Partnerem tego wpisu jest sklep z ubraniami z kaszmiru i wełny Mahogany.pl
Moje rozważania na temat kupowania mniej, kompletowania spójnej szafy i budowania solidnego stylu musiały mnie w końcu doprowadzić do pochylenia się nad tym, czym jest luksus. A on nierozerwalnie kojarzy mi się z najwyższą jakością. Wydaje mi się, że to dość naturalne, że nie kupując byle czego, gdy już masz się zabrać za kupienie czegoś, chcesz żeby to coś było optymalne :) Tak jakby niekupowanie miało być solidną bazą do kupowania. Tak jakby nie kupić, to również podjąć decyzję i kupić zero. Pisałam o tym w tym wpisie.
Czym jest dla mnie luksus
Każdy zapewne ma swoją definicję luksusu i myślę, że należy to uszanować. Wielu ludzi ma alergię na to słowo, bo jest ono niesłusznie moim zdaniem wiązane ze snobizmem. Dla mnie o luksusie świadczą:
pomysł
W internecie łatwo znaleźć zestawienia z pokazów mody, gdzie wyraźnie widać, którzy projektanci kopiują których. Gdybym zapłaciła za coś ogromne pieniądze, po czym okazałoby się, że pomysł jest kopią czyjegoś pomysłu, przestałabym uważać kupioną rzecz za luksusową. Stałaby się dla mnie smutnym przypomnieniem braku kreatywności. Dlatego też, gdybym miała częściej kupować luksusowe przedmioty, celowałabym w pierwszej kolejności w prostotę – rzeczy, które każdy dobrze zna i które można wywyższyć nad inne za pomocą różnicy w detalach.
dobry materiał
Kaszmir, jedwab, wełna merino – te materiały są stosunkowo trwałe i często na rzeczach z drugiej ręki wyglądają porządnie, więc luksus nie musi być powiązany z wysoką ceną. Z drugiej strony, wolę kupić jeden kaszmirowy sweter na lata, niż co roku kupować nowy akryl. Dojście do tego punktu trochę czasu mi zajęło, przyznaję, ale teraz widzę, że to jedyne sensowne rozwiązanie.
historia (vintage)
Lusterko z lat 60. kupione na etsy za niewielkie pieniądze, z rysami i przebarwieniem jest o tyle cenne, że nieidealne, że ma swoją historię i że ja od teraz też w niej uczestniczę. Być częścią jakiejś historii – luksus. Zrozumie ten, kto zacznie swoją przygodę z wyszukiwaniem perełek vintage.
przekazanie komuś innemu
Chcę, żeby jeszcze ktoś poza mną cieszył się moimi rzeczami. Nie chcę po sobie zostawiać śmieci. Wierzę, że nie tylko ja będę nosiła ten sweter, który mam na zdjęciach. Jeśli coś przetrwa mnie i jeśli przyniesie radość komuś innemu będzie luksusem.
funkcjonalność
Dla mnie szpilki z czerwoną podeszwą, na których nie ujdę dwudziestu metrów nie są luksusem. Są zagracaniem szafy i głowy, wyrzutem sumienia i bezużytecznym przedmiotem – przeciwieństwem luksusu. Luksus jest u mnie nierozerwalnie związany z potrzebą, choć zdaję sobie sprawę, że większość ludzi uważa za luksusowe przedmioty, które są zbędne, wynikające z nadmiaru środków, kupowane jako kaprys.
uczucie
W jaki sposób sama się nakręcę, jaką radość sprawi mi dana rzecz, czy realny jej kształt przewyższy mojej oczekiwania, czy nie będę mogła wypuścić jej z rąk, czy przesłoni mi wszystkie inne rzeczy, czy będę ją chciała ocalić z pożaru – głupotki, ale czy można luksusem określić coś, co nie wzbudza takich głupotek :)
Golf z kaszmiru Mahogany czarny w rozmiarze XL
Jeansy Lee
Torebka Przywara Strzałka
Pierścionek Rett Frem
Buty Vagabond
z kodem MARIA
zniżka 10%
do 30.11.2019
w sklepie Mahogany.pl
Kilka faktów o marce Mahogany
- Produkty kaszmirowe oferowane w sklepie Mahogany są wyrabiane ręcznie w Nepalu. Magazyn znajduje się na Słowacji, więc czas przesyłki do Polski to ok. 4 dni.
- Kaszmir użyty do wyrobu swetrów pochodzi od kóz kaszmirskich, które żyją na terenie płaskowyżów himalajskich.
- Delikatny i gęsty puch kóz chroni je przed temperaturą dochodzącą do -40°C. Puch wyczesywany jest w okresie wiosenno-letnim.
- Im więcej warstw przędzy (ply), tym sweter cieplejszy. Mój sweter ma 4 ply, a będąc bez płaszcza i nie mając pod spodem nic oprócz bielizny, było mi ciepło nad morzem w październikowy poranek.
- Tutaj można zamówić do domu bezpłatny katalog z produktami.
Ja na swojej wishliście miałam czarny wełniany golf. Oczywiście przyszło mi do głowy, by szukać takiego swetra w lumpeksach, ale zawsze gdy sobie coś takiego założę, nie dochodzi do realizacji planu. Ostatnio natknęłam się na fantastyczny wełniany i bardzo prosty w formie sweter z wełny, ale w kolorze pomarańczowym… Takie najprostsze w formie rzeczy są ciężko dostępne, więc cieszę się, że marka Mahogany się do mnie zgłosiła i teraz mam, nie wełniany, a kaszmirowy sweter. Jak wiecie, nie patrzę nigdy na to, czy coś jest męskie czy damskie, a rozmiar z metki jest dla mnie „płynny”. Jestem jedną z tych osób, która potrzebując boyfriendów, poszłaby do sklepu i poprosiła o męskie jeansy w swoim rozmiarze. Chciałabym doradzić Wam dokładnie to samo. Żebyście patrzyły na rzecz od strony Waszych potrzeb, a nie od strony producenta, który mówi Wam, dla kogo przeznacza daną rzecz.
