Przygotowałam zestawy ubrań w stylu dark academia. Opierałam się na różnych kolorach, nie tylko na brązach i starałam się o włożenie tutaj wielu charakterystycznych dla stylu elementów. Co ciekawe dla mnie, wiele zależy tutaj od wyobraźni. Jeśli w głowie jest pewna wizja kobiety, której ten styl pasuje, to ona nawet w zestawach niekoniecznie charakterystycznych będzie wyglądać dalej jakby to była DA. I na odwrót – coś kłóci się z moją wizją takiej osoby, to ona nawet w zestawie kraciasta marynarka i koszula będzie daleko od DA. Raczej liczy się tutaj vibe, a mniej schematy :)
Włosy w kitkę, szeroki uśmiech, śmieszna książka. Życie jest piękne.
Jakie czynności, styl życia kojarzą się Wam z Dark Academia? Proszę o komentarze na temat :)
Na pewno zajęcia na uczelni, przeplatane okienkami spędzonymi w cichej bibliotece. Poza tym wszystkie zajęcia związane z czytaniem i pogłębianiem wiedzy.
A tak w ogóle, najprzyjemniejszy dla oka jest ten brązowy zestaw.
Ten z kraciastą spódniczką? Kojarzy mi się z filmami z Robertem Redfordem czy takimi naprawdę spokojnymi filmami z lat 70. :)
Tak jest :)
Nie miałam skojarzeń z latami 70., a raczej z jesienią. A, no właśnie wyobrażam sobie, że w takim zestawie można pospacerować jesienią po parku i może być to bardzo przyjemne doświadczenie :)
Jejku, wszystko jak z mojej szafy ;) z tym, że brązy to u raczej mnie beże, pudrowe róże i zgaszone czerwienie, burgundy
Spotykam profesora i nie czuję się skrępowana swoim ubiorem, potem plotkuję z woźnym, który nie jest przy mnie skrępowany swoim ubiorem, a to wszystko w dniu po basenie o 6.15. Pozdrawiam
Brązowy zestaw „cały dzień z aparatem” najbardziej kojarzy mi się z tym klimatem :-) Nie wiem, czy to kwestia koloru, czy tej spódnicy za kolano w kratkę ;)
Ta spódnica krzyczy BIBLIOTEKA :)
W wieku niespełna 15 lat , wiosną 1987r „miałam zajawkę” a nawet i „fazę” na ten styl. Tylko ochrzciłam go trochę inaczej, żadne tam dark academy, ale „na bywalczynię bibliotek” to się nazywało. Cóż, biblioteki od tamtej pory bardzo się zmieniły, nie ma już tego jakże kochanego i uroczego kurzu – piszę to z przekąsem, z racji mojej alergii.
Styl ponadczasowy, bezpretensjonalny. Taka „dziewczyna z sąsiedztwa”, ale nieco bardziej ambitna, z zacięciem intelektualnym.
Bardzo często mój mimowolnie wkładany uniform wpisuje się w ten klimat.
Dziś mam na sobie „porządne”, granatowe dżinsy, beżowe półbuty ecco, czarną koszulkę „znerwicowanego intelektualisty z Harvardu”, jak to ktoś powiedział, oraz cudownie pachnącą nowością, skórzaną, czarną torebkę konduktorkę. Jak nie chcę mi się wymyślać strojów to naciągam powyższe na siebie i czuję się jednocześnie zwyczajna, wyluzowana a z drugiej strony zadbana i „porządna”,
Ale fajnie Natasza, dokładnie o taki vibe mi chodzi <3
do mnie z tych zestawów najbardziej przemawia spotkanie w księgarni i 'Trzeba być gotowym na wszystko’, a do Ciebie, Mario? :)
Do mnie Kochana Życie jest piękne i chyba kupię ten sweter, bo już go mam w koszyku i szukam czy by czegoś nie dodać :) Mega cudownie mi się te zestawy robiło!
też super :) to byłoby u mnie mocne 3 miejsce. zamawiam koszulę z księgarni!
Mario, czy jeśli go kupiłaś mogłabyś napisać jaki ma skład? Na stronie była tylko uwaga, że to „przewiewna dzianina”.
