Podzielenie się z Wami moją opinią na temat książki Joanny Glogazy – Slow Fashion. Modowa Rewolucja, uważam za istotne z punktu widzenia tego, że prowadzę blog, na którym rozmawiamy o tematach, jakie są poruszane w tej książce. Wiem, że wiele osób czeka na moje przemyślenia, a ja jestem świeżo po lekturze, więc ani myślę odkładać tego posta. Jak zwykle, nie jest to standardowa, szkolna recenzja, więc proszę, by nie traktować tak tego wpisu. Nie będzie żadnego ściemniania, żeby zachować formę recenzji – zamierzam wyrazić tylko to, co mam w głowie, a nie nadbudowywać temat.
Asia na co dzień prowadzi bloga styledigger.com. Nie jest to jej jedyne zajęcie. W internetach jest również znana jako założycielka marki Lunaby, która specjalizuje się w szyciu piżam o niezwykłych (w porównaniu do innych) wzornictwie i jakości. Mogłabym tu jeszcze wspomnieć o studiach jakie skończyła, o jej kolejnej książce dotyczącej blogosfery i jeszcze pewnie znalazłoby się kilka innych wartych odnotowania rzeczy, osadzających tę osobę w kontekście mody. Ważne, by uświadomić sobie, że jest to osoba, która nie tylko w teorii, ale również w praktyce ma z modą do czynienia.
Ale najważniejsze dla mnie w tym wszystkim jest to: Asia nie pojawia się na plotkarskich portalach, kiedy jest zapraszana do telewizji wypowiada się w sposób logiczny, jest otwarta na dyskusje i nie ignoruje swoich czytelników. Dzięki tak przenikliwym i bystrym osobom, wierzę w to, że można się jeszcze kłócić z tymi, którzy modę lekceważą i którzy wszystkie zajmujące się nią osoby wrzucają do jednego worka. O tym worku, niczego dobrego powiedzieć nie można.
Po książkę sięgnęłam tak naprawdę bez żadnych obaw, bo styl pisania Asi bardzo mi się podoba, ale też i z wielkimi oczekiwaniami, które zostały zaspokojone w całej rozciągłości.
Okładka książki nie kłamie. To jest o modowej rewolucji, to jest o kupowaniu mniej i wyglądaniu lepiej. Hasła działające na wyobraźnię i wydające się co najmniej trudnymi do zrealizowania są w tej książce rozwinięte i podane w taki sposób, że NIEOGARNIĘTA DO TEJ PORY OSOBA, BĘDZIE PO TEJ KSIĄŻCE OGARNIĘTA. Ta książka jest pochwałą jakości, pochwałą myślenia o tym, co się kupuje i pochwałą myślenia o tym, co w szafie zostawiamy, a czego mamy się pozbyć. Bo nie chodzi w slow fashion o trendy, o minimalizm, o wyrzucanie, o kupowanie, o sprzątanie. Chodzi o myślenie. Książka uczy myśleć, a co każda z nas z tą umiejętnością zrobi, to już jej broszka.
Wystarczy spojrzeć na instagram, czy na fejsbuka – dużo ludzi, zainspirowanych przez książkę Asi, już zadeklarowało czyszczenie szaf. Ja też powoli już dochodzę do takiego etapu, gdzie otwierając szafę, mogę się uśmiechnąć, ale książka dała mi kopa do zweryfikowania innych obszarów. Mam tu na myśli zrobienie sobie porządku online – lista blogów, które czytam jest tak przerażająco wielka i nieaktualna, że w rezultacie już niczego prawie nie czytam. Odseparuję perełki, reszta pójdzie precz i wygospodaruję sobie czas na przyjemną i pożyteczną lekturę. Jest też w moim mieszkaniu kilka newralgicznych szafek do których strach zaglądać z obawy przed znalezieniem rzeczy, o których nawet się nie wie, że są – to też będzie załatwione :)
W książce lania wody nie uświadczycie. Ma dokładnie tyle stron, ile powinna. Pewnie nie każdy postrzega świat w podobny sposób do mojego, ale mi na wyobraźnię bardzo działają przykłady i w tej książce to dostałam. Asia opisuje co można zrobić, żeby zawartość szafy była optymalna. Nie na sucho, tylko podpierając to swoim doświadczeniem. Dla mnie to największy plus.
