Dzisiaj chciałabym Wam poopowiadać, w jaki sposób dbam o włosy. Często dostaję takie pytania i jest mi bardzo miło, bo to znaczy, że włosy wyglądają na zdrowe i ładne. Nie są na pewno grube i nie mam też dużej ilości włosów, ale ja sama jestem względnie zadowolona z tego jak one wyglądają i akceptuję je takimi, jakie one są.
Moje włosy są niefarbowane, mają brązowy kolor, który jest trochę ciemniejszy z tyłu głowy, a czasem wyglądają w słońcu tak, jakbym miała delikatne pasma. Jak pamiętacie, farbowałam je na czarno, a potem chcąc powrócić do naturalnego koloru zdecydowałam się na ścięcie ich „na chłopaka” i pozwolenie im, żeby odrosły. Przy farbowaniu wypadało mi zawsze dużo włosów, czułam się przez to mniej pewna siebie, mimo że podobałam się sobie w czerni. Poza tym włosy rosły tak szybko, że aby nie mieć nieestetycznego odrostu, farbowałam je co trzy-cztery tygodnie. W każdym razie teraz mogę cieszyć swoim kolorem i długimi włosami.
Przeglądałam swego czasu blogi o włosomaniactwie, czytałam książkę Ani Kołomycew (można ją kupić tutaj) i eksperymentowałam z pielęgnacją. Bardzo mi się ten czas doświadczeń i zafascynowania tematem włosów przydał, bo metodą prób i błędów dowiedziałam się, co jest dla nich najlepsze. I gdybym miała określić swoją złotą regułę dbania o włosy, brzmiałaby ona tak:
Jak najmniej kosmetyków w jednym czasie, ale duża rotacja kosmetyków.
Takie już są moje włosy. Nie znoszą wszystkiego co ciężkie, co nie wymaga spłukiwania i jednocześnie bardzo szybko przyzwyczajają się do dobrego działania kosmetyków (zupełnie tak jak moja skóra na twarzy). Włosy są niskoporowate – gładkie, obojętne na stylizacje, lśniące, ale płacę za to taką cenę, że muszę je myć codziennie, bo się przetłuszczają i ciężko mi sprawić by były uniesione (odbite od nasady) na dłużej. Są takie kobiety, które wyglądają tak, jakby używały prostownicy, wcale jej nie używając i to dokładnie jestem ja :)
Zdjęcia zrobione bez lampy w świetle dziennym. Okno, na zdjęciu z rozpuszczonymi włosami, znajduje się za moimi plecami, na zdjęciu z warkoczem mam okno po prawej stronie.
Wszędzie źle, gdzie nas nie ma. Ja też przez jakiś czas zazdrościłam dziewczynom, które opowiadały jaką to one mają szopę na głowie rano i jak muszą sobie podgalać boki, bo włosów jest tak dużo, że nie da się ogarnąć, że mogą sobie pozwolić na umycie głowy raz w tygodniu, że muszą sobie nakładać oleje na niesforne końcówki. Jak ja chciałam mieć suche włosy i takie problemy… To oczywiście niepoważne podejście. Trzeba nauczyć się radzić sobie z tym, co się ma i po prostu wypracować sobie najlepsze metody pielęgnacji. Zamiast więc skupiać się na wadach swoich włosów, cieszę się ich największymi zaletami – tym, że są przy bardzo małym nakładzie pracy, bardzo gładkie i lśniące.
Przejdźmy do konkretów. Jak, co i kiedy nakładam na włosy.
Jak już wspomniałam, myję włosy codziennie. Robię to pod prysznicem: nakładam szampon, masuję dokładnie głowę, spłukuję ciepłą wodą – powtarzam jeszcze raz. Potem nakładam odżywkę, spłukuję ją po jakichś trzech-pięciu minutach letnią wodą. Wyciskam wodę z włosów. Lekko osuszam je ręcznikiem. Zauważyłam, że jeżeli przetrzymam włosy w turbanie z ręcznika, na drugi dzień będą matowe, więc tego nie robię. Rozczesuję grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami i zaplatam warkocz. Idę spać. Nie ma takiej siły, która by mnie zmusiła do zastosowania produktu bez spłukiwania. Jakiekolwiek obciążenie dla włosów jest moim największym wrogiem. Włosy na noc muszą być u mnie dobrze wymyte, nieobciążone i rozczesane.
Mam jedno, najważniejsze kryterium wyboru szamponu i odżywki do włosów: dostępność. Nie powtarzam szamponu i odżywki. Zawsze po wykończeniu opakowania, kupuję jakiś inny produkt ze względu na to, że włosy się przyzwyczajają. I są to czasem produkty z drogerii, czasem u fryzjera coś mi wpadnie w oko, więc kupuję „profesjonalną” odżywkę, czasem przypomnę sobie, że zaraz mi się skończy szampon i kupuję nowy w mijanym kiosku, a czasem przy okazji robienia zapasu oleju khadi, kupuję jakieś naturalne szampon i odżywkę bez silikonów w TRINY.pl. Tam się od zawsze zaopatruję w olejki i rosyjskie kosmetyki – na końcu będę miała dla Was rabat od nich. I tak właśnie było tym razem. Kupiłam sobie zestaw szampon+odżywka nic o nim nie wiedząc i muszę powiedzieć, że odżywka jest cudowna, pachnie tak miło, że nie pogardziłabym podobnymi perfumami. Ale generalnie, czym bym nie wymyła włosów będzie dobrze. Dwa tygodnie temu zapomniałam wziąć na basen szampon i umyłam się takim najtańszym mydłem, które jest w basenowych dozownikach, wysuszyłam włosy i były bardzo ładne :)
Szampon Gzel
Odżywka Natura Siberica
Olej Khadi
Olej kokosowy Nacomi
Raz w tygodniu smaruję skórę głowy i włosy na całej długości zamiennie olejkiem khadi albo nierafinowanym olejem kokosowym. Kocham khadi, ale staram się z nim nie szaleć częściej, bo jak włosy się przyzwyczają, to nie będzie mi służył. Nakładam go na dwie godziny przed myciem i chodzę sobie w koczku. Zmywa się bez problemu, a na drugi dzień mam idealną gładkość włosów. Olej jest bardzo specyficzny, pachnie intensywnie i nie dla każdego ten zapach będzie akceptowalny, lecz ja go uwielbiam. Ten olej wyciągnął mi włosy przed ciążą, kiedy miałam duże problemy z wypadaniem z powodu farbowania na czarno, ale i tak zdecydowałam się na powrót do naturalnego koloru. Teraz używam go profilaktycznie i widzę, że włosy po nim są milsze. Kokos natomiast jest u mnie zawsze w łazience i czuję się taka spokojniejsza jak go mam :)
Poza tym, staram się kilka razy w tygodniu (ale nie codziennie, bo nie czuję takiej potrzeby) pić herbatę z pokrzywy. Kupuję ją w aptece, ale w marketach oczywiście też jest. Mam wrażenie, że to od herbaty pokrzywowej mam troszkę twardsze paznokcie, ale nie chcę tutaj wprowadzić nikogo w błąd. Być może coś innego ma też wpływ na paznokcie, może coś w diecie, nie jestem pewna. Nie piję skrzypu, dajcie znać, czy ktoś tu pija skrzyp i czy ma on dobry wpływ na włosy.
Następna sprawa to suplementy. Teraz nie biorę nic, mam przerwę, ale na wiosnę ruszam ponownie z Biotebalem, bo on na pewno pomógł mi już raz na wypadanie i pojawienie się nowych włosków. Brałam też Solgar, polecany przez niektóre blogerki, ale nie zauważyłam jakichś spektakularnych efektów. Choć nie chcę go dla nikogo przekreślać, bo nie są to obserwacje usystematyzowane, jakoś skrupulatnie mierzone czy zapisywane, a bardziej wzrokowe.
Raz na ok. trzy miesiące podcinam końcówki u fryzjerki. Zawsze na równo. Nie cieniuję włosów z bardzo prozaicznego powodu. Mam je tak gładkie, że po jakimkolwiek modelowaniu i tak szybko oklapną i zostaną mi tak samo proste i gładkie włosy jak teraz, tylko że z nierównymi warstwami. To jest brzydki efekt. Cieniowanie moim zdaniem ładniej wygląda na bardziej puszystych z natury włosach, a przynajmniej takich, które się trzymają przez jakiś czas po nawinięciu na grube wałki.
Co mogłabym na pewno jeszcze zrobić dla swoich włosów, to wprowadzić do pielęgnacji, przynajmniej raz w tygodniu, jakąś fajną maskę. Mam już kilka pomysłów i na pewno pokażę maski, które będę na sobie testować. Chciałabym również jakoś urozmaicić swoje fryzury. Teraz ciągle chodzę w warkoczu lub rozpuszczonych włosach, a marzą mi się włosy uniesione u nasady i fale. Będę eksperymentować z różnymi wałkami i też się podzielę rezultatami. Ale tutaj niezbędnym krokiem będzie znalezienie mocnego lakieru do włosów.
Mam dla Was rabat do sklepu z naturalnymi kosmetykami – TRINY.pl. Na hasło USKTRINY dostaniecie 10% rabatu na zakupy. Zniżka obowiązuje do 19-ego lutego 2017.
W komentarzach poproszę o Wasze „złote” reguły dbania o włosy i podanie kosmetyków, które robią Waszym włosom różnicę (u mnie jest to olejek Khadi). Żeby to miało sens bardzo proszę o podawanie przy tym małych opisów – jakie są Wasze włosy, wady, zalety i na co kosmetyk ma dobry wpływ.
U mnie również była faza poszukiwań w kwestii pielęgnacji włosów. Skłonił mnie do tego oczywiście fakt, że gdzieś w wieku 16 lat moje włosy znacznie zmieniły się na gorsze. Zapewne mało kto uwierzy, ale naprawdę to nie przez farbę, prostownicę itp. Jedyny trop to chyba jakieś zmiany hormonalne związane z okresem dojrzewania albo krakowski smog, bo właśnie wtedy zaczęłam spędzać całe dnie w tym mieście. Obecnie mam włosy cienkie i delikatne, porowate i lubiące chłonąć wilgoć z powietrza przez co się puszą. Plus straszne wykruszanie się końcówek, więc kiedy ktoś narzeka na swoje włosy to widząc moje na pewno uznałby, że ze swoimi nie ma tak źle jednak :-) Uzyskanie gładkiej tafli jest praktycznie niemożliwe u mnie :) W porządku produktem jest maska do włosów Altery z Rossmanna z bio granatem, nawilża włosy i byłam z niej zadowolona. Przeciwko wypadaniu i na porost nowych włosów świetnie działa spray z czarną rzepą Seboradin na skórę głowy. Rezultaty są szybko widoczne. Ostatnio, żeby nie przesuszać już dodatkowo włosów silnymi detergentami, myję je szamponem Babydream z Rossmanna lub czarnym afrykańskim mydłem Dudu Osun. Z tego ostatniego sposóbu jestem bardzo zadowolona. Rosyjskich kosmetyków do włosów jeszcze nie próbowałam, ale mają bardzo interesujący skład. :)
Czyli jednak nie tylko ja męczyłam się że zniszczonymi włosami nic złego z nimi nie robiąc. Miałam dokładnie to samo, w wieku ok. 16 lat na mojej głowie działy się cuda, mimo, że nie używałam nawet suszarki. Ścinałam, nakładałam odżywki ale niewiele to pomagało. Włosy musiały same dojść do siebie. Po kilku (no dobra, może trochę więcej ;) ) latach moje włosy są suche i taka już ich uroda ale nie są tak zniszczone jak kiedyś. Dla mnie odkryciem jest cudowny olejek z garniera, który jako jedyny potrafi jako tako ujarzmić moje sianko. Od długiego czasu przymierzam się do olejowania, może po tym wpisie się zmotywuje, bo dotąd stale wydaje mi się, że nie mam na to czasu.
To jest takie przykre kiedy cuduje się z odżywkami, olejami i przeróżnymi środkami polecanymi na zniszczone włosy, a ich dalej te dobrodziejstwa nie ruszają lub efekt jest znikomy… :)
Rzeczywiście jest to przykre i niestety też frustrujące jest często to, że efekty na włosach widać przy niektórych specyfikach po dość długim czasie. Stosujesz jakieś wcierki i na przykład nie wiesz czy to jest to. To mnie właśnie najbardziej denerwowało w tym całym włosowym eksperymentowaniu.
Olejowanie jest wspaniałe, jeśli w końcu trafi się na olej idealny dla nas. W fazie zachłyśnięcia się włosomaniactwem próbowałam wielu olejów i wręcz dziwię się sobie, że wytrwałam i metodą prób i błędów znalazłam te fajne dla siebie. No bo mieć na drugi dzień placki zamiast włosów to nie jest za fajnie :( Gdybym jeszcze miała wskazać dla siebie trzeci olej, to postawiłabym na awokado, które bardzo mile wspominam. Ale na razie ograniczyłam się do khadi i kokosa :)
Mario, chyba zostałaś moją włosową siostrą pod niemal każdym względem! Moje włosy mają podobną długość i kolor (pięknie to pokazałas, jak w zależności od światła odcień zmienia się drastycznie, czasem mi się wydaje, że wszystkie mam w miarę ciemnobrązowe, potem przejdę się kawałek i końcówki wydają się blond, a wieczorem przy lampce nocnej są rude), również są gładkie i nienawidzą, jak je czymkolwiek obciążam, wyglądają jak po prostownicy i dość szybko „klapią”.
Ja odkryłam, że zamiast olejków na końcówki zdecydowanie bardziej służą mi sera do końcówek w kremie – polecam Joannę Rzepę albo Argan Oil. Trudniej z nimi przesadzić :) Maski nakładam zawsze przed myciem, ale za to również na skórę głowy, dzięki temu włosy są dłużej świeże (w tym temacie polecam maskę drożdżową Babuszku Agafii, właśnie ją wykończyłam) i jeśli już mam na włosach maskę, rezygnuję z odżywki. Jeśli nie stosuję maski – bo nie zawsze mam czas i potrzebę – decyduję się raczej na lekkie odżywki.
Na przetłuszczanie włosów i unoszenie ich u nasady pomagała mi płukanka z mydlnicy, kozieradka wcierana w suche, świeże włosy oraz dodanie drożdży do jakiejkolwiek maski.
Obecnie nie używam niczego do końcówek i chyba tak zostanie. I tak jak Ty, gdy używałam maski przed myciem, to dawałam sobie spokój z odżywką później. Czy po tych produktach mogłaś zrezygnować z codziennego mycia? To była na tyle radykalna poprawa z przetłuszczaniem?