Ten styl jest prosty i trochę nudny. Przez długi czas ubieralam się dość podobnie (poza kratką, która rzadko noszę). Ale potem do tej prostoty dodalam dużo koloru (czerwony, bordo, różowy), romantyczne elementy typu koronka, falbanką, bufki ), sporo ubrań oversize i teraz to jestem ja. Choć nadal lubię klasykę i prostotę, która łączy się z tym stylem.
do mnie żaden z tych zestawów nie przemawia, spodziewałam się chyba czegoś bardziej retro, mniej zachowawczego i mniej współczesnego/nijakiego. Piszę nijakiego nie dlatego że te zestawy mi się nie podobają, tylko dlatego, że mnóstwo innych stylów można by pod nie podciągnąć. myślałam, że będzie charakternie.
Też jestem zaskoczona. Nie, że brzydkie, ale takie zwyklaki. Kojarzą mi się ze stylem, który już był opisywany (prosty się nazywał?) Sama najprędzej to bym założyła ten z ksiegarni, tylko bluzka gładka albo drobny wzór, tylko nie paski ani kratki.
Niedługo się okaże, że nawet ja sie w jakimś stylu ubieram, choć talentu do komponowania strojów nie mam niestety. Próbuję się uczyć, bo nie chcę straszyć.
Margaret – dyskretny.
Styl jak styl. Dla mnie trochę zbyt prosty i ascetyczny, ale na pewno są osoby, które w takich „zwyklakach” wyglądają niezwykle i przykuwają uwagę.
Po tych kolażach dobitnie widać, że to jest intelektualny styl. Kojarzy mi się z Velmą ze Scooby-Doo.
Mnie Dark Academia kojarzy się przede wszystkim z długimi wieczorami za gimbazy, gdy lubiłam się uczyć, zwłaszcza o sztuce. Studia już mi się kojarzą z innym, bardziej nerwowym i mniej przyjemnym klimatem. Bibliotek pasjami nie znoszę. :/
Gdybym była Latem, nosiłabym z przyjemnością czwarty zestaw, ale zmieniłabym buty jakieś inne. :D
W zasadzie to okulary Velmy jeszcze bardziej podkręciłyby każdy z tych strojów :)
Ooooo, no w takim wydaniu to ja dark academia całkiem lubię! A już najbardziej ,,wiecznie nadętą”, chętnie założyłabym całość na wieczór w jazz klubie <3
Yes, yes, yes. Może atmosfera takiego miejsca trochę by tę osóbkę rozpogodziła :)
Zastanawiam się, który zestaw najbardziej mi się podoba i nie wiem. Wszystkie do mnie bardzo pasują i w każdym czułabym się świetnie. Tyle że czernie wymieniłabym na brązy, ewentualnie granat. W sumie to właśnie tak ubieram się na codzień, szczególnie wtedy, kiedy nie mam za dużo czasu. nawet nie wiedziałam, że ubieram się w stylu DA :). Nawet okulary noszę :). A opis „trzeba być gotowym na wszystko, zaraz wyjmuję szpilki” to wypisz wymaluj ja. Ciekawe, czy mam ten vibe, o którym piszesz.
Z drugiej strony w tym stylu brakuje mi trochę szaleństwa i kobiecości. Bo kiedy mam czas i okazję to idę raczej w stronę inspiracji malarstwem prerafaelitów. Tyle że taki styl nie zawsze pasuje, szczególnie do biura i zwykle wymaga więcej wysiłku.
A co mi się najbardziej kojarzy z DA? Kawa i ciastko w kawiarni pełnej książek :).
Mario, bardzo podobają mi się podpisy pod kolażami, takie krótkie i obrazowe- mam nadzieję, że częściej będziesz zamieszczała podobne. W kontekście tego stylu brzmią szczególnie spójnie, jak gdyby były urywkami z dziennika lub pamiętnika, które z dark academy się szybko kojarzą .:)
Jeśli zaś chodzi o same kolaże, to najbardziej przypadł mi do gustu nr 4 ( z kobaltową torebką) i 8 ( tam, gdzie jest sweter w paski).