Mówi się o luksusie, że jest drogi, bo gdyby nie był drogi, to przestałby być luksusem. A ja właśnie po lekturze książki, która kosztowała 35 zł poczułam się luksusowo (proszę, nie odbierzcie tego jako deklaracji snoba lub pustaka). Poczułam, że ten luksus jest na wyciągnięcie ręki i że sama mogę go sobie „zrobić”. Czuję, że powinnam być dla siebie dobra i otaczać się dobrymi przedmiotami, które nie będą mnie dołowały i zabierały cennej przestrzeni w moim domu, szafie, komputerze itd. Książka jest tylko o modzie, ale wnikliwy i refleksyjny czytelnik będzie potrafił przełożyć te konkretne wskazówki dotyczące ubrań na inne obszary życia.
Mogę z całego serca polecić książkę wszystkim, którzy czytają mojego bloga, bo wiem, że ich zadowoli i że będzie przyjemnym czytadłem. Ja po lekturze poleciałam do sklepu po drugi egzemplarz i obdarowałam moją przyjaciółkę, która nie interesuje się modą. Książka zainspirowała ją do zrobienia porządku ze swoją garderobą.
Zgadzam się z Tobą Mario w pełnej rozciągłości odnośnie wrażeń poksiązkowych. Książka absolutnie fantastyczna, bardzo wiele mi dała.
Zostaje na pólce, jako swoista „Biblia” modowo-porządkowa-inspiracyjna.
Z radością zaplanowałam porządki, a od premiery w środę już przeleciałam piwnicę i duży pokój;)
Uzyskana przestrzeń – bezcenna;)
Ooo, czyli tak jak ja nie skupiłaś się wyłącznie na ubraniach :)
Już zażyczyłam ją sobie na urodziny i już nie mogę się jej doczekać ;)
Musze w końcu przeczytać!
Ja tez juz zamowilam i czekam z jeszcze wieksza niecierpliwoscia. Dziekuje za rezencje.
Ta ksiazka jest na mojej liscie do przeczytania.
A tak z innej beczki – nie myslalas, aby zamiescic na blogu zakladke o aktualnie czytanych przez Ciebie stronach? Ja bylybym zainteresowana.
Zobaczymy co się wyklaruje z tego, co poczyszczę i wtedy wszystko spiszę zgodnie z prawdą, bo teraz to naprawdę istny chaos :)
Kusi mnie ta książka, oj kusi… ;-) z tego co piszesz, to warto przeczytać, a to nie pierwsza pozytywna recenzja którą czytam :-)
Wiele dobrego już słyszałam o tej książce, jak zajadę w sierpniu do Polski i ja sobie ją kupię, potrzebuję inspiracji do uporządkowania mojej przestrzeni :) pozdrawiam
Przeczytałam książkę w zeszłym tygodniu i od tego czasu ciągle zaglądam w jakieś kąty i porządkuję. Po tym poście, Mario, uświadomiłam sobie, że to wpływ właśnie Asi! Niesamowite.
A książkę w całej rozciągłości polecam, wreszcie wiem, co chcę, by było moim stylem :)
Mam ją w planach!Tzn. książkę. Przegladając, dosłownie przegladając – nie czytałam jeszcze, – widziałam, że Asia poleca stronę „ubierajsięklasycznie” :)) – baaardzo-bardzo się ucieszyłam.