W jakich kategoriach Wy postrzegacie luksus? Jakie kryteria musi spełniać dana rzecz, byście uznały ją za luksusową?
Luksus to oczywiście wysoka jakość .
Niestety , w związku wizją mojej szafy , która ma być „ luksusowa” ostatnio kompletnie nic nie mogę kupić , bo albo jakość do du… albo cena zaporowa , więc w kółko łażę w tym samym .
No nic , trzeba czekać na wyprzedaże
Jak ja doskonale rozumiem tę wyższość niekupowania nad kupowaniem czegoś przypadkowego ostatnimi czasy…
Uwaga odnośnie vintage: często w ten sposób można kupić markowe produkty za ułamek ceny, którą warte są produkty współczesne, a i wzornictwo jest często lepsze (np. w przypadku zegarków, choć warto mieć pod ręką kogoś, kto siedzi w temacie).
Ostatnio kupiłam drogi jak oczy szatana sweter z COSa, kaszmirowy, o pięknej konstrukcji, mięsisty – mam nadzieję, że będzie funkcjonował lepiej niż kaszmirowe sweterki wyszperane w TK Maxx.
Fazę na szycie miarowe miałam, ale minęła – chyba zbyt często efekty rozmijały się z oczekiwaniami (najlepiej było w przypadku koszul); jeśli uda mi się coś fajnego trafić w sklepie, przynajmniej wiem, co kupuję.
Swetry z COS dobrze mi się starzeją, mam nadzieję, że z Twoim będzie to samo :) mam swoje 3-4 lata i myślę, że drugie tyle mi posłużą. Czasem odświeżam je golarką, ale raz na sezon raczej.
Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz! Powiedział do mnie 'mamo’ i nie było dyskusji, ale zastanawiałam się, czy Bóg opuścił mnie bardzo, czy tylko trochę (a kosztował połowę tego co sweter, który Maria w tym wpisie ma na sobie)
Czy ktoś jeszcze, oprócz Ewy, podzieli się własnymi doświadczeniami z szyciem na miarę? Kusi, kusi, ale czy NAPRAWDĘ warto?
Szycie na miarę sprawdza się tym bardziej, im bardziej utalentowana jest krawcowa. Szyłam trochę na miarę i mimo, iż moja krawcowa nie była zła, to nie zawsze byłam zadowolona z efektów tak na 100%.
Myślę, że ważnym czynnikiem, prócz talentu czy style krawcowej, jest też wiedza klienta o własnej sylwetce, tkaninach i różnych nietypowych rozwiązaniach – wtedy, jako klienci, „wyciągniemy” z szycia miarowego najwięcej. Ja niestety uczyłam się w trakcie. Najtrudniejsze było dla mnie oczywistego faktu, że naturalne tkaniny dają komfort poruszania się w fasonach spódnic, w których wyglądam nieoptymalnie. Teraz idę po raz kolejny „coś zrobić” że że spódnicami ołówkowymi, w których wyglądam jak milion dolarów, ale nie umiem się poruszać.
A propos kaszmiru – właśnie przeczytałam radę, żeby kupować swetry o oczko większe niż nasz rozmiar, jeśli planujemy prać je w domu, bo kurczą się z czasem. Tajemnica moich nagle ciasnych swetrów wyjaśniona:-)
Ewa, też tak mam, że spódnice ołówkowe najbardziej mi leżą – tylko takie które w kolanach są bardzo wąskie. Jednocześnie mam ekstremalnie praktyczne podejście do ciuchów i na codzień nie założę czegoś co jest niewygodne. Odkryłam niedawno spódnice kopertowe, czyli jak stoisz to kształt olowkowej, może nawet się zwezać do dolu, a jak chodzisz zamaszystym krokiem to się otwiera i mniej lub bardziej odsłania udo. Polecam
Szylam sporo rzeczy na miare, u roznych krawcowcych i rzadko bylam zadowolona w 100%. Trzeba naprawde wiedziec, czego sie chce i czego sie na pewno NIE CHCE w danym ubraniu, do tego znac sie na tkaninach, miec wiedze konstruktorska i przede wszystkim doskonale porozumiewac sie z krawcowa, przekazac jej wszystkie te oczekiwania. Byc moze istnieja jakies naprawde doskonale punkty szycia na miare (moze Monika Kaminska? tylko ze u niej ceny szycia na miare sa absurdalne nawet jak na Warszawe), ale poki co odechcialo mi sie poszukiwan. W dodatku teraz nowe, kolejne salony krawieckie dodaja sobie w nazwie slowo 'sartorial’, posluguja sie angielskimi nazwami typu bespoke, full canvas itd,itp i automatycznie ceny rosna o jakies 200%.
Jeszcze jakiś czas temu pisałaś, że blond włosy są „nie sexy” a teraz mam wrażenie, że sama do nich dążysz – zmiana gustu? Ja całe życie uważałam blond za totalną wiochę, a teraz jestem blondynką. Zastanawiam się czy u Ciebie również nastąpiła jakaś zmiana w tym, co Ci się podoba a co nie:))?
No coś Ty? Blond włosy są takie jak każde inne, jak można skreślać jakikolwiek kolor? Może się po prostu nie podobać… Nie farbuję włosów już kilka lat i z tym na razie zostanę. Te zdjęcia są robione w porannym słońcu, dlatego włosy wydają się jaśniejsze.