Dopiero teraz widzę wyraźnie, że jest to właśnie mój styl- nie stosowałam tylko, rzecz jasna, takiej nazwy, bo jej po prostu nie znałam. Ubieram się tak od mniej więcej od 13. roku życia. Nie było wtedy tylu ubrań w sklepach, a to, co było, miało bardzo wysokie ceny, więc wyciągałam rzeczy mamy i cioci. Staram się jednak by ten mój styl nie miał miejskich konotacji- gdziekolwiek bym się nie znalazła, zawsze czuję się dziewczyną z prowincji i w jakiś sposób jestem z tego dumna.:) Pamietam, że pod koniec lat 90′ byłam bodaj jedyną osobą w liceum, która chodziła w jesionce ( przechwycilam po cioci), a żakiet to do tej pory najbardziej liczna część garderoby w mojej szafie.:) No i od zawsze towarzyszy mi klasyczna listonoszka.:)
Biblioteki też lubię, ale tylko z dostępem do książki ( tak, są takie, np. w moim miasteczku- biblioteka, która mieści się w jednym ze starych dworków):).
Mario, bardzie jeszcze j od samych zestawów podobają mi się ich opisy.
Bardzo lubię ten styl choć sama niekoniecznie dobrze się w nim czuję. Wymaga albo pewności siebie albo prawdziwej nonszalanacji w podejściu do własnego wizerunku. Kojarzy mi się z nauką dla samej przyjemności studiowania, w odróżnieniu od stylu preppy, który bardziej przywodzi na myśl przyszłych szefów firm na polach golfowych. Dark Academia to dla mnie introwersja, Preppy – ekstrawersja. Idąc dalej: ciemne vs jasne, nonszalancja vs dopracowanie, Europa vs Stany. Kocham oba te style. Wysyłają bardzo silny komunikat. Idealne do manipulowania wizerunkiem.
Jeśli ktoś oglądał popularny ostatnio serial „W głębi lasu” to Agnieszka Grochowska (Laura) prezentuje tam nieco bardziej kobiecą i „ogarniętą” wersję tego stylu.
No przyznam, że porównanie tych stylów do introwersji i ekstrawersji wydaje mi się całkiem trafne :)
Aleksandra też mi się skojarzyło z bohaterka serialu W głębi lasu :!)
Pisząc powyższy komentarz, po raz kolejny zdałam sobie sprawę, jak bardzo wpływa na nas miejsce, z którego pochodzimy… Można powiedzieć, że całe moje miasteczko kojarzy mi się w dużej mierze tym stylem… Nie ma tam co prawda żadnego ośrodka naukowego ( brak nawet liceum), a liczba mieszkańców jest niewielka, jednak całe zaplecze intelektualne tego miejsca zawiera się w jego bogatej, tajemniczej historii, ktorą da się odczuć na każdym kroku… Żałuję trochę, że ostatnio wchodzi tu nieco turystycznej komercji, ale ostatecznie da się to jakoś przeboleć, bo, jak się okazuje, wcale nie tak łatwo zabić ducha tego miejsca. :)
Jakie to miasteczko, jeśli można spytać? :)
Moje ulubione zestawy to zdecydowanie „życie jest piękne” i „jestem nadęta”. Pomysł z opisami jest świetny; dla mnie takie okruchy życia, romantyzowanie codzienności idealnie wpisuje się w DA.
Chcę Ci powiedzieć, że dla takich komentarzy warto pisać. Jestem wzruszona, bo odczytałaś idealnie moje intencje i zauważyłaś w formie uzupełnienie treści. To że to zostało zauważone jest najpiękniejszą niespodzianką. Bardzo miły moment dnia. Dziękuję Ci bardzo.
Świetne są te opisy pod kolażami! Jestem bardzo ciekawa, jak pachną perfumy Bibliotheque, oby nie jak Mały (sic!) Atlas Gwar Polskich wyd. pierwsze ;)
Z tym stylem kojarzy mi się, oprócz siedzenia w bibliotece, gra w szachy.
