć kilka zestawów, żeby nie wyglądać ciągle tak samo przez pół roku, bo na kilka kurtek i płaszczy nie mogę sobie pozwolić.
Mario, Twoje wpisy to jest jakby wyrażenie moich odczuć, myśli plączących się po głowie, a Ty to składasz wszystko i tak świetnie opisujesz i jeszcze te piękne kolaże. Najbardziej zadziwia mnie, że często myślę o czymś, potem otwieram „Ubieraj się klasycznie” i wpis jak na zamówienie!
Ostatnio tak było z szalami – odebrałam rano przesyłkę z kraciastą wielką chustą, potem na blogu piszesz o szalikach:)
Dziś też szukałam w necie czegoś w szkocką kratę dla córki, czapki, szalika, a tu taki kraciasty kolaż!
Tak samo było kiedyś jak myślałam, jakie kwiaty posadzę na balkonie w sezonie, a tego samego dnia porównywałaś typu urody do kwiatów!
Uwielbiam tu zaglądać!
A moim wielkim marzeniem jest żeby w Lunaby pojawiły się piżamy z ciemnym dołem. Mało podobają mi się takie, które mają górę i dół w ten sam deseń (np. kratkę), a białe spodnie (jedyna na ten moment alternatywa u Lunaby) to dla mnie nieporozumienie. Jak tylko uda im się wprowadzić tę zmianę to upłynnię większą niż 200 zł kwotę, ale spełnię marzenie i, jak się okazuje, dopracuję też garderobę ;)
Wciąż jestem na etapie nieustannej wyprzedaży 70% zawartości mojej szafy i nadal zważam na to, co chcę kupić. 200 zł? Od razu na myśl przychodzi mi: https://www.zalando.pl/topshop-regen-sukienka-letnia-monochrome-tp721c0l3-q11.html
Ja na 2017 zakładam sobie
cel nr 1: BUTY, bo w tym roku zrobiłam totalną selekcję szafy i wynosiłam/wyrzuciłam wszystko, co miałam i zostałam z dwiema parami.
cel nr 2: CAPSULE WARDROBE do upragnionej liczby 50 ubrań na cały rok. Już i tak pozbyłam się w tym roku baardzo dużej liczby ubrań i określiłam swój szablon stylu i kolorów, ale jest ich nadal więcej niż 50, z czym będę się zmagać w 2017.
Cel nr 3:
KOSMETYKI. Mam ich naprawdę malo w porównaniu do innych kobiet, ale nadal chciałabym zredukować tą liczbę.
W następnym roku będę badać kosmetyki kategorią od góry do dołu, zaczynając od włosów, przez twarz, makijaż, stopniowo w dół na stopach kończąc.
Perfumy to nie moja bajka, bo uczula mnie niemalże wszystko. Mój budżet może oddychać spokojnie.
Bardzo fajniutki post :) Gratuluję dojścia do takiego poziomu, w którym możesz tylko myśleć ewentualnie o jego udoskonalaniu :) Gratuluję perfum Molinard Habitat, masz rację, ze można znaleźć piękne i niezwykłe perfumy, nie wydając na nie fortuny. Ostatnio myślę, czy nie kupić jakiegoś zapachu Bentleya :)
A czy mam jakieś braki? Mam i to dość sporo.
Przydałoby mi się najbardziej zaktualizować zimową garderobę. Nie cierpię bezkształtnych butów i wielgarchnych kurtek, nie lubię na sobie oficerek (źle się czuję w wysokich cholewkach, zresztą na swoje grube łydki nie znajduję dobrych butów), a płaszcze… nie wyglądam w nich zbyt korzystnie.