No niestety, ale w poście o tym „co jest sexy” pisałaś, że dla Ciebie nie jest to m.in. blond. Oczywiście, jest to opinia subiektywna ale jednak dotykająca właścicielki blond włosów (także tych naturalnych:-)
Kurczę, serio kogoś może dotykać fakt, że coś się innej osobie nie podoba? Zadziwiające :) w tym poście o którym mówisz pamiętam, że Maria pisała, że jej zdaniem tatuaże nie są sexy, a ja nie dość że mam, to jeszcze planuję kolejne, ale w życiu by mi nie przyszło do głowy żeby czuć się z tego powodu dotkniętą :) jednak ile osób, tyle reakcji.
Mario, dziękuję Ci za kolejny „zmuszający” do myślenia wpis! Dzięki Tobie i dzięki tym przemyślenion, na które naprowadzasz, dużo łatwiej mi jest zwizualizować sobie moją wymarzoną szafę i do niej dążyć :)
Pozdrawiam serdecznie
Ale to jest tylko moja osobista preferencja, która zresztą powiedziałabym, że przez lata się trochę złagodziła :) Jak każdy mam różne rzeczy, które mi się raczej nie podobają – nie przepadam za tatuażami, koronkami, jeansowymi szortami, kolorowymi rajstopami i tak bym mogła wymieniać do końca świata. Ale to też nie znaczy, że jakiś konkretny tatuaż by mi się nie spodobał, jakaś koronkowa sukienka itd. A może i kiedyś wystąpię w blondzie albo kolorowych rajtuzach haha…
Trzeba miec naprawde duzo zlej woli, niedojrzalosci i niska samoocene by dotykal nas fakt, ze ludzie maja rozne gusta.
W zasadzie myślę, że wyczerpałaś temat, czy raczej przelałaś całą esencję tego, czym naprawdę jest luksus (niekoniecznie jest to rzecz za grube pieniądze).
Świetnie Ci w golfach; za każdym razem, gdy Cię widzę na zdjęciu w czymś takim, zatrzymuję się na dłużej. Jest Ci na tyle dobrze, że, moim zdaniem, powinien być to jeden z Twoich znaków rozpoznawczych i część uniformu na sezon jesień-zima.
Dziękuję Ci bardzo, muszę się też rozejrzeć za jakimś cienkim golfikiem, nawet wiskozowym, bo te dwa moje już są dość „styrane” :)
Masz na myśli ten ciemnobrązowy i taki luźniejszy, jaśniejszy?
Ciemnobrązowy i taki czarny w delikatny prążek, który zakładam pod wszystko i jak mam golf na blogu to zawsze jest to ten :)))
A masz w tej chwili odwrót od brązów czy nadal znajduje się na liście Twoich ulubionych kolorów. Pamietam, że w zeszłym roku przeżywalaś dość silną fascynację brązem.
Ukochane kolory niezmiennie: ciemne zielenie, czerń, wiśnie. Ale brąz też super, a ostatnio znowu romanse z ciemnym niebieskim i granatem, które mnie niezwykle pociągają w kontekście wystroju wnętrz!
Mario,
Bardzo mnie przekonuje Twój sposób reklamowania produktów. Uczciwie nazywasz rzeczy po imieniu. To wyjątkowe. Zachęciłaś mnie tym samym do odwiedzenia opisanej strony.
Pozdrawiam
Polecam bo kupiłam: https://www.stories.com/en_eur/clothing/tops/turtleneck-tops/product.fitted-long-sleeve-turtleneck-black.0756774002.html
Jest wiskozowy, ale nie prześwituje, delikatnie prążkowany, ale „śliski”. Nosząc 38 wzięłam 36 i jest ładnie dopasowany do sylwetki, a nie obcisły, dzięki „śliskości” nie zbiera kłaczków i wygląda dobrze po praniu.
O, dziękuję, a do mnie właśnie przyszedł taki i jest super. Ja lubię jak golf można sobie wywinąć. Coś takiego jak podlinkowałaś traktuję w zasadzie jak półgolf :)
Mieszkam w Austrii i tu kupuje ubrania, chociaz ukochanego Tommy Hilfiger tylko w USA. U nas sa sklepy Kleider Bauer, ale nie maja z rolnikami nic wspolnego . Znalam Ich sklep z wyprzedazami I tam kupuje luksusowe rzeczy za niska cene. Dla mnie, jako alergiczki, jedwab jest genialne. Nie poce sie, nie zostawia czerwonych plam na szyi, nie drapie. Podobnie kaszmir, ale tu mam problem, poniewaz mechaci sie i nie wiem, jak sobie z tym poradzic. Poza tym lubie mode, dzieki Tobie Mario moja szafa zaczyna byc spojna, lecz ubrania nie sa fetyszami.
Zgadzam sie z Toba i Twoja kolezanka, luksus to podroze bez stresu, ze zabraknie mi pieniedzy. Nie lubie luksusowych hotel, staram sie jadac tam, gdzie tubylcy, obserwowac ich.
Ale prawdziwym luksusem byloby dla mnie mieszkanie przez przynajmniej szesc miesiecy w roku w poludniowej Kalifornii. Slonce, woda, usmiechnieci ludzie, meksykanskie jedzenie, brak poczucia obcosci, slowianskiego akcentu… Taaaak, to bylby prawdziwym luksus.
Serdecznie pozdrawiam
Szczerze to mieszkać na luzie gdziekolwiek oczy poniosą, to już jest niebywały komfort i luksus!