Pachną śliwką, fiołkiem i skórą :)
To styl życia, który prowadzę: wieczory w bibliotece, anglosaskie kościoły, ciemna Bolonia zimą, samotna kawa w kawiarni, pisanie tekstów z lampką na biurku i cichym jazzem w tle. Nie praktykuje, ale kojarzy mi się: późna noc+klawiatura+papieros. Zamiast papierosa czasem piję kieliszek czerwonego wina przy pracy. I od innej strony: stare, nowojorskie filmy Woody’ego Allena.
Ubrania w kolażu wydają mi się trochę mało charakterystyczne, ale kilka elementów faktycznie jest obecnych w biblioteczno-uniwersyteckim świecie całej Europy: tweed, marynarka w jodełkę, skóra (zwłaszcza brązowa), do tego dodałabym płaszcz z miękkiej wełny. Moje małe czarne i czerwone usta to niby zupełnie co innego, ale i tak bardziej pasują do bibliotek i intelektualnych kawiarni niż galerii handlowych i dyskotek.
Dla mnie kwintesencją tego stylu jest Donna Tartt.
Bingo :)
Mistrzowski ten wpis, te podpisy, uwielbiam jak forma aż tak wspólgra z treścią! Lubię Twoją kreatywność Mario!
Biorę życie jest piękne i zwłaszcza wychodzę szybko, ale tu wieje. Ten zestaw musialabym podkręcić jakąś apaszką, wisiorem czy kolczykami oversize, żeby się to na mnie sprawdziło ale i tak bardzo mi się podoba, jest w nim coś zmysłowego…
Bardzo pomysłowe są te opisy zestawów. :) Ja na dziś wzięłabym lato w beżach, trochę zmieniając szczegóły – zamiast czerni koszulki wybrałabym zgaszony niebieski, zamiast kolczyków jakiś naszyjnik etno – i już mogę czytać w parku. A gdybym do tej spódnicy założyła lnianą koszulową bluzkę z zawijanym rękawem, to nawet na zebranie w instytucie mogłabym pójść. :)
A po wakacjach – zestaw na spotkanie w księgarni. Z różnymi bluzkami, oczywiście, ale raczej we wzory typowe dla męskich koszul. Chociaż taka bardziej kobieca też by mi pasowała. Coś takiego, jak tu: https://www.tatuum.com/pl/koszule-damskie/53064-teti.html#/rozmiar-34/kolor-bialy – wariacje na temat wzoru paisley. I koniecznie duża torba do noszenia na ramieniu. I mokasyny, mój ulubiony fason butów do spodni. A takie oksfordki to ja nawet mam, żeby życie było piękne. :) I płaszcze, nie identyczne wprawdzie, jak w tych zestawach, ale bardzo podobne w typie.
Nareszcie więc wiem, w jakim stylu się ubieram :) Zaskoczyła mnie tylko mała liczba sukienek. Coś by się chyba dało do DA dorzucić poza małą czarną?
Każda prosta princeska, a pod spodem golf albo koszula albo nawet koszulka fajnie by tu wyglądała :)
Najbardziej w tym stylu podoba mi się to, że służy ubieraniu a nie rozbieraniu, czyli z założenia nie świeci golizną. Bo ile można przez 20 lat mijać na ulicy jedynie lolitki.
Nie znaczy to, że jestem „cnotliwą ciotką Klotką”. Jedną moich ubraniowych inspiracji jest Sophia Loren, też lubię zafundować sobie duży dekolt i pokręcić pupą w kobiecej sukience, ale jest to mój wybór, a nie jedyna istniejąca alternatywa.
Jeśli ubiorę się skromnie i nie rzucam się w oczy swoim wyglądem – bo akurat w tym momencie nie mam nastroju, albo pochłania mnie coś zupełnie innego, nie życzę sobie, żeby ktoś patrzył na mnie jak na dziwoląga, nieomal kalekę życiową.