Za to dobrze wyglądam w rockowo-naturalnym stylu. Moją inspiracją są sesje Belstaffa, na które natknęłam się przy okazji sprawdzania, skąd Sherlock (BBC) wytrzasnął tak piękny płaszcz. Jak wygram w Totolotka, to bedę wiedziała, na co roztrwonić pieniądze.
http://www.belstaff.eu/collections/womens-collections/legends/?collections-wlegends
Już kupiłam sobie motocyklowe botki w rockowym stylu, już prawie mam uszytą ciepłą kurtkę z wełny z ciemnozielonego materiału z mega szerokim kołnierzem. Także przydałby się ciepły wełniany szalik :)
Zabijcie mnie, panie ekolożki, ale poważnie zastanawiam się nad naturalnym futrem na polskie, mroźne zimy. Z uwzględnieniem pochodzenia, żeby nie było to podejrzane źródło. Uważam, że sztuczne wcale nie jest ekologiczne. Źle wpływa organizm człowieka, rozkłada się 500 lat, a nie 50, a te całe toksyny użyte przy jego produkcji? Ropa naftowa używana przy produkcji tego dziadostwa? Ile energii się zużywa podczas produkcji sztucznych materiałów. Masakra. Tak samo powinno się potępiać np. noszenie kurtek ze skóry naturalnej, a takich komentarzy się nie słyszy.
Wszędzie, gdzie się da, poprawiam ludzi, że nie powinno mówić się „ekoskóra”, ale sztuczna skóra, bo tak zwana ekologiczna skóra z ekologią nie ma nic wspólnego.
Futro tym się różni od skóry naturalnej, że skóra jest śmieciem po zabiciu i oprawieniu zwierzęcia na mięso, a przy produkcji futra zwierzęta są obdzierane żywcem ze skóry. Nie oceniam Twojego wyboru (sama nie noszę futer ani skóry naturalnej, a rzeczy ze skóry sztucznej kupuję raz na parę lat – człowiek produkuje codziennie tyle śmieci, że kilka butów co trzy lata to coś, z czym mogę się pogodzić, natomiast z hodowlą zwierzęcia, która swoją drogą jest szalenie nieekologiczna – nie, zachęcam do poczytania na ten temat, co prawda ja odrzuciłam produkty odzwierzęce ze względów etycznych, ale aspekty ekologiczne również porażają), ale póki jest popyt na mięso, póty są skóry do wykorzystania, futro to całkiem inna para kaloszy.
Nie będę specjalnie oryginalną, ale u mnie dopracowania wymagają jeszcze;
piżamy – mam mentalny opór przed wydaniem na te część garderoby większej sumy pieniędzy. Poza tym, jestem strasznym zmarzlukiem, więc mimo że teoretycznie podobają mi się te wszystkie jedwabne szorty, zwiewne koszulki itd to sama nigdy czegoś takiego nie założę. Marzy mi się szuflada w której czeka na mnie kilka idealnych pizam – miękkich, ciepłych, ładnych.
ubrania po domu – przydałyby mi się fajne, ciepłe legginsy na zimę i jakieś fajne miękkie bluzy. Coś wygodnego, ale w czym nie wygląda się jak zombie.
Zakupy na luzie to moja pięta achillesowa biegam po cetrum handlowym, stronach www ze stresem ze nie znajdę tego co sobie umyśliłam jak mnie to wyczerpuje strasznie… w większości przypadków są to trafione zakupy ale i trafiają sie gafy…. Ja te dwie wolne stówki zainwestowałabym w biżuterię lub perfumy….
Tyle tego, co muszę dopracować, że aż nie chce mi się pisać. Stan ogólny jest taki, że większość rzeczy, które dzisiaj posiadam są ok. W każdym „dziale“ z wyjątkiem pielęgnacji i kosmetyków znajdzie się coś co chciałabym przenieść na poziom „wow“. A to jest mozolna praca i kosztowne przedsięwzięcie. Te 200 złotych zainwestowałabym w strój kąpielowy. Brakuje mi też bardziej odświętnych rzeczy. Np. nie wiem co ubiorę na Sylwestra? I na pewno nie chcę żeby to była kreacja na jeden wieczór.
Piżama i sensowne kapcie. Nie znoszę tych części garderoby. Kojarzą mi się silnie z zapyziałością, rozmemłaniem, „zbarchanieniem”, antypodami seksu i werwy. Ale są konieczne, więc równie dobrze mogę wreszcie poświęcić ich wyborowi nieco uwagi.