Nie jestem alergiczka ale nawet najmniejsze drapanie doprowadza mnie do szlu wiec w mojej zimowej garderobie jest wylacznie kaszmir i merino :)
Czy mowiac o mechceniu masz na mysli tzw. 'kuleczki’? Jesli tak do polecam z calego serca specjalne golarki do swetrow, naprawde sa w stanie zdzialac cuda. Mam piekny bialy kaszmirowy golf ktor jest bardzo intensywnie noszony i gdzieki golarce i praniu chemicznym lub w specjalnych plynam nadal wyglada jak nowy pomimo ponad 5 lat w mojej szafie :)
kalifornia? z olbrzymia iloscia bezdomnych i pozarami trawiacymi wszystko?
Mam problem z tego typu swetrami. Cena bardzo wysoka (nie kwestionuje, widocznie musi taka być, aby sie wszytskim opłacało).Oczywiście zawsze można sobie wytlumaczyć ze na lata…tylko czy napewno? Żeby tego typu swetry długo służyly muszą być prane recznie w letniej wodzie w specjalnym plynie, suszone na plasko i przechowywane „na luzno”…kto wie co jeszcze. Sporo uwagi trzeba poswięcić jednej rzeczy. Podobnie rzecz się ma z biała koszula- dobrze skrojona z dobrego materiału, luksusowa raczej nie bedzie należała do natańszych. Oczywiscie jest „inwestycją” we własny wizerunek, ale czy posłuży długo skoro nie jest odporna na żółte plamy od antyperspirantu i rozlany przez dziecko sok porzeczkowy?
Zgadzam sie ze wszytskimi kryteriami luksusu opisanymi w tekście, ale wydają mi się bardzo abstrakcyjne. Jedno jest pewne dla mnie luksusem jest czas i „uważność” jakkolwiek by to górnolotnie nie brzmiało.
Nie sądzę, że gdyby sweter został wyprany w pralce i zwykłym proszku, suszony bezwiednie, to by się nagle „popsuł”, ale jeżeli można zrobić wszystko, żeby został w takiej formie w jakiej się go kupiło jak najdłużej to te opisane przez Ciebie kroki należałoby wdrożyć. Ja tak właśnie będę robić i będę się obchodzić jak z jajkiem :) Ale podobnie jest z moimi sukienkami z Warsztatu Pracy – one mnie tak cieszą i są w stanie zastąpić 10 innych sukienek z sieciówek, że zrobię wszystko, by służyły mi jak najdłużej. To taki „zdrowy” rodzaj miłości do rzeczy – lepiej mieć jedną i chuchać, niż kilka i traktować zwyczajnie – do takich wniosków doszłam w tym roku :) Mam nadzieję, że mi się to nie zmieni, bo teraz jak patrzę do szafy, to już jest naprawdę nieźle!
Zmarnowalam kilka kaszmirowych swetrow, bo zamiast nastawic pralke na „welne”, wstawilam „pranie delikatne”. Niby niewielka roznica (szczegolnie, ze i temperatura, i ilosc obrotow taka sama), a jednak zbiegly sie :-( Dobrze, ze mam corke, ktora zgodzila sie donosic po mnie te sweterki, bo strata bylaby niepowetowana.
Staram sie wybierac ubrania, ktore nie wymagaja obchodzenia sie z nimi jak z jajkiem. Pralnia chemiczna to koszty, ktore nalezaloby doliczyc do ceny ubrania, wiec czasem sie po prostu nie oplaca. Owszem, plaszcz wymagajacy czyszczenia 2 razy w roku jest dobra inwestycja, ale koszule, ktore trzeba odswiezac co tydzien, juz niekoniecznie. To jest dla mnie pewien aspekt luksusu – jak najmniejsze zaangazowanie czasowe, finansowe i energetyczne (w znaczeniu mojej energii) w utrzymanie ubrania w dobrym stanie.
Ale poza tym nie wymysle nic nowego. Mam podobne przemyslenia jak Ty, Mario – luksus to przede wszystkim wysoka jakosc, nieuzalezniona od stanu konta. To funkcjonalnosc i wygoda. To brak kompromisow na zasadzie „albo to, albo nic”.
Trochę demonizujesz cały proceder . Ja kaszmir i wełnę piorę w pralce na programie wełna z dodatkiem płynu do tejże wełny i owszem na stacjonarnej suszarce rozkładam a nie rozwieszam , ale to chyba nie wielki wysiłek
Wypranie takiego swetra w pralce (nie mowiac o suszeniu bebnowym) to dla niego 'smierc’ a wlasciwie skurczenie sie do rozmiarow ubranka dla dziecka. Przekonalam sie o tym w bardzo nieprzyjemny sposob ;) Z wlasnego doswiadczenia wiem ze kaszmir musi byc prany albo chemicznie albo w specjalnym plynie.
A co do swetra jak inwestycji – tez mialam podobe opory ale z perspektywy czasu uwazam ze kupno wysokiej jakosci kaszmirowych swetrow (ktore niestety swoje kosztowaly) bylo jedna z lepszych zakupowych decyzji. Szczegolnie ze jestem skrajnym zmarzluchem i nie toleruje jakiegokolwiek 'drapania’ w swetrach.
W sensie w pralce w trybie ręcznym. Tak, tak, sama się przekonałam o takim kurczeniu jak mój piękny wełniany kilt poszedł do prania przez przypadek z innymi rzeczami :(
Program do prania ręcznego to nie to samo, co program do prania wełny:) a w tym drugim można kaszmir prać, chodzi o to, żeby płukanie nie odbywało się w b. zimnej wodzie, bo dla welny najgorsze są gwałtowne zmiany temperatury wody.