Moje włosy po prostu odżyły, gdy zamieniłam ówczesne szampony na… szampony dla dzieci. Te mają zazwyczaj dość krótki skład, są lekkie, włosy nie są po nim tłuste. Wcześniej kupowałam jakieś drogie produkty, które obiecywały cuda, blask, połysk itd., ale u mnie się nie sprawdzały. Używam co jakiś czas też „normalne” szampony- polecam te z Alterry (Rossmann). Mają naturalny skład i fajną konsystencję. Moje włosy są po nim bardzo świeże i lekko uniesione u nasady.
Moim zdaniem warto też co jakiś czas podcinać końcówki, nawet jeśli zapuszczamy włosy. :)
Też zdarza mi się myć włosy dziecinnym szamponem. Bardzo też lubię żel do higieny intymnej z rossmana – facelle, bardzo mi błyszczą włosy po nim. W podróż idealny, bo jedno opakowanie zastępuje szampon i płyn pod prysznic :)
Mam gęste, mocno kręcone włosy, wysokoporowate, bardzo wybredne. Kocham je, ale kiedy ktoś mi mówi, że chciałby mieć takie włosy odpowiadam: uwierz, nie. Wyglądają pięknie ale są niesamowicie trudne w pielęgnacji i utrzymaniu. Myję je co trzeci dzień szamponem z pokrzywy lub Klorane na wypadanie (bardzo polecam) system maska-szampon-odżywka. Obecnie jest grana maska aloesowa, ale też często zmieniam. Tak samo odżywki. Jedno co je łączy, to duża zawartość substancji odżywczych. Często olejuję włosy, nawet na noc – olej kokosowy lub ze słodkich migdałów. Bez stylizacji się puszą, więc po myciu jeszcze jedwab i krem do stylizacji loków. Czesanie tylko na mokro, grzebieniem z szerokim rozstawem zębów.
Nie zamieniłabym moich włosów na inne (z resztą mąż też ma kręcone i właśnie spodziewamy się dziecka, ciekawe czy będzie afro) ale są bardzo wymagające. Więc chyba faktycznie trawa zawsze zieleńsza tam, gdzie nas nie ma.
Mam takie same-grube,gęste i kręcone.Ciemne.Do tej pory je uwielbiałam.Nigdy nie były farbowane ale teraz, gdy zaczęły poważnie siwieć…W mojej rodzinie siwieje się wcześnie, przed 30…Przeraża mnie myśl o konieczności zmian, zresztą o farbowaniu takich włosów wogóle.
Wiesz co aniu, farbowanie może być źródłem naprawdę fajnych przeżyć, jeśli się podejdzie z ciekawością do niego :) Jak masz takie grube i gęste włosy to super, że jest taka fajna baza do eksperymentów. Ja bym tak na to patrzyła :)
Dziękuję Mario za dodanie otuchy. Kiedy już opanuję żal i pogodzę się z tym , że dzieje się nieodwracalne, popracuję nad nowym podejściem.Lustro nie kłamie :((( No i poszukam fryzjera, który podejmie wyzwanie :) Jeszcze zanim wiosna zagości ;)
Ja zaczęłam siwieć jak miałam około 24 lat. Też było to dla mnie szokiem i smutną prawdą. Lubiłam swój naturalny kolor włosów, średni brąz. Niestety ale z farbowanie nie jest tak fajnie, bo kolor nie wychodził zawsze taki jaki chciałam. I te odrosty… Dziewczyny, które farbują włosy, ale jeszcze nie siwieją mogą trochę później zafarbować odrosty, ja nie ;(. I to jest jednak wydatek. Gdym nie musiała pewnie zmieniłabym sobie kolor włosów gdzieś tak po 30. Ale takie jest życie. Najważniejsze to pogodzić się z tym, bo nic się nie da z tym zrobić.
Dziewczyny, przyznam, że nie mam pojęcia o czym mówicie :) Jak to jest budzić się z sianem, mieć loki, problemy z puszeniem… Ale faktycznie problemy są po obu stronach włosowej barykady. I trzeba się nauczyć wycisnąć z tych włosów co najlepsze, a nie zmieniać je na siłę.
Przez ostatnie 2 lata bardzo intensywnie dbałam o włosy i skórę głowy. Testowałam masę różnych specyfików i suplementów. Włosy wypadały, były suche i osłabione. Kiedy odpuściłam i postanowiłam grzecznie poczekać na to aż moje włosy odrosną wyczytałam w internecie o nasionach lnu na porost i wzmocnienie włosów. Byłam bardzo sceptyczna ale postanowiłam spróbować. Piłam sobie taką miksturkę raz dziennie. Po miesiącu zauważyłam, że moje włosy w ogóle nie wypadają, a z głowy sterczy mi masa nowych włosków. Byłam zachwycona i nadal jestem. Włosy odrastają silne i zdrowe, a co więcej zagęściły się też brwi i rzęsy.
Uwielbiam dbać o moje włosy, myję je dokładnie, nakładam zawsze odzywkę i na koniec olejek (uwielbiam Isana Intensiv) ale jednak to dzięki naturze moje włosy w końcu są takie o jakich marzyłam :):):) polecam
czy mogłabyś dokładnie napisać, o jakie nasiona lnu chodzi? ja mam już widoczne siwe włosy, pól roku temu zaczęłam je farbować i teraz włosy wychodzą mi całymi garściami. Jeśli te nasiona są takie skuteczne, bardzo proszę o podanie ich dokładnej nazwy i podpowiedź, gdzie można to kupić. dzięki
Ja również poproszę o namiary na tę miksturkę. Bardzo chętnie bym coś takiego na sobie wypróbowała, zwłaszcza, że teraz zaczęłam używać serum do rzęs i chcę to zestawić z taką metodą, o której piszesz.
Nasiona Lnu (moje akurat firmy Herbapol) kupuję w aptece, cena ok 4zł. Przepis gotowania nasion jest na opakowaniu. Ja robię to tak: wlewam na oko szklankę letniej wody do małego garnka, wsypuję na oko nasiona (myślę, że 2 łyżeczki), gotuję na małym ogniu 15-16 minut, piję jak ostygnie całość, razem z nasionkami. Czasami dolewam odrobinkę mleka, mieszam i też pycha :) Dwa miesiące dzień w dzień piłam taką miksturę i mogę śmiało powiedzieć, że nic tak nie zatrzymało wypadania włosów jak len. Mam na to twarde dowody w postaci zdjęć ;) Sposób nie jest skomplikowany ani drogi, warto spróbować!
ja tylko dodam od siebie, że taką kurację warto stosować z przerwami i w przerwach suplementować jakiś b complex. Ja len piję na problemy jelitowe, tak mi lekarka poleciła. Nie powiedziała mi tylko, że glut lniany tak osłania jelita, że nie do końca przyswaja się witaminy z grupy B, przez co nabawiłam się niedoborów. Także teraz mam system miesiąc gluta, potem miesiąc przerwy i suplementacja b complex :)
Moje włosy są dokładnym przeciwieństwem Twoich -porowate z tendencją do puszenia się, cienkie, długie, farbowane na blond. Jedynymi kosmetykami, których używanie „robi różnicę” są szampon i odżywka Joico daily care i ALTERNA Bamboo Smooth Kendi Oil na końcówki po każdym myciu. Włosy myję raz na dwa, trzy dni. Raz na jakiś czas nakładam oliwę z oliwek na kilka godzin przed myciem. Do Joico, ale tylko serii daily care, wracam po każdym eksperymencie z innymi kosmetykami – niestety nie mogę oszczędzić na szamponie – i używam od ładnych kilku lat. Ta seria służy też świetnie mojej 13-sto letniej córce, która ma bardzo długie i bardzo gęste naturalne włosy.
Czyli Twoim włosom nie przeszkadza taka kosmetyczna monotonia? Można naprawdę spojrzeć na to z dobrej strony i docenić fakt, że masz swój stały repertuar kosmetyczny. W jakiś tam sposób te ceny się niwelują poprzez to, że nie myjesz włosów codziennie :)
Moje są dokładnym przeciwieństwem Twoich. Wysokoporowate, falowane, bez blasku, za to łatwo je odbić od nasady i ułożyć. Jednak żeby rozpuszczone jakoś wyglądały, muszę im poświęcić trochę czasu, pozostawione same sobie wyglądają jak strąki.
Mogę je myć raz na tydzień, zawsze nakładam odżywkę bez spłukiwania i odrobinę oleju (na puszenie). Nie znoszą zmian kosmetyków, obecnie już chyba trzeci rok używam tego samego zestawu – dziecięcy szampon (obecnie Isana z panthenolem), maski nawilżającej Bioetika i pokrzywowej odżywki bez spłukiwania Joanna.
Swoim wpisem zmotywowałaś mnie do powrotu do olejowania.
Oczywiście marzę o lśniącej, gładkiej tafli, z którą nic nie musiałabym robić :)
Oczywiście, że marzysz :) Ciekawe jakie olejki byłyby dla Ciebie idealne. Bo testowanie olejów nie jest jakoś super przyjemne, fajnie już mieć ten upragniony dla siebie, no ale warto i tak się przemęczyć.
Ja stosuję wcierkę Jantar. Ma zbawienny wpływ na moje włosy: przestały wypadać, są grubsze, szybciej rosną. Pewnie wpływ na to miał także fakt,że przestałam farbować włosy. Widzę, że mam trochę wspólnego z Twoimi włosami: są zawsze idealnie proste, muszę zmieniać szampony i odżywki, bo włosy się przyzwyczajają. Używam tylko trzech marek, bo tylko one działają na moje włosy. Zawsze stosuje odżywkę, bo nie rozczeszę włosów i olejek macadamia, dzięki temu nie są suche i pięknie pachną. Jestem średnio zadowolona z koloru moich włosów, ale biorąc pod uwagę ich stan nie mam zamiaru ich farbować.
Też stosowałam Jantar, ale nie zauważyłam, by miał wpływ na włosy. No tak, zapomniałam właśnie dodać, że dzięki odżywce łatwiej mi się je czesze, bo bez niej robią się kołtuny wręcz. Śpię w warkoczu, bo jak rozpuszczę na noc to zawsze w tym samym miejscu po lewej stronie głowy zrobi się coś w rodzaju mini gniazda haha :)
Widzę, że mamy sporo punktów wspólnych jeśli chodzi o włosy – niskoporowate, odporne na stylizację, niezbyt grube i gęste. Tylko mam jeszcze problem z końcówkami, bo rozjaśniałam z czerni i nie zdobyłam się na obcięcie wszystkich zniszczeń – dlatego końce są bardziej porowate i wrażliwe.
Stosuję na włosy sporo kosmetyków, opiszę to, co sprawdza się u mnie obecnie.
Od szamponu wymagam, żeby domył mi włosy, co wcale nie jest takie proste. Do tego moje włosy szybko się przyzwyczajają, dlatego stosuję kilka naprzemiennie. Obecnie są to rosyjski szampon przeciw wypadaniu Agafii (obecnie ulubione na codzień), czarne mydło Agafii (świetnie myje i pachnie, a do tego najwydajniejsze myjadło jakie miałam – a szampony zużywam hurtowo) i kofeinowa Alterra (używam różnych wersji od lat i większość sprawdziła się bardzo dobrze). Też myję włosy zawsze 2 razy.
Po drugie, odżywka. Moje pewniaki to tutaj żółty Garnier Fructis i odżywki Nivei, ale to się zmienia, bo często obciążają mi niezniszczoną część włosów. Teraz w roli masek używam odżywek (zwykle Kallosów) zmieszanych z półproduktami, głównie keratyną. W ogóle moje włosy są proteinolubne, dlatego używam masek i odżywek z tymi składnikami, jak np. Biowaxy mleczne i keratynowe. Jeśli chodzi o olejki, to najlepszy jest dla mnie kokos (używam rafinowanego z Biedronki) i oliwa z oliwek, ale tylko zmieszana z proteinową maską lub nałożona przed myciem połączonym z użyciem takiej maski. Olejków używam jak mam czas, wychodzi średnio raz w tygodniu albo częściej. Nakładam olej od ucha w dół, olejowanie wyżej się u mnie nie sprawdza. Na końcówki nakładam po myciu olejek z silikonami, obecnie z Isany (dobry, tani, wielkie opakowanie 100 ml).
Kolejna rzecz, która zrobiła duuużą różnicę, to henna. Farbuję raz na około miesiąc, obecnie używam rosyjskiej henny z Fitokosmetik, ale najlepsza jakościowo jest Khadi. Po hennie włosy wolniej się przetłuszczają, są grubsze (różnica pod tym względem jest szczególnie widoczna) i bardziej błyszczące. Najlepiej sprawdziło się u mnie mieszanie henny z gorącą wodą, octem, miodem i słodką papryką (jak bardzo dziwnie by to nie brzmiało :D ).
Jeśli chodzi o dobre suplementy, to piłam herbatę z pokrzywy – nieco przyśpieszyła przyrost. Polecam ją bardziej dlatego że swego czasu pomogła mi z cerą. Teraz mam przerwę ze stosowaniem jakichkolwiek wewnętrznych wspomagaczy. Z zewnętrznych stosuję wcierki – obecnie wcieram Jantar i całkiem korzystnie wpływa on na przyrost i nowe włoski. Dobra jest pod tym względem także Joanna Rzepa. Kusi mnie jeszcze żeby wypróbować maść końską.
Kończąc ten komentarz (chyba wyszedł komentarzowy tasiemiec, a starałam się krótko…) jeszcze pozachwycam się nad Twoim kolorem i kondycją włosów Mario, bo jest nad czym. Taki głęboki, czekoladowy kolor i ładny blask <3 i końcówki tak zdrowo wyglądają.
Ooo, to rzeczywiście podobne włosy. Ja z kolei unikam Nivei, bo mam wrażenie, że obciąża. Bardzo mnie interesuje czy po hennie przestały się na tyle mocno przetłuszczać, że zeszłaś z codziennego mycia?
Nivea była dobra kiedy farbowałam chemicznie, teraz włosy odrosły, są w lepszej kondycji i nie wiem jak na nią zareagują. Myję teraz co drugi dzień, ale nie wiem czy to kwestia henny czy lepszego odżywiania (szczerze stawiam na to drugie, hennuję jednak dość rzadko). Po farbowaniu włosy są wyraźnie świeże kilka godzin dłużej, ale ile – to zależy od marki. Najlepsza pod tym względem jest Khadi.
I, po chwili namysłu, największą różnicę zrobił w tej kwestii szampon (ani szampony typu Barwa ani szampony dla dzieci, tylko coś po środku) i mycie głowy 2 razy.