Dziękuję Ci za wnikliwą recenzję. Przymierzałam się do zakupienia tej książki, a teraz to już nie mam wątpliwości, że chcę ją przeczytać i mieć na swojej półce. Dla zainteresowanych dodam tylko, że na stronie Matrasu jest jej przedsprzedaż w bardzo korzystnej cenie 24,78 (http://www.matras.pl/slow-fashion-modowa-rewolucja,p,230314). Jakiś czas temu zachęcona Twoją recenzją książki „Minimalizm po polsku” zakupiłam ją. Wywarła na mnie duże wrażenie, że nie wspomnę o działaniach, jakie wdrożyłam w swoje życie po jej lekturze:-). Często do niej wracam. A Twój post o szanowaniu rzeczy wydrukowałam i czytałam wiele razy:-). Dziękuję za nieustanną inspirację i pozdrawiam:-).
Twoja stała czytelniczka, Monika.
Książka jest wspaniała, a najbardziej podobały mi się wzmianki o Twoim blogu! :)
Przede wszystkim cieszy mnie to, że nie ma wody. Ostatnio każdy chce pisać i każdy chce wydawać książki, w rezultacie, hmmm nie wszystkie są na szóstkę z plusem. Ja zamówiłam sobie egzemplarz tej książki na urodziny, więc jeszcze ponad 3 tygodnie poczekam, ale wychodzi na to że warto ;)
Bardzo zachęciłaś się mnie do kupna :D,Cena przystępna temat interesujący ,a z tego co mówisz to naprawdę wart przeczytać.
Ostatnio tyle osób pisze o tej książce, że aż mnie samą kusi, żeby kupić :D
Recenzje sa potrzebne, bo to swego rodzaju sito. Wiec milo z Twojej strony, ze sie pokusilas.
To, co zamierzam napisac, nie ma z ksiazka i Twoja jej ocena nic wspolnego. Odniose sie raczej do komentarzy. Nawet, jesli zabrzmie brutalnie i niepopularnie.
Czy naprawde potrzebujemy psychoanalizy, zeby zrobic porzadek w swoim mieszkaniu? Czy dopiero lektura tej lub tamtej ksiazki uswiadamia koniecznosc pozbycia sie zniszczonych i niepasujacych ubran i kupienie w ich miejsce nowych? Czy musimy wydac 35 zl zeby zrozumiec, ze nie ilosc sie liczy lecz jakosc? Bez kolejnej ksiazki sie nie da??
Otoz da sie! Ja czytuje „Ubieraj sie klasycznie”, „Szkola dam”, „Classic Valeria” (o ile pisze), „Simplicite”, „Purestyle”. Za darmo. W moim domu nie ma balaganu – sprzatam na biezaco, archiwizuje na bierzaco. To wymaga tylko troche samodyscypliny. Gorzej bylo z ustaleniem stylu, ale tez sobie poradzilam. W sukurs przyszedl ten blog, choc i tutaj „samodyscyplina” to slowo-klucz.
Odnosze wrazenie, ze aktualny trend na minimalizm i porzadkowanie przestrzeni wszelkiego rodzaju (poczawszy od szafy, skonczywszy na glowie) to kolejny sposob na zarobienie/wyciagniecie pieniedzy. A „pisanie ksiazek” stalo sie zajeciem tak pospolitym, ze to az boli. Czy kazdy z autorow ma cos wartosciowego do powiedzenia? Smiem watpic. Ale to kwestia do samodzielnego rozwazenia. Dziwia mnie zachwyty nad kolejna ksiazka traktujaca o tym samym, co poprzednie. Ja czuje sie raczej spoliczkowana. Zachlannosc wydawcow i przekonanie o glupocie czytelnikow (bo w przygotowaniu kolejne pozycje) obrazaja mnie. Ale ci, co wyczuli czas, wykorzystuja koniunkture…