Ja jestem okropnym zmarzluchem więc moja jesienno-zimowa garderoba składa się w większości z rzeczy kaszmirowych, merino , wełniano-jedwabnych i jedwabnych. Jednak wiem, że coś co wymaga prania chemicznego (oprócz płaszczy i garniturów) nie miałoby u mnie racji bytu ;) Zawsze przed zakupem sprawdzam na metce czy producent dopuszcza możliwość prania ręcznego. Jeśli tak, to śmiało zapodaję do pralki na program do wełny, w płynie do wełny i jedwabiu, każda rzecz w osobnym siateczkowym woreczku na pranie (można też użyć poszewek na poduszki), suszę na płasko na ręcznikach rozłożonych na suszarce, co jakiś czas golę golarką do swetrów. Tak, jestem leniem i nie, moje rzeczy się nie skarżą :) Myślę że tak jak ktoś tu zauważył w innym komentarzu, najważniejsze jest wybranie specjalnego programu do wełny który nie ma gwałtownych zmian temperatury wody i płynu do wełny, bo nie zawiera enzymów które niszczą białka zwierzęce. Daj pralce jeszcze jedną szansę i powodzenia! :)
Luksus to szycie na miarę, według własnego pomysłu i zestarannie wyselekcjonowanego, dobrej jakości materiału. Mała uwaga co do trwałości najdroższych materiałów – one wcale nie są najtrwalsze. Najdroższe wełny są tak delikatne i luksusowe, że nie nadają się do noszenia na codzień. Kaszmir również jest delikatniejszy i zużywa się szybciej niż wełna z merynosów. Podobnie jedwab – nie należy do najtrwalszych, chociaż jest piękny, delikatny i luksusowy. Często mylnie utożsamiamy luksus z trwałością, ale ubrań czasami to nie dotyczy. Luksusem jest właśnie możliwość zakupu takich rzeczy pomimo tego, że nie są super-trwałe. Podkreślę, że trwałość tych rzeczy i tak przewyższa zdecydowanie trwałość akrylowego swetra czy szytej w Pakistanie koszulki z najtańszej bawełny.
Bardzo fajny wpis czasem bardzo różnie postrzegamy luksus dla mnie to np kiedy wchodzę do sklepu albo przeglądam strony internetowe z różnymi ubraniami i nic absolutnie nic nie muszę kupować chociaż niektóre rzeczy podobają mi się ale nie na tyle żeby je kupić… to jest mój osobisty luksus do ktorego doszłam całkiem całkiem niedawno a co do kaszmirowych swetrów ja mam dwa z mango i każdy trzyma sie bardzo przyzwoicie a były już prane nie raz
Jako dojrzała kobieta,bardzo zwracam uwagę na jakość.Swetry z akrylu wypatrzę z daleka,bo wyglądają kiepsko.Nawet nastoletnia córka nie chce ich nosić,woli bawełniane.Dorosły syn kupuje z wełny,kaszmiru i z ich mieszanek.Luksus, nie bo zamiast 5 na zimę kupię 2.Drogie Panie zauważcie,że panowie nie kupują byle czego.Ubrania dla nich są zdecydowanie lepszej jakości.Pozdrawiam.
Wpis bardzo przyjemnie się czytało ale co przykuło moją uwagę najbardziej to genialny kolor szminki… mogę wiedzieć jaki to kolor dokładnie?
Karolina, tak jak Palma jest sukienką mojego życia, tak ta szminka jest szminką mojego życia. To jak zawsze Matte Crayon z Golden Rose w odcieniu 08. I nie, nie przesadzam z tymi zachwytami :)))
Piorę kaszmir w pralce, na programie dla wełny, ale ogólnie w wełnianych swetrach puszczają na szwach oczka od częstego prania w pralce. Są też wełny, którym nic się nie dzieje na programie bawełny, ale to rzadkość. Najbardziej lubię wełnę śliską w dotyku, mam jedną bluzkę z cienkiej dzianiny wełnianej i (wg mnie) wyróżnia się, tak jakby było czuć dobrą jakość. Czekam do nowego roku, wtedy skończy się mój roczny „odwyk” ubraniowy, i mam nadzieję, że będę trzymać linię (zakupową) i kupować tylko to co naprawdę warto. Luksus ubraniowy oznacza dla mnie, że ubranie mnie zdobi, jest wygodne, komfortowe termicznie, dopasowane do okazji i do reszty stroju, z dobrej tkaniny, dobrze uszyte, trwałe. Był czas, że próbowałam się przekonać do jedwabiu, ale tylko dżersej jedwabny jest dla mnie znośny, bo jest mocny i łatwy w użytkowaniu, mam jedną kopertową sukienkę z takiej tkaniny, DvF, kupiłam ją w SH, pierze się dobrze, nie farbuje.
Mario, a ilu teraz szminek równolegle używasz? Pamiętam, że kiedyś się lubowałaś w ciemnych tonacjach, coś się teraz zmieniło?
M. mam tak na wierzchu 3 szminki, które non stop „rotują” – matte crayon odc. 10 i odc. 5 i czerwoną Nablę Alter Ego. Ósemki zdecydowanie używam najczęściej :) I czasem na te matowe nałożę błyszczyk, ale to rzadko. Cały czas usta preferuję mieć ciemne.
W kwestii ubrań luksus, to tak jak ktoś świetnie powiedział wcześniej ubrania wcale nie najtrwalsze czy najpraktyczniejsze, ale właśnie szlachetne i piękne.