Ja mam włosy falowane, puszące się, gęste choć raczej cienkie, bardzo podatne na układanie, z tendencją do przetłuszczania, kolor ciemny, naturalny, z połyskiem. Jak je wysuszę po myciu i jeszcze ubiorę czapkę to są niemal proste, jak ich nie wysuszę i schną same, układają się w bardzo ładne loki. Niestety przy takim typie włosa nie wchodzi w grę wieczorne mycie. Kiedyś, jak miałam dużo czasu, myłam je podczas porannej kąpieli – dwukrotne mycie plus odżywka którą spłukiwałam. Jednak przy „dorosłym” trybie życia, czyli dziecko, praca, przedszkole itp. czasu rano jest tak mało, że myję je tylko raz i po lekkim podsuszeniu w turbanie z ręcznika spryskuję lekką odżywką w sprayu, bez spłukiwania. Potem suszę, nie układam.I tyle. A włosy i tak wyglądają dobrze. Używam drogeryjnych szamponów i odżywek, takich dodających blasku lub dla włosów przetłuszczających się. Co jakiś czas, regularnie, robię minimum trzymiesięczną kurację suplementem na włosy. Bardzo polecam dwa z DoppelHerz – „Na włosy ze skrzypem” oraz ” Na włosy z biotyną”. Włosy są po nich miłe w dotyku i błyszczące.
Dziękuję, jak że przede mną właśnie wybór suplementu, może dam szansę temu ze skrzypu. Mycie rano jest upierdliwe, wyrazy współczucia :(
Uwielbiam olej kokosowy. Moje włosy wyglądają po nim jak z reklamy. Sprobuje tego khadi. Może u mnie też się sprawdzi.
Mi też jest wszystko jedno czym myje włosy. Mam nawet wrażenie, że po szamponach sls wyglądają lepiej niż po tych dziecięcych. Bardzo lubię odżywkę alternatywa z granatem. Używam raz w tyg., bo ma alkohol, na zmianę z czymś bardziej treściwym i emolientowym. Fajna jest odżywka jiveal long repeair.
Miałam na myśli nivea long repair, ale autokorekty wie lepiej.
Zapomniałam dodac:
Moje włosy są niskoporoware, ale dosyć łatwo się puszą.
Musze uważać z proteinami, bo wysuszają i robią mi na głowie siano. Dlatego jak juz to mieszam je z jakimś humektantem. Świetne efekty daje maska aloesowa naturvital z kilkoma kroplami keratyny. Niestety, maska jest bardzo trudno dostępna. Rzucają ja czasami w drogeriach natura.
Też swego czasu używałam tej maski z granatem, ale efekt był jakbym niczego nie używała – jakoś tak obojętnie. A ja też się połasiłam na tę niveę i niestety nie mam dobrego zdania, miałam je bardzo obciążone po niej.
Czy żadna z Was nie ma problemu siwizny? Też mam włosy jak Maria, jednak nie mogę się cieszyć naturalnym kolorem włosów, siwe włosy zaczęły pojawiać się zaraz po studiach…
Ja mam sporo pojedynczych siwych wlosow na całej głowie (pojawiły się po 35). Od roku ich nie farbuje ponieważ po prostu stwierdziłam ze lubię mój naturalny ciemny kolor który bardzo trudno byłoby uzyskać farbując. Poza tym moja fryzjerka za każdym razem powtarza ze takie ciemno-srebrne włosy są super :-) Moim sposobem jest to ze staram się łączyć te trochę siwe włosy z dobrze obcięta taka trochę 'zadziorna’ fryzura i myśle ze działa :-)
Ja was przebiję :) Mam 23 lata i kilkanaście-dziesiąt włosów które jak mam odrosty i widzę że są to wyrywam :D (za to moja mama praktycznie ich nie żadnych siwych). Babcia ma bardzo długie włosy, aż do ud, właśnie ciemno-srebrne, piękny 'kolor’. Naturalnie mam chłodne włosy (szatynka), ze złotymi refleksami, ale siwe włosy to psuły i teraz farbuję się Loreal Casting Creme Gloss nr 300. Lubię się bardziej w farbowanych niż naturalnym kolorze :D
Witajcie w teamie wczesnych siwych włosów, planuję zapuścić naturalne, dość mam odrostów i żółcenia koloru (najszybciej z włosów farbowanych wypłukuje się niebieski barwnik, który ochładza odcień, na czym mi osobiście zależy), trochę obawiam się efektu, ale ciekawa jestem jak będą wyglądały moje pojedyncze siwe pasma w stylu Cruelli De Mon ze „101 Dalmatynczykow” . Fajna wskazówka z tą zadziorną fryzurą! Pozdrawiam!
A robiłaś badania pod kątem chorób autoimmunologicznych/z autoagresji? Ja miałam (i mam nadal) ten problem, włosy zaczęły mi siwieć jeszcze na studiach, ale wszystko tłumaczyłam sobie „takie geny”, bo mój ojciec też wcześnie siwiał. Dopiero po blisko 10 latach trafiłam do naprawdę dobrego endokrynologa, który powiedział mi, że wczesne siwienie jest bardzo wczesną oznaką rozwijającej się choroby autoimmunologicznej (kiedy jeszcze wyniki są super, a objawy dopiero nieznacznie dają o sobie znać. Niestety… zdążyłam stracić kilka lat i trochę zdrowia. A na pocieszenie dodam, że włosy mam ciemnobrązowe, kręcone i w ogóle nie zamierzam ich farbować (póki co). Siwe pasma jakoś tak mi pasują :)
PS. A do wszystkich innych tutaj z problemami wypadających włosów i słabych paznokci. U mnie nie pomógł ani Biotebal, ani Merz Special. Za to wyraźną różnicę zobaczyłam dopiero po tabletkach KERABIONE poleconych przez dermatologa. Na początku byłam sceptyczna, ale po 2 miesiącach kuracji widać było na prawdę ogromną zmianę: mocniejsze, grubsze włosy, nowe baby hair i przede wszystkim super mocne paznokcie.
Mam dokładnie taki sam typ włosów jak Ty. Ja zawsze po umyciu spłukuję moje włosy zimną, a wręcz lodowatą wodą (pomijając oczywiście skórę głowy). To sprawia ze są one bardziej gładkie, „śliskie” i ogólnie mam wrażenie, że wyglądają lepiej. Podobno to dlatego, że zimna woda zamyka łuski włosa. Polecam Ci wypróbować :)
Jest to dla mnie bardzo trudne do realizacji, ale faktycznie im woda jest chłodniejsza, tym bardziej lśnią :)
Mam włosy średnioporowate, cienkie ale gęste, przetłuszczające się i oporne na układanie. Mokre, lekko falują, po wysuszeniu i wymodelowaniu całkiem proste. Kolor od jasnego do średniego blondu (latem od słońca jaśnieją). Myję je codziennie rano, szamponem bez SLS. Najczęściej Alterra lub Babydream. Koniecznie odżywka do spłukiwania (kołtun nie do rozczesania), Alterra maska lub żółta Ultra Doux z masłem karite. Czasami, zmieniam szampon i odżywkę na jakieś inne naturalne, które wpadną mi w ręce. Jednak do tych powracam jak bumerang. Suszę suszarką, a końcówki lekko modeluję lokosuszarką. Odkąd przestałam farbować, jestem raczej zadowolona z kondycji moich włosów. Gatunkowo nie są najlepsze, ale myślę, że osiągam maksimum efektu w danej sytuacji. A to również dzięki dobrze dobranej fryzurze. Żadnego cieniowania i długość do połowy szyi.
Kurczę, nie zazdroszczę tego rannego mycia włosów, ale z drugie strony takie krótsze włosy są szybsze w obsłudze :)
Mam podobne włosy. Nie jest ich jakoś specjalnie dużo, ani nie są grube. Są proste i przy tym miękkie, zupełnie niepodatne na loki i mają zdrowy połysk. Leżą sobie plackiem a jak chcę je na chwilę unieść to muszę się już trochę pofatygować: Wetrzeć sporo pianki i podmuchać suszarką pod włos pochylając się do przodu, posypać suchym szamponem, przez co robią się bardziej szorstkie, zyskują na objętości i dłużej się utrzymają w stanie puszystości, na koniec jeszcze trochę lakieru (pod włos). Można też tapirować, ale tego unikam, gdyż to niszczy włosy- więc wolę suchy szampon. Zawsze można trochę nabłyszczyć jeśli za dużo suchego szamponu się wysypie. Myję co drugi dzień głównie zielonym Shauma albo Pantene ProV zwiększającym objętość, które nie cieszą się zbyt dobrym składem. Próbowałam naturalnych szamponów, po których musiałam jednak za każdym razem nakładać odżywkę,więc idealnego pod każdym względem szamponu nie mam. Nie suszę suszarką (poza „suszeniem“ pianki przy średniej temperaturze kiedy je stylizuję), nie stosuję prostownic ani lokówek, ani olejów, nie farbuję. Suplementowanie sztucznymi witaminami odstawiłam. Owszem miałam obfity wysyp baby-hair, ale bez suplemetów też się u mnie pojawia sezonowo..więc po co? Odżywiam się w miarę zdrowo.
No to i tak fajnie, że możesz sobie pozwolić na mycie co drugi dzień :) Też bym się nie zdecydowała na tapir, nawet na jakąś wyjątkową okazję, bo po prostu mam wrażenie, że włosy wtedy krzyczą.
Moje włosy przeszły już chyba wszystko, łącznie z cieniowaniem brzytwą (nie polecam), codziennym prostowaniem przez kilka lat i rozjaśnianiem.
Jakieś 4-5 lat temu przerzuciłam się na naturalną pielęgnację, przestałam farbować i bardzo to moim włosom służy. Są długie (prawie po tyłek), średnio porowate (udało mi się zejść z poziomu bardzo wysoko porowatych) i łatwo się przesuszają, przez co trudno mi uzyskać efekt tafli. Nauczyłam się jednak, że najlepszym sposobem na ich poskromienie jest porządne dociążenie – wtedy są gładkie i proste. Używam szamponów bez SLS/SLES Green Pharmacy, a odżywek/balsamów do spłukiwania zazwyczaj rosyjskich albo estońskich, naturalnych. Obecnie na tapecie Balsam nr 2 od Babuszki Agafii, z którego jestem bardzo zadowolona. Odżywki nakładam po myciu, trzymam około 10 minut i spłukuję letnią, a potem chłodną wodą. Fajne są też te w saszetkach.Od czasu do czasu na końcówki nakładam olejek, np. arganowy albo oliwę z oliwek.
Suszarki używam zawsze (najpierw średnia a apotem niska temperatura dla domknięcia łusek) – inaczej się puszą, z resztą nie ma szans żeby przy tej porowatości wyschły same. Kiedyś zrobiłam test, umyłam włosy ok. 17:00 i związałam w luźny warkocz, na drugi dzień wieczorem wciąż były wilgotne.
Cieszę się, że udało mi się wrócić do naturalnego koloru (ślady rozjaśniania są słabo widoczne jeszcze na końcach) i wolałabym nie musieć ich farbować jak najdłużej.
Takie długie włosy, podziwiam, ale nie zazdroszczę tego schnięcia :) Tak się mówi, że te wszystkie farby są nowoczesne i nie robią nic złego włosom, ale nie znam osoby, której się włosy nie poprawiły po powrocie do naturalnego koloru…
Też przechodzę etap włosomaniactwa ;) Mam nieco inne włosy bo średnioporowate, ale podobnie jak Twoje lubią zmiany. Wróciłam do naturalnego ciemnego blondu po latach farbowania na ciemny brąz i czuję się super, trochę je jeszcze rozjaśniam pasmami dodatkowo ;) Rosyjskie kosmetyki uwielbiam,w dodatku mają piękną szatę graficzną, no śliczne są te butelki, muszę je ciągle kupować teraz! Polecam bardzo maski Kallos – trzeba potestować która najlepsza do jakich włosów i kiedy, ale ich cena (ok 10 zł za 1kg) jest rewelacyjna, dostępność też coraz lepsza (Hebe, apteki, salony fryzjerskie). Też bardzo lubię oleje, np kokosowy, konopny, mam też fajny z yves rocher, który jest mieszanką olejów i mam go ponad 2 lata mimo regularnego stosowania. Ostatnie odkrycie – szampon rumiankowy Eva za 3 zety. Włosy czyściutkie, mięciutkie i uniesione u nasady!
A ja lubię taki szampon o specyficznym zapachu za trzy zeta z Barwy, tatarakowy z tego co pamiętam – właśnie tak jak Ty po tym rumiankowym się czuję. Do dostania w kioskach zwłaszcza :)
Mam ciemne, proste, cienkie, ale gęste, błyszczące włosy, wymagające codziennego mycia. Zawsze służy mi szampon Fructis, choć używam też innych, teraz Jantaru Farmony. Niektóre mi raczej nie służą (L`oreal, Nivea). Polecam suchy szampon, ale tylko w razie pośpiechu, bo efekt jest tylko zadowalający. Z odżywek ostatnio Cece i Green Pharmacy, czasem domowe mikstury, jak olej rycynowy z żółtkiem, oliwa z żółtkiem (wymaga porządnego umycia), płukanka z piwa (nic tak nie nabłyszcza). W trakcie i po ciąży włosy zregenerowały mi się, bo niewiele z nimi robiłam (rosły jak szalone i było ich trzy razy więcej). Mają też inną strukturę – bardziej się puszą i przesuszają, mimo że mają tendencję do przetłuszczania. Farbuję je ciemnym blondem i wychodzą niemal czarne, ale nie są tak zniszczone, jak po farbowaniu ciemnym brązem. Przez kilka lat, po okresie eksperymentowania z cieniowaniem, ścinałam je równo, ale teraz mam bardzo dobrze ostrzyżone na wycieniowanego pazia i bardzo ładnie się układają bez modelowania (co jest dla mnie podstawowym kryterium).
Wspaniałe są takie fryzury, które nie wymagają czasu przed wyjściem. I ja właśnie czuję się tak w prostych włosach. Natomiast niestety jak wchodzi u mnie jakiekolwiek cieniowanie to kończy się jakimiś kitkami ze spinkami i frustracją.
Co do pielęgnacji, to tylko myję włosy dwa razy w tygodniu oraz daję odżywkę bez spłukiwania. Jest OK.
Włos mi wypadają, ale zaczęłam pić herbatę z pokrzywy i czekam na rezultat.
Natomiast jeśli chodzi o fryzurę, bardzo podoba mi się koczek kąpielowy na czubku głowy z części włosów, a pozostałe rozpuszczone (half bun), jednak zastanawiam się czy ta fryzura pasuje do starszej pani 40+ ;)
http://static.wizaz.pl/resize/var/ezdemo_site/storage/images/media/images/iko-1000/183150-1-pol-PL/iko-1000.jpg?width=780&height=8000&type=thumbnailNotBigger
Pasuje. Wyglada kobieco i nowoczesnie. :)
A dla mnie ta fryzura to nieporozumienie, jedno z najmniej twarzowych uczesań jakie kiedykolwiek widziałam. W mojej opinii szpeci nawet najpiękniejsze dziewczyny.
Jakbym się tak uczesała, to bym wyglądała tak: piękna Mary włosy cztery :) Ta fryzura bardzo obnaża fakt, że włosów jest mało.