Ten zestaw z czarną sukienką (choć reszta kolorów kompletnie nie moja) budzi miłe wspomnienia konferencyjne, które podpisałabym następująco „wypadałoby się trochę lepiej ubrać skoro mam wystąpienie, ale nadal w miarę nonszalancko, bo być może będą serwować obiad na stojąco i krążąc z dwoma talerzami pośród smalltalkujących grupek na pewno na siebie coś wyleję, a poza tym i tak po wszystkim zamierzam imprezować do białego rana ze współprelegentami, więc wygodne buciki muszą być” :D
Academia to dla mnie przede wszystkim długie i angażujące emocjonalnie seminaria (z dygresjami en masse), jeszcze dłuższe posiadówy w tym samym gronie elegancko krążące od dyskusji o sensie życia, poprzez absurdy życia i z powrotem do bardzo abstrakcyjnych zagadnień akademickich, podróże, czarna kawa i fajki, tona papierów, rysunków, schemacików z plamami od kubków po kawie i porysowana kredowymi wzorami ściana w mieszkaniu (zwłaszcza, gdy ma się partnera, który również jest naukowcem), pisanie artykułów i klepanie kodu o dziwnych godzinach i całe mnóstwo emocji (przyjmą czy nie przyjmą artykuł/wniosek o grant? dlaczego to nie działa? dlaczego to działa? co odpisać recenzentowi nr 3?)…
Ja nie na temat, ale chyba gdzieś wspominałaś, że ulubione motywy Twoje Zosi, to kot i kosmos, więc podsyłam znalezisko: https://www.housebrand.com/pl/pl/yf245-99x/printed-t-shirt. Wpis – super, jak zwykle, zresztą:)
A i jeszcze: dark academia zdecydowanie bardziej kojarzy mi się z naukami humanistycznymi niż ścisłymi
Nie tylko :) Pamiętam z moich studiów asystentkę prowadzącą zajęcia z rachunkowej chemii fizycznej. Najczęściej ubierała się w klimacie „cały dzień z aparatem” a do tego zakładała jeszcze dużą marynarkę (także w kratkę). I miała drucikowe, okrągłe okulary :-)
Kochana Mario, uwielbiam Twojego bloga za jego nieszablonowość i to jak cudownie porusza moją wyobraźnię. Jest tu jakiś rodzaj magii, o której zapomina się w codziennym pędzie, a którą zawsze dawały mi książki. Twoje wpisy to skojarzenia mojego dzieciństwa, okresu nastoletniego, a to z książką na kocu pod drzewem w środku upalnego lata, a to zerknięcie przez okno na kwitnące jabłonie, zbieranie jagód wśród zachwycającego zapachu leśnej polany. Słowem, migawki, które przypominają mi o niesamowitej błogości i szczęśliwych chwilach. Tak zawsze działają na moją wyobraźnię Twoje wpisy, szczególnie te bardziej poetyckie. Dziękuję za to.
A sam wpis i styl dark academia to dla mnie kwintesencja początku roku akademickiego w Krakowie. Opadające, szeleszczące pod stopami liście na plantach. Chodzenie z grupą do kawiarni w przerwach między zajęciami. Poszczególne katedry mieszczące się w zabytkowych dworkach i to cudowne otoczenie kościołów, ogrodów profesorskich. To wszystko miało swój niepowtarzalny urok, nawet pęd z jednego końca miasta, na drugi, żeby zdążyć na zajęcia!
mi się ten styl najbardziej kojarzy z jesienią, powrotem do szkół, uczelni; jakąś taką nostalgią, mokrymi brukami na które patrzy się z okien wielkich gmaszysków… nijak nie mogę do sowie wyobrazić w letniej odsłonie….
Letnia sesja egzaminacyjna wypada w czerwcu, a nie wszystkie książki można wypożyczyć do domu. Trudno w bibliotece wysiedzieć w szortach i topie na spaghetti-ramiączkach, bo w starych murach wieje chłodem, a w nowych klimatyzacja też nie grzeje. :) A tak bardziej serio, uczelniane letnie klimaty to może być len – na szczęście trafiają się koszule czy sukienki nie stylizowane na słowiańskie giezła, a i marynarkę lnianą da się znaleźć – może być bawełna w różnych wersjach, np. chinosy zamiast dżinsów, bawełniany sweter ażurowy albo w warkocze… Tyle, że rzeczywiście academia staje się wtedy znacznie mniej dark niż jej wersja jesienno-zimowa. Ale kiedy nosić jasne stroje, jeśli nie latem? Chociaż, jak na moje wyczucie, beże i zgaszone odcienie niebieskiego plus granat dobrze się mieszczą w letniej odsłonie tego stylu.
