Tak bardzo, bardzo, bardzo podoba mi się okładka październikowego polskiego Vogue, ponieważ jest taka wesoła, miła, dosłowna, kolorowa, że muszę to wyrazić taką dziecinną konstrukcją tego zdania :) Tak bardzo nie przeszkadza mi, że Pan nie zdążył się wychylić, tak bardzo nie przeszkadza mi, że w tle jest Chicago i tak bardzo doceniam, że ludzie się uśmiechają, a wręcz szczerzą i tak bardzo, bardzo mi miło, że pojawił się folk. A tych, co się tak zawiedli można przecież poklepać po plecach i powiedzieć, że prawdopodobieństwo, że następna okładka będzie przypominać pocztówkę czy jakieś pisemko z programem tv jest bliskie zeru.

Tak już całkiem poważnie rzecz ujmując, ta okładka nie może mi wyjść z głowy. Mam wrażenie, że większości się podoba, choć oczywiście jest też mocno krytykowana. A ja sobie myślę, że fajnie czasem być takim dosłownym. Vogue Polska za każdym razem prezentuje nam nowe podejście do sprawy zdjęcia okładkowego i mnie osobiście większość z tych podejść nie przypadła do gustu, ale za każdym razem czuję się zaskoczona, zmuszona do refleksji i zgadywania, co będzie następne… Nie rozpatruję nigdy tych okładek tak na śmierć i życie jak większość komentatorów, tylko po prostu bardzo powolutku sobie o nich rozmyślam i traktuję je trochę jak lustro. Pytam siebie:

– Jaka była pierwsza myśl, jak zadział instynkt?
– Czy mnie to porusza?
– Czy umiem rozpoznać różnicę między „powinno mi się to nie podobać”, a „nie podoba mi się”?

I dopiero wtedy patrzę sobie na komentarze i odpalam popcorn i zawsze mam jeden i ten sam wniosek, zawsze: że komentarze nie świadczą o klasie okładki, a o klasie komentujących. W dzisiejszych czasach skrajne poglądy są często utożsamiane z charyzmą – mnie osobiście to bardzo bawi. Nie dąży się do harmonii – to mnie tak naprawdę smuci.

Vogue zaskakuje, a ja dzisiejszym strojem chyba nikogo nie zaskoczę. Po mojemu w stu procentach. W stu!

Płaszcz Even and Odd
Sukienka H&M
Naszyjnik H&M
Torebka Lauren Ralph Lauren
Buty Sagan

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tylko takiej narzutki mi jeszcze brakowało, takiej szmatki – bądźmy szczerzy. Ma być taka niekonkretna, bez podszewki, służąca tylko do narzucania na plecy. Ma się lać, ma być zwiewna, ma być zawsze rozpięta. Takie trochę moje marzenie od dawna, ale jakoś wcześniej się na coś tak banalnego nie natknęłam. A świetne jest takie połączenie długie z krótkim i zwiewnego z obcisłym.

Wiecie co, od razu jak się tak ubrałam, to pomyślałam, że to fajny strój na randkę. Niezależnie od tego czy chodziliście na randki, czy nie, czy chodzicie, czy będziecie chodzić: jak wyobrażacie sobie idealny strój na randkę? Mam na myśli kobiecy strój, ale jeśli macie jakieś przemyślenia, co do męskich strojów, też chętnie o tym poczytam :)