Jeżeli miałaś dobrą panią lub pana od języka polskiego to wiesz, że łatwiej pisze się wypracowanie zaczynając od środka. Jak już masz jakąś myśl, którą chcesz przekazać, po prostu siadaj i pisz, a potem będziesz się martwić o początek, koniec, podsumowanie, streszczenie, tytuły i inne drobiazgi.
Żarty żartami, ale rzeczywiście tak się radzi młodym pisarzom – pisz od środka. I pomyślałam sobie, że bardzo łatwo przełożyć to na układanie stylizacji. Dlatego zapraszam do prześledzenia następującego toku myślenia -> układam stylówkę od środka. Przydaje się zwłaszcza wtedy, gdy nie ma pomysłów, a wręcz w głowie nic się nie pojawia.
Rozpiszę Wam to w formie kroków:
- obmyślam TERAZ jeden podstawowy zestaw (uniform -> ogólny zarys np. koszula i jeansy)
- W PRZYSZŁOŚCI, gdy nie ma pomysłów na strój sięgam po uniform
- podaję skład uniformu, tu już podstawiam do uniformu konkretne ubrania z szafy
- interpretuję uniform w zależności od potrzeby (okazja, pogoda, poziom komfortu, dostępność w szafie itp.) – dobieram dodatkowe rzeczy
Uniform nie oznacza konkretnego zestawu. Nie chodzi o konkretną koszulkę, konkretne jeansy, konkretną sukienkę w Twojej szafie. Chodzi o ogólny zarys. Podam Ci przykład.
Idę coś zjeść. Nie mam pomysłu co założyć. Sięgam po jeden ze swoich uniformów np. koszulę i czarne spodnie. Wyciągam więc z szafy jakąś koszulę i jakieś czarne spodnie np. luźną koszulę w paski i czarne kuloty. Omijam tym samym początek tworzenia stylizacji, bo już kiedyś ten uniform sobie ustaliłam, a teraz tylko go kompletuję i interpretuję. Dobieram dodatki, decyduję że koszula będzie rozpięta, a pod spodem znajdzie się biała gładka bluzka. Biżuterii nie zakładam, sięgam po czarne baletki i torbę worek.
Wychodzę gdzieś wieczorem, nie mam weny, sięgam po ten sam uniform. Koszula i czarne spodnie. Koszulę biorę czarną z lekkim połyskiem, spodnie długie z rozszerzanymi nogawkami. Dodatki złote – pasek, torebka z klamrą, wsuwane buty ze szpicami. Biżuteria również ze złotym akcentem. Ten sam uniform, przemyślany wcześniej, ale inna interpretacja.
Zdecydowanie mogłabym w swojej szafie wyodrębnić do tej metody takie oto uniformy:
- czarny golf i szerokie spodnie
- luźny sweter i spódnica midi
- luźny sweter i zwiewne spodnie
- koszula i dzwony
Choć jest tu osiem pozycji, ubrań będzie o wiele więcej. Każda z tych pozycji jest szerokim pojęciem pod którym kryją się różne ubrania. Na przykład pod hasłem czarny golf u mnie w szafie znajdę cztery konkretne czarne golfy: w prążek, kaszmirowy oversize, gładki i z krótkimi rękawami. Analogicznie jest z pozostałymi elementami z listy.
Mogę stworzyć po kilka wersji wszystkich tych strojów i odpowiednio je wystylizować.
Jakie uniformy mogłabyś wyróżnić w swojej szafie?
Hmm… Stawiam na wygode. Lubie joggers z wysokim stanem siegajacych kostek. Do tego krotsza koszulka i narzutka/ sweter rozpinany w podobnym kolorze. Lubie tez zakladac podkoszulke i na to koszule. Najlepiej sie czuje w neutralnych kolorach.
To wszystko to jest bardzo dobry punkt wyjścia do kolekcjonowania nieszablonowych akcesoriów i ogólnie skupienia się na biżuterii i dodatkach!
Moje uniformy:
jeansy+koszula – stylizuję z loafersami i elegancką torebką, lub na luźno z klapkami i torebką koszykiem
szerokie materiałowe spodnie + t-shirt/longsleeve/sweter – jako dodatki conversy, klapki lub baleriny w zależności od okazji
obcisła sukienka midi + marynarka oversize – stylizuję na elegancko z loafersami lub na luźno z conversami i czapką z daszkiem
spódnica midi + różne góry i dodatki – np. t-shirt, koszula, sweter, jeansowa kurtka, conversy, klapki, loafersy w zależności od okazji
Od dłuższego czasu sprawdza mi się ten system i wreszcie nie mam problemu z tym co założyć, bo mam zawsze w zanadrzu kilka przemyślanych i przetestowanych opcji.
Świetne. Bardzo podoba mi się pomysł łączenia marynarki, dopasowanej sukienki i czapki z daszkiem. Wprawdzie nie noszę czapek, ale takie rozwiązanie by mnie ku temu skłaniało :)
Mam takich kilka i jakoś nie za wiele innych opcji, większość szafy należy do jednego z kilku uniformów.