Ha ha niezłe Mario, opisałaś 2 moje stylowki z kiedyś i teraz. Dodałabym: 1. bycie grzecznie wyrzucana z biblioteki lub czytelni uniwersyteckiej; 2. głodna jak wilk czytam książkę caluteńką w księgarni, bo wypłatę wydałam na bezowe włoskie szpilki – nosze je na pamiatkowym zdjęciu naszej paczki po obronie i pierwszy raz do przyszłych teściów :-) boskie były t- bar bezowa cieniusieńka skórka, brązowa prążkowana szpilka i nosek w szpic; 3. Powrót nad ranem z weekendu w Berlinie, szybki prysznic i prosto na zaległy egzamin 4. Owinięta ciasno szałem szyja, w dloniach kubek herbaty a po karku i tak mnie przeciąg liże…
Zapomniałabym – Diane Keaton zawsze mi się z D A kojarzy nawet kiedy zaostrza styl gotykiem ( po prostu to ignoruje, bo nie lubię). Jak myslisz?
Mogłabym założyć wszystko z tego wpisu (jeśli chodzi o fason) i nigdy do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że coś takiego jak DA istnieje. Mam tylko małe ale w stosunku co do swojej szafy. Dopiero niedawno dotarło do mnie, że nie jestem zimą… Przez jakiś czas myślałam, że jestem chłodnym latem a teraz to już nawet myślę, że bardziej stonowanym… no i te wszystkie biele i czernie i paski mnie obciążają. Myślę, że będę szła w granaty i szarości ale długo to potrwa – nie kupuję zbyt wielu ubrań :(
Hej, pierwszy raz pisze komentarz. :) Chciałam podrzucić stronę ze sklepem z sukienkami który wg mnie bardzo pasuje do klimatu. Sama noszę się od jakiegoś czasu z zamiarem kupienia tam czegoś. Może jeszcze nie znasz tej marki. Pozdrawiam!
https://aeterie.com/
Mi ten styl kojarzy się z odnajdywaniem przyjemności i znaczenia w małych rzeczach. Widzę tutaj osobę, która co roku czeka na jesień, lubi czytać po kilka razy tę samą książkę i oglądać cyklicznie te same filmy. Ma swoje ulubione zwyczaje, rytuały i miejsca, gdzie chodzi na spacery. To osoba skromna, mądra, niezwykle oczytana. Jeżeli jest piękna to jej uroda dostrzegalna jest dopiero na drugi rzut oka. Dominuje specyficzna aura, którą taka kobieta roztacza – dystans, tajemniczość i rozbrajająca prostota. Naturalny/nieświadomy snobizm wynikający z ponadprzeciętnego wykształcenia i obycia.
Piszesz obrazami Mario, uwielbiam czytać Twoje wpisy.
Mario. W klimacie dark academia są świetne ciuchy i jeszcze lepsze zdjęcia na https://www.toa.st/eu. Oraz film pt. „Edukacja Rity”. Polecam.
Ale świetne rzeczy! A kupowalas może już coś stamtąd?
Nie, nie kupowalam. Zapisalam się na newslettter i obserwuję od dłuższego czasu. Prostsze modele potrafię uszyć, a ta strona jest inspiracją. Podoba mi się też ich wystylizowanie zdjęć i dodatków.
Mi ze stylem DA kojarzy się osoba Moniki Jaruzelskiej. Myślę, że jest wcieleniem tego stylu. Mądra, inteligentna, otoczona książkami i eleganckimi meblami. Przeprowadza głębokie rozmowy pełne odniesień do literatury, historii, filozofii… Myślę, że słuchanie jej rozmów z filiżanką kawy w ręku jest bardzo w stylu DA. A sumie nawet tego nie wiedziałam;)
Jej dwa kanały na YT można z czystym sumieniem polecić :)
Styl DA to jak dla mnie przeniesienie to naszego realnego świata styl serialu Sabrina z Netflix. Jak patrzę na te zestawy (plus pierwsza część DA) no to od razu myślę o tym serialu. No i to dość mroczna, nieco ekstrawagancka wersja stylu preppy, bardzo na tak, bo czysty preppy nie lubię :D
Z tego stylu biorę białą koszulę, białe spodnie i kawiarkę ;) Zamiast marynarki ramoneska, zamiast okularków jakiś szal, egzotyczna biżuteria i mogę iść w tany.