Ja patrzę na to z innej strony. Interesuję się modą, a jest to pierwsza książka w moim życiu o modzie, którą przeczytałam. Minimalizm mnie pociąga, a „Minimalizm po polsku” też był pierwszą książką o tym zagadnieniu jaką przeczytałam. Mnie interesowało co te znane mi osoby mają do opisania i do powiedzenia poza blogiem, więc przeczytałam ich książki i na szczęście okazały się cudowne. Tworzyć, pisać, zauważać nawet najprostsze rzeczy ma prawo każdy, ale to do mnie jako do konsumenta czy zainteresowanego należy wybór. Jakoś mnie te wszystkie madame chic, black booki, nie mam się w co ubrać, książki o sztuce sprzątania nie rozpaliły do tego stopnia po pojawieniu się ich, żebym je kupiła, co nie znaczy, że są złe. Znaczy tylko tyle, że mam inne kryteria wyboru książki. A też musisz wziąć pod uwagę, że Ty nie jesteś laikiem w kwestii organizacji, minimalizmu, slow fashion. Nie wszyscy czerpią wiedzę z blogów, dlatego książki opisujące podstawy (dla Ciebie na pewno jest to już zbyt podstawowy poziom :) ) są potrzebne. Każdy ma prawo wybrać dla siebie tę książkę od której rozpocznie wciąganie się w temat, nawet jeśli będzie to kolejna książka z czterdziestu o tej samej tematyce. Ja na przykład w trakcie ciąży przeczytałam dwie książki, które teraz wydają mi się banalne i pewnie każdej mamie też. Ale cieszę się, że miałam taki ogromny wybór i wybrałam tak jak uważałam najlepiej :)
Moje odczucia są bardzo podobne do tych wyrażonych przez Fankę zielonej herbaty (prawie zawsze zreszta :-)) Czytam bloga Asi Glogazy ale książkę o tej tematyce chciałabym przeczytać gdyby była napisana przez Ciebie Mario, bo tylko ty piszesz coś nowego, coś co zawsze jest dla mnie odkryciem, inspiracja przynajmniej do przemyśleń. Prawie dziesięć lat temu przeczytałam książkę „sztuka prostoty” Dominique Loreau i wtedy była to dla mnie rewolucja w myśleniu i podejściu do wielu rzeczy i tematów. Wszystkie inne kolejne książki o minimalizmie, slow (fashion, food etc), stylach i paryskich szafach były miłe w czytaniu ale wnosiły niewiele nowego…. Powtarzam sie do znudzenia – Mario napisz książkę ! :-)
Mam podobne zdanie do Fanki zielonej herbaty. Wydaje mi się, że pisanie książek na takie w gruncie rzeczy błahe i oczywiste tematy jest dziwną modą ostatnich lat. Kupiłam książkę Minimalizm po polsku i jestem naprawdę rozczarowana, szkoda moich pieniędzy. To wszystko można za darmo przeczytać, nie ma w końcu nic w tym odkrywczego. Poza tym przywiązywanie wagi do ilości przedmiotów i przekładanie tego na jakość życia jest nadinterpretacją. Znam bardzo poukładane osoby, które mają nadmiary i całkiem niepoukładane (ja), które są minimalistkami. Ta cała minimalistyczna moda i powstające na ten temat „książki” (czytaj: poradniki) to dorabianie ideologii do prozaicznych rzeczy.
Argument, że „to wszystko można za darmo przeczytać” jest trochę nie fair wobec blogerki, bo nic przecież nie jest za darmo. Kupienie książki jest formą wsparcia dla niej (jasne, że też dla wydawców, sprzedawców, itd., ale jednak). Poza tym czasem lepiej jest komuś (zwłaszcza początkującemu w dziedzinie) podarować jedną książkę niż zachęcać do czytania iluś tam blogów.
Też czytałam Slow fashion, generalnie polecam jako podstawowe kompendium i zachętę do dalszych poszukiwań :) Odniosłam wrażenie, że to książka raczej dla młodszych czytelniczek, ale jako inspiracja jest ok.
Powiem jako osoba, która dopiero zaczyna myśleć w kategoriach slow fashion.