Perfum zasadniczo nie używam. Mam tak czuły węch, że spędzam życie skołowana cudzymi pachnidłami (czemu ludzie leją tego na siebie aż tyle? Czemu?) Nie chciałabym robić tego komukolwiek innemu. Ale jeśli już, to „Alien” Thierry’ego Muglera. Zapach jest osobliwy (jeden mój eks orzekł, że wonieje jak płyn od naczyń), czyli taki, jakiego mi trzeba. A flakon wygląda jak statek kosmiczny.
A u mnie lista jest taka średnio długa a to dlatego, że juz dawno zdiagnozowałam braki w szafie, ale nie mogę znaleźć idealnych rzeczy, jestem bardzo wymagająca, a w między czasie jeszcze kilka rzeczy mi się wykończyło. Poza tym kilka razy też zamieniłam siekierkę na kijek… I sytuacja przedstawia się coraz gorzej. Plusem jest że umiem szyć, minusem że jestem na ostatnim roku magisterki, pisze już pracę i mam totalny zapierdziel na studiach, więc czasu brak:(
Szukam czarnej skórzanej torby z klapką rozmiar taki na a4, ale szersza, pakowna. Ciężko znaleźć chyba klapki nie są w modzie :P Mam swój ideał tej torby u hugo bossa ale to nie mój przedział finansowy.
Kapcie i perfumy też muszę kupić, perfumy mam te jedyne ulubione – estee lauder beyond paradise – ale jakoś ciężko się zebrać i zamówić, zawsze znajdą się jakieś ważniejsze wydatki..
Muszę uszyć płaszcz – kupiłam już rok temu (!) beżową wełnę 100%kaszmir oraz ocieplinę z wełny… Aż wstyd, żeby taki materiał leżał. To wydaje się łatwiejszym zadaniem, bo mogę uszyć jaki chcę fason – a tymczasem ciągle zmieniam zdanie…
Koszule ze dwie, jednej mi brakowało a jedna najlepsza się zużyła.
Spodnie materiałowe z wysokim stanem.
Białą sukienkę na lato i wzorzystą koszulową. A na zimę jedną/max dwie sukienki z dzianiny/wełny i jedną spódniczkę.
Wyższe czarne botki na koturnie bądź słupku.
I marynarka/katanka w szalony wzór też ręcznie szyta i haftowana mi się marzy.
I to byłoby już idealnie :D tak myślę :P
Pozdrawiam serdecznie!
Kto mnie zmobilizuje do szycia tego płaszcza! CHyba musze zatrudnić jakiegoś coucha na 1/4 etatu haha :P
Oj, u mnie materiały leżą dłużej niż rok. Ale wełna wiesz – może się molom spodobać. Poza tym jak długo leży złożona, to mogą zostać trudne do wyprasowania zagięcia, a nie chcesz mieć płaszcza z takimi zbędnymi liniami. Rozumiem zmianę zdania co do wyboru fasonu. No, to bierz się za szycie. Bo zima się skończy:) Powiedzmy, że ja się wezmę za szycie spódnicy, która chyba miesiąc leży skrojona i tylko zaszewki zszyte, a Ty za płaszcz. Melduj wyniki:)
Umowa stoi ;) płaszcz wczoraj wycięłam :) czyli zaczęło się
U mnie na pewno strój po domu. Czyli ten mój uniform, w którym można posprzątać mieszkanie, ale też obejrzeć fajny film z mężem, napić się kawy i jeśli przyjdą niezapowiedziani goście to się nie wstydzić. Zaniedbałam też ostatnio kwestie piżamowe, za to doinwestowałam kosmetyczkę :)
Ja jako kapcie używam espadryli i jestem z nich bardzo zadowolona. Chyba tylko pidżamy są u mnie w średniej kondycji, ale tu wystarczy mi lekki lifting (wymiana „gór” będących starymi t-shirtami, „doły” i koszulki do spania mam fajne). I rajstopy. To chyba mija największa bolączka, nie wiem czy choć jedna para jest bez dziury i cerowania… A one jak na złość rozwalają się w tempie ekspresowym. Cieliste na oficjalne okazje (wesela, egzaminy itp.) kupuję od jakiegoś czasu jako „jednorazówki” z biedronki za 4zł, bo niezależnie jakiej firmy bym nie kupiła i tak robiła się dziura po jednym założeniu (najczęściej pękały przy zakładaniu ich drugi raz).