Mi też ta fryzura się nie podoba. Szpeci, właściwie nikomu nie dodaje urody i jest kiczowata :D
U mnie największą różnicę w wyglądzie włosów zrobiła inwestycja w dobre szczotki: dużą prostokątna z naturalnego włosia i tangle teezer- ta lepiej sprawdza się przy mokrych włosach. Moje włosy z natury są dość gęste,fanaberyczne i bardzo podatne na wilgoć (robią wtedy co chcą, np zaczynają się skręcać, ale w sumie mało się piszą) i dość szybko się przetluszczaja, ale za to mają piękny kolor blondu z rudawymi refleksjami. Myję najchętniej szamponem oczyszczającym z Yves Rocher albo zieloną schauma (uwielbiam ten zapach), odżywek nie używam, bo wygrywa we mnie wewnętrzny leń. Suszę codziennie, prostuję grzywkę i do pracy wiążę w kitkę, czyli wszystko co najgorsze, ale chyba mnie kochają, skoro fryzjerka zachwyca się przy każdej wizycie.
Super, to brzmi jak super włosy :) A co do tangle teezera to bardzo ciężko mi sobie wyobrazić jak się czesze włosy czymś takim. W sensie jak taki kształt pozwala w ogóle wygodnie trzymać się w dłoni i jeszcze operować na włosach :)
O dziwo jest to całkiem wygodne! I bardzo łatwo się czyści, to też zaleta. I dziękuję;)
Nie wiem jak u mnie z porowatością, przyznam;/ Ale całe zycie miałam takie bez połysku, nieciekawe włosy. Aż się trochę wkręciłam i zaczęłam o nie bardziej dbać niż tylko myć. Używam masek do włosów zamiast odżywek. Po każdym myciu, ale staram się znajdywać takie które się spłukuje po 3-5 min, bo nie zawsze mam 15 min zeby czekać a potem spłukać. Bardzo dobrze działała maska jajeczna Babuszki Agafii oraz maska z siemienia lnianego z Sylveco. Ja zauważyłam, ze służą mi jak najbardziej ziołowe specyfiki i to tym się kiruję w wyborze kosmetyków do włosów. Czasem coś wybiorę w biosklepie jakimś po drodze. Wcieram wcierki – m.in. Jantar i mix olejów z Nacomi, ale oprócz tego że fajnie działają na skórę głowy, niestety nie zauważyłam by przyspieszały porost włosów, nie pojawiają się też nowe…
To ciekawe, a może Khadi by coś pomogło Tobie. Jest naszpikowany różnymi olejami. Jantara też próbowałam i nie zauważyłam by porost się zwiększył :)
Khadi stosowałam – całą jedną buteleczkę! i nie wiem czy po prostu reaguję jak reaguję czy też mogłam się zmusić do dalszego stosowania i może częstszego stosowania… W każdym razie ten mix olejków z Nacomi robi różnicę, pilnuję też by tym razem minimum 2x w tygodniu na noc wcierać, więc jak Khadi Ci się znudzi to może wypróbujesz to ;)
O włosach to ja mogę godzinami
Plusy
-Niezwykle Miękkie
-Łatwe w stylizacji
-Małoporowate
Minusy
-Cienkie
-małą ilość
-Przetłuszczające się
Tekstura naturalna to fale,im dłuższe włosy tym bardziej widoczne.
Farbuje włosy od 3 lat na różne kolory,ostatnio na stałe zostałam przy czarnych.
Nigdy mi nie wypadały od farb,niestety w wrześniu coś mi padło na głowę i zrobiłam trwałą.
KOMPLETNA MASAKRA
włosy wypadały mi jak nigdy(nie ,że całe pęki,ale jak się ma mało włosów to one przynajmniej mi wypadały w bardzo małych ilościach a tu nagle takie coś)
Kurowałam je przez miesiące
Zadziałało
-Olejek pure care dry oil polecam z Dove (wcieram na godzine przed myciem włosów parę razy w tyg)
-szampony i odżywki zero parabenów i silikonów
-Regularnie biorę skrzyp i robi serio różnice.
-Włosy susze t shirtem nigdy ręcznkiem.
Daje link do kanału dziewczyny,która daje serio świetne rady https://www.youtube.com/user/CurlyPenny
Używam szampony
L”biotica biovax peral i petal fresh tea tree
odżywka bioelixire argan oil odżywka dwufazowa
Ja mam podobne wlosy do Twoich i tez je susze t-shirtami lub powloczka na poduszke :) Wtedy sie tak nie pusza.
Ana
Ale robiłaś trwałą na farbowane włosy, tak? To rzeczywiście masakra. Kurczę, dobrze że się udało wyjść na prostą :)
Ja od ponad miesiąca prawie codziennie pije skrzyp i pokrzywe, zaparzam je w 1 kubku. To był pomysł pana z apteki na mój problem związany z wypadaniem. Wydaje mi się, ze są trochę mocniejsze i mniej ich widzę w powietrzu. Stosuje tez płyn do wcierania z bursztynem. Lubię te zabiegi. Włosy mam cienkie, suche, jasny blond.
Super, jeżeli daje efekt to fajnie :)
Mario, zobaczyłam zdjęcie twoich rozpuszczonych włosów i pomyślałam „moje włosy!”,
przeczytałam post i to pierwsze wrażenie zostało potwierdzone.
Cechy:
– niskoporowate, raczej cienkie, gładkie, błyszczące, totalnie proste włosy (efekt tafli bez prostownicy),
– bardzo łatwo ulegają obciążeniu, przetłuszczeniu i łapią wszelkie zabrudzenia (nawet kurz),
łatwo się elektryzują zimową porą,
– zupełnie oporne na stylizację (podkręcanie)
(efekt po wszelkich wałkach i urządzeniach do podkręcania jest bardzo krótkotrwały- włosy wracają do stanu pierwotnego mimo użycia kosmetyków utrwalających),
– ich gładkość i śliskość praktycznie uniemożliwia używanie gumek, wsuwek, opasek i innych ozdób, wszystko „zjeżdża” w dół, zwłaszcza przy fryzurach bliższych czubkowi głowy,
– kolor naturalny jest niejednoznaczny, w zależności od oświetlenia waha się między jasnym a średnim/ciemnym brązem, ciepłym a zimnym odcieniem.
W moim odczuciu takie włosy są dosyć trudne „w użytkowaniu”, zwłaszcza jeśli chce się mieć jakąś określoną fryzurę. Z biegiem czasu zrozumiałam, że nie ma sensu walczyć z ich naturą i na siłę próbować uczynić je innymi niż są. Warto podkreślić ich gładkość, blask i prostość.
U mnie najlepiej sprawdza się:
– codzienne mycie wieczorem,
– spanie z mokrymi włosami zwiniętymi w koczek (przymocowany dużymi spinakami-żabkami)
lub rozłożonymi ponad głowę,
– dla lekkiego uniesienia włosów od skóry głowy nawinięcie na grube wałki- rzepy,
– regularne podcinanie końcówek, długość włosów maksymalnie tuż za ramiona,
włosy równej długości bez cieniowania,
– szczotkowanie tangle teezer,
– unikanie produktów obciążających włosy,
– postawienie na pielęgnację i minimalną stylizację,
– unikanie farbowania.
Moje sprawdzone kosmetyki:
– RAHUA (produkty są bardzo wydajne, mimo wysokiej ceny warto je kupić, dostępne np. w naturisimo.com lub estyl.pl, galilu.pl)
szampon i odżywka
http://estyl.pl/rahua-zestaw-wzmacniajacy-szampon-odzywka-2x275ml
spray (dodaje objętości ale nie utrwala, łatwiej ujarzmić włosy)
http://estyl.pl/rahua-voluminous-spray-stylizujacy-178ml
– A’KIN (dostępne w naturisimo.com lub feelunique.com)
odżywka UNSCENTED GENTLE CONDITIONER FOR SENSITIVE SCALP
maska LAVENDER & ANTHYLISS LEAVE IN CONDITIONER
(bez spłukiwania ale świetnie sprawdza się ze spłukiwaniem i tak jej używam).
:)
Mysle o tych kosmwtykach rahua juz jakis czas. Probowalas moze pasty do stylizacji?
Nie, nie próbowałam – pasty do stylizacji nie nadają się do moich włosów.
Ale uważam, że produkty Rahua są godne wypróbowania, może u Ciebie sprawdzi się ta pasta.
Nie polecam jedynie lakieru do włosów Rahua, to spray słabo rozpylający płyn, moczy i przez to skleja włosy.
Dziękuję bardzo za tę propozycję. Widziałam już kiedyś te kosmetyki i mam je w swoich zakładkach do wypróbowania. To mnie tylko zachęca, żeby się na nie połakomić. Ja bym sobie może nawet maskę zafundowała.
u mnie maska Rahua nie sprawdziła się, obciążała włosy
wydaje mi się, że bardziej nadaje się ona dla wysokoporowatych i suchych włosów
natomiast odżywka Rahua [ dokładnie ta https://www.naturisimo.com/products.cfm?id=4790&nme=rah ] daje idealny efekt, ma bardzo gęstą konsystencję i jest wydajna, kosmetyk godny polecenia :)
Rozumiem, to na pewno nie będę ryzykować z maską, bo mi pewnie też obciąży. Dziękuję za sugestię <3
Ja piłam skrzypokrzywę – czyli herbatę z razem zaparzoną pokrzywą i skrzypem. Włosy w trakcie kuracji rosły mi ponad 2cm na miesiąc, paznokcie też były mocniejsze. (Na paznokcie polecam krem ACM Novophane (creme des ongles nail cream) – na problematyczne, łamliwe, rozdwajające się paznokcie bardzo pomógł, żadna 'lakierowa’ odżywka takiej roboty nie zrobiła jak ten niepozorny kremik :) ). Wcierka Jantar ograniczała trochę przetłuszczanie i działała na wzmocnienie i porost włosów.
Mario, mam taki sam typ włosów, albo bardzo, bardzo podobny, tyle że moje włosy zawsze się błyszczą (nawet kilka lat temu jak miałam siano po farbowaniu się co 2 tygodnie na czerwono). I też podcinam na prosto włosy, to chyba najzdrowsze dla włosów cięcie. Moje włosy są długości kryjącej biust.
Co u mnie się sprawdza : odżywki Nivea Long Repair, Garnier Ultra Doux z masłem karite, maska i odżywka z granatem i aloesem z Alterry, maski Biovax <3 Kallos Blueberry i Banana (ten zapach<3), olejek L`Oreal Professionnel, Mythic Oil na końcówki. Maski i odżywki z aloesem Mrs. Potters. Szampony Alterra (zwłaszcza kofeinowy, z czerwonymi akcentami). Do masek i odżywek czasem dodaję jedną pompkę olejku Alterra mandel&papaya/ babydream fur mama/olejek ze słodkich migdałów – mój osobisty hit do włosów :)
Włosy czeszę tangle teezerem, na razie nie szukam zastępstwa. Czasem używam lokówki (potem stopniowo rozprostowują się to lekkich fal. Suszarka tylko w razie konieczności.
Bardzo dużo z tych wymienionych produktów wypróbowałam na sobie, ale nie wróciłam później do nich. Ta Alterrowa maska jakoś nie przekonała mnie, chociaż wiele osób ją chwali. Ale bardzo mnie interesuje fenomen tangle teezer, bo naprawdę nie rozumiem jak to dziwne kwadratowe coś ma zmieniać jakość czesania włosów…
Jak tak czytam Twoje odpowiedzi na komentarze to przyszło mi do głowy że możesz jednak mieć delikatniejsze i cieńsze włosy od moich. Ja odżywki zmieniam co kilka dni – w 'jednym’ czasie używam nawet 4, nigdy tak że kupuję i zużywam tylko jedną. U mnie to się sprawdza. A TT warto wypróbować, ale jakbyś kupowała TT, to weź sobie tą mniejszą wersję, albo mini, czy wersję z rączką (chyba niedawno wyszły), bo mi ta standardowa klasyczna wersja uwielbia wypadać z ręki jak rozczesuję włosy o 1 w nocy i budzę ludzi :D I zawsze czeszę włosy od dołu do góry – najpierw końcówki potem stopniowo do góry :)
U mnie pisanie o włosach to jeden z głównych tematów bloga i całkiem niedawno opublikowałam zarówno tekst z dokładnym ich opisem, jak i podsumowanie z rocznego zapuszczania z krótkich (do ucha) do finalnie jak najdłuższych ;) Ale w skrócie: niefarbowane, zadbane, ale kręcono-falowane i „tarczycowo” podatne na wysuszenie i niszczenie.
U mnie chyba najważniejszym odkryciem względem ich kondycji było wprowadzenie metody OOMO: nałożenie przed myciem Oleju, a pod prysznicem rozemulgowanie go Odżywką, następnie Mycie skóry głowy szamponem (łagodnym!) i po odciśnięciu włosów z nadmiaru wody – kolejne Odżywianie (odżywką lub chętniej maską).
Ale dla falowanych/kręconych włosów najważniejsza mimo wszystko jest stylizacja, więc u mnie bez odżywki b/s i żelu do włosów się nie obędzie. To dzięki nim pokochałam moje loki :)
Aniu, czy z perspektywy osoby „bardzo” znającej się na kosmetykach od teoretycznej strony, możesz powiedzieć, że patrzenie tylko i wyłącznie na składy kosmetyków jest gwarancją na dobranie sobie najlepszego kosmetyku? Czy zdarzało Ci się trafić na coś co w teorii powinno w stu procentach działać, a okazywało się bublem, lub na odwrót – coś wydawało się bez sensu, ale po spróbowaniu tego na włosach zaskakiwało pozytywnie?
To jest świetne pytanie!
Miałam kilka zaskakujących sytuacji tego typu, ale później retrospektywnie byłam w stanie najczęściej znaleźć akceptowalne wyjaśnienie danej niespodzianki. Zdecydowanie uważam jednak, że analizy składu nie ma co przeceniać: nie mając do dyspozycji dokładnych proporcji poszczególnych składników łatwo jest zapędzić się w kozi róg… Tym niemniej zwłaszcza dla oszczędnych osób jest to ogromna pomoc, bo taka wiedza to mimo wszystko wysoce skuteczne narzędzie, nawet jeśli nie jest nieomylne ;)
Są też chyba sytuacje, że niektóre składniki jak występują solo to są nieszkodliwe, a w połączeniu z jakimś innym składnikiem mogą już tworzyć mieszankę niekoniecznie dla nas dobrą. Ale nie jestem specjalistką, tak mi się gdzieś obiło o uszy…
W teorii jest to możliwe, ale w praktyce formułując składy szuka się raczej sposobów na skorzystanie z pozytywnego działania synergistycznego, żeby poszczególne składniki czy kosmetyki wzmacniały swoje działanie. A w tych sporadycznych przypadkach iedy dana mieszanka mogłaby być niekorzystna, to w składzie obie substancje są widoczne, więc spokojnie mogłabym tego uniknąć:)
Tak właśnie myślałam, że finalnie jesteś w stanie uzasadnić logicznie dlaczego coś z pozoru dziwnego mogło dobrze na Ciebie podziałać. Podobnie jest zauważyłam w wielu dziedzinach życia, np. w informatyce – można zrobić coś nieoczekiwanego, wręcz głupiego, a potem jednak jak zadziała znajduje się na to jednak logiczne wyjaśnienie :)
Dokładnie tak :) Wiadomo, że nie na wszystko jest proste wytłumaczenie, jeśli w ogóle istnieje (jest wiele takich spornych składników, np. gliceryna sporo osób podobno zapycha, a dla mnie działa doskonale; albo moje włosy kochają proteiny keratyny czy zbóż, a nie lubią protein mlecznych czy jedwabiu…), więc często zamiast medytować nad składem lepiej jest sprawdzić coś na własnej skórze i na tej podstawie formułować własne, „spersonalizowane” wnioski na przyszłość – czego unikać, czego szukać :)
Rozmarynowa odzywka Konopka! Dostałam w prezencie i kocham miłością nagłą, dziką i namiętna. Srednioporowate, zawsze proste włosy, na razie bardzo zniszczone. Do tego czasem olejek na końcówki (jak się przypomni).