Dotychczas omijałam modowe książki, poradniki stylu, bo zapominały o tym, że każdy z nas ma odmienne zainteresowania, charaktery, figury i gusta. Pewnego dnia dotarłam do „Ubieraj się klasycznie”, „StyleDigger” i doznałam olśnienia. Nie od razu, ale teraz z czasem uświadamiam sobie, czego naprawdę chcę i jak chcę się prezentować. Mama i ciocia też zainteresowały się tą filozofią ubioru, ale wolą przeczytać książkę niż blogi. To szansa dla tych, którzy nie dotarli do tych stron, skoro na onecie i innych portalach internetowych królują vumagi, plejady i plotki.
Myślę że to, co dla niektórych ludzi jest oczywiste, innym trzeba wytłumaczyć. Nie wszyscy rodzą się z takim samym poziomem świadomości. Niestety.
Książki nie czytałam, ale Asia jest (prócz Marii) jedyną blogerką, której książkę w ogóle wzięłabym do ręki. Jak słyszę, że kolejna blogerka „pisze książkę” to krew mnie zalewa, bo już po blogach tych dziewczyn było widać, że nie mają za wiele do powiedzenia (zarówno pod względem formy jak i treści). A przecież książka to wyższy stopień trudności i większe wymagania niż blog. U Asi przynajmniej było wiadomo, że i treść będzie interesująca i forma na dobrym poziomie. Myślę też, że książką celowała w osoby, które niekoniecznie czytują blogi.
Ciekawa jestem ile więcej treści nt. slow fashion jest w książce Asi w stosunku do bloga.
Patrząc na książki „lifestylowe” jakie ostatnio ukazują sie w polskich księgarniach można odnieść wrażenie, ze jedynymi autorytetami są autorki blogów. Dlaczego wydawnictwo Znak nie wyda książki o modzie czy stylu ale napisanej np. przez Panią Joanne Bojanczyk, która rzeczywiście zna sie na tym temacie i to od wielu, wielu lat, a dodatkowo znakomicie pisze….
Jak to dlaczego? Bo się tak nie sprzeda ;)
Ja jestem podobnego zdania. Tylko uważam, że nie trzeba się w ogóle w czymś zaczytywać, żeby potrafić zrobić porządek w domu. Dla mnie to taka dziwna moda – podpowiadanie co robić w nawet najbanalniejszych i oczywistych sytuacjach. Takie „wszyscy to wiedzą, napiszę na papierze, sprzedam i ogłoszę się znawcą rzeczy oczywistych”. Powiedzieć komuś, by pozbył się zniszczonych rzeczy to ten sam poziom, co powiedzieć spragnionemu, by się napił.
Nie wydaje mi się, że to to samo. Znam wiele osób, które latami przetrzymują stare rzeczy, a nawet prawie śmieci. I wcale nie jest dla nich oczywiste, że tego się trzeba pozbyć.
Właśnie chciałam napisać dokładnie to samo. Chomikowanie to takie słodkie słówko na problem, który jest bardzo poważny i niebezpieczny.
nic dodać, nic ująć!
Fanko, nie na temat – do tego zestawu blogów polecam też lady-and-the-dress.com
Nie mogłaś wcześnie napisać, zanim zamówiłam? Żartuję, oczywiście:)
Zgadzam sie z cala wypowiedzia a szczegolnie z fragmentem dotyczacym masowego publikowania ksiazek przez blogerki. Ay ay ay.
Moj problem z autorka ksiazki jest taki, ze dumnie gloszone zasady slow fashion nijak sie maja do postow z cyklu ¨poszlam do second handu o nakupilam narecza ciuchow bo fajne¨ (czyli rozsadne zakupy tylko powyzej pewnej kwoty?) oraz wszystkich watpliwej jakosci owocow wspolpracy z producentami sokow czy innych mydel i powidel. Te ostatnie sa szczegolnie irytujace, jesli wziac pod uwage ze jednym z rodzialo ebooka Joanny sa porady jak zarabiac na blogu i nie tracic autentycznosci. Ekhem.