Kiedyś jak mama próbowała ubrać w sukienkę i sportowe buciki to się buntowałam xD
Wpis bardzo fajny, bardzo lubię te krótkie i dowcipne opisy stylizacji, które z przymrużeniem oka interpretują dark academia. Ale tak jak mówiłam – skręciłabym w stronę gotyku. Ale tak, żeby nie wyszedł Harry Potter :D
No black, no white here, no contrast. No jeans.
W moim odczuciu Dark Academia to bardziej nurt Preppy, nie jakiś Harry Potter z Zalando. To garderoba, która się nawarstwia pokoleniami, jak lniana koszula, która z białej zyskała odcień kości słoniowej… i pasek dziadka, który był niemodny już 30 lat temu, ale nagle grzebiąc w szafie odkrywasz skarb… Sweter, któremu wystarczy doszyć łaty.
Nie ma tu miejsca na białe nowoczesne buciska Fila (fuj!) czy nowy zegarek „majtkowiec” (majtkowce to modne zegarki firm modowych w slangu zegarkomaniaków).
Buty w tym stylu muszą być „porządne”, a zegarek czy pasek w rodzinie od pokoleń. Dodatki „dziadkowe”.
Wysłużona torba, torebka, plecak: skóra, len, mocna bawełna. Na bank nie czarna „modna” tandeta ani białe „modne” snekaersy. Siła tkwi u w detalu: nowa rzecz nie da rady imitować patyny.
Nowe buty golfowe, trampki, mokasyny, skórzane sandały – tak…
Nowy zegarek, pasek, plecak, torebka – nie. Lepszy stary płócienny wór z Targów Książki.
A jeśli już nowy któryś dodatek, to reszta musi być „stara”.
Więcej vintage, więcej rzeczy ponadczasowych. ZERO CZERNI. Dark Academia z zimowych głębokich brązów ewoluuje w khaki, granaty i niebieskości, sprane szarości, beże aż do kości słoniowej i wypranej słońcem bieli.
Trochę oliwkowych zieleni po dziadku podróżniku i może jedwabny akcent wygrzebanej z dna komody apaszki w kolorze szlachetnego kamienia – wypłowiałego turkusu, ametystu, szafiru czy korala. Nic więcej. Lepsza zajechana słońcem i pozaciągana od noszenia jedwabna apaszka z lat 60-tych, niż nowa plastikowa (poliestrowa) z Zary.
Kolczyki po babci do szmizjerki khaki.
Czerń w zimowej Dark Academy / Preppy jest wykluczona, a na lato??? Tu nie ma „modnych i bezpiecznych” półśrodków jak w czerń i biel – no nie ma… Preppy w LATO z czarną „modną” czarną torebką z Twoich propozycji? Jeden „modny” dodatek niszczy ten styl.Tu musi być stara (nie pomarańczowa „modnie”) skóra i spłowiałe granaty, khaki, beże, biel… Nie ma opcji, tak wyglądają rzeczy po latach użytkowania… Len, wełna, tweed to nadal podstawa.
Pomijam już fakt, że jedną z zasad stylu jest „no jeans”, drugą „no modern” .
Kasuj do woli, jak skasowałaś moje wcześniejsze Najpierw przemyśl co piszę i nie wciskaj ludziom kitu..
Jovanka, to co napisałaś to dokładny opis stylu Ivy League. Dla tych co nie do końca wiedzą – to własnie najbardziej konserwatywna odmiana preppy, jej źródło, obarczone wieloma niepisanymi zasadami takimi jak choćby zero czerni, co uważam za kompletnie głupie i snobistyczne w złym znaczeniu (w stylu „proste kolory są dla prostaków, ja ubieram CZEKOLADOWY i KOŚĆ SŁONIOWĄ, deal with it”). Czytałam kiedyś o tym ale myślę, że w DA chodzi bardziej o klimat, aurę otaczającą osobę a nie stosowanie się do elitarnych reguł.