Na wypadanie od zawsze wcieranie w skórę głowy oleju rycynowego (katorznicza praca) bez żadnych dodatkow typu jajka czy cytryna. Niezmiennie działa. Widziałam jak odrastają pewnemu mężczyźnie włosy na zakolach od nakladania oleju rycynowego (moj to był pomysł, a jakże) i nie uwierzę, że może nie zadzialac.
A włosy masz przepiękne!
Dziękuję, ja wielu rzeczy próbowałam, ale przyznaję, że olejku rycynowego to nie. A to rzeczywiście podstawa, sądząc po opiniach włosowych blogerek :)
Też mam problem z przetluszczajacymi się włosami. Pomaga mi mydło sesa. Nakładam je na 2 godziny przed myciem, jeżeli potrzebuję je odbić u nasady. Kosztuje ok.zł w sklepach internetowych. Jadłam też pastę chyawanprash. Bardzo pomogła na kruche paznokcie. Do jej smaku trzeba się przyzwyczaić.
To mydło pozwala na przetrzymanie włosów o jeden dzień dłużej czy tylko na odbicie?
Moje włosy są grube i gęste. Lekko się falują. Bardzo często słyszę od fryzjerek, że mam gęste włosy. Co nie znaczy, że nie mam z nimi żadnych kłopotów. Niestety, od wielu lat wypadają (nie łamią się, wypadają z cebulkami), a poza tym siwieją. I tu mam kłopot. Jako alergiczka nie chcę stosować farb przy skórze, na ogół fryzjerka robi mi pasemka „na folię”, ale to farbowanie bardzo przesusza włosy, pojawia się kłopot przy rozczesywaniu, włosy robią się matowe. Jeżeli macie jakieś sposoby na farbowanie bez kontaktu ze skórą, chętnie skorzystam. Co do pielęgnacji, to nie ma mowy o codziennym myciu (mycie i suszenie trwa u mnie długo, nawet godzinę). Moje włosy w zasadzie nie przetłuszczają się. Stosuję jedynie odżywkę do farbowanych włosów + olejek arganowy. Odżywkę używam ze względu na zniszczenie włosów farbowaniem. Pamiętam, że w liceum jedna z koleżanek zapytała, co robię, że mam takie ładne włosy. Była zaskoczona, gdy odpowiedziałam, że tylko je myję :)
Szczerze zazdroszczę :) Chciałabym kiedyś wystąpić w burzy loków, nawet kosztem założenia peruki albo jakiegoś wielogodzinnego modelowania :)
jeśli chodzi o wypadanie włosów, to na pewno pomocne jest wprowadzenie do diety siemienia lnianego – najlepiej świeżo zmielone, w ilości 1-1,5 łyżki dziennie, bo takie gotowe już zmielone traci swoje wartości odżywcze. Ja już po miesiącu widzę różnicę w stanie włosów i paznokci :)
na pewno spróbuję też tego olejku, bo włosy mam okropnie przesuszone!
Dziewczyny wyżej też polecają len, na pewno warto wypróbować, sama też zacznę spożywać, ale wtedy odstawię pokrzywę.
Mario, masz piekne wlosy i ogromnie Ci ich zazdroszcze-w najmilszym twgo slowa znaczeniu :) Moja siostra ma takie jak Ty tylko blond. Nie musi z nimi nic robic, wystarczy, ze je umyje i sa zawsze gladkie i blyszczace. Ja ze swoimi walcze caly czas- zgaduj zgadula czy beda w dobrym humorze czy nie. Moje wlosy sa cienkie, podatne, falowane, czesto sie pusza ale za fryzura trzyma sie 3 dni :) Uzywam organicznego masla shea i kokosowego i odzywki Kerastase. Mam farbowane koncowki i uzywam na nie Olaplex- jest wspaniala i naprawde doprowadza farbowanw wlosy do porzadku.
Ana
http://www.champagnegirlsabouttown.co.uk
Dzięki, dla mnie to naprawdę byłoby super, nie musieć myć ich codziennie. To chyba mój największy kłopot :)
Moje włosy też są niskoporowate :) Bardzo lubię szampony Alterry „Morela i Pszenica” i „Papaja i Bambus” (Rossmann). Cudnie pachną i są tanie ;) Dobry jeszcze jest (w roli szamponu) płyn do kąpieli Babydream für Mama Wohlfühlbad – też z Rossmanna. Ma konsystencję mleka i na początku trudno go spienić, jest jednak na to sposób – najpierw kilka kropli rozcieram w dłoniach i kładę na czubek głowy, następnie szybko spłukuję (nie musi być dokładnie, trzeba tylko dostarczyć trochę wody), a potem myję włosy normalną ilością płynu :) Po takim zabiegu szampony (wszystkie, Alterry też) bardzo ładnie się pienią.
Z odżywek najbardziej lubię Isana Repair Nutrition (Rossmann) – po niej włosów jest jakby więcej ;) i Kallos Banana (Hebe). Na opakowaniu napisane jest, że to maska, ale ja używam ją jak odżywkę, ponieważ ma skład właśnie odżywkowy, a nie maskowy :) I w takiej roli świetnie się sprawdza – włosy są bardziej dociążone, gładkie. Dodatkowo to świetna inwestycja, bo za około 10 zł mamy cały litr odżywki. Tak więc nawet jak się nie sprawdzi, możemy robić z niej ulepszone maski (chociaż ja ostatnio dodawałam mąkę ziemniaczaną i efekt był gorszy niż po samym Kallosie) albo zużyć do pierwszego O w OMO. Pięknie pachnie, jak takie bananowe pianki – cukierki.
Dzięki Jantarowi mam baby hair :) a do olejowania olej kokosowy.
Poza tym spłukuję włosy zawsze na koniec chłodną wodą, do czesania używam szczotki z włosia dzika z Elite Models (Rossmann) i drewnianego grzebienia z The Body Shop.
Warto tez poczytać sobie jeszcze blogi włosomaniacze dziewczyn o niskoporowatych włosach, np. Alter Ego Blog czy też Zakręcone Kółko.
mam ten sam sposób mycia szamponami Alterra :D
Spróbuję tej odżywki z Isany. Ostatnio kupiłam żel do mycia twarzy od nich i wow, jestem zachwycona. Zmywa makijaż, nie podrażnia oczu, super domywa. Po prostu mój hicior, więc może odżywka też mi przypasuje.
Picie siemienia lnianego dobrze wplywa na wlosy i zdrowie ogolnie:) ja dodaje do koktajlow, ale samo tez lubię.
Kiedyś lekarz mi powiedział, żeby z siemieniem lnianym uważać, jak ktoś zażywa jakieś lekarstwa – obniża wchłanianie leków.
To prawda, bo działa osłonowo na jelita i żołądek, a poza tym przeczyszcza. Podobno wystarczy jeść siemię, kiedy leki się wchłoną albo brać leki, kiedy siemię się strawi, ale nadal nie wiem, co z tą osłonką, więc uważajcie przy antykoncepcji hormonalnej. Ja nie biorę żadnych stałych leków, a hormony dostarczam sobie za pomocą plastrów, więc nie zgłębiałam tematu.
A ja mam słabe paznokcie i suchą skórę (atopową) a włosy rosną jak szalone i nie zagroziły im dwie ciąże, farbowanie i codzienne mycie i suszenie. I bądź tu mądry :-) Odkąd zmienilam dietę ze względu na skórę, to są jeszcze ładniejsze i zbieram mnóstwo komplementów, co było dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo jako posiadaczka prostych, sztywnych włosów w dzieciństwie słyszałam zawsze: „Och, te twoje włosy to takie druty” itp. i marzyłam wtedy o lokach :-) Są proste i gładkie jak u Ciebie Mario i też służy im proste cięcie, ale jakoś się nie czuję dobrze w takim. Jakoś mi tak zbyt geometrycznie. Odkad zmieniłam fryzjerkę mam pocieniowane końce. Muszę je niestety układać, żeby końcówki ładnie wyglądały, ale mam taką super suszarko-lokówkę z grubą końcówką i zajmuje mi to ok. 5 min. Podkręcenie trzyma się cały dzień. A do pielęgnacji prosty w składzie szampon i odżywka do spłukiwania. Czasami się elektryzują – próbowałam oleku arganowego, ale bez rewelacji. Za to ostatnio trafiłam na coś takiego: https://pl.oriflame.com/products/product?code=32142
To taki krem w sprayu, nakładam na końcówki i są gładkie, nie elektryzują się a włosy nie są wcale obciążone.
Ten oriflame wygląda zachęcająco, ale już naprawdę sobie postanowiłam nie korzystać z podobnych kosmetyków. Ale tam jest śliczny niski kok pod spodem na zdjęciu :)
Mam długie, ciężkie, śliskie, gładkie i błyszczące, zawsze proste jak druty włosy, zupełnie niepodatne na układanie włosy. Wymodelowanie ich wymaga bardzo dużej ilości lakieru i pianki, więc ich nie modeluję. Używam tylko szamponu i okazjonalnie odżywki. Zawsze ją spłukuję. Olej kokosowy używałam kiedyś na końcówki, ale dawał tłusty efekt.
Mój jedyny włosowy sekret to czesanie włosów drewnianym grzebieniem. Nigdy szczotką, nigdy plastikiem, zawsze drewno :)
Bardzo ciekawe, zdecydowanie przydałyby mi się zmiany w grzebieniach i szczotkach, bo nigdy jakoś nie zwracałam na tę kwestię uwagi, podobnie zresztą jak pędzle do malowania traktowałam je po macoszemu :(
Podobno najlepsze są grzebienie z kości słoniowej, ale i ze względów etycznych i finasnowych wybrałam drewno :) Drewno ma tą zaletę, że włosy się nie elektryzują.
Jak już podałam poniżej w komentarzu, strukturalnie mam takie same włosy jak Ty. Z przekonania nie mam żadnej z „magicznych” szczotek typu tangle teezer (jak można żądać tyle pieniędzy za kawałek plastiku, w dodatku o kształcie, który będzie mi wypadał z ręki przy każdym użyciu?), ale mam swoje ulubione akcesoria do wlosów, które przy takiej strukturze włosów sprawdzają mi się od lat: 1. grzebień taki jak pokazujesz na zdjęciu, tylko ja mam szary, 2. szczotka z wlosia dzika (kupiona w sklepie fryzjerskim jakieś….15 lat temu), 3. szczotka z rossmana, taka z drewnianą rączką i o mieszanym włosiu, czyli włosie dzika + plastikowe ząbki – u mnie sprawdza się świetie i sięgam po nią częściej niż po tę z samego włsoia dzika. Polecam :)
Czyli 100 pociągnięć szczotką dziennie, żeby ładnie błyszczały? :)
Słyszałam o tym sposobie, ale nie mam ani ochoty (pewnie wypadłaby mi połowa włosów) ani cierpliwości. Błyszczą i po przeczesaniu ich <10 razy :)
Mam podobne włosy do Twoich – kolor jaśniejszy. Szybko przetłuszczają się u nasady. U mnie sprawdza się mycie szamponem z krótkim składem i SLS typu szampon pokrzywowy Savona, familijny, Trzy Zioła. Czasami nałoże na chwilę jakąs maskę. Najlepszą odżywką dla mnie jest Smart Touch Montibello 12in1, nakładamy przy suszeniu włosow na dłoń a poźniej na włos (mimo, że ma spryskiwacz – tak jest lepiej) robi włosy mięciutkie, lekkie, unoszące się i podatniejsze na modelowanie, bo naturalnie bardzo cięzko coś z moich ukręcić.
Dokładnie- u nasady się przetłuszczają, na dole to nawet jeszcze by mogłyby być przetrzymane ten jeden dzień… U mnie odpada nakładanie czegokolwiek już na umyte włosy :)
Swoje włosy zawsze lubiłam i dostawałam za nie mnóstwo komplementów. Mam niefarbowane, błyszczące, miękkie, delikatnie falowane (im krótsze tym bardziej, im dłuższe to pod ciężarem się prostują) dosyć gęste (ale nie na tyle, by sprawiało to jakiś problem), jasny-średni brąz z miedziano-złotymi refleksami, teraz o długości takiej jak Maria (jak mi się znudzą to obcinam na dłuższego boba, a później znowu sobie rosną). Problem pojawił się tylko raz – straciły połysk, przetłuszczały się, pojawiał się łupież, trochę bardziej wypadały – okazało się, że przyczyną były problemy z tarczycą, po zaczęciu leczenia problem zniknął. Jeśli chodzi o pielęgnację to u mnie się sprawdza zasada im mniej tym lepiej. Prosty szampon, który przynosi jak najmniej szkód czyli z delikatnymi detergentami, które najmniej wysuszają skórę (SLES odpada czyli większość szamponów dostępnych w drogeriach) Babydream lub Alterra z Rossmana, Cien dla dzieci z Lidla (niestety rzadko można go tam spotkać) próbowałam też wymieniony przez Marię Natura Siberica (też polecam) i to wszystko – odżywek, masek i innych środków pielęgnujących nie używam. Myję co trzy dni, uważam, żeby woda nie była gorąca, a mycie zawsze kończę płukaniem w chłodnej wodzie (po tym są gładsze i bardziej błyszczące). Nie suszę suszarką pozwalam, żeby same wyschły. Nie układam, bo lubię naturalność. Mniej więcej co trzy miesiące podcinam końcówki i tyle. Wydaje mi się jednak, że na włosy nie tyle ma wpływ sama pielęgnacja co odżywianie – zróżnicowana, zdrowa dieta dostarczająca wszystkich potrzebnych włosom składników. Z suplementami to bym była ostrożna bo nikt nie kontroluje co tam w nich jest. Ostatnio znaleźli w nich drobnoustroje chorobotwórcze, bakterie kałowe czy substancje podobne do amfetaminy więc nie brzmi to zachęcająco.