Natomiast sam luksus to dla mnie coś więcej. To styl życia, szanowanie i dbanie o siebie wielowymiarowe. Pisałam o tym już parę lat temu u siebie na blogu, w kontekście stylu życia Francuzów bo mieszkałam wtedy we Francji : http://odpoczywalnia.blogspot.com/2014/03/luksus-czyli-jakosc-zycia-po-francusku.html?m=1
Mario, jak zwykle świetne zdjęcia, na których widać zycie. Co do luksusu to rzeczywiście dla jednego to będzie droga rzecz wylansowana jako luksusowa, dla kogoś innego czarna torebka, pasująca do wszystkiego i która przetrwa pare lat nie zmieniając fasonu. Wszystko zależy od ludzkich pragnień chyba. Co do kaszmirowych swetrów- z moich doświadczeń- a mam takich rzeczy sporo- taka sama wełna jak inne, jeśli chodzi o pielęgnacje. Pranie w programie wełna w pralce im nie straszne, ale susze rozłożone; natomiast wszystkie- i z sieciówek i bardziej luksusowe -okrutnie się mechaca. Ale inne wełny również. Akryl się mało mechaciPolecam szczoteczki do wyczesywanie z Tchibo. I pranie w woreczkach.
Dla mnie luksusem jest mieć czas. Dlatego, jako rzeczy luksusowe postrzegam te, które są jednocześnie trwałe, funkcjonalne i piękne.
Mario, spojrzysz na messengera?
Luksus to dla mnie:
1. Możliwość wydawania pieniędzy na rzeczy, których niekoniecznie potrzebuję, ale które chcę mieć. W tę kategorię wlicza się np. kaszmirowy sweter (bo mogłabym chodzić w polarze, żeby nie marznąć, ale wybieram droższą opcję), albo Twój przykład lusterka vintage (potrzebuję lusterko, ale mogłabym mieć zwykłe z rossmana, jednak mam możliwość wyboru innej opcji i to jest luksus).
2. Czas. Czas, który spędzam po swojemu, tak jak ja chcę. Luksusem byłoby dla mnie zrezygnowanie z pracy zarobkowej aby robić to, co naprawdę jest moją pasją.
3. Unikatowość. To się pokrywa z Twoim punktem nr 1, czyli projektem, który nie jest kopią. Luksusem jest dla mnie zatem też szycie na miarę, i to podwójnie, bo na to muszę też znaleźć czas. Dlatego też podróbki markowych torebek, które kupowane są jako „tańsze zamienniki”, nigdy nie będą luksusowe, bo to zwyczajnie podrabianie czyjejś pracy.
4. Luksus to dla mnie styl życia, w którym mogę wybierać w sklepie rzeczy eko, bio, czy kupować drożej od lokalnych dostawców. Luksus to kupowanie w second handach z wyboru, a nie ekonomicznego przymusu. Luksus to możliwość podróżowania w miejsca, o których się marzy. Luksus to ułatwianie sobie życia: gadżetami, pomocą domową, jedzeniem na mieście. Ułatwianiem życia po to, by mieć czas dla siebie.
W sumie z mojego wpisu wynika, że owszem, luksus to jednak pieniądze. Ale nie pieniądze same w sobie, tylko jako środek do celu. Bo jednak żeby móc pozwolić sobie na takie wybory, trzeba je mieć.
A propos robienia zakupów na dziale męskim – najchętniej noszę dopasowane, proste, bawełniane (wełna mnie drapie, w kaszmirze mi zwykle za ciepło) cienkie swetry, takie, żebym mogła je włożyć w spódnicę. Takie właśnie idealne sweterki znajduję na dziale chłopięcym w H&M. Na dziale damskim nie uświadczysz bawełny – sama wiskoza, w najlepszym wypadku. Na męskim z kolei nawet najmniejsze rozmiary nie dają mi tego efektu dopasowania, o który mi chodzi. Odkryłam dział chłopięcy i jestem uratowana.
Luksus wg mnie jest to coś, co jest dla danej osoby/ grupy osób trudno dostępną rzeczą, czy też innego typu dobrem. Z tego też powodu wejście w posiadanie lub doświadczenie czegoś naznaczonego luksusem wiąże się niemal zawsze z dużym wysiłkiem i/lub wydatkami.
Jesli chodzi o ubiór, jest pewna pula przedmiotów, które w pewnych grupach społecznych uchodzą za luksusowe, a w innych już nie, i to przeważnie ma związek ze stanem konta.
Najliczniejsza grupa ludzi ma średnie zarobki i dlatego, że jest najliczniejsza, to jej opinie, co jest luksusem a co nie są najbardziej powszechne i niezauważalnie zakorzeniaja się w podświadomości.
Myślę tez, że wszystkie te pożądane przedmioty, ubrania, itd., nie byłyby żadnym luksusem same w sobie, gdyby nie styl życia, ktorego bywają nośnikiem.
Jeszcze 10 lat temu nic nie słyszałam np. o kaszmirowych swetrach, a moja jedwabna sukienka i chustka, które mam od 20 lat (wtedy też nikt nie twierdził, że to coś wyjątkowego) są śliskie i niezbyt wygodne w noszeniu.
Polecam ciekawa książkę pt. ” Rzeczy” autorstwa Pereca; przedstawiona tam para ludzi goni za luksusem. Chociaz książka ma kilkadziesiąt lat jest wciąż aktualna w przesłaniu. Nie będę mówić na jej temat nic więcej- może ktoś się skusi, a nie chce popsuć przyjemności czytania.:)
Luksusowe, to trudno dostępne. W zależności od zamożności człowieka, pewna rzecz będzie dla kogoś luksusem, a dla kogoś innego zwyklakiem. Tak wynika z definicji i ja tak to rozumiem
Dodam, że dla mnie takim luksusem są np. ubrania od Moniki Kamińskiej. Mam parę rzeczy oraz trzy pary butów, ale generalnie są trochę za drogie na moje finanse.