Myślę, że sytuacja związana z czernią wcale nie jest jednoznaczna. Styl preppy powstawał w czasach, kiedy czerń w wersji ubrań z dobrego gatunku materiałów (wełna, jedwab, aksamit) zarezerwowana była na okazje wieczorowe (smokingi, fraki) i na spotkania bardzo oficjalne. Dla kobiet czerń była kolorem szczególnym – w ubiorach codziennych nosiły ją właściwie tylko wdowy i kobiety w wieku mocno zaawansowanym. Z kolei czarne materiały w wersji taniej, czyli bawełna i len, mają to do siebie, że bardzo prędko tracą głębię koloru i stają się szmatowate. Pracująca biedota mogła je nosić, a nie przyszła kadra zarządzająca wielkimi firmami. Czerń nie weszła do kanonu stylu preferowanego przez zamożnych studentów prestiżowych, amerykańskich uczelni, gdyż kłóciła się albo z zamożnością, albo z pewną swobodą, z której korzystają młodzi ludzie, zanim założą oficjalne garnitury. :)
Europa natomiast to inne klimaty. Czarny golf był niemal uniformem francuskich egzystencjalistek. :) Yves Saint Laurent, chociaż raczej nie projektował dla studentek i absolwentek filozofii, uważał, że każda kobieta jest dobrze ubrana, jeśli założy czarną spódnicę i czarny sweter. No i małą czarną, oczywiście. Zanim czerń stała się kolorem rozmaitych młodzieżowych subkultur, była właśnie kolorem intelektualistów, a przede wszystkim intelektualistek z kawiarni paryskiego Saint-Germain. Był w tym i minimalizm, i pewna doza nonkonformizmu czy może nonszalancji – takie sięgnięcie przez młode kobiety po kolor, który absolutnie nie był kojarzony z młodością. Teraz, kiedy czerni nie noszą może tylko przedszkolaki, o tym się już nie pamięta, lecz środowiska akademickie miały swój udział w rozpowszechnieniu tego koloru, chociaż może nie za oceanem.
Tak więc, czerń w Dark Academia nie łamie zasad tego stylu, jeśli bierzemy pod uwagę jego europejskie źródła. Natomiast białe sportowe buty i jasne dżinsy – no nie, jednak nie. To znaczy, nie twierdzę, że nie można tak się ubrać na zajęcia albo pójść do muzeum, ale jednak to już poważne odstępstwo od DA.
Jovanka, ten ostatni akapit był niepotrzebny. Chyba nie do końca zrozumiałaś zamysł.
Jakkolwiek nie byłoby to dziwne kojarzy mi się ten styl również z filmami o Harrym Potterze , klimat tego zamku, szkoły .
Ja ostatnio szaleje na https://pokato.pl/ i uzbrajam moją szafę w ten klimat. Nie widzę nawiązań w tych stylizacjach do Harrego P, no chyba, że w postaci magi piękna :)
Uwielbiam ten styl pasjami. Jest w nim wszystko – szyk, luz, wygoda, indywidualizm. Mam jednak wrażenie, że on najlepiej się prezentuje na kobietach bardzo szczupłych. Jako osoba nieco obszerniejsza nie mogę sobie pozwolić na oversize’owe marynarki i wielkie swetry, a one tak cudnie pasują do tego stylu :(
Świetne zestawienia stylizacji. Przydadzą się na każdą okazję ;)
https://markoweobuwie.com.pl/blog
Świetna stylizacja! :) https://pl.rekin.com/odziez-damska/
Stylizacje w 100% trafione w mój gust. Brakuje mi jednak takiego dodatku jak skórzany pasek… Tymczasem męskie paski z wysokogatunkowej skóry można kupić na https://zagatto.pl/paski-skorzane-zagatto,c41.html . Zagatto proponuje zarówno paski codzienne jak i paski garniturowe. Do stylizacji sportowych i szortów ponadto oferuje paski parciane.
Podobają mi sie te zestawy, a klasyka zawsze na czasie. Super wpis:)