Kupiłam, na spotkaniu autorskim autograf zdobyłam, ale… nie przeczytałam :) Jutro ostatni egzamin w sesji i dopiero się zabiorę, a już taaak mnie do niej ciągnie! ^^
Książka rewelacyjna. Poszłam za ciosem i od razu przeczytałam też „Minimalizm po polsku” (wstyd, że tak długo odkładałam jej lekturę). Najcenniejsze z obu lektur wnioski to takie, że warto żyć luksusowo na co dzień (dziwnie brzmi w kontekście minimalizmu). Ale okazuje się, że luksus to czas zyskany dzięki pozbyciu się rzeczy, które nam go zabierają, kształtowanie nawyków, które upraszczają, to poczucie się dobrze w swoim ciele (i ubraniu) – tak codziennie, a nie od święta. Chciałabym być taką świadomą siebie kobietą, która wygląda zawsze ekstra, dobrze się ze sobą czuje. Nie chcę już rzeczy w szafie, które są zostawiane na „specjalne” okazje, chcę żeby każdy dzień był taką „specjalną” okazją ;)
Elu, ja Cię przepraszam, ale co Ty tu jeszcze robisz???
No właśnie!!!! Ale to pytanie do mieszkańca brzucha raczej jest ;)
Mama czyta książki o slow fashion to dzidzia wzięła sobie do serca i też jej się nie spieszy :)
Podpisuję się rękami i nogami! Jak tylko zobaczyłam książkę, wiedziałam że ją kupię. Byłam na spotkaniu autorskim i jestem pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu a zarazem naturalności Asi. Cieszę się, że znalazło się w książce tak wiele konkretów – to sprawia że naprawdę da się wcielić poszczególne porady w życie. I mimo że pewne zmiany w mojej szafie dokonują się od jakiegoś czasu, to lektura książki dała mi taki impuls by pewne sprawy doprowadzić do finału, by cieszyć się świetną garderobą. Tak jak ty zamierzam skorzystać z porad Asi również w innych dziedzinach życia – myślę, że luksus to niekoniecznie efekt pieniędzy, ale przede wszystkim – życie własnym życiem, z takimi przedmiotami i wydarzeniami których pragniemy i które są skrojone na naszą indywidualną miarę.
Teraz Mario już tylko czekam na Twoją książkę :)
Książki nie czytałam, ale chyba od zawsze stosowałam maksymę z okładki – kupuj mniej, wyglądaj lepiej. Na zakupy chodzę tylko raz na pół roku, w szafie mam bardzo mało ubrań. Nawet jeżeli w pewnym momencie miałam ich mnóstwo, to i tak zawsze zakładałam swoje ulubione zestawy, czasem tylko je modyfikując. Dziwią mnie zawsze dziewczyny, które jak wpadną do sklepu, to czyszczą wszystkie półki, biorą co popadnie, a i tak potem narzekają, że nie mają co założyć. Ja nie mam z tym problemu i jest mi z tym dobrze. Minimalizm to święty spokój. Pozostawia przestrzeń nie tylko w szafie, ale i w głowie na bardziej pożyteczne myśli niż ta, którą z setek bluzek założyć następnego dnia.
U mnie już od tygodnia zdobi biblioteczkę i czeka na przeczytanie – na szczęście jutro ostatni egzamin i mogę się za nią zabrać :-D Wstęp pochłonęłam jednym tchem, i pierwsze, co przyszło mi na myśl – „to jest książka o mnie”. Bloga Asi śledzę od początku i przeszłam bardzo podobną drogę, od zachłyśnięcia się konsumpcją po slow fashion.
Mam taki sam obrus w domu :-)
Mam pytanie niezwiązane z tematem wpisu – Mario, w jakim programie robisz moonboardy? :)
W polyvore.
Również bardo mi się ta książka podobała. Asia jest bardzo inspirującą osobą i książka także nie zawiodła. :) Fajnie, że wspomniała też o Tobie, prowadzicie jedyne blogi o modzie, które czytam :)
Zachęcona zamówiłam, będę czytać i wprowadzać w życie :) Dzięki tej recenzji odkryłam blog Asi i poczytałam parę ciekawych wpisów na temat slow fashion. Po tych kilku tekstach liczę na to, że książka stanie się źródłem inspiracji do reorganizacji swojej garderoby.