O losie, o jakich suplementach mówisz? Było powiedziane dokładnie?
http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103454,21350355,nik-suplementy-bez-kontroli-w-skladzie-substancje-podobne.html
w przeróżnych suplementach… to pojawiło się ostatnio, ale śledzę temat już od jakiegoś czasu i to nie pierwsze takie informacje…
Mam bardzo podobne włosy, zawsze proste jak od prostownicy, gładkie i oklapnięte. Do tego naturalny blond, który lubi żółknąć i do tego długie do pasa. Pielęgnacja jest mordęgą, ale mam kilka sposobów:
Kiedyś też myłam włosy codziennie, bo się przetłuszczały. Rozwiązanie było banalnie proste – odstawiłam szampon. W ogóle. Próbowałam naturalnych sposobów, najlepsze okazało się szare mydło. Plusy: włosy autentycznie stały się mniej tłuste i od tego czasu myję je raz na dwa dni. Muszę powtórzyć kurację, bo naprawdę długo trzymały po tym świeżość. Minusy: zrobiły się sianowate i musiałam używać często odżywki/oleju. Myślę, że raz na jakiś czas warto zastosować, moje włosy szybko doszły po tym do siebie.
Potem długo długo myłam włosy mydłem dove, ale tym w kostce, bo nie miało SLS. Plusy: włosy świeże i puszyste, nie były sianowate. Wytrzymywały dwa, a nawet trzy dni! Jedynym minusem jest to, że ciężko się nim myje, ale to można przeżyć.
Teraz mam rozwiązanie prawie idealne: myję włosy szamponem kozie mleko z ziaji, do którego dolewam odżywkę z tej samej serii. Takie 2w1 robię :D Włosy są po tym idealnie miękkie, bo od suchego powietrza tak skóra jak i włosy strasznie dostają w kość. Minusem jest świeżość, bo już nie są takie puszyste.
Ciężko mi to zrozumieć – myłaś szarym mydłem najpierw codziennie, a potem zeszłaś do mycia co drugi dzień? Po jakim czasie zauważyłaś ten efekt?
Tak, myłam codziennie, chociaż starałam się od początku tej kuracji myć włosy co drugi dzień, bo szare mydło mocno wysusza. Zresztą już po pierwszym myciu było widać różnicę ;) Z czasem myłam włosy co trzy dni! Nie wiem jak długo w ogóle działałam w ten sposób, chyba dość szybko przeszłam na mydło dove, bo były suche, ale efekt ostatecznie się utrzymał. Początki są naprawdę ciężkie, włosy są splątane i szorstkie, ale warto chociaż spróbować. Po szamponie moje włosy zawsze są oklapnięte i w sumie tak samo szorstkie, jeśli nie użyję odżywki, po szarym mydle były cudownie puszyste.
To było kilka lat temu i próbuję sobie przypomnieć jak to wyglądało. Po prostu jak masz odwagę to kup białego jelenia czy coś podobnego i poeksperymentuj :) Ja teź szukałam najlepszego rozwiązania, mogłam je zapisać, bo pamięć bywa zawodna ;)
Bo Ty masz piękne włosy, Mario :)
Moje też bardzo łatwo przeciążyć i ogólnie są problematyczne: przede wszystkim łatwo się puszą i szybko przetłuszczają, muszę używać zamiennie wielu kosmetyków, bo moje włosy szybko się przyzwyczajają. Poza tym są falowane, średnioporowate, brązowe, zdrowe, do obojczyków.
Moje hity to:
olej Amla Dabur: do olejowania włosów. Jak to olej, wpływa na wszystko: mięsistość, dociążenie, skręt, odżywienie włosów. Uwaga, przyciemnia włosy!
Olej z pestek winogron – dla mnie najlepszy na lato. Jak wyżej, ale bez przyciemniania.
Lniana maska Sylveco – świetnie nawilża. Ma naturalny skład, więc nawilżam nią też skórę głowy. W lecie używam jej do emulgowania oleju i dzięki tej kombinacji mam piękne loki i zero puchu.
Maska jajeczna Babuszki Agafii – czyli proteiny, budulec włosa. Poprawia skręt.
Siemię lniane do jedzenia – wpływa na porost włosów (wyrasta dużo nowych).
Peeling z fusów kawy – po prostu mam po nim ładne włosy
A po pokrzywie paznokcie są mocniejsze. Zwróć uwagę na rzęsy, moje po pokrzywie rosną dłuższe :)
Nie zauważyłam, by rzęsy były dłuższe, a teraz zaczęłam stosować serum do rzęs i brwi, zrobiłam fotki i zobaczymy jaki będzie rezultat. Odstawię więc pokrzywę, żeby mi nie przekłamała efektu ewentualnego, ale chyba ona nie miała wpływu na rzęsy :)
Wypróbuj suchy szampon batiste lub aussie. Problem codziennego mycia minie a włosy będą pieknie uniesione u nasady.
Spróbuję, często przechodzę koło nich, ale jakoś nie wierzyłam, że mi coś mogą pomóc. Nie wiem w sumie skąd ten sceptycyzm :)
Ja uważam, że suchy szampon nie jest cudownym środkiem dla każdego (jak zresztą wszystko inne :)) Ja mam takie same włosy, Mario, jak Ty, tylko jaśniejsze (szaro-miodowy blond, z naturalnymi pasemkami), i nieco dłuższe, ale dziś idę je ciachnąć o jakieś 10 cm. Cienkie i fruwające, ale jest ich dość sporo (a przynajmniej było, bo grubość kucyka parę lat temu a dziś jest nie do porównania). Myję włosy co drugi dzień, ale czasem mnie podkusi i stosuję właśnie Batiste, żeby umyć włosy dopiero czwartego dnia rano, czyli opóźniam mycie o 1 dodatkowy dzień. U mnie wygląda to tak, że suchy szampon owszem, trochę podnosi włosy, matowi je, więc wydaje się, że się mniej przetłuszczają, ale trzeciego dnia skóra głowy mnie swędzi i mam wrażenie, że wyskakują mi krosty na głowie. Plusem jest to, że trzeciego dnia włosy zyskują taką teksturę, że mogę coś z nich uwinąć, zawinąć, upiąć i się trzyma – normalnie są bardzo śliskie i sto wsuwek mogę w nie wcisnąć, które połamią mi włosy, a i tak się z nich wysuną. Zresztą jakiś czas temu dałam się ponieść modzie na „przetrzymanie” włosów, że niby zdrowiej jest ich nie myć tak często jak tego potrzebują. Przez około 2 miesiące myłam je co 3 zamiast co 2 dni, co poskutkowało właśnie wysypem krostek na glowie i szalonym wypadaniem włosów. Dlatego dziś u mnie szampon suchy i przedłużenie czasu między myciem włosów jest możliwe tylko raz na jakiś czas. Za tydzień idę do trychologa, bo problem wypadania nie minął zupełnie, a i kondycja skóry głowy wydaje mi się nienajlepsza.
Ale piękne i zdrowe włosy na zdjęciu widzę!
Ja swojego czasu przeżywałam manię włosomaniactwa, obecnie mi trochę przeszło, ale i tak bardziej przykładam się do pielęgnacji włosów niż przeciętny człowiek. W ciągłym użyciu mam 3-4 odżywki, bo moje włosy szybko się nudzą, więc rzadko zdarza mi się nakładać dwa razy z rzędu to samo. :) Mam też co najmniej dwa szampony – jeden do codziennego użytku bez SLS (z jakimś łagodniejszym detergentem), drugi klasyczny, do silniejszego oczyszczania. Raz w tygodniu olejuję (ostatnio głównie olejem musztardowym), po olejowaniu koniecznie szampon z SLS i jakaś lekka odżywka. Zawsze po zmyciu odżywki nakładam jeszcze odżywkę bez spłukiwania (najchętniej Joanny, ale te niestety są wycofane, ostatnio jak zobaczyłam w sklepie to kupiłam 5 na raz :D) i jedwab na końcówki. Chodzę do fryzjera raz na dwa miesiące i wtedy podcinam końcówki, raz na cztery miesiące też farbuję i niestety włosy są w gorszej kondycji niż bez farby, ale za bardzo lubię się w rudym by z tego zrezygnować. Ne suszę włosów suszarką (myję na 2-3 godziny przed snem żeby zdążyły wyschnąć naturalnie), nie prostuję, nie kręcę, bardzo sporadycznie używam stylizatorów. Jestem całkiem zadowolona ze stanu swoich włosów i nie mam wrażenia, że zajmuje mi to nadmiernie dużo czasu. ;)
Nigdy nie słyszałam o oleju musztardowym. A więc chyba trochę przesadzam pisząc, że włosy się SZYBKO przyzwyczajają do kosmetyków, bo mogę sobie pozwolić na używanie jednego szamponu gdzieś tak prawie do końca i jest w miarę spoko.
Całe życie mam włosy do pasa (albo i bioder, jak się „zapuszcze”, np. teraz), jasny blond, nie farbowany, dość suche. Myje codziennie. Pielęgnacja, która się u mnie sprawdza, to podobnie jak u Ciebie Mario, dość częste zmiany kosmetyków, z tym, że stawiam bardziej na odżywkę niż szampon (teraz używam odżywkę do blondu z matrixa) . Genialnie działa na moje włosy naturalna maska z żółtka, oleju i cytryny (w wypadku ciemnych włosów można dać rycyne zamiast nieco rozjaśniajacej włosy cytryny), lubię też mieszanke oleju arganowego z kokosowym. Największą rewolucją w pielęgnacji włosów była jednak zmiana z szczotki z naturalnego włosia na Angel teezer (to wariacja na temat tangle teezer przeznaczona do długich wlosow). Od kiedy jej używam kompletnie skończył się problem rozdwojonych końcówek, nawet jak pół roku nie podcinam.
Wow, teraz to naprawdę muszę się rozejrzeć za szczotką. Zbyt wiele osób już mówi jakie to dla ich włosów było zbawienne.
Naprawdę warto. Ja też nie dowierzalam, bo ona tak niepozornie wygląda. Z tym, że przy Twojej długości włosów ewidentnie polecałabym Angel teezer. Tangle trzeba się strasznie namachac i nadaje się głównie do rozczesywania a Angel spokojnie zrobisz każda fryzurę.
Zaczęłam bardzo dbać o moje włosy dwa lata temu, martwiąc się ich wypadaniem. Przesiedziałam nad blogiem Anwen chyba ze dwa tygodnie i wzięłam się porządnie do roboty. Moje włosy wypadały, przetłuszczały się u nasady, były suche na długości, końcówki szybko się rozdwajały, w dodatku farbowałam je co mniej więcej miesiąc (jestem dość ciemną szatynką, a farbuję się od dziesięciu lat na rudo). Wyrzuciłam wszystkie beznadziejne kosmetyki do włosów, zaczęłam czytać składy. Olej Khadi to mój absolutny hit, włosy rosną mi po nim jak szalone, nauczyłam się też spłukiwać odżywkę zimną wodą, by łuski włosów się zamykały, delikatnie je wyciskam zamiast mocno trzeć ręcznikiem czy zawiązywać w turban, delikatnie rozczesuję, a przede wszystkim: pozwalam im naturalnie wyschnąć. To jest mój absolutnie najlepszy trik. W dzieciństwie miałam piękne loki, potem przez lata suszyłam je z opuszczoną głową gorącym powietrzem, a przez ostatnie kilka lat używałam zimnego nawiewu i zakręcałam włosy na grubej szczotce, pasmo po paśmie, co trwało łącznie 40 minut… Pod wpływem Anwen zaczęłam tak organizować sobie życie, żeby chociaż wieczorem włosy mogły wyschnąć same. Trwa to dwie godziny, długo, ale dla mnie efekt jest warty każdej minuty. Włosy same się skręcają w coraz piękniejsze loki, w których mi bardzo do twarzy (na szczęście absolutnie nigdy nie próbowałam prostować włosów i kiedy dwa razy zrobiono mi to u fryzjera, miałam ochotę wyć do księżyca), a drogeryjną farbę zamieniłam na hennę Khadi, której używam średnio co najmniej co 6 tygodni, nie częściej (odrosty farbuję niestety zwykłymi farbami, ale coś za coś). Chodzę też do świetnego fryzjera, który specjalizuje się w dbaniu o kręcone włosy i jestem zadowolona z mojej fryzury jak nigdy wcześniej.
Ale świetne jest to, co piszesz. Można to też odnieść do figury, całego wyglądu – pogodzić się ze sobą, zadbać o siebie i być szczęśliwym z tym, co się ma. Twoje włosy wyglądają na pewno pięknie.
Wiele opisanych już powyżej przez dziewczyny metod i pomysłów stosowałam i faktycznie uważam, że są przydatne i wpływają pozytywnie na stan i kondycję włosów – wcierki, siemię lniane, skrzyp + pokrzywa, odpowiednio dobrane maski itd. Pod wpływem własnych doświadczeń chciałam dodać inny pomysł – umiejętne radzenie sobie ze stresem. Kilka razy w ciągu ostatnich 2 lat pod wpływem trudnych doświadczeń i silnej reakcji stresowej, po kilku tygodniach od takich wydarzeń, włosy po prostu sypały mi się z głowy. Wiadomo wielu trudnych sytuacji nie da się uniknąć ale można próbować sobie ze stresem lepiej radzić. Tak więc równowaga i harmonia ;) Dodam jeszcze – peelingi skóry głowy. Do tej pory stosowałam peeling cukrowy, od dzisiaj testuję rokitnikowy z Natura Siberica. Skóra jest „doczyszczona”, dotleniona, włosy sypkie i trochę uniesione. No i podstawa – odżywianie: zadbanie o żelazo w diecie, orzechy, dobre nawodnienie. PS. włosy mam bardzo podobne do Twoich Mario, niestety nie tak gęste. Pogodziłam się z tym, że ich nie zmienię, mogę tylko zadbać by były jak najzdrowsze i w jak najlepszej kondycji. Problemem od zawsze jest dobór fryzury… Pozdrawiam :)
Peelingów jeszcze nigdy nie robiłam, to na pewno będzie kolejna rzecz jaką wyniosę z tych komentarzy (zaraz po zadbaniu o odpowiednie szczotki). A wiesz co, ja mam na około dużo osób, które właśnie zauważyły, że przez silne stresy wypadają im włosy lub siwieją, ale ja nigdy tego nie doświadczyłam. Natomiast u mnie zawsze, ale to zawsze jak jestem zestresowana podwyższa się temperatura ciała, czasem nawet mam po prostu gorączkę. Jest to bardzo dziwna reakcja moim zdaniem :)
Mario, a stosowalas nektar termiczny Kerastase? Pytam bo ja mam wlosy o podobnych wlasciwosciach jak Ty a ta odzywka bez splukiwania bardzo mi sluzy, jest duzo lepsza od wszystkich odzywek do splukiwania, jakie stosowalam do tej pory. I jeszcze serum Fibre Archtiecte tez Kerastase na zmiane i nic mi juz wiecej do szczescia nia potrzeba :)
To mnie tylko utwierdza w przekonaniu jak indywidualnie trzeba podchodzić do pielęgnacji włosów. Nie stosowałam nic tej marki, ale jak przeczytałam opis tych kosmetyków to jestem pewna, że by się na mnie nie spisały. No bo na przykład ten nektar – tam jest wyraźnie zaznaczone, że to jest dla suchych włosów, a osoby o przetłuszczających się włosach piszą, że jednak obciąża. Ale Ty z kolei zachwalasz, że lepsze niż te bez spłukiwania. I weź tu coś dobierz :)
Eh, zazdroszczę. NIe farbuję od kwietnia włosów, bo zajmuję się odzyskiwaniem tego, co wyleciało (problemy hormonalne i niedożywienie). Niestety połowa jest siwa. W sumie dobrze się z tym czuję ale tęsknię za czarnymi, moimi czarnymi a kolor mam/ miałam śliczny> zimna czerń ale nie niebieska, prosta czerń.