Dla mnie luksus to bardziej możliwość doświadczania niż samo posiadanie. Dlatego uważam, że ubrania wcale nie muszą być markowe. Najważniejsze jest, jak się w nich czujemy, czy się w nich sobie podobamy i jaka jest ich trwałość oraz jakość.
I przepraszam, że znowu ja, ale właśnie mi się przypomniał cytat:
„Gdy chodzi o elegancję, luksus jest tym większy, im bardziej dyskretny – aż w końcu, po przejściu przez wiele coraz to bardziej ekskluzywnych poziomów, osiąga się punkt najwyższego luksusu, niezauważalnego dla wszystkich prócz ciebie. Innymi słowy, kobieta z upodobaniem do luksusu zaczyna od ostentacyjnego chwalenia się wszystkim, co posiada – biżuterią, futrami, ubraniami, samochodami – wysyła pocztówki z dalekich podróży itp., a kończy na szlafroku podbitym szynszylami i codziennie zmienianej, haftowanej jedwabnej pościeli.”
(Genevieve Dariaux, „Elegance”, 1964, tłumaczenie moje.)
„Luksus jest tym większy, im bardziej dyskretny” -dobre. Kojarzy mi się z tym, co powiedział mi kiedyś znajomy: że skromność jest czymś w rodzaju luksusu, na który może pozwolić sobie tylko ktos, kto nie potrzebuje potwierdzenia swojej wartości od innych.
Och, również uwielbiam kaszmir i jak zakładam któryś z moich kaszmirowych sweterków (z drugiej ręki, oczywiście), to od razu czuję się jakby luksusowo ;)
Dla mnie luksus to nie musieć pracować. Nie musieć zarabiać i nie musieć wydawać. Nie chodzi o bycie utrzymanką, ale o wolność od swoich zachcianek. Czy to nie luksus spać ile sie chce, robić co sie chce i kiedy chce w porównaniu do tych co to harują po wiele godzin, żeby kupić choćby najlepszy, najpiękniejszy i najpotrzebniejszy ciuch. Dojrzewam do tego niepopularnego luksusu jakim jest czas wolny, wolność i opanowanie chęci kupowania czegokolwiek.
Może się wyłamię, może ktoś mnie wyśmieje za ten komentarz. Ale dochodzę do wniosku, że luksusem jest być zdrowym psychicznie i sprawnym umysłowo. Spokój ducha, uśmiech i życzliwość. A także bycie kochanym. Pieniądze to drugorzędna sprawa.
Ha! Zgadzam się w 100%, co więcej wczoraj robiłam coś w stylu biznes planu (biznes mandala) dla albumu fotograficznego, nad którym pracuję. Na pytanie „W co wierzysz, co jest związane z tym projektem?” odpowiedziałam, że zdrowie psychiczne jest największym luksusem. I to hasło będzie mi przyświecało w pracy nad albumem o emocjach ;)
Och tak, emocje. Wspomagacze, ale często i przeszkadzacze, ale po coś je mamy, musiały nam pomóc przez te tysiące lat.
Warto robić takie projekty, czasami pomagają odkryć to, co jest zazwyczaj zaniedbane i zakryte :) Luksus to także tworzenie i sztuka :)
Avarati, żadne wyłamanie… Mówisz ogólnie o życiu, a post byl raczej o ubraniach i do tego odnosiła się większość komentujacych…W kontekście życia jako takiego, jeżeli tego, o czym piszesz nam brak, to rzeczywiście staje się to luksusem. Ale trafniejszym słowem jest chyba ideał… Powyżej pewnego stanu posiadania, nie patrzy się już na pieniądze jak na coś, co moze zapewnić szczęście…
Ja powiem raczej, uzupełniajac Twoja wypowiedź, że mamy niesamowite szczęście, iż przyszło nam w wiekszosci żyć w takim czasie i miejscu, gdy możemy głosić sentencje, że pieniądze szczęścia nie dają…
Aniu, może trochę odleciałam… obecnie mam trudny epizod rodzinny i mam taką osobę blisko siebie.
Dość smętów. Dla mnie luksus to przyjemność kupiona za drogie pieniądze (nie mam na myśli niczego nieprzyzwoitego, Broń Boże xD)…taki hedonizm, ale pozytywny, krótkie chwile, za które warto zapłacić. To wyjazd gdzieś daleko, z przyjaciółmi i nie tylko. Skóra przylegająca ciasno do skóry, śliski jedwab, zapach ciężkich perfum, ciepły i wietrzny wieczór w mieście… To chwile, w których nie trzeba wybierać i rezygnować z czegoś: „Bo za drogie” :)
Ok, Avarati… Wszystkiego dobrego dla Ciebie i dla Rodziny…
To prawda, że zdrowie psychiczne to luksus, dodam jeszcze, że ciepła woda w kranie, filiżanka świeżo zmielonej kawy ze spienionym mlekiem czy mruczący kot na kolanach to też postrzegam jako rzeczy niezwykłe. Ten sam mąż od dwudziestu pięciu lat i dzieci. Szaroniebieskie niebo z którego lecą krople deszczu, albo płatki śniegu, a nie bomby to też luksus. I jazda na rowerze, kiedy otula mnie sweter z kaszmiru to też luksus. A pieniądze? Bogactwo to stan umysłu..
Pytanie o pranie wełny w pralce – wirujecie? Ja się nie odważyłam do tej pory.
Luksus to snobizm. Snobizm to postęp.
Żyjemy w kraju, gdzie przez dziesięciolecia komuny tępiono snobizm. Ja to pamiętam i chcę luksusu. Nieostentacyjnego.
Nałogiem młodych ludzi jest kupowanie nic nie wartych rzeczy, które są tanie i łatwo dostępne. Być może zostanie im to na resztę życia, niestety. Dlatego uczmy się doceniać luksus, a nie widzieć w nim coś złego, grzesznego, zdobytego podstępem przez garstkę szczęśliwców.
Jeżeli naszej skóry dotyka szlachetna wełna, wyprodukowana bez użycia chemikaliów, i przez to również droższa, a nie włókno rodem z butelki PET, pomyślmy, że to nam po prostu przedłuża zdrowie. Skóra to ogromna powierzchnia wchłaniania substancji, które mają z nią kontakt. A jeśli chodzi o inne rzeczy materialne, to luksusowe są tylko te, które możemy przekazać następnym pokoleniom. Dlatego wolę odłożyć na złoty drobiazg, niż szaleć co sobotę w sieciówkach.
Paulina- luksus luksusem, ale poruszyłaś bardzo ważną kwestią- zdrowie… Prawdę mówiąc nie zastanawiałam się wcześniej, czy rodzaj noszonej tkaniny może mieć na nie wpływ. Wydawało mi się raczej, że duża rolę odgrywają tutaj głównie barwniki, a te są używane również do kolorowania naturalnych materiałów… Coż, zagłębie się bardziej w ten temat. Dzięki za ciekawą myśl.
Odnosząc się do wypowiedzi o dbaniu o kaszmir, ja piorę na programie wełna, 800 obrotów i 30 st i nie kojarzę żeby jakikolwiek sweter kaszmirowy mi się zbiegł. Rozwieszam na ręczniku, ale nie rozkładam. Sporadycznie golę golarką automatyczną. Wełna owszem, przydarzyło się wstąpienie przy praniu na nie-wełnie. Swetry kaszmirowe mam zarówno z h&m, massimo dutti jak i specjalistycznych marek (kangra).
U mnie dwie czapki z wełny merino się zbiegły, jedna wręcz sfilcowała od prania w pralce na trybie wełna. Swetrom natomiast nic się nie stało. Wirowanie jak najbardziej. Inaczej by schło w nieskończoność.
Niekoniecznie. Ja rozkładam na podłodze ręcznik, na nim kładę uprany i lekko odciśnięty sweter i zwijam obydwa w roladę, dociskając czasem. W razie konieczności powtarzam proces z nowym ręcznikiem. Wierzę, że wirowanie działa, ale nie chciałabym ryzykować ulubionego swetra. Dodatkowo używam worków na pranie (lokowanie produktu: worki z niebieskiej sieciówki z kawą są świetne jakościowo i bardzo wytrzymałe) żeby pralka nie pozaciągała i nie zmechaciła swetrów.
A luksus to w dzisiejszych czasach czas.
Tak rozumianym luksusem jest dla mnie bycie niedostępną i nienamierzalną.
Luksus to coś, co mieści się na gornej granicy naszych możliwości, a nawet lekko poza nią i nie zawsze daje się przeliczyć na pieniądze. Dlatego luksusem dla kogos może być weekendowy pobyt w SPA, przeznaczony wyłącznie na pielęgnację wlasnego ciala. Dla kogoś innego – urlop w całkowitym oderwaniu od spraw zawodowych albo czas poświęcony na coś, co się robi wylącznie z wlasnej potrzeby – np. pisanie powieści, kiedy nie wiadomo, czy ją przyjmie jakiekolwiek wydawnictwo. Ale w dziedzinie ubiorów luksus to jednak przede wszystkim wysoka jakość, zaczynając od materiałów. Nie oszukujmy się, kaszmir kaszmirowi nierowny, to samo dotyczy innych wełen czy jedwabiu. Nawet pospolita bawełna może bardzo róznić się jakością, w zależności od procesu produkcji włókna. Tak więc, najpierw najpierw ten doskonałej jakości materiał, a potem – staranność wykonania, z dbałością o detale: podszewkę, szwy, stębnowania, guziki, detale wykończenia… No i oczywiście poczucie, że wszystko jest doskonale dopasowane do sylwetki, co zwłaszcza wówczas, kiedy odbiegamy od standardowej rozmiarowki, wiąże się z szyciem na miarę.
A kiedyś, w jakimś amerykanskim poradniku, dotyczącym wylącznie kolorystyki ubrań i jak najlepszego wykorzystania róznych barw, wyczytałam: ubieraj się na biało, a jeszcze lepiej – na kremowo. Będziesz uchodziła za kobietę luksusową! I coś w tym jest :) Nie na darmo oznaką luksusu były niegdyś etole ze srebrnych lisów. A płaszcz z kremowej wełny, na ulicy zachlapanej zimowym błotem sugeruje, że jego włascicielka jeździ eleganckim samochodem, nie komunikacją miejską :) Wiec luksus to również rzeczy piękne i niepraktyczne, o czym zresztą była mowa w postach powyżej.
A ja z trochę innej beczki – dzisiaj chciałam poprzeglądać stare posty Marii, między innymi mój ulubiony tj. cykl o french chic. Niestety, nie mogę ich wyszukać. Czy to jakaś awaria, czy zostały (o zgrozo) celowo usunięte? Czy jest jakiś plan aby je przywrócić?
Dla mnie luksusem jest właśnie ten ostatni punkt, te uczucia, euforia i podekscytowanie. Wszystkie pozostałe to pragmatyzm i zdrowy rozsądek. To tak, jak pisał Caparrós w Głodzie: ludzie cierpiący głód nie rozumieją pytania o ich ulubione danie. Posiadanie ulubionego jedzenia to luksus. Analogicznie dla mnie, posiadanie ulubionych rzeczy jest luksusem. I bardzo go doceniam, za każdym razem