-spodenki do tajskiego boksu, rajstopy, crop top i kimono
-roboczy derlichowy kombinezon w mocnym kolorze ew jakaś jego lekko modowa interpretacja i jeansowa kurtka
– kolorowa sukienka o oversizowym, kimonowym kroju z ciekawym nadrukiem (zazwyczaj z moim własnym rysunkiem, mojego własnego wykonania i projektu ale może być też kupiona tylko wymagania co do nadruku są bardzo skomplikowane nie będę się tu o nich rozpisywać) i kimono
Do tego zawsze te same buty Martens mono white tylko jesienią oxfordy, latem sandały typu fishman a jak na tych parę dni przyjdzie prawdziwa zima to klasyczne długie. Zawsze ten sam plecak typu sachel bag zrobiony dla mnie na zamówienie, biały ze złotymi kieszeniami i klapą z wytłoczoną głową krowy. Większość różnic polega na tym, że mam dużo takich sukienek i one są bardzo różne, kilka ciekawych kimon i kilka par takich spodenek i różne kolory kombinezonów i ze 3 kurtki. Do crop topów mam bardzo neutralne podejście i jak mi się jakiś spodoba to kupuje po kilka, najbardziej lubię z białej siatki. Ten zestaw z szortami ma jedną zimową wersję z dresami adidasa z cekinów od Anny Isonemi albo bardziej elegancki z minispódniczką rozkloszowaną z moim własnym nadrukiem.
Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jaką masz piękną stronę internetową!
Dziękuję!
Dotarłam do punktu, w którym też mam swoj uniform i są to welniane, czarne spodnie i lniane koszule oraz welniane sweterki. Gładkie, bez printow. Przez całe lata wielokrotnie czułam, że nie jestem ubrana lecz przebrana, mimo, że zawsze mnie chwalono za dobór ubioru i dodatkow. Wewnątrz jednak zawsze coś we mnie „zgrzytalo” i zeszłej jesieni rozpoczęłam stopniowo wymianę mojej odzieży. Oddałam wiele naprawdę stylowych, lecz nie „moich” ubrań, pożegnałam sentymenty i obraz siebie wpisanej w trendy. Nosze to, co ze mną rezonuje, rzeczy ponadczasowe, taki uniform właśnie, bezpieczny, wygodny i zawsze trafiony, niezależnie od okazji. Nie mam już ubrań na specjalne wyjścia, każde wyjscie z domu jest tym „specjalnym „. W maju ide jako gość na komunię i zaloze moje zwykle-niezwykle spodnie, zwykla-niezwykłą koszule i takiez buty. Coś, co stanowi o tym, że mój uniform jest na wszystkie okazję, osiągnęłam dzięki inwestycji w naprawdę dobre gatunkowo rzeczy, szyte i kupowane w polskich, małych pracowniach. Pierwszy raz tak oficjalnie o tej mojej zmianie pisze :-) Dziękuję, że wróciłaś do prowadzenia bloga! Załączam serdeczne pozdrowienia!
Jest to dla mnie ogromnie inspirujące, co napisałaś. Założę się, że takie poukładanie sprawia, że w jakiejś sferze swojego życia zaczęłaś być bardziej odważna. Tak pomyślałam od razu po przeczytaniu Twojego komentarza, ale mogę się mylić :)
Tak! Dokładnie! :-) Nabrałam w końcu odwagi, żeby zrzucić z siebie odzieżowy pancerz, który miał mnie dopasować do ludzi, sytuacji.. teraz potrafię odważnie pojsc swoją drogą, w swoim prostym ale prawdziwym stylu, bez potrzeby mimikry. I ta zewnetrzna, odziezowa decyzja pociągnęła za sobą taka wewnętrzna pewność siebie, że idę w dobrym kierunku i wszystko wokół mnie idzie we właściwym kierunku. Ostatnio przypadkiem natknęłam sie przypadkiem na ideę Enclothed Cognition i utwierdziłem.sie tylko w tej zmianie, która tak naprawdę byla powrotem do samej siebie!
Z pozdrowieniami i wyrazami szacunku dla Twojej pracy! Ola :-)
Mnie też uniform bardzo pomaga na codzień choć przyznam, że szukam kolejnych bo obecne trochę mnie już nudzą i szukam na siebie jeszcze kolejnych wersji. Póki co, noszę dżinsy i longsleeve lub wełniany sweterek, pasek . Mój drugi uniform to koszula/bluzka koszulowa i chinosy. Trzeci na cieplejsze dni, lniane spodnie i cienka bluzeczka. W 90% górę noszę włożoną w spodnie. Szukam jakiejś powtarzalnej formuły na Spódnice lub sukienki ale tu nie znalazłam jeszcze nic mojego. Właściwie każda sukienka ma inny fason i wzór, nie każdy mi pasuje. Niestety sukienki kupuję jak mnie któraś urzeknie i nie zawsze pasują do reszty mojej szafy ani do figury.
Mój uniform to biały T-shirt. Tylko z COS lub z Massimo bo mają dobre wykończenia przy szyi. Do niego dobieram pasujące spodnie, ostatnio tylko szerokie, dżinsowe czarne, granat lub niebieski. Góra to bombka, marynarka lub cienki sweter. Wyzwaniem jest dla mnie okrycie wierzchnie przejściowe, wybieram obecnie trencz ale nie do końca go czuję. Zauważyłam że przy mnogości fasonów spodni szafa niebezpiecznie rozrasta się o buty i okrycia wierzchnie bo nie wszystkie kroje pasują do siebie, a już pakowanie się na wyjazdy to nie lada wyczyn. Pozdrawiam Cię Mario serdecznie, uwielbiam Twój blog.