Włosy są średniej grubości ale trochę rzadkie. Nadrabiają objętością, kiedyś lokowane, dzisiaj falowane. Spróbuję z henną, może tym razem coś weźmie.
A Twoje są bardzo ładne, lubię brązowe włosy.
Dzięki :) Na pewno zrobisz kilka kroków do przodu. Spróbuj dla siebie olejowania, na pewno nie zaszkodzi!
Sporo z Was wspomniało, że farbuje włosy. Czy w związku z tym, używacie szamponów dedykowanych dla włosów farbowanych? Moja fryzjerka zaleca używanie tylko takich szamponów, ponieważ jej zdaniem kolor (na moich włosach) szybko się wypłukuje. Dodam, że stosuję Schwarzkopf BC Color Freeze Rich i że zastanawiam się, czy robi to różnicę, bo z wielką chęcią wróciłabym do kosmetyków naturalnych. Pozdrawiam!
Nie. Raz próbowałam Alterry dla farbowanych, ale kompletnie mi nie służyła.
Mario, masz piękne włosy. Zawsze chciałam mieć takie gładkie, lejące, nie puszące się:-). Moje są: suche, puszące, z tendencją do kręcenia, bardzo podatne na układanie. Nie wiem jak z porowatością. Jeszcze kilka lat temu miałam na głowie loki i spirale. Teraz jeśli się postaram i użyję odpowiednich kosmetyków, mam lekkie loki, fale. Zauważyłam jednak, że najlepiej czuję się kiedy moje włosy są lekko falowane/proste. Mam dość ostre rysy twarzy i mam wrażenie że mocne loki niezbyt im służą. Generalnie lubię swoje włosy, choć należą do dość niesfornych:-). Wystarczy że lekko się spocę po treningu, a przy skórze pojawiają się loki:-). Po urodzeniu drugiego dziecka i karmieniu, włosy zaczęły mi wypadać. Wiedziałam, że jest to stan przejściowy, więc nie panikowałam. Stosuję od jakiegoś czasu regularnie odżywkę Henna Treatment Wax i widzę że jest zdecydowanie lepiej. Włosy odrastają, a po użyciu odżywki są miłe w dotyku, nawilżone. Bardzo lubię tą odżywkę, mam ją na swojej półce regularnie. Jedynym problemem jest to, że trzeba ją trzymać na włosach 15-30 min w cieple. Wygląda to mniej więcej tak, że po nałożeniu jej na głowę, nakładam czapkę i siedzę z suszarką do włosów ok. 15 min. Obiecałam sobie, że tym razem się przyłożę i będę to robić choć raz w tygodniu. Póki co daję radę:-). Podobnie jak Ty uwielbiam herbatę z pokrzywy, generalnie ziółka, takie jak czystek, rumianek i wspomniana pokrzywa. Ostatnio zaczęłam też płukać włosy po umyciu naparem z pokrzywy, jednak robię to zbyt krótko by coś więcej napisać o efektach. Farbuję włosy od ponad 10 lat (jejku, ale zleciało). Niestety, wcześnie zaczęłam siwieć (mało melaniny w skórze) i choćbym nie wiem jak chciała, bez farby już się nie obejdzie. Olej kokosowy również trzymam w łazience (i w kuchni), ale póki co nie znajduję czasu żeby regularnie olejować włosy. Świetnie jednak służy mi jako balsam do skóry, koniecznie zaraz po umyciu, a nie na suchą skórę. Lepiej się wtedy wchłania.
Ja używam kokosowego oleju głównie na stopy. Smaruję grubo na noc i zapodaję na to skarpety. Mam brzydkie zgrubienia koło kostek i to je trochę zmiękcza :) No i zmywam makijaż często olejem kokosowym. A do celów spożywczych to prawdę mówiąc jeszcze nie używałam :)
Muszę przetestować Twoje zastosowania oleju: na stopy i jako sposób demakijaż :-). Ja lubię ten olej nawet posmarowany na zwykłej kanapce, zamiast masła i smażę na nim np. naleśniki, mają wtedy taki fajny, delikatny posmak kokosowy. Generalnie to mój najulubieńszy olej i w szafie muszę mieć zawsze zapas:-).
Mam średnioporowate cienkie włosy do ramion, farbowane na zbliżony do naturalnego kolor, bo mam sporo siwych. Myję codziennie rano. Szampony dla dzieci mi nie służą. Po szamponie neutralnym Siberica już popołudniu miałam tłuste włosy. Unikam siarczanów. Największy mój problem z włosami to elektryzowanie się, nie tylko w zimie i pod czapką (używam zresztą zawsze na czapkę płyn antyelektrostatyczny). Kupiłam drewniany grzebień, bardzo rzadko używam suszarki, nawet szampon nawilżający nie pomaga ani użycie odżywek. Mam też od lat problemy ze skórą głowy, ale to inna bajka. Olej kokosowy pogłębiał elektryzowanie się i siano mi robił. Mieszam teraz jakieś oleje, co mam w domu, ale rzadko. Raz na tydzień maska na 15-20 minut i ręcznik na głowę. Na wypadanie czasem wcierka z inozytolu, wyciągu z chmielu i placenty, na alkoholu.
Od zawsze byłam przekonana, że moje włosy mają jakiś problem. Nie wiedziałam, czy są suche, czy tłuste. Na pewno wiecznie się przetłuszczały (więc może suche i same próbują to sobie wynagrodzić?) i szybko stawał się oklapnięte. Aż nienaturalnie płaskie. Więc leczyłam je – szamponami z apteki i z marketu. Z czasem przestawiłam się na jeden szampon do włosów przetłuszczających się, nie obciążający włosów. A włosom powoli robiło się coraz gorzej. Nie mogłam używać innego szamponu bo po kilku godzinach wyglądały jak natarte smalcem, do tego pojawiał się łupież.
W końcu trafił się taki dzień, że nie nie miałam dostępu do swojego szamponu. A w łazience był tylko upiększający do włosów normalnych. Włosy po nim były jakieś dziwne, matowe i brzydkie, choć się nie przetłuszczały. Użyłam go jeszcze raz. I jeszcze raz. Później zaczęłam używać odżywki od kompletu. Włosy odzyskały blask. Wrócił 'naturalny nieład’, uniosły się u nasady.
Doczytałam etykietę. Przypadkiem zaczęłam używać szamponu ziołowego z mnóstwem witamin.
A potem szampon się skończył. I z jakiegoś powodu zniknął z marketu.
Więc znalazłam następny.
Idąc tropem 'cudotwórczych witamin’ kupiłam szampon regenerujący.
A potem następny. Z innymi odżywczymi składnikami. I następny.
Na ten moment używam odżywczego, kokosowego kompletu szampon odżywka. A moje włosy są idealne.
Oczywiście nie używam prostownicy, lokówki, nie czeszę włosów na mokro. Zawsze planuję mycie włosów tak, żeby nie musieć ich suszyć suszarką, na wszelki wypadek mam taką z zimnym strumieniem powietrza. Nie kładę się spać z mokrą głową (najlepsza i sprawdzona fryzjerka powiedziała mi, że to bardzo naraża je na wycieranie, niszczy też końcówki), regularnie podcinam. Jeśli jest chłodno obowiązkowo wkładam je pod kurtkę i nakładam kaptur.
Zaprzyjaźniłam się z moimi włosami :) JA się o nie troszczę, a one są śliczne i miękkie.
Poszukuję jeszcze maski, więc czekam na następne wpisy ;)
Ile tu informacyjnego dobra. :)
To dorzucę coś od siebie. Również potwierdzam dobroczynne działanie naparu z siemienia lnianego do picia. U mnie to ratunek (wraz z pestkami dyni i słonecznika), gdy zaczynają wypadać, albo stają się przesuszone zimą. Siemię lubią też moja skóra, żołądek i jelita. Polecam tylko kupować całe pestki siemienia i w domu delikatnie zmielić, ale tylko tak, by trochę pokruszyć ziarenka. Nie warto używać odtłuszczonego siemienia, bo jest pozbawione wielu wartościowych składników. Dodatkowo, ta galaretkowata część naparu oddzielona od ziarenek służy mi jako maska nawilżająca do włosów i stosuję ją po umyciu, aż się wchłonie. Czasem spłukuję, a czasem zostawiam. Moje włosy ją lubią.
Jeśli chodzi o wypadanie włosów, to na pewno pomaga mi też Biotebal, chociaż włosy zaczynają odrastać dopiero po dwóch miesiącach stosowania.
Włosy mam niefarbowane, proste z tendencją do falowania, szczególnie po deszczu, gdy pada śnieg, zawsze przy nieco wyższym poziomie wilgotności powietrza. Kiedyś połowa mi wypadła w związku z chorobą i choć nie jest źle z ilością, to chciałabym odzyskać dawną objętość kucyka. (Marysiu, masz świetny warkocz!)
U nasady szybko się przetłuszczają, a reszta jest raczej sucha. Szybko stają się przyklapnięte i też nie służą im odżywki bez spłukiwania (wyjątkiem są naturalne olejki w niewielkiej ilości).
Najlepsze dla mnie szampony to te o stosunkowo prostych składach. Ostatnio moim faworytem jest szampon lniany Klorane. Miałam też maleńką próbkę Naturii Furterera i gdyby nie cena, na pewno kupiłabym dużą butelkę. Obydwa delikatnie i skutecznie myją, nie podrażniają skóry, nie wysuszają. Włosy są czyste, lekkie, puszyste, delikatne w dotyku i zdrowo błyszczą. (Gdyby ktoś chciał przetestować,to można kupić też miniaturowe buteleczki szamponu. Słyszałam też dużo pozytywnych opinii o szamponie owsianym Klorane i nawilżającym Emolium, ale sama nie stosowałam.)
Aby odżywić i nawilżyć włosy, zaraz po pierwszym myciu używam olejków: kokosowy nierafinowany, arganowy, ze słodkich migdałów. Po kilku minutach zmywam, albo nacieram niewielką ilością mokre włosy ogólnie po myciu i tak zostawiam. Jestem bardzo ciekawa Khadi i henny bezbarwnej i pewnie się skuszę po Waszych opiniach. :)
Dodam jeszcze, że po wymienionych szamponach mogę myć włosy co drugi, czasem co trzeci dzień (wtedy muszę je już związać, ale i tak wyglądają dobrze). Kiedy używałam innych, musiałam myć codziennie.
Witaj Mario, jako niespełna trzyletnia włosomaniaczka i właścicielka niskoporowatych włosów (wszystkie cechy Twoich włosów pokrywają się z moimi, z tą różnicą, że ja swoje koloryzuję henną ;) ) mogę podzielić się kilkoma sprawdzonymi na swoich włosach kosmetykami. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, kiedy napisałaś, że szukasz maski, to czarna maska marokańska firmy Planeta Organica. Cudo, pięknie dociąża, ale nie obciążą, a z naszymi włosami o to nietrudno ;) I ma cudowny zapach, taki indyjski. Świetnie sprawdzała się też u mnie maska firmy Bioetika – Crema di Essenza 1 (idratante – niebieskie napisy na opakowaniu, są też inne wersje), włosy po niej były tak niesamowicie gładkie i błyszczące, dosłownie jak w reklamach, tworzyła na włosach swoisty film. Można ją kupić w Makro lub przez internet. Genialna była również maska Sleek Line – Repair z proteinami jedwabiu, naszym włosom proteiny bardzo się przydają, nie są takie przyklapnięte po nich, zyskują puszystość ;) Co do protein jeszcze, osobiście kiedy widzę, że włosy tracą objętość, są takie jakby smętne, zawsze robię domową maseczkę z żółtek – 2 żółtka, do tego ze dwie łyżki dowolnego olejku, można dodać miodu, kakao, a dla gęstszej konsystencji skrobi ziemniaczanej. Najlepiej, kiedy olejek jest pachnący, niweluje zapach żółtek, ja zawsze mówię, że włosy po tej masce pachnąć „wiatrem”, jest to taki specyficzny zapach, ciężko mi go opisać, ale na pewno wiesz, jak pachnie białko jaja kurzego, którego nigdy nie jesteśmy w stanie w 100% oddzielić od żółtka ;) Ostatnio dodałam olejku firmy Loton z serii Spa&Beauty, z kokosem i słodkimi migdałami, on ma niesamowicie intensywny, słodki zapach (nie da się ukryć, że sztuczny) i pięknie zniwelował jajkowy smrodek :D I ostatnia, również warta uwagi maska rokitnikowa z Natura Siberica, mam wersję nawilżającą, ale myślę, że obydwie są super. Jeszcze nigdy nie zawiodłam się na tej firmie, mam nawet piankę do stylizacji włosów z serii rokitnikowej do delikatnego unoszenia włosów u nasady, przepięknie pachnie, nie zawiera alkoholu i innych szkodliwych substancji i delikatnie unosi włosy ;) Jeśli będziesz zmieniać odżywkę, spróbuj koniecznie odżywki tybetańskiej z Planeta Organica, oczywiście jeśli nie przeszkadzają Ci kadzidlane zapachy. Olejek z Khadi również stosowałam, to właściwie on sprawił, że w ciągu dwóch lat zapuściłam włosy z długości nieco za ramiona do długości do talii przy podcinaniu końcówek co trzy miesiące. To chyba wszystko, co na tę chwilę przychodzi mi do głowy, gdyby coś mi się przypomniało, na pewno dopiszę. Jeśli miałabyś jakieś pytania, pisz, chętnie odpowiem ;) Pozdrawiam serdecznie, Magda.
PS. Czy nadal można wysłać do Ciebie zdjęcia w celu przeprowadzenia analizy kolorystycznej? ;)
A, zapomniałam, piłam skrzyp, ale w połączeniu z pokrzywą (parzony w jednej szklance) i faktycznie włosy mniej wypadały, pojawiło się sporo babyhair i paznokcie też się wzmocniły, również to zauważyłam ;) Polecam picie skrzypokrzywy jednocześnie z braniem Calcium Pantothenicum, włosy dostają kopa i naprawdę przyrost przyspiesza.