Generalnie jestem ze swojej szafy zadowolona, ale kilka rzeczy zaczyna mi się powoli zużywać – np. sukienki kulkują się w miejscu styku z torebką itp.
Ja chyba poszłabym w podstawy – rajstopy, pończochy, skarpetki, zakolanówki. Niby są, bo przecież trzeba coś nakładać, ale zdecydowanie nie w takiej jakości i stylu, jakbym chciała. A zawsze jakoś tak mi żal wydać większą kwotę na nie :C
O, właśnie. U mnie się prosi o wymianę rajstop, ale na 2 upatrzone pary (kaszmirowe i termiczne) musiałabym wydać ponad 100zł i zawsze mi szkoda…
Cześć. Pierwszy raz się odzywam. Witam wszystkie Panie, Dziewczyny i Ciebie Mario. Niedawno tutaj trafiłam i wygląda mi na to, że ten blog to jedna z najpożyteczniejszych i najprzyjemniejszych rzeczy jaka trafiła mi się w internecie. Jestem dopiero na początku; staram się ustalić swój typ kolorystyczny, zastanawiam się nad stylem, który będzie dla mnie najkorzystniejszy. W związku z tym zakupy ubraniowe wstrzymuję na bliżej nieokreśloną przyszłość, dopóki nie będę pewna czego dokładnie chcę.
Ale do rzeczy, chciałam wtrącić swoje „trzy grosze”: wolne 200 zł chciałabym przeznaczyć na zakup jedwabnej bielizny (figi i podkoszulka). Dotychczas kojarzyła mi się ona ze śliskimi satynami, dla mnie niepraktycznymi do używania na co dzień. Niedawno odkryłam, że może ona również przybrać postać po prostu miękkiej dzianiny. Nie miałam z taką do czynienia, ale jak dla mnie brzmi obiecująco i wygodnie.
Ps. Mam lekką tremę. To moja pierwsza w życiu wypowiedź w przestrzeni internetowej. Taki to ze mnie komputerowy dinozaur :)
Hej Marta, niepotrzebnie jesteś stremowana, zwłaszcza, że piszesz merytorycznie :) Każdy powód do tego, żeby się trochę wstrzymywać z zakupami jest dobry. A najfajniej będzie jak trafisz na taką rzecz, która Ci się niezwykle podoba, nie kupisz jej i będziesz chodziła z myślą o niej cały czas i w końcu dopiero po czasie, świadomie się na nią zdecydujesz. W takich momentach właśnie okazuje się, co tak naprawdę lubimy, jaki mamy gust, jakie rzeczy nas najbardziej pociągają i to mogą być podpowiedzi dotyczące naszego przyszłego stylu :)
Dziękuję za radę. Już mi się podoba. Nabrałam ochoty na porozglądanie się pod kątem „perełek” ubraniowych.
Ps. Zaabsorbowana pisaniem wcześniejszego komentarza nie zwróciłam uwagi, że mój Podpis: „Marta” nie jest jedynym wśród komentarzy (cóż za zaskoczenie! ;) Od następnego razu więc będę podpisywała się: „Mart”. Mam nadzieję, że tym razem nie wejdę nikomu w paradę.
Ze sportowych strojow kapielowych, ktore nie wygladaja bardzo sportowo to polecam kolekcje speedo sculpture. Sama nabylam ostatnio 2 sztuki w promocji, piekne
Z pędzli polecam trzy marki (w kolejności od najtańszej do najdroższej)
1. Polskie Hakuro – ceny od kilkunastu do 40 zł, jakość bardzo ok, trwałe i miękkie (a w razie utraty miękkości przez włosie naturalne warto je umyć w odżywce i są znów milutkie)
2. Zoeva – niemiecka marka, sama nie używałam, ale zbierają dobre recenzje
3. MBrush by Maxineczka – petarda! Mięciuteńkie, śliczne i bardzo porządnie wykonane