Właśnie odebrałam z księgarni i zdaje się, że ma wadę – nie ma obrazków:(
O nie, zwracam honor, kilka zdjęć jest.
Ha, a dla mnie to zawsze atut jak ktoś tak obrazowo piszę, że nie ma ilustracji. Gdybym ja miała pisać książkę to pozbawiłabym ją wszelkich obrazów :)
A ja tam lubię obrazki nawet w naukowych książkach, takich, gdzie obraz konieczny nie jest.
Ja chyba się nie zdecyduję na zakup. Te zasady są tak bardzo moje, że nie chcę kolejnej książki na półce. Zamiast tego wolę więcej miejsca. :)
Mario, jestem po lekturze książki. I powiem Ci, że dziwię się Twojemu entuzjazmowi. Po pierwsze Asia na blogu temat slow fashion ujęła o wiele głębiej i dokładniej, aż chciało się czytać, chłonąć i czekać na następne posty. Książkę czyta się dobrze, ale język jest chwilami bardzo uproszczony, a temat potraktowany pobieżnie, jakby Asia miała z góry ustaloną liczbę (za małą) stron i chciała upchnąć w niej zbyt wiele.
A po drugie – połowa tej książki to zżynka z Twojego bloga, oraz jakaś część z Ajki (prostyblog), a obie robicie swoją robotę lepiej.
Niemniej, jako początek do zgłębiania tematu, dla kogoś kto styka się z tym pierwszy raz być może jest to dobra lektura.
Uważam, że temat jest potraktowany wystarczająco głęboko, zwłaszcza dla osób, które nie miały styczności wcześniej ze slow fashion. To tylko rozbudza apetyt, żeby samemu zacząć szperać w sieci i zanurzyć się bardziej w temat. Ale z drugiej strony, książka w zupełności wystarczy do zmotywowania się i uprzątnięcia garderoby. Żadnej zżynki nie ma, bo po prostu pokrywają się nasze zainteresowania, piszemy o podobnych rzeczach. Ja z kolei nie znoszę zbyt prostego języka jeżeli chodzi o literaturę piękną, ale w poradniku prosty język to absolutny mus. Jakby mi ktoś walił zdaniami złożonymi cały czas, to bym wyrzuciła książkę po pięciu stronach. Jesteś zbyt zaawansowana w temacie, żeby książka Cię zachwyciła w takim razie :)
Książka wylądowała również w moich blogowych inspiracjach. Polecam!:)
http://kucharenka.pl/kucharenkowe-inspiracje-1/
Wielkie dzięki za poruszanie tak istotnych obecnie tematów! Chciałbym dodać, że jednym z najważniejszych problemów dla wielu osób, jest kupowanie nałogowo nowych ciuchów. Jedną rzeczą jest moda, która cały czas się zmienia, a drugą wyraźnie spadająca jakość produktów. Często spodnie czy koszula z sieciówki po 3-4 praniu wyglądają już tragicznie. Ja postanowiłem przejść na trend który nazywa się SLOW FASHION i wolę kupić jedną rzecz w ponadczasowym stylu, która jest świetna jakościowo, niż cały czas popełniać ten sam błąd. Jeżeli chodzi o mnie to znalazłem swoją przystań m.in. na sklepie bejeans.pl, mają świetne i ponadczasowe marki.
Napisałaś świetną książkę, z przyjemnością czytam już 3 raz. :) Od kiedy pracuję nad wprowadzeniem nieśpiesznego spokoju do mojej codzienności pozwalam sobie czytać kilka razy książki, które uważam za wartościowe lub po prostu przyjemne. Cudowne uczucie. :)
Pięknie opisałaś, jak krok po kroku sprawić, by ubieranie i kupowanie stało się niewymuszoną przyjemnością i wróciło na swoje drugorzędne miejsce w codzienności. Dzięki! :)