Ech, ja mam rzadziutkie i cieniutkie włosy, wysokoporowate, falowane. Potrafię z nich wycinąć całkiem fajną fryzurę, ale wymaga to czasu, czasu i kilku dokładnie opracowanych przeze mnie procedur :) Na co dzień żeby uniknąć efektu trzech nitek powiewających smętnie na wietrze spinam je luźno robiąc „artystyczny” misz masz ;) Warunek jest taki, że muszą być wcześniej pokręcone, w czym pomagają mi papiloty lub natura podkręcona pianką lub żelem.
Odkąd odkryłam suchy szampon dla włosów brązowych nie rozstaję się z nim. Umożliwia mi mycie włosów co dwa dni i znośny wygląd tego nieszczęsnego dnia drugiego.
Marzę o problemach z suchym buszem na głowie :) Myślę, że takie włosy w najgorszej fazie wyglądają lepiej niż moje w najlepszej.
Mario, gdy zaplatasz włosy w warkocz to robisz przedziałek na dwa boki czy zaczesujesz włosy do tyłu? Jestem tego ciekawa, bo mamy podobny typ włosów i nigdy nie próbowałam zaplatania w warkocz na noc a boję się że mogą przez to oklapnąć :/
Na noc do tyłu zaczesuję, bo nic wtedy nie wyłazi. A jak w dzień chcę chodzić w warkoczu to normalnie rozdzielam włosy na dwa boki z przedziałkiem. Ale wtedy to sobie raczej zabezpieczam boki wsuwkami, bo czasami mi wyłazi troszkę włosów po prawej stronie :) Na zdjęciu jestem właśnie w tej drugiej opcji, ale bez spinek :)
:D jak ja zawsze zazdrościłam dziewczynom, które mają takie proste lśniące włosy – gładką taflę.
Ja mam włosy cienkie, suche, falowane i puszyste, które sprawiają sporo problemu i są niesforne, ale prawda jest taka, że w gładkich i obciętych na prosto wcale nie wyglądam dobrze, czyli natura wiedziała, co robi, trzeba było trochę tylko te włosy inaczej traktować – dobre cięcie (cieniowanie) i odpowiednie traktowanie wiele zmieniły.
Co do skrzypu – mnie po nim się robią paznokcie twardsze, ale z włosami to różnie.
Na porost – wcierka jantar i woda brzozowa.
Jakiś czas używałam loxonu, bo niestety musiałam…
Co do wody brzozowej to robiłam z niej płukankę i codziennie po umyciu włosów je nią płukałam. Były na drugi dzień jeszcze bardziej lśniące. Nie minął tydzień i się cholery przyzwyczaiły, przestało działać :)
Z włosami ZAWSZE miałam problem – matowe, ciężkie, raczej cienkie, tłuste u nasady i suche od połowy. I przyklapnięte na AMEN. Ale zawzięłam się i postanowiłam, że zrobię wszystko, żeby były jak najpiękniejsze. Metodą prób i błędów, szukania rad, konsultacji itp. znalazłam sama dwie najlepsze dla moich włosów cuda: spirulina i ekstensyna (kolagen roślinny). Co do pierwszego: spirulina czyli proszek z alg mieszam z niewielką ilością wody i dodaję parę kropel olejku roślinnego (nie drogeryjnego!!!!! DOBRY olejek/olej do włosów należy kupić u dystrybutora półproduktów kosmetycznych, np. mazidla.com, zrobsobiekrem.pl). Olej NIE kokosowy. To jeden z nielicznych olejów „wysuszających”, dobry na zmiany typu egzema a nie na włosy. Może być np. olejek tamanu, olej śliwkowy. Tę papkę nakładam na wlosy, czasem chodzę parę godzin w niej :) Zapach jest przeobrzydliwy, ale dla takich efektów WARTO!! Zmywam to potem, myję dwa razy głowę delikatnym szamponem i po tym, jak są jeszcze dość mokre, od połowy długości aplikuję ekstensynę. To taki płyn o konsystencji wody. M. in. dzięki niemu udało mi się zapuścić włosy, dotychczas było to absolutnie niemożliwe, bo gdy tylko włosy podrosły – cięcie, był bardzo szybko zniszczone i z mocno rozdwojonymi końcówkami. Dzisiaj moje włosy są w fantastycznej kondycji!! Do tego zjadam codziennie parę orzechów :)
Alix czy ekstensynę zostawiasz już na włosach? Nie spłukujesz jej?
@Adriana: ekstensyna ma postać bezbarwnego płynu, pełni funkcję (u mnie) takiej „wcierki” we włosy. Nie spłukuję. Ona nie obciąża włosów, nie zostawia „filmu”, ale pięknie wygładza włosy i mam wrażenie, że je odbudowuje doraźnie. To dość specyficzny produkt, kiedy go kupiłam, pomyślałam: rety, takie niepozorne coś ma mi pomóc w pielęgnacji włosów?! Jeśli miałabym opisać efekt po ekstensynie, to: odbudowa włosa, maksymalne wygładzenie ale bez uczucia natłuszczenia. Kosztuje parę, parenaście złotych i czyni cuda. A próbowałam mnóstwo specyfików, metod, kosmetyków – polskich, zagranicznych, niszowych – co do niektórych zdobycie wiązało się z ogromnym przedsięwzięciem logistycznym, bo np. produkt (akurat tu mam na myśli pewnego rodzaju żel nawilżający do włosów z Maroka) wymagał zaangażowania wielu osób, producent nie miał sklepu internetowego, żaden portal aukcyjny nie oferował sprzedaży itp. Teraz mam swoje dwa cuda, czasem coś dodaję do pielęgnacji ale tylko po to, żeby moje włosy nie przyzwyczaiły się do pakietu standard.
Dziękuję za odpowiedź.
Pytam, bo to białko i zaczęłam się zastanawiać czy ekstensyna nie przeproteinuje w ten sposób włosów.
Spróbuję ☺
Takiej porady potrzebowałam Specyfiki juz zakupione, jak je tylko otrzymam z radością i wielka nadzieją poddam się zabiegom . Jakoś nie wierzę w chemiczne produkty, działają doraźnie. Mam mocno zniszczone włosy po kilkukrotnym prostowaniu keratyną. Zadziwiła mnie opinia o oleju kokosowym bo wydawałoby się ze na wszystko pomaga to jednak na włosach czyni więcej szkody niz pożytku. Potwierdzam, ale dopiero Twój komentarz mnie w tym utwierdził, myślałam ze tylko z moimi włosami jest juz tak źle ze nawet kokos nie daje rady.
DZięki za radę pozdrawiam
Zapomniałam dodać: spirulina to bomba substancji odżywczych, największa, jaka występuje w naturze, żaden inny specyfik nie pozwoli włosom tak „najeść” się tymi dobrociami :) Dziewczyny polecam z całego serca!!!!!
W czarnych włosach wyglądasz świetnie!!! Na twoim miejscu nadal bym je farbowala.
U mnie sytuacja jest inna. Otóż mam długie, prawie do pasa, gęste włosy. Naturalnie są myszowate i od dawna farbuję je na brąz. Ostatnio skusiłam się na rude ombre i wyszło mi to na dobre. Rudy pięknie pasuje do mojej twarzy (jestem intensywną zimą). Niestety rozjaśnianie nie posłużyło moim końcówkom. Uratował je olej lniany. Nie dość że stały się miekkie, to na dodatek świetnie je ujarzmił. Polecam nakładać na końcówki na kilka godzin przed myciem. oprócz szamponu i odżywki do spłukiwania korzystam jeszcze z fluidu przed suszeniem (profesjonalny od fryzjerki). Pozdrawiam
Bardzo fajny post! Włosowy <3
Co ja mogę powiedzieć? Mam średnioporowate włosy, myję je dwa-trzy razy w tygodniu, bardzo gęste i proste. Jak byłam dzieckiem, to rosły mi jak dzikie, jak miałam dwa lata, to miałam je do pasa :) Cała historia skupia się na tym, że nie przepadam za swoim naturalnym kolorem. Ściemniły mi się z wiekiem, najpierw miałam niemal platynowe, bardzo jaśniutkie, obecnie naturalne to własnie ciemny, zimny, mysi blond. Najpierw je katowałam rozjaśniaczem i lorealami, obecnie farbuję i jest to o niebo lepsze wyjście. Apogeum nadeszło, kiedy fryzjerka dosłownie spaliła mi włosy, próbując mi je podkręcić. Ścięłam je dość mocno, a potem stosowałam Yves Rocher na zniszczone włosy. Potem z przerażeniem odkryłam, że są tragiczne, zatem nakupiłam się ruskich kosmetyków, maseczek, odżywek, zaczęłam czytać blogi takie jak Blond Hair Care oraz Anwen :)
Jeśli chodzi o pielęgnację włosów, to w tym wypadku muszę być maksymalistką, odżywki/kremy stosuję zarówno na mokro i jak zarówno sucho. Najlepiej u mnie działają rzeczy mające w sobie olejek arganowy, maseczki z Natury Siberici (zwłaszcza złotą) oraz olej do włosów Sesa :) Obecnie jestem baardzo zadowolona z moich włosów :) Ostatnio zachwycam się Olejokremem z Biovaxa, zwłaszcza Afrykańskim :)
Sama stosowałam "zieloną" odżywkę z Natury Siberici – cudny efekt, ale była trudna do zmycia.
Mario,
ja zupełnie z innej beczki ;) mam pytanie, bo wiem, że polecasz sweter w wełny merynosowej z męskiego działu H&M.
Ja znalazłam sobie takie 2 swetry (przyznam, że merynos mnie kusi, ale bardzo nie lubię prać ręcznie):
http://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0465773003.html
http://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0459678002.html#Ciemnoniebieski
Jaki rekomendujesz rozmiar? Ja zwykle noszą S/36.
Będę wdzięczna za radę :)
Gosiu, wprawdzie na H&M mają przerwę techniczną, ale Ci powiem od razu, że ja noszę normalnie M i też kupuję męskie M. Kiedyś kupiłam S-kę męską i odsyłałam, bo była jakaś taka przymała. Więc też bym się zdecydowała na taki rozmiar jak nosisz.
Super, dziękuję za pomoc :)
Używałam odżywki Natura Siberica i polecam jak najbardziej.
Mario wydaje mi się, że moje włosy mają bardzo podobne preferencje do Twoich. Również myję je codziennie i muszę często zmieniać kosmetyki, bo odżywka, która działa na nie jak żadna inna, po kilku tygodniach nie działa już zupełnie.Niestety zniszczyłam je sobie przez eksperymenty z kolorem kilka lat temu, a z racji, że rosną baaaaardzo wolno, ze negatywnymi skutkami męczę się do dziś :( Po umyciu wyglądają fajnie – są puszyste i lśniące – ale po chwili zaczynają się plątać…miałam wielką ochotę ściąć je na króciutko i dać im odrosnąć, ale w tym roku biorę ślub i chciałabym mieć z czego zrobić choć namiastkę fajnej fryzury :p
Jeśli chodzi o herbatkę ze skrzypu – u mnie działa! Parzyłam ją zazwyczaj razem z pokrzywową i taka mieszanka skutkuje u mnie wysypem babyhair.
Jesteś moja włosowa siostra, super ;) Muszę spróbować olejku Khadi, dotychczas używałam tylko kokosowego, bo go uwielbiam, ale ten z przyjemnością spróbuję. Pozdrawiam
To ja skomentuję jeszcze raz(dobrze się czyta komentarze- dużo fajnych poleceń, więc może i ja komuś pomogę)- po quizie u Anwen wyszło mi że mam włosy średnioporowate. Od jakiegoś czasu robię taki miks: żółtko, łyżka oliwy, łyżka oleju kokosowego, 2 łyżki miodu – mieszam wszystko, nakładam na skórę głowy i całą długość włosów, zaplatam kok jak u Małej Mi, na to czepek foliowy i zostawiam na noc, rano myję włosy. Wspaniałe dla mnie, podobno ma pomóc przy poroście włosów(zobaczymy z czasem), ale włosy się fajnie zachowują- są błyszczące, takie bardzo świeże i odbijają się u nasady. Właściwie nie muszę po myciu używać masek/odżywek, w przeciwieństwie do stosowania innych wcierek.
Zawsze miałam piękne, długie, blond włosy. Wiele razy chciałam je ściąć aby coś zmienić i za każdym razem moja fryzjerka mówiła mi, że tego nie zrobi bo będę żałować a co do zmian lepiej żebym poszła na zakupy i kupiła sobie jakiś nowy ciuch albo szpilki ;) Natomiast to co stało się z moimi włosami po ciąży to dramat. Stały się suche, matowe i zaczęły wypadać garściami. Mojej mamie Pani z apteki poleciła Seskavel ampułki i szampon na wypadanie włosów i była bardzo zadowolona, dlatego przekonała mnie żebym i ja spróbowała. Polecam! Seskavel uratował moje włosy!!! Kupiłam w internecie z darmową przesyłką http://www.goldderma.pl/goldderma_seskavel
U mnie duże znaczenie (niestety na gorsze) miała zmiana diety. W okresie nastoletnim miałam bardzo ładne lejące choć delikatne włosy (podobne w zachowaniu do Twoich). Od kilku lat nie jem mięsa i mam wrażenie, że stały się cieńsze i słabsze
Masz przepiękne, lśniące włosy! Ja ze wstydem przyznaje, ze dopiero od niedawna zaczelam zwracac uwage na stan swoich wlosow. Dlugo szukalam zlotego srodka na moje matowe wlosy. Maski, odzywki, domowe sposoby działały na chwile do kolejnego mycia. W koncu suszenie tylko zimnym nawiewem no i linia seboradin z nafta kosmetyczna mega sie u mnie sprawdzaja czego dowodem sa komplementy odnosnie wygladu moich wlosow :)
a co powiesz o maskach do włosów Kallos? Kupiłam sobie niedawno maskę bananową i włosy są delikatne i miękkie w dotyku.
Piękne i lśniące włosy, aż zazdroszczę. Pomyślałam, że spróbuję tej odżywki z Isany, może mi też da takie piękne włosy.
Ja również staram się nie farbować włosów, bo moim zdaniem później jest siano. Ale Twoje włosy są takie lśniące, moje takie nie są. Muszę zastosować się do Twoich rad :)
u mnie już mniej sianowate i suche są, bo zaczęłam nowej serii biokosmetyków z GL używać. świetny jest na przykład szampon do kontroli puszących sie włosów great lengths. w takim sezonie grzewczym to wybawienie
Ja właśnie jestem po kilkumiesięcznej kuracji tabletkami biotebal z biotyną. Dzięki temu nie tylko mi przestały włosy wypadac, ale też bardzo się wzmocniły i na